ISSN 1509-460X
INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
N
Nrr 3
39
9 ((6
60
04
4)) 6
6 P
PA
AŹD
DZ
ZIIE
ER
RN
NIIK
KA
A 2
20
01
11
1 rr.. C
Ceen
naa 4
4,,2
20
0 zzłł ((w
w ttyym
m 8
8%
% V
VA
AT
T))
ISSN 1509-460X
Kto reprezentuje lewicowy elektorat?
PPAALLIIKKOOTT KKOONNTTRRAA SSEENNYYSSZZYYNN
Dwa i pół roku temu napisałem na łamach „FiM” list otwarty: „Miliardy dla Tuska”,
w którym wyliczyłem premierowi największe marnotrawstwa lub – jak kto woli
– oszczędności, jakie można natychmiast poczynić, odstawiając Kościół i jego mun-
durowych od państwowego koryta. Z wyliczeń wyszły mi wtedy 3 mld zł. Zapłod-
niony moim pomysłem Janusz Palikot zawarł w swoim programie także inne oszczęd-
ności. W ten sposób powstała nasza wspólna „Lista hańby” (patrz niżej). Dlaczego
hańby? Ponieważ hańbą dla wszystkich partii, które rządziły po 1989 roku, jest to,
że 3 miliony dzieci w Polsce nie dojada, z czego połowa codziennie chodzi głodna.
Hańbą jest, że tysiące Polaków ginie każdego roku na dziurawych, wąskich lub nie-
oświetlonych drogach; że czekamy po pół roku w kolejkach do specjalistów; że
emeryci i renciści grzebią w śmietnikach. I hańbą jest fakt, że przy tak powszech-
nej biedzie rządzący zadłużyli jeszcze naszą Ojczyznę na niebotyczne kwoty, które
spłacać będą nasze prawnuki.
Żadna z partii, która rządziła po 1989 roku, nie zdobyła się na powiedzenie rodakom
PRAWDY: Polska to bogaty kraj! Wystarczy tylko racjonalnie i zgodnie z ludzkim (broń
boże katolickim!) sumieniem poprzesuwać wspólnie wypracowany dochód z pozycji:
MARNOTRAWSTWO na pozycję: CZŁOWIEK. A zamiast ględzić o kryzysie i zaciska-
niu pasa, dać ludziom godziwe wynagrodzenie za dobrą pracę, uczynić nasz kraj pięk-
niejszym i bezpieczniejszym. Niestety, priorytety naszych wybrańców są zgoła inne.
Od brzuszka polskiego dziecka, które nie może głosować, ważniejsze jest brzuszysko
księdza biskupa, z którego zdaniem liczą się jeszcze tysiące. Od zdrowia naszych ro-
dziców i dziadków ważniejsze jest dobre samopoczucie panów w sukienkach.
Zewsząd słyszymy, że na to czy na tamto nie ma pieniędzy. Bzdura! Polacy potra-
fią pracować ciężej i wydajniej od innych narodów. Niestety, Polacy nie potrafią
się rządzić... A może raczej nie potrafią wybierać spośród siebie rządzą-
cych? Gdzie wobec tego są nasze ciężko zarobione pieniądze, nasze podatki?
Oto one:
I. Likwidacja Senatu – 161 mln zł, w tym m.in. dotacje na rzecz kościelnych
misji w ramach wsparcia Polonii – 75 mln zł;
II. Likwidacja dotacji i subwencji dla partii politycznych – 56 mln zł;
III. Likwidacja Funduszu Kościelnego – 96 mln zł;
IV. Likwidacja IPN – 213 mln zł;
V. Likwidacja Ordynariatu Polowego i zwolnienie kapelanów rzymskokatolic-
kich ze wszystkich instytucji państwowych – 55 mln zł (nie licząc majątku
ordynariatu, kościołów i kaplic wybudowanych za państwowe pieniądze);
VI. Dołączenie KRUS do ZUS – 246 mln zł;
VII. Racjonalne ograniczenie wydatków na obronę o połowę, m.in. poprzez
likwidację zbędnych szkół wojskowych (nasza 100-tysięczna armia kształci
kadry w większej liczbie akademii wojskowych niż ponad 300-tysięczne si-
ły zbrojne Francji), rozdętej biurokracji wojskowej (są sztaby, którym nie
podlega ani jeden żołnierz w polu), parafii wojskowych, misji zagranicznych
oraz mądrzejsze dokonywanie zakupów sprzętu – oszczędność z obecnych
23 do 14 mld, czyli 9 mld zł;
Â
Ciąg dalszy na str. 16
Â
Â
Str. 26
Â
Str. 14–1
5
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
2
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Najnowsze rankingi wyborcze dają Ruchowi Palikota od 6 do
9 proc. poparcia elektoratu. Po 9 października przypomnimy
Czytelnikom „FiM” analizy „najwybitniejszych” polskich tu-
zów socjologii, politologii i dziennikarstwa, które to tuzy jesz-
cze na początku września twierdziły zgodnie, że „efemeryda”
w postaci RP nie przekroczy 1 proc.!
Prezes podziękował muzykowi Kazikowi za poparcie PiS, na co
muzyk odpowiedział, że nikogo nie poparł i nie będzie uczest-
niczył w „żenującej ruchawce”. Coś nam się wydaje, że Staszew-
ski może narazić się na proces w trybie wyborczym, bo prezes
zaprzecza jakoby ruchawki w jego wydaniu były żenujące.
Marzena Wróbel z PiS (to „ta w czerwonym” od komisji ds.
nacisków) została uhonorowana przez „Solidarność” statuet-
ką „Czerwiec ’86”. Te zaszczytne wyróżnienia przyznawane
są osobom udzielającym wsparcia robotnikom protestującym
w Radomiu w roku 1976. Wróbel miała wtedy 13 lat. Na na-
grodę za udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku już
się bidula, niestety, nie załapała.
Nieźle musi się też palić pod czterema literami posłance PiS
(a teraz kandydatce) Marii Nowak ze Śląska, skoro zwraca
się listownie do proboszczów ze swojego okręgu: „Ośmielam
się prosić o poparcie tak w modlitwach, jak i poprzez aktyw-
ne uczestnictwo w wyborach i oddanie głosu na mnie”. No-
wak startuje z 8 miejsca listy, więc słusznie kombinuje, że świę-
ty Boże na pewno nie pomoże… Ale proboszcz więcej może.
Prawdziwa perełka wpadła w nasze łapska (dziękujemy Czytel-
nikowi „FiM”). Ta perełka to folder wyborczy Norberta Raby
– kandydata PO na posła z Dolnego Śląska. Sam sobie imć
kandydat zadaje pytanie: „Dlaczego warto na mnie głosować?”
i sam odpowiada: „Bo czynnie wspieram renowację i konserwa-
cję kościołów”. Czyli Raby szmugiel publicznych pieniędzy dla
Krk? Ale to się nie nazywa wsparcie, tylko kontRABAnda!
Proboszcz z Miechowa polecił na kazaniu dostarczyć sobie 200
tys. zł samorządowych pieniędzy. Na remont kościoła. Bo
podczas poprzednich wyborów dostał. Od PiS. Więc teraz chce
kasy od rządzącej miastem PO. I też dostanie... „Musimy mu
dać, bo podczas kampanii nie możemy pozwolić sobie na woj-
nę z księdzem” – przyznał bezczelnie małopolski sztab Plat-
formy, który – jak widać – wojny ze światłymi wyborcami boi
się mniej. Oby choć ci ostatni pamiętali o tym 9 października.
Dla Pawlakowych ludowców nadchodzące wybory są prawdzi-
wym być albo nie być. Otóż mają oni oddać Skarbowi Pań-
stwa 18 mln zł tytułem zdefraudowanych pieniędzy w kampa-
nii z 2001 roku. Wyrok jest prawomocny i do drzwi PSL za-
pukał już komornik. Jeśli Stronnictwo – które nie ma takiej
kasy – nie wejdzie do Sejmu, zostanie zlicytowane. I co? I ta-
ki np. poseł Jan Bury będzie musiał pierwszy raz w życiu wziąć
się do jakiejś roboty? Koniec świata, Panie...
Nie tylko PSL walczy o przetrwanie. Każdy z 460 posłów mi-
jającej kadencji zadłużony jest w różnych bankach (i w Sej-
mie) średnio na 170 tys. zł. Łącznie ich kredyty wynoszą
79 mln zł. Rekordzistka – Janina Okrągły z PO – ma blisko
2 mln zł długu. Ta to już naprawdę walczy o życie, czyli o po-
selską dietę w następnej kadencji.
To zdanie warto przeczytać kilka razy, by zobaczyć, co drze-
mie w głowach Prawdziwych Katolików: „Doświadczenie i lo-
gika pokazują, że im mniejsza frekwencja wyborcza, tym lep-
sza jest demokracja” (sic!) – oświadczył piórem red. naczel-
nego katolicki portal Fronda. Pan Terlikowski chętnie zapra-
szany jest jako ekspert np. do TVN, która to stacja głupieje
na naszych oczach.
Tragiczna sytuacja w seminariach duchownych – w bieżącym
roku akademickim niektóre z nich nie przyjęły ani jednego
kandydata. Dlatego Krk złapał się ostatniej deski ratunku
pod hasłem: „Zostań klerykiem na 48 godzin” (np. w semi-
narium w Łodzi.). Czyli: zobacz, jak fajnie jest nie mieć mło-
dości, dziewczyny, rodziny, dzieci, normalnych przyjaciół; zo-
bacz jak miły jest zapach kadzideł i kruchty; jak krzepiąca
jest stała obecność przełożonych, którzy stokroć więcej zna-
czą i mogą niż Bóg, w którego sami od dawna nie wierzą.
We Wrocławiu kibole biorą w swoje ręce sprawy, a dokład-
nie… taksówki. Założyli Taxi Śląsk i blokują najlepsze w mie-
ście postoje swoimi taksówkami przystrojonymi w barwy klu-
bowe. Taksówkarzom, którym to się nie podoba, proponują:
„A w ryj chcecie?”. Innowacyjność nowej firmy może pójść
jeszcze dalej. „W ryj” mogą dostawać wrocławianie, którzy
ośmielą się jechać autobusem lub tramwajem, a już całkiem
przechlapane będą mieć piesi.
„Kibice słyną z poczucia humoru, ciętej riposty i szybkiej re-
akcji (…). Mają w sobie coś ze średniowiecznego, rycerskie-
go zachowania” – oświadczył ks. Jarosław Wąsowicz, salezja-
nin, organizator „Pielgrzymki kibiców na Jasną Górę”. W peł-
ni się zgadzamy: riposty są cięte maczetą, poczucie humoru
ma ciężar gatunkowy kija bejsbolowego i z rycerzy kibole ma-
ją wiele. Choćby zakute łby.
Ci Czytelnicy „FiM”, którzy jakimś cudem w nocy z niedzieli
na poniedziałek trafili w eterze na Radio Maryja, mogli usłyszeć
żałosne zawodzenie. To Rydzyk płakał: jak nie zapłacę grzywny
(za bezprawną zbiórkę pieniędzy), to nawet mogę pójść siedzieć.
Ech, zobaczyć księdza dyrektora siedzącego… Bezcenne!
F A K T Y
RReeffeerreenndduum
m?? TTaakk!!
P
rzed tygodniem ogłosiłem mój pomysł na inaugura-
cję IV RP, ale takiej spod znaku numeru IV listy Ruchu
Palikota. Ten pomysł to ogólnonarodowe referendum – naj-
lepsze, najbardziej miarodajne i najbardziej sprawiedliwe na-
rzędzie demokracji.
Nawiasem mówiąc, ustawa o referendach zakłada ich
przeprowadzanie również w województwach, gminach czy
radach osiedlowych. Słyszeliście kiedyś o jakimś takim? Po-
litycy i samorządowcy korzystają z niego niezwykle rzadko.
Dlaczego? Po pierwsze: referendum wzmacnia siłę i pew-
ność siebie obywateli, a w Polsce panuje (historycy twier-
dzą, że od czasu zaborów) antagonizm po-
między władzą i narodem. Większość no-
wo wybranych burmistrzów, wójtów czy
posłów rozpoczyna kadencję od budowa-
nia muru i fosy wokół swego urzędu oraz
zatrudnienia sekretarek w roli bodyguar-
dów. To błąd, bo z ludźmi moż-
na zdziałać o wiele więcej, kiedy
czują, że coś od nich zależy, i wie-
dzą, że władzy zależy na ich zda-
niu. Po drugie: partie polityczne
w referendum musiałyby jasno
określić, czym są – czy związkiem
zawodowym, czy kanapą i przecho-
walnią starych towarzyszy, czy
organizacją ideową. Na referendal-
ne pytania muszą bowiem udzielić
jasnych odpowiedzi: tak lub nie. W przypadku spraw ko-
ścielnych i moralnych jest to najprostsza metoda do ujaw-
nienia wszystkich poukrywanych klerykałów. Tacy piskorze
jak Napieralski, Olejniczak czy Kalisz mogliby dostać wysyp-
ki, gdyby nagle zostali zmuszeni do konkretnego opowie-
dzenia się za lub przeciw – konkordatowi, kapelanom czy
religii w państwowych szkołach. Jak wrzucić do kosza usta-
wy i regulacje przyklepane przez „guru lewicy” Kwaśniew-
skiego? Skończyłoby się pływanie, wykręcanie sianem i pusz-
czanie oka do antyklerykałów podczas dogadzania bisku-
pom. Po trzecie: rozstrzygnięcie najważniejszych spraw w dro-
dze referendum zamyka drogę do długich debat i sporów
oraz nocnych, obleśnych targów, zwanych kompromisami.
Politycy i fachowcy z rządu mogliby się wreszcie zająć pla-
nowaniem, przygotowywaniem projektów i strategii.
Referenda to koszty kart do głosowania i pracy komisji
wyborczych. Są to jednak pieniądze niewspółmiernie mniej-
sze od tych, które co roku płacimy w związku z kolejnymi
ugodami, jakie zawierają rządy z grupami nacisku, poczy-
nając od Episkopatu, a na importerach złomu kończąc. Po-
za tym głosować można prawie za darmo – przez internet.
Referendum to regulacje i spokój na wiele lat. Wielka szan-
sa na koniec wojen polsko-polskich, bo naród – suweren
– rozstrzygnął, a więc… morda w kubeł, księże biskupie!
Nawet klerykalne rządy PO miałyby rozwiązane ręce.
Upowszechnienie referendum, także w samorządach,
wpłynęłoby także na ograniczenie korupcji. Kwitnie ona tam,
gdzie nie ma właściwej komunikacji pomiędzy władzą a oby-
watelem, gdzie urzędnik czuje się bezkarny, gdzie jest miej-
sce na brak odpowiedzialności i na wiele interpretacji nie-
sprecyzowanego prawa. W wielu miejscach lokalni włoda-
rze są ochraniani przez proboszczów. Swoisty sojusz tronu
i ołtarza łatwo rozbić – wystarczą odpowiednio zadane py-
tania, na przykład: budujemy w gminie wały przeciwpowo-
dziowe czy odnawiamy stary klasztor; remontujemy drogi
czy plac przed kościołem? W tajnym głosowaniu łatwiej jest
wyrazić swój sprzeciw lub poprzeć rozwiązanie zwalczane
przez duchownych. Kler doskonale wie, że referendum ozna-
cza koniec wielu praw, które udało mu się przepchnąć lub
zablokować w parlamencie – religia w szkole, ustawa an-
tyaborcyjna, in vitro, konkordat, prawa dla mniejszości sek-
sualnych – wszystko to można rozstrzygnąć w drodze refe-
rendum. Dlaczego się go nie przeprowadza? Wyjaśnienie
jest banalne. Po prostu Kościół mocno wątpi w swoje zwy-
cięstwo. Jak tłumaczył na zamkniętej (ale nie dla dzienni-
karzy „FiM”) konferencji na Wydziale Prawa i Administra-
cji Uniwersytetu Warszawskiego jego wykładowca i czło-
nek Opus Dei ksiądz prof. Franciszek Longchamps de Be-
rier, referendum jest moralnie dopuszczalne tylko i wyłącz-
nie wtedy, kiedy mamy pewność, że społeczeństwo dojrza-
ło do podjęcia godziwej decyzji. Klerykalne władze III RP
przyjmują oczywiście to stanowisko Krk jako swoje. I tak
na przykład w 1993 roku głos milionów
„niedojrzałych” Polek i Polaków proszą-
cych o referendum w sprawie dopusz-
czalności aborcji nie mógł być
wysłuchany. To było jasne po-
kazanie, kto tak naprawdę rzą-
dzi w Polsce – obywatele czy
biskupi. A potem politycy dzi-
wią się, że ludzie nie chcą gło-
sować… Regulacje prawne z ro-
ku 2000 i 2003 na temat refe-
rendów są nieczytelne, pełne we-
wnętrznych sprzeczności; wy-
magają skomplikowanych obli-
czeń progów ważności. Celowo
tak je skonstruowano, aby zniechęcić ludzi do podejmowa-
nia inicjatyw referendalnych. Zamyka się więc koło: polity-
cy z własnej woli nic nie zrobią – przecież ktoś inny (bisku-
pi i przedstawiciele różnych lobby) wydaje im polecenia
– a obywatele nie mają siły, aby ich do tego zmusić.
Stąd mój apel do nowego, wyłonionego po wyborach
Sejmu, w którym będzie (miejmy nadzieję!) niemała repre-
zentacja humanistów i antyklerykałów – zmieńmy prawo
dotyczące referendum albo, nie czekając na zmiany, ogło-
śmy je sami jeszcze przed końcem roku. Oprócz wyżej wy-
mienionych spraw dotyczących poddaństwa państwa pol-
skiego wobec Kościoła watykańskiego można też rozstrzy-
gnąć kwestie (na tak lub nie) likwidacji: Senatu, IPN-u, po-
wiatów, finansowania partii politycznych z budżetu (w za-
mian za przekazywanie 1 proc. podatku na partie, fundacje,
stowarzyszenia lub wybrany kościół); a także wprowadze-
nia etyki do szkół, równouprawnienia lesbijek i gejów (bez
prawa do adopcji) oraz zniesienia immunitetu poselskiego
i zaostrzenia przepisów dotyczących odpowiedzialności
karnej urzędników administracji publicznej.
Referendum bywa ryzykownym sposobem stanowienia
prawa, ale tylko w krajach rządzonych przez dyktatury
(np. hitleryzm w Niemczech), do których jednak Polska się
nie zalicza. Natomiast współczesne doświadczenia, choćby
Szwajcarii, wskazują, że jest to najlepsza szkoła demokra-
cji. Obywatel skutki swojego głosowania odczuwa na so-
bie samym i zna wagę swojego głosu. Rośnie aktywność
i zainteresowanie polityką. Wzrasta świadomość i kompe-
tencje obywateli, dzięki czemu wyników głosowania nikt się
później nie wstydzi.
Zaledwie dwa narodowe referenda, które z konieczno-
ści przeprowadziły polskie władze po 1989 roku, cieszyły
się wyjątkową popularnością. To z 2003 roku – w sprawie
wstąpienia Polski do Unii Europejskiej – zanotowało fre-
kwencję 58,85 proc., a wcześniejsze (z 1997 roku) – za lub
przeciw przyjęciu konstytucji – 47,86 proc. Zważywszy
na to, że obecnie stoi przed nami wiele egzystencjalnych
spraw i problemów, do urn z pewnością pójdzie większość
Polaków.
JONASZ
KOMENTARZ NACZELNEGO
D
Dzziię
ęk
ku
ujję
ę ttyym
m,, k
kttó
órrzzyy w
wp
płła
ac
ciillii p
piie
en
niią
ąd
dzze
e n
na
a m
mo
ojją
ą k
ka
am
mp
pa
an
niię
ę w
wyyb
bo
orrc
czzą
ą.. T
To
o b
byyłła
a d
do
ob
brra
a iin
nw
we
essttyyc
cjja
a..
J
Ja
ak
ko
o p
po
osse
ełł R
RP
P zzrro
ob
biię
ę w
wsszzyyssttk
ko
o,, a
ab
byy a
an
nii jje
ed
dn
na
a W
Wa
asszza
a zzłło
ottó
ów
wk
ka
a n
niie
e zzo
osstta
ałła
a zzm
ma
arrn
no
ow
wa
an
na
a..
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
3
3
GORĄCY TEMAT
O
wyniku wyborów decy-
duje czasem kilka (kil-
kanaście) głosów. Dla
liczących je spryciarzy
pojawia się wówczas okazja do usta-
wienia końcowego rezultatu wedle
życzeń politycznych sponsorów.
Zwłaszcza w ośrodkach, gdzie lo-
kalna sitwa potrafi perfekcyjnie maj-
strować przy urnie, a Temida jest
faktycznie ślepa. Popatrzmy, jak
przeprowadza się takie operacje, bo
już za tydzień może dojść do zma-
sowanej powtórki...
Na stronie internetowej Pań-
stwowej Komisji Wyborczej „wisi”
rezultat wyborów burmistrza i rady
miasta Brzozowa (liczące prawie
8 tys. mieszkańców miasto w woj.
podkarpackim), przeprowadzonych
21 listopada 2010 r. w lokalu obwo-
dowej komisji nr 2. Z komunikatu
dowiadujemy się, że choć mieszkań-
com tegoż obwodu wydano 1032
karty do głosowania, w urnie zna-
leziono ich 1040, czyli osiem wię-
cej. Analiza wyników głosowania
nie pozostawia cienia wątpliwości,
że fakt cudownego rozmnożenia kart
mógł mieć kapitalne znaczenie dla
trzech kandydatów na radnych, re-
prezentujących Komitet Wyborczy
„Stowarzyszenie na rzecz rozwoju
miasta i gminy Brzozów”, spośród
których Andrzej Łach (otrzy-
mał 103 głosy) i Wincenty Smoleń
(95 głosów) załapali się na manda-
ty, a Stanisław Szałajko (94 gło-
sy) został za burtą. Komisja uznała
jednak, że nic złego się nie stało,
a komisarz wyborczy (pełnomoc-
nik PKW, którego najważniejszym
ustawowym zadaniem jest czuwanie
nad przestrzeganiem prawa) Ar-
kadiusz Trojanowski, na co dzień
przewodniczący Wydziału II Karne-
go Sądu Okręgowego w Krośnie,
stanowisko to przyklepał.
Do właściwego terytorialnie sądu
w Krośnie wpłynęły dwa protesty prze-
ciwko ważności wyborów. Złożyli je:
rzeczony Szałajko (były działacz Sa-
moobrony, obecnie przewodniczący
Koła SLD w Brzozowie), żywotnie za-
interesowany zaliczeniem mu choćby
dwóch głosów więcej, oraz Małgo-
rzata Chmiel (założycielka galerii
sztuki ludowej; z listy PSL ubiegała
się o stanowisko burmistrza i mandat
radnego), której chodziło już tylko
o przyzwoitość i sprawdzenie, czy fak-
tycznie żyje w państwie prawa.
– Wystartowałam tylko dlate-
go, że prosiło mnie o to wielu miesz-
kańców. Radę miasta przegrałam
zdecydowanie, bo choć na liście
PSL zdobyłam najwięcej głosów,
to uzyskała ona zaledwie 6 proc.
poparcia i wszyscy kandydaci prze-
padli. Nawiasem mówiąc, nazajutrz
po opublikowaniu nazwisk kan-
dydatów „nieznani sprawcy” wy-
malowali mi dom wulgarnymi na-
pisami. W wyborach na burmistrza
zdobyłam prawie 13 proc. Całkiem
niezły wynik, jeśli pamiętać, że nie
prowadziłam żadnej kampanii, po-
nieważ opiekowałam się w tym cza-
sie ciężko chorymi rodzicami. Skła-
dając protest, nie liczyłam zatem
na jakieś nagłe odwrócenie nastro-
jów wyborców, lecz o zwykłą pra-
worządność. Jestem w wydziale cy-
wilnym krośnieńskiego sądu ław-
nikiem, więc było to wręcz moim
obowiązkiem – podkreśla pani
Małgorzata.
Ustawa o ordynacji stanowi, że
protest należy złożyć w ciągu dwóch
tygodni od dnia wyborów i należy
w nim sformułować zarzuty oraz
przedstawić na ich poparcie dowo-
dy (ewentualnie wskazać źródła).
Sprawa jest rozpatrywana przez
trzech sędziów zawodowych według
procedur Kodeksu postępowania cy-
wilnego, co oznacza m.in., że „sąd
nie może wyrokować co do przed-
miotu, który nie był objęty żąda-
niem” (art. 321 k. p. c.). Dla ilu-
stracji: jeśli powód żąda na przykład
odszkodowania za bezpodstawne
zwolnienie z pracy, sądowi nie wol-
no orzec w tym samym procesie re-
kompensaty za ujawniony „przy oka-
zji” mobbing (jeśli powództwo nie
zostało rozszerzone), choćby okazał
się drastyczny i niewątpliwy.
W rozpatrywanym przypadku re-
guły prawne odegrały szczególną ro-
lę, ponieważ:
~ wniosek Szałajki sąd oddalił
ze względów formalnych, bowiem
występował jako pełnomocnik ko-
mitetu wyborczego, a nie załączył
stosownego upoważnienia. – Całe
szczęście, że tak się stało, bo z de-
talami opisał wszystkie manipulacje.
Dużo o nich wiedział od przewod-
niczącego komisji nr 2 Marka W.,
którego komitet wyborczy Szałajki
rekomendował. Gdyby oficjalnie sta-
nęły na wokandzie, byłaby afera dla
prokuratora. Wszyscy odetchnęli
z ulgą, że dzięki niuansom procedu-
ralnym udało się ją zamieść pod dy-
wan – mówi „FiM” członek jednej
z komisji, kategorycznie odmawia-
jąc szczegółów, bo „to jest małe mia-
steczko i by mnie zagryźli”;
~ protest pozostałej na placu
boju Chmiel dotyczył tylko rady
miejskiej, podczas gdy w toku po-
stępowania wyszły na jaw skanda-
liczne okoliczności towarzyszące
również wyborom na burmistrza,
którymi sąd nie mógł się zajmować,
choćby nawet bardzo chciał, a na
złożenie drugiego protestu było już
za późno.
Mimo zmowy milczenia i for-
malno-prawnych ograniczeń prze-
wód sądowy wykazał, że:
~ w urnie faktycznie znalazło się
osiem kart więcej, niż ich wydano;
~ dziewiąta oszukańcza karta nie
miała pieczęci komisji, więc jeden
z jej członków postanowił papier
opieczętować post factum i głos za-
liczono jako ważny. Sąd wprawdzie
orzekł, że było to niedopuszczalne
naruszenie ordynacji, ale
„dla stwierdzenia nieważności wybo-
rów niezbędne byłoby ustalenie, że
karta w sposób niewątpliwy wpłynę-
ła na wynik wyborów. W niniejszej
sprawie, kiedy nie da się zidentyfi-
kować nieważnej karty, jej wpływ
na wynik głosowania jest tylko teo-
retyczny” – czytamy w uzasadnieniu
postanowienia z 28 grudnia 2010
roku, oddalającego wnioski Małgo-
rzaty Chmiel;
~ po zakończeniu głosowania i li-
czenia głosów komisja, zamiast wy-
wiesić w widocznym miejscu proto-
kół z przeprowadzonych czynności,
przewiozła w nocy całą dokumenta-
cję do siedziby Urzędu Miasta i Gmi-
ny, gdzie część jej członków ponow-
nie rozpieczętowała i przeliczyła gło-
sy oddane w wyborach na burmistrza
(pakietów z kartami do rady miasta
podobno nie otwierano). Sam proto-
kół podpisano dopiero w poniedzia-
łek 22 listopada (został opublikowa-
ny w godzinach popołudniowych), mi-
mo że komisji nie wolno było opu-
ścić lokalu wyborczego bez dopełnie-
nia tej ustawowej powinności. Choć
sąd uznał te występki za „istotne na-
ruszenia prawa”, nie próbował ziden-
tyfikować ich pomysłodawcy(ów),
a wszelkie wnioski dowodowe zmie-
rzające w tym kierunku oddalał, po-
nieważ „protest dotyczy ważności wy-
borów do rady miasta, więc okolicz-
ność ta nie miała znaczenia dla roz-
strzygnięcia sprawy”.
Krośnieńska Temida nie była
zbyt wyrywna w dochodzeniu praw-
dy, bezkrytycznie powielając w koń-
cowym orzeczeniu stanowisko swo-
jego kolegi, komisarza wyborczego
sędziego Trojanowskiego, który
stwierdził, że owszem, dopatrzył się
pewnych „nieprawidłowości w pra-
cy komisji”, ale nie miały one żad-
nego wpływu na ostateczne rezulta-
ty. Że liczby mówią co innego? Tym
gorzej dla liczb...
Przewodniczący Marek W. w ogó-
le nie odniósł się do kwestii zasad-
ności protestu. Ciesząc się statusem
strony, bez pytania kogokolwiek
o zdanie opuścił salę sądową i na-
wet nie został przesłuchany.
Idźmy dalej...
~ „Świadkowie częściowo roz-
bieżnie przedstawiają kolejność czyn-
ności komisji wyborczej po za-
kończeniu głosowania,
w szczególności co do prze-
liczenia podpisów na li-
ście wyborców czy przy-
czyn problemów ze spisa-
niem protokołu” – dowia-
dujemy się ze wspomnia-
nego uzasadnienia. Innymi
słowy: niektórzy członkowie ko-
misji „częściowo” łżą, ale „zda-
niem Sądu rozbieżności te nie ma-
ją istotnego wpływu na ostateczne
rozstrzygnięcie”.
~ Z dziewięcioosobowego skła-
du komisji zdołano przesłuchać tyl-
ko pięciu jej członków, bowiem
trzech – mimo prawidłowo dorę-
czanych wezwań – uporczywie uni-
kało stawiennictwa (Marek W. nie
mógł być przesłuchany jako świa-
dek, ale nic nie stało na przeszko-
dzie, żeby przepytać go w charak-
terze strony). Sąd puścił płazem
tę jawną kpinę z wymiaru spra-
wiedliwości, stwierdzając, że „po-
stanawia pominąć dowód z ich ze-
znań, bowiem stan faktyczny spra-
wy został dostatecznie wyjaśniony
przeprowadzonymi już dowodami”
i nie ma wątpliwości, że „zeznania
tych świadków nie wniosą żadnych
nowych okoliczności”.
– Takie rozumowanie wydaje się
dosyć kuriozalne. Zwłaszcza w sy-
tuacji, gdy stwierdzono już ewident-
ne nieprawidłowości – zauważa eme-
rytowany łódzki sędzia.
~ Zgłoszenie przez Chmiel do-
datkowych świadków (m.in. Szałaj-
ki, aby odsłonił kulisy pracy komi-
sji) uznano za niedopuszczalne, po-
siłkując się nadinterpretacją prze-
pisu ordynacji (jej art. 59 stanowi,
że dowody powinno się przedsta-
wić przy wnoszeniu protestu).
– Powinność nie oznacza bez-
względnego obowiązku, którego nie-
dopełnienie skutkuje automatycz-
nym oddaleniem późniejszych wnio-
sków dowodowych, zaś prawo cywil-
ne dopuszcza możliwość ich składa-
nia aż do zamknięcia rozprawy. Nie
było zatem żadnych przeszkód
formalnych, aby przesłuchać
świadków, których nie wskaza-
no przy składaniu protestu – za-
pewnia nasz rozmówca.
– Początkowo wiedziałam tylko
o nadwyżce kart do głosowania. Gdy
pojawiły się inne „kwiatki”, oczeki-
wałam, że sąd zechce wszystko grun-
townie wyjaśnić. Wyszło niestety ina-
czej – zauważa pani Małgorzata.
~ Choć okazało się, że niektó-
rym wyborcom podsuwano do pod-
pisu przy odbiorze kart do głosowa-
nia listę na II turę (co pozwala do-
mniemywać, że już szykowano prze-
kręt przy ewentualnej „dogrywce”
w wyborach burmistrza), fakt ten
pozostał niezauważony przez sąd.
W obliczu tych i innych nieznanych
dotychczas zjawisk w pracy komisji
komisarz Trojanowski oświadczył,
że rozważa możliwość złożenia do-
niesienia do prokuratury. I do dzi-
siaj nic, tylko rozważa...
Sąd Apelacyjny w Rzeszowie
uchylił postanowienie krośnieńskiej
„okręgówki” i przekazał sprawę
do ponownego rozpoznania. Ponie-
waż dotyka ona także sędziego,
Chmiel złożyła wniosek o wyłącze-
nie wszystkich jego koleżanek i ko-
legów z wydziału cywilnego w Kro-
śnie oraz przeniesienie postępowa-
nia do Krakowa. Rzecz jest w toku
i końca nie widać, a prokuratura nie
wykazuje chęci, żeby z urzędu włą-
czyć się do gry.
– Nie otrzymałam znikąd żad-
nej konkretnej pomocy. Rzecznik
Praw Obywatelskich zaledwie „mo-
nitoruje sprawę”, a pan Stefan Ja-
worski, przewodniczący PKW, zbył
mnie ogólnikami. Stwierdził, że ma
związane ręce, ale „dokona analizy
obowiązujących przepisów i ewen-
tualne wnioski przedstawi właści-
wym organom władzy publicznej”.
Ponoszę znaczne koszty, tracę czas...
Okazuje się, że obywatel musi sam
i za własne pieniądze pilnować prze-
strzegania prawa wyborczego, choć
istnieją powołane ku temu instytu-
cje oraz organa ścigania – konklu-
duje Małgorzata Chmiel.
Dodajmy, że wspomniany wy-
żej Szałajko będzie się teraz ubie-
gać o mandat poselski z ramienia...
SLD. Ten „lewicowy” kandydat
obiecał nam dostarczenie całej po-
siadanej dokumentacji obrazującej
machinacje Obwodowej Komisji
Wyborczej nr 2. Później przysłał list:
„Po konsultacjach ze sztabem wybor-
czym podjąłem decyzję o odrocze-
niu na czas kampanii kwestii zwią-
zanych z protestem. Proszę o ewen-
tualny kontakt po 9 października”.
Odpisaliśmy mu, że po 9 paździer-
nika nie będziemy rozmawiać, bo
z ludźmi słabego ducha i chwiejnych
decyzji nie mamy o czym...
ANNA TARCZYŃSKA
Polskie prawo skonstruowano tak, żeby
maksymalnie utrudnić obywatelowi obalenie
werdyktu komisji wyborczej. Mimo popełnionych
przez nią ewidentnych nieprawidłowości...
CCuudd nnaadd uurrnnąą
Szef PKW Stefan Jaworski
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
4
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Kwestia obrony wartości [katolickich], to szansa na rozwój nowoczesnej
Polski.
(Jarosław Kaczyński na Jasnej Górze)
Nie będę się wypowiadać, jestem katoliczką.
(Jeden z „aniołków” Kaczyńskiego na pytanie, jak odbiera obecną
kampanię wyborczą)
Krzyż w Sejmie powinien wisieć. Taka jest nasza kultura.
(Jarosław Gowin, poseł PO)
Kler w Polsce pod żadnym pozorem nie może być uznawany ani za grupę
bogatą, ani za grupę uprzywilejowaną. Jestem przeciwny wyprowadzeniu na-
uczania religii ze szkół.
(Jacek Rostowski, minister finansów, PO)
Janusz Palikot jest niedoszacowany w badaniach popularności.
(Włodzimierz Czarzasty, polityk związany z SLD)
Jeżeli chodzi o poglądy Palikota czy jego uczciwość, to nie mam wątpli-
wości, że jest uczciwy w tym, co mówi.
(Andrzej Celiński, poseł niezależny, opozycjonista w PRL)
Palikot znalazł szczelinę między PO a SLD i coraz bardziej się w nią wpy-
cha, żłobiąc dla siebie więcej miejsca, głównie kosztem SLD. Również PO
może stracić przez Palikota 2–3 procent poparcia. Ale Palikot jest silny sła-
bością SLD. To wina Napieralskiego.
(Jarosław Gowin, PO)
Kościół jest w Polsce ofiarą częstej dyskryminacji. Stał się chłopcem do bi-
cia i media z różnymi mętami społecznymi, polując na niego, chcą trochę
na tym zarobić.
(biskup Tadeusz Pieronek)
Nie wiem, czy szatan czasem nas nie prowadzi… Może to szatan ma teraz
więcej do powiedzenia? Bo gdyby im się te sny spełniły i PiS by wygrał, to
dopiero zapłaci Kościół za to zwycięstwo.
(Lech Wałęsa o przywódcach Kościoła w Polsce i ich marzeniach)
Czasem diabeł bywa obecny w sposób materialny. Ojciec Pio był fizycz-
nie atakowany przez szatana przyjmującego różne formy.
(Ewa Czaczkowska, dziennikarka „Rzeczpospolitej”)
Młodzi Niemcy nie tyle nie zgadzają się z katolicyzmem, co on ich w ogó-
le nie obchodzi.
(Nils Soenksen,
przewodniczący stowarzyszenia Generation Benedikt)
Wybrali: RK, AC, PAR
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
W przydrożnym rowie leżał potłuczony
59-letni rowerzysta. Policjantom wytłuma-
czył, że zdmuchnął go z drogi pęd wymijającej go ciężarówki. No bo prze-
cież nie ponad 3 promile alkoholu, które sam dmuchnął w alkomat.
Wiele szczęśliwych chwil przeżyły kury
77-letniej mieszkanki przedmieść Wrocła-
wia, która ptaki karmiła marihuaną. Permanentny stan uniesienia skończył
się ptactwu, kiedy na posesję wparowali policjanci i wycięli wszystkie 17
krzaków konopi. Staruszka – jak się okazało – hodowała je dla kur, bo te
niezwykle chętnie je jadły.
Pewien mieszkaniec Białegostoku w pory-
wie serca postanowił wesprzeć zakonną
placówkę charytatywną w Wasilkowie. Pozbierał w paczkę trochę rzeczy
i zawiózł. Na miejscu dowiedział się, że niepotrzebnie, bo biedacy opływa-
ją w dostatki i używanych rzeczy nie potrzebują. Natomiast pieniążki chęt-
nie by siostry przyjęły...
Na oddział szpitalny w Łodzi trafił mężczy-
zna z zawartością 13 promili glikolu etyle-
nowego we krwi. Podobny przypadek odnotowano w Piotrkowie Trybunal-
skim. Zdaniem specjalistów obaj panowie musieli wypić po… 3 albo 4 litry
płynu do chłodnic. Natomiast na wschodzie Polski, w gminie Hanna, mężczy-
zna z ponad 6 promilami alkoholu we krwi był jeszcze w stanie chodzić o wła-
snych siłach. Polacy zasługują na więcej?
Opracowali: MaK, WZ
P
Prroow
wiin
nccjja
ałłk
kii
ZDMUCHNIĘTY
ODLOT NIELOTÓW
WZGARDZONY
CUD W ŁODZI
P
o występie oratorskim Benedykta XVI w Bun-
destagu tym lepiej można zrozumieć, dlaczego
przywódcy religijni nie powinni przemawiać w par-
lamentach.
Było wiele powodów do tego, aby uznać pomysł
zaproszenia papieża do parlamentu niemieckiego (i ja-
kiegokolwiek innego) za niestosowny. Po pierwsze – pa-
piestwo zwalczało przez całe stulecia wszelkie przeja-
wy demokracji, w tym parlamen-
taryzm. Po drugie – jest, ostat-
nią w Europie, dyktaturą, któ-
ra u siebie nadal odrzuca de-
mokrację i lekceważy prawa
człowieka. I po trzecie – nie ma
powodów, aby zafundować aku-
rat Kościołowi katolickiemu przywilej fetowania jego
przywódcy w parlamencie.
Istnieje jeszcze jeden powód nieprzyjmowania Be-
nedykta w Bundestagu – stał się on jasny tuż po jego
przemowie. Atmosfera fety parlamentarnej i zezwolenie
na przemówienie głowy Kościoła bez debaty sprawiły,
że cokolwiek by powiedział, pozostałoby bez należytej
reakcji. I papież w pełni skorzystał z tej okazji, czyli
nadużył gościnności demokratycznego gremium dla ro-
bienia zamieszania. Tak to już jest, że w demokracji nie
można traktować dyktatorów jak partnerów, bo oni za-
raz to wykorzystają. Niczym lisy wśród bezbronnych kur.
Benedykt wiedział, że może powiedzieć właściwie
wszystko, a i tak nie będzie go wypadało wygwizdać.
No to powiedział na przykład to: „W przeciwień-
stwie do innych wielkich religii chrześcijaństwo ni-
gdy nie narzucało państwu i społeczeństwu prawa
objawionego”. Jest jakąś niesamowitą bezczelnością
opowiadanie tak jawnych kłamstw akurat w Niemczech,
kraju płonących czarownic i ciężkich, toczonych przez dzie-
sięciolecia wojen religijnych. Także w kraju, w którym ar-
cykatolicki władca Karol Wielki dał Sasom wybór – al-
bo chrzest, albo katowski topór. Rzeczywistość jest taka,
że Kościół katolicki, kiedy tylko ma dość sił, a jeśli nie sił,
to przynajmniej tupetu, zawsze narzuca społeczeństwu tą
lub inną drogą swoje rozumienie „objawienia”. I tezy wy-
nikające z niego próbuje wpleść w ramy prawa stanowio-
nego tak, aby udawały tak zwane
prawo naturalne.
