Zesłanie Ducha Świętego czy Wieża Babel?
Fatima, różaniec wieczorową porą odmawiany w Kaplicy Objawień. Tajemnice naprzemiennie odmawiane w różnych językach, wierni odpowiadają także we własnej mowie. Niektórym na myśl przychodzi Zesłanie Ducha Świętego. Moim zdaniem tak właśnie wyglądała i brzmiała Wieża Babel. Łacino wróć!
Podobno Sobór Watykański wcale nie zniósł łaciny i nadal jest ona oficjalnym językiem Kościoła. Miała być ona w wyjątkowych wypadkach uzupełniana językami narodowymi. Akurat! Z obrzędów i liturgii zniknęła prawie całkiem. Podejrzewam, że winna jest także formacja seminaryjna, która niezbyt duży nacisk kładzie na naukę tego języka. Obiegowa opinia głosi, że jest to język martwy. Co jest nieprawdą, on żyje i ma się dobrze. Powstają nowe słowa opisujące współczesne wynalazki, a że mało kto o tym wie, cóż po co się zajmować czymś „martwym”.
Ofensywa języków narodowych skłania do eksperymentów liturgicznych i nie oszukujmy się - także do nadużyć. Łatwiej coś dodać lub przemilczeć we własnej mowie. Żarciki też lepiej brzmią w swojskim języku. Mało kto zada sobie pytanie, czemu to służy?
W opisywanej na początku sytuacji odpowiadanie w swoim języku stanowiło spore wyzwanie dla skupienia modlitewnego, nie harmonizowało, wywoływało dysonans. Ucho samo wyłapywało pojedyncze frazy i charakterystyczne dla różnych języków słowa. Było to skrajnie męczące. A gdyby tak po prostu - Sancta Maria Mater Dei…
Krzysztof z Kielc