Autor: Nija assasian
Tytuł: Och, Merlinie.
Link do oryginału: http://www.fanfiction.net/s/6450586/1/Oh_Merlin
Tłumaczenie: chupa-Chak (sandwich)
Beta: ktoś chętny?
Opis: Na polowaniu Artur zostaje zaatakowany przez czarnoksiężnika. Merlin osłania go,
przyjmując zaklęcie na siebie i... znów jest pięcioletnim chłopcem. Czy uda się odwrócić czar,
zanim jego sekret wyjdzie na jaw?
Rozdział 1: O cholera!
Gdy tego ranka Artur został obudzony na czas przez swojego służącego i jedzenie było faktycznie
ciepłe, a nie zimne, pomyślał, że to będzie dobry dzień. To dlatego w świetnym nastroju kazał
Merlinowi, by ubrał go w jego myśliwski rynsztunek, naszykował zbroję i jak najszybciej
przygotowywał konie do wyjazdu. Merlin zrobił to wszystko z mniejszym narzekaniem niż zwykle
i mniejszą ilością zniewag, których Artur często udawał, że nie słyszy.
Wyruszyli wraz z kilkoma rycerzami i udali się do lasu.
Wjechali zaledwie kilka kroków między drzewa, gdy Merlin upadł, potknąwszy się o korzeń i
upuścił na ziemię cały osprzęt do polowania. Wtedy Artur pomyślał, że może zbyt szybko przyjął,
iż to będzie dobry dzień, ponieważ stawał się on od tej chwili coraz gorszy.
Merlin jasno wyrażał swoją opinię o polowaniu nie lubił tego. Twierdził, że to nie ma sensu, ple,
ple, ple. Książę nauczył się wyłączać na jego paplanie. Merlin zawsze był hałaśliwy, gdy musiał
być cichy i spędzał większość swego czasu rozłożony na poszyciu.
Dzień Artura bardzo szybko spadał z wyżyn.
Przestań jęczeć, Merlinie, i zamknij się warknął, gdy chłopak po raz kolejny przewrócił się na
ziemię. Czarodziej spiorunował księcia wzrokiem przez zasłaniającą mu twarz kupkę liści. Artur
westchnął i podciągnął go na nogi za jego apaszkę na szyi. Wszystko w porządku? zapytał
cicho, żeby rycerze nie usłyszeli. Chłopak spojrzał na niego zdziwiony i Artur, zdając sobie sprawę
z tego co powiedział, zarumienił się lekko.
Tak mruknął Merlin, zaskoczony komentarzem i reakcją księcia.
Młody Pendragon wznowił tropienie i mag szybko ruszył za nim, milknąc i rozmyślając o swoim
panu.
Ostatnio Merlin poczuł coś do Artura. Zajęło mu trochę czasu dojście to tego, co czuł, ale w końcu
nazwał te emocje. Miłość. Zakochał się w swoim księciu. I gdy przyznał się do tego przed sobą,
serce spadło mu do żołądka. Nie było żadnego sposobu, by Artur kiedykolwiek odwzajemnił jego
uczucie. Odkąd Will zginął, uważał księcia za swojego najlepszego przyjaciela i lubił myśleć, że on
także widział w nim przyjaciela. Ale to było wszystko, na co mógł liczyć ze strony młodego
Pendragona. To było bolesne.
Jednakże reakcja Artura, znów napełniła serce czarodzieja nadzieją.
Merlinie! zawołał Artur, wytrącając go z zadumy. Merlin podniósł wzrok i zobaczył Artura
patrzącego na niego.
Tak, panie?
Wejdz tam i wypłosz jelenia powiedział książę z uśmieszkiem.
Merlin przewrócił oczyma, powstrzymując rozdrażniony jęk i udał się do miejsca, które mu
wskazano. Brnął noga za nogą przez gęste krzewy, robiąc tak dużo hałasu jak to tylko możliwe, aby
wypłoszyć wszelką zwierzynę i usiłując zarazem uniknąć uderzeń w twarz przez nisko rosnące
gałęzie.
Czarodziej spędził pół godziny w gęstwinie, zanim pojawił się z mnóstwem zadrapań na twarzy i
dłoniach. Artur roześmiał się głośno, a jakiś z rycerzy zachichotał, podczas gdy Merlin popatrzył
gniewnie na księcia. W następnej chwili poczuł mrowienie u podstawy kręgosłupa i zmarszczył
brwi. To nie było zwykłe mrowienie. Wyczuł magię. Zanim mógł wyrazić głośno swój niepokój,
znikąd pojawił się człowiek odziany w grubą, podróżną pelerynę.
Arturze! krzyknął Merlin.
Książę błyskawicznie się odwrócił i zobaczył wysoką postać. Dobył miecza i zamachnął się. Ale
mężczyzna jedynie się uśmiechnął i zaczął recytować w dziwnym języku, który Artur poznał,
walcząc przez lata z magią.
