Przede wszystkim, świat nie jest abstrakcyjnym pojęciem oderwanym od życia konkretnych ludzi, lecz rzeczywistością tworzoną
przez każdą istotę ludzką. Świecki mesjanizm bywa często produktem wyobraźni i dramatyczną próbą poradzenia sobie ze złem
na własną rękę oraz z użyciem niewłaściwych metod. (Hitler pisał o sobie w „Mein Kampf”, że był niespełnionym malarzem).
Czy tego chcemy, czy nie postać świata zależy od jakości życia poszczególnych osób, a nie od jakiegoś sztucznie stworzonego
kolektywu. Nie jest również prawdą, że wystarczy zdemaskować ukrytych wrogów, a siebie wybielić i uznać za niczym
nieskażoną wyspę miłości i prawdy, otoczoną zewsząd oceanem zepsucia i kłamstwa. Przymyka się wówczas oczy na własne
wady i zakłada maskę wyższości, która rodzi poczucie dziejowej misji. Niemożliwa jest jednak nagła zewnętrzna przemiana
świata w oderwaniu od wewnętrznej transformacji myślenia i postaw każdego człowieka. Dopóki ktoś sądzi, że to inni powinni
się zmienić, aby nastała sielanka, trwa w iluzji. Świat jest bowiem taki jakimi my jesteśmy.
Zwróćmy uwagę na to, co mówią niektórzy Ojcowie Kościoła. Św. Atanazy pisał, że „Słowo stało się człowiekiem, aby człowiek
stał się Bogiem”. Z kolei św. Klemens Aleksandryjski, modyfikując nieco to samo zdanie, dodaje, że “Słowo Boga stało się
człowiekiem, abyś mógł nauczyć się od człowieka, jak człowiek może stać się Bogiem”. Jak rozumieć te zdania? Wiemy, że nie
można uczynić Boga. Obu biskupom nie chodzi o to, żebyśmy się stali równi Bogu. Raczej mają oni na myśli uświęcenie
człowieka i doprowadzenie go do unii z Bogiem. Kościół Wschodni nazywa ten proces przebóstwieniem. Paradoks polega na
tym, że Duch Święty chce zmieniać świat „od środka”, czyli zaczyna od serca człowieka.
Chrystus nigdy nie mówił o błyskawicznej odnowie całego świata jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki lub o masowych
nawróceniach. (Raczej pytał retorycznie: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy powtórnie przyjdzie” (Łk 18, 8))?
Natomiast z naciskiem podkreślał wagę uwolnienia konkretnego człowieka od ciemności, niewoli i duchowej śmierci. Mówił, że
zło ( a także dobro) pochodzi z wnętrza człowieka. Przypominał o konieczności osobistego i wolnego zaangażowania w
budowanie lepszego świata, które zaczyna się od nawrócenia. Dopiero kiedy to nastąpi, wśród ludzi tu i ówdzie zabłysną
zarzewia małych rewolucji.
Dzieje się tak za sprawą świętych, którzy, otwierając się na działanie Ducha Świętego, wpływają na otaczające ich środowiska.
Każdy z nich rozszerza królestwo Boże lokalnie, troszcząc się o potrzeby tych, którzy są głodni, chorzy ,odrzuceni i wyklęci.
Gdyby wszyscy poszli w ich ślady, nagle obudzilibyśmy się w innym świecie. Sęk w tym, że nie każdy chce przyjąć Chrystusa, a
równocześnie oczekuje magicznych rozwiązań.
Jezus mówi, że królestwo Boże jest jak zaczyn, który rośnie powoli i zakwasza całe ciasto. Rewolucjoniści chcieliby, aby ciasto
spadało z nieba w gotowej postaci, bez żmudnego czekania. Chrystus porównuje również królestwo Boże do pszenicy
wzrastającej razem z kąkolem, którego nie należy nadgorliwie wyrywać z korzeniami, żeby nie popsuć całej roboty.
Najwyraźniej to właśnie nadmierna koncentracja na złu (które często przychodzi jak anioł światłości) zamyka oczy na znaki
Królestwa, a serce na Chrystusa.
O duchowości z krwi i kości / DEON.pl
http://www.deon.pl/religia/rekolekcje/adwent-2010-rekolekcje/piorko...
1 z 1
2010-12-21 23:39