Jaśkowski teksty



Dr Jerzy Jaśkowski: Zwyczaje uniwersyteckie a sprawa wywiadów. Od Światło do Saakaszwili. Autorytety mass mediów.



Obserwacja zwyczajów uniwersyteckich i powiązań tych uczelni, stanowią ciekawy przyczynek do konfrontacji teorii z praktyką. Przypomnę, że od czasów postania pierwszych uniwersytetów, w początkach XI wieku, nazwa ta była zastrzeżona dla uczelni powołanej bullą papieską. Uniwersytety miały dwa wydziały, nazywane dzisiaj matematyczno – fizycznymi i dwa wydziały humanistyczne, w tym obowiązkowo jeden teologiczny. Władza kościelna nie wtrącała się w działalność wydziałów matematyczno – fizycznych i jak widzimy efekty działania tych uczonych, katedry i kościoły, pałace i zamki, kamienice i miasta, stoją prawie 1000 lat bez istotnych uszczerbków, a przecież ci ludzie dysponowali tylko pionem i poziomnicą.

Oczywiście, nie licząc ludzkiego barbarzyństwa, czy bombardowań w II Wojnie światowej, gęsto przez Aliantów [Królewiec, Hamburg, Drezno, Monte Cassino], czy planowe niszczenia, mające obecnie miejsce np. we Francji.

Tak na marginesie, Uniwersytet Krakowski stał się wyższą uczelnią dopiero po jego wznowieniu przez królową Jadwigę. Założony przez Kazimierza W.[1364], nie posiadał zgody na otwarcie wydziału teologicznego.

Pod ścisłą kontrolą w owych czasach były natomiast wydziały teologiczne, ponieważ białe musiało być białe, a czarne – czarne. Wychodzący z takiego uniwersytetu adept musiał mieć jasno ukształtowane poglądy moralne. W praktyce różnie to bywało, ale co do zasady, było niezmienne.

Wbrew głoszonym mitom, nikogo za poglądy naukowe nie spalano na stosie. Nawet Galileusz był stypendystą papieża i mieszkał w klasztorze. Spłodził córkę, którą alimentował papież. Ojcem był, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, wyrodnym.

Sprawa  popsuła się gwałtownie po 1517 roku, kiedy to Hohenzollernowie [prawdziwe nazwisko Hohenburg, ożeniony z Zolorin [Zollern], od 1476 roku potomstwo nazywane Hohenzollern] wpadli na pomysł  stworzenia sekty protestanckiej. Generalnie, Hohenzollernom potrzebne były pieniądze na wojny, a bogactwo było w Kościele i w zakonach. Oprócz pieniędzy, potrzebni byli odpowiednio wyedukowani ludzie. Stąd Hohenzollern zakładał własne, protestanckie uniwersytety, szczodrze fundując stypendia. Między innymi Jan Kochanowski, czy Mikołaj Rej, pracowali dla Hohenzollerna. Stąd przed rozbiorami taka wiara w to, że król pruski pomoże Polsce przeciwko Moskwicinowi. Jak się okazało, całkowicie bezpodstawna, ale w owym czasie na sejmikach, czy w sejmie, swoją rolę ta grupa, edukowana na uniwersytetach pruskich, spełniła.

Czyli zwyczaj tworzenia tzw. agentów wpływu jest znany od dosyć dawna. Stąd np. słynne stypendium Fulbrighta dla „socjalistów” z krajów Europy Środkowej.

Przechodząc do nowszych czasów. Niejaki Józef Światło, alias Izaak Fleischfarb [ur. 1915 - zmarł w 1994,  nazwisko matki Wieseltur], w młodości działał w syjonistycznej organizacji Gordonia i od 1933 roku w Komunistycznym Związku Młodzieży Polskiej w Krakowie. Jako oficer UB został zwerbowany  przez wywiad angielski już w 1947 roku. W związku z tym, że Anglicy nie widzieli celowości utrzymywania takiego agenta, lub z innych przyczyn, sprzedali go Amerykanom. Światło pracował dla Amerykanów od 1948 do 1953 roku, kiedy to rzekomo ucieka za zagranicę. Jego tzw. ucieczka była  przygotowana przez NKWD i Chruszczowa [GRU], w celu powiadomienia o przygotowanych rozgrywkach w Rosji po upadku Stalina. W czasie procesów po 1990 roku wyszło na jaw, że był szczególnym bydlakiem wkopującym np. butelki w szyjki macicy torturowanym kobietom. Rzekomo wykazywał się specjalnie, aby nie powstało podejrzenie, że pracuje dla drugiej strony.

Natychmiast po słynnej „ucieczce” został zatrudniony przez rozgłośnię radiowa CIA w Monachium, wchodzącą w skład zespołu propagandowego, zwanego Wolna Europa, Radio Swoboda itd.

Było to bardzo dziwne, że rzekomo uciekinier, wysokiej rangi oficer milicji politycznej, nie ukrywał się, ale jawnie występował w mediach. W tym czasie, podobnie jak i obecnie, pranie mózgu społeczeństwa, szczególnie za żelazną kurtyną, powodowało, że wszyscy starali się słuchać Radia Wolna Europa jak nabożeństwa i uzyskane informacje szeptem przekazywano sobie do ucha.

Ciekawy natomiast był dalszy los tego bandyty, przepraszam, wysokiej rangi agenta i oficera. Został on mianowicie „profesorem” uniwersytetów amerykańskich, gdzie wykładał właśnie stosunki w krajach komunistycznych, aż do 1972 roku. Czyli z bandyty stał się szanowanym profesorem i wzorem dla młodzieży. CIA utajniło wszelkie dokumenty dotyczące tego agenta.

Nie jest to odosobniony przypadek. Podobne były losy innego agenta NKWD, majora Zygmunta Baumana. Już w 1943 roku, w wieku 17 lat, wstąpił do „policji” w Gorkim. A po roku z tej „policji” został oddelegowany do Ludowego Wojska Polskiego,  jako oficer polityczno – wychowawczy. Ciekawe, 18-latek, tylko po przeszkoleniu „policyjnym”, zostaje oficerem polityczno wychowawczym!? Natomiast już w 1945 roku zostaje oficerem Informacji Wojskowej. Po kilku miesiącach zostaje zastępcą dowódcy batalionu d/s polityczno – wychowawczych. A mówią, że Napoleon robił błyskawiczna karierę. Pracował bardzo dobrze, ponieważ już po 3 latach był szefem oddziału Propagandy i Agitacji w Zarządzie Politycznym. A potem jeszcze w Zarządzie II, czyli w kontrwywiadzie. Jednocześnie od 1945 roku studiował na Uniwersytecie Łódzkim. Po 1968 roku wyjechał na zachód.

Tzw. czystki żydowskie były przeprowadzone w związku z zajęciem prze Izrael terenów Egiptu w 1967 roku. Armia Izraela potrzebowała „na gwałt” ludzi. Przeprowadzone czystki, zwane w Polsce enigmatycznie „zajściami marcowymi”, pozwoliły oficjalnie wyemigrować do Izraela ok. 27 000 żołnierzy najbardziej potrzebnych specjalizacji, czołgistom, łącznościowcom, lotnikom, artylerzystom itd.  Jak wiadomo,  na „zachodzie” był także szanowanym profesorem socjologii. Mało tego, po powrocie do Polski nadal jest nagradzany i fetowany, szczególnie w byłych miejscowościach stacjonowania wojsk sowieckich.

Kolejnym takim „uczonym w Piśmie” był innych agent, Leszek Kołakowski, także profesor. Chwalił się w wywiadach, jak to z TT-tką  za pasem chodził na zajęcia. W internecie są wpisy o jego związkach z SB i przyczynieniu się do wyrzucenia prof. Tatarkiewicza z Uniwersytetu. Działał w Klubie Krzywego Koła, którego powstanie i zamknięcie było inspirowane i zaplanowane przez służby bezpieczenstwa PRL.

Najnowszym przykładem takiego wynagradzania „profesurami” zasłużonych agentów, jest niejaki Michaił Saakaszwili, były prezydent Gruzji. Jak wiadomo, amerykanie przywieźli go do Gruzji w 1995 roku. Od 2004 rok prezydent Gruzji.. Od razu zdobył sympatię całej postępowej prasy w Polsce. Praktycznie przez cały czas od 2004 do 2013 roku miał pozytywną reklamę w Gazecie Wybiórczej i jej odmianach, Gazecie Polskiej, tudzież we wszelkiej maści tygodnikach, czy miesięcznikach. Podobnie wszelkiej maści politycy prawicowi wychwalali tego „polityka”. Dużo więcej można uzyskać po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła „Saakashvili”.

Michał Saakaszwili cały czas był promowany jako wybitny przedstawiciel demokracji zachodniej, wręcz przyjaciel Zachodu. Szczególnie w okresie PiS-owskim szaleństwo gloryfikacji Saakaszwili doszło do zenitu. Żadne negatywne informacje nie miały prawa się ukazać.

Nawet na, zdawało się niezależnych, witrynach wszelkie głosy krytykujące tego faceta znikały bardzo szybko.

Szczytem obłudy była prowokacja tego „prezydenta” w dniu rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich. Bezpodstawna prowokacja i atak na sąsiednie państewko był zwykłym barbarzyństwem. Co ostatecznie napiętnowała nawet specjalna Komisja Unii Europejskiej. Oczywiście w polskojęzycznej prasie przeszło to bez entuzjazmu i szybko zostało wymazane z kart cyfrowych. Na tym polega wielkość wszelkiego rodzaju informacji cyfrowej. Jednym słówkiem – reset – wymazujemy i wpisujemy nową wersję. Że to takie proste, nawet Orwell by nie wymyślił.

Jego prowokację i tzw. wojnę gruzińska opisałem  przed 6 laty, jako konfabulacje dziennikarzy, udowadniając to prezentowanymi w oficjalnej prasie i telewizji zdjęciami i filmikami. Także ta cała  nieudolna prowokacja z św. Lechem Kaczyńskim, splendoru Polsce nie dodała. A ukazała, jak szybko wykonuje się polecenia CIA.

Po kilku latach i jego ucieczce do USA, prasa amerykańska podaje znacznie więcej szczegółów. Warto, jak sądzę, Polski PT Czytelniku, zaznajomić się z faktami.

I tak Veterans Today pisze otwartym tekstem: pozasądowe morderstwa, masowe malwersacje i przestępczość, terroryzowanie ludności, zarzucane Saakaszwilemu, nie są na ogół uznawane za działania demokratyczne.

Przypomnę, że w sierpniu 2008 roku Sakaszwili wysłał swoje „wojska” do odbicia Osetii Południowej. Inwazja ta była planowana od dawna. Amerykańscy żołnierze stacjonujący w Tbilisi,  mówili o tym otwarcie od wielu miesięcy. Jak podaje dziennikarz, po wypiciu odpowiednich napojów, przypominali sobie nawet konkretne daty i inne szczegóły.

Tym dziwnym posunięciem wysłał Gruzinów na rzeź. Zarówno Osetia Południowa jak i Abchazja stanowiły bazy rosyjskie. Wiadomo więc było, że bazy odpowiedzą ogniem.

Wbrew prawu międzynarodowemu, wojska gruzińskie używały zakazanych bomb kasetowych. Już to  powinno być powodem, w związku z łamaniem konwencji norymberskich, ścigania go, jako zbrodniarza wojennego.

Nawet „niezależna” Wikipedia podaje: „O 23.45 siły gruzińskie rozpoczęły poważne bombardowania miasta Cchinwali i okolicznych wsi. Gruzini używali wyrzutni rakiet BM 21 Grad i LAR – 160. Siły gruzińskie stosowały również 152 mm ciężkie działa samobieżne i bomby kasetowe”. Jak podają obserwatorzy OBWE pociski spadały co 15 – 20 sekund.
Na marginesie, bomby kasetowe M-85 były produkcji Izraela. Jak donoszą dziennikarze, dużo więcej zginęło od nich przypadkowych cywilów, w tym dzieci i kobiet, aniżeli żołnierzy.

Przypomnę, że pomimo międzynarodowego zakazu USA, Izrael i Gruzja nie podpisały tych konwencji.

Wtajemniczeni podają, że jedynym powodem wejścia do Osetii Pn, były zakupy olbrzymich ilości broni. Gdzieś trzeba było ją zużyć.
Pod rządami Saakaszwilego Gruzja stała się  największym pośrednikiem i dystrybutorem broni z przemytu w Europie. Broń ta była zakupywana i dostarczana tylko i wyłącznie z zamiarem odsprzedaży. Czyli prościej, Gruzja stała się głównym  pośrednikiem w nielegalnym handlu bronią. Tak więc można powiedzieć, że z rządów tego faceta były zadowolone głównie firmy handlujące bronią: niemieckie, brytyjskie, czy izraelskie, takie jak np. Grupa Chemring. Oczywiście, tego „nasi” dziennikarze nie podają!

W pełni zadowolone były także firmy naftowe, budowniczowie rurociągu BTC, firmy Shell i kasyna gry.

Trudno się więc dziwić, że dawni przywódcy NATO, tacy jak Anders Rasmussen, czy Philip Gordon z Departamentu Stanu USA, wypowiadają się pozytywnie o Saakaszwilim.

Obecnie Saakaszwili pracuje jako wykładowca – ”profesor” na Uniwersytecie Tufts. Prowadzi wykład na temat rządów w Europie i inne tematy z zakresu współczesnych zagadnień międzynarodowych i regionalnych. Niewątpliwie jest wybitnym fachowcem. Tak go chwali admirał James Stavridis, dziekan uczelni: Szaakaszwili ukończył prestiżowy Uniwersytet Kijowski – Instytut Stosunków Międzynarodowych. Wpisowicze podają, że była to kuźnia rosyjskich szpiegów. No, ale oczywiście dokumentów na to nie ma. Są to brednie ciemnego luda.

Usadowianie się emerytowanego agenta na stanowisku nauczyciela akademickiego, jest powszechnie stosowaną formą dorabiania do emerytury tych ludzi. Załatwiają to odpowiednie służby.

Natomiast o wiele gorsze zdanie na temat tego przywiezionego w teczce prezydenta mają mieszkańcy Gruzji. Innym, szeroko dyskutowanym przekrętem tego prezydenta, były tzw. wybory. Nawet w Parlamencie Europejskim udokumentowano sporządzanie fałszywych list wyborców, składających się z martwych ludzi, mieszkańców nieistniejących budynków, masowy „powrót” emigrantów w zamian za pieniądze, na dzień przed głosowaniem, którzy nie spełniali nawet i tak już bardzo liberalnych kryteriów.
Oczywiście żółci dziennikarze w Polsce nawet o tym nie wspominali.

W 2010 roku, po konferencji klimatycznej, Saakaszwili pozostał w USA przez 3 miesiące, starając się o bezpośrednie spotkanie z prezydentem Obamą. Bezskutecznie. Faktycznie pobyt ten był potrzebny na pełną mobilizację przedwyborczą emigrantów.

Ciekawe były zasady współpracy z przedsiębiorcami. Na początku  bardzo łatwo uzyskiwało się zgodę na otwarcie firmy, a potem… Potem były wizyty panów z argumentami nie do odparcia i wnioskami o łapówki. Ci, którzy nie chcieli, lub już nie mogli płacić, lądowali w więzieniach. Ich firmy przejmowali ministrowie Saakaszwilego.

W podobny sposób likwidowano  opozycję intelektualną. Np. prof. Vakhtanga Maisai, analityka wojskowego, byłego oficera łącznikowego z NATO i przeciwnika Saakaszwilego, oskarżono o najcięższe przestępstwo, szpiegostwo na rzecz Rosji.
Redaktora małej gazetki, Malkhaza Gulashwili, przeciwnika politycznego, oskarżono o nielegalne przekraczanie granicy.
Byłego już prezydenta, Zuraba Zhvania, zamęczono przez siepaczy pracujących dla ministra spraw wewnętrznych. Oficjalnie podano, że chłop zatruł się piecykiem gazowym irańskiej produkcji.
Sandro Girgvaliani zabrany z ulicy i torturowany, zastał zabity przez policję pod pretekstem kłótni z żoną ministra spraw wewnętrznych.

Amerykański dziennikarz Jeffrey Silverman nakręcił przerażający reportaż o tajnych więzieniach w Gruzji, gdzie masowo stosowano tortury, siejąc terror w regionie. W ukrytych bunkrach, co najmniej od listopada 2009 roku, gwałcono, torturowano i stosowano różnego rodzaju pranie mózgu, w celu utrzymania terroru w tym regionie. W rejonie Samegrelo-Zemo Swanetia, od listopada 2006 do lipca 2012, szefem policji był Tengis Gunava. Styl tych więziennych budynków wskazuje, że zostały wybudowane przez amerykańskiego wykonawcę Cuby, weterana armii.

Generalnie aż 95% oskarżeń wnoszonych przez „rząd” kończyło się wyrokiem skazującym, podobnie jak za Stalina - Dugashvili, czy Bieruta alias Iwanowa alias Tomasza, oddelegowanego przez NKWD na stanowisko premiera w Polsce.

Ostatnio Hillary Clinton i John McCain wystawili Michałkowi Saakaszwili nominacje do Nagrody Nobla.
A w Polsce określone środowiska długo jeszcze będą celebrowały nasze związki z Saakaszwilim.

P.S.1.  Oczywiście narodowość żydowska tych profesorów jest czysto przypadkowym zbiegiem okoliczności i nie ma żadnego związku z prezentowanym tematem o służbach specjalnych.

P.S.2. Inny  sposób nagradzania agentów, to honoraria za wydawane książki, publikacje itd. Proszę zauważyć, że od kilku pokoleń wywiady, właśnie poprzez wydawnictwa, wynagradzają swoich agentów. I nie ma znaczenia, czy umie taki facet pisać, czy nie. Sami Szanowni Czytelnicy możecie popatrzeć, ile to książek byłych agentów znajduje się w księgarniach. A potem to już proste. Instytucje państwowe masowo wykupują te książki i rozdają jako nagrody oraz po kilka egzemplarzy do wszelkiej maści bibliotek szkolnych, gimnazjalnych, wojewódzkich i tym sposobem nakład 100 000 się rozchodzi. A tantiemy są oficjalnym źródłem dochodu. I nikt nie może im zarzucić bogactwa.
Jak się pracuje – pisze – to pieniądze się ma. NO NIE? No, można jeszcze wygrywać w lotto, lub totalizatora sportowego, jeżeli wcześniej wiem, jakie będą rezultaty poszczególnych meczów. Po to tylu sędziów pracuje. Podobno prokuratura już ponad 250 razy wykryła ustawiających mecze.
Właśnie ostatnio tygodnik Wprost cytuje wypowiedzi tego Pana jako autorytetu w sprawach ” ………”.

Rozpowszechnianie wszelkimi możliwymi sposobami jak najbardziej wskazane.

DrJerzyJaśkowski
jerzy.jaskowski@o2.pl



Chemtrails, NWO, grypa – 2

Opublikowano: 04.04.2014 | Kategorie: PublicystykaZdrowie

Zastanawiające, jak mało ludzi patrzy w niebo.”

Wracając do naszych oprysków, zwanych z angielska chemtrails, zafundowanych nam przez, istniejący jak widać od dawna, Rząd Światowy. Piszę specjalnie „Rząd Światowy”, ponieważ lokalny nie ma pojęcia, co to za samoloty, a przecież każdy je widzi. I widzi, jak sypią na ludzi.

Otóż w 2009 roku, WHO, poprzez zmianę definicji epidemii i pandemii, ogłosiło epidemię świńskiej grypy AH1N1. Zupełnie nie miał znaczenia fakt, że wirus ten znany był lekarzom na całym świecie od 1976 roku, kiedy to „przypadkowo” znaleziono go koło laboratorium broni biologicznej armii amerykańskiej. Pomimo, że jeszcze w 2007 roku PZH podawał tą informację w swoich publikacjach, to nagle po 2 latach, w 2009 roku „zapomniał” o tym fakcie. Otóż dziwnym losu zrządzeniem, ogłoszenie tej epidemii zbiegło się z obserwacjami lekarzy angielskich, notujących wzrost zachorowań na stany zapalne górnych dróg oddechowych, w kilka dni po intensywnym sypaniu z powietrza. Objawy te były rozpoznawane jako grypopodobne, lub wręcz grypowe. Fakt występowania tych samych objawów, które mogą być powodowane wirusem, a innym razem wdychaniem nanocząsteczek wymienionych powyżej, wyjaśnia zmniejszenie liczby zgonów pogrypowych w 2009 roku. Przypomnę, że eksperci od grypy z Atlanty, czyli urzędnicy, szacowali, że w Ameryce musi umrzeć ok. 90 000 ludzi w 2009 roku, jak się nie będą szczepili. A naprawdę w omawianym okresie zmarło ok. 256 osób, ale z powodu grypy tylko 18 (!!!), na 320 milionów obywateli. Jeżeli wdychanie tych „zanieczyszczeń” powoduje objawy grypopodobne, przede wszystkim długo, przez okres nawet kilku miesięcy utrzymujący się tzw. suchy kaszel, to trudno się dziwić, że lekarze mają problem z postawieniem poprawnego rozpoznania. Przecież na uczelniach medycznych, przynajmniej w Polsce, nikt nie uczy o skutkach zdrowotnych wdychania tych nanocząsteczek. Mało tego, żaden histopatolog nie ma możliwości rozpoznania tego świństwa pod mikroskopem. Stosowane normalnie mikroskopy mają powiększenie rzędu 50-200 razy. Nanocząsteczki trzeba oglądać pod powiększeniem 700 do 1000 razy.

I tutaj jest pies pogrzebany. Możesz sobie, Szanowny Czytelniku, wypluć płuca, a będzie to zaliczone do zakażenia wirusowego i będą tobie wmawiać, że tylko szczepionka może ocalić ci życie. A jeżeli się nie szczepiłeś, to musisz cierpieć i kaszleć. Sam sobie jesteś winien. Widzimy to w szczególności po wzroście aktywności celebrytów namawiających do szczepień, nawet przymusowych. Taka p. profesor magister L. Brydak, gdzie tylko może, tam swoje 3 grosze na temat szczepień wsadza, pomimo, że jak wykazuje to w wypowiedziach medialnych, przez 40 lat pracy zawodowej, nie nauczyła się nawet historii epidemiologii. Ostatnio w Wirtualnej Polsce produkowała swoją wiedzę twierdząc, że inteligencja związana jest ze szczepieniami, a nie odwrotnie, jak wykazuje życie. Udowodniono bowiem, że głównie sprzeciwiają się szczepieniom osoby wykształcone, z dużych miast, szczególnie związane z zawodami medycznymi. A szczepią się osobniki przestraszone. Osoba, która przez 40 lat pracy nie nauczyła się rozróżniać grypy, od zapaleń płuc bakteryjnych i innych, wrzuca wszystko do jednego worka (vide witryna grypy) i usiłuje naciągnąć budżet Służby Zdrowia na przerzucanie pieniędzy społecznych, do prywatnej kieszeni producentów szczepionek. Ciekawe, co się za tym kryje.?

Jest to tym bardziej zastanawiające, że dane medyczne potwierdzają jednoznaczny związek, że osoby szczepiące się przeciwko grypie chorują ciężej i częściej. Szczepienia przeciwko grypie zwiększają umieralność na grypę i zapalenia płuc. Wzrost odsetkowy jest proporcjonalny do wzrostu populacji zaszczepionych.

Jak bronią się producenci szczepionek? Np. przez produkcję rozmaitych filmów, mających pokazać skutki rzekomych epidemii nieznanego wirusa. Pragnę przypomnieć, że współcześni wirusolodzy nie potrafią udowodnić większości swoich odkryć wirusologicznych. Aby stwierdzić, czy dany artefakt widzialny w mikroskopie elektronowym jest wirusem, trzeba go wyhodować, rozmnożyć i zaszczepić do innego organizmu żywego, otrzymując te same objawy chorobowe. Ani w przypadku HIV, ani w przypadku rozmaitych innych „mutacji”, wirusolodzy tego prostego testu nie wykonują, zdając się na Photoshop i mikroskop elektronowy.

Ostatnio wydano aż 190 milionów dolarów na głupiutki film pt. „Wojna światowa Z” (World War Z). Główną ideą filmu jest wtłoczenie bezmózgowcom, czyli społeczeństwu, informacji, że nieszczepienie jest „be”, przeżyją tylko ludzie szczepieni, ludzkość uratuje WHO. Tylko Rząd Światowy – ONZ, może coś zrobić w tej sytuacji. Jak pamiętamy, jedyne co w ciągu ostatnich tylko 10 lat Rząd Światowy zrobił, to zmienił swoje własne definicje epidemii i pandemii, aby pod nowym szyldem wyłudzić od rządów lokalnych ok. 4,5 miliarda dolarów, na nikomu do niczego niepotrzebną szczepionkę przeciw grypie. Poza tym, wprowadził cholerę na Haiti, gdzie zmarło ponad 5000 osób, i cisza. Doprowadził do pojawienia się nowej poszczepiennej choroby, zwanej narkolepsją. Już choruje na nią ponad 1000 osób tylko w Skandynawii (nagłe zwiotczenie mięśni z kilkusekundowym snem, tragiczne w czasie np. prowadzenia samochodu). Zaszczepił polio 47 500 dzieciom w Indiach. Tyle ofiar bezmyślnej albo i nie, działalności ONZ i B. Gatesa, kiedy normalnie w Indiach chorowało ok. 250 dzieci rocznie na polio (na ponad 120 000 0000 ludzi).

I to naciąganie budżetu na szczepionki przeprowadza się w czasach, gdy powodem zabierania co piątego dziecka rodzicom jest ich bieda. I to wszystko w czasach, gdy najniższa emerytura wynosi 830 złotych, a np. dodatek dla inwalidy wojennego, całkowicie niezdolnego do poruszania się, wynosi 305 złotych. I to wszystko w czasach, gdy 10% społeczeństwa ma 5 złotych na dzień, by przeżyć. Ładnie można dzielić się społecznymi pieniędzmi. To jest właśnie zaleta tzw. zdrowia publicznego. Żadnej odpowiedzialności, tylko pieniądze.

Jaki to ma związek z chemtrails? Ano właśnie, objawy grypowe są zupełnie takie same, jak obawy po wdychaniu tych nanocząsteczek, zrzucanych z samolotów. Takie maleńkie igły, jak wpadną do górnych dróg oddechowych, to pobudzają receptory kaszlu. Niestety, są za małe, aby kaszel je usunął. Dlatego chorzy kaszlą przez kilka miesięcy, aż taka nanocząsteczka przesunie się dalej od receptora. O tym wiedzą wojskowi, którzy te loty obsługują. Nie jest to pierwsza taka fałszywa flaga odwracania uwagi od istoty problemu.

W 1947 roku wciśnięto ludziom związek próchnicy z brakiem fluoru, co jest kompletną bzdurą. Ale pozwoliło to wysoce toksyczny odpad poprodukcyjny aluminium i uranu – kwas fluorowodorowy, zamiast składować i płacić za składowanie, podzielić na małe porcje i wcisnąć do past do zębów i zarabiać.

Podobnie w latach 1970., zaczęto wciskać ludziom związek pomiędzy rakiem płuc, a paleniem papierosów, chcąc ukryć skutki tzw. doświadczalnych wybuchów atomowych. Przypomnę, że nasi mniej, lub bardziej przystojni wojacy, wysadzili ok. 52 000 bomb atomowych, wielkości tej zrzuconej na Hiroszimę (tzn. suma mocy). Daje to średnio 3 bomby w jednym dniu, w owym okresie czasu. Podstawowe prawo fizyczne mówi o zachowaniu masy i energii. Te promieniotwórcze pierwiastki, np. alfa o energii 5-6 MeV, rozsypane wybuchem, muszą opadać po całym świecie. Filtrem jest nasz układ oddechowy. Energia wiązań komórkowych jest rzędu 6-7 eV, czyli milion razy mniejsza. Jeżeli po pudełku zapałek przejedzie się czołg, to na pewno z pudelka nic nie zostanie. A my nazywamy to rakiem płuc, nerek, pęcherza moczowego itd. Wiemy to doskonale po badaniach weteranów USA. Tylko w testach atomowych „użyto” 245 000 ludzi.

Podobnie odwraca się uwagę od raka skóry, poprzez wmawianie, że to słońce, a nie stosowane w kosmetykach rakotwórcze substancje, np. formaldehyd, są jego przyczyną. A obecnie mówi się o grypie, zamiast obsypywaniu – chemtrails. I oczywiście, jak chorujesz, to ty sam jesteś sobie winien, ponieważ się nie zaszczepiłeś, a tak miło ciebie zapraszano. Natomiast chemtrails nie istnieją, przecież żadna instytucja państewka nie potwierdziła tego faktu.

Autor: dr Jerzy Jaśkowski
Dla „Wolnych Mediów”

BIBLIOGRAFIA I LEKTURA UZUPEŁNIAJĄCA

1. http://www.polishclub.org/2013/10/27/dr-jerzy-jaskowski-spodziewane-problemy-z-zywnoscia-bedzie-przednowek/

2. http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=11252&Itemid=53

3. http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=10860&Itemid=119

4. http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=11011&Itemid=63

5. http://www.polishclub.org/2014/02/06/dr-jerzy-jaskowski-po-co-ta-arabska-awantura-falszywa-flaga-czyli-male-interesy-wielkich-ludzi/

6. http://www.polishclub.org/2014/01/06/dr-jerzy-jaskowski-pranie-mozgow-sluzbie-zdrowia-w-kanadzie-i-nie-tylko-czesc-2/

7. http://www.polishclub.org/2013/11/22/dr-jerzy-jaskowski-swiatowy-zjazd-milosnikow-przekretow-globalne-ocieplenie-czesc-2/

8. http://www.polishclub.org/2013/11/12/dr-jerzy-jaskowski-falszywe-flagi-zdrowie-publiczne-czesc-2/

9. http://www.polishclub.org/2013/07/23/dr-jerzy-jaskowski-geoinzynieria-wojna-o-panowanie-nad-swiatem-czesc-2/

10. http://www.polishclub.org/2013/07/21/dr-jerzy-jaskowski-geoinzynieria-wojna-o-panowanie-nad-swiatem-czesc-1/

11. http://www.polishclub.org/2013/05/18/dr-jerzy-jaskowski-czarnobyl-fukushima-windscaletree-mile-island-i-co-dalej-czesc-4/

12. http://www.polishclub.org/2013/04/07/dr-jerzy-jaskowski-zachmurzenia-sztucznie-wywolane/

13. http://www.polishclub.org/2012/10/31/dr-jerzy-jaskowski-lekarze-ostrzegaja-chcesz-zachorowac-szczep-sie-przeciwko-grypie-nie-chcesz-chorowac-nie-szczep-sie-czesc-iii/

14. http://www.polishclub.org/2012/06/26/dr-jerzy-jaskowski-wsplczesna-medycyna-cz-iii/

15. http://www.naturalnews.com/chemtrails.html

16. http://www.naturalnews.com/041133_geoengineering_chemtrails_organic_food.html

17. http://www.naturalnews.com/041094_geoengineering_chemtrails_ozone_layer.html

18. Oświadczenie doktora George’a Luciera – National Toxicology Program U.S.Department of Health and Human Services

19. No Proof of Man-Made Climate Change, Says Greenpeace Co-founder, http://www.thenewamerican.com/

20. http://www.carnicominstitute.org/html/morgellonsgeneraldescription.html

21. http://www.thenewamerican.com/tech

22. http://www.thenewamerican.com/tech/environment/item/17958-un-climate-change-report-uses-alarmist-global-warming-language

23. http://www.geoengineeringwatch.org/

24. http://www.occupycorporatism.com/

25. http://www.carnicominstitute.org/articles/bio2011-4.htm

26. http://www.thelibertybeacon.com/2014/01/27/chemtrail-flu-have-you-got-it-yet/

27. http://www.youtube.com/watch?v=UdtLTyNOB0A#t=19

28. http://www.youtube.com/watch?v=PiBiXvLXDS4

29. http://www.youtube.com/watch?v=9aHEwpWqpu0

30. http://www.youtube.com/watch?v=_AN7dycoF8o

31. http://www.youtube.com/watch?v=FfUuTFRMFsA

32. http://www.youtube.com/watch?v=ypFH

33. http://www.youtube.com/watch?v=ghsv8Kg44Ew

34. http://www.youtube.com/watch?v=7LqkjDTqCkY

35. http://www.youtube.com/watch?v=B5rINSTuE4Q

36. http://www.youtube.com/watch?v=9YQ4MNX5vic

37. http://www.youtube.com/watch?v=mj1xh8gG5qo


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Wracając do naszych oprysków, zwanych z angielska chemtrails, zafundowanych nam przez, istniejący jak widać od dawna, Rząd Światowy. Piszę specjalnie „Rząd Światowy”, ponieważ lokalny nie ma pojęcia, co to za samoloty, a przecież każdy je widzi. I widzi, jak sypią na ludzi.

Otóż  w 2009 roku, WHO, poprzez zmianę definicji epidemii i pandemii, ogłosiło epidemię świńskiej grypy AH1N1. Zupełnie nie miał znaczenia fakt, że wirus ten znany był lekarzom na całym świecie od 1976 roku, kiedy to „przypadkowo” znaleziono go koło laboratorium broni biologicznej armii amerykańskiej. Pomimo, że jeszcze w 2007 roku PZH podawał tą informację w swoich publikacjach, to nagle po 2 latach, w 2009 roku „zapomniał” o tym fakcie.

Otóż dziwnym losu zrządzeniem, ogłoszenie tej epidemii zbiegło się z obserwacjami lekarzy angielskich, notujących wzrost zachorowań na stany zapalne górnych dróg oddechowych, w kilka dni po intensywnym sypaniu z powietrza. Objawy te były rozpoznawane jako grypopodobne, lub wręcz grypowe.

Fakt występowania tych samych objawów, które mogą być powodowane wirusem, a innym razem wdychaniem nanocząsteczek wymienionych powyżej, wyjaśnia zmniejszenie liczby zgonów pogrypowych w 2009 roku.

Przypomnę, że eksperci od grypy z Atlanty, czyli urzędnicy, szacowali, że w Ameryce musi umrzeć ok. 90 000 ludzi  w 2009 roku, jak się nie będą szczepili. A naprawdę w omawianym okresie zmarło ok. 256 osób, ale z powodu grypy tylko 18 (!!!), na 320 milionów obywateli.

Jeżeli wdychanie tych „zanieczyszczeń” powoduje objawy grypopodobne, przede wszystkim długo, przez okres nawet kilku miesięcy utrzymujący się tzw. suchy kaszel, to trudno się dziwić, że lekarze mają problem z postawieniem poprawnego rozpoznania. Przecież na uczelniach medycznych, przynajmniej w Polsce, nikt nie uczy o skutkach zdrowotnych wdychania tych nanocząsteczek. Mało tego, żaden histopatolog nie ma możliwości rozpoznania tego świństwa pod mikroskopem. Stosowane normalnie mikroskopy mają powiększenie rzędu 50 – 200 razy. Nanocząsteczki trzeba oglądać pod powiększeniem 700 do 1000 razy.

I tutaj jest pies pogrzebany. Możesz sobie, Szanowny Czytelniku, wypluć płuca, a będzie to zaliczone do zakażenia wirusowego i będą tobie wmawiać, że tylko szczepionka może ocalić ci życie. A jeżeli się nie szczepiłeś, to musisz cierpieć i kaszleć. Sam sobie jesteś winien.

Widzimy to w szczególności po wzroście aktywności celebrytów namawiających do szczepień, nawet przymusowych.

Pani profesor magister L. Brydak, gdzie tylko może, tam swoje 3 grosze na temat szczepień wsadza, pomimo, że jak wykazuje to w wypowiedziach medialnych, przez 40 lat pracy zawodowej, nie nauczyła się nawet historii epidemiologii. Ostatnio w Wirtualnej Polsce produkowała swoją wiedzę twierdząc, że inteligencja związana jest ze szczepieniami, a nie odwrotnie, jak wykazuje życie. Udowodniono bowiem, że głównie sprzeciwiają się szczepieniom osoby wykształcone, z dużych miast, szczególnie związane z zawodami medycznymi. A szczepią się osobniki przestraszone.  Osoba, która przez 40 lat pracy nie nauczyła się rozróżniać grypy, od zapaleń płuc bakteryjnych i innych, wrzuca wszystko do jednego worka [vide witryna grypy] i usiłuje naciągnąć budżet Służby Zdrowia na przerzucanie pieniędzy społecznych, do prywatnej kieszeni producentów szczepionek. Ciekawe, co się za tym kryje.?

Jest to tym bardziej zastanawiające, że dane medyczne potwierdzają jednoznaczny związek, że osoby szczepiące się przeciwko grypie chorują ciężej i częściej. Szczepienia przeciwko grypie zwiększają umieralność na grypę i zapalenia płuc. Wzrost odsetkowy jest proporcjonalny do wzrostu populacji zaszczepionych.

Jak bronią się producenci szczepionek? Np. przez produkcję rozmaitych filmów, mających pokazać skutki rzekomych epidemii nieznanego wirusa. Pragnę przypomnieć, że współcześni wirusolodzy nie potrafią udowodnić większości swoich odkryć wirusologicznych. Aby stwierdzić, czy dany artefakt widzialny w mikroskopie elektronowym jest wirusem, trzeba go wyhodować, rozmnożyć i zaszczepić do innego organizmu żywego, otrzymując te same objawy chorobowe. Ani w przypadku HIV, ani w przypadku rozmaitych innych „mutacji”, wirusolodzy tego prostego testu nie wykonują, zdając się na photoshop i mikroskop elektronowy.

Ostatnio wydano aż 190 milionów dolarów na głupiutki film pt. „Wojna światowa Z” [World War Z]. Główną ideą filmu jest wtłoczenie bezmózgowcom, czyli społeczeństwu, informacji, że nieszczepienie jest „be”, przeżyją tylko ludzie szczepieni, ludzkość uratuje WHO. Tylko Rząd Światowy – ONZ, może coś zrobić w tej sytuacji. Jak pamiętamy, jedyne, co w ciągu ostatnich tylko 10 lat Rząd Światowy zrobił, to zmienił swoje własne definicje epidemii i pandemii, aby pod nowym szyldem wyłudzić od rządów lokalnych ok. 4,5 miliarda dolarów, na nikomu do niczego nie potrzebną szczepionkę przeciw grypie. Poza tym, wprowadził cholerę na Haiti, gdzie zmarło ponad 5000 osób, i cisza. Doprowadził do pojawienia się nowej poszczepiennej choroby, zwanej narkolepsją. Już choruje na nią  ponad 1000 osób tylko w Skandynawii [nagłe zwiotczenie mięśni z kilkusekundowym snem, tragiczne w czasie np. prowadzenia samochodu]. Zaszczepił polio 47.500 dzieciom w Indiach. Tyle ofiar bezmyślnej albo i nie, działalności ONZ i B. Gatesa, kiedy normalnie w Indiach chorowało ok. 250 dzieci rocznie na polio [na ponad 1 200 000 000 ludzi].

I  to naciąganie budżetu na szczepionki przeprowadza się w czasach, gdy powodem zabierania co piątego dziecka rodzicom jest ich bieda.

I to wszystko w czasach, gdy najniższa emerytura wynosi 830 złotych, a np. dodatek dla inwalidy wojennego, całkowicie niezdolnego do poruszania się, wynosi 305 złotych.

I to wszystko w czasach, gdy 10 % społeczeństwa ma 5 złotych na dzień, by przeżyć.

Ładnie można dzielić się społecznymi pieniędzmi. To jest właśnie zaleta tzw. zdrowia publicznego. Żadnej odpowiedzialności, tylko pieniądze.

Jaki to ma związek z chemtrails? Ano właśnie, objawy grypowe są zupełnie takie same, jak obawy po wdychaniu tych nanocząsteczek, zrzucanych z samolotów. Takie maleńkie igły, jak wpadną do górnych dróg oddechowych, to pobudzają receptory kaszlu. Niestety, są za małe, aby kaszel je usunął. Dlatego chorzy kaszlą przez kilka miesięcy, aż taka nanocząsteczka przesunie się dalej od receptora. O tym wiedzą wojskowi, którzy te loty obsługują.

Nie jest to pierwsza taka fałszywa flaga odwracania uwagi od istoty problemu.

W 1947 roku  wciśnięto ludziom związek próchnicy z brakiem fluoru, co jest kompletną bzdurą. Ale pozwoliło to wysoce toksyczny odpad poprodukcyjny aluminium i uranu – kwas fluorowodorowy, zamiast składować i płacić za składowanie, podzielić na małe porcje i wcisnąć do past do zębów i zarabiać.

Podobnie w latach 70-tych, zaczęto wciskać ludziom związek pomiędzy rakiem płuc, a paleniem papierosów, chcąc ukryć skutki tzw. doświadczalnych wybuchów atomowych. Przypomnę, że nasi mniej, lub bardziej przystojni wojacy, wysadzili ok. 52 000 bomb atomowych, wielkości tej zrzuconej na Hiroszimę [tzn. suma mocy]. Daje to średnio 3 bomby w jednym dniu, w owym okresie czasu. Podstawowe prawo fizyczne mówi o zachowaniu masy i energii. Te promieniotwórcze pierwiastki, np. alfa o energii 5-6 MeV,  rozsypane wybuchem, muszą opadać po całym świecie. Filtrem jest nasz układ oddechowy. Energia wiązań komórkowych jest rzędu 6-7 eV, czyli milion razy mniejsza. Jeżeli po pudełku zapałek przejedzie się czołg, to na pewno z pudelka nic nie zostanie. A my nazywamy to rakiem płuc, nerek, pęcherza moczowego itd. Wiemy to doskonale po badaniach weteranów USA. Tylko w testach atomowych „użyto” 245 000 ludzi.

Podobnie odwraca się uwagę od raka skóry, poprzez wmawianie, że to słońce, a nie stosowane w kosmetykach rakotwórcze substancje, np. formaldehyd, są jego przyczyną.

A obecnie mówi się o grypie, zamiast obsypywaniu – chemtrails. I oczywiście, jak chorujesz, to ty sam jesteś sobie winien, ponieważ się nie zaszczepiłeś, a tak miło ciebie zapraszano. Natomiast chemtrails nie istnieją, przecież żadna instytucja państewka nie potwierdziła tego faktu.

cbdo.

Zobacz zdjęcia – Część I, które pokazują jak w przeciągu ok. 20 minut z jednej linii rozsypywanego świństwa formuje się „chmura”. Niebo zasnuwa się mgłą i nikt już nie będzie posądzał kogokolwiek o trucie.

Rozpowszechnianie wszelkimi możliwymi sposobami jest jak najbardziej wskazane.

Dr Jerzy Jaśkowski

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Dr Jerzy Jaśkowski: Ciąg dalszy oszustwa afrykańskiego pomoru. Czyli jak wykańczać polskich hodowców. 9 kwietnia 2014r.


Jak pisałem przed kilkoma tygodniami, brak jakichkolwiek dowodów na istnienie epidemii pomoru afrykańskiego świń w Polsce. Od owego feralnego dla hodowców dnia, w którym znaleziono rzekomo chorego dzika, do dnia dzisiejszego, żadna padła świnia, ani żaden padły dzik, nie zostały w całej Polsce znalezione. Nie wspomnę, że nie potwierdzono również ani jednego przypadku choroby.

Może u mądrych inaczej, dwa rzekomo znalezione przypadki [do tego powrócę], to już epidemia, ale dla normalnego człowieka, to tylko przypadki.

Natomiast „nasza” prasa aż huczy o rzekomej epidemii. Mądrzy inaczej politycy i urzędnicy już decydują się na wybijanie wszystkich dzików, nie tylko tej w okolicy. Jest to jednoznaczny dowód odgórnego sterowania sprawą. A wiadomo, że wszelkie wydawnictwa w Polsce są międzynarodowe.

Najlepsze są wypowiedzi Zastępcy Głównego Lekarza Weterynarii, Jarosława Naze [Farmer 20.20.2014.] Pan ten twierdzi, że obostrzenia wprowadzone w handlu, to normalne procedury. Problem polega na tym, że na Litwie, czy w obwodzie kaliningradzkim, nie wspominając o Białorusi, rzekoma epidemia panowała od co najmniej dwóch lat [Białoruś od 5 lat]. Proszę samemu sprawdzić, ale ja nie znalazłem żadnych obostrzeń, wydawanych przez  Głównego Lekarza Weterynarii w związku z tą epidemią. Czyli innymi słowy, kraje ościenne mogą stosować obostrzenia rujnujące handel polskich hodowców, a nasze kondominium musi tylko wykonywać polecenia.

Jeżeli ocenia się, że hodowcy stracą ok. miliarda euro na tym interesie, to znaczy, że my, jako mieszkańcy Kraju nad Wisłą, będziemy ubożsi o ten miliard. To nie tylko podatki, ale i leczenie. Ten miliard euro, to przykładowo miesiąc utrzymania całej polskiej służby zdrowia. No, ale co to obchodzi Rząd i jego agendy.

Najciekawsze jest natomiast to, że jak mnie poinformowali mieszkańcy powiatu „zadżumionego”, chłopi widzieli jak helikopter, prawdopodobnie wojskowy, zrzucił tego dzika.

Powiedziano mi także, że dzik był zmarznięty na kość, tak jakby był dopiero co wyjęty z zamrażarki. Problem polega na tym, że w tym rejonie od tygodnia nie było nawet przymrozków, nie wspominając o mrozach.

Likwidacja konkurencji przy pomocy mądrych inaczej rozporządzeń i dekretów jest stałą praktyką tzw. polityków, czyli wykonawców poleceń, wydawanych przez starszych i mądrzejszych. Przypomnę, że w latach 90-tych, w całej Europie likwidowano owce, z powodu rzekomego BSP.

W 2007 roku także w Polsce wybito ok. 5 milionów kur, z powodu rzekomej ptasiej grypy. Jak wiadomo, żadnej epidemii ptasiej grypy nie było i jak na razie, z wyjątkiem żółtych dziennikarzy, nikt o niej nie wspomina.

Przypominam, że „nasz” główny  inspektor  także na podstawie dwóch padłych łabędzi ogłosił epidemię. Czyli liczba dwa jest patognomoniczna dla urzędników.  Przypomnę, że 2 oznaczało ocenę niedostateczną i tak chyba jest nadal.

Przypomnę także, że chociaż te padłe łabędzie znaleziono w okolicach Torunia, czyli w województwie kujawsko-pomorskim, to główne wybijanie  kur miało miejsce  w województwie mazowieckim. Potem odkryto jeszcze rzekomo padłe ptaki w okolicach Szczecina i Wrocławia. Innymi słowy, w okolicy dużych aglomeracji miejskich, zaopatrywanych w żywność  przez okolicznych hodowców. No, ale jak im wybito stada, to miasta musiały być zaopatrzone z zagramanicznych central. Głównym dostawcą kurcząt na rynek europejski jest Izrael. Przypominam, że to wszystko działo się  parę tygodni przed świętami Bożego Narodzenia i żywność musiała być na stołach.

Komentarz jest zbyteczny.

W przemyśle likwiduje się konkurencję na przykład poprzez kontrole urzędu skarbowego, vide przykład p. Kluski.

Można także spalić komuś fabrykę, lub wykupić za grosze, tak jak np. Stocznię Gdańską.

A w rolnictwie, jak wykazują przykłady z życia, w okresie co najmniej ostatnich 2 pokoleń, nagminnie wykorzystuje się „epidemie”. Nikt nic nie widział. Nikt nic nie może udowodnić, a przecież te same zakłady, które wykonują badania, potem, lub nawet przedtem, ogłaszają  epidemię.

Musisz się nauczyć patrzeć, Szanowny Czytelniku, kto na tym zyskuje. Ogłoszenie epidemii z zagramaniczna zwanej ASF, a po polsku Afrykański Pomór Świn APŚ, już 10 dni przed oficjalnym poinformowaniem społeczeństwa, zapowiedzieli przedstawiciele Danii na konferencji w Moskwie.

Ciekawe, dlaczego niektórym wolno łamać ustawę o języku polskim z 1995 roku. I to w dodatku urzędom państwowym, a prokuratura siedzi cicho i nikogo nie gani. Czyżby już Polski nie było?!

Pomimo rzekomego embarga, Duńczycy i Holendrzy sprzedają do Rosji mięso.

Ceny skupu mięsa w Polsce spadły o 30 – 50 %.

Podobno kupują to mięso właśnie owi handlarze i wywożą do Rosji. Oni mają glejt. A Polacy nie.

Czego to nie wymyślą urzędnicy!

A z drugiej strony, w tym samym regionie, problemem jest wszawica w szkołach. Czy PT Szanowni Czytelnicy słyszeliście, aby instytucja powołana do kontroli higieny, kiedykolwiek rozpoczęła jakąś akcję przeciwko wszawicy?

Nie, to zysków nie daje, a przecież zlikwidowano etaty higienistów szkolnych. W jakim celu?

Oczywiście są to niczym niepotwierdzone plotki z ulicy. 

A z drugiej strony, dlaczego te plotki tak doskonale wyjaśniają sytuację?

I jeszcze jedno. Ostatnio coraz więcej słyszy się o agenturze rosyjskiej w Polsce. A kto to już nie zabiera głosu w sprawie tych agentów! Właściwie w każdym przypadku, niepoprawnie politycznym na danym etapie, widzi się agenta. Od „Smoleńska” zaczynając, a na „majdanie” kończąc. Ostatnio prym wiedzie w tym spółka Gazeta Polska i Gazeta Wyborcza. Nie przeszkadza fakt, że na innym etapie Gazeta Wyborcza właśnie jeździła do Moskwy i to nie tylko w czasach Putina. To nikt inny, tylko Gazeta Wyborcza, nazywała agentów Moskwy ludźmi honoru [przez małe h]. Podobno powstała nawet czarna lista dziennikarzy, piszących inaczej, aniżeli wymienione gazety.

Jest to bardzo dziwne, ponieważ nie kto inny, ale właśnie Gazeta Wyborcza najgłośniej protestowała przeciwko lustracji, dekomunizacji itd. Czyli na tamtym etapie nie wolno było agentów ujawniać, a teraz stali się dostępni dla żółtych dziennikarzy.

Czyżby przestali płacić? A może druga strona daje więcej? Jakoś nie słyszałem o „grach” związanych z epidemiami, a z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością można rzec, że epidemie są tworem wirtualnym, dla straszenia maluczkich i dla likwidacji konkurencji przez służby pracujące na zlecenie starszych i mądrzejszych.

P.S. W Angli zachorowało ok. 18 000 zwierząt a wybili ponad 4 miliony. To kto jest większym twórcą epidemii urzędnicy czy ów „prion”?

c.b.d.o.

Rozpowszechniane wszelkimi możliwymi sposobami jak najbardziej wskazane.

Dr Jerzy Jaśkowski



========================================================================

Kiedy Polacy zmądrzeją?Zabójcze szczepienia.

Błądzić jest rzeczą ludzką, kłamać demokratyczną.
Szczepienia przeciwko WZW typu B wprowadzono  przed kilkoma laty u dzieci w pierwszej dobie po urodzeniu. Jak do tej pory na całym świecie, od co najmniej 30 lat, uznawano WZW B za chorobę weneryczną. Co prawda w Polsce prasa wprowadziła termin żółtaczki wszczepiennej, ale zrobiono to w latach 70-tych ubiegłego wieku, w celu uzasadnienia wprowadzenia strzykawek jednorazowych na rynek służby zdrowia. Było to w ramach tzw. gierkowskich pożyczek.

Najlepiej wyjaśnia problem szczepień przeciwko WZW B metaanaliza prac naukowych, wykonana przez Cochrane Colaboration.

Cochrane Colaboration jest uznawane za bardzo wiarygodne źródło informacji medycznej, zarówno o działaniu różnych leków jak i metod leczenia chorób.

Wadą tej organizacji jest to, że opiera się na wydrukowanych oficjalnie raportach. Jak wiadomo, aby wydrukować raport, trzeba mieć środki finansowe oraz możliwości techniczne, umieć składać materiał i odpowiednio go opracowywać oraz mieć możliwości dystrybucji, czyli dotarcia do potencjalnych odbiorców. A z tym bywa różnie, szczególnie wśród lekarzy praktyków. Wiadomo również, że od wielu, wielu lat wszystkie czasopisma medyczne wydawane są przez przemysł farmaceutyczny. Niestety, przemysł ten nie dopuści do ukazania się żadnej pracy, podważającej jego produkcję.

Generalnie zasada wydawnictw sprowadza się do umów, jakie podpisał monopolista wydawniczy, np. firma Elsevier z reklamodawcami. Firma ELSEVIER POSIADA ok. 2460 tytułów zwanych naukowymi. W Polsce jest reprezentowana przez spółkę Urban&Partner.

Z tymi zastrzeżeniami Cochrane Colaboration jest bardzo istotnym źródłem informacji medycznej.

Ostatnio ukazała się kolejna publikacja, dotycząca celowości stosowania szczepień, szczególnie obowiązkowych u dzieci.

Publikacja ukazała się pod tytułem: ”Wirusowe zapalenie wątroby typu B, szczepienie u osób wcześniej nie narażonych na zapalenie wątroby typu B, lub o nieznanym statusie ekspozycji”, autorstwa Mathew JL., R.Mathew PJ, Boxall EH, Brok J.

W związku z teoretycznie dużą ilością ludzi, mogących być zakażonymi wirusem typu B, autorzy postanowili odpowiedzieć na pytanie, czy szczepienie przeciwko WZW typu B  jest korzystne u osób, które nie były narażone na zapalenie wątroby typu B, lub tych, u których nie wiadomo, jaki jest stopień ekspozycji.

Autorzy znaleźli  w całym piśmiennictwie medycznym tylko 12 randomizowanych badań, spełniających kryteria porównawcze. Dokładna analiza tych prac nie pozwala na postawienie wniosku, czy szczepienie profilaktyczne ma jakikolwiek sens.

Tylko w 4 badaniach, przeprowadzonych w dodatku źle metodologicznie i na małej liczbie osób, wykazano dodatni efekt szczepień. W porównaniu z innymi szczepieniami, zanotowano podobne ilości powikłań. Dotyczy to także takich powikłań, jak konieczność hospitalizacji, występowanie drgawek itd.
Wniosek końcowy autorów pracy jest jednoznaczny. U osób, które wcześniej nie były narażone na WZW typu B albo ich status ekspozycji jest niewiadomy, brak jednoznacznej odpowiedzi, czy szczepienie  jest korzystne.
Tak jednoznacznie wynika z raportu, biorąc pod uwagę natomiast występowanie powikłań, brak wskazań do szczepienia, szczególnie małych dzieci!

Wymaga także podkreślenia fakt, że spadek zachorowań na WZW typu B w Polsce wystąpił pod koniec 1970-tych lat. Nieznaczny wzrost  nastąpił w połowie lat 80-tych, w związku z wprowadzeniem reglamentacji środków czystości przez huntę. Od ok.1991 roku notujemy wyraźny spadek zachorowań. Zdziwienie budzi więc fakt wprowadzenia przymusu szczepień w Polsce w latach 1996/7.

Służba Zdrowia ponosi wielomilionowe straty, przelewając do prywatnych kieszeni pieniądze [tj ok. 300 000 porodów/rocznie, razy ponad 100 zł za szczepienie], które mogłyby być przeznaczone np. na operacje serca. Jak podaje Konsultant Krajowy, około 3000 dzieci umiera rocznie w Polsce, z powodu braku pieniędzy i wprowadzenie przez NFZ limitów operacji serca u dzieci.

Podobnie z powodu braku pieniędzy w Polsce, skuteczność leczenia chorób nowotworowych wynosi ok 30 % , gdy średnia dla Europy to 50-60%.

JJ-Zachorowania-na-zoltaczke.jpg Wyraźnie jest widoczny na powyższym wykresie spadek zachorowań na żółtaczkę, który wystąpił na długo przed wprowadzeniem szczepionek. Szczepienia wprowadzono w Polsce dopiero w 1997 roku, a praktycznie po 2000r.

Jedyna praca opublikowana ostatnio w Polsce i wydrukowana w reklamówce przemysłu szczepionkarskiego - w Medycynie Praktycznej [z litości nie wymienię nazwiska autorów] – była na tak niskim poziomie, że nie została uwzględniona w żadnej analizie.

Dlaczego więc podaje się szczepionki małym dzieciom? Odpowiedź jest prosta – ponieważ wystąpienie powikłań można zrzucić na istniejące zmiany, takie jak: wadę genetyczną, wadę wrodzoną, ukrytą chorobę i wmówić biednej matce, że to jej wina, że dziecko ma np. autyzm. Albo, że umarło z powodu SID.

A prawda jest taka, że podawanie dzieciom w pierwszym półroczu jakiejkolwiek szczepionki jest błędem medycznym i powinno być tak traktowane przez sądy. I nie ma znaczenia jakiś tam dekret urzędniczy. W prasie zachodniej wprost używa się terminu eksperymenty norymberskie. Żaden  szanujący się lekarz nie może się zasłaniać wytycznymi odgórnymi, tak jak nie mogli tego robić hitlerowcy.

Małe dziecko ma przeciwciała od matki do ok. 6-9 miesiąca życia. Jeżeli jest karmione piersią, to jeszcze dłużej.

Po pierwsze, Odporność, po szczepieniu, jeżeli w ogóle istnieje, jest bardzo krótkotrwała. Jeszcze do lat 80-tych wciskano studentom medycyny brednie o dożywotniej odporności poszczepiennej, podobnie jak po przechorowaniu. Niestety, prawda jak zwykle okazała się brutalna. Tzw. odporność poszczepienna, jeżeli w ogóle istnieje, utrzymuje się ok. 5-8 lat. A gdzie 8-letnie dziecko ma uprawiać seks, aby się zarazić żółtaczką? Jak wiadomo od co najmniej 20 lat, większość zakażeń WZW B następuje w czasie seksu. Chyba tylko w ideologii gender, którą na siłę wprowadza się w Polsce, znajduje uzasadnienie tak wczesne szczepienie.

Po drugie, wbrew straszeniu wakcynologów, przebieg WZW B wcale nie jest taki tragiczny. Ok. 50% zakażeń tym wirusem mija bezobjawowo. Ale sam fakt ekspozycji zapewnia odporność dożywotnią. U dalszych 30 % zakażonych wystąpią objawy podobne do grypy. Także ta grupa nabywa odporność dożywotnią. Tylko u ok. 20 % zakażonych mogą wystąpić objawy żółtaczki. Ale  95% tych chorych [ z 20%] zostaje wyleczonych samoistnie, z nabyciem odporności do końca życia.

Teraz porównaj PT Czytelniku. Jeżeli matka  przebyła zapalenie i posiada przeciwciała, to przekazuje je noworodkowi. Zabezpiecza go więc przed chorobą. A czy kiedykolwiek wykonano u takiego jednodniowego dziecka badanie czy on posiada przeciwciała czy też nie? Nie!!! U żadnego malucha, ani u jego matki, nie przeprowadza się badań, tylko każdemu ładuje szprycę, bo to są pieniądze dla producenta. A pracownik służby zdrowia [pomimo, że posiada tytuł lekarza, niewiele ma wspólnego z lekarzem] działa jak sprzedawca.

Tak wiec tylko 5 %  może zachorować i być nosicielem. Czyli tylko u ok. 1% może się rozwinąć  przewlekłe zapalenie wątroby, wymagające leczenia.

I najciekawsze, jak podał przedstawiciel Zarządu Zdrowia stanu Illinois na przesłuchaniu publicznym: „Nie, nie mamy żadnych wyników badań przeprowadzonych u niemowląt, wskazujących na skuteczność szczepionki. Jedyne wyniki badań, jakie posiadamy, dotyczą dzieci 5-10 letnich.” [Kongres Kwartalny 25 sierpnia 2000. pg 647]

Czyli nasi wybawcy-od chorób-inaczej, bez przeprowadzenia odpowiednich badań, trują nasze dzieci! Notowane powikłania po szczepieniu to nietylko drażliwość, drgawki, ale też
1–zapalenia mózgu, ze wszelkimi trwałymi następstwami,
2–reumatoidalne zapalenia stawów,
3–zapalenia nerwu wzrokowego ze ślepotą,
4–stwardnienie rozsiane,
5-zespół Guilliana Barrego,
6–neuropatie.
Starczy?!

Zanotowano w sumie już  ok. 1500 zgonów po szczepieniu  WZW B w USA.

WZW B jest rzadką chorobą u noworodków.  W USA na 3 900 000 urodzeń zanotowano tylko 54 przypadki żółtaczki B.  Ale zaszczepiono prawie 4 miliony niemowląt. Jeżeli w POlsce proporcje są podobne to przy ok. 300 000 urodzeń rocznie  jest ok. 5-6 przypadków zachorowań. Ale z kasy społecznej do prywatnych kieszeni wypływa ok. 30 000 000 złotych rocznie. Jest się o co bić, nieprawdaż? I trzeba gnębić tych rodziców, którzy nie szczepią dzieci.

W tym samym roku  wg VARES wystąpiło aż 1080 powikłań po szczepieniu. Przypominam, że wg oficjalnych danych jest to tylko 10% faktycznych powikłań, ze względu na ograniczenia możliwości zgłoszeń. Przypomnę także, że w Polsce ustawa o obowiązku zgłoszeń powikłań, od 1964 roku jest martwa. Na stronie PZH nie znajdziecie Państwo żadnych danych. I tak jest przez ponad 50 lat.  Pół wieku. I nikogo to literalnie nie obchodzi. A podobno są specjalne instytucje, powołane do kontroli ustaw sejmowych.  Czyli, że co najmniej 20 razy więcej zachorowało dzieci na żółtaczkę w wyniku działania wakcynologów, aniżeli od wirusa. Dodatkowo, w grupie od 0-1 zanotowano aż 47 zgonów dzieci.

Innymi słowy, aby ta grupa banksterów nachapała się, to aż tyle dzieci musiało umrzeć.!!!

Kolejnym krajem, który zanotował ostatnio zgony po szczepieniach, były Chiny. W krótkim okresie czasu zanotowano aż 17 zgonów, w okresie do 2 miesięcy po szczepieniu WZW B.

Szczepionki była przygotowane przez filię chińską firmy Merck. Fabryka była nowa, wybudowana w 1990 roku.

Dziennikarz, który ten fakt nagłośnił, Wang Keqin, został zwolniony z pracy. Jeden z rodziców, który po śmierci dziecka za głośno o tym mówił, został skazany na 5 miesięcy obozu pracy, czyli łagru. Uzasadnienie wyroku brzmiało: „reedukacja poprzez pracę z powodu prowokacji do sporów” i że „powoduje kłopoty”.

Tak więc wszystko przed nami.

c.b.d.o.

P.S.  Bardzo interesujące sa tytuły prac omawia∆ących szczepienia przeciwko WZw : cytuję „Szczepienie przeciwko WZW B jest zbrodnią przeciwko dzieciom”

Ile czasu upłynąć musi aby ta prawda dotarła do „naszych” ekspertów?

Dr Jerzy Jaśkowski


==============================================================================================

Rebelia Szeli, Chmielnickiego i inne.cz.1

Prawda uczyni was wolnymi”

Nie ma opcji politycznych, jest tylko PRAWDA” – jj

Od grudnia 2013 roku problem naszego PT Sąsiada zza wschodniej granicy, powołanego do życia układem zabiurkowym w 1991/94 roku, nie schodzi ze szpalt gazet, tygodników, generalnie mass mediów. Wszyscy mniej, lub bardziej oświeceni, starają się „wypowiedzieć”, czyli przepisywać różne wersje tego samego opracowania. Opracowania przygotowanego przez starszych i mądrzejszych.

Victoria Nuland oferuje żywność aktywistom pro-unijnym. Obok Geoffrey Pyatt, ambasador USA w Ukrainie. Fot. Andrew Kravchenko/AP

Victoria Nuland oferuje żywność aktywistom pro-unijnym na kijowskim majdanie. Obok Geoffrey Pyatt, ambasador USA w Ukrainie.
Fot. 
Andrew Kravchenko/AP

Generalnie można sprowadzić je do dwóch grup: pierwsza twierdzi, że to sprawa mieszkańców „Ukrainy”. To są wszyscy ci, którzy twierdzą, że istnieje tam jakiś naród, który chce coś sam stanowić, a generalnie popierają  tzw. majdan. Jak wiadomo, jest on finansowany przez CIA, co jednoznacznie powiedziała p. Victoria  po mężu Kogan, alias Nuland, z domu Nudelman. Jak twierdzi p.Victoria Nuland, kosztowało ich to 5 miliardów dolarów, wypłacanych po 200  dolarów dziennie dla osoby i po 2000 dla dowódcy 10 – osobowego oddziału.

Ta pierwsza grupa, skupiona wokoło Gazety Polskiej i jej „sióstr” telewizyjnych i radiowych, nazywa siebie Prawicą. Na jakiej podstawie, zupełnie nie wiadomo. Generalnie powtarzają oni hasła, jakie w XIX wieku pojawiły się na uniwersytetach w zaborze austriackim. Nie jest to specjalnie dziwne, ponieważ uniwersytety te były przecież własnością okupanta i okupant opłacał ludzi tam pracujących. Trudno więc wymagać, by wymyślili oni coś prawdziwego. Jak ktoś ma wątpliwości, to proszę sobie przypomnieć okres stanu wojennego. Hunta w latach 1981- 90 także wydawała tylko poprawną politycznie prasę. Proszę poszukać chociaż jednej publikacji akademickiej z zakresu historii, socjologii itd, której autor pisałby prawdę o stanie wojennym i strajkach. Aż żal czytać, jak widzi się wypociny starszych panów, np. mieszkańca Sopotu, w Gazecie Polskiej, który nadziwić się nie może, że prasa Priwisliannego Kraju w 1863-64 roku nie pisała nic o powstaniu, zwanym później styczniowym. Nie przypuszczam, że to demencja, ale przecież przeżył on lata 80-te i z doświadczenia wiedzieć powinien, że w stanie wojennym także prasa nic nie pisała o strajkach itd. I dlatego za 50 lat będą tylko dostępne dla historyków informacje z prasy hunty. I oni także będą takie brednie o stanie wojennym pisali. Ewentualnie oprą się na „pamiętnikach” generałów.

No chyba, że chodzi tylko o tzw. wierszówkę, jako dodatek do emerytury. W takiej sytuacji pisze się, co każą. Ale to usprawiedliwia także dziennikarzy ubiegłego wieku. Ówczesną Gazetę Polską wydawał przecież baron Kronenberg, jeden z namiestników Rotchilda na Polskę, przyjaciel cara moskiewskiego. 

Reasumując, grupa tych tzw. prawicowców, niewiele ma wspólnego z prawdą historyczną, a jedynie usiłuje siać dezinformację w określonym kierunku zachodnim.

Druga grupa, nazywana przez tą pierwszą rusofilami, usiłuje udowodnić, że zamieszki na „Ukrainie” godzą w interes Rosji, a ta ma prawo się bronić. Argumenty tej grupy opierają się na opisach historii, produkowanych w Priwislannym Kraju. Wygląda to tak, jakby grupa ta zapomniała, że po pierwsze, to Moskwicin zabierał te ziemie zbrojnie, począwszy już od 1772 roku. Natomiast od 1863 do 1920 praktycznie w Kraju nad Wisłą istniał stan wojenny. Znacznie dłuższy, aniżeli niedawny, ponieważ  trwał przez dwa pokolenia, a nie 10 lat.

W Priwislannym Kraju za mówienie po polsku w miejscach publicznych, szkołach etc, można było wylądować  na zesłaniu. W tej sytuacji, jakiekolwiek publikacje książkowe, a przypominam, że internetu nie było, bez pieczątki cenzury ukazać się nie mogły.

Wielką naiwnością jest więc opieranie swoich wniosków na tamtejszych książkach.

Przykładowo, taką głupotą jest stałe gloryfikowanie Postania Styczniowego, w wyniku którego straciliśmy kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a ich majątki przejęli starsi i mądrzejsi. Procedura była prosta: majątek dostawał po części donosiciel, a resztę oficer armii, zasłużony dla cara. Nie muszę przypominać, że większość oficerów w armii carskiej była pochodzenia zagranicznego.

A np. taki wychwalany w podręcznikach szkolnych i akademickich „dyktator” Marian Langiewicz, przed udawaniem wodza powstańczego był oficerem pruskim, a po dopuszczeniu do wymordowania swojego oddziału, był przedstawicielem handlowym Kruppa, na sprzedaż broni w Turcji. Turcja po wojnie krymskiej właśnie przestawiała się na nowy rodzaj uzbrojenia. Nie muszę wyjaśniać, jak dochodowe było to stanowisko. Widocznie cesarz niemiecki i austriacki wysoko ocenili jego zasługi w mordowaniu Polaków. A w Polsce chwali się faceta.

Dlatego lubię carycę Katarzynę II, także Niemkę, za jedno stwierdzenie. Na pytanie, dlaczego nie lubi Polaków, odpowiedziała: „Ponieważ zdrajcom i renegatom stawiają pomniki.”

Co prawda nie robią to Polacy, tylko niektórzy mieszkańcy kraju nad Wisłą, ale fakt pozostaje faktem, pomniki się stawia.

Taki obdarowany majątkiem oficer wiedział, że to nie „jego teren” i natychmiast sprzedawał ziemie komuś, kto miał pieniądze. Nie muszę wymieniać, sam musisz się domyśleć, Szanowny Czytelniku, komu te majątki sprzedawano, skąd pochodzą hrabiowie galicyjscy i kto ich obecnie tak na cokoły wciąga?

Obecnie takie „zamulanie świadomości” prowadzone jest nie tylko przez prasę, ale i przez witryny internetowe. Przykładem jest HISTMAG. Na czym polega dezinformacja? Wystarczy zapoznać się z jakimkolwiek artykułem i prześledzić piśmiennictwo, na którym opierał się autor. W większości  są to kompilacje prac wydawanych w latach 60/80-tych ubiegłego wieku, kiedy to Polska była pod całkowitą dominacją sowiecką. Proszę mi pokazać takiego odważnego historyka, który ośmieliłby się źle pisać o naszych sąsiadach z bloku wschodniego, czy RWPG, czy Układu Warszawskiego. Jak zwał tak zwał, ale pisać można było tylko pozytywnie, ponieważ cenzura oficjalna działała i nic bez jej zgody nie mogło zostać opublikowane.

Publikacje natomiast były warunkiem sine qua non dalszego istnienia na uczelni. Koło, bardzo prosto skonstruowane, się zamykało. Od 1991 roku taką zaporą są granty. Jak piszesz coś sprzecznego z aktualną polityką grupy trzymającej władzę, to wylatujesz. Proste?!

I nie w tym tkwi problem. Problemem jest to, że ci, w większości młodzi ludzie, studenci, przepisują te wypociny bez słowa krytyki, bez jednej uwagi odnośnie meritum sprawy.

Proszę zauważyć, że od lat 80-tych w ogóle nie publikuje się materiałów źródłowych, a dostęp do archiwów jest ustawowo ograniczony, nawet w tak prostej sprawie, jak ilość zachorowań na choroby zakaźne, czy inne [Ustawa o Chorobach Zakaźnych z 2008 roku].

W tej sytuacji, ilość publikacji określonej grupy dezinformatorów, powoduje zupełne wyizolowywanie się społeczeństwa z życia publicznego. Jak taki przeciętny czytelnik dostaje raz informację, że ma pomagać majdanowi, a potem dowiaduje się, że majdan strzela nie tylko do policji, ale także do swoich, aby zwiększyć efekt grozy, to normalny człowiek zastanawia się, dlaczego on ma brać udział w tych mordach. W czyim interesie jest manipulowany?<

Przechodząc do konkretów, w Wirtualnej Polsce ukazał się artykuł p. Grzegorza Musiała pt. „Idea wielkiej Ukrainy”. Czego w nim nie ma! Artykuł jest długi na siedem stron, więc nie będę wszystkich wątków omawiał.  Skupię się na dwóch fragmentach.

Pierwszy dotyczy „powstania świadomości ukraińskiej” [str.2 akapit 1]. Autor zaczyna: „Przełomowym momentem w odradzaniu się narodowej odrębności, u dosyć dotychczas biernej ludności ruskiej, zamieszkującej dorzecza Donu i Dniepru, aż po Zbrucz i Bug, było wydanie w Budapeszcie w 1837 roku, zbioru pieśni w języku ruskim. Dokonali tego trzej studenci”.

Mamma mia! Odradzanie się, to znaczy, że kiedyś była ta świadomość. Niestety p. Grzegorz Musiał nie był łaskaw powiedzieć, w jakich czasach, wśród ludności zamieszkującej województwa polskie od 500 lat,  odradzała się narodowość ruska. No, może w poprzednim tysiącleciu, ale także brak jakichkolwiek danych pisemnych, aby kiedykolwiek istniała jakakolwiek narodowość ukraińska w organizacji państwowej. W starych księgach -  pamiętnikach zawsze ludzie mieszkający na Polesiu, Wołyniu, czy Podolu mówili, że są albo Polakami albo, że są tutejsi. Tym bardziej, że do XIII wieku głównie zamieszkiwali te tereny Mongołowie, z niewiadomych przyczyn zwani u nas Tatarami oraz Wołosi, tudzież inne nacje.

Nad Donem natomiast mieszkali zbiegli chłopi z cesarstwa moskiewskiego. Zupełnie inna nacja.

Po drugie, jeszcze w XVIII wieku tereny te należały do Turcji, a po 1772 roku, do Moskwicina.

Tak więc na tereny obecnie nazywane Ukrainą [nazwa geograficzna, obejmująca kilka województw polskich]  znowu przychodziła ludność z całego Sowietu. Policzmy: obecnie ludność Ukrainy to ok. 45 milionów. W ciągu ostatnich 100 lat zginęło:

pogromy1905-kilkamilionów
1914-1918-kilkamilionów
1920-23-kilkamilionów
1933_8-10milionów
1940-44_8-10milionów
1946/7-kilka.milionów
1954-kilka.milionów
1990- wyjazdy za chlebem, głównie z Podola i Wołynia, ok. 5 milionów.

W sumie ok. 35 – 40 milionów ludzi zginęło, lub zostali przesiedleni a obecnie jest 45.

Tak więc nie ma rodziny na tych terenach, której 3 pokolenia mieszkałyby w jednym miejscu. Mówienie więc o jakimś narodzie w tej sytuacji jest fikcją. Obecna Ukraina to twór polityczny, z całkowicie pomieszaną ludnością, z całego prawie świata.

Nawiązywanie do tradycji kozackich jest także niczym nieuzasadnione.

Wracając do cytatu. Od kiedy to 3 studenci mają pieniądze na wydanie czegokolwiek? Przypominam, internetu nie było, drukarnie wszelkiej maści obstawione były przez tajne policje. Obowiązywał Traktat Wiedeński, który mówił, że żaden kraj nie będzie robił „pod drugim”. Więc jakim cudem, bez woli rządu, czyli tajnej policji, jacyś studenci mieli forsę na wydawanie nie dochodowej przecież publikacji?

Przyjmując dzisiejsze kryteria, wydanie pamiętników z Sybiru w nakładzie tylko 200 egzemplarzy kosztuje parę tysięcy złotych. Gdyby były zdjęcia, to dużo więcej. Praktycznie żaden emeryt nie dysponuje więc kwotą, która pozwoliłaby wydać własne pamiętniki. Gdyby chciał wydać w większym nakładzie, to kwota musiałaby być wielokrotnie wyższa. Wiem to z autopsji, współpracując w „MUZEUM SYBIR PRO MEMENTO”  z kombatantami.

Czyli musi istnieć wydawca. Wydawca musi, jako oficjalnie istniejący podmiot gospodarczy, płacić podatki, żyć w zgodzie z urzędami. Na 120 % nie pozwoli sobie, bez zgody tajnej policji, na wydanie czegokolwiek. Dla osób z demencją przypomnę, że w stanie wojennym nie tylko konfiskowano wydawnictwa, ale i samochody, w których się znajdowały ulotki. A przecież to nie był okupant, tylko swoi.

Trudno więc przyjąć takie stwierdzenie o „trzech studentach” za normalne. Musiała to być akcja uzgodniona z policją. Musiał być też sponsor. A przecież wiadomo, że to zaczęło się tuż przez Rabacją czyli Ludobójstwem , która z podpuszczenia rządu wiedeńskiego, spowodowała wymordowanie ponad 3 000 – 5 000 przedstawicieli szlachty.

Załóżmy więc, że studenciaki wydały te pieśni. A kto je kupował? Chłopi? W cesarstwie austriackim analfabetyzm był spory, szczególnie na wsi. A kto te książki rozprowadzał?.

Wiemy coś niecoś na ten temat, ponieważ przez ponad 10 lat wdawaliśmy Forum Ekologiczne. Gazetka wydawana była co 2 – 3 tygodnie, w nakładzie 5 000 – 8 000 egz. i  była przeznaczona dla nauczycieli i radnych. W pierwszym okresie artykuły historyczne stanowiły nie więcej, aniżeli 1-2 strony. Ale po kilku latach, jak zwiększyliśmy ilość artykułów historycznych i jak PT Autorzy pisali coraz bardziej niepoprawne politycznie treści, nagle okazało się, że szkoły przestały być zainteresowane otrzymywaniem Forum. Nawet zaprzyjaźnione księgarnie powiedziały nam, że niestety nie mogą przyjmować Forum do bezpłatnego rozprowadzania, ponieważ otrzymały z „góry” zakaz. A wszystko to działo się w wolnym państwie, w latach 1992/3 – 2004/5.

Więc jeżeli w dobie komputerów i internetu stosunkowo łatwo było zablokować wydawnictwo, to jaki to był problem 150 lat temu?

Co prawda p. G.M. w kolejnych zdaniach wspomina o Rabacji galicyjskiej – poprawnie w Polsce winnej być nazywaną „Rzezią Małopolską”, lub „Mordami Małopolskimi 1846”, ale wydaje się znowu, że nie bardzo rozumie o czym pisze:

stał się najkrwawszy bunt chłopski w dziejach Polski, tzw. rabacja galicyjska, za której bezpośredniego sprawcę uważa się starostę Tarnowa, Josepha Breinl von Wallersterna…”, „  …obietnica wypłaty”

Trudno wymyślić  większe pomieszanie z poplątaniem. Od kiedy to jakikolwiek starosta bez zgody rządu cokolwiek zrobił? Może w bajkach znajduje się taki samodzielny starosta, ale nie w życiu. Starosta może tylko i wyłącznie realizować wytyczne otrzymane od rządu. Jeżeli robi coś samodzielnie, to płaci za to co najmniej stanowiskiem. Tutaj nikogo nie zwolniono ze stanowiska.

Czyli, jeżeli starosta zwerbował, czy stworzył bandę Szeli, a proszę sobie przypomnieć, że jeszcze w minionej epoce socjalizmu uczono w szkołach o bohaterskim powstaniu Szeli, ba, nawet dzieci musiały chodzić na specjalne filmy „gloryfikujące” tego bandytę, to taki starosta nie tylko, że musiał mieć zgodę rządu, ale i cała policja i wojsko stacjonujące na tym terenie, musiało być doskonale o tym poinformowane, ponieważ inaczej musiałoby interweniować.

Jak wiemy z historii, nikt nie pomagał mordowanym Polakom – kobietom i dzieciom, a przecież bandyci Szeli nie rozstrzeliwali ludzi, tylko przecinali piłami w poprzek. Do dnia dzisiejszego w tamtych okolicach potomków tych bandytów nazywa się „pilarzami”. Sto lat później to samo robili szkoleni w Wiedniu bandyci z UPA [Mielnik].

Po drugie wiadomo, że za żywego pana dostawali chłopi 5 halerzy, a za martwego 10.

Opisy z tamtych zdarzeń wyraźnie mówią, że mordowali dopiero na dziedzińcu starosty, jak się dowiedzieli, że za zabitego dostaną dwa razy więcej. Mordowali siekierami i kłonicami. Bruk spływał krwią, jak po deszczu wodą.

Ktoś te pieniądze musiał im wypłacać. W jakiś sposób starosta musiał je bilansować.

Policzmy: zabito 3000 do 5000 ludzi, po 10 halerzy za głowę, to jest 30 000 do 50 000 halerzy. Jaki starosta wydaje w własnej kieszeni 50 000 halerzy?

Nie tylko nie znam takiego idioty, ale nigdy o takim nie słyszałem. Wręcz odwrotnie, zazwyczaj zdarzają się defraudanci na tych stanowiskach, lub wydający pieniądze na różne wątpliwej jakości zadania „publiczne” np. ścieżki rowerowe.

A panu G. M. przechodzi pisanie takich bzdur bez mrugnięcia oka. Przecież te brednie, łącznie z rzekomym przygotowaniami do powstania, kolportowali historycy właśnie uniwersytetów Małopolskich alias Galicyjskich.

Szela i jego bandy dostały nie tylko glejt bezpieczeństwa, ale dostał jeszcze Szela kawał ziemi w nagrodę na Podolu.

Trudno, nawet przy dużej wyobraźni, uwierzyć, że dobry, ale skąpy zazwyczaj cysorz, dał mu te ziemie za nic. Nie mówiąc już o tym, że nigdy w owym czasie żadne bunty chłopskie nie powstawały samoistnie.

Jak takie dyrdymały mogą powstawać w „Wolnej Polsce”?

Natomiast właściwie podkreślonym w pracy p.G.M. jest  fakt, że ani jeden Niemiec, Austriak, czy Żyd, nie został zamordowany, ani dobytek jego spalony.

Stąd powstała tak wielka ilość wolnych miejsc do sprzedaży herbów i majątków dla przyszłych hrabiów galicyjskich.

Celem Mordów Małopolskich 1846 było po pierwsze, zniszczenie warstwy szlacheckiej, jedynej, która posiadała pamięć historyczną oraz napuszczenie jednej warstwy społecznej na drugą. Dziel i rządź, to jest podstawowe hasło wszystkich trzymających władzę, od tysięcy lat.

Podsumowując, nie ma żadnej możliwości, aby jakiekolwiek tzw. oddolne ruchy narodowościowe w XIX wieku mogły samoistnie powstać. Te niczym nie potwierdzone fantazje intelektualne są podobne do np. przypisywania przysłowiowemu Bolkowi napisania konstytucji, czy jakiejkolwiek innej książki.

Zawsze, aby jakakolwiek akcja, większa, aniżeli wypicie pół litra, powstała, muszą być nie tylko duże pieniądze  [no, pół litra też nie jest za darmo], ale musi być organizacja, na tyle dobrze znana policji, by jej nie przeszkadzała.




Rebelia Szeli, Chmielnickiego i inne.cz.2

Najbardziej niebezpiecznym przestępcą naszych czasów jest ten, kto rozprzestrzenia wiedzę”.
Nie ma opcji politycznych, jest tylko PRAWDA” – jj

Prawda jest potrzebna, by budować dobre stosunki między ludźmi i między narodami
Jak już wcześniej uzasadniałem, mówienie o jakimkolwiek „narodzie” ukraińskim 
jest niczym nie usprawiedliwione. Może za 100 – 150 lat będzie takowy. Ale aby powstał, trzeba by wyłożyć znacznie więcej pieniędzy, aniżeli owe 5 miliardów dolarów z CIA, na działalność „Majdanu”, czy pesudoprawicowych partyjek.

Tworzenie tzw. upowców zapoczątkował już Bismark w 1871 roku, kiedy to znaczną część kontrybucji francuskich przeznaczył na powołanie konsulatów w Kijowie i Odessie. W owym czasie nie było tam jeszcze żadnych osiedleńców z Cesarstwa Pruskiego.

Tworząc „naród”, ale odgórnie, trzeba było także stworzyć bohaterów. Wybór padł na pospolitego bandytę i tajnego agenta, służącego temu, kto płacił. W tym celu sięgnięto głęboko wstecz [trudniej sprawdzić], do XVII wieku i wybrano Chmielnickiego. Było to uzasadnione np. tym, że pracował on dla dobra Habsburgów, w tamtym czasie właścicieli terenów, dzisiaj zwanych Ukrainą.

Wolna elekcja po śmierci Stefana Batorego powołała na tron Zygmunta Wazę, lennika cesarza Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego -  CRNN -  czyli Habsburga.

Sytuacja w owym czasie w Europie była następująca. Olbrzymie Imperium Osmańskie parło na zachód, w kierunku Rzymu i Wiednia. Imperium obejmowało ponad 2 miliony km kwadratowych, czyli było ok. 10 razy większe, aniżeli państwa i państewka europejskie. Dysponowało także o wiele większym potencjałem ludnościowym, czyli możliwością tworzenia armii.

W państewkach – miastach rzymskich, takich jak Wenecja czy Florencja oraz w monarchii CRNN, powstała koncepcja ataku na Osmanów od tyłu, czyli wywołanie klasycznego ruchu skorpiona. Jedynym państwem, które mogło coś takiego zrobić była w owym czasie POLSKA. W dwa wieki później napuszczano na to cara moskiewskiego.

W celu sprowokowania Polski do wojny z Turcją dokonano „właściwego” wyboru króla Polski – lennika, czyli sługi  Habsburgów. Od samego początku, specjalny poseł Wenecji z walizką pieniędzy, był stale blisko króla. Wiedząc o formacji lisowczyków i ich przydatności wojennej, a także znając możliwości siczy zaporoskiej, taki sam „poseł” przebywał na siczy. W owych czasach nie było stałych ambasad. Ten przypadek był wyjątkowy.

Stąd pieniądze na zakup czajek, niezbędnych do ataków na miasta imperium osmańskiego. Stąd pieniądze na tajne zaciągi Władysława IV.

Kozacy piszą list do sułtana.  Obraz Ilji Repkina. Muzeum Rosyjskie w Sankt Petersburgu.  (wikipedia)

Kozacy piszą list do sułtana. Obraz Ilji Repkina. Muzeum Rosyjskie w Sankt Petersburgu. (wikipedia)

Po śmierci [otrutego] Władysława IV, sytuacja  już przygotowana do wojny z Turcją uległą zmianie. I stąd rzekome powstanie Chmielnickiego.

Język polski jest dosyć precyzyjnym językiem. Pojęcie powstanie odnosi się do zrywu ludności okupowanego kraju, czyli walki z okupantem danego terytorium. Walkę z oficjalnym, prawnie wybranym rządem, nazywa się rebelią.

W kronikach klasztornych Klasztoru Karmelitanek Bosych znajdujemy wzmiankę pod datą 1648, że gdzieś tam na kresach, w powiecie, jakieś bandy Chmielnickiego palą wsie, ale nikt nie wie, o co chodzi.

A Chmielnicki, za pieniądze Wenecji i nie tylko, usiłował zebrać armię, która mogłaby atakować miasta osmańskie. Nie należy zapominać, że Turcy pozbawili Wenecję wszelkich portów na Morzu Czarnym, a więc przerwali bardzo dochodowy handel ze wschodem, czyli z Indiami i Chinami. Wtedy zaczął się upadek tych miast – państw.

Powoływanie się na Jędrzeja Giertycha, jako eksperta w opisywaniu tych czasów, jest poważnym nieporozumieniem. Giertych zupełnie nie rozumiał problemu albo celowo pisał pod wydawcę. Najlepszym tego dowodem jest fakt porównywania przez tego autora sytuacji na Dzikich Polach, do XIX wiecznych koncepcji politycznych i społecznych, tzw. walk  klasowych. Mówienie o innym narodzie na tym obszarze, aniżeli polski w XVII-XVIII wieku, jest po prostu nieprawdą.

Jeszcze do XIX wieku miejscowi określali przynależność człowieka nie po narodzie, tylko po religii. I tak Polak, to był Katolik, Niemiec to był Luter, a Prawosławny to był miejscowy, a potem Moskal. A trzeba nie zapominać, że miejscowymi byli także mahometanie, którym nikt nie przeszkadzał mieszkać na tych terenach, byle płacili podatki.

Mieszanie sytuacji Wielkiego Nowogrodu z Dzikimi Polami jest kolejnym nieporozumieniem. Państwowość typu miasto-państwo istniała w Nowogrodzie do XV wieku, dopóki nie został on podbity przez cara moskiewskiego, w owym czasie lennika kaganatu mongolskiego. A Dzikie Pola nie posiadały żadnego organizmu państwowego po rozbiciu kaganatu Chazarskiego, Pieczyngów itd., aż do czasu wchłonięcia tych terenów przez Polskę.

Włączenie terenów Dzikich Pól do Polski jest jednym z nielicznych przykładów na świecie „podboju” bez użycia wojska. Po prostu tereny te w dużej części niezamieszkałe, zostały zasiedlone osiedleńcami z terenów przeludnionego Mazowsza, Wielkopolski, czy Śląska, ale także z Wołoszczyzny, czy Mołdowi, jak nazywano wówczas Rumunię.

Tak więc robienie z Chmielnickiego jakiegoś bohatera ukraińskiego, rzekomo dążącego do powstania narodu Ukraińskiego, jest po prostu bajką, powstałą na zamówienie określonych „wydawców” politycznych w XIX wieku. Jakoś musiano uzasadnić tworzenie takich „bohaterów”. Nie należy w żadnym przypadku zapominać, że ten książkowy bohater, tak na wszelki wypadek,kazał wymordować ok. 100 000 czerni, czyli mieszkańców miasteczek i wiosek Kresów, ale także drugie tyle żydów. I co najciekawsze, nikt tego nie podciąga pod antysemityzm! Dlaczego? Czyżby istniał jakiś związek pomiędzy tworzeniem odgórnym narodu ukraińskiego, a semityzmem.?

Dalsze „rozważania” pana Grzegorza Musiała na tematy rebelii Chmielnickiego nie zasługują nawet na uwagę. Twierdzenie, że pieniądze na wojnę, najpierw z Rzplitą, a potem z Turkiem, miał od żydów, jest nieporozumieniem totalnym. Handel bronią był zawsze kontrolowany. Szczególnie w owym czasie, kiedy młyny prochowe pracowały pełną parą na potrzeby władców. W jaki więc sposób Chmielnicki dostawał broń od cara moskiewskiego? Przypomnę, że w kilka lat po tej rebelii, przyłączyła się do ataku na Polskę Moskwa, z 200 000 armią, a w dwa lata później, zaatakowana została Polska przez lennika Habsburgów, czyli Szwecję.

Siły polskie, przeznaczone do walki z Moskwicinem, były 10-krotnie większe, aniżeli do walki ze Szwedami, tak reklamowanymi w podręcznikach szkolnych pod nazwą „potopu”. Czyli wylanie łyżki wody to tragedia, a wylanie wanny pomija się milczeniem? Wyraźnie widać sterowalność odgórną tego systemu edukacji.

Taka zbieżność nie mogła być przypadkowa. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, dopiero po otwarciu archiwow rodzinnych Habsburgów, czy Hohenzollernów, a także Moskwicina, będzie można udzielić odpowiedzi na to podstawowe pytanie: jakie były prawdziwe porozumienia możnych tego świata, odnośnie podziału Polski w XVII wieku.

Przypomnę, że ks. profesor Kalinka np. dostał odmowę zapoznania się z archiwami angielskimi odnośnie  tego okresu. Czyli angielska Kompania Moskiewska miała istotny cel w zniszczeniu drogi handlowej przez Polskę do Indii i Chin.

Przypomnę, że żaden historyk opisujący ten okres, nie opierał się na archiwach wymienionych przeze mnie. Mało tego, nawet do dnia dzisiejszego, żadna monografia najważniejszego naszego sąsiada, czyli rodziny Hohenzollernów, nie została wydana w Polsce.

Podobnie brak wznowień wydawniczych  np. pamiętników Katarzyny II, czy czegokolwiek o dynastii osmańskiej i jej celach i działaniach, opartego na archiwach tureckich.

Nawet przysłano do Polski specjalnego historyka, Normana Daviesa, aby preparował odpowiednio historię Polski, pomijając całkowicie rolę Anglii i jej Kompanii Moskiewskiej. W żadnym  wydanym po polsku podręczniku nie ma wzmianki nawet, o krucjacie Henryka Lancastera na katolickie Wilno, w 1392 roku.

Pan Davies nawet nie wspomniał o archiwach angielskich w swoich pracach, a twórczość swoją opierał na polskich pracach. Na marginesie można dodać, że jednak języka polskiego nie rozumiał do końca. Mylił podstawowe pojęcia, np. kulturę z cywilizacją etc.

Tak wiec podsumowując, w chwili obecnej, na początek XXI wieku, jeszcze się naród ukraiński nie wytworzył. To, co obserwujemy, to są ludzie szkoleni głównie w niemieckojęzycznych krajach, od lat 20-30-tych ubiegłego wieku. Teorie i pisma tworzyli wykształceni oficerowie, a nie ledwocopisemny chłop. Cały ten „majdan” był opłacony przez zachód, podobnie jak Kosowo, czy rzekoma opozycja w Syrii, Libii itd. Pojęcie „majdan” znaczy po turecku rynek i taki poziom mniej więcej reprezentowali jego przedstawiciele, co łatwo można sprawdzić na youtube.

Za Ukrainą kryje się na pewno gaz, którego jest podobno 40 bln m3. Obecny uzurpator już następnego dnia podpisał z Chevronem umowę na eksploatację tego bogactwa na 99 lat, z możliwością przedłużenia.

Poza tym są pierwiastki niezwykle potrzebne w technice kosmicznej.

Ciekawym jest także fakt, że w prasie amerykańskiej pojawia się coraz częściej zdanie:

Gwiazda Dawida, znak firmy Rothschilda z Frankfurtu – nałożona na lud Izraela przez Rothschilda, kiedy to w 1948 roku kupił Izrael”.

Czy Ktoś może to wyjaśnić bliżej? O co piszącym te słowa Amerykanom chodzi?

Wiadomo, że Amschel Bauer był patrycjuszem we Frankfurcie/Menem i dostawcą zaopatrzenia do armii heskiej. Wiadomo, że takie rządowe dostawy zawsze pozwalały się bardzo bogacić dostawcom i pozwalały zawierać odpowiednie znajomości. Bauer m.in. pracował na naszym Podolu, Wołyniu i Dzikich Polach, prowadząc zyskowny handel z Indiami. Stąd jego znajomość z Chazarami. A tzw. Gwiazda Dawida, w kolorze czerwonym, to był znak jego kantoru i lombardu. Znak ten stał się w XVIII wieku jego nazwiskiem. Na zachodzie jest to dosyć częsta sytuacja. Znam rody, które posługiwały sie 20 nazwiskami, w zależności od nazwy posiadłości.  Bauera uznaje się za twórcę pojęcia „bank centralny”.

Tak na marginesie, tylko 3 kraje nie mają jeszcze banku centralnego. Większość, ok. 130, jest już składową imperium Rothschilda. Oczywiście „nasz” Narodowy Bank Polski, w ponad 30 % jest Rothschilda.

I to by wyjaśniało, każdemu myślącemu, luki w systemie edukacjimiejscowych tubylców, mniej wartościowych.

Tak wiec dopóki system edukacji nie ulegnie wyprostowaniu, nie ma najmniejszych szans na jakąkolwiek odbudowę państwowości. Dlatego w pełni podtrzymuję twierdzenie, że mieszkańcy kraju nad Wisłą są na etapie Etrusków. Najdalej za 2-3 pokolenia zostaną zasymilowani.

Kraj, który nie dba o wytworzenie warstwy samodzielnie myślących ludzi, nie może się rozwijać. Musi upaść. A  tutaj dzieje się to od wielu pokoleń. Co bardziej aktywny narybek zmuszany jest do deportacji, czy to ekonomicznej, czy politycznej.

Dr Jerzy Jaśkowski


=======================================================================================================

Adam Doboszyński – „ADEPT HIRAMA”

(…) Polska z r. 1788 była silnie zaawansowana na drodze reform, zapoczątkowanych ćwierć wieku wcześniej, bezpośrednio po śmierci Augusta III Sasa, przez Czartoryskich. Liberum veto, zniesione już w r. 1764 przez Czartoryskich drogą stałego skonfederowania Sejmów, zostało wprawdzie dopuszczone ponownie w następnym roku na skutek nacisku Rosji, nie powtórzyło się jednak nigdy więcej w praktyce; krzewiła się oświata, rozwijał się przemysł, krzepło mieszczaństwo, reorganizowało wojsko; last but not least Rosja przeciwna była dalszym rozbiorom Polski po prostu dlatego, by nie dzielić się nią z nikim. Z dwu genialnych rozbiorców, Fryderyka i Katarzyny, jeden leżał już w grobie; jeszcze parę lat cierpliwości i byłaby się Rzeczpospolita doczekała mniej groźnych dla siebie carów, słabego Pawła i „oświeconego” romantyka Aleksandra. Jedyna linia polityczna, która rokowała wówczas Rzeczypospolitej niepodległość i potęgę, to była linia organicznego rozwoju bez awantur, linia wolnej ewolucji konstytucyjnej, tradycyjnego Sejmu sześcioniedzielnego co dwa lata, pracy i nauki.

Tego wymagał interes Narodu, lecz odwrotne były instrukcje, które z zagranicy otrzymywali polscy adepci Hirama [*]. Szczupłe ramy artykułu nie pozwalają na szczegółową analizę niepoważnej imprezy Czteroletniej, która odciążyła militarnie Jakobinów francuskich, a Rzeczpospolitą doprowadziła automatycznie do drugiego rozbioru. O rzeczach tych pisano już nieraz; ja sam wygłosiłem na ten temat w r. 1939 odczyt w Warszawie, wydrukowany następnie w „Prosto z Mostu”. Ograniczę się tu do przypomnienia, że pracami Sejmu Czteroletniego kierował masoński zespół, którego jedną z głównych sprężyn był międzynarodowy agent (zapewne Illuminat) Piattoli, sekretarz króla Stanisława Augusta. Słynne reformy tego Sejmu (a zbyt ambitne reformy stanowią, jak wiadomo, klasyczny sposób sabotażu) choć na oko efektowne, były tak niedostosowane do rzeczywistości, że zostały na papierze, jak np. całkowicie przerastająca nasze ówczesne możliwości uchwała o stutysięcznej armii, w małej tylko części zrealizowana, uchwalona z takim rozgłosem chyba tylko dla sprowokowania sąsiadów do zbrojnej interwencji i rozbioru.

Samą Konstytucję Trzeciego Maja uchwalono przez zaskoczenie, przez sekretnie zwołaną mniejszość Izby Poselskiej, po odczytaniu sfałszowanych depesz zagranicznych. Sprowadzała się ona w gruncie rzeczy do trzech reform: zniesienia liberum veto, dziedzicznego tronu dla dynastii saskiej i rzekomego ulżenia doli chłopów. Jeśli przypatrzyć się im z bliska, słynne te reformy redukują się do czczych słów. Zacznijmy od reformy, znoszącej zrywanie Sejmów. Jak już wspomniałem, nie stosowano veta faktycznie od ćwierci wieku, a formalne jego zniesienie było tylko osobistym wyzwaniem rzuconym Katarzynie, jako „gwarantce” polskiej konstytucji. Reforma druga: przeciwko dziedzicznemu powołaniu dynastii saskiej na tron polski wypowiedziała się tuż przed Trzecim Majem większość sejmików, a ponadto król saski oświadczył, że tronu dziedzicznego nie przyjmie, uchwała była więc niepoważna, szczególnie wobec faktu, że sejmiki, odrzucając dziedziczność, zgodziły się jednak na wybór króla saskiego na następcę Stanisława Augusta jeszcze za jego życia, vivente rege, co byłoby rozwiązało sprawę mądrze, bo w ramach polskiej tradycji ustrojowej, nie prowokując ani polskiego ogółu, ani sąsiadów. Jeśli wreszcie chodzi o chłopów polskich, to papierowy frazes o „wzięciu ich pod opiekę prawa” w niczym nie zmienił ich doli, natomiast przyznanie wolności chłopom, zbiegającym do Polski z państw ościennych, miało posmak szczególnie prowokujący i samo musiało już doprowadzić do zbrojnej interwencji sąsiadów.

Ani jedna z uchwał trzecio-majowych nie była życiowa, to też ani jedna nie weszła w życie. Realna i brzemienna w skutki była w tej imprezie tylko jej synchronizacja z wypadkami w Francji, w czym widzimy mistrzowską rękę „areopagów” Hirama. Na wiosnę 1791 Ludwik XVI jest już faktycznie więźniem i monarchiczna Europa szykuje się do krucjaty przeciw Francji. Trzeci Maj i spowodowane nim następstwa grzebią Polaków, lecz ułatwiają położenie Jakobinów. Armie zaborców wycofują się z pól Francji, bo muszą gasić pożar nad Wisłą. Następuje rozbiór Rzeczypospolitej.

Skoro dywersja udała się tak dobrze raz, to czemuż nie spróbować jej po raz drugi, tym bardziej, że został jeszcze niezależny skrawek Polski, z którego ten nienawistny (dla adeptów Hirama) papistowski naród mógłby ponownie wystartować do niepodległego bytu? Dwie pieczenie – dywersja na korzyść rewolucji francuskiej oraz zniszczenie katolickiego narodu – były do upieczenia na jednym ogniu, toteż w r. 1793 podpalacze zabrali się znów żwawo do roboty. Jak pisze Aleksander Kraushaar, historyk niepodejrzany boć i Żyd i mason i pozytywista warszawski, już na rok przed wybuchem Insurekcji kościuszkowskiej opowiadano sobie w Paryżu w lożach jakobińskich datę przyszłego polskiego powstania oraz nazwiska jego wojskowych i cywilnych przywódców, Kościuszki i Kołłątaja, rezydujących tymczasem w Lipsku i Dreźnie pod opieką Illuminatów… dolnosaskich. Ks. Barruel, autor słynnego dzieła o kulisach rewolucji francuskiej, cytuje mowę Cambona, skarbnika rządów rewolucyjnych, w której tenże stwierdził, że jakobińska Francja wydała przeszło sześćdziesiąt miljonów na wsparcie dla „braci” nadwiślańskich. Pieniądz to na ówczesne stosunki niemały, toteż jaczejki adeptów przygotowujących Insurekcję działały sprawnie. W pogodny marcowy poranek 1794 roku Naród zaskoczono powstaniem, zorganizowanym za obce pieniądze i pod obcą inspiracją, podobnie jak zaskoczono go, o trzy lata wcześniej, Konstytucją majową. Reżyseria była ta sama i aktorzy w dużej mierze ci sami, tyle że już śmielej sobie poczynający, exemplum Świątynia Hirama na pieczęci ubranego w kuse francuskie ubranko Naczelnika.

Polacy tradycyjnie nie lubią, gdy ich traktować jako „naród idiotów”, zaskakiwać i wodzić za nos. Podobnie zresztą wówczas jak i dziś ogromna większość Polaków uważa, że pod auspicjami Hirama zbuduje się mniej i gorzej, niż pod auspicjami Chrystusa. Deistyczna, odbiegająca od utartych chrześcijańskich formuł przysięga Kościuszki na Rynku krakowskim (nie mówiąc już o jakobińskiej mowie na ratuszu) nie mogły też wzbudzić zaufania. Cała w ogóle koncepcja powstania, narzucona Kościuszce z zagranicy, nie pasowała do polskiej rzeczywistości. Rozumiemy kłopoty Naczelnika: powiedziano mu zagranicą, że trzeba koniecznie ruszyć chłopów. Ale jak się do tego brać, skoro – jak wykazały późniejsze dzieje – jeszcze w trzy ćwierci wieku później, w czasie powstania styczniowego, chłop polski nie będzie, niestety, objęty świadomością przynależności do Narodu? Oczywiście nie winimy za to chłopa, w całej pełni współczujemy jego niedoli, cała wina za taki tragiczny stan rzeczy spada na szlachtę, lecz tym niemniej fakt pozostaje faktem, że w czasach Kościuszki polski chłop nie miał świadomości przynależności do Narodu. Toteż dziwiłem się zawsze, skąd Naczelnik wziął tę garść chętnych Paradebauerów, póki w samych Racławicach, na wiosnę r. 1939, z ust miejscowych nie usłyszałem prawdziwego przebiegu zdarzeń, tak jak go sobie przekazują z ojca na syna pokolenia tubylców. A więc na sąsiadującym z Racławicami folwarku siedział sobie pan Śląski, adept Hirama i komisarz Insurekcji na powiat miechowski. Imć Pan Śląski zebrał grupę okolicznych chłopów, zachęcił do bicia Moskali i poczęstował wódką. Zgodnie z planem nadciągnął Kościuszko i rozpoczęła się bitwa. Od stanowisk polskich w dół w stronę Racławic (a raczej Janowiczek) ciągnął się las (dziś nieistniejący); niedaleko skraju tego lasu zajęła pozycje bateria moskiewska; kosynierów (kowale w tych czasach byli również dworscy, więc przekucie kos odbyło się bezpłatnie) przeprowadzono lasem i z odległości paruset kroków puszczono z boku na niespodziewających się tego Moskali. Taki przebieg wypadków wydaje się o tyle prawