(fot. Stuck in Customs/flickr.com)
Lekarstwo na egoizm
Dariusz Piórkowski SJ
„Wtedy przywrócę narodom wargi czyste, aby wszyscy wzywali
imienia Pana i służyli Mu jednomyślnie. W tym dniu nie będziesz
się wstydzić wszystkich twoich uczynków, przez które
dopuściłaś się względem Mnie niewierności” (So 3, 9-10).
Św. Jan od Krzyża, którego wspomnienie dzisiaj obchodzimy, niestrudzenie głosił w
swoich pismach, że pełne narodzenie Boga w naszych sercach wymaga przejścia
przez ciemną dolinę duchowego oczyszczenia.
Hiszpański karmelita był przekonany, że Bóg ocalał ludzi nie tylko w przeszłości,
lecz kontynuuje swoje dzieło w teraźniejszości. Podkreśla, że Pismo św. nie jest zapisem zakończonej już historii, ponieważ
Duch Święty ciągle do nas mówi. Zdaniem św. Jana, zmienił się tylko sposób komunikowania Boga z człowiekiem. Z chwilą
Zesłania Ducha Świętego działanie Boga uwidacznia się szczególnie w ludzkim wnętrzu.
Według św. Jana „noc zmysłów” i „noc ducha” to nieuniknione etapy w duchowej pielgrzymce wierzącego na podobieństwo
fizycznego wzrastania. Na początku drogi wiary, kiedy człowiek nawraca się, Bóg zachowuje się jak matka, która „ogrzewa
dziecko ciepłem swego łona, karmi je dobrym mlekiem i łagodnym pokarmem”. Jednak w miarę rozwoju dziecka, mama
stopniowo odstawia je od piersi i uczy chodzić, aby potomek mógł przygotować się do „większych i ważniejszych rzeczy”.
Oczyszczeniu przyświeca więc pozytywny cel. Chodzi o to, aby stać się dojrzałym człowiekiem bardziej kochającym Boga, siebie
i bliźniego, czyli odwrócić się od powszechnej również w tamtych czasach samorealizacji.
Problem jednak w tym, że początkujący na drodze modlitwy popadają w najrozmaitsze słabości, które przeszkadzają w dążeniu
do głębszego zjednoczenia z Bogiem. Św. Jan nie nazywa tych przypadłości grzechami, lecz niedoskonałościami, które w
subtelny sposób kręcą się wokół egoizmu.
Na przykład, ktoś z dumą opowiada o swoich osiągnięciach i możliwościach do tego stopnia, że zaczyna odczuwać
samozadowolenie. Sądzi, że wszystko zawdzięcza swojej przemyślności i pracy. Przy okazji chciałby, aby Bóg uwolnił go od
wszelkich słabości i zapewnił mu wewnętrzny spokój, jakby Stwórca był jedynie środkiem do celu, a nie kresem dążeń
człowieka.
Ktoś inny przejawia w sobie nienasyconą zachłanność i łapczywość na Boże dary. Nie zadowala go to, co już otrzymał od
Stwórcy. Chce więcej. Zaczytuje się bez końca w książkach, pracuje bez opamiętania, mnoży akty religijne tylko po to, by
chełpić się swoją pilnością, wiedzą i rzekomymi cnotami przed innymi.
Jeszcze inna osoba modli się i pozostaje wierna zobowiązaniom wypływającym z powołania dopóty, dopóki sprawia jej to
przyjemność. Bóg, jej zdaniem, powinien nieustannie zsyłać pocieszenia i spełniać życzenia, które czyniłyby jej drogę
łatwiejszą.
Z tych i innych powodów potrzebna jest nadzwyczajna interwencja Ducha Świętego, który w bolesny sposób „podważa”
wewnętrzną motywację człowieka. Według św. Jana, istnieją trzy podstawowe znaki tego oczyszczenia: Jeśli wierzący
kontynuuje modlitwę, Bóg w pewnym momencie odbiera mu to, na czym polegał: wszelką satysfakcję i pociechę z modlitwy, z
uczęszczania na mszę św. i czytania Pisma św. Wszystko staje się suche, jałowe i puste. Po drugie, osoba wierząca odnosi
wrażenie, jakby staczała się po równi pochyłej. Sądzi, że odwraca się od Boga, traci ducha i wiarę. Ponieważ do tej pory
działała pod wpływem egoistycznych motywów (nie wiedząc o tym), wydaje się jej (kiedy te motywy straciły swoją
atrakcyjność), że cały jej wewnętrzny świat się obrócił się w ruinę. Tymczasem w tej oschłości „Bóg przelewa do duszy swoje
dobra”, pisze karmelita. Po trzecie, człowiek zauważa, że pomimo wysiłków nie potrafi przywrócić dawnego zapału w modlitwie,
bo w sumie jego pierwotne źródło w pewnym sensie wyschło.
Na marginesie dodam, że należy uważać, aby nie pomylić nocy zmysłów z depresją, chociaż oba stany mogą się ze sobą
przenikać. Podstawowa różnica jest taka, że osoba cierpiąca na depresję zazwyczaj do przesady przygląda się sobie, podczas
gdy człowiek przechodzący oczyszczenie zwraca się przede wszystkim ku górze, czując, że zaszła jakaś dziwna zmiana w jego
relacji z Bogiem.
Myślę, że oczyszczenie duchowe nie dokonuje się jedynie w czasie przeznaczonym na formalną modlitwę. Św. Karol
Boromeusz, zwracając się wprawdzie do księży, podkreśla, że „w medytacji znajdujemy siłę, aby Chrystus narodził się w nas i
w innych ludziach”. Ale wydaje się ,że biskupowi Mediolanu nie chodziło wyłącznie o ścisłą modlitwę, lecz o pewną stałą
postawę serca. Św. Karol zwraca uwagę, że „modlitwa myślna powinna poprzedzać wszystkie nasze czynności, towarzyszyć im i
po nich następować”. Św. Paweł nazywa ten stan „nieustanną modlitwą”.
O duchowości z krwi i kości / DEON.pl
http://www.deon.pl/religia/rekolekcje/adwent-2010-rekolekcje/piorko...
1 z 1
2010-12-15 11:07