Zesłania Ducha ŚWIĘTEGO
Dlaczego ktoś zamyka się czasem przed wszystkimi w swoim domu, w swoim pokoju albo w samym sobie?
Ten pan nazywał się Ptasznik (tak jak pewien pająk), bo lubił chwytać ptaki do klatek i trzymać je zamknięte. Lubił też patrzeć, jak chciały one wyfrunąć z klatki, jak tęskniły za wolnością, a potem - jak powoli umierały w kącie klatki. Teraz Ptasznik złapał do klatki białą gołębicę. Zaniósł ją do swojego domu, który był zawsze zamknięty przed wszystkimi. Zamknął się na ileś zamków i patrzył, jak gołębica uderza skrzydłami o pręty
klatki i ma coraz więcej krwawych plam na białych skrzydłach. Po kilku dniach siadła ona w kąciku, ukryła główkę pod skrzydło i wyglądała jak nieżywa. Ptasznik chciał ją wynieść i wyrzucić na śmietnik, gdy ktoś zapukał do jego drzwi. Kto? Nikt go nigdy nie odwiedzał, bo on nikogo nie wpuszczał. Nigdy! Ale ktoś pukał i pukał. Ptasznik uchylił drzwi. Stał za nimi ksiądz, który powiedział: "Tu mieszka chory, wezwano mnie do niego. Jest chyba umierający". "Nikt tu księdza nie wzywał - powiedział Ptasznik - a umierający jest tylko gołąb. Chyba już zdechł...". Ksiądz pchnął drzwi i prawie na siłę wszedł do środka. Mieszkanie Ptasznika wyglądało jak jaskinia lub więzienie. Ksiądz, w białej komży, z fioletową stułą, podszedł do klatki i dotknął czule skrzydła ptaka. Ten powoli wysunął główkę, poranioną jeszcze... Ksiądz gładził go palcem: tam, gdzie nie było ran, i szeptał coś bardzo ciepło.
Gołębica nagle zatrzepotała skrzydłami. Ksiądz otworzył klatkę, a potem - odsunął czarne zasłony i otworzył okno. Zafurkotały skrzydła i gołębica odfrunęła, jakby prosto w słońce. "To ksiądz ożywia ptaki?" - zapytał Ptasznik. "Raczej wypuszczam zatrzaśniętych w sobie ludzi - powiedział ksiądz. - Twoja dusza jest jak umarły w klatce ptak". "W jakiej klatce?" - spytał Ptasznik. "W klatce grzechu - powiedział ksiądz - umarło ci serce i ledwie zipie twoja dusza. Jutro może będzie tu czuć tylko trupi smród...". Ptasznik patrzył przerażony. Nagle zamknął ze wstydu dłonie na twarzy i zaczął przez szpary między palcami opowiadać swoje grzechy. Razem z nimi wymykały się też łzy... Kiedy nie pozostało już żadnego, jego ręka zacisnęła się w pięść, uderzyła w pierś, a usta wypłakały: "Moja bardzo wielka wina!" Ksiądz przekreślił te grzechy znakiem krzyża i szepnął: "Bóg wypuścił ci duszę na wolność, Ptaszniku. Nigdy jej już w klatce grzechu nie zamykaj. A za pokutę będziesz codziennie się modlił, stojąc w otwartym oknie. Będziesz to robił dotąd, aż jakiś ptak przyleci, siądzie ci na ramieniu i zaśpiewa. A teraz wpuść do swojej duszy Pana Jezusa".
Miesiąc później ksiądz, przechodząc, zobaczył w oknie Ptasznika. Biała gołębica siedziała mu na ramieniu i coś gruchała do ucha...
Dlaczego grzech jest jak klatka, w której umiera dusza? ...
Anioł Stróż Czerwiec 2001