TW Nr 38 - Po sasiedzku
Przede
wszystkim muszkarze wiedzą, że łowić z łbem zanurzonym pod wodą
się nie da. Ci, którzy otwarci są na naturę, zagapiają się na nadwodny
świat bez względu na uprawianą metodę. Więc trochę o tym, co w pobliżu
nas...
NR 38 3
KWIETNIA
Wydawca: KROKUS ska z o. o. oraz Zespół Łódź i Wałcz
ALKOWA Z WKŁADKĄ
Wiosna to piękny czas, czas miłości i narodzin.
Kochają się ptaszki, kochają robaczki, kochają zwierzątka. I wreszcie
my, ludzie - też się kochamy. A kochając, wzdychamy smętnie do świata
zwierzaków, myśląc sobie: im to dobrze... Rozcapierzy taki ogon, zamerda
ogonem - i już. Potomstwo, a czasem i miłość dozgonną ma jak w banku.
Tak sobie myślimy, taszcząc ukochanej
kwiaty i bombonierę, albo beznadziejnie okupując przedpokój w oczekiwaniu
na telefon od tego jedynego. Który zresztą i tak zadzwoni wtedy, kiedy
wkurzona kobieta, straciwszy wszelką nadzieję, wyjdzie na samotny
spacer, by popłakać nad trasą WZ czy inszym obiektem architektonicznym.
Tak, tak. Zwierzakom to dobrze... Nie
płaczą, nie czekają, nie dają bombonierek osobniczkom chronicznie
na diecie. Po prostu sygnalizują chęć i...
I chała, proszę Państwa. Zwierzaki też
mają miłosne kłopoty. I to kłopoty tej klasy, że tak naprawdę, to
one powinny zazdrościć nam. Weźmy stworzenie tak bliskie sercu każdego
wędkarza jak robal. Wśród drapieżnych robali żadko który ma szansę
przekazać swój materiał genetyczny ot tak, po prostu... Owad musi
się najpierw samicy przypodobać, przynieś - jak i ludzcy panowie -
upominek. Ale owadzia dama nie zadowoli się flachą perfum i różą.
O nie! Ona chce... żarcia! I to nie bylejakiego żarcia... Dostarczony
kąsek musi jej smakować do tego stopnia, że zje go w całości. Inaczej
- nici z kopulacji...
A konkurencja nie śpi...
Cóż ma więc czynić nieszczęsny, zakochany
robal, który chce mieć małe drapieżniczki? Ano, musi przytachać kąsek
atrakcyjniejszy od kąsków rywali.
Czasami, by zaspokoić wyszukany gust wybranki, zdobywają się na czyny tak bohaterskie, jakich nie powstydziliby się średniowieczni rycerze. A oni, jak wiadomo, potrafili z lwiego pyska wydłubać gołą ręką rękawiczkę wybranki, i to w stanie nienaruszonym...
Naprawdę - zwierzaki popełniają takie
szaleństwa. Bo jak inaczej ocenić najazd na sieć pająka? A robalek
z gatunku panorpa communis porwie pająkowi posiłek bez wahania, jeśli
tylko jest niewielka szansa, że zaspokoi on wybredny gust wybranki.
Lub - że jest w stanie w partnerkę wmówić, że pajęczy łup jest właśnie
tym, czego pragnie ona najbardziej na świecie...
W tym celu - owady wszak nie mówią,
wiec i nie zareklamują jak telewizor - trzeba zaapelować do damskiego
zmysłu powonienia, czyli poperfumować jedzonko specjalnym feromonem.
Niestety, tkwi w tym pewne niebezpieczeństwo: na aromatyczny łup skusi
się nietylko ukochana, ale i stado rywali, które ukradną go przy pierwszej
nadarzającej się okazji. Bo one przecież też chcą mieć potomstwo...
I biada temu, który z pajęczej sieci porwał kąsek nie tylko smaczny,
ale i wielki! Taki kąsek jest bowiem bardzo w cenie u samic, ba, daje
nadzieję na przedłużoną kopulację - więc pryskanie go praktycznie
równa się jego utracie. A niepryskanie nie daje nic. Bez perfum panie
nie chcą jeść...
Na marginesie, pająki wcale nie mają
lepiej. Bezsieciowy pająk pellenes, starając się o względy wybranki,
musi jej dać pluskwiaka. Inaczej nic z tego...
Oczywiście, gdyby wielkich, pożywnych
kąsków było w świecie naszych panorpa pod dostatkiem, nie trzeba by
było napadać na pająki i kraść. Ale jest go za mało. Na tyle za mało,
że nie starczy dla wszystkich chętnych. Dlatego zdesperowane seksualnie
robalki wymyśliły prezent - oszustwo. Zamiast mięska potrafią one
otóż obdarować przyszłą matkę swoich dzieci grudką wyschniętej własnej
śliny. Podczas gdy zainteresowana samica zajada z apetytem przysmak,
one, nie czekając, aż się zorientuje, iż nie jest to to, o co jej
dokładnie chodziło, szybciutko korzystają z okazji.
Ale to nie koniec problemów nieszczęsnych
panów panorpa. Niektórzy z nich są tak wykończenimiłosną bieganiną,
że nawet popluć już nie potrafią. A dzieci każdy chciałby mieć...
I co wtedy? Ano - pozostaje... gwałt. Taki zdesperowany robalek rzuca
się na samicę, przyczepia do jej ciała specjalnymi hakami i próbuje
siłą wziąć to, czego kupić nie ma szans. Czasami mu się nawet udaje...
Nieco lepszy sposób wymyśliły muchówki.
Nie gwałcą swoich pań. Zawsze dają im prezenty. Tyle, że nie zawsze
są one tak wartościowe, jak sugeruje to opakowanie...
Tak, tak - opakowanie. Niektóre muchówki
zawijają bowiem zdobyczny kąsek, na przykład w kulę z jedwabiu. A
w środku - cóż. Bywa, że mięsko, ale bywa, że płatki kwiatków, bywa,
że niejadalne nasionka, a bywa, że i nic...
No dobrze, ale załóżmy, sie w środku
jednak coś jest. Robalek szczęśliwie okradł pająka, szczęśliwie pokonał
rywali, poperfumował lub zawinął, zależnie od gustu damy (poperfumował
raczej, bo opisywana rzecz zdarza się częściej u biednych panorpa),
przyniósł wybrance łup... Teoretycznie powinien dostąpić wymarzonej
nagrody. I dostąpi, jeśli dama jest uczciwa. Bo jeśli nie - to zagarnie
ona podarek i ucieknie, nie dając nic w zamian. Dlatego też niektóre,
przewidujące samce, wręczywszy prezent, nie od razu wypuszczają go
całkiem z odnóży. Czynią tak dopiero w trakcie. Sprawdziwszy przedtem
kondiutę damy. Bo to, że okazać się może nieuczciwa, to tak naprawdę
małe piwo. Gorzej, gdy okaże się ona... samcem, który w ten oto sposób
postanowił zdobyć prezent dla swojej wybranki. Która też może być
nieuczciwa, albo samiec...
I co, łatwo być robalkiem?
Ano... łatwo. przynajmniej z punktu
widzenia ptaków. Ptak nie dość, że musi przytachać ukochanej coś do
jedzenia, ale i zaprezentować inne zalety: zaśpiewać ładnie, zatańczyć,
a czasami jeszcze zbudować dom.
Tak właśnie zdobywają serca swych kobiet
małe pingwinki Adeli. A sztuka to nie bylejaka, bo tam gdzie żyją
nasze ptaszki, na Antarktydzie, gniazda buduje się z kamieni, więc
czegoś, o co w wiecznych śniegach bardzo trudno. Samiec zbiera kamyki,
czasami - jak robalki - nie do końca uczciwą drogą, i musi mieć i
tych tyle, by starczyło na ułożenie kręgu lęgowego. No, i musi trafić
w gust pani Adelowej: nie wiadomo bowiem, co uzna ona za budulec,
a co za bezwartościowy gruz...
Pół biedy, jeśli ta pani jest "żoną"
samca - wtedy musi on po prostu przynieść nowy budulec. Ale jeśli
pan pingwin dopiero pierwszy raz zakłada rodzinę, odrzucenie najmniejszego
nawet kamienia oznacza, że propozycja ślubna nie została przyjęta...
Bez gotowego domu nie ma co szukać sobie
partnerki także wiele innych ptaków: pobudować się musi wpierw i czapla,
i fregata, i strzyżyk, i remiz. Czasem samica ma wręcz tylko przynieść
ściółkę... Do apogeum gniezdowego szaleństwa doszły jednak afrykańskie
wikłacze.
Wiadomo, Afryka to nie jest najbardziej
zadrzewione miejsce świata, a i bezpieczne za bardzo nie jest - zwłaszcza
dla małego wikłacza. Ptaszki te mieszkają więc z reguły w dużych,
jednodrzewowych koloniach. W okresie godów kolonia taka zaczyna przypominać...
bazar. Samce oblegają wybrane drzewo i głośno zachwalają samicom butelkowate
gniazda. Rzecz jasna - każdy swoje... A jest się czym chwalić: butelki
wyplecione są własnodziobnie z włókien roślinnych. I wytrzymałe -
każda samica może się o tym przekonać. Bowiem gdy samiec ukończy budowę
flachy, wczepia się w nią pazurami i, zwisając głową w dół, energicznie
trzepoce skrzydłami. Wiszą i trzepocą nawet wówczas, gdy panie po
wstępnej selekcji "na oko"dokonują dokładniejszej kontroli - ciągnąc,
szarpiąc, dziobiąc. Tylko solidny fachowiec ma szansę na potomstwo.
A przecież nie samym gniazdem ptak żyje.
Ptak musi jeszcze jakoś wyglądać! Ot, choćby taki kogut. Jego pióra
nie są tak kolorowe tylko muszkarzom na pociechę. Po prostu - kury
wolą kolorowe koguty... Im bardziej jest kolorowy, tym większe ma
powodzenie. Dlaczego? Ba... O to naukowcy spierają się cały czas.
Ostatnio dominuje pogląd, iż kolorowe oznacza dla kury zdrowe. Kto
wie? Być może, ale jak w takim razie wytłumaczyć - pianie? Bo kogut
nie tylko musi być piękny - ma jeszcze mieć piękny głos...
I nie jest w tym osamotniony. Wszystkie
ptaki muszą śpiewać - inaczej z rodziny nici!
Podobno chodzi o odporność na infekcje.
Że niby te chore i słabe śpiewają monotonnie i pióra mają jakieś nie
takie... Nie ma gwarancji, że z takiego matowego głucholca potomstwo
będzie piękne i zdrowe... Ale czy można wierzyć naukowcom?
Na tym tle ssaki wypadają dość blado.
Bo przecież nie uratuje ich honoru fakt, iż niektóre drapieżniki,
na przykład lisy, przynoszą swojej partnerce upolowane drobne gryzonie.
Przez chwilę wydawało się, że może szympansy... Niestety! Okazało
się, że to nie chęć rozmnażania - to koniunkturalizm... Owszem, dają
one prezenty samicom, owszem, te samice są w rui, ale... Jeśli samica
nie jest wyróżniana przez dominującego samca, to nie ma na co liczyć...
No i pozostaliśmy jeszcze my. Ludzie.
Też ssaki. Dajemy prezenty, jak najbardziej. Czasami zdobywamy mieszkania.
Ale żeby nasz partner nimi potrząchał i w ramach pozwu rozwodowego
wywalał cegłę przez okno?
Co to, to nie!
Jest jednakże pewna pociecha. Gdy człowiek
się zakocha, gdy z miłości głupieje, cierpi, gdy jest szczęśliwy -
odbija się to w jego mózgu. Odczuwamy je specjalnymi ośrodkami. Ośrodkami
odkrytymi wpierw... u szczurów.
Więc może one też?
Gośka Jurczyszyn
All rights reserved, teksty, rysunki i zdjęcia powierzone przez autorów do publikacji wyłącznie na tych stronach internetowych
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
9 rzeczy, których nie znosimy u sąsiadówsasiadsasiadsasiadMłotek człowiekowi sąsiademBudowa na granicy działki sąsiada będzie łatwiejszaZ wizytą u sąsiadówROSJA WOBEC SWOICH SĄSIADÓWsasiadsasiadJak dobrze mieć sąsiadasasiadU stóp sąsiadki 2więcej podobnych podstron