BLUE VELVET
Scenariusz i reżyseria: David Lynch
Muzyka: Angelo Badalamenti
Obsada:
Jeffrey Beaumont - Kyle MacLachlan
Dorothy Vallens - Isabella Rosselini
Sandy Williams - Laura Dern
Frank Booth - Dennis Hopper
FADE IN:
FAŁDY NIEBIESKIEGO AKSAMITU FALUJĄ BARDZO WOLNO
WITH TITLES
DISSOLVE TO:
EXT. TRAWNIK DOMU BEAUMONTÓW - DZIEŃ
Niebieskie niebo. KAMERA panoramuje w dół do czystego
białego palikowego płotu, z pięknymi czerwonymi różami
przed nim. W oddali szczebioczą ptaki. Słychać słaby dźwięk
ogrodowego spryskiwacza. Gra słodziutka muzyka.
DISSOLVE TO:
EXT. DRZEWO - DZIEŃ
Na drzewie śpiewa ptak.
DISSOLVE TO:
EXT. PRZEJŚCIE DLA PIESZYCH - ZACIENIONA ULICA - DZIEŃ
Ubrany w czyściutki mundur, uśmiechnięty Policjant z
rozpostartymi ramionami pozwala czystym szczęśliwym Uczniom
przejść bezpiecznie przez ulicę.
DISSOLVE TO:
EXT. ZACIENIONA ULICA - DZIEŃ
Jasnoczerwony wspaniały wóz strażacki jedzie bardzo wolno
ulicą.
Odsłaniamy szczęśliwą twarz Strażaka.
DISSOLVE TO:
EXT. OGRÓD Z KWIATAMI - DZIEŃ
Żółte tulipany bujają się w podmuchach ciepłego
popołudniowego wietrzyku.
DISSOLVE TO:
EXT. TRAWNIK DOMU BEAUMONTÓW - DZIEŃ
Ten sam biały palikowy płot z różami przed nim.
Wolno panoramujemy od róż do utrzymanego zielonego trawnika
i dalej do ogrodowego spryskiwacza, który obraca się i
obraca, rozpylając błyszczące w słońcu krople wody.
Jest to prawie że zwolnione, senne tempo.
DISSOLVE TO:
EXT. TRAWNIK DOMU BEAUMONTÓW - DZIEŃ
Bliżej na krople wody. Krople wody w pewnym sensie są każda
z osobna - jakby tańczyły ze sobą w świetle słońca.
Panorama do zielonej trawy i dalej wzdłuż niej.
Muzyka słabnie, kiedy jesteśmy już "w trawie", jakbyśmy
byli pośrodku ciemnego lasu. Wolno ruszamy się pośród
trawy, której łodygi przypominają wielkie pnie.
Jest coraz ciemniej i złowieszczy dźwięk dochodzi naszych
uszu, kiedy odkrywamy czarne owady kłębiące się i grzebiące
w ciemności.
FADE TO:
EXT. TRAWNIK DOMU BEAUMONTÓW - DZIEŃ
PAN BEAUMONT podlewa wężem kwiaty i trawę.
Jest ubrany w spodnie khaki, sztruksowe buty, starą białą
koszulę, słomiany kapelusz i ciemne okulary.
CLOSE - PAN BEAUMONT...
... przygląda się swojej pracy, podnosi głowę.
Niebo i sąsiednie domki odbijają się od jego ciemnych
okularów. Pan Beaumont rusza trochę swoją sztuczną szczęką,
co uwypukla się na jego policzku. Myśli Bóg wie o czym.
Patrzy z powrotem na swój trawnik.
CLOSEUP - WODA NA TRAWIE
Woda uderza w trawę i przygina ją ku ziemi.
WIDER - PAN BEAUMONT...
... przesuwa wąż nad krzakiem. Z węża robi się tam supeł.
Woda przestaje wydobywać się z wylotu i słyszymy głośny syk
wody pod ciśnieniem.
CLOSEUP - SUPEŁ NA WĘŻU
Głośny syk.
Pan Beaumont idzie dookoła krzaka i właśnie rozplątuje
supeł, kiedy nagle doznaje potężnego ataku apopleksji.
CLOSEUP - PAN BEAUMONT...
... zgina się w pół i upada na ziemię. Wciąż ściska wąż.
Woda jak zwariowana wylewa się na podjazd i samochód.
Pan Beaumont wydaje się cierpieć od strasznego bólu.
CUT TO:
INT. DUŻY POKÓJ U BEAUMONTÓW - DZIEŃ
PANI BEAUMONT leży zwinięta w kłębek na kanapie, pali
papierosa i ogląda telewizję. Kolejny odcinek soap-opery.
CLOSEUP - PANI BEAUMONT...
... zaciąga się bardzo mocno papierosem i z rozkoszą
delektuje się ogromną ilością niebieskiego dymu. Podoba jej
się to, co robi.
CUT TO:
EXT. TRAWNIK DOMU BEAUMONTÓW - DZIEŃ
CLOSEUP - PAN BEAUMONT...
... wykrzywia zęby - próbuje krzyczeć.
Żaden dźwięk nie wydobywa się z jego ust.
Dźwięk wody jest bardzo głośny.
WIDER - PAN BEAUMONT
Woda wciąż spryskuje podjazd, samochód i asfalt za nim.
Mały chłopiec, Gregg, pojawia się, ubrany tylko w białe
majtki i biały T-shirt. Trzyma dużego czerwonego lizaka.
Gregg idzie kołysząc biodrami, patrząc na zwariowany wodny
show. Wyciąga rękę i moczy ją w wodnym pyle. Wykrzywia
twarz w grymasie śmiechu.
Idzie tak dalej swoim kaczym chodem i patrzy na Pana
Beaumonta leżącego na ziemi.
Pan Beaumont jest teraz w o wiele gorszym stanie,
nieprzytomny, choć wciąż ściskający kurczowo wąż. Jego
ubranie jest zupełnie przemoczone.
EXT. DOM GREGGA - DZIEŃ
Okno z zasłonami w domu Gregga. Matka Gregga woła go, ale
pozostaje wpatrzona w miskę trzymaną w dłoniach:
MATKA GREGGA
(woła)
Gregg. Billy czeka na swojego
misia.
Obraca się by wyjrzeć przez okno.
MATKA GREGGA
GREGG, kochanie! Billy czeka na
swojego misia.
CUT TO:
EXT. TRAWNIK DOMU BEAUMONTÓW - DZIEŃ
P.O.V. MATKI GREGGA PRZEZ OKNO:
W oddali widzi plecy Gregga, krzak, czyjeś nogi w mokrych
spodniach khaki i sikającą w powietrze wodę.
MATKA GREGGA (V.O.)
TOM!!!
CUT TO:
EXT. BUDYNEK W KAMPUSIE - COLLEGE - NOC
Idziemy wzdłuż chodnika i krzaków do oświetlonych okien
auli. Słychać muzykę.
INT. AULA - COLLEGE - NOC
Odbywa się potańcówka. Gra muzyka z lat 60., wykonywana na
żywo przez kapelę na scenie. Młodzież z college'u tańczy.
Student wchodzi do auli, pilnie kogoś wypatrując. Podchodzi
szybko do dziewczyny, Louise.
STUDENT
Louise, gdzie jest Jeffrey?
Dzwoni jego matka, to bardzo
pilne.
LOUISE
Wyszedł do kibla jakąś chwilę
temu. Nie mam zamiaru dłużej
czekać. Chodźmy go poszukać.
INT. SŁUŻBÓWKA WOŹNEGO - COLLEGE - NOC
Dojeżdżamy do twarzy JEFFREYA BEAUMONTA. Jeffrey chowa się
za piecem. Jest zafascynowany sceną rozgrywającą się w
ciemności pośrodku tego pokoju w suterenie.
Widzi studenta próbującego zgwałcić swoją dziewczynę. Ona
płacze i mówi mu, żeby przestał, ale chłopak nie przestaje
siłą ciągnąć ją ku ziemi, próbuje siłą ściągnąć z niej
ubranie. Jeffrey w tym momencie słyszy swoje imię, które
ktoś gdzieś woła. Za każdym razem, gdy je słyszy, wołający
jest bliżej. Teraz chłopak wyraźnie robi krzywdę
dziewczynie. Zanim Jeffrey opuszcza schowek za piecem,
krzyczy:
JEFFREY
Hej, zasrańcu, zostaw ją w
spokoju. Z dziewczynami nic na
siłę!
Para podnosi wzrok, ale nie widzi Jeffreya. Chłopak jest
przestraszony i uwalnia dziewczynę, która natychmiast
odskakuje gdzieś dalej płacząc.
Jeffrey wychodzi z pokoju z piecem.
INT. KORYTARZ - COLLEGE - NOC
Louise i Student widzą go i przyśpieszają kroku.
STUDENT
Jeffrey, twoja matka dzwoni. To
bardzo pilne.
LOUISE
Dzięki za to, że się naczekałam.
Ale Jeffrey idzie szybko do telefonu:
JEFFREY
Przepraszam, Louise.
INT. TELEFON / KORYTARZ - COLLEGE - NOC
Słuchawka zwisa na kablu na pierwszym planie, podczas gdy
Jeffrey idzie w jej stronę w tle. Louise wolno podąża za
Jeffreyem, ale trzyma się z tyłu. Jeffrey podnosi
słuchawkę.
JEFFREY
Halo? Mama? Co się stało z tatą?
... O co chodzi? ... Przyjechać
do domu? Pewnie, że tak.
INT. SYPIALNIA BEAUMONTÓW - NOC
Pani Beaumont siedzi, rozmawia przez telefon w ciemnej,
cichej sypialni.
PANI BEAUMONT
Chodzi mi, że na stałe, Jeffrey.
CUT TO:
INT. TELEFON / KORYTARZ - COLLEGE - NOC
CLOSEUP - JEFFREY
JEFFREY
Na stałe? ... Nie mogę, mamo. Nie
w środku semestru.
CUT TO:
INT. SYPIALNIA BEAUMONTÓW - NOC
PANI BEAUMONT
(teraz wygląda na
bardzo zmęczoną i
chorą)
Jeffrey, kochanie. Stan twojego
ojca jest poważny, a leczenie
kosztuje. Nie będzie nas więcej
stać na szkołę. Mówię ci to już
teraz, żebyś mógł pozbierać swoje
rzeczy i wypisać się ze szkoły,
czy co tam innego musisz,
zaoszczędzi ci to kolejnej
podróży. Będziesz musiał pracować
w sklepie.
CUT TO:
INT. TELEFON / KORYTARZ - COLLEGE - NOC
CLOSEUP - JEFFREY
JEFFREY
(płacząc)
Mamo.
Louise patrzy na płaczącego Jeffreya i odwraca się. Jeffrey
odkłada słuchawkę.
CUT TO:
INT. SYPIALNIA BEAUMONTÓW - NOC
Pani Beaumont odkłada słuchawkę. Obok telefonu umyka w cień
skrzydlaty termit.
FADE TO:
INT. HALL - ŻEŃSKI AKADEMIK - COLLEGE - NOC
Jeffrey czeka w holu żeńskiego akademika na Louise.
Wokół drepczą dziewczęta. Louise wychodzi z windy z innymi
dziewczętami. Przybiera na twarz uśmiech na widok Jeffreya
i podchodzi do niego.
JEFFREY
Nie możesz pojechać na to
cholerne lotnisko?
LOUISE
Nie mogę, Jeffrey, naprawdę.
Muszę iść wieczorem na zajęcia i
nie mogę tego opuścić. Naprawdę.
Kocham cię, Jeffrey, i będę
tęsknić.
JEFFREY
W porządku. Zadzwonię za parę
dni, wiesz, dam ci znać, jak
sprawy stoją.
LOUISE
OK, ja się stąd nie ruszam. A ty
lepiej spadaj. Ja też zresztą
muszę lecieć, misiu. Mam
nadzieję, że z twoim ojcem już w
porządku. Kocham cię i przykro
mi, Jeffrey.
JEFFREY
Ja ciebie też kocham, Louise.
Cholera, na pewno się zobaczymy.
Całują się.
CUT TO:
EXT. PAS STARTOWY
Samolot wzlatuje w powietrze.
DISSOLVE TO:
EXT. INNY PAS STARTOWY
Samolot ląduje.
EXT. LOTNISKO - NOC
Jeffrey idzie w kierunku wyjścia z lotniska, gdzie już
czekają na niego jego matka i CIOTKA BARBARA - malutka
kobieta z bardzo małym rozumkiem, w okularach o grubych
oprawkach.
Zaparkowały tam, gdzie nie można, i inny samochód trąbi na
nie. Bagażnik ich samochodu jest otwarty i czeka na rzeczy
Jeffreya. Machają i krzyczą, by zwrócić jego uwagę. W końcu
Jeffrey dołącza do nich, całuje Matkę, potem Ciotkę.
JEFFREY
Cześć, mamo. Witaj, ciociu
Barbaro.
Improwizowane powitanie.
PANI BEAUMONT
(trochę zaniepokojona)
Gdzie są wszystkie twoje rzeczy,
Jeffrey?
JEFFREY
To wszystko.
Pani Beaumont patrzy na niego.
JEFFREY
Wysłałem wczoraj ciężarówkę do
domu. To wszystko co mam.
CIOTKA BARBARA
Dobrze wyglądasz, Jeffrey. Miałeś
miły lot?
JEFFREY
Tak. Jak tata?
PANI BEAUMONT
W porządku. Opowiemy ci w drodze.
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW - NOC
Wsiadają do samochodu. Ciotka Barbara prowadzi. Nie jest
dobrym kierowcą, co niepokoi Jeffreya. Obserwuje każdy jej
ruch z tylniego siedzenia.
Jadą podmiejskimi ulicami. Dużo stacji benzynowych,
sygnalizacji, barów.
PANI BEAUMONT
Miał wylew do mózgu i myślą, że
to jakiś skrzep, albo guz, albo
coś innego. Robią wszystkie
testy. Na zewnątrz wygląda
całkiem dobrze, ale są problemy.
Myślą, że będzie musiał zostać
przynajmniej dwa tygodnie. Możesz
się z nim zobaczyć jutro,
Jeffrey.
CIOTKA BARBARA
Zdjęli A&P, Jeffrey. Widziałeś?
JEFFREY
Ciociu, to było pięć lat temu.
CUT TO:
EXT. DOM BEAUMONTÓW - NOC
Samochód wjeżdża na podjazd domu Beaumontów. Sąsiednie domy
są ciemne i ciche.
CUT TO:
INT. DUŻY POKÓJ BEAUMONTÓW - NOC
Jeffrey, Ciotka Barbara i Pani Beaumont wchodzą do dużego
pokoju. Pani Beaumont włącza lampkę na stoliku. Zimny krąg
światła pada na jasnoniebieski dywanik.
CIOTKA BARBARA
Znowu w domku, drogi Tomku.
Patrzą obie na Jeffreya, a on patrzy na nie.
CUT TO:
INT. SYPIALNIA JEFFREYA - NOC
Jeffrey wchodzi do swojej małej sypialni na poddaszu,
włącza żyrandol i stawia walizkę. Idzie do biurka i
przechyla się przez nie by wyjrzeć za okno.
P.O.V. JEFFREYA - EXT. ULICA - NOC
Ulica jest ciemna, oprócz kręgów światła pod latarniami.
CLOSEUP - JEFFREY
Powiew chłodnej, silnej muzyki smyczkowej - gdy widzimy
Jeffreya patrzącego w przestrzeń za oknem.
INT. KUCHNIA BEAUMONTÓW / PRZEDPOKÓJ - DZIEŃ
Pani Beaumont woła Jeffreya przy schodach.
PANI BEAUMONT
Jeffrey, śniadanie gotowe.
JEFFREY
(woła)
Zaraz będę.
Pani Beaumont dołącza do Ciotki Barbary przy kuchennym
stole ze śniadaniem.
CIOTKA BARBARA
Ależ cudowny dżem. Idziesz
dzisiaj?
PANI BEAUMONT
Myślę, że Jeffrey chciałby
spotkać się z ojcem sam na sam.
Jeffrey schodzi po schodach. Wszyscy mówią "dzień dobry" i
Jeffrey siada do śniadania.
JEFFREY
O której są godziny wizyt?
PANI BEAUMONT
Umówiłam się z doktorem Gynde'm
na 10:30. Ale będziesz musiał się
przejść, potrzebuję samochodu
dzisiaj rano.
JEFFREY
No dobra.
PANI BEAUMONT
Jeffrey, kiedy będziesz się
widział z ojcem...
JEFFREY
Tak?
PANI BEAUMONT
On nie wie, że opuściłeś szkołę.
Myśli, że jesteś teraz na
feriach.
JEFFREY
Co?
PANI BEAUMONT
To byłoby za wiele jak dla niego.
Więc proszę cię, nie wyprowadzaj
go z błędu, z przekonania, że
przyjechałeś specjalnie, by go
odwiedzić.
JEFFREY
Wielkie dzięki, mamo.
PANI BEAUMONT
... Jeffrey! ... Nikomu normalnie
nie przyszłoby do głowy, żebyś
opuszczał szkołę i pracował w
sklepie. Może z czasem wrócisz do
szkoły, mam nadzieję.
CIOTKA BARBARA
Najważniejsze, to nie wpaść w
depresję. Depresja to straszna
rzecz. Mówią, że prowadzi do
różnych chorób.
JEFFREY
(zły)
Ciociu, postaram się nie wpaść w
depresję.
CUT TO:
INT. KORYTARZ - SZPITAL - DZIEŃ
Jeffrey idzie za pielęgniarką do pokoju.
SIOSTRA CINDY
Proszę zaczekać tutaj, aż doktor
Gynde przygotuje go na pana
widok.
JEFFREY
Przygotuje go?
Siostra Cindy zagląda do pokoju. Jeffrey też.
INT. POKÓJ - SZPITAL - DZIEŃ
Wszystko, co może zobaczyć, to zasłony okalające łóżko i
mnóstwo medycznej aparatury. Doktor Gynde wychodzi zza
zasłon i podchodzi do Jeffreya.
DR. GYNDE
Witaj, Jeffrey.
JEFFREY
Dzień dobry, doktorze. Jak z nim?
DR. GYNDE
Mocno walczy. To bardzo ważne,
Jeffrey, żeby on nie próbował się
ruszać. Jest unieruchomiony, to
bolesne dla niego uczucie. Usiądź
blisko, rozmawiaj. Wie, że tu
jesteś. Stał się bardzo wrażliwy.
Myślę, że nie podoba mu się
pomysł, byś oglądał go w takim
stanie.
Siostra Cindy podchodzi do łóżka. Zaczyna odciągać zasłony
- odsłaniając Pana Beaumonta.
SIOSTRA CINDY
(wielki uśmiech)
Panie Beaumont! Pański syn
przyszedł w odwiedziny.
Widzimy Pana Beaumonta. Ma wiele rurek i igieł
umieszczonych w różnych miejscach. Urządzenie z nierdzewnej
stali dokładnie unieruchamia mu głowę. Siostra Cindy bierze
tacę i wychodzi.
JEFFREY
(zszokowany, ale
skrywający to)
Cześć, tato.
PAN BEAUMONT
(próbujący mówić jak
najwyraźniej - ale
bełkoczący)
Cześć, Jeff.
Jeffrey podchodzi do niego i wyciąga dłoń by przywitać się
z ojcem, ale przypomina sobie, że ojciec nie może się
ruszać. Klepie go w ramię.
JEFFREY
Wygląda, że całkiem nieźle cię
pozszywali.
PAN BEAUMONT
(rusza wargami, ale
ledwo wydobywa dźwięk)
Mhm hm.
JEFFREY
Czujesz się dobrze?
PAN BEAUMONT
Mhm hm.
Łzy napływają do oczu Pana Beaumonta. Zanim Jeffrey może go
powstrzymać, sięga do dłoni Jeffreya. Walcząc z potwornym
bólem udaje mu się uformować słowa.
PAN BEAUMONT
(wyraźniej, choć z
trudnością)
Dobrze cię widzieć, synu.
JEFFREY
(wstrzymując łzy)
Dobrze widzieć ciebie, tato.
Jeffrey ściska dłoń ojca.
EXT. PUSTE POLE - DZIEŃ
Jeffrey idzie pylistą drogą do domu. Wzbija małe chmury
pyłu z każdym krokiem. Ma czas na przemyślenie tego i
owego. W oddali widzi zieloną butelkę. Podnosi kilka
kamyczków i rzuca je jeden za drugim w butelkę. Za każdym
razem pudłuje.
Rozgląda się za kilkoma następnymi kamykami. Podczas
rozglądania się wśród wysokiej trawy i innej zieleni widzi
coś dziwnego.
Patrzy dokładniej. To LUDZKIE UCHO, pokryte kłębiącymi się
mrówkami.
Jeffrey natychmiast podnosi się i rozgląda wokół. Wszystko,
co widzi, to parę domków, jakieś wywieszone pranie -
spokojna sceneria. Wydaje się, że nikogo w pobliżu nie ma.
Nikt nie obserwuje Jeffreya.
Jeffrey patrzy znów na ucho.
Jesteśmy tak blisko ucha, że słyszymy mrówki biegające jak
oszalałe dookoła. Zaschnięta krew u nasady.
Jeffrey znajduje brązową papierową torbę i przy pomocy
gałązki wkłada do niej ucho. Znów wstaje i patrzy wokół.
Gdzieś dalej facet idzie do tylnich drzwi domu. Nic więcej.
Jeffrey odchodzi szybko trzymając torbę z uchem.
CUT TO:
EXT. KOMISARIAT POLICJI - DZIEŃ
Jeffrey wchodzi po schodach...
INT. KOMISARIAT POLICJI - DZIEŃ
... i podchodzi do biurka dyżurnego. Oficer Policji stoi za
kontuarem.
JEFFREY
Dzień dobry. Chciałbym wiedzieć,
czy nadal pracuje tu detektyw
Williams.
OFICER POLICJI
Jest w pokoju 221. Zaraz obok
schodów.
CUT TO:
INT. POKÓJ 221 - KOMISARIAT POLICJI - DZIEŃ
Jeffrey wchodzi do pokoju 221 i widzi biurko oznaczone
tabliczką "DETEKTYW J.D.WILLIAMS", ale biurko jest puste.
Dwóch facetów rozmawia w drugim końcu pokoju. Jeden z nich
podchodzi do Jeffreya - DETEKTYW WILLIAMS.
JEFFREY
Detektyw Williams?
DETEKTYW WILLIAMS
Tak.
JEFFREY
Nazywam się Jeffrey Beaumont,
mieszkam niedaleko pana. Myślę,
że zna pan mojego ojca, Toma
Beaumonta - Sklep Żelazny
Beaumonta?
DETEKTYW WILLIAMS
Pewnie, że znam. O ile wiem, jest
w szpitalu. Jak z nim?
JEFFREY
Myślę, że w porządku. Mam
przynajmniej taką nadzieję. Robią
testy, dlatego jestem teraz w
domu. Byłem dziś rano w szpitalu
i wracałem polem za naszą
dzielnicą. Właśnie tam, za Vista,
znalazłem ucho.
DETEKTYW WILLIAMS
(przytomnie)
Naprawdę? Ludzkie ucho?
JEFFREY
Tak. Mam je ze sobą w tej torbie.
Pomyślałem, że powinienem je panu
przynieść.
DETEKTYW WILLIAMS
No tak, powinieneś. Obejrzyjmy je
może.
Jeffrey otwiera torbę i pokazuje wnętrze Williamsowi.
DETEKTYW WILLIAMS
To z całą pewnością ludzkie ucho,
nieprawdaż? Zejdźmy do biura
koronera i zobaczmy, co tam z tym
zrobią. A potem pokażesz mi
dokładnie, gdzie to znalazłeś.
CUT TO:
INT. BIURO KORONERA - DZIEŃ
Jeffrey, Detektyw Williams i stary Koroner oglądają ucho,
które leży na medycznym talerzu na stole.
KORONER
Testy trochę potrwają. W
międzyczasie zerkniemy do
archiwum kostnicy. Nie
przypominam sobie żadnych
nieboszczyków bez ucha.
Koroner zwraca się do Jeffreya.
KORONER
Gdybyś znalazł szczękę, albo
serce, albo nawet ramię,
moglibyśmy przypuszczać, że
gdzieś są pasujące do tego
zwłoki. Ale palec albo ucho? Ktoś
może żyć sobie gdzieś spokojnie.
JEFFREY
Można coś powiedzieć o osobie
widząc jej ucho?
KORONER
No, kiedy będą testy, całkiem
dużo. Płeć, grupa krwi, czy ucho
ucięto nieboszczykowi. Teraz wiem
tyle samo co ty. To prawdziwe
ludzkie ucho. Osobnik jest, lub
był, biały. Poza tym wygląda na
to, że obcięto je nożyczkami.
EXT. PUSTE POLE - DZIEŃ
Jeffrey razem z Detektywem Williamsem i Grupą Oficerów
przeszukują opasany policyjnymi taśmami teren.
Policyjny Fotograf robi zdjęcia z fleszem wszystkiego
dookoła, szczególnie miejsca, które wskazał Jeffrey.
Detektyw Williams bierze Jeffreya na stronę.
DETEKTYW WILLIAMS
Przy okazji, Jeffrey, ta bajka
nie nadaje się do prasy i proszę
cię, żebyś uważał wszystko, co
słyszałeś, za bardzo poufne. Nie
gadaj o tym z nikim oprócz mnie
albo innego policjanta.
Zrozumiałeś?
JEFFREY
Zrozumiałem. Dziękuję i tak za
wprowadzenie mnie w sprawę.
DETEKTYW WILLIAMS
Chodź, podwiozę cię do domu. Mam
po drodze.
CUT TO:
INT. KUCHNIA BEAUMONTÓW - NOC
Pani Beaumont i Ciotka Barbara nakrywają do stołu. W małym
przenośnym telewizorku lecą wiadomości. Audycja o
narastającej fali przestępstw.
INSERT EKRAN TV
Dyskusja na temat serii morderstw. Policyjny rysunek
przedstawiający wizerunek podejrzanego, wciąż na wolności.
CUT TO:
INT. SYPIALNIA JEFFREYA - NOC
Jeffrey siedzi na biurku, rozmarzony. Nagle podnosi
słuchawkę, waha się, ale wykręca numer.
JEFFREY
Halo? Proszę z Louise Wertham ...
Louise? Jest tam?
(uradowany)
Tak! Jak się masz? Z nim w
porządku. W szpitalu na testach.