Właśnie kontrowersyjna ka-
tolicka koncepcja prawa natu-
ralnego (istnieją także inne jego
wersje, bardziej sensowne) była
kręgosłupem pokrętnych wywo-
dów filozoficzno-historyczno-prawnych Benedykta w Bun-
destagu. Papież chciał przekonać deputowanych, jakkol-
wiek śmiesznie by to brzmiało, że nauka Kościoła jest nie-
zbędna dla utrzymania poszanowania praw człowieka.
Przekonywał, że droga do Powszechnej deklaracji praw
człowieka (z 1948 roku) wiedzie przez chrześcijańskie śre-
dniowiecze. Oczywiście, że wiedzie, podobnie jak przez
inne dziejowe nieszczęścia, które przytrafiły się w minio-
nych stuleciach. Papież zrobił pseudonaukowy dym, aby
zdezorientować słuchaczy, którzy może nie pamiętają, że
w XIX wieku papiestwo wyszydzało prawa człowieka i by-
ło ich głównym wrogiem w Europie, a w XX wieku z nie-
nawiści do demokracji wspierało faszyzm. Dziś próbuje
natomiast ogonem dzwonić na mszę w intencji wolności.
Pozostaje mieć nadzieję, że po tym puszczaniu pseu-
dointelektualnych bąków w Bundestagu przynajmniej
w Niemczech dojdą do wniosku, że nie należy wysto-
sowywać pochopnych zaproszeń do przemawiania w par-
lamencie.
ADAM CIOCH
Lis w kurniku
RZECZY POSPOLITE
To nie zdrada sieje spustoszenie
w rodzinnych stadłach. Zastąpi-
ło ją coś absolutnie prozaiczne-
go – odkochanie się.
Tak przynajmniej wynika z ba-
dań Brytyjczyków. Grant Thornton
– doradca biznesowy i finansowy – re-
gularnie przepytuje o to prawników
zajmujących się rozwodami. I po raz
pierwszy skok w bok nie był najczęst-
szym powodem formalnego rozsta-
nia. Wygryzły go „wypalone miło-
ści”, „braki chemii” i „mentalne od-
dalenia”. „Celebryci wypłakują się
dziennikarzom, opowiadając o zdra-
dach swoich lub partnera, po któ-
rych związek trwa sobie w najlepsze.
Być może takie historie mają wpływ
na inne pary” – gdyba Thornton.
Wokół rozstających się ludzi – za-
ślubionych i nie tylko – rozkwitł cał-
kiem dochodowy biznes. Nieudane
związki leniwych kończą wynajęci fa-
chowcy. Przykład dał sam Clint
Eastwood (prawicowy konserwaty-
sta!). Oto życiowa partnerka Brud-
nego Harry’ego – po 12 latach po-
życia – od wynajętego w tym
celu adwokata usłyszała,
że nie ma już dokąd wra-
cać: zamki w drzwiach
wymienione, a jej rzeczy
czekają na odbiór... Facho-
wiec w wersji najoszczędniej-
szej dzwoni, wysyła SMS-a
z nowiną o rozstaniu lub
wygłasza to osobiście
(klient zobowiązuje się pokryć kosz-
ty ewentualnego leczenia – wiado-
mo, posłańcy mają najgorzej).
Wracając do rozwodzenia. Wia-
domo, że udowodniony skok w bok
współmałżonka procentuje na sali
sądowej. Stąd zupełnie nowa pro-
fesja – pole do popisu dla młodych
i bezrobotnych kobiet – testerka
mężczyzn. Bezbożny, mocno erotycz-
ny fach przywędrował do nas z Za-
chodu. Do testerek zgłaszają się ko-
biety, które marzą o rozwodzie z wi-
ny męża, oraz narzeczone i żony nie-
pewne swego szczęścia. Na łamach
rodzimej prasy kobiecej o swojej pra-
cy opowiedziały detektywki Kami-
la i Olga.
Wbrew pozorom etatowa uwo-
dzicielka to nie barbie z wielkimi
cyckami. Takie „lalki” onieśmielają.
Najlepsze są ładne, ale niewyróżnia-
jące się – ot, zwykła dziewczyna z są-
siedztwa. Testerka przygotowuje się
do każdego zlecenia, przeprowadza-
jąc wywiad środowiskowy: co facet
lubi, co ostatnio przeczytał, jakie ko-
biety kręcą go najbardziej. Uwodzą
w barach, tramwajach i siłowniach.
Niekiedy bawią się w opiekunki dzie-
ci, kiedy gość jest żonaty i dziecia-
ty. Seksu nie uprawiają. Cała akcja
kończy się na flircie czy jakimś nie-
winnym mizi-mizi. Chodzi wyłącz-
nie o wybadanie, czy facet jest chęt-
ny. Bywa, że etatowa uwodzicielka
musi jeszcze wystąpić w roli psycho-
loga i pocieszyć klientkę. Nierzad-
ko w zdradzonej kobiecie budzi się…
samica! Broni wówczas życiowego
dorobku w postaci niewiernego wy-
branka, o zdradę oskarżając… opła-
coną przez siebie panią detektyw.
Najwięcej zleceń dziewczyny ma-
ją w okolicach walentynek i Boże-
go Narodzenia. Okazuje się, że
przed miłosnorodzinnymi im-
prezami chcemy znać praw-
dę. Codzienne obcowanie
z niewiernymi sprawiło, że
wolą być same. „Wierzę, że
dobre związki istnieją” – łu-
dzi się Kamila, wspomina-
jąc o udanych małżeń-
stwach swoich koleżanek,
które jeszcze… z ich usług
nie korzystały.
JUSTYNA CIEŚLAK
POLKA POTRAFI
K
Koocchhaajj aallbboo rrzzuućć
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
5
5
NA KLĘCZKACH
POD SUTANNĄ
Kazimierz Michał Ujazdow-
ski otrzymał przedwyborcze wspar-
cie ze strony Kościoła we Wrocła-
wiu i jest tam nazywany „dobrodzie-
jem” m.in. za przekazanie na re-
mont jednej z parafii ponad milio-
na złotych w czasach, gdy był mi-
nistrem kultury. Ujazdowski nie jest
wyjątkiem – peregrynacje po para-
fiach z przedwyborczymi „wykłada-
mi” odbywają także inni PiS-owscy
kandydaci: Andrzej Jaroch, Ma-
rek Dyżewski, Robert Pieńkow-
ski, Kornel Morawiecki i Dawid
Jackiewicz. Ujazdowski cieszy się
z takiej obleśnej kampanii – „takie
spotkanie po liturgii to prawo
do rozmów o sprawach publicz-
nych”. Swoją kampanię prowadzi
w kościołach także Jan Żaryn, kan-
dydat PiS do Senatu.
MaK
CZARNE PLECY
W spocie wyborczym posła Ja-
na Kamińskiego – kandydata
do Sejmu z ramienia PSL z woj.
podlaskiego – wystąpił Czesław
Tokarzewski – proboszcz parafii
w Kalinówce Kościelnej. Ksiądz
prezentuje się w filmiku w „stroju
roboczym” – sutannie i koloratce.
Podobnie ma się rzecz z broszur-
ką kandydata na posła, w której
uwielbieniem dla jego dokonań
dzieli się z czytelnikami kolejny du-
chowny – ks. kan. Janusz Mrocz-
kowski, proboszcz w Bargłowie Ko-
ścielnym. Obaj duchowni z pewno-
ścią wiedzą o kontrowersyjnej dzia-
łalności publicznej posła Kamiń-
skiego, związanej z budową pensjo-
natu w miejscowości Bryzgiel
nad jeziorem Wigry. Budowę roz-
począł sam Kamiński, później jed-
nak przepisał prawa własności
do niej na dwie córki. Okazało się,
że wznoszony na terenie Wigier-
skiego Parku Narodowego pensjo-
nat jest samowolą budowlaną,
wznoszoną bez stosownych pozwo-
leń. Również dotację unijną, przy-
znaną przez Urząd Marszałkowski
Województwa Podlaskiego w cza-
sach, kiedy Kamiński był jednym
z wicemarszałków, trzeba było zwró-
cić wraz z odsetkami, ponieważ zo-
stała przyznana na podstawie nie-
prawdziwych oświadczeń oraz nie-
rzetelnych wniosków. Córki posła
dobrowolnie poddały się karze po-
zbawienia wolności w zawieszeniu
oraz grzywnie. Faktycznie, kandy-
dat wart mszy…
A.
ZA PŁYTKO W TYŁEK
O tym, że Kościół w Polsce jest
neutralny politycznie, zdołał się
przekonać poseł PO Jacek Kru-
pa. Mężczyzna dostał właśnie pi-
smo od księdza prałata Edwarda
Ćmiela, w którym to nadawca krót-
ko oświadcza, że mężczyzna nie
spełnia kryterium osoby, na którą
mogliby głosować katolicy.
Jakże to – rozpłakał się Kru-
pa. – A kto przeprowadził przez
Sejm projekt wolnego dnia w Świę-
to Trzech Króli?
Dobra, dobra – macha ręką
Ćmiel. – A kto zagłosował za od-
rzuceniem obywatelskiego projek-
tu ustawy zakazującej aborcji nawet
wówczas, gdy kobieta została zgwał-
cona lub ciąża zagraża jej życiu?
Tego ci, hu…ltaju, nie daruję!
To polityczna ekskomunika.
Stawia się mnie poza nawiasem ka-
tolików, na których można oddać
głos. Moja dotychczasowa działal-
ność świadczy o tym, że jestem ka-
tolikiem! – biadoli dalej poseł.
Cóż, panie Krupa, albo jest się
Kościołowi oddanym do końca,
albo…
PAR
SKARGA NA SEJM
Schyłkowy, kruchtowy Sejm za-
twierdził uczynienie z roku 2012 ofi-
cjalnego roku księdza Piotra Skar-
gi, jezuity, pobożnego bajkopisarza
(żywoty świętych), kontrreformacyj-
nego kaznodziei. Na sali sejmowej
znalazł się jeden poseł, który sprze-
ciwił się tej propozycji – John God-
son, czarnoskóry poseł PO z Ło-
dzi (protestant). 12 posłów z SLD
wstrzymało się z poparciem. Przy-
łączył się do nich także Andrzej
Celiński, niezależny poseł lewico-
wy i kandydat na senatora w War-
szawie. Na pociechę innym roda-
kom posłowie uchwalili ten sam rok
rokiem Janusza Korczaka. Tylko
czy to nie wstyd zestawiać ze sobą
takie dwie postaci – megaoszołoma
i bohatera?
MaK
KONFITURY
NAD ŻYCIE
Straszny skandal wybuchł w śro-
dowiskach kruchtowych. Okazało
się, że tygodnik katolicki „Niedzie-
la” odmówił publikacji tekstu Paw-
ła Milcarka, publicysty konserwa-
tywnego, który krytykował liderów
PiS za brak determinacji w „obro-
nie życia poczętego”. Chodzi o licz-
ne absencje na głosowaniu w spra-
wie ustawy o całkowitym zakazie
aborcji. Milcarek opublikował swój
tekst w „Rzeczpospolitej” z infor-
macją, że „Niedziela” nie chciała
przed wyborami robić przykrości
Kaczyńskiemu... I wybuch skandal,
bo okazało się, że dla katolickiej
gazety „życie poczęte” jest mniej
ważne niż sukcesy Jarosława. A nas
to zupełnie nie dziwi.
MaK
PRAWO
I ZŁODZIEJSTWO
Przed sądem w Gdańsku ru-
szył proces o zwrot 6,8 mln zł od-
setek, jakie władze podarowały ar-
chidiecezji gdańskiej za czasów rzą-
dów PiS w 2007 roku. Chodzi
o zwrot podatku VAT dla złodziej-
skiego wydawnictwa Stella Maris,
będącego własnością archidiecezji.
PiS-owcy wypłacili Kościołowi pie-
niądze, mimo że w sprawie oszustw
w Stella Maris na kwotę 68 milio-
nów złotych od lat toczyło się śledz-
two (i proces). W sprawie procesu
o odsetki Kościół wystąpił oczywi-
ście o utajnienie obrad.
MaK
BIBLISTOM PO NOSIE
Profesor Ireneusz Krzemiński,
znany socjolog i świecki katolik, dał
po nosie wszystkim tym, którzy po-
tępili Magdalenę Środę za jej wy-
powiedź o darciu Biblii jako prote-
ście wobec zawartych w tej księdze
zachęt do przemocy. Na prof. Środę
zorganizowali nawet nagonkę polscy
bibliści katoliccy. Krzemiński oświad-
czył, że jako człowiek wierzący sam
miał ochotę nieraz podrzeć niektóre
stronnice „świętej księgi” z tych sa-
mych powodów, co jego uniwersytec-
ka koleżanka. Przypomniał też mo-
deratorowi nagonki, księdzu profe-
sorowi Waldemarowi Chrostow-
skiemu, że antysemityzm, któremu
ten hołduje, jest obecnie przez Ko-
ściół uznawany za grzech, więc niech
się nie czepia innych, lecz przemyśli
własne postępowanie.
MaK
NIECH DIABEŁ
OBESRA
Kościół dwoi się i troi, usiłując
rozpętać kampanię nienawiści prze-
ciwko „słynnemu propagatorowi sata-
nizmu” – „Nergalowi”. Proboszcz
z parafii michalitów w Markach roz-
kazuje swoim owieczkom (pisownia
oryginalna!!!): „W związku promo-
wania p. Adama Darskiego »Nerga-
la«. Oficjalnie podaje się za Szatani-
stę i obraża ludzi wierzących, dopusz-
czając się świętokradztwa, kiedy po-
rwał Biblię. Nie możemy na to jako
katolicy pozwolić, aby kreowano ta-
kie postawy w naszej Telewizji, dla-
tego proszę rozebrać te protesty pod-
pisać i wysłać na podany adres”.
Parafia pw. Miłosierdzia Boże-
go w Bielawie wzywa wszystkich ka-
tolików do łączenia się przeciwko
„Nergalowi” w krucjacie różańco-
wej. W celu „odnowy moralnej pol-
skiego życia publicznego” należy co-
dziennie o godz. 21 klepać dziesiąt-
kę różańca – brzmi instrukcja.
A proboszcz parafii w Niedź-
wiadnej grzmiał z ambony: „Nie
bądźmy obojętni. Nie wierzmy, że
diabeł już dawno zniknął z tego
świata. Chociaż ryczy coraz głośniej,
jest dzięki Bogu coraz słabszy i dzię-
ki Ukrzyżowanemu nie ma szans
na zwycięstwo!”. I kończy ogłosze-
nia duszpasterskie iście chrześci-
jańskim życzeniem: „Chciałbym, aby
Nergal był szczęśliwy – niech go za-
tem diabeł obesra. Amen!”.
AK
NEONAZI
W LUBLINIE
Neofaszyści atakują już nie tyl-
ko na Podlasiu, lecz także w Lubli-
nie. Pomalowali farbą samochód
Dariusza Libionki, historyka i pra-
cownika Muzeum na Majdanku,
a kilka miesięcy temu obrzucili je-
go dom kamieniami i petardami.
Policja, jak zwykle w takich przy-
padkach, wykazuje bezradność wo-
bec „nieznanych sprawców”. MaK
KLER SIĘ ROZBIJA
81-letni ksiądz potrącił w Lubli-
nie na przejściu dla pieszych 14-let-
nią gimnazjalistkę. Dziewczyna w sta-
nie ciężkim przebywa w szpitalu. Po-
licja nie opublikowała informacji
o tym zdarzeniu, choć robi to zwy-
kle ze znacznie bardziej błahymi wy-
darzeniami, lecz utrzymywała spra-
wę przez kilka dni w tajemnicy. W Ło-
dzi tymczasem zakonnica ze Zgro-
madzenia Sióstr Służebniczek nie
ustąpiła pierwszeństwa przejazdu
i zderzyła się z prawidłowo jadącym
samochodem, którego pasażerka od-
niosła obrażenia. Zakonnicy, która
nawet nie próbowała hamować, wrę-
czono mandat (300 zł) i obciążono
6 punktami karnymi.
MaK
NAPALONY
ORGANISTA
W okolicach Kazimierzy Wiel-
kiej (woj. świętokrzyskie) miejscowy
rolnik dopadł złodzieja na swoim ty-
toniowym polu. Okazał się nim tam-
tejszy organista. Pomocnik księdza
zdążył nakraść liści o wartości 1500
złotych. Rozumiemy, że ta kradzież
była powodowana troską o zdrowie
ludzi pogrążonych w nałogu nikoty-
nizmu, aby mniej im zostało do pa-
lenia.
MaK
WŁADZA DUCHOWNA
Wielebny z parafii pw. Wnie-
bowzięcia NMP w Dulsku z okazji
odpustu ku czci św. Tekli w nie-
dzielę 25 września zarządził:
„W procesji wezmą udział wszyst-
kie dzieci ze szkół w Sokołowie
i w Dulsku w strojach galowych wraz
z Dyrekcjami i Nauczycielami”.
Z kolei proboszcz parafii w Pogo-
rzeli zaanonsował, że uroczystości
odpustowe ku czci św. Michała Ar-
chanioła, patrona miasta i gminy
Pogorzela, odbędą się 2 paździer-
nika. I wezwał władze miasta do sta-
wienia się na probostwo na „spo-
tkanie organizacyjne”.
AK
GORZKIE ŻALE
„Szkoda, że jest tylko jedna
dziewczynka do sypania kwiatka-
mi, że tak mało jest ministrantów,
że nie było już komu rozpalić ka-
dzielnicy, tylko jeden ministrant
dzwonił dzwonkami na procesji…
Nie wszystkie feretrony były wzięte,
bo nie było komu…”. To nie gorz-
kie żale z jakiejś wymarłej katolic-
kiej parafii w którymś ze zlaicyzo-
wanych krajów zachodniej Europy.
To relacja proboszcza z wrześnio-
wego odpustu w największej w Płoc-
ku parafii pw. św. Krzyża.
AK
WOJTYŁA
W MOSKWIE
Na dziedzińcu Biblioteki Lite-
ratury Obcej w Moskwie ma zostać
odsłonięty pomnik „Błogosławio-
nego Jana Pawła II – myśliciela,
poety i nauczyciela” (ale nie papie-
ża!). Do stolicy Rosji dotarła tak-
że kropla papieskiej krwi wysłana
przez kardynała Stanisława Dzi-
wisza. Tak oto spełniło się wiel-
kie marzenia Jana Pawła II – po-
jechał do Moskwy. Choć w stanie
skroplonym…
MaK
W
szystko to ma na ce-
lu usunięcie Adama
„Nergala” Darskie-
go (kompozytor, au-
tor tekstów, założyciel i lider grupy
muzycznej Behemoth) z posady ju-
rora w nadawanym przez TVP2 pro-
gramie rozrywkowym „The Voice of
Poland”. „Nergal” podpadł katolic-
kim ultrasom tym, że we wrze-
śniu 2007 r. – podczas koncertu dla
kilkuset fanów zebranych w jednym
z gdyńskich klubów – określił firmę
Meringa (na zdjęciu biskup i jego
pałac) mianem „największej, najbar-
dziej zbrodniczej sekty, jaka istniała
na ziemi”, zaś Biblię – „księgą
kłamstw”, po czym wydarł z niej kilka
kartek i rzucił w stronę publiczno-
ści. Był za to włóczony po sądach
przez kościelnego specjalistę od sekt
i prokuraturę. Gdy artystę uwolnio-
no (na razie w pierwszej instancji)
od zarzutu obrazy uczuć religijnych,
a telewizja zaprosiła go do progra-
mu, wielebni zawyli z bólu, że „groź-
ny dla społeczeństwa satanista” bę-
dzie teraz zarażał z ekranów.
Najbardziej zaangażował się Me-
ring, który:
~ 3 września – we włocław-
skiej katedrze nazwał wyrok sądu
„kolejnym zwycięstwem szatana”
i zapowiedział obywatelski protest
niepłacenia za abonament, jeśli zo-
baczy „Nergala” w telewizji. Tego
samego dnia wystosował specjalną
odezwę „w sprawie sprzeciwu wo-
bec promocji satanizmu”, nakazu-
jąc proboszczom odczytanie pod-
czas wszystkich niedzielnych mszy,
że „bluźnierca, satanista, miłośnik
wcielonego zła dostanie do dyspo-
zycji ekran publicznej telewizji, by
łatwiej mógł głosić swoje truciciel-
skie nauki”;
~ 5 września – w Radiu Ma-
ryja oznajmił, że jest oburzony „zdu-
miewającym wyrokiem sądu”, zaś
o „Nergalu” jako jurorze powiedział:
„Dla mnie to jest żaden autorytet.
On jest ani muzyk, ani wokalista.
Cóż to jest za muzyk bez formal-
nego wykształcenia, cóż to jest
za wokalista, który umie stroić głup-
kowate miny i wypuszczać dymy
na scenie i rytmicznie podskakiwać.
On samą swoją obecnością na an-
tenie budzi złe skojarzenia. Jego
piosenki są drażniące i siejące nie-
pokój, czyli sprzeczne ze statutem
telewizji publicznej”;
~ 11 września – zwierzył się
prezesowi TVP Juliuszowi Brau-
nowi (list opublikowano także
na stronie internetowej diecezji):
„Wyrok sądowy uważam za skan-
daliczny, ale zatrudnienie wyznaw-
cy satanizmu, bluźniercy, człowieka
bez podstawowej kultury w telewi-
zji publicznej bije wszelkie granice
przyzwoitości”. Dopingujący Merin-
ga o. Tadeusz Rydzyk zdradził
słuchaczom Radia Maryja tajem-
nicę: „Co jest niedobrego, to wy-
chodzi po tym szataniście, który
do telewizji ma być wprowadzony.
Ja wiem o takich przypadkach,
że wysoko w drabinie społecz-
nej w Polsce właśnie są ludzie,
którzy korzystają z kultu szata-
na. Tak jest! To się w głowie nie
mieści, ale to jest!”;
~ 22 września – w kolejnym
liście do Brauna napisał: „Pan Pre-
zes przypomina, że w TVP2 są prze-
cież programy religijne: „Ziarno”,
„Słowo na niedzielę”, „Między nie-
bem a ziemią”, transmisje modlitwy
„Anioł Pański”... Tym bardziej więc
brzydzi obecność „artysty”, który
z wartości prezentowanych w wymie-
nionych audycjach szydzi, pojawia-
jąc się na tym samym ekranie. Je-
steśmy w przededniu wyborów: pro-
szę pamiętać, że Polacy nie są pół-
główkami. Wyrok Sądu w Gdyni jest
hańbiący i nieodpowiedzialny. Jeżeli
nie doczekamy się spełnienia naszych
oczekiwań, pozostanie nam tylko oby-
watelskie nieposłuszeństwo dotyczą-
ce abonamentu”.
I kto to mówi?!
Przypomnijmy, że ordynariusz
włocławski ma na sumieniu m.in.
współudział w wyłudzeniu nierucho-
mości, za którą zainkasował oko-
ło 10 mln zł, doprowadzając przy
okazji do bankructwa wzorowego
rolnika (por. „Wrogie przejęcie”
i „Biskup specjalnej troski” – „FiM”
46/2010). Najbardziej jednak ubru-
dził hierarchę legendarny ks. pra-
łat Henryk Jankowski, który
w 2006 r. ujawnił otrzymane z IPN
dokumenty, w których stało czarno
na białym, że będąc jeszcze szere-
gowym księdzem, Mering koope-
rował z peerelowską bezpieką jako
„Lucjan”, pozyskany do tajnej współ-
pracy 9 listopada 1976 r. przez Wy-
dział IV w Gdańsku. Podczas stu-
diów we Francji z jego usług ko-
rzystał wywiad, a po powrocie do
kraju agenta ponownie przejęła
„czwórka”: „Ustaliliśmy, że obecnie
ja będę utrzymywać z nim kontakt.
Spotkania odbywać się będą raz
w miesiącu w Toruniu. Zawsze w so-
botę o godzinie 14 w hotelu Kosmos
w Toruniu. Najbliższe spotkanie od-
będzie się w dniu 18 marca 1978 r.
W trakcie spotkania wręczyłem »Lu-
cjanowi« butelkę koniaku Camus war-
tości 850 zł. W trakcie rozmowy nie
przejawiał żadnych oporów w kwestii
dalszych kontaktów” – czytamy w no-
tatce oficera SB z 25 lutego 1978 r.
Okazuje się, że „satanista Ner-
gal” to przy „Lucjanie” prawdziwy
anioł...
ANNA TARCZYŃSKA
K
ościelne Radio Victoria nie może wyjść
z kryminalnych kłopotów.
Obejmując zarządzanie rozgłośnią należą-
cą do diecezji łowickiej, ks. dr Piotr Sipak
słusznie uznał, że segment ofiarności wiernych
jest już zaanektowany przez Rydzyka, więc
trzeba sięgnąć do innych źródeł. Sięgnął do ka-
sy publicznej. Przyssał się do niej, niestety, zbyt
żarłocznie...
Zaczęło się od wpadki ze zleceniami na re-
alizację audycji propagandowych finansowa-
nych przez dwa ministerstwa, Wojewódzki Fun-
dusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wod-
nej w Warszawie, zarządy województw łódzkie-
go i mazowieckiego oraz kilka innych instytu-
cji samorządowych. Żeby się z tych pieniędzy
jakoś rozliczyć, w rozgłośni i jej agencji rekla-
mowej tworzono fałszywą dokumentację, któ-
rą policja zdołała zabezpieczyć podczas prze-
szukania (por. „Diecezjalna lista przebojów”
– „FiM” 13/2009). W śledztwie wyszło na jaw,
że do sprawozdań z rzekomo zrealizowanych
przedsięwzięć załączano umowy o dzieło i ra-
chunki wystawione na „zleceniobiorców” pra-
cujących w kościelnej firmie. Papiery potwier-
dzały prace, których wcale nie wykonywano
(przykładowo: sprzątaczka Barbara K. zajmo-
wała się rzekomą dystrybucją płyt, a nawet
poprowadziła osobiście jedną audycję radio-
wą), zaś niektóre osoby „pobierające” hono-
rarium pieniędzy nie dostawały.
Całą winę wzięła na siebie główna księgo-
wa Elżbieta Ł. Przyznała się do sfałszowania
w sumie 125 dokumentów, a także podpisów
19 osób, dzięki czemu jej szefowie (radia
i agencji) pozyskali oraz fikcyjnie rozli-
czyli dotacje w kwocie 266 tys. 675 zł. Tyl-
ko ona miała zasiąść na ławie oskarżonych,
ponieważ śledczy uwierzyli ks. Sipakowi na sło-
wo, że pozostawał w stanie błogiej nieświa-
domości, choć firmował wszystkie wnioski o do-
tacje i sprawozdania, było praktycznie niemoż-
liwe, żeby zarówno on, jak i jego ówczesny za-
stępca – ks. Piotr Krzyszkowski (także pre-
zes Fundacji Caritas, powołanej przez biskupa
łowickiego Andrzeja Dziubę do „pozyski-
wania środków finansowych” – dop. red.) – nie
wiedzieli o fałszerstwach. Sprawa była już
o włos od wyroku. Księgowa dogadała się
z prokuraturą na półtora roku więzienia w za-
wieszeniu i 26 sierpnia ubiegłego roku Sąd
Rejonowy w Łowiczu miał ten układ tylko
zatwierdzić. Misterne plany pokrzyżowała Bar-
bara K., która – posiadając status pokrzyw-
dzonej (uprawnia on do wniesienia sprzeci-
wu) – oświadczyła przed sądem, że ława oskar-
żonych jest zdecydowanie za krótka, bowiem
brakuje na niej księdza dyrektora, i zażądała
normalnego procesu. Datę jego rozpoczęcia
wyznaczono na 25 listopada. Prokuratura wy-
konała wówczas przedziwną woltę: podjęła
umorzony wątek dotyczący wyłudzeń pieniędzy
od „podmiotów dotujących Radio Victoria
i Agencję Reklamową Victoria” (do siedziby
firmy znowu przyszli policjanci z nakazem
przeszukania), a kilka dni później poprosiła
sąd o zwrot akt wobec ujawnienia „nowych
okoliczności”.
– Była to po prostu ucieczka przed kom-
promitacją, bo sprawę zaszyto tak grubymi nić-
mi, że w procesie niechybnie wyszłyby na jaw
zaniechania w wyjaśnieniu roli Sipaka – pod-
kreśla policjant z Łowicza.
Jego opinię potwierdza uzasadnienie de-
cyzji o zwrocie sprawy prokuraturze, bo sędzia
Małgorzata Szubert-Fiałkowska podkreśla,
że zgromadzony dotychczas materiał dowodo-
wy wskazuje na możliwość współudziału w prze-
stępstwie także innych osób...
Co dzisiaj słychać w śledztwie?
– Mamy na tapecie kilka nowych dofinan-
sowań lipnych projektów, podejrzenie wyłudze-
nia pieniędzy z Powiatowego Urzędu Pracy
w Łowiczu na tworzenie wirtualnych stanowisk
oraz sprawę nielegalnego oprogramowania
zainstalowanego w komputerze księdza dyrek-
tora. Tym razem już się chyba nie wywinie
– twierdzi nasz rozmówca.
Ksiądz Sipak ma więcej powodów do zde-
nerwowania...
Oto rozzuchwalona ujawnieniem radiowych
przekrętów opozycja w radzie miasta (radni:
Robert Wójcik i Ryszard Szmajdziński
z SLD) zażądała od prawicowego burmistrza
Krzysztofa Kalińskiego wyjaśnienia, jakiż to
„ważny interes” skłonił go do wydania arbitral-
nej decyzji o umorzeniu kościelnym biznesme-
nom z rozgłośni 114 tys. 610 zł zaległości po-
datkowych, których uiszczenie groziło rzeko-
mo utratą płynności finansowej. – Burmistrz
odmówił ujawnienia komisji rewizyjnej doku-
mentacji, zasłaniając się argumentem, że dane
o kondycji finansowej „ułaskawionych” są praw-
nie strzeżone – relacjonuje Szmajdziński.
– Informacja szybko rozeszła się jednak
po mieście, wywołując taki rezonans, że Ka-
liński dziesięć razy się teraz zastanowi, zanim
podaruje wielebnym choćby złotówkę – doda-
je właściciel jednej z łowickich firm.
Nieszczęścia – jak wiadomo – chodzą pa-
rami, więc zaraz po aferze z podatkami ksiądz
dyrektor, usiłując wymusić pierwszeństwo prze-
jazdu, rozbił firmowego volkswagena golfa (czte-
romiesięczna nówka, czyli w kwestii „płynno-
ści” burmistrza wystrychnięto na dudka),
za co policja wlepiła mu 500-złotowy mandat
i 10 punktów karnych.
Jeśli dodać do tego toczące się (np. w Skier-
niewicach) oraz zapowiadane procesy przed są-
dem pracy, wytaczane przez zwolniony perso-
nel rozgłośni obciążonej bagażem zwrotu wy-
łudzonych dotacji, to doprawdy głowa może
spuchnąć. No, ale jakby co, w kryminałach są
radiowęzły...
DOMINIKA NAGEL
R
Ra
ad
diio
o((w
wę
ęz
ze
ełł))
SSzzaam
maańńsskkiiee
w
weerrsseettyy
SSzzaam
maańńsskkiiee
w
weerrsseettyy
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
6
6
POLSKA PARAFIALNA
Ordynariusza diecezji włocławskiej
–biskupa Wiesława Meringa – ani chybi coś
opętało, bo już od miesiąca na okrągło pisze
listy, wydaje odezwy, ślęczy nad kazaniami
oraz inspiruje akcje protestacyjne.
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
7
7
POLSKA PARAFIALNA
M
inister Bogdan Zdro-
jewski pochwalił się
sukcesem swojego re-
sortu. Otóż Komisja
Finansów Publicznych dała się ocza-
rować i powiększyła budżet Mini-
sterstwa Kultury i Dziedzictwa Na-
rodowego o 20 mln zł. Już wiado-
mo, że część tych pieniędzy, a kon-
kretnie 4 mln złotych, zasili fun-
dusz Muzeum Jana Pawła II i Kar-
dynała Wyszyńskiego w Świątyni
Opatrzności Bożej. To już trzecia
dotacja publiczna do tej budowy!
Poprzednie przyniosły Kościoło-
wi w sumie około
40 mln zł!!!
W
Przemyślu
(„drugi Watykan”)
natomiast zdarzył się
cud. Otóż Archidie-
cezja Przemyska apli-
kowała w Urzędzie
M a r s z a ł k o w s k i m
o unijne dofinansowa-
nie w ramach Regio-
nalnego Programu
Operacyjnego Województwa Pod-
karpackiego na lata 2007–2013. Jej
projekt rewitalizacji zespołu klasz-
tornego i parkowego na cele spo-
łeczne oraz edukacyjno-kulturalne,
a także wyremontowania siedziby
diecezjalnego radia trafił po wery-
fikacji na 6 miejsce listy rezerwo-
wej, co w praktyce oznacza niemal
zerowe szanse na realizację. To roz-
złościło lokalnego biskupa. Po re-
prymendzie ze strony kurii jej
projekt awansował na miejsce…
pierwsze. Zarząd województwa do-
znał bowiem olśnienia i uznał na-
gle, że projekt „wykazuje dużą in-
nowacyjność planowanych działań
oraz interdyscyplinarny charakter
i szerokie oddziaływanie w kluczo-
wych dla województwa celach stra-
tegicznych. Jest ważny, komplekso-
wy i innowacyjny”. Wartość inwe-
stycji – 10 mln zł. Unijne dofinan-
sowanie – 8,6 mln zł.
Ekologia i ochrona środowiska
to ostatnimi czasy modny motyw
kazań. I trudno się dziwić, skoro
– jak się okazuje – można na tym
sporo zyskać. Pieniądze z Woje-
wódzkich Funduszy Ochrony Śro-
dowiska i Gospodarki Wodnej do-
stają dobrodzieje bez większych
trudności, m.in. w formie dotacji
oraz preferencyjnych pożyczek
(w 2011 r. – 3 proc. w skali roku)
udzielanych na okres 2–15 lat od za-
kończenia zadania. Tylko Woje-
wódzki Fundusz Ochrony Środowi-
ska i Gospodarki Wodnej w Kato-
wicach przez ostatnie cztery lata
wydał ponad 20 mln zł na potrze-
by 120 parafii i instytucji kościel-
nych ze swojego terenu (korzystać
mogą także ośrodki Caritasu i ko-
ścielne domy pomocy, ale nic nie
stoi na przeszkodzie, aby proboszcz
zmodernizował sobie plebanię). Ty-
le kosztowały tzw. działania eko-
logiczne, czyli dofinansowanie za-
dań zzakresu ochrony atmosfery,
realizowane w obiektach Kościoła
katolickiego (budowa lub zmiana
systemu ogrzewania, modernizacja
lub wymiana wewnętrznej instala-
cji grzewczej, termomodernizacja
budynku, docieplenie stropodachu,
podłóg i ścian zewnętrznych, wy-
miana okien oraz drzwi zewnętrz-
nych, instalacje solarne i pompy
ciepła). Dotacje są oczywiście bez-
zwrotne, zaś pożyczki – jak infor-
muje Gabriela Lenartowicz, pre-
zes zarządu katowickiego WFO-
ŚiGW – mogą być częściowo umo-
rzone, jeśli proboszcz przyrzeknie,
że ową umorzoną kwotę przezna-
czy na nowe inwestycje ekologicz-
ne. Chętnych w koloratkach nie
brakuje – jak dotąd skorzystała
m.in. parafia Matki Bożej Nieusta-
jącej Pomocy w Jaworznie (dofi-
nansowania w formie pożyczki pre-
ferencyjnej w wysokości do 535 tys.
zł oraz dotacji do 262 tys. zł na bu-
dowę instalacji fotowoltaicznej);
parafia św. Jacka w Bytomiu (820
tys. zł dotacji na termomoderni-
zację budynku kościoła); Zgroma-
dzenie Sióstr Szkolnych de Notre
Dame w Bielsku-Białej (niemal
120 tys. zł pożyczki na budowę in-
stalacji kolektorów słonecznych
do podgrzewania ciepłej wody użyt-
kowej oraz termoizolację budynku
domu zakonnego i bursy dla dziew-
cząt); parafia świętych Apostołów
Piotra i Pawła w Świętochłowicach
(ponad 191,5 tys. zł pożyczki na ter-
momodernizację plebanii); parafia
Wniebowzięcia Najświętszej Maryi
Panny w Katowicach (ponad 64,5
tys. zł pożyczki na docieplenie ścian
zewnętrznych oraz wymianę stolar-
ki okiennej i drzwiowej plebanii);
parafia Najświętszego Serca Pana
Jezusa w Brzezinach Śląskich (po-
nad 181 tys. zł pożyczki na termo-
modernizację plebanii); Caritas Ar-
chidiecezji Katowickiej Dom Świę-
tego Józefa w Katowicach (115 tys.
zł dotacji na dostawę i montaż ko-
lektorów słonecznych).
Pompy ciepła zamontuje sobie
proboszcz radomskiej katedry. Ta
ostatnia jest oczkiem w głowie pań-
stwowych urzędników. W 2008 r.
proboszcz dostał 45 tys. zł na re-
mont elewacji zachodniej, a kolej-
ne 40 tys. zł – na remont wieży
– sypnął urząd marszałkowski.
W 2009 r. miasto sfinansowało od-
restaurowanie witraży (400 tys. zł),
w 2010 r. na system monitoringu
i ochrony przeciwpożarowej poszło
zRegionalnego Programu Opera-
cyjnego (RPO) Województwa Ma-
zowieckiego niemal 500 tys. zł, zaś
gmina dorzuciła 700 tys. zł na ele-
wację wschodnią. W 2011 r. pro-
boszcz zainkasował 81 tys. zł
zgminnego programu na rewitali-
zację zabytków oraz 6,6 mln zł m.in.
na wymianę posadzek i mensy oł-
tarzowej, a montaż pompy cieplnej
opłaciło RPO Województwa Ma-
zowieckiego. Gratulujemy radomia-
nom dobrobytu!
Z kolei radni Sejmiku Mazow-
sza niemal w całości podarowali
Kościołowi 5 mln zł, jakie mieli
do podziału na ratowanie miejsco-
wych zabytków. Z tego 150 tys. zł
trafi do proboszcza od św. Ducha
zIłży, a 90 tys. zł pojawi się na kon-
cie parafii św. Macieja Apostoła
w Klwowie. Kościół św. Trójcy
w Belsku Dużym dostanie 70 tys.
zł (na prace budowlano-konser-
watorskie dwóch zakrystii i przed-
sionka). Zastrzyk gotówki otrzyma-
ją także parafie: Przemienienia Pań-
skiego w Boglewicach – na osu-
szanie murów kościoła (25 tys. zł);
Podwyższenia Krzyża Świętego
w Zwoleniu (37 tys. zł); św. Miko-
łaja w Grabowcu (8,5 tys. zł); Opie-
ki Matki Bożej Bolesnej w Nowym
Mieście nad Pilicą (4,6 tys. zł);
Świętego Krzyża w Kozienicach (50
tys. zł) czy św. Doroty w Potworo-
wie (23,3 tys. zł).
Do Wolborza turyści przyjeż-
dżają między innymi po to, aby
zwiedzić miejsce urodzenia Jana
Frycza Modrzewskiego. Małe
miasteczko z mało atrakcyjnym
centrum, które jak kania dżdżu po-
trzebuje rewitalizacji, co zresztą
przyznają sami urzędnicy. Wysta-
rali się więc o pieniądze z unijne-
go Programu Rozwoju Obszarów
Wiejskich i wyremontowali… lo-
kalną kolegiatę (PROW to jedno
zulubionych źródełek probosz-
czów; obecnie tylko w Departa-
mencie Funduszu Rozwoju Obsza-
rów Wiejskich Urzędu Marszał-
kowskiego w Łodzi czeka na roz-
patrzenie 25 kolejnych koloratko-
wych wniosków zwojewództwa,
na które przeznaczono ponad
6 mln zł). Całość inwestycji kosz-
towała 460 tys. zł. Jak deklaruje bur-
mistrz Wolborza, Elżbieta Ościk,
teraz czas na kolejny wniosek. Bę-
dzie on opiewał na 500 tys. zł, któ-
re zostaną przeznaczone na…
odnowę placu wokół kolegiaty.
Będzie powód do dumy dla pani
burmistrz. A co na to biedni wol-
borzanie?
200 tys. złotych dostał ksiądz
proboszcz bazyliki Grobu Bożego
w Miechowie od lokalnego samo-
rządu. Potrzebował, bo na począt-
ku ubiegłego roku zainicjował re-
mont, którego koszty oszacowano
na 12 mln zł. Jak dotąd 9 mln zł
dała Unia, a resztę dostarczają
w ratach lokalni urzędnicy (do-
tąd 850 tys. zł).
Nie może narzekać ks. Franci-
szek Musioł, proboszcz bazyliki
św. Antoniego w Rybniku. Na jej
generalny remont dostał 5 mln zł
zunijnych funduszy, a 1 mln 215
tys. zł dały jak dotąd władze Ryb-
nika. A że to wciąż za mało, aby
kościelny zabytek lśnił nowym bla-
skiem, na ostatniej sesji dorzuciły
kolejne 300 tys. zł.
W Łowiczu zakończyła się
wspólna inwestycja urzędu miasta
i lokalnej kurii, polegająca na od-
nowieniu kościelnych włości, to zna-
czy miejscowego zespołu katedral-
nego (bazylika katedralna, pleba-
nia, kanonia, rezydencja biskupa
łowickiego i kuria wikariuszy) wraz
zutworzeniem kompleksu rekre-
acyjno-wypoczynkowego w parku
Błonie. Koszt całości – 31 mln zł.
Dolnośląski Urząd Marszałkow-
ski w latach 2008–2011 dofinanso-
wał remont kościoła w Chełmsku
Śląskim kwotą 290 tys. zł. Samo-
rząd gminy dał tylko w bieżącym
roku 90 tys. zł, a KGHM – 55 tys.
zł. Proboszcz Stanisław Kowalski
nie zamierza spocząć na laurach.
Tysiące innych proboszczów w ca-
łym kraju – również…
WIKTORIA ZIMIŃSKA
wiktoria@faktyimity.pl
O interesy Kościoła
katolickiego dba się
w Polsce na każdym
szczeblu władzy.
Bo żaden szczebel
nie chce być
podpiłowany przez
katolicką rybę... piłę.
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
8
8
A TO POLSKA WŁAŚNIE
– Wyobraźmy sobie, że po wy-
borach dzwoni do Państwa no-
wy premier i prosi o przygotowa-
nie wizji stosunków państwa z ko-
ściołami i związkami wyznanio-
wymi, organizacjami humani-
stycznymi, racjonalistycznymi
i ateistycznymi.
Małgorzata Winiarczyk-Kos-
sakowska (dalej MWK):
– Bez względu na to, kto bę-
dzie następnym premierem, byłoby
dobrze, żeby problem właściwych
relacji państwo–Kościół uznawał
za ważny dla jakości polskiej demo-
kracji. Bo przecież – nie czarujmy
się – obecnie od standardów no-
woczesnego państwa demokratycz-
nego dzielą nas lata świetlne. Za du-
żo Kościoła w państwie, za mało re-
spektowania konstytucyjnej zasady
ich przyjaznego rozdziału. Nie ma
publicznej uroczystości – wszystko
jedno, czy jest nią święto państwo-
we upamiętniające ważne wydarze-
nie, czy rozpoczęcie roku szkolne-
go, otwarcie drogi, mostu, szpita-
la albo, za przeproszeniem, skle-
pu – by burmistrzowi, staroście al-
bo innemu przedstawicielowi władz
publicznych nie towarzyszył kato-
licki hierarcha kościelny.
Paweł Leszczyński (dalej PL):
– Podzielam ocenę profesora
prawa Ryszarda Małajnego,
że Polska jest dzisiaj państwem
quasi-wyznaniowym. Im bardziej
w dół struktur państwowych, tym
gorzej.
MWK: – Trzeba skończyć
z nadawaniem gminom, powiatom,
województwom i różnym samorzą-
dowym jednostkom katolickich pa-
tronów. Ciągle spotykam ludzi,
zwłaszcza młodych, którzy powta-
rzają, że mają dość nadużywania
uprawnień przez Kościół, że chcą
państwa neutralnego światopoglą-
dowo. Oddolne ciśnienie w tej kwe-
stii jest ogromne. Wygra formacja,
która doprowadzi do zmiany w tym
obszarze.
PL: – Wzmacnia ten trend żą-
danie równości opodatkowania
wszystkich obywateli i organizacji.
MWK: – I chęć, aby polskie
urzędy, tak jak w wielu państwach
Europy, były wolne od symboli reli-
gijnych. A państwo powinno
chronić obywateli przed dyskry-
minacją i poświęcać znacznie więk-
szą uwagę ściganiu przestępstw
„z nienawiści” niż ściganiu ob-
razy uczuć religijnych.
– Czyli wykreślamy przepisy
przewidujące ściganie narusza-
nia uczuć religijnych?
PL: – Uczucia to sprawy obywa-
teli, a nie aparatu państwa. Jego
agendy nie mogą także stać na stra-
ży przestrzegania wartości chrześci-
jańskich w mediach i szkołach pu-
blicznych.
– Brak zasad?
MWK: – Nie. Zadaniem TVP
czy szkoły powinno być propagowa-
nie podstawowych, powszechnych
wolności i praw człowieka…
PL: – …a zadaniem szkół – na-
uczanie religioznawstwa.
– A katecheza?
PL: – Najlepszym rozwiązaniem
jest jej powrót do sal kościelnych.
Wymaga to czasu. Natychmiast na-
leży skończyć z wliczaniem oceny
z religii do średniej oraz zasiada-
niem przez katechetów w radach pe-
dagogicznych.
MWK: – To Kościół powinien
im płacić pensje. Tak samo jak
kapelanom. Katecheci nie mo-
gą prowadzić zajęć z etyki i wy-
chowania do życia w rodzinie, bo
dzieci i młodzież przede wszyst-
kim zasługują na kompetentnych
nauczycieli. A etyka to wiedza,
bez której życie jest trudniejsze
i mniej ciekawe.
– Zrywamy konkordat?
MWK: – Jestem realistką
– nie widzę możliwości wypowie-
dzenia konkordatu w najbliższej
przyszłości. Ale jego renegocjo-
wanie jest konieczne. Prioryte-
tem dla władz powinna być dba-
łość o „niewykraczanie poza ra-
my” tej umowy. „Ostatnim osią-
gnięciem” parlamentu na drodze
poszerzania wpływu katolicyzmu
w państwie – i to bez specjalnych
zabiegów ze strony Kościoła – był
kolejny dzień świąteczny wolny
od pracy – Święto Trzech Króli.
PL: – Ja to widzę inaczej. Na po-
czątek jedna uwaga. Pole manewru
ogranicza nam tutaj konstytucja. Prze-
widuje ona, że relacje państwo–
-Kościół katolicki reguluje umowa
międzynarodowa. Nie musi to być
jednak konkordat. Może to być tak-
że porozumienie odwołujące się
do Europejskiej konwencji praw
człowieka oraz paktów ONZ do-
tyczących eliminacji dyskryminacji.
Musimy także jasno zakazać sądom
kościelnym pozyskiwania danych
medycznych.
– A co z mniejszościowymi
kościołami i
związkami
wyznaniowymi oraz
z r z e s z e n i a m i
ateistycznymi,
światopoglądo-
wymi i racjo-
nalistycz-
nymi?
PL: – Niedopuszczalne jest pro-
wadzenie przez państwo walki z tak
zwanymi sektami. Zamiast tego trze-
ba zacząć pracę komisji wspólnych
rządu i kościołów, związków wyzna-
niowych oraz zrzeszeń racjonalistów,
ateistów. Ich powołanie stworzy pod-
stawę do debaty o modelu ich fi-
nansowania i o likwidacji Funduszu
Kościelnego.
MWK: – Utrzymywanie tej in-
stytucji jest sprzeczne ze zdrowym
rozsądkiem i obecnie już na grani-
cy prawa (jeśli nie poza nim). Ten
fundusz miał stanowić rekompen-
satę za mienie utracone onegdaj
przez Kościół. Obecnie mienie jest
zwrócone, a z publicznych pienię-
dzy utrzymujemy księży, zakonni-
ków, płacimy im emerytury i renty,
także tym, którzy jako misjonarze
w ogóle nie pracowali w Polsce.
PL: – Co ważne, likwidacja Fun-
duszu Kościelnego jest prosta
do wprowadzenia. Katolicka hierar-
chia nie ma bowiem żadnej praw-
nej możliwości zablokowania takiej
decyzji. Już Sobór Watykański II
(konstytucja „Gaudium et spes”)
przyjął deklarację o rezygnacji przez
Kościół z przywilejów.
– Czy wprowadzamy podatek
kościelny zamiast płatnych usług
kleru dla wiernych?
PL: – Jestem przeciwny niemiec-
kiemu rozwiązaniu, w którym pań-
stwo ściąga pod przymusem datki na
rzecz wspólnot religijnych. Znacznie
lepszą regulację przyjęli Węgrzy.
Tam każdy ma prawo przeznaczyć
1 procent swojego podatku na rzecz
wybranej przez siebie wspólnoty re-
ligijnej czy światopoglądowej. Spo-
sób wydawania przez nie tych pie-
niędzy podlega ścisłej kontroli ze
strony państwa.
– A jak opodatkować kościel-
ne biznesy i dochody duchow-
nych?
PL: – Wspólnoty religijne po-
winny prowadzić rejestry swoich
wpływów. Takie systemy wdrożyło
już wiele mniejszościowych kościo-
łów. A biznesy kościelne należy opo-
datkować tak jak inne.
MWK: – Na mocy konkordatu
miała powstać „komisja finansowa”,
której celem miało być określenie
sytuacji finansowej Kościoła. I nie
powstała. Kiedy pytamy o dotacje
samorządów dla związków wyzna-
niowych, słyszymy, że nie ma takich
danych. Rząd nie chce nawet ujaw-
nić, ile wydaje na ubezpieczenia du-
chownych. Dochody Kościoła i księ-
ży też nie są znane opinii publicz-
nej. Nie są także znane izbom skar-
bowym. Parafie, diecezje, zakony nie
płacą podatku od dochodów z dzia-
łalności gospodarczej, jeżeli prze-
znaczają je na cele kościelne, cha-
rytatywne i opiekuńczo-wychowaw-
cze. Cokolwiek to znaczy… Jak po-
myślę o stercie dokumentów, jaką
muszą przedstawiać organizacje po-
zarządowe, aby otrzymać najmniej-
szą dotacje z gminy, i porównam to
z praktyką rozliczania milionów pła-
conych z publicznych pieniędzy Ko-
ściołowi, to ze smutkiem i gniewem
mówię – dosyć tego! Przy czym ten
„sposób rozliczania pieniędzy Ko-
ścioła niejako na wiarę” wcale nie
wynika z zapisów konkordatu…
PL: – …lecz regulacji, które
przyjęły kolejne parlamenty.
MWK: – To od posłów nowej
kadencji i rządu, któremu udzielą
votum zaufania, zależy, czy państwo
odzyska mienie, jak niektórzy twier-
dzą, przejęte nieprawnie przez Ko-
ściół. A jest to konieczność.
PL: – Tak samo jak stopniowe
wygaszanie pracy pozostałych czte-
rech działających na wzór katolic-
kiej niekatolickich komisji majątko-
wych. Wszystko tak naprawdę za-
leży od determinacji polityków. Pol-
ska może stać się państwem neu-
tralnym światopoglądowo. I wcale
nie musi to zająć wiele czasu.
Rozmawiał MiC
„Fakty i Mity” rozmawiają o najpilniejszych
zmianach w prawie wyznaniowym
z Małgorzatą Winiarczyk-Kossakowską, doktorem
habilitowanym nauk politycznych, profesorem
Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach,
oraz z doktorem prawa Pawłem Leszczyńskim.
FUNDACJA „FiM”
Nasza redakcja patronuje fundacji pod nazwą Misja Charytatywno-Opiekuńcza „W człowieku widzieć brata”, której prezesem jest Roman Kotliński – Jonasz,
redaktor naczelny „FiM”. Fundacja ma za zadanie nieść wszelką możliwą pomoc potrzebującym rodakom – zwłaszcza głodnym dzieciom, a także przewlekle
chorym, bezrobotnym i bezdomnym. Ponieważ kościelne fundacje i stowarzyszenia w swej działalności charytatywnej (jakże skromnej jak na ich możliwości)
nagminnie wyróżniają osoby związane z Kościołem, a innowierców, agnostyków i ateistów pomijają – my będziemy wypełniać tę lukę i pomagać w pierwszej
kolejności właśnie im. Nasza fundacja ma status organizacji pożytku publicznego i w związku z tym podlega pełnej kontroli organów państwa.
Tych, którzy chcą wesprzeć naprawdę potrzebujących naszej pomocy, prosimy o wpłaty:
Misja Charytatywno-Opiekuńcza „W człowieku widzieć brata”,
Zielona 15, 90-601 Łódź, ING Bank Śląski, nr konta: 87 1050 1461 1000 0090 7581 5291
www.bratbratu.pl, e-mail: fundacja@blaja.pl
Czas honoru
„(…) musiałem uderzyć w naród.
Nie słowem bezsilnym, lecz gromem.
Gromem równym tej hańbie, jaką opa-
nowała go spółka cynicznych hulta-
jów i jawnych wrogów Polski (…).
To, na co patrzą oczy nasze, nie jest
jeszcze Polską. Nie o takiej śniły wiel-
kie serca poetów naszych, nie za ta-
ką cierpiały, walczyły i ginęły pokole-
nia (…). To jest (…) Judeo-Polska.
Naród polski do władzy w niej jesz-
cze nie doszedł. Polskę prawdziwą trze-
ba dopiero zdobyć i zbudować (…)”.
Brzmi znajomo? Niemal jak frag-
ment comiesięcznego przemówienia
na Krakowskim Przedmieściu.
Albo jak wyimek z audycji Ra-
dia Maryja. Może to Kaczyń-
ski powiedział, może Maciere-
wicz, a najpewniej… Rydzyk?
Ciepło. To pisał przed śmiercią
ich duchowy antenat, do dziś bo-
hater Prawdziwych Polaków Ka-
tolików i katolickiego Kościoła
– Eligiusz Niewiadomski.
Urodził się 1 grudnia 1869 ro-
ku w Warszawie. Był przeciętnym
malarzem, za to niezłym i cenio-
nym krytykiem sztuki oraz wykła-
dowcą rysunku. Przede wszyst-
kim był jednak Niewiadomski fa-
natycznym antysemitą, wręcz hi-
sterycznym zwolennikiem nacjona-
lizmu i tego, co dziś nazwalibyśmy
„czystością rasy” polskiej.
Wybór Gabriela Narutowicza
na prezydenta Polski (9 grud-
nia 1922 roku – głosami Zgroma-
dzenia Narodowego) doprowadził
do wściekłości ugrupowania ultra-
prawicowe. W ostatnim, piątym dniu
sejmowego głosowania dość niespo-
dziewanie poparły Narutowicza ugru-
powania centrowe i centroprawico-
we oraz mniejszości narodowe. Skraj-
na narodowa prawica poniosła sro-
motną klęskę, ale postanowiła nie
dopuścić do zaprzysiężenia nowego
prezydenta.
W dniu, kiedy miało to nastąpić
(11 grudnia), endecja wywołała
w Warszawie zamieszki, które o ma-
ło nie przemieniły się w powstanie,
a przynajmniej w rewoltę. Prawico-
we bojówki odbierały legitymacje
idącym do parlamentu posłom i se-
natorom, przy czym wielu parlamen-
tarzystów zelżono, a nawet ciężko
pobito. Zaatakowano też samego pre-
zydenta elekta. Prawicowi bandyci
obrzucili odkryty powóz prezydenc-
ki (i jego pasażera) marznącym bło-
tem, a niektóre śmierdzące błotne
pociski zmieszane z ekskrementami
dosięgły twarzy Narutowicza.
Kiedy na placu Trzech Krzyży
członkowie Polskiej Partii Socjali-
stycznej ruszyli prezydentowi i swo-
im posłom z odsieczą, doszło do re-
gularnych walk ulicznych. Zginęła co
najmniej jedna osoba, a wiele zo-
stało rannych.
16 grudnia, podczas otwarcia wy-
stawy malarstwa w Zachęcie, Eligiusz
Niewiadomski oddał z browninga trzy
strzały w plecy prezydenta Naruto-
wicza i został aresztowany.
Niedługo później Józef Piłsud-
ski, wstrząśnięty politycznym mor-
dem, tak uzasadnił przyczyny swojej
rezygnacji: „Ta szajka, ta banda (…)
zechciała szukać krwi. Żołnierz po-
wołany bywa do ciężkich obowiąz-
ków... Gdym sobie pomyślał na chwi-
lę, że ja tych panów, jako żołnierz,
bronić będę – zawahałem się w swo-
im sumieniu. A gdym się raz zawa-
hał, zdecydowałem, że żołnierzem być
nie mogę. Podałem się do dymisji
z wojska...”.
Już w pierwszym dniu procesu
– 30 grudnia 1922 roku – Niewia-
domski przyznał się do winy i oświad-
czył, że wcześniej nosił się z zamia-
rem zamordowania Piłsudskiego, któ-
rego uważał za głównego sprawcę
i animatora demokratycznych prze-
mian w Polsce. Po jego rezygnacji
z ubiegania się o prezydenturę po-
stanowił zgładzić Narutowicza. Dla-
czego? Po pierwsze – przyszły pre-
zydent nie zaprzeczał, że jest zdekla-
rowanym ateistą; po drugie – dlate-
go, że był masonem.
Jeszcze tego samego dnia Eli-
giusz Niewiadomski został skazany
na karę śmierci. Sąd, ewidentnie bo-
jąc się prawicowych rozruchów, po-
lecił wykonanie kary przez honoro-
we rozstrzelanie, a nie przez powie-
szenie.
Wyrok wykonał pluton egzeku-
cyjny 31 stycznia 1923 roku na sto-
ku cytadeli. Przed śmiercią skazaniec
ucałował krzyż, powiedział, że umie-
ra za katolicką Polskę, i odebrał bło-
gosławieństwo od kapelana.
Pogrzeb stał się okazją do pra-
wicowych manifestacji fanatycznych
katolików. Po uroczystej „Mszy za Oj-
czyznę” (skąd my to znamy?) w po-
chówku na Powązkach uczestniczy-
ło 10 tysięcy osób. Całą drogę ze
świątyni do grobu wyłożono gałąz-
kami jedliny.
Tłum odśpiewał „Boże, coś Pol-
skę…”, „Bogurodzicę” i „Rotę”,
mogiłę pokryły stosy kwiatów,
a niemal we wszystkich kościołach
w Polsce księża kazali bić w dzwo-
ny, odprawiali nabożeństwa żałob-
ne i modlili się za duszę bohate-
ra Niewiadomskiego. I za ojczy-
znę. Ao mordercy i jego hanieb-
nym uczynku endecka prasa pi-
sała tak:
„Wielka część społeczeństwa
– w tym biskupi, księża, profeso-
rowie i inne grupy elit – z dumą
przyjęła ten czyn jako akt odwa-
gi, męstwa i bezinteresownego po-
święcenia tego, co najcenniejsze
dla losu państwa. Przez wiele mie-
sięcy, a nawet lat, na grobie te-
go wielkiego męża zawsze były
składane świeże kwiaty i paliły
się znicze, tak samo jak płonę-
ły dumne polskie serca. Księża od-
prawiali msze za duszę Niewiadom-
skiego, jednocześnie próbując nie do-
puszczać do uczczenia pamięci Na-
rutowicza. Była to wielka manifesta-
cja polskiego patriotyzmu”.
„Zszedł ze świata (…) wybitny
przedstawiciel inteligencji polskiej, ar-
tysta i pisarz, śp. Eligiusz Niewiadom-
ski (…). Złożył on ofiarę, która mo-
że stanie się w tym smutnym zdarze-
niu i wśród zła dokonanego ziarnem
uszlachetniającym umysły i serca”.
Pogrzeb Prezydenta Narutowi-
cza zgromadził ponad pół miliona
Polaków, ale to pochówek i grób jego
mordercy jest do dziś symbolem jed-
ności skrajnej polskiej prawicy. Wy-
starczy w internetową wyszukiwarkę
wpisać hasło „niewiadomski”, aby od-
naleźć setki współczesnych odniesień
do patriotyzmu, do ofiary za Polskę
i polskość, do katolicyzmu i Kościo-
ła. Po 90 latach fanatyczny morder-
ca powraca w aurze bohatera i mę-
czennika. Znów w kościołach bardziej
lub mniej jawnie odprawiane są za je-
go duszę msze, które zamieniają się
w nabożeństwa dziękczynne. To te-
stament Niewiadomskiego zza gro-
bu. I o to mu chodziło. O doniosłość
i skuteczność wycia zza światów – wy-
cia, które ma rozbudzić uśpione (czy
aby na pewno uśpione?) resentymen-
ty politycznych spadkobierców.
Kościół świętego Bartłomieja
w Koninie. Dzień powszedni. W na-
wie głównej modlą się nieliczni wier-
ni. W niedzielę jest ich więcej, ale
bez przesady. Czy wiedzą, kto nama-
lował święte figury, do których wzno-
szą oczy, dłonie i westchnienia? Czy
zdają sobie sprawę, kto jest autorem
kolorowych witraży, przez które świa-
tło przenika do świątyni?
Rozmodlona niewiasta przerywa
kontemplację i zwraca się nie bez
dumy do fotoreportera „FiM”:
– Pan wie, kto to namalował? To
wielki artysta Niewiadomski. Eligiusz
Niewiadomski. Niektóre witraże są
w renowacji i już nie możemy się do-
czekać, kiedy wrócą.
– Aczy pani wie, że Niewiadom-
ski był mordercą?
– Tak? Aniby kogo zabił?
– Prezydenta Polski.
– Coś ci się, synku, pomyliło
– śmieje się nerwowo parafianka i od-
chodzi, ale jej miejsce zajmuje star-
szy mężczyzna:
– Eligiusz Niewiadomski był wy-
bitnym malarzem. Proboszcz kiedyś
mówił, że i narodowym bohaterem.
Podobno walczył zbrojnie ze zdraj-
cami naszego narodu. Z wrogami
polskości.
– Proszę pana, trzeba wszystko
rozumieć i widzieć w odpowiednim
kontekście – odzywa się z boku męż-
czyzna wyglądający na tutejszego ko-
ścielnego.
– W kontekście zbrodni?
– Atak. Bo to jest względne: kie-
dy mamy do czynienia z uświęconym,
ratującym Polskę zabójstwem, a kie-
dy z mordem.
– Przecież to był właśnie ohyd-
ny, polityczny mord.
– Nie, proszę pana, to była ko-
nieczna eliminacja jednostki szkodli-
wej dla polskości. Ktoś musiał zdo-
być się na ten akt patriotyzmu. Na to
chrystusowe poświęcenie. Kiedyś Pol-
ska miała prawdziwych obrońców
wiary i polskości…
Od zbrodni w Zachęcie minęło
prawie 90 lat. Jakże niewiele. Coraz
bardziej niewiele.
MAREK SZENBORN
MACIEJ PODGÓRSKI
W
Wz
zg
gllę
ęd
dn
no
ośść
ć
z
zb
brro
od
dn
nii
W
Wz
zg
gllę
ęd
dn
no
ośść
ć
z
zb
brro
od
dn
nii
Dla Kościoła zbrodnia
zawsze była
relatywna, jej wymiar
względny, a morderca
mordercy nierówny.
Wszystko zależy
od tego, kogo zabił.
Jeśli np. księdza,
to będzie potępiony
na wieki; jeżeli
bezbożnika
– wieczna go za to
czeka chwała.
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
9
9
POLSKA PARAFIALNA
P
PR
RA
AW
WD
DZ
ZIIW
WA
A
E
EW
WA
AN
NG
GE
EL
LIIA
A
RELIGIA,
KTÓRA MA SENS
Bezpłatny kurs biblijny od:
Bracia w Chrystusie, skr. 7
UP Poznań 45, filia 36
ul. Głogowska 179
60-130 Poznań
REKLAMA
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
1
10
0
POD PARAGRAFEM
Rozłożenie
podatku
na raty
Ostatnimi czasy, głównie z po-
wodu panującego kryzysu, popa-
dłem w finansowe tarapaty. Kon-
sekwencją tego są m.in. zaległo-
ści wobec fiskusa. Liczę jednak
na poprawę koniunktury – wte-
dy mógłbym uregulować swój
dług. Słyszałem, że istnieje moż-
liwość rozłożenia spłaty podat-
ków na raty. Czy rzeczywiście ist-
nieje takie rozwiązanie?
Rzeczywiście, jedną z ulg uzna-
niowych przewidzianych przez or-
dynację podatkową jest możliwość
rozłożenia na raty nie tylko podat-
ku, ale i zaległości podatkowej. Aby
uzyskać taką ulgę, niezbędne jest
złożenie stosownego wniosku do na-
czelnika urzędu skarbowego. Upraw-
nionymi do złożenia wniosku są: po-
datnik, płatnik, inkasent oraz spad-
kobiercy podatnika i płatnika.
We wniosku należy zaznaczyć,
o co się ubiegamy, można również
zaproponować warunki spłaty. Naj-
ważniejsze jest jednak odpowiednie
uzasadnienie swojej prośby. Rozło-
żenie na raty jest niejako wyjątkiem
od obowiązku zapłaty podatku w ter-
minie, dlatego aby uzyskać pozytyw-
ną decyzję, należy swój wniosek
w sposób wiarygodny uzasadnić. Jest
to jednak decyzja uznaniowa, a więc
organ podatkowy może nie wyrazić
zgody na rozłożenie podatku na ra-
ty. Podstawą do uwzględnienia wnio-
sku są sytuacje uzasadnione waż-
nym interesem podatnika lub inte-
resem publicznym. Każda okolicz-
ność będzie oceniana w sposób in-
dywidualny, ale jako przyczyny ogól-
nie wskazać można trudności finan-
sowe podatnika lub problemy zdro-
wotne wynikające ze zdarzeń loso-
wych, które uniemożliwiają zapłatę
podatku bez uszczerbku dla egzy-
stencji podatnika. Organ przy pod-
jęciu decyzji będzie badać sytuację
finansową podatnika oraz osób,
z którymi wspólnie prowadzi gospo-
darstwo domowe, a także będzie
oceniać, jakie skutki wywoła ko-
nieczność zapłaty przez podatnika
należności.
Do wniosku należy załączyć do-
kumenty, które potwierdzą okolicz-
ności, na które się powołujemy
– na przykład stosowne zaświadcze-
nia lekarskie, dokumenty z odpo-
wiednich urzędów (m.in. z urzędu
pracy o posiadaniu statusu osoby
bezrobotnej).
Jeśli wnosimy o rozłożenie na ra-
ty zaległości podatkowej, jednocze-
śnie powinniśmy wnieść o rozłoże-
nie na raty odsetek powstałych
za opóźnienie zapłaty podatku.
Jeżeli organ wyda decyzję nega-
tywną, istnieje możliwość odwołania
się od takiej decyzji.II instancją
będzie w tym wypadku Dyrektor
Izby Skarbowej. Jeśli on utrzyma
decyzję naczelnika, można sprawę
skierować do sądu administracyjne-
go. Należy jednak pamiętać, że de-
cyzja o udzieleniu ulgi ma charak-
ter uznaniowy, a to oznacza, że
sąd nie może badać decyzji pod
względem merytorycznym, a jedy-
nie sprawdza prawidłowość postę-
powania prowadzonego przez or-
gany podatkowe oraz bada prawi-
dłowości decyzji pod względem for-
malnym.
Jeżeli podatek lub zaległość po-
datkowa zostanie rozłożona na ra-
ty, trzeba będzie zapłacić dodatko-
wo opłatę prolongacyjną. Wysokość
opłaty prolongacyjnej i terminy
wpłat określa organ podatkowy.
Ustalana jest ona od kwoty podat-
ku lub zaległości podatkowej, a jej
stawka wynosi 50 proc. stawki od-
setek za zwłokę. Podatnik jest zwol-
niony od niniejszej opłaty, jeśli za-
płata nie może nastąpić z powodu
wystąpienia klęski żywiołowej lub
wypadku losowego.
W decyzji pozytywnej zostaną
wskazane nowe terminy zapłaty na-
leżności. Ich przestrzeganie jest bar-
dzo ważne, bo uchylenie się od ter-
minowej zapłaty będzie skutkować
powrotem do sytuacji początkowej
– a więc koniecznością zapłaty podat-
ku w dacie pierwotnej. Powstaje więc
sytuacja, jakby decyzja o rozłożeniu
na raty nigdy nie została wydana. Od-
setki za opóźnienie również będą li-
czone od daty pierwotnej.
Wypożyczenie
pracownika
Mój pracodawca chce mnie
„wypożyczyć” na jakiś czas in-
nej firmie. Czy ma do tego pra-
wo i czy ja mogę się temu sprze-
ciwić?
Przepisy Kodeksu pracy umożli-
wiają pracodawcy taką praktykę, jed-
nakże niezbędnym warunkiem wy-
pożyczenia pracownika jest zgoda sa-
mego zainteresowanego. Arty-
kuł 1741 KP przewiduje, że praco-
dawca może udzielić pracownikowi
urlopu bezpłatnego w celu wykony-
wania pracy u innego pracodawcy.
Wypożyczenie pracownika nastę-
puje więc w drodze porozumienia za-
wartego pomiędzy pracodawcami.
Ustawodawca nie przewidział dla tej
czynności żadnej szczególnej formy,
możliwe jest zatem nawet porozumie-
nie ustne. W porozumieniu tym stro-
ny ustalają warunki, m.in. okres wy-
konywania przez pracownika pracy
u nowego pracodawcy, jego wynagro-
dzenie, rodzaj wykonywanej pracy czy
ewentualne wynagrodzenie dla do-
tychczasowego pracodawcy za udo-
stępnienie pracownika.
O ile porozumienie pomiędzy
pracodawcami może przybrać dowol-
ną formę, o tyle zgoda pracownika
na pracę u nowego pracodawcy już
taką swobodą się nie charakteryzu-
je. Zgoda pracownika koniecznie bo-
wiem musi być wyrażona na piśmie.
Mimo że na czas wykonywania
pracy u nowego pracodawcy stosu-
nek pracy u dotychczasowego pra-
codawcy jest zawieszany, to porozu-
mienie, o którym tu piszemy, zazwy-
czaj jest korzystne zarówno dla pra-
codawcy, jak i dla pracownika. Czę-
sto jest ono bowiem zawierane w sy-
tuacji przestoju u dotychczasowego
pracodawcy, co oznaczać by mogło,
że alternatywą dla pracownika by-
łoby zwolnienie. Dzięki wypożycze-
niu pracownik zachowuje dotychcza-
sową pracę, a po upływie terminu
wypożyczenia wraca na dotychcza-
sowe stanowisko na takich samych
warunkach. Czas wykonywania pra-
cy u nowego pracodawcy wliczany
jest do okresu, od którego zależą
uprawnienia pracownicze u dotych-
czasowego pracodawcy. Jednocze-
śnie pracownik u nowego pracodaw-
cy zachowuje wszystkie uprawnienia
pracownicze z tytułu świadczonej
na jego rzecz pracy.
Wypożyczenie pracownika może
trwać maksymalnie 12 miesięcy
w okresie 36 miesięcy. Jeżeli jednak
wypożyczony pracownik zastępuje nie-
obecnego pracownika i wykonuje on
jego obowiązki, wypożyczenie może
trwać maksymalnie 36 miesięcy.
~ ~ ~
Drodzy Czytelnicy!
Nasza rubryka zyskała wśród Was uzna-
nie. Z tego względu prosimy o cierpli-
wość –będziemy systematycznie odpo-
wiadać na Wasze pytania i wątpliwości.
Prosimy o nieprzysyłanie znaczków pocz-
towych, bowiem odpowiedzi znajdziecie
tylko na łamach „FiM”.
Opracował MECENAS
Porady prawne
Sprostowanie
W związku z podaniem w artykule zatytu-
łowanym „Sąd rodzinny”, opublikowanym
w nr.34 (599) z 2011 r. tygodnika „Fakty i Mi-
ty”, nieprawdziwych informacji, dotyczących za-
kupu przez Skarb Państwa na potrzeby Sądu
Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie bu-
dynku przy ul. Poligonowej 3 oraz przebiegu
konkursu na stanowisko dyrektora tego Sądu,
uprzejmie proszę o zamieszczenie w tygodni-
ku „Fakty i Mity” sprostowania o następują-
cej treści:
„Nie jest prawdą, że pierwszy konkurs na dy-
rektora Sądu Okręgowego Warszawa-Praga zo-
stał unieważniony. Komisja konkursowa
w uchwale z dnia 11 lipca 2011 r. oceniła kom-
petencje dwóch kandydatów, którzy zakwalifi-
kowali się do ostatniego etapu, jako niewystar-
czające i postanowiła nie rekomendować żad-
nego z nich do powołania na to stanowisko.
Nieprawdziwa jest również informacja, iż w ogło-
szeniu o drugim konkursie »dopisano«, że oprócz
fachowości będą brane pod uwagę także »kry-
teria społeczne oraz osobowościowe«. Zgod-
nie bowiem z par.9 ust.1 rozporządzenia Mi-
nistra Sprawiedliwości z dnia 28 stycznia 2008
roku w sprawie konkursu na stanowisko dy-
rektora sądu albo kierownika finansowego są-
du (Dz. U. Nr 121 z 2008 r., poz. 121) kryte-
riami oceny kandydata są m.in. kompetencje
»społeczne« (par.9 ust.1 pkt 3) oraz »osobo-
wościowe« (par.9 ust.1 pkt 5). W ogłoszeniu
o pierwszym konkursie wskazano, że kandyda-
ci będą oceniani według kryteriów wskazanych
w ww. rozporządzeniu. Natomiast w ogłoszeniu
o drugim konkursie wyraźnie wymieniono rów-
nież »kryteria społeczne oraz osobowościo-
we«. Zatem w obu konkursach obowiązują ta-
kie same zasady oceny kandydatów, określone
w rozporządzeniu Ministra Sprawiedliwości”.
Nieprawdziwa jest także sugestia autorki
tekstu, jakoby decyzja o zakupie budynku
przy ul. Poligonowej była podejmowana w po-
śpiechu. Wyjaśniam, że rozmowy dotyczące za-
kupu tej nieruchomości rozpoczęły się już
19 stycznia 2010 r., kiedy Sąd skierował do Ra-
dwaru pierwsze zapytanie w tej sprawie. Ne-
gocjacje i przygotowania do zawarcia umowy
trwały więc prawie rok. Nie jest więc tak, iż
„Sąd spadł… z nieba”, a spółka Radwar na-
gle w dniu 17 grudnia 2010 r. znalazła kupca
na swą nieruchomość.
Odnośnie ceny zakupu wskazuję, że w to-
ku negocjacji biegli rzeczoznawcy sporządzili
trzy operaty szacunkowe, uwzględniające aktu-
alny stan budynku oraz aktualne ceny nieru-
chomości. W dwóch operatach wskazano war-
tość nieruchomości na kwotę 185–187 mln zł,
natomiast w jednym na kwotę prawie 102 mln
zł. Wobec tak znacznych rozbieżności zlecono
Polskiej Federacji Stowarzyszeń Rzeczoznaw-
ców Majątkowych ocenę prawidłowości wyko-
nanych operatów. W toku tego postępowania
arbitrażowego został sporządzony operat okre-
ślający wartość nieruchomości na kwotę oko-
ło 155 mln zł. Nie ma przy tym możliwości od-
wołania się od operatu powstałego w wyniku
postępowania arbitrażowego. Nadmieniam, że
operat wskazujący cenę 102 mln zł został przez
PFSRM oceniony jako nieprawidłowy.
Faktem powszechnie znanym jest również,
że ceny nieruchomości w Warszawie, w tym
także komercyjnych, są kilkakrotnie wyższe niż
w innych miastach w Polsce. Porównywanie za-
tem kosztów zakupu budynku przy ul. Poligo-
nowej 3 z kosztami budowy budynków sądów
w Rzeszowie czy Łodzi jest nieporozumieniem.
Z całą pewnością brak jest podstaw do nazwa-
nia tej inwestycji „szalonym zakupem”. Warto
zresztą zauważyć, że obiekt przy ul. Poligono-
wej 3 został zakupiony wraz z działką o po-
wierzchni 10.000 m
2
, co miało znaczny wpływ
na cenę. Nadużyciem jest więc sformułowa-
nie, że kilkadziesiąt milionów złotych zostało
„wyrzuconych w błoto”. Nie bez znaczenia
jest również to, iż stroną sprzedającą była spół-
ka z udziałem Skarbu Państwa, a nie podmiot
komercyjny nastawiony wyłącznie na zysk.
Niezrozumiały jest również zarzut, że bu-
dynek przy ul. Poligonowej 3 nie nadaje się
na siedzibę sądu. Po pierwsze, po przeprowa-
dzeniu prac adaptacyjnych budynek ten bę-
dzie w pełni odpowiadał potrzebom praskiego
sądu okręgowego. Pragnę w tym miejscu za-
znaczyć, że negocjacje dotyczące zakupu obiek-
tu przy ul. Poligonowej 3 prowadzone były
z udziałem organu finansowego nadzorujące-
go sąd praski od strony finansowej i gospo-
darczej, zaś podjęte w tej sprawie czynności zo-
stały w sposób pełny i stosowny udokumento-
wany. Po drugie, żaden budynek, który od po-
czątku nie był projektowany na potrzeby sądu,
„nie nadaje się” na siedzibę sądu, w tym zna-
czeniu, że bez prac adaptacyjnych sąd nie bę-
dzie mógł w nim prawidłowo funkcjonować.
W tym sensie w Warszawie nie ma wolnego
budynku nadającego się na siedzibę sądu, bo
każdy oferowany budynek musiałby być prze-
rabiany.
Chciałbym przy tym poinformować, że pra-
ce nad pozyskaniem budynku na potrzeby pra-
skiego sądu okręgowego trwały od 2006 r. W tym
czasie zostały podjęte próby zarówno nabycia
nieruchomości pod budowę budynku sądu, jak
i zakupu czy też wynajmu gotowego budynku.
Niestety, działania te przez 5 lat nie przyniosły
rezultatów z uwagi na brak w Warszawie po pra-
wej stronie Wisły nieruchomości spełniających
wymagania sądu.
Wyjaśniam także, że z oficjalnej informa-
cji uzyskanej w czerwcu 2010 r. z Urzędu
m.st. Warszawy wynika, że ryzyko zalania w tym
miejscu wynosi 0,5 proc. (tak zwana woda dwu-
stuletnia). Przelanie wód Wisły przez koronę
wałów przeciwpowodziowych może nastąpić
dopiero przy poziomie wód 950 cm. Dla przy-
kładu należy wskazać, że najwyższy poziom
Wisły podczas przejścia fal powodziowych przez
Warszawę wynosił w 2010 r.850 cm. W tym
stanie rzeczy ryzyko zalania obiektu przy Po-
ligonowej 3 jest znikome. Nie bez znaczenia
pozostaje tu równie niski stan wód gruntowych
w tamtym rejonie.
Z poważaniem
rzecznik prasowy Sądu Okręgowego
Warszawa-Praga w Warszawie
SSO Marcin Łochowski
Od Redakcji: Zgodnie z wymogami Prawa
prasowego do powyższego sprostowania wolno
nam będzie odnieść się dopiero za tydzień. Tak
też uczynimy.
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
1
11
1
POLSKA PARAFIALNA
C
zasopismo powsta-
ło w roku 1975
jako Katolicki
Dwumiesięcznik
Społecznej Kru-
cjaty Miłości. Brzmi groźnie
– przynajmniej dla potomków
Saracenów, którzy w przeszło-
ści takich „krucjat miłości” prze-
żyli kilka, w związku z czym
do dziś „bardzo miłują” chrze-
ścijaństwo.
Krucjata? Nic z tych rze-
czy – twierdził założyciel pi-
sma, ks. Tadeusz Mysz-
czyński. – Tu chodziło
o „sformowanie prawdzi-
wej postawy chrześcijań-
skiej wśród społeczeństwa,
postawy, która na nieufność,
zakłamanie, ateizm odpowia-
da życzliwością czerpaną z mi-
łości Boga do człowieka”.
Wow! Ależ pięknie! Tą samą mi-
łością, która kazała Przedwieczne-
mu odkręcić kurek z potopem, czy
może taką, co to zrównała z ziemią
Sodomę, Gomorę, Jerycho? Wraz
z dziećmi?
Nic to. Przyjrzyjmy się gazecie,
która stylistyką i treścią niezmien-
ną od lat bije na głowę pozostałą
część prasy katolickiej. Nie uwierzy-
cie, ale przy „Miłujcie się”, „Naszym
Dzienniku” czy „Niedzieli” to po-
stęp i liberalizm. Może nawet he-
donizm i postmodernizm?
Przewracamy pierwszą kartkę
pierwszego numeru, jaki wpadł w na-
sze łapska, i już wiemy, że „związek
ludzi żyjących żywą wiarą i związek
ludzi niewierzących dzieli przepaść”.
Zanim zadamy sobie pytanie, co
dzieli lub łączy mieszańców, czyli
powiedzmy męża ateistę i rozmo-
dloną żonę (albo odwrotnie), już
dowiadujemy się, że małżeństwa wie-
rzące rozwodzą się znacznie rzadziej
niż te niewierzące. Rewelacja!
Od dawna podejrzewaliśmy, że ba-
dania statystyczne amerykańskich
naukowców są wyssane z brudnego
imperialistycznego palca. Otóż ba-
dania te bluźnią kłamliwie, że w Sta-
nach rozwodów jest najwięcej
na świecie, a tamtejsi ateiści rozsta-
ją się o wiele rzadziej niż bogoboj-
ni i ortodoksyjnie religijni Amery-
kanie… I jeszcze rzadziej piorą się
po pyskach. Może brak im jakiejś
biblijnej motywacji? Jakiegoś bo-
skiego imperatywu?
„Miłujcie się” dowodzi także,
że jak już nadchodzi kryzys mał-
żeński, np. spowodowany skokiem
w bok jednego ze składników pa-
ry, to „spowiedź jest najskutecz-
niejszym środkiem w przezwycięża-
niu wad”. I kryzysów. No pewnie,
bo jak już się mąż katolik w nie-
dzielę po mszy napije, jak już przy-
łoży żonie; albo jak żona da listo-
noszowi… napiwek za dostarcze-
nie przesyłki – zawsze mogą się z te-
go wszystkiego wyspowiadać. I spo-
ko! Związek małżeński z powrotem
scalony, a ksiądz spowiednik za-
dowolony. Przynajmniej się nasłu-
cha. Też się człowiekowi coś od ży-
cia należy, nie?
