Kopia Och, Merlinie 4


Autor: Nija assasian
Tytuł:  Och, Merlinie
Link do oryginału: http://www.fanfiction.net/s/6450586/1/Oh_Merlin
Zgoda na tłumaczenie: Jest!
Tłumaczenie: chupa-Chak
Beta: KTOŚ CHTNY?
Gatunek: Romans/Humor
Opis: Na polowaniu Artur zostaje zaatakowany przez czarnoksiężnika. Merlin odpycha go,
przyjmując zaklęcie na siebie i... znów jest pięcioletnim chłopcem. Czy uda się odwrócić czar,
zanim sekret Merlina wyjdzie na jaw?
Rozdział 1: O cholera!
Gdy tego ranka służący obudził go na czas i jedzenie było faktycznie ciepłe, a nie zimne, Artur
pomyślał, że to będzie udany dzień. Będąc w świetnym nastroju, kazał Merlinowi ubrać siebie w
myśliwski rynsztunek, naszykować broń i jak najszybciej przygotowywać konie do wyjazdu.
Merlin zrobił to wszystko z mniejszym narzekaniem niż zwykle i mniejszą ilością zniewag, których
Artur często udawał, że nie słyszy.
Wyruszyli wraz z kilkoma rycerzami i udali się do lasu.
Wjechali zaledwie kilka kroków między drzewa, gdy Merlin upadł, potknąwszy się o korzeń i
upuścił na ziemię cały osprzęt do polowania. Wtedy Artur pomyślał, że może zbyt szybko przyjął,
iż to będzie udany dzień, ponieważ stawał się on od tej chwili coraz gorszy.
Jego sługa zawsze jasno wyrażał swoją opinię o polowaniu  nie lubił tego. Twierdził, że to nie ma
sensu, ple, ple, ple. Książę nauczył się wyłączać na jego paplanie. Merlin zawsze był hałaśliwy, gdy
musiał być cichy i spędzał większość swego czasu rozłożony na poszyciu.
Dzień Artura bardzo szybko spadał z wyżyn.
 Przestań jęczeć, Merlinie. I zamknij się  warknął, gdy chłopak po raz kolejny wylądował na
ziemi. Czarodziej spiorunował księcia wzrokiem przez zasłaniającą mu twarz kupkę liści. Młody
Pendragon westchnął i podciągnął go na nogi za jego chustkę na szyi.  Wszystko w porządku? 
zapytał cicho, żeby rycerze nie usłyszeli. Mag spojrzał na niego zdziwiony i Artur, zdając sobie
sprawę z tego, co powiedział, zarumienił się lekko.
 Tak  mruknął Merlin, zaskoczony jego komentarzem i reakcją.
Książę wznowił tropienie i chłopak szybko ruszył za nim, milknąc i rozmyślając o swoim panu.
Ostatnio Merlin zdał sobie sprawę, że coś czuje do Artura. Zajęło mu trochę czasu dojście to tego,
co czuł, ale w końcu nazwał te emocje. Miłość. Zakochał się w swoim księciu. I gdy przyznał się do
tego przed sobą, serce opadło mu do żołądka. Nie było żadnego sposobu, by Artur kiedykolwiek
odwzajemnił jego uczucie. Odkąd Will zginął, uważał księcia za swojego najlepszego przyjaciela i
lubił myśleć, że on także widział w nim kogoś takiego. Ale to było wszystko, na co mógł liczyć ze
strony młodego Pendragona. To było bolesne.
Jednakże ostatnia reakcja Artura, znów napełniła serce czarodzieja nadzieją.
 Merlinie!  zawołał książę, wytrącając go z zadumy. Mag podniósł wzrok.
 Tak, panie?
 Wejdz tam i wypłosz jelenia  powiedział Artur z uśmieszkiem.
Merlin przewrócił oczyma, powstrzymując rozdrażniony jęk i udał się do miejsca, które mu
wskazał. Brnął noga za nogą przez krzaki, robiąc tak dużo hałasu jak to tylko możliwe, aby
spłoszyć wszelką zwierzynę i usiłując zarazem uniknąć uderzeń w twarz przez nisko rosnące
gałęzie.
Czarodziej spędził pół godziny w gęstwinie, zanim pojawił się z mnóstwem zadrapań na twarzy i
dłoniach. Artur roześmiał się głośno, a jakiś z rycerzy mu zawtórował. Merlin spiorunował księcia
gniewnym wzrokiem. W następnej chwili poczuł mrowienie u podstawy kręgosłupa i zmarszczył
brwi. To nie było zwykłe mrowienie. Wyczuł magię. Zanim mógł wyrazić głośno swój niepokój,
znikąd pojawił się człowiek odziany w grubą, podróżną pelerynę.
 Arturze!  krzyknął Merlin.
Książę błyskawicznie się odwrócił i zobaczył wysoką postać. Dobył miecza i zamachnął się, lecz
mężczyzna jedynie się uśmiechnął i zaczął recytować w dziwnym języku, który Artur rozpoznał,
walcząc przez lata z magią.
W dłoni czarnoksiężnika urosła kula światła, którą tak szybko posłał w kierunku młodego
Pendragona, że ten nie miał czasu na reakcję.
 NIE!  Merlin krzyknął ponownie i rzucił się ku przyjacielowi, spychając go z toru lotu
zaklęcia. Artur upadł, a kiedy spojrzał w górę, zobaczył jak uderza ono w Merlina, odrzucając go w
krzaki, poza zasięg jego wzroku. Książę wyjął z pochwy sztylet i cisnął nim z wielką siłą i
dokładnością w żołądek napastnika. Ten wrzeszczał z bólu, miotając się z wściekłości, a potem padł
martwy na ziemię.
Kilku rycerzy ruszyło z pomocą do Artura, a pozostali sprawdzali czy czarnoksiężnik był naprawdę
martwy. Książę odrzucił ich pomoc i sam stanął na drżących nieco nogach.
 Gdzie jest Merlin?  zapytał, rozglądając się dookoła. Zauważył, że żaden z rycerzy nie
pofatygował się, by sprawdzić, co ze sługą. Warknął i pospieszył do miejsca, gdzie Merlin został
odrzucony przez zaklęcie. Wyciął sobie mieczem drogę wśród gęstwiny i zdyszany zatrzymał się
raptownie, na widok tego, co się mu ukazało.
Pośrodku małej polany stał chłopczyk, utopiony w czerwonej koszuli, ze spodniami wokół kostek i
w o wiele za dużych na niego butach. Artur wpatrywał się w dziecko. Wyglądało na jakieś pięć lat,
miało duże, odstające uszy i cudownie niebieskie oczy. Znał skądś te oczy.
 Merlin?  powiedział słabo. Malec spojrzał w górę na księcia.
 Arfur?  zapytał niewiarygodnie słodkim głosem. (Nie żeby kiedykolwiek miał to przyznać).
Chłopczyk popatrzył na niego załzawionymi oczkami.
 Wszystko w porządku?  zapytał malucha.
Merlin chlipnął i potrząsnął głową, unosząc dłoń, którą całkowicie zakrył długi rękaw.
Książę zbliżył się powoli i odsuwając z zadziwiającą łagodnością tkaninę, zobaczył krwawiące
rozcięcie. Oddarł pasmo materiału z koszuli i owinął nim ranę. Podniósł wzrok na twarz Merlina i
zobaczył oczy pełne łez, przyglądające się jego dłoniom zawiązującym prowizoryczny bandaż.
Chłopczyk czknął i wytarł łzy ze złością. Artur westchnął i podniósł go, biorąc w ramiona. Merlin
sapnął i przytrzymał się kurczowo koszuli księcia.
Młody Pendragon walczył z krzakami w drodze powrotnej, aż w końcu wyszedł z nich i stanął oko
w oko ze swoimi rycerzami. Wszyscy unieśli brwi na widok księcia trzymającego w ramionach
kilkuletnie dziecko.
 Zbierzcie wszystko. Wracamy natychmiast do zamku  wydał polecenie.
 Co ze służącym?  zapytał jeden z rycerzy.
 A myślisz, że kogo niosę?  warknął Artur i obrał kierunek prosto na Camelot. Merlin zerknął
ponad ramieniem księcia i zobaczył wpatrujących się w niego rycerzy. Szybko schował buzię w
zgięciu szyi młodzieńca.
Artur poczuł drżenie przechodzące przez niego, gdy gorący oddech malca musnął jego szyję, ale
szybko odsunął od siebie chodzące mu po głowie myśli. To nie był czas fantazjować o Merlinie,
gdy miał ważniejsze kwestie do przemyślenia.
Chłopiec zasnął w drodze i Arthur niósł go przez cały czas. Kiedy w końcu doszli do celu, wydał
instrukcje:
 Odłóżcie wszystko na miejsce. Chcę od razu porozmawiać z ojcem i Gajuszem.
Rycerze ukłonili się i szybko wykonali jego polecenie.
Książę wniósł chłopca zamkowymi schodami do przedsionka, a potem idąc do sali tronowej,
spróbował go wybudzić.
 Merlinie, obudz się  powiedział, delikatnie nim potrząsając. Merlin poruszył się i wymamrotał
coś, przywierając mocniej do jego koszuli. Artur westchnął i spróbował jeszcze raz. Merlin
zamrugał sennie i rozejrzał się.
 Gdzie jesteśmy?  zapytał, ziewając.
 Wróciliśmy do Camelot  odpowiedział mu, kontynuując drogę do sali tronowej.  Idziemy
porozmawiać z królem i Gajuszem.  Chłopczyk otworzył szeroko oczy i zaczął się wić, próbując
wydostać z uścisku. Książę był tak zaskoczony, że niemal go upuścił.  Merlinie, przestań. O co
chodzi?  zapytał kompletnie zszokowany.
 Nie do Uthera! Nie, nie chcę!  krzyczał i Artur był zaskoczony, widząc, że płacze.
Młodzieniec zatrzymał się i ukląkł, łagodnie spuszczając Merlina na ziemię. Chłopiec próbował
uciekać, ale Artur chwycił go za pasek.
 O nie, nie  powiedział, przyciągając go i odwracając twarzą do siebie.
 Nie do Uthera!  krzyknął ponownie.
 Merlinie, uspokój się. Nie pozwolę mu cię skrzywdzić  powiedział uspokajająco.
Malec spojrzał na niego zaczerwienionymi oczkami.
 Obiecujesz?  zapytał.
 Obiecuję.  Merlin kiwnął głową i objął Artura. Młody Pendragon nigdy wcześniej nie
zajmował się dziećmi i był zakłopotany tym, iż nie ma pojęcia, co zrobić i zaskoczony, że chłopiec
się uspokoił.  Jesteś gotowy?  zapytał, łagodnie odciągając go od siebie.
 Dlaczego musimy to robić?  wymamrotał Merlin.
 Cóż, żeby znalezć sposób na odwrócenie zaklęcia  odpowiedział mu.
Kiedy Merlin ponownie kiwnął głową, książę wstał i ruszył w dalszą drogę. Chłopiec starając się
nadążyć za nim, potknął się i Artur zaskoczony poczuł, jak chwyta swoją małą rączką jego dłoń.
Weszli do sali rozpraw i przeszli przez całą jej długość do miejsca, gdzie siedział król z Gajuszem i
Morganą. Artur zatrzymał się. Merlin wyraznie zdenerwowany stanął u jego boku, chowając się
nieznacznie za nogą księcia.
 Tak szybko wróciłeś?  zdziwił się Uther.
 Zostaliśmy zaatakowani przez czarnoksiężnika. Zabiłem go  oznajmił Artur, składając ojcu
lekki ukłon.
 Dobra robota. Ucierpiałeś w walce?  zapytał król, zadowolony, że kolejna osoba praktykująca
magię została zabita.
 Nie, ale tylko dlatego, że Merlin wziął zaklęcie na siebie.
 Twój służący? Co masz na myśli, mówiąc "wziął zaklęcie"?  dociekał Uther.
 Czarodziej zamierzał zaatakować mnie, ale Merlin odepchnął mnie z drogi i wziął na siebie cały
ciężar zaklęcia  wyjaśnił Artur, sięgając po rączkę chłopczyka i przesuwając go do przodu. Malec
stał sztywno, z przerażeniem na twarzy.
 A to, kto?  zapytał Uther, rzucając okiem na malucha.
 To właśnie jest Merlin. Zaklęcie zamieniło go w dziecko.
Wszyscy spojrzeli na drżącego ze strachu kilkulatka.
 Merlin  sapnął Gajusz i pośpieszył do przodu. Chłopiec chlipnął i przytulił się do staruszka,
gdy ten podszedł do niego.
 On jest zachwycający  zagruchała Morgana, uśmiechając się radośnie.
Uther tylko przyglądał się, jak Gajusz próbuje obejrzeć Merlina, lecz chłopczyk tak mocno
uchwycił się swojego opiekuna, że ten nie mógł nic zrobić.
 Potrafisz odczynić czar?  zapytał Uther.
Medyk spojrzał na władcę.
 Będę musiał poczynić badania, ale sądzę, że tak, mogę odwrócić zaklęcie  odpowiedział,
podnosząc Merlina.
Uther kiwnął głową.
 Cokolwiek będziesz potrzebował, otrzymasz  rzekł.
 Dziękuję, panie.  Ukłonił się.
 Możecie się wszyscy oddalić  zakończył spotkanie.
Morgana wstała i wyszła razem z Gajuszem, Arturem i Merlinem.
Chłopiec zerknął ponad ramieniem medyka i zobaczył że książę nadal był przy nim i że dołączyła
do nich Morgana, uśmiechając się radośnie do niego. Nieśmiało odwzajemnił jej uśmiech, zanim
ponownie schował buzkę.
 Co zamierzasz zrobić, Gajuszu?  zapytał Artur.
 Znalezć metodę na odczynienie zaklęcia i przy odrobinie szczęścia odczarować Merlina.
Chapter 2: Sekret wychodzi na jaw
Gajusz, Artur i Morgana weszli do komnat medyka i starzec posadził Merlina na łóżku  jego
krótkie nóżki kołysały się nad podłogą zwisając z jego brzegu, kiedy patrzył na dorosłych. Morgana
uśmiechnęła się i usiadła obok niego. Chłopiec odwzajemnił się jej szerokim uśmiechem.
 Potrafisz odwrócić zaklęcie?  zapytał Artur, przyglądając się mężczyznie wyciągającym księgi
z wysokich regałów.
 Powinienem dać radę, ale będę musiał zrobić kilka badań  odpowiedział medyk, chodząc po
komnacie z prędkością, z jaką Artur nawet nie pomyślał, że był zdolny się poruszać.
Młody Pendragon kiwnął głową.
 Jeśli potrzebujesz mojej pomocy w czymkolwiek, proszę, nie wahaj się poprosić.
 To bardzo miłe z twojej strony, panie.  Gajusz ukłonił się.
 Merlin mnie uratował. Gdyby nie on, miałbym teraz sześć lat.  Artur westchnął.
 Pięć  obwieścił chłopiec.
 Słucham?  zapytał książę, obracając się.
 Mam pięć lat, nie sześć  powiedział Merlin tonem wskazujący, że to przecież oczywiste.
Artur uśmiechnął się głupawo i Morgana zachichotała cicho. Medyk popatrzył na nich rozbawiony.
 Oczywiście, że masz pięć  Młodzieniec uśmiechnął się z wyższością. Chłopczyk popatrzył na
niego ostrożnie przez zwężone powieki.  Tak jak mówiłem. Chcę podziękować Merlinowi, więc
jeśli... Auł!  książę kontynuował, ale nagle uciął z głośnym okrzykiem, gdy coś uderzyło go w
potylicę. Obrócił się gwałtownie i spiorunował wzrokiem śmiejącego się głośno chłopca. Morgana
była rozdarta między rozbawieniem a szokiem. Merlin rzucił w jego głowę książką.
 Merlinie  zrugał go opiekun.
Pięciolatek śmiał się zachwycającym śmiechem, którego Artur mógłby słuchać cały dzień, ale
właśnie teraz nie uważał tego za słodkie.
 Merlinie  warknął, robiąc krok naprzód. Zamarł, gdy w oczach chłopca pojawił się błysk
jasnego złota i kolejny wolumin poleciał prosto ku jego głowie. Artur miał szybki refleks i złapał
księgę zanim ta mogła go uderzyć.
Morgana sapnęła, a Gajusz westchnął ciężko, obserwując wszystko szeroko otwartymi oczami.
 Ale super  westchnął chłopczyk.  Zrób tak jeszcze raz!  Malec był pod wrażeniem
refleksu Artura. Jego oczy znów zapłonęły złotem i posłały następny książkowy pocisk. Młody
Pendragon ponownie go złapał i chłopiec roześmiał się, klaszcząc głośno.
 Wystarczy, Merlinie  powiedział stanowczo Gajusz i pięciolatek wydymał usteczka.
 Ja tylko chciałem się pobawić  chłopczyk pociągnął noskiem.
Morgana i Artur wpatrywali się w dziecko, jakby właśnie wyrosła mu druga głowa.
 Co mówiliśmy o używaniu magii  zapytał medyk.
 Nie chciałem zrobić mu krzywdy  chlipnął Merlin, a łzy znów napłynęły do jego ślicznych
oczu.
 Wiem, ale przecież wiesz, jak wiele kłopotów może przez to wyniknąć  upomniał go łagodnie
starzec.
Chłopiec znów pociągnął noskiem.
 Przepraszam  wymamrotał.
 A teraz przeproś Artura  przypomniał mu opiekun.
 Przepraszam, Arfur  powiedział zachwycająco słodkim tonem.
 Przeprosiny przyjęte  odrzekł książę okropnie zachrypniętym głosem.  Merlin uśmiechnął
się, a potem ziewnął szeroko i przymknął ciężkie powieki. Młody Pendragon obserwował, jak
chłopczyk walczy ze zmęczeniem i opadającą głową, ale ostatecznie uległ i zwinąwszy się w kłębek
na łóżku, zasnął w sekundę.  Jak długo?  zapytał Artur Gajusza cichym szeptem, zraniony i
zszokowany tym, że Merlin był czarodziejem i że mu o tym nie powiedział.
 Merlin urodził się z magią  westchnął ciężko starzec.
 Urodził się z magią?  Morgana była zdezorientowana.  Myślałam, że trzeba się jej uczyć.
 Merlin jest bardzo rzadkim przypadkiem. Niesłychanie rzadkim  wyjaśnił Gajusz, z małym
uśmiechem dumy.
 Dlaczego mi nie powiedział?  warknął książę.
 Nie mógł tego zrobić. Pragnął i wiele razy prawie ci powiedział, ale nie chciał, żebyś musiał
wybierać między nim a swoim ojcem  wytłumaczył mężczyzna. Artur zamyślił się.  Merlin
używał magii tylko, żeby cię chronić  kontynuował medyk. Książę spojrzał na śpiącego
chłopczyka.  I wiele razy uratował ci życie.
Młodzieniec powrócił myślami w przeszłość i spojrzał ponownie na wszystkie zdarzenia, odkąd
pojawił się w jego życiu Merlin i wszystkie te rzeczy, których on podobno dokonał będąc
nieprzytomnym.
 Och  wymsknęło mu się.
Morgana uśmiechnęła się i powiedziała:
 Arturze, wiem, że musisz się czuć zraniony, ale nie sądzę, żeby Merlin kiedykolwiek miał
zamiar cię skrzywdzić.
 Wiem  zgodził się z nią cicho. Usiadł ciężko po drugiej stornie łóżka, obok chłopca, który
wciąż leżał zwinięty w kłębek.
 Dziś wieczorem już niczego nie zrobię  oznajmił im Gajusz.
 Wrócimy rano  zadecydowała Morgana. Pogłaskała delikatnie włosy Merlina i wstała. Artur
patrzył na pięciolatka jeszcze przez chwilę i również wstał.
 Dziękuję, panie  Medyk skinął głową i książę z Morganą wyszli.
Wczesnym rankiem, następnego dnia Artur i Morgana szybko udali się do komnat Gajusza, żeby
zobaczyć czy może jednak medyk coś znalazł i dowiedzieć, jak się miewa Merlin. Zapukali i
weszli, szybko zamykając za sobą drzwi. Chłopczyk jadł chleb i powitał Artura szerokim
uśmiechem (usta miał pełne jedzenia). Gajusz musiał znalezć dla niego jakieś dziecięce rzeczy do
ubrania.
 ARFUR!  zakrzyknął Merlin, a jedzenie wyleciało mu z ust, gdy spadł z krzesła. Książę
podśmiewał się, przyglądając dziecku, jak podnosi się i biegnie do niego. Mały czarodziej objął
Artura za nogi i uśmiechnął się do niego, zadzierając głowę.  Wróciłeś!  krzyknął szczęśliwy.
 Naturalnie  powiedział książę zmieszany. Merlin chcąc już wrócić do swojego śniadania,
spróbował wspiąć się z powrotem na ławkę, ale był za niski. Artur zrobił krok naprzód i podniósł
go. Chłopiec wyszczerzył się do niego w podzięce i kontynuował posiłek. Morgana usiadła obok
Merlina, podczas gdy Artur rozmawiał z Gajuszem.  Jak on się czuje?  zapytał medyka.
 Fizycznie w porządku. Psychicznie, rozumuje na poziomie pięciolatka. Oczywiście wszystko
pamięta  wyjaśnił księciu  tylko postępuje jak pięciolatek.
Młodzieniec spojrzał na malca, pokazującego Morganie niebieskie świetlne kule, które sam
wyczarował. Oczy Artura rozszerzyły się. Znał te kule światła. Były z nim w jaskini i poprowadziły
go bezpiecznie do wyjścia.
 Są bardzo piękne  pochwaliła Morgana. Chłopczyk uśmiechnął się do niej szeroko.
 Jak potężny jest Merlin?  zapytał Artur cicho.
 Bardzo  odpowiedział Gajusz, patrząc na podopiecznego z odrobiną dumy.
 Nawet w tak młodym wieku?
 Trzeba by zapytać Hunith  odrzekł starzec  ale z tego, co wiem, to tak.
Obaj mężczyzni spojrzeli na Merlina, który teraz napełniał latające butelki światłem.
 Znalazłeś coś, Gajuszu?  zapytała Morgana, podczas gdy chłopiec wrócił do jedzenia
śniadania.
 Nie, jeszcze nie  westchnął, przejeżdżając ręką po twarzy.  Dziś rano nie miałem czasu
przejrzeć więcej ksiąg  odpowiedział, spoglądając na pięciolatka.
 Zajmę się dziś Merlinem  zaproponowała Morgana.
 Nie mógłbym cię o to prosić.
 Nonsens. Zrobimy to z rozkoszą  powiedziała, patrząc dosadnie na Artura.
 Ja nie mogę  zaprzeczył książę.  Muszę trenować rycerzy.
 Chcę się bawić z Arfurem  wydymał usteczka Merlin.
Młody Pendragon zaskoczony jego deklaracją, zmarszczył brwi, a Morgana uśmiechnęła się do
niego z wyższością.
 Może po południu  powiedziała dziewczyna słodko. Malec naburmuszył się, ale kiwnął głową.
 Musimy być ostrożni  ostrzegł Gajusz.  Nie możemy pozwolić, by ktoś dowiedział się o
magii Merlina.
 Hura, magia!  zakrzyknął chłopczyk i Morgana go uciszyła.
 W porządku. Zajmę się nim po południu  zgodził się książę i nie mógł się oprzeć, by nie
odwzajemnić szerokiego uśmiechu pięciolatka.
 Dziękuję, panie  rzekł medyk głęboko wdzięczny, że Artur i Morgana zrobią to dla niego i
chłopca.
 Więc ustalone  uśmiechnęła się dziewczyna.
 Merlinie  powiedział Gajusz surowo i chłopczyk spojrzał szeroko otwartymi oczami na
swojego wujka.  Masz nie używać magii. W ogóle. Zrozumiano?
 Żadnej magii  zgodził się.
 To bardzo ważne, Merlinie, żebyś nie czarował  kontynuował mężczyzna surowo.
Chłopiec przytaknął, patrząc rezolutnie na opiekuna.
 Bardzo dobrze  pochwalił go.
Merlin i Morgana wstali i chłopczyk cały się rozjaśnił w uśmiechu.
 To może być zabawne  mruknął Artur, przyglądając się nieufnie uśmiechowi małego maga.
Rozdział 3: Pilnując Merlina
Artur, Morgana i Merlin zbliżając się do komnat Morgany, spotkali w korytarzu Ginewrę.
 Panie.  Ukłoniła się.  A to kto?
 Merlin  powiedział Artur otwarcie.  Chłopczyk uśmiechnął się i pomachał dziewczynie.
Gwen zamarła ogłuszona i nie mogąc wydać z siebie głosu, bezdzwięcznie otwierała i zamykała
usta.  Muszę iść na trening. Zobaczymy się pózniej  pożegnał się książę.
 Pa, Arfur  zawołał chłopiec radośnie. Artur zachichotał i oddalił się.
Merlin odmówił ruszenia się z miejsca, dopóki młody Pendragon nie zniknął na końcu korytarza.
Potem Morgana zaprowadziła małego czarodzieja do swoich komnat. Pięciolatek zobaczywszy
wielkie łoże, podbiegł i wdrapał się na nie.
 On jest uroczy  szepnęła Gwen do Morgany.
 Wiem, jest słodki  Morgana odszepnęła, patrząc na Merlina.
 Jak to się stało?
 Podczas wczorajszego polowania czarnoksiężnik zaatakował Artura i Merlin, odepchnąwszy go,
wziął zaklęcie na siebie  wyjaśniła Morgana.
 Jejku, on jest tak dzielny  skomentowała służka.
 Chcę zagrać w grę  zawołał Merlin z łóżka.
Morgana i Gwen uśmiechnęły się.
 O jakiej grze myślisz?  zapytała Morgana.
Merlin zamyślił się.
 Chcę się się bawić w berka  odpowiedział, podskakując na łóżku. Gwen i Morgana spojrzały
na siebie czujnym wzrokiem. Chłopiec ześliznął się z łóżka i szybko klepnął Morganę w nogę. 
Berek!  krzyknął i rzucił się do drzwi, otwierając je czarami, a następnie wybiegł. Gwen patrząc
na to szeroko otwartymi oczami, szybko popędziła za nim.
Mały mag był już w dole korytarza i prawie poza zasięgiem wzroku. Dziewczyny biegły tak szybko
jak mogły, ale ich sukienki utrudniały pościg, plącząc się im wokół kostek. Merlin był bardzo
szybki jak na pięciolatka. Nadal mogły go widzieć, ale był już daleko przed nimi i pędził jak strzała
do wrót zamku, a potem w dół frontowych schodów. Morgana i Gwen pognały za nim. Merlin biegł
dziedzińcem, klucząc wśród mieszkańców.
 Merlinie, zatrzymaj się!  krzyczała Gwen.
 Wracaj  krzyczała Morgana.
Merlin roześmiał się i przyśpieszył. Minęli bramę i chłopiec pobiegł na plac treningowy.
Artur rozejrzał się wokół, gdy usłyszał krzyki.
 Bron w dół  wydał rozkaz, kiedy zobaczył pędzącego przez plac Merlina. Rycerze szybko
opuścili miecze. Chwilę pózniej ujrzeli jak Gwen i Morgana wybiegają zza zakrętu i biegną
sprintem za uciekinierem.
Merlin obejrzał się za siebie, żeby zobaczyć czy Morgana i Gwen go doganiają, ale potknął się o
własne stopy i rozłożył na ziemi z głośnym "oomph". Morganę i Gwen wstrzymały powietrze,
kiedy zobaczyły buzię chłopca zagrzebaną w trawie. Artur był bliżej i szybko podszedł do niego.
Pochylił się nad Merlinem i podniósł go, oglądając całego.
Mały czarodziej potrząsnął głową, patrząc lekko oszołomionym spojrzeniem na księcia. Morgana i
Gwen w końcu dotarły do nich i przykucnęły przy dziecku.
 Merlinie, jesteś CAAY?  zapytała służka, patrząc zmartwionym wzrokiem.
 Tak  odpowiedział cicho chłopczyk, znów potrząsając głową.
 Coś ty mu zrobiła?  Arthur syknął na Morganę, łagodnie odsuwając Merlina.
 Merlin chciał się bawić w berka  powiedziała w obronie.  Sam tego chciał.
Artur spojrzał na nią, ale nie skomentował.
 Arfur, chcesz zagrać?  zapytał pięciolatek z uśmiechem.
 Nie teraz  odpowiedział książę i Merlin naburmuszył się.  Po zakończeniu szkolenia 
obiecał i chłopiec uśmiechnął się szeroko.
 Poczekamy  krzyknął i wziął obie dziewczyny za ręce i wyciągnął je poza plac.
Młody Pendragon uśmiechnął się na to, jak słodki był Merlin i szybko wrócił do rycerzy.
Czekając na Artura, Merlin zagrał z dziewczynami w małego berka i turlał się po trawie. Książę w
końcu skończył trening, uznając, że jest głodny i chce coś zjeść. Jego mianowany tymczasowo
służący wziął od niego zbroję i miecz, i obserwował ze złością, jak książę podchodzi do Merlina,
który na jego widok podskoczył z radości.
Wszyscy czworo ruszyli w powrotną drogę do zamku na obiad.
Gwen i Morgana zostawiły Artura z Merlinem, obie z irytującymi uśmieszkami na twarzach. Książę
popatrzył na nie gniewnie i skupił się na Merlinie paplającym z zawrotną prędkością.
Młodzieniec dotarł do swoich komnat i zobaczył Oliwiera  swojego tymczasowego sługę 
który wyprostował się na jego wejście, ale Artur zauważył na jego twarzy grymas niezadowolenia,
gdy spojrzał na Merlina, który nie był niczego świadomy.
 Przynieś mi mój obiad i dodatkowy dla Merlina  wydał polecenie.
 Tak, panie.  Służący ukłonił się i rzucając okiem po raz ostatni na chłopca, szybko wyszedł.
Z ust pięciolatka słowa wciąż wypływały z prędkością pocisków.
 Merlinie, czy ty kiedykolwiek zamkniesz się choć na minutę?  jęknął Artur, opadając na
krzesło.
 Uch, uhm.  Merlin wyszczerzył się radośnie z zawadiackim uśmiechem i podszedł do
przyjaciela. Próbował wspiąć się na krzesło obok niego, ale nie mógł dosięgnąć siedziska. Książę
zachichotał i Merlin zmarszczył brwi. Arthur podniósł go jednym, szybkim ruchem i usiadł na
swoim miejscu, zanim chłopiec zdążył mrugnąć.
 Dzięki.  Mały mag znów pokazał ząbki.
Do komnaty wszedł Oliwier, niosąc tacę z posiłkiem. Postawił ją na stole i pięciolatek natychmiast
dopadł do niej, wpychając jedzenie do buzi. Artur patrzył na to z rozbawieniem, na co sługa się
skrzywił. Oliwier napełnił kielich księcia wodą i wrócił do polerowania zbroi.
 Zwolnij, Merlinie, albo się udławisz  powiedział Artur, zaniepokojony tym, jak szybko
chłopiec jadł.
 Nie udławię się  zaprzeczył Merlin, ale natychmiast zaczął się krztusić.
Artur zerwał się i klepnął go w plecy. Chłopiec wykaszlał trochę kiełbasy i ciężko dyszał, łapiąc
oddech.
 Wszystko w porządku?  zapytał Artur przerażony. Azy napłynęły do oczu Merlina.
 Oj  Merlin pociągnął nosem. Młodzieniec pomasował jego plecki i dał mu trochę wody.
Merlin wdzięczny wziął łyk, podczas gdy książę nadal masował chłopca po pleckach. Gdy zdał
sobie sprawę, z tego, co robi, zarumienił się i szybko zabrał rękę.
 Teraz, jedz wolniej  upomniał małego czarodzieja, obserwując go uważnie. Merlin zaczął jeść
wolniej i Arthur odetchnąwszy z ulgą, zajął się swoim posiłkiem.
 Arfur, możemy pobawić się w chowanego?  zapytał Merlin, kiedy służący posprzątał po
obiedzie.
 Err... może pózniej. Muszę przejrzeć raporty  powiedział książę. Merlin westchnął i wydął
wargi. Artur wstał, bo coś mu nagle przyszło do głowy. Przyniósł dodatkowy kawałek pergaminu,
pióro, atrament i położył to wszystko przed Merlinem.  Może narysujesz obrazek? 
zasugerował. Merlin uśmiechnął się promiennie, szybko złapał pióro i zacząć rysować.
Artur uśmiechnął się, usiadł przy stole i zaczął czytać raporty.
Służący poruszał się po komnacie, sprzątając ją. Merlin malując, zaczął mamrotać pod nosem coś
po dziecinnemu do siebie i Oliwier spiorunował go wzrokiem.
 Panie, czy jest jeszcze coś, co chciałbyś, żebym zrobił?  zapytał księcia.
 Skończyłeś już z moją komnatą?  upewniał się Pendragon, spoglądając na sługę.
 Tak, Panie  odpowiedział.
Artur zmarszczył brwi. Tęsknił za starszym Merlinem, który rzuciłby w niego obelgą i spróbowałby
wymigać się od obowiązków, a nie szukał ich więcej.
 Wysprzątaj moją stajnię, a potem wróć  rozkazał. Oliwier ukłonił się i wyszedł zamaszystym
krokiem w arogancki sposób.
Książę ponownie zajął się raportami.
Minęło trochę czasu i Artur pomyślał, że zrobiło się jakoś cicho. Odwrócił się i uśmiechnął, gdy
zobaczył, że Merlin osunął się na blat stołu, pióro spoczywa luzno w jego małej dłoni, a on sam
twardo śpi. Wstał i podszedł do chłopca. Spojrzał na obrazek i jego serce przyśpieszyło. Mały
czarodziej namalował jego i siebie, trzymających się za ręce.
Arthur łagodnie podniósł Merlina, przeniósł do łóżka i położywszy, otulił kołdrą.
Oliwier wszedł do komnat i uśmiechnął się zadowolony z siebie, gdy zobaczył, że Merlina nie ma
już w pokoju. Jednak zrzedła mu mina, gdy spostrzegł, że książę leżał na łóżku ze śpiącym
chłopcem u swojego boku.
 Dobrze, że już jesteś. Zanieś to mojemu ojcu  powiedział Artur, wstając ostrożnie z łóżka i
podając słudze kilka zwojów.  Gdyby mnie ktoś potrzebował, będę w komnatach Gajusza 
dodał. Podniósł śpiącego Merlina i objął ramionami, usadawiając go na swoim biodrze.
Niezwłocznie wyszedł z pokoju, zostawiając w nim zagniewanego Oliwiera.
Rozdział 4: Ucieczka
Arthur zapukał do komnat Gajusza i wszedł. Staruszek zobaczywszy księcia z Merlinem na ręku,
uśmiechnął się i wprowadził ich dalej. Młodzieniec łagodnie położył chłopca na łóżku jego
opiekuna i podszedł do stanowiska pracy medyka, gdzie otwarte księgi leżały rozsiane po całym
blacie.
 Miałeś szczęście coś znalezć?  zapytał.
 Jak do tej pory, nie. Robiłem dzisiaj obchód po moich pacjentach, ale udało mi się przejrzeć
niemal wszystkie moje księgi  westchnął  jednak jeszcze sporo zostało.  Gajusz spojrzał na
Merlina.  Widzę, że miał wyczerpujący dzień  uśmiechnął się.
 Spędził pełen wrażeń poranek  złośliwy uśmieszek zagościł na twarzy Artura  bawiąc się w
berka z Morganą i Gwen.
 To się nie dziwię  starzec zachichotał.
Merlin przekręcił się i przeciągnął, głośno ziewając. Obudził się i usiadł, mrugając sennie.
Uśmiechnął się do opiekuna i podszedł do niego. Mężczyzna przytulił go i posadził na ławie.
Merlin dotykał palcami leżący obok wolumin.
 Aadny  wymruczał, zerkając na Artura z zaczerwienionymi policzkami.
Gajusz uśmiechnął się z wyższością i odwrócił wzrok, podczas gdy lekki rumieniec oblał twarz
Artura.
 Mam kilka spraw do załatwienia  wymyślił naprędce.
 Oczywiście, panie  powiedział medyk.
 Przyjdę jutro  obiecał, a potem kiwnął głową do Merlina, który odmachał mu radośnie i
szybko wyszedł.
Gajusz potrząsnął głową. Są tacy ślepi, pomyślał i zachichotał pod nosem.
Merlin obudził się wcześnie, podekscytowany nowym dniem i spędzeniem go znów z Arturem.
Gajusz, wyrwany ze snu przez chłopca, przygotował mu śniadanie. Niedługo pózniej malec ubrany
już w swoje dziecięce rzeczy i najedzony, czekał niecierpliwie aż opiekun otworzy mu drzwi.
 Zanim wyjdziesz, pamiętaj, żadnych czarów  ostrzegł.
 Gajuszu...  Merlin zajęczał i mężczyzna zachichotał. Otworzył drzwi i patrzył jak chłopiec
oddala się korytarzem .
Merlin szedł swoją codzienną drogą do komnat Artura, idąc tak szybko, jak tylko jego krótkie nogi
mogły go ponieść. Pokonał zakręt i nie był przygotowany spotkać kogoś jeszcze w korytarzu. Nie
zdołał wyhamować i wpadł z impetem na drugą osobę. Podciął jej nogi i obaj runęli na ziemię.
Człowiek ten niósł napełnioną jedzeniem tacę, która spadła na posadzkę z głośnym hukiem, a cały
posiłek wylądował na nich.
Zapadła dzwoniąca w uszach cisza i chłopiec podniósł wzrok przerażony. Był cały pokryty
jedzeniem i czuł strach, otoczony tą głuchą ciszą. Obejrzał się i zobaczył, że nowy służący Artura
przeszywa go wzrokiem. Cofnął się w tył i wtulił plecami w kamienną ścianę, gdy Oliwier wstał i
podszedł do niego. Merlin skulił się, ponieważ sługa górował nad nim groznie.
 Ty  warknął Oliwier. Chłopiec jęknął.  Wszystko rujnujesz, ty głupi, żałosny dzieciaku.
 Nie głupi  oburzył się pięciolatek, piorunując wzrokiem sługę.
 Wszystko, co robisz obraca się w kłopoty. Nie okazujesz księciu szacunku, jesteś
niezdyscyplinowany i całkowicie nieprzydatny  warknął Oliwier. Azy napłynęły malcowi do oczu
i pociągnął nosem.  Arthur cię nie potrzebuje ani nie chce  dodał służący.
Merlin zaszlochał i zrywając się na nogi, pobiegł w dół korytarza. Oliwier uśmiechnął się
zadowolony z siebie i zaczął uprzątać jedzenie, które upuścił. Wrócił do kuchni, wziął szybko nowe
śniadanie i podążył do komnat księcia. Oczywiście został zbesztany przez następcę tronu za
spóznienie się i że musiał na niego czekać, ale Oliwier się tym nie przejął  było warto zapłacić tę
cenę za pozbycie się Merlina.
Arthur zjadł szybko śniadanie i odesłał Oliwiera z górą obowiązków do wykonania.
Doszedł do komnat Gajusza i zapukał. Kiedy medyk otworzył drzwi, wyglądał na
zdezorientowanego.
 Panie, wszystko w porządku?  zapytał.  Gdzie jest, Merlin?
 To jest to, o co przyszedłem zapytać ciebie.  Arthur ściągnął brwi.  Pomyślałem, że zabiorę
go ze sobą, abyś mógł się zająć badaniami.
 Ale on już poszedł do twoich komnat  zdziwił się Gajusz.
 Nie było go dzisiaj u mnie  odpowiedział książę, coraz bardziej zaniepokojony.
 Jeśli jednak nie ma go tutaj i nie ma go z tobą, to gdzie jest?  zmartwił się medyk.
 Nie trap się, znajdę go  obiecał książę i szybko wyszedł.
Podążył prosto do komnat Morgany, może Merlin poszedł najpierw do niej. Zapukał głośno do
drzwi i po chwili ujrzał ją zaskoczoną.
 Arturze, co się stało?  zapytała, zauważając zmartwienie na jego twarzy.
 Merlin jest z tobą?.
 Nie, nie widziałam go od wczoraj  odpowiedziała.  Co się stało?
 Gajusz, powiedział, że Merlin poszedł do moich komnat wczesnym rankiem, ale nie dotarł tam
 wyjaśnił. Morgana zagryzła wargę.
 Może chciał cię zaskoczyć i ukrył się pod twoim łóżkiem, albo coś?  zasugerowała
dziewczyna.
Książę kiwnął głową.
 Pójdę sprawdzić  powiedział i ruszył pędem do siebie. Morgana pośpieszyła za nim.
Kiedy młody Pendragon pchnął gwałtownie drzwi, które otworzyły się z hukiem, Oliwier spojrzał
na niego niepewnie.
 Panie?  zapytał.
Artur zignorował go i klęknąwszy na podłodze, zajrzał pod łóżko, podczas gdy Morgana
sprawdzała w szafkach. Podniósł się z westchnieniem.
 Nic  warknął.
 Sprawdzmy w domu Gwen  zasugerowała Morgana i wyszli pośpiesznie, nie zauważając
zadowolonego z siebie uśmiechu służącego.
Minęli miasto i podeszli szybko pod dom Gwen. Artur zapukał niecierpliwie do drzwi i po chwili
ujrzeli bardzo zaskoczoną dziewczynę.
 Panie, co mogę dla ciebie zrobić?
 Czy widziałaś Merlina?  zapytała Morgana.
 Nie, nie od wczoraj.
Morgana znów przygryzła wargi.
 Zaginął. Gajusz nie widział go od samego rana  wyjaśnił Artur i Gwen sapnęła przerażona.
 Pomogę wam szukać  zdecydowała i zamknąwszy szybko drzwi, podążyła za nimi do zamku.
 Mogę sprawdzić kwatery służących i pralnię  zaproponowała służka, gdy weszli do środka
gmachu.
 A ja rozejrzę się wokół zamku  powiedziała Morgana .
 Poszukam poza murami miasta, może poszedł do lasu  snuł domysły Artur. Kiwnęli głowami i
szybko rozeszli się w różnych kierunkach.
Morgana sprawdziła zamek, ale nie znalazła śladu Merlina. Właśnie miała sprawdzić salę tronową,
gdy wpadła na Gwen.
 Znalazłaś go?  zapytała służki z pełnymi nadziei oczami.
 Nie  wydyszała Gwen.  A ty?
 Też nie. Właśnie miałam sprawdzić salę tronową  poinformowała i Gwen dołączyła do niej.
Jednakże Artur miał więcej szczęścia. Właśnie sprawdził miasto i szedł na plac treningowy, gdy
znalazł Merlina. Siadał pod kamiennym murem z kolanami pociągniętymi do klatki piersiowej.
Książę wydał z siebie westchnienie ulgi i szybko podbiegł do chłopca.
Merlin popatrzył na Artura, gdy ten się zbliżył. Księciu ścisnęło się serce, kiedy zobaczył jego
zapłakaną twarz. Malec zaszlochał i młodzieniec przed nim przykucnął.
 Merlinie, Bogu dzięki, jesteś. Coś cię boli?  zapytał w pośpiechu. Chłopczyk potrząsnął głową
i ponownie załkał.  Merlinie, co się stało? Dlaczego siedzisz tutaj i płaczesz?  dopytał
zadziwiająco łagodnym głosem. I wtedy malec powiedział mu, co się wydarzyło, szybko
wyrzucając z siebie słowa i łkając rozpaczliwie, i książę nie zrozumiał ani słowa z jego opowieści.
 Merlinie, uspokój się i powiedz to jeszcze raz  poprosił.
Maluch wziął głęboki, drżący oddech.
 I zamierzałem obudzić cię i wpadłem na twojego tymczasowego służącego, i wylałem twoje
śniadanie  pociągnął noskiem  i on mi powiedział, że jestem głupi.
Artur warknął.
 I co jeszcze?
 Powiedział, że mnie nie potrzebujesz ani nie chcesz  Merlin zaczął głośno płakać. Serce
Artura zamarło i zacisnął szczękę w gniewie.
 Och, Merlinie  powiedział, przyciągając go do siebie i obejmując mocno. Pięciolatek zmagał
się z nim przez chwilę, ale w końcu uległ i uchwycił się jego tuniki.  Wiesz, że to nieprawda 
rzekł książę w ucho chłopca.
 Naprawdę?  wymamrotał malec.
 Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Merlinie  powiedział cicho.
Malec cofnął się.
 Ty moim też!  zawołał.
Artur uśmiechnął się szerze uradowany.
 Gajusz, nie mówiąc o Morganie i Gwen, bardzo się o ciebie martwią  rzekł cicho.
 Przepraszam  szepnął chłopczyk.
 Już dobrze. Tylko nie uciekaj ponownie  powiedział młodzieniec. Merlin kiwnął głową, po
czym bardzo szybko pochylił się do przodu i pocałował Artura w policzek. Kiedy się cofnął, obaj
się zarumienili.  Chodz, odprowadzę cię.  Pendragon zakasłał i ruszyli razem do zamku.
Po drodze wpadli na Morganę i Gwen, która szybko porwała Merlina w objęcia.
 Jesteś cały!  krzyknęły radośnie.
 Zabierzcie go do Gajusza  zarządził Artur.
 A ty gdzie się wybierasz?  zaciekawiła się Morgana.?
 Muszę coś wyjaśnić  rzucił w odpowiedzi i szybko odszedł.
Znalazł go w swoich komnatach. Oliwier wstał, wyglądając na zdezorientowanego, kiedy książę
złapał go za przód tuniki i pchnął na ścianę.
 Słuchaj uważnie. Jeśli kiedykolwiek znów zbliżysz się do Merlina, powieszę cię za kciuki w
lochach na miesiąc  warknął.
 Panie...  wyjąkał służący.
 Zamknij się. Rozumiesz, co powiedziałem?  Artur znów warknął. Oliwier kiwnął głową.  A
teraz zejdz mi z oczu. Zwalniam cię  rzucił i chłopak czmychnął z komnaty.
Arthur musiał się uspokoić, zanim poszedł do Gajusza. Ucieszył się widząc, że Merlin się śmieje i
sam się uśmiechnął. Oczy malca były wciąż nieco czerwone od płaczu, ale wiedział, że to niedługo
wróci do normy.
Książę spuścił wzrok na swoją rękę i podskoczył, gdy zobaczył pojawiające się w dłoniach
niebieskie światło. Popatrzył na Merlina, którego oczy przygasały ze złota do niebieskiego, a na
twarzy widniał uśmiech od ucha do ucha.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kopia Och, Merlinie 3
Kopia Och, Merlinie 2
Kopia Och, Merlinie 1
Administracja wodna II RP kopia U W II RP
Fs 1 kopia
Och jak?edzo
Kopia 07 uzj
BAZA PYTAŃ 319 pytan 175 Kopia (5)
Kopia DSC01546
Bez nazwy 5 kopia
Bez nazwy 4 kopia

więcej podobnych podstron