fotografia cyfrowa
2
lampa błyskowa
przekleństwo czy błogosławieństwo fotografa?
3
fotografia cyfrowa
lampa błyskowa
przekleństwo czy błogosławieństwo fotografa?
Pamiętacie sytuację, gdy po powrocie ze zdjęć, na których uwiecznialiście np. ślub i wesele, i po wyświetleniu
efektów Waszej pracy na monitorze macie ochotę wyć i walić łbem w ścianę? Jak kusi Was, aby chwycić lampę
błyskową i machnąć ją przez okno? Jak przewalacie domową apteczkę w poszukiwaniu butelki „Nervosolu”? Spo-
kojnie. Weźcie kilka głębszych oddechów i zastanówcie się, co zrobiliście źle. Dlaczego pomimo użycia na ciemnej
sali lampy błyskowej efekty pracy są tragiczne. Czy zawiniła lampa, czy też znać dały o sobie Wasze „umiejętno-
ści”? Przyznam ze skruchą, że sam przeżywałem takie momenty, a słowo „flesz” przez bardzo długo wzbudzało
we mnie uczucie odrazy i panicznego lęku. Ale wierzcie mi – nie musi tak być. Proponuję, abyśmy w tym artykule
wspólnie zmierzyli się z problemem stosowania lamp błyskowych. A nuż z tego coś fajnego wyjdzie...
fotografia cyfrowa
2
lampa błyskowa
przekleństwo czy błogosławieństwo fotografa?
3
Każdy, niezależnie od tego, czy fotografuje amatorsko, czy zawo-
dowo – w niektórych sytuacjach zmuszony jest do używania lam-
py błyskowej, popularnie zwanej fleszem. Flesz wśród fotografów
ma tylu samo zwolenników, co i przeciwników. Zwolennicy twier-
dzą, że użycie lampy pozwala na wykonanie zdjęcia praktycznie
w każdych warunkach i będzie to zdjęcie jak najbardziej poprawne,
o ile oczywiście potrafi się korzystać z dobrodziejstw dodatkowego
błysku. Przeciwnicy zaś uważają, że flesz „spłaszcza” i w większo-
ści przypadków „przepala” fotografię, co w efekcie prowadzi do ma-
ło ciekawych efektów. Dla nich światło zastane jest jedynym akcep-
towalnym warunkiem ekspozycji. Osobiście szanuje obydwa punk-
ty widzenia, ale w praktyce usiłuję je godzić.
Co to w ogóle jest flesz? Jest to urządzenie, które w synchro-
nizacji z aparatem emituje błysk doświetlający fotografowaną sce-
nę. Siła tego błysku wynika bądź z automatyki lampy, bądź same-
go aparatu. Zadaniem lampy jest błyśnięcie z taką siłą, aby na zdję-
ciu została zachowana poprawna ekspozycja. W niektórych przy-
padkach lampa wspomaga również działanie autofokusa – najczę-
ściej, gdy fotografujemy w bardzo skąpym oświetleniu i autofo-
kus nie potrafi ustawić ostrości. Wówczas flesz wykonuje serie bły-
sków umożliwiając tym samym uchwycenie punktu ostrości. Lam-
py z grubsza możemy podzielić na wbudowane w body aparatu
oraz dołączane – zewnętrzne. Te drugie stoją na wyższym pozio-
mie technologicznym i zazwyczaj korzystając z własnego zasila-
nia oferują znacznie mocniejszą siłę błysku. Siła błysku określana
jest przez tzw. liczbę przewodnią lampy. Im wyższa, tym silniejszy
błysk można wyzwolić. Ja osobiście przy swoich Canonach pracuję
na dwóch dwupalnikowych lampach
Metza – 58 AF-1 digital Canon
(liczba przewodnia 58) oraz kultowej lampie
Metz 76 MZ-5 z liczbą
przewodnią 76. Jeśli chodzi o możliwości siły błysku, to wierzcie
mi, jest to lampa morderca.
Jak ktoś dopiero zamierza zakupić lampę zewnętrzną zmuszo-
ny będzie do korzystania z lampy wbudowanej, tzw. kukułki. Pomi-
mo słabej siły błysku (liczba przewodnia oscyluje w granicy 13), to
nie należy przekreślać przydatności tego flesza. Niejednokrotnie
całkowicie wystarcza – najczęściej jako błysk doświetlający daną
scenę. Sam korzystam – to wiem.
Kiedy stosujemy lampę błyskową?
Można zawsze, tylko po co? Niemniej nie wybuchajmy śmie-
chem, gdy na niedzielnym spacerze przy pięknej, słonecznej
pogodzie widzimy fotografa, który robiąc zdjęcia używa fle-
sza. Wierzcie mi, że z głową tego pana jest wszystko w najlep-
szym porządku, a jego działania świadczą o tym, że gość zna się
na rzeczy. Po co używać lampy w słoneczny dzień? Otóż wła-
śnie. Słońce, nasza wspaniała naturalna żarówa, niejednokrot-
nie świeci tak niefortunnie, że tworzy bardzo duże kontrasty w
fotografowanej scenie. Wyobraźmy sobie, że chcemy sfotografo-
wać narzeczoną w pięknym ukwieconym miejscu jako tle foto-
grafii. Niestety słońce akurat świeci z tyłu naszej sympatii. Ma to
dobre i złe strony. Dobre to te, że automatycznie mamy piękną
kontrę tylną z piękną poświatą na włosach. Miodzio. Złe jest to,
że twarz w takich warunkach pozostaje w głębokim cieniu. Jest
ciemna, nieczytelna w szczegółach. Szczególnie oczy wyglą-
dają jak dwie czarne dziury. I właśnie w takim przypadku ratuje
nas flesz, który przy odpowiednich ustawieniach znakomicie de-
likatnie doświetla lico ukochanej powodując, że zarówno twarz,
jak i reszta fotografii jest poprawnie naświetlona. W tym miej-
scu, chcąc być uczciwym do końca, muszę powiedzieć, że rów-
nie dobry, o ile nie lepszy efekt osiągniemy stosując blendy od-
bijające światło. Ta metoda ma jednak jeden mankament – ktoś
musi nam tę blendę potrzymać. Byle „gość z łapanki” nieko-
niecznie musi wiedzieć, jak to zrobić w sposób optymalny, a jak
go zaczniemy uczyć to narzeczona może się z lekka zirytować.
Więc, jak nie mamy kumatego asystenta – wygodniej i szybciej
jest błysnąć fleszem. Jeszcze trzy drobne rady:
• jak korzystamy z lampy wbudowanej warto jest podnieść w
aparacie czułość ISO. Zwiększymy tym samym zasięg dzia-
łania lampy, będziemy mogli robić pstryknąć fotkę z więk-
szej odległości – podniesienie o 100 ISO daje nam ok. 1 me-
tra odległości od fotografowanego obiektu in plus);
• korzystając z lampy zewnętrznej możemy precyzyjnie ste-
rować siłą błysku (jedna z funkcji lampy). Proponuję ją
zmniejszyć do -1 EV. Flesz zadziała równie dobrze, ale łagod-
Rysunek 1.
Kościół w Bargłowie sfotografowany przy użyciu
flesza
Rysunek 2.
Prześwietlona twarz Młodej dyskwalifikuje jako-
ściowo to zdjęcie
Rysunek 3.
Rozjaśniliśmy zdjęcie
Rysunek 4.
Tym miejscom musimy nadać kolor skóry
fotografia cyfrowa
4
niej (w większości kompaktów też możemy sterować siłą
błysku z pozycji aparatu!);
• pamiętajcie o zapasowych akumulatorach – lampy mają nie-
zwykły apetyt na energię. Mniejszy problem jest przy lam-
pach zewnętrznych, które nie wykorzystują akumulatorów
aparatu lecz własne zasilanie. W przypadku wbudowanych
lamp możemy się zdziwić, jak drastycznie spada ilość zdjęć
robionych z fleszem od tych bez.
Fotografując śluby, czy studniówki nie wyobrażam sobie pra-
cy bez lampy błyskowej. Nawet mając bardzo jasne obiektywy
o stałym świetle stykam się z sytuacjami, gdzie użycie flesza w
moim mniemaniu jest niezbędne, a co najważniejsze nie wpły-
wa na jakość zdjęcia. Poniżej prezentuję fotografię wykonaną
przy użyciu lampy (Grafika 1.).
Zgodzicie się chyba ze mną, że klimat i ekspozycja zdjęcia
za bardzo nie ucierpiała. Oczywiście wszystko jest kwestią bar-
dzo indywidualną i to Wy sami powinniście ocenić, czy w da-
nym momencie użyć flesza, czy nie. Moim zdaniem fotografu-
jąc reportersko nie powinniśmy wyłączać lampy. Co innego, gdy
mamy czas na kombinowanie z ustawami, użycie statywu bądź
monopoda, wreszcie, gdy chcemy skupić się na jednym ujęciu w
różnych wariantach ekspozycyjnych.
W jakich trybach fotografować z lampą i jakie
ustawienia stosować?
Pozwólcie, że jako zatwardziały „canonier” tę część artykułu
oprę o sprzęt na jakim sam pracuję, czyli np. na aparacie Canon
30D i na lampie
Metz 58 AF-1 digital. Podejrzewam jednak, że
większość podanych tu wskazówek sprawdzi się równie dobrze
na sprzęcie innych producentów.
Najważniejszy jest cel. Naszym celem jest uzyskanie po-
prawnie naświetlonej fotografii z nie przepalonym pierwszym
planem i w miarę czytelnym tłem. Różne tryby fotografowania
oferowane przez aparat mogą zaskoczyć nas różnymi efektami
końcowymi. Pozwólcie, że skupię się na następujących trybach:
automatyczny, półautomatyczny, preselekcja czasu, preselek-
cja przysłony i manualny.
•
Tryb automatyczny – tutaj zdajemy się całkowicie na możliwo-
ści aparatu. Praktycznie nie możemy nic poza kompensacją
(zmniejszeniem lub zwiększeniem) siły błysku z pozycji lam-
py. Osobiście nie polecam tego trybu. Denerwuje mnie nie tyle
efekt końcowy, co fakt, że w tym trybie nie mogę zapisać fotek
jako RAW-ów, a jak już wielokrotnie pisałem - nie uznaję robienia
zdjęć tylko w JPEG-ach. Ot, takie lekkie skrzywienie.
•
Tryb półautomatyczny (P) – w tym przypadku lampę „interesu-
je” przede wszystkim obiekt na pierwszym planie. Siła błysku
jest dość duża. Jeżeli w tym trybie aparat wybierze sobie „ma-
łą dziurę” przysłony to otrzymamy zdjęcie praktycznie bez tła.
Główny motyw będzie naświetlony poprawnie, ale światło za-
stane może zostać niejako zlekceważone przez aparat. Efek-
tem tego może być fotografia wspomnianej wcześniej narze-
czonej, na której postać będzie ok. zaś wokół niej ciemność. Po-
za tym zdjęcie robione lustrzanką w tym trybie wygląda trosz-
kę jak z aparatu kompaktowego – płaskie i plastikowe.
•
Tryb preselekcji przysłony (Av) – jeden z dwóch (według
mnie) akceptowalnych trybów. Ostatnio testowałem ten
sposób w swoim Canonie i co się okazało? Przy fabrycznych
ustawieniach aparatu jest tak, że gdy np. wybieram przysło-
nę 4.0, ISO 400, a warunki oświetleniowe są dość kiepskie
(czytaj: słabe światło zastane), to aparat ustawia czas na-
świetlania biorąc pod uwagę właśnie światło zastane i oferu-
je np. czas naświetlenia 1/6 sekundy. I po naciśnięciu spu-
stu rzeczywiście tak robi, ale błyska jednocześnie lampą.
Zdaje się być zasadnym pytanie: po co? Ano po to, aby do-
świetlić pierwszy plan. Z tym, że dobrze naświetlone zdję-
cie, jak nic będzie poruszone, jeżeli robimy „z łapki”. Czy
jest szansa, by to zmienić, czyli zadać inny czas (krótszy)
naświetlania? Jest. Taką możliwość oferuje ustawa jednej z
Custom Function (Funkcji Użytkownika). Szkoda tylko, że
Rysunek 5.
Zaznaczyliśmy miejsce do „przeszczepu”
Rysunek 6.
Czoło po retuszu
Rysunek 7.
Twarz bez rozbłysków
Rysunek 8.
Zdublowana „pomnożona 50-cio procentowo” war-
stwa przyciemniła twarz Młodej
lampa błyskowa
przekleństwo czy błogosławieństwo fotografa?
5
nie możemy sobie ustawić dowolnego czasu, a jedynie ofe-
rowany przez aparat, czyli 1/250 sek. Przy tak krótkim cza-
sie lampa błyśnie dość mocno, czego efektem może być
przy poprawnej ekspozycji dość silnie „wyjadany” pierwszy
plan kosztem tła. Po cóż więc stosować ten tryb. Otóż uży-
wa się go w momencie słabych warunków oświetleniowych,
gdzie mniej nas obchodzi tło, a bardziej głębia ostrości foto-
grafowanej sceny (jak Wam wiadomo, zależy ona od stopnia
otwarcia przysłony – im mocniej otwarta tym głębia mniej-
sza. Zdaję się, że nic nie pokręciłem…).
•
Tryb preselekcji czasu (TV) – w tym trybie ustawiamy sobie
czas (1/60 sek. To standard zdjęcia nieporuszonego z lampa
przy standardowym obiektywie), zaś aparat dobiera przy-
słonę. Lampa pełni rolę dopalacza przedniego planu. W za-
leżności od ilości światła zastanego możemy się z lekka zi-
rytować, gdy po nastawieniu umyślonego przez nas czasu
aparat się zbuntuje i zasygnalizuje mrugając cyferką okre-
ślającą przysłonę, że przy takim czasie i parametrze ISO
zdjęcie jest niemożliwe do wykonania. Nie polecam trybu Tv,
chyba, że ktoś lubi bawić się pokrętłami nastaw. Poza tym
efekt fotki zbliżony jest do trybu P.
•
Tryb manualny (M) – najbliższy ideałowi. Sami określamy
trzy najważniejsze parametry ekspozycji: przysłonę, czas
oraz ISO. Drabinka nastaw w wizjerze informuje nas o po-
prawności lub nie wybranych ustawień. Aparat w tym przy-
padku mierzy światło zastane i dopala potrzebną ilością
światła z lampy przedni plan. Obserwując efekty na wy-
świetlaczu możemy korygując jeden z trzech (lub ich kom-
binację) wymienionych czynników ekspozycji doprowadzić
do tego, że przy określonych warunkach oświetleniowych
otrzymamy zdjęcie najbardziej nas satysfakcjonujące.
Jak więc zrobić naprawdę dobre zdjęcie w
kościele?
Pozwólcie, że zaproponuję Wam następujący sposób: załóż-
my, że znajdujemy się w średnio-jasnym, wysokim i dużym ko-
ściele, gdzie mamy światło żarowe (żyrandole i kinkiety), świa-
tło dzienne wpadające przez okna (ewentualnie przez witraże,
co jest dużo gorsze, bo temperatura barwowa wariuje jak ama-
tor grzybków halucynogennych po ich spożyciu) oraz światło
naszego flesza. Nie ma siły, aby nam się udało przeprowadzić
poprawny balans bieli. Decydujemy się więc na automatyczny
(AWB). Na szczęście ta funkcja w Canonach została dobrze wy-
myślona i dopracowana, zaś ci, którzy robią w RAW-ach zawsze
potem mogą wprowadzić korektę WB np. w Lightroomie.
Ustawiam aparat na manual (M), a pomiar światła na ma-
trycowy (ta nastawa jest wynikiem moich prób i błędów). Usta-
wiam czułość. Najczęściej używam 500 lub 800, a w ciemnych
kościołach 1600 ISO. Przysłonę przy stało-świetlnym obiektywie
(2.8) ustawiam na 3.2. Teraz podnoszę aparat, „lukam” w wizjer
i kręcąc kółkiem nastaw czasu powoduję, że drabinka ekspozy-
cji widoczna w wizjerze schodzi się w punkcie zero. Czasem jest
tak, że do poprawnej ekspozycji aparat wymaga ode mnie cza-
su równego np. 1/6 sekundy. Jak mam możliwość użycia staty-
wu lub monopodu nie waham się ani chwili, gdyż wiem, że z ty-
mi nastawami przy dodatkowym delikatnym doświetleniu fle-
szem planu pierwszego otrzymam ekstra fotkę. Flesz oczywi-
ście błyśnie automatycznie z taką siłą, jaką mu podyktuje apa-
rat. Cóż jednak robić, gdy jedyną możliwością jest „strzał z łap-
ki”. No cóż – coś za coś. Muszę skrócić czas naświetlania kosz-
tem utraty szczegółów drugiego planu. Wtedy zazwyczaj strze-
lam trzy foty: przy 1/60, 1/50 i 1/30. Potem w komputerze oglą-
dam i wybieram, która jest optymalna. Czas 1/30 to według
mnie już sport ekstremalny - przynajmniej dla moich starczych
dłoni - niemniej widziałem zdjęcia mojego przyjaciela Bogusia M.
robione właśnie przy takiej migawce i otworzyłem dziób ze zdzi-
wienia. Ten facet zamiast rąk ma chyba imadło.
Możecie również regulować ekspozycje przez zwiększe-
nie ISO lub zmniejszenie przysłony. Pierwsze spowoduje więk-
szą ziarnistość (szczególnie w cieniach) zaś drugie zmniejsze-
nie głębi ostrości.
Niemniej namawiam Was do eksperymentowania w trybie M
. Jest to optymalny tryb przy fotografowaniu z fleszem scen, w
których zależy nam zarówno na tle, jak i na pierwszym planie.
Pamiętajcie: praktyka czyni mistrza, więc nie zniechęcajcie się
pierwszymi niepowodzeniami, jeśli takowe nastąpią.
A może kilka słów o E-TTL-u II?
Wokół tego pomiaru narosło tyle legend i mitów, że warto przy-
najmniej niektóre z nich wyprostować. Pierwsza bzdura powta-
rzana przez wielu to to, że E-TTL II to funkcja lampy. Nic podob-
nego. E-TTL II to funkcja body aparatu! Koniec, kropka.
Rysunek 9.
Wyrównanie jasności zdjęcia
Rysunek 10.
Korekcja za pomocą krzywych
Rysunek 11.
Oszukaliśmy głębię ostrości
fotografia cyfrowa
6
Co to jest ten E-TTL II? Zaczęło się od systemu TTL czy-
li „through the lens” (w dosłownym tłumaczeniu: „przez obiek-
tyw”) – chodzi o pomiar światła potrzebnego do poprawnego na-
świetlenia fotografowanej sceny. TTL został bardzo szybko udo-
skonalony do E-TTL, czyli „evaluative through the lens” (czy-
li: „ewaluacyjnie przez obiektyw”). Tuż przed otwarciem migaw-
ki w aparacie i podniesieniu lustra E-TTL powoduje wystąpienie
kilku przebłysków (tak szybkich, że oko ludzkie tego nie widzi),
które po odbiciu od fotografowanej sceny „przynoszą” informa-
cje z jaką siłą ma błysnąć lampa, aby zdjęcie zostało naświetlo-
ne poprawnie. To dzięki temu siła błysku flesza jest „w sam raz”
– ani za duża (przepalenie), ani za mała (niedoświetlenie zdję-
cia). E-TTL korzysta przy pomiarze światła z czujnika służące-
go w aparacie do pomiaru światła zastanego i jest silnie zwią-
zany z punktem ustawienia ostrości AF. Całkiem to rozsądne,
ale niedoskonałe, gdyż bardzo często ostrość ustawiamy w zu-
pełnie innym punkcie, a następnie przekadrowujemy scenę,
gdzie warunki oświetleniowo mogą być zgoła inne niż w mierzo-
nym punkcie AF. I tu właśnie na scenę wchodzi E-TTL II! Dokonuje
on podwójnego pomiaru. Mierzy zarówno światło w punkcie po-
miaru ostrości, jak również bierze pod uwagę pozostałe punkty
pomiaru. Niejako „wie” gdzie jest główny, interesujący nas mo-
tyw zdjęcia, a jednocześnie „pilnuje”, aby całość sceny była do-
brze naświetlona przez naszą lampę błyskową. E-TTL II to świet-
ny wynalazek. Sam go dopiero poznaję, więc pozwólcie, że na ra-
zie zakończę na tej garstce informacji. Nie problem walnąć ja-
kąś gafę, a potem nie móc Wam spojrzeć w oczy ze wstydu. Mo-
że kiedyś pokuszę się o szerszy artykuł na temat sposobów po-
miaru światła.
No dobra, a jak lampa prześwietli zdjęcie?
Załóżmy, że zrobiliśmy zdjęcie, które w naszej ocenie zostało
zdyskwalifikowane i odrzucone, ale Młoda upiera się, aby jednak
je dostać, bo silnie emocjonalnie jest związana z osoba widocz-
ną obok niej na zdjęciu. (Rysunek 2.) Jako, że nas interesuje
przede wszystkim osoba Panny Młodej i praca nad prześwietle-
niami na jej twarzy, pozwoliłem sobie zamaskować twarz dru-
giej osoby – raz, jako nieistotnej dla naszych rozważań i dwa,
aby być w zgodzie z ochroną praw osób trzecich do publicznej
publikacji ich wizerunku.
Przystępujemy do oceny: zdjęcie jest „za szare” a na po-
liczkach i na czole Młodej widoczne są wypalone „placki”. To
tak z grubsza. To do roboty. Wczytujemy zdjęcie do Jej Wyso-
kości Photoshopa i wywołujemy na początek polecenie: Menu/
Obrazek/Dopasuj/Poziomy. Poziom półcieni ustawiamy na ok.
1,30 aby rozjaśnić nieco zdjęcie (Grafika 3.)
Teraz zwróćcie uwagę na Rysunku 4. Zaznaczone fragmenty
musimy przyciemnić i upodobnić do reszty skóry twarzy. Poka-
żę wam jak to zrobić na przykładzie obszaru nr 1. Na początku
za pomocą Lassa zaznaczamy mniej więcej tej samej wielkości
obszar w pobliżu miejsca prześwietlonego, obszar, który nie jest
przepalony. Wtapianie ustawiamy na ok. 20 pikseli. (Rysunek 5.)
Teraz kopiujemy zaznaczone miejsce wciskając kombinację
klawiszy
Carl+J. Utworzy nam się nowa warstwa zawierająca za-
znaczony fragment. Następnie za pomocą narzędzia Przesunięcie
(klawisz
V) przesuwamy zdublowany fragment zakrywając prze-
świetlone miejsce. Zmniejszamy krycie warstwy do 75%. Operacja
plastyczna zakończona. Wyszło całkiem nieźle (Rysunek 6.).
Teraz jeszcze dwukrotnie powielamy warstwę z łatką i
umiejscawiamy je na policzkach nadmiar wycierając gumką o
bardzo miękkiej końcówce. Otrzymujemy twarz bez odblasków
(Rysunek 7.).
Jeśli chodzi o liczko młodej sprawę załatwiliśmy. Teraz do-
brze byłoby poprawić całość fotki. Spłaszczamy więc nasze do-
tychczasowe dzieło i ponownie korzystając z kombinacji kla-
wiszy
Carl+J kopiujemy warstwę. Zmieniamy Styl warstwy na
Mnożenie i schodzimy z jej kryciem do ok. 50%. Otrzymujemy ta-
ki obrazek (Rysunek 8.).
Następnie dodajemy maskę warstwy i zmieniamy kolor na-
rzędzia na czarny. Za pomocą pędzla z miękką końcówką zama-
lowujemy wszystko oprócz twarzy Panny Młodej. Otrzymujemy
taki obrazek (Rysunek 9.).
Teraz czas na ostatnie posunięcia. Spłaszczamy obrazek i
wywołujemy Krzywe przez skrót
Carl+M. Dokonujemy korekty
jak na Rysunku 10.
Teraz musimy całość zmiękczyć, gdyż głębia ostrości na
tym zdjęciu jest mała przez co Młoda w stosunku do drugiej
postaci jest zbyt „rozmyta”. Spłaszczamy obrazek. Powielamy
warstwę i wywołujemy filtr
Rozmycie gaussowskie z Menu/
Filtr/Rozmycie/Rozmycie gaussowskie. Ustawiamy rozmycie na
ok.2,5 promienia. Klikamy
Ok. Następnie mając aktywną war-
stwę rozmytą dodajemy maskę warstwy i za pomocą miękkie-
go pędzla (kolor narzędzia czarny) zamalowujemy wszystko
oprócz postaci Młodej. Otrzymujemy co następuje. (Rysunek
11.). Nieprawdaż, że lepiej?
Teraz dobrze byłoby dodać troszkę barw do naszej fotogra-
fii. Spłaszczamy fotkę. Wciskamy
Carl+B i ustawiamy np. takie
wartości (Rysunek 12.): Zatwierdzamy
Ok. Pozostała nam ostat-
nia rzecz do zrobienia – wyostrzenie. Tu już przy użyciu Maski
wyostrzającej (
Menu/Filter/Wyostrzanie/Maska wyostrzająca)
kombinujemy suwakami, ale tak żeby nie przedobrzyć. Ja uży-
łem wartości: Wartość:100, Promień: 1,4, Próg: 4 Suma suma-
rum otrzymałem ostatecznie takie zdjęcie (Rysunek 13.):
Czy efekt końcowy jest lepszy od pierwowzoru? Myślę, że
tak. Ale oczywiście to Wy jesteście sędziami. Tradycyjnie w razie
pytań piszcie śmiało na
photographus@photographus.pl . Acha!
Dzięki za te wszystkie mile maile. Pomagają i inspirują do dal-
szej pracy.
Rysunek 13.
Zdjęcie po retuszu
Rysunek 12.
Balans kolorów pozwala nam zmienić kolorysty-
kę zdjęcia według uznania
o autorze
Andrzej Petelski (Petel)
pokolenie ’65, aktor, dziennikarz telewizyjny, ale
przede wszystkim wyznawca i czciciel Photosopa.
Zafascynowany fotografią cyfrową i możliwościami
jakie ze sobą niesie. Obecnie kieruje Sekcją Mediów
Elektronicznych białostockiego Oddziału TVP.