Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji
.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z
.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
Joanna
Fabicka
swinskim tytul 15/11/07 11:18 Page 1 (Black plate)
W t o r e k , 3 1 g r u d n i a
Sylwester. Peûen goryczy czas filozoficznych pod-
sumowaº. Oto moje: jestem Òyciowym bankrutem,
wypalonym wewnÅtrznie frustratem z krzywym
zgryzem.
PoniewaÒ znowu samotnoÀå zûapaûa mnie w swo-
je kleszcze, postanowiûem powróciå do mojego pa-
miÅtnika. Tym bardziej Òe pijackie Àpiewy na dole
umilkûy i rodzice wytoczyli siÅ z domu wÅÒykiem,
odziani w zwoje serpentyn i confetti. Pojechali do bab-
ci do szpitala ÀwiÅtowaå ten wyjâtkowy i jedyny dzieº
w roku.
Pewnie jutro bÅdÅ musiaû odebraå ich z izby
wytrzeÎwieº.
Taa... od czego by tu zaczâå? Tyle siÅ wydarzyûo.
Ojciec znowu jest bezrobotny. Po tym jak zatrud-
niû w naszej szkole mamÅ (na stanowisku pedagoga),
kompletnie przestaû panowaå nad sytuacjâ: w pokoju
nauczycielskim zawiâzaûy siÅ dwie opozycyjne frak-
cje, wzmogûy siÅ kontrole kuratorium i sanepidu, no
i ojciec wymiÅkû. Jako wolny ptak nie znosi Òadnej pre-
sji. Mama z kolei, skûócona z ciaûem pedagogicznym,
5
na zebraniu rady stwierdziûa, Òe mogâ jâ pocaûowaå
w dupÅ. Mamy wiÅc nowego dyrektora i nowego
pedagoga.
A teraz najgorsze. Moja wyÀniona sarenka...
puÀciûa mnie kantem. Co tu duÒo mówiå, jak tylko
wyprostowaûa sobie zgryz, zaczÅûa prowadzaå siÅ
z hip-hopowym guru, BB Blachâ 450.
Najgorsze jest to, Òe... nadal jestem prawiczkiem.
W tym wieku! O mój BoÒe!
G o d z i n a 2 0 . 0 0
Za cztery godziny wybije póûnoc i jak nie zdarzy
siÅ cud, to wejdÅ w Nowy Rok samotnie z baga-
Òem doÀwiadczeº i Oponâ na plecach. Zestarzaûa
siÅ przez te trzy miesiâce, o mnie nie wspominajâc
(to w koºcu szmat czasu). Wyûysiaûa. Zgubiûa zÅby.
OÀlepûa. I zwariowaûa.
Mój zgryz bez zmian. MoÒe to dlatego, Òe nie
noszÅ aparatu. Ciâgle robiâ mi siÅ jakieÀ odciski na
dziâsûach.
Mam dziwne wraÒenie, Òe moje Òycie stoi w miej-
scu. Co najwyÒej posuwa siÅ Àwiºskim truchtem. Nie
dla mnie dostojny galop czy ekstatyczny cwaû!
ZaûoÒyûem marynarkÅ ojca. Jestem w permanent-
nym stanie gotowoÀci na wypadek, gdyby jednak ktoÀ
zaprosiû mnie na sylwestrowy bal.
Zjadûem chiºskie ciasteczko z wróÒbâ w Àrodku,
które zostaûo jeszcze po Hee Jong. Oto, co wylosowa-
ûem: ,,Kiedy pokonasz wreszcie górÅ, jaka jest przed
tobâ, zobaczysz cztery nastÅpne na horyzoncie“.
6
P ó û n o c , N o w y R o k
No i cud siÅ nie zdarzyû, co byûo do przewidzenia.
Nie bÅdÅ pûakaû. Jestem juÒ mÅÒczyznâ. No... prawie.