Nic natomiast nie należy się
od życia narzeczonym. To znaczy
należy się… zachowywać absolutną
czystość w myśli i uczynku. Bo „czy-
stość przedmałżeńską musimy zacho-
wać bezkompromisowo”. Co to zna-
czy „bezkompromisowo”? Otóż „ja-
kiekolwiek namowy ze strony męż-
czyzny do seksu przedmałżeńskiego
powinny uczulić kobiety, że mają
do czynienia z człowiekiem nieopa-
nowanym albo nawet uzależnionym
seksualnie”. Powiedzmy, że tak, ale
co wtedy, kiedy to panienka kusi ka-
walera miniówą, dekoltem albo jed-
nym i drugim? Ktoś, kto twierdzi,
że tak nie bywa, nie czytał Biblii
od jej początku. Niestety, „Miłuj-
cie…” chyba nie czytało, bo w ogó-
le nie dopuszcza takiej możliwości.
Za to autorytatywnie oznajmia, że
„nieczystość przedmałżeńska zatrzy-
muje normalny rozwój emocjonalny
człowieka, utwierdzając jego egoizm”.
O, ja cierpię dolę… Czyli że co?
Że jakieś98 procent populacji Pola-
ków to ludzie opóźnieni w rozwoju?
No a co z pozostałymi 2 procentami?
To mnisi i zakonnice? No bo prze-
cież nie księża i ich ministranci…
Wróćmy jednak do tematu.
„Miłujcie się” nakazuje: miłujcie
się, ale tylko (tylko!!!) w celu pro-
kreacji, czyli w celu spłodzenia jak
największej liczby różowiutkich, roz-
dartych i lejących w pieluchy in spe
katolików.
Wobec powyższego żadna, ale
to żadna forma antykoncepcji nie
jest dopuszczalna. A jak jakaś
za przeproszeniem kur… kurtyza-
na jednak weźmie i tabletkę zaży-
je, to czeka ją słuszna kara boska
w postaci raka piersi. Nieodwołal-
nie, i to będzie dla innych znak oraz
przestroga.
Jeżeli jednak małżeństwo ma
– powiedzmy – dziewiątkę dzieci
i mniej niż 100 złotych na członka
rodziny, to może ewentualnie
(ewentualnie!) rozważyć jedyną do-
puszczalną antykoncepcję, czyli ka-
lendarzyk małżeński, któren to „ka-
lendarzyk ma 87 procent skutecz-
ności!”.
Jednak nawet i tzw. watykań-
ska ruletka jest dla „Miłujcie się”
wstrętna, bowiem „każda forma za-
pobiegania ciąży prowadzi do nie-
ograniczonego korzystania z seksu,
co według najnowszych badań socjo-
logicznych i psychologicznych jest nie-
zgodne z naturą człowieka”. To co
jest zgodne?! Modlitwa i nieograni-
czone korzystanie z kropidła?
A i to wszystko jednak mały pi-
kuś w porównaniu z tym, co „Miłuj-
cie się” pisze na temat aborcji i me-
tody in vitro. Gdybyście bowiem mie-
li aparat USG i zajrzeli do babskie-
go brzucha, to waszym oczom uka-
załby się widok potworny: „Co roku
rozgrywa się w łonach matek druga
wojna światowa, podczas której
w straszliwych mękach ginie kolej-
ne 50 mln bezbronnych istot ludz-
kich – rozrywanych żywcem na ka-
wałki, spalanych żywcem za pomocą
środków żrących”! O Matko Boska,
i Ty na to pozwalasz? Na pisanie po-
dobnych bzdur – przede wszystkim?
Reasumując: zero antykoncep-
cji, aborcja to holokaust, zaś mał-
żeństwo wszelkimi siłami powinno
dążyć do poczęcia, a jeszcze lepiej
mnogich poczęć. Za wszelką cenę?
Nie do końca: „Wszelkiego rodzaju
»pomoc« medyczna mająca umożli-
wić poczęcie jest nie do przyjęcia,
jeżeli zastępuje normalny akt mał-
żeńskiego zjednoczenia”.
No chyba żeby w ostateczności
naprotechnologia. To wróżenie z fu-
sów reklamuje niejaki Tadeusz Wa-
silewski – lekarz medycyny. Kie-
dyś taśmowo mordował dzieciątka
boże in vitro, ale mu nagle prze-
szło. Nagle, bo doznał olśnienia:
„Pewnego wieczoru otworzyły się mo-
je oczy i zacząłem to widzieć przez
pryzmat tętniącego życia. W tym mo-
mencie całkowicie zaufałem Panu
Bogu i zrezygnowałem z tej kliniki,
z programu in vitro, z tych wielkich
comiesięcznych pieniędzy i po pro-
stu wyszedłem na ulicę”. No i z tej
ulicy Wasilewski ogłasza, że napro-
technologia jest sto razy tańsza niż
in vitro. Pewnie i racja, ale tablet-
ki od bólu są tysiąc razy tańsze i tak
samo „skuteczne”.
Na koniec warto jeszcze opowie-
dzieć o tym, jak to „Miłujcie się”
miłuje gejów. Otóż jakby ktoś nie
wiedział, to „homoseksualiści z całą
premedytacją chcą siłą narzucić nam
swój styl życia. Tam, gdzie osiągają
wpływy i władzę, rozpoczynają na wiel-
ką skalę polowanie na »homofonów«
i prześladowanie chrześcijan”.
Zatem jeśli gdzieś zobaczycie
jakiegoś faceta przemykającego
chyłkiem, nocą, w kominiarce
na głowie, to to właśnie będzie prze-
śladowany przez geja chrześcija-
nin. I niech was nie zmyli „bejzbol”
w jego drżącej ręce. Wszak to znak
rozpoznawczy jego środowiska: po-
łówka krzyża. Ale i tak prześlado-
wanego nieszczęśnika rozpiera du-
ma, bo wie, że „Polska od czasów
średniowiecza jest najbardziej tole-
rancyjnym krajem Europy”, zaś gdy
jego prześladowca – gej – „na za-
wsze już stoczy się w ciemność »dar-
kroomów«, to jest to nie tylko tra-
gedia dla niego, dla jego rodziny, ale
także dla kobiety, która miała czy
mogła być jego żoną”.
PAULINA
ARCISZEWSKA-SIEK
z
zM
Miiłłu
ujjc
ciie
e s
siię
ę!!
„Miłujcie się” to
periodyk, prawdziwa
perełka wśród
katolickiej prasy.
Czyżby tytuł namawiał
do „bara-bara”?
I to jeszcze jak!
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
1
12
2
U NAS I GDZIE INDZIEJ
Maluchów rodzi się mało, a po-
siadanie choćby jednego to dla wie-
lu rodzin ciężar nie do udźwignię-
cia. To nie dziwi, biorąc pod uwa-
gę fakt, że polityka prorodzinna
w naszym kraju to przede wszyst-
kim szkolna katecheza i informacja,
że pigułki powodują bezpłodność.
Pomijając to, młodzi rodzice nie
mogą liczyć w zasadzie na nic. No
może nie takie całkowite nic, bo
gdzieś tam ktoś da jakieś beciko-
we, a i od podatku można coś od-
liczyć. Jednak w rzeczywistości po-
moc jest żadna, a usługi publiczne
śmieszne: dostępność przedszkoli
jest ograniczona, a o żłobku lepiej
w ogóle nie wspominać. Jednocze-
śnie rządząca od lat prawica, gdzie
tylko może, krzyczy o tym, jak ro-
dzina jest ważna i że dzieci trzeba
mieć. Są i tacy politycy, którzy ob-
noszą się z piątką czy szóstką do-
brze wychowanych młodych katoli-
ków. Mogą się obnosić, bo ich na to
stać – dodajmy, że za nasze. A do te-
go dochodzi jeszcze i to, że lubią
sobie zrobić z żony pełnoetatową
nianię, więc i te żłobki nie są im
takie znowu potrzebne.
Problemy wynikają zapewne
z dysonansu, który przeżywają wie-
rzący politycy. Cenią „wartości ro-
dzinne”, ale są też wiernymi wy-
znawcami wolnego rynku a` la Bal-
cerowicz, więc każda pomoc socjal-
na jest ich zdaniem zła (z wyjątkiem
tej przeznaczonej dla posłów lub ich
rodzin). Do tego od ludzi o takich
poglądach można się niekiedy do-
wiedzieć, że nie każdy powinnien
mieć dzieci. Eugenika w ich wyda-
niu zakłada, że tylko klasa średnia
o ugruntowanych katolicko-narodo-
wych poglądach może wychować ko-
lejne pokolenie kultywujące „odpo-
wiednie” wartości. Natomiast „so-
cjal” może jedynie skłaniać „ele-
ment” do „rozmnażania się”.
Gdy pamięta się o tym wszyst-
kim, to nie dziwi, że polska prawi-
ca nie potrafi stworzyć warunków
dla młodych ludzi, którzy chcieliby
mieć dzieci. Wielu taką decyzję
odkłada w nieskończoność. Inni de-
cydują się co najwyżej na jednego
potomka. Zupełnie inaczej jest za to
w kilku krajach, które słyną z roz-
budowanego państwa socjalnego
i uchodzą za ostoję nowoczesnego
socjalizmu.
Lewica uczy prawicę,
jak się robi dzieci
Weźmy na przykład taką Szwe-
cję. Jeden z nielicznych europejskich
krajów, który nie ma poważnych pro-
blemów z demografią. Statystyczna
Szwedka rodzi 1,94 dziecka. To oczy-
wiście mniej niż wynosi poziom po-
zwalający na zachowanie liczby lud-
ności (szacuje się go na 2,1), jednak
znacznie więcej niż w Polsce, gdzie
przy poziomie 1,4 ogłaszano wyż de-
mograficzny, a także więcej niż wy-
nosi średnia dla całej Unii Europej-
skiej (1,6).
Dlaczego Szwedzi decydują się
na dzieci, a Polacy nie? Odpowiedź
jest dwuczęściowa. Po pierwsze
– różnica w poziomie życia i wyso-
kości zarobków powoduje, że Szwe-
dzi żyją, a nie walczą o przetrwa-
nie, i więcej osób może sobie po-
zwolić na dodatkowe obciążenie.
Drugą sprawą jest natomiast poli-
tyka społeczna. Skandynawscy ro-
dzice nie są pozostawieni sami so-
bie, a państwo stara się zaspokajać
ich potrzeby. Nie chodzi nawet o fi-
nanse, bo zasiłki rodzinne w Szwe-
cji nie są imponujące (ok.120 eu-
ro miesięcznie dla każdej rodziny
z dziećmi w wieku do 16 lat). Waż-
niejsza jest cała infrastruktura prze-
znaczona dla rodziców oraz to, w ja-
ki sposób skonstruowano na przy-
kład urlopy rodzicielskie.
Długość takiego urlopu to obec-
nie 390 dni. Co ciekawe, już w la-
tach 70. urlop macierzyński został
zastąpiony przez rodzicielski. Dziś
ojcowie mogą z niego korzystać
na równi z matkami, a 60 dni mu-
szą na nim spędzić „obowiązkowo”,
ponieważ w innym wypadku prze-
pada. Taka konstrukcja ma uchronić
kobiety przed dyskryminacją na ryn-
ku pracy. W rzeczywistości korzysta
z niej 85 proc. par, a szwedzcy po-
litycy zastanawiają się, jak ten od-
setek jeszcze zwiększyć.
W tym czasie rodzic, który ko-
rzysta ze swojego uprawnienia, otrzy-
muje mniej więcej 80 proc. pensji
sprzed urlopu. Z tym że ustalono
także górną granicę wysokości świad-
czenia. Jej poziom to prawie 900
koron dziennie, a więc około 400
złotych. Do tego można skorzystać
jeszcze z 90 dni, w czasie których
stawka jest obniżona do około 20
proc. podstawowej.
Dużo? Z polskiej perspektywy
to niewyobrażalnie dużo. A to jesz-
cze nie wszystko. Tata dostaje też 10
dni urlopu po narodzinach dziec-
ka. Dopóki potomstwo jest w wie-
ku przedszkolnym, można ograni-
czyć swoje godziny pracy do... sze-
ściu dziennie, a sam urlop należy
wykorzystać w dowolnie wybranym
czasie, ale przed ukończeniem przez
syna lub córkę... ośmiu lat. Przy czym
nie trzeba brać całych tygodni lub
miesięcy. Wolno go podzielić nawet
na godziny.
Ciekawie jest też w kilku innych
krajach, choć nie zawsze efekty są
tak dobre jak u Szwedów. Na przy-
kład w Niemczech można jednocze-
śnie pracować na część etatu i ko-
rzystać ze wsparcia, które powodu-
je, że utrata dochodów z tego tytu-
łu jest w zasadzie nieodczuwalna.
100 euro co wrzesień
W wielu europejskich krajach
jest też tak, że każda rodzina – nie-
zależnie od osiąganych dochodów
– może liczyć na świadczenia socjal-
ne. Wynika to z tego, że w Euro-
pie coraz powszechniej odchodzi się
od pomocy skierowanej jedynie
do najbiedniejszych na rzecz uni-
wersalnych świadczeń przeznaczo-
nych dla wszystkich. Koszty takie-
go rozwiązania są niby większe, jed-
nak są także tańsze do obsłuże-
nia, ponieważ odpada konieczność
czaso- i pracochłonnego weryfiko-
wania wniosków. Dodatkowo zmie-
niają one stosunek do całego syste-
mu opieki społecznej. Zanika bo-
wiem podział na tych, którzy go fi-
nansują, i na jego beneficjentów.
Tymi ostatnimi stają się wszyscy.
W odniesieniu do zasiłków ro-
dzinnych taki uniwersalny system
można znaleźć m.in. w Austrii, gdzie
na świadczenia tego rodzaju wyda-
je się ponad... 3 mld euro rocznie.
Co miesiąc do kasy rodziców trafia
od 100 do nieco ponad 150 euro
na każde dziecko. Wysokość pomo-
cy jest uzależniona od jego wieku.
Do tego co wrzesień – gdy potomek
ma od 6 do 15 lat – można liczyć
na 100 euro na szkolną wyprawkę.
Podobnie jest w wielu innych kra-
jach. Także stawki zasiłków rodzin-
nych w Europie Zachodniej są zbli-
żone i wynoszą zwykle od 100 do 200
euro. Ciekawa jest Irlandia, która
„promuje” matki zajmujące się kil-
korgiem dzieci naraz. W wypadku
urodzenia bliźniaków stawki są mno-
żone razy 1,5. Gdy dzieci jest troje
lub więcej, są one podwajane.
Austria jest jednak interesują-
ca także z innego względu. Standar-
dowo zasiłek jest tam wypłacany
do ukończenia 18 roku życia. Jed-
nak gdy człowiek nadal się uczy,
przedłuża się to do 24 lat.I – co
bardzo ważne – honoruje się nie tyl-
ko naukę w szkole. Także czelad-
nicy mogą liczyć na otrzymywanie
pomocy. To docenienie szkolenia
zawodowego jest czymś, czego pol-
scy politycy (a może i Polacy w ogó-
le) mogliby się od Austriaków uczyć.
U nas wciąż pokutuje głupi mit
dotyczący wyższego wykształcenia.
Do tego przez lata dezawuowano
wartość pracy fizycznej i kwalifika-
cji, które są do niej potrzebne.
Efektem są tysiące absolwentów
szkół wyższych „czegoś”, których
rynek pracy nie jest w stanie przy-
jąć. A w każdym razie nie jest w sta-
nie (i nigdy nie będzie) zaoferować
im stanowisk zgodnych z ich roz-
budzonymi przez uzyskany dyplom
oczekiwaniami. Jednocześnie ta
oczywista porażka pomysłu (lub ra-
czej braku pomysłu na edukację)
nie przeszkadza w ciągłym powta-
rzaniu, że coś, co dumnie nazwa-
no „rewolucją edukacyjną”, nale-
ży do największych sukcesów prze-
mian po 1989 roku.
Polska dla Polaków?
Nie sądzę, by nasi kochani pra-
wicowi posłowie nagle oprzytomnie-
li i sięgnęli po stosowane przez le-
wicę rozwiązania, które pozwoliły-
by młodym Polakom mieć dzieci.
Raczej zostaną przy walce z abor-
cją, pigułką i seksualną rozwiązło-
ścią. To – o ile do władzy nie doj-
dzie w końcu ktoś myślący – spo-
woduje, że problem, który mamy
z demografią, będzie narastać, i to
w stopniu nieporównanie większym
niż u naszych sąsiadów z Unii Eu-
ropejskiej. Wprawdzie w większości
krajów UE „dzietność” także jest
na niewystarczającycm poziomie
(choć wyższym niż w Polsce), ale
sięga się tam po inne, sprawdzone
rozwiązanie problemów demogra-
ficznych – imigrację.
Nasz kraj nie ma szans na to, by
napływ obcokrajowców zapełnił po-
większającą się lukę między starszy-
mi i młodszymi. Jest tak choćby dla-
tego, że – wbrew zachwytom nad
kondycją naszej gospodarki, które
płyną z telewizora – jesteśmy wyjąt-
kowo nieatrakcyjnym miejscem do-
celowym dla ludzi szukających lep-
szego życia. Fatalne pensje, zero so-
cjalu, wszechobecna praca na czar-
no i szaro – tylko w ostatnich kilku
latach wygoniły za granicę 2 mln lu-
dzi. Z Polski się ucieka, a nie do niej
przyjeżdża, bo to nie jest dobre miej-
sce do życia. Do tego dochodzi jesz-
cze kultura, która nosi w sobie kom-
pleks niższości wobec Zachodu i po-
czucie wyższości wobec Wschodu,
a w praktyce realizuje się wszech-
obecną pogardą dla inności.
KAROL BRZOSTOWSKI
Fot. A.C.
S
Sk
ką
ąd
d ssiię
ę b
biio
orrą
ą d
dz
ziie
ec
cii?
?
Prezes Kaczyński
martwi się, że
w Polsce brakuje
chętnych do rodzenia
dzieci. Nie wnikając
w to, czy prezes wie,
skąd dzieci się biorą
i jak się je robi, trzeba
przyznać mu rację.
W odróżnieniu
od innych krajów
cywilizowanych brakuje
u nas normalnej
polityki prorodzinnej.
Restauracja w Oslo oblężona przez wózki dziecięce...
K
iedy 30 lat temu dogo-
rywał powoli poprzedni
system, wszyscy byli nim
zmęczeni, bo nie spełnił
tego, co zapowiadał, i nie zanosiło
się, że kiedykolwiek spełni. Nie tyl-
ko nie było powszechnego dobro-
bytu, ale kłopoty z zaspokojeniem
podstawowych potrzeb i wszelkie
niedobory stały się zjawiskiem chro-
nicznym. Obecny system sprawia in-
nego rodzaju kłopoty i inaczej roz-
kłada troski. Zupełnie sporej gru-
pie (ok. 1/4 społeczeństwa) żyje się
zupełnie dobrze albo nawet świet-
nie. Podobna liczebnie warstwa spo-
łeczeństwa dobrze sobie radzi, a przy-
najmniej mocno w to wierzy. Resz-
ta radzi sobie kiepsko albo bardzo
marnie. Oczywiście niemal wszyscy
aspirują wyżej – do tej najbogat-
szej ćwiartki. Tylko czy system na-
prawdę potrafi odpowiedzieć na te
aspiracje? Czy kapitalistyczne za-
pewnienie, że ciężką pracą i stara-
niami można osiągnąć dobrobyt, na-
prawdę się realizuje w powszech-
nym wymiarze? Czy nie jest raczej
tak, że dla ogromnej części – zwłasz-
cza młodych Polaków – drzwi do
awansu społecznego pozostają za-
mknięte mimo walenia głową w mur
przeciwności?
Kraina złudzeń
Rząd zamówił raport („Mło-
dzi 2011”) na temat sytuacji mło-
dych ludzi w Polsce. Opracowywa-
li go specjaliści z rozmaitych dzie-
dzin. Wnioski są raczej przygnę-
biające. Ponad połowa polskich
bezrobotnych (prawie milion osób)
to osoby młode – w wieku od 18
do 34 lat. Połowa tych zarejestro-
wanych młodych bezrobotnych ni-
gdy nie pracowała. Dodać trzeba,
że te dane nie są pełne – spora
część młodych ludzi bez pracy
w ogóle się nie rejestruje, a ist-
nieje także bezrobocie ukryte w po-
staci nikomu niepotrzebnych stu-
diów. Młody człowiek pozostający
bez zajęcia i będący na utrzyma-
niu rodziny podejmuje się studio-
wania zwykle nic nieprzynoszące-
go kierunku w prywatnej szkole
wyższej albo kierunku zaocznego
na państwowej wyższej uczelni. To
są rozmaite „zarządzania”, admi-
nistracje, politologie i stosunki mię-
dzynarodowe, po których jest się
nadal bezrobotnym, tylko że nie-
co bardziej obytym w świecie (no
bo wyjeżdża się od czasu do cza-
su do większego miasta na zaję-
cia). Dzięki tej fikcji młody/mło-
da ma wrażenie, że robi coś ze swo-
im życiem, a rodzice łudzą się, że
nie trzymają w domu nieroba i że
ich dzieci kosztem wielkich wy-
rzeczeń „coś osiągną”.
W najmłodszej grupie, wśród
młodzieży w wieku od 18 do 24 lat,
odsetek bezrobotnych – tych, którzy
chcą pracować i nie uważają się
za „studentów” – sięga 24 procent.
To lepiej niż 6–7 lat temu, kiedy
bezrobocie w tej grupie wiekowej
sięgało 40 procent. Tyle że tamtą
nadwyżkę osób bez pracy wyeksporto-
waliśmy za granicę. Właśnie uwzględ-
nienie młodych emigrantów daje wy-
obrażenie o skali niepowodzenia pol-
skiej transformacji gospodarczej. Gdy-
by nie to, że przynajmniej 2 miliony
Polaków stało się ekonomicznymi
uchodźcami, to bezrobocie w naszym
kraju sięgałoby nie 1,9 miliona, jak
obecnie, ale 4 milionów. Do tego
trzeba jeszcze dodać setki tysięcy
tych, którzy pracują, bo ich miejsca
pracy są kreowane przez pieniądze
Polaków pracujących za granicą
i przesyłających swoją krwawicę
do kraju. Bez tego wszystkiego na-
sze bezrobocie sięgałoby więcej
niż 25 procent i byłoby rekordo-
we w Europie. To jest rzeczywi-
sta skala strukturalnego kryzysu
społeczno-gospodarczego w Pol-
sce i skala niekompetencji kolej-
nych rządzących ekip.
Prekariat totalny
Brak zajęcia nie jest jednak je-
dyną zmorą młodego pokolenia. Nie
bez znaczenia jest to, co rynek pra-
cy proponuje. Okazuje się, że wśród
osób w wieku od 18 do 34 lat aż 60
procent tych, którzy mają zajęcie,
pracuje w warunkach niestabilnych
– na stażach, umowach o dzieło
lub na zlecenie, terminowych lub
w niepełnym wymiarze godzin. Pra-
cownicy rozpoczynający karierę za-
pewne muszą pracować na umowach
tymczasowych, bo trudno komuś
z ulicy zaproponować stałe zatrud-
nienie, ale skala i trwałość tego zja-
wiska są szokujące. Ten system już
znalazł swoją nazwę – to prekariat,
czyli stan upośledzenia społeczne-
go wynikający z trwałego pozosta-
wania w sytuacji niepewności.
Skutki takiej trwałej niestabil-
ności są znaczące. To przede
wszystkim niemożność wzięcia kre-
dytu na mieszkanie, bo banki z oczy-
wistych powodów nie chcą kredy-
tować ludzi o niepewnej sytuacji
zawodowej. Zwykle kiepskie pensje,
odkładanie momentu założenia ro-
dziny, zdanie na długotrwałe życie
przy rodzicach i korzystanie z ich
pomocy. To także brak stażu eme-
rytalnego, często także płatnych
urlopów oraz prawa do zasiłku
w przypadku utraty pracy.
W skali społecznej oznacza to
spadający przyrost naturalny, a tak-
że niskie wpływu do ZUS, bo roz-
maite umowy śmieciowe zwykle wią-
żą się z nieuiszczaniem składek eme-
rytalnych i rentowych. To zadłuża-
nie się państwa, które musi wypła-
cać emerytury, a otrzymuje coraz
mniej środków od obecnie pracu-
jących osób.
Komu zawdzięczamy masowy
prekariat młodych? Aktualnym i po-
przednim ekipom rządzącym, któ-
re w myśl dominującej ideologii
i z poduszczenia wpływowych związ-
ków pracodawców psuły prawo pra-
cy, zezwalając na coraz gorsze wa-
runki zatrudniania. Wszystko w myśl
zasady, że lepsza płaca kiepska niż
żadna. Firmy skwapliwie z tego sko-
rzystały i obecnie istnieją koncer-
ny zatrudniające setki osób, w któ-
rych udaje się, że nie są one stały-
mi pracownikami, choć pracują
po 40–60 godzin w tygodniu. Za-
trudnia się je na umowę-zlecenie
i udaje się, że wszystko jest w po-
rządku. To państwo stworzyło wa-
runki dla tej sytuacji i ono zorga-
nizowało własne samookradanie
przez zaniechanie pobierania wła-
ściwych składek. Ten chory, lecz już
chroniczny stan nazwano paradoksal-
nie „uelastycznieniem rynku pracy”.
Skutki zapaści
Wnioski z powyższego są przy-
gnębiające. Młodzież – poza wąską
grupą uprzywilejowanych, którzy ko-
rzystają z koneksji, albo szczęściarzy,
którym udało się zająć nieliczne do-
bre stanowiska pracy – ma bardzo
trudną sytuację startu zawodowego.
Ponad połowa pracuje w stanie pre-
kariatu, a kolejna znaczna liczba po-
zostaje na emigracji lub radzi sobie
w kraju bez legalnej pracy. To zna-
czy także, że ogromna większość
z nich nie będzie miała przyzwoitych
emerytur. Już i bez tego perspekty-
wy rysowały się marnie, bo nowy sys-
tem emerytalny, do którego należą
młodzi, niemal bez wyjątku (poza
policjantami i żołnierzami), sprawi,
że przyszłe emerytury będą stosun-
kowo niższe od obecnych (mniej wię-
cej o połowę w stosunku do ostat-
nich pensji emeryta). A jakie będą
te emerytury, skoro zsumuje się wie-
le bezskładkowych lat spędzonych
na śmieciowych umowach albo bez
legalnego zatrudnienia?
Trudna sytuacja zawodowa mło-
dych sprawia także, że maleją m.in.
szanse na własne mieszkanie. Przy
faktycznym braku taniego budow-
nictwa jedyną metodą nabycia miesz-
kania jest kredyt hipoteczny, ale
większość młodych nie ma na nie-
go żadnych szans. Przeszkodą są nie
tylko niskie pensje, ale także śmie-
ciowe umowy. A przecież im póź-
niej zaciągnie się taki kredyt, tym
gorzej. Na ile lat bank udzieli kre-
dytu osobie już czterdziestoletniej
i w jakiej wysokości będą jego raty?
Potrzebny remanent
Rząd w osobie ministra Micha-
ła Boniego zareagował na raport
oraz idące za nim liczne publikacje
lawiną słów sprowadzających się
do mglistych zapowiedzi podjęcia
rozmaitych działań. Można je stre-
ścić jednym słowem – półśrodki.
Bo czymże innym jest zapowiedź le-
dwie łagodzenia skutków prekaria-
tu albo obietnica „refleksji nad ła-
twiejszym dostępem mieszkań na wy-
najem”! O masowym budownictwie
pod wynajem mówi się Polsce od 15
lat i nadal pozostaje ono poza za-
sięgiem portfela wielu młodych.
Tymczasem za 3 lata minie okres
pokolenia od czasu podjęcia reform
roku 1989. I może warto zrobić pod-
sumowanie dokonań i błędów. Nie
łudźmy się, że kiedyś będzie lepiej,
nawet jeśli minie kryzys. Przez ostat-
nie lata było już różnie – kryzyso-
wo i wzrostowo – ale nigdy nie by-
ło zbyt dobrze. Wniosek nasuwa się
jeden – ta odmiana kapitalizmu,
którą wprowadzono w Polsce, nie
zrealizowała swoich obietnic. Poko-
lenie końca PRL-u spisano w spo-
rej części na straty, a nowemu po-
koleniu zafundowano bardzo cięż-
ki start. Dla wielu młodych ludzi
właściwie falstart.
Przyczyny nie tkwią ani w leni-
stwie, ani w braku zaradności Po-
laków. Przeciwnie – jesteśmy naj-
bardziej pracowitym społeczeństwem
w Europie, gotowym harować
i kształcić się wieczorami i week-
endami jak nikt inny. Gotowym tak-
że udać się na poniewierkę i pod-
jąć pracę poniżej kwalifikacji. Sko-
ro mimo tego system nie działa, to
odpowiedź jest tylko jedna – nie
działa, bo jest wadliwy już w samych
założeniach. Trzeba go zatem zmo-
dyfikować i za wzór przyjąć znacz-
nie bardziej efektywny sposób za-
rządzania gospodarką i sprawami
społecznymi. Choćby taki jak w Cze-
chach lub Skandynawii.
Z remanentem stanu obecnego
istnieje tylko jeden problem. Mu-
siałaby go dokonać ta sama ekipa,
która wprowadziła obecny system
i która żyje mitem rzekomo udanej
transformacji. Trudno to sobie wy-
obrazić, bo taka krytyczna analiza
przekracza nie tylko intelektualne,
ale przede wszystkim psychologicz-
ne możliwości zarówno prawicy, jak
i lewicy. Jak Tusk, człowiek establi-
shmentu, miałby zanegować doko-
nania swojego środowiska? Wpraw-
dzie zrobiono taką krytyczną ana-
lizę z wielkim bólem w przypadku
OFE, ale tylko częściowo i doraź-
nie. Obawiam się więc, że jeszcze
sporo lat będziemy błąkać się ni-
czym starożytni Izraelici po pusty-
ni, dopóki nie umrze pokolenie za-
rażone mirażami „Egiptu”. Chy-
ba, że młodzi nie wytrzymają i wy-
buchną jak w ostatnich miesiącach
ich rówieśnicy w Izraelu czy Hisz-
panii (te protesty były zresztą bez-
skuteczne).
Osobiście w taki zryw jednak wąt-
pię. Polska młodzież jest politycznie
rozbrojona przez indywidualistycz-
ną propagandę oraz życie skupione
na rozrywce. Nie umie działać wspól-
nie i nie widzi takiej potrzeby. Po-
za tym jest też zarażona przez star-
szych słynną polską nieufnością. Za-
tem czeka nas raczej pustynia. Oby-
śmy więc wszyscy zdrowi byli!
MAREK KRAK
Dotkliwe bezrobocie, wszędobylskie umowy
śmieciowe, dojmujący brak tanich mieszkań,
marne perspektywy emerytalne
– oto przyszłość młodych Polaków.
Przyszłość z widokiem na manowce.
W
Wiittaajjcciiee w
w żżyycciiuu
W
Wiittaajjcciiee w
w żżyycciiuu
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
1
13
3
A TO POLSKA WŁAŚNIE
1
14
4
IDZIE NOWE...
Listę publikujemy po licznych
prośbach Czytelników
Okręg Wyborczy 1 Legnica
1. Kmiecik Henryk Ryszard – mechanik,
członek partii Ruch Palikota
2. Marszałek Jarosław – politolog, Głogów,
członek partii Ruch Palikota
3. Müller Justyna – plastyczka, Piechowice,
członek partii Ruch Palikota
4. Lesiak Joanna – ekonomistka, Wrocław,
nie należy do partii politycznej
5. Moszczyński Przemysław
– technik mechanik, Bolesławiec,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 2 Wałbrzych
1. Szymiec-Raczyńska Halina Jadwiga
– lekarz, Dzierżoniów,
członek partii Ruch Palikota
2. Wolski Bartłomiej Mateusz
– przedsiębiorca, Kłodzko,
członek partii Ruch Palikota
3. Lelito-Dąbrowa Grażyna Aniela
– malarka, Szczawno-Zdrój,
nie należy do partii politycznej
4. Płoski Krzysztof Mirosław
– przedsiębiorca, Wałbrzych,
nie należy do partii politycznej
5. Rybak Danuta Anna
– prawnik, Ząbkowice Śląskie,
nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 3 Wrocław
1. Elsner Wincenty Aleksander
– informatyk, Wrocław,
członek partii Ruch Palikota
2. Kubica Anna Maria – prawnik, Wrocław,
członek partii Ruch Palikota
3. Trojnacki Ryszard Dominik
– informatyk, Wilków,
członek partii Ruch Palikota
4. Stachel Henryk – ekonomista,
Środa Śląska, członek partii Ruch Palikota
5. Bartosik Agnieszka Ewa
– specjalista ds. administracji publicznej,
Oława, nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 4 Bydgoszcz
1. Krupa Łukasz Marcin – ekonomista,
Dobrcz, członek partii Ruch Palikota
2. Olech Jacek Andrzej – prawnik,
Inowrocław, nie należy do partii politycznej
3. Falkowska-Wierczewska Natalia Maria
– radca prawny, Bydgoszcz,
członek partii Ruch Palikota
4. Drzymalska Stanisława
– prawnik, Bydgoszcz,
nie należy do partii politycznej
5. Ostrowski Andrzej Krzysztof – lekarz,
Niemcz, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 5 Toruń
1. Wydrzyński Maciej – przedsiębiorca,
Toruń, członek partii Ruch Palikota
2. Wojciechowski Janusz Piotr
– przedsiębiorca, Włocławek,
członek partii Ruch Palikota
3. Leszczyńska Danuta – geolog, Toruń,
członek partii Ruch Palikota
4. Lewandowska Bogumiła Urszula
– pielęgniarka, Toruń, członek partii Ruch
Palikota
5. Parda Eugeniusz – pedagog, Kowalewo
Pomorskie, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 6 Lublin
1. Popiołek Zofia – administratywista,
Lublin, członek partii Ruch Palikota
2. Kabaciński Michał – student, Lublin,
członek partii Ruch Palikota
3. Zielonka Tomasz Józef
– przedsiębiorca budowlany, Lublin,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
4. Czubacka Beata Krystyna
– laborant chemiczny, Lublin,
członek partii Ruch Palikota
5. Orłowski Mariusz – nauczyciel,
Antoniów, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 7 Chełm
1. Poznański Marek – archeolog, Lublin,
członek partii Ruch Palikota
2. Lamczyk Grażyna Bogumiła – politolog,
Parczew, nie należy do partii politycznej
3. Mazur Łukasz Sebastian – przedstawiciel
oświatowy, Chełm, członek partii Partia
Demokratyczna – demokraci.pl
4. Okoń Elżbieta – technolog uprawy tytoniu,
Biłgoraj, nie należy do partii politycznej
5. Wyszyński Dawid Jerzy – student,
Zamość, nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 8 Zielona Góra
1. Mroczek Maciej Zbigniew – ekonomista,
Warszawa, członek partii Ruch Palikota
2. Raginia Katarzyna – studentka, Gorzów
Wielkopolski, członek partii Ruch Palikot
3. Pasek Michał Grzegorz – student,
Zielona Góra, członek partii Ruch Palikota
4. Bienias Katarzyna Iwona – studentka,
Kożuchów, członek partii Ruch Palikota
5. Targowicki Marcin – informatyk, Zielona
Góra, członek partii RACJA Polskiej Lewicy
Okręg Wyborczy 9 Łódź
1. Kotliński Roman
– dziennikarz, Łódź,
nie należy do partii politycznej
2. Bartosz Katarzyna – ekonomista, Łódź,
członek partii Ruch Palikota
3. Krysiak Halina – technik bhp, Łódź,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
4. Bogusławski Mariusz Adam
– przedsiębiorca, Łódź,
członek partii Ruch Palikota
5. Zarzycka Anna – przedsiębiorca, Łódź,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 10
Piotrków Trybunalski
1. Domaracki Marek Robert
– przedsiębiorca, Piotrków Trybunalski,
członek partii Ruch Palikota
2. Jakubowski Marek Janusz
– technik mechanik, Swolszewice Duże,
gm. Wolbórz, członek partii Ruch Palikota
3. Gruchała Jadwiga Wanda
– księgowa, Mącznik, gm. Ujazd,
członek partii Ruch Palikota
4. Kasprzyca Wiesława Wacława
– technik ekonomista, Piotrków Trybunalski,
członek partii Ruch Palikota
5. Ruciński Krzysztof Ryszard
– przedsiębiorca, Piotrków Trybunalski,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 11 Sieradz
1. Pacholski Michał Tomasz – geodeta,
Łęczyca, członek partii Ruch Palikota
2. Matuszewska-Kościelewska Anna Maria
– ekonomistka, Wrocław,
członek partii Ruch Palikota
3. Folwarczyk Sylwia – pedagog, Zgierz,
członek partii Ruch Palikota
4. Włodarczyk Iwona Jolanta – nauczyciel,
Ozorków, nie należy do partii politycznej
5. Czeczko Dominik Adam – ekonomista,
Łowicz, nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 12 Kraków I
1. Tawrel Andrzej Mirosław – ekonomista,
Kraków, członek partii Ruch Palikota
2. Piątkowska Zdzisława Alicja – inżynier
budownictwa wodnego, Mucharz,
członek partii Ruch Palikota
3. Szczygieł Elżbieta Teresa – technik
technolog żywienia, Oświęcim,
nie należy do partii politycznej
4. Mastek Sławomir Wojciech – fotograf,
Andrychów, członek partii RACJA PL
Rejestracja kandydata unieważniona
5. Kaznowski Adrian – politolog, Oświęcim,
nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 13 Kraków II
1. Grodzka Anna – przedsiębiorca,
Piaseczno, członek partii SLD
2. Masłowiec Lucjan Władysław
– przedsiębiorca, Kraków,
członek partii Ruch Palikota
3. Stupkiewicz-Turek Agnieszka Karolina
– pracownik socjalny, Białystok,
członek partii Ruch Palikota
4. Mastek Elżbieta Maria
– nauczyciel, Andrychów,
nie należy do partii politycznej
5. Czernecki Leszek Józef
– inż. budownictwa, Kraków,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 14 Nowy Sącz
1. Bandyk Kazimierz
– przedsiębiorca, Lipnica Wielka,
członek partii Ruch Palikota
2. Reichert Jolanta Maria
– technik budowlany, Nowy Sącz,
członek partii Ruch Palikota
3. Polakiewicz Łukasz Tomasz
– technik chemik, Piwniczna-Zdrój,
członek partii Ruch Palikota
4. Chmielewska-Sobczak Katarzyna
Elżbieta – konserwator zabytków
architektury, Barcinek,
członek partii Ruch Palikota
5. Grapa Kamil Grzegorz
– doradca finansowy, Podwilk,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 15 Tarnów
1. Baranowski Piotr Maciej
– przedsiębiorca, Zgłobice,
członek partii Ruch Palikota
2. Skarżyńska Grażyna Bogumiła
– psycholog, Tarnów,
nie należy do partii politycznej
3. Halastra Małgorzata – ekonomista, Łęg
Tarnowski, członek partii Ruch Palikota
4. Woźniakowski Piotr Tadeusz – technik
dokumentacji budowlanej, Tarnów,
członek partii Ruch Palikota
5. Oleksy Piotr Rudolf – student, Tarnów,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 16 Płock
1. Sajak Paweł Ireneusz – elektronik,
Żyrardów, członek partii Ruch Palikota
2. Aleksandrowicz Maciej Bohdan
– architekt wnętrz, Łomianki,
członek partii Ruch Palikota
3. Dębska Marta – dziennikarz, Płońsk,
członek partii Ruch Palikota
4. Wysocka Izabela Maria
– psychopedagog, Słupno,
nie należy do partii politycznej
5. Walawski Andrzej Jerzy
– technik budowlany, Płock,
nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 17 Radom
1. Ryfiński Armand Kamil – ekonomista,
Warszawa, członek partii Ruch Palikota
2. Podgórska Barbara Krystyna – pedagog,
Radom, nie należy do partii politycznej
3. Mikitiuk Maciej – przedsiębiorca, Radom,
członek partii Ruch Palikota
4. Jarosz Agnieszka Anna – ekonomista,
Radom, członek partii Ruch Palikota
5. Pawelec Zofia Wiesława – urzędnik,
Warka, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 18 Siedlce
1. Bodio Bartłomiej Jarosław
– ekonomista, Katowice,
członek partii Ruch Palikota
2. Sikorska Małgorzata
– przewodnik muzealny, Siedlce,
członek partii Ruch Palikota
3. Denisiuk Marzena – pedagog, Siedlce,
nie należy do partii politycznej
4. Borkowski Paweł – nauczyciel, Siedlce,
członek partii Ruch Palikota
5. Tylkowski Piotr – operator linii
pakowania, Garwolin,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 19 Warszawa I
1. Palikot Janusz Marian – filozof, Lublin,
członek partii Ruch Palikota
2. Nowicka Wanda Hanna – filolog
klasyczny, Warszawa,
nie należy do partii politycznej
3. Szypuła Tomasz – dziennikarz, Warszawa,
nie należy do partii politycznej
4. Sendecka Aleksandra Aniela – filolog,
Warszawa, członek partii Ruch Palikota
5. Miernik Michał Jerzy – przedsiębiorca,
Warszawa, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 20 Warszawa II
1. Dębski Artur – przedsiębiorca,
Józefosław, członek partii Ruch Palikota
2. Krzemińska Małgorzata – przedsiębiorca,
Łomianki, członek partii Ruch Palikota
3. Jakubowska Natalia Justyna
– przedsiębiorca, Nadarzyn,
członek partii Ruch Palikota
4. Piasecki Arkadiusz – student, Wilków
Polski, członek partii Ruch Palikota
K
Kaannddyyddaaccii zz lliissttyy R
Ruucchhuu P
Paalliikkoottaa
K
Kaannddyyddaaccii zz lliissttyy R
Ruucchhuu P
Paalliikkoottaa
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
1
15
5
5. Ciesielska-Pleban Jolanta Irena
– nauczyciel, Radzików IHAR,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 21 Opole
1. Kępiński Adam Krzysztof
– przedsiębiorca, Ozimek,
członek partii Ruch Palikota
2. Peikert Judyta Elżbieta – bez zawodu,
Luboszyce, członek partii Ruch Palikota
3. Duda Jan – ekonomista, Niemodlin,
członek partii Ruch Palikota
4. Mykicka Ludmiła Bronisława
– przedsiębiorca, Kluczbork,
członek partii Ruch Palikota
5. Grygiel Tomasz – ekonomista, Suchy Bór,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 22 Krosno
1. Marcinkiewicz Małgorzata – chemik,
Jasło, członek partii Ruch Palikota
2. Łokaj Tadeusz Antoni – leśnik,
Iwonicz-Zdrój, członek partii Ruch Palikota
3. Juszczyk Józef – policjant, Jasło,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
4. Kamińska Bożena Irena – rolnik, Krosno,
członek partii Ruch Palikota
5. Kurek Adolf – rolnik, Łajsce,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 23 Rzeszów
1. Dziadzio Dariusz Cezar – fizjoterapeuta,
Rzeszów, członek partii Ruch Palikota
2. Smucz Robert Dariusz – psycholog,
Rzeszów, członek partii Ruch Palikota
3. Kaczor Roksana Agnieszka – specjalista
ds. rekreacji i turystyki, Mielec,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
4. Wojturska-Duda Anna Monika
– księgowa, Rzeszów,
członek partii Ruch Palikota
5. Pawęzka Sławomir
– specjalista ds sprzedaży, Rzeszów,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 24 Białystok
1. Rybakowicz Adam – przedsiębiorca,
Augustów, członek partii Ruch Palikota
2. Korol Michał – ekonomista, analityk,
Mielnik, członek partii Ruch Palikota
3. Stachurska Teresa Stefania
– księgowa, Białystok, popierana przez
partię RACJA Polskiej Lewicy
4. Andracka Jolanta – technik specjalista
telekomunikacji, Białystok,
członek partii Ruch Palikota
5. Tylenda Marcin – księgowy, Suwałki,
nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 25 Gdańsk
1. Bauć Piotr Paweł – nauczyciel
akademicki, Gdańsk,
członek partii Ruch Palikota
2. Gądek Agnieszka Anna – ekonomistka,
Gdańsk, członek partii Ruch Palikota
3. Korzeniowski Leszek Zbigniew – student,
Kościerzyna, członek partii Ruch Palikota
4. Guss Wanda – emerytka, Gdańsk,
nie należy do partii politycznej
5. Pręda Marcin Andrzej
– technik mechanik, Gdańsk,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 26 Gdynia
1. Biedroń Robert – politolog, Warszawa,
nie należy do partii politycznej
2. Gromadzki Jarosław – informatyk,
Słupsk, członek partii Ruch Palikota
3. Golonek Agnieszka Barbara
– ekonomista, Małkowo,
nie należy do partii politycznej
4. Nowak Sławomir Piotr
– inż. budownictwa, Gdynia,
członek partii Ruch Palikota
5. Milewczyk Jarosław Andrzej – politolog,
Lębork, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 27 Bielsko-Biała
1. Górczyński Artur Robert
– pracownik socjalny, Sosnowiec,
członek partii Ruch Palikota
2. Wiśniowski Krzysztof Dariusz
– przedsiębiorca, Cieszyn,
członek partii Ruch Palikota
3. Płoszczyca Kamila Magdalena
– nauczycielka, Wola,
członek partii Ruch Palikota
4. Kubicka Iwona – nauczycielka,
Bielsko-Biała, członek partii Ruch Palikota
5. Tobiasiewicz Stefan Stanisław
– inżynier organizacji i zarządzania,
Bielsko-Biała, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 28 Częstochowa
1. Bramora Artur Franciszek – optyk,
Częstochowa, członek partii Ruch Palikota
2. Zaciera-Kaczmarczyk Beata Katarzyna
– nauczyciel, Częstochowa,
członek partii Ruch Palikota
3. Karkowska Dagna Anna – studentka,
Myszków, członek partii Ruch Palikota
4. Wieczorek Sylwia Bożena
– przedsiębiorca, Częstochowa,
członek partii Ruch Palikota
5. Wiśniewska-Gębka Agata
– mgr inż. mechanik, Częstochowa,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 29 Gliwice
1. Stolarski Marek Janusz – politolog,
Gliwice, członek partii Ruch Palikota
2. Stefaniak Tomasz Grzegorz – chemik,
Bytom, członek partii Ruch Palikota
3. Serafinowska Katarzyna Marta
– logistyk, Zabrze,
członek partii Ruch Palikota
4. Maladyn Barbara – księgowa, Gliwice,
członek partii Ruch Palikota
5. Meisner-Gajos Iwona
– ekonomista, Tarnowskie Góry,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 30 Rybnik
1. Chmielowski Piotr Sylwester
– inżynier mechanik, Katowice,
członek partii Ruch Palikota
2. Skóra Eugeniusz Jerzy
– inżynier zootechnik, Racibórz,
członek partii Ruch Palikota
3. Maszewska Lucyna Magdalena
– przedsiębiorca, Żory,
członek partii Ruch Palikota
4. Morcińska Izabela Maria
– higienistka stomatologiczna, Łaziska
Górne, członek partii Ruch Palikota
5. Bielewicz Krzysztof Aleksander
– inżynier elektroenergetyk, Tychy,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
Okręg Wyborczy 31 Katowice
1. Rozenek Andrzej Tadeusz – dziennikarz,
Pruszków, nie należy do partii politycznej
2. Mika Monika Katarzyna – ekonomista,
Ruda Śląska, członek partii Ruch Palikota
3. Urbańczyk Sebastian Andrzej
– informatyk, Mysłowice,
nie należy do partii politycznej
4. Pająk Mieczysław Piotr – prawnik,
Warszawa, członek partii Ruch Palikota
5. Piskorczyk Krzysztof Jan – ekonomista,
Sosnowiec, nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 32 Sosnowiec
1. Borkowski Jerzy
– przedsiębiorca, Dąbrowa Górnicza,
członek partii Ruch Palikota
2. Koralewska Jolanta Krystyna
– tłumacz języka angielskiego, Katowice,
członek partii Ruch Palikota
3. Gołębiowski Roman Paweł
– technik elektroenergetyk, Sosnowiec,
członek partii Ruch Palikota
4. Zarzycka Monika Bożena
– ekonomista, Sosnowiec,
nie należy do partii politycznej
5. Lassok Sławomir Jacek
– dyrektor hotelu, Mysłowice,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 33 Kielce
1. Cedzyński Jan – inżynier budownictwa,
Górno-Parcele, członek partii RACJA PL
2. Sojka-Głuszak Dobrosława Hanna
– sadownik, Chomentówek,
członek partii Ruch Palikota
3. Strzelec Ewa
– farmaceutka, Skarżysko-Kamienna,
członek partii Ruch Palikota
4. Kałka Robert Szczepan
– elektromonter, Mieronice,
członek partii Ruch Palikota
5. Borowiecki Aleksander Paweł – lekarz,
Kluczewsko, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 34 Elbląg
1. Penkalski Wojciech Adam
– przedsiębiorca, Braniewo,
członek partii Ruch Palikota
2. Kamasz Marian – pedagog,
dr nauk humanistycznych, Elbląg,
członek partii Ruch Palikota
3. Białkowska Ewa Urszula – pedagog,
trener łyżwiarstwa szybkiego, Elbląg,
nie należy do partii politycznej
4. Życzkowska Beata Wioletta
– ekonomista, przedsiębiorca, Łęcze,
nie należy do partii politycznej
5. Jaśkiewicz Michał – lekarz, Elbląg,
członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 35 Olsztyn
1. Makowski Tomasz – ekonomista, Ełk,
członek partii Ruch Palikota
2. Leszczyński Robert – dziennikarz,
Warszawa, członek partii Ruch Palikota
3. Karolska Karolina – menadżer, Ełk,
członek partii Ruch Palikota
4. Jasiński Paweł – doradca finansowy,
Warszawa, członek partii Ruch Palikota
5. Stawicki Krzysztof Jerzy
– przedsiębiorca, Olsztyn,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
Okręg Wyborczy 36 Kalisz
1. Kłosowski Krzysztof – ekonomista,
Jarocin, członek partii Ruch Palikota
2. Sowa Małgorzata – przedsiębiorca, Kalisz,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
3. Zalesiński Zbigniew Stanisław
– pracownik naukowy, Leszno,
członek partii Ruch Palikota
4. Kwaśniewska Aneta Izabela
– psycholog, Kalisz,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
5. Grzelak Czesław – ogrodnik, Słaborowice,
nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 37 Konin
1. Kwiatkowski Jacek
– technik elektromechanik, Konin,
członek partii Ruch Palikota
2. Bąk Henryk Józef
– emerytowany policjant, Cielimowo,
członek partii Ruch Palikota
3. Gralczyk Helena Wanda
– ekonomista, Środa Wielkopolska,
nie należy do partii politycznej
4. Bartel Zuzanna Olga – politolog, Poznań,
nie należy do partii politycznej
5. Wolnicki Waldemar Jacek
– technik mechanik, Zagórów,
nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 38 Piła
1. Najder Jacek – przedsiębiorca, Dębina,
członek partii Ruch Palikota
2. Dąbrowski Krzysztof Józef
– nauczyciel, Ostrówki k. Chodzieży,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
3. Gall Marcin – handlowiec, Berlin,
nie należy do partii politycznej
4. Kalinowska Ewa Helena – fizyk,
Chodzież, nie należy do partii politycznej
5. Węgrzyn Maria – ekonomista, Kwilcz,
nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 39 Poznań
1. Banaszak Maciej – technik budownictwa,
Poznań, członek partii Ruch Palikota
2. Dąbrowski Ryszard Marian
– instalator wod.-kan., c.o., gaz, Poznań,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
3. Trojanowicz Natalia Agnieszka
– animator dziecięcy, Poznań,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
4. Siuda Ewa Iwona – specjalista ds. bhp,
Poznań, nie należy do partii politycznej
5. Drzewiecki Tadeusz – aktor, Poznań,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
Okręg Wyborczy 40 Koszalin
1. Lewandowski Andrzej – mechanik,
Darłowo, członek partii Ruch Palikota
2. Ostrowski Marcin – przedsiębiorca,
Stare Bielice, członek partii Ruch Palikota
3. Przyjazny Marian
– przedsiębiorca, Stargard Szczeciński,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
4. Jurkiewicz Agnieszka
– ekolog, Stargard Szczeciński,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
5. Maryniak-Gulik Irena
– policjantka, Kołobrzeg,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
Okręg Wyborczy 41 Szczecin
1. Piątak Andrzej – inżynier elektronik,
Nowogard, członek partii Ruch Palikota
2. Prokop-Paczkowska Małgorzata Barbara
– dziennikarka, Szczecin,
członek partii Ruch Palikota
3. Alewras Stelios – prawnik, Sławoszewo,
gm. Dobra, członek partii Ruch Palikota
4. Mieczkowska Magdalena
– ekonomista, Szczecin,
członek partii RACJA Polskiej Lewicy
5. Stolarska Marzena
– pedagog, Wołczkowo, gm. Dobra,
członek partii Ruch Palikota
Przepraszamy pozostałych Kandydatów z list
Ruchu Palikota, których nazwisk i krótkiej
charakterystyki nie umieściliśmy z powodu
braku miejsca w gazecie.
Redakcja
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
1
16
6
BEZ DOGMATÓW
VIII. Rezygnacja z prowadzenia w publicznych
przedszkolach i szkołach katechezy opłaca-
nej przez państwo (w tym pensje 31 598 ka-
techetów) – 1 mld 132 mln zł;
IX. Ograniczanie liczby składanych przez oby-
wateli zaświadczeń, poświadczeń i powta-
rzających się obowiązkowych sprawozdań
– około 2 mld zł;
X. Likwidacja absurdów podatkowych w VAT
może przynieść – bez konieczności podno-
szenia jego stawek – 17 mld zł;
XI. Odzyskanie przekazanego z narusze-
niem prawa przez Komisję Majątkową mie-
nia Skarbu Państwa i samorządów – oko-
ło 60 mld zł – jednorazowo, tj. w jednym
roku;
XII. Likwidacja powiatów – 40 mld zł;
XIII. Opodatkowanie instytucji kościelnych
(wyłączając charytatywne) od prowadzonej
przez nie działalności gospodarczej – ponad
3 mld zł. Obecnie dochody z niej kler prze-
znacza (często tylko na papierze…) na cele
charytatywne lub kult religijny, co umarza
podatek dochodowy w całości.
Łączne oszczędności dla budżetu państwa
KAŻDEGO ROKU to 133 mld 34 mln zł.
Roczny budżet Polski wynosi niespełna
300 mld zł…
Oto 13 przykazań dla nowego parlamentu.
Oczywiście oszczędności może być więcej
– na przykład nacjonalizując cmentarze pa-
rafialne, otrzymamy dalsze 600 mln zł. Rok
w rok…
Co można załatwić lub załatać, mając co
roku dodatkowo 133 mld zł?
Można przyśpieszyć spłatę krajowego i za-
granicznego długu Skarbu Państwa. Tylko
na jego obsługę (odsetki plus spłata części
starych zaległości) wydaliśmy w 2011 ro-
ku 29,8 mld zł (dług krajowy) i 8,8 mld zł
(dług zagraniczny).
Zauważmy, że planowany maksymalny de-
ficyt budżetu państwa w latach 2011–2013
ma wynieść odpowiednio: 45 mld zł (2011
rok), 36 mld zł (2012 rok) i 30 mld zł (2013
rok) – na taką kwotę budżet państwa
zadłuża się, emitując nowe obligacje lub za-
ciągając kredyty i pożyczki. A zatem o de-
ficycie można byłoby zapomnieć.
Na tak zwane choroby rzadkie w Polsce cier-
pi kilkadziesiąt tysięcy dzieci. Obecnie bu-
dżet refunduje terapię na kwotę 138 mln zł
rocznie. Z szacunków wynika, że kwota ta
powinna wynosić minimum 280 mln zł, aby
zapewnić normalne życie i szanse na rozwój.
Roczne wydatki NFZ na programy leczenia
nowotworów wynoszą 5 mld zł. Dodatkowo
znaczną kwotę dopłacają pacjenci i ich ro-
dziny. Zwiększenie budżetu programu o do-
datkowe 5 mld zł umożliwiłoby dostęp cho-
rych do nowoczesnej terapii na poziomie
Europy Zachodniej. Polska zajmuje trzecie
miejsce w UE pod względem liczby dzieci
idących do szkoły bez śniadania. Gorzej jest
tylko w Rumunii i Bułgarii. Według szacun-
ków PCK aż 650 tysięcy dzieci nie ma szans
na żaden ciepły posiłek. Żyją one w skrajnej
nędzy. Rodzice ponad połowy polskich ma-
luchów w 2011 roku nie byli w stanie opła-
cić im nawet najskromniejszych wakacji.
Na program dożywiania dzieci w szkołach
budżet państwa i samorządy wydały łącznie
w 2010 roku 847 mln zł (potrzeby szacowa-
ne są na kwotę 1,2 mld zł). Kolejna paląca
potrzeba to wyprawka szkolna – rząd prze-
znacza na nią około 103 mln zł. Ostrożne sza-
cunki wskazują, że budżet tego programu po-
winien wynieść nie mniej niż 400 mln zł.
Od 2009 roku wstrzymano podwyżki w służ-
bach mundurowych. Budżet policji wynoszą-
cy w 2011 roku 8 mld zł nie pozwala na wy-
konywanie przez nią swoich zadań. Brakuje
środków na szkolenie, zakup paliwa oraz pod-
stawowy sprzęt biurowy. Pilnie potrzeba 1,5–2
mld zł rocznie.
Niezaspokojone potrzeby różnych środowisk
i grup wiekowych Polaków można wymie-
niać bardzo długo. 133 mld zł rocznie z pew-
nością – obok wyżej wymienionych spraw
– załatwią także wymierne podwyżki dla ren-
cistów i emerytów, pomoc społeczną na eu-
ropejskim poziomie, lepszy dostęp do służ-
by zdrowia oraz poprawę jej jakości, napra-
wę dróg, a w perspektywie kilku lat – bu-
dowę setek kilometrów autostrad itd.
Jednym słowem – godne życie milionów Po-
laków. Wystarczy tylko chcieć.
JONASZ, współpraca MiC
O
rganizatorzy protestów
przeciwko wizycie i prze-
mowie Benedykta XVI
w Bundestagu zapowiadali wiel-
ki marsz sprzeciwu wobec kle-
rykalizacji i opłakanym skutkom
nauczania kościelnego. I dotrzy-
mali słowa.
21 września kilkanaście tysięcy
ludzi z 70 organizacji (lewicowych,
gejowsko-lesbijskich, kobiecych) wy-
szło na ulice, żeby demonstrować
pod hasłem: „Żadnej władzy dogma-
tów” („Keine Macht Den Do-
gmen”). Było też kilkudziesięciu de-
putowanych spośród setki, która
opuściła parlament na czas przemo-
wy Ratzingera. Zrobiła tak aż po-
łowa posłów z partii Die Linke (Le-
wica) oraz znaczna część Zielonych
i socjaldemokratów.
Sąd administracyjny Berlina nie
zgodził się na protest pod samym
Bundestagiem z obawy, że może
dojść do groźnych dla bezpie-
czeństwa publicznego incydentów.
Manifestacja była jednak bardzo
spokojna, atmosfera protestu po-
godna, jednocześnie pełna ironii
i kpiny z nadętego papiestwa, je-
go dziwacznych strojów i dogma-
tów. Wielu uczestników przyszło
w strojach imitujących duchowne
sukienki.
Poza
najważniejszą sprawą
– sprzeciwem wobec uprzywilejowa-
nia papieża wystąpieniem w Bun-
destagu – tematem wielu plakatów
i napisów była pedofilia kleru oraz
homofobia. Wszak niechęć do ge-
jów i lesbijek nakręcana przez Ko-
ściół staje się powodem presji spo-
łecznej prowadzącej do chorób psy-
chicznych (i psychofizycznych), sa-
mobójstw oraz zabójstw. Potępia-
no także kościelny zakaz używania
kondomów, prowadzący do rozwo-
ju chorób wenerycznych i zgonów
w wyniku AIDS. Jednym z popular-
nych haseł w tym kontekście było:
„Życie zasługuje na szacunek” („Lie-
be verdeint Respekt”).
MaK
ŻŻaaddnneejj wwłłaaddzzyy
ddooggm
maattóóww!!
ŻŻaaddnneejj wwłłaaddzzyy
ddooggm
maattóóww!!
Â
Ciąg dalszy ze str. 1
NNaasszzee pprriioorryytteettyy
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
1
17
7
ZE ŚWIATA
SZOK DIECEZJI
Australijski senator Nick Xenophon
od pewnego czasu wzywał kato-
licką archidiecezję w Adelaide, by
ujawniła nazwisko duchownego,
który ma na sumieniu poważne
przestępstwo seksualne.
Jeśli tego nie uczynicie, ja ujaw-
nię jego nazwisko w parlamencie
– ostrzegał. Odpowiedzią Kościoła
był apel, by senator nazwiska nie
ujawniał. Sprawa była bardzo nie-
typowa i drażliwa, bo ofiarą zbioro-
wego gwałtu padł kilkadziesiąt lat
temu aktualny anglikański arcybi-
skup John Hepworth, zwierzchnik
Traditional Angican Communion.
Do gwałtu doszło, gdy był klerykiem
w seminarium katolickim; spośród
trzech księży, którzy dopuścili się
przestępstwa, żyje tylko jeden. Ży-
je i jest aktywny w Kościele.
Zniecierpliwiony oporem i upo-
rem władz kościelnych senator Xe-
nophon z ławy parlamentarnej wy-
jawił, że sprawcą gwałtu był ks. Ian
Dempsey. Ludzie mają prawo wie-
dzieć – stwierdził senator – że od 4
lat archidiecezja ukrywa, iż jej ksiądz
dopuścił się brutalnego gwałtu.
W roku 2007 otrzymała sześciostro-
nicowe dossier w sprawie Dempseya,
ale hierarchia grała na zwłokę, co
powodowało wielkie cierpienia po-
krzywdzonego – oświadczył senator.
W odpowiedzi na upublicznienie
nazwiska ks. Dempseya jako gwał-
ciciela władze archidiecezji wyraziły
swoje oburzenie: „Nazwisko księdza
nie powinno być ujawnione, a decy-
zja o jego ewentualnym zawiesze-
niu byłaby niesprawiedliwa w świe-
tle prawa kanonicznego i świeckie-
go. Jesteśmy zaszokowani i zniesma-
czeni, że Xenophon nie zastosował
się do naszego apelu o zachowanie
milczenia”.
PZ
CHIŃCZYCY POD KRZYŻEM
Szybkie przemiany ekonomiczne
w Chinach zaczynają ogarniać
także sferę duchową.
Chińczycy – ateiści lub wyznaw-
cy konfucjonizmu – dość licznie
przechodzą na chrześcijaństwo. We-
dle danych państwowych chrześci-
jan jest tam obecnie 25 mln, z cze-
go 18 mln stanowią protestanci,
a 6 mln – katolicy. Nie są to jednak
dane wiarygodne. Według innych źró-
deł chrześcijan jest 60 mln i ich licz-
ba szybko rośnie. W Chinach na na-
bożeństwach jest obecnie więcej wier-
nych niż w Europie. Rekrutują się
ze wszystkich warstw społecznych
– od chłopów po technokratów.
Nie tak dawno chrześcijaństwo
było w Chinach oficjalnie utożsamia-
ne z imperializmem, a Mao uzna-
wał religię za truciznę. Obecnie dzia-
ła tam podziemny Kościół katolicki
znacznych rozmiarów, popierany
przez Watykan. Władze tolerują na-
bożeństwa, jeśli odbywają się w do-
mach, ale ostro zwalczają próby pro-
wadzenia modłów na ulicach. Jed-
nocześnie chińscy naukowcy pro-
wadzący badania nad życiem ducho-
wym narodu utrzymują, że kraj ogar-
nia kryzys duchowy, a młodzi lu-
dzie modlą się do mamony.
CS
ŚWIECKA KANADA
W kraju klonowego liścia coraz
gorzej mają się statystyki doty-
czące katolickich praktyk.
Z 450 tys. katolików diecezji Lon-
dyn w prowincji Ontario regularnie
w niedzielnych mszach uczestniczy
zaledwie 14 proc., z czego w ciągu
ostatnich trzech lat ubyło dodatko-
we 3,5 proc. Trend spadkowy zauwa-
żalny jest również w przyjmowaniu
sakramentów: małżeństwa, chrztu,
komunii i bierzmowania. Co cieka-
we, najgorzej mają się kościelne mał-
żeństwa. W 2009 roku w diecezji za-
warto 967 małżeństw, a 35 lat wcze-
śniej było ich aż 2800 rocznie. PPr
ZWALNIAJĄ ZA ROZWÓD
Jednym ze skutków zbyt bliskiej
współpracy państwa i Kościoła
jest nękanie pracowników przez
klerykalnych pracodawców.
W Niemczech istnieje wpraw-
dzie od dawna dosyć konsekwent-
ny rozdział kościołów od państwa,
ale nad Łabą i Renem ma miejsce
także dosyć ścisła współpraca oby-
dwu instytucji. Jednym z jej przeja-
wów jest istnienie potężnej sieci szpi-
tali i domów opieki spod znaku
ewangelickich (Diakonia) i katolic-
kich (Caritas) służb charytatywnych.
Są one wspierane publicznymi środ-
kami, a ich pracownicy podlegają
kościelnym rygorom i muszą się sto-
sować do czasem dziwacznych za-
sad narzucanych przez pracodaw-
ców. W instytucjach katolickich jest
to na przykład zakaz ożenku po roz-
wodzie lub pozostawania w związ-
ku z osobą tej samej płci. Osoby nie-
posłuszne są często wyrzucane z pra-
cy, po czym następują procesy o od-
szkodowanie. Czasem sądy pracy
przyznają rację pracodawcy (Kościo-
łom), a czasem pracownikom, jak
ostatnio w przypadku pewnego le-
karza z Nadrenii. Wyrzucono go
za powtórny ożenek, ale sąd zauwa-
żył, że w szpitalu pracowały inne
osoby w tej samej sytuacji rodzin-
nej co zwolniony i nikt nie czynił im
wyrzutów. Sąd uznał więc, że leka-
rza niesłusznie dyskryminowano.
MaK
ODSZKODOWANIE ZA ZDRADĘ
Sąd Kasacyjny we Włoszech uznał,
że można się domagać finansowe-
go odszkodowania za tzw. zdra-
dę małżeńską. Może to doprowa-
dzić do rewolucji w wymiarze
sprawiedliwości. A właściwie...
kontrrewolucji.
Jeszcze kilka pokoleń temu pod
wpływem przepisów religijnych tzw.
zdrada małżeńska, czyli przespanie
się z inną osobą niż poślubio-
na (za „zdradę” nie uważa się z ja-
kiegoś dziwnego powodu wielu in-
nych, rzeczywistych działań na szko-
dę współmałżonka), uznawana by-
ła w Europie i poza nią nie tylko
za grzech, ale i przestępstwo. By-
wało, że karano za nią bardzo su-
rowo, co do dziś ma miejsce w nie-
których krajach muzułmańskich.
Wraz z postępem w zakresie laicy-
zacji w Europie uznano, że pań-
stwo nie będzie się mieszać w pry-
watną sferę, i nękania „zdrajców”
zaniechano.
Wyłomu w tej wydawałoby się
ugruntowanej już praktyce doko-
nał właśnie włoski sąd, sugerując,
że strona zdradzona może starać
się o odszkodowanie za straty spo-
wodowane zdradą, na przykład de-
presję czy złe samopoczucie. Już są
kolejne pozwy – o 15 i 50 tys. eu-
ro. Wyrok z radością powitały śro-
dowiska katolickie, które słusznie
widzą w tym powrót do starych, po-
pieranych przez Kościół praktyk.
MaK
PRASOWANIE BIUSTU
Makabryczny proceder obrzezywa-
nia dzieci i młodych kobiet w Afry-
ce jest ogólnie znany i wyplenie-
nie go nie jest łatwe. Okazuje się,
że to nie jedyny barbarzyński ob-
rządek na tym kontynencie.
Ponad 200 grup etnicznych
w Kamerunie kultywuje obyczaj pra-
sowania piersi. Gdy tylko dojrzewa-
jącej dziewczynie zaczyna rosnąć
biust, matka rozgrzewa kamienie
w ognisku, a następnie prasuje ni-
mi jej piersi. Po to, by nie były zbyt
wydatne, zbyt wabiące, by nie kusiły
samców i nie narażały dziewczyny
na przedwczesną ciążę. Oparzeń
podczas zabiegów – często poważ-
nych – doznają zarówno córki, jak
i matki, gdy wyciągają rozgrzane ka-
mienie z ogniska. Ośrodki pomocy
humanitarnej w tym kraju rozpo-
częły kampanię uświadamiającą, że
kluczem do zapobieżenia przedwcze-
snemu macierzyństwu jest edukacja
seksualna, a nie przypalanie biu-
stu. Jednak nie ma raczej szans
na to, że w promocji uświadamia-
nia pomoże Kościół, bo ten wytrwa-
le propaguje naturalne metody za-
pobiegania ciąży.
JF
ZOSTAWCIE RAKA W SPOKOJU
Wczesne wykrycie zapewnia wy-
leczenie. To naczelna dewiza wal-
ki z rakiem. Czy możliwe, by ktoś
ją świadomie podważał, nie bę-
dąc jednocześnie laikiem czy
hochsztaplerem?
W „British Medical Journal”
przedstawiono ostatnio rezulta-
ty 20-letniego studium badawcze-
go, dotyczącego nowotworów pro-
staty (co czwarty nowo zdiagno-
zowany przypadek raka; nowotwór
prostaty zabija w Wielkiej Bryta-
nii 10 tys. osób rocznie).
Instytucja ekspertów wydająca
opinie dotyczące badań profilak-
tycznych wypowiedziała się prze-
ciwko rutynowym badaniom gru-
czołu prostaty. Przynoszą one wię-
cej szkód niż zysków – konkludu-
ją specjaliści. Po 20 latach liczba
zgonów tych, którzy przechodzili
badania, i tych, którzy się im nie
poddawali, była podobna.
Faworyzowana – uchodząca
za najbardziej efektywną – metoda
kontrolna to test na wykrycie anty-
genu PSA. Ale okazuje się, że 15
proc. mężczyzn z jego normalnym
(dobrym) poziomem miało raka
prostaty, zaś dwie trzecie z pozio-
mem podwyższonym – wskazującym
na proces nowotworowy – raka nie
miało. Aby zapobiec śmierci jedne-
go pacjenta z nowotworem prosta-
ty, trzeba przebadać 1410 mężczyzn
i poddać niepotrzebnemu lecze-
niu 48. Potencjalne szkody zdro-
wotne przewyższają zyski. Wynik te-
stu często prowadzi do niepotrzeb-
nego leczenia nieszkodliwego guza.
Często rak prostaty rozwija się bar-
dzo powoli i chorzy na niego umie-
rają z zupełnie innych powodów.
Ingerencja chirurgiczna prowadzi
natomiast do impotencji i nietrzy-
mania moczu.
CS
BÓL KOMPUTEROWY
Zdolności współczesnych kompu-
terów zwiększają się błyskawicz-
nie i trudno zgadnąć, czy kiedy-
kolwiek osiągną kres.
Ale czy komputer może wykryć
i ocenić ból? To chyba przesada.
Nie! Naukowcy z amerykańskiego
Uniwersytetu Stanforda opracowa-
li program, który analizuje dane
z prześwietleń mózgu i na tej pod-
stawie jest w stanie orzec, czy pa-
cjent odczuwa ból.
Oczywiście, w większości przy-
padków lekarze polegają na tym, co
powie im pacjent. Komputer odda
jednak nieocenione usługi, gdy ma-
ją oni do czynienia z osobą nieprzy-
tomną, bardzo młodą lub bardzo za-
awansowaną wiekowo. Lekarze
od dawna starali się zbudować de-
tektor bólu – konstatuje dr Sean
Mackey, członek zespołu ze Stan-
forda. W USA ponad 100 mln lu-
dzi cierpi na chroniczne bóle, a wal-
ka z nimi pochłania 600 mld dol.
rocznie.
CS
KWASY I RAK
Tłuszczowe kwasy nienasycone,
zwłaszcza pochodzące z mięsa
ryb Omega-3 i Omega-6, od daw-
na są powszechnie chwalone
za swe właściwości pozytywne-
go wpływania na zdrowie serca
i mózgu.
Ale uwaga! Badacze z Nether-
land University Medical Center
w Utrechcie wykryli właśnie, że te
pożyteczne substancje mogą mieć
bardzo negatywne działanie. Jeśli
spożywają je osoby chore na no-
wotwory, przechodzące chemiote-
rapię, Omega-3 i Omega-6 bloku-
ją skutecznie rakobójcze działanie
chemii. Należy więc w trakcie te-
rapii chemicznej powstrzymać się
od ich spożywania, zarówno w for-
mie pastylek, jak i ryb, których
tłuszcz obfituje w nienasycone kwa-
sy tłuszczowe.
PZ
ŁOŚ NA BANI
Mieszkańca południowej Szwe-
cji obudziły rano dziwne odgłosy
dobiegające z ogrodu...
Ni to rzężenie, ni to porykiwa-
nie, może bełkot... Przez okno uj-
rzał okazałego łosia wykazującego
ewidentne objawy opilstwa. Zwie-
rzę połakomiło się na jabłka, które
okazały się sfermentowane, i w trak-
cie biesiady utraciło władzę w no-
gach, osunęło się i zaklinowało
w rozgałęzieniu konarów drzewa.
Szwed zadzwonił po pomoc, która
pomogła zwierzęciu uwolnić się.
Przez cały dzień jednak nogi odma-
wiały mu posłuszeństwa i dopiero
pod wieczór, skacowany, wciąż lek-
ko halsując, oddalił się w stronę la-
su. W porze, gdy pod drzewami po-
zostają niezebrane owoce, widoki
takie nie należą w Skandynawii
do rzadkości.
JF
Na wstępie pragnę podziękować
Naczelnemu i całemu zespołowi
redakcyjnemu za najpiękniejszą
działalność na świecie, jaką jest
walka o czyste umysły ludzkie.
Dziękuję Jonaszowi za to, że
przed 10 laty zasiał zdrowe ziarno,
które dobrze kiełkuje, a w przyszło-
ści wyda zdrowy i słodki jak miód
owoc. Ludzie przestaną żyć w stra-
chu, bo nie będą się bać piekła, bo
dojdą do przekonania, że go nie ma,
a czas, który dziś tracą, modląc się
czy uczestnicząc w pielgrzymkach
i różnych uroczystościach kościelnych,
wykorzystają racjonalnie, z pożytkiem
dla siebie i państwa – na przykład
czytając ciekawe książki czy ucząc się
języka obcego. Dzięki temu będą mo-
gli wreszcie oddychać świeżym, nie-
zatrutym jadem powietrzem, tak jak
ja to czynię od 16 roku życia, kiedy
to po raz ostatni modliłem się w ko-
ściele i byłem u spowiedzi. Sam pro-
boszcz mojej ówczesnej parafii przy-
czynił się do zmiany mojego świato-
poglądu. A było tak...
W lipcu 1944 roku nasza wieś zo-
stała wyzwolona przez Rosjan. Szyb-
ko zaczęła się organizować nowa wła-
dza ludowa. Przystąpiono do podzia-
łu majątku miejscowego dziedzica
wśród byłych fornali i bezrolnych.
Wówczas w kościele usłyszałem, jak
proboszcz grzmiał: „Nie bierzcie tej
ziemi, bo wkrótce przyjdą Ameryka-
nie i będziecie ją zwracać. I przetną
ten łańcuch bolszewicki, którym zo-
staliśmy przywiązani do Rosji”. Rok
później dowiedziałem się, że nasz
proboszcz kieruje walką zbrojną i wy-
daje wyroki śmierci na ludzi popie-
rających nową władzę. Kuzynka, cór-
ka gajowego, opowiadała mi, jak wie-
czorem przyszło do nich trzech męż-
czyzn z podpisanym przez probosz-
cza wyrokiem śmierci na ojca, tylko
dlatego, że był gajowym. Dopiero jak
wypili litr samogonu powiedzieli
o tym i poradzili, aby ojciec nie po-
kazywał się w domu. Ten proboszcz,
głosząc kazanie na ambonie, zauwa-
żył wśród wiernych żołnierza w ko-
ściuszkowskim mundurze, który przy-
szedł do kościoła podziękować Bo-
gu za ocalenie. Po kazaniu ksiądz
powiedział: „To bolszewik, załatwić
go!”. I „załatwili”. Do domu już nie
wrócił. Takich przykładów były set-
ki. A dziś tacy zbrodniarze są uzna-
wani przez Sejm (o dziwo, nawet
przez lewicę) za bohaterów narodo-
wych, a sądy przyznają im wielkie
odszkodowania.
A teraz, nawiązując do Janusza
Palikota... W swoim pamiętniku
w tym roku zapisałem:
„Dziś przez godzinę słuchałem roz-
mowy prowadzonej przez dziennika-
rzy TVP Info z Januszem Palikotem
na temat programu wyborczego Ru-
chu Palikota i słuchałbym go nawet
przez całą noc. Jeszcze żaden kandy-
dat na posła nie wypowiadał się tak
kompetentnie, mądrze i odważnie jak
on. Gdy Ruch Palikota wejdzie do Sej-
mu, biedni będą posłowie PiS-u, PO,
a nawet SLD. Bo program Palikota
to walka o państwo świeckie, to li-
kwidacja Senatu i powiatów, to ogra-
niczenie posłów do 360, to ogranicze-
nie biurokracji, to likwidacja Fundu-
szu Kościelnego, to jedna stawka po-
datkowa. Podoba mi się ten program.
Będę głosował na Janusza. Życzę mu
zwycięstwa”.
Proponuję, aby do swojego pro-
gramu p. Janusz włączył następują-
ce kwestie: Konsekwentna walka
z głodem. Pisałem kilkanaście razy
w tej sprawie do władz lewicowych
i bez efektu. Twierdziłem, że u nas,
gdy 1/3 żywności marnuje się i bi-
jemy rekordy w rozpiętości docho-
dów, nie powinno być głodu.
Twierdziłem i twierdzę, że na na-
szym organizmie gospodarczym do-
konano zbrodni. Jeśli państwo
na prywatyzacji straciło 100 mld zł,
jeśli majątek sprzedano za 10 pro-
cent jego wartości, to trzeba do te-
go wrócić i winnych ukarać.
Trzeba, aby Ruch Palikota za-
jął stanowisko w sprawie tak zwa-
nej „czarnej dziury” i w ogóle oce-
ny okresu PRL oraz stanu wojen-
nego. Trzeba też ustosunkować się
do ustawy o „żołnierzach wyklętych”
(dla mnie przeklętych).
Należy podjąć inicjatywę w spra-
wie organizowania tanich stołówek
i ciepłych pomieszczeń dla bezdom-
nych.
Służba zdrowia także wymaga
rewolucji. Ja przez 4 lata – przez
głupie limity i złą diagnozę – by-
łem18 razy hospitalizowany. NFZ
zapłacił za to około 50 tys. zł, czy-
li jakieś 30 tys. za dużo. Pisałem
o tym do szefów SLD. Odpowiedzi
nie otrzymałem.
A. Klukowicz
Po operacji i wybudzeniu z nar-
kozy przetransportowano mnie na sa-
lę, którą dzieliłam ze starszą panią.
Pani cichutka, żadnych życzeń, po-
tulna jak baranek. W dzień przyję-
cia 2 razy był u niej ksiądz. W dniu
mojej operacji zdążył być rano.
Otwieram oczy po zabiegu – siedzi
znowu. Zasnęłam. Budzę się,
zmierzch, znowu siedzi... Kurczę, dla
niej to duchowny, dla mnie zwykły
facet, przy którym ani się ogarnąć,
ani piżamę zmienić, ani, do diaska,
do toalety wstać, bo jakieś sączki,
opatrunki, ledwo się gramolę...
Jak zobaczył, że otworzyłam
oczy, przesunął taboret koło mo-
jego łóżka i zaczął namawiać do mo-
dlitwy. Tłumaczę, że jestem ateist-
ką, a on się krzywi i mówi, że w szpi-
talu ludzie umierają, a przed śmier-
cią wszyscy się nawracają. On to
wie i mam szansę już w tej chwili.
Promocja – jasny gwint!
– Zastanów się, córko! Mogłaś
się nie obudzić i co by było? Su-
mienie brudne by zostało...
No w tym momencie zagotowa-
ła mi się mieszanka krwi – mojej
i przetoczonej.
– Po pierwsze, moje sumienie
to moja sprawa i według mnie jest
czyste. Nie zna mnie pan, żeby
mi zarzucać cokolwiek. Operację
przeżyłam i nie będzie ani nawraca-
nia, ani nawet pogrzebu. Po drugie,
nie jestem pana córką. Znałam swo-
ich rodziców i pan żadnego z nich
nie przypomina (oboje moi rodzice
nie żyją). A po trzecie, wynoś się pan
stąd, bo chcę się przebrać i umyć,
i mam prawo do prywatności!
Nie wiem, który argument po-
działał, ale zerwał się ze stołka i zio-
nął ogniem: usłyszałam, że tacy jak
ja Bogu nie są potrzebni, że szkoda
dla mnie szpitalnego łóżka. Dodał
też parę innych życzeń „krzepiących”
chorą osobę i w końcu trzasnęły
za nim drzwi od sali. Położyłam się
z powrotem, bo mi się spacerów i my-
cia zupełnie odechciało. Serce wali,
w skroniach szum... Nagle słyszę dziw-
ny odgłos, jakby krztuszenie, piszcze-
nie... No pięknie, pomyślałam, teraz
się babinka udusi, i to przeze mnie...
A ona, wyobraźcie sobie... pękała ze
śmiechu! Zwlekłam się z łóżka i do-
człapałam do niej, a ona chichocze,
aż się zanosi. W końcu sama zaczę-
łam się śmiać, trzymając się za brzuch
i szwy. I tak kwiczałyśmy sobie, aż
nam tchu brakowało.
– Dziękuję ci, dziecko. Warto
było dożyć tej chwili, żeby zoba-
czyć, jak on stąd spieprza – powie-
działa. Jej dzieci (!) opłaciły księ-
dza, żeby przy niej wysiadywał, wy-
pytywał o pieniądze, szeptał i na-
mawiał, co któremu dać, a ona bied-
na nie umiała się uwolnić od tego
nagabywania od rana do nocy.
Czytelniczka
SLD jest ostro krytykowane ze
wszystkich stron. W sporej czę-
ści jest to słuszna krytyka. Ka-
rierowiczostwo, kunktatorstwo,
udział niektórych członków w afe-
rach – to tylko niektóre z grze-
chów SLD.
