TW Nr 33 - Po sasiedzku
Przede
wszystkim muszkarze wiedzą, że łowić z łbem zanurzonym pod wodą
się nie da. Ci, którzy otwarci są na naturę, zagapiają się na nadwodny
świat bez względu na uprawianą metodę. Więc trochę o tym, co w pobliżu
nas...
NR 33 20
STYCZNIA
Wydawca: KROKUS ska z o. o. oraz Zespół Łódź i Wałcz
SKRZYDLATA ZIMA
Zima to dla ptaków wyjątkowo nieciekawy
czas. Głodno, chłodno, pić nie ma co... Przyjazne w lecie jeziora
zmieniają się w lodowe pułapki. Pocieszać się wprawdzie można, iż
po zimie nadejdzie wiosna, i te, które przetrwają, doczekają obfitszych
czasów, ale... Co będzie, gdy nie nadejdzie i zmarzlina trwać będzie
wiecznie, a na domiar złego pojawią się pisklęta?
To nie jest katastroficzna wizja nowych
wielkich zlodowaceń. To rzeczywistość, z jaką dzień w dzień, oko w
oko, stają pingwiny cesarskie.
Dodajmy - pingwiny samce. Samica, po
złożeniu jaja, udaje się bowiem na morze, gdzie spokojnie się pożywia,
dbałość o potomstwo pozostawiając nieszczęsnemu ojcu. Wraca na gotowe,
gdy po czterech miesiącach ze skorupki wychodzi na zewnątrz przyszłość
pingwiniego rodu. Przez ten czas samiec, pilnując jaja i czekając
na kapryśną małżonkę - pości.
Gdyby ojcowie pozostawaliby z jajecznym
problemem sami - nie przeżyliby ani oni, ani potomstwo. Dlatego zajmują
się sobą i jajkami zespołowo. Mogą sobie na to pozwolić: jako jedyne
z pingwinów nie cierpią na poczucie terytorializmu. Moje gniazdo jest
twoim gniazdem - zda się głosić ich maksyma. Maksyma skądinąd bardzo
słuszna, jak na warunki, w których znalazły się te wielkie nieloty.
Dzięki temu nieszczęśni ojcowie mogą się podczas wysiadywania jajek
wzajemnie ogrzewać, a tym samym utrzymać owe jajka w najzimniejszym
na Ziemi środowisku Antarktydy.
Widok, jaki prezentują ogrzewające się
wzajem pingwiny, wart jest wszystkich pieniędzy. Nieruchoma, ciasno
stłoczona, wielotysięczna kolonia przesuwa się powoli ku środkowi
w taki sposób, iż każdy ptak większość czasu spędza wewnątrz kręgu.
Tylko w ten sposób mogą wytrwać. Jak
zbadali naukowcy, ich metabolizm spada nawet o 25 procent, co pozwala
wytrzymać do powrotu samicy bez jedzenia.
Ale porzućmy pingwiny. U nas, choć zima
nie trwa wiecznie, ptaki też nie mają łatwo. By przetrwać, muszą się
przeprowadzić. Do miasta.
Spójrzmy na warszawską Wisłę. Zimą wcale
nie sprawia wrażenia opuszczonej, a nawet wprost przeciwnie. Zdaje
się, jakby ptaków przybyło...
I tak jest naprawdę. Do kaczek i mew
dołączają na zimę perkozy, czaple, rybitwy, pliszki, siewkowate -
w sumie kilka tysięcy ptaków. Miejski odcinek to dla ptactwa prawdziwa
ostoja. Tu nie zginą z głodu i pragnienia: spusty z kanalizacji nie
pozwalają wodzie zamarznąć, a nie oczyszczone ścieki - karmią.
Te, które za wodne uznać by trudno,
też zimą preferują miast. W metropoliach nie brak miejsc wolnych od
śniegu i lodu, panuje cieplejszy mikroklimat, a resztki z ludzkiego
stołu zaspokajają najwybredniejsze gusta. Więc lecą. Czasem na stałe,
czasem tylko "na obiadek". Warszawiakom dobrze znany jest widok kilkutysięcznych
stad gawronów, wron i kawek, które każdego popołudnia wracają po posiłku
do swych sypialni, położonych na obrzeżach aglomeracji. A i tak w
mieście zostaje ich około 100 tysięcy. Potem, gdy zrobi się cieplej
- odlecą do domu. Za miasto, albo... na Rosyjski Niż.
Ale nie wszystkie. Niektóre z ptaków
zostaną, bo nigdy się stąd nie ruszały. Zostały na zawsze, rozmyślnie.
Aglomeracja wyżywi, napoi i... pozwoli prześcignąć konkurencję. Czas
"zaoszczędzony" na powrocie do domu można będzie z wiosną wykorzystać
na szybsze lęgi.
Ale obfitość pożywienia może być także
zabójcza. Od dawna wiadomo, że małe ptaki na zimę robią się grubsze,
cięższe, bowiem gromadzą zapasy tłuszczu. Jeśli nie będzie jedzenia
- przyda się jak znalazł. Ale jedzenie jest i nie wszelki tłuszcz
udaje się spalić podczas mroźnych nocy. Ptak więc nie marznie, nie
głoduje i nie traci na wadze. Wydawać by się mogło, że to dlań bardzo
dobrze. Tymczasem może pozbawić zwierzę życia.
Tłusty ptak jest mniej zwrotny i trudniej
mu uciec przed drapieżnikiem. Drapieżniki zimą też są głodne...
Ptaki zdają się wiedzieć o tym dobrze
i tyją tylko wtedy, kiedy mogą. Weźmy takie sikorki bogatki, będące
ulubionym pożywieniem krogulca. Gdy ich główny wróg praktycznie zniknął
z krajobrazu, wytruty pestycydami w latach 50. - zaczęły sobie folgować.
Kiedy krogulce powróciły - sikorki natychmiast straciły na wadze.
Naukowcy zaczęli przyglądać się "przypadkowi
bogatki". Wyniki okazały się rewelacyjne. Jak zaobserwowano, sikorki,
nawet te żyjące w miejscach obfitujących zimą w pożywienie - stosują
racjonalną dietę. Uzależnioną nie tylko od ilości drapieżników na
głowę ptaka, ale i od warunków pogodowych. Gdy zima jest ostra - tyją.
Gdy łagodnieje - chudną. Gdy jedzenia jest mało - tyją. Gdy dużą -
chudną.
A gdy nie ma krogulców? Wtedy te wszystkie
prawidła biorą w łeb.
Chyba zazdroszczę sikorkom tych krogulców...
Gośka Jurczyszyn
All rights reserved, teksty, rysunki i zdjęcia powierzone przez autorów do publikacji wyłącznie na tych stronach internetowych
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
9 rzeczy, których nie znosimy u sąsiadówsasiadsasiadsasiadMłotek człowiekowi sąsiademBudowa na granicy działki sąsiada będzie łatwiejszaZ wizytą u sąsiadówROSJA WOBEC SWOICH SĄSIADÓWsasiadsasiadJak dobrze mieć sąsiadasasiadU stóp sąsiadki 2więcej podobnych podstron