Wzniosûem toast noworoczny szampanem bezalko-
holowym (wszystko, co ma procenty, znika w tym
domu w okamgnieniu) i poszedûem odebraå Gonzo
z jakiegoÀ kinderbalu. Nawet on szaleje tej nocy. Gdy-
bym byû maûostkowy i zawistny, Òóûå zalaûaby mnie
od stóp do gûów. Tak, jak w tej chwili.
N a d r a n e m
No i ekstra. Na dole w przedpokoju leÒy pijany
ojciec, pijana matka, pijany Gonzo i pijana Opona.
Chyba im wszystkim wszyjÅ esperal! Co do Opony to
nie jestem pewien. Chyba jest tylko zamroczona racâ
odpalonâ przez ojca. Jak zwykle, strzeliû nie tam,
gdzie trzeba. Dla pewnoÀci zalaûem jâ wodâ, bo jesz-
cze tliûy jej siÅ resztki ogona, i poszedûem spaå.
1 s t y c z n i a
JeÒeli caûy rok ma byå taki, jak pierwszy dzieº, to
mam naprawdÅ przerâbane. Wszyscy oprócz mnie
majâ kaca. Nie nadâÒam z robieniem napojów reani-
macyjnych. A przecieÒ miaûo byå inaczej! Miaûem obu-
dziå siÅ tego dnia w plâtaninie atrakcyjnych biustów
i ud, upojony egzotycznymi drinkami, w otoczeniu
gromady przyjacióû. Znowu siÅ przeliczyûem. Przewi-
dywanie przyszûoÀci nie jest mojâ mocnâ stronâ. Jak
wiele innych rzeczy zresztâ.
Ojciec targany wyrzutami sumienia próbowaû za
pomocâ jakiegoÀ kleju umocowaå Oponie na czubku
7
ogona kÅpki sierÀci. Biedny pies tak siÅ odurzyû opara-
mi, Òe teraz chodzi na tylnych ûapach i mruga zalotnie
rzÅsami. Dom wariatów!
2 s t y c z n i a
Alarm! Dzwonili ze szpitala, Òeby natychmiast
przyjechaå. A wiÅc zaczyna siÅ agonia! Wszyscy bie-
gajâ w panice, zastanawiajâc siÅ, jaka byûa ostatnia
wola babci. Mam nadziejÅ, Òe nie zaÒyczyûa sobie, aby
jej zwûoki przeleciaûy siÅ na paralotni nad Wielkim
Kanionem. Mama bezmyÀlnie obiecaûa, Òe speûnimy
po Àmierci wszystkie jej Òyczenia. Dobra, koºczÅ, bo
jest taksówka.
W s z p i t a l u
Nikt z nas nie wziâû drobnych, wiÅc nie mogliÀmy
kupiå tego foliowego szpitalnego obuwia i zasuwamy
w skarpetkach. Dopiero na OIOM-ie wûoÒyliÀmy bu-
ty. Okazaûo siÅ, Òe na oddziale nie ma babci. SpóÎni-
liÀmy siÅ! Nie trzymaûem jej za rÅkÅ w chwili Àmierci!
Nie wybaczÅ sobie tego do koºca Òycia! Ojciec pûacze,
Gonzo bawi siÅ kroplówkâ, do której podûâczony jest
jakiÀ zaroÀniÅty starzec.
P r z e û o m
Gonzo musiaû opuÀciå oddziaû w trybie natych-
miastowym, a wokóû staruszka zrobiûo siÅ niezûe
zamieszanie, bo jakaÀ maszyna zaczÅûa wyå jak piÅt-
naÀcie kradzionych mercedesów. Z pokoju lekarskie-
go dochodziûy odgûosy szamotaniny. Nagle drzwi
8
otworzyûy siÅ z hukiem i wyleciaûa przez nie jakaÀ
dostojna persona w biaûym kitlu i okularach dynda-
jâcych na uchu, a tuÒ za niâ... babcia!
— Ani sûowa wiÅcej! Nie pozwolÅ, ÒebyÀcie zaûo-
Òyli mi cewnik. JuÒ ja wiem, co siÅ moÒe staå przy
takim majstrowaniu, a potem nie bÅdzie winnego!
