OKO NA EKO
EKOLOGIA
Z PIEKŁA RODEM
80 gigantycznych poża-
rów, które szalały dwa lata
temu w zachodniej części
USA, unicestwiło kilka mln
ha lasów. Bezradni byli stra-
żacy, wojsko, mieszkańcy
zostali ewakuowani z do-
mostw.
Intensywne upały, bardzo
silny wiatr, gwałtowne wyła-
dowania atmosferyczne, zni-
kome opady sprawiły, że w
12 stanach stracono komplet-
nie kontrolę nad ogniskami
pożarów. Była to największa
od 50 lat pożoga w USA.
Wobec rozmiarów takiej
klęski żywiołowej szokująco
dla laika brzmią głosy ekolo-
gów (chodzi o naukowców),
którzy stwierdzają, że nie
są zupełnie zaskoczeni po-
żarami - co więcej, od lat
ostrzegali, że kataklizm jest
nieunikniony. Dlaczego? Bo
w obecnym stuleciu za wszel-
ką cenę starano się zapo-
biegać wszelkim pożarom,
w tym wywołanym przez
czynniki naturalne. Sytuacja
nie byłaby tak dramatyczna,
gdyby na większą skalę sto-
sowano kontrolowane wypa-
lanie zbyt zadrzewionych
i zakrzaczonych obszarów
leśnych.
Ekopirologia, badająca
ekologię pożarów, zwana
czasem z przekąsem „ekolo-
gią z piekła rodem”, zakłada,
że środowisko przyrodnicze
bez żadnych pożarów nie jest
naturalne. I jest to prawda,
gdyż wiele ziemskich ga-
tunków ewoluowało właśnie
wskutek pożarów wywoła-
nych naturalnie. Więcej, są
gatunki flory, których egzys-
tencja w świecie bez poża-
rów jest niemożliwa. Opisano
rośliny, których nasiona za-
kiełkują tylko wtedy, gdy
płomienie rozkruszą łupinę.
Istnieje sosna zwana „ognis-
tą”, z której szyszek wysy-
pią się nasiona tylko wtedy,
gdy ciepło płomieni roztopi
zalepiającą szyszki żywicę.
W suchych, zachodnich
stanach USA dno lasów zasła-
ne jest tonami niegnijących
pni i gałęzi, które unie-
możliwiają wzrost młodym
siewkom. Okresowe przy-
gruntowe pożary, nieuszka-
dzające pni i koron drzew,
likwidują nadmiar posuszu
i warunkują zainicjowanie
odnawiania się lasu. Tym-
czasem tłumienie wszelkich
ognisk zmieniło na nie-
korzyść środowisko, zaros-
ły polany, wyschły bagna,
zalega posusz. Plątanina
krzewów i wyschniętych traw
blokuje dostęp światła
i wilgoci do gleby, czyniąc
niemożliwym zakiełkowa-
nie tkwiących w niej nasion
wielu cennych, chronionych
roślin.
Konkluzja, że „najwięk-
sze w historii pożary lasów
są skutkiem zbyt gorliwej
ochrony drzewostanów przed
ogniem”, tłumaczy, dlaczego
w USA coraz częściej stosu-
je się taktykę nieingerowa-
nia w naturalnie wywołane
pożary, o ile oczywiście nie
zagrażają one ludzkim siedzi-
bom i zakładom przemysło-
wym. Częściej też wywołuje
się „kontrolowane” pożary -
w 1999 r. liczbę takich pod-
paleń zwiększono aż 3-krot-
nie. Od 1988 r., gdy ogromny
pożar zniszczył 1/10 parku
Yellowstone, nie gasi się już
tam pożarów wywołanych
uderzeniami piorunów.
Trzeba jednak uczciwie
przyznać, że metoda wypa-
leń, proponowana przez eko-
logów, budzi kontrowersje
i ma przeciwników. Zarzu-
ca się jej, że nawet „kontro-
lowany” pożar może zawsze
wymknąć się spod owej kon-
troli i zagrozić środowisku.
Protestują firmy drzewne,
dla których spalone drzewo
to żaden materiał do pozys-
ku. Źli są hotelarze i właści-
ciele ośrodków wczasowych,
bo opalone drzewa „zdobią-
ce” okolicę odstraszają turys-
tów.
Na razie służby leśne USA
stają przed innym wyzwa-
niem. Trzeba przywrócić do
życia gigantyczne połacie
zniszczone przez pożogę. Na
odnowę lasów otrzymywać
będą one od rządu USA
925 mln dolarów rocznie, 10
razy więcej niż dotąd. Ale
nowe drzewa i tak wyrosną
dopiero po kilkudziesięciu
latach.
K. W.
RYS. DOMINIKA ZBOROWSKA, GIMNAZJUM JAWORNIK
KONKURS „MOJA ZIEMIA - MÓJ ŚWIAT” 2004
PAPIER
EKOLOGICZNY
28
LIPIEC-SIERPIEŃ 2005
NR 7-8 (144-145)