Idzie emerytalne tsunami
Marcin Bojanowski, Piotr Miączyński, Leszek Kostrzewski 2009-12-10, ostatnia aktualizacja 2009-12-10
09:17:18.0
Europie grozi załamanie systemów emerytalnych - alarmuje Bank Światowy. Jeśli nic nie zrobimy, za 20
lat nie będzie z czego wypłacać emerytur
- Obecny kryzys to tylko wstęp do tego, co czeka nas za 20 lat z powodu starzenia się społeczeństw -
nie pozostawia złudzeń Anita Schwarz, główna ekonomistka Banku Światowego na Europę i Azję.
Już brakuje pieniędzy na wypłaty emerytur i rządy muszą je dokładać z budżetów. Ale według
najnowszego raportu Banku dziura ta w ciągu dwóch dekad wzrośnie w Europie ponadtrzykrotnie!
Jeśli nic nie zrobimy, emeryci nie dostaną pieniędzy. Maleją i będą maleć wpływy ze składek. Przybywa
emerytów, ubywa młodych. Jak podaje Komisja Europejska, do 2060 r. liczba ludzi starszych w całej
Unii wzrośnie o 80 proc. O 18 proc. spadnie liczba pracujących. A dzieci będzie się rodzić o 8 proc.
mniej.
Wszystkie te trendy występują także w Polsce - od poniedziałku piszemy o nich w naszej akcji "Ty też
będziesz na emeryturze". Piszą też czytelnicy. Dziś w Polsce na jednego emeryta przypada czterech
pracujących. W 2030 r. będzie już tylko... dwóch.
- Bez reform wszystko się zawali - mówi prof. Irena E. Kotowska z Instytutu Statystyki i Demografii SGH
w Warszawie. - Starzejemy się, coraz mniej ludzi się rodzi. Mam nadzieję, że ten raport otworzy
politykom oczy. Trzeba krzyczeć!
Ale politycy, chcąc naprawić uszczuplone kryzysem narodowe budżety, na oślep szukają pieniędzy. I
znajdują je głównie w kieszeniach przyszłych emerytów. Chcą np. kontrolować składki do prywatnych
funduszy emerytalnych (odpowiedniki naszych OFE). Rumunia właśnie rozważa ich obniżenie. Litwa już
to zrobiła (cięcie z 5,5 do 2 proc. wynagrodzenia). Podobnie Łotwa - z 8 do 2 proc. Estonia na dwa lata
obniżyła składkę z 2 proc. do zera. Węgrzy i Słowacy pozwolili ludziom na występowanie z funduszy i
powrót do państwowego systemu emerytalnego.
Gabinet Donalda Tuska ma podobne plany. Rząd kończy prace nad ustawą zmniejszającą składki do
OFE z 7,3 do 3 proc. Ma to zmniejszyć zadłużenie sektora finansów publicznych o 13 mld zł. Chce
również wyczyścić Fundusz Rezerwy Demograficznej, który ma gwarantować wypłatę emerytur
dzisiejszym czterdziestolatkom. Jest tam 7 mld zł. Pieniądze te mają pójść na zasypanie
przyszłorocznej dziury budżetowej.
Decyzja w sprawie OFE ma być w przyszłym tygodniu. Już dziś rąbka tajemnicy może uchylić
wiceminister finansów Ludwik Kotecki na seminarium w SGH "Co dalej z OFE".
- Nie można niszczyć systemu emerytalnego dla chwilowych korzyści budżetowych - ostrzega Michał
Rutkowski, współtwórca reformy emerytalnej, dziś dyrektor w Banku Światowym. Aby uniknąć
katastrofy, Bank radzi, by cała Europa: • wydłużyła wiek emerytalny i zrównała go dla kobiet i
mężczyzn, • ograniczyła przywileje emerytalne, • zachęcała do dodatkowego oszczędzania na
1
emeryturę.
Wszystko to zakładała nasza reforma emerytalna z 1999 r. Ale żaden rząd - ani AWS, ani SLD, ani PiS
- na te zmiany się nie odważył. Dopiero rząd PO-PSL w ubiegłym roku zniósł przywileje dla 900 tys.
osób. Na tym jednak zapał rządu się wyczerpał. Osobne systemy nadal mają mundurowi, rolnicy,
górnicy, sędziowie, prokuratorzy. Kosztuje to kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie. Ministerstwo
Finansów ogłosiło, że pracuje nad "Planem rozwoju i konsolidacji finansów publicznych", ale na razie
jest to zbiór pobożnych życzeń, nieuzgodnionych nawet z koalicyjnym PSL.
Więcej o naszej akcji emerytalnej oraz listy naszych czytelników:
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -
2