W partii tej są jednak również
ludzie ideowi, zwolennicy świecko-
ści i neutralności światopoglądowej
państwa. Są ludzie, dla których idea
państwa opiekuńczego nie jest
tylko sloganem. Wielu
z nas poważnie sądzi,
że państwo nie może
unikać odpowiedzial-
ności za bezpieczeń-
stwo obywateli, w tym
także za bezpieczeń-
stwo zdrowotne i so-
cjalne oraz znaczną
część
infrastruktury.
Na to wszystko potrzeba
pieniędzy. Nie wiem, czy
podatek liniowy to ta-
ki dobry pomysł. Po-
dobne hasła głosi PiS,
ale wiemy, jak to będzie
wyglądało w ich wykonaniu. Zamiast
bezpieczeństwa na ulicach będą po-
kazówki i lincze. Zamiast opieki
zdrowotnej będą protesty i zapaść
w służbie zdrowia. Życzę dobrze Ru-
chowi Palikota – taka partia jest po-
trzebna na naszej scenie politycz-
nej. Gdyby udało się ograniczyć po-
pulizm w naszym życiu politycznym,
debata publiczna miałaby bardziej
merytoryczny charakter. Jednak
jest to partia dla ludzi suk-
cesu, tych bardziej światłych,
postępowych, może nawet
bardziej wrażliwych społecz-
nie, ale przecież nie repre-
zentantów ludzi pracy
najemnej. W SLD bę-
dą zmiany. Albo lu-
dzie się zmienią, al-
bo zmieni się ludzi.
Myślę, że warto
głosować na SLD...
Chociaż nie zawsze
na kandydatów
z
pierwszych
miejsc na liście.
D.J.
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
1
18
8
CZYTELNICY DO PIÓR
P
Paalliikkoott m
mnniiee pprrzzeekkoonnaałł
Z
darzyło mi się leżeć w szpi-
talu. Nie mnie pierwszej,
nie ostatniej. I nie o służ-
bie zdrowia będzie to historia,
ale o molestowaniu religijnym.
Igraszki z diabłem
N
Niiee sskkrreeśśllaajjcciiee SSL
LD
D!!
J
est wielu ludzi, którzy już nie wierzą w lewi-
cowe ideały. Dlaczego? Bo życie pokazuje,
że zwykłych ludzi się tylko oszukuje – wy-
starczy poczytać blogi i wpisy na portalu Lewica.pl,
a każdy, kto jeszcze myśli lewicowo, zrozumie, że
u nas lewica skończyła się po 1989 roku.
Zresztą przez la-
ta 80. to i tak nie by-
ła lewica, bo ci, co
odsunęli od władzy
sekretarza Gierka,
mieli już inne plany
polityczne i w końcu dochrapali się władzy po 1989 ro-
ku, gdyż układ okrągłego stołu zagwarantował im siel-
skie życie. Poza tym to, co się dzieje za granicą (Agora
oburzonych) mówi wyraźnie, że młodzi się budzą z odrę-
twienia i widzą oszustwo oraz tę całą kiełbasę wyborczą
bez pokrycia, słowa cynicznych hipokrytów, polityków,
którzy walczą tylko o swoją kieszeń, a nie o dobro wspól-
ne, nie o naród. Czy nie mam Racji, Jonaszu?
Czytam te bzdety, które pisze Sierakowski w Polska-
times.pl i szlag mnie trafia, bo jest to mądrala, który tyl-
ko ględzi, a ktoś myśli, że to wielki guru. Bablać i glę-
dzić to każdy potrafi, ale działać dla ludzi pracy to ma-
ło kto chce, dlatego powinien znaleźć się prawdziwy przy-
wódca lewicy o lewicowym myśleniu, bo serce każdy ma
po lewej stronie. Szlag mnie trafia, gdy widzę tę parano-
ję. Kwach biega po gospodarstwie brata Olejniczaka,
byłego przewodniczącego, jakby wszyscy czekali na po-
wrót na białym koniu tego pierwszego. Tak naprawdę to
przestałem wierzyć w lewicę, bo znaki czasu coraz bar-
dziej pokazują fałsz i obłudę polityki. Oni po 20 latach
nas już w ogóle ola-
li. Znakiem czasu jest
przedwyborcze poro-
zumienie zawarte
przez Sojusz Lewicy
z Business Centre
Club. Logika pyta: gdzie są zwykli ludzie? Dlatego nie
dziwmy się, że młodzież Europy zauważa, że polityka
nie gra o nich. Politycy są zdziwieni, a tym bardziej bę-
dą coraz bardziej przerażeni, gdy Agora ogarnie całą Eu-
ropę, prędzej czy później. Przykład daje ostatnio nawet
Izrael, gdzie młodzież także ma dosyć tępych cyników
i hipokrytów. Zresztą cały świat to nieudolne rządy glo-
balizacji. Ludzie chcą żyć normalnie i godnie. Niech tę-
pi politycy zrozumieją, że ludzie to istoty, które mają ro-
zum i myślą. Dlatego najwyższy czas, żeby ci, co mienią
się politykami, zrozumieli, że służą ludziom, a nie wła-
snym interesom. Dlatego życzę Panu, żeby znalazł się
Pan w Sejmie i zmienił mentalność myślenia zabetono-
wanej sceny politycznej.
Czytelnik
CCzzaass n
naa A
Aggoorręę!!
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
1
19
9
SZKIEŁKO I OKO
Do Joasi Senyszyn
i Janusza Palikota
Przyznam szczerze, że byłem
bardzo rozczarowany faktem, że wy-
raziliście wobec siebie krytyczne
uwagi w Krakowie. Polska stoi
(pierwszy raz w swojej ponad 1000-
-letniej historii!) przed dziejową
szansą, że do Sejmu wejdą ugrupo-
wania postępowe, prawdziwie świec-
kie i lewicowe. Nie mam tutaj na my-
śli wyłącznie Ruchu Janusza Pali-
kota (chociaż przede wszystkim), ale
też niektórych działaczy SLD,
na przykład Sławka Kopycińskiego
czy chociażby Joannę Senyszyn, któ-
ra – chociaż chwilowo działa w Bruk-
seli – jest też jasno określona jako
antyklerykał. Mam duże nadzieje
na ponad 15 proc. obecności ludzi
Janusza Palikota w Sejmie i zapew-
niam, że nie ma teraz miejsca na te-
go typu wojenki. Wiem, że Joasia
jest z SLD, a Janusz jest tak na-
prawdę dla niej konkurencją, ale
przecież obydwoje macie – że się
zwrócę bezpośrednio do samych za-
interesowanych – JEDEN DZIE-
JOWY WSPÓLNY CEL! Naresz-
cie mamy szansę (jako naród) sta-
wać się z roku na rok mniej klery-
kalni, a bardziej świeccy, postępo-
wi, wolni. Gdy Wam się to powie-
dzie, to – powiem to bez ogródek
– będziecie bohaterami tego kraju
o daleko większym kalibrze niż mar-
szałek Piłsudski. Droga przed Wa-
mi długa, a i wrogów nie zabraknie,
toteż potrzeba zachowania jedności
wydaje mi się bezdyskusyjna. Rozu-
miem, że w niektórych kwestiach
Wasze poglądy są rozbieżne – i to
jest piękne, bo nie możecie myśleć
identycznie. Ale cel nadrzędny, któ-
ry – mimo drobnych różnic – Wam
przyświeca, jest wart poświęceń. Dla-
tego proszę Was oboje – pokażcie,
jak tak naprawdę komunikują się ze
sobą (nawet w ogniu kampanii) lu-
dzie dojrzali, poważni i wielcy. DAJ-
CIE NAM TEN WZÓR!!! Pokaż-
cie, jak robią to ludzie z klasą, praw-
dziwi patrioci. Zaskarbicie sobie sza-
cunek milionów Polaków.
Sebastian
z Solca Kujawskiego
Do prof. J. Senyszyn
W ostatnim numerze „FiM” uka-
zał się, jak co tydzień, artykuł Pani
Joanny Senyszyn. Miałem ją do tej
pory za rozsądną kobietę, ale skoń-
czyło się to po lekturze jej felietonu
pt. „Klerykalizm a prawa człowieka
(cd.)”. Wywołał on u mnie burzę róż-
nych reakcji. Pusty śmiech, rozpacz,
litość nad ślepotą i złość. Pani Jo-
anna wymienia wszystkie grzechy
SLD, potem mówi, że trzeba te grze-
chy wyplenić, a na końcu stwierdza:
„Tego dokonać możemy tylko my,
SLD”. Jak można nie pamiętać, że
to SLD te grzechy popełniało albo
przyzwalało na nie, albo tolerowało
(no, może z wyjątkiem wprowadze-
nia religii do szkół, gdzie Sojusz ci-
chutko pisnął). To Miller, Oleksy,
Olejniczak, nie mówiąc o pomniej-
szych ich kolegach, klęczeli przed bi-
skupami, obcałowywali im tłuste łap-
ska i ładowali w nich pieniądze
i przywileje. Niech sobie Pani Jo-
anna przypomni, jeśli zapomnia-
ła: Miller z Jankowskim, Oleksy
na Jasnej Górze, Olejniczak i jego
„Jestem katolikiem”. A infantylizm
i miałkość Napieralskiego? To już
prawdziwa rozpacz. Oczywiście będę
głosował na Palikota, chociaż jemu
też tak absolutnie nie dowierzam, ale
on przynajmniej jasno ten antykle-
rykalizm deklaruje i chwała mu za to.
Ryszard Skowroński
Zielona Góra
Sz.P. Janina
Paradowska
W miarę możliwości staram się
oglądać programy z udziałem Pani
Redaktor, aby się intelektualnie do-
wartościować. Nie mogę jednak przejść
do porządku dziennego nad stwier-
dzeniem Pani i Pana Celińskiego, że
Ruch Palikota nie ma programu.
Polecam lekturę numeru 37/2011
tygodnika nieklerykalnego „Fakty
i Mity”, w którym na stronach 8–10
można przeczytać podstawowe za-
łożenia programowe tego Ruchu.
Wcale mnie nie dziwi totalny
atak ze wszystkich stron na Janu-
sza Palikota i jego Ruch, bo jest
oczywistą oczywistością, że po wy-
borach będzie trzecią siłą w parla-
mencie (stawiam na 14 proc. gło-
sów wyborców). Partie okupujące
parlament od 20 lat już o tym wie-
dzą. Piszę to z pełną świadomością,
ponieważ obok Akademii Sztabu
Generalnego studiowałem SGPiS
(dzisiaj Szkoła Główna Handlowa).
Stąd wiem, co to są mediany, do-
minanty czy kwartale, i wiem, jak
można nimi manipulować, żeby wy-
nik dopasować do potrzeb zama-
wiającego.
Stąd później różnice między oce-
ną prognozowaną a wynikami wy-
borów. Osobiście przeprowadziłem
rzetelny sondaż na grupie ośmiuset
mieszkańców miasta i gminy Siedl-
ce, z którego wyszło mi te 14 proc.
Sondaże internetowe to potwierdza-
ją. A trzeba wiedzieć, że w ostatnich
wyborach (można sprawdzić w in-
ternecie) we wszystkich komisjach
wyborczych wokół Siedlec wygrywa-
ło PiS, osiągając wynik około 50 proc.
Jeżeli Pani Redaktor sama te-
go nie zauważyła, to wyjaśnię, skąd
się bierze tak duże poparcie dla Ru-
chu Palikota.
W ostatnich wyborach parlamen-
tarnych i prezydenckich część zwo-
lenników lewicy oszukanych przez
SLD głosowała na ludzi Platformy
na złość eseldowskim baronom i prze-
ciwko PiS-owi. Dzisiaj mają alterna-
tywę w postaci Ruchu Palikota.
Bogdan Tadeusz Pokrowski
Siedlce – okręg nr 18; 23 miej-
sce listy nr 4 Ruchu Palikota
Rozdawajmy Palikota
Jako Wasz wierny czytelnik od sa-
mego początku śledziłem rozwój wy-
darzeń pod kątem działań antyklery-
kalnych różnych osób, partii, stowa-
rzyszeń oraz wszelkich organizacji.
Pełen zachwytu i inspiracji nie
chciałem być tylko biernym obserwa-
torem, więc brałem udział w spotka-
niach z Jonaszem na terenie Górne-
go Śląska i incydentalnie uczestni-
czyłem w spotkaniach sympatyków na-
szego nurtu. Swoją kreatywność mu-
siałem ograniczyć, gdyż pracuję w służ-
bach mundurowych. Obecnie „sieję”
nasze idee wśród współpracowników
oraz podwładnych. Jestem niezłomny
w swoich przekonaniach. Często w sy-
tuacjach rozmów z najbliższymi przy-
taczam fragmenty z Waszego pisma
i spokojnie polemizujemy – nawet wte-
dy, gdy się nie zgadzamy. Szanuję
wszystkich oponentów, jeżeli oni sa-
mi mnie szanują. Nieraz na różnych
forach dyskusyjnych, posługując się
nickiem „niezłomny”, próbuję udo-
wodnić nijakość poglądów moich ad-
wersarzy. No cóż, mamy szanse za-
istnieć w życiu publicznym.
Apeluję więc do Was, Kochani
Rodacy: zróbmy zmasowaną ofensy-
wę i nie oglądajmy się na innych
– niech każdy z nas skseruje pro-
gram wyborczy Ruchu Palikota
umieszczony w „FiM” 37/2011 bądź
pobierze plik ze strony Ruchu i za-
cznie rozpowszechniać treść. Jak
mamy tego dokonać? Ja mam
sprawdzony sposób i wiem, że on
działa;) Na tysiącach osiedli są miej-
sca, gdzie grupuje się młodzież
– w rejonach klatek schodowych
– zostawmy tam kilka egzemplarzy
programu. W rejonach poczekalni
na dworcach kolejowych, przystan-
kach środków komunikacji miejskiej,
na biurkach współpracowników itp.
Metod dystrybucji jest naprawdę
wiele. Nie róbmy tego ostentacyj-
nie. Zostawiajmy kopie programów
Ruchu Palikota niby to przez przy-
padek, czasami zainteresujemy po-
tencjalnych rozmówców różnymi
projektami w sposób celowy. Nie lę-
kajcie się! Jeżeli zaniechamy tych
kroków, będziemy sami sobie win-
ni ewentualnej porażki... Więc Ro-
dacy, Antyklerałowie, Humaniści
i wszyscy zdroworozsądkowi Oby-
watele – do dzieła! Zmieńmy obli-
cze tej ziemi w wyborach parlamen-
tarnych Anno Domini 2011!!!
Niezłomny ze Śląska
Komisja ds. laicyzacji
Po wejściu ludzi z listy Ruchu
Palikota do Sejmu w trybie pilnym
powinna zostać powołana sejmowa
komisja ds. laicyzacji prawa polskie-
go, która przygotuje kilkanaście (kil-
kadziesiąt) ustaw, wzorując się
w swojej pracy, na przykład na ist-
niejących przepisach francuskich,
które zlaicyzowały życie publiczne
nad Sekwaną – vide chociażby usta-
wa „O stosunku państwa do kościo-
łów” z 9 XII 1905 roku, przygoto-
wana przez rząd Emila Combesa.
Do prac w tej komisji powinni zo-
stać zaproszeni, oprócz posłów z Ru-
chu Palikota, posłowie z SLD,
na przykład poseł Kopyciński, a mo-
że i niektórzy światli parlamentarzy-
ści z PO, na przykład posłanka Po-
maska, oraz naukowcy zajmujący się
prawem wyznaniowym, na przykład
z Katedry Prawa Wyznaniowego
Uniwersytetu Warszawskiego, a tak-
że postępowi adwokaci, radcy praw-
ni i inni praktycy prawa.
A. Kaliński
Późna wiosna
Trochę się cieszę, a trochę mi
przykro, że idą zmiany. Że dopiero
teraz. Przykro i smutno, dlatego że
wcześniejsze pokolenia nie były na ty-
le zgrane i spójne, żeby stworzyć spo-
łeczeństwo prawdziwie demokratycz-
ne i obywatelskie (co udało się w wie-
lu innych krajach). Zmiany nie przyj-
dą z dnia na dzień i wiem, że tym,
co teraz (i w następnych wyborach)
wypracuje ruch obywatelski, będzie
się cieszyć zapewne dopiero następ-
ne pokolenie. Z pewnością będzie
się cieszyć tym, że od początku wszy-
scy mieli równe szanse.
Teraz wystarczy, że zdolne dziec-
ko ma biedniejszych rodziców i już
nie może liczyć, że spełni swoje ma-
rzenia i pójdzie na studia, że będzie
się rozwijać tak, jak tego chce. To ro-
dzi frustrację. Cieszę się za to, że mo-
je dzieci będą miały w rządzie i urzęd-
nikach sojusznika, a nie wroga. Mo-
że też z tego, iż pojawia się szansa
na to, że nie będę głodować na eme-
ryturze, a gdybym stracił pracę, pań-
stwo nie pozostawi mnie samego.
Ruch Palikota to wielka szansa
na stworzenie spójnego i przyjazne-
go państwa. Dlatego trzymam kciu-
ki i mam nadzieję, że się uda.
Tomasz Wala, Opalenica
Chłopskie troczki
Pani Maria Czubaszek, którą skąd-
inąd bardzo lubię, była uprzejma przy-
pomnieć z przekąsem w „Szkle kon-
taktowym”, że „władza ludowa sto-
sowała dodatkowe punkty dla dzie-
ci robotników i chłopów kandydu-
jących na wyższe uczelnie”. Szlachet-
nie zwróciła uwagę, że wystawały im
gdzieś tam troczki. I ja się z panią
Marią zgadzam.
Nareszcie wiem, skąd się wzięły
troczki u premiera Mieczysława Ra-
kowskiego, wieloletniego redaktora
naczelnego „Polityki”, czy generała
broni Zygmunta Huszczy, prymusa
szkoły oficerskiej w Riazaniu, który
– systematycznie szlajając się latem
po różnych garden party, w ambasa-
dach krajów zaprzyjaźnionych i nie
tylko – podkreślał swoje chłopskie
pochodzenie i mówił, że jego ojciec
nie pozwalał na zmarnowanie okrusz-
ka chleba. Taki był chłop chytry.
W Kuwejcie nie zauważyli tych tro-
ków i dlatego córkę generała zatrud-
nili u siebie w szpitalu, a po pew-
nym czasie nieopatrznie awansowali
na stanowisko dyrektora.
Przez grzeczność nie zauważę sło-
my wystającej z drewnianych, holen-
derskich sabotów co poniektórym
politykom, dziennikarzom i pisarzom,
nawet jeżeli są „miastowi” dopiero
w drugim pokoleniu i w niedzielę
wieczorem korkują wszystkie drogi,
wracając do stolicy z workiem ziem-
niaków.
B.P.
LISTY
A
An
nk
kiie
etta
a 2
20
01
11
1
Zachęcamy do wzięcia udziału
w niezależnej ankiecie wyborczej,
stworzonej przez portal Aposta-
zja.pl. Pod adresem: www.ankie-
ta2011.pl będą zbierane i liczone
głosy
wszystkich
chętnych
do udziału w tym przedsięwzięciu.
Tuż przed wyborami opublikujemy
wyniki sondażu na łamach „FiM”.
Redakcja
Ze względu na brak miejsca spowo-
dowany pilniejszymi publikacjami
zapowiadane dokończenie tekstu
aktu oskarżenia skierowanego do
Trybunału w Hadze przeciwko Bene-
dyktowi XVI wydrukujemy za tydzień.
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
2
20
0
PRZEMILCZANA HISTORIA
W
e współczesnej Pol-
sce występują zazwy-
czaj dwa stanowiska
w stosunku do Ży-
dów: głęboko zakorzeniony w spo-
łeczeństwie i ściśle związany z kato-
licyzmem antysemityzm oraz popraw-
ne politycznie, bezkrytyczne przymy-
kanie oczu na pewne niewygodne dla
państwa Izrael fakty. Obie te posta-
wy są niewłaściwe i dalekie od obiek-
tywnego podejścia do sprawy.
Starożytna historia narodu żydow-
skiego związana jest z historią jego
religii – judaizmu. Judaizm natomiast,
podobnie jak i Żydzi, towarzyszy
od samego początku chrześcijaństwu,
które to z żydowskiej religii się wy-
wodzi. Każdy Polak katolik może po-
słuchać o wybranych, najstarszych
fragmentach dziejów Żydów podczas
mszy w swoim kościele, a ci młodsi
– dodatkowo podczas indoktrynacji
na lekcjach religii. Może również
– choć zazwyczaj tego nie robi – po-
czytać o nich w Biblii, która stanowi
obszerne i w pewnym stopniu wiary-
godne źródło wiedzy na temat juda-
izmu, Żydów i chrześcijaństwa. Choć
historii Żydów większość Polaków ra-
czej nie zna, nie przeszkadza to ich
często antysemickiej postawie, wynie-
sionej z katolickiego domu. Dlacze-
go akurat ten naród wzbudzał bar-
dzo często tyle niechęci, a współcze-
śnie tak wiele kontrowersji?
Osiedlenie w Ziemi
Obiecanej
Pierwsze, wspólne dla izraelskich
plemion państwo, zwane zjednoczo-
nym królestwem Izraela, powstało
w XI w. p.n.e. Według Starego Te-
stamentu Żydzi jako naród pojawili
się jednak dużo wcześniej (w niewo-
li egipskiej – od XVII w. p.n.e.), wcze-
śniej też, zanim powstało zjedno-
czone państwo, żyli rozproszeni
w Ziemi Obiecanej, podzieleni na 12
plemion. Co ciekawe, mająca swoje
źródło w Biblii teza, że lud Izraela
zamieszkiwał Ziemię Obiecaną wie-
ki przed powstaniem wspólnego kró-
lestwa, częściowo potwierdza także
wiarygodne egipskie źródło. Z wia-
domych względów nie zgadzają się
z nim niektórzy arabscy badacze, pod-
ważający prawo Izraela do tych ziem.
Zjednoczone królestwo Izraela,
po śmierci króla Salomona i 100 la-
tach istnienia, zostało podzielone
na dwa królestwa. Rozwijały się osob-
no i stopniowo ulegały uzależnieniu,
a później również podbojowi przez
silniejszych sąsiadów: Asyrię, Egipt,
Babilonię, Greków, aż w końcu zo-
stały zajęte przez Rzym. Początkowo
mieszkający w ojczyźnie Żydzi otrzy-
mali dużą autonomię w sprawach we-
wnętrznych, a Herod uznany został
za legalnego króla Judei – wówczas
już prowincji rzymskiej. Sytuacja zmie-
niła się po śmierci Heroda i kolej-
nych powstaniach przeciwko rzym-
skiej władzy (I–II w n.e.), w wyniku
których zginęło wielu Żydów. Spa-
lona została Świątynia Jerozolim-
ska, zakazano praktykowania juda-
izmu, a Judeę pozbawiono wszelkich
śladów niezależności czy odrębności,
czyniąc z niej kolonię rzymską. O ile
znaczna część Żydów od dawna ży-
ła w diasporze, to w wyniku upadku
królestwa, śmierci setek tysięcy po-
wstańców i prześladowań Judea nie-
mal zupełnie opustoszała, a większość
mieszkających w niej Żydów opuści-
ła ojczyznę. Odtąd wszyscy, po-
za garstką pozostałych na miejscu,
żyli poza Ziemią Obiecaną.
Europejska diaspora
Żydzi mieszkali niemal w całym
znanym wówczas świecie: w pół-
nocnej Afryce, na Kaukazie, w Chi-
nach, Arabii, Persji. Kaganat Cha-
zarski, państwo położone pomiędzy
Morzem Czarnym i Morzem Kaspij-
skim, przyjęło nawet judaizm jako
religię państwową. Jednak najlicz-
niejsza i najlepiej znana żydowska
diaspora pojawiła się w średniowiecz-
nej Europie, a głównymi jej siedzi-
bami były początkowo Niemcy
i Hiszpania. Wiadomo również, że
Żydzi odwiedzali państwo polskie
od samych jego początków i praw-
dopodobnie zamieszkiwali ówczesną
jego stolicę – Gniezno – a wzmian-
ki o pierwszej stałej wspólnocie
(w Przemyślu) pochodzą z 1085 r.
Wrogość wobec Żydów w Euro-
pie Zachodniej i następujące od cza-
su do czasu wygnania i prześladowa-
nia (na początku w Hiszpanii, póź-
niej m.in. w Niemczech, Francji, Cze-
chach) zmuszały ich do ciągłej migra-
cji. Głównym celem ich wędrówki sta-
ła się Polska – niezwykle wówczas to-
lerancyjna w porównaniu z zachod-
nimi państwami. Od końca XI w. Ży-
dzi osiedlali się w Polsce masowo, po-
czątkowo zachęcani tolerancją, póź-
niej zaś gwarancją praw, zaufaniem
władców rozumiejących ich dobry
wpływ na gospodarkę, a nawet do-
datkowymi przywilejami. Imigracja
była tak silna, że w połowie XVI w.
Polska stała się centrum żydowskie-
go świata i według niektórych szacun-
ków mieszkało w niej wówczas oko-
ło 4/5 światowej żydowskiej diaspory.
Chociaż symbolicznie uznaje się
powstanie Chmielnickiego (poło-
wa XVII w.) za koniec pomyślności
Żydów w Polsce (w powstaniu zgi-
nęła ogromna ich liczba), to do cza-
su panowania Sasów nadal cieszyli
się oni niespotykanymi w Europie
swobodami. Dopiero po objęciu tro-
nu przez wspomnianą ultrakatolicką
dynastię rozpoczął się okres praw-
dziwej nietolerancji i stosowania prze-
mocy wobec Żydów, na wzór zachod-
nioeuropejski. Po pewnej odwilży
w czasie rozbiorów i po próbach ra-
towania państwa nastąpił czas za-
borów. Większość Żydów, na własne
nieszczęście, trafiła pod rządy Rosji.
Nastąpił tam dla nich czas dyskry-
minacji i uciążliwych ograniczeń. Cie-
kawostką jest fakt, że stosunkowo
wielu Żydów w czasie zaborów bra-
ło udział w polskich walkach naro-
dowowyzwoleńczych.
Wspomniane nieprzychylne rzą-
dy Rosji swoje apogeum osiągnęły
w drugiej połowie XIX i na począt-
ku XX w. Wówczas to urządzano
masowe pogromy Żydów, inspiro-
wane bardzo często przez carat lub
częściowo przez carat wspierane.
Pogromy te były jedną z głów-
nych przyczyn emigracji Żydów
z ziem polskich na zachód Eu-
ropy i do USA, a także jedną
z przyczyn powstania ruchu sy-
jonistycznego.
Antysemityzm
Antysemityzm,
zapewne
wbrew temu, co większość Czy-
telników „FiM” i krytyków Krk
sądzi, jest starszy niż chrześcijań-
stwo. Źródła pisane dowodzą, że
w starożytnym Egipcie, a także
w Grecji i Rzymie niechęć do wy-
znawców judaizmu była faktem.
Na początku naszej ery doszło
już nawet do pierwszego pogro-
mu w Aleksandrii, gdzie życie
straciło kilka tysięcy Żydów. An-
tysemityzm u Greków i Rzymian
można nawet nazwać – z uwagi
na zachowane liczne pisma an-
tycznych myślicieli – zjawiskiem
dość powszechnym. Czym był po-
wodowany? Częściowo tym, czym
przez następne 2 tysiące lat, czy-
li niechęcią Żydów do asymila-
cji i przejmowania „cywilizowanych”
(greckich, rzymskich) zwyczajów,
a także ich odmiennością obycza-
jową i religijną. Znaczną rolę ode-
grało również odrzucenie przez Ży-
dów wielobóstwa (monoteizm, czy-
li wiara w jednego Boga, był dla ów-
czesnych społeczności nowością)
i zakaz kultu pogańskich bogów.
Powstanie i rozwój chrześcijań-
stwa nie poprawiły sytuacji Żydów,
wręcz przeciwnie – rozpoczęły zu-
pełnie nowy, mający swe źródło
w nowej religii, etap antysemityzmu.
Po raz pierwszy Żydzi zostali oskar-
żeni przez chrześcijan o zamordo-
wanie Chrystusa już w II w., a póź-
niejsze ustanowienie chrześcijań-
stwa jako religii państwowej cesar-
stwa przesądziło o losie wyznawców
judaizmu.
We wczesnym średniowieczu
prześladowanie Żydów wiązało się
raczej z dyskryminacją prawną, za-
mykaniem i paleniem synagog czy
zmuszaniem do chrztu. Te względ-
nie łagodne formy represji zastąpio-
ne zostały – od wybuchu szaleństwa
wypraw krzyżowych i inkwizycji
– otwartą wrogością wobec rzeko-
mych „morderców Chrystusa” (choć
według Biblii to Rzymianie skazali
na śmierć i zamordowali Jezusa z Na-
zaretu!). W XI i XII w. powstały
w Europie pierwsze getta, doszło
do pierwszych oskarżeń o rytualne
spożywanie krwi chrześcijan, a tak-
że pierwszych pogromów – zarówno
tych masowych, jak i mniejszych, lo-
kalnych. W XIII w., w związku z po-
jawieniem się kultu hostii, Żydów
oskarżano o jej profanację – mieli ją
celowo wykradać i za jej pomocą po-
nawiać mord na Chrystusie. Coraz
częstsze były też przypadki posądzeń
o rytualne mordy na chrześcijańskich
dzieciach, w wyniku których docho-
dziło do lokalnych samosądów lub
wymuszania przez inkwizycję za po-
mocą tortur przyznania się do winy
i palenia na stosach.
Oprócz tego Żydzi jeszcze rzeko-
mo paktowali z diabłem, zatruwali
studnie, wywoływali epidemie, powo-
dowali klęski żywiołowe (wszystko to
ponoć za pomocą magii), czyli byli od-
powiedzialni za wszelkie zło, jakiego
doświadczała Europa, a powodem tych
okropności miała być... odwieczna nie-
nawiść Żydów do chrześcijan.
Kościół oficjalnie Żydów bro-
nił i zapobiegał szaleństwu. Począw-
szy od połowy XIII w. kolejni pa-
pieże stwierdzali w bullach (m.in.
na podstawie Starego Testamentu),
że Żydom krew do kultu potrzeb-
na nie jest i nie dokonują rytualnych
mordów, o które są oskarżani.
W praktyce jednak pogromy Żydów
nie tylko nie zostały potępione przez
papieży, ale tolerowano także otwar-
ty antysemityzm na niższych szcze-
blach hierarchii. Jednym z przykła-
dów nawoływania do prześladowań
Żydów jest działalność katolickiego
świętego Jana Kapistrana, po-
wszechnie zwanego przez ówczesnych
„biczem na Hebrajczyków”. Jego ka-
zania, w których prowokował tłumy
do agresji wobec Żydów, cieszyły się
ogromną popularnością w wielu kra-
jach Europy. Często tuż po ich wy-
słuchaniu dochodziło do prześlado-
wań, pogromów i wypędzeń, zdarza-
ło się również zabieranie Żydom
dzieci i oddawanie ich do klaszto-
rów. Jan Kapistran przez pewien czas
sprawował funkcję nuncjusza papie-
skiego, a także inkwizytora (osobi-
ście skazał kilkunastu heretyków
na śmierć), a na początku XVIII w.
został ogłoszony świętym... Podtrzy-
mywano też kult rzekomych chrze-
ścijańskich ofiar Żydów, którego naj-
bardziej znanym przedstawicielem
był Szymon z Trydentu. Chło-
piec kanonizowany został sto lat
po śmierci – w XVI w. – a jego
kult zniesiono dopiero w 1965 r.
Nienawiść wobec Żydów po-
tęgowało charakterystyczne dla
nich (obok rzemiosła i handlu)
zajęcie – pożyczanie pieniędzy
na procent, czego Kościół zabra-
niał chrześcijanom. Wielu ów-
czesnych władców zapożyczało
się u Żydów, co również przyczy-
niało się do pogromów, wygnań
i konfiskaty majątku... w celu
„anulowania” długu. Zabrania-
no im nabywania ziemi, dlatego
też zajmowali się tym, do czego
nie była ona potrzebna. Często
zresztą wyznaczano zajęcia, ja-
kich Żydzi mogli się podejmo-
wać; obok lichwy wykorzystywa-
no ich na przykład jako pobor-
ców podatkowych. Zajęcia te
tworzyły i utrwalały w społeczeń-
stwach stereotyp chciwego Żyda,
który – jak wynika z powyższe-
go – został sztucznie stworzony
przez chrześcijan.
Mijały kolejne stulecia, nastał
renesans, reformacja i oświecenie, a sy-
tuacja Żydów nie ulegała poprawie.
Nadal trudnili się też pożyczaniem
na procent, na której to profesji wy-
rosły wielkie fortuny bankierów. Zmie-
nił się tylko rzekomy powód do nie-
nawiści – główną rolę zaczął odgry-
wać wymieniony już, ten ekonomicz-
ny, ale obok niego znalazły się też po-
wody obyczajowe. Żydzi byli posądza-
ni o idee masońskie, antyklerykalne,
liberalne, później też – i tu nie bez
powodu – socjalistyczne i komuni-
styczne. Co ciekawe, znany ze swo-
jego żydowskiego pochodzenia Ka-
rol Marks, twórca idei komunizmu,
o Żydach wypowiadał się negatyw-
nie. Uważał ich za wyzyskiwaczy chło-
pów i robotników, czyli grupę, dla
której liczą się tylko pieniądze.
ŁUKASZ REZULAK
PPoolliittyykkaa bbiibblliijjnnaa
((11))
Biblia jest nie tylko księgą religijną, ale bywa także
fundamentem określonej polityki. Wszyscy ponosimy
tego opłakane skutki, a najwięcej zapłacił
za religijne fantazje tzw. naród wybrany.
Jan Kapistran
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
2
21
1
OKIEM BIBLISTY
Aby odpowiedź na te pytania,
należy przede wszystkim podkreślić,
że – niezależnie od postawy świa-
topoglądowej – udział w wyborach
parlamentarnych jest obowiązkiem
każdego obywatela. Każdy, kto uro-
dził się w danej społeczności, jest
jej dłużnikiem. Państwo bowiem za-
bezpiecza, ochrania i udostępnia
rozmaite dobra, których człowiek
sam nie byłby w stanie osiągnąć.
Wiadomo też, że do tej pory
większość w parlamencie stanowili
politycy katoliccy, którzy wraz z po-
litykami pseudolewicy przyznawali
Kościołowi rzymskokatolickiemu co-
raz to nowe dobra i przywileje. Wy-
bory parlamentarne dają zaś możli-
wość, aby ten stan rzeczy uległ zmia-
nie. Jeśli więc chcemy przemian
w naszym kraju, to mamy taką oka-
zję właśnie poprzez osobisty udział
w wyborach i zagłosowanie na taki
program, który wyraźnie zakłada
m.in. rzeczywisty rozdział Kościoła
od państwa, likwidację Funduszu Ko-
ścielnego, wyprowadzenie religii ze
szkół oraz całkowity zakaz dofinan-
sowania przez państwo podmiotów
kościelnych, a więc kapelanów i ka-
techetów. Powstaje jednak pytanie,
czy wierzący powinni głosować
na partię, która w swoim progra-
mie mówi zarówno o aborcji, jak
i o obronie mniejszości seksualnych.
Cóż, odpowiedź na to pytanie
zależy nie tylko od postawy świato-
poglądowej czy też wrażliwości spo-
łecznej, ale również – a może przede
wszystkim – od zrozumienia, że pań-
stwo i Kościół (słowa „Kościół” uży-
wam tu w ogólnym znaczeniu, a nie
w odniesieniu do jakiejś określonej
wspólnoty wyznaniowej) różnią się
od siebie. Kościół jest wspólnotą
złożoną jedynie z osób duchowo od-
rodzonych, państwo zaś obejmuje
wszystkich swoich obywateli. Mó-
wiąc w skrócie, należy pamiętać
o odrębności sfery publicznej i sfe-
ry prywatnej. Kościół kieruje się pra-
wami Królestwa Bożego (np. Deka-
logiem), państwo zaś jako instytu-
cja stanowi prawo, które ma zapew-
niać wszystkim obywatelom – rów-
nież o odmiennej orientacji seksu-
alnej – ochronę i możliwość rozwo-
ju. Państwo ma więc na uwadze za-
równo dobro wspólne, jak i dobro
jednostki. To znaczy, że prawo to
nie może dyskryminować poszcze-
gólnych obywateli, także jeśli są ni-
mi osoby o odmiennej orientacji sek-
sualnej czy chcące dokonać abor-
cji. Idąc dalej: głową państwa jest
człowiek, natomiast głową Kościo-
ła jest Chrystus. O ile celem pań-
stwa jest stworzenie odpowiednich
warunków bytowych, zabezpiecze-
nie właściwego porządku prawno-
-społecznego oraz stworzenie moż-
liwości rozwoju kulturalno-intelek-
tualnego, a także gospodarczego,
o tyle zadaniem Kościoła jest ewan-
gelizacja świata oraz rozwój ducho-
wo-moralny swoich wiernych.
Tak więc chociaż w wielu spra-
wach chrześcijanie identyfikują się
z państwem, mają do niego pozytyw-
ny stosunek i są od niego zależni, to
w wielu innych, choćby w sferze oby-
czajowej, kierują się odmiennymi za-
sadami. Innymi słowy: jak państwo
– neutralne światopoglądowo – nie in-
geruje w przekonania ludzi wierzą-
cych (w ich sumienie), tak wierzący
– mimo podporządkowania się za-
rządzeniom i prawom państwowym
– nie muszą podzielać wszystkich
aspektów jego polityki. Na przykład
wcale nie muszą poddawać się zabie-
gom aborcji dozwolonej na życzenie.
Warto w tym miejscu podkre-
ślić, że nie ma chyba takiej forma-
cji politycznej, z którą wierzący
(zresztą także niewierzący) zgadza-
liby się w każdym punkcie. Prawdo-
podobnie żaden program politycz-
ny nie prezentuje w 100 procentach
oczekiwań elektoratu. Ale mimo
to zdrowy rozsądek podpowiada
nam wszystkim, że jeśli chcemy prze-
mian w naszym kraju, to powinni-
śmy głosować za takimi kandydata-
mi, którzy są wiarygodni oraz pre-
zentują program najbliższy naszym
oczekiwaniom.
Poza tym na pytanie postawio-
ne na wstępie równie dobrze moż-
na odpowiedzieć innym pytaniem:
czy jako wierzący (ewangelicznie)
chcemy głosować na partie wybit-
nie sprzyjające Kościołowi rzymsko-
katolickiemu, który przeciwny jest
nie tylko homoseksualizmowi i abor-
cji (nawet w wyjątkowych przypad-
kach), ale również stosowaniu środ-
ków antykoncepcyjnych?
Biorąc pod uwagę wszystkie „za”
i „przeciw”, nikt nie powinien mieć
wątpliwości, po której stronie się
opowiedzieć. Tym bardziej że dziś
niemalże wszyscy chrześcijanie uzna-
ją prawo do planowania rodziny,
a tym samym do regulacji poczęć
z zastosowaniem środków antykon-
cepcyjnych, jak na przykład piguł-
ka czy prezerwatywa.
Podobnie ma się sprawa z abor-
cją. Jeśli nawet nie wszyscy wierzą-
cy opowiadają się za całkowitą libe-
ralizacją przepisów, które zakładają,
że na sprawę aborcji należy spoj-
rzeć wyłącznie z punktu widzenia ko-
biety, to jednak większość zgadza się
z Ustawą z dnia 7 stycznia 1993 r.
Przypomnijmy, że ustawa ta dopusz-
cza aborcję w przypadku zagroże-
nia życia i zdrowia kobiety ciężarnej
(potwierdzone przez lekarza), cięż-
kiego i nieodwracalnego upośledze-
nia płodu albo choroby zagrażającej
jego życiu (stwierdzone medycznie)
oraz ciąży wynikłej z gwałtu lub ka-
zirodztwa (Dz.U.nr 17, poz. 78).
Oczywiście, związki wyznaniowe
– poza Kościołem rzymskokatolic-
kim – na ogół nie ingerują zbytnio
w decyzje swoich wiernych. Nie zaj-
mują jakiegoś oficjalnego stanowi-
ska wobec aborcji. Każda bowiem
wspólnota wypracowuje własne kry-
teria, a te wyznania, które dopusz-
czają możliwość usunięcia ciąży z po-
wodów wyżej przedstawionych,
w każdej takiej sytuacji pozostawia-
ją swobodę wyboru małżonkom.
Najwięcej kontrowersji wśród
wierzących budzi obrona mniejszo-
ści seksualnych. Ale również w oce-
nie tej grupy nie można być zbyt do-
gmatycznym. Jeśli nawet wierzący
– zgodnie z Biblią – uważają tę orien-
tację seksualną za przejaw przeciw-
ny czystości moralnej, to i tak nie
zmienia to faktu, że każdy ma pra-
wo do własnych preferencji seksual-
nych, czy nam się to podoba, czy nie.
Żaden Kościół nie może więc zaj-
mować miejsca czyjegokolwiek su-
mienia ani potępiać kogokolwiek,
zwłaszcza że według lekarzy seksu-
ologów orientacja seksualna kształ-
tuje się jeszcze w życiu płodowym,
co świadczy o tym, że nie zawsze jest
to kwestia wolnego wyboru. Warto
też przypomnieć tolerancyjną posta-
wę Jezusa, który nie potępił kobie-
ty przyłapanej na cudzołóstwie, mi-
mo że „Mojżesz w zakonie kazał ta-
kie kamienować” (J 8. 5).