(bardzo poważny)
Bardzo za tobą tęsknię.
(uśmiechnięty)
Co tam porabiasz? ... Louise, nie
mam pojęcia. Muszę zobaczyć, co
będzie z ojcem. To mnóstwo
kosztuje, leczenie ... Kiedy cię
o to poprosił? ... Słuchaj, nie
mam zamiaru ci przeszkadzać. Rób
jak uważasz. Po prostu tak. Być
może nie wrócę już nigdy, więc
rób jak uważasz. Nawet nie próbuj
niczego tłumaczyć, tylko zrób
tak. Pogadajmy za parę dni czy
jak tam, dobra? Pewnie, wciąż cię
kocham. Do widzenia, Louise. Na
razie.
Jeffrey siedzi sam w pokoju, myśląc o dopiero co
zakończonej rozmowie.
SLOW DISSOLVE TO:
INT. BIURO KORONERA - NOC
CLOSEUP - UCHO NA METALOWYM TALERZU
Bardzo wolno zbliżamy się bardzo blisko do ucha, sunąc po
zagłębieniach w stronę ciemnej dziury. Potężny, niski
dźwięk podmuchu powietrza. Ciemność.
SLOW DISSOLVE TO:
INT. DUŻY POKÓJ BEAUMONTÓW - NOC
Bardzo mało światła. Jeffrey wchodzi do pokoju. Ciotka
Barbara i Pani Beaumont oglądają telewizję. Ciotka Barbara
robi też na drutach.
JEFFREY
Wychodzę na chwilę.
PANI BEAUMONT
(patrzy na zegarek)
Chcesz samochód?
JEFFREY
Nie, tylko się przejdę.
PANI BEAUMONT
W porządku.
CIOTKA BARBARA
Jeffrey, nie idziesz chyba do
centrum, co ulicy Lincolna?
JEFFREY
(podnosi głos)
Nie. Idę tylko przejść się po
sąsiedztwie. Bez obaw.
Ciotka Barbara i Pani Beaumont dalej oglądają telewizję.
INSERT EKRAN TV
Widzimy parę męskich butów skradających się wolno w górę po
schodach. Muzyka.
CUT TO:
EXT. ULICA W SĄSIEDZTWIE - NOC
Jeffrey idzie wzdłuż ciemnej ulicy. Ta sama posępna muzyka,
co w TV, gra wolno i nisko.
W paru domach świeci się światło, niektóre są ciemne.
Niektóre okna pokryte są wolnym i zmiennym niebieskim
światłem grających w środku telewizorów.
Jeffrey idzie dalej wśród nocy. Wśród drzew cienie przez
cały czas przekształcają się w tajemnicze, czasami
przerażające wzory.
EXT. DOM WILLIAMSÓW - NIC
Jeffrey w końcu dochodzi do domu, którego szukał.
Idzie ścieżką w stronę drzwi. Teraz, w ostatniej chwili,
czuje się trochę głupio i zastanawia się drugi raz przed
zapukaniem do drzwi.
Patrzy w okno. Wewnątrz widzi ładnie urządzony duży pokój.
Podchodzi i puka do drzwi. Bardzo przyjemnie wyglądająca
kobieta z klasy średniej otwiera drzwi - PANI WILLIAMS.
JEFFREY
Dobry wieczór. Eee, nazywam się
Jeffrey Beaumont. Czy detektyw
Williams jest w domu?
PANI WILLIAMS
A tak. Jeffrey. Wchodź. Wróci za
parę chwil. Nic nie przeszkadza,
żebyś poczekał. Czy to coś
pilnego?
INT. DUŻY POKÓJ WILLIAMSÓW - NOC
JEFFREY
Chciałbym zadać mu tylko kilka
pytań, to wszystko. Ale może
pójdę.
PANI WILLIAMS
Naprawdę, zaraz będzie. Chciałbyś
może filiżankę kawy?
JEFFREY
(myśli chwilę)
W porządku.
INT. KUCHNIA WILLIAMSÓW - NOC
Pani Williams prowadzi go do kuchni, gdzie wskazuje mu
miejsce do siedzenia przy kuchennym stole. Nalewa mu
filiżankę kawy.
PANI WILLIAMS
Przykro mi było słyszeć o tym, co
stało się z twoim ojcem. Znam
twoją matkę z kościoła. Taka
przykrość.
JEFFREY
Tak, wiem.
PANI WILLIAMS
Chciałbyś kawałek ciasta?
JEFFREY
Nie, naprawdę dziękuję.
PANI WILLIAMS
To naprawdę dobre czekoladowe
ciasto. Szatańskie żarełko
Duncana Hinesa. Naprawdę dobre.
JEFFREY
W takim razie poproszę.
INT. DUŻY POKÓJ WILLIAMSÓW - NOC
Na zewnątrz pokoju SANDY WILLIAMS i jej facet MIKE SHAW,
wychodzą po schodach z sutereny. Oboje trzymają książki.
Sandy to bardzo ładna osiemnastka. Mike to dobrze
zbudowany, przystojny typ gracza footballowego.
INT. KUCHNIA WILLIAMSÓW - NOC
PANI WILLIAMS
Sandy?..
Sandy i Mike wchodzą do kuchni. Jeffrey ma w ustach duży
kawałek czekoladowego ciasta.
PANI WILLIAMS
Jeffrey, to moja córka, Sandy
i... jej chłopak, Mike.
Każdy mówi "cześć" do każdego.
SANDY
Mike musi już iść.
(do Jeffreya)
Miło było poznać.
MIKE
No, miło było.
JEFFREY
Pewnie, mi też było miło was
poznać.
Wychodzą i idą do drzwi wejściowych.
PANI WILLIAMS
(uśmiecha się)
On ma zamiar studiować.
JEFFREY
(duży uśmiech)
Taa.
Drzwi wejściowe otwierają się.
DETEKTYW WILLIAMS (V.O.)
Pam?!
PANI WILLIAMS
W kuchni, John!
Detektyw Williams wchodzi do kuchni, zaskoczony widokiem
Jeffreya.
DETEKTYW WILLIAMS
O, witaj, Jeffrey. Co tam?
Całuje żonę.
DETEKTYW WILLIAMS
Pozwolisz ze mną do gabinetu?
JEFFREY
(wstaje)
Pani wybaczy.
PANI WILLIAMS
Oczywiście.
Jeffrey idzie za Detektywem Williamsem do jego gabinetu.
CUT TO:
INT. GABINET DETEKTYWA WILLIAMSA - NOC
Gabinet Williamsa pełen jest szafek na archiwa. Na biurku
stoją dwa telefony, jest pokryte papierami i teczkami.
Zdjęcie Pani Williams i Sandy. Gdy wchodzą, odzywa się
policyjne radio, wzywające Williamsa.
DETEKTYW WILLIAMS
(do Jeffreya)
Zamknij drzwi.
Detektyw Williams rozmawia przez radiotelefon, podczas gdy
Jeffrey zamyka drzwi.
DETEKTYW WILLIAMS
(do radia)
Tu detektyw Williams, no. Powiedz
mu, żeby poszedł do sierżanta
Miltona. Tak, bez odbioru.
(wyłącza radio, zwraca
się do Jeffreya)
Dobra, Jeffrey, znalazłeś coś, co
jest dla nas bardzo interesujące.
Naprawdę interesujące. Domyślam
się, że jesteś ciekaw co dalej.
(drapie się po plecach)
Ale... Obawiam się, że będę
musiał nie tylko prosić cię o to,
byś nie dzielił się z nikim
wiadomością o twoim znalezisku,
ale i o to, byś nie zadawał
więcej pytań o sprawę. Pewnego
dnia, kiedy to wszystko się
rozsupła, dam ci znać o
szczegółach. Ale nie teraz. Nie
mogę.
JEFFREY
Rozumiem. Jestem po prostu
ciekaw, tak jak pan powiedział.
DETEKTYW WILLIAMS
Byłem taki sam w twoim wieku. Być
może to wciągnęło mnie w ten
interes.
JEFFREY
Musi być super.
DETEKTYW WILLIAMS
Ale bywa i strasznie.
(zimny błysk pojawia
się w jego oku)
Przykro mi, Jeffrey. Tak już musi
być. Poza tym, wierzę, że mnie
rozumiesz.
Jeffrey obserwuje twarz Detektywa Williamsa, gdy wychodzą
do dużego pokoju.
INT. DUŻY POKÓJ WILLIAMSÓW - NOC
JEFFREY
(wołając do kuchni)
Pani Williams? Dziękuję za
ciasto.
PANI WILLIAMS
(wychodząc z kuchni)
Cała przyjemność po mojej
stronie. Miło cię było w końcu
poznać, Jeffrey.
JEFFREY
Proszę pozdrowić Sandy.
DETEKTYW WILLIAMS
Pozdrowimy. Dobranoc.
Jeffrey wychodzi. Zamykają za nim drzwi.
EXT. DOM WILLIAMSÓW - NOC
Kiedy Jeffrey opuszcza krąg światła przy ganku i wchodzi na
ciemny chodnik, słyszy Sandy gdzieś za nim.
SANDY
Czy to ty znalazłeś ucho?
Jeffrey zatrzymuje się i obraca. Sandy podchodzi.
JEFFREY
Tak, skąd wiesz?
SANDY
(nieśmiało)
Wiem i już. Pamiętam cię ze
szkoły Central.
EXT. ULICA W SĄSIEDZTWIE - NOC
Idą razem wolno wzdłuż ulicy.
JEFFREY
Czyżby?
SANDY
Byłeś całkiem znany. Ubiegałeś
się o jakieś stanowisko.
JEFFREY
Skarbnika. Nie powinnaś się teraz
uczyć czy co tam?
SANDY
Przeszkadzam ci?
JEFFREY
Nie, nie przeszkadzasz ...
Kończysz szkołę?
SANDY
Tak.
JEFFREY
Jak się ma teraz Central?
SANDY
Straszna. Nudna.
JEFFREY
No to nic nowego, nie?
SANDY
No. A ty co robisz?
JEFFREY
Przyjechałem do domu ze szkoły.
Mój ojciec jest w szpitalu.
SANDY
To źle.
JEFFREY
Wiesz coś o uchu? Cokolwiek?
SANDY
Czyżby ojciec nie mówił ci, żebyś
z nikim o tym nie rozmawiał?
(uśmiecha się)
JEFFREY
Daj spokój, ty to pociągnęłaś.
Wiesz coś o tym?
SANDY
Naprawdę to nie za dużo, jakieś
strzępki. Słyszę to i owo. Mój
pokój jest tuż nad gabinetem
ojca. Ucho - nie ma ciała w
kostnicy, któremu brakowałoby
ucha, i ono jest z żywej osoby.
To pewne, z biura koronera. Nie
znają człowieka. Miesza mi się
kilka spraw, ale jest parę osób,
które wezwano na przesłuchanie w
sprawie o morderstwo i mogą mieć
coś wspólnego z uchem. Słyszałam
kilka nazwisk, tych samych.
JEFFREY
Wiesz, kogo wezwano?
SANDY
Było ich przynajmniej troje,
czworo. Ale nazwisko, które
najczęściej pada, to tej kobiety,
która mieszka w kamienicy
niedaleko ciebie, i blisko pola,
gdzie było ucho. Był też
biznesmen z okręgu przemysłowego
Franklin, i muzyk, i paru innych.
JEFFREY
Oni wszyscy byli dzisiaj
przesłuchiwani?
SANDY
Nie. To się już ciągnie jakiś
czas, kilka miesięcy. Z pół roku
temu jakieś części ciała
poznajdywano przy rzece.
Pochodziły od ludzi, których
uznano za zaginionych. Nigdy nie
znaleziono całego ciała, tylko
kawałki.
JEFFREY
Ucho też może jest od takiej
zaginionej osoby?
SANDY
Może.
JEFFREY
Dziwny świat, nie? Wiesz, w
którym budynku mieszka ta
kobieta?
SANDY
To niedaleko - od tego przechodzą
mnie ciarki. Mieli ją pod
obserwacją przez parę miesięcy,
ale nie wiem czego się
dowiedzieli, bo mój ojciec nie
prowadzi tej sprawy.
JEFFREY
Przypuszczam, że musisz wkrótce
wrócić do domu?
SANDY
Nie, czemu?
(domyśla się aluzji)
Chcesz zobaczyć budynek? No to
chodź, pokażę ci.
CUT TO:
EXT. ULICA LINCOLNA - NOC
Jeffrey i Sandy idą w świetle ulicznych latarni. Tabliczka
z nazwą "LINCOLN ST." Wchodzą w ciemność i idą dalej do
kamienicy po prawej stronie ulicy.
SANDY
(wskazując głową
budynek)
Oto i on. Kobieta mieszka na
siódmym piętrze. Nie gap się za
długo. Policja też patrzy.
JEFFREY
Gdzie oni są?
SANDY
Nie wiem. Nie ty masz ich
widzieć, ale oni ciebie.
Zaczynają iść wolno z powrotem do domu Sandy.
JEFFREY
Dowiedzieli się czegoś, gdy ją
przesłuchiwali?
SANDY
Nie wiem. Tak jak mówiłam, ona
nie należy do spraw mojego ojca.
JEFFREY
No tak. A ci inni ludzie?
SANDY
Mój ojciec obserwuje biznesmena.
Biznesmen miał partnera, który
zniknął, zostawił cały interes,
rodzinę, żonę i dwoje dzieci.
Myślą, że został zamordowany.
JEFFREY
Naprawdę dużo słyszysz, co?
SANDY
Chyba tak.
(idą)
Co zamierzasz robić, skoro już
jesteś w domu?
JEFFREY
Muszę pomagać w sklepie żelaznym
ojca. Na razie dają mi wybór, w
jakich godzinach. To miłe.
SANDY
Ale to i tak nic ambitnego.
JEFFREY
Nie jest źle, chociaż dobrze też
nie jest. Dużo gorzej jest ojcu.
(Jeffrey wskazuje dom)
Znałem dzieciaka, który tu
mieszkał i miał największy jęzor
na całym świecie.
Jeffrey i Sandy śmieją się oboje.
SANDY
I co się z nim stało?
JEFFREY
Nie wiem. Wyjechał.
CUT TO:
EXT. ULICA W SĄSIEDZTWIE - NOC
A LONG SHOT
Jeffrey i Sandy idą i rozmawiają, czasem z oddali dochodzi
nas ich śmiech. Gra muzyka, ciepły temat.
EXT. DOM WILLIAMSÓW - NOC
Dochodzą do domu Sandy.
CLOSER - JEFFREY & SANDY...
... przed jej domem.
SANDY
Muszę już iść.
JEFFREY
Dzięki za wycieczkę. Miło się z
tobą gawędziło...
Sandy tylko patrzy na niego wstydliwie, obraca się w stronę
ścieżki prowadzącej do drzwi.
JEFFREY
... i myślę, że się zobaczymy,
nieraz.
SANDY
Też tak myślę. Tak jak mówiłeś,
to jest dziwny świat.
JEFFREY
(uśmiecha się)
Pewnie. Dobranoc.
Jeffrey przygląda się, jak Sandy wchodzi do domu. Obserwuje
dom przez chwilę i widzi, że Sandy przechodzi przez duży
pokój. Jeffrey obraca się i odchodzi.
Znów wzbierają tajemnicze akordy muzyki, podczas gdy
Jeffrey idzie pośrodku nocy.
CUT TO:
INT. SKLEP ŻELAZNY BEAUMONTA - DZIEŃ
Jeffrey grzebie na zapleczu. Wyciąga jakiś sprzęt
dezynsekcyjny. Krzyczy do starego czarnego faceta, który
pracuje w sklepie - Eda.
JEFFREY
Hej, Ed, będzie w porządku, jak
wezmę później to żelastwo do
spryskiwania?
Ed zagląda na zaplecze. Dostrzega Jeffreya.
ED
Słuchaj, kolego. Jeśli
potrzebujesz tego do opryskiwania
robactwa, jest twoje. Nie robi mi
różnicy.
JEFFREY
W porządeczku, Ed. Dzięki.
CUT TO:
EXT. SKLEP ŻELAZNY BEAUMONTA - DZIEŃ
Jeffrey wkłada sprzęt do bagażnika samochodu. Jest tam też
parę pisemek "Przebudźcie się". Jeffrey siada za kierownicą
i odjeżdża.
CUT TO:
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW - DZIEŃ
Jeffrey jedzie. Patrzy na zegarek. Jest 3:30.
EXT. LICEUM CENTRAL - DZIEŃ
Samochód Jeffreya zaparkowany jest po drugiej stronie
ulicy. Dzieciaki z liceum wylewają się głównym wyjściem. Po
chwili Jeffrey widzi Sandy, wychodzącą z dwiema czy trzema
koleżankami. Idą chodnikiem, coraz dalej od Jeffreya.
Jeffrey zapala silnik i jedzie wolno za nimi do rogu, gdzie
wyprzedza je, bardzo blisko. Sandy nagle go rozpoznaje.
JEFFREY
Jesteś głodna, spragniona, czy
oba?
SANDY
(wycofuje się)
No nie wiem.
JEFFREY
Chciałbym z tobą pogadać o pewnej
sprawie.
SANDY
Poczekaj chwilę. Zaparkuj gdzieś
i poczekaj.
Sandy odciąga koleżanki z dala od samochodu Jeffreya i mówi
coś do nich. Trochę szeptów, chichotów i...
SANDY
(do koleżanek)
Proszę, ani słowa o tym Mike'owi.
Obiecujecie?
Dziewczęta obiecują. Sandy odchodzi i wsiada do samochodu.
JEFFREY
Nie chcę być dla ciebie
problemem.
SANDY
Jestem tu, nie widać?
JEFFREY
(uśmiecha się, jakby
wiedział)
Domyślam się, że Mike ma pewnie
jakiś trening popołudniu.
SANDY
Ooo, sprytny jesteś. Tylko nie
przeholuj z tym sprytem.
CUT TO:
INT. RESTAURACJA - DZIEŃ
Jeffrey i Sandy siedzą w boksie. Właśnie podano im grzanki
ze smażonym serem i colę dla Jeffreya oraz colę dla Sandy.
SANDY
No dobra, teraz mów, o co chodzi.
JEFFREY
Czasem w życiu są okazje do
zebrania wiedzy i doświadczenia.
Czasem, w pewnych sytuacjach ...
trzeba podjąć ryzyko. Dużo o tym
myślałem. Założę się, że można
sporo się dowiedzieć w mieszkaniu
tej kobiety. No wiesz, zakraść
się, ukryć i poobserwować.
SANDY
Mówiłeś, że to dziwny świat. A ty
jesteś chyba najdziwniejszą jego
częścią. Zgłupiałeś? Ona może być
zamieszana w morderstwo. Ciarki
mnie przechodzą.
JEFFREY
Spokojnie. Mam plan i myślę, że
zadziała. Jest mała rólka dla
ciebie, ale konieczna. Nie jesteś
ciekawa mojego planu?
SANDY
(myśli zaintrygowana
plus zaczyna jej się
podobać Jeffrey)
Nie zaboli, jak usłyszę.
JEFFREY
(podnieca się)
W porządku. Najpierw trzeba wejść
do jej mieszkania i otworzyć
okno, którym wślizgnę się
później.
SANDY
No a jak masz zamiar to zrobić?
JEFFREY
Tak się składa, że mam w
samochodzie jakieś stare
kombinezony i sprzęt do
opryskiwania robali. Pójdę do jej
mieszkania. Po kilku minutach ty
zapukasz do drzwi, odciągniesz
jej uwagę, a ja wtedy zrobię coś
z oknem.
SANDY
Co mam powiedzieć, kiedy otworzy
drzwi?
JEFFREY
Będziesz Świadkiem Jehowy. Mam
kilka tych ich pisemek. Nie
musisz długo jej odciągać, parę
sekund, tylko tyle. Co o tym
myślisz?
SANDY
Nie wiem. Brzmi jak marzenie. Ale
tak naprawdę, to jest porąbane.
Zbyt niebezpieczne.
JEFFREY
Spróbujmy na razie z pierwszą
częścią planu. Jak dobrze
pójdzie, zobaczymy co dalej. Nikt
nie będzie nas podejrzewał, bo
nikt by nie uwierzył, że dwoje
ludzi jak my byłoby tak
szalonych, by robić takie rzeczy.
SANDY
Tu masz rację.
CUT TO:
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW / ULICA LINCOLNA - DZIEŃ
Jeffrey i Sandy są w samochodzie. Jeffrey próbuje wcisnąć
się w stary kombinezon.
JEFFREY
Teraz... przejdziemy się, żeby
nikt nie kojarzył tablic
rejestracyjnych, i dasz mi
przynajmniej trzy minuty. Mogę
ugrzęznąć tam na dłużej, ale
potrzebuję czasu, żeby znaleźć
dobre okno. W porządku?
SANDY
W porządku.
JEFFREY
No to chodźmy.
EXT. ULICA LINCOLNA - DZIEŃ
Wysiadają z samochodu. Sandy ma pisemka "Przebudźcie się".
JEFFREY
OK, idę. Zaraz, jak ona się
nazywa?
SANDY
No masz. Dorothy Vallens, siódme
piętro. Jej numer znajdziesz na
skrzynce, mądralo.
JEFFREY
Dzięki. Dorothy Vallens. Dobra,
powodzenia. Trzy minuty, nie
mniej.
SANDY
W porządku. Powodzenia tobie.
Jeffrey odchodzi w kierunku kamienicy.
CUT TO:
EXT. KAMIENICA - DZIEŃ
Jeffrey wchodzi po frontowych schodach i wchodzi w podwójne
drzwi klatki schodowej.
CUT TO:
INT. KLATKA SCHODOWA - KAMIENICA - DZIEŃ
Patrzy w górę i w dół po skrzynkach pocztowych. W końcu
znajduje "D.Vallens, 710".
Jeffrey wchodzi w głąb klatki schodowej.
CUT TO:
INT. SCHODY - KAMIENICA - DZIEŃ
Jeffrey wchodzi po schodach. Starsza Dama schodzi po
schodach. Widzi Jeffreya i jego sprzęt.
STARSZA DAMA
No, w samą porę pan się zjawił.
Jeffrey przybiera dla niej uśmiech. Gdy kobieta odchodzi:
JEFFREY
(do siebie)
To dobry znak.
Dalej wchodzi. Dociera na siódme piętro, znajduje
mieszkanie 710. Puka i czeka. Patrzy wokół, korytarz jest
pusty.
DOROTHY VALLENS otwiera drzwi. Jest bardzo piękną kobietą
dobiegającą czterdziestki. Ma nienaganną, pełną figurę,
ciemne oczy. Ciemne, bujne kręcone włosy. Pełne czerwone
wargi. Jednak teraz wygląda na odrobinę zmęczoną - trochę
jak niechętna światu kura domowa w szlafroku frotte.
DOROTHY
Tak? O co chodzi?
JEFFREY
Jestem od robaków. Mam przejrzeć
pani mieszkanie.
DOROTHY
Boże, to świństwo śmierdzi.
JEFFREY
(wchodząc)
Nie. To coś nowego, bez zapachu.
DOROTHY
No to dobrze.
INT. MIESZKANIE DOROTHY - DZIEŃ
Jeffrey chodzi wszędzie dookoła, spryskując szafki. Cały
czas zgląda po mieszkaniu.
Nad zlewem w kuchni jest okno do drogi pożarowej. Jeffrey
ogląda się, co robi Dorothy, ale ona przygląda się jego
pracy. Mieszkanie jest mniejsze, niż Jeffrey się
spodziewał, więc spryskuje kuchnię bardzo wolno i udaje, że
spryskiwacz się zacina.
Nagle ktoś puka do drzwi.
DOROTHY
Co jest? Dworzec Centralny?
Otwiera drzwi. Jeffrey patrzy: to nie Sandy. Facet w Żółtym
Sportowym Płaszczu - YELLOW MAN - stoi przy drzwiach.
Jeffrey zaczyna się pocić, bo Facet patrzy na niego nad
głową Dorothy. Dorothy mówi coś do niego, czego Jeffrey nie
słyszy.
Kiedy Jeffrey znów podnosi głowę, Faceta już nie ma. Cała
sytuacja zdaje się wymykać spod kontroli, kiedy Jeffrey
dostrzega klucz na blacie. W planie ogólnym - Jeffrey
kradnie klucz w chwili, gdy Dorothy zamyka drzwi. Ogarnia
swój sprzęt i wstaje.
JEFFREY
(do Dorothy)
To powinno je załatwić.
DOROTHY
Taa.
INT. SCHODY - KAMIENICA - DZIEŃ
Jeffrey wychodzi. Już na schodach widzi Sandy z jej
pisemkami "Przebudźcie się".
SANDY
Wszystko w porządku?
JEFFREY
Tak, zmywajmy się. Co się z tobą
stało?
Kiedy schodzą po schodach:
SANDY
Już miałam podejść do drzwi,
kiedy ten facet zrobił to za
mnie. Udało się?
JEFFREY
Tak i nie. Poznałaś go?
SANDY
Nie, widziałam tylko jego plecy.
Poszedł później drugimi schodami
na końcu korytarza.
JEFFREY
Też się mu nie przyjrzałem, ale
on mi raczej tak. Nie miałem
czasu, żeby zrobić coś z oknem.
Mam za to klucz.
(pokazuje klucz Sandy)
Gustowny, nie?
SANDY
No, jeśli otwiera te drzwi.
JEFFREY
No tak.
INT. KLATKA SCHODOWA - KAMIENICA - DZIEŃ
Dochodzą do drzwi wyjściowych.
JEFFREY
Ty pierwsza.
EXT. ULICA LINCOLNA - DZIEŃ
Wychodzą z budynku oddzielnie. Kiedy Jeffrey dochodzi do
samochodu, Sandy tam nie ma. Jeffrey rozgląda się. Zapala
silnik i odjeżdża.
Dostrzega ją przed sobą. Dojeżdża do niej. Sandy wsiada.
SANDY
No więc, co dalej?
JEFFREY
Mądra decyzja. Wchodzisz w to
dalej?
SANDY
Jestem ci to winna, skoro
skrewiłam pierwszą część.
JEFFREY
Niczego nie skrewiłaś, ale...
jesteś mi coś winna. Chcę się tam
zakraść wieczorem. Jest piątek,
masz dzisiaj randkę?
SANDY
Owszem, mam.
JEFFREY
No tak, jest piątek wieczór, a ty
jesteś piękną dziewczyną.
Powinienem się domyśleć, że masz
randkę. Tak już jest.
