op smok pl

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

1

Elżbieta Mach



Opowiadania

o SMOKU

(wersja polskojęzyczna)



ROZDZIAŁ 1. NARODZINY SMOKA. ............................................................................. 2
ROZDZIAŁ 2. NOWY MIESZKANIEC GROTY ................................................................ 5
ROZDZIAŁ 3. WYCIECZKA W GÓRY............................................................................. 9
ROZDZIAŁ 4. PRZYGODA Z MICHASIEM.................................................................... 14
ROZDZIAŁ 5. SMUTNA ROCZNICA............................................................................. 17
ROZDZIAŁ 6. ZIMOWY PORANEK .............................................................................. 19
ROZDZIAŁ 7. PRZYGOTOWANIA DO ŚWIĄT. (CZ. 1).................................................. 24
ROZDZIAŁ 8. PRZYGOTOWANIA DO ŚWIĄT (CZ. 2)................................................... 27
ROZDZIAŁ 9. WIGILIA ................................................................................................ 29
ROZDZIAŁ 10. SPOTKANIE W AUTOBUSIE ............................................................... 32

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

2

ROZDZIAŁ 1. NARODZINY SMOKA.



Było piękne czerwcowe popołudnie. Słońce świeciło jeszcze wysoko na niebie, na klombach i
miejskich rabatkach pachniały róże, bratki i stokrotki.
W parku dzieci biegały, krzyczały, grały „w klasy”, „w chłopka”, „w chowanego”,
Para uśmiechniętych staruszków siedziała na oświetlonej słońcem ławce i rzucała okruszyny
gruchającym z zadowolenia krakowskim gołębiom

.

To były już ostatnie dni roku szkolnego.

Niedługo wakacje! - cieszyli się uczniowie. Nauczyciele chętnie opuszczali szkolne mury i
zwiedzali Kraków, odkrywając tajemnice i sekrety starego grodu.

Nagle zerwał się silny wiatr, niebo najpierw spochmurniało, potem pociemniało. Słońce
schowało się pod grubą pierzynę deszczowych chmur.


Idzie chmura
Ciemna, bura, duża

Ojej! Będzie burza!

Szumią, gna się,
Skrzypią drzewa.

Oj! Będzie ulewa!

Już zagrzmiało.
Już błyska.
Już i kropla...
Deszcz pryska!

(Ewa Szelburg-Zarembina, „Do domu! Do domu”

1

.)


- Oj, będzie padać... - narzekał jakiś staruszek drepcąc szybkim krokiem w stronę domu
- Pospiesz się, pospiesz! - wołała jakaś pani, zbierając porozrzucane zabawki swoich dzieci-

idzie burza!

Kto mógł, biegł co tchu do domu, kto mógł chował się do oświetlonych bram sklepów i kawiarni.
Na ulicach zakwitły setki kolorowych parasoli.

Zaczął padać deszcz. W szumie deszczu i huku błyskawic, a może dlatego, że już nikogo nie było
na wiślanych bulwarach, nikt nie usłyszał dziwnego odgłosu dochodzącego z wielkiej pieczary
znajdującej się pod Wawelem.

Teraz coraz wyraźniej w ciemnościach smoczej groty, w smoczej jamie głęboko, głęboko wśród
skał, słychać było dziwne:

1

W wersji anglojęzycznej i włoskojęzycznej wiersze są tłumaczone w przekładzie dosłownym a nie artystycznym.

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

3

„stuk-stuk”,

„ plik- plik”,

„zgrzrzrzyyyyyyyyt”,

„plask”

A potem zapadła cisza. Huknął kolejny grzmot.
I nagle znów:

„stuk-stuk”,

„ plik- plik”,

„zgrzrzrzyyyyyyyyt”,

„plask”

Co u licha, co się dzieje???

Ooooooooooo! Słyszycie?????? Znów ten sam odgłos!!!!!!!

I jeszcze raz!!!!!!!!!!!!!!!

„stuk-stuk”,

„ plik- plik”,

„zgrzrzrzyyyyyyyyt”,

„plask”


Tuż przy wejściu do pieczary, skała w smoczej jamie zaczęła pękać jakby ktoś od środka chciał
w niej zrobić dziurę. Małe kawałeczki kamienia spadały i toczyły się w stronę Wisły.

Nagle do tego

„stuk-stuk”,

„ plik- plik”,

„zgrzrzrzyyyyyyyyt”,

„plask”

dołączył się jeszcze jeden dźwięk, który przypominał odgłos jakby owo tajemnicze „ktoś” lub
coś” dostało czkawki:

„smooook -iiiiiks”,

„smooook -iiiiiks”,

„smooook -iiiiiks”.


Co to do licha mogło być???????

Niczego nie można było dostrzec, bo w grocie panowały egipskie ciemności. W świetle
błyskawicy wydawało się, jakby w środku coś jednak się tu ruszało!

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

4

Eeeeh.... może to był tylko cień śmieci pozostawionych przez szkolne wycieczki, którymi teraz
wiatr pomiatał z kąta w kąt.... ????

Może to jakiś zabłąkany motyl, który ukrył się tu przed ulewą? Może to nietoperz?

Przecież nietoperze mieszkają w jaskiniach....prawda?

Nie.... to nie jest nietoperz, bo nietoperze nie potrafią zapalać ogników.

O G N I K Ó W ?????? !!!!!!!


Czy ja powiedziałam „ogników” ?????

Ojej pożar!!! Piorun trafił w smocza jamę!!! Ratunku, ratujmy Wawel, trzeba zadzwonić po straż
pożarną?
Jaki tam jest numer??? Nie pamiętam.... tylko spokojnie.... tylko spokojnie, tak, tak to numer
998 ....telefon , gdzie jest telefon ...

Zaraz, zaraz... jaki pożar ??? Co ja plotę ???

Chyba ta burza rzeczywiście mnie nastraszyła. W smoczej jamie panuje ciemność i ani śladu
pożaru, ani śladu ognia, i cisza. Jaki dziwny spokój, wszędzie cicho jak makiem zasiał....
Od czasu do czasu słychać tylko spadające krople.

Na zewnątrz nie ma już żadnych przechodniów, burza poszła sobie daleko, daleko. Spoza chmur
noc zaczęła mrugać srebrnymi gwiazdkami.

Idzie niebo ciemną nocą,

ma w fartuszku pełno gwiazd.
Gwiazdy błyszcza i migocą,
aż wyjrzały ptaszki z gniazd.
Jak wyjrzały-zobaczyly
i nie chciały dalej spać,
kaprysiły, grymasiły,
żeby im po jednej dać!

(Ewa Szelburg Zarembina, „Idzie niebo”)

Ależ tu ładnie pachnie, jak świeżo ...


Jedzie wóz,
cztery koła i dyszel...
A na wozie-
ciemna noc się kołysze.
Wielkim Wozem jedzie noc
drogi szmat.
Wielki Wóz, ciężki wóz-
pełen gwiazd! Jedzie noc,

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

5

sennie trzyma wodze,
gwiazdy złote
z wozu gubi po drodze...
Gdy odjedzie daleko,
niebo zblednie,
dzień wyzbiera gwiazdy złote
co do jednej!
Lecz gdy będzie noc jechała z powrotem,
Dzień jej odda- co do jednej!
gwiazdy złote.

(Halina Szayerowa, „Wielkim wozem jedzie noc”)


Gdyby jednak ktoś dobrze nastawił ucha, to z pewnością wśród ciszy przerywanej pluskiem
wiślanych fal i kapiących z liści ostatnich kropel deszczu, dotarłby do niego ten dziwny cichutki
odgłos:

„smooook -iiiiiks”,

„smooook -iiiiiks”,

„smooook -iiiiiks”.


Wy też to słyszycie, co ja słyszę... Też to słyszycie??????



ROZDZIAŁ 2. NOWY MIESZKANIEC GROTY



Smoooook- iiiixs!


Rozległo się znowu w ciszy nocy. W głębi pieczary zapłonął maleńki ognik, jakby u podnóża
skały przysiadł na moment świętojański robaczek. Malutki stworek zaczął niezdarnie człapać
miedzy małymi kamykami, podskakując i kolebiąc się z boku na bok.

-

Ufff.....

smoooook- iiiixs !

Ale fajne

- pomyślało stworzonko.


Wyczłapało z pieczary, wygodnie ułożyło się na mokrej, miękkiej trawie i zabawnie poruszało
noskiem wciągając woń świeżego powietrza.
-

Jak tu ładnie

- pomyślało stworzonko -

ale gdzie ja jestem? Nie mam zielonego pojęcia skąd

się tu wziąłem ...


Stworzonko podniosło głowę do góry i zobaczyło jakieś wielkie zamczysko otoczone wysokim
murem. Kolorowe światła reflektorów odbijały się w mokrych od deszczu kamieniach.

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

6

-

Gdzie ja jestem???? Kto tu mieszka????

– zastanawiało się na głos.


Wtem gdzieś w pobliżu rozległ się cichy, ale wyraźny i mocny głos, który odbijał się echem od
zamkowych murów i niknął w czeluściach groty:

- Jest tu kto ???? !!!

Stworek stanął jak wryty, jakby zmienił się w słup soli, bo nagle przed jego pyszczkiem, jak spod
ziemi, wyrosła biała, przejrzysta jak mgiełka postać ogromnych rozmiarów (tak się przynajmniej
naszemu stworkowi wydawało). Stała w srebrzystej zbroi, w długim do ziemi, czerwonym
płaszczu z białym futrzanym kołnierzem. Na głowie lśnił złoty diadem a w rękach połyskiwał
miecz i tarcza ogromna jak księżyc.

-

Kim jesteś????

– wyszeptał stworek a wszystkie jego błekitne, zielone kolory pobladły ze

strachu.


- Kim ty jesteś???? – zagrzmiał głos – Skąd przybywasz i co robisz w moim mieście???

- Ja...., ja....., nie wiem

. – stworek był bliski płaczu -

nie wiem..... Obudziłem się o - tam...

- i

wskazał łapka na ciemną otchłań smoczej jamy -

potem przyszedłem tu... a potem zjawiłeś

się ty ..... no, nie wiem....

- Ja jestem duchem księcia Kraka, to mój dom i moje miasto – odpowiedziała tajemnicza

postać.

- „smoooook- iiiixs!, „smoooook- iiiixs!,„smoooook- iiiixs!

Może ze strachu a może z zimna, bo od Wisły ciągnął jakiś chłód, stworek dostał czkawki i
zaczął wypuszczać obłoczki dymu i złocisto-mleczne ogniki.

- „smoooook- iiiixs!


Książęca postać, widząc przerażenie małego gościa tak niespodziewanie napotkanego na
wiślanych bulwarach, pochyliła się łagodnie i najdelikatniej jak umiała uniosła stworka w dłoni.
Już łagodniejszym, choć nadal groźnym głosem książę wyjaśniał:

- Czuwam nad tym miastem od setek lat, gdy dookoła jak okiem sięgnąć rosły gęste bory, a

ludzie składali cześć siłom przyrody. Założyłem ten gród, dbałem o jego mieszkańców i o
ziemie i lasy, a imię moje przyjąłem od kruków - świętych ptaków, które niezwykłą mocą
były obdarzone.


Książę głos zawiesił, bacznie się przyjrzał stworkowi, oczy ze zdumienia przetarł i zaczął
szeptać:

- Ale ty nieboraku,... kogoś mi przypominasz!..... Niemożliwe....., nie... to niemożliwe......,

przecież mamy XXI wiek, tramwaje, szybkie samochody, komputery, gry video, loty w
kosmos, ....

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

7

Gwałtownie postawił stworka na ziemi, wyjął swój ostry srebrzysty miecz, zasłonił się tarczą i
krzyknął groźnie:

- Broń się, albo giń poczwaro!!!!!!!!

Stworek przerażony wziął nogi za pas i czmychnął w pobliskie jaśminowe krzaki.

- Książę, co robisz? –

Wołał cieniutko drżącym głosem

. - Co ja Ci zrobiłem????

Dlaczego?????


Zimy powiew wiślanego wiatru ochłodzić musiał rozpaloną gniewem głowę księcia, bo nagle
złość jego minęła równie szybko jak się pojawiła. Książę Krak znów pochylił się nad stworkiem.
Rozchylił obsypane białymi kwiatami pachnące gałęzie, po czym niespodzianie uszczypnął
najpierw siebie w ucho, a potem stworka - w sam koniec błękitnego ogonka.

-

Ajajajaj!!!!!! „smoooook- iiiixs!

– jęknął stworek –

Boli, boli, to boli, książę, co robisz!!!!!


- Przepraszam

Cię Smoczku - wyszeptał zawstydzony książę


-

To ja jestem SMOK ...

– pomyślał stworek -

Jakie ładne imię – SMOK.


- Musiałem sprawdzić, czy jesteś prawdziwy. Ludzie mówią, że historia lubi się powtarzać. Już

kiedyś w tym miejscu, w tej pieczarze mieszkał stwór podobny do Ciebie, choć o wiele
większych rozmiarów. Może to jakiś twój daleki krewniak? Oj, ile on krzywd wyrządził, ileż
łez z ludzkich oczu wycisnął... Ale przecież tyś temu nie winien, mały smoczku. Ale gdy cię
zobaczyłem, zaraz krew we mnie zawrzała i ubić cię chciałem w obawie, że tak jak tamto
straszne smoczysko szkód narobisz, ludzi i bydło będziesz mordował, białogłowe panny
porywał, a może teraz.... i wirusy do komputerów rozsiewał.....


-

Opowiedz mi o tym książę, opowiedz...

.- prosił Smoczek.


Książę Krak, nie dał się długo namawiać. Usiadł pod owym jaśminowym krzakiem i rozpoczął
swoją opowieść.
- Dawno, dawno temu, gdy jeszcze jako książę nad miastem czuwałem, jednej nocy feralnej w tej
grocie, z której i ty wyszedłeś, poczwara straszliwa się zagnieździła. Wielka była jak 10 słoni,
skórę miała ostrą i twardą łuską pokrytą, ogon długi, którym i konia i jeźdźca jednym uderzeniem
na ziemię powalić mogła. Łeb miała nie jeden, a sto łbów na szyi się jak węże wiło, a każda
paszcza jęzory ognia ogromne i kłęby dymu wypuszczała. Poczwara ta apetyt miała
nieskończony. Co dzień wypełzała na pola, gdzie pastuszkowie dookoła grodu bydło swoje
wypasali i pożerała stada całe. Nierzadko zdarzało się, że i piękne panny. Wszyscy bali się
potwora jak ognia. Smoczysko, strach siało w całym mieście, a mnie włosy siwiały na głowie od
smutku i rozpaczy. Ogłosiłem więc na północ, południe wschód i zachód, że śmiałkowi co
poczwarę zwycięży i z miasta przepędzi, pół królestwa w nagrodę oddam, a i moją piękną córkę
za żonę ofiaruję. Jak się tylko wieść po świecie rozeszła, zaczęli młodzieńcy do grodu
przyjeżdżać. Żal było patrzeć na tych śmiałków, bo każdy z nich poczwarze uległ, zwyciężyć jej
nie potrafił. I już się wydawać mogło, że potwór zniszczy mój lud i dobre imię, że już nic nie
może nas uratować, gdy pewnego ranka, bladym świtem do drzwi mojej komnaty zapukał mały

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

8

chłopiec, ubrany był jedynie w długą sukmanę spod której wystawały bose stopy. Wzrok jednak
miał śmiały, a w oczach przysłoniętych grzywką tańczyły ogniki przekory.
- Panie mój - odezwał się gdy dałem znak, że może mówić- Panie mój - powtórzył i do kolan

mi upadł- pozwólcie Książę, żebym i ja ze smokiem walczyć spróbował.

- Idź dziecko do domu, do matki wracaj – rzekłem - Poczwara nie takich śmiałków jak ty do

krainy wiecznego snu wyprawiła. Niejeden rycerz już życie stracił, choć w zbroi był i na
śmiałym koniu jeździł. Jakże ty, niebożę, chcesz ze smokiem walczyć?

I tu Skuba, bo tak miał na imię mały szewczyk, opowiedział mi swój plan podstępny.
Wieczorem, gdy na krakowskim Rynku stragany zaczęto już zwijać, wraz ze Skubą
wyszukaliśmy największą skórę baranią. Kupiliśmy też mocną dratwę i igłę, i wielki mieszek
siarki, i beczkę smoły. Wielką tajemnicą osłoniliśmy tę naszą misję. Noc całą pracował dzielny
Skuba. Całą siarkę i smołę w skórze baraniej zaszywał. Postać baranią na nowo uformował i
przed świtem, zakradł się w pobliże pieczary i na brzegu Wisły figurę baranią ustawił. Potem
Skuba zaraz do mojej komnaty przybiegł i obaj przez okno, pełni niepokoju, zaczęliśmy się
zdarzeniom przyglądać.
Dzień się zbudził i pierwsze promienie słońca wślizgnęły się do pieczary. Smok zbudził się,
ziewnął tysiącem paszcz, wylazł na brzeg Wisły i zobaczył barana. Wypuścił kłęby dymu i co sił
w nogach popędził w jego stronę i pożarł go jednym kłapnięciem paszczy.

Na początku nic się nie działo, potwór ziewnął raz, drugi, wypuścił kłębek dymu, zaryczał
zadowolony, że mu się śniadanie przydarzyło, aż tu nagle ... jak nie podskoczy, jak nie zaryczy,
jak się nie zacznie po zroszonej trawie tarzać, nogami wierzgać, łbami kręcić!

- Co

się dzieje ??? - zakrzyknąłem zdumiony - Co za diabeł???


- To siarka Panie – rzekł spokojne Skuba- siarka go pali i smoła w brzuchu grzeje!

- Smoka chyba rzeczywiście palić w środku musiało ogromnie, bo do Wisły przyskoczył, jak
pijawka się przyssał i pije wodę, i chłepce, i żłopie wszystkimi paszczami naraz..... Brzuszysko
mu się powiększa, pęcznieje, pęczniej, i nagle TRRRRAAACH !!!!!!!!!!!
Wyobraź sobie Smoczku, że on po prostu pękł. Rozleciał się na tysiąc kawałeczków, jak balon, w
który nadmuchasz za dużo powietrza.
Potem oczywiście odbył się ślub szewczyka z moją córką. Wyprawiłem huczne wesele. Oddałem
im połowę książęcego majątku. Rządził Skuba krajem dobrze, bo złote miał serce i mądry był, a
na wiatr słów nie rzucał. Szanowali go i inni książęta, i królowie, i lud prosty. Taka to była
historia. Teraz wiesz, czemu się wystraszyłem, gdy mi się wydawało, że podobieństwo między
tobą a tamtą poczwarą widzę?

Smoczek ze zdumieniem słuchał opowieści księcia.

- Zmyliły mnie te ogniki, które umiesz pyszczkiem puszczać– zamyślił się książę - Ale ty

przecież jesteś całkiem inny. Masz dobre serce i dobrze ci z oczu patrzy. To tylko
opowieści z dawnych lat i strach kazały mi w tobie poczwarę zobaczyć.... A nawet gdyby
tamta poczwara była jakimś twoim pra – pra – pra przodkiem, to cóż ty jesteś winien
jej czynom?

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

9

Ale tych słów nasz Smok już nie słyszał. Oddychał równo i spokojne, uśmiechając się przez sen.
Książę zawinął rąbek swojej książęcej szaty i otulił nim swojego nowego przyjaciela.

Dobranoc – powiedział – Dobranoc, śpij spokojnie, wypocznij. Jutro pokażę ci moje miasto.

Mój mały, maleńki,

Czy ty o tym wiesz,

Że nocą – północą

Chodzi złoty jeż?

Drzew pilnuje w sadzie,

Pod jabłonką śpi,

A gdy go obudzić,

Jest okropnie zły!

Mój mały, maleńki,

Czy ty o tym wiesz,

Że ten jeż to wcale
Nie jest żaden jeż?

To śliczny królewicz

Co dla jakichś kar

W jeża zamieniony

Został przez zły czar!

Mój mały, maleńki,

Posłuchaj mych rad:

Nie chodź nigdy nocą

W owocowy sad.

I nie szukaj jeża,

Co pod drzewem śpi,

Bo gdy go obudzisz,

Będzie strasznie zły!

(„Złoty jeż” – Ewa Szelburg Zarembina)


ROZDZIAŁ 3. WYCIECZKA W GÓRY.

- Dokąd idziemy ?

- zapytał Smok posapując i puszczając ze zdziwienia niebieskie kłębuszki

dymu. Dreptał tuż za Krakiem, który niósł na plecach tobołek wypchany rozmaitymi bardziej lub
mniej przydatnymi przedmiotami.
- Poczekaj,

zobaczysz...

-

usłyszał w odpowiedzi – Chodź, nie marudź.

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

10

- Ale jeszcze wszyscy śpią, dlaczego mnie obudziłeś?

– marudził zaspany Smoczek -

ptaki

jeszcze śpią i koty, i ludzie i...

- Cicho,

już jesteśmy na miejscu... No, prawie na miejscu.

Smok rozejrzał się dookoła i co zobaczył?
Autobusy, ludzi z torbami, plecakami, walizkami, panią sprzedającą precle, pana, który wielką
miotłą wymiatał śmieci z zakamarków. Gdzieś zupełnie niedaleko, po przeciwnej stronie
niewielkiego placyku odezwał się gwałtowny gwizd....

.

Stoi na stacji lokomotywa,

Ciężka, ogromna i pot z niej spływa -

Tłusta oliwa.

Stoi i sapie, dyszy i dmucha,

Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:

Buch - jak gorąco!

Uch - jak gorąco!

Puff - jak gorąco!

Uff - jak gorąco!

Już ledwo sapie, już ledwo zipie,

A jeszcze palacz węgiel w nią sypie.

Wagony do niej podoczepiali

Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali,

I pełno ludzi w każdym wagonie,

A w jednym krowy, a w drugim konie,

A w trzecim siedzą same grubasy,

Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy.

A czwarty wagon pełen bananów,

A w piątym stoi sześć fortepianów,
W szóstym armata, o! jaka wielka!

Pod każdym kołem żelazna belka!

W siódmym dębowe stoły i szafy,

W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,

W dziewiątym - same tuczone świnie,

W dziesiątym - kufry, paki i skrzynie,

A tych wagonów jest ze czterdzieści,

Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.

Lecz choćby przyszło tysiąc atletów

I każdy zjadłby tysiąc kotletów,

I każdy nie wiem jak się wytężał,
To nie udźwigną - taki to ciężar!

Nagle - gwizd!

Nagle - świst!

Para - buch!

Koła - w ruch!

Najpierw powoli jak żółw ociężale

Ruszyła maszyna po szynach ospale.

Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

11

I kręci się, kręci się koło za kołem,

I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,

I dudni, i stuka, łomoce i pędzi.

A dokąd? A dokąd! A dokąd? Na wprost!

P torze, po torze, po torze, przez most,

Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las

I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,

Do taktu turkoce i puka, i stuka to:

Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to,

Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,

Jak gdyby to była piłeczka, nie stal,

Nie ciężka maszyna zziajana, zdyszana,

Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana.

A skądże to, jakże to, czemu tak gna?

A co to to, co to to, kto to tak pcha,

Że pędzi, że wali, że bucha buch - buch?

To para gorąca wprawiła to w ruch,

To para, co z kotła rurami do tłoków,

A tłoki kołami ruszają z dwóch boków

I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,

Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,

I koła turkocą, i puka, i stuka to:

Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!...

(„Lokomotywa”, Julian Tuwim)

-

Gdzie my jesteśmy????

– zapytał zdziwiony Smok.


...”Uwaga, uwaga! Autobus pospieszny do Zakopanego na godzinę 6.50 stoi na stanowisku
pierwszym.”

Tłum ludzi ruszył gwałtownie w kierunku stanowiska pierwszego. Ludzie przepychali się
wzajemnie, potrącali, pokrzykiwali zdenerwowani, nikt nikomu nie mówił „przepraszam”,
„proszę”, „dziękuję”.
Wreszcie tłum dopchał ich do drzwi, pospiesznie podali kierowcy bilet do kontroli i wsiedli do
autobusu. Smok spoglądał przez szybę i zadawał nieznośne pytania, nie oczekując wcale
odpowiedzi:

- Gdzie my jesteśmy ? Co to za znak? O !!!!!! krowa !!!!!!!!! A co to za ptak ?????

W końcu zmęczony kołysaniem autobusu i jednostajnym odgłosem pracującego silnika zmrużył
oczy i zasnął.
„Nareszcie, chwila spokoju. Niech śpi, niech wypocznie. Będzie potrzebował dziś dużo siły” –
pomyślał Krak i zatopił się w lekturze.
Ale i jemu głowa po chwili opadła na piersi i także zasnął.

Dwie godziny podróży minęły błyskawicznie. Autobus zatrzymał się i gwar wysiadających ludzi
obudził Kraka.
- Wstawaj

Smoczku,

dojechaliśmy na miejsce - zawołał książę – Wysiadamy!

Smok przetarł oczy i skoczył na równe nogi.

- Hura! Wysiadamy!

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

12

Zabrali plecak z bagażnika i ruszyli na wędrówkę.
-

Dokąd idziemy?

– zapytał Smok.

- Zobaczysz, to tajemnica- chodź za mną.
-

Ależ tu pięknie pachnie, jakie świeże powietrze

– Smok pociesznie ruszał noskiem, łapiąc

podmuchy wiatru.

Maszerowali około 20 minut, gdy nagle ich oczom ukazał się śliczny widok.
- Odpoczniemy tu chwilkę – zaproponował Krak - Ubierz buty - wydał komendę i wyjął z

plecaka sznurowane trepy o grubej podeszwie i wysokiej cholewce i dwie pary bawełnianych
skarpet.

-

Po co??? Będzie mi gorąco!

– marudził Smok.

- Nie

będzie, bez tego nigdzie nie idziemy. Weź jeszcze czapkę z daszkiem, gwizdek, latarkę, a

do małego plecaczka włóż sweter, pelerynkę, butelkę wody, bandaż, czekoladę, nóż i...
wolisz kanapki czy jabłko?

- Jabłko, a nie jest robaczywe???

- No wiesz, robaczywe.... oszalałeś.....
-

No bo wiesz....

– Smok figlarnie przechylił główkę.

Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek,

A na tym stoliczku pleciony koszyczek,

W koszyczku jabłuszko, w jabłuszku robaczek,

A na tym robaczku zielony kubraczek.

Powiada robaczek: - I dziadek, i babka,

I ojciec, i matka jadali wciąż jabłka,

A ja już nie mogę! Już dosyć! Już basta!

Mam chęć na befsztyczek! – I poszedł do miasta.

Szedł tydzień, a jednak nie zmienił zamiaru;

Gdy znalazł się w mieście, poleciał do baru.

Są w barach – wiadomo – zwyczaje utarte:

Pochodzi doń kelner, podaje mu kartę,

A w karcie – okropność! – przyznacie to sami:

Jest zupa jabłkowa i knedle z jabłkami,

Duszone są jabłka, pieczone są jabłka

I z jabłek szarlotka, i placek, i babka!

No, widzisz, robaczku! I gdzie twój befsztyczek?

Enliczek - pentliczek, czerwony stoliczek.

(„Entliczek-Pentliczek”, Jan Brzechwa)

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

13

- Posłuchaj uważnie. Przestań się wiercić i posłuchaj, to bardzo ważne – z powagą w głosie

zaczął Krak - Jesteśmy w Zakopanym, a te góry to Tatry. Pójdziemy dziś tędy, tędy, tędy... -
pokazywał na mapie, objaśniając znaki i symbole - Pamiętaj, nie wolno krzyczeć, biegać i
strącać kamieni. Pamiętaj, że tu mieszkają dzikie zwierzęta, tam wysoko w górach są też
niedźwiedzie. Poza tym tu jest Park Narodowy - a to oznacza, że jak zobaczysz coś
smakowitego, to możesz tylko zrobić zdjęcie, albo pooglądać. Nie wolno zjadać ani grzybów,
ani malin, ani poziomek, ani borówek....

- No dobra, dobra, wiem.... trułeś o tym już od tygodnia. Teraz wiem dlaczego

opowiadałeś mi tyle o górach, zwierzętach, uczyłeś bandażować kolana i ogonek. I nie
przypominaj mi, że tu są także żmije, wiem o tym i pamiętam...

Krak z zadowoleniem patrzył na nieco rozzłoszczonego Smoka.
- A jednak wszystko zapamiętał - pomyślał z podziwem - Możemy już wyruszać.
Podeszli do drewnianej budki.
- Dwa

bilety

proszę.

- 4

złote - odpowiedziała miła pani uśmiechając się do nich – Potrzebujecie mapę?

- Nie,

dziękujemy, mamy mapę. Jaka na dzisiaj jest prognoza pogody?- zapytał Krak.

- Niezła. Po południu może się zachmurzyć, ale będzie ciepło. Chociaż górale mówią, że

będzie deszcz... - uśmiechnęła się tajemniczo.

-

Do zobaczenia

– chórkiem powiedzieli Smok i Krak.

Ścieżka prowadziła ich między skalną ścianą a strumieniem. Na niektórych drzewach
namalowane były jakieś dziwne znaki – niebieska albo żółta kreska pomiędzy dwiema białymi.
-

Co to za kolory na drzewach???

– zapytał Smok

- O,

dobrze

że zapytałeś. Pamiętasz jak pokazywałem Ci trasę dzisiejszej wędrówki?

- Tak...

- ... i mówiłem, że będziemy szli żółtym szlakiem?

- No, tak...

- ... te znaki – to właśnie turystyczny szlak. On pokazuje którędy można iść, aby dojść do celu,

aby się nie zgubić. Gdybyś wszedł , o.... na przykład w tamtą ścieżkę, to zaprowadziłby cię
ona w głąb lasu, może nawet na skraj przepaści, z pewnością byś się zgubił. Zobacz, wszyscy
turyści idą tą samą ścieżką- tak jak wskazuje szlak, nikt nie włazi do lasu.

- Wracaj,

Michaś, zatrzymaj się natychmiast! – krzyczała jakaś kobieta próbując dogonić

małego, rudego, roześmianego chłopca – przestań szaleć, wracaj natychmiast!

Mały urwis zaśmiewając się do łez, pędził przed siebie jak torpeda, to wbiegając do lasu, to
przeskakując strumyk.
- ... no prawie nikt... – Krak z niedowierzaniem pokręcił głową – ten malec narobi jakiegoś
kłopotu.
-

A skąd wiemy gdzie ten szlak prowadzi???

– dopytywał się Smok

- Z mapy, albo z drogowskazu. Na początku każdego szlaku i na rozstajach są drogowskazy

mówiące o tym dokąd prowadzi szlak i jak daleko jest do schroniska albo miasteczka.

-

Acha...

– rzekł w zamyśleniu Smok i pilnie zaczął rozglądać się dookoła.

- Jak dojdziemy do takiego miejsca, to Ci pokażę.
Ruszyli dalej.
- Dzień dobry – powiedziała jakaś starsza pani, maszerująca raźnym krokiem i podpierająca się

kijkiem.

- Dzień dobry – odpowiedziała mijająca ją grupa dziewczynek i chłopców
- Cześć! – powiedzieli z uśmiechem do Smoka i Kraka.
-

Cześć!

– wykrzyknął Smok, któremu spodobało się takie pozdrawianie turystów.

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

14

- ...

widzieliście...!!!??? – dobiegły ich szepty zza pleców – smok ???? Czy to prawdziwy

smok???

- Nie....

pewnie

jakiś dzieciak się przebrał..... chodźmy....

Ścieżka weszła do lasu. Ogarnął ich chłód. Dookoła pachniało grzybami i poziomkami.
- Uważaj jak stawiasz stopy, nie skręć kostki....
-

Dobrze

– Smok uważnie przyglądał się ścieżce.

Minęli jeden zakręt, potem drugi, ścieżka zaczęła piąć się w górę. Na powalonych pniach nad
strumykiem odpoczywali zmęczeni turyści.

Jutro popłyniemy daleko,

jeszcze dalej niż te obłoki,

pokłonimy się nowym brzegom,

odkryjemy nowe zatoki.

Nowe ryby złowimy w jeziorach,

nowe gwiazdy znajdziemy w niebie,

popłyniemy daleko, daleko,

jak najdalej, przed siebie.

Starym borom nowe damy imię,

nowe ptaki znajdziemy i wody,

posłuchamy, jak bije olbrzymie,

zielone serce przyrody.

(„Jutro popłyniemy daleko”, Konstanty Ildefons Gałczyński)

- Odpocznę tu chwilę – powiedział Krak, nie mam już tyle sił co dawniej.
-

A ja mogę iść naprzód?-

zapytał Smok

- Tak, spotkamy się na następnej polanie. Zaczekaj tam na mnie, tylko pamiętaj nie zbaczaj ze

szlaku

- Wiem, wiem, nie jestem maluchem, nie musisz mi przypominać... –

i Smok ruszył w

dalszą drogę.

ROZDZIAŁ 4. PRZYGODA Z MICHASIEM

Krak zszedł ze ścieżki i usiadł w cieniu. Wyjął butelkę z wodą i napił się powoli. Rozłożył na
trawie mapę i zaczął ją studiować. „Gdzie my jesteśmy?...- mruczał – no tak..., chyba tutaj....”
Smok tymczasem ruszył powoli ścieżką podśpiewując wesołą piosenkę:

Hej, bystra woda, bystra wodicka

Pytało dziewce o Janicka.

Hej lesie ciemny, wirsku zieleny

Ka mój Janicek umileny.

„BRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR

RRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR
RRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

15

RRRRRRRRRRRRRRRRMMMMMMMMMMMMMM!!!!!!!!!!!!

- coś przeleciało, warcząc jak szalony bombowiec.

„ZZZZZZZZZZIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIUUUUUUUUUUUUUUUUMMMMMMMMMMMMM”


- zawróciło na ścieżce i wykrzyknęło -

YAAAAAHOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO!!!!!!!

-

No tak, to ten nieznośny Michaś

- pomyślał Smok ze zgorszeniem rozglądając się wokoło.

Brzdąc pognał w górę ścieżki i zniknął za zakrętem. Smok spokojnie piął się po kamienistej i
krętej dróżce, gdy nagle usłyszał ciche szlochanie.... jęczenie.....pochlipywanie.....
Za zakrętem na kamieniach siedział ów bombowiec, z kolana ciekła mu krew, a z oczu kapały
łzy.
-

Co ci się stało, Michasiu?

– Smok podszedł bliżej chłopca

-

Wybombiłem

– zaszlochał chłopiec–

Boli, boli, nie dotykaj!!!!!!!!!!

Smok obejrzał skaleczenie. Nie wyglądało to dobrze. Kamienie uszkodziły naskórek i brud wdarł
się do środka.
-

Nieźle boli, no nie???

– zapytał Smok

-

No, pulsuje, piecze, szczypie i jeszcze krew się leje....

– Michał pochlipywał wycierając nos

brzegiem podkoszulka.

- A gdzie są twoi rodzice?

- Nie wiem, wloką się gdzieś powoli...

Smok wyjął z torby podręczną apteczkę, a z niej wodę utlenioną, lepiec i gaziki.
-

Uważaj, będzie szczypało

– ostrzegł chłopca i delikatnie zaczął przemywać ranę.

-

AAAAAAJJJJJAAAAJJJJJJA!!!!!!!!!!!!!!! -

zawył maluch i zaczął wierzgać jakby usiadł

na jeżu

- Przestań skakać

– rozzłościł się Smok –

Najpierw szalejesz, bombowiec udajesz, niby

taki odważny i niezniszczalny, a teraz drzesz się jak niemowlak. Siedź cicho! Muszę
zdezynfekować ranę, bo zakażenia dostaniesz. Chodzisz już do szkoły?

-

Tak

– Michaś, któremu głupio się zrobiło po takiej smoczej przemowie, zacisnął pięści i

próbował nie krzyczeć

- ssssss......, kurczę.... ale szczypie.... Czemu tu się robi piana????

- Woda utleniona oczyszcza ranę. Jeszcze chwilka, zaraz przestanie, to już, obiecuję,

ostatni raz ją polewam..... o, tak..... teraz tylko musi trochę przeschnąć i zasłonimy ją
gazikiem.... no już gotowe.

Smok skończył robić opatrunek.
-

A co z tą szkołą? W której jesteś klasie?

– Smok kontynuował rozmowę.

- W pierwszej..., pierwszej B.

- I co, Pani was nie uczyła, jak się trzeba zachować w lesie?

-

Uczyła.....

- Michaś nie bardzo wiedział, jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji.

- No, dobra, trzymaj się i nie szalej. Jak widzisz, może się to źle skończyć. A poza tym, tu

jest park narodowy. Jakby ktoś po twoim pokoju tak gonił i ryczał to byłbyś
zadowolony?

Smok nie czekając na odpowiedź Michasia powędrował dalej ścieżką.
- Michasiu, Michasiu, syneczku!!! - mama Michasia podbiegła do siedzącego na kamieniu

łobuziaka - jakiś ty grzeczny, czekasz na nas....... – zaczęła mówić zadowolona, że wreszcie

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

16

udało jej się dogonić to jej latające utrapienie. – Płakałeś syneczku - zaniepokoiła się
zobaczywszy upapraną buźkę i rozczochraną rudą czuprynę.

-

Tak, rozwaliłem kolano

-

powiedział Michaś, pochlipując – ale Smok mi założył opatrunek

.

- Jak to kolano, jaki smok, co ty bredzisz????!!!!
- No, Smok, taki zielony, mały, nawet na mnie nakrzyczał, że hałasuję w lesie. Wiesz, polał mi

nogę wodą utlenioną, ale szczypało....

– Michaś chciał opowiedzieć wszystko naraz.

- Boże.... On ma gorączkę.... Majaczy.... Widzi smoki..... Mężu!!!!! – wykrzyknęła mama

Michasia - czy możemy zadzwonić po pogotowie!? On widzi smoki!

- Daj spokój, kobieto, GOPR-u nie wzywa się do stłuczonego kolana, nic mu nie będzie.-

powiedział tata Michasia – Wstawajcie, idziemy dalej...!

I ruszyli w dalszą drogę. W tym czasie Krak już odpoczął i podążył śladem Smoka. Spotkali się
na polanie w schronisku. Smok akurat zdążył zamówić dwie herbaty z cytryną, gdy ujrzał
wchodzącego Kraka.
-

O, już jesteś, w samą porę. Zamówiłem Ci herbatę. Zaraz opowiem ci przygodę z
bombowcem

.

- Zjemy kanapki i ruszamy w drogę powrotną. Późno się zrobiło. Żeby tylko nas zmrok w

górach nie złapał. - Krak rozłożył na stole mapę. – Podczas gdy ty ratowałeś kolano
Michasia, ja zaplanowałem trasę powrotną. Zobacz, możemy pójść tędy....

Pochylili się nad mapą i omawiali trasę wycieczki. Nie była ona łatwa. Zostało do przejścia
jeszcze kilka kilometrów – w górę i w dół, w górę i w dół....

-

Oj moje nóżki, jak mnie strasznie bolą

- narzekał Smok.

Rzeczywiście łapki miał spuchnięte i musiały go chyba bardzo boleć, bo stąpał ostrożnie, jakby
chodził po rozżarzonych węglach. No cóż, do górskiej wycieczki trzeba się wcześniej
przygotować, potrenować, poprawić kondycję, a nie podejmować decyzji na łapu-capu. Miasto
cichło, w wodzie odbijały się tylko kolorowe neony i świtała przejeżdżających mostem
samochodów. Po drugiej stronie Wisły odezwały się głosy nocnych stworzeń.
Hu - hu – zahukała gdzieś sowa, miauuuu – zamiałczał cicho spóźniony kot.

Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akacji,

Bo pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji.

Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,

A tu już po jedenastej – i Słowika nie ma!

Wszystko stygnie! Zupka z muszek na wieczornej rosie,

Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,

Motyl z rożna, przyprawiany gęstym cieniem z lasku,

A na deser – tort z wietrzyka w księżycowym blasku.

Może mu się co zdarzyło? Może go napadli?

Szare piórka oskubali, srebrny głosik skradli?

To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!

Piórka – głupstwo, bo odrosną, ale głos – majątek!

Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze...

„Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!”

A pan Słowik słodko ćwierka: „Wybacz, moje złoto,

Ale wieczór taki piękny, że szedłem piechotą!”

(Julian Tuwim, „Spoźniony słowik”)

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

17


Smok wtulony w wielkie liście łopianu siedział oparty o skałę obok groty i wsłuchiwał się w
słowicze żale.
-

Ależ one pięknie śpiewają

– pomyślał.

Księżyc nieśmiało wyzierał zza chmur i spoglądał z uśmiechem na małego śpiącego w zaroślach
zmęczonego Smoczka.

ROZDZIAŁ 5. SMUTNA ROCZNICA


Dzień był pogodny i leniwy. Słońce przypiekało czerwcowo, choć to przecież już 11 września.
Smok wystawiał pyszczek do słońca próbując złapać ostatnią już w tym roku opaleniznę.
- Co

robisz?-

usłyszał za swoimi plecami?

-

Leniuchuję

- odparł Smok.

Książe Krak stał nad nim i przesłaniał promienie słońca.
-

Aaasio! Nie zasłaniaj!

- Smoczek machnął łapką, jakby chciał odgonić natrętną muchę.

- Przestań się wylegiwać, chodź na spacer - powiedział Książę i nie czekając na odpowiedź

Smoka, okrył go swoim płaszczem i unieśli się nad miasto.

Wisła lśniła połyskując złociście, kaczki i łabędzie nurkowały w poszukiwaniu podwodnych
skarbów. Wylądowali na Plantach.
Smok zajrzał przez otwarte okno stojącej na postoju taksówki. Kierowca oglądał jakiś program w
małym przenośnym telewizorku. Obraz był niewyraźny, czarno-biały. Smok wlepił w niego oczy.
Na ekranie pojawił się zaskakujący widok. Jakieś miasto, dwa wieżowce, a potem dym, ogień
huk... krzyki ludzi, płacz...
Smok wiedział już że to nie film przygodowy. To stało się naprawdę. Czuł w swoim małym,
dobrym smoczym sercu, że stało się coś strasznego.

- Książę

- zakrzyknął przerażony-

co się dzieje !!!!????

Książe spuścił oczy, otulił smoka ramieniem, a dwie ciepłe łzy spłynęły na jego szatę.
- To

było rok temu, gdy nie było cię jeszcze na świecie, w dzień tak piękny jak dziś, daleko

stąd, za morzem, za oceanem....Wcześnie rano, gdy dzieci poszły już do szkoły a ich rodzice
właśnie rozpoczynali pracę... - Żal dusił mu słowa w gardle...- źli ludzie porwali pasażerskie
samoloty i wlecieli nimi w wieżowce. Zginęło tysiące niewinnych osób...

-

Ale dlaczego?!

- Smok nie mógł zrozumieć-

Dlaczego tak się stało?

- Nie wiem- rzekł Książę - Być może ŹLI ludzie chcieli by wszyscy inni żyli tak, jak oni sami,

być może nie chcieli by inni ludzie mieli własne zadanie, by mogli decydować sami o sobie,
może chcieli wywołać wojnę, może oni nienawidzą wszystkich, wszystkich którzy są INNI
niż oni sami...

-

Popatrz!-

zawołał Smok i wskazał łapką na wieżowiec w telewizorze -

Ktoś tam, tam w

oknie, macha chusteczką. Chodźmy tam...

- Nie

możemy Smoczku. Historii, tego co było, nie da się zmienić. Nie mogę jej zmienić ani

ja, ani ty, ani nawet nasze czary.


background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

18

Gdzieś bliżej nieba niż ziemi
powiewa biała chusta
wśród

dymu

pyłu

i krzyków tych,

którzy stanęli bez ruchu

i łzy tylko kapią

kap

kap

kap

nie czekaj syneczku w przedszkolu,
i w szkole córeczko nie czekaj

dziś mama nie przyjdzie,

i nie płacz

przecież ta chustka

na pożegnanie

powiewa

dla ciebie

jak gołąb biały

w błękicie zszarzałego nieba

nie ma nadziei...

tylko- pustka

i tyko dym

i krzyk

i łzy

i biała chustka....

na pożegnanie

(„Biała chustka” – Elżbieta Mach)

Smok stał w milczeniu i nie umiał powstrzymać szlochania. Nagle, zupełnie znikąd, wiatr
przywiał nutki, najpierw maleńkie i ciche, potem coraz większe, głośniejsze, które leciutko
kołysały się na wietrze jak jesienne liście....

-

Słyszysz Smoku???? - zapytał Książę ocierając rękawem zapłakany pyszczek przyjaciela

Jakie to piękne wyszeptał Smok ...

- To muzyka pana Mozarta, Requiem. Dziś cały świat gra ten utwór dla tych ludzi, których

widziałeś w telewizji. Wszyscy dobrzy ludzie przez swoją pamięć, miłość i łzy, łzy szczere -
takie jak twoje, pozwalają żyć tamtym ludziom na zawsze. Dziś wieczorem wszyscy dobrzy
ludzie zapalą w swoich oknach świece.

Tańczysz mamo wśród chmur

i patrzysz na mnie z wysoka,

gdy jem śniadanie,

gdy śpię

gdy deszcz w moje włosy wsiąka

kiedy jesień nadchodzi

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

19

Pomagasz mi jak zwykle saneczki wciągać pod górę

i sił dodajesz

gdy ktoś całkiem niesłusznie

robi mi burę

za nie umyte zęby

gdy jakiś psikus zrobię,

ale wiem

że jesteś ze mną

gdy moja pamięć jest przy tobie.

(Tańczysz mamo wśród chmur” – Elżbieta Mach)

"Nigdy nie będę złym Smokiem"-

postanowił Smok -

"Nikt nigdy nie będzie płakał przeze

mnie. W mojej grocie ja też dziś wieczorem zapalę ognik nadziei. "

Smoczek otulony korowodem czarnych nutek kołysał się w takt melodii, wirując nad

miastem. Radość wrześniowego pogodnego dnia gdzieś się schowała i nie cieszyły go ani
kolorowe witryny, ani kąpiące się w piachu wróble. Wciąż widział przed oczami tamtą białą
powiewającą w oknie chusteczkę.

W jego małej smoczej główce wciąż kołatała jedna myśl:

"Co ja, mały Smok, mogę

zrobić aby już nigdy nie powtórzył się taki dzień jak wtedy 11 września 2001roku"

ROZDZIAŁ 6. ZIMOWY PORANEK


Panie Janie, Panie Janie

Rano wstań, rano wstań,

Wszystkie dzwony biją,
Wszystkie dzwony biją,

Bim bam bom,

Bim bam bom


Smok obudził się dzisiaj dość późno. Słońce już zawędrowało wysoko nad książęcy zamek i
pobłyskując na wiślanych falach bawiło się z łabędziami w gonionego. Smok leżał pod ciepłą
kołderką i zastanawiał się, która może być godzina

-

Brrrrrrrrrr!!! Ale zimno!

– otrząsnął się na myśl, że musi zaraz wstać.

Sięgnął po szlafrok z kapturkiem, założył go na siebie i podszedł do żarzącego się kominka.
Dorzucił drewna i z radością patrzył, jak żółte jęzory ognia rosną i przepychają się między sobą,
roztaczając wokół kręgi ciepła. Zaparzył sobie poranną kawę z mlekiem, zjadł kilka rogalików i
postanowił sprawdzić, co dzieje się na wiślanych bulwarach.
Nacisnął klamkę, ale drzwi ani drgnęły. Spróbował jeszcze raz ...... i znów to samo.

- Jestem uwięziony?....

- pomyślał –

Ale dlaczego????

W tym samym czasie usłyszał niewyraźny, odległy głos
- Smoku,

śpisz????? Hej, hej !!! Obudź się !!!

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

20

-

Nie śpię, nie mogę otworzyć drzwi

– odkrzyknął Smok.

- Nic dziwnego – powtórzył głosik – zupełnie Cię zasypało!

- Co ?????

- Zasypało!!!! Śniegiem !!!!! Poczekaj chwilkę!!!!!

- Dobrze poczekam, tylko na co?????

Tym razem nikt już nie odpowiedział, ale po chwili Smok usłyszał jakby wiele takich samych
piskliwych głosików i szmery, szurania:
Szur, szur, szur

Piiiip, piiip, piiip,

Kwa, kwa, kwa,

Szur, szur, szur


Smok stał przy drzwiach i nasłuchiwał.
-

Hop, hop, jest tam kto?????

– zawołał zniecierpliwiony.

- Zaczekaj, jeszcze momencik !!!
W pewnej chwili, gdy szuranie ustało, drzwi nagle się otworzyły, a za nimi stał cały tłum kaczek
z uśmiechniętymi dziobami. Sapały z wysiłku i strzepywały z piórek drobiny śniegu. To były
kaczki, mieszkające w pobliżu smoczej jamy.

Nad rzeczką opodal krzaczka
Mieszkała kaczka-dziwaczka,

Lecz zamiast trzymać się rzeczki,

Robiła piesze wycieczki.

Raz poszła więc do fryzjera:

- Poproszę o kilo sera!

Tuz obok była apteka:

- Poproszę mleka pięć deka.

Z apteki poszła do praczki

Kupować pocztowe znaczki.

Gryzły się kaczki okropnie:

- A niech te kaczkę gęś kopnie!

Znosiła jaja na twardo

I miała czubek z kokardą,

A przy tym na przekór kaczkom,

Czesała się wykałaczką.

Kupiła raz maczku paczkę,

By pisać list drobnym maczkiem.

Zjadając tasiemkę starą

Mówiła, że to makaron,

A gdy połknęła dwa złote,

mówiła, że odda potem.

Martwiły się inne kaczki:

- Co będzie z takiej dziwaczki?

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

21

Aż wreszcie znalazł się kupiec:

- Na obiad można ja upiec!

Pan kucharz kaczkę starannie

Piekł jak należy w brytfannie,

Lecz zdębiał obiad podając,

Bo z kaczki zrobił się zając,

W dodatku cały w buraczkach.

Taka to była dziwaczka!

(„Kaczka-dziwaczka”, Jan Brzechwa)


Dzisiaj z samego rana Kaczka-Dziwaczka zobaczyła w miejscu gdzie zazwyczaj było wejście do
smoczej jamy, jedynie ogromną górę bielusieńkiego śniegu i cieniutką smużkę wijącego się
dymu z komina.

Hu, hu, ha!

Nasza zima zła!

Szczypie w nosy, szczypie w uszy,

Mroźnym śniegiem w oczy prószy,

Wichrem w polu gna!

Nasza zima zła.

(słowa: M.Konopnicka, muzyka:Z.Noskowski)


- Ale co to się stało ze smoczą jamą? Wczoraj jeszcze tu była... kwa, kwa, kwa?... I dlaczego

znad śniegu unosi się dym? I co się stało ze Smokiem? ... kwa, kwa, kwa.

A.... już wiem... pewnie śnieg zasypał wejście do jego domku – myślała, kwakała i przyglądała
się uważnie śniegowej górce.

Pada śnieg, prószy śnieg,

Wszędzie go nawiało.

Dachy są już białe.

Na ulicach biało.

Strojne w biel, w srebrny puch,

Latarnie się wdzięczą.

Dzyń-dzyń-dzyń-dzyń

Dzwonki sanek brzęczą

(...)

(„Pada śnieg” - Józef Czechowicz).

Postanowiła pomóc Smokowi i odkopać wejście do jego domu.
- Kawaaaaa! Kwaaaaaa! Kwaaaa! – zakwakała na alarm.
Zwołała wszystkie znajome kaczki ślizgające się na lodowych ślizgawkach, które skrzydłami
zaczęły odśnieżać wejście.
Smok stał teraz w otwartych drzwiach i niczego nie rozumiał. Skąd tyle kaczek? Dlaczego stoją
przed drzwiami?!

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

22

- Możemy wejść, kwa, kwa? – spytały grzecznie kaczki.

- Ależ tak, zapraszam, zostało jeszcze trochę kawy i rogalików. Może się poczęstujecie?

Kaczki nie zabawiły długo. Opowiedziały Smokowi o zasypanych drzwiach, wypiły kawę, zjadły
rogaliki, podziękowały i podreptały na swoją ślizgawkę.

Smok ubrał ciepłą kurtkę, rękawiczki i czerwoną czapkę z ogromnym pomponem, którą znalazł
pod poduszką 6 grudnia. Krak mówił, że to od Świętego Mikołaja. Smok wyszedł przed dom.
Promienie słońca odbijały się tysiącem iskierek od świeżego, skrzypiącego śniegu i w pierwszej
chwili Smok niczego nie mógł zobaczyć, ale zaraz potem ujrzał bardzo dziwny widok. Przed jego
domem, wśród drzew i krzewów ......

Dziesięć bałwanków
Było w jednym lesie,

Ni mniej, ni więcej,

Tylko właśnie 10.

Jeden się drapał

Do dziupli na drzewie

I tak się zdrapał,

Że zostało 9.

Dziewięć bałwanków

stało na polanie,

dokładnie dziewięć,

bałwan przy bałwanie.

Lecz jeden poczuł,

Że go kręci w nosie.

Jak zaczął kichać,

To zostało 8.

Osiem bałwanków stało w dalszym ciągu,

Lecz jeden bał się

Mrozu i przeciągów.

Więc włożył kożuch

I okrył się pledem,

Jak go odkryli,

to już było 7.

Z siedmiu bałwanków

Jeden zaraz orzekł,

Że się poślizgać

Warto na jeziorze.

Lecz ledwie zdążył

Na jezioro wleźć,

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

23

Wpadł w taki poślizg,

Że zostało 6.

Tych sześć bałwanów

Stałoby do teraz,

Lecz jeden bałwan

Zaczął się rozbierać.

Chciał się ochłodzić,

Miał na kąpiel chęć-

Jak się rozebrał,

To zostało 5.

Z pięciu bałwanków

Jeden zaraz ubył,

Bo go ciekawość

Przywiodła do zguby.

Nie wiedział, po co

są kaloryfery,

jak się dowiedział,

to zostały 4.

Cztery bałwany

stały w dwuszeregu,

lecz jeden zaczął

tupać na kolegów.

Tupał i tupał,

Bo był strasznie zły,

I tak się stupał,

Że zostały 3.

Te trzy bałwanki

Długo nie postały,

Bo jeden bałwan

Znał świetne kawały.

Z własnych dowcipów

śmiał się:

- Cha ! Cha ! Cha !

I pękł ze śmiechu,

I zostały 2.

A jak została

tych bałwanków dwójka,

to się zaczęła

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

24

między nimi bójka...

Dziesięć bałwanków

Było na polanie.

Ile zostało?

Oto jest pytanie!

(„Dziesięć bałwanków”, Wanda Chotomska)

Smok patrzył na bałwankowe widowisko i na kaczki spacerujące nad rzeką, i równocześnie
opalał pyszczek w promieniach grudniowego słońca.

Ten stan błogiego rozleniwienia w promieniach zimowego słońca przerwało skrzypienie śniegu.
To Krak szybkim krokiem zbliżał się w stronę smoczego domku.
- O,

już wstałeś? I jak ci się spało? Zimno, prawda?

-

Wiesz, zasypało mój domek, gdyby nie kaczki

siedziałbym uwięziony do teraz.

- O, tak, Kaczka Dziwaczka jest doskonałą organizatorką, to z pewnością był jej pomysł. –

odrzekł Krak, gdy już wysłuchał opowieści Smoka - Czy masz na dzisiaj jakieś plany,
Smoku?

- A czemu pytasz?

- Bo

myślę, że pora zabrać się za świąteczne przygotowania.

- Za co??? –

Zdumiony

Smok zapytał jeszcze raz. -

Za co, przepraszam mamy się

zabierać?????

- Wejdźmy do środka, bo tu mróz szczypie w uszy. Wszystko ci opowiem – odparł rozbawiony

Krak.

ROZDZIAŁ 7. PRZYGOTOWANIA DO ŚWIĄT. (CZ. 1)

Minęła nocka, minął cień,

Słoneczko moje, dobry dzień!

Słoneczko moje kochane,

W porannych zorzach rumiane!

(„Śpiewnik dla dzieci” – muz. Z. Noskowski, sł. Maria Konopnicka)


- Wstawaj, Smoku, otwórz drzwi, no, wstawaj, obudź się!!!
Smok nakrył głowę poduszką, ale łomotanie nie ustawało
- Zamarzłeś? Obudź się, otwórz mi wreszcie !
Smok, na pół uśpiony, wsunął łapki w ciepłe kapcie, otulił się szlafrokiem i podreptał w stronę
drzwi. Uchylił je odrobinkę i co zobaczył? Gęste igliwie, całe zielone, ośnieżone... Zamknął
pospiesznie drzwi, bo wiatr wdmuchiwał śnieg do groty.
-

Pewnie mi się przyśniło

- mruknął i podreptał z powrotem do łóżka

- Zwariowałeś ? – głos zza drzwi nie dawał za wygraną – Otwieraj, bo zimno!
Lubudubu łubudubu – walenie w drzwi nie ustawało
-

No tak, zwariowałem

– pomyślał Smok -

Widziałem gadające drzewo!

- i zaniepokojony

dotknął łapką czoła –

Może mam gorączkę?

Podszedł znowu do drzwi.

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

25

-

Kim jesteś – drzewo?

- zapytał Smok z lekkim zniecierpliwieniem w głosie

- To ja, Krak, otwórz wreszcie!
Przed nim stała piękna zielona gęsta jodła, wysoka i strzelista, a zza jej gałęzi wyglądała
uśmiechnięta i zaróżowiona od mrozu twarz księcia.

Stała pod śniegiem panna zielona,

Nikt, prócz zająca nie kochał jej.

Nadeszły święta i przyszła do nas,

Pachnący gościu, prosimy, wejdź!.

Choinko piękna jak las,

Choinko, zostań wśród nas.

Jak długo zechcesz, z nami pozostań,

Niech pachnie tobą domowy kąt.

Wieszając jabłka na twych gałązkach,

Życzymy wszystkim Wesołych Świąt!

(„Zielony gość”, muzyka: Franciszka Leszczyńska, słowa: Krystyna Wodnicka)


- Ładna, no nie? – zapytał Krak

- O tak, piękna, fiu fiu

– zagwizdał z zachwytu Smok–

tylko po jakie licho przywlokłeś tę

choinkę i skąd ją wziąłeś?

-

Mogę wejść?

- No jasne, wchodź. Napijesz się czegoś ciepłego?

- Też pytanie.... Jasne, że się napiję.
Smok zaczął parzyć rozgrzewającą herbatę z imbirem, goździkami, skórką pomarańczową i
cynamonem. Egzotyczny zapach rozchodził się po grocie. Tymczasem Krak zaczął swoje
wyjaśnienia.
- Jutro Wigilia Bożego Narodzenia - 24 grudnia. Boże Narodzenie tradycyjnie obchodzi się 25

grudnia, to bardzo ważne święto dla wszystkich chrześcijan. Dawniej było to głównie święto
religijne. Teraz – sam widziałeś - świąteczna tradycja jest wszędzie- w sklepach, w
kawiarniach, na ulicach, choć przecież nie wszyscy ludzie w mieście je świętują w taki sam
sposób.

-

Ale co to jest ta Wigilia?

- dopytywał się Smok.

- To

dzień przed Świętami Bożego Narodzenia. Kiedyś był to dzień BARDZO ścisłego postu.

Zresztą dzisiaj też wielu ludzi zachowuje post przez cały dzień, a wigilijna kolacja nie
zawiera mięsa. Dzieci wypatrywały wieczorem pierwszej gwiazdki, a gdy rozbłysła na niebie,
cała rodzina siadała do uroczystej kolacji składającej się ze specjalnie przygotowywanych
potraw. Stół był nakrywany białym obrusem, a pod nim kładziono sianko. Wszyscy dzielili
się opłatkiem i składali sobie świąteczne życzenia. Nocą szli na mszę świętą – Pasterkę,
odprawianą o północy. W ciągu wieków zmieniały się niektóre potrawy, pojawiały się lub
znikały niektóre zwyczaje, zmieniały kolędy, które śpiewano, ale większość obrzędów została
taka sama lub podobna do tych starych. Dzisiaj Święta obchodzą także ci, który nie są
praktykującymi chrześcijanami i nie chodzą do kościoła. Tradycja bożonarodzeniowa jest
obecna prawie wszędzie, choć są także ludzie, którzy albo tych świat nie obchodzą w ogóle,
albo obchodzą je inaczej, albo w innym terminie..

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

26

-

Jak to inaczej?

– zdziwił się Smok

- Na

przykład.... – wyjaśniał Krak – Według Prawosławnego i greko-katolickiego kalendarza,

Wigilia Bożego Narodzenia obchodzona jest 6 stycznia. Ale przecież nie wszyscy ludzie są
Chrześcijanami. Naturalnie i oni mają swoje święta, często podobne do naszych. Na przykład
Żydzi, w czasie gdy Chrześcijanie obchodzą Boże Narodzenie, mają Święta Chanuka –
Święto Świateł. Zapalają ośmioramienne srebrne menory i radują się zwycięstwem i
poświęceniem Świątyni Ezry. Oczywiście nie jedzą wigilijnej kolacji ani nie stroją choinki.
W religii hinduistycznej dzień narodzin Boga Ramy świętuje się gdy w Polsce zaczyna się
wiosna – w marcu. Ale wyznawcy hinduizmu także poprzedzają to święto postem. Czytają
Ramajanę – opowieść o Ramie, bohaterze, który pokazuje wszystkim wyznawcom tej religii
jak należy żyć i postępować. Jak widzisz, nie ma jednego sposobu na świętowanie
ważnych - religijnych dni, a i te szczególne świąteczne wydarzenia są nazywane i
obchodzone w różny sposób.

-

A jak ty byłeś mały, to były Święta?

– zapytał Smok

- Były, ale nie takie, nie Boże Narodzenie. Wtedy jeszcze ani ja, ani mój lud nie wiedzieliśmy

nic o Chrystusie. Wierzyliśmy, że opiekują się nami różni Bogowie. Poświst, bóg wiatru nad
ziemią naszą hulał, ochłodę w upalne dni przynosił ale i zezłościć się umiał. Łamał wtedy
drzewa i dachy z chat zrywał. Dadźbóg i syn jego Swarożyc ciepłym okiem słońca na nasze
domy spoglądali i urodzaj zapewniali. Posągi im stawialiśmy. Piękne w drewnie rzeźbione,
malowane.... Tak to kiedyś było. Dopiero Książę Mieszko I i jego książęcy dwór przyjęli
chrzest i dopiero od tej pory zaczęliśmy świętować Boże Narodzenie, ale bez choinki.
Choinka to zupełnie nowa tradycja, która przywędrowała do Polski z Niemiec. A wiesz... –
ciągnął dalej Krak – że w tych samych dniach, kiedy teraz jest Wigilia i Boże Narodzenie,
dawno, dawno temu mój lud świętował swoje rolnicze święta, bo przecież od Wigilii zaczyna
dnia przybywać a Słońce coraz dłużej świeci. Starożytni Rzymianie też 25 grudnia świętowali
– jako Dzień Słońca.

- Ale fajnie !!!

– wykrzyknął Smok

– To wszystko się łączy! Ale masz dobrze, mogłeś to

wszystko widzieć, a teraz możesz mi o tym opowiedzieć.

- Wiesz, zawsze ten okres Świąt to była okazja do spotkań rodzinnych, do zastanowienia się

nad swoim postępowaniem, na pogodzenie się ludzi skłóconych, na przebaczenie, na
zrobienie wyjątkowych świątecznych prezentów.

-

A my też, my też zrobimy Wigilię ??? My też, dobrze?

– Smok poczuł nagle jakąś dziwną

tęsknotę i chęć świętowania.

- Oczywiście mój przyjacielu, że zrobimy. Przyniosłem już choinkę.

- A będziesz ze mną? Będziemy razem?

– zapytał Smok -

Przecież ja mieszkam sam i ty

także, a w taki wieczór nikt nie powinien czuć się samotny....

- Dobrze,

ale

będzie super! - Wykrzyknął nagle Krak, do którego dotarło wreszcie, że po raz

pierwszy od setek lat nie będzie samotnie spędzał Wigilii

- Mam gdzieś w zamkowej bibliotece stare kucharskie przepisy, zaraz je przyniosę.

Sprawdźmy czy mamy wszystko co potrzebne do ugotowania wigilijnych potraw... –
powiedział Krak i nagle zniknął.

Smok podszedł do choinki. Śniegowe płatki rozpuściły się w cieple płynącym z kominka,
zielone, wilgotne gałązki roztaczały wokoło śliczny leśny zapach.
-

Ciekawe skąd on wytrzasnął tę choinkę?

– pomyślał Smok

- Z

leśnej szkółki, od zaprzyjaźnionego leśnika spod Nowego Sącza – odezwał się Krak, który

pojawił się równie niespodziewanie, jak zniknął. Zawsze każdego roku specjalnie dla mnie
hoduje jedno drzewko. Mógłbym, co prawda, kupić w sklepie taką sztuczną, plastikową

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

27

choinkę, ale wiesz.... stare przyzwyczajenia... - Krak uśmiechnął się sam do siebie. –
Zobaczmy.... co my tu mamy...

ROZDZIAŁ 8. PRZYGOTOWANIA DO ŚWIĄT (CZ. 2).


Krak stał koło kominka i szeleścił pożółkłymi od starości kartkami, na których pięknym pismem
były opisane różne smakowitości.
-

Pokaż, no, pokaż, proszę cię

– domagał się Smok.

- A

umiesz

czytać? – zapytał Krak.

-

Czytać?

– dziwił się Smok.

- No

tak....

czytać. Coś mi się wydaje, że po Świętach będziesz musiał wybrać się do szkółki.

- O, super! Tam gdzie rosną choinki???

- Nie,

głuptasie, tam gdzie chodzą dzieci, żeby nauczyć się czytać, malować, śpiewać, liczyć,

pisać, grzecznie zachowywać ....

- No, dobra....

– powiedział Smok bez przekonania w głosie –

A co z tymi przepisami ???

Zaczęli przeglądać starodawne przepisy na świąteczne potrawy.

„Weź 2 garście suszonych kapeluszy borowika szlachetnego- króla grzybów i przez 3 godziny
mocz je w 1,5 litra wody, a potem dodaj trochę soli i gotuj je na małym ogniu. W osobnym
garnku w 2 litrach wody, na małym ogniu, gotuj przez około dwie godziny: 6 buraków
pokrajanych w talarki, 1 dużą marchew pokrajaną na kilka części, 1 pietruszkę, ćwiartkę selera, 2
obrane cebule, 1 mały listek laurowy, 10 ziaren pieprzu, kilka ziaren ziela angielskiego. Dodaj
trochę soli i cukru do smaku. Przygotuj pół litra kwasu buraczanego. Gdy grzyby będą miękkie
wyłów je łyżką. Będą służyły do przygotowania farszu do uszek. Wywar grzybowy i jarzynowy
przecedź przez sito i zmieszaj je ze sobą. Wlej kwasu buraczanego tyle, aby całość miała
przyjemny, lekko kwaśny smak. Dopraw pieprzem, solą, lub odrobiną czerwonego wina.
Doprowadź całość prawie do wrzenia i natychmiast zestaw z ognia. Jeśli barszcz będzie się długo
gotował, utraci swój rubinowy kolor i straci smak.”

- A teraz przepis na uszka..... – Krak mówił sam do siebie – O! Jest!

„Przygotuj z mąki, wody i soli ciasto i odstaw pod przykryciem, żeby się uleżało. W tym czasie
zmiel lub posiekaj drobniutko ugotowane grzybowe kapelusze. Na maśle podsmaż na lekko złoty
kolor posiekaną drobniutko cebulę doprawioną do smaku solą. Wrzuć grzyby i smaż je jeszcze

chwilkę. Dopraw pieprzem, ale nie za dużo, by farsz nie był zbyt piekący. Zestaw z ognia
rondelek z farszem, wsyp 1 łyżkę tartej bułki i wbij 1 jajo kurze. Wymieszaj wszystko starannie,
by powstała jednolita masa. Przygotowane wcześniej ciasto rozwałkuj cienko i podziel na małe
kwadraciki, takie żeby ich bok miał 2 cm. Do każdego kwadracika nałóż odrobinkę farszu, złóż
kwadracik w trójkącik, zlep boki a potem zawiń na palcu i sklej ich wierzchołki tak by powstały
takie małe zawijaski.”


Krak zadowolony ruszył w stronę kuchni.
- Zrobimy barszcz z uszkami, kompot z suszonych owoców, łazanki z makiem i miodem,

usmażymy karpia, zrobimy jeszcze ruskie pierogi..., no wiesz, to niezupełnie krakowskie
wigilijne danie, pochodzi ze wschodu, ale ja je bardzo lubię.... a jutro na Święta upieczemy
makowiec. Co ty na to???

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

28

- Hurrra!!!!

- zawołał Smok -

A czy ja mogę zrobić kompot z suszonych owoców? Wydaje

mi się, że mogę być w tym mistrzem... Przeczytaj, jak się robi kompot, proszę...

- No, dobra... A więc...

„ Włóż do garnka 2 suszone gruszki, 20 dag suszonych śliwek, 20 dag suszonych jabłek lub
moreli, wlej 1 litr wody i gotuj powoli przez pół godziny. Dosłódź do smaku miodem lub
cukrem.”

- Można dołożyć jeszcze trochę pomarańczowej skórki i laskę cynamonu. Kompot będzie miał

wtedy jeszcze ładniejszy zapach. - poradził Krak i zabrali się ochoczo do pracy.

Na środku groty, w drewnianym stojaku-krzyżaku Krak ustawił drzewko, by miało czas
rozprostować gałęzie, a potem poszedł do kuchni pomagać Smokowi w lepieniu uszek, obieraniu
jarzyn do barszczowego wywaru....
-

Ale się zmęczyłem

– rzekł Smok –

Odpoczniemy?

- Tak,

chodźmy usiąść przy kominku.

Dorzucili suchego drewna do ognia i usiedli na sofie.
-

A jak byłeś mały, to też miałeś choinkę?...

– Smok próbował namówić Kraka na

zwierzenia.

- Niestety nie, wtedy tego zwyczaju jeszcze nie wymyślono. Nie śpiewało się także kolęd.

Te

zwyczaje przywędrował dopiero wiele lat później. Nie było elektryczności. W moim zamku
wszędzie paliły się pochodnie. W chałupach ludzi biednych paliły się oliwne lampki. Było
jasno i ciepło. Pachniało smażonym miodem, makiem, grzybami. - Krak przeniósł się we
wspomnieniach do swoich czasów. – Fajnie było, dzieci biegały od okna do okna wypatrując
pierwszej gwiazdy. Potem była kolacja. Domowe zwierzęta też dostawały trochę tych
smakowitości, by chroniły je one przed złymi czarami. Wiesz, że ludzie do dziś wierzą, że w
ten jeden jedyny w roku wieczór, o północy, zwierzęta potrafią mówić ludzkim głosem.... Nie
zapominano także o zmarłych. Dla nich wystawiało się za próg domu misy z wigilijnymi
potrawami.

-

A co dobrego jadłeś na Wigilię?

– Smok wsłuchiwał się w słowa Kraka.

- No ...., mniam - Krak oblizał się na samo wspomnienie wigilijnych smakołyków – To była co

prawda postna kuchnia, ale jaka dobra. Na przykład ryby: śledzie, szczupaki, karpie, pstrągi,
okonie... dużo ryb przyrządzanych na wiele sposobów, kluski z makiem i z miodem, fasolą,
grochem, bób, zupa z suszonych leśnych grzybów, żur, kompoty owocowe z jabłek, gruszek,
wiśni, śliwek, różne rodzaje kaszy i placków z makiem, miodem, grzybami, owocami:....
Jadło się to co można było złowić w rzece, nazbierać w lesie lub wyhodować w ogródku. Nie
było przecież supermarketów ani lodówek, zamrażarek i innych rzeczy, bez których teraz
życie wydaje się być niemożliwe. Bogaci ludzie jedli dużo, biedni mniej, ale w ten
wyjątkowy dzień nikomu nie brakowało jadła.

Smok słuchał z przejęciem a w jego głowie wyobraźnia malowała przeróżne obrazy.
- No, wracajmy do pracy, bo już ciemno za oknem a i nasze smakołyki prawie gotowe – rzekł
książę i podreptał w stronę kuchni.

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

29

ROZDZIAŁ 9. WIGILIA


Krak tak jak obiecał przyszedł z samego rana taszcząc ze sobą jakieś pudła.
- No, Smoku - powiedział radośnie - ostatnie przygotowania kuchenne a potem bierzemy się

do ubierania choinki. Przyniosłem ozdoby.

Zabrali się ochoczo do pracy. Krak wyrobił drożdżowe ciasto na świąteczny makowiec i postawił
w cieple aby pięknie rosło. Koło południa praca była prawie skończona. Makowiec dopiekał się
w piecu a w spiżarni wypełnione smakowitościami garnki, garnuszki, rondle i rondelki czekały
na wieczorną pierwszą gwiazdkę.
-

Zjadłbym coś

- mruknął Smok, gdy z jego brzuszka wydobyło się głośne

brrrrrrrrrrrrrrrum, brrrrrrrrum.

- Nic z tego, żadnego obżarstwa! - powiedział Krak – Dzisiaj, jak nakazuje tradycja,

obowiązuje post.

-

Czyli...

– Smok wcale nie chciał usłyszeć następnego zdania.

- Czyli ... zero jedzenia. No, może nie takie całkiem zero, ale żadnych przyjemności. Żadnych

słodyczy, czy mięsa. Jeśli naprawdę kiszki ci marsza grają, to weź trochę chleba z jakimś
serem, albo z masłem, może musli? Są zdrowe i zupełnie postne. Czy zaniosłeś zaproszenia
do kaczek i kota?- zapytał Krak

- No pewnie!

- żachnął się Smok -

Zrobiłem to jeszcze w ubiegłym tygodniu. Mam

nadzieję, że przyjdą na Wigilię.

- Z

pewnością przyjdą.

Gdy skończyli posiłek Krak zaczął rozpakowywać przyniesione wielkie pudła .
-

Ale cudeńka!!! Ale śliczne!!!

- wykrzykiwał raz po raz Smok, gdy Krak wyjmował z nich a

to szklane bombki choinkowe, a to znów złociste pierniki w kształcie koników i serc, a to
słomiane gwiazdki, papierowe łańcuchy i serpentyny.

-

Skąd masz te skarby?

– wykrzykiwał Smok, nie mogąc opanować zadowolenia i radosnego

podniecenia. Wszystko chciał dokładnie dotknąć, obejrzeć, wziąć w łapki.

- Ze

strychu...

- Jakiego strychu?

- Z zamkowego strychu. Nagromadziło się tam przez wieki tych cudeniek. O zobacz...... Oj,

tylko nie mamy niczego co można by zawiesić na samym czubku naszej choinki!

-

A co można zawiesić?

- zapytał Smok.

- Gwiazdkę albo szpic... albo...

- To ja zrobię gwiazdkę, mogę ją zrobić??

- Możesz, możesz. - odpowiedział Krak zadowolony ze udała mu się bombkowa niespodziana.
Smok wyciągnął zza szafy pudło a z niego setki srebrzystych papierków po cukierkach i
czekoladkach.
- Oj,

łakomczuchu - rzekł Krak, gdy zobaczył dowody na ilość pochłoniętych przez Smoka

słodyczy - A zęby cię nie bolą?

- Oj, tylko czasem i tylko troszeczkę

– Smok chciał zmienić temat -

A jak się robi

gwiazdkę?

Z tektury wycięli nożyczkami kształt gwiazdy i okleili sreberkami w rożnych kolorach.
-

To jest gwiazdka tęczowa!

- Wykrzyknął Smok zobaczywszy efekt ich pracy.

Krak przywiązał ją na samym czubku drzewka, zawiesił na choince elektryczne lampki, które
kupili na targu podczas robienia świątecznych zakupów, a potem jeszcze wszystkie ozdoby
wyjęte z pudeł.

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

30

- Gotowe.

Teraz

już tylko musimy posprzątać.

Zajęci ubieraniem choinki nawet nie zauważyli, że dzień mijał już i na dworze zaczęło szarzeć.
- Gazu !!!!!!!!! - wykrzyknął Krak - Pospieszmy się, bo zaraz przyjdą goście.
Smok pomógł Krakowi posprzątać pokój i przykryć stół białym obrusem, pod który włożyli
kępkę siana.
Smok ubrał się ciepło i poszedł wypatrywać pierwszą gwiazdkę, a Krak tymczasem krzątał się po
kuchni. Nakrył do stołu, pamiętając aby przygotować o jeden talerz i o jeden komplet sztućców
więcej.
- To dla zabłąkanego wędrowca – pomyślał – Dokładnie tak, jak każe tradycja.
Stół wyglądał imponująco. Krak na tę okazję wyjął z królewskiego skarbca srebrne talerze, misy,
miseczki, kubki, kubeczki, widelce, widelczyki, łyżki, łyżeczki, noże, nożyki, chochle, dzbany na
wodę... Wszystko to lśniło na białym obrusie, czekając na rozpoczęcie kolacji. Z kuchni zaś
wydobywały się przepyszne zapachy.
Wkrótce zza drzwi zaczął dobiegać szmer i szum, kwakanie i radosne głosy.
- Och!

-

pomyślał Krak - goście już zaczynają przychodzić

Szły raz drogą trzy kaczuszki,

Grzeczne, że aż miło:

Pierwsza biała, druga czarna,

A trzeciej nie było.

Na spotkanie tym kaczuszkom

Dwie znajome wyszły:

Pierwsza z krzaków, druga z sieni,

Trzecia prosto z Wisły.

Aż tu jeszcze jedna idzie

Bardzo wesolutka,

Idzie sobie, podskakuje,

A ta druga – smutna.

Siadły wszystkie na ławeczce,

Wtem dziewiąta krzyczy:

„Pięć nas było, a jest osiem!

Kto nas wreszcie zliczy?”

Na to mówi jej ta trzecia:

„Sprawa bardzo trudna!

Wyszłam pierwsza, przyszłam szósta,

teraz jestem siódma!”

I nie mogły się doliczyć,

Nic nie wyszło z tego,

Więc do domu, choć to kaczki,

Wróciły gęsiego.

(„Trudny Rachunek”, Julian Tuwim)

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

31

W tym momencie drzwi się otworzyły i do groty wtuptała cała gromadka kaczek wraz z
kaczątkami. Kaczka Dziwaczka przyniosła misę wypełnioną kutią.
- To nasz rodzinny, świąteczny deser. – Powiedziała stawiając na stole. - Mam nadzieję, że

będzie wszystkim smakowała

Kilkoro kaczątek wraz ze Smokiem zostało na zewnątrz. Przyszedł także kot. Goście zdjęli
płaszczyki i czapki, usiedli przy kominku. Krak zabawiał gości rozmową wspominając jak to za
jego czasów obchodzono Święta i opowiadał zabawne historie.

- Jest, jest, hurra, jest !!!!!!

- Smok i kaczęta wbiegli do groty -

Kraku, pierwsza

gwiazdka już mruga!!!!!!!!

- Pora

więc zaczynać naszą wieczerzę.... - powiedział uroczystym tonem wzruszony Krak

Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi:

Wstańcie, pasterze, Bóg się wam rodzi;

Czym prędzej się wybierajcie,

Do Betlejem pospieszajcie

Przywitać Pana.

Zabrzmiała kolęda, wprowadzając świąteczny nastrój. Smok włączył choinkowe lampki i
wydawało się, że choinka nagle ożyła, zaczęła tańczyć i wirować. Światełka migotały i odbijały
się w bombkach tysiącem świetlików.

Z tego lasu, co za rzeką,

Przyszła dzisiaj do nas

Wyzłocona, wysrebrzona

Pięknie przystrojona.

Aż zapada nagle wieczór

Za tym lasem, rzeką.

Pierwsza gwiazdka się zapala

W niebie gdzieś daleko.

(...)

Kiedy mama się dzieliła

Ze mną tym opłatkiem,

Miała w oczach łzy, widziałem,

Otarła ukradkiem.

Nie wiem, co też mama chciała

Szepnąć mi do ucha:

Bym na drzewach nie darł spodni,

Pani w szkole słuchał...

Niedojrzałych jabłek nie jadł,

butów też nie brudził ...

Magle słyszę, mama szepce:

- Bądź dobry dla ludzi.

(„Wieczór Wigilijny”, Tadeusz Kubiak)

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

32


Krak jako najstarszy, wziął do ręki białe opłatki i podszedł najpierw do Smoka, a potem do
każdej z kaczek, każdego kaczątka i do kota, składając im życzenia szczęścia, zdrowia i radości.
Potem każdy podchodził do każdego i wszyscy ściskali się czule, przytulali, całowali w policzki,
kacze dzioby, kocie i smocze noski i też składali sobie wzajemnie życzenia.
- Paccie, paccie - zawołało jedno z kaczątek, sepleniąc i wskazało dziobem na rozmigotane

drzewko - co to za packi !!!???

Pod choinką piętrzyły się pudełeczka większe, średnie i całkiem maleńkie, a każde z nich
przewiązane wstążeczką.
-

Co to, skąd to się wzięło !?

– zdumiał się Smok

- To gwiazdkowe prezenty. W ten jedyny w roku wieczór zawsze pojawiają się pod choinką. –

odpowiedział Krak i tajemniczo mrugnął w stronę Kaczki Dziwaczki.

Usiedli do stołu, a Krak i Smok zaczęli przynosić wigilijne potrawy. Najpierw na stół wjechał
barszcz z grzybowymi uszkami, potem smażony karp, a następnie ... Nagle za drzwiami
zabrzęczały dzwonki i rozległ się dźwięk znajomej melodii....

Cicha noc, święta noc,

Pokój niesie ludziom wszem

A u żłobka Matka Święta

Czuwa sama uśmiechnięta,

Nad Dzieciątka snem.

A zaraz potem rozległo się pukanie do drzwi.
Kto to mógł być?

ROZDZIAŁ 10. SPOTKANIE W AUTOBUSIE

- Gdzież on się podział

- Smok mamrotał zły i niezadowolony, rozglądając się dookoła -

taki

duży, a sam się zgubił... Na mnie krzyczał: „Uważaj gdzie idziesz, trzymaj się blisko
mnie, nie zostawaj w tyle...”, bez sensu i co ja teraz zrobię???

Smok bezradnie stał w tłumie ludzi i szukał wzrokiem znajomego czerwonego płaszcza. Krak
jakby się pod ziemię zapadł. Ludzie pchali się, potrącali i w ogóle nie zwracali na Smoka uwagi.
Może go nie widzieli??? Kto wie...
- Jajka,

świeże, jajka – wołała jakaś przekupka sprzedająca jaja.

- Mamo, mamo, kup mi poziomki, ja chcę poziomek!!!!- wykrzykiwała dziewczynka ciągnąc

swoją mamę za rękę w stronę straganu z owocami.

Pod zielonym parasolem, na stole ułożone w sterty piętrzyły się czerwone marchewki, białe
korzenie pietruszki z rozczochranymi zielonymi czuprynkami, okrągłe główki kapusty...

Na straganie w dzień targowy

Takie słyszy się rozmowy:

"Może pan się o mnie oprze,

Pan tak więdnie, panie koprze."

"Cóż się dziwić, mój szczypiorku,

Leżę tutaj już od wtorku!"

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

33

Rzecze na to kalarepka:

"Spójrz na rzepę - ta jest krzepka!"

Groch po brzuszku rzepę klepie:

"Jak tam, rzepo? Coraz lepiej?"

"Dzięki, dzięki, panie grochu,

Jakoś żyje się po trochu.

Lecz pietruszka - z tą jest gorzej:

Blada, chuda, spać nie może."

"A to feler" -

Westchnął seler.

Burak stroni od cebuli,

A cebula doń się czuli:

"Mój Buraku, mój czerwony,

Czybyś nie chciał takiej żony?"

Burak tylko nos zatyka:

"Niech no pani prędzej zmyka,

Ja chcę żonę mieć buraczą,

Bo przy pani wszyscy płaczą."

"A to feler" -

Westchnął seler.

Naraz słychać głos fasoli:

"Gdzie się pani tu gramoli?!"

"Nie bądź dla mnie taka wielka" -

Odpowiada jej brukselka.

"Widzieliście, jaka krewka!" -

Zaperzyła się marchewka.

"Niech rozsądzi nas kapusta!"

"Co, kapusta?! Głowa pusta?!"

A kapusta rzecze smutnie:

"Moi drodzy, po co kłótnie,

Po co wasze swary głupie,

Wnet i tak zginiemy w zupie!"

"A to feler" -

Westchnął seler.

(„Na straganie”- Jan Brzechwa)


-

A mieliśmy pójść kupić tylko trochę owoców na podwieczorek...

– pomyślał Smok –

następnym razem przywiążę Kraka sznurkiem do ogonka – nie będzie mógł się zgubić...

Nagle wydało mu się, że w tłumie tam... gdzieś w oddali zobaczył rąbek czerwonego płaszcza
Kraka.
-

To na pewno on!

– wykrzyknął radośnie Smok i co sił w krótkich nóżkach popędził w jego

stronę.

-

Zaczekaj, gdzie idziesz!!!!

– Smok próbował wołać głośno, ale szum ludzi i hałas

samochodów zagłuszył jego słowa.

Zaczął biec i w ostatniej chwili wskoczył do autobusu, który właśnie już, już „psssss” zamykał
drzwi.

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

34

- No i gdzie ten Krak się podział????

– Smok zmartwił się już nie na żarty -

Co to za

autobus, gdzie ja jadę????

- Cześć... – usłyszał jakiś dziwny głos i rozejrzał się dookoła.
-

Eeee..., przewidziało mi się

– pomyślał.

- Cześć, kim jesteś zielony stworku?- usłyszał znowu.
Odwrócił głowę w stronę, z której dobiegał ów dziwny głos brzmiący tak, jakby ktoś grał na
harfie.
Koło okna, w dużym wózku siedziała mała, czarnowłosa dziewczynka. Buźkę miała
uśmiechniętą, oczach dużych, brązowych błyskały iskierki radości.
- Chodź do mnie ... – Smok znowu usłyszał ten sam głos.
-

Kto to mówi?

- spytał Smok nie widząc nikogo, kto poruszałby ustami.

- Jak to kto, ja – Kasia

– dziewczynka znowu się uśmiechnęła w stronę zielonego stworka,

który ze zdziwienia zaczął wypuszczać noskiem kłębuszki różowego dymu i przechyliła się w
wózku jakby chciała po coś sięgnąć.

- Siedź spokojnie, Kasiu, bo wypadniesz z wózka – starsza pani stojąca obok pochyliła się nad

wózkiem.

- Nie, nie ... – Kasia niezadowolona zaczęła machać rękami i wykrzywiać buźkę - chodź do

mnie ... – i znów wyciągnęła rączki w stronę Smoka i przechyliła się w wózku.

-

Dlaczego złościsz się na mamę?

– zapytał Smok

- To nie jest moja mama - powiedziała Kasia – To Beata, moja opiekunka i pielęgniarka. A ty

kim jesteś???

-

Ja? Smokiem. Widziałaś może gdzieś Kraka????

– zapytał Smok, nie przestając się

rozglądać.

- Nie znam Kraka..., niestety – rozległ się znów głos harfy.
- Siedź spokojnie, niczego tam nie ma, przestań się wiercić!
- Daj mi spokój, muszę pogłaskać Smoka
- Ona chyba ciebie nie widzi. I niczego nie słyszy - dźwięczny głos popłynął znowu w stronę

Smoka – Wiesz, Beata myśli, że ja nie umiem mówić. Słyszy mnie tylko moja babcia, mama,
tata. Moja babcia mówi, że głos serca mogą usłyszeć tylko dobre istoty, takie które mają
wielkie serce. Ooo! Ale przecież ty słyszysz moje słowa!

Twarz Kasi nagle pojaśniała. Popatrzyła na Smoka i cicho wyszeptała:
- Chciałabym abyś był moim przyjacielem. Jesteś dobrą istotką...

Gdybym ja była

Słoneczkiem na niebie,

Nie świeciłabym

Jak tylko dla ciebie.

Ani na wody, ani na lasy,

Ale po wszystkie czasy

Pod twym okienkiem

I tylko dla ciebie.

Gdybym w słoneczko

Mogła zmienić siebie.

(„Życzenie” – muz. F. Chopin, sł. S. Witwicki)

Smok nie namyślając się długo, wskoczył na kolana Kasi i przytulił się do niej. Uścisnął ją za
szyję i ucałował w policzki.

background image

Elżbieta Mach

Opowiadania o SMOKU (wersja polskojęzyczna)

35

- Ja bardzo chcę być twoim przyjacielem. A ty chciałabyś mieć takiego przyjaciela jak ja?

- Tak, bardzo chciałabym . Czy mogę cię zabrać do mojego domu?

- Tak na zawsze, to chyba nie... Mieszkam koło Wawelu, w Smoczej Jamie. Krak, mój

najlepszy druh bardzo by się o mnie martwił. Nie mogę zostawić go samego. Ale zawsze
będę twoim przyjacielem, na dni dobre i na złe dni. I jeśli będziesz mnie kiedykolwiek
potrzebować, zawołaj. Natychmiast zjawię się przy tobie.

- Wiesz, opowiem o tobie mojej babci.

Kasia rozejrzała się niespokojnie.

- Smoku,

ale

dokąd ty jedziesz, czy wiesz gdzie powinieneś wysiąść?

- Nie, chyba nie wiem, no... właśnie ... chyba się zgubiłem. Wsiadłem do tego autobusu, bo

myślałem, że Krak tu wsiadł...

-

No to może... może wysiądź na najbliższym przystanku, ostrożnie przejdź na druga stronę
ulicy i wsiądź do autobusu o tym samym numerze, ale tego, który jedzie w przeciwną stronę.

- Dziękuję Ci za radę. To świetny pomysł. Pa. Wpadnę do Ciebie za parę dni.

- Uważaj na jezdni i nie zgub się znowu! – zawołała jeszcze Kasia, gdy Smok był już przy

wyjściu – i kup sobie bilet autobusowy...

Smok wyskoczył radośnie na zewnątrz, gdy tylko autobus się zatrzymał, a kierowca otworzył
drzwi. Pomachał wesoło zielonym ogonkiem, uśmiechnął się do Kasi i poszedł w kierunku
przejścia dla pieszych.

Kiedy chcę przez jezdnię
Przejść na druga stronę,

Przystaję – i ze światłami

Gram zawsze w zielone.

Pytam: - Jest zielone?

- Proszę – mówią grzecznie.

Wtedy wiem, że mogę

Przechodzić bezpiecznie.

(„Gra w zielone”, Wiera Badalska”)


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
op smok komentarz pl
pl.op.5, Pielęgniarstwo, rok I, podstawy pielęgniarstwa, materiały
pl.op.3, Pielęgniarstwo, rok I, podstawy pielęgniarstwa, materiały
ethm1 op pl 1 07
pl.op.4, Pielęgniarstwo, rok I, podstawy pielęgniarstwa, materiały
101 Prześlij pliki na ezotery@op pl a je udostępnię
download Zarządzanie Produkcja Archiwum w 09 pomiar pracy [ www potrzebujegotowki pl ]
Wyklad 6 Testy zgodnosci dopasowania PL
WYKŁAD PL wersja ostateczna
Course hydro pl 1
PERFORMANCE LEVEL, PL
struktura organizacyjna BTS [ www potrzebujegotowki pl ]

więcej podobnych podstron