Dzikie dzieci
W połowie stycznia świat obiegła sensacyjna informacja o odnalezieniu
kobiety, która zaginęła jako dziecko 19 lat temu w kambodżańskiej
dżungli. Złapano ją, gdy wyszła z dżungli na pole, by pożywić się ziarnami
ryżu. Wówczas to wpadła w pułapkę zastawioną przez miejscowych
wieśniaków. Według opisu świadków była naga, brudna, miała czerwone
oczy, zaś jej ruchy przypominały bardziej ruchy małpy niż człowieka.
27-letnia kobieta nie mówi, ani też nie porusza się w pozycji
wyprostowanej. Została rozpoznana jako zaginiona w 1988 roku
dziewczynka - Rochom P'ngieng - dzięki bliźnie na ręce. Ustalono, że
dziecko, wysłane, by pasło bawoły na skraju dżungli, zaginęło bez wieści w
okręgu Oyadao w kambodżańskiej północno-wschodniej prowincji
Rattanakiri. Znaleziono ją mniej więcej w tym samym rejonie. "Jej widok
był przerażający - wyglądała jak obciągnięty skórą szkielet, była naga,
zachowywała się jak małpa, a oczy miała czerwone jak tygrys. Ale to
przecież moje dziecko" - powiedział ojciec zaginionej Sal Lou z
kambodżańskiej mniejszości etnicznej Pnong. Mimo opieki rodziców i
brata kobieta nie wypowiedziała jeszcze ani jednego słowa – nadal jest
wystraszona i nie pojmuje realiów sytuacji, w której się znalazła.
Powyższy opis brzmi, jak scenariusz filmu fantastycznego i zapewne wiele
osób przyjęło te doniesienia z przymrużeniem oka. A jednak podobne
przypadki znane są badaczom od setek lat. „Dzikie dzieci”, „ludzie dzicy”
lub obiektywnie „przypadki życia poza społeczeństwem” były szeroko
opisywane w kronikach historycznych, socjologicznych opisach oraz w
naukowej literaturze antropologicznej, psychologicznej i socjologicznej.
W 1341 roku myśliwi schwytali chłopca, który uciekał przed nimi na
czworakach razem ze stadem wilków. Od miejsca jego schwytania
nazwano go w ówczesnych kronikach „Chłopcem Heskim”. Mimo
podejmowanych prób przystosowania chłopca do życia w środowisku
ludzi i panującej kultury, zmarł on wkrótce po odnalezieniu.
Kolejne znane przypadki to „Chłopiec Islandzki” znaleziony wśród owiec
oraz „Chłopcy Litewscy” znalezieni w drugiej połowie XVI wieku wśród
niedźwiedzi. Wszyscy oni mieli rysy podobne do zwierząt, wśród których
przebywali. Ten pierwszy beczał jak owca, zaś drudzy sypiali zwinięci w
kłębek oraz jadali surowe jarzyny i mięso. Z kolei Klemens z Overdyke za
swoje środowisko miał świnie, przez co nauczył się m.in. jeść trawę,
chodzić na czworakach i pić mleko prosto od krowy – w dosłownym tego
słowa
znaczeniu!
Jean de Liège, „Dziki z Aveyron”, Piotr z Hanoweru, czy „Dziki z
Kronsztadu” to kolejne w historii przypadki, kiedy ludzie odizolowani od
społeczeństwa zachowywali się jak zwierzęta, zaś próby ich wychowania i
socjalizacji
nie
przynosiły
znaczących
rezultatów.
Istnieją również historie tego typu z czasów współczesnych, jak chociażby
słynna sprawa Kaspra Hausera, urodzonego w 1812 roku na Węgrzech,
który z powodu tego, że był więziony, przez 16 lat nie widział ludzkiej
twarzy, nawet oblicza tego, który go dokarmiał. Nie trudno zgadnąć, iż
chłopiec kompletnie nie był świadom kulturowych reguł obyczajowych,
ani norm panujących w społeczeństwie. Obca była mu ludzka mowa, gesty i
środowisko
innych
osób.
W 1938 roku w Stanach Zjednoczonych znaleziono dwie dziewczynki,
Annę i Izabelę, które to obydwie pochodziły ze związków pozamałżeńskich
i były trzymane przez ojców matek w odosobnieniu, choć Izabelę
odizolowano razem z głuchoniemą matką. Anna chowana była na
poddaszu budynku farmerskiego, zaś Izabela w ciemnym pomieszczeniu.
Dziewczynki miały około 6 lat, gdy je odnaleziono. Nie potrafiły mówić,
chodzić, były apatyczne, obojętne na otoczenie, brudne i zaniedbane. Nie
rozumiały żadnych poleceń, zaś w stosunku do ludzi były nieufne i lękliwe.
Anna umarła na żółtaczkę po czterech latach od chwili znalezienia. Udało
jej się nauczyć zaledwie kilku słów i opanować kilka podstawowych
czynności. Izabela miała więcej szczęścia i z pomocą lekarzy oraz
psychologów po mniej więcej dwóch latach osiągnęła poziom rozwoju
umysłowego i psychicznego dziecka w jej wieku. Poszła nawet do szkoły.
Do dziś dnia nie wyjaśniono, co zadecydowało o lepszych rezultatach
przywracania
do
życia
społecznego
Izabeli.
Znana jest także historia dziecka o imieniu Genie, która znalazła się w
odosobnieniu, gdy miała 2 lata, zaś odnaleziono ją w wieku lat 13. Jej
również nie udało się osiągnąć poziomu rozwoju innych dzieci w jej wieku,
tak
jak
udało
się
to
Izabeli.
Jak widać zatem przypadek 27-letniej Rochom P'ngieng sprzed kilku
tygodni nie jest ani pierwszym z tego gatunku, ani też nie różni się od
wcześniejszych. Wypływają z niego także podobne wnioski.
Od ponad dwóch wieków świat nauki spiera się o to, czy tożsamość
jednostki i jej zachowania są zdeterminowane przez geny, czy przez
środowisko społeczne i doświadczenia, jakie jednostka w nim przechodzi.
Koncepcja socjologiczna głosi, że człowiek przychodzi na świat jako
potencjalna istota społeczna, zaś pełnię swego człowieczeństwa zyskuje
dopiero żyjąc w społeczeństwie. Po urodzeniu jesteśmy zależni od innych
ludzi, którzy zaspokajają nasze podstawowe potrzeby biologiczne.
Jednostka dojrzała jest wypadkową szeregu procesów interakcji
międzyludzkiej, w których to staje się świadomym członkiem
społeczeństwa. Wychowanie i socjalizacją są dwoma sprawczymi dla tego
efektu
procesami.
Opisane powyżej przypadki dzieci żyjących poza społeczeństwem
dowodzą, że poglądy tzw. „instynktywistów”, którzy twierdzą, że
zachowania ludzi są powodowane działającymi nań instynktami nie są
wystarczającym wyjaśnieniem ludzkiego fenomenu. W każdym przypadku
dzieci zatrzymały się w rozwoju na poziomie zwierząt, w środowisku
których funkcjonowały. O jaźni, samoświadomości, społecznej wyobraźni,
czy zwyczajnych ludzkich doświadczeniach rodziny i innych grup
społecznych nie mogło być w ich przypadku mowy. Były one zdane same
na siebie i pozostawione własnemu losowi. Nie miały okazji dowiedzieć się
niczego więcej poza tym, czego dane im było osobiście doświadczyć. Świat
mowy, języka pisanego, symboli i przekazywanych za ich pomocą treści był
dla „dzikich dzieci” niedostępny. Żyjąc poza rodziną, rówieśnikami,
narodem, czy państwem nie jesteśmy w stanie rozwinąć się do poziomu
istoty społecznej. Także ludzka osobowość pozostaje w takich wypadkach
nieodkryta.
W obliczu wydarzeń w Kambodży stajemy ponownie przed dowodami na
to, że człowiek jest istotą społeczną. Nie można osiągnąć celów wyższych
bez życia społecznego. Aby się rozwijać – moralnie, fizycznie,
intelektualnie – jednostka musi żyć społecznie. Po raz kolejny stanęliśmy
także przed faktem indywidualnej ludzkiej biografii, która w dramatyczny
sposób potwierdza te ontologiczne zasady.