Duch Gór
(baśń czeska)
Za górami, za lasami, za dolinami, w chatce pod lasem mieszkała babunia ze swoją
wnuczką. Same były na świecie, samiuteńkie. Dziewczynka była sierotą, a babcia wdową,
bo dziadziuś zmarł ze starości. Nie było im łatwo, ale jakoś udawało im się wiązać koniec
z końcem. Babunia przędła od rana do póznej nocy, wiosną, latem, jesienią i zimą. Przędła
z wielkim trudem, bo dokuczał jej reumatyzm i bardzo bolały ją kości. Pewnego dnia,
gdzieś w środku zimy, babunia zaniemogła. Ręce jej puchły, ból stawał się nieznośny.
Pomimo to zdołała uprząść to co zamówił kupiec z miasteczka. Ale jak mu gotową
przędzę dostarczyć? Babunia nie mogła , cóż wiec było robić, do miasteczka musiała pójść
wnuczka, mała Kalinka.
Zapakowała jej babunia motki przędzy do kosza, a dziewczynka zarzuciła kosz na
plecy i ruszyła przez ośnieżone góry do miasteczka w dolinie. Och! Jak trudno jej się szło!
Każdy krok to był wielki wysiłek, a tych kroków trzeba zrobić wiele, oj wiele. A jeszcze
ten ciężki kosz na plecach& pięła się jednak wytrwale wciąż w górę, ku przełęczy. A gdy
tak wędrowała w śniegu po kolana, spostrzegła nagle jakiegoś staruszka. Stał przy drodze
wsparty na kosturze i głośno łapał powietrze ustami. Widocznie chory, stareńki&
Podeszła do niego mała Kalinka, bo dobre miała serce, i pyta:
- Czy mogę ci jakoś pomóc?
Spojrzał z wdzięcznością starzec na tę kruszynkę i mówi:
- To starość, kochanie. Słaby jestem, a dziś na dodatek nic nie jadłem, więc& - zanim
dokończył, dziewuszka wyjęła zawiniętą w białe płótno pajdę razowca i podała staremu
człowiekowi.
- Posil się dziadku, bardzo proszę.
- A ty już zjadłaś?
- Zjem za chwilkę, bo dostanę pieniądze w miasteczku. Kupię sobie bułkę z makiem
i lizaka. Takiego kogutka, wiesz dziadziu.
- Wiem, wiem.
Podziękował staruszek dziewczynce serdecznie i pyta:
- A dlaczego samiutka jak palec ruszyłaś w tak niebezpieczną drogę?
1
Opowiedział mu Kalinka o śmierci swoich rodziców, dziadku i o życiu z babcią.
Opowiedziała też o swojej ostatniej trosce, chorobie babuni. Słuchał jej staruszek z uwagą
i ze współczuciem kiwał głową, a gdy skończyła powiedział:
- Dzielna z ciebie dziewczynka. Bardzo dzielna! Spiesz się, żebyś zdążyła wrócić do domu
przed zmrokiem. Ale uważaj, za tamtym głazem skręć w lewo, bo z prawej strony jest
głęboka rozpadlina. I nie idz dnem wąwozu, bo śnieg jest zbyt głęboki. Podziękowała
Kalinka staruszkowi za rady i ruszyła w dalszą drogę. Gdy znalazła się w miasteczku,
udała się do sklepu kupca Jelinka.
- Dzień dobry, przyniosłam przędzę. Babunia choruje więc ja&
- Ojej, dopiero teraz? Co wy sobie wyobrażacie? Trzeba było przyjść trzy dni temu- wtedy
mogłem sprzedać przędzę, ale teraz& Pewnie do wiosny w składzie przeleży! To
wszystko, co ci mogę dać- i handlarz wysypał jej na dłoń zaledwie kilka miedziaków.
Posmutniała dziewczynka, ale cóż miała zrobić? Owinęła miedziaki od Jedlinka
w chusteczkę, którą jej babunia wyhaftowała w gałązki kaliny, westchnęła ciężko i ruszyła
dalej. Opodal wejścia do sklepu stał staruszek z gór. Na coś patrzył, czegoś słuchał.
Kalinka była tak smutna i p przygnębiona, że nawet go nie spostrzegła. Babcia
przykazała kupić mąkę, miarkę suszonego grochu i połeć wędzonki pomyślała
dziewuszka. Cóż za posłuszne dziecko! Nawet nie spojrzała na kramy z łakociami, choć
tak bardzo marzyła o czerwonym lizaku w kształcie kogutka. Ale że nie było pieniędzy,
Kalinka nawet głowy nie odwróciła w tamtą stronę. Biedactwo, martwiła się, że tych
grosików nie starczy na wszystko, co musi kupić. I rzeczywiście, na połeć wędzonki nie
starczyło. Nie starczyło nawet na bułkę z makiem. Kupiła więc mąkę, groch i troszkę
wędzonej słoniny i ruszyła z powrotem w góry. Idzie, idzie i nawet nie wie, że ktoś jej się
przygląda z daleka. O! ruszył i idzie tą samą drogą, co ona. A ją nogi niosą szybko, bo
przecież wraca do domu. Co tam z babunią? Jak teraz się czuje? niepokoi się Kalinka
i jeszcze kroku przyspiesza. Nawet nie czuje, że nogi wpadają jej w głęboki śnieg po
kolana, że wiatr jej ściąga chustkę z głowy, że jest głodna, bo przecież ostatnią kromkę
chleba oddała staruszkowi& Właśnie, a co z nim? Ciekawe co z tym miłym dziadkiem?
Ledwie to pomyślała, a staruszek pojawił się przed nią jak duch.
- Oj!- krzyknęła przestraszona.- To ty, dziadku? Ale mnie przestraszyłeś. Co robisz
w górach o tej porze? Zaraz będzie mrok.
2
- A no szukałem noclegu. Ale nikt mnie pod dach nie przyjął. Może sklecę sobie jakiś
szałas blisko zbocza i noc przebieduję. A rankiem pójdę dalej&
- Nawet mowy nie ma. Wietrzysko takie, że śnieg mógłby cię zasypie i mróz się pod
wieczór wzmaga. Chodzko nas. Nasza chatka mała, ale pomieścimy się. A i babunia
będzie rada, ucieszy się, że gościa prowadzę.
Przyjął staruszek zaproszenie z wdzięcznością i razem w mig w drogę pokonali.
Minęli wielki pod niebo świerk, trzy krzewy kaliny i już widać domek. W okienkach
światełko mruga, dym z komina unosi się siną smużką. Więc jednak babunia wstała
i krząta się po izbie ucieszyła się Kalinka i przyśpieszyła kroku, tak jej było spieszno
kochaną twarz babuni zobaczyć.
- wybacz dziadku, ale jak dom zobaczyłam&
- Rozumiem, rozumiem- spojrzał dziadek serdecznie spod krzaczastych brwi, ale tak
przenikliwie, jakby na wskroś ją przejrzał& Eee, zdawało mi się pomyślała. Zresztą
czasu na takie myśli nie było, bo dom był tuż, jeszcze parę kroków i &
- Babciu! Babuniu, jestem!- zawołała, wchodząc- I miłego gościa prowadzę!
Skulona babunia siedzi przy kominie. Kości ją bolą i reumatyzm tak doskwiera, że
choćby chciała, podnieść się nie może. Co się uniesie, opada na powrót.
Starzec wszedł do izby. Nagle wydał się Kalince wielki i jakiś mocny& Może jest
młodszy niż jej się w górach zdawało.
- Czy to nie kłopot spóznionego gościa przyjmować?- zapytał babcię z ukłonem.
- Ale gdzie tam! Ja zawsze rada udzielam wędrowcom gościny. Bo nocleg się znajdzie,
a gdzie się dwoje pożywi, tam i dla trzeciego nie zabraknie.
Spojrzała Kalinka na gościa. Co za dziwna przemiana! To już nie był przygarbiony
staruszek, lecz dostojny starzec. Siła i godność biją z jego postaci a zarazem ciepło
i serdeczność. Siadł na zydlu obok babuni, a dziewczynka zakrzątnęła się po izbie jak
doświadczona gospodyni. Nalała na talerze żurku z grzybami. Ach! Co za wspaniały
zapach rozszedł się po izbie& Już chleb pokrojony, już przy każdym talerzu kromka,
a Kalinka do stołu prosi. Zjadł starzec ze smakiem, talerz chlebem wytarł, pięknie za żur
podziękował i mówi:
- Za waszą dobroć i gościnę przyjmijcie ode mnie, drogie gospodynie, dwa podarki: dla
ciebie, babciu, mam korzeń- gdy nim potrzesz bolące miejsce, ból minie, a ty Kalinko,
3
przyjmij ode mnie tę gałązeczkę. Skłonił się starzec i& już go w izbie nie ma, zniknął!
Mowę im ze zdumienia odjęło. Czy to sen, czy jawa? Jednak na stole leżą korzeń
i gałązka.
-To kalina- dziewczynka własnym oczom nie wierzy, bo gałązka zieleni się świeżutkimi
listkami, choć na dworze mróz i śnieg, choć na świecie sroży się zima.
- To nie mógł być nikt inny, jak tylko sam Liczyrzepa-Duch Gór- szepnęła babcia, a echo
na dworze pochwyciło jej szept i powtarza: Liczy, liczy-rzepa, rzepa, aaa Duch Gór, Gór,
Gór& szczytów rząd, pagórków sznur, sznur&
Zasądziła Kalinka swoją gałązkę w doniczce i zdarzył się cud. Gałązka z zielonej
zrobiłą się złota i urosła aż po powałę. I odtąd w ich domu niczego już nie brakło, bo za
złote listki mogły dostać wszystko, czego im było trzeba. A babci żaden ból nie dokuczał,
bo jak ją coś strzyknęło, pocierała czarodziejskim korzeniem bolące miejsce i spokój.
I żyły sobie babcia i wnuczka spokojnie i szczęśliwie, a każdy utrudzony wędrowiec mógł
liczyć na ich gościnność. Pytacie, gdzie jest ich dom?
Za górami, za lasami, za dolinami& nami& . nami&
4
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
projekt Dzień Dobry Czechypoczet czechyCzechyCZECHY 1993 2015 (PL)Czechyczechy2CzechyCzechywięcej podobnych podstron