Lekarz wstaû z podûogi i wymamrotaû, Òe stan
chorej jak najbardziej wymaga zabrania jej do domu.
Mama zaczÅûa przewracaå oczami, jakby byûa znowu
w bûysku fleszów, a babcia krzyknÅûa dziarsko;
— Dalej, zbieramy siÅ! Ïâdam manikiuru!
I to by byûo na tyle.
W d o m u
ZaczÅûo siÅ od awantury, bo przez ten czas zdâ-
Òyûem juÒ sobie urzâdziå w babcinym pokoju gabinet
do nauki i pracy. Teraz muszÅ upychaå to wszystko
z powrotem w swojej klitce. Brak przestrzeni destruk-
cyjnie wpûywa na mój rozwój duchowy. CzujÅ siÅ
osaczony. Osaczony i intelektualnie zakneblowany.
T y d z i e º p ó Î n i e j
Sam nie wiem, po co mi ten pamiÅtnik, skoro
w moim Òyciu nic siÅ nie dzieje. Chyba tylko dla
potomnych na dowód, Òe moÒliwe jest prowadzenie
tak jaûowego Òywota. Od kiedy porzuciûa mnie moja
pierwsza (mam nadziejÅ, Òe nie ostatnia) dziewczyna,
wszystko straciûo smak. Wielka literatura peûna jest
opisów, jak to zawód miûosny staje siÅ zaczynem, bul-
goczâcym fermentem nowego Òycia, sztuki, wielkich
9
osiâgniÅå. Mnie bulgocze tylko w kiszkach, bo nie
jadûem jeszcze Àniadania.
Kto wie, czy nie kisilibyÀmy siÅ wszyscy w ciem-
noÀciach, gdyby Edison nie zostaû porzucony przez
ÒonÅ, czy coÀ w tym rodzaju. Albo czy Wilde napisaû-
by Portret Doriana Greya, gdyby nie obsceniczne
prowadzenie siÅ tego ostatniego.
Ze mnâ jest chyba coÀ nie tak, bo do tej pory nie
wynalazûem niczego, dziÅki czemu przeszedûbym do
historii. Ïadnej szczepionki na AIDS. Ïadnego sposo-
bu teleportacji. Orgazmu w piguûce.
Póki co pozostaje mi Òerowanie na padlinie, czyli
ekscytujâcym i peûnym nieoczekiwanych zwrotów
Òyciu innych. SzczÅÀliwie na to zawsze moÒna liczyå.
W Àwiecie wielkich mediów afera! JakiÀ dyrektor
z cygarem zaproponowaû koncernowi prasowemu
ûapówkÅ. Caûa rozmowa zostaûa nagrana i teraz
wszyscy za darmo mogâ jâ sobie Àciâgnâå z Internetu.
To straszna metoda, juÒ nawet nie moÒna do przyja-
ciela zwróciå siÅ z Òadnym interesem bez pewnoÀci,
Òe ten zaraz nie odsprzeda tych rewelacji komu inne-
mu. Moim zdaniem to niemoralne i naganne! Teraz
juÒ nikt nie chce czÅstowaå siÅ jego cygarami, mimo
Òe wczeÀniej daliby sobie za to odciâå najcenniejszy
czûonek ciaûa. I kaÒdy mówi, Òe go nie zna. Nawet
jego Òona!
1 0 s t y c z n i a
Wychodziûem wûaÀnie z Tesco, kiedy koûo pojem-
ników na Àmieci przeszedû mnie dreszcz metafizycz-
ny. Natknâûem siÅ na òucjÅ i BB BlachÅ 450. Nawet mi
nie powiedzieli ,,czeÀå“. Serce mi pÅknie z rozpaczy,
10
bo ta dziewczyna jest miûoÀciâ mojego Òycia! Wyglâda
jak sen. WypiÅkniaûa i wyrosûa. Ma jakieÀ sto osiem-
dziesiât centymetrów wzrostu. Pocieszam siÅ, jak
to dobrze, Òe nie jesteÀmy juÒ razem, bo z moim
wzrostem wyglâdaûbym przy niej jak karûowaty kaba-
czek. MuszÅ znaleÎå sobie jakichÀ kompanów, przy
których sprawiaûbym wraÒenie przystojnego i wyso-
kiego faceta. Poszukam w Internecie, gdzie Herzog
robiû casting do swojego filmu Nawet karûy byûy kiedyÀ
maûe.
P o n i e d z i a û e k , 1 3 s t y c z n i a
W szkole przypomnieli nam, Òe ten rok koºczy siÅ
egzaminami gimnazjalnymi. Straszâ, Òeby nie liczyå
na Òadne matactwa, bo teraz wszyscy siÅ przykûadajâ
do pracy, nawet minister edukacji. Podobno ze wzglÅ-
du na recesjÅ. Cokolwiek to znaczy, czeka mnie jesz-
cze jeden stres. I dodatkowy wysyp pryszczy w tym
czasie.
Wieczorem zajrzaûem do ,,Gazety“, gdzie opubli-
kowali próbne pytania egzaminacyjne. Czas na roz-
wiâzanie: 30 minut. Po godzinie byûem ciâgle przy
drugim pytaniu. Utknâûem na:
— powódÎ w Polsce to
a) kataklizm
b) norma
c) kara boÒa
d) skutek ocieplania siÅ klimatu.
Jak moÒna wybraå tylko jednâ odpowiedÎ??? JuÒ
wiem, Òe ze swoim filozoficznym podejÀciem do Òycia
bÅdÅ miaû spory kûopot na testach. To wina mojej
gûÅbokiej psychiki. Gdybym miaû zamiast mózgu
11
kartofel, jak BB Blacha 450, nie wâtpiûbym, Òe to kara
boÒa za opór rolników wobec Unii.
1 4 s t y c z n i a
Kupiûem sobie pûytÅ hip-hopowej formacji
MIAZ-
GA PLAZMY
. MoÒe jak posûucham, to zrozumiem,
czemu zdradziûa mnie kobieta mego Òycia.
szare bloki, szare kroki
w szarym szale bolâ boki
szary kaszel, powidoki
szare Òale, ÀcieÒka koki...
Taa... bardzo gûÅbokie i na czasie. Sartre przewra-
ca siÅ w grobie. Nie wspominajâc o Mozarcie.
Wieczorem wpadka na caûego. Surfowaûem w In-
ternecie, próbujâc Àciâgnâå pirackâ wersjÅ Wûadcy
PierÀcieni. Dwie WieÒe. Niestety, te cwaniaki adminy
zablokowali linki. A juÒ Àciâgnâûem sobie caûe dwie
minuty! Po chwili pojawiû siÅ komunikat o przenie-
sieniu stron pirackich pod inne adresy. Wszedûem
zgodnie z instrukcjâ. O rety!!! Jak za dotkniÅciem
czarodziejskiej róÒdÒki, uzyskaûem dostÅp do caûego
bogactwa zwyrodnieº seksualnych. Na ekranie poja-
wiûa siÅ zapowiedÎ
ANAL EXTASY
i oczywiÀcie na to
musiaûa wejÀå moja koûtuºska matka!
— No nie! To po to sprzedawaûam siÅ w telewizji
nieabonamentowej, piorâc ludzkie plugastwa, Òeby
na to szûo opûacanie Internetu? Czy naprawdÅ musisz
iÀå na takâ ûatwiznÅ? A od czego potÅga wyobraÎni?
Ryczaûa i ryczaûa jak cielâca siÅ niedÎwiedzica,
aÒ w koºcu wydaûa wyrok:
12
— Szlaban na miesiâc!
Jak tylko wyszûa, ojciec wkradû siÅ do mojego po-
koju i z twarzâ podjaranego piÅciolatka wyskamlaû:
— WWW. i co dalej? No powiedz, nie bâdÎ jed-
nostkâ aspoûecznâ.
Ja tam nie wiem, ale na jego miejscu nie ryzyko-
waûbym. Jak go mama przyûapie, to kastracja caûego
libido murowana!
R a n e k
Od kiedy babciÅ zwolniono dyscyplinarnie ze
szpitala, w domu panuje wieczny chaos. Rzecz jasna,
panowaû on wczeÀniej, ale jakoÀ udawaûo mi siÅ trzy-
maå wobec niego pewien dystans. Teraz, niestety, nie
znam dnia ani godziny. Babcia ze swojâ galopujâcâ
sklerozâ nieustannie przemieszcza siÅ w czasie histo-
rycznym, wracajâc znienacka do swoich skandalizujâ-
cych epizodów Òyciowych. Nie byûoby w tym nic
szkodliwego, gdyby nie fakt, Òe muszÅ byå towarzy-
szem tych jej wÅdrówek i w zaleÒnoÀci od nastroju
(jej nastroju), wcielam siÅ w rozmaite postacie. Ta
ciâgûa aktorska gotowoÀå doprowadza mnie do ner-
wicy. Najgorsze sâ dni, kiedy babcia bierze mnie za
PolÅ Negri i stara siÅ zrekompensowaå na mnie ponie-
sione straty. Tak naprawdÅ nie wiem, czy rzeczywiÀ-
cie jâ kiedyÀ znaûa i czy ta ukradûa jej bilet na statek do
Ameryki. Babcia utrzymuje, Òe miaûa juÒ w kieszeni
kontrakt z Metro-Goldwyn-Mayer, a w Beverly Hills
czekaûa na niâ wynajÅta willa z pedikiurzystkâ i trese-
rem polarnych niedÎwiedzi.
Dzisiaj, niestety, byû jeden z tych krwawych
momentów rozliczeniowych. Przemykaûem wûaÀnie
13
pod Àcianâ do ûazienki, kiedy spadû na mnie grad bab-
cinych obelg, z których ,,wywûoka ze sztucznymi
brwiami“ brzmiaûa najûagodniej. Babcia czasem traci
wszelkâ klasÅ i, niestety, przeksztaûca siÅ w mÀciwego
potwora z niezûymi zadatkami na dresiarza. W takich
momentach szczególnie mocno chciaûbym zapomnieå
o ûâczâcych nas genach.
Tkwiûem nad umywalkâ caûe wieki, póki nie usta-
ûy pokrzykiwania. Z napiÅcia o maûo nie poobgry-
zaûem sobie paznokci u nóg, a powstrzymaûa mnie
tylko dawno zûoÒona przysiÅga, Òe nigdy nie bÅdÅ
w ukryciu robiû rzeczy, które wstydziûbym siÅ zrobiå
publicznie. OczywiÀcie musiaûem sobie nieco odpu-
Àciå. Wykluczyûem moje seksualne natrÅctwa polega-
jâce na buszowaniu w ûazienkowym koszu z brudnâ
bieliznâ. Wiem, Òe to niesmaczne, ale jak mawiaûa
Marilyn Monroe: Nobody‘s perfect. A ona coÀ o tym
wiedziaûa. Caûe Òycie walczyûa z nadwagâ, podobnie
jak ksiÅÒna Diana. Swojâ drogâ, naprawdÅ nie rozu-
miem, jaki cel ma gûodzenie siÅ przez caûy dzieº po
to, by w nocy dopaÀå lodówki z obûÅdem w oczach
i wyÒreå z niej wszystko z wyjâtkiem metalowych
póûek. Przynajmniej takâ metodÅ stosuje mama. Nikt
w domu o tym nie wie oprócz mnie, ale za nic siÅ do
tego nie przyznam w obawie przed zemstâ.
Gdy bÅdÅ juÒ dostatecznie sûawny, za nic bÅdÅ
miaû spoûeczne normy obyczajowe. Póki co, mam
jednak za maûo na koncie. Szczerze mówiâc, w ogóle
nie mam konta. Z wyjâtkiem tego peûnego poraÒek
i Òyciowych pomyûek.
Dudnienie za drzwiami ustaûo, wiÅc wychyliûem
trwoÒnie gûowÅ, a wtedy dostaûem cios w intelektual-
nie umÅczone czoûo:
14
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji
.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z
.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie