Opublikował/a astromaria w dniu 07/01/2010
Jak wiadomo, w tym blogu nie zajmuję się kopiowaniem ani powielaniem tego, co ciekawego odkryli i napisali inni, lecz staram się skłaniać do samodzielnego myślenia. Nie popieram też autorytetów dowolnego rodzaju, bo jak nie raz pisałam, nadmierne pokładanie wiary w autorytety świadczy o braku zaufania do siebie i swojego własnego rozumu. Autorytety to nie jakieś nadprzyrodzone postacie, lecz nierzadko figury cynicznie podstawione przez władzę (zarówno świecką jak i duchową), żeby łatwiej jej było wpływać na owczarnię. Są oczywiście autorytety świetlane i ponadczasowe, ale są też wręcz przeciwne, a sztuka manipulacji polega na tym, by je umiejętnie wylansować i ustawić na pomnikach. Nie muszę chyba przypominać, że każde czasy mają swoich idoli, a kiedy nastaje zmiana klimatu politycznego nierzadko zrzucani są oni z pomników wśród wiwatów tłumów.
Jak rzekł Bertrand Russel w swych „10 przykazaniach liberalizmu”:
Nigdy nie powołuj się na autorytety, bo zawsze można znaleźć autorytety przeciwne
Natomiast Lew Tołstoj ujął to tymi słowy:
Wiara w autorytety powoduje, że błędy autorytetów przyjmowane są za wzorce
Żyjemy w świecie, w którym prawie niemożliwe jest odróżnienie prawdy od kłamstwa i to na każdym poziomie oraz w każdej dziedzinie życia. Dziś kłamstwo niszczy wszystkie dziedziny życia, w tym również naukę, którą uprawiają tacy sami, ulegający pokusom i słabościom śmiertelnicy jak ty czy ja. Uczeni (obecnie spełniający rolę powszechnie szanowanych autorytetów) również rywalizują ze sobą, marzą o sławie, karierze i pieniądzach, a to są słabości, które łatwo prowadzą do upadku. Dlatego bądźmy ostrożni. Nie wierzmy bezkrytycznie w to, że każda opublikowana w prestiżowym magazynie praca jest godna zaufania, a jej autor rzeczywiście dokonał przełomu w nauce. I odwrotnie: nie każdy paskudnie atakowany i odsądzany od czci i wiary uczony musi być w błędzie. Wręcz przeciwnie, taka zmasowana nagonka może świadczyć o tym, że jest jedynym nieskalanym rycerzem, samotnie broniącym prawdy, która została sprzedana za grube pieniądze.
… na każde pytanie jest tylko jedna prawdziwa odpowiedź. Natomiast odpowiedzi kłamliwych możemy mieć bezlik [Prof. Zygmunt Bauman]
Kłamstwo popłaca bardziej niż prawda, więc kłamią niemal wszyscy. Że politycy – wiadomo, nikogo to nie dziwi. Ale istnieją takie dziedziny, w których nieuczciwość jest wyjątkowo niemoralna i godna potępienia. Taką dziedziną jest medycyna. Do niedawna lekarze składali przysięgę Hipokratesa, w której obiecywali „przede wszystkim nie szkodzić”. Obecnie lekarze składają Przyrzeczenie Lekarskie, w którym o szkodzeniu nie ma ani słowa, co wydaje się o tyle dziwne, a nawet wręcz zdumiewające, że przyrzeczenie to zostało zainspirowane przez tzw. Deklarację Genewską, sformułowaną jako reakcja na zbrodnie popełniane przez faszystowskich lekarzy w obozach koncentracyjnych. Zamiast obiecywać, że nie będą szkodzić, lekarze obiecują „według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom”. Najlepsza wiedza, to oczywiście ta, którą przekazano im w uczelniach medycznych. A te sponsorowane są przez koncerny farmaceutyczne. I tu rodzi się od razu podejrzenie: czyżby obietnicę „przede wszystkim nie szkodzić” wycofano celowo? Moim zdaniem tak, sądzę, że usunięcie z przysięgi słów o nieszkodzeniu jest bardzo przemyślanym działaniem. Szkodzenie stało się dziś rzekomo niezbywalną częścią terapii w zdecydowanej większości chorób i chyba nie ma leków, które nie miałyby jakichś (często gwałtownych i niebezpiecznych) skutków ubocznych. Skrajnym przykładem jest „leczenie” nowotworów czy AIDS, nierzadko bardziej zabójcze, niż sama choroba. Wmawia się nam, że wszystkie leki, zwłaszcza te na najgroźniejsze choroby muszą mieć skutki uboczne, że to jest nie do uniknięcia i że musimy to uznać za cenę, którą trzeba zapłacić za szansę wyzdrowienia.
Hipokrates deklarował: „Lekarz ma tylko jedno zadanie: wyleczyć chorego. Jaką drogą tego dopnie, jest rzeczą obojętną”. Dzisiaj obowiązkiem lekarza jest leczyć chorego. O wyleczeniu nie ma ani słowa. Nie ma, bo gdyby okazało się szybkie i skuteczne, koncerny farmaceutyczne straciłyby źródło dochodu. Dlatego ich celem nie jest wyleczenie, lecz zarabianie na leczeniu i sukcesy na rynku finansowym. Bo firmy farmaceutyczne, a co najbardziej przerażające, szpitale również (pacjent przestał być pacjentem, a stał się klientem, nabywającym towar w postaci usług medycznych), są obecnie podmiotami gospodarczymi, które muszą wykazywać się wzrostem dochodów.
Każdy dowód można podważyć, każdego, nawet najbardziej rzetelnego badacza można oszkalować i nazwać go nieukiem, a co gorsze, można przedstawić całe mnóstwo dowodów całkowicie fałszywych, podpisanych przez przekupione autorytety i ogłosić „konsensus” jako ostateczny argument na rzecz ich prawdziwości. Goebbelsowskie hasło „kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą” wciąż jest wykorzystywane w praktyce codziennej, a kłamstwo opublikowane w wielu różnych czasopismach naukowych i książkach i podpisane nazwiskami wielu różnych autorytetów staje się prawdą jeszcze prawdziwszą niż najprawdziwsza prawda.
Globalne ocieplenie całkowicie oparte jest na konsensusie: „wszyscy najwięksi klimatolodzy świata są zgodni”. Tym argumentem zamyka się usta wątpiących. A jest w tym tyle samo logiki, co w slangowym powiedzonku „jedzcie g…, miliony much nie mogą się mylić”. Ci, których „rzetelne” badania wykazują ocieplenie są hołubieni, ponieważ dzięki nim uczelnia otrzymuje granty, a tych, którzy uzyskują wyniki badań niezgodne z konsensusem zwania się z pracy, ponieważ z powodu ich nieposłuszeństwa ich alma mater traci pieniądze i przestaje się liczyć w rankingu szanowanych uczelni. Wszyscy ludzie, uczeni również, mają żołądki i rodzinę na utrzymaniu, więc tylko idiota będzie się upierał przy swoich wynikach. Przykładem może być przypadek prof. Zbigniewa Jaworowskiego, który ośmielił się opublikować wyniki badań niezgodne z ociepleniowym konsensusem:
Po opublikowaniu wyników naszych badań dyrektor naukowy norweskiego instytutu polarnego wezwał mnie na rozmowę i powiedział, że nasze publikacje to nie jest sposób na zdobywanie kontraktów naukowych w Norwegii. W efekcie nie przedłużono także i mojego kontraktu… Byłem po prostu dyskryminowany. Przez pewien czas pozostawałem na utrzymaniu żony. Zrozumiałem wtedy, jak ważnym celem funkcjonowania instytutu polarnego było zdobywanie zleceń z ministerstwa środowiska, które z kolei swoją rację bytu opierało na straszeniu ludzi zanieczyszczeniem środowiska.
W przypadku szczepień również „wszyscy” wakcynolodzy są zgodni, że rtęć jest eliksirem życia, więc należy ją przyjmować od pierwszych godzin życia regularnie oraz w dużych dawkach. Tych, którzy się wyłamują ze zmowy przekupuje się ciepłymi i znakomicie opłacanymi posadami w koncernach farmaceutycznych, a jeśli okażą się odporni na naciski i finansowe zachęty, ściga się ich niczym czarownice w czasach świętej inkwizycji, niszcząc ich reputację i łamiąc karierę.
W odpowiedzi na rosnący niepokój rodziców i pediatrów w końcu lat 1990 FDA i CDC zleciły epidemiologowi dr Thomasowi Verstraetenowi (ówcześnie z CDC) wykonanie analizy na podstawie wewnętrznej bazy danych dotyczącej dokumentacji szczepień ponad 100 000 dzieci. Pierwotne wyniki jego analizy wskazywały na silny związek autyzmu oraz innych chorób neurologicznych dzieci z thimerosalem i stały się podstawą listu wystosowanego przez FDA do producentów szczepionek, który zalecał usunięcie thimerosalu ze szczepionek dziecięcych, ale bez nakazu i sankcji prawnych. W rezultacie czego nadal był i jest on stosowany w wielu szczepionkach dla dzieci i dorosłych (http://www.fda.gov/CbER/ltr/thim053100.htm).
(…)
Po tej konferencji CDC wycofała analizy Verstraetena (choć były przeznaczone do natychmiastowej publikacji) i ogłosiła naukowcom, że szczepionkowe dane zostały zgubione i nie mogą być odtworzone. Wbrew prawu „Freedom of Information Act”, CDC oddała bazę szczepionkowych danych prywatnej firmie do ukrycia, deklarując ją poza zasięgiem dla naukowców. W 2001 Verstraeten otrzymał posadę u producenta szczepionek GlaxoSmithKline i opublikował swą pracę z CDC w r. 2003 po wielokrotnych przeróbkach danych i usunięciu z analizy danych większości dzieci uszkodzonych przez thimerosal. Choć jego pierwotne wyniki wskazywały, że uszkodzenia neurologiczne występowały 7 do 11 razy częściej u dzieci zaszczepionych thimerosalem, w jego ostatecznej publikacji ten związek został usunięty; pozostawiono tylko związek thimerosalu z tikami i opóźnieniem mowy (Verstraeten et al., Pediatrics 2003, 112 (5):1035-48). Verstraeten ukrył swój konflikt interesów, czyli fakt, że pracował wtedy dla Glaxo. Publikacja ta i zastosowane w niej fałszerstwo zostały ostro skrytykowane, a Verstraeten potem nieudolnie tłumaczył się ze swej manipulacji (Verstraeten, Pediatrics, 2004, 113(4): 932). [Fragment listu prof. Doroty Marii Majewskiej do wakcynologów].
Jest wiele doniesień od wysoko postawionych badaczy medycznych, że AIDS nie ma nic wspólnego z wirusem HIV (nikt nigdy tego wirusa nie odkrył, a diagnoza opiera się jedynie na badaniu przeciwciał), jednak konsensus sprawia, że głosy te nie są w stanie przebić się do opinii publicznej, a co gorsze zmienić sytuacji pacjentów „leczonych” koktajlem chemicznym, który ich zabija. Są liczne dowody na to, że to kuracja, a nie wirus, powoduje AIDS. Każdy pacjent, który odstawił leki, po czym szybko i całkowicie cudownie wyzdrowiał dowiaduje się od lekarzy, że zdarzają się spontaniczne uleczenia, co powinien rozumieć jako brak związku przyczynowo-skutkowego między odstawieniem leków, a powrotem do zdrowia. W poniższym filmie lekarz wygłasza taką oto kwestię:
Nie mogę uwierzyć, żeby istniała jakaś światowa konspiracja, OK, może istnieją jacyś naukowcy, którzy biorą łapówki od korporacji, dopuszczają się niegodziwych rzeczy, ale żeby istniała światowa konspiracja, włączając wszystkich naukowców z wszystkich krajów, to niemożliwe.
Niemożliwe? Teoria spiskowa? A jednak! Takich przypadków jest więcej, a o alternatywnych teoriach na temat przyczyn AIDS przeczytać można np. tutaj (nie ma bezpośredniego linku do tego artykułu, więc proszę znaleźć fragment zatytułowany „AIDS-DUESBERG-HIV” (prawie w połowie strony).
AIDS naukowe oszustwo: PLAYLISTA
Leczenie nowotworów i ogólnie cała medycyna alopatyczna również oparte są na konsensusie, który sprawia, że „wszyscy” są zgodni, że choroby się leczy metodami naukowymi, czyli agresywną chemią (proszę zwrócić uwagę, że sami lekarze używają słowa „AGRESYWNA”). A ponieważ rzadko są one skuteczne, a nawet bywają wręcz zabójczo niebezpieczne, kuracja najczęściej kończy się okaleczeniem (interwencje chirurgiczne i skutki uboczne leków) lub nawet śmiercią pacjenta. Z powodu nadrzędności interesów finansowych koncernów farmaceutycznych zawzięcie i z całą bezwzględnością zwalcza się każdego, kto leczy skutecznie, ale nienaukowo (homeopatią, ziołami, zdrową dietą, witaminami, mikroelementami itp.).
Konsensus naukowy sprawia, że od 1 stycznia z rynku znikają zioła, a pozostają wyłącznie leki chemiczne. Jest to pierwszy krok w kierunku delegalizacji ziołolecznictwa i całej medycyny naturalnej. Big Pharma nie ma żadnego interesu w tym, żeby pacjent (o, przepraszam, klient) mógł leczyć się nimi na własną rękę, nie zasilając tym samym kasy szpitala i koncernów. Ziół nie da się opatentować (koncerny farmaceutyczne podjęły próby zdobycia na wyłączność patentów na substancje roślinne, ale sądy odrzuciły ich wnioski), a więc skoro nie da się na nich zarobić, należy ich zakazać.
Jak koncerny farmaceutyczne korumpują lekarzy
Nie polegajmy bezmyślnie na tym, co nam oficjalne media do wierzenia podają, lecz starajmy się zachować zdrowy sceptycyzm i nieufność. Oczywiście – bez popadania w paranoję. Jak zawsze zalecam tu umiar i drogę środka. Dobrze jest nie tylko dużo czytać, ale równie często odwoływać się do własnej intuicji, którą dano nam po to, żebyśmy mieli na kim polegać w chwilach niepewności. Prawdy należy szukać w sobie, a nie na zewnątrz. Miejmy więcej zaufania do własnego wewnętrznego przewodnika, a na pewno w tej erze kłamstwa dobrze na tym wyjdziemy.
Na zakończenie kilka wartych przemyślenia cytatów z Hipokratesa:
Twoje pożywienie powinno być lekarstwem, a twoje lekarstwo powinno być pożywieniem
Zdrowie jest zbyt cenną rzeczą, by powierzać je lekarzom
Mądry człowiek powinien wiedzieć, że zdrowie jest jego najcenniejszą własnością i powinien uczyć się, jak sam może leczyć swoje choroby.
Przyroda jest lekarzem dla wszelkich chorób.
Tak więc lepiej zapobiegać, niż leczyć. Zdrowa dieta, ruch i świadomość chronią skutecznie przed większością chorób.