background image

Michael 

Oakeshott 

Wieża Babel 

i inne eseje 

Wybrał i wstępem poprzedził 

Paweł Śpiewak 

Przełożyli 

Adam Lipszyc, Łukasz Sommer 

i Michał SzczubiaJka 

Fundacja ALETHEIA 

Warszawa 1999 

background image

O POSTAWIE KONSERWATYWNEJ 

Powszechnie sądzi się, że wyłuskanie ogólnych zasad wyjaś­

niających z tego, co nazywane jest postawą konserwatywną, jest 
niemożliwe (a przynajmniej na tyle nieobiecujące, że nie warto 
tego próbować). Nie podzielam jednak tego poglądu. Być  m o ż e 
prawdą jest, że konserwatywny sposób bycia nie skłania do 
artykulacji w kategoriach ogólnych idei i że w związku z tym 
istnieje pewien opór przeciw tego rodzaju analizom; nie należy 

jednak sądzić, że postawa konserwatywna gorzej od innych nadaje 

się do takiej interpretacji, cokolwiek warte jest takie przedsię­
wzięcie. Jednakże nie tym proponuję się zająć. Interesuje  m n i e tu 
nie jakaś wiara czy doktryna, lecz usposobienie. Być konser­
watywnym to być usposobionym do myślenia i zachowywania się 
w pewien sposób; to przedkładać określone rodzaje postępowania 
i warunki życia nad inne; to być usposobionym do dokonywania 

pewnego rodzaju wyborów.  M o i m celem jest więc uchwycenie 
tego usposobienia, tak jak przejawia się ono w charakterze ludzi 
współczesnych, nie zaś przełożenie go na kategorie ogólnych 
zasad. 

Nietrudno wyróżnić zespół ogólnych cech charakterystycz­

nych dla tego usposobienia, choć często pojmowano je błędnie. 
Skupiają się wokół skłonności do tego, by posługiwać się i cieszyć 

tym, co jest dostępne, nie zaś by pragnąć i poszukiwać czegoś 
innego; by delektować się tym, co obecne teraz, nie zaś tym, co 
było lub co być może. Refleksja  m o ż e odsłonić stosowną wdzięcz­
ność za to, co jest obecnie dostępne, a zatem też i docenienie daru 
czy dziedzictwa przeszłości; nie ma tu jednak  m o w y o czynieniu 

przedmiotu kultu z tego, co"przeszłe i minione. Ceni się raczej to, 
co teraźniejsze; a ceni się to nie z uwagi na związki z zamierzchłą 
przeszłością, ani też dlatego, że uważa się to za bardziej wartoś­
ciowe od wszelkich innych możliwości, lecz po prostu dlatego, że 

background image

1 9 2 

Wieżo Huhcl i inne c.\c/c 

jest dobrze znane: nie Vcrweile doch, chi hist so scluhi, lecz Zostań 

ze mną, ha jestem do ciebie przywiązany. 

Gdy teraźniejszość jest jałowa i nie oferuje nic lub niemal nic, 

czym można by się posługiwać lub cieszyć, wówczas owa 
skłonność jest słaba lub całkiem nieobecna; gdy teraźniejszość jest 
szczególnie niespokojna, skłonność ta przejawia się w poszukiwa­
niach pewniejszego gruntu, a w związku z tym także w od­
wołaniach do przeszłości i w jej badaniu; najbardziej charakterys­
tyczną formę przybiera jednak wówczas, gdy jest wiele rzeczy, 
którymi można się cieszyć, najsilniejsza zaś jest wtedy, gdy 

zarazem istnieje  j a w n e ryzyko ich utraty. Mówiąc krótko, jest to 

usposobienie właściwe człowiekowi, który jest wyraźnie świadom 
tego, że ma do stracenia coś, do czego nauczył się przywiązywać 
wagę; człowiekowi, który ma w pewnym stopniu dużo okazji do 
radości, lecz nie dość dużo, by  m ó c pozwolić sobie na obojętność 
wobec straty. Łatwiej  m o ż e pojawić się u człowieka starszego niż 
młodego, nie dlatego, że ludzie starzy dotkliwiej odczuwają straty, 
ale dlatego, że są zdolni do pełniejszego uświadomienia sobie, 

jakimi zasobami dysponuje ich świat, i dlatego też trudniej 

przyjdzie im uznać je za niewystarczające. U niektórych ludzi 
usposobienie to jest słabe po prostu dlatego, że nie wiedzą, co ich 
świat ma im do zaoferowania: teraźniejszość wydaje im się jedynie 
rezultatem niekorzystnych okoliczności. 

Być konserwatywnym znaczy więc przedkładać to, co swoj­

skie, nad to, co nieznane, wypróbowane nad nie wypróbowane, 

fakt nad tajemnicę, to, co rzeczywiste, nad to, co możliwe, 

ograniczone nad nieograniczone, bliskie nad dalekie, wystar­
czające nad nadmierne, wygodne nad doskonałe, to przedkładać 
dzisiejszy śmiech nad utopijną błogość. Dobrze znane związki 
i więzy lojalności wybrane zostaną  p o m i m o pokusy relacji bar­
dziej korzystnych; nabywanie i powiększanie będzie mniej is­
totne niż utrzymywanie, kultywowanie i docenianie tego, co już 
się ma; smutek  s p o w o d o w a n y stratą odczuwany będzie dotkli­
wiej niż podniecenie nowością czy obietnicą. Oznacza to też 
zdolność do przyjęcia swojego losu, życie na poziomie swych 
środków, zgodę na brak większej doskonałości zarówno własnej 
osoby, jak i okoliczności. Dla niektórych ludzi już samo to 
stanowi efekt wyboru; dla innych jest to usposobienie, które 

ujawnia się — rzadziej lub częściej — w ich preferencjach 
i uprzedzeniach,  s a m o zaś nie zostało wybrane i nie jest kul­

tywowane świadomie. 

background image

O postawie konserwatywnej 

1 9 3 

Otóż wszystko to znajduje wyraz w pewnej postawie wobec 

zmiany i innowacji, przy czym zmiana oznacza tu te przemiany, 
których doświadczamy, a innowacja te, które planujemy i których 
dokonujemy. 

Zmiany to okoliczności, do których musimy się dostosować, 

a konserwatywne usposobienie jest zarówno symbolem naszych 
trudności w dostosowaniu się, jak i czymś, do czego uciekamy się 
w naszych próbach uczynienia tego. Zmiany pozostają bez wpły­
wu jedynie na tych, którzy niczego nie zauważają, którzy nie 
wiedzą, co posiadają, i są niewrażliwi na okoliczności, w jakich 
żyją; przyjmować je zaś niezależnie od ich charakteru potrafią 

jedynie ci, którzy niczego nic cenią, którzy przywiązują się jedynie 

na chwilę i którym obca jest miłość i zaangażowanie. Usposobie­
nie konserwatywne wyklucza spełnienie któregokolwiek z tych 
warunków: skłonność do cieszenia się tym, co teraźniejsze i do­
stępne, jest przeciwstawna wobec niewiedzy i niewrażliwości, 
rodzi natomiast przywiązanie i zaangażowanie. Jest więc ono 
niechętne wobec zmiany, która zawsze wydaje się przede wszyst­
kim stratą. Burza niszcząca las i zmieniająca ulubiony widok, 

śmierć przyjaciół, obumieranie przyjaźni, zanik pewnych obycza­

jów, odejście na emeryturę ulubionego komika, wygnanie wbrew 

woli, odmiany losu, utrata pewnych zdolności i zastąpienie ich 
przez inne — wszystkich tych zmian, z których żadnej nie brak być 
m o ż e jakiejś kompensacji, człowiek konserwatywnym tem­
peramencie z pewnością będzie żałował, jednakże pogodzenie się 
z nimi przychodzi mu z trudem nie dlatego, że to, co utracił, było 
ze swej natury lepsze od wszelkich innych możliwości lub nie 
dałoby się uczynić tego jeszcze lepszym, ani leż dlatego, że tym, 
co zajmuje jego miejsce, nie można się cieszyć, lecz dlatego, że to, 
co utracił, bylo czymś, czym się rzeczywiście cieszył, i nauczył 

się, jak tym cieszyć, a do tego, co zajmuje jego miejsce, w ogóle 

nie jest przywiązany. Łatwiej więc przyjdzie mu tolerować zmiany 
małe i powolne niż wielkie i nagłe; będzie też wysoko cenił 
wszelki pozór ciągłości. Z pewnością niektóre zmiany nie będą mu 
sprawiały trudności; i to jednak nie dlatego, że w ich wyniku 
zachodzi jakaś wyraźna poprawa, lecz jedynie dlatego, że łatwiej 

je przyswoić: zmiany pór roku łagodzone są przez ich powtarzal­

ność, a dorastanie dzieci  — p r z e z jego ciągłość. W ogólności zaś 
łatwiej przystosuje się do zmian, które nie są sprzeczne z oczeki­
waniami, niż do tych, które niszczą coś, co  s a m o w sobie nie 
zawiera racji dla swego rozkładu. 

background image

194 

Wieża Babel i inne eseje 

Co więcej, bycie konserwatywnym nie oznacza po prostu 

niechęci w stosunku do zmian (która może być idiosynkrazją); to 

również sposób przystosowywania się do nich, działania, do 

którego wszyscy ludzie są zmuszeni. Albowiem każda zmiana jest 

zagrożeniem dla tożsamości i każda jest symbolem zagłady. 
J e d n a k i e tożsamość człowieka (i społeczności) jest niczym więcej 
niż tylko nieprzerwanym  ł a ń c u c h e m przygodności, z których 
każda wydana jest na łaskę sytuacji i istotna jest o tyle, o ile jest 
swojska. Nie jest to forteca, do której  m o ż e m y się wycofać, a przed 

wrogimi siłami zmiany  m o ż e m y bronić jej (czyli samych siebie) 

jedynie w otwartym polu doświadczenia; bronimy się przenosząc 

ciężar ciała na tę nogę, która akurat stoi najpewniej, trzymając się 
tych wszystkich znajomych rzeczy, jakie nie są w tym momencie 
zagrożone i w ten sposób przyswajając to, co nowe, nie stając się 
przy tym nierozpoznawalnymi dla samych siebie. Kiedy Masajo­
wie zostali przesiedleni ze swej ojczystej ziemi do ich dzisiejszego 

rezerwatu w Kenii, zabrali ze sobą nazwy wzgórz, równin i rzek 

i nadali je wzgórzom, równinom i rzekom w nowej okolicy. Dzięki 

takim konserwatywnym wybiegom każdy człowiek czy naród, 
który doświadcza jakichś poważnych zmian, unika hańby zagłady. 

Doświadczanie zmian jest więc nieuniknione; a człowiek 

o konserwatywnym temperamencie (czyli silnie usposobiony do 
zachowania swojej tożsamości) nie  m o ż e być wobec nich obojęt­
ny. Zasadniczo ocenia je po niepokoju, jaki ze sobą niosą i, tak jak 

inni ludzie, sięga po dostępne mu środki, by stawić im czoło. 

Natomiast celem innowacji jest poprawa.  M i m o to człowiek o tym 
temperamencie sam nie będzie zbyt gorliwym innowatorem. 

Przede wszystkim nic uważa on wcale, że nic się nie dzieje, jeśli 
nie dokonują się właśnie jakieś olbrzymie zmiany, i dlatego też nie 
martwi go brak innowacji: uwagę skupia głównie na używaniu 
rzeczy i cieszeniu się nimi takimi, jakie są. Rozumie też, iż tak 
naprawdę nie każda innowacja jest zmianą na lepsze; jest zaś 
przekonany, że wprowadzanie innowacji, które nie stanowią 
żadnego ulepszenia, jest celowym bądź niezamierzonym szaleń­
stwem. Co więcej, nawet gdy  j a k a ś innowacja wydaje się dość 
przekonującym ulepszeniem, dwa razy się jej przyjrzy, zanim ją 

zaakceptuje. Ponieważ każde ulepszenie wiąże się ze zmianą, 
z jego punktu widzenia dokonujące się wraz z nią zerwanie musi 
być zawsze brane pod uwagę przy rozważaniu przewidywanych 
korzyści. Gdy jednak to zestawienie go zadowoli, zastanowi się też 
nad innymi kwestiami. Wprowadzanie innowacji jest zawsze 

background image

U postawie konserwatywnej 

1 9 5 

przedsięwzięciem dwuznacznym, w którym zysk i strata (nawet 
wyłączając utratę poczucia swojskości) są tak ściśle ze sobą 
splecione, że niezmiernie trudno jest przewidzieć ostateczny 
wynik: nie ma czegoś takiego, jak czyste ulepszenie. Albowiem 
skutkiem innowacji nie jest samo tylko poszukiwane „ulepszenie", 

lecz nowa, złożona sytuacja, której jest ono zaledwie  j e d n y m ze 
składników. Ostateczna zmiana jest zawsze poważniejsza niż ta, 
którą planowano; a całości skutków nie można ani przewidzieć, ani 

nawet z grubsza oszacować. A zatem, gdy wprowadza się jakąś 
innowację, pewne jest, że zmiana będzie większa, niż to zamierzo­
no, że będzie ona źródłem zarówno zysku, jak i straty, i że ów zysk 
i owa strata nie będą rozprowadzone  r ó w n o pomiędzy ludzi 
dotkniętych zmianą; istnieje szansa, iż uzyskane korzyści będą 
większe niż te planowane; istnieje też jednak ryzyko, że zostaną 
zneutralizowane przez zmiany na gorsze. 

Z tego wszystkiego człowiek o konserwatywnym temperamen­

cie wysnuwa odpowiednie wnioski. Po pierwsze, innowacja 
z pewnością pociąga za sobą stratę i być może pewien zysk, 
a zatem obowiązek dowiedzenia, że można się spodziewać, iż 
proponowana zmiana będzie w ostateczności korzystna, spoczywa 
na tym, któiy ową innowację chce wprowadzić. Po drugie, sądzi 
on, że im bardziej jakaś innowacja przypomina rozwój (im 
wyraźniej jest ona zapowiadana przez samą sytuację, a nie tylko jej 

narzucana), tym mniej prawdopodobne jest, że pośród jej skutków 
będą przeważały straty. Po trzecie, uważa, że innowacja, która jest 
reakcją na jakiś konkretny defekt, która w zamierzeniu ma zaradzić 
na pewne konkretne zachwianie równowagi, jest bardziej pożądana 
niż innowacja wypływająca z jakiejś koncepcji ogólnie polepszo­
nych warunków ludzkiego życia, a jest o wiele bardziej pożądana 
niż ta, która rodzi się z jakiejś wizji doskonałości. Przedkłada więc 
małe i ograniczone innowacje nad wielkie i nieokreślone. Po 
czwarte, woli tempo powolne od szybkiego i często przystaje, by 
przyjrzeć się doraźnym konsekwencjom i dokonać odpowiednich 
poprawek. Po piąte i ostatnie wreszcie, przykłada dużą wagę do 
okazji; gdy więc wszystkie inne czynniki pozostają takie same, za 
najbardziej stosowną okazję dla zmiany uważa sytuację, w której 

jest najbardziej prawdopodobne, że zmiana ograniczy się do tego, 

co zaplanowano, najmniej zaś prawdopodobne, by pociągnęła za 
sobą niezamierzone i niemożliwe do opanowania skutki. 

Człowiek o konserwatywnym temperamencie jest więc na­

stawiony ciepło i życzliwie w stosunku do cieszenia się tym, co 

background image

1 9 6 

Wicia Habel i inne e.seje 

jest, a chłodno i krytycznie do zmiany i innowacji: te dwie 

skłonności wspierają się i wyjaśniają nawzajem. Uważa on, że nie 
powinno się zbyt łatwo rezygnować z czegoś znanego i dobrego na 
rzecz czegoś nieznanego i lepszego. Nie przepada za niebez­
pieczeństwami i trudnościami; nie jest miłośnikiem przygód; nie 
pali się do żeglowania po nieznanych morzach; nie ma dlań 
żadnego uroku w gubieniu się, zdumiewaniu, rozbijaniu na rafach. 
Jeśli jest  z m u s z o n y do obrania kursu w nieznane, uważa za 
właściwe rzucanie sondy co każdy cal.  T o , co inni z pozoru 
słusznie traktują  j a k o bojaźliwość, on sam uważa za swą roztrop­
ność; to co inni postrzegają  j a k o bierność, on uważa za skłonność 
do cieszenia się czymś, nie zaś do eksploatacji. Jest ostrożny, a swą 
zgodę i niezgodę skłonny jest wyrażać w stopniowanych, nie zaś 
absolutnych kategoriach. Bacznie obserwuje sytuację pod kątem 

zawartych w niej tendencji do zniszczenia swojskich cech swojego 
świata. 

Powszechnie uważa się, że usposobienie konserwatywne jest 

m o c n o zakorzenione w tym, co nazywane jest „naturą ludzką". 
Z m i a n a jest męcząca, innowacja  w y m a g a wysiłku, ludzie zaś 
skłaniają się (jak się zwykle mówi) raczej do lenistwa niż do 
energicznego działania.  G d y  j u ż odnajdą w miarę zadowalający 
sposób radzenia sobie w życiu, nic nie popycha ich do szukania 
dziury w całym. Z natury lękają się tego, co nieznane, i wolą 
bezpieczeństwo od zagrożenia. Niechętnie dokonują innowacji, 
zmianę zaś akceptują nie dlatego, że im się podoba, lecz dlatego 
(jak  m ó w i Rochefoucauld o tym, jak ludzie akceptują śmierć), iż 

jest nieunikniona.  Z m i a n a wywołuje prędzej smutek niż wesołość: 

marzenie o niebie to marzenie nie tylko o doskonałym, lecz 
i o niezmiennym świecie. Ci, którzy pojmują w ten sposób „naturę 
ludzką", przyznają rzecz jasna, że  o w o usposobienie nie jest jej 

j e d y n y m składnikiem; utrzymują tylko, iż jest to wyjątkowo silna, 
jeśli nie najsilniejsza z ludzkich skłonności. Trzeba też przyznać, 

że to i owo przemawia za tym przekonaniem: świat ludzi 
wyglądałby całkiem inaczej, niż wygląda w rzeczywistości, gdyby 
wybory dokonywane przez człowieka nie były nacechowane sporą 
dozą konserwatyzmu. Mówi się, że ludy pierwotne trzymają się 
tego, co znane, i są niechętne zmianom; starożytne mity pełne są 

background image

O

 ixisiuwu' koiismvtilvwiH'i 

1 9 7 

ostrzeżeń przeciw innowacjom; nasz folklor i mądrość zawarta 
w przysłowiach dotyczących właściwego sposobu życia obfitują 
w konserwatywne pouczenia; a ileż łez wylewają dzieci, gdy chcąc 
nie chcąc muszą przystosować się do zmian. W istocie zawsze, gdy 
osiągniemy jakąś ustaloną tożsamość i gdy czujemy, że znajduje 
się ona w dość chwiejnej równowadze, jest bardzo prawdopodob­
ne, że usposobienie konserwatywne weźmie górę. Z drugiej strony 
usposobienie charakterystyczne dla wieku młodzieńczego skłania 
się często ku przygodom i eksperymentom: gdy jesteśmy młodzi, 
nic nie wydaje się bardziej pożądane niż podjęcie ryzyka; pas de 
risque, pas de plaisir.

 Podczas gdy wydaje się, że niektóre ludy 

przez długi czas skutecznie unikały zmian, historia innych zawiera 
okresy daleko idących i odważnych innowacji. Niewiele w istocie 
można uzyskać dzięki ogólnym spekulacjom na temat „natury 
ludzkiej", która nie jest bardziej trwała od innych znanych  n a m 
rzeczy. Większy sens miałoby zastanowienie się nad obecną naturą 

ludzką, nad nami samymi. 

W naszym przypadku usposobienie konserwatywne nie jest 

chyba zbyt silne. Gdyby nieuprzedzony człowiek z zewnątrz miał 
oceniać nas po naszym sposobie życia przez, powiedzmy, ostatnie 
pięć wieków, mógłby z powodzeniem uznać, że jesteśmy miłoś-
nikami zmiany, dążymy jedynie do ciągłych innowacji i jesteśmy 
tak dalece wyzbyci sympatii do samych siebie bądź też do tego 
stopnia nie dbamy o naszą tożsamość, iż nie jesteśmy skłonni 
poświęcać jej jakiejkolwiek uwagi. Ogólnie rzecz biorąc, fascyna­
cja tym, co nowe, jest odczuwana głębiej niż zadowolenie z tego, 

co znane. Skłonni jesteśmy sądzić, że nic ważnego się nie dzieje
jeśli nie są właśnie wprowadzane jakieś wielkie innowacje, i że 
jeśli coś nie jest ulepszane, na pewno ulega zepsuciu. Istnieje 

pozytywny przesąd na korzyść tego, czego jeszcze nie spróbowali­
śmy. Łatwo przyjmujemy, że wszelka zmiana jest, w jakiś sposób, 
zmianą na lepsze i bez trudu można nas przekonać, że wszystkie 
konsekwencje podejmowanej innowacji same w sobie stanowią 
ulepszenie, bądź też są rozsądną ceną za to, co chcemy osiągnąć. 
O ile człowiek o usposobieniu konserwatywnym, gdyby był 
zmuszony grać na wyścigach, obstawiałby kilka koni na raz, o tyle 
my wybieralibyśmy pojedyncze konie podług naszych widzimisię, 
nie przeprowadzając przy tym zbyt wielkich kalkulacji i nie 
oceniając ewentualnych strat. Nasze pragnienie zysku graniczy 
z chciwością; jesteśmy gotowi wypuścić kość i gonić za jej 
powiększonym odbiciem w zwierciadle przyszłości. Nic nie 

background image

1 9 8 Wieża Babel i inne eseje 

potrafi ostać się wobec potencjalnego usprawnienia w świecie, 
w którym wszystko poddawane jest nieustannym ulepszeniom: 

oczekiwany czas życia wszystkiego poza samymi ludźmi stale się 
skraca. Więzy uczuć są nietrwale, więzy lojalności — ulotne, 

a tempo zmian przestrzega nas przed zbytnim przywiązywaniem 
się do rzeczy. Pragniemy wszystkiego raz spróbować, niezależnie 
od konsekwencji. Jedna działalność rywalizuje z drugą o lo, która 

jest „na czasie": porzucone samochody i telewizory mają swe 

odpowiedniki w odrzuconych moralnych i religijnych przekona­
niach: naszą uwagę przyciąga tylko najnowszy model. Patrząc 
wyobrażamy sobie, co mogłoby zająć miejsce tego, co jest; 
dotykając — przeobrażamy to. Niezależnie od tego, jaki jest dziś 
kształt czy charakter naszego świata, nie będziemy zbyt długo 

chcieli, by był właśnie taki. Ci zaś, którzy znajdują się w awangar­

dzie innowacji, zarażają tych za nimi swą energią i pomysłami. 
Omnes eodem cogemur.

 gdy nie jesteśmy już zbyt zwinni, 

znajdujemy dla siebie miejsce w peletonie'. 

Prócz owej żądzy zmiany istnieją, rzecz jasna, i inne składniki 

naszego charakteru (nie brak nam skłonności do pielęgnowania 
i zachowywania  p e w n y c h rzeczy), nie sposób jednak wątpić w to, 
że jest to składnik dominujący. A w tych okolicznościach wydaje 
się logiczne, iż usposobienie konserwatywne będzie jawić się nie 

jako zrozumiała (czy nawet przekonująca) alternatywa wobec 

naszego zasadniczo  „ p o s t ę p o w e g o " sposobu myślenia, lecz jako 
dość nieszczęśliwa przeszkoda dla postępujących innowacji lub 

j a k o kustosz  m u z e u m , w którym przechowuje się zabawne przy­

kłady wypartych  j u ż osiągnięć po to, by dzieci mogły się na nie 
pogapić, i  j a k o strażnik tego, co od czasu do czasu uważane jest za 

jeszcze nie gotowe do zniszczenia, a co (dość ironicznie) nazywa­

my urokami życia. 

M o ż n a by się spodziewać, że nasz opis konserwatywnego 

usposobienia i jego współczesnych losów zakończy się w tym 

miejscu. Człowieka, który ma owo silne usposobienie, widzimy po 
raz ostatni, jak płynie pod prąd, zlekceważony nie dlatego, że to, co 
ma do powiedzenia, jest koniecznie fałszywe, ale dlatego, że stało 
się nieistotne; wywiedziony w pole po prostu przez bieg wydarzeń, 
nie zaś za sprawą jakiejś właściwej sobie wady; zwiędły, nie-

1

 „Któż z nas — pyta pewien współczesny (nie bez pewnej dwuznacz­

n o ś c i ) — nie bacząc na nerwowy lęk, jaki by go to kosztowało, nie wolałby 
żyć w rozgorączkowanym i twórczym niż w statycznym społeczeństwie?" 

background image

O i>i>xHi\vic kwiscrwatymicj 

1 9 9 

śmiały, nostalgiczny charakter, budzący litość jako wyrzutek 
i pogardę  j a k o reakcjonista.  M i m o to uważam, że można jeszcze 
nieco więcej powiedzieć na ten temat. Nawet w tych okolicznoś­
ciach, gdy usposobienie konserwatywne w odniesieniu do rzeczy 
w ogóle jest z pewnością w defensywie, istnieją sytuacje, w któ­
rych jest ono nadal odpowiednie i to w najwyższym stopniu; 

istnieją też sfery, w których mamy nieuniknioną skłonność do 

postawy konserwatywnej. 

Przede wszystkim istnieje pewien (wciąż jeszcze żywy) typ 

działalności, w który zaangażować się można jedynie dzięki 
konserwatywnemu usposobieniu. Mam na myśli te zajęcia, któ­
rych celem jest doświadczana w chwili obecnej radość, nie zaś 
zysk, wynagrodzenie, nagroda czy rezultat jako dodatek do 
samego doświadczenia.  G d y zaś dostrzeżemy, że te rodzaje 
działalności są przejawami owego usposobienia, postawa konser­

watywna ukaże się nie jako uprzedzenie wrogie wobec postawy 
„postępowej",  j a k o podejście zdolne do objęcia całego zakresu 
ludzkich działań, lecz  j a k o jedyne usposobienie odpowiednie dla 
pewnej rozległej i ważnej sfery ludzkiej aktywności. Zaś człowiek, 
w którym owo usposobienie dominuje, ukaże nam się jako ktoś, 
kto woli angażować się w działalności, gdzie jedynie postawa 
konserwatywna jest właściwa, nie zaś  j a k o człowiek skłonny 
narzucać swój konserwatyzm wszelkim bez różnicy rodzajom 
ludzkich działań. Krótko mówiąc, jeśli uznamy (a większość z nas 
tak czyni), że skłonni jesteśmy odrzucać konserwatyzm jako 
postawę odpowiednią w odniesieniu do sposobu życia w ogóle, 
nadal pozostaje pewna sfera, dla której owo usposobienie jest nie 
tylko odpowiednim, lecz koniecznym warunkiem. 

Istnieje, rzecz jasna, bardzo wiele rodzajów stosunków między 

ludźmi, w których usposobienie konserwatywne, skłonność do 

cieszenia się tym, co mają do zaoferowania, dla samej tylko tej 
rzeczy, nie jest zbyt właściwe: pan i sługa, właściciel majątku 

i zarządca, kupujący i sprzedawca,  m o c o d a w c a i przedstawiciel. 
W tych przypadkach każda ze stron oczekuje pewnej usługi lub 
pewnego wynagrodzenia za usługę. Klient, który odkrywa, że 
sklepikarz nie jest w stanie zaspokoić  j e g o potrzeb, stara się 
przekonać go, by zwiększył asortyment, bądź idzie gdzie indziej; 
a sklepikarz, który nie potrafi zaspokoić potrzeb klienta, stara się 
narzucić mu inne potrzeby, jakie zaspokoić potrafi. Szef, niezado­
wolony z usług swego przedstawiciela, szuka sobie innego; 
służący, którego nie zadowala zapłata za  j e g o służbę, prosi 

background image

2 0 0 

Wieża Babci i inne eseje 

0 podwyżkę; a człowiek niezadowolony z warunków swej pracy 
stara się ją zmienić. Krótko mówiąc, w przypadku tego rodzaju 
stosunków dąży się do osiągnięcia  p e w n e g o rezultatu; każdą ze 
stron interesuje zdolność drugiej do jego zapewnienia. Jeśli brak 
tego, do czego osiągnięcia się dąży, należy się spodziewać, że 
stosunek obumrze lub zostanie zerwany. Zajęcie postawy konser­

watywnej w takich stosunkach, cieszenie się tym, co obecne 
1 dostępne, niezależnie od tego, że nie zaspokaja to żadnych 
potrzeb, jedynie dlatego, iż przypadło  n a m do gustu i stało się 
swojskie, jest przejawem konserwatyzmu jusąu 'aubutiste, irrac­

jonalnej skłonności do unikania jakichkolwiek stosunków, które 

wymagają innej postawy. Choć i tym stosunkom wydaje się 
brakować czegoś właściwego, gdy ograniczają się jedynie do 
splotu popytu i podaży, a nie ma w nich miejsca na pojawienie się 
relacji lojalności i przywiązania, które rodzą się z poczucia, że coś 

jest  n a m dobrze znajome. 

Istnieją jednak stosunki innego rodzaju, w których nie dąży się 

do żadnego rezultatu, w które angażujemy się jedynie dla nich 
samych i którymi cieszymy się ze względu na to, czym są, a nie na 

to, co mogą  n a m przynieść.  T a k jest na przykład z przyjaźnią. Tutaj 

przywiązanie rodzi się ze znaków wzajemnej bliskości i trwa we 
wzajemnym dzieleniu się swymi osobowościami. Ktoś, kto zmie­

nia sklep mięsny tak długo, aż dostanie mięso, jakie lubi, lub kto 
kształci swego pracownika dotąd, aż ten robi to, czego się odeń 
żąda, nie postępuje w sposób niewłaściwy w odniesieniu do tego 
typu stosunków; ale ktoś, kto porzuca przyjaciół dlatego, że nie 
zachowują się tak, jak tego od nich oczekujemy, i nie chcą 
dostosować się do naszych wymagań, całkowicie nie rozumie 
natury przyjaźni. Przyjaciół nie obchodzi to, co mogliby uczynić 

"z tej drugiej osoby, chcą się bowiem sobą nawzajem cieszyć; zaś 

warunkiem tej radości jest gotowość akceptacji tego, co jest, 
a także brak jakiegokolwiek pragnienia zmiany czy ulepszenia. 
Przyjaciel to nie ktoś, co do kogo  m a m y pewność, że będzie 
postępował w pewien sposób, kto zaspokaja pewne potrzeby, ma 
pewne użyteczne zdolności, posiada po prostu pewne miłe cechy, 
kto żywi  p e w n e sensowne przekonania; przyjaciel to ktoś, kto 
pobudza naszą wyobraźnię, zmusza nas do namysłu, wywołuje 
w nas zainteresowanie, współodczuwanie, zachwyt czy lojalność 
dzięki  s a m e m u tylko związkowi, w jaki z nim weszliśmy. Jeden 
przyjaciel nie  m o ż e zastąpić drugiego; trudno o większą różnicę od 
tej, jaka zachodzi pomiędzy śmiercią naszego przyjaciela a przejś-

background image

O postawie konserwatywnej 

2 0 1 

ciem na emeryturę naszego krawca. Stosunek przyjaciela do 
przyjaciela jest dramatyczny, a nie utylitarny; jest to więź blisko­
ści, a nie użyteczności; niezbędna jest tu więc postawa konser­
watywna, nie zaś „postępowa". A to, co odnosi się do przyjaźni, 

jest nie mniej prawdziwe w odniesieniu do innych doświadczeń 

— na przykład patriotyzmu czy konwersacji — a każde z nich 

wymaga postawy konserwatywnej  j a k o warunku koniecznego do 
tego, by można się było tym doświadczeniem cieszyć. 

Prócz tego istnieją też jednak  p e w n e rodzaje działalności, które 

nie wiążą się ze stosunkami między ludźmi, w które angażujemy 
się nie dla nagrody, lecz ze względu na radość, której są źródłem, 

i w których jedyną właściwą postawą jest postawa konserwatywna. 
Pomyślmy o łowieniu ryb. Jeśli twój zamiar sprowadza się po 
prostu do złowienia tyby, głupstwem byłoby zajęcie nadmiernie 
konserwatywnej postawy. Znajdziesz sobie najlepszy sprzęt, za­
rzucisz sposoby łowienia, które okażą się nieskuteczne, nie będzie 
cię też ograniczało nie przynoszące korzyści przywiązanie do 

jakichś lokalnych nawyków, nie będących źródłem zysku, więzy 

twych uczuć będą nietrwałe, więzy lojalności — ulotne; mądrze 

byłoby nawet, gdybyś poszukując jakichś ulepszeń spróbował 
wszystkiego. Jednakże łowienie ryb jest działalnością, w którą 

można zaangażować się nie ze względu na zysk, lecz ze względu 
na nią samą; wędkarz  m o ż e powrócić do  d o m u wieczorem 
z pustymi rękoma nie mniej zadowolony, niż gdyby coś złapał. 
W tym wypadku owa działalność stała się rytuałem i usposobienie 
konserwatywne okaże się tu właściwe. Dlaczego miałbyś uganiać 
się za najlepszym sprzętem, skoro nie dbasz o to, czy coś złapiesz, 
czy nie? Liczy się jedynie przyjemność robienia użytku ze swej 
umiejętności (lub być może tylko spędzanie czasu)

2

, to zaś można 

2

 „Wen-wang, przypatrując się [okolicom] Tsang, zobaczył starca, 

łowiącego [ryby] na wędkę. Ale jego wędka nie łowiła i nie trzymał jej 
z myślą o łowieniu, ciągle jednak siedział z wędką. [Wobec tego] 

Wcn-wang zapragnął dać mu stanowisko i przekazać mu władzę. Bał się 

jednak, że jego stryjowie i bracia nie będą zadowoleni. Chciał więc z tym 

skończyć i poniechać [swego zamiaru]. Ale [jednocześnie] nie mógł znieść 
myśli, że lud będzie pozbawiony tak niebiańskiego [władcy]". Czuang-
-Tsy, Prawdziwa księga południowego kwiatu, wstęp i red. W. Jabłoński, 
Warszawa 1953, s. 228 [w wersji cytowanej przez Oakeshotta starzec 
trzyma wędkę „dla rozrywki", a książę żałuje, że dostojnicy (i lud) zostaną 
pozbawieni „wpływu" starca — przyp. tłum.]. 

background image

2 0 2 

Wieża lìabel i inne eseje 

osiągnąć każdym sprzętem, jeśli tylko jest nam dobrze znajomy 
i nie jest groteskowo nieodpowiedni. 

A zatem wszelkie rodzaje działalności, których celem jest 

przyjemność, płynąca nic z rezultatów działania, lecz ze swojs­
kiego charakteru zajęcia, są przejawami konserwatywnego uspo­
sobienia. A jest ich wiele. Fox zaliczył do nich hazard, mówiąc, że 

jest on źródłem  d w ó c h rodzajów najwyższej przyjemności, przyje­

mności wygrywania i przegrywania. Przychodzi mi w istocie do 
głowy tylko  j e d n a tego rodzaju działalność, która wymaga innego 
usposobienia niż konserwatywne: miłość do mody, czyli bezmyśl­

ny zachwyt zmianą dla niej samej, niezależnie od tego, co 
przynosi. 

Jednakże obok tej wcale niemałej klasy działalności, moż­

liwych do podjęcia jedynie dzięki konserwatywnemu usposobie­

niu, istnieją okoliczności, w których jest to najbardziej odpowied­
nie usposobienie do wykonywania innych rodzajów działań; 
w istocie niewiele jest działalności, które w tym czy innym 
m o m e n c i e go nie wymagają. Wszędzie tam, gdzie stabilność jest 
bardziej korzystna niż poprawa, pewność jest bardziej wartoś­
ciowa niż spekulacja, swojskość jest bardziej pożądana niż 
doskonałość, gdzie błąd, co do którego się zgadzamy, przewyższa 

kontrowersyjną prawdę, gdzie chorobę łatwiej jest znieść niż 
kurację, gdzie zaspokojenie oczekiwań jest ważniejsze niż ich 
„słuszność", gdzie jakaś władza jest lepsza niż ryzyko całkowitego 
braku jakiejkolwiek władzy, konserwatywne usposobienie będzie 
odpowiedniejsze niż jakiekolwiek inne; a niezależnie od sposobu, 
w jaki postrzega się ludzkie życie, jest to niebagatelny zakres 
okoliczności. A zatem ci, którzy traktują człowieka o konser­
w a t y w n y m usposobieniu (nawet w czymś, co pospolicie nazywa 
się  „ p o s t ę p o w y m " społeczeństwem)  j a k o samotnego pływaka 
zmagającego się z przygniatającym naporem wydarzeń, usuwają 

ze swego pola widzenia olbrzymią liczbę sytuacji, w jakich czasem 
znajdują się ludzie. 

W większości typów działalności, których nie podejmujemy 

j e d y n i e dla nich samych, na  p e w n y m poziomie obserwacji pojawia 

się rozróżnienie pomiędzy podjętym przedsięwzięciem i użytymi 
środkami, pomiędzy zamierzeniem i narzędziami zastosowanymi 
do  j e g o realizacji. Rozróżnienie to nie jest rzecz jasna bezwzględ­
ne; przedsięwzięcia są często prowokowane i kierowane przez 

dostępne narzędzia, rzadziej zaś projektuje się specjalne narzędzia 
na użytek konkretnego przedsięwzięcia. To, co w  j e d n y m przypad-

background image

O postawie konserwatywnej 

2 0 3 

ku jest przedsięwzięciem, w innym staje się narzędziem. Co 
więcej, istnieje co najmniej jeden ważny wyjątek: uprawianie 
poezji.  M i m o to  o w o względne rozróżnienie jest dość użyteczne, 
ponieważ zwraca naszą uwagę na różnicę we właściwym na­
stawieniu do dwóch składników sytuacji. 

W ogólności można powiedzieć, że nasze podejście do narzę­

dzi jest bardziej konserwatywne niż nasza postawa wobec przed­
sięwzięć, i jest to całkiem właściwe; innymi słowy, narzędzia 
rzadziej niż przedsięwzięcia poddawane są innowacjom, ponieważ 

— z wyjątkiem rzadkich sytuacji — narzędzia nie są projektowane 

na użytek jakiegoś konkretnego przedsięwzięcia, potem zaś od­
rzucane, projektuje się je bowiem raczej dla całej klasy przedsię­
wzięć. Jest to całkiem zrozumiałe, albowiem używanie większości 
narzędzi wymaga umiejętności, a umiejętności są nieodłączne od 
praktyki i znajomości rzeczy: człowiek, który opanował jakąś 
umiejętność, czy to będzie żeglarstwo, kucharstwo czy rachun­

kowość, to człowiek zaznajomiony z  p e w n y m zestawem narzędzi. 
Cieśla zazwyczaj sprawniej posługuje się swoimi własnymi narzę­
dziami niż innymi egzemplarzami narzędzi używanych zwykle 
w  j e g o zawodzie; adwokatowi zaś łatwiej jest używać własnej (z 
naniesionymi uwagami) książki Pollocka o Spółkach czy Jarmana 
0 Testamentach niż jakiejkolwiek innej; doskonała znajomość 
narzędzia jest istotą posługiwania się nim; o ile więc człowiek jest 
zwierzęciem posługującym się narzędziami, ma skłonność do 
postawy konserwatywnej. 

Wiele powszechnie używanych narzędzi nie uległo zmianie 

przez pokolenia; inne znów doznały daleko idących przeobrażeń; 
nasz zestaw narzędzi jest stale rozszerzany przez  n o w e wynalazki 
1 ulepszany przez  n o w e wzory. W kuchniach, fabrykach, warsz­
tatach, na placach budowy i w biurach odnaleźć można charak­
terystyczną mieszaninę dobrze wypróbowanego i świeżo wynale­
zionego wyposażenia. Tak czy inaczej jednak, gdy podjęliśmy 
akurat jakąś działalność, gdy zaangażowaliśmy się w jakieś 
konkretne przedsięwzięcie — czy jest to pieczenie ciasta, czy 
podkuwanie konia, wprowadzanie na giełdę obligacji lub akcji, 
sprzedawanie klientowi ryb czy ubezpieczenia, budowanie statku 
czy szycie garnituru, sianie pszenicy czy zbieranie kartofli, 
zakładanie portu czy wznoszenie zapory — z pewnością jest to 
sytuacja, w jakiej szczególnie właściwe jest konserwatywne 
podejście do używanych narzędzi. Jeśli jest to duże przedsię­
wzięcie, powierzamy je kierownictwu człowieka, który posiada 

background image

2 0 4 

Wieża Babel i inne eseje 

wymaganą wiedzę, i oczekujemy, że zatrudni podwładnych znają­

cych się na swojej robocie i potrafiących sprawnie posługiwać się 
p e w n y m zestawem narzędzi. Na którymś poziomie tej hierarchii 
użytkowników narzędzi może pojawić się sugestia, że do wykona­
nia jakiejś konkretnej pracy wymagane jest rozszerzenie lub 

zmodyfikowanie dostępnego zestawu. Jest prawdopodobne, iż taka 
sugestia pojawi się gdzieś pośrodku tej hierarchii: nic spodziewa­
my się, że projektant powie:  „ M u s z ę wyjechać i przeprowadzić 
pewne zasadnicze badania, które zajmą mi pięć lat, zanim będę 
mógł kontynuować  p r a c ę " (jego torba z narzędziami to jego zasób 

wiedzy i spodziewamy się, że ma ją pod ręką i umie się nią 
posługiwać); nie spodziewamy się też, by człowiek na  s a m y m dole 
hierarchii miał zestaw narzędzi nieodpowiedni do potrzeb jego 
konkretnego zadania. Jednakże nawet jeśli taka sugestia zostanie 
poczyniona i wprowadzona w życie, nie narusza to w niczym 
stosowności konserwatywnej postawy w odniesieniu do całości 
używanych narzędzi. W istocie jest chyba dość jasne, że nie 
wykonalibyśmy nigdy żadnej pracy, nie przeprowadzilibyśmy 
żadnego interesu, jeśli w danej sytuacji nasza postawa w stosunku 
do narzędzi nie była, ogólnie mówiąc, konserwatywna. Ponieważ 
zaś większość czasu spędzamy na podejmowaniu takich czy 

innych przedsięwzięć, a mało  m o ż n a zdziałać bez jakiegoś rodzaju 
narzędzi, usposobienie konserwatywne nieuchronnie zajmuje waż­
ne miejsce w naszym charakterze. 

Cieśla przychodzi, by wykonać pewną pracę, przy czym być 

m o ż e wcześniej nie miał do czynienia z zadaniem dokładnie takim, 

jak to; przychodzi  j e d n a k z torbą znanych mu narzędzi i jego 
j e d y n a szansa, by wykonać tę pracę, tkwi w sprawności, z jaką 

posługuje się tym, co ma do dyspozycji. Gdy hydraulik wychodzi 
po swoje narzędzia, nie byłoby go nawet jeszcze dłużej, niż to się 
dzieje zwykle, gdyby miał wynaleźć nowe narzędzia lub ulepszyć 
stare. Nikt nie kwestionuje wartości pieniądza na targu. Nie 
dokonano by nigdy żadnej transakcji, jeśli przed zważeniem funta 

sera czy odmierzeniem pół kwarty piwa zaczęto by rozważać 
względną wartość tych konkretnych jednostek wag i objętości 
w stosunku do innych. Chirurg nie przerywa operacji w połowie po 
to, by zmodyfikować swe narzędzia.  M C C

3

 nie wprowadza nowej 

szerokości kija, nowej wagi piłki czy nowych rozmiarów bramki 

3

 Klub Krykietowy w Marylebone [przyp. tłum.]. 

background image

O postawie konserwatywnej 

2 0 5 

w połowic meczu czy nawet w połowie sezonu krykietowego. Gdy 
twój dom płonie, nie zwracasz się do instytutu badań nad 
zapobieganiem pożarom, by zaprojektowano nowe urządzenia; jak 
zauważył Disraeli, jeśli nie jesteś szaleńcem, posyłasz po najbliż­

szą sikawkę strażacką. Muzyk  m o ż e improwizować, uważałby 

jednak, iż nie byłoby zbyt sprawiedliwe, gdyby równocześnie 

spodziewano się, że zaimprowizuje swój instrument. W istocie 
człowiek, któiy ma wykonać szczególnie trudną pracę, będzie 
często wolał użyć doskonale znanego mu narzędzia niż jakiegoś 
innego, wykonanego według nowego projektu, które ma akurat 
w swojej torbie, lecz którego użycia jeszcze nie opanował. Bez 
wątpienia istnieje czas i miejsce po temu, by być radykalnym 
w stosunku do takich spraw, by wprowadzać innowacje i dokony­
wać ulepszeń w używanych przez nas narzędziach,  j e d n a k ż e 
w tych sytuacjach stosowna jest postawa konserwatywna. 

To, co jest prawdziwe w odniesieniu do narzędzi w ogóle,  j a k o 

czegoś różnego od przedsięwzięć, w jeszcze bardziej oczywisty 
sposób stosuje się do pewnego rodzaju powszechnie używanych 
narzędzi, a mianowicie do ogólnych zasad postępowania. Jeśli 
swojskość,  j a k a wypływa ze stosunkowej odporności na zmiany, 

jest odpowiednia dla młotków i obcęgów, dla kijów i piłek, jest ona 

tym bardziej odpowiednia na przykład dla procedur pracy w ja­
kimś biurze. Takie procedury mogą być z pewnością ulepszane; im 
bardziej jednak stają się swojskie, tym są użyteczniejsze. Brak 
konserwatywnej postawy w stosunku do procedury postępowania 

jest oczywistym szaleństwem. Mogą się oczywiście zdarzyć 

wyjątkowe sytuacje, w których niezbędne są jakieś specjalne 
zarządzenia; jednakże skłonność do tego, by w stosunku do 
procedury postępowania zająć postawę konserwatywną, a nie 

reformatorską, jest z pewnością właściwa. Rozważmy przebieg 

jakiegoś publicznego spotkania, zasady prowadzenia debaty w Iz­

bie  G m i n lub procedury rozprawy sądowej. Główną zaletą tych 
mechanizmów jest to, że są one ustalone i znane; rodzą i spełniają 
p e w n e oczekiwania, dzięki nim to, co istotne dla sprawy,  m o ż e 
zostać powiedziane w  w y g o d n y m porządku, zapobiegają niepo­
trzebnym kolizjom i oszczędzają energię ludzi. Są to typowe 
narzędzia — instrumenty, których można używać do sporej liczby 
różnych, lecz podobnych prac. Są wynikiem refleksji i wyboru, nie 
m a . w nich nic nietykalnego, są podatne na zmiany i ulepszenia; 
gdyby jednak nasz stosunek do nich nie był, ogólnie mówiąc, 
konserwatywny, gdybyśmy chcieli bez przerwy spierać się o nie 

background image

2 0 6 

Wieża liabel i inne eseje 

i poddawać jc zmianom, szybko utraciłyby swą wartość. 1 choć 

mogą istnieć rzadkie sytuacje, w których użytecznie jest je 

zawiesić, niezmiernie istotne jest, by nie wprowadzano w nich 
żadnych innowacji czy ulepszeń podczas ich działania. Weźmy 
z kolei pod uwagę reguły jakiejś gry.  O n e również są wynikiem 
refleksji i wyboru i istnieją sytuacje, w których właściwe jest ich 
ponowne przemyślenie w świetle nowych doświadczeń; niewłaś­
ciwy byłby jednak brak konserwatywnego nastawienia w stosunku 
do nich, jak również pomysł wrzucenia ich wszystkich naraz do 
tygla; nade wszystko jednak niewłaściwe byłoby wprowadzanie 
w nich zmian i ulepszeń w gorączce i zamieszaniu gry. W istocie 
im bardziej każda ze stron chce wygrać, tym ważniejszy jest 
niezmienny zestaw reguł. Gracze mogą obmyślać nową taktykę, 

mogą improwizować nowe metody ataku i obrony, mogą robić 
wszystko, dzięki  c z e m u mogliby przechytrzyć przeciwnika, nie 

mogą jednak wymyślać nowych reguł. Tę ostatnią działalność 
należy podejmować rzadko i jedynie poza sezonem. 

Można by powiedzieć znacznie więcej o tym, jak istotne 

i stosowne jest usposobienie konserwatywne nawet dla charakteru 
takiego jak nasz, który zasadniczo skłania się w przeciwnym 
kierunku. Nie powiedziałem nic o moralności ani o religii; być 

może jednak powiedziałem dość, by pokazać, że nawet jeśli 
skłonność do bycia konserwatywnym we wszystkich sytuacjach 

i kontekstach jest tak odległa od naszego sposobu myślenia, że jest 

dla nas niemal niezrozumiała,  m i m o to zdecydowana większość 
naszych zajęć zawsze wzywa do  p o m o c y usposobienie konser­
watywne, czasem zaś przyznaje mu dominującą rolę; istnieją też 
pewne rodzaje działalności, gdzie rządzi ono niepodzielnie. 

Jak zatem winniśmy pojmować postawę konserwatywną w od­

niesieniu do polityki? W próbach znalezienia odpowiedzi na to 
pytanie interesuje mnie nie znaczenie tej postawy w każdych 
okolicznościach, lecz jej sens w naszych obecnych warunkach. 

Pisarze, którzy rozważają to zagadnienie, zwracają zwykle 

naszą uwagę na  p e w n e ogólne przekonania o świecie, ludziach, 
związkach między nimi czy nawet o wszechświecie; twierdzą, 
że konserwatywne usposobienie w polityce  m o ż n a trafnie ująć 

jedynie wówczas, gdy rozumie się je  j a k o odzwierciedlenie 

background image

O postawie konserwatywnej  2 0 7 

pewnych przekonań tego rodzaju. Mówi się więc na przykład, 
iż konserwatyzm w polityce jest właściwym odpowiednikiem 
ogólnego konserwatywnego usposobienia w odniesieniu do ludz­
kiego postępowania: przyjęcie postawy reformatorskiej w in­
teresach, moralności czy religii, a konserwatywnej w polityce 
uważane jest za niekonsekwencję. Mówi się, że w polityce 

jest się konserwatywnym dzięki temu, iż żywi się pewne silne 

przekonania religijne, takie jak na przykład wiara w prawo 
naturalne, które można poznać drogą doświadczenia, oraz w ład 
opatrznościowy odzwierciedlający Boże zamiary w naturze i ludz­
kiej historii, do którego ludzkość ma obowiązek dostosować 
swe postępowanie, a którego pogwałcenie sprowadza niespra­
wiedliwość i klęski. Mówi się też, że konserwatywne usposobienie 
w polityce odzwierciedla coś, co nazywane jest „organiczną" 
teorią społeczeństwa; że jest ściśle powiązane z wiarą w bez­
względną wartość osoby ludzkiej oraz z wiarą w pierwotną 

skłonność człowieka do grzechu. A  „ k o n s e r w a t y z m " angielski 
łączony jest nawet z rojal izmem i anglikanizmem. 

Otóż pomijając już pomniejsze zarzuty, jakie chciałoby się 

wysunąć wobec takiego obrazu sytuacji, ma on  m o i m zdaniem 
poważną wadę. Prawdą jest, że ludzie usposobieni konserwatyw­
nie w działalności politycznej żywią wiele z tych przekonań, i być 
może ludzie ci sądzą też, iż owe przekonania w jakiś sposób 
wspierają owo usposobienie lub nawet stanowią dlań fundament; 

jednakże konserwatywne usposobienie w polityce, tak jak je 

pojmuję, nie każe nam ani wierzyć w prawdziwość tych przeko­
nań, ani nawet ową prawdziwość zakładać. Co więcej, nie sądzę, 
by było koniecznie powiązane z jakimkolwiek ogólnym prze­
świadczeniem na temat świata czy ludzkiego postępowania. Jest 
natomiast powiązane z pewnymi przekonaniami na temat rządze­
nia i jego środków i jedynie charakteryzując je przez odwołanie do 
przekonań na te właśnie, a nie inne tematy, można uczynić je 
zrozumiałym. A — by sformułować pokrótce moje stanowisko, 
zanim je rozwinę — to, co nadaje sens konserwatywnemu 
usposobieniu w polityce, nie ma nic wspólnego z jakimś  p r a w e m 
naturalnym czy ładem opatrznościowym, z moralnością czy 
religią; jest to obserwacja naszego dzisiejszego sposobu życia 
połączona z przekonaniem (z naszego punktu widzenia nie musi 
być ono uważane za nic więcej niż tylko hipotezę), że rządzenie 

jest pewną szczególną, ograniczoną działalnością, polegającą na 

dostarczaniu i chronieniu ogólnych zasad postępowania, pojmo-

background image

2 0 8 

Wieża Babel i inne eseje 

wanych  n i e j a k o plany narzucania konkretnych działań, lecz jako 
narzędzia umożliwiające ludziom zajmowanie się przy minimal­

nych oporach tym rodzajem działalności, jaki sami wybrali, 
a zatem  j a k o coś, wobec czego właściwe jest przyjęcie postawy 
konserwatywnej. 

Rozpocznijmy od tego, co uważam za właściwy punkt wyjścia; 

nie od niebios, lecz od nas samych, jacy dziś jesteśmy. Ja i moi 
sąsiedzi, koledzy, rodacy, przyjaciele, wrogowie oraz ci, którzy są 
mi obojętni, to ludzie zaangażowani w olbrzymią ilość różnych 
działalności.  M a m y często najróżniejsze poglądy na wszelkie 
możliwe tematy i łatwo zmieniamy te poglądy, gdy się nimi 
z m ę c z y m y lub gdy okażą się nieużyteczne. Każdy z nas podąża 
swoją drogą; i nie ma na tyle nieprawdopodobnego projektu, żeby 
nie znalazł się ktoś, kto by się weń zaangażował, ani na tyle 
głupiego przedsięwzięcia, by ktoś go nie podjął. Istnieją ludzie, 
którzy całe życie spędzają na próbach sprzedania anglikańskiego 
katechizmu  Ż y d o m . A pół świata usiłuje sprawić, by drugie pół 
pragnęło tego, czego braku nigdy wcześniej nie odczuwało. 
Wszyscy skłonni jesteśmy głęboko angażować się w nasze własne 
zajęcia, czy będzie to wytwarzanie jakichś przedmiotów, czy 
sprzedawanie ich, praca czy sport, religia czy nauka, poezja, picie 
czy narkotyki. Każdy z nas ma swoje własne preferencje. Dla 

j e d n y c h okazje do dokonywania wyborów (które są niezliczone) 

stanowią chętnie przyjmowane zaproszenia; inni witają je mniej 
ochoczo lub nawet uważają za uciążliwe. Jedni śnią o nowych, 
lepszych światach; inni skłaniają się bardziej do podążania 
znajomymi ścieżkami lub nawet do bezczynności. Jedni będą 
ubolewali nad gwałtownością zmiany, inni będą się nią za­
chwycać; wszyscy zaś ją uznają. Czasami  m ę c z y m y się i zasypia­
my:  o d c z u w a m y błogosławioną ulgę, gdy gapimy się w wystawę 
sklepową i nie dostrzegamy niczego, co chcielibyśmy mieć; 

jesteśmy wdzięczni za brzydotę tylko dlatego, że odstręcza naszą 

uwagę. Najczęściej  j e d n a k dążymy do szczęścia, poszukując 
zaspokojenia pragnień, które rodzą się bez ustanku jedne z dru­
gich. Angażujemy się w związki zainteresowania i uczuć, współ­

zawodnictwa, partnerstwa, opieki, miłości, przyjaźni, zazdrości 
i nienawiści, z których jedne są bardziej trwałe od innych. 
Zawieramy ze sobą układy; żywimy nawzajem oczekiwania co do 
postępowania drugiej osoby; aprobujemy coś, na coś jesteśmy 
obojętni, coś potępiamy. Ta wielość działalności i różnorodność 

opinii łatwo  m o ż e wywołać kolizje: podążamy torami, które 

background image

O postawie konserwatywnej 

2 0 9 

przecinają się ze szlakami innych ludzi, i nie wszyscy akceptujemy 
ten sam sposób życia. Zasadniczo jednak jakoś żyjemy ze sobą, 
czasem ustępując drogi, czasem obstając przy swoim, czasem idąc 
na kompromis. Na nasze postępowanie składają się działania 
dostosowywane do działań innych ludzi dzięki niewielkim, naj­
częściej nieświadomym i niedostrzegalnym korektom. 

Nie jest istotne, dlaczego tak się rzeczy mają. Wcale tak być 

nie musi. Łatwo wyobrazić sobie inne warunki życia ludzi, 
i wiemy też, że gdzie indziej i w innych czasach ludzkie działania 
są lub były mniej różnorodne i zmienne, poglądy znacznie mniej 
zróżnicowane, a kolizje między nimi znacznie mniej prawdopo­
dobne; na ogół jednak uznajemy to za naszą kondycję. Jest to 
kondycja nabyta, choć nikt jej nie zaprojektował ani nie wybrał 
świadomie spomiędzy innych. Nie jest ona produktem „natury 
ludzkiej" puszczonej wolno, lecz istot ludzkich popychanych 
przez nabyte upodobanie do samodzielnego dokonywania wybo­
rów. A o tym, dokąd nas prowadzi, wiemy równie mało i równie 
dużo, co o modzie na kapelusze czy o wyglądzie samochodów za 
dwadzieścia lat. 

G d y rozważa się tę sytuację, niektórych ludzi uderza brak ładu 

i spójności, który wydaje im się jej dominującą cechą; jej 
marnotrawstwo, oporność, trwonienie ludzkiej energii, brak nie 
tylko wcześniej ustalonego celu, lecz nawet jakiegokolwiek rozpo­
znawalnego kierunku ruchu. Jest ona źródłem emocji podobnych 
do tych związanych z wyścigiem, w którym samochody mogą 
swobodnie zderzać się ze sobą; nie ma w niej jednak nic 
z satysfakcji, jaką daje dobrze przeprowadzone przedsięwzięcie 
handlowe. Tacy ludzie skłonni są do wyolbrzymiania dzisiejszego 
nieładu; brak planu jest tak wyraźny, że niewielkie poprawki, 
a nawet szerzej zakrojone usprawnienia, ograniczające chaos, 
wydają się im bezskuteczne; są niewrażliwi na przytulność 
bałaganu, odczuwają jedynie jego niewygody. Znaczące są jednak 
nie ograniczenia ich zdolności obserwacji, lecz ich sposób myś­
lenia. Czują oni, że musi istnieć coś, co powinno się zrobić, by 
przemienić ten tak zwany chaos w porządek, ponieważ nic jest to 
sposób życia odpowiedni dla racjonalnych istot ludzkich. Podob­
nie jak Apollo, gdy ujrzał Dafne z włosami w nieładzie spływają­
cymi po szyi, wzdychają i mówią do siebie: „Ach, gdyby to 
wszystko było odpowiednio ułożone". Co więcej, mówią nam, że 
we śnie objawił im się wspaniały, bezkolizyjny sposób życia 
odpowiedni dla całej ludzkości, i uznają, że ów sen upoważnia ich 

background image

2 1 0 

Wieża Babel i inne eseje 

do podjęcia próby wyeliminowania różnorodności i konfliktowych 
sytuacji, cechujących nasz dzisiejszy sposób życia. Ich sny nie są 
rzecz jasna dokładnie takie same; łączy je jednak to, że każdy jest 
wizją sposobu życia ludzi, z którego usunięto sytuacje konflik­

towe, wizją skoordynowanych ludzkich działań podążających 
w  j e d n y m kierunku, w której wszelkie możliwości i zasoby są 
w pełni wykorzystywane. Dla tego typu ludzi działania rządu 
polegają więc na narzucaniu  p o d d a n y m owego wyśnionego mode­

lu egzystencji. Rządzić znaczy przemieniać prywatny sen w pub­
liczny,  p r z y m u s o w y sposób życia.  T y m samym polityka staje się 
spotkaniem snów, działalnością, w której sprawuje się rządy 
zgodnie z tą właśnie koncepcją i dostarcza się odpowiednich po 
temu narzędzi. 

Nie  m a m zamiaru krytykować tej polityki skoku ku chwale, 

gdzie rządzenie pojmuje się  j a k o nieustanne zabieganie o zasoby 
ludzkiej energii w celu przejęcia ich i zwrócenia w jednym 
kierunku; nie jest ona całkowicie bezsensowna i wiele jest w naszej 
sytuacji czynników, które mogą ją wywołać. Pragnę jedynie 
zwrócić uwagę, że istnieje całkiem  o d m i e n n y sposób pojmowania 
rządzenia, nie mniej sensowny, a  p o d pewnymi względami być 
m o ż e nawet bardziej odpowiedni w naszej sytuacji. 

Ta odmienna postawa wobec rządzenia i jego środków — po­

stawa konserwatywna — wypływa z akceptacji opisanego przeze 
mnie dzisiejszego sposobu życia ludzi: skłonności do dokonywa­
nia samodzielnych  w y b o r ó w i do cieszenia się tym, różnorodności 
przedsięwzięć, z których każde podejmowane jest z zapałem, 
rozbieżności przekonań, z których każde żywione jest z przeświad­
czeniem o jego wyłącznej prawdziwości; wynalazczości, zmienno­
ści i braku jakiegokolwiek szerszego planu; przesady, nadaktyw-
ności i nieformalnego kompromisu. Zadaniem rządu nie jest 
narzucanie  p o d d a n y m jakichś przekonań czy działań, pouczanie 
czy kształcenie ich, czynienie ich lepszymi lub uszczęśliwianie 
w jakiś inny sposób, kierowanie, popychanie do działania, przewo­
dzenie im czy koordynowanie ich działań tak, by nie zaistniała 
żadna konfliktowa sytuacja; zadaniem rządu jest jedynie rządzić. 
Jest to szczególna i ograniczona działalność, która łatwo ulega 
degeneracji, jeśli łączona jest z jakąś inną; jest też, w każdych 
okolicznościach, niezbędna. Obraz rządzącego to obraz rozjemcy, 
którego zadaniem jest zarządzanie regułami gry, lub przewod­

niczącego, który kieruje debatą zgodnie ze znanymi regułami, lecz 
sam w niej nie uczestniczy. 

background image

O postawie konserwatywnej 21 1 

Otóż ludzie o konserwatywnym usposobieniu bronią zwykle 

swego przekonania, żc właściwa postawa rządu wobec dzisiej­
szego sposobu życia ludzi polega na akceptacji, odwołując sic do 
pewnych ogólnych idei. Twierdzą, że swobodna gra ludzkich 
wyborów ma wartość absolutną, że własność prywatna (symbol 
wyboru) jest naturalnym prawem człowieka, że tylko dzięki 
różnorodności opinii i rodzajów działalności mogą objawić się 
prawdziwe przekonania i dobre postępowanie. Nie sądzę jednak, 
by owo usposobienie potrzebowało tych lub im podobnych 
przekonań po to, by nadały mu one sens. Wystarczy coś znacznie 
skromniejszego i mniej pretensjonalnego: spostrzeżenie, żc ten 
sposób życia ludzi jest rzeczywiście współczesny i że nauczyliśmy 
się nim cieszyć i radzić z nim sobie; że nie jesteśmy dziećmi in 

sialu pupillari,

 lecz dorosłymi ludźmi, którzy nie czują, by mieli 

obowiązek uzasadniać to, iż wolą sami dokonywać wyborów; i że 
wykracza się poza ludzkie doświadczenie, gdy zakłada się, iż ci, 
którzy rządzą, wyposażeni są w wyższą wiedzę, ukazującą im jakiś 
lepszy zestaw przekonań i rodzajów działalności i uprawniającą do 
narzucania ich  p o d d a n y m całkowicie odmiennego sposobu życia. 

Krótko mówiąc, gdy ktoś pyta człowieka o takim usposobieniu: 
„Dlaczego rządy powinny zaakceptować dzisiejszą różnorodność 
opinii i rodzajów działalności, zamiast narzucać swym poddanym 
swe senne marzenia?", wystarczy, że odpowie: A dlaczego nie? 
Ich sny nie różnią się od snów innych ludzi; a o ile słuchanie, jak 
inni opowiadają  n a m swe sny, jest nudne, to sytuacja, w której 

zmuszają nas do ich odgrywania, jest całkiem nieznośna. Toleruje­
my ludzi opętanych jedną ideą, bo tak mamy w zwyczaju; dlaczego 

jednak mielibyśmy być przez nich rządzeni'? Czy nie jest sensow­

n y m zadaniem dla rządu (pyta człowiek o konserwatywnym 
usposobieniu) ochraniać swych poddanych przed kłopotliwymi 
osobnikami, którzy swą energię i majątek spożytkowują w służbie 

jakiegoś obsesyjnego zacietrzewienia, próbując narzucić je wszys­

tkim? Rząd nie czyniłby tego jednak poprzez tłumienie ich działań 

na korzyść innych podobnego rodzaju, lecz poprzez wyznaczanie 

granic hałasu, jaki każdy ma prawo robić. 

M i m o to, choć owa akceptacja jest dla człowieka konser­

watywnego podstawą jego wizji rządzenia, nie uważa on, że 
zadaniem rządu jest nic nie robić. Według niego jest tu do 
wykonania pewna praca, którą jednak wykonywać można jedynie 
pod warunkiem autentycznej akceptacji współczesnych przekonań 
dlatego po prostu, że są współczesne, i współczesnych działań 

background image

2 1 2 Wieża Bubel i inne eseje 

dlatego po prostu, że właśnie są realizowane. Najkrócej mówiąc 
zadanie, jakie przypisuje on rządowi, polega na rozwiązywaniu 
niektórych konfliktów, których źródłem jest różnorodność po­
glądów i działań; na zachowywaniu pokoju, lecz nie dzięki 
zakazaniu wolnego wyboru i różnorodności, rodzącej się z tej 
możliwości decyzji, nie dzięki narzucaniu zasadniczej jednorod­
ności, lecz dzięki wprowadzaniu i utrzymywaniu ogólnych zasad 
postępowania dla wszystkich poddanych. 

Rządzenie, tak jak je postrzega człowiek konserwatywny, nie 

wychodzi od jakiejś wizji innego, odmiennego, lepszego świata, 

lecz od obserwacji rządzenia  s a m y m sobą, które podczas realizacji 
swych przedsięwzięć praktykują nawet zapaleńcy; rządzenie za­

czyna się w aktach nieformalnego, wzajemnego dostosowywania 
swych interesów, aktach mających na celu uwolnienie tych, którzy 
łatwo mogą popaść w konflikt, od obustronnych niekorzyści 
wynikających z kolizji. Czasem takie dostosowanie sprowadza się 

jedynie do ugody pomiędzy obiema stronami, by nie wchodzić 

sobie w drogę; czasem układy takie mają szersze zastosowanie 
i bardziej trwały charakter, tak jak międzynarodowe zasady 
unikania kolizji na morzu. Najkrócej mówiąc, zalążki rządu 
odnaleźć  m o ż n a w rytuałach, a nie w religii czy filozofii; 
w praktyce uporządkowanego, pokojowego zachowania, a nie 
w poszukiwaniach prawdy i doskonałości. 

Jednakże w przypadku ludzi żarliwych przekonań, ludzi 

pochłoniętych swymi działaniami,  o w o rządzenie  s a m y m sobą 
łatwo może załamać się właśnie wtedy, gdy jest najbardziej 
potrzebne. Wystarczy ono często do rozwiązywania niewielkich 
konfliktów interesów, poza tym jednak nie  m o ż n a na nim polegać. 
Do rozwiązywania poważnych konfliktów, które mogą łatwo 
powstać za sprawą naszego sposobu życia, i do uwolnienia nas od 
poważnych przeszkód, które mogą zablokować nasze działania, 
potrzebny jest rytuał precyzyjniejszy i trudniejszy do zniszczenia. 
Strażnikiem tego rytuału jest „rząd", a reguły, które on narzuca, to 
„prawo". Można wyobrazić sobie rząd, który pełni rolę arbitra 
w przypadkach konfliktu interesów, lecz działa bez  p o m o c y praw, 
podobnie jak  m o ż n a sobie wyobrazić grę bez reguł lub rozjemcę, 
do którego zwracamy się w przypadkach różnicy zdań i który przy 
każdej okazji używa jedynie swojego osądu, by obmyślić jakiś 

doraźny sposób uwolnienia stron od patowej sytuacji. Jednakże 
niepraktyczność takiego układu jest na tyle oczywista, że może on 
chyba przyjść do głowy jedynie tym, którzy skłonni są wierzyć, że 

background image

O /wsławię konserwatywnej 

2 1 3 

władca posiada nadprzyrodzone natchnienie, lub też tym, którzy 
chętnie przypisaliby mu całkiem inne stanowisko — stanowisko 

przywódcy, nauczyciela lub zarządcy. Tak czy inaczej konser­
watywne usposobienie w stosunku do rządzenia wypływa z prze­
konania, że jeśli rząd wychodzi od akceptacji obecnych zajęć 
i poglądów swych poddanych, jedyny właściwy sposób rządzenia 
polega na tworzeniu i wprowadzaniu w życie zasad postępowania. 

Krótko mówiąc, konserwatywna postawa w odniesieniu do rządu 

jest odbiciem owego konserwatyzmu, który, jak ustaliliśmy powy­

żej, jest odpowiednią postawą wobec zasad postępowania. 

Dla człowieka konserwatywnego rządzenie polega więc na 

dostarczaniu vincuium iuris dla tych sposobów postępowania, co do 
których w danych okolicznościach najmniej prawdopodobne jest, 
że doprowadzą do blokującej działanie kolizji interesów; na 
oferowaniu zadośćuczynienia i środków kompensacji tym, którzy 
cierpią z powodu odmiennych zachowań innych; czasem na 
wymierzaniu kary ludziom, którzy dążą do swoich celów, nie 
bacząc na zasady; oraz oczywiście na zapewnianiu siły na tyle 
dużej, by móc utrzymać władzę tego rodzaju arbitra. Rządzenie 
traktowane jest zatem jako szczególna, ograniczona działalność; 

nie jest to kierowanie jakimś przedsięwzięciem, lecz panowanie 
nad ludźmi zaangażowanymi w olbrzymią ilość różnorodnych 
przedsięwzięć, które sami wybrali. Nie zajmuje się konkretnymi 
osobami, lecz działaniami, i to jedynie pod kątem właściwej im 
tendencji do kolidowania ze sobą. Nie zajmuje się moralną 
słusznością i niesłusznością, nie ma za zadanie uczynić ludzi 
dobrymi czy nawet lepszymi; jest niezbędne nie ze względu na 
„właściwe rodzajowi ludzkiemu zepsucie", lecz po prostu ze 
względu na obecną skłonność ludzi do ekstrawagancji; jego 
zadaniem jest utrzymywanie pokoju pomiędzy poddanymi zaanga­
żowanymi w działalności, w których postanowili szukać swego 
szczęścia.

 I jeśli z tym stanowiskiem wiąże się jakaś ogólna idea, to 

jest to być może przekonanie, że rząd, który nie wzbudza lojalności 

swych poddanych, jest pozbawiony wartości; i że podczas gdy rząd, 
który (zgodnie ze starym purytańskim sformułowaniem) „rządzi 
w imię prawdy", nie jest do tego zdolny (ponieważ niektórzy z  j e g o 
poddanych będą uważali  j e g o  „ p r a w d ę " za fałsz), rząd, który jest 
obojętny zarówno na „prawdę", jak i na „fałsz", a dąży jedynie do 
pokoju, nie stwarza żadnych przeszkód owej niezbędnej lojalności. 

Jest całkiem zrozumiałe, że człowiek, który myśli w ten sposób 

o rządzeniu, jest niechętny innowacjom: rządzenie polega na 

background image

214 Wieża Babel i inne eseje 

dostarczaniu zasad postępowania, a jedną z najistotniejszych zalet 

jakiejś zasady jest jej swojskość. Człowiek taki myśli też jednak 

o innych sprawach. Przy obecnym sposobie życia ludzi wciąż 
pojawiają się i szybko rozpowszechniają nowe rodzaje działalno­
ści (ich źródłem są często nowe wynalazki), a przekonania są bez 
ustanku modyfikowane lub odrzucane; gdy zaś zasady są nie­

odpowiednie dla współczesnych typów działalności i poglądów, 

jest to dla nich sytuacja równie niekorzystna jak wówczas, gdy nie 

są swojskie. Na przykład liczne wynalazki oraz daleko idące 
zmiany w handlu sprawiły, jak się zdaje, że obecne ustawy 
0 prawie autorskim stały się nieadekwatne. Wydaje się też, że 
istnienie gazet, samochodów czy samolotów nie znalazło dotąd 
właściwego odbicia w angielskim prawie; wszystkie te zjawiska 
stworzyły niedogodności, które winny zostać usunięte. Inny 
przykład: pod koniec poprzedniego wieku nasze rządy podjęły 

daleko idącą kodyfikację sporych części naszego prawa, przy­
bliżając je tym samym do ówczesnych poglądów i typów działal­
ności, zarazem odcinając je od procesu delikatnego dostosowywa­
nia ich do sytuacji, który jest charakterystyczny dla działania 

prawa precedensowego. Jednakże znaczna część owych kodeksów 

jest dziś beznadziejnie przestarzała. Istnieją też starsze ustawy 

parlamentu (takie jak ustawa o handlu morskim), które określają 
zasady postępowania w rozległych i ważnych sferach działalności, 
lecz sąjeszcze gorzej dostosowane do dzisiejszej sytuacji. Innowa­

cja jest więc konieczna, jeśli zasady mają być nadal odpowiednie 
do działalności, które regulują. Człowiek konserwatywny sądzi 

jednak, że modyfikacje zasad powinny zawsze odzwierciedlać, nie 

zaś narzucać jakąś zmianę w działaniach czy przekonaniach tych, 
którzy tym zasadom podlegają, nigdy zaś nie powinny być tak 
duże, by zniszczyć całość ensemble. Nie będzie więc chciał mieć 
nic wspólnego z innowacjami, które mają być odpowiedzią na 

jedynie hipotetyczne sytuacje; będzie wolał wprowadzić w życie 

zasadę, którą już ma, niż wymyślać nową; uzna za właściwe 
odwlec modyfikację zasad do czasu, aż stanie się jasne, że zmiana 
okoliczności, jaką ma ona odzwierciedlać, jest stosunkowo trwała; 
będzie podejrzliwy w stosunku do propozycji zmian wykraczają­
cych poza to, czego wymaga sytuacja, wobec władców, którzy 
żądają nadzwyczajnego wysiłku po to, by dokonać wielkich zmian, 

1 których wypowiedzi pełne są ogólników takich, jak „dobro 
publiczne" czy „sprawiedliwość społeczna", a także wobec zbaw­
ców społeczeństwa, odzianych w zbroję i wypatrujących smoków, 

background image

O postawie konserwatywnej 

2 1 5 

które mogliby ubić; uzna za właściwe przyjrzeć się uważnie 
okolicznościom innowacji; krótko mówiąc, będzie skienny po­
strzegać politykę jako działalność, w której wartościowy zestaw 
narzędzi jest od czasu do czasu poddawany renowacji i trzymany 
w pogotowiu, nie zaś jako okazję do nieustannej wymiany 
wyposażenia. 

Wszystko to może dopomóc w nadaniu sensu konserwatywnej 

postawie wobec rządzenia; można by też na przykiad dość 
dokładnie pokazać, jak człowiek o tym usposobieniu pojinujc inne 
wielkie zadanie każdego rządu, czyli prowadzenie polityki za­
granicznej; wskazać, dlaczego przypisuje tak wielkie znaczenie 
temu skomplikowanemu zbiorowi ustaleń, który nazywamy „in­
stytucją wartości prywatnej"; dlaczego odrzuca pogląd, iż polityka 

jest cieniem rzucanym przez ekonomię; dlaczego sądzi, ze główną 

(być może jedyną) działalnością czysto ekonomiczną właściwą 
rządowi jest utrzymywanie stabilnej waluty. W tyir: miejscu 

jednak warto moim zdaniem powiedzieć coś innego. 

Niektórym ludziom „rząd" jawi się jako olbrzymi rezerwuar 

siły, pobudzający ich do snucia marzenia o użytku, jaki można by 
zeń zrobić. Mają swoje ulubione pomysły o różnym zakresie, które 

— j a k wierzą szczerze — przyniosłyby korzyść ludzkości, a prze­

chwycenie tego źródła siły, jeśli to konieczne — powiększenie go, 

i użycie w celu narzucenia swych ulubionych pomysłów swoim 
bliźnim — to w ich mniemaniu treść rządzenia. Skłonni są więc 
postrzegać rządy jako narzędzie pasji; sztuka polityki polega ich 

zdaniem na rozpalaniu pragnień i kierowaniu nimi. Krótko mó­
wiąc, rządzenie traktowane jest jako działalność podobna do 

każdej innej działalności — do wyrabiania i sprzedawania jakiegoś 
gatunku mydła, do eksploatowania naturalnych zasobów jakiegoś 
terenu czy do budowy osiedla mieszkaniowego — tyle że siła jest 
tu już (w znacznej mierze) uruchomiona, zaś owa działalność 
zwraca uwagę tym jedynie, że zmierza do monopolu, a także ze 
względu na obietnicę sukcesu, gdy już przejmie się kontrolę nad 

źródłem siły. Oczywiście taki polityk, który realizuje twe prywat­
ne przedsięwzięcie, nie zaszedłby dziś daleko, gdyby nie istnieli 
ludzie o potrzebach na tyle nie sprecyzowanych, że skłonni byliby 
prosić o to, co ma on im do zaoferowania, lub o potrzebach na tyle 
niewolniczych, iż woleliby obietnicę gotowej obfitości od moż­

liwości wyboru i działania na własną rękę. I nic jest to \z± wszystko 
takie bardzo proste; często polityk tego typu błędnie ocenia 
sytuację; wówczas zaś, ujmując rzecz krótko, nawet w przypadku 

background image

2 1 6 Wieża Babel i inne eseje 

polityki demokratycznej, dowiadujemy się, co wielbłąd sądzi 
o jeźdżcu. 

Otóż konserwatywna postawa w odniesieniu do polityki od­

zwierciedla całkiem inny pogląd na rządzenie. Człowiek o kon­
serwatywnym usposobieniu za zadanie rządu uważa nie roz­
palanie namiętności i wynajdywanie dla nich nowych obiektów, 
którymi mogłyby się karmić, lecz raczej przydawanie szczypty 
umiarkowania działaniom ludzi już aż nadto rozgorączkowa­
nych;  p o h a m o w y w a n i e , redukowanie napięcia, uspokajanie, go­
dzenie; nie podsycanie ognia pragnień, lecz przytłumianie go. 
A wszystko to nie dlatego, że namiętność jest występkiem, 
a umiarkowanie cnotą, lecz ponieważ umiarkowanie jest nie­
zbędne, by podążający za swymi namiętnościami ludzie uniknęli 
wpadnięcia w potrzask kolizji, w której zablokowaliby nawza­

j e m swe dążenia. Taki rząd nie musi być uważany za reprezen­

tanta miłosiernej opatrzności, za strażnika prawa moralnego czy 
za symbol bożego ładu. Dostarcza czegoś, czego wartość jego 
poddani mogą łatwo dostrzec (jeśli są ludźmi podobnymi do 
nas); w istocie jest to coś, co do pewnego stopnia tworzą oni 
sami na własny użytek w codziennym prowadzeniu interesów 
czy dążeniu do przyjemności. Nie trzeba im wcale przypominać 
o tym, że jest to niezbędne, tak jak według Sekstusa Empiryka 

Persowie mieli w zwyczaju przypominać to sobie co jakiś czas, 

zawieszając wszystkie prawa na pięć straszliwych dni po śmierci 
króla. Ogólnie rzecz biorąc, nie mają nic przeciwko płaceniu 
niewygórowanej ceny za tę usługę; rozumieją też, że właściwą 
postawą  w o b e c takiego rządu jest lojalność (czasem z przekona­
nia, innym razem być może lojalność z ciężkim sercem, jak 
w przypadku Sidneya Godolphina), szacunek i odrobina podej­
rzliwości, nie zaś uwielbienie, oddanie czy miłość. Rządzenie 
postrzegane jest więc jako drugorzędna, lecz zarazem bardzo 
specyficzna działalność, którą niełatwo łączyć z jakąkolwiek 

inną,  b o w i e m wszystkie inne (poza prostą kontemplacją wyda­
rzeń) zakładają zajęcie jakiegoś stanowiska i rezygnację z neu­

tralności odpowiedniej (z tego punktu widzenia) nie tylko dla 
sędziego, lecz i dla prawodawcy, który zgodnie z tym podej­
ściem zajmuje urząd o charakterze sędziowskim. Poddani takie­
go rządu wymagają od niego, by był silny, gotowy, zdecydowa­
ny, ekonomiczny i ani kapryśny, ani też nadmiernie aktywny: 
nie potrzebują arbitra, który nie kieruje grą zgodnie z regułami, 

jest stronniczy, rozgrywa własną grę lub bez ustanku sięga po 

background image

O /loslawie konserwatywnej 

2 1 7 

gwizdek; bądź co bądź to gra jest tym, co się liczy, a grając 
w nią nie musimy być konserwatywni, dziś zaś nie jesteśmy też 
wcale do tego skłonni. 

Jednakże prócz umiaru narzucanego przez swojskie i adekwat­

ne zasady należy dostrzec jeszcze inny aspekt tego stylu rządzenia. 
Oczywiście, nie stwarza on podstaw do rządzenia za pomocą 
sugestii, pochlebstwa czy jakiegokolwiek innego środka oprócz 
prawa; nie będzie wspierał dobrodusznego ministra spraw we­
wnętrznych czy groźnego ministra skarbu. Można się jednak 
spodziewać, że jego obojętność wobec poglądów i treści zajęć 
poddanych sama wytworzy nawyk umiaru. Do żaru naszych 
zaangażowań, do gwałtownych zderzeń poglądów, do naszego 
entuzjazmu dla zbawiania dusz bliźnich czy całej ludzkości taki 
rząd dodaje element — nie rozumu (dlaczego mielibyśmy tego 
oczekiwać?), lecz ironii, gotowej równoważyć jeden występek 
drugim, kpiny, która usadza wszelką ekstrawagancję, nie zgłasza­

jąc zarazem pretensji do mądrości, drwiny, która rozładowuje 

napięcie, element inercji i sceptycyzmu: w istocie  m o ż n a by 
powiedzieć, że utrzymujemy taki rząd po to, by odrobił za nas 
sceptycyzm, na jaki my sami nie  m a m y ani czasu, ani ochoty. Jest 

jak dotknięcie chłodnej skały, które czujemy nawet w najgorętszy 

letni dzień. Lub, by odłożyć na bok metaforę, jest jak „regulator"

4

który kontrolując prędkość, z jaką poruszają się części silnika, 
chroni go przed rozpadnięciem się na kawałki. 

A zatem do przyjęcia tej koncepcji rządzenia człowieka 

konserwatywnego nie popycha jedynie głupi przesąd; po to, by się 
pojawiła i nabrała sensu, nie są konieczne żadne górnolotne 
metafizyczne przeświadczenia. Wiąże się ona jedynie ze spo­
strzeżeniem, że działalność zmierzająca do realizacji jakiegoś 
przedsięwzięcia musi być równoważona przez działalność innego 
rodzaju, dążącą do umiaru, która ulega degeneracji (a w istocie 
całkowitemu zniszczeniu), gdy przysługująca jej władza używana 

jest do realizacji czyichś ukochanych pomysłów. „Rozjemca" 

będący równocześnie  j e d n y m z graczy nie jest wcale rozjemcą; 
„reguły", wobec których nie jesteśmy skłonni zająć konserwatyw­
nej postawy, nie są regułami, lecz potencjalnym źródłem chaosu; 
połączenie marzeń i władzy rodzi tyranię. 

4

 Ang. governor — gubernator, rządca, ale także: regulator [przyp. 

tłum.]. , 

background image

2 1 8 Wiciu Babel i inne eseje 

Polityczny konserwatyzm nie jest więc całkiem nie do pomyś­

lenia w społeczeństwie ludzi skłonnych do przygód i nowych 
przedsięwzięć, ludzi zakochanych w zmianie, którzy chętnie 
racjonalizują swe pasje, odwołując się do pojęcia „postępu"

5

. Zaś 

po to, by uważać, że nie jest właściwe, by rząd był wyraźnie 
„postępowy", nie trzeba wcale sądzić, iż wiara w „postęp" jest 
najokrutniejszą i najmniej owocną ze wszystkich wiar, która 

rozbudza zachłanność i jej nie zaspokaja. W istocie, konserwatyw­
na postawa wobec rządzenia wydaje się szczególnie odpowiednia 
dla ludzi mających coś do zrobienia i coś, o czym muszą myśleć 
samodzielnie, posiadających jakąś umiejętność, którą muszą ćwi­
czyć, lub intelektualną fortunę, którą pragną zdobyć, dla ludzi, 
których namiętności nie potrzeba rozbudzać, których pragnień nie 
potrzeba  w y w o ł y w a ć i których snom o lepszym świecie nie 
potrzeba podpowiedzi. Tacy ludzie znają wartość zasad, które 
wprowadzają ład, nie ukierunkowując działań ludzi, zasad koncen­
trujących obowiązek w taki sposób, że pozostaje miejsce na 
przyjemność. Mogą być oni nawet przygotowani na to, by znosić 

jakiś prawnie ustanowiony porządek kościelny; czyniliby to 
jednak nie dlatego, iż reprezentowałby on jakąś niepodważalną 

religijną prawdę, lecz po prostu dlatego, że pohamowywałby 
nieuczciwą konkurencję sekt, a także (jak powiedział Hume) 
powściągał „plagę nadmiernie pracowitego kleru". 

Otóż niezależnie od tego, czy te przekonania wydają się 

rozsądne i odpowiednie w naszych okolicznościach i w od­
niesieniu do zdolności, które najprawdopodobniej odnajdziemy 
u tych, którzy nami rządzą, one i im podobne są  m o i m zdaniem 
tym, co nadaje sens konserwatywnemu usposobieniu w odniesie­
niu do polityki. W jakim stopniu to usposobienie byłoby od­
powiednie w okolicznościach innych niż nasze, czy konserwatyw­
na postawa wobec rządzenia byłaby równie sensowna w przypad­
ku unikających przygód, gnuśnych lub pozbawionych zapału ludzi 
— na te pytania nie musimy starać się odpowiedzieć: zajmujemy 
się tu nami samymi, takimi, jacy jesteśmy. Osobiście sądzę, że 

5

 Nic zapomniałem zadać sobie pytania: Dlaczego więc tak daleko 

odeszliśmy od tego, co jest odpowiednie w naszej sytuacji, że marzycicl-
-aktywista stał się stereotypem współczesnego polityka? Starałem się 
odpowiedzieć na nie w innym miejscu. 

background image

O postawie konserwatywnej 

2 1 9 

zajmowałaby ona istotne miejsce w każdych okolicznościach. 

M a m jednak nadzieję, że wykazałem jasno, iż bycie konserwatyw­
nym w odniesieniu do rządu i radykalnym w stosunku do niemal 
każdej innej działalności nie jest bynajmniej przejawem niekon­
sekwencji. A  m o i m zdaniem o tym usposobieniu można znacznie 
więcej nauczyć się od Montaigne'a, Pascala, Hobbesa i  H u m e ' a 

niż od Burke'a czy Bcnthama. 

Spośród licznych konsekwencji tego podejścia, które można by 

wskazać, chciałbym zwrócić uwagę na jedną tylko, tę mianowicie, 
że polityka nie jest odpowiednia dla ludzi młodych, nie ze względu 
na ich wady, lecz ze względu na to, co ja przynajmniej uważam za 
ich zalety. 

Nikt nie twierdzi, że łatwo jest osiągnąć lub utrzymać postawę 

neutralności, jakiej wymaga ten styl uprawiania polityki. Ściąg­
nięcie wodzy własnych przekonań i pragnień, akceptacja ist­
niejącej sytuacji, wyważanie w dłoni równowagi spraw czy rzeczy, 
tolerowanie czegoś, co jest godne pogardy, odróżnianie zbrodni od 
grzechu, poszanowanie formalności, nawet jeśli zdają się one 
prowadzić do błędu — wszystko to są trudne osiągnięcia; i nie 
należy ich szukać u ludzi młodych. 

Młodość każdego człowieka jest snem, zachwycającym sza­

leństwem, słodkim solipsyzmem. W  o w y m czasie nic nie ma 
ustalonego kształtu ani ustalonej ceny; wszystko jest możliwe, my 
zaś radośnie żyjemy na kredyt. Nie ma obowiązków, które trzeba 
by spełniać; nie ma rachunków, które trzeba by prowadzić. Żadna 
rzecz nie jest z góry określona, wszystko  m o ż n a z niej zrobić. 
Świat jest zwierciadłem, w którym poszukujemy odbicia naszych 
własnych pragnień. Nie sposób oprzeć się pokusie gwałtownych 
emocji.  G d y jesteśmy młodzi, nic jesteśmy skłonni ustępować 
światu; nie potrafimy wyczuć w dłoni równowagi żadnej sprawy 
czy rzeczy — chyba że jest to kij do krykieta.  M a m y trudności 
z odróżnieniem tego, co nam się podoba, od tego, co budzi nasz 
szacunek; pilność jakiejś sprawy jest dla nas kryterium jej wagi; 
i niełatwo przychodzi nam zrozumieć, że to, co jednostajne, nie 
musi wcale zasługiwać na pogardę. Jesteśmy niecierpliwi  w o b e c 
umiaru; podobnie jak Shelley, łatwo wierzymy, iż nabranie 

jakiegoś zwyczaju oznacza klęskę. Cechy te stanowią,  m o i m 

zdaniem, nasze zalety, gdy jesteśmy młodzi; jakże jednak są 
odległe od usposobienia odpowiedniego do wzięcia udziału w tym 
stylu rządzenia, jaki opisywałem. Skoro życie jest snem, wyciąga­
my wniosek (na mocy z pozoru słusznej, lecz w istocie fałszywej 

background image

2 2 0 

Wieża Babel i inne eseje 

logiki), że polityka jest spotkaniem sennych marzeń, podczas 
którego  m a m y nadzieje przeforsować nasze własne marzenia. 

Niektórzy ludzie, tacy jak Pitt (zwany, co zabawne, Młodszym), 
mają nieszczęście urodzić się starymi i już niemal w kołysce 
nadają się do polityki; inni, być  m o ż e bardziej szczęśliwi, zadają 
k ł a m powiedzeniu, że  m ł o d y m jest się tylko raz, i nigdy nie 
dorastają. Są to jednak wyjątki. Dla większości istnieje to, co 
Conrad nazwał „smugą cienia", która, gdy ją przekroczymy, 
odsłania trwały świat rzeczy, z których każda ma ustalony kształt, 
swój punkt równowagi i swoją cenę; świat faktów, a nie poetyckich 
obrazów, w którym tego, co wydaliśmy na jedną rzecz, nie 
m o ż e m y  j u ż wydać na inną; świat zamieszkany oprócz nas przez 
innych ludzi, których nie można po prostu zredukować do odbić 
naszych własnych uczuć. Zaś zadomawiając się w tym prozaicz­
n y m świecie,  z d o b y w a m y kwalifikacje (a nie może  n a m ich 
zapewnić żadna znajomość „nauk politycznych")  — j e ś l i  m a m y 
takie skłonności i nie przychodzi nam nic lepszego do głowy — do 
zaangażowania się w to, co człowiek o konserwatywnym usposo­
bieniu pojmuje  j a k o działalność polityczną. 

1956 

Przełożył Adam Lipszyc