W dłoni czarnoksiężnika urosło światło, które posłał w kierunku młodego Pendragona. Artur nie
miał czasu na reakcję.
NIE! Merlin krzyknął ponownie i rzucił się ku przyjacielowi, spychając go z toru światła.
Artur upadł na ziemię, a kiedy spojrzał w górę, zobaczyć jak zaklęcie uderza w Merlina, odrzucając
go w gęstwinę krzewów, poza zasięg wzroku. Książę wyjął z pochwy sztylet i cisnął nim z wielką
siłą i dokładnością w żołądek czarnoksiężnika. Ten wrzeszczał z bólu i wściekłości, zanim upadł
martwy na ziemię.
Arturowi trzęsły się nogi, gdy jedni rycerze pomagali mu wstać, a drudzy sprawdzali naocznie czy
czarnoksiężnik był naprawdę martwy. Artur odrzucił pomoc i sam stanął na nogi.
Gdzie jest Merlin? zapytał, rozglądając się dookoła. Zauważył, że żaden z rycerzy nie
pofatygował się, by sprawdzić, co ze sługą. Artur warknął i pospieszył do miejsca, gdzie posłało
Merlina zaklęcie. Wyciął sobie drogę wśród gęstwiny i zdyszany zatrzymał się raptownie, na widok
tego, co się mu ukazało.
Pośrodku małej polany stał chłopczyk, utopiony w czerwonej koszuli, ze spodniami wokół kostek i
w o wiele za dużych na niego butach. Artur wpatrywał się w chłopca. Wyglądał na jakieś pięć lat,
miał duże, odstające uszy i cudownie niebieskie oczy. Artur znał skądś te oczy.
Merlin? powiedział słabo. Dziecko spojrzało w górę na księcia.
Arfur? zapytał niewiarygodnie słodkim głosem. (Nie żeby książę kiedykolwiek miał to
przyznać). Chłopczyk popatrzył na niego załzawionymi oczkami.
Wszystko w porządku? zapytał książę.
Merlin chlipnął i potrząsnął głową, unosząc rękę, którą całkowicie zakrył długi rękaw.
Artur zbliżył się powoli i z zadziwiającą łagodnością odsunął materiał i zobaczył krwawiące
rozcięcie. Podarł tkaninę i zawinął ją naokoło rany. Artur podniósł wzrok i zobaczył Merlina z
oczami pełnymi łez, przyglądającego się jego dłoniom zawiązującym prowizoryczny bandaż.
Chłopczyk czknął i wytarł łzy ze złością. Młodzieniec westchnął i podniósł go, biorąc w ramiona.
Merlin sapnął i przytrzymał się kurczowo koszuli Artura.
Młody Pendragon walczył z krzakami, przechodząc przez nie, aż w końcu wyszedł z nich i stanął
oko w oko ze swoimi rycerzami. Wszyscy unieśli brwi na widok księcia trzymającego w ramionach
kilkuletnie dziecko.
Zbierzcie wszystko. Wracamy natychmiast do zamku poinstruował Arthur.
Co ze służącym? zapytał jeden z rycerzy.
A myślisz, że kogo niosę? warknął książę i obrał kierunek prosto na Camelot. Merlin zerknął
ponad ramieniem Artura i zobaczył, że rycerze wpatrują się w niego. Szybko schował głowę w
zgięciu szyi młodzieńca.
Artur poczuł drżenie przechodzące przez niego, gdy gorący oddech Merlina musnął jego szyję, ale
szybko odsunął od siebie chodzące mu ciągle po głowie myśli. To nie był czas fantazjować o
Merlinie, gdy miał ważniejsze kwestie do przemyślenia.
Artur i rycerze w końcu doszli do Camelot. Merlin zasnął i Arthur niósł go całą drogę.
Odłóżcie wszystko na miejsce. Chcę od razu porozmawiać z ojcem i Gajuszem wydał
instrukcje. Rycerze ukłonili się i szybko wykonali jego polecenie.
Artur niósł Merlina w górę zamkowymi schodami i wszedł do przedsionka. Idąc do sali tronowej,
próbował obudzić chłopczyka.
Merlinie, obudz się powiedział, delikatnie nim potrząsając. Merlin poruszył się i
wymamrotał coś, przywierając mocniej do jego koszuli. Artur westchnął i spróbował jeszcze raz.
Merlin zamrugał sennie i rozejrzał się.
Gdzie jesteśmy? zapytał, ziewając.
Wróciliśmy do Camelot powiedział Artur, podążając do sali tronowej. Idziemy
porozmawiać z królem i Gajuszem. Chłopczyk otworzył szeroko oczy i zaczął się wić, próbując
wydostać z uścisku Artura. Książę był tak zaskoczony, że niemal go upuścił. Merlinie, przestań.
O co chodzi? zapytał kompletnie zszokowany.
Nie do Uthera! Nie, nie chcę! krzyczał i Artur był zaskoczony widząc, że chłopiec płacze.
Młodzieniec zatrzymał się i łagodnie ukląkł, spuszczając Merlina na ziemię. Chłopiec próbował
uciekać, ale Artur chwycił go za pasek.
O nie, nie powiedział, przyciągając go i odwracając twarzą do siebie.
Nie do Uthera! Merlin krzyczał.
Merlinie, uspokój się. Nie pozwolę mu cię skrzywdzić powiedział książę uspokajająco.
Chłopczyk spojrzał na niego zaczerwienionymi oczkami.
Obiecujesz? zapytał.
Obiecuję. Merlin kiwnął głową i objął Artura. Młody Pendragon nigdy wcześniej nie
zajmował się dziećmi i był zakłopotany tym, iż nie ma pojęcia, co zrobić i zaskoczyło go, że
chłopiec się uspokoił. Jesteś gotowy? Artur zapytał, łagodnie odciągając Merlina od siebie.
Dlaczego musimy to robić? wymamrotał Merlin.
Cóż, żeby znalezć sposób na odwrócenie zaklęcia odpowiedział mu książę.
Kiedy Merlin ponownie kiwnął głową, młodzieniec wstał i ruszył w dalszą drogę. Chłopiec starając
się nadążyć za księciem, potknął się i Artur zaskoczony poczuł, jak chwyta swoją małą rączką jego
dłoń.
Weszli do sali rozpraw i przeszli przez całą jej długość do miejsca, gdzie siedział Król z Gajuszem i
Morganą. Artur zatrzymał się. Merlin wyraznie zdenerwowany stanął u jego boku, chowając się
nieznacznie za nogą księcia.
Tak szybko wróciłeś? zdziwił się Uther.
Zostaliśmy zaatakowani przez czarnoksiężnika. Zabiłem go rzekł Artur, składając lekki ukłon.
Dobra robota. Ucierpiałeś w walce? zapytał król, zadowolony, że kolejna osoba praktykująca
magię została zabita.
Nie, ale tylko dlatego, że Merlin wziął zaklęcie na siebie wyjaśnił Artur.
Twój służący? Co masz na myśli, mówiąc "wziął zaklęcie"? dociekał Uther.
Czarodziej zamierzał zaatakować mnie, ale Merlin odepchnął mnie z drogi i wziął na siebie cały
ciężar zaklęcia. wyjaśnił Artur, sięgając po rączkę chłopczyka i przesuwając go do przodu. Merlin
stał sztywno, z przerażeniem na twarzy.
A to, kto? zapytał Uther, rzucając okiem na dziecko.
To właśnie jest Merlin. Zaklęcie zamieniło go w dziecko wyjaśnił książę.
Wszyscy spojrzeli na drżącego ze strachu chłopczyka.
Merlin sapnął Gajusz i pośpieszył do przodu. Chłopiec chlipnął i przytulił się do staruszka,
gdy ten podszedł do niego.
On jest zachwycający zagruchała Morgana, uśmiechając się radośnie.
Uther tylko przyglądał się, jak Gajusz próbuje obejrzeć Merlina, lecz chłopczyk tak mocno
uchwycił się medyka, że ten nie mógł nic zrobić.
Potrafisz zmienić go z powrotem? zapytał Uther.
Medyk spojrzał na władcę.
Będę musiał poczynić badania, ale sądzę, że tak, mogę odwrócić zaklęcie odpowiedział,
podnosząc Merlina.
Uther kiwnął głową.
Cokolwiek potrzebujesz możesz to mieć rzekł.
Dziękuję, panie. Gajusz ukłonił się.
Możecie się wszyscy oddalić. Król zakończył spotkanie.
Morgana wstała i wyszła razem z Gajuszem, Arturem i Merlinem.
Chłopiec zerknął ponad ramieniem medyka i zobaczył że książę nadal był przy nim i że dołączyła
do nich Morgana, uśmiechając się radośnie do niego. Nieśmiało odwzajemnił jej uśmiech, zanim
ponownie schował twarz.
Co zamierzasz zrobić, Gajuszu? zapytał młodzieniec.
Znalezć metodę na odczynienie czaru i przy odrobinie szczęścia przywrócić Merlina z
powrotem.
cdn
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Kopia Och, Merlinie 3Kopia Och, Merlinie 2Kopia Och, Merlinie 4Administracja wodna II RP kopia U W II RPFs 1 kopiaOch jak?edzoKopia 07 uzjBAZA PYTAŃ 319 pytan 175 Kopia (5)Kopia DSC01546Bez nazwy 5 kopiaBez nazwy 4 kopiawięcej podobnych podstron