Poza tym nawet jeśli ewangelicz-
nie wierzący uważają, że odmienne
orientacje seksualne są sprzeczne
z chrześcijańska etyką, to jednak żad-
ne osobiste przekonania etyczne nie
powinny być wynoszone do rangi
prawa państwowego. Wobec tego
nie można nikogo z powodu takich
przekonań dyskryminować. Temu
też ma służyć polityczny program
biorący w obronę mniejszości sek-
sualne, a także obrona wszelkich in-
nych mniejszości – etnicznych, naro-
dowych, światopoglądowych (w tym
apostatów, agnostyków, ateistów)
oraz osób niepełnosprawnych. Za-
grożenia zatem nie należy upatry-
wać w obronie na przykład mniej-
szościach seksualnych – tym bardziej
że większość z nich to ludzie żyjący
jak reszta społeczeństwa – ale ze
strony przestępców pedofilów, a więc
dewiantów szczególnie niebezpiecz-
nych dla naszych dzieci. Tym bar-
dziej że ci ostatni to często ludzie
w sutannach (ich przestępstwa były
popełniane i ukrywane niemal we
wszystkich państwach świata) lub po-
zujący na społeczników, aby mieć
lepszy dostęp do dzieci.
W okresie przedwyborczym war-
to też zawczasu przypomnieć sobie
o niespełnionych obietnicach tych
wszystkich posłów minionych kaden-
cji, którzy kolejny raz próbują oszu-
kać społeczeństwo. Szkoda, że tacy
politycy często przez długie lata dzia-
łają bezkarnie, jakby nic się nie sta-
ło, i to właśnie za przyzwoleniem wy-
borców, którzy bądź to na nich gło-
sują ponownie, bądź dezerterują,
wcale nie biorąc udziału w wyborach.
To naprawdę dziwne, bo tacy wła-
śnie politycy powinni być rozliczeni
z wcześniejszych obietnic przedwy-
borczych i raz na zawsze powinni zo-
stać pozbawieni naszego głosu. Czy
nie należałoby zapowiedzi PO i PiS
traktować jak obietnice bez pokry-
cia (internet dla każdego, uproszcze-
nie przepisów dla przedsiębiorców
i wszystkich obywateli, zredukowa-
nie formularzy PIT, uczynienie z Pol-
ski tygrysa Europy, za jakiego do 2008
roku uważano Irlandię, czy też bu-
dowanie trzech milionów mieszkań)?
Czy ci, którzy to obiecywali, nie po-
winni zostać rozliczeni za niespełnio-
ne obietnice, sprzyjanie Kościołowi
rzymskokatolickiemu ze szkodą dla
obywateli i za zaniechanie reform?
Zwalnianie polityków od odpo-
wiedzialności oraz klerykalizacja to
główne przyczyny polskiej biedy. Po-
trzeba nam zatem takich polityków
(uczciwych) i takich władz, które nie
boją się katolickiego episkopatu ani
poważnych reform. Dokąd ci sami
politycy oraz episkopat będą stać
ponad prawem i pociągać za sznur-
ki, dotąd w naszym kraju na pew-
no nie będzie lepiej.
Mając to na uwadze, każdy, kto
pójdzie głosować, powinien najpierw
dokładnie przyjrzeć się kandydatom
ubiegającym się o nasz głos. Przyj-
rzeć się ich wcześniejszym osiągnię-
ciom oraz dokładnie zapoznać się
z ich programem, a dopiero potem
oddać swój głos. Chodzi bowiem
o to, aby głosować nie na chybił tra-
fił, ale świadomie, i to na osoby pro-
gramowo nam najbliższe. Poza tym
warto też pamiętać, że obok spraw
światopoglądowych równie ważne
są sprawy społeczno-polityczne, do-
tyczące struktur państwowych (np.
wielokrotnie zapowiadana likwida-
cja senatu), naszego bezpieczeństwa,
podatków, edukacji, pracy czy też
rodziny. Jedynie uwzględnienie tych
wszystkich czynników umożliwi nam
dokonanie w pełni odpowiedzialne-
go i dojrzałego wyboru.
BOLESŁAW PARMA
Jako człowiek wierzący mam dwa pytania związane
z wyborami. Pierwsze – czy mogę popierać partię,
która w swoim programie dopuszcza stosowanie
środków antykoncepcyjnych, aborcję oraz stawia
na obronę mniejszości seksualnych?
Drugie – co z tymi posłami, którzy nie wywiązali się
z wcześniejszych obietnic przedwyborczych?
Czy należy na nich głosować?
PPrrzzeeddwwyybboorrcczzee ddyylleem
maattyy
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
2
22
2
OKIEM SCEPTYKA
Wielonarodowościowa Rzeczpo-
spolita szlachecka toczyła w XVII w.
wiele wojen ze swoimi sąsiadami.
W pierwszej połowie były to: kon-
flikt ze Szwecją o Inflanty, agresja
na Rosję, ekspansja na południowy-
-wschód (obszar księstw naddunaj-
skich) połączona z zatargiem turec-
kim, a także nierozwiązana sprawa
kozacka połączona z pacyfikacją
przez Polskę powstań Kozaków.
W tym czasie w Rzeczypospolitej
z wojny i dla wojny żyło wielu lu-
dzi, a wśród nich poczesne miejsce
zajął Aleksander Józef Lisowski,
szlachcic litewski i pułkownik kró-
lewski, sławny zagończyk, twórca
i dowódca tzw. Lisowczyków. Zbroj-
ne zagony Lisowczyków stratowały
pół Rosji, a później – w konsekwen-
cji awanturniczej akcji w Siedmio-
grodzie – zapisały ciemną kartę
w stosunkach polsko-węgierskich.
Aleksander Józef Lisowski
(ok. 1575–1616) pochodził z rodzi-
ny szlacheckiej, która pieczętowała
się herbem Jeż. Gniazdem rodowym
Lisowskich była wieś Lisewo w wo-
jewództwie chełmińskim, jednak
w połowie XVI w. dziad Aleksan-
dra przeniósł się na Litwę. Zgodnie
z rodzinną tradycją Aleksander Li-
sowski wybrał zawód żołnierza. Naj-
pierw zaciągnął się w szeregi wojsk
hospodara mołdawskiego, potem
wojował pod dowództwem kanclerza
Jana Zamoyskiego, a następnie
w oddziale starosty kamienieckiego
Jana Potockiego. Jako porucznik
husarskiej chorągwi walczył prze-
ciwko Szwedom w bitwie pod Kir-
cholmem. Szybko zasłynął z buntow-
niczego charakteru, samowoli i gra-
bieży. W latach 1606–1607 uczestni-
czył w rokoszu Zebrzydowskiego
przeciwko Zygmuntowi III Wazie,
a w okresie dymitriady był na służ-
bie u Dymitra II Samozwańca, do-
cierając w dalekich zagonach aż
pod Astrachań i nad Morze Kaspij-
skie. Po śmierci Dymitra w 1610 r.
pozostawał w służbie polskiej i wal-
czył z wojskami rosyjskimi.
Z rozkazu Zygmunta Wazy sfor-
mował lekką, nieregularną polską
kawalerię Lisowczyków, która nie
obciążała skarbu Rzeczypospolitej,
lecz utrzymywała się z łupu i grabie-
ży. Był to ochotniczy oddział, do któ-
rego zaciągały się różnorodne awan-
turnicze elementy. Lisowczycy wy-
różniali się dużą bitnością i zyskali
sławę niezrównanej jazdy, a jedno-
cześnie byli postrachem ludności ja-
ko osławieni okrutnicy i rabusie. By-
li przekonani, że pod takim wodzem
jak Lisowski będą zwyciężać, a więc
– zgodnie z ówczesnymi poglądami
– obrastać w łupy zdobywane bezpo-
średnio na pobitym nieprzyjacielu
oraz na ludności zamieszkującej kraj
przeciwnika. Lisowski zasłynął, pro-
wadząc na czele swojego oddziału
walkę podjazdową w głębi państwa
moskiewskiego. Była to działalność
terrorystyczna, o której sam Lisow-
ski pisał, że szedł, „wszędzie ziemię
pustosząc”. W 1615 r. zagon Alek-
sandra Lisowskiego podążył „ku mo-
rzu lodowatemu”, tj. w okolice Je-
ziora Białego, a następnie zawrócił,
kierując się na Suzdal, obszedł wiel-
kim łukiem Moskwę, sięgając zago-
nami aż do siedzib Mordowińców,
i obok Tuły zawrócił na Siewiersz-
czyznę. Wiosną 1616 roku przybył
do Warszawy na sejm, gdzie spotkał
się z życzliwym przyjęciem przez kró-
la i szlachtę. Zmarł nagle w czasie
przeglądu podległych mu oddziałów
– prawdopodobnie został otruty. Był
to cios dla zamierzonej podów-
czas wyprawy królewicza
Władysława, który
rościł swoje preten-
sje do tronu rosyj-
skiego.
W 1619 r. Zygmunt Wa-
za oddał Lisowczyków
na usługi bloku habsbur-
sko-papieskiego. Służąc
cesarzowi, pustoszyli i gra-
bili Śląsk, który, jak wia-
domo, od 1526 r. wszedł
wraz z Czechami w skład mo-
narchii Habsburskiej. Rzecz-
pospolita oficjalnie udziału
w wojnie trzydziestoletniej nie
brała, jednak król Zygmunt
Waza współdziałał z cesarzem,
udzielając mu pomocy – zwłaszcza
w początkowych latach wojny
– w postaci Lisowczyków, którzy nie
należeli do regularnego wojska pol-
skiego. Początek wojnie trzydzie-
stoletniej dał wybuch antycesarskie-
go powstania w Czechach, które
znalazło żywy oddźwięk na Śląsku
oraz na Węgrzech i któremu pomo-
cy udzielił Siedmiogród – ośrodek
myśli niepodległościowej. Książę
Siedmiogrodu Gabor Bethlen dą-
żył do zjednoczenia ziem węgier-
skich, więc wystąpił przeciwko Habs-
burgom, opanował Górną Słowa-
cję, zajął Preszburg (Bratysława)
i połączył swe siły
z oddziałami
czeskimi. W dniach 19–21 listopa-
da 1619 r. powstańcze wojska cze-
skie i węgierskie przeprawiły się
przez Dunaj, by 27 listopada rozpo-
cząć oblężenie Wiednia.
Fanatyczny Zygmunt Waza po-
spieszył z odsieczą i wysłał na Wę-
gry Lisowczyków. Idąc przez Biesz-
czady i Przełęcz Łupkowską, Lisow-
czycy przekroczyli granicę i pod Hu-
mennem pobili wojska węgierskie.
Kraj stanął przed zwycięzcami otwo-
rem. Przemarsz wielotysięcznego za-
gonu Lisowczyków przez Słowację
i Siedmiogród, z racji dokonywa-
nych łupiestw, na długo zapisał się
w pamięci miejscowej ludności. Nie
wzbudziło to w Polsce większych
głosów sprzeciwu, bo przecież Li-
sowczycy walczyli z wrogami wiary
katolickiej – ludźmi, wedle doktry-
ny kościelnej, skazanymi na wiecz-
ne potępienie. Sukces wyprawy był
absolutny, bo dywersja Lisowczy-
ków, określana niekiedy mianem
„odsieczy”, zmusiła powstańców
do odwrotu spod Wiednia. Ga-
bor Bethlen musiał przerwać ob-
lężenie, żeby bronić własnej ojczy-
zny. W ten sposób cesarstwo zo-
stało ocalone.
Dwór królewski, chcąc unik-
nąć odwetu Węgrów, tłumaczył
im, że wyprawa Lisowczyków
była samowolą, z którą Rzecz-
pospolita nie miała nic wspól-
nego. Pałający chęcią zemsty
Węgrzy zrewanżowali się nam
w 1657 r., kiedy to na Polskę na-
padł Jerzy II Rakoczy. Pomoc
udzielona Habsburgom zaostrzyła
również stosunki między Rzecząpo-
spolitą a Turcją, która – mszcząc się
za wyprawę przeciwko protegowa-
nemu przez nią Siedmiogrodowi
– w 1620 r. zgotowała Rzeczypo-
spolitej klęskę pod Cecorą.
ARTUR CECUŁA
ANTYMITOLOGIA NARODOWA (50)
P
Piieerrw
wsszzaa ooddssiieecczz W
Wiieeddnniiaa
W 1619 r. oddziały Lisowczyków przyczyniły się
do stłumienia powstania antyhabsburskiego.
Wcześniej polscy żołnierze spustoszyli ziemie rosyjskie.
Niedawno miałem okazję rozmawiać z pew-
nym Czytelnikiem „FiM”, świeżej daty ateistą,
a dawniej bardzo gorliwym chrześcijaninem,
który pochwalił się, że szydzi z wiary swojej
żony. Uważał za powód do chluby to, że dow-
cipnie i celnie – jego zdaniem – potrafi ośmie-
szyć jej przekonania religijne i wprawić ją w za-
kłopotanie. Bardzo był z tego dumny, a jed-
nocześnie żalił się, że jego małżeństwo prze-
żywa kryzys, bo żona go nie rozumie...
Prawdę mówiąc i ja go nie rozumiem,
choć on, poklepując mnie po ramieniu, wy-
rażał radość, że mamy tak podobne poglą-
dy. Myślę, że to tylko złudzenie. Bardzo moż-
liwe, że lepsze porozumienie w wielu kwe-
stiach miałbym z tą poniewieraną chrześci-
jańską żoną niż jej mężem – ateistycznym bu-
fonem. Moim światopoglądem nie jest bo-
wiem pierwszy lepszy ateizm, ale ateizm hu-
manistyczny. To trochę tak, jak dla ludzi le-
wicy nie jest bez znaczenia, czy są wyznaw-
cami stalinizmu, czy szwedzkiego socjalizmu.
Obydwa te systemy przecież o wiele więcej
różni niż łączy, a stalinizmowi było znacznie
bliżej do prawicowego zamordyzmu niż nor-
malnej, demokratycznej lewicy. Tylko przez
pewne nieporozumienie szwedzki i radziec-
ki system wrzucano do tego samego worka
o nazwie „lewica”.
Ateizm sam w sobie niewiele mówi o jego
wyznawcach. Tyle tylko, że nie wierzą w bogów.
A i to nie na pewno. Istnieje wszak ateizm, któ-
ry jest zakamuflowaną złością na Boga, ukry-
tym wielkim żalem. On nie jest prawdziwą nie-
wiarą, ale śmiertelną obrazą na przedmiot ukry-
tej wiary. Odrzucenie bogów może iść także
w parze z różnymi formami zabobonów i wie-
rzeń religiopodobnych, takich jak wiara w ma-
gię albo w UFO. Przede wszystkim jednak
ateizm sam w sobie nie mówi jeszcze nic o kon-
dycji etycznej ateisty. Można być szlachetnym
i pomocnym człowiekiem, wolnym od religijne-
go bagażu, można być także ateistą podłym
i egoistycznym. Niewiara niczego w kwestiach
etyki nie determinuje. Szkoda, bo wolałbym,
aby było inaczej, aby uwolnienie od religii
z definicji etycznie uskrzydlało. Ale, niestety,
bywa, że dzieje się odwrotnie. Ateizm służy nie-
którym jako żałosne usprawiedliwienie dla ży-
cia pozbawionego skrupułów.
Świecki humanizm charakteryzuje się chę-
cią zrozumienia drugiej strony i współodczu-
waniem jako podstawą relacji międzyludz-
kich. Nie ma tu miejsca na szyderstwa z dru-
giej, zwłaszcza bliskiej osoby. W szyderstwie
nie ma ani odrobiny empatii i nie załatwia
ono żadnego problemu osoby, do której się
odnosi. Przeciwnie, skłania do przyjmowania
postawy obronnej i odrzucenia szydercy oraz
jego światopoglądu. Jeśli więc atakiem na re-
ligię w relacjach międzyludzkich próbujemy
kogoś pozyskać, to zwykle trafiamy kulą
w płot. Naturalną reakcją na atak jest obro-
na. I przypomnijmy sobie, jak to było z wie-
loma z nas, gdy rozstawaliśmy się z religią
– chyba nikt nie zrobił tego dlatego, że jego
wierzenia ośmieszono, a jego samego poni-
żono. Nie znam takiego przypadku odejścia
od wiary. Ataki raczej ją utwierdzają, nawet
wtedy, gdyby była wyjątkowo absurdalna i sła-
bo ugruntowana.
Postawa empatyczna nie jest bynajmniej
tożsama z naiwnością, lękliwością czy słabo-
ścią. Jest po prostu troską o dobro nie tylko
własne, ale i drugiej osoby, niczym więcej. Nie
ma wiele wspólnego z oddawaniem pola czy
godzeniem się na dyktat drugiej strony.
Wracając do rozbitych światopoglądowo
rodzin, warto zauważyć, że kłótnie o wiarę
i niewiarę są czasem tylko świadectwem bar-
dzo poważnego rozkładu związku. Sam fakt,
że światopogląd jest powodem walki i wro-
giej rywalizacji, jest wyrazem zacietrzewie-
nia, które nie świadczy najlepiej o stanie
ducha walczących stron. W końcu po to bu-
dujemy związek, aby się wspierać, a nie zwal-
czać. Skoro stajemy się wrogami wobec wła-
snych domowników, to rozdźwięk światopo-
glądowy okazuje się tylko katalizatorem pro-
blemów zupełnie innej i bardzo poważnej na-
tury. Warto o tym pomyśleć, zamiast odda-
wać się kontemplacji własnej mądrości, wyż-
szości nad „głupimi katolikami” oraz zasła-
niać się Richardem Dawkinsem.
MAREK KRAK
P
Piie
ek
kłło
o d
do
om
mo
ow
we
e
A
A
w
wa
an
nttu
urryy śśw
wiia
atto
op
po
og
gllą
ąd
do
ow
we
e w
w rro
o-
d
dzziin
na
acch
h cczzę
ęsstto
o k
krryyjją
ą zza
a sso
ob
bą
ą rró
óżż-
n
niicce
e ii p
prro
ob
blle
em
myy o
o w
wiie
elle
e g
grro
oźźn
niie
ejj-
sszze
e n
niiżż ttyyllk
ko
o p
po
od
dzziia
ałł w
wyyn
niik
ka
ajją
ąccyy zz o
od
d-
m
miie
en
nn
nyycch
h p
prrzze
ek
ko
on
na
ań
ń..
ŻYCIE PO RELIGII
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
2
23
3
OKIEM SCEPTYKA
S
tarałem się uniknąć wojny
z rzymianami, ale obawiam
się, że zarówno mnie, jak
i królowi Sycylii tylko to już
pozostało – tak Klemens odgrażał
się 23 listopada 1267 r. A jest
przy tym odpowiedzialny za bestial-
ski mord dokonany na 16-letnim
Konradynie – ostatnim Hohen-
staufie. Jego pontyfikat zamyka po-
nad dwustuletnią batalię cesarstwa
z imperialistycznymi dążeniami przy-
wódców Kościoła katolickiego.
W świetle jego poprzedników
i następców katoliccy historycy pod-
kreślają, że był zdecydowanym prze-
ciwnikiem nepotyzmu. Nie dlatego
jednak, że kochał sprawiedliwość, lecz
dlatego, że był wyrodnym ojcem, któ-
ry dla kariery kościelnej opuścił
po śmierci żony swoje dwie córki,
skazując je na klasztor, czyli de fac-
to na więzienie. Nie chcąc lub nie po-
trafiąc być ojcem dzieci, które spło-
dził, został „ojcem świętym”. Za po-
dobny gest kanonizował Jadwigę Ślą-
ską, która przekonała swego męża,
aby oboje złożyli „śluby czystości”.
Klemens IV nazywał się wcze-
śniej Gui Faucoi (1195–1268), ale
nazywano go „Gruby”. Najpierw był
rycerzem, później został prawnikiem
i doradcą króla Francji. Dopiero jed-
nak w Kościele zrobił prawdziwą ka-
rierę, pokonując szybko kolejne jej
szczeble. Tuż przed objęciem papie-
stwa pełnił rolę legata w Anglii, gdzie
pomagał królowi zwalczać ducha
Wielkiej Karty Swobód. Obłożył
wówczas interdyktem Londyn. Jego
pierwszy akt po wyborze na papie-
ża wymierzony był w porzuconą prze-
zeń rodzinę. Obawiał się bowiem,
że teraz, kiedy stał się jednym z naj-
bardziej wpływowych ludzi w Euro-
pie, zechce ona wystąpić o pomoc.
Wydał więc dekret, w którym zaka-
zał, by jakikolwiek jego krewny od-
wiedzał kurię oraz podejmował ja-
kiekolwiek próby uzyskania korzy-
ści z jego wywyższenia. Ostrzegł też
kandydatów do rąk swoich córek,
żeby nie robili sobie wielkich nadziei
w związku z ewentualnym poślu-
bieniem „córki papieża”, bo i tak
dostaną jedynie symboliczne wia-
no. W tej sytuacji zrozpaczonym cór-
kom „Grubego” zostało już tylko po-
ślubienie… Jezusa Chrystusa.
Już w pierwszym roku swego pa-
nowania Klemens IV wydał bullę „Li-
cet ecclesiarum”, która wprowadza-
ła monopol papieski na obsadzanie
beneficjów kościelnych. Początkowo
Klemens wprowadził zasadę rezer-
wacji papieskiej dla tych beneficjów,
których posiadacze zmarli w Rzymie.
Z czasem przestało to wystarczać,
więc rozciągnięto prawo również
na tych, którzy zmarli w promieniu
dwóch dni drogi do Rzymu. Każdy
nowy biskup i opat musiał płacić jed-
ną trzecią przychodów w pierwszym
roku swego panowania: po połowie
dla papieża i kardynałów. Papieskie
podatki i prowizje po raz pierwszy
wywołały w Europie powszechną
niechęć do papiestwa, które zaczę-
to postrzegać jako instytucję zain-
teresowaną przede wszystkim dre-
nażem ekonomicznym lokalnych ko-
ściołów i społeczeństw, dokonywanym
za pośrednictwem włoskich bankie-
rów. Eskalacja roszczeń finansowych
kurii papieskiej była oczywiście na-
stępstwem potrzeb wojennych „na-
miestników Chrystusa”, ale stała się
glebą, na której zaczęły się rozwijać
ziarna reformacyjne.
Również obalenie króla Sycylii
stanowiło dla papieża problem fi-
nansowy. Karol Andegaweński
– narzędzie zamachu – przybył
do Włoch jako golec z armią do-
magającą się zapłaty. Po którymś
z kolei nacisku na „ojca świętego”
w sprawie pieniędzy zdenerwowany
papież odpowiedział: „Dlaczego nie-
ustannie nękasz mnie? Nie potrafię
czynić cudów, nie zamienię ziemi i ka-
mieni w złoto”. Z czasem jednak pa-
pieże nauczyli się „cudownie” za-
mieniać w złoto ludzkie „grzechy”.
Klemens IV był również mocno
zaangażowany w prześladowanie Ży-
dów. Kolejna fala katolickiego prze-
śladowania była tym razem konse-
kwencją słynnej debaty barcelońskiej
z 1263 r. (publiczna polemika reli-
gijna pomiędzy judaizmem i chrze-
ścijaństwem, czyli między rabbim
Nahmanidesem a dominikaninem
Pawłem Chrześcijaninem – Ży-
dem nawróconym na katolicyzm).
Po debacie dominikanie oczywiście
odtrąbili swoje zwycięstwo i wysta-
rali się u króla o spalenie książek
Nahmanidesa oraz jego dwuletnie
wygnanie. Następnie papież wymógł
na królu wydłużenie tej banicji
za podważanie sukcesu dominikań-
skiego w debacie, a także zażądał
zakazu pełnienia przez Żydów funk-
cji publicznych. Rok później sfor-
mułował list apostolski do króla Ara-
gonii Jakuba I, zatytułowany „Dam-
nabili perfidia Judaeorum” („Prze-
klęta perfidia Żydów”), w którym
potępił rzekomą niewdzięczność Ży-
dów oraz ich „przeklętą i zdradziec-
ką niewierność”. Powołał też komi-
sję, która miała zająć się cenzurą
Talmudu, który został potępiony.
Dominikanów zobowiązano do ocen-
zurowania świętej księgi Żydów
i usunięcia fragmentów obraźliwych
dla chrześcijan lub podważających
ich wierzenia. Nieocenzurowane eg-
zemplarze Talmudu miały być spa-
lone, a legalnie można było posia-
dać jedynie księgi z dominikańskim
imprimatur.
Papież nazywał Żydów „odrzu-
conymi, ślepymi i przerażająco grzesz-
nymi ludźmi, którzy odrzucili i zamor-
dowali ich prawdziwego Mesjasza (...)
i którzy zostali skazani na błąkanie
się po ziemi jak bratobójca Kain, z po-
wodu zbrodni zbyt wielkiej nawet dla
Pana do przebaczenia... Obalili go,
chłostali i bluźnierczo zamordowali
przez ukrzyżowanie, sprowadzając krew
swoją na głowy swoje i swoich dzie-
ci. Nawet dziś Żydzi nie chcą zaak-
ceptować faktu, że mogą żyć pomię-
dzy pobożnymi ludźmi, bez poważ-
niejszych prześladowań, jedynie z po-
wodu naszej uprzejmości. Ale na tym
polega przewrotność tego rodzaju...
który odpłaca za chrześcijańską uprzej-
mość zniewagą, pogardą i zdradą”.
Klemens wierzył, że judaizm od-
ciąga od katolicyzmu i że należy to
powstrzymać. A jeśli okres krucjat
i coraz częstszych już wielkich po-
gromów antyżydowskich nie był dla
papieża „poważniejszym prześlado-
waniem”, to co mogłoby nim być?
Doraźnym, choć jeszcze nie osta-
tecznym rozwiązaniem było pod-
danie aktywności Żydów trybuna-
łom inkwizycyjnym, które bullą
„Turbato corde” zostały zobligowa-
ne do ścigania Żydów i ich ksiąg
w poszukiwaniu herezji i apostazji.
Sam Rzym wciąż bronił się
przed papiestwem, więc i ten papież
również nie postawił stopy w „świę-
tym mieście”. Kiedy nowi senatorowie
nałożyli obowiązki fiskalne na po-
siadłości kościelne, rezydujący w Vi-
terbo papież obwołał ich rabusiami
i złodziejami. W wyniku kolejnej re-
wolty ludowej powołany został de-
mokratyczny rząd złożony z 26 męż-
czyzn pod przewodnictwem „kapi-
tana ludu” – Angela Capocciego.
Na kolejnego senatora wybrano Don
Arriga, który wcześniej konkuro-
wał z Kościołem o Sardynię, a te-
raz został obrońcą ludu przed kle-
rem i papieżem.
Strona one-evil.org wymienia
dwie główne zbrodnie Klemensa IV:
potwierdzenie bulli
„Ad exstirpan-
da” z 1252 r.,
która wprowadziła tortury inkwizy-
cyjne, oraz promowanie deprawacji
moralnej i niewoli w celach zarob-
kowych. Ta druga zbrodnia polega-
ła na sprzedaniu południowych
Włoch w tyrańskie rządy Karola An-
degaweńskiego w zamian za 800 un-
cji złota rocznie. Eamon Duffy po-
równał papiestwo do Frankensteina:
w fanatycznym zaślepieniu przeciw-
ko Hohenstaufom papiestwo wyho-
dowało potwora, którego nie było
w stanie kontrolować.
W istocie Karol Andegaweński
był tyranem, który gnębił i eksploato-
wał ludność, a ci, którzy dali się zwieść
syreniemu śpiewowi kleru, szybko po-
żałowali, że tak łatwo zdradzili daw-
nego „bezbożnego” króla i pomogli
propapieskiemu władcy odnieść suk-
ces („Saints & Sinners. A History of
the Popes”). Niemniej nawet ów
„Frankenstein” w porównaniu z pa-
pieżem często wydawał się człowie-
kiem prawym. Po pokonaniu w bi-
twie pod Benewentem Manfreda,
króla Sycylii, który poległ wówczas
bohaterską śmiercią, zwycięzca Karol
napisał do papieża takie słowa: „(…)
poruszony ludzkimi uczuciami, zarzą-
dziłem pochowanie poległego z ho-
norem, jakkolwiek bez obrządku ko-
ścielnego”. W uznaniu bohaterstwa
poległego francuscy rycerze kładli
na jego mogile kolejne kamienie, aż
usypali mu wielki monument. Tych
ludzkich uczuć pozbawiony był przed-
uchowiony ojciec święty, który naka-
zał odgrzebanie „zgniłego trupa te-
go wstrętnego człowieka” i wywiezie-
nie go poza ziemie papieskie. Profa-
nacją szczątków Manfreda z polece-
nia papieża zajął się biskup Barto-
lomeo Pignatelli z Cosenzy. Jego
czyn uwiecznił Dante w „Boskiej Ko-
medii”, wkładając w usta Manfreda
słowa: „Gdyby ów Pasterz, którego
z Cosenzy wyprawił Klemens, by po-
lował na mnie, Dobrze się wczytał był
w tę bożą kartę, Jeszcze by dotąd bli-
sko Benewentu Kości me były
w przedmostowym wale”.
Dopiero w tym kontek-
ście należy oceniać rolę pa-
pieża w straceniu młodo-
cianego następcy króla Sy-
cylii – Konradyna. Była to
zbrodnia dokonana bezpo-
średnio przez Karola Ande-
gaweńskiego, a tak straszna,
że wstrząsnęła ówczesną Euro-
pą – zarówno zwolennikami, jak
i przeciwnikami Hohenstaufów.
Współczesna apologetyka stara się
uwolnić papieża od odpowiedzialno-
ści, przekonując, że nie popierał uro-
czystego ścięcia głowy chłopcu – ostat-
niemu Hohenstaufowi. Konradyn stał
się zresztą bohaterem pieśni i legend.
Wcześniejsza rozprawa z jego wu-
jem pokazała, że to Karol miał bar-
dziej humanitarny stosunek do wro-
gów, a papież pałał ślepą żądzą ich
zniszczenia. Ścigał ich nie tylko za ży-
cia, ale nawet po śmierci, pastwiąc
się nad zwłokami. Jeszcze przed de-
cydującą bitwą groził Manfredowi
śmiercią, kiedy ten szukał kompro-
misu z „głową Kościoła”. Papież mó-
wił wtedy: „Czas łaski minął... Topór
już ruszył w kierunku pnia”. Nieco
wcześniej świadomie mianował Ka-
rola namiestnikiem cesarskim w To-
skanii, co było wysoce niekorzystne
dla Państwa Kościelnego, lecz dawa-
ło Karolowi prawo do skazania
na śmierć młodego księcia jako „mą-
ciciela pokoju”.
Ów brutalny akt zamknął kur-
tynę batalii papiesko-cesarskiej. Pa-
piestwo odniosło swoje pyrrusowe
zwycięstwo. Była to jednak walka nie
tyle o władzę, ile o to, czy szafarze
ludzkich przesądów będą rządzić Eu-
ropą. Rola pokonanych Hohenstau-
fów jest tutaj wybitna. Gregorovius
ujął to tak: „Wojna dwóch systemów,
Kościoła i cesarstwa, które równole-
gle niszczyły się nawzajem, pozwala-
jąc tym samym oczyścić drogę dla
przyszłego ruchu umysłowego, stała
się punktem kulminacyjnym wieków
średnich, na którym stanął Konradyn
otoczony aureolą swojej tragicznej
śmierci. Jakkolwiek wielka dynastia
poległa, walka Hohenstaufów była
z powodzeniem kontynuowana przez
inne procesy na rzecz uwolnienia ludz-
kości od despotyzmu duchownego,
które nie byłyby możliwe bez doko-
nań bohaterskiego rodu”.
MARIUSZ AGNOSIEWICZ
www.racjonalista.pl
OJCOWIE NIEŚWIĘCI (56)
Klemens IV był kolejnym wojowniczym papieżem
odgrywającym rolę Namiestnika Chrystusa. Kolejnym,
który był
persona non grata w Rzymie. Także
człowiekiem, który źle potraktował własne dzieci.
W
Wyyrrooddnnyy ttaa
ttuuśś
W
Wyyrrooddnnyy ttaattuuśś
Książę Konradyn i jego oprawca – papież Klemens IV (fot. wyżej)
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
2
24
4
GRUNT TO ZDROWIE
Niektóre z tych „lekarstw” wzmoc-
nią nasz organizm i uchronią przed
chorobą. Inne – zastosowane na po-
czątku infekcji – pomogą nam zwal-
czyć ją w zarodku i szybko wrócić
do pełni sił. Przyjrzyjmy się i tym naj-
bardziej znanym, i tym nieco już za-
pomnianym.
Domowy sok z malin
Ze swoimi „braćmi” sklepowymi
niewiele ma wspólnego. Już Hipo-
krates zalecał kurację malinową ja-
ko panaceum na wiele schorzeń. Za-
warty w nim kwas salicylowy ma wła-
ściwości napotne, a malinowe olejki
eteryczne działają rozgrzewająco i an-
tyseptycznie, co pomaga pokonać
uciążliwe infekcje objawiające się go-
rączką. Witaminy zawarte w mali-
nach działają wzmacniająco, przy-
spieszając powrót do zdrowia.
Świeży sok malinowy – najlepiej
wyciśnięty przez lnianą tkaninę – jest
pożyteczny również dla osób cier-
piących na schorzenia nerek i wo-
reczka żółciowego, ponieważ obec-
ny w nim potas reguluje pracę tych
narządów.
Cytryna
Również ten owoc był znany i ce-
niony już w starożytności. Jego głów-
nym bogactwem jest witamina C,
ale też rutyna – substancja chro-
niąca witaminę C przed szybkim
utlenianiem się.
Za jej pomocą możemy leczyć:
z
gorączkę (sok z całej cytryny wle-
wamy do szklanki osłodzonej wo-
dy i wypijamy);
z
pasożyty jelitowe (pijemy wywar
z całej cytryny);
z
owsiki (miażdżymy nasiona cytry-
ny, dodajemy miód i zjadamy co-
dziennie rano na czczo aż do wy-
leczenia);
z
anginę (płuczemy gardło sokiem
cytrynowym rozcieńczonym z cie-
płą wodą);
z
migrenę (stosujemy kompres z so-
ku cytrynowego);
z
przekrwienie wątroby (wieczorem
zalewamy wrzącą wodą 3 rozkro-
jone cytryny, odstawiamy na noc
pod przykryciem i pijemy następ-
nego dnia rano na czczo);
z
zapalenie jamy ustnej (sok z cy-
tryny mieszamy z miodem i wodą
– roztworem tym płuczemy usta).
Syrop z cebuli
Drobno posiekaną cebulkę ukła-
damy warstwami, zasypując cukrem
lub polewając miodem. Odstawia-
my w ciepłe miejsce (lub do misecz-
ki z ciepłą wodą), żeby wydzielał się
sok. Pierwszą dawkę można podać
już po godzinie albo dwóch. Syrop
należy przechowywać w lodówce,
jednak nie dłużej niż dwa dni, gdyż
później traci swoje właściwości.
Cebula działa bakteriobójczo,
przeciwkaszlowo, ale też wykrztu-
śnie, dlatego syrop warto podawać
nie później niż dwie godziny
przed snem. Trzeba jednak pamię-
tać, że sok z cebuli (zwłaszcza
na słodko) obciąża wątrobę.
Przyjmujemy go kilka razy dzien-
nie po jednej łyżce stołowej.
Czosnek
Nie ma chyba bardziej natural-
nego środka przeciwwirusowego
i przeciwbakteryjnego, który byłby
tak popularny jak czosnek. Jest on
skuteczny w walce przeciwko infek-
cjom bakteryjnym, wirusowym oraz
pasożytniczym. Zmiażdżony świeży
czosnek wydziela alicin – substan-
cję, która działa jeszcze silniej niż
antybiotyczna penicylina lub tetra-
cyklina. Czosnek z powodzeniem
używany jest w leczeniu gardła, prze-
ziębień, gryp, infekcji oskrzeli i płuc,
infekcji przewodu pokarmowego,
a pomaga również w odbudowaniu
populacji przyjaznej bakterii po od-
bytych kuracjach antybiotykowych.
Czosnek to skuteczny środek na ro-
baki w organizmie, wszelkie zakaże-
nia drożdżakami, pleśniawki w ja-
mie ustnej i pleśniawki pochwowe.
Poprawia trawienie, wchłanianie
i przyswajanie pokarmów oraz po-
maga w wydalaniu gazów. Czosnek
wzmaga również produkcję insuliny
wytwarzanej przez trzustkę, w związ-
ku z czym uważany jest za cudow-
ny środek w obniżaniu poziomu cu-
kru we krwi u ludzi cierpiących
na cukrzycę. Można o nim pisać
książki, ale ograniczę się do przypo-
mnienia „cudownej” mikstury, rze-
czywiście pomagającej w jesiennych
infekcjach (sprawdzona przeze mnie
i moich znajomych):
Główkę polskiego (nie chińskie-
go!) czosnku przeciskamy przez
praskę lub miksujemy, dodając sok
z cytryny, łyżkę miodu, odrobinę cie-
płej, przegotowanej wody oraz łyżecz-
kę spirytusu. Syrop powinien być prze-
chowywany w lodówce – nie dłużej
niż dwa dni. W razie przeziębienia
przyjmujemy 1 łyżkę pięć razy dzien-
nie. Nie należy przesadzać z dawką,
gdyż nasz naturalny antybiotyk ob-
ciąża wątrobę jeszcze bardziej niż ce-
bula. Najlepsza jest systematyczność
i długotrwałe stosowanie.
Syrop z selera
Jest mniej intensywny w smaku
niż syrop z cebuli czy czosnku, a po-
siada równie silne właściwości łago-
dzące uporczywy kaszel. To ist-
na bomba witaminowa. Selery za-
wierają witaminę A, B, C, E, PP,
a także inne składniki mineralne
– potas, wapń, cynk, żelazo.
Przepis na syrop z selera:
Myjemy duży seler (nie może być
wysuszony w środku!) i przecinamy
go na 1/4 wysokości. W większym
kawałku drążymy dziurkę i wsypu-
jemy w nią 4 łyżeczki cukru lub mio-
du. Mniejszy kawałek selera ma po-
służyć za przykrywkę. Seler odsta-
wiamy w ciepłe miejsce i po kilku
godzinach syrop jest gotowy.
Tak przygotowany syrop wystar-
czy nam na 1–2 dni.
Syrop z buraka
Stosowany i polecany przez na-
sze babcie i prababcie. Był to zresz-
tą lek stosowany już przez dawnych
Słowian.
Jak go uzyskać? Dwa buraki
ścieramy na tarce i dodajemy trzy
łyżki miodu. Gotujemy na małym
ogniu przez 20 minut. Schładzamy
i podajemy trzy razy dziennie po łyż-
ce stołowej.
Herbatka z kwiatu lipy
Lipa ma działanie napotne, więc
doskonale sprawdza się w przypad-
ku chorób, którym towarzyszy go-
rączka. Napar z kwiatu lipy łagodzi
też kaszel. Najlepiej zaparzyć 2 łyż-
ki suszonych kwiatów lipy i przece-
dzić po kilkuminutowym parzeniu.
Płukanka z szałwi
Dzięki właściwościom antysep-
tycznym, relaksującym oraz ściąga-
jącym szałwia lekarska jest ideal-
nym środkiem leczniczym na wszel-
kiego rodzaju bóle gardła i często
jest stosowana w płukankach zioło-
wych. Zioło to jest również używa-
ne do ukojenia bólu dziąseł oraz
na owrzodzenia jamy ustnej (afty).
Łyżkę suszonych liści szałwii za-
lewamy wrzątkiem, przykrywamy
i odstawiamy na 15 minut. Następ-
nie napar odcedzamy i po ostygnię-
ciu płuczemy jamę ustną, najlepiej
jak najczęściej – co najmniej 5–6 ra-
zy dziennie. Unikając wtedy poły-
kania naparu.
Mleko z masłem i miodem
Do gorącego, przegotowanego
mleka dodajemy łyżkę masła i mio-
du; można też wrzucić rozgniecio-
ny ząbek czosnku. Po przecedze-
niu wypijamy ciepły napój, a wtedy
nasz suchy kaszel zmieni się we fleg-
mę łatwą do usunięcia.
Maść z masła
To zapomniany już dziś sposób
na pozbycie się drażniącego i dra-
piącego kaszlu. Smaruje się nim
piersi, po czym owija tułów nieprze-
puszczającym powietrza materiałem
(np. folią). Należy się przy tym cie-
pło ubrać i wskoczyć pod kołdrę,
a rano można zapomnieć o kaszlu.
Spirytus
Walcząc z przeziębieniami, nie
zapominajmy też o… spirytusie.
Można wykorzystać jego rozgrzewa-
jące właściwości, nacierając się nim
przed snem. Rozszerzy on naczy-
nia krwionośne, przyspieszy prze-
mianę materii i rozgrzeje nas, po-
wodując obfite poty.
Inhalacje
To ważna pomoc przy choro-
bach dróg oddechowych, tym bar-
dziej że nie obciąża układu pokar-
mowego. Możemy robić inhalację
ziołami (rumianek, szałwia, tymia-
nek), solankami (np. zabłocka) czy
wodą z kilkoma kroplami olejku
eterycznego (może być sosnowy, eu-
kaliptusowy lub kamforowy). Naj-
lepszym rozwiązaniem jest zakup
inhalatora. Za najprostsze, ale do-
bre jakościowo, trzeba zapłacić
od 100 do 200 złotych. Odpowied-
nie olejki zakupimy w aptekach lub
w sklepach zielarskich.
Nawilżanie mieszkania
Przy przeziębieniach – i nie tyl-
ko wtedy – ważne jest zachowanie
odpowiedniej wilgotności w naszych
mieszkaniach. Można na przykład
zamontować na kaloryferach spe-
cjalne pojemniki z wodą. Zbyt su-
che powietrze to problem zarówno
latem, jak i w okresie grzewczym.
Może wywoływać podrażnienia oczu
i gardła, przyczyniając się do częst-
szych infekcji bakteryjnych. Zwięk-
sza też dolegliwości z powodu ka-
taru. Wilgotność najlepiej utrzy-
mywać na poziomie 50–60 proc., na-
tomiast temperatura w domu nie
powinna przekraczać 20–21 stopni.
Jeśli już zachorujemy, zasto-
sujmy się do podanych poniżej rad,
które pomogą nam zminimalizo-
wać nieprzyjemne skutki infekcji:
Dieta
Na początku choroby powinni-
śmy jeść przede wszystkim warzy-
wa i owoce, a unikać tłuszczy, mię-
sa i słodyczy. Do picia najlepsze bę-
dą ciepłe ziołowe i owocowe herba-
ty, na przykład z malin, porzeczek
i poziomek, z dodatkiem miodu, któ-
ry ułatwia wydalanie toksyn z orga-
nizmu. Doskonały będzie także
wspomniany powyżej sok z malin.
Pamiętajmy, że szczególnie podczas
przeziębienia przebiegającego z go-
rączką bardzo ważne jest uzupełnia-
nie płynów w organizmie. Koniecz-
nie od 1 do 3 litrów na dobę. Mo-
żemy przyjmować lekkie zupy wa-
rzywne ugotowane na drobiu lub ry-
bach morskich.
Wietrzenie pomieszczenia
Istotnym elementem walki z cho-
robą jest regularne wietrzenie po-
mieszczeń, w których przebywamy.
Świeże powietrze to powietrze wzbo-
gacone w tlen, a takie właśnie przy-
spiesza proces oczyszczania orga-
nizmu poprzez przyspieszenie prze-
miany materii.
Masaże wodne
Przy lżejszych infekcjach dobrze
jest przynajmniej 3 razy dziennie
wziąć trzyminutowy prysznic – na
przemian gorącą i letnią wodą (nie
zimną). Taki hydromasaż naczyń
krwionośnych również przyspiesza
oczyszczanie organizmu, a co za tym
idzie – zapewnia szybszy powrót
do zdrowia.
Nacieranie
Przygotowujemy roztwór soli:
w 1 litrze wody rozpuszczamy czte-
ry łyżki soli kuchennej. Po zakończe-
niu hydromasażu moczymy mały
ręcznik w roztworze soli i nacieramy
nim całe ciało; następnie wkładamy
bieliznę i kładziemy się do łóżka.
Odpoczynek
Sen, unikanie wysiłku fizyczne-
go i wygrzewanie to dodatkowe czyn-
niki, dzięki którym szybciej odzyska-
my zdrowie i unikniemy niebezpiecz-
nych komplikacji. Powinny o tym pa-
miętać osoby, które – mimo obja-
wów choroby – nie chcą opuścić ani
jednego dnia w pracy i faszerują się
przeróżnymi lekami antygorączko-
wymi, antybólowymi i pobudzający-
mi. Ulga, którą te środki przyno-
szą, jest złudna, a osłabiony orga-
nizm „odpłaci” nam kolejnymi in-
fekcjami i niedomaganiami.
ZENON ABRACHAMOWICZ
JJeessiieen
nn
nee
pprrzzeezziięębbiieenniiee
Nadchodzi jesień, a wraz z nią infekcje i choroby.
Warto na ten czas zaopatrzyć się w owoce,
warzywa, zioła i inne naturalne medykamenty,
które pomogą nam przetrwać ten ciężki okres.
JJeessiieen
nn
nee
pprrzzeezziięębbiieenniiee
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
2
25
5
TRZECIA STRONA MEDALU
Koty są różne… Na przykład ko-
ciak Alik urodą może nie grzeszy,
za to nie jest infantylnym krety-
nem, natomiast kociak Madzia
przeciwnie – nigdy nie złapie żad-
nej myszy.
W luksusowych sex-shopach
– zwłaszcza japońskich – można do-
stać śliczne lalki, do złudzenia przy-
pominające piękne dziewczyny. Ma-
ją tę dodatkową zaletę dla zdziecin-
niałych macho, że nie otwierają ust.
A jeśli już otworzą, to w innym niż
werbalny celu.
Magdalena Żuraw – aniołek PiS
przyozdabiający plakaty z prezesem
– lalką nie jest, choć jest prześliczna.
Usta – w przeciwieństwie do cude-
niek made in Japan – ma otwarte bez
przerwy, wobec czego katoliccy ma-
cho (a istnieją tacy, jak najbardziej)
dostają orgazmu od samego słucha-
nia. A jest czego posłuchać.
Mili moi... Żaden komentarz,
żadne omówienie nie jest w stanie
oddać potęgi jej błyskotliwego inte-
lektu. Madzia ma dopiero 28 lat, ale
jej lotne myśli kiedyś zapełnią wiel-
kie księgi aforyzmów. Ironią losu,
a wbrew autorce, która twierdzi, że
wszelkie baby durne są z natury
jak sto pięćdziesiąt. A może nawet
durniejsze!
Oto kilka złotych myśli panny
Madzi:
„Kobieta zbrojnego księcia musi
się zastanowić, czy godzi się na czysz-
czenie zbroi i tęskne machanie chu-
steczką, gdy ten wyrusza na wojnę.
Te z kobiet, które wybierają księ-
ciów, siłą rzeczy powinny uznać ich
wyższość iprzewodnictwo”.
„Mądry, wartościowy mężczyzna
jest chlubą kobiety. Zaś jego wyż-
szość intelektualna przyozdabia ją
pełnym blaskiem. Jak pięknie jest,
gdy kobieta nie wie, o czym mówi jej
mężczyzna, a podziwia sposób, w ja-
ki mówi! Jak pięknie, gdy w pełnym
zaufaniu i braku lęku przed ośmie-
szeniem może go zapytać, na jakiej
zasadzie działa internet”.
Podoba się Wam? Ale to dopie-
ro rozgrzewka. Oto na przykład
w chwili, gdy cały cywilizowany świat
próbował uratować skazaną na uka-
mienowanie (za rzekome cudzołó-
stwo) Irankę Sakineh Mohamma-
die Ashtiani, panna Żuraw ogło-
siła w tej sprawie, co następuje:
„Państwo, nakładające w świe-
tle prawa kary na osobę, która do-
puściła się konkretnego przestęp-
stwa, podpadającego pod konkret-
ny paragraf, jest państwem zdro-
wym, a przede wszystkim suweren-
nym. Państwo, które pod naciskiem
opinii publicznej zawiesza wykona-
nie wyroku, suwerenne nie jest”.
Jak w głowie młodej kobiety – Eu-
ropejki (?!) – mogą się rodzić podob-
nie posępne, złowrogie myśli? Może
już lepiej, by paprotka prezesa wypo-
wiadała się na tematy, na których się
zna. Na przykład na temat nurtują-
cych ją kwestii egzystencjalnych:
„Czy prawdziwa kobieta (i nie-
koniecznie konserwatystka współży-
jąca całe życie z jednym mężczyzną)
potrzebuje do spełnienia przyrzą-
du na baterie?”
– pyta Madzia i sa-
ma sobie odpowiada, że prawdziwa
kobieta wibratora do rączki nie weź-
mie, ale są takie, co biorą. I one:
„Wszędzie też, gdzie się poja-
wiają – niszczą. Gdy nie zajmują się
nauką czy szeroko pojętą kulturą
– niszczą siebie i swoją kobiecość;
gdy zaś zajmują się nauką czy kul-
turą – zaniżają ich poziom, przez co
niszczą ludzkiego ducha”.
Nie, to nie są fantasmagorie
ogarniętej kompleksem niższości ma-
sochistki. To przemyślenia młodej
Polki, która na początku XXI wie-
ku uśmiecha się z plakatów PiS, za-
chęcając: „Głosujcie na mnie!”.
I pewnie znajdą się tacy (takie?),
co zagłosują. Tacy, co to myślą po-
dobnie jak Madzia.
„Nauka: niemal wszystkie prze-
łomowe odkrycia w dziejach ludzko-
ści dokonywane są przez mężczyzn.
Poezja: dziś w większości pisa-
na przez kobiety – upada.
Literatura: Wybitna literatura
nie wyszła nigdy spod kobiecego pió-
ra. Świat nie rozwija się dzięki
kobiecie – i to jest fakt!”.
Ale przecież, do cholery, po coś
Panbócek kobietę stworzył? Do cze-
goś się ona w końcu nadaje, bo
w przeciwnym razie od dawien daw-
na byłaby już tylko wspomnieniem,
pomyłką Dzieła Stworzenia. Ależ
owszem – kobieta jest potrzebna.
Pod tym wszelako warunkiem, że
o pewnych sprawach nie zapomni:
„Miejscem kobiety jest dom.
Dobra literatura, poezja (pisa-
na przez mężczyznę), ukochane
dziecko. Tam może się rozwijać,
tam realizować i stamtąd zmieniać
świat”.
W tym życiowym i filozoficznym
credo Madzi (Madzia jest absol-
wentką filozofii) pojawia się jednak
pewna niekonsekwencja, pewien
rozziew i dysonans. Otóż zapyta-
na, po co w takim razie kandyduje
do Sejmu, odpowiada:
„Jeśli trafiłabym do parlamen-
tu, to chciałabym pracować przede
wszystkim przy naprawie systemu
wychowawczo-edukacyjnego, bo to,
co dzieje się z przedszkolami, ma-
turami i poziomem szkolnictwa, to
katastrofa”.
Jakże się myliłem, uważając, że
ja i Madzia znajdujemy się mental-
nie na jakiś antypodach pojęć, na naj-
bardziej jak to możliwe spolaryzo-
wanych biegunach postrzegania rze-
czywistości. Oto zgadzam się z Ma-
dzią w pewnej kwestii stuprocento-
wo. W takiej oto, że poziom szkol-
nictwa jest w Polsce katastrofalny
– zwłaszcza poziom wykładania fi-
lozofii na niektórych uczelniach – ot,
choćby na Uniwersytecie Kardyna-
ła Stefana Wyszyńskiego, którego
Madzia jest absolwentką.
Jakże rad byłbym poznać nazwi-
sko opiekuna jej filozoficznego ro-
ku i promotora jej filozoficznej pra-
cy. I uścisnąć ich prawicę (no bo
przecież nie lewicę), gratulując ogro-
mu pracy, jaką włożyli w pięciolet-
ni proces dydaktyczny Madzi. Ups…
Pani magister filozofii Magdaleny
Żuraw – przyszłego doktora, przy-
szłego doktora habilitowanego, przy-
szłego profesora, który przecież już
za kilka lat będzie prostował kręte
ścieżki niesłusznych, a więc groź-
nych myśli innych studentek.
MAREK SZENBORN
Fot. PAP/Tomasz Gzel
GŁASKANIE JEŻA
IIQ
Q kko
oc
ciia
akka
a
N
iechciane ciąże, nielegalne abor-
cje, kiła, HIV i inne choroby! Bez
gumki czy pigułki, które zwalcza
Kościół, nie ma bezpiecznego seksu. Pod-
czas obchodów Światowego Dnia Anty-
koncepcji znowu okazało się, że żyjemy
w ciemnogrodzie.
Z roku na rok w łóżku lądują coraz młod-
si ludzie. „To ujma być dziewicą lub prawicz-
kiem jeszcze przed 18 rokiem życia” – mówią
gimnazjaliści. Obecnie normalny staje się seks
już w wieku 15 lat i mniej. A wraz z nim wpad-
ki, choroby i najprawdziwsze dramaty życio-
we. Bo w Polsce edukacji seksualnej nie było
i nie ma, zaś droga antykoncepcja – choć na ap-
tekarskich półkach obecna – w domach sta-
nowi rzadkość.
Podczas obchodów Światowego Dnia An-
tykoncepcji (26 września) znowu mocno wy-
brzmiała znana od lat prawda – hipokryzja to
u nas chleb powszechni. Politycy prawicowi,
duchowni, a także liczni lekarze lamentują
nad każdym „zabitym dzieckiem nienarodzo-
nym”, podczas gdy NIC się nie robi, by prze-
ciwdziałać niechcianym ciążom w sposób naj-
prostszy i najtańszy.
Skuteczna antykoncepcja w Polsce to, nie-
stety, mit. Z najnowszych badań firmy Bayer
wynika, że aż 56 proc. młodych ludzi zetknęło
się z problemem nieplanowanej ciąży w swo-
im najbliższym otoczeniu – albo w gronie przy-
jaciół, albo wręcz w rodzinie była ciążowa wpad-
ka. To największy odsetek w całej Europie.
Młodzież nie wie, jak się zabezpieczać. Blisko
połowa młodych Polaków uprawiających
seks idzie do łóżka z nowym partnerem
BEZ zabezpieczenia! Wina nie leży w lek-
komyślności, lecz w niewiedzy i barierach, ja-
kie stoją na drodze do gumek, pigułek czy in-
nych środków antykoncepcyjnych.
– Antykoncepcja jest dobrem luksusowym
– mówi Wanda Nowicka, szefowa Federacji
na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
– Po pierwsze, jest pełnopłatna. Po drugie, jest
niedostępna w publicznej służbie zdrowia, gdzie
lekarze w ogóle jej nie proponują. Kobiety są
skazane na pełnopłatne środki, a do tego mu-
szą wyłożyć od 120 zł na wizytę u prywatnego
lekarza – wyjaśnia Nowicka.
Pokutują z powodu biedy i niewiedzy. W do-
mach o seksie się nie rozmawia, a w szkołach
próżno szukać rzetelnej informacji o tym,
do czego służy prezerwatywa czy jak stoso-
wać pigułki. W kraju, gdzie rządzi katolickie
wychowanie, byłoby to przecież skandalem…
A świat idzie do przodu i wymyślił już nawet
gumkę dla kobiet. – W Polsce mało kto wie,
że ona w ogóle istnieje, nie można jej ni-
gdzie dostać – mówi Anna Grzywacz, edu-
katorka seksualna z grupy Ponton. – Podob-
nie jest ze środkami tzw. antykoncepcji po sto-
sunku. W Polsce są one na receptę. Często
te recepty w ogóle nie są wydawane, zwłasz-
cza młodym kobietom – podkreśla Grzywacz.
Stwierdzenie, że Polska to pod tym wzglę-
dem ciemnogród, nie jest przesadą. – Według
Światowej Organizacji Zdrowia antykoncep-
cja mieści się w standardzie zdrowotnym i ma
ją zapewniać państwo – mówi Wanda No-
wicka. Tyle że u nas te normy najwyraźniej
nie obowiązują. Efekt? Co najmniej 150 ty-
sięcy pokątnych aborcji rocznie.
Tymczasem młodzież „wie” swoje. I za-
chodzi w ciążę: „Nie chciałam się truć tablet-
kami. Wiedziałam, że jest ryzyko, że prezerwa-
tywa pęknie, że są tam jakieś wkładki doma-
ciczne, ale one były drogie. Interesowałam się
tym trochę, ale nie brałam pod uwagę, że ja
mogłabym to zastosować”.
Z tą niewiedzą – wspieraną przez szkoły,
polityków i duchownych – próbują walczyć edu-
katorzy seksualni i nieliczni specjaliści. Mię-
dzy innymi w ramach kampanii „Kiedy 1+1=3”
realizują program „Świadoma szkoła”. Dzięki
niej w niektórych szkołach młodzież może spo-
tkać ginekologa i seksuologa, a przy okazji
zaopatrzyć się w „Przewodnik po antykon-
cepcji”. Niestety, w wielu szkołach wciąż to
ksiądz ma więcej do powiedzenia niż zdrowo-
rozsądkowo myślący dyrektor.
DANIEL PTASZEK
W mat. wykorzystałem wypowiedzi młodzie-
ży z badań zamieszczonych w książce „(Zbyt)
młodzi rodzice” (Z. Izdebski, T. Niemiec, K. Wąż).
S
Szzttu
uk
ka
a zza
ap
po
ob
biie
eg
ga
an
niia
a
S
Szzttu
uk
ka
a zza
ap
po
ob
biie
eg
ga
an
niia
a
Janusz Palikot zamieszał na po-
litycznej scenie. Do Ruchu Popar-
cia swojego imienia przyciągnął
część moich znajomych, a nawet
przyjaciół.
Jeszcze w ubiegłorocznych wy-
borach samorządowych partia RA-
CJA szła razem z SLD. Dziś jest
na konkurencyjnych listach. Racjo-
naliści, antyklerykałowie, feminist-
ki, ateiści, agnostycy, osoby LGBT
znaleźli się w labiryncie uczuć. Na ile
rozdzielą swoje głosy, skoro kryte-
rium wcale nie jest jasne?
Janusz Palikot przedstawia się jak
ongiś Andrzej Lepper: jeszcze nie
rządziłem. To oczywiście nieprawda.
Jako prominentny członek rządzącej
partii i wiceprzewodniczący jej klubu
parlamentarnego, a przede wszystkim
przewodniczący Sejmowej Komisji
„Przyjazne Państwo”, miał naprawdę
duże możliwości. Nie wykorzystał ich.
W komisji poszedł wyłącznie na ilość.
Były setki posiedzeń i projektów. Pa-
ra szła w gwizdek, bo nie było ani
strategii, ani planu, ani hierarchii pro-
blemów. Podobno właśnie taki był za-
mysł przewodniczącego Palikota, któ-
ry tłumaczył: „Nie chcemy jednej wiel-
kiej ustawy deregulacyjnej. Zrobimy
setki małych nowelizacji. Nie będzie
jednego wielkiego nalotu. Będą set-
ki precyzyjnych ataków na małe ce-
le. Żeby nie widzieli armii, która ma-
szeruje. Będą widzieli tylko masę po-
jedynczych wybuchów”. Nie sprecy-
zował, przed kim miała być ta cała
konspiracja ani kto i dlaczego sypał
piach w tryby jego komisji. Z szum-
nie zapowiadanych wybuchów było
raptem kilka: odrolnienie gruntów
w miastach, likwidacja podatku VAT
od darowizn w postaci żywności,
wstrzymanie wykonania nieprawo-
mocnych decyzji skarbowych. Niewie-
le jak na 57 tys. absurdów zgłoszo-
nych za pośrednictwem internetowej
strony „Przyjaznego Państwa”.
Klapa prac Palikotowej ko-
misji w dużej mierze wynikała
z niechęci jej szefa do pracy or-
ganicznej. Poseł z Biłgoraja pra-
gnął rozgłosu, który by go wy-
niósł do prezydentury, premie-
rostwa, w najgorszym razie
do
ministerialnego fotela.
Pod tym względem jest podob-
ny do Bartosza Arłukowicza
i Ryszarda Kalisza. Nic dziw-
nego, że właśnie z nimi planował skok
na władzę. Ostatecznie Arłukowicz
wybrał pewniejszy mandat z PO. Ka-
lisz – jak sam twierdzi – chciał, ale
pod pewnymi warunkami. Najważ-
niejszy – by Palikot się nieco posu-
nął, ustąpił miejsca w błysku fleszy
i zaczął robić „two men show” – był
od początku niemożliwy do spełnie-
nia. W końcu nie po to jest Ruch Po-
parcia Palikota, żeby popierał kogoś
innego. Dlatego na listach zaledwie
kilka gwiazd. W tym naczelny „FiM”.
Poważne wątpliwości budzą tak-
że inne maski, w których obecnie wy-
stępuje Janusz Palikot. Demokrata
składający hołdy Piłsudskiemu.
Obrońca osób LGBT, który w wybor-
czej walce przypisuje homoseksualizm
swoim politycznym przeciwnikom.
Zwolennik państwa neutralnego świa-
topoglądowo, wręcz antyklerykał, pra-
gnący wieszać w sali sejmowej gwiaz-
dę Dawida i krzyż prawosławny.
Celowo nie poruszam ogranej
już kwestii niedawnej klerykalnej
prawicowości Palikota. Każdy bo-
wiem ma prawo zmieniać poglądy.
Chwała mu, jeśli na lepsze. Pozo-
staje jednak problem szczerości. Ja-
nusz Palikot nie budzi mojego za-
ufania. W swojej książce ujawnia
i poddaje miażdżącej krytyce „Ku-
lisy Platformy”, a równocześnie za-
powiada, że w Sejmie chce wspie-
rać premiera Tuska i jego ugrupo-
wanie; jego zaś największym i bo-
dajże jedynym – jak twierdzi – wro-
giem jest SLD, czyli partia, której
światopoglądowy program wpisał
na swoje sztandary i chce rzekomo
realizować. Pod tym względem mię-
dzy mną i Januszem Palikotem jest
przepaść. Znam, cenię, lubię wielu
kandydatów i sympatyków Ruchu
Poparcia i nie przyszłoby mi do gło-
wy traktować ich jak wrogów. Prze-
ciwnie. Jest mi do nich bliżej niż
do polityków innych partii, nie wy-
łączając niektórych moich kolegów,
którzy seksistowskimi, homofobicz-
nymi czy klerykalnymi zachowania-
mi i wypowiedziami kompromitują
idee bliskie nam wszystkim.
Głosować będę oczywiście
na SLD. Na naszej liście nr 3 jest
wielu wspaniałych kandydatów. Nie-
koniecznie na pierwszych miejscach.
Wśród nich moi współpracownicy:
Bożena Kizińska, Irena Czerkas,
Bożena Kiemystowicz, Jakub
Kwaśny, Mariusz Falkowski
i – do Senatu – Tomasz Bojar-Fi-
jałkowski. Tylko brać i wybierać.
JOANNA SENYSZYN
www.senyszyn.blog.onet.pl
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
2
26
6
RACJONALIŚCI
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
W
W llaabbiirryynncciiee uucczzuućć
Co się stało, że środowiska poli-
tyczne i społeczne, które od za-
wsze były z SLD, teraz systema-
tycznie odwracają się od tej par-
tii? Dały się omamić Palikotowi?
Nie rozpoznają prawdziwej lewi-
cy? Zostały kupione miejscami
na listach? Otóż nic z tych rzeczy.
Racjonaliści, ateiści, apostaci,
mniejszości seksualne, mniejszości
narodowe – wszystkie te grupy, któ-
re z braku innej opcji zawsze były
wierne Sojuszowi, dziś wybierają
Ruch Palikota. Robią tak, ponieważ
SLD zawiódł. Zawiódł boleśnie i moc-
no. W latach 2001–2004 prezydent,
premier i marszałek, mając pełną wła-
dzę, pokazali wszystkim wyżej wymie-
nionym grupom figę z makiem.
Na sztandarach wyborczych, które
trzymał wówczas Leszek Miller, par-
tia wypisała hasła bliskie ludziom
lewicy: rozwiązanie konkordatu, wy-
prowadzenie lekcji religii ze szkół,
równouprawnienie kobiet i mężczyzn,
edukacja seksualna i wiele innych.
I trzeba, niestety, przypomnieć dro-
giej Pani Profesor (patrz tekst obok),
że żadnego z tych postulatów nie zre-
alizował! Gorzej, bo w tamtym cza-
sie właśnie doszło do niesamowite-
go zaprzeczenia ideałom lewicy. Ko-
misja Majątkowa w latach rządów
SLD oddała Kościołowi największą
ilość gruntów w całej swojej historii,
lekcje religii stały się płatne dla du-
chownych katechetów, a biskupi
na trwałe wrośli we wszystkie uroczy-
stości państwowe.
Niestety, tak było. Nie da się te-
go zapomnieć! I dobrze, że Polacy
pamiętają; że wreszcie zaczęli rozli-
czać z obietnic. Kiedy więc powstał
nowy ruch społeczny o silnym lewi-
cowym charakterze, to ludzie z par-
tii RACJA, organizacji LGTB, śro-
dowiska „Faktów i Mitów”, „Nie”,
Kongresu Kobiet – bez żadnych tar-
gów o miejsca i bez szczególnego na-
mawiania – zdecydowali się działać
razem w Ruchu. Dziś na listach RP
jest ponad 100 kandydatów partii
RACJA, 37 przedstawicieli LGTB,
a prawie połowa osób na listach to
kobiety. To z naszych list kandydu-
ją: Roman Kotliński, Wanda No-
wicka, Robert Biedroń, Andrzej
Rozenek! A przecież to są ludzie,
którzy zawsze kibicowali lewicy. Je-
rzy Urban poparł RP, choć całe je-
go życie związane było ze środowi-
skiem SLD.
Zarzucanie mi, że nie wykorzy-
stałem szansy, jaką dawało przewo-
dzenie Komisji „Przyjazne Państwo”,
jest nieporozumieniem. To m.in. z po-
wodu tej Komisji opuściłem parla-
ment. Większość spośród około 150
projektów ustawowych zmian reko-
mendowanych przez Komisję w cią-
gu kilku miesięcy utknęła w innych
komisjach lub projekty te zostały
zablokowane laską marszałkowską.
Nasza praca po części szła na mar-
ne, choć udało się wdrożyć 70 zmian
prawa. Tymczasem SLD rządził przez
długie lata i miał większość w par-
lamencie. Jakie są tego owoce? Tyl-
ko takie, że chce rządzić dalej, ale
nic z tego – poza posadami dla lu-
dzi Napieralskiego, stratą czasu
i miliardów publicznych pieniędzy
– nie wynika. Ja nie idę do polityki
dla pieniędzy, lecz dla idei, o któ-
rych Sojusz niby-Lewicy pseudo-De-
mokratycznej dawno zapomniał.
Jest wielki kłopot z SLD! Ale je-
stem pewien, że po wyborach na-
stąpi nowa konsolidacja lewicy i że
odbędzie się to wokół środowiska
nowych, ideowych ludzi z RP. A Pa-
nią Profesor zapraszamy do komi-
tetu honorowego.
JANUSZ PALIKOT
KKłłooppoott zz SSLLDD
L
icytowanie człowieka do dna musi
się skończyć – mówi Janusz Palikot
i staje w obronie zadłużonych, któ-
rych nie stać na spłatę zobowiązań. Nie
może być tak, że z dnia na dzień lądują
na bruku, bo nagle powinęła się noga.
Pani Alicja prowadziła normalne życie. Jak mi-
liony Polaków chciała się czegoś dorobić. Wzięła
w jednym z banków kredyt na kilkanaście tysięcy
złotych. Nic nie zapowiadało kłopotów. Ale nowo-
twór nie wybiera – uderza niespodziewanie. Jej się
przytrafił. Na szczęście operacyjnie udało się go po-
konać. Tyle że problemy chodzą parami… Przyszedł
udar. Pani Alicja stała się osobą niepełnosprawną
i jest w bardzo złym stanie. Ma kłopoty ze zdrowiem,
nieco ponad tysiąc złotych renty i potężny dług.
– Kiedy udała się do banku negocjować, okaza-
ło się, że dług w wyniku naliczania odsetek urósł
do kwoty około 30 tysięcy złotych. Udało się wy-
walczyć tyle, że bank zadowoli się 8 tysiącami.
Gdyby pani Alicja nie mogła zaspokoić oczekiwań
banku, doszłoby do licytacji mieszkania, a ona sa-
ma wylądowałaby w noclegowni – mówi Piotr Iko-
nowicz, działacz ruchu lokatorskiego.
Alicja Skwarska-Kłos ze swoim problemem tra-
fiła do Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. Osób
z podobnym problemem są tysiące, a w wyniku ko-
lejnego kryzysu może ich przybyć lawinowo. Ko-
mornicy nie mają jednak litości i ściągają co tylko
się da. Litości nie znali też posłowie. Jak mówi Iko-
nowicz, już na koniec kadencji przegłosowali skan-
daliczne prawo:
– Sprawa wygląda tak, że osoba, która zajmu-
je lokal prywatny wraz z dziećmi, a lokal idzie
na licytację, nawet w okresie ochronnym może
stać się osobą bezdomną.
Ikonowicz z problemem zwrócił się do Janusza
Palikota, a ten nie odmówił pomocy. Pani Alicji prze-
kazał 8 tysięcy złotych na zaspokojenie żądań ban-
ku, a innym, którzy wpadli lub mogą wpaść w po-
dobne tarapaty, obiecał interwencję w Sejmie.
– Ruch Palikota zaraz na początku nowej ka-
dencji wniesie takie zmiany (tzw. prawo ostatniej
koszuli), które zapobiegną licytowaniu człowieka
do końca – mówi Palikot. Chodzi o niewielką zmia-
nę prawną w Kodeksie postępowania cywilnego.
Zgodnie z nią istniałoby minimum, którego komor-
nik nie mógłby licytować. To mieszkanie, gdzie
na osobę byłoby do 10 mkw. lub do 20 mkw. w przy-
padku, gdy mieszka tylko jedna osoba. Jeśli nieru-
chomość byłaby licytowana, wówczas dłużnik mu-
siałby dostać w zamian przynajmniej tak małe miesz-
kanko. – Taka obrona przed bezdomnością osób,
którym gorzej się wiedzie, jest naszym obowiąz-
kiem, jest standardem cywilizacyjnym, który każ-
demu się należy. Próbujemy wnieść ten temat do de-
baty publicznej – mówi Ikonowicz.
DANIEL PTASZEK
Fot. Autor
R
Ru
uc
ch
h d
dw
wó
óc
ch
h
R
Ru
uc
ch
h d
dw
wó
óc
ch
h
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
2
27
7
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
K
KR
RZ
ZY
YŻ
ŻÓ
ÓW
WK
KA
A
P
Po
oz
ziio
om
mo
o:: 1) kot z nim biega, 5) może być kwadratowa, ale nie
okrągła, 9) UFO w Polsce, 10) potrafi się sprężyć, 11) widzi
Ararat ze swego mieszkanka, 13) piewica, którą ZSRR się za-
chwycał, 14) lepszy niż nic, 15) w meczecie go znajdziecie,
17) polityk nie ze wsi, lecz z miasta, 18) zwinna gadzina,
20) drogie jaja, 21) prelekcja licznika, 22) żelazny konserwa-
tysta, 25) między dwójkami pierwszoklasisty, 26) gdy trybun
sam nie wierzy w to, co szerzy, 27) co ma w sobie zdrowa
głowa?, 29) picie przedłużające życie, 32) jak okiem sięgnąć,
35) przychodzi w odwiedziny na lekcję łaciny, 36) wpadają
w nią fani w idolu zakochani, 39) w bandzie, 43) wpadka w sy-
pialni, 44) ma swój układ z sercem, 46) powinien mówić do rze-
czy, 47) pole dla ekologa, 50) wyspa kobiet, 52) musisz zapła-
cić, by mieć jej dowód, 53) dla tych, którzy lubią przegry-
wać, 54) taktyka na napastnika, 55) kto nawarzył, niech wy-
pije, 57) państwo w Karpatach, 58) nie na poziomie, 59) glon
w skorupce, 60) chłop, nie baba, 61) trzmiel do zabawy,
62) fabryki dla graczy, 63) o luce w sztuce.
P
Piio
on
no
ow
wo
o:: 1) leży pod krzyżem, 2) waga bez szal, 3) metka
etyczna, 4) zbiera się z ząbkami, 5) chwilowe wypełnienie pust-
ki z górnej szóstki, 6) starorzecze, gdzie woda już nie ciecze,
7) krąży razem z innymi, białymi i czerwonymi, 8) ptaki z pral-
ki, 10) wieszcz nasz, a jakby zza Tatr, 12) o paniach na kasz-
tanach, 13) płaty blachy na dachy, 16) utrzymywana przez ja-
śniepana, 17) z korkiem w ciemni, 19) wolno smyczkiem,
22) co grozi chmurze, gdy idą burze?, 23) znają się na AC/DC,
24) twarzowy ustrój, 27) podaj hasło, a usłyszysz, 28) sepio-
wa mącicielka, 30) czujesz, gdy ktoś cię terroryzuje, 31) pro-
sty w kwadracie, 33) wolne miejsce w bluzce, 34) przydomek
przyjaciela Fidela, 36) lekarz z kulą, 37) cnota Szkota, 38) to
cena pomieszana, służy do zmywania, 40) klawisz z lewego
skrzydła, 41) na co zasłużył piracik?, 42) skuteczny cios
w nos, 45) interesowna nauka, 46) niedorobiony prezydent,
48) małe kraby, 49) co ma tłok do gaszenia pożaru?, 51) z po-
midorka dla bachorka, 52) smaczna ze świni, 56) sztuka na po-
kaz, 58) oferta czarcia do zawarcia.
Rozwiązanie krzyżówki z numeru 37/2011: „Umysł bigota jest jak źrenica oka – im więcej światła w nią kierujesz, tym bardziej się kurczy”. Nagrody otrzymują: Marian Kuliński z Mścic, Aleksandra Skrok
z Kostrzyna nad Odrą, Wanda Szwala z Biłgoraja. Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 7 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
ariel@faktyimity.pl lub pocztą na adres redakcji podany w stopce.
TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Adam Cioch; Sekretarz redakcji: Paulina
Arciszewska-Siek; Dział reportażu: Wiktoria Zimińska, Ariel Kowalczyk – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail: parmab@wp.pl; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński;
Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail: faktyimity@faktyimity.pl, tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca:
„BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów.
WARUNKI PRENUMERATY: 1. Prenumerata redakcyjna: cena 51 zł na czwarty kwartał 2011 r. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15 lub przelewem na rachunek bankowy ING Bank Śląski: 76 1050 1461 1000 0023 0596 2777.
2. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 51 zł na czwarty kwartał 2011 r.; b) RUCH SA. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 3. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA
Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29.
Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 4. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p-ele@faktyimity.pl. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź,
NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. 5. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 6. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 3712; Chicago
– J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 7. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994.
P Ê C H E R Z
F U N K C J A
U
I
T
N O L
I
I
L
S P R Ê ¯ Y N A
E R E W A N K A
A £ £ A
¯
K
C Y C
C
£
I M A M
R
O
K A L
I
S Z
Z W I
N K A
A
E
K A W I O R
E
K
E
E
O D C Z Y T
U
A
R
O T W I
E R A C Z
A
O
R
S Z C Z E R B A
L
Z A £ G A N
I
E
Z
K
K
E
O L E U M
M
I
K
S
E L
I
K S
I
R
D
K
¥
O K O L
I
C A
Ê
¥
W I
Z Y T A T O R
U
H
E K S T A Z A
E
R
W
D ¯ E Z M E N
S
K
C
N
W S Y P A
Y
S
A
O
K R ¥ ¯ E N
I
E
C
R Z E C Z N
I
K
U
P
T
E K O S Y S T E M
A
D
D
L E S B O S
O
Z
I
Z
W P £ A T A
A
T
N O N
I
K
K R Y C
I
E
C
U
P
I W O
C
O
R P A
D
P
I O N
O K R Z E M K A
W I
E N
I
A K
A
E
I
B ¥ K
N
I
K
Z A K £ A D Y
A N T R A K T
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
Litery z pól ponumerowanych w prawym dolnym rogu utworz¹ rozwi¹zanie.
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
W I
Ê C
I
N
I
E W I
E R Z ¥ C Y
S
B A R D Z
I
E J
W I
Ê C
I
O D
W I
Ê T Y C H
W I
E R Z ¥ C Y C H
N A
N
I
C
N
I
E
L
I
C Z ¥
Litery z pól ponumerowanych w prawym dolnym rogu utworz¹ rozwi¹zanie.
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
L
Liitte
erry
y zz p
pó
óll p
po
on
nu
um
me
erro
ow
wa
an
ny
yc
ch
h w
w p
prra
aw
wy
ym
m d
do
olln
ny
ym
m rro
og
gu
u u
uttw
wo
orrz
zą
ą rro
oz
zw
wiią
ąz
za
an
niie
e
Wraca do domu zmęczony grabarz i ledwie żywy pada z nóg. Żona pyta:
– Co ci, Stefciu, ile miałeś dzisiaj pogrzebów?!
A on:
– Jeden, ale chowaliśmy naczelnika urzędu skarbowego.
– No i co z tego?!
– No niby nic, ale jak go tylko zakopaliśmy, to zerwały się takie brawa, że musieliśmy 7 razy
bisować...
~ ~ ~
Blondynka do męża:
– Kochanie, czy ty uważasz mnie za idiotkę?
– Nie, ale mogę się mylić.
Spotykają się trzy babcie. Pierwsza mówi:
– Wiecie, co znalazłam za łóżkiem mojej wnuczki? Papierosy…
Nie wiedziałam, że pali!
Na to druga:
– To nic! Ja znalazłam za łóżkiem mojej wnuczki butelkę…
Nie wiedziałam, że pije.
Trzecia babcia mówi:
– Eee… To nic! Ja za łóżkiem mojej wnuczki znalazłam prezer-
watywę. Nie wiedziałam, że ma penisa!
Nr 39 (604)
30 IX – 6 X 2011 r.
2
28
8
JAJA JAK BIRETY
Rys.
Tomasz
Kapuściński
Przychodzi baba do lekarza i mówi:
– Panie doktorze, mam migrenę!
Lekarz na to:
– Migrenę może mieć królowa an-
gielska, panią tylko łeb nap...dala.
~ ~ ~
– Za co siedzisz?
– Za napad na bank. A ty?
– Jak ci powiem, to nie będziesz
mógł spać.
– No co ty, powiedz, przecież jestem
kolegą z celi.
– Za gwałty na śpiących mężczy-
znach.
~ ~ ~
Idzie sobie Czerwony Kapturek przez
las, aż tu zza krzaków wyskakuje
wilk.
– Cześć, wilku! – krzyczy Czerwony
Kapturek.
– Co jest, nie boisz się? – pyta wilk.
– A czego mam się bać?! Pieniędzy
nie mam, a seks lubię!
Ś
ŚW
WIIĘ
ĘT
TU
US
SZ
ZE
EN
NIIE
E
Obowiązkowa opłata
Zawsze to lepsze niż „co łaska”...
H
Hu
um
mo
orr
J
akieś 2 proc. ludzkiej popula-
cji to jednostki umysłowo nie-
pełnosprawne. Jak się okazuje,
niektórzy z tych pechowców
– w ramach rekompensaty – do-
stali od natury coś niedostępne-
go przeciętniakom.
Tak zwany zespół sawanta to
rzadka przypadłość, a polega na tym,
że ktoś intelektualnie ułomny jest
przy okazji... geniuszem.
~ Cierpiący na autyzm Kim
Peek –nazywany żywą wyszukiwar-
ką Google –znał na pamięć ok. 12
tys. książek (mógł czytać dwie stro-
ny jednocześnie, każdą innym okiem).
Bez zająknięcia recytował historię
każdego państwa i jego władców.
Rozpoznawał większość dzieł muzy-
ki klasycznej. Jego życie zainspiro-
wało twórców filmu „Rain Man” (na-
grodzony czterema Oscarami). Ro-
lę Kima zagrał Dustin Hoffman.
~ Richard Wawro, Polak z po-
chodzenia, zaczął mówić w wieku 11
lat. Był autystykiem niewidomym
na jedno oko. Zasłynął jako twór-
ca genialnych pejzaży. Jego obrazy
ozdabiały salony premier Marga-
ret Thatcher i santo subito.
~ Daniel Tammet jest 32-let-
nim Brytyjczykiem i jedynym zdia-
gnozowanym sawantem, który po-
trafi opowiedzieć o tym, co myśli
i czuje. Jako 4-latek cierpiący na ze-
spół Aspergera (jedna z odmian au-
tyzmu) przeszedł atak padaczki,
po którym pokochał liczby. Jako ma-
tematyczny geniusz mnoży, dzieli
i podnosi do sześcianu z prędkością
kalkulatora. Jest rekordzistą Euro-
py w recytowaniu z pamięci 22 514
cyfr liczby pi –zajęło mu to 5 go-
dzin i 9 minut. Skomplikowane wy-
liczanki nie są w jego przypadku
procesami świadomymi. Odpowie-
dzi same pojawiają się w głowie.
„Matematyka w moim wydaniu nie
wymaga myślenia” –twierdzi Tam-
met, który przy okazji jest też ge-
niuszem
lingwistycznym
i biegle posługuje się 11
językami: angielskim,
francuskim, fińskim,
niemieckim, hisz-
pańskim, litewskim,
rumuńskim, estoń-
skim, walijskim,
esperanto i islandz-
kim. Tego ostatnie-
go nauczył się w ciągu
tygodnia na potrzeby
islandzkiej telewizji.
Obecnie mieszka we
Francji ze swoim chło-
pakiem Jerome. Co-
dzienne obowiązki stanowią
dla niego duże wyzwanie. Kiedy nie
radzi sobie np. z robieniem zaku-
pów, zamyka oczy i… liczy.
~ Anglika Stephena Wiltshi-
re’a nazywają żyjącą kamerą. Cier-
piący na autyzm mężczyzna komu-
nikuje się ze światem za pomocą ry-
sunków. Ma fotograficzną pamięć.
Żeby stworzyć panoramę miasta, wy-
starczy mu jeden przelot helikop-
terem –zapamiętuje takie szczegó-
ły jak liczba okien w każdym budyn-
ku. Wiltshire otrzymał Order Impe-
rium Brytyjskiego.
~
Upośledzony
umysłowo Alonzo
Clemons jest ge-
nialnym rzeźbia-
rzem. Potrafi ufor-
mować z wosku
wierną podobiznę
każdego zwierzęcia,
które choć przez chwi-
lę widział. Zasłynął,
wykonując rzeźbę
konia naturalnej
wielkości. Jego pra-
ce wystawiane są
w galeriach w całych
Stanach.
JC
W
Wyybbiittnniiee uuppoośślleeddzzeennii
CUDA-WIANKI