„Gazeta Wyborcza” w czołówce walki z wolnością
sumienia i życiem – Tomasz P. Terlikowski
Aktualizacja: 2011-02-19 9:00 pm
Takie wartości, jak wolność sumienia czy życie ludzkie zupełnie się dla „Gazety Wyborczej” nie liczą, jeśli tylko
można dopaść jakiegoś niewinnego człowieka i abortować go. I tę prostą prawdę przypominają mi dziennikarze z tego
dziennika niemal codziennie. Nie inaczej jest i w sobotę rano, gdy przyczepili się oni do krakowskich ginekologów, że
nie zakładają oni spiral.
Sposób działania spirali jest dość oczywisty. Nie tylko nie dopuszcza ona do poczęcia, ale również przeszkadza w
zagnieżdżeniu się człowieka na bardzo wczesnym etapie rozwoju w organizmie matki i doprowadza do jego poronienia.
CZYLI ZABIJA! Ale tej prostej prawdy dziennikarze „GW” i pytani przez nich specjaliści nie chcą przyjąć do wiadomości.
Udają, że takie jej działanie nie jest wcale udowodnione. A przecież wystarczy sięgnąć choćby do materiałów
zamieszczonych na Polskim Portalu Farmaceutycznym, by dowiedzieć się, że wysoka skuteczność spierali związana jest z
tym, że ma ona poczwórne działanie.
„Nowoczesna spirala ma wielorakie działania, dlatego jej skuteczność antykoncepcyjna jest wysoka. Po pierwsze, utrudnia
plemnikom dotarcie do bańki jajowodu, gdzie najczęściej dochodzi do zapłodnienia. Dzieje się tak dlatego, że spirala
powoduje jałowy, czyli pozbawiony bakterii, odczyn zapalny. Po drugie, jony miedzi (wspomnieliśmy wyżej, że współczesne
spirale bardzo często zawierają miedź) dodatkowo unieruchamiają plemniki. Po trzecie, wkładka zmienia śluzówkę macicy
tak, że rozwijająca się zapłodniona komórka jajowa (czyli fachowo mówiąc, blastocysta) nie może się w nią wszczepić.
Czwarty sposób działania odnosi się tylko do spiral wyposażonych w pojemniczek z hormonami. W ich przypadku hormony
wpływają na śluz szyjki macicy, czyniąc go nieprzenikliwym dla plemników i dodatkowo utrudniając implantację
(wszczepienie się w śluzówkę macicy rozwijającej się komórki jajowej). Jak widać, spirala zapobiega zapłodnieniu oraz
utrudnia implantację rozwijającej się komórki jajowej i tym samym uniemożliwia ciążę” –
(żeby nie było wątpliwości pan doktor nie jest pro liferem, ale gorącym zwolennikiem faszerowania kobiet
hormonami, by zapobiegać poczynaniu się dzieci.
Zapłodniona komórka jajowa to bowiem człowiek, tyle że na wczesnym etapie rozwoju.
Słowem działanie wczesnoporonne występuje, nawet jeśli przesłonić je wygodnym terminem „zapłodniona komórka jajowa”.
Zapłodniona komórka jajowa to bowiem człowiek, tyle że na wczesnym etapie rozwoju. Równie dobrze można by
powiedzieć, że zapłodnioną komórką jajową jest doktor Południewski…
Jeśli zaś takie działanie w spirali występuje to lekarz nie ma moralnego prawa jej zakładać. Oznacza to bowiem, że będzie
współdziałał w zabijaniu nienarodzonych, uczestniczył w gigantycznym procederze mordowania niewinnych. I po to
wymyślono klauzulę sumienia, by go przed takim działaniem chronić. Ale „Gazeta Wyborcza” tego nie akceptuje i sprawdza,
czy w każdej klinice kobieta może założyć sobie wkładeczkę, dzięki której jej dzieci będą ginąć. I czy przypadkiem jakiś
lekarz nie wzbrania się przed działaniem, które jest sprzeczne z przysięgą Hipokratesa (z tego zresztą powodu wycofaną z
obiegu).
A ta chęć, by jak najwięcej kobiet likwidowało swoje dzieci (nazywana czasem chęcią umożliwienie wyboru) jest tak mocny,
że dziennikarka nie cofa się przed kłamstwem i insynuacją. Zaczyna się od zanegowania faktu wczesnoporonnej natury
spiralki. „W literaturze fachowej można jednak wyczytać, że nie ma dowodów na to, by wkładki mogły wywoływać
poronienie” –
, choć każdy specjalista zapewni ją, że takie działanie występuje. A dalej uznaje
(powołując się na jakiegoś nieznanego z nazwiska ginekologa), że odmowa założenia spirali ma jedynie przyczyny
finansowe. „Wkładka zabezpiecza przed ciążą na kilka lat. Dla lekarza to strata, bo taka pacjentka nie wróci kilka razy w
roku po recepty na tabletki antykoncepcyjne. Ona nie zapłaci za wizyty, lekarz nie zarobi”.
Słowem oczerniamy tych lekarzy, którzy mają jakiekolwiek zasady. A dla mnie i dla mojej rodziny jest całkowicie jasne, że
lekarz, który zakłada wkładki przestaje być dla nas lekarzem. I szczerze mówiąc nie chcemy się u niego leczyć. Choćby
dlatego, że nie akceptuje Przysięgi Hipokratesa i przykłada rękę do biznesu, która zarabia na zabijaniu niewinnych.
Tomasz P. Terlikowski
(" „Gazeta Wyborcza” w czołówce walki z wolnością sumienia i życiem")