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW / DOM WILLIAMSÓW - DZIEŃ
Jeffrey odwozi Sandy do domu.
SANDY
Naprawdę chcesz, żebym to
zrobiła, nie?
JEFFREY
Nie chcę cię w nic wciągać,
naprawdę, mówię serio, ale jeśli
jest tak źle, jak mówiłaś, oni
mogą być zamieszani w morderstwo.
Zatrzymują się przy podjeździe domu Sandy.
SANDY
(zastanawia się - znów
wbrew swojemu zdrowemu
rozsądkowi)
Powiem Mike'owi, że jestem chora.
Poza tym dzisiaj gra i nawet nie
zauważy mojej nieobecności. Po
grze pójdzie gdzieś z kumplami.
Ale tak już dla jasności - kocham
Mike'a. Co chcesz, żebym zrobiła?
JEFFREY
(obserwuje ją przez
chwilę, potem)
Przede wszystkim, zjemy niezłą
kolacyjkę. Dowiedz się, gdzie
Dorothy śpiewa.
SANDY
Już wiem. "Slow Club", przy
Trasie nr. 7.
JEFFREY
Super. Przyjadę po ciebie o
ósmej. Może być?
SANDY
No, ale nie zabieraj mnie spod
domu. Ojciec pomyśli sobie coś
dziwnego. Przyjdę pod twój dom.
Będę tam o ósmej.
JEFFREY
OK. Idź już lepiej, zanim ktoś
nas zobaczy.
Sandy wychodzi z samochodu i bez oglądania się idzie w
stronę domu. Jeffrey zwraca się do niej:
JEFFREY
Na razie.
DISSOLVE TO:
INT. DUŻY POKÓJ BEAUMONTÓW - NOC
INSERT EKRAN TV
Telewizor jest włączony. Leci audycja kryminalna, ale
dźwięk jest ściszony.
Dr. Gynde daje Pani Beaumont zastrzyk z lekarstwa. Ciotka
Barbara siedzi w pobliżu.
DR. GYNDE
To załatwi sprawę, Frances, do
następnego tygodnia. Nie chcę,
żebyś tym się przeciążała.
Powolutku.
CIOTKA BARBARA
Dopilnuję tego, Bill.
DR. GYNDE
To dobrze.
PANI BEAUMONT
Czuję się dobrze.
DR. GYNDE
Nie o to chodzi. Jesteś teraz w
wielkim stresie, tym się nie
przeciążaj. Nie daj się
zwariować.
Jeffrey wchodzi do pokoju, żeby powiedzieć "do widzenia".
JEFFREY
Doktorze, cała moja rodzina jest
chora. O co tu chodzi?
CIOTKA BARBARA
Ja nie jestem chora.
Jeffrey pokazuje na głowę i robi kółeczko "kuku na muniu".
Wszyscy się śmieją, oprócz Ciotki Barbary.
CIOTKA BARBARA
Zobaczymy, kogo nie będzie w moim
testamencie.
Znowu się śmieją.
JEFFREY
(do matki)
Mogę zabrać samochód?
PANI BEAUMONT
Oczywiście, Jeffrey.
Mówią sobie "do widzenia".
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW - NOC
Jeffrey i Sandy patrzą na siebie. Jeffrey cofa samochód do
ulicy.
Sandy obserwuje kierującego Jeffreya, potem obraca głowę i
patrzy na sklepy i magazyny za oknem.
Kiedy ona tak patrzy, Jeffrey patrzy na nią. Sandy myśli.
SANDY
Jaki jest plan?
JEFFREY
Po pierwsze, pójdziemy do "Slow
Club" zobaczyć Dorothy Vallens.
Pooglądamy ją sobie przez chwilę.
Poza tym chcę usłyszeć, jak
śpiewa, i będziemy wiedzieć, że
jest tam, a nie w mieszkaniu.
SANDY
Genialne.
JEFFREY
Potem pojedziemy do jej
mieszkania, a ja tam się zaczaję.
SANDY
To na pewno nie jest mój zwykły
piątek wieczór!
CUT TO:
EXT. "SLOW CLUB" - NOC
"Slow Club" to obskurny klub nocny na peryferiach miasta.
Brudny parking pokryty rozrzuconymi śmieciami, na którym
Jeffrey i Sandy parkują. Wychodzą z samochodu i wchodzą do
środka.
CUT TO:
INT. "SLOW CLUB" - NOC
ZMARNIAŁY KIEROWNIK
(francuski akcent)
Dobry wieczór. Dla dwojga?
JEFFREY
Tak. Czy moglibyśmy dostać mały
stolik z tyłu?
KIEROWNIK
Pewnie, proszę za mną.
Idą za nim. Siadają na wskazanych miejscach.
KIEROWNIK
Czy mógłbym przynieść państwu coś
do picia?
JEFFREY
Poproszę zmrożonego Heinekena.
SANDY
("nie będę gorsza")
Brzmi nieźle.
JEFFREY
Dwa.
KIEROWNIK
Dwa Heinekeny. Dziękuję.
Kierownik odchodzi.
Na scenie Gruby Komik opowiada dowcipy. Dowcipy są
dostosowane do widowni złożonej z roboli. Ludzie się
śmieją. Klub jest niemal pełny. Jeffrey i Sandy obejmują to
wszystko wzrokiem.
JEFFREY
(do Kelnera)
Kiedy Dorothy Vallens wychodzi na
scenę?
KELNER
(podchmielony i
przepracowany)
Nie wiem. Zaraz. Zresztą kto wie?
Kiedy Kelner odchodzi:
SANDY
Facet był dobrze poinformowany.
Nalewają piwa do szklanek.
JEFFREY
(podnosząc szklankę)
Niech będzie za... ciekawe
doświadczenie.
SANDY
Za to wypiję.
Piją.
DISSOLVE TO:
INT. "SLOW CLUB" - NOC
Później. Jeffrey i Sandy właśnie skończyli kolację. Mistrz
Ceremonii przygotowuje mikrofon art-deco w kształcie
rośliny. Na scenie są Saksofonista, Basista i Perkusista.
MISTRZ CEREMONII
(niskim ciepłym głosem)
Panie i panowie. Blue Lady, panna
Dorothy Vallens.
Jest całkiem sporo oklasków, chociaż większość ludzi nadal
śmieje się, gada i pije. Dorothy Vallens wychodzi na scenę.
Uśmiecha się. Światła w lokalu wciąż się świecą. Kiedy
zaczyna śpiewać pierwsze linijki "BLUE MOON", światła gasną
i snop niebieskiego światła pada na nią, kiedy Dorothy
śpiewa słowo "Blue". Jest to wolna i zmysłowa wersja
piosenki.
Podczas występu Jeffrey i Sandy patrzą na siebie z myślą,
że to właśnie kobieta, do której mieszkania mają się
włamać.
Jeffrey i Sandy wychodzą z lokalu, kiedy Dorothy zaczyna
śpiewać następną piosenkę, "BLUE VELVET". Słyszą jeszcze
pierwsze parę wersów, zanim dochodzą do drzwi.
EXT. "SLOW CLUB" - NOC
Śpieszą się do samochodu, wsiadają i odjeżdżają.
CUT TO:
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW - NOC
Jeffrey i Sandy jadą przez ciemne dzielnice miasta. Nie
rozmawiają, tylko zerkają jedno na drugie.
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW / ULICA LINCOLNA - NOC
Skręcają w ulicę, przy której mieszka Dorothy Vallens, i
podjeżdżają do miejsca nieopodal budynku. Jeffrey wyłącza
silnik.
Jest bardzo cicho. Oboje rozglądają się, czy nikogo nie ma,
czy nikt ich nie obserwuje. Jeffrey próbuje dojrzeć
okiennice siódmego piętra. Są ciemne. Sandy porusza się.
Każdy najmniejszy dźwięk jest słyszalny. Sandy patrzy na
Jeffreya przez chwilę, potem znów na budynek.
SANDY
Jeffrey, nie wiem, czy powinieneś
to robić.
JEFFREY
Czemu nie?
SANDY
To szalone i niebezpieczne. Mój
Boże, nie powinnam była ci o tym
mówić.
JEFFREY
Będzie dobrze. Myślę, że nie
powinnaś tu zostać. Myślę, że
powinnaś iść do domu. Umiesz
prowadzić?
SANDY
Tak, ale...
JEFFREY
Zostaw samochód przed moim domem,
OK?
SANDY
OK.
JEFFREY
Mogłabyś jeszcze chwilę zostać,
gdyby klucz nie pasował.
SANDY
Chciałabym, żebyś tego nie robił.
To nie ma żadnego sensu. Pojedźmy
gdzieś lepiej i napijmy się kawy.
JEFFREY
Idę, Sandy. Zobaczymy się jutro i
powiem ci wtedy, co i jak.
SANDY
Ja... nie chcę, byśmy widzieli
się jutro. Mike przychodzi.
JEFFREY
O. W porządku. Mogę zadzwonić?
SANDY
No, zadzwoń.
JEFFREY
To może poczekać to niedzieli.
SANDY
Zadzwoń jutro, niech będzie.
Powodzenia. Mam nadzieję, że
potrafisz się też wykraść. Czy
raczej zaczekasz, aż ona uśnie?
JEFFREY
Raczej tak.
SANDY
Zaczekam tutaj, aż przyjdzie.
JEFFREY
Na pewno?
SANDY
Zatrąbię cztery razy, usłyszysz i
będziesz wiedział, że idzie na
górę. OK?
Jeffrey kiwa głową.
JEFFREY
OK. Dzięki.
SANDY
Nie wiem, czy jesteś detektywem
czy zboczeńcem.
JEFFREY
Ja wiem, a ty się musisz
przekonać. Zobaczymy się później,
to znaczy zadzwonię. OK?
SANDY
OK, OK. Na razie.
Jeffrey wychodzi z samochodu i zamyka drzwi. Patrzy raz
jeszcze na Sandy. Patrzą na siebie w ciszy.
Jeffrey widzi tylko jej wargi w ciemnym wnętrzu samochodu.
Sandy patrzy, jak Jeffrey przechodzi przez trawnik i idzie
do kamienicy. Prześlizguje się na miejsce dla kierowcy.
CUT TO:
INT. SCHODY - KAMIENICA - NOC
Jeffrey wchodzi szybko po schodach na siódme piętro.
Ktoś wychodzi z mieszkania właśnie w chwili, gdy Jeffrey
dochodzi do siódmego piętra.
Jeffrey wchodzi jeszcze na półpiętro wyżej i czeka, aż ktoś
zejdzie schodami.
Jeffrey schodzi wtedy na siódme piętro i idzie do drzwi
mieszkania 710. Wyciąga klucz i rozgląda się. Nikogo nie
ma. Jeffrey wkłada klucz - pasuje - przekręca go. Drzwi
otwierają się.
INT. MIESZKANIE DOROTHY - NOC
Jeffrey szybko wchodzi do ciemnego mieszkania i zamyka
drzwi. To chwilę trwa, zanim jego oczy przywykają do
ciemności. Wkrótce znajduje drogę. Decyduje się ukryć w
szafie. Zanim jednak idzie do szafy, wolno bada mieszkanie,
tak jak tylko da się w ciemności. Idzie korytarzem do
sypialni.
Na drugim krańcu korytarza otwiera inne drzwi i jest
zaskoczony widokiem pustego dziecięcego pokoju. W pokoju
tym widzi spiczasty kapelusz ze śmigiełkiem na czubku, z
tych, które grają muzykę, kiedy śmigiełko się obraca.
Kapelusz leży spokojnie na łóżku. Jeffrey cicho zamyka
drzwi. Wraca do szafy. Kiedy jest już w środku, sprawdza,
jak dużo może zobaczyć. Przez szpary między listwami ma
widok na pół mieszkania. To tu właśnie zostanie. Robi parę
ruchów dla rozluźnienia. Bierze parę głębokich oddechów.
Patrzy na zegarek. Jest 10:17.
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW / ULICA LINCOLNA - NOC
Sandy siedzi w samochodzie, pilnie przyglądając się
kamienicy i ulicy.
INT. MIESZKANIE DOROTHY - NOC
W szafie Jeffrey potrząsa ramionami i porusza się trochę,
żeby rozprostować zmęczone mięśnie. Znów, bierze kilka
głębokich oddechów. Patrzy na zegarek. Jest 12:45.
JEFFREY
(do siebie)
No nie, pośpiesz się, Dorothy. No
dalej. Muszę się wysikać. Super.
Teraz albo nigdy.
Jeffrey wychodzi z szafy i idzie do sypialni, a potem do
drzwi łazienki. Uderza stopą w drzwi i robi tym duży hałas.
Zamiera.
INT. ŁAZIENKA DOROTHY - NOC
Wchodzi do łazienki. Zaczyna sikać.
JEFFREY
Heineken.
CUT TO:
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW / ULICA LINCOLNA - NOC
Nagle Sandy podnosi się czymś zaalarmowana.
EXT. KAMIENICA - NOC
Samochód podjeżdża i Facet pomaga Dorothy Vallens wyjść.
Wchodzą do budynku.
CUT TO:
INT. ŁAZIENKA DOROTHY - NOC
Jeffrey instynktownie spuszcza wodę w kiblu, a ponieważ
wszystko jest tak ciche, płynąca woda wydaje się bardzo
głośna.
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW / ULICA LINCOLNA - NOC
Sandy zaczyna trąbić.
INT. MIESZKANIE DOROTHY - NOC
Nie będąc w stanie usłyszeć ostrzegawczego trąbienia,
Jeffrey nonszalancko opuszcza łazienkę. Zbiornik wciąż
napełnia się wodą.
Nagle Jeffrey słyszy coś: klucz przekręcany w zamku.
Czmycha do szafy. Wpada do środka i zamyka drzwi w chwili,
gdy otwierają się drzwi wejściowe.
Równie nagle - zbiornik w toalecie napełnia i woda
przestaje płynąć - cisza, oprócz Dorothy Vallens przy
drzwiach wejściowych.
DOROTHY (V.O.)
(widzimy Jeffreya
próbującego zatrzymać
przestraszony oddech w
ciemnej szafie)
Dzięki, Jimmy, zobaczymy się
jutro. Chcesz drinka czy coś?
JIMMY (V.O.)
Lepiej już pójdę. Dzięki.
DOROTHY
Dobranoc.
JIMMY
Dobranoc.
Drzwi wejściowe zamykają się i zapala się światło w dużym
pokoju. Jeffrey widzi Dorothy idącą na niego. Idzie wprost
do szafy, są prawie twarzą w twarz, kiedy dzwoni telefon.
Dorothy odwraca się natychmiast i idzie odebrać. Ratuje to
Jeffreya od zemdlenia. Myślał, że już po nim. Podsłuchuje.
DOROTHY
(do słuchawki)
Halo?, tak. Tak panie, Frank.
Pozwól mi z nim rozmawiać.
Proszę, Frank, panie. Lubię
śpiewać Blue Velvet. Don? W
porządku, nie martw się. Don?!,
słyszysz mnie? Czy z małym
Donny'm w porządku? Jest tam?
Don? Znaczy Meadow Lane? Frank?!
Co z nim jest? Wiem. Kiedy?
Dobrze, za godzinę. Będę słodka.
Mama cię kocha. Dobrze, Frank,
panie.
Odkłada ostro słuchawkę i kładzie głowę w dłoniach.
DOROTHY
(do siebie)
Frank, ty sukinsynu!
Idzie do kanapy, siada i zaczyna ssać palec. Wstaje nerwowo
i patrzy chwilę na fotografię w ramce, po czym chowa
fotografię pod poduszką na kanapie. Wkłada na gramofon
płytę, "FOR YOUR PRECIOUS LOVE", włącza. Siada z powrotem i
znowu ssie palec, słuchając muzyki. Zaczyna płakać. Hamuje
się i wyłącza płytę. Zaczyna zdejmować pończochy. Potem
zdejmuje sukienkę.
Pod spodem ma stanik i majtki. Przechodzi przez pokój,
idzie korytarzem do łazienki.
Jeffrey nie może jej teraz dobrze widzieć. W łazience
Dorothy zdejmuje majtki. Jest teraz naga. Patrzy na swoje
odbicie w lustrze. Widzimy twarz obserwującego ją Jeffreya.
Dorothy zupełnie znika z widoku i słyszymy, jak zaczyna
brać prysznic.
DISSOLVE TO:
INT. MIESZKANIE DOROTHY - NOC
Twarz Jeffreya. Widzi Dorothy - w szlafroku - idącą znów w
jego stronę. Jeffrey szybko cofa się w głąb szafy, tak jak
tylko może.
Dorothy otwiera szafę, sięga w głąb i wyjmuje tunikę z
niebieskiego aksamitu. Nie widzi Jeffreya, chociaż nie
ukrył się zbyt dobrze. Zamyka szafę, dźwięk zapadki w
zamku.
Jeffrey jest w prawie idealnej ciemności. Nasłuchuje.
Słyszy chodzenie po pokoju, potem ciszę. Słyszy wodę
płynącą w zlewie w kuchni.
Znów słyszy kroki Dorothy. Teraz ją widzi. Dorothy siada na
łóżku. Podnosi głowę wtedy, gdy Jeffrey rusza nogami dla
zmiany środka ciężkości. Patrzy na szafę dziwnie, ale
podnosi spokojnie książkę i kartkuje ją. Wstaje wolno.
Jeffrey nie wie, co jest grane. Patrzy, ale Dorothy znika z
pola jego widzenia.
NAGLE, słyszy otwieraną szufladę, a potem równie nagle
drzwi szafy otwierają się, a za nimi stoi Dorothy z
pistoletem wycelowanym w Jeffreya. Kiedy zdaje sobie
sprawę, że ktoś naprawdę jest w szafie, krzyczy raz, a
głośno.
DOROTHY
(głośny krzyk, potem:)
WYNOCHA STĄD!! WYNOCHA!! Łapy na
głowę, na głowę. NO DALEJ!! Na
kolana - NATYCHMIAST!! Co tu
robisz? Kim jesteś? Jak się
nazywasz? ... NO JAK SIĘ
NAZYWASZ?!
JEFFREY
Jeffrey.
DOROTHY
Jeffrey. Jeffrey jak?
JEFFREY
Jeffrey nijak.
DOROTHY
A jakże! Niech no zobaczę twój
portfel.
(czyta jego prawo
jazdy)
Jeffrey Beaumont. Co robisz w
moim mieszkaniu, Jeffrey
Beaumont?
JEFFREY
Chciałem się z panią zobaczyć.
DOROTHY
Co? Robisz ze mnie durnia? Kto
cię tu przysłał?
JEFFREY
Nikt.
DOROTHY
Cholera, lepiej żebyś mi coś
powiedział.
JEFFREY
To był... eksperyment. Tak żebym
sprawdził, czy potrafię to
zrobić.
DOROTHY
Eksperyment? Hej, widziałam cię
już wcześniej.
JEFFREY
Spryskiwałem pani mieszkanie.
Zabrałem klucz. Nie miałem
zamiaru nic zrobić, oprócz
patrzenia na panią.
DOROTHY
Powiesz mi, co widziałeś. POWIESZ
MI.
JEFFREY
(przestraszony,
zdenerwowany)
... Widziałem, jak pani wchodzi,
rozmawia przez telefon. Rozbiera
się.
DOROTHY
(przerywa mu)
Przez telefon. Co słyszałeś, jak
mówiłam przez telefon? Powiesz
mi, słowo w słowo.
JEFFREY
(próbując sobie
przypomnieć)
Przywitała się pani... z
Frankiem. Chciała pani z kimś
rozmawiać. Z Donem? i z małym
Donny'm. Powiedziała pani "mama
cię kocha". I coś o Meadow Lane.
Coś za godzinę. Więcej nie
pamiętam.
Dorothy obserwuje Jeffreya przez chwilę, myśli.
DOROTHY
Zgadza się. Tak właśnie mówiłam.
Masz dobrą pamięć. A potem co?
JEFFREY
Więc...
DOROTHY
POTEM CO?
JEFFREY
Potem się pani rozebrała.
DOROTHY
Który to już raz zakradasz się do
mieszkania nieznajomej i oglądasz
ją, jak się rozbiera?
JEFFREY
(cicho, winiąc siebie)
Nigdy wcześniej.
DOROTHY
Jak byś się czuł, gdyby ktoś
zakradł się do twojego domu i cię
podglądał?
(wpada na pomysł)
Rozbieraj się. Chcę cię obejrzeć.
JEFFREY
Nie. Da pani spokój.
DOROTHY
NIE, to ty daj spokój. Zdejmuj
spodnie. Chcę cię obejrzeć.
JEFFREY
Niech pani posłucha, przykro mi,
niech pani da mi wyjść.
DOROTHY
Nie ma mowy.
Dorothy podchodzi do blatu w kuchni i bierze nóż. Idzie do
Jeffreya, teraz ma i nóż, i pistolet. Jeffrey jest
przestraszony.
DOROTHY
Rozbieraj się. Chcę cię sobie
obejrzeć.
Jeffrey zaczyna się rozbierać. Najpierw zdejmuje buty i
skarpetki, potem koszulę. Rozpina pasek i rozporek,
zdejmuje spodnie. Teraz jest już tylko w bieliźnie.
DOROTHY
WSTAWAJ.
Jeffrey wstaje.
DOROTHY
Podejdź bliżej.
Dorothy ma na twarzy dziwny wyraz. Sięga do majtek Jeffreya
i ściąga je do kolan. Patrzy na niego.
DOROTHY
(szepcze)
Czego ode mnie chcesz?
JEFFREY
(cicho, podniecając
się)
Ja... nie wiem.
Dorothy wpada w marzycielski, senny nastrój i zaczyna mówić
dziecięcym głosem. Rozpina swoją tunikę i przyciąga
Jeffreya do piersi.
DOROTHY
Nie ruszaj się. Nie patrz.
Jeffrey zamyka oczy w nerwowym podnieceniu, a Dorothy
zaczyna go dotykać.
DOROTHY
Podoba ci się to?
JEFFREY
Tak.
Jeffrey próbuje ją dotknąć.
DOROTHY
Nie ruszaj się albo cię zabiję.
Patrzy na niego.
DOROTHY
Lubisz tak rozmawiać?
JEFFREY
Nie.
DOROTHY
Kładź się na łóżku.
Jeffrey kładzie się. Wygląda na przestraszonego.
PUK, PUK przy drzwiach. Dorothy wygląda na przerażoną.
Szybko podnosi palec do ust, "ciii", i szepcze do Jeffreya.
DOROTHY
(wściekły szept)
Zamknij się i pośpiesz. Do szafy.
Nic nie mów albo zginiesz. Nie
żartuję.
Pukanie jest coraz intensywniejsze. Jeffrey bierze swoje
rzeczy i wchodzi do szafy - nagi w ciemności. Dorothy
zapina tunikę i podąża do drzwi wejściowych.
Jeffrey widzi wchodzącego FRANKA.
Frank jest krępym facetem średniego wzrostu, z twarzą
okoloną włosami. Ubrany jest w obcisły niebieski T-shirt i
starą czarną sportową kurtkę. Niebieskie dżinsy i wysokie
buty. Jego prezencja to surowa seksualność, bomba, która
może w każdej chwili wybuchnąć.
Frank wchodzi wolno do pokoju, cały czas patrząc na
Dorothy. Siada na kanapie.
DOROTHY
Witaj, misiu.
FRANK
(zirytowany, z łaski)
Zamknij się. Jestem tatusiem,
półgłówku.
DOROTHY
Witaj, tato.
FRANK
("nie pamiętasz o
grzeczności?")
Mój burbon.
Dorothy idzie do kuchni, żeby zrobić drinka dla Franka.
Kiedy przechodzi obok szafy, Jeffrey widzi strach w jej
oczach.
Wraca z małą szklanką burbona i podaje ją Frankowi. Frank
bierze łyk.
FRANK
Siadaj. Przynieś sobie krzesło.
Dorothy bierze małe krzesło stojące pod ścianą i siada.
Poprawia tunikę.
FRANK
(obserwując ją)
Rozłóż nogi.
Dorothy wolno rozchyla nogi. Widzi Jeffreya gapiącego się
na nią w ciemności szafy.
FRANK
Szerzej.
Dorothy rozchyla nogi szerzej. Frank patrzy na jej krocze i
pije burbona. Patrzy się chwilę na podłogę, potem wolno
przenosi wzrok na ciało Dorothy, na jej krocze.
Dorothy patrzy w sufit czekając. Frank nagle sięga do
paska, gdzie ma mały zbiorniczek i maskę. Otwiera zawór
zbiorniczka i przykłada maskę do ust i nosa. Zbiorniczek
napełniony jest helem, głos Franka staje się bardzo wysoki
i dziwnie brzmiący. Rezultat jest niepokojący.
FRANK
(wysokim głosem)
Mamusiu.
Dorothy drga. Wciąż patrzy w sufit.
FRANK
MAMUSIU!
DOROTHY
(przestraszona)
Mama jest z tobą.
FRANK
Dzidziuś chce się pieprzyć.
Wtedy głos Franka staje się normalny.
FRANK
(normalnie, ale głośno
jak rozkaz dla siebie)
GOTUJ SIĘ DO RŻNIĘCIA!
Frank podchodzi do Dorothy i klęka przed nią. Bierze
kolejny łyk helu.
FRANK
(wysokim głosem)
Dzidziuś chce niebieski aksamit.
Dorothy rozpina tunikę i daje trochę materiału Frankowi.
DOROTHY
(szepcze)
Dobrze.
Frank zbliża wolno usta do tuniki i przebiega nimi po
teksturze aksamitu. Jego dłonie gniotą aksamit i wyczuwają
ciało Dorothy pod spodem. Dochodzą do piersi Dorothy, a
usta Franka ssą i gryzą aksamitną tunikę.
Dorothy jest bardzo przestraszona, ale podnieca się mimo
strachu. Wtedy Frank gwałtownie i bez skrupułów ściąga
Dorothy na dywan. Ostrzega ją.
FRANK
Nie patrz na mnie!
Zaczyna wpychać kawałek tuniki do ust Dorothy. Odpycha
ramiona Dorothy w tył, Dorothy trzyma jej tak, pozwalając
Frankowi robić to po swojemu. Frank ssie i gryzie aksamit
wystający z jej ust, jednocześnie szczypie i gniecie jej
piersi w dziwny, siłowy, ale i bojaźliwy sposób. Dorothy
pojękuje. Frank oddycha bardzo ciężko. Dotyka jej krocza.
FRANK
Nie patrz na mnie!!!
(ciężko oddychając)
Tatuś jest w domu.
Zaczyna teraz wpychać materiał do swoich ust i wchodzi na
Dorothy. Wygina ją w łuk, pociąga jej nagie ciało pod nim w
przód i w tył. Szybciej i szybciej. Szczytuje pod
spodniami. Głowa Dorothy odchyla się w tył - widzi Jeffreya
w szafie, w oddali i rozmytego. Dla bezpieczeństwa patrzy
też po bokach Franka.
FRANK
(wrzeszczy)
Nie patrz na mnie!!!
Uderza ją w twarz. Nos Franka marszczy się, kiedy Frank
próbuje stłumić szloch wybuchający gdzieś w środku.
Odchodzi na czworakach. Materiał wypada mu z ust. Jego
oddech jest teraz jeszcze cięższy. Frank wstaje i zaczyna
chodzić po mieszkaniu. Idzie do ściany, gasi światła,
odwraca się i idzie do łazienki, wciąż dysząc i próbując
stłumić płacz. Dorothy pojękuje cicho.
Robi się bardzo cicho i nieruchomo na chwilę. Wtedy Jeffrey
słyszy Franka z jego wysokim od helu głosem, rozmawiającego
ze sobą w łazience. Wysoki dziwny dźwięk odbija się
pogłosem gdzieś daleko. Jeffrey nie wie, co to jest - ale
wkrótce słyszy wysoki od helu śmiech Franka. Frank wraca do
pokoju. Maskę ma założoną na twarz. Także jego oddech jest
teraz wysoki. Śmieje się chwilę i odchodzi ciemnym pokojem
do drzwi wyjściowych.
FRANK
Trzymaj się, dziecino. Do
zobaczenia w przyszłe święta!
Frank wychodzi i zatrzaskuje drzwi. Mieszkanie jest ciche
oprócz pojękiwań Dorothy.
Jeffrey jest oszołomiony. Nie rusza się. Patrzy na Dorothy
leżącą w nikłym kręgu światła. Dorothy przewraca się na
brzuch i zaczyna płakać. Płacz jest głęboki i szczery.
Powoli Jeffrey wychodzi z szafy i podchodzi do niej.
Pochyla się i dotyka jej. Dorothy wzdraga się i obraca się,
by go zobaczyć. Na powrót płacze. Jeffrey próbuje ją
podnieść.
JEFFREY
Czemu nie pójdzie się pani
położyć. No dalej, pomogę pani.
Dorothy podnosi się ciężko z pomocą Jeffreya. Jeffrey
odprowadza ją do łóżka. Dorothy kładzie się na boku,
obrócona do ściany. Jeffrey okrywa ją prześcieradłem.
DOROTHY
Nie.
(wskazuje na
prześcieradło)
Nie lubię tego. Czego chcesz?
JEFFREY
Niczego. Wszystko w porządku?
DOROTHY
Pewnie, że w porządku.
(znowu zaczyna płakać)
JEFFREY
Więc już sobie pójdę.
Zaczyna ubierać swoją bieliznę, która jest obrócona na lewą
stronę. Jeffrey próbuje obrócić ją wierzchem do góry.
DOROTHY
Don?
JEFFREY
Nie.
DOROTHY
Don, przytul mnie. Boję się.
Przytul mnie, proszę.
Jeffrey obraca się w jej stronę. Obserwuje ją. Wyciąga dłoń
i dotyka jej ramienia. Siada i przytula ją.
DOROTHY
(szepcze)
Dziękuję ci, kochanie.
JEFFREY
(szepcze)
Już w porządku. W porządku.
Leżą razem długą cichą chwilę.
DOROTHY
Podoba ci się mój dotyk?
JEFFREY
(waha się)
Tak.
DOROTHY
Widzisz moje piersi? Widzisz?
Jeffrey patrzy.
JEFFREY
Tak.
DOROTHY
Widzisz moje sutki?
JEFFREY
Tak.
DOROTHY
(szepcze)
Możesz je pocałować, jeśli
chcesz. Dotknij je, stają się
twarde.
Jeffrey zbliża głowę. Dorothy zamyka oczy.
DOROTHY
No dalej. Nie mam nic przeciwko.
Jeffrey nic nie może poradzić - liże i ssie jej sutki i
dotyka jej piersi. Oboje bardzo się podniecają.
DOROTHY
Dotknij mnie.
Jeffrey wchodzi na Dorothy. Dorothy nagle rozpoznaje go.
DOROTHY
Możesz mnie uderzyć, jeśli
chcesz.
JEFFREY
Nie, naprawdę, nie chcę.
Dorothy wygina się w łuk i jęcząc wali głową w ścianę.
JEFFREY
Przestań!
Dorothy porusza się, jakby nie chciała mieć więcej do
czynienia z Jeffreyem. Odsuwa od niego dłonie.
DOROTHY
(szepcze)
Lubisz mnie?
JEFFREY
(szepcze)
Tak, lubię cię.
DOROTHY
(szepcze)
Możesz być moim specjalnym
przyjacielem, przychodzić i
wchodzić we mnie.
Zaczynają się kochać. Nagle Dorothy zaczyna płakać.
JEFFREY
O co chodzi?
Równie nagle Dorothy policzkuje Jeffreya, bardzo mocno.
DOROTHY
Złaź ze mnie.
Jeffrey schodzi z niej, przyciskając dłoń do twarzy.
Dorothy idzie do łazienki cały czas płacząc. Jeffrey siada,
zdezorientowany.
Nagle Jeffrey słyszy potworny wrzask Dorothy. Prawdziwy
krzyk przerażenia. Biegnie do łazienki, zobaczyć o co
chodzi.
INT. ŁAZIENKA DOROTHY - NOC
Dorothy jest właśnie podczas spuszczania wody po czymś w
toalecie. Woda kipi w sedesie. Jeffrey obraca się do
Dorothy. Dorothy trzęsie się i jest cała w szoku.
DOROTHY
Spuściłam to w sedesie.
JEFFREY
Co?
Patrzy w wirującą wodę. To "coś" wygląda jak ucho,
obracające się w wirze raz za razem. Cokolwiek to było,
znika.
DOROTHY
Spuściłam to w sedesie.
Jeffrey spogląda na lustro. Widzi tam napisane kostką mydła
słowa "spójrz w dół".
Spogląda w dół do umywalki. Na jej dnie widzi mały skrzep i
plamę świeższej krwi.
Jeffrey nagle przypomina sobie wysoki od helu głos Franka
odbijający się pogłosem w łazience.
INT. ŁAZIENKA DOROTHY - NOC
FLASHBACK
Frank w łazience.
INT. MIESZKANIE DOROTHY - NOC
FLASHBACK
Frank przy drzwiach mówi "do zobaczenia w przyszłe święta".
INT. ŁAZIENKA DOROTHY - NOC
JEFFREY
(wewnętrzny głos)
W przyszłe święta. Czy uważa się
za świętego Mikołaja, który
przyniósł Dorothy prezent? Co to
było? Ucho? Kolejne ucho?!?
(na głos do Dorothy)
Co to było?
DOROTHY
(dziwnie -
przestraszona, że to
Jeffrey mógł to coś
zostawić)
A ty wiesz?
JEFFREY
Nie.
DOROTHY
(oddychając ciężko;
dziwnie)
Nie?
JEFFREY
Nie. Co się dzieje?
DOROTHY
Może nie wiesz, za to ja znam
ciebie. Jesteś Jeffrey Beaumont,
wiem gdzie mieszkasz, i wiem, jak
cię dostać, i wiem, jak cię
zabić.
JEFFREY
Proszę, nie mów tak. Jesteś
zdenerwowana, a ja ci nie
pomagam. Przykro mi za to, co
zrobiłem. Chyba już pójdę.
DOROTHY
Idź więc. Nie dam ci wejść teraz
we mnie, ale chcę tego. I lubię
cię.
JEFFREY
Więc nie mów o zabijaniu.
DOROTHY
A mówiłam? Nie miałam tego na
myśli. A może miałam?
(śmieje się)
Czasami myślę, że to mogłoby być
zabawne.
(dziwny uśmiech)
No już, idź sobie. Nie otworzę
się przed tobą teraz. Ale zdradzę
ci moją małą tajemnicę.
(nachyla się)
Pragnę umrzeć.
JEFFREY
Nie mów tak.
DOROTHY
To tajemnica, więc nie dziel się
z nią z nikim. Pewnego dnia
pokażę ci gdzie. Teraz muszę już
iść spać.
JEFFREY
(przestraszony jej
szaleństwem)
OK.
Jeffrey patrzy raz jeszcze na krew na dnie umywalki.
Spogląda na piękne, spowite złowieszczą ciemnością oczy
Dorothy Vallens, obraca się, idzie korytarzem do pokoju.
Przechodzi wolno przez drzwi, nagle obraca się i idzie znów
korytarzem do łazienki. Zatrzymuje się w drzwiach i patrzy
na obróconą do niego tyłem Dorothy. Dorothy patrzy w
umywalkę. Jeffrey zauważa, że brakuje kwadratowego kawałka
materiału z tyłu jej niebieskiej aksamitnej tuniki.
JEFFREY
Idę już.
Dorothy szepcze coś sama do siebie.
DOROTHY
(słabiutki szept)
Pomóż mi, pomóż. Proszę.
Jeffrey nie wie co robić.
INT. MIESZKANIE DOROTHY - NOC
Jeffrey obraca się, idzie do pokoju i przechodzi przezeń.
Patrzy wokół i widzi pustą szklankę po burbonie Franka.
Nagle przypomina sobie fotografię, którą Dorothy ukryła pod
poduszką. Podnosi poduszkę i widzi fotografię
uśmiechniętego mężczyzny i stojącego przy nim małego
chłopca w spiczastym kapeluszu ze śmigiełkiem na czubku.
Jeffrey obraca fotografię i widzi stary akt ślubu. Na nim
zdanie: Dorothy Vallens Donowi.
JEFFREY (V.O.)
Don. O mój Boże.
Chowa fotografię pod poduszką. Widzi telefon Dorothy.
Przypomina sobie numer - poruszając wargami przy każdej
cyfrze. Idzie do drzwi wejściowych i otwiera je cicho.
INT. SCHODY - KAMIENICA - NOC
Wygląda na korytarz. Jest pusty.
INT. KLATKA SCHODOWA - KAMIENICA - NOC
Jeffrey wychodzi szybko na schody i schodzi. Stopnie są
cementowe i kroki Jeffreya odbijają się bardzo głośnym
echem. Jeffrey dochodzi do drzwi oznaczonych napisem
"WYJŚCIE"...
EXT. ULICA LINCOLNA - NOC
... i wychodzi, przechodzi przez trawnik i wychodzi na
chodnik.
Idzie chodnikiem biorąc głębokie oczyszczające oddechy.
Patrzy na zegarek. Jest 2:30. Jeffrey czuje się
jednocześnie bardzo zdeprymowany, zaniepokojony, ale i
podekscytowany. W skrytości ducha boi się bagna, w które
wdepnął.
INT. DUŻY POKÓJ BEAUMONTÓW - NOC
Jeffrey wchodzi do domu. KAMERA ślizga się po ciemnym
dywanie do kobiecej stopy. Zapalają się światła. KAMERA
unosi się wzdłuż nogi - to Pani Beaumont czeka w fotelu i
patrzy.
JEFFREY
(zaskoczony)
Boże, przestraszyłaś mnie.
PANI BEAUMONT
Czy coś się stało? Co jest z
twoją twarzą?
JEFFREY
Nic. Wszystko gra.
PANI BEAUMONT
Jeffrey, nie możesz wychodzić
gdzieś na pół nocy i się
szwendać. Musi być jakiś
porządek. Pomyślałam, że
przydałoby się zadzwonić do ojca,
jak wrócisz, ale teraz jest już
stanowczo za późno.
FADE TO:
INT. SYPIALNIA JEFFREYA - DZIEŃ
Jeffrey wstaje z łóżka i idzie do telefonu. Wykręca numer.
JEFFREY
Proszę z Louise Wertham. OK.
(czeka)
Louise? Tu Jeffrey. Cześć, co
tam?
(pauza)
WYCHODZISZ ZA MĄŻ? Dobry Boże,
Louise! Żartujesz sobie?
(długa pauza)
No dobra, Louise, życzę ci dużo
szczęścia, ale jeśli ci nie
wyjdzie, radzę ci, zapisz się do
komedii.
Jeffrey odkłada słuchawkę ostro. Potrząsa głową.
INT. SKLEP ŻELAZNY BEAUMONTA - DZIEŃ
Jeffrey - za ladą w sklepie - pije kawę z kubka. Myśli.
Bierze jeszcze jeden łyk kawy i odkłada kubek. Zakłada
dłonie za plecy i zaczyna chodzić tak w tę i z powrotem.
JEFFREY
(do siebie, na głos)
Jak mogę jej pomóc? Nie powiem
jej przecież, żeby poszła do
detektywa Williamsa. Pomyśli, że
jestem z policji. Ma mój adres.
Może tam pójść, jeśli zostanie
zmuszona. Powiem jej, powiem, ale
ona myśli, że jestem Donem, jej
mężem? I gdzie do diabła jest
Don? Może nie żyje?
Jeffrey wykręca numer w telefonie.
JEFFREY
Halo? Pani Williams? Tu Jeffrey
Beaumont. Dobrze, w porządku. Czy
zastałem Sandy? OK. Cześć, Sandy.
Możesz rozmawiać? On jest? Dobra,
powiedzmy, że pogadamy jeszcze
potem. Poszło dobrze, opowiem ci
o tym. Kolacja? Jutro wieczorem?
O siódmej, tak, brzmi nieźle.
Dobrze, wciąż jest w szpitalu.
OK. Do zobaczenia jutro. I
dzięki.
INT. LABORATORIUM - SZPITAL - DZIEŃ
Gra przenikliwa, tajemnicza muzyka, podczas gdy...
... Dr. Gynde patrzy na różne próbki krwi pod potężnym
mikroskopem. Widzimy w zbliżeniach różne skomplikowane
gadżety.
JEFFREY (V.O.)
Czy tak właśnie wygląda to, na co
choruje mój ojciec?
DR. GYNDE
Tak.
Krew widziana w zbliżeniu. Komórki poruszają się.
Dr. Gynde zmienia powiększenie. Komórki stają się ogromne -
potem, jeszcze większe. Są tak duże, że słyszymy ich
poruszanie się.
EXT. "SLOW CLUB" - NOC
Parking jest na wpół pełny. Silny wiatr powiewa śmieciami
wokół. Jeffrey parkuje samochód...
INT. "SLOW CLUB" - NOC
... wchodzi do klubu. Mówi do Kierownika.
JEFFREY
Proszę stolik z tyłu.
KIEROWNIK
Oczywiście.
Dorothy śpiewa swój otwierający występ utwór, podczas gdy
Kierownik sadza Jeffreya.
JEFFREY
Dla mnie zmrożony Heineken.
KIEROWNIK
Heineken, oczywiście, proszę
pana.
Kiedy Kierownik odchodzi, Jeffrey obserwuje klub. Jest
bardzo ciemno, pełno dymu. Jeffrey nie widzi przez to
dobrze, ale nagle dostrzega Franka siedzącego z jakimiś
Kolesiami, patrzącego na śpiewającą Dorothy. Frank i
Kolesie siedzą dwa stoliki od Jeffreya.
Frank jest zupełnie pochłonięty śpiewem Dorothy, patrzy
bardzo poważnie. Spogląda prosto w jej oczy. Obraca w
palcach mały kawałek niebieskiego aksamitu. Jak poprzednio,
pierwszy numer Dorothy, "BLUE MOON", przechodzi w "BLUE
VELVET". Tą piosenkę Dorothy śpiewa jakby tylko dla Franka.
Kiedy kończy, Frank nie przestaje patrzyć na Dorothy, a
wszyscy inni klaszczą głośno.
Jeffrey dopija Heinekena i wychodzi na zewnątrz.
EXT. "SLOW CLUB" - NOC
Jeffrey patrzy dookoła na wszystkie samochody, ale żaden z
nich nie wyróżnia się, jakby miał należeć do Franka.
Jeffrey wsiada do samochodu i wyjeżdża na ulicę. Parkuje w
innym miejscu i czeka.
DISSOLVE TO:
EXT. "SLOW CLUB" - NOC
Koło Jeffreya przejeżdża coś z rykiem, a w oddali kilkoro
ludzi wychodzi ze "Slow Club". Pośród nich jest Frank i
jego przyjaciele. Wsiadają do czarnego Forda Fairlane i
wyjeżdżają z parkingu w dół autostrady. Jeffrey zapala
silnik i zaczyna podążać za nimi. Musi docisnąć gaz do 65
mil/h, żeby nadążyć za Frankiem.
EXT. MIEJSKIE ULICE - NOC
Gra tajemnicza muzyka.
Jeffrey śledzi ich do skrzyżowania, gdzie skręcają w prawo.
Stoi za nimi na światłach. W ich samochodzie palą się
ogniki papierosów. Światło zmienia się na zielone i Frank
rusza. Jeffrey podąża za nim przez ciemną dzielnicę w
kierunku doków. Wjeżdża za nimi w wąską ulicę pomiędzy
ciemnymi fabrykami.
EXT. FRONT STREET - NOC
Mroczna, niska muzyka.
Jeffrey widzi, że Frank parkuje samochód. Sam szybko
parkuje, gasi światła i silnik. Obserwuje Franka i jego
przyjaciół wchodzących do starej kamienicy obok
introligatorni. Znikają w środku. Linie wysokiego napięcia
bzyczą głośno.
Jeffrey wychodzi z samochodu i idzie wyludnioną ulicą.
Dochodzi do samochodu Franka, który chłodząc się wydaje
trzeszczące dźwięki. Patrzy na tablice rejestracyjne,
podchodzi do nich kilka kroków i zapisuje je w swoim
notesiku. Idzie dalej, w stronę kamienicy.
INT. KLATKA SCHODOWA - KAMIENICA FRANKA - NOC
Wewnątrz patrzy na nazwiska na skrzynkach pocztowych. Widzi
- Frank Booth. To imię przyprawia go o ciarki na plecach.
Numer mieszkania to 26.
W oddali słyszy kroki. Szybko wychodzi...
EXT. FRONT STREET - NOC
... przechodzi przez ulicę do swojego samochodu. Wsiada i
czeka. Frank wychodzi z budynku i przechodzi do swojego
samochodu.
JEFFREY
(na głos do siebie)
Założę się, że wiem, gdzie
jedziesz.
Zaczyna jechać za samochodem Franka.
DISSOLVE TO:
EXT. PARKING PRZY RESTAURACJI - NOC
Jeffrey dyskretnie parkuje, kiedy tylko Frank gasi silnik.
Obserwuje Franka wychodzącego z parkingu.
EXT. PUSTE POLE - NOC
Jeffrey śledzi Franka na tym samym pustym polu, gdzie
znalazł ucho. Wydaje się, że Frank używa tego pola jako
tajnego skrótu do kamienicy Dorothy.
EXT. PARKING PRZY RESTAURACJI - NOC
Jeffrey wsiada z powrotem do samochodu i czeka.
DISSOLVE TO:
EXT. PARKING PRZY RESTAURACJI - NOC
Nadciąga burza. Ryk pioruna i dźwięk zamykanych z trzaskiem
przez Franka drzwi samochodu zlewają się w jedno. Frank
wydyma wargi w uśmiechu, kiedy zapala silnik i odjeżdża.
Jeffrey czeka, dopóki Frank nie oddala się na bezpieczną
odległość.
JEFFREY
(myśli na głos)
Nie powinienem iść. Nie
powinienem... ale jestem taki
ciekawy. I muszę spróbować jej
pomóc.
Wysiada z samochodu. Wichura narasta.
EXT. PUSTE POLE - NOC
Jeffrey biegnie przez pole...
EXT. KAMIENICA - NOC
... do kamienicy Dorothy.
INT. SCHODY - KAMIENICA - NOC
Wychodzi ze schodów na siódme piętro i puka dwa razy do
drzwi mieszkania 710. Mija chwila, zanim drzwi się
otwierają.
Dorothy patrzy, jakby spodziewała się, że to wraca Frank.
Wygląda źle.
JEFFREY
Cześć. Mogę wejść?
DOROTHY
(rozglądając się po
korytarzu)
Tak. Ale pośpiesz się.
Wchodzą do środka.
INT. MIESZKANIE DOROTHY - NOC
JEFFREY
W porządku u ciebie?
Dorothy zaczyna płakać.
DOROTHY
Nie, u mnie nie w porządku.
Jeffrey podchodzi do niej.
DOROTHY
Po co tu jesteś? Czego chcesz?
JEFFREY
Ja... no...
DOROTHY
(wciąż płacząc)
Sprawdzałam dzisiaj, czy cię nie
ma w szafie.
(lekki śmiech)
To szalone. Nie wiem, skąd teraz
przychodzisz, ale... lubię cię.
JEFFREY
To nie szaleństwo. Ja też cię
lubię.
Dorothy spogląda. Patrzą na siebie przez jakiś czas.
DOROTHY
Podobało mi się, kiedy byłeś ze
mną zeszłej nocy.
JEFFREY
Mi też.
Ktoś głośno puka do drzwi.
DOROTHY
(zaczyna się kręcić)
Cholera.
JEFFREY
(przestraszony)
Frank? Dasz sobie radę?
DOROTHY
W porządku. Idź się schowaj, to
nie potrwa długo. I bądź cicho.
Jeffrey wchodzi do szafy, a Dorothy zamyka drzwi. Łapie się
za głowę próbując wziąć się w garść. Idzie do drzwi i
otwiera je. Stoi w nich Yellow Man. Dziś wieczór ubrany
jest w purpurowy sportowy płaszcz i jasnoniebieskie
trykotowe spodnie. Ma zaszklone potem oczy, cała jego twarz
tonie w pocie.
YELLOW MAN
Frank sobie poszedł?
DOROTHY
Tak. Ale spadaj stąd. On zaraz
wróci.
YELLOW MAN
Gówno prawda.
DOROTHY
W porządku, rozgość się.
YELLOW MAN
Naprawdę wróci? Po co?
DOROTHY
(drżąc)
Bo wróci, po to. Frank był
dzisiaj naprawdę napalony.
YELLOW MAN
(denerwuje się)
Taa, być może. Frank ma mnie w
garści. Ciebie też. A wszystko to
dzięki Donowi, nieprawdaż?
Pamiętaj o tym, to właśnie twój
mąż zaczął jebać mi w głowie
narkotykami.
DOROTHY
Pewnie, zmusił cię, nie?
YELLOW MAN
Nawrócony diler, co sam sobie
namieszał. To on sprawił, że
Frank przychodzi i że Frank jebie
nas jak chce. Czuję się taki
napalony. Jestem tu od pilnowania
ciebie, ale czemu nie od
pieprzenia, co? Posłuchaj, wiem,
że jego kutas jest wielkości
szpilki, więc daj mi pokazać coś
naprawdę dobrego. Zróbmy sobie
mały balet, kochanie.
DOROTHY
(opanowana, ale
naprawdę wściekła)
Nie ma mowy, wynoś się. Powiem
Frankowi. Powiem mu, co tu
gadałeś.
YELLOW MAN
OK, idę. Zobaczysz, dopadnę cię.
Yellow Man zamyka drzwi, a Dorothy kopie w nie, potem
zamyka na łańcuch. Jeffrey wychodzi z szafy.
JEFFREY
(cicho)
Miły facet. Kto to jest?
DOROTHY
Co to jest chyba.
Nagle Dorothy zaczyna trząść się i płakać.
Jeffrey chwyta ją, potrząsa i przyciąga mocno do siebie.
Dorothy zaczyna znów szlochać.
DOROTHY
O Boże, Don!!! Czemu nie mogę po
prostu umrzeć?
JEFFREY
(cicho, kojąco)
No i znowu. Nie mów tak.
Wytrzymasz.
DOROTHY
Nie wytrzymam, o nie. Myślisz, że
wiesz tak dużo.
JEFFREY
Spokojnie. Co się tu dzieje?
Czemu masz aż takie kłopoty?
Dorothy szlocha, a Jeffrey tuli ją. Długa cisza, Dorothy
się uspokaja.
DOROTHY
(szepcze)
Ja nie... po prostu nie... Tylko
bądź przy mnie.
(teraz bardzo dziwnie)
O Boże. Chodź ze mną. Kimkolwiek
jesteś, chodź na górę.
Dorothy prowadzi Jeffreya przez kuchnię na zewnątrz...
EXT. SCHODY PRZECIWPOŻAROWE - KAMIENICA - NOC
... do schodów przeciwpożarowych prowadzących na dach.
EXT. DACH - KAMIENICA - NOC
Zbliża się burza i ciemne chmury płyną gwałtownie przed
księżycem w pełni. Wiatr zawodzi i zawodzi. Dorothy i
Jeffrey dochodzą na szczyt dachu, Dorothy prowadzi Jeffreya
wzdłuż kominów do krawędzi budynku. Bardzo smutna,
straceńcza wersja "Somewhere over the Rainbow" przenika
przez wiatr.
DOROTHY
(patrzy w dół)
Patrz.
JEFFREY
(szybko)
Nie.
DOROTHY
(patrzy w dół, jej oczy
rozszerzają się,
szepcze)
Spadać.
JEFFREY
Nie, proszę, Dorothy. Czemu masz
aż takie kłopoty?
Zbliża się do niej.
JEFFREY
Kto to jest Don?
DOROTHY
(bardzo zła i szalona)
Don? ... Należysz do nich?
JEFFREY
(szepcze)
Nie, ale ty masz straszne
kłopoty.
DOROTHY
Czemu cię to tak interesuje?
Czemu wciąż o coś pytasz?
JEFFREY
Wróciłem, żeby ci pomóc.
Zapytałaś, czy pozwalam
nieznajomym zakradać się do
mojego domu. Wiesz, gdzie
mieszkam. Jeśli będziesz
potrzebowała, przyjdź tam. OK?
DOROTHY
Kim ty jesteś? Może będę
potrzebowała... Lubisz mnie,
nie?..
JEFFREY
Tak.
DOROTHY
(szepcze)
... a może po prostu pragniesz?
Pozwolę ci teraz wejść we mnie.
JEFFREY
Nie. Muszę iść.
DOROTHY
Proszę. Proszę, zostań.
Dorothy zmusza go do pocałunku. Jeffreyowi bardzo się to
podoba. I znów Jeffrey i Dorothy bardzo się podniecają.
Kładą się na dachu. Dorothy nagle wydaje krzyk i wali głową
w dach raz za razem.
JEFFREY
Czemu, Dorothy?
Zbliżamy się bardzo blisko do ucha Jeffreya, kiedy wargi
Dorothy zbliżają się tam i szepczą.
DOROTHY
Don? Muszę sprawić, żeby bolało.
Znowu chcę być niczym. Don!!!
(gdy znów wali głową
raz za razem)
Unosi się, obejmuje mocno Jeffreya i pociąga w dół w
gorączkowym pocałunku. Nad nimi wybucha błyskawica i
zawodzi wiatr.
FADE TO WHITE:
FADE DOWN TO:
EXT. ULICA LINCOLNA - NOC
Jeffrey opuszcza krąg światła z ulicznej latarni i wchodzi
w ciemność. Idzie tak chodnikiem. Podnosi głowę i patrzy na
rozgwieżdżone niebo. Gwiazdy są tak bardzo daleko,
wprawiają w zimny i samotniczy nastrój.
DISSOLVE TO:
Ciemność: Słychać dźwięki dzwonów, a każdy dźwięk odbija
się światłem na wykoślawionej twarzy Pana Beaumonta ze snu.
Próbuje coś powiedzieć. Próbuje powiedzieć "Jeffrey".
Pojawia się inny mroczny obraz. Drozd siedzi na drzewie w
nocy. Bardzo blisko. I powolny, niski pogłos jego
szczebiotu.
A teraz kamienica Dorothy nocą. Patrzymy na dach prawie pod
kątem prostym. Nagle pojawia się czerwony punkcik spadający
na nas z dachu. Leci bardzo szybko, rośnie w oczach, aż
okazuje się czerwonym butem na wysokim obcasie. Kiedy
wypełnia już ekran, przemienia się w czerwone usta Dorothy,
otwarte i krzyczące.
Jeffrey budzi się w swoim pokoju - przerażony.
INT. DUŻY POKÓJ BEAUMONTÓW - NOC
Jeffrey rozmawia z Ciotką Barbarą w na pół ciemnym pokoju.
JEFFREY
Powie ciocia mamie, kiedy wróci
ze szpitala, że poszedłem na
kolację do Sandy Williams?
CIOTKA BARBARA
Dobrze, skarbie, to miło brzmi.
Jeffrey, myślę, że masz w domu
termity.
JEFFREY
Taak? A widziała ciocia jakieś?
CIOTKA BARBARA
Nawet parę.
JEFFREY
No ale ja żadnego. Nie martwiłbym
się o to. Dobra, chyba już pójdę.
CIOTKA BARBARA
Dobrze, skarbie.
Jeffrey wychodzi, a Ciotka Barbara zaczyna chodzić tu i tam
stukając w ścianę. Wchodzi w cień i dalej stuka. Coś
odpada. Ciotka Barbara schyla się.
W maksymalnym zbliżeniu widzimy termita maszerującego przy
jej bucie po cienkim dywanie. Potem w maksymalnym zbliżeniu
widzimy palce Ciotki Barbary przyszpilające termita i
podnoszące go do jej grubych okularów. Ciotka Barbara
patrzy na termita, potem ogląda się na ściany.
Suniemy wzdłuż ciemnych ścian domu.
CUT TO:
INT. JADALNIA WILLIAMSÓW - NOC
Wszyscy siedzą przy stole w jadalni. Głowy mają pochylone w
modlitwie przed posiłkiem.
SANDY
Dziękujemy ci w imię Ojca, i
Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Zaczynają podawać sobie półmiski.
MIKE
Jak już mówiłem, kiedy rzucasz
piłkę właśnie tak, z palcami w
dół, będzie kręcić się jak
marzenie. Pójdzie naprawdę
prosto.
DETEKTYW WILLIAMS
(dokucza mu)
Taak? Więc dlaczego w zeszłym
tygodniu żaden z was jej nie
złapał?
MIKE
(nie śmieje się)
Bo mieliśmy zły dzień.
DETEKTYW WILLIAMS
Uprawiasz jakiś sport, Jeffrey?
JEFFREY
Nie.
MIKE
Wyglądasz na takiego, co dobrze
biega.
JEFFREY
No...
MIKE
Znaczy, nie masz postury do
footballu. Znaczy..., bez obrazy.
Jeffrey patrzy wokół i widzi Sandy patrzącą na niego. Sandy
spogląda potem surowo na Mike'a. Potem Sandy i Mike patrzą
oboje na Jeffreya.
JEFFREY
(wcale nie obrażony)
Nie mam, masz rację.
MIKE
Chodzi mi, niektórzy goście i tak
grają, ale kończy się masakrą.
JEFFREY
Ja jakoś nigdy nie chciałem
skończyć masakrą.
MIKE
(drętwy koleś)
No, większość nie chce. Znaczy, o
to właśnie chodzi. Nie macie nic
przeciwko, jeśli wezmę witaminy?
PANI WILLIAMS
Nie, Mike, ale witaminy już są, w
kolacji, nie?
Wszyscy się śmieją.
MIKE
No, ale muszę uzupełniać. I muszę
przyswajać dużo cynku. Ciało jest
jak maszyna. WSZYSTKO musi być w
doskonałym stanie, żeby być w
doskonałym zdrowiu. Tym się
właśnie interesuję.
Sandy patrzy na Mike'a.
MIKE
No i kilkoma innymi rzeczami.
Wszyscy znowu się śmieją.
SANDY
Mamy parę Heinekenów.
DETEKTYW WILLIAMS
Taa. Ja lubię Budweisera.
SANDY
Przyniosę. Mike, co chcesz?
MIKE
Chyba jeszcze szklankę wody.
Sandy i Jeffrey wymieniają spojrzenia.
DISSOLVE TO:
INT. SUTERENA WILLIAMSÓW - NOC
Mike i Sandy siedzą na kanapie w suterenie. Jeffrey siedzi
na krześle nieopodal. Gra telewizor.
PANI WILLIAMS
(wołając z góry)
Kto chce deser? Jest ciasto z
borówką i lody.
Jeffrey i Sandy mówią "ja".
MIKE
Ja nie, dzięki.
Jeffrey spogląda na Sandy. Mike widzi to. Wzrasta i tak już
obecne napięcie.
MIKE
(co do TV)
Po co oglądamy te bzdety?
SANDY
Możesz zmienić, jeśli chcesz.
MIKE
Nie wiem, po co w ogóle to
oglądamy.
SANDY
Mike, wcale nie musimy. Daj
spokój.
Pani Williams schodzi po schodach z tacą z deserem.
PANI WILLIAMS
Tu jesteście. Czy ktoś chciałby
kawy?
JEFFREY
Brzmi super!
PANI WILLIAMS
Ktoś jeszcze? ... Dobrze,
Jeffrey, zaraz przyniosę.
Pani Williams wchodzi z powrotem. Jeffrey i Sandy zaczynają
jeść deser. Sandy obserwuje Jeffreya, który wgryza się w
deser niczym głodny wilk. Mike wstaje.
MIKE
Zaraz wracam.
Wychodzi, jakby udawał się w stronę schodów. Już za rogiem
zatrzymuje się i słucha, co Jeffrey i Sandy będą mówić.
SANDY
No i jak poszło? Co się stało?
JEFFREY
Więc... odkryłem parę spraw, ale
nic pewnego. Zamieszani są w to
jacyś dziwni ludzie.
SANDY
Co widziałeś?
JEFFREY
No więc...
(ogląda się, czując się
niezręcznie)
Może omówimy to gdzieś indziej.
Wiesz, o co mi chodzi.
Właśnie wtedy Pani Williams schodzi z kawą dla Jeffreya.
Widzi Mike'a na końcu schodów. Wydaje jej się to dziwne.
PANI WILLIAMS
Mike? Wszystko w porządku?
Mike zaczyna wchodzić po schodach.
MIKE
(mamrocząc)
Tak.
Na dole Jeffrey i Sandy słyszą, że Mike był w pobliżu. Pani
Williams i Mike mijają się na schodach i Pani Williams
wchodzi do sutereny. Rzuca Sandy niespokojne spojrzenie.
Właśnie wtedy Mike woła z góry.
MIKE
Sandy? Możemy pogadać przez
chwilę?
SANDY
(woła)
Pewnie. Za sekundę.
(do Jeffreya)
Wybacz.
INT. DUŻY POKÓJ WILLIAMSÓW - NOC
Mike stoi przy drzwiach wejściowych.
MIKE
Wyjdźmy na chwilę, OK?
SANDY
OK.
Wychodzą.
INT. SUTERENA WILLIAMSÓW - NOC
Pani Williams zabiera naczynia.
PANI WILLIAMS
Przepraszam cię na moment,
Jeffrey, ale pójdę pozmywać.
JEFFREY
Pewnie, proszę się o mnie nie
martwić. Mogę pomóc pani przy
zmywaniu?
PANI WILLIAMS
To miłe z twojej strony, Jeffrey,
ale nic z tego. Odpocznij i
delektuj się kawą. Jestem pewna,
że Sandy zaraz wróci.
Detektyw Williams podchodzi do schodów i woła.
DETEKTYW WILLIAMS
Jeffrey?
JEFFREY
Tak?
DETEKTYW WILLIAMS
Gdybyś przyszedł tu na chwilę,
pokażę ci kilka zdjęć.
INT. GABINET DETEKTYWA WILLIAMSA - NOC
Jeffrey wchodzi do gabinetu Detektywa Williamsa.
DETEKTYW WILLIAMS
Spójrz na te. To zdjęcia z pola,
gdzie znalazłeś ucho. Może cię
zainteresują.
Jeffrey zaczyna przeglądać zdjęcia. To czarno-białe odbitki
8x10 cali. Większość z nich przedstawia rośliny, ale
wyglądają wyjątkowo pięknie i abstrakcyjnie. Przeglądając
zdjęcia:
JEFFREY
Są piękne. Jak idzie sprawa?
DETEKTYW WILLIAMS
W porządku.
JEFFREY
Coś, o czym może mi pan
powiedzieć?
DETEKTYW WILLIAMS
Przestępcy wygrywają.
JEFFREY
To właśnie dlatego mówił pan, że
bywa strasznie?
DETEKTYW WILLIAMS
Tak.
JEFFREY
Domyślam się, że widział pan
jakieś złe rzeczy.
DETEKTYW WILLIAMS
Tak, widziałem - tak złe, że nie
chciałbym nimi zatruwać ci
umysłu.
JEFFREY
Czemu więc pan to robi?
DETEKTYW WILLIAMS
Nie pozwolę draniom stawiać się
pod ścianą. To akt buntu.
JEFFREY
Tak. Rozumiem.
Nagle Jeffrey dostrzega coś na zdjęciu. Kawałek materiału w
trawie. Pyta ostrożnie.
JEFFREY
Co to jest? Jakiego to koloru?
DETEKTYW WILLIAMS
(pochylając się)
Niebieskiego. To niebieski
aksamit.
Sandy wchodzi do gabinetu ojca, wygląda na zdenerwowaną.
Detektyw Williams zabiera zdjęcia.
SANDY
Mogę zabrać na chwilę samochód?
DETEKTYW WILLIAMS
Pewnie. O co chodzi?
SANDY
Chcę kupić Jeffreyowi Dairy Queen
["Mleczną Królową"].
JEFFREY
Dairy Queen?
(chwyta się za brzuch)
Tak? Pewnie, brzmi super.
CUT TO:
INT. SAMOCHÓD WILLIAMSÓW / ULICA W SĄSIEDZTWIE - NOC
Jeffrey wchodzi i Sandy zapala silnik. Wyjeżdża z podjazdu.
Odjeżdżają.
JEFFREY
Co jest z Mike'm?
SANDY
Zrobił się trochę zazdrosny.
JEFFREY
Przepraszam, nie chciałem...
SANDY
W porządku. Nie martw się o to.
Samochód sunie dalej.
Jeffrey i Sandy uśmiechają się do siebie. Jadą.
SANDY
Chcesz Dairy Queen?
JEFFREY
O nie. Chyba zaraz pęknę.
INT. SAMOCHÓD WILLIAMSÓW / KOŚCIÓŁ - NOC
Sandy śmieje się, kiedy doprowadza wóz do krawężnika w
cichej ulicy przy kościele. Kościelna muzyka organowa
szybuje delikatnie wśród nocy.
SANDY
Opowiesz mi wreszcie o tym?
JEFFREY
OK. To jest dziwny świat, Sandy,
właśnie tego się dowiedziałem. To
znaczy, myślę, że się
dowiedziałem. Dorothy Vallens
jest żonata z facetem o imieniu
Don. Mają syna. Myślę, że mąż i
syn zostali porwani przez faceta,
który nazywa się Frank i który
odciął Donowi obydwoje uszu.
Myślę, że trzyma je po to, żeby
Dorothy była mu uległa. I myślę,
że ona chce umrzeć, ale uszy były
ostrzeżeniem, żeby żyła. Jest
jeszcze jeden zamieszany facet,
nazwałem go "yellow man". To jego
plecy widziałaś wtedy w korytarzu
przy jej drzwiach. Nie wiem, co
robi, ale chyba jest na prochach,
które daje mu Frank. Frank to
bardzo niebezpieczny człowiek.
SANDY
(cicho)
Wow. Nie powinieneś o tym
powiedzieć ojcu?
JEFFREY
Nie wiem, w jaki sposób. Nie mogę
niczego udowodnić, zdobyłem te
informacje wbrew prawu. Poza tym,
to by cię wpakowało w kłopoty.
SANDY
Wiele widziałeś, jak na jedną
noc.
JEFFREY
... Właściwie... to byłem tam dwa
razy.
SANDY
(zaniepokojona)
Dwa razy, i nie zauważyła cię?
JEFFREY
(kłamie)
Nie.
SANDY
(waha się)
Widziałeś ją rozebraną?
JEFFREY
Tak. To znaczy... trochę, no
wiesz.
SANDY
Taa?
JEFFREY
(przenikliwy lekki
uśmiech)
To cię przecież nie obchodzi,
nie?
SANDY
Kogo, mnie? A niby czemu?
JEFFREY
(widząc tą odrobinę
zazdrości i zadowolony
z tego)
Tak właśnie myślałem.
SANDY
W jednym masz rację. To jest
dziwny świat.
JEFFREY
Dlaczego są tacy ludzie jak
Frank? Dlaczego jest tyle
nieszczęścia na tym świecie?..
SANDY
Nie wiem. Miałam sen,
dokładnie... tej nocy, gdy cię
poznałam.
(układa po cichu myśli,
zanim coś powie)
W tym śnie świat był przykryty
ciemnością, bo nie było drozdów.
No wiesz, ptaków. Drozdy
oznaczały miłość, i nagle tysiące
drozdów przyleciało i przyniosło
to oślepiające światło miłości. I
czuło się, że ta miłość była
jedyną rzeczą, która mogłaby
wszystko zmienić. Myślę, że
dopóki nie przylecą drozdy, jest
nieszczęście.
JEFFREY
Taa, też tak myślę.
(obraca się do niej)
Jesteś ekstra dziewczyną.
SANDY
Ty też.
(śmieje się)
To znaczy, jesteś ekstra facetem.
Lepiej już jedźmy.
JEFFREY
Więc myślę, że... pomożesz mi
obserwować Franka? ... Zamierzam
zahaczyć jutro o melinę Franka. Z
aparatem.
Sandy zapala silnik i wyjeżdża na ulicę. Zawracają.
INT. SAMOCHÓD WILLIAMSÓW / ULICA W SĄSIEDZTWIE - NOC
SANDY
Nie, głuptasie - nie wiem, czy
wiesz, ale chodzę wciąż do
szkoły. Ale spotkamy się po
szkole i powiesz mi, czego się
dowiedziałeś. Lepiej bądź
ostrożny, Jeffrey.
JEFFREY
Będę. Zabiorę cię z tego samego
rogu pięć po wpół do czwartej,
OK?
Dojeżdżają do domu Jeffreya.
SANDY
OK. Bądź ostrożny.
JEFFREY
OK, Sandy.
EXT. DOM BEAUMONTÓW - NOC
Jeffrey wysiada z samochodu. Obchodzi samochód do Sandy,
nadal siedzącej w środku, i patrzy na nią. Sandy wygląda
pięknie. Jeffrey stoi tak przez chwilę.
JEFFREY
Czy mogę pocałować cię na
dobranoc?
SANDY
(waha się, drżąc)
Lepiej nie, Jeffrey.
JEFFREY
Dobrze już, dobrze.
SANDY
Dobranoc.
JEFFREY
Do jutra.
Sandy wolno odjeżdża. Jeffrey obserwuje ją, po czym obraca
się i idzie do domu.
INT. DUŻY POKÓJ BEAUMONTÓW - NOC
Dom jest bardzo ciemny i cichy. Jeffrey znajduje notkę przy
jedynej zapalonej lampce na stoliku. Notka napisana przez
jego matkę: "Jeffrey, mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś.
Do zobaczenia przy śniadaniu. Mama". Post-scriptum napisane
przez Ciotkę Barbarę: "Jeffrey, skarbie. Znalazłam je.
Całuski, Ciotka Barbara". Jeffrey widzi, że Ciotka Barbara
zostawiła dla niego dwa martwe termity. Podnosi jednego i
obserwuje. Znów widzimy maksymalne zbliżenie termita w
nikłym świetle. Jeffrey kręci głową rozbawiony.
INT. POKÓJ JEFFREYA - NOC
Jeffrey kroczy nerwowo po pokoju. Podnosi słuchawkę
telefonu i wymawiając na głos cyfry dzwoni do Dorothy.
Słychać, że ktoś odebrał, choć nikt się nie odzywa. Jeffrey
instynktownie mówi:
JEFFREY
Halo?
FRANK
(telefon, V.O.)
No mów, chujku.
Jeffrey odkłada natychmiast słuchawkę. Jest przestraszony.
JEFFREY
(do siebie)
Głupi!!! Ale ze mnie dureń. Teraz
może mieć jeszcze większe kłopoty
z Frankiem. Oby nie. Oby nie.
Jutro muszę dowiedzieć się więcej
o Franku.
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW / FRONT STREET - DZIEŃ
Jeffrey ma aparat przymocowany do tablicy rozdzielczej,
nakierowany na drzwi wejściowe kamienicy Franka Bootha.
Aparat przykryty jest kartonowym pudełkiem po butach.
Jeffrey je kanapkę opakowaną w woskowany papier, obserwuje
i czeka.
Kobieta wychodzi z budynku i schodzi po schodach. Jeffrey
sięga do pudełka, unosi je i szybko robi dwa zdjęcia.
Widzimy mężczyznę idącego ulicą, który skręca na schody.
Jeffrey pstryka, choć właściwie robi zdjęcie jego plecom.
JEFFREY
Cholera!
Zakłada na powrót pudełko i dalej je.
DISSOLVE TO:
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW / FRONT STREET - DZIEŃ
Później. Jeffrey wciąż czeka. Patrzy na zegarek - 2:00.
Kiedy podnosi wzrok, widzi Franka wychodzącego z samochodu
z innym facetem. Yellow Manem. Idą do kamienicy Franka.
Jeffrey w pośpiechu zdejmuje pudełko i zaczyna pstrykać
zdjęcia. Wchodzą po schodach i znikają w tym starym
posępnym budynku.
JEFFREY
Wow.
DISSOLVE TO:
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW / FRONT STREET - DZIEŃ
Zegarek Jeffreya - wskazówka przechodzi przez 3:00.
JEFFREY
(na głos do siebie)
Jeszcze tylko piętnaście minut.
Właśnie wtedy widzi jakiś ruch i zdejmuje pudełko z
aparatu. Zaczyna pstrykać zdjęcia dwóm Facetom wychodzącym
z drzwi. To Yellow Man i bardzo dobrze ubrany mężczyzna z
wąsami i bujną fryzurą. Trzyma teczkę ze skóry aligatora.
FRANKA ANI ŚLADU. Obaj gadają, wybuchają śmiechem. Jeffrey
robi pięć, sześć zdjęć, podczas gdy oni zbliżają się do
niego. Pudełko upada. Yellow Man spogląda, ale Jeffrey
zdąża nałożyć pudełko i udaje, że zagląda do schowka na
rękawiczki.
Dwóch Facetów przechodzi tuż obok samochodu Jeffreya i
wsiada do następnego samochodu. Jeffrey decyduje się ich
śledzić. Czeka parę sekund i zapala silnik.
EXT. ULICA W MIEŚCIE - DZIEŃ
Jadą przez miasto...
EXT. BUDYNEK FABRYKI - DZIEŃ
... do dużego budynku fabrycznego. Parkują tam i wbiegają
po metalowych schodach na fasadzie budynku. Jeffrey wchodzi
w cień i obserwuje ich. Zatrzymują się na metalowym
podeście. Jeffrey widzi, jak stojąc na palcach patrzą na
coś w oddali. Człowiek z teczką ze skóry aligatora śmieje
się do Yellow Mana na widok czegoś. Łapie Yellow Mana za
ramię. Jeffrey nie wie, co widzą ze swojego punktu
widokowego. Patrzy na zegarek: 3:25.
JEFFREY
Musisz poczekać, Sandy. Wpadłem
wreszcie na trop.
Robi szybko zdjęcie tamtych dwóch na schodach...
EXT. ALEJA - DZIEŃ
... potem idzie w dół alei w kierunku obiektu ich
zainteresowania. Na końcu alei skręca w lewo i staje jak
wryty.
EXT. CHŁODNIA - DZIEŃ
Widzi tłum ludzi, ambulans i dwa wozy policyjne. Podchodzi
bliżej. Mimo tłumu widzi rozbite okno, z którego zwisa
ciało martwego mężczyzny. Krew ścieka z ogromnej rany w
jego głowie.
Na chodniku przed budynkiem jakaś kobieta leży w szoku. Ma
brutalnie połamane nogi, które obrócone są ku głowie w
jakiś straszny sposób. Jeffrey staje obok dwóch Czarnych
Klientów. Nagle jeden z oficerów policji zaczyna wszystkich
odganiać. Jeffrey zwraca się do Czarnych Klientów.
JEFFREY
Co się stało?
KLIENT #1
Rozwalili go, człowieku, nie
widzisz?
KLIENT #2
Ten ciołek był największym
dilerem w tej dzielnicy, brachu.
Policja znajdzie tam więcej
dragsów, niż byś sobie mógł
wyobrazić. Ful hery i koki, jak w
niebie.
JEFFREY
Taa? A co z kobietą?
KLIENT #1
Pewnie kurwa, co miała
nieszczęście być z nim wtedy.
JEFFREY
Człowieku, eh... brachu.
KLIENT #1
Tak właśnie świat pada mi do
stóp. Przypatrz się.
Jeffrey spogląda ostatni raz, patrzy na zegarek i odchodzi
w pośpiechu.
CUT TO:
EXT. LICEUM CENTRAL - DZIEŃ
Jeffrey dojeżdża do rogu, gdzie stoi Sandy i szaleńczo się
rozgląda. Jeffrey zatrzymuje się przy niej.
SANDY
(patrząc ponad
samochodem)
ODJEŻDŻAJ!!! NO JUŻ!
Jeffrey rozgląda się. Wielki Footballista biegnie do
metalowej siatki po drugiej stronie ulicy, ale jest już za
późno - Mike dostrzega Jeffreya. Wszystko zamiera na
chwilę. Mike odbiega.
SANDY
No super.
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW / LICEUM CENTRAL - DZIEŃ
Sandy obchodzi samochód i wsiada.
SANDY
Spóźniłeś się.
JEFFREY
Naprawdę mi przykro.
SANDY
I co ja teraz zrobię?
JEFFREY
Chcesz iść z nim pogadać?
SANDY
Taa, ale... nie myślę, żeby to
coś zmieniło na lepsze. Jedźmy.
Porozmawiam z nim później.
CUT TO:
INT. RESTAURACJA - DZIEŃ
Jeffrey i Sandy siedzą w restauracji w innym boksie, ale
jedząc to samo, co przy poprzedniej wizycie.
SANDY
Wiesz, ten ser to właściwie same
chemikalia.
JEFFREY
Dlatego jest taki dobry. Chcesz
usłyszeć, co dzisiaj widziałem?
SANDY
Wal.
JEFFREY
Numer jeden. Widziałem Yellow
Mana, jak wchodzi do kamienicy
Franka, śmiejąc się z Frankiem.
Teraz tylko... jedyny kłopot to,
czego to dowodzi?
SANDY
(myśląc)
Tak naprawdę niczego, ale to
interesujące. Znają się. Wydaje
się, że się lubią.
JEFFREY
Może. Ale myślę, że Yellow Man
jest na prochach. Myślę, że Frank
je mu dostarcza.
SANDY
Czyżby?
JEFFREY
Numer dwa. Widziałem, jak Yellow
Man wychodzi. Tym razem z dobrze
ubranym facetem z teczką ze skóry
aligatora. Pojechali do fabryki,
stali na schodach i patrzyli na
coś gdzieś dalej. Numer trzy,
teraz uważaj. Gdzieś dalej
zdarzyło się morderstwo.
Zastrzelony diler i kobieta z
połamanymi nogami.
SANDY
Jeffrey!!!
JEFFREY
A potem jacyś kolesie powiedzieli
mi, że policja znajdzie tam
mnóstwo prochów u tego
zastrzelonego.
SANDY
Nie wierzę, że to wszystko
odkryłeś. Masz zamiar to ciągnąć?
Wrócisz do jej mieszkania?
JEFFREY
Tak.
SANDY
Jeffrey... po co?
JEFFREY
Widzę coś, co od zawsze
pozostawało w ukryciu. Jestem
zamieszany w tajemnicę. Dowiaduję
się. Badam sekrety.
SANDY
Aż tak bardzo lubisz tajemnice?
JEFFREY
Tak. Ty jesteś tajemnicą. Lubię
cię, bardzo.
Jeffrey wstaje i przechodzi na jej stronę boksu. Patrzą na
siebie.
SANDY
Czyżby?
Jeffrey nachyla się i całuje ją delikatnie. Sandy odrywa
się.
SANDY
Nie, proszę, Jeffrey.
Jeffrey patrzy na nią przez chwilę.
JEFFREY
Martwisz się o mnie, prawda?
SANDY
Tak. Czy to zaskakujące? Tak,
martwię się, i to bardzo. To ja
cię w to wciągnęłam.
CUT TO:
INT. SCHODY - KAMIENICA - NOC
Jeffrey skrada się po schodach w kamienicy Dorothy. Waha
się przed przejściem korytarzem do jej drzwi. Puka i
Dorothy otwiera.
DOROTHY
Wejdź.
JEFFREY
Cześć.
INT. MIESZKANIE DOROTHY - NOC
Dorothy zamyka drzwi. Zakłada łańcuch.
Całują się. Pocałunek staje się coraz gorętszy. Rodzi się
uczucie.
Idą przez przedpokój do drugiej sypialni. Nigdy się tam
jeszcze nie kochali. Kiedy zdejmują w pośpiechu ubrania,
Jeffrey widzi spiczasty kapelusz ze śmigiełkiem. Podnosi go
i kręci śmigiełkiem - słychać cichą muzyczkę. Dorothy
krzyczy, kiedy zataczając się przytrzymuje jego rękę, nie
dając mu raz jeszcze zakręcić śmigiełkiem. Zaczyna się
znowu kontrolować, Jeffrey pozwala, by zabrała kapelusz.
DOROTHY
To kiedyś mnie śmieszyło, ale...
JEFFREY
Wybacz. Może jednak pójdę,
Dorothy.
DOROTHY
Tak. Frank...
JEFFREY
Frank przychodzi?
DOROTHY
Nie, nie mógłby. Nie odchodź.
Myślisz, że jestem szalona, nie?
Chcę, żebyś został.
(płacząc)
Nie miej do mnie wstrętu.
JEFFREY
(bardzo nerwowo)
Oczywiście, że nie mam.
DOROTHY
Nie jestem szalona.
(myśląc)
Znam różnicę między dobrem a
złem.
JEFFREY
To dobrze.
Jeffrey siada na łóżku.
DOROTHY
(przybiera pozę)
Podoba ci się moje ciało?
JEFFREY
Pewnie, że tak.
Dorothy zbliża się do niego, do jego pleców, dotykając je
językiem. Kładzie się w pozie i trwa w niej.
DOROTHY
Jestem pomnikiem. Możesz mnie
dotknąć. Możesz robić, co tylko
zechcesz.
Dłonie Jeffreya dotykają jej ciała i suną po nim.
DISSOLVE TO:
Jeffrey i Dorothy kochają się w jej łóżku w prawie zupełnej
ciemności.
DOROTHY
(marzycielsko)
Co chcesz robić?
JEFFREY
Właśnie to robię.
DOROTHY
Jesteś niegrzecznym chłopcem?
JEFFREY
Co to znaczy?
DOROTHY
Chcesz robić niegrzeczne rzeczy?
(onirycznie)
Cokolwiek. Cokolwiek.
JEFFREY
(szepcząc w
podnieceniu)
Czego chcesz?
DOROTHY
Chcę, żebyś mnie krzywdził.
JEFFREY
Nie. Mówiłem ci. Nie chcę cię
krzywdzić. Chcę ci pomóc. Myślę,
że wiem trochę o tym, co się z
tobą dzieje.
(Dorothy nie reaguje)
Dorothy? Frank ma twojego męża i
synka. Dorothy, czyż nie? Musisz
coś zrobić, Dorothy. Idź na
policję.
DOROTHY
Żadnej policji!!!
(wyginając się do
zagłówka; potem
wściekle)
Żadnej policji!!!
Nagle Dorothy staje się bardzo dziwna. Zamienia się w małą
dziewczynkę. Przybiera niepokojący uśmiech małej
dziewczynki.
DOROTHY
Chciałbyś mnie otworzyć, prawda?
JEFFREY
Tak.
DOROTHY
(myśląc z grymasem)
A co by było, gdybym powiedziała
Frankowi, że mnie otworzyłeś?
Na tą jedną chwilę widzimy schody w kamienicy Dorothy. Są
puste. Potem znów Jeffrey i Dorothy.
JEFFREY
To nie byłoby w porządku, nie?
DOROTHY
Frank otworzyłby ciebie.
JEFFREY
OK. Wiem, że ciebie straszą, to
teraz ty chcesz kogoś postraszyć.
DOROTHY
(uśmiecha się bardzo
dziwnie)
Czy to cię straszy?
JEFFREY
Zamknij się.
DOROTHY
Uuuuważaj.
JEFFREY
(przestraszony i
wściekły)
Daj spokój, Dorothy.
DOROTHY
A co by było, gdyby Frank
przyszedł tu i nas znalazł?
Zasłony w kuchni wyfruwają za okno w groźnym podmuchu
wiatru.
JEFFREY
Hej, skończ z tym, dobra?
DOROTHY
Pocałuj mnie.
Całują się.
DOROTHY
Kochasz mnie?
JEFFREY
Kochasz mnie?
DOROTHY
Pierwsza zapytałam.
JEFFREY
Czasami myślę, że tak.
DOROTHY
A czasami myślisz, że nie?! Dobra
więc, wynocha!
Wyrywa się.
JEFFREY
Poczekaj chwilę. Poczekaj. Czego
chcesz? Na miłość boską!
DOROTHY
Po prostu wynocha z mojego łóżka.
Wali Jeffreya i uderza go w twarz. Jeffrey walczy z nią, by
już więcej go nie biła, ale Dorothy wyrywa się i uderza go
w twarz raz jeszcze. Jeffrey odpycha ją mocno, tak, że
Dorothy wali głową w ścianę. Uśmiecha się przez ból.
JEFFREY
O Boże. Dobrze z tobą?
Dorothy kładzie się na nim i obsypuje go pocałunkami.
DOROTHY
Widzisz? Wiesz, jak mnie
krzywdzić. Teraz otwórz mnie.
Wejdź we mnie.
Jeffrey wchodzi na nią w ciemności.
Przysuwamy się bardzo blisko do ucha Jeffreya, podczas gdy
usta Dorothy też tam się zbliżają i szepczą.
DOROTHY
Kocham cię, Don, z całego serca.
JEFFREY
Nie. To nie Don.
Ale nie może powstrzymać ani siebie, ani jej od uprawiania
miłości.
DOROTHY
Chodź do środka. O tak, tak, tak.
(szaleńczo)
O tak, o tak, tak.
Ruch zamiera. Cisza w pokoju, oprócz ich oddechów.
JEFFREY
Nie chciałem cię krzywdzić.
DOROTHY
Ciiii. Teraz mam twoją chorobę.
JEFFREY
Masz co?
DOROTHY
Wlałeś we mnie chorobę. Twoje
nasienie. Gorące i pełne choroby.
JEFFREY
Nie ma żadnej choroby, mówię ci.
DOROTHY
Mężczyźni są szaleni. A potem
wlewają we mnie ich szaleństwo.
To sprawia, że jestem szalona.
Potem oni nie są szaleni jakiś
czas. Potem znów wlewają we mnie
swoje szaleństwo.
(zaczyna płakać)
To mnie spala. Ale kocham cię.
Naprawdę, naprawdę. Wiedziałeś o
tym? Wiedziałeś, że cię kocham?
JEFFREY
(zalękniony)
Cieszę się.
DOROTHY
Tak dużo chciałabym ci
powiedzieć. Jestem zanurzona w
ciemności, chociaż rzeczy się
poruszają. Ciemność mnie wsysa.
Całuje mnie i wpływa we mnie. W
każdy otwór. Otwiera mnie ku
śmierci.
JEFFREY
Dorothy, nie!
DOROTHY
(szepcze)
Jeśli umrę, będę wolna. Robi się
późno, prawda? Powiem ci, ogarnia
mnie chłód, gdy robi się późno.
Jest ciepło, a potem ogarnia mnie
chłód. Jeffrey, właśnie ogarnia
mnie chłód.
JEFFREY
Nazwałaś mnie Jeffrey.
DOROTHY
Tak. Jesteś nim?
JEFFREY
Tak.
DOROTHY
Czemu tu jesteś?
(Jeffrey znów na nią
wchodzi)
Hmmmmmmmm!!! OK.
JEFFREY
Nie, nie tylko dlatego...
(całują się gorąco)
... ale też dlatego, bo naprawdę
chcę, żeby było z tobą dobrze.
Dorothy zatrzymuje się i patrzy na niego - obejmuje jego
twarz. Zaczyna płakać.
DOROTHY
Chcesz. Naprawdę chcesz.
Wciąż obejmuje jego twarz - patrząc w jego oczy i płacząc
szczerze. Przytula go do siebie.
DOROTHY
Jeffrey. Jeffrey. Jeffrey.
Jeffrey uśmiecha się.
JEFFREY
Myślę, że już pójdę.
DOROTHY
Chcę, żebyś został ze mną.
JEFFREY
Lepiej będzie, jak pójdę.
INT. MIESZKANIE DOROTHY - NOC
Później. Jeffrey jest ubrany, a Dorothy wychodzi z łazienki
w szlafroku. Czesze włosy. Pali się jedno lub dwa światła.
Dorothy patrzy na Jeffreya i uśmiecha się, odgarnia w tył
włosy z jego twarzy.
DOROTHY
Jesteś moim specjalnym
przyjacielem, prawda?
(szepcze)
Wciąż mam cię w środku.
(duży uśmiech)
To mi pomaga. Potrzebuję cię.
Jeffrey nie wie co powiedzieć. Zaczyna iść do drzwi z
Dorothy za sobą.
JEFFREY
(kłamie)
Zadzwonię.
DOROTHY
OK. Niedługo? Myślisz, że jestem
za gruba?
JEFFREY
Co?
DOROTHY
Robię się trochę gruba.
Nienawidzę tego.
JEFFREY
Jak dla mnie wyglądasz pięknie.
Dorothy klepie się po udach.
DOROTHY
Tu. Gruba, gruba, gruba.
Dorothy zdejmuje łańcuch i otwiera drzwi. Korytarz jest
pusty. Jakiś hałas na schodach. Nagle - widzimy - Frank i
jego Dwaj Kumple wychodzą ze schodów.
JEFFREY
(do Dorothy)
O nie.
DOROTHY
(jej oczy zachodzą mgłą
- wessana przez
ciemność)
Nie.
(woła do Franka)
Cześć, kochanie.
FRANK
Co to za fiut?
DOROTHY
To przyjaciel. Sąsiad. Po prostu
rozmawialiśmy.
FRANK
(do Jeffreya)
Sąsiad?
(wolno)
Zamknij ryja.
(do Jeffreya)
Lubisz telefony, he? Chcesz się
przejechać?
JEFFREY
Nie, dzięki.
FRANK
Nie, dzięki. Co to znaczy?
JEFFREY
(bardzo ostrożnie)
Nie chcę jechać.
FRANK
Gdzie jechać?
JEFFREY
Na przejażdżkę.
FRANK
Przejażdżka? Do diabła, to jest
pomysł. Dobra, jedziemy. Hej,
wszyscy jedziemy.
Frank chwyta Jeffreya i ciągnie go za sobą.
FRANK
(do Dorothy)
Ruszaj się. Jedziemy się zabawić.
INT. SCHODY - KAMIENICA - NOC
Frank prowadzi skutego przerażeniem Jeffreya w dół po
schodach.
CUT TO:
INT. SAMOCHÓD FRANKA / MIEJSKIE ULICE - NOC
Frank i Dorothy są na przednich siedzeniach. Jeffrey siedzi
z tyłu, wciśnięty między dwóch bardzo brudnych dziwnych
gości. Frank prowadzi bardzo szybko i szaleńczo. Na
przednim siedzeniu przy nim leży policyjne radio, które od
czasu do czasu odzywa się policyjnymi zgłoszeniami. Na
światłach, kiedy zapala się zielone, samochód Franka
piszczy oponami.
FRANK
Gdzie jedziemy? Wiem! Pojedziemy
zobaczyć się z Benem. Co nie?
PAUL
(śmiejąc się)
Taa. Zobaczymy się z Benem.
Samochód wyjąc jedzie zniszczonymi ulicami z barami i
klubami po bokach. Świecą się w ostrych kolorach neony
sklepów z alkoholem i sex-shopów. To wszystko tylko
zamazane obrazy z powodu szybkości, z jaką jedzie Frank.
Gra muzyka do szybkiej jazdy.
Samochód przechyla się niebezpiecznie w wąskich uliczkach,
ledwo mieszcząc się w zakrętach. Ford wybija się na paru
krawężnikach. Dorothy od czasu do czasu spogląda skrycie na
Jeffreya. Piszczy głośno - czasem ze śmiechu, ale częściej
ze strachu.
Raymond i Paul śmieją wespół z Frankiem, wrzeszczą i palą
papierosy.
EXT. "BARBARY COAST" - NOC
Frank w końcu dojeżdża tam, gdzie chciał - do baru na rogu
- i hamuje z poślizgiem. Wszyscy wyłażą z auta. Frank
chwyta Jeffreya.
FRANK
Chodź. Chcę, żebyś poznał mojego
przyjaciela. Raymond, przynieś
piwo, dla Bena też.
RAYMOND
OK, Frank.
FRANK
(do Jeffreya)
Jakie piwo lubisz?
JEFFREY
(prosto z mostu)
Heineken.
FRANK
PIERDOL TO GÓWNO. PABST BLUE
RIBBON!!!
Trzymając mocno Jeffreya wpycha go do baru.
INT. "BARBARY COAST" - NOC
Ruszając się szybko idą przez ciemne niepokojące miejsce.
Frank trzyma Jeffreya za szyję i zmusza go do szybszych
kroków. Z tyłu przy drzwiach czarny mężczyzna pieści się z
białą dziewczyną.
INT. ZAPLECZE - "BARBARY COAST" - NOC
Przechodzą przez drzwi na zaplecze. Jest tam kilka nagich
dziewczyn koło łóżek z zasłonami. Inna dziewczyna leży na
swoim łóżku z zaschniętymi rzygowinami wokół głowy i
poduszki. Nagle Frank dostrzega swojego przyjaciela,
Willarda. Biegnie do niego gwałtownie i chwyta go za
gardło.
FRANK
Hej, półgłówku. To był ostatni
raz, kiedy dałem ci się naćpać i
zostałem z tobą oglądać twoje
odjeby - podarłeś mój płaszcz,
skurwysynu, i zgubiłem mój
szczęśliwy kawałek niebieskiego
aksamitu.
INT. GABINET DETEKTYWA WILLIAMSA - NOC
FLASHBACK
do czarno-białego zdjęcia - kawałek materiału w trawie na
opustoszałym polu.
JEFFREY (V.O.)
Jakiego to koloru?
DETEKTYW WILLIAMS (V.O.)
Niebieskiego. Niebieski aksamit.
INT. ZAPLECZE - "BARBARY COAST" - NOC
RESUME GROUP
WILLARD
Hej, Frank, przepraszam.
FRANK
Taa? Gotuj się na list miłosny.
Jak się nie będziesz spodziewał.
WILLARD
Frank, proszę, facet.
FRANK
Wielki list miłosny.
Frank pcha go na łóżko do zaschniętych rzygowin i ich kurwy-
właścicielki. Zostawiają Willarda...
INT. SCHODY I PÓŁPIĘTRO - APARTAMENT BENA - NOC
... i idą w górę po starych drewnianych schodach. Frank
wali w drzwi na pierwszym półpiętrze. Raymond dołącza do
nich ze skrzynką piwa Pabst Blue Ribbon.
FRANK
Hej, Ben. OTWIERAJ. Tu Frank.
Otwiera im wysoki szczupły facet z wąsami i w bonżurce -
BEN. Jego głos brzmi jak rżenie, od długoletniego palenia.
BEN
(z gracją)
Frank. Wejdź.
FRANK
Hej, przyprowadziłem przyjaciół.
I przyniosłem piwo.
BEN
Dobrze. Witaj. Wejdź i rozgość
się.
INT. APARTAMENT BENA - NOC
Apartament jest bardzo duży. Wszystkie meble są załadowane
do granic. Oprócz tego w pokoju jest bardzo-bardzo puszysta
Kobieta ubrana na czarno i jakaś inna obskurna Para. Na
kanapie Młoda Kobieta bawi się dużą lalką.
FRANK
(na coraz większym
haju)
Uprzejmyś, cholera, uprzejmyś,
skurczybyku. Chcesz piwa?
BEN
(z uśmiechem)
Oczywiście, Frank.
(do puszystej)
Kochanie, przynieś szklanki.
Napijemy się piwa z Frankiem. Nie
usiądziecie?
Wszyscy jakoś tak drepczą dookoła. Paul siada na krześle i
zaczyna śmiać się z jakiegoś kawału, który ma w głowie.
FRANK
Cholera, Ben! Jak się kurwa
miewasz?
BEN
Dobrze, Frank. Dobrze. A jak ty?
FRANK
Jak chuj, dobrze jak chuj. Znasz
już trochę tą maleńką cizię,
Dorothy, a to coś tutaj,
(odnośnie Jeffreya)
to sąsiad. Co my do kurwy nędzy
robimy z sąsiadem, tego nie wiem.
Cholera!!!
(odnośnie Bena)
A to jest najbardziej uprzejmy
koleś, jakiego znam. Spójrz na
siebie. Jesteś pięknym
skurwysynem, Ben. Kocham tą
kurtałkę i tą twoją fifkę. Kurwa,
tego już za wiele, gdzie te
szklanki? Piwo się zagrzeje. Nie
zniosę pieprzonego ciepłego piwa.
Chce mi się po nim rzygać.
BEN
Kochanie, gdzie są szklanki? Och,
oto i one.
Puszysta Dama przynosi szklanki i stawia je na stoliku do
kart. Wygląda na zaniepokojoną. Spogląda na Bena błagalnie.
FRANK
Raymond! Gdzie to pierdolone
piwo?
RAYMOND
Przed tobą, Frank. Chcesz, żebym
je nalał?
FRANK
Nie, chcę, żebyś je jebał.
Cholera, no pewnie. Nalej to
jebane piwo.
RAYMOND
Proszę bardzo.
FRANK
Dobrze, wypijmy.
BEN
Twoje zdrowie, Frank.
FRANK
Cholera, wypijmy za coś innego.
Wypijmy za pieprzenie. Powiedz,
wypijmy za twoje rżnięcie, Frank.
BEN
Jeśli chcesz, Frank. Wypijmy za
twoje rżnięcie, Frank. Sto lat.
Przyjaciele Franka, Paul i Raymond, śmieją się.
FRANK
(śmieje się głośno)
Sto lat. Uprzejmyś, człowieku.
Jesteś taki wykurwiście uprzejmy.
KOCHAMY BENA! Za Bena!
Frank klepie Jeffreya w twarz.
FRANK
Hej, sąsiad. Za Bena.
JEFFREY
(oszołomiony, łapie się
za twarz)
Za Bena.
FRANK
Widziałeś, Ben? Robi wszystko, o
co tylko kurwa poproszę.
Ben podchodzi do Jeffreya.
BEN
Dziękuję, sąsiedzie. Pozwól, że
obejrzę twoją twarz. Zabolało?
Jeffrey pokazuje mu.
BEN
Ojejku.
Nagle Ben grzmoci Jeffreya w brzuch. Jeffrey składa się w
pół.
BEN
Czy już ci lepiej?
Frank niemal umiera ze śmiechu. Wszyscy dołączają się. Ben
odwraca się do Franka.
BEN
Frank, mam coś dla ciebie.
Państwo wybaczą.
FRANK
PAŃSTWO WYBACZĄ por favor. Hej,
niech Cycki zobaczą dzieciaka.
Jeffrey równocześnie próbuje złapać oddech i widzi
niewiarygodne emocje wzbierające na twarzy Dorothy. Dorothy
wyrywa się przed siebie. Raymond chwyta ją za ramię i
zabiera do innego pokoju. Jeffrey słyszy jej okrzyki i głos
małego chłopca.
DOROTHY (V.O.)
Donny, och mój Donny.
DONNY (V.O.)
Mama!
INT. DRUGI POKÓJ - APARTAMENT BENA - NOC
Dorothy szlocha przytulona do Donny'ego. Donny płacze i
chwyta ją tak, jak mała małpka chwytałaby swoją matkę.
Nagle Donny odbiega, krzycząc.
DONNY
Mamo. Zostawiłaś mnie. Przestałaś
mnie kochać.
FRANK
(wracając do głównego
pokoju Bena)
OK. Walmy kurwa w trasę, mieliśmy
zabawić naszego sąsiada. Zróbmy
to wreszcie. Pa, Ben. Chcesz
jechać z nami na przejażdżkę?
Ktoś chce? Ty?
(patrzy dookoła)
Dorothy dołącza do grupy. Jest w szoku. Frank ściska jej
policzek.
FRANK
Żadnego uśmiechu dla Franka? Nie?
OK, pieprzyć to. Jedźmy. O, a ty
chcesz jechać z Raymondem?
Raymond poderwał jedną z obskurnych panienek.
BEN
Do zobaczenia we wtorek, Frank.
FRANK
Racja, Ben. Jedziemy na rżnięcie.
Wyrucham wszystko, co się rusza.
EXT. "BARBARY COAST" - NOC
Wychodzą i wtarabaniają się wszyscy do samochodu.
INT. SAMOCHÓD FRANKA / MIEJSKIE ULICE - NOC
Teraz jest ich z tyłu czworo. Raymond zaczyna obmacywać
Obskurną Panienkę. Jadą szybko pośród nocy. Frank prowadzi
przez różne ciemne ulice...
INT. SAMOCHÓD FRANKA / AUTOSTRADA - NOC
... wyjeżdżają na autostradę i przyśpieszają do 100 mil/h
na dwupasmowej szosie.
FRANK
(do Jeffreya)
Hej! Lubisz spacery?
JEFFREY
Co?
FRANK
Zabierzmy sąsiada za miasto.
Niech się kurwa przespaceruje.
(śmieje się)
Podczas gdy Frank prowadzi, Jeffrey widzi, że Dorothy
patrzy nerwowo za okno na drogę i śmigającą okolicę, potem
pytająco na Franka. Wyczuwa, gdzie mogą jechać.
DOROTHY
Dokąd jedziemy, Frank?
FRANK
Hej, Cycki. Zabieram twojego
sąsiada na wieś. I może gdzieś
dla ciebie.
DOROTHY
(bardzo niespokojna)
Frank?
FRANK
Jego też chcesz przecież
zobaczyć, nie?
DOROTHY
Tak, ale...
FRANK
Więc zamknij ryja!
Frank widzi, że Dorothy patrzy do tyłu na Jeffreya.
FRANK
Hej, a co ma do tego wszystkiego
ten fiutek?
INT. SAMOCHÓD FRANKA / POLNA DROGA - NOC
Frank w złości skręca w małą polną drogę. Samochód
podskakuje na niej i piszcząc zatrzymuje się koło zagajnika
drzew. Frank obraca się gwałtownie do Jeffreya.
FRANK
Na co się tak gapisz?
JEFFREY
Na nic.
FRANK
(wpija wzrok w
Jeffreya; długa pauza)
Nie patrz na mnie, fiucie.
Strzelam, kiedy widzę białka
oczu.
(wciąga hel)
Lubisz mnie?
Jeffrey jest cicho.
FRANK
(nadal wysoki głos)
Spójrz na nie. Czym są?
DOROTHY
Daj spokój, Frank. Jedźmy,
proszę.
Frank robi coś z piersiami Dorothy, ale Jeffrey nie widzi
co.
FRANK
Nie mów "PROSZĘ", półgłówku. CZYM
ONE SĄ?
DOROTHY
Są moimi piersiami.
FRANK
Mogę ich dotknąć?
DOROTHY
Jeśli chcesz.
Frank wciąga hel.
FRANK
Dzidziuś chce je szczypać.
Dorothy krzywi się z bólu i próbuje się odsunąć.
FRANK
O co biega? Oddaj je. Są tylko
trochę czerwone, i koniec. Daj mi
je znów dotknąć. Chodź tu.
Frank przyciąga ją i zaczyna ją znowu szczypać. To ją
bardzo boli, jest przerażona i pełna bólu.
JEFFREY
Hej, zostaw ją w spokoju.
Frank udaje, że nie słyszy Jeffreya i szczypie piersi
Dorothy naprawdę mocno. Dorothy tłumi krzyk. Jeffreya
ogarnia wściekłość. Uderza Franka mocno w twarz. Wszyscy
zamierają w śmiertelnej ciszy, gdy Frank obraca się do
Jeffreya. Gapi się na niego.
FRANK
NASTĘPNY! Wyłaź z wozu,
pierdolcu. WYWAL GO, RAYMOND!!
EXT. SAMOCHÓD FRANKA / POLNA DROGA - NOC
Frank wysiada z samochodu i przyciska twarz do szyby w
tylnich drzwiach. Jego twarz jest wykrzywiona i ohydna.
Otwiera tylnie drzwi. Raymond i Paul chwytają Jeffreya i
wyciągają z samochodu. Obskurna Panna śmieje się nerwowo.
DOROTHY
Frank, on nie chciał. Zostaw go w
spokoju. Daj spokój. On nie
chciał.
FRANK
Zamknij się. Daj mi szminkę.
(wciąga hel)
Hej, śliczny, śliczny.
Dorothy zwleka, więc Frank wywala zawartość jej torebki na
przednie siedzenie, chwyta szminkę i latarkę. Szminkuje
sobie usta bardzo obficie.
Podczas gdy Raymond i Paul trzymają Jeffreya, Frank całuje
Jeffreya w usta. Jeffrey próbuje uderzyć Franka i odepchnąć
się, ale Raymond i Paul mocno trzymają. Jeffrey wygląda
bardzo dziwnie z wielkimi plamami czerwonej szminki na
twarzy i ustach.
DOROTHY
ZOSTAW GO W SPOKOJU!! FRANK!!
Frank trzaska przednimi drzwiami, co tłumi krzyk Dorothy.
Chwyta Jeffreya i przyciska jego przerażoną twarz do
przedniej szyby. Potem do tylniej szyby. Potem z pomocą
Paula wali Jeffreyem o maskę i przyciska jego twarz do
przedniej szyby. Od środka to przedstawienie wygląda
wariacko i przerażająco. Potem Frank odciąga Jeffreya z
powrotem na bok.
FRANK
(do Jeffreya)
Jesteś pieprzonym szczęściarzem,
że żyjesz. SPÓJRZ NA MNIE!
Raymond odciąga Jeffreya za twarz, żeby patrzył na Franka.
Dorothy i Obskurna Panna patrzą, zamarłe w przerażeniu.
FRANK
Nie bądź więcej dla niej dobrym
sąsiadem albo poślę ci list
miłosny. Prosto z mojego serca,
pierdolcu. Wiesz, co to jest list
miłosny? To kula, prosto z mojego
gana, kutasie. Dostajesz ode mnie
list miłosny i jesteś ujebany na
zawsze. Zrozumiałeś, pierdolcu?
JEFFREY
Tak.
FRANK
Poślę cię prosto do piekła,
kutasie!
Frank wyjmuje z kieszeni mały kwadracik niebieskiego
aksamitu i zaczyna dotykać nim twarzy Jeffreya.
FRANK
(głośno oddychając)
Poczuj to. Poczuj moje mięśnie.
Raymond unosi ramię Jeffreya i Jeffrey dotyka muskułów
Franka.
FRANK
Podobają ci się?
(do Raymonda i Paula)
Przytrzymajcie go dla mnie.
Nagle Frank zaczyna okładać Jeffreya po twarzy. Dorothy
wrzeszczy za szybą samochodu.
CUT TO BLACK:
EXT. POLNA DROGA - DZIEŃ
Żadnego dźwięku. Potem jęczenie.
Punkt widzenia Jeffreya na leżące na ziemi kamienie.
Jeffrey podnosi się wolno i rozgląda się. Samochodu nie ma.
Jeffrey ma opuchniętą, pokrwawioną i pokrytą szminką twarz.
Ma zsunięte spodnie, a na nogach napisane szminką "PIERDOL
SIĘ".
Staje z wielkim trudem i podciąga spodnie. Zapina pasek i
zaczyna kuśtykać polną drogą do autostrady.
CUT TO:
EXT. BUDKA TELEFONICZNA - AUTOSTRADA - DZIEŃ
Jeffrey dzwoni.
JEFFREY
Yellow Cab? Czy to Yellow Cab?
Potrzebuję taksówki, na trasie
numer 7.
(rozgląda się)
Zaraz przy Meadow Lane.
INT. MIESZKANIE DOROTHY - NOC
FLASHBACK
Jeffrey przypomina sobie Dorothy mówiącą "Meadow Lane" do
słuchawki.
INT. SAMOCHÓD FRANKA - NOC
FLASHBACK
Jeffrey przypomina sobie Franka mówiącego "Jego też chcesz
przecież zobaczyć, nie?" i odpowiedź Dorothy: "tak, ale..."
EXT. BUDKA TELEFONICZNA - AUTOSTRADA - DZIEŃ
JEFFREY
Meadow Lane. Jest tu duży
billboard Nehi. OK. Poczekam, bez
obaw. Muszę jakoś dojechać do
domu, nie?
DISSOLVE TO:
INT. POKÓJ JEFFREYA - DZIEŃ
Jeffrey śpi. Jego twarz jest opuchnięta i w siniakach.
Zegar wskazuje 16:30.
DISSOLVE TO:
INT. POKÓJ JEFFREYA - NOC
Zegar wskazuje 1:30. Jeffrey idzie do łazienki. Patrzy na
swoją rozdętą twarz i bierze dwie aspiryny. Potykając się
wraca do łóżka.
DISSOLVE TO:
INT. POKÓJ JEFFREYA - DZIEŃ
Zegar wskazuje 7:30. Jeffrey wstaje i przeciąga się.
JEFFREY
Auuu.
Strasznie bolą go mięśnie.
CUT TO:
INT. KUCHNIA BEAUMONTÓW - DZIEŃ
Przy śniadaniu. Ciotka Barbara i Pani Beaumont gapią się na
Jeffreya.
JEFFREY
Nie chcę o tym rozmawiać.
Wszystko gra. Nie chcę o tym
rozmawiać.
CIOTKA BARBARA
Czasami to pomaga, jak się omówi
różne sprawy. Na ten przykład,
wiele małżeństw przez to
przetrwało.
JEFFREY
(przerywa jej i
uśmiecha)
Ciociu Barbaro. Kocham cię, ale
ty tego nie zrozumiesz.
Podpiera głowę pięściami.
DISSOLVE TO:
INT. POKÓJ JEFFREYA - DZIEŃ
Jeffrey wykręca numer w telefonie.
JEFFREY
Pani Williams? Tu Jeffrey
Beaumont. W porządku, a pani? To
dobrze. Czy jest Sandy? Dobrze,
dziękuję. Sandy? ... Możesz
rozmawiać? Dobra. Wlazłem po uszy
w tą sprawę. Wyjaśnię ci, ale to
się wymknęło spod kontroli.
Szczęście, że w ogóle z tobą
rozmawiam. Ale obiecuję, że
opowiem ci o wszystkim ... A co u
ciebie?
CUT TO:
INT. SYPIALNIA SANDY - DZIEŃ
Sandy przy telefonie.
SANDY
Zerwaliśmy ze sobą. Nie. Jest
dobrze. Jest dobrze, Jeffrey.
Jeffrey? Hej, Jeffrey? Chcesz iść
ze mną na prywatkę w piątek
wieczorem? Nie będzie go, nie
martw się. Byłoby naprawdę miło.
W ten piątek. Nie umiesz tańczyć?
No to cię nauczę, głuptasie.
CUT TO:
INT. POKÓJ JEFFREYA - DZIEŃ
Jeffrey przy telefonie.
JEFFREY
Super. Hej, mam pewien problem.
Wiem o rzeczach, które przydałyby
się twojemu ojcu, ale ty za to
możesz wpaść w tarapaty.
INT. SYPIALNIA SANDY - DZIEŃ
SANDY
Jeffrey, czy to bardzo ważne
rzeczy? No to nie myśl o mnie -
musisz mu powiedzieć. Jeffrey.
Nie żartuję.
INT. POKÓJ JEFFREYA - DZIEŃ
JEFFREY
OK, ale obiecuję, że nie wspomnę
o tobie. OK? Spotkam się z nim na
komisariacie, dobra? Do
zobaczenia w piątek wieczorem,
jeśli nie wcześniej.
DISSOLVE TO:
INT. KOMISARIAT POLICJI - DZIEŃ
Jeffrey wchodzi po schodach do biura Detektywa Williamsa.
INT. POKÓJ 221 - KOMISARIAT POLICJI - DZIEŃ
Skręca za rogiem i wchodzi do biura - przestraszony zamiera
w pół kroku. Detektywa Williamsa nie ma przy jego biurku,
ale przy drugim biurku siedzi Yellow Man. Jeffrey i Yellow
Man patrzą sobie w oczy.
Jeffrey zamiera.
JEFFREY
Przepraszam.
Jeffrey obraca się na pięcie tak szybko, jak tylko może,
idzie do zbiornika z wodą i nalewa sobie, cały czas plecami
do Yellow Mana. Drży ze strachu. Obraca się wolno. Yellow
Man przegląda jakieś papiery leżące na biurku.
Yellow Man znów podnosi wzrok. Tym razem nabiera z wolna
podejrzeń i przechyla głowę. Jeffrey nie może się ruszyć.
W końcu Jeffrey robi parę kroków. Wychodząc z pola widzenia
Yellow Mana, zauważa nazwiska na drzwiach: DETEKTYWI J.R.
WILLIAMS & T.R. GORDON.
JEFFREY
(wewnętrzny głos)
Gordon. Gordon. Inspektor
policji. Zaczekaj. Zaczekaj
chwilę.
EXT. CHŁODNIA - DZIEŃ
FLASHBACK
Jeffrey przypomina sobie Czarnego Klienta mówiącego:
"policja znajdzie tam więcej dragsów, niż byś sobie mógł
wyobrazić".
JEFFREY
(wewnętrzny głos)
Policja. Policja. Gordon.
INT. APARTAMENT BENA - NOC
FLASHBACK
Jeffrey przypomina sobie głos Franka gdzieś w oddali:
"Gordon poszedł prosto do nich - w biały dzień oczywiście -
to jest dopiero koleś, nie? I zabrał wszystkie prochy".
INT. POKÓJ 221 - KOMISARIAT POLICJI - DZIEŃ
JEFFREY
(wewnętrzny głos)
Zabrał wszystkie prochy. Gordon
zabrał wszystkie prochy.
CUT TO:
EXT. DOM WILLIAMSÓW - NOC
Jeffrey idzie w ciemności, trzyma zdjęcia. Zatrzymuje się
przed domem Detektywa Williamsa i waha się. Twarz Jeffreya
wyraża zafrasowanie. Jeffrey podchodzi do drzwi.
Znów się waha, zanim wreszcie puka do drzwi. Otwiera
Detektyw Williams. W tle widać Sandy. Kiedy Sandy dostrzega
wyraz twarzy Jeffreya, wie już, po co przyszedł.
DETEKTYW WILLIAMS
Jeffrey! Wejdź.
JEFFREY
Dobry wieczór. Cześć, Sandy.
Proszę mi wybaczyć, że zawracam
głowę, ale muszę z panem pomówić.
DETEKTYW WILLIAMS
W porządku, wejdź. Wyglądasz, jak
po wizycie u szalonej
kosmetyczki.
JEFFREY
(z głupim uśmiechem dla
Sandy)
Taa.
INT. DUŻY POKÓJ WILLIAMSÓW - NOC
Sandy patrzy na Jeffreya zaniepokojona. Jeffrey idzie za
Detektywem Williamsem do jego gabinetu.
INT. GABINET DETEKTYWA WILLIAMSA - NOC
Detektyw Williams zamyka za Jeffreyem drzwi.
DETEKTYW WILLIAMS
W porządku?
JEFFREY
W porządku. Muszę panu
powiedzieć, że... odkryłem parę
spraw. Tak czy siak, muszę
pokazać panu parę zdjęć i
powiedzieć parę słów o nich. Oto
pierwsze zdjęcie.
Pokazuje Williamsowi zdjęcie Franka i obserwuje jego twarz,
kiedy Williams je ogląda.
JEFFREY
To jest Frank Booth. Jego adres
jest z tyłu. Frank, w moim
przekonaniu, jest bardzo chorym i
niebezpiecznym człowiekiem. To
jest zdjęcie Franka z innym
facetem, kiedy wchodzą do
budynku, gdzie mieszka Frank.
Jeffrey od niechcenia podaje zdjęcie i obserwuje twarz
Detektywa Williamsa wyjątkowo uważnie. Williamsowi nawet
nie drga powieka, ale przenosi wolno wzrok na oczy
Jeffreya.
JEFFREY
I ten właśnie facet wyszedł z
trzecim mężczyzną - tym dobrze
ubranym. Oto i zdjęcie. Myślę, że
kobieta, która nazywa się Dorothy
Vallens, ma przez nich mnóstwo
kłopotów. Myślę, że Frank porwał
jej męża i jej syna.
Po chwili...
JEFFREY
Nie mam żadnych stuprocentowych
dowodów na to wszystko. Jej adres
jest również na zdjęciach. Myślę,
że ci ludzie są zamieszani w
narkotyki ... i w morderstwo.
Myślę, że Frank zabija innych
dilerów i...
(decyduje się nie mówić
Williamsowi
wszystkiego)
... i w jakiś sposób zdobywa ich
narkotyki. Muszę panu powiedzieć,
że zaangażowałem się w to
bardziej, niż mi pan na to
pozwolił, ale to już skończone
... Musiałem panu powiedzieć o
tym wszystkim, bo myślę, że to
mogłoby pomóc.
DETEKTYW WILLIAMS
A teraz, Jeffrey, powiedz mi, jak
się w to wszystko wpakowałeś?
JEFFREY
Nie mogę opowiedzieć panu od
początku do końca. To mnie... to
mnie pochłonęło bez reszty. Nic
więcej nie powiem.
DETEKTYW WILLIAMS
Czy Sandy ma coś z tym wspólnego?
JEFFREY
Nie, w ogóle.
DETEKTYW WILLIAMS
(odnośnie zdjęć)
Kto wie, że to masz?
JEFFREY
Tylko pan, i pracownia foto.
DETEKTYW WILLIAMS
Ale skończyłeś już z tym?
JEFFREY
Tak, proszę pana. Na pewno.
Detektyw Williams obserwuje Jeffreya, potem zdjęcia.
DETEKTYW WILLIAMS
To dobrze. Tak będzie lepiej. I
będzie lepiej dla ciebie, jeśli
Sandy naprawdę nie jest w to
zamieszana. Przygotuj się na
przesłuchanie w tej sprawie,
niedługo.
JEFFREY
Tak, proszę pana.
Jeffrey wychodzi z gabinetu.
INT. DUŻY POKÓJ WILLIAMSÓW - NOC
Jeffrey patrzy na Sandy.
SANDY
Wszystko w porządku?
JEFFREY
Tak myślę. Musiałem mu powiedzieć
trochę z tego, co wiem. Czy
piątek wciąż aktualny?
SANDY
Nie powiedziałeś mu o mnie?
JEFFREY
Nie.
Detektyw Williams wychodzi z gabinetu i widzi ich
rozmawiających. Widzi ich nerwowość. Sandy szybko zmienia
temat.
SANDY
Nie powinnam w ogóle cię w to
wciągać.
(zmienia temat,
uśmiech)
Tak, Jeffrey. Piątek aktualny!
JEFFREY
OK. Super!
CUT TO:
EXT. TRAWNIK DOMU BEAUMONTÓW - DZIEŃ
Jeffrey podlewa kwiaty i krzaki w taki sam sposób, jak
niegdyś jego ojciec. Jego twarz wygląda o wiele lepiej.
DISSOLVE TO:
INT. POKÓJ - SZPITAL - DZIEŃ
Jeffrey siedzi w odwiedzinach u ojca. Są też Pani Beaumont
i Ciotka Barbara.
DISSOLVE TO:
INT. LABORATORIUM - SZPITAL - DZIEŃ
Zbliżenie w mikroskopie na poruszające się komórki -
pojawiają się ciemne komórki i obraz staje się czarny.
DISSOLVE TO:
EXT. DOM WILLIAMSÓW - NOC
Jeffrey podjeżdża po Sandy.
Musi zaparkować po drugiej stronie ulicy, bo przed domem
Williamsów stoi wóz policyjny. Kogut obraca się wolno na
dachu. Silnik na jałowych obrotach, w środku jest Mężczyzna
- z pochyloną głową studiuje jakieś papiery.
Jeffrey zauważa to wszystko w drodze do drzwi.
Otwiera Pani Williams, Sandy jest za nią w jadalni.
PANI WILLIAMS
Witaj, Jeffrey. Wejdź.
INT. DUŻY POKÓJ WILLIAMSÓW - NOC
Jeffrey wchodzi i przechodzi przez pokój do Sandy.
JEFFREY
Gotowa?
Detektyw Williams wchodzi, układając jakieś kartki, które
następnie wkłada do walizki leżącej na stole w jadalni.
Właśnie wtedy wchodzi przez wciąż otwarte drzwi mężczyzna.
Jeffrey obraca się, by go zobaczyć. To Detektyw Gordon,
Yellow Man. Cała krew odpływa Jeffreyowi z twarzy.
YELLOW MAN
(wołając do środka)
Hej, John, pośpiesz się!!
Detektyw Williams obraca się. Widzi Detektywa Gordona.
Obraca się raz jeszcze i widzi wyraz twarzy Jeffreya. Sandy
na razie niczego nie widzi.
Detektyw Williams podchodzi do Jeffreya. Patrzy mu prosto w
oczy. Staje tak, by być między Jeffreyem a Gordonem.
DETEKTYW WILLIAMS
Spokojnie, Jeffrey. Kontroluj
się. Nie spieprz tego.
Zaciekawiona Sandy podchodzi do ojca i Jeffreya. Jeffrey
postanawia zaufać Williamsowi. Yellow Man znów woła.
YELLOW MAN
No chodź, John. Daj po garach!
DETEKTYW WILLIAMS
Na razie, Jeffrey. Macie mieć
miły wieczór, dobra?
JEFFREY
Dobra.
SANDY
O co chodzi?
JEFFREY
Parę ojcowskich rad.
DETEKTYW WILLIAMS
Właśnie.
Jeffrey i Sandy idą do drzwi. Oczy Jeffreya i Yellow Mana
spotykają się raz jeszcze. Yellow Man przechyla głowę.
Myśli. Niczego nie kojarzy.
SANDY
(do matki)
Dobranoc, mamo.
(do Yellow Mana)
Dobranoc, Tom.
YELLOW MAN
Dobranoc, Sandy.
EXT. DOM WILLIAMSÓW - NOC
Przechodzą przez ulicę do samochodu. Jeffrey pomaga Sandy
wsiąść, potem obchodzi samochód i sam wsiada. Oboje są
ubrani elegancko.
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW / ULICA W SĄSIEDZTWIE - NOC
Jeffrey zapala silnik i odjeżdża.
SANDY
O co tam chodziło?
JEFFREY
O nic, naprawdę. Dobrze cię
widzieć.
SANDY
Dobrze widzieć ciebie.
JEFFREY
I gdzie teraz?
SANDY
Jedź przez Gelford, aż do Vista.
To niedaleko. Mógłbyś mi
powiedzieć coś więcej o tym, co
odkryłeś?
JEFFREY
Wolałbym nie. Opowiem ci innym
razem.
SANDY
W porządku.
JEFFREY
... Pięknie wyglądasz.
SANDY
Dziękuję. Co byś powiedział,
gdybyśmy mieli naprawdę fajny
wieczór?
JEFFREY
Podoba mi się ten pomysł. To
naprawdę niezła koncepcja.
CUT TO:
INT. PRYWATKA - PIWNICA - NOC
Jeffrey i Sandy schodzą po schodach do piwnicy, ciemnej i
zatłoczonej tańczącą i gadającą młodzieżą. Jeffrey i Sandy
trzymają się za ręce. Jeffrey czuje się trochę nie na
miejscu.
Para Dziewcząt unosi brwi i przesyła Sandy spojrzenia pełne
aprobaty. Muzyka jest głośna, szybka i do tańca.
SANDY
Chcesz zatańczyć?
JEFFREY
Nie umiem tańczyć szybkich.
SANDY
Naprawdę?
JEFFREY
Naprawdę. Może zatańczysz z kimś
innym?
SANDY
NIE.
JEFFREY
Zaczekajmy na coś wolnego.
SANDY
Chwileczkę.
Sandy zostawia Jeffreya i Jeffrey widzi ją przedzierającą
się przez tłum do Dziewczyny przy gramofonie. Sandy omawia
coś z Dziewczyną. Wraca do Jeffreya.
SANDY
Bez obaw. Zajęłam się tym. Chcesz
coś do picia?
Właśnie wtedy włącza się wolna muzyka.
JEFFREY
Chcesz zatańczyć?
SANDY
OK.
Zaczynają tańczyć. Na początku oddaleni, potem popełniają
znamienny błąd - patrzą sobie w oczy - i zbliżają się do
siebie bardzo blisko. Patrzą na siebie w tańcu. Całują się.
Całują się przez całą piosenkę. Między piosenkami i podczas
całej następnej piosenki. Wreszcie, jak to mówią, wychodzą
się przewietrzyć.
SANDY
Kocham cię, Jeffrey.
Całują się znowu. Potem tańczą i patrzą na siebie.
Przytulają się. Tulą się, a Jeffrey zamyka oczy.
JEFFREY
(wewnętrzny głos)
Naprawdę cię kocham.
DISSOLVE TO:
INT. PRYWATKA - PIWNICA - NOC
Później. Jeffrey daje Sandy buziaka - stoją przy napojach.
Piją. Sandy przedstawia Jeffreya jakimś swoim przyjaciołom.
Jest z niego bardzo dumna. Oboje są bardzo szczęśliwi.
Patrzą na siebie i całują się znowu.
DISSOLVE TO:
INT./EXT. PRYWATKA - DOM - NOC
Później. Prywatka dobiega końca. Dzieciaki zaczynają
wychodzić po schodach i dalej drzwiami do swoich
samochodów. Jeffrey i Sandy wchodzą po schodach ramię w
ramię. Mówią "dobranoc" Rodzicom w Dużym Pokoju i wychodzą
drzwiami. Nie mogą oderwać od siebie oczu. Nie zdają sobie
sprawy z obecności TRZECH KOLEŻKÓW w samochodzie po drugiej
stronie ulicy.
Jeffrey usadza Sandy i siebie w samochodzie, zapala silnik
i odjeżdża.
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW / ULICA W SĄSIEDZTWIE - NOC
Ciemny samochód zapala silnik z głośnym niskim rykiem i
zrywa się z piskiem. Śledzi Jeffreya i Sandy jakiś czas,
potem rycząc podjeżdża tuż za nich, kołysząc się na boki,
trąbiąc i próbując rozbić zderzak samochodu Jeffreya.
Jeffrey spogląda szaleńczo w lusterko. Sandy obraca się
przestraszona. Jeffrey daje gazu i leci w dół ulicy.
SANDY
Mój Boże. O co chodzi?
JEFFREY
Frank!!
Skręca gwałtownie na rogu. Przed nim jakiś samochód
wyjeżdża z chodnika na ulicę.
JEFFREY
(do tego samochodu)
No dalej. RUSZAJ SIĘ!
Jeffrey skręca gwałtownie na następnym rogu i wjeżdża w
ciemną ulicę, mijając tabliczkę "Lincoln St."
JEFFREY
Nie mogę go zgubić.
Zarzyna samochód i wpada bardzo szybko w następną ulicę.
JEFFREY
Ojciec ma w domu broń.
SANDY
Nie.
JEFFREY
Sandy, ten facet to zabójca!!
Uwierz mi.
Sandy obraca się i spogląda. Jeffrey znów zakręca - uderza
na rogu w krawężnik. Odpada felga i toczy się hałaśliwie
ulicą.
SANDY
Spróbuj dojechać do mnie. Może
mój ojciec mógłby...
CLOSEUP - JEFFREY
INT. DUŻY POKÓJ WILLIAMSÓW - NOC
FLASHBACK
Jeffrey przypomina sobie Gordona - Yellow Mana - stojącego
w drzwiach domu Sandy.
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW / ULICE W SĄSIEDZTWIE - NOC
JEFFREY
Nie!!
Jeffrey dociska gaz... ale samochód za nim jest szybszy i
dogania go. Buja się na boki w lusterku. Teraz zmienia pas
i rycząc jedzie równo z samochodem Jeffreya. Sandy krzyczy.
SANDY
To Mike! To Mike!
Jeffrey spogląda. To Mike. Wbrew wszelkiej logice Jeffrey
zaczyna się śmiać. Zwalnia natychmiast, Mike też.
EXT. DOM BEAUMONTÓW - NOC
Jeffrey wjeżdża wolno na podjazd przed domem, trzęsąc się
ze śmiechu. Mike zakręca wozem przed samochodem Jeffreya i
wyskakuje.
MIKE
(nawalony jak świnia)
Hej, chodź no tu. Ukradłeś mi
dziewczynę, tu gnoju. Nakopię ci
w dupsko, tu, przed twoim
zasranym domem.
SANDY
... Przestań, Mike.
MIKE
Ty się zamknij. Nikt do ciebie
nie mówi. Hej, kto to jest,
Jeffrey? Twoja matka?
Wszyscy obracają się i patrzą. Wolno z ciemności wyłania
się naga kobieta. To Dorothy. Jest w potwornym szoku, z
krwawą śliną wyciekającą z ust. Jest zakrwawiona,
spuchnięta i cała posiniaczona. Zupełnie inna, wyssana ze
swej zmysłowości. Splądrowany wrak kobiety.
JEFFREY
Dorothy! ... Dorothy!
SANDY
Dorothy Vallens?
JEFFREY
Tak.
Wyskakuje z samochodu, przytula ją i pomaga jej iść. Mike
podąża za nim.
MIKE
(idąc za Jeffreyem)
Hej, ty zasrany studenciaku.
CHODŹ NO TU!
JEFFREY
(odpychając Mike'a)
Później, Mike. Muszę teraz zająć
się kimś, kto potrzebuje pomocy,
tak, jakbyś nie zauważył.
SANDY
Mike, jedź do domu.
Kumple Mike'a patrzą oszołomieni na Dorothy zataczającą się
u boku Jeffreya. Mike robi krok w tył, gdy Jeffrey sadza
Dorothy w samochodzie. Jeffrey staje i spogląda na Mike'a.
MIKE
(pijany, ale
stłamszony)
Hej, przepraszam. Hej.
Jeffrey wsiada do samochodu.
JEFFREY
Taa. W porządku, Mike.
Jeffrey zamyka drzwi. Dorothy siedzi na przednim siedzeniu
między nim a Sandy.
SANDY
Zabierzmy ją do mnie. Mój tata
może wezwać ambulans szybciej niż
ktokolwiek. Masz coś, żeby na nią
założyć?
JEFFREY
(zapala silnik)
Nie. Czy detektyw Gordon będzie u
ciebie w domu?
SANDY
Pewnie nie. Nie. A czemu?
JEFFREY
Dobra, zawieźmy ją do ciebie.
SANDY
(przenosząc szybko
wzrok z Dorothy na
Jeffreya)
Dobra. Uważaj na Mike'a.
Mike i jego kumple wsiadają do samochodu. Mike próbuje
zapalić silnik. Zapala i niezręcznie wyjeżdża tyłem.
Piszczy hamulcami. Potem daje gaz do dechy i wypala
szaleńczo w dół ulicy.
JEFFREY
Proszę, proszę.
Odjeżdża.
INT. SAMOCHÓD BEAUMONTÓW / ULICA W SĄSIEDZTWIE - NOC
DOROTHY
(spoglądając)
O Boże. Jeffrey, to ty?
Sandy patrzy na Jeffreya pytająco.
JEFFREY
Tak, to ja.
DOROTHY
O Boże, Jeffrey. To ty? O Boże.
Sandy jest zmieszana - przecież oni się nie poznali!..
CUT TO:
EXT. DOM WILLIAMSÓW - NOC
Jeffrey i Sandy prowadzą Dorothy pod rękę. Sandy otwiera
drzwi.
INT. DUŻY POKÓJ WILLIAMSÓW - NOC
Wchodzą do pokoju. Pani Williams wchodzi z kuchni.
SANDY
(szybko)
Tata w domu?
PANI WILLIAMS
(zszokowana widokiem)
Nie.
SANDY
Lepiej zadzwoń do niego i po
ambulans.
Dorothy przywiera do Jeffreya. Pani Williams idzie
zadzwonić.
Sandy podchodzi bliżej. Jeffrey spogląda na Sandy, a ona na
niego.
DOROTHY
(szalona)
Gdzie byłeś?
(krzyczy)
O Boże, zrobili mu krzywdę,
Jeffrey. Jeffrey, Jeffrey,
Jeffrey, przytul mnie. PRZYTUL
MNIE. O Boże.
JEFFREY
W porządku, już w porządku.
DOROTHY
(jak mała dziewczynka)
Mój tajemniczy kochanku.
Wchodzi Pani Williams.
PANI WILLIAMS
Ambulans zaraz tu będzie.
Zostawiłam Johnowi wiadomość.
Policja już tu jedzie.
DOROTHY
(wrzeszczy)
Nie wzywaj policji. O Boże ...
Jeffrey, NIE ZNIOSĘ TEGO!!
ZATRZYMAJ TO, ZATRZYMAJ. KOCHAJ
MNIE.
Patrzy na Panią Williams.
DOROTHY
Otworzyłam się przed nim. Wlał we
mnie swoją chorobę.
Przyciska się mocno do Jeffreya.
DOROTHY
Powiedz mi, że jest dobrze.
Otworzyłam się dla ciebie.
Dobrze, dobrze, dobrze, dobrze?
Pani Williams patrzy na to zażenowana, zaniepokojona, że to
sprawia jakąś krzywdę Sandy. Sandy płacze i odwraca się.
JEFFREY
Sandy? ... Sandy, proszę.
PANI WILLIAMS
Przyniosę jej płaszcz.
Wychodzi szybko z pokoju.
SANDY
(płacząc)
Jeffrey? O co tu chodzi?
JEFFREY
Cii. Powiem ci.
DOROTHY
(cicho)
Skrzywdzili mu głowę.
JEFFREY
Komu, Dorothy?
DOROTHY
(szepcze)
Donowi. Pomóż mu. POMÓŻ MU!!
DONNY!!!!
Wzbiera dźwięk potężnego, ryczącego wiatru.
Dorothy zaczyna krzyczeć.
EXT. DOM WILLIAMSÓW - NOC
Jej krzyki przeradzają się w syrenę ambulansu
podjeżdżającego pod dom Williamsów.
INT. DUŻY POKÓJ WILLIAMSÓW - NOC
Dorothy przywiera do Jeffreya. Jej oczy stają się matowo
białe, jak mleko. Efekt jest przerażający. Dorothy jest w
szoku.
Sandy wciąż płacze, podchodzi i patrzy na Jeffreya. Jeffrey
obraca głowę by spojrzeć na Sandy.
SANDY
(płacząc)
Wciąż cię kocham, Jeffrey.
Pani Williams przychodzi i nakłada na Dorothy płaszcz. Pani
Williams drży.
Do domu wchodzą sanitariusze.
DISSOLVE TO:
EXT. DOM WILLIAMSÓW - NOC
Sanitariusze umieszczają Dorothy na noszach w ambulansie.
Dorothy jęczy. Zaczyna wiać przyprawiający o mdłości ciepły
wiatr, wyjąc w sąsiedztwie.
JEFFREY
Powinienem z nią jechać, Sandy.
SANDY
No to już.
JEFFREY
... Sandy?..
SANDY
No jedź już!
Jeffrey obraca się wolno i wsiada do ambulansu.
INT. AMBULANS - NOC
Głowa Jeffreya jest bardzo blisko głowy Dorothy. Dorothy
mówi coś, mamrocze.
DOROTHY
Przytul mnie, Don.
JEFFREY
Don? Gdzie on jest?
DOROTHY
(wyostrzając wzrok na
Jeffreyu)
POMÓŻ MU!! Obiecaj mi, że mu
pomożesz!
JEFFREY
Obiecuję, Dorothy. Obiecuję.
DOROTHY
Trzymaj mnie. JA SPADAM!
Wyrywa się wrzeszcząc prosto w twarz Jeffreya. Jej obita
twarz i zamglone jak mleko oczy są esencją przerażenia.
CUT TO:
INT. TELEFON - KORYTARZ SZPITALNY - NOC
Jeffrey kończy wykręcać numer.
JEFFREY
Pani Williams? Czy jest tam
Sandy? Proszę.
(długa pauza)
Sandy?
(pauza)
Sandy, proszę.
(zamyka oczy)
Wybacz mi. Kocham cię.
CUT TO:
INT. POKÓJ SANDY - NOC
Sandy z zaczerwienionymi oczami w zaciemnionym pokoju.
SANDY
(do słuchawki, walcząc
z płaczem)
Wybaczam ci. Nie mogłam po prostu
na to patrzeć. Kocham cię,
Jeffrey. Kocham cię. Czy z nią w
porządku? ... To straszne. Co?
CUT TO:
INT. TELEFON - KORYTARZ SZPITALNY - NOC
Jeffrey przy telefonie.
JEFFREY
(do słuchawki)
Proszę, skontaktuj się z ojcem i
wyślij go natychmiast, i policję,
do mieszkania Dorothy. Upewnij
się, że twój ojciec tam będzie.
Coś się tam dzieje. Krzywdzą
kogoś, faceta, którego ona kocha.
Powiedz im, żeby się pośpieszyli.
Właśnie tam idę.
SANDY (V.O.)
Nie, Jeffrey!!
JEFFREY
Tak, właśnie idę. Muszę. Kocham
cię. Wrócę, obiecuję.
CUT TO:
INT. TAKSÓWKA - NOC
Jedzie wśród nocy.
EXT. KAMIENICA - NOC
Jeffrey dojeżdża do kamienicy Dorothy i płaci taksiarzowi.
Wychodzi z taksówki i rozgląda się. Żadnej policji. Cisza.
Budynek wygląda jak zawsze, stoi w ciemności. Blade światło
przy wejściu. Jeffrey idzie do drzwi wejściowych i wchodzi.
Nikogo nie ma.
CUT TO:
INT. GABINET DETEKTYWA WILLIAMSA - NOC
Sandy próbuje skontaktować się z ojcem przez radiotelefon.
SANDY
(do radia)
Nie, on chce, żeby właśnie mój
ojciec tam przyszedł. To bardzo
ważne. Powiedział, że komuś
dzieje się krzywda i że chce,
żeby przyszedł detektyw Williams.
No to go znajdźcie!!
INT. SCHODY - KAMIENICA - NOC
Jeffrey wchodzi wolno po schodach. Jego buty gniotą dywan -
słychać jak coś trzeszczy, kiedy wchodzi coraz wyżej.
Dociera do siódmego piętra i zatrzymuje się. Słychać słabo
wysoki niby skowyt. Odgłos narasta, gdy Jeffrey idzie do
drzwi mieszkania Dorothy. Wyjmuje klucz i wkłada do zamka.
Przekręca. Głośny dźwięk zapadki, drzwi otwierają się na
oścież, a skowyt staje się przeszywający. Jeffrey widzi coś
i odskakuje w tył.
INT. MIESZKANIE DOROTHY - NOC
To Detektyw Gordon - Yellow Man - stoi na środku pokoju.
FLASHBACK
Jeffrey przeżywa déja vu tej sceny. Potem raz jeszcze.
CLOSER - DETEKTYW GORDON
Coś jest z nim nie tak. Krwawi z głowy. Stoi prawie
nieruchomo, jest w szoku.
Jeffrey zagląda ponownie do pokoju. Wchodzi bezszelestnie i
pozwala drzwiom zatrzasnąć się za nim. Bardzo ostrożnie
idzie do przodu w głąb pokoju. Przysuwa się powoli do
niesamowitej sceny. Na środku pokoju stoi Gordon, Yellow
Man - jest w maksymalnym szoku. Krew leje się mu z ogromnej
rany z czubka głowy, z lewej strony. Jego oczy wpatrzone są
w coś, co widzi tylko jego umysł. Na jednym z krzeseł
siedzi martwy człowiek bez uszu - na wpół zagojone rany z
obu boków głowy. Na środku czoła ma dziurę po kuli.
Telewizor jest rozbity, ale wciąż włączony, i to on wydaje
z siebie ten wysoki elektryczny skowyt. Jeffrey idzie znów
parę kroków i wykopuje stopą wtyczkę telewizora z kontaktu.
Wysoki skowyt natychmiast ustaje. Cisza - oprócz Yellow
Mana, który oddycha z wielkim trudem.
Nagle w kieszeni płaszcza Yellow Mana odzywa się głośno
"głos" z włączonego radiotelefonu. Serce Jeffreya skacze mu
do gardła, jednocześnie Yellow Man wyrzuca dziko ramiona w
przód i przewraca wysoką stojącą lampę - lampa upada na
ziemię, tłucze się żarówka. Serce Jeffreya bije jak
oszalałe i Jeffrey odskakuje w tył, ale Yellow Man znów
jest nieruchomy i cichy. Radiotelefon ponownie się odzywa.
GŁOS W RADIU #1
Wycofać się i czekać.
GŁOS W RADIU #2
W mieszkaniu numer osiem.
Zaczyna się piosenka "LOVE LETTERS STRAIGHT FROM MY HEART"
[LIST MIŁOSNY PROSTO Z MOJEGO SERCA]. Jeffrey obserwuje
Yellow Mana i słucha zgłoszeń w radiotelefonie.
GŁOS W RADIU #2
Wysyłam Jacka i Pete'a na dach.
To jest...
GŁOS W RADIU #1
Hej.
Odgłosy wystrzałów.
GŁOS W RADIU #1
Gość strzela, z drugiego okna.
GŁOS W RADIU #3
Zostać na miejscu.
GŁOS W RADIU #2
Jack, wyłaź tam szybko, masz go
na muszce?
GŁOS W RADIU #3
Myślę, że jest sam. Ale
strzelajcie tylko w to drugie
okno.
Dużo wystrzałów.
Widzimy twarz Jeffreya w zbliżeniu.
CUT TO:
EXT. FRONT STREET - NOC
Widzimy prawdziwe wydarzenia. Wzdłuż ulicy stoją jeden przy
drugim policyjne wozy, ogromny wóz strażacki i kilka
ambulansów. Policyjni snajperzy kucają za samochodami i za
kamienną ścianą naprzeciwko kamienicy Franka. Ze środka
słychać wrzaski, a radiotelefony wykrzykują coś raz za
razem. Policjanci strzelają w zaciemnione okno. Po chwili
ktoś strzela raz z okna. Dwóch policjantów nie żyje, a
jeden wnoszony jest do ambulansu.
POLICJANT #1
Nie wystrzelił ani razu od
sześciu minut, może dostał.
Spytajcie przez radio detektywa
Williamsa, czy możemy pogonić
kota sukinsynowi.
Policjant #2 odbiega, jeszcze kilka strzałów oddanych do
budynku, ale nikt z wewnątrz nie strzela. Policjant #2
wraca biegiem.
POLICJANT #2
Już się robi, są tam. Właśnie
schodzą po drugich schodach.
Niedługo wygonią go na nas. Jeden
gwizdek i ruszamy.
Nagle w kamienicy Franka wybucha długa kanonada. Głośny
dźwięk gwizdka.
POLICJANT #1
Jest. Idziemy.
Policjanci biegną przez ulicę do kamienicy Franka.
INT. MIESZKANIE FRANKA - NOC
Policjanci kopią w drzwi i wbiegają do mieszkania. Jest
puste, poza wielkim psem, postrzelonym. Pies warczy i
wczołguje się w róg pokoju. Co jakiś czas włóczy
zakrwawionymi nogami w tę i z powrotem.
INT. MIESZKANIE DOROTHY - NOC
Jeffrey słucha radiotelefonu. Słyszy policjanta mówiącego
coś w mieszkaniu Franka. Słyszy, że Franka nie ma. Decyduje
się opuścić mieszkanie Dorothy.
JEFFREY
(mówi do Gordona, który
i tak go nie słyszy,
bo jest prawie trupem)
Wychodzę już. Pozwolę im znaleźć
was wszystkich na własną rękę.
Odkryć samemu całe to bagno.
(szepcze)
Żegnajcie.
Wychodzi i zamyka drzwi.
INT. SCHODY - KAMIENICA - NOC
Drzwi zatrzaskują się. Jeffrey idzie cichuteńko korytarzem
do schodów. Myśli. Zaczyna schodzić schodami.
JEFFREY
Więc... Frank uciekł.
Zakręca na półpiętrze i schodzi na następne piętro. Potem
na następne. Na kolejnym półpiętrze coś przykuwa jego wzrok
za oknem. Widzi mężczyznę wychodzącego z samochodu.
Rozpoznaje go. To ten dobrze ubrany facet, którego widział
z teczką ze skóry aligatora. Jeffrey obserwuje go, jak
idzie do kamienicy Dorothy. Potem wzrok Jeffreya pada na
samochód - to samochód Franka. A potem widzi jeszcze, że
facet trzyma w dłoni policyjne radio.
JEFFREY
(do siebie)
Samochód Franka. Czy ten facet to
glina? Ma radio! Ale Frank też
miał i nie był gliną. Na pewno. I
jeździ samochodem Franka. Kim on
jest?
Facet wchodzi do budynku głównym wejściem dokładnie pod
Jeffreyem.
Jeffrey zaczyna z powrotem wchodzić po schodach. Z
kłębiącymi się w głowie myślami.
JEFFREY
Co się stało tamtego dnia?
EXT. FRONT STREET - DZIEŃ
FLASHBACK
Jeffrey przypomina sobie Franka i Yellow Mana, jak idą do
kamienicy Franka.
INT. SCHODY - KAMIENICA - NOC
JEFFREY (V.O.)
Weszli razem...
EXT. FRONT STREET - DZIEŃ
FLASHBACK
Jeffrey przypomina sobie dobrze ubranego faceta, który
wyszedł z Yellow Manem.
INT. SCHODY - KAMIENICA - NOC
JEFFREY
...i wyszli. Nie, to nie może
być. Ale chyba tak!! To Frank!!!
Jeffrey biegnie jak oszalały do mieszkania Dorothy. Ogląda
się raz i widzi dobrze ubranego faceta wbiegającego po
schodach.
Zbliżenie na twarz dobrze ubranego faceta. To Frank, bardzo
dobrze ucharakteryzowany.
Jeffrey ma problem z wyjęciem klucza z kieszeni. Wyjmuje go
niezdarnie i klucz upada na podłogę.
Frank wchodzi po schodach.
Wreszcie klucz wchodzi w zamek i Jeffrey szaleńczo otwiera
drzwi. Wbiega do pokoju.
INT. MIESZKANIE DOROTHY - NOC
Potworność i niesamowitość tej scenerii uderza raz jeszcze
Jeffreya. Jeffrey podbiega do Yellow Mana i wyciąga mu
radiotelefon z kieszeni. Biegnie przedpokojem do drugiej
sypialni i kuca za łóżkiem.
JEFFREY
(do radia)
Detektyw Williams!! Detektyw
Williams!!
DETEKTYW WILLIAMS
(w radiu)
Tu Detektyw Williams. To ty,
Jeffrey?
JEFFREY
Tak, to ja!!! Frank właśnie idzie
do mieszkania Dorothy.
(myśli; uderza się w
czoło; wewnętrzny
głos)
O nie. Frank ma radio i słyszy
wszystko, co mówię!!
(myśli znów - szybko)
Detektywie, proszę się
pośpieszyć. Jestem w jej
mieszkaniu. Schowałem się w
sypialni z tyłu.
DETEKTYW WILLIAMS
Jesteśmy dziesięć minut drogi od
ciebie, przyjedziemy najszybciej,
jak można.
EXT. ULICA W SĄSIEDZTWIE - NOC
Sandy biegnie szaleńczo wzdłuż ciemnej ulicy. Widzimy
tablicę - to Lincoln Street.
INT. MIESZKANIE DOROTHY - NOC
Jeffrey upuszcza radio pod łóżko i biegnie z powrotem do
dużego pokoju. Wskakuje do sprawdzonej kryjówki - szafy -
właśnie w chwili, gdy otwierają się drzwi mieszkania i
wchodzi w nie Frank. Jeffrey zamiera ze strachu w ciemności
szafy. Frank się uśmiecha.
FRANK
(wołając przyjaźnie w
kierunku drugiej
sypialni)
Hej, sąsiedzie, masz gówno
zamiast mózgu. Zapomniałeś, że
też mam takie radio. Wiem, gdzie
ukryłeś swój mały sprytny tyłek.
Idę, tak czy owak!
Zaczyna iść przedpokojem do drugiej sypialni. Policyjne
radio, które Jeffrey umieścił pod łóżkiem, i radio Franka
odzywają się jednocześnie tym samym komunikatem. Frank
wyłącza swoje radio - teraz gra tylko to pod łóżkiem.
FRANK
Hej, zasrańcu. Słyszę twoje
radio! Hej, głupi kutasie, masz
coś koło sekundy z życia.
Jeffrey widzi, jak Frank sięga do płaszcza do broń. Widzi,
jak Frank wkrada się do drugiej sypialni. Spogląda na
Yellow Mana i wpada na pomysł. Wybiega szybko z szafy -
maca płaszcz Yellow Mana tam, gdzie policjanci noszą broń.
Jest tam. Wyciąga ją, ale to powoduje, że Yellow Man jęczy
i podskakuje w kolejnym przedśmiertnym spazmie. Jeffrey
bierze zakrwawiony pistolet i wbiega z powrotem do szafy,
szaleńczo próbując złapać oddech. Właśnie wtedy słyszy głos
Franka z drugiej sypialni.
FRANK (V.O.)
(głos wysoki od helu)
Hej, śliczny, śliczny.
Jeffrey słyszy potem trzy-cztery strzały - głucho brzmiące,
pochodzące z broni z nałożonym tłumikiem.
FRANK (V.O.)
Hej, kutasie, gdzie jesteś?
Jeffrey widzi wściekłego Franka wychodzącego z rykiem z
drugiej sypialni i wolno podążającego korytarzem prosto na
Jeffreya.
Jeffrey unosi swój pistolet - bardzo wolno. Frank wchodzi
do dużego pokoju. Rozgląda się. Yellow Man jęczy. Frank
wykrzywia twarz i odstrzeliwuje Yellow Manowi to, co mu
pozostało z głowy - tym razem Yellow Man upada martwy na
dobre. Jeffrey spina się - cisza, jak makiem zasiał. Frank
zagląda do kuchni. Wodzi wzrokiem po całym pokoju. Patrzy
na szafę. Uśmiecha się - idzie wolno wprost na Jeffreya -
cały czas z uśmiechem. Jeffrey wycelowuje pistolet. Kładzie
palec na spuście. Mruży oczy. Nie chce zabijać człowieka,
żadnego człowieka. Frank podchodzi prosto do drzwi szafy i
otwiera je gwałtownie, kiedy Jeffrey słyszy krzyk Sandy.
SANDY (V.O.)
Jeffrey!!
Oczy Franka i Jeffreya spotykają się i Jeffrey pociąga za
spust. Wykrzykuje imię Sandy, a głowa Franka rozpryskuje
się na kawałki.
Widzimy przerażoną twarz Sandy. Widzimy policjantów
wbiegających po schodach w kamienicy Dorothy.
EXT. KAMIENICA - NOC
Widzimy wozy policyjne z obracającymi się kogutami,
trzeszczące komunikatami radia.
INT. POKÓJ KONFERENCYJNY - KOMISARIAT - NOC
Duży pokój jest wypełniony policjantami i agentami FBI.
Wszyscy rozmawiają w podnieceniu. Jeffrey i Sandy siedzą
obok Detektywa Williamsa na drewnianych krzesłach prawie na
środku pokoju. Słyszymy przez gwar ich rozmowę.
DETEKTYW WILLIAMS
(do Jeffreya)
Dzięki twoim informacjom
zaalarmowałem wydział spraw
wewnętrznych, by sprawdzili
detektywa Gordona. Musiałem
udawać przed nim, że niby nic nie
wiem. Sam się zdemaskował, kiedy
dowiedział się, że planujemy
zasadzkę w mieszkaniu Franka.
JEFFREY
Czy Dorothy wie, że jej mąż nie
żyje?
DETEKTYW WILLIAMS
Jeszcze nie.
JEFFREY
O Boże. Czy z jej synkiem w
porządku?
AGENT FBI
Szukamy go. Według ciebie,
dlaczego Frank porwał syna i męża
Dorothy?
JEFFREY
Miał na jej punkcie obsesję.
Nienawidziła go, a on musiał ją
mieć. Porwał ich, żeby zapewnić
sobie nad nią kontrolę, żeby
robić jej różne rzeczy. Wtedy
zapragnęła popełnić samobójstwo,
więc zaczął obcinać uszy, żeby
ostrzec ją i utrzymać przy życiu.
Nie żartuję, Frank kochał
niebieski, niebieski aksamit.
Musiał mieć Dorothy, bo całe jej
życie było w tym kolorze.
AGENT FBI
Wydaje się, że dowiedziałeś się
sporo interesujących rzeczy na
swojej małej eskapadzie u Dorothy
Vallens.
JEFFREY
Tak. Tak mi się wydaje.
(obraca się do Sandy z
niepokojem w oku)
Co ze mną będzie?
AGENT FBI
Zostawiamy ten problem
detektywowi Williamsowi. Ale
powiem ci: jesteś w porządku.
Zastrzeliłeś prawdziwego
skurwysyna.
JEFFREY
Taa, wiem o tym. Ale ilu jeszcze
takich chodzi po tym świecie?
FADE TO BLACK - CIEMNOŚĆ
EXT. PODWÓRZE ZA DOMEM BEAUMONTÓW - DZIEŃ
Wzbiera potężny niski ryk.
Wychodzimy wolno z ogromnej ciemnej dziury. Dostrzegamy, że
ta dziura to ucho, choć wciąż jesteśmy w jego szczelinach.
Są olbrzymie. Unosimy się i płyniemy w górę ucha, potem
wędrujemy po policzku do oka. Oka Jeffreya. Jego twarz
skąpana jest w słońcu.
Słyszymy wszelkiego rodzaju dźwięki typu "ogród na wiosnę".
Widzimy nagle, że Jeffrey śpi na podwórzu. W oddali
Detektyw Williams stoi obok Pana Beaumonta pracującego w
ogrodzie. Obraca się ogrodowy spryskiwacz. Sandy wychodzi
na tylnią werandę i woła.
SANDY
Jeffrey, lunch jest gotowy.
Jeffrey otwiera oczy. Rozgląda się dookoła, chwilowo
zdezorientowany. Widzi Sandy.
JEFFREY
OK. Zaraz przyjdę.
Sandy wchodzi z powrotem do środka. Nagle, wielki czerwony
DROZD zaczyna ćwierkać ponad Jeffreyem. Jeffrey podnosi
wzrok i widzi go, siedzącego na wiśni. Drozd i Jeffrey
zdają się wymieniać porozumiewawcze spojrzenia.
Jeffrey uśmiecha się do najedzonego grubego ptaka.
Wstaje z leżaka i odchodzi od nas do tylnich drzwi domu.
Kiedy mija ojca i Detektywa Williamsa:
JEFFREY
Jak się masz, tato?
PAN BEAUMONT
(z oddali)
Cześć, Jeff. Czuję się teraz o
wiele lepiej.
JEFFREY
Dobra robota, tato.
Jeffrey i Detektyw Williams uśmiechają się do siebie.
INT. KUCHNIA BEAUMONTÓW - DZIEŃ
Jeffrey wchodzi do kuchni i widzi Sandy stojącą obok Ciotki
Barbary przy kuchennym oknie. Dalej, w dużym pokoju, Pani
Williams i Pani Beaumont obracają się w stronę kuchni, gdy
słyszą zamykane tam drzwi z żaluzjami.
Wielki Czerwony Drozd przyleciał właśnie do kuchennego okna
i trzyma w dziobie wielkiego żuka.
SANDY
(odnośnie ptaka)
Spójrz, Jeffrey.
JEFFREY
(kiedy dołącza do Sandy
i Ciotki Barbary
patrzących na Drozda)
Taa. Widziałem go na zewnątrz.
Może zjawiło się ich tam więcej.
CIOTKA BARBARA
Nie wiem, jak one mogą to robić.
Ja bym nigdy nie zjadła robaka.
JEFFREY I SANDY
(uśmiechając się)
To dziwny świat, nieprawdaż?
CUT TO:
EXT. OGRÓD Z KWIATAMI - DZIEŃ
Żółte tulipany bujają się w podmuchach ciepłego
popołudniowego wietrzyku.
DISSOLVE TO:
EXT. ZACIENIONA ULICA - DZIEŃ
Jasnoczerwony wspaniały wóz strażacki jedzie bardzo wolno
ulicą.
Odsłaniamy szczęśliwą twarz Strażaka.
DISSOLVE TO:
EXT. PRZEJŚCIE DLA PIESZYCH - ZACIENIONA ULICA - DZIEŃ
Ubrany w czyściutki mundur, uśmiechnięty Policjant z
rozpostartymi ramionami pozwala czystym szczęśliwym Uczniom
przejść bezpiecznie przez ulicę.
DISSOLVE TO:
EXT. DRZEWO - DZIEŃ
Na drzewie śpiewa ptak.
Jesteśmy w pięknym parku. Wolno posuwamy się w dół i
pojawia się mały spiczasty kapelusz ze śmigiełkiem.
Właścicielem kapelusza okazuje się małe dziecko, które
wolno tańczy przed Dorothy. Dorothy śmieje się. Kiedy
chłopczyk dochodzi do niej, obejmują się mocno. Przybliżamy
się do uśmiechniętej twarzy Dorothy. Z jej oczy kapią łzy
szczęścia, ale wciąż można tam zobaczyć jakieś spojrzenie w
dal, kiedy słyszymy ostatnie linijki piosenki Bobby'ego
Vintona.
"and I still can see Blue Velvet through my tears"
["ale wciąż widzę Niebieski Aksamit poprzez łzy"]
Niebieski Aksamit przenika przez obraz i wypełnia ekran.
KONIEC
Adnotacje i niepewności co do przekładu:
- scena 27 - AUNT BARBARA: "They tore down A&P. Did you see
that, Jeffrey?";
- bredzenie w szaleństwie Dorothy Vallens; komunikaty
policjantów otaczających kamienicę Franka;
- ulubionym wyrazem Franka jest "fuck", ew. "fucker". W
tłumaczeniu zawarta jest większa różnorodność epitetów,
zgodnie z kontekstem wypowiedzi;
- żaden z dialogów nie był pisany wg listy dialogowej "Blue
Velvet" Best Film;
- notki montażowe (CUT TO - cięcie, DISSOLVE TO -
przenikanie, CLOSEUP - zbliżenie, P.O.V. - punkt widzenia,
FADE - wyciemnienie lub rozjaśnienie) są po angielsku ze
względu na ich specyfikę. Notki montażowe zawarte w zwykłym
tekście (w oryginale dużymi literami) są przetłumaczone
zgodnie z ich znaczeniem;
- w oryginale każda pojawiająca się po raz pierwszy osoba
umieszczona jest w WERSALIKACH. W tłumaczeniu wersaliki
zarezerwowane są dla najważniejszych postaci;
Tłumaczenie: Konrad Grześlak, luty 2000
kgrzeslak@poczta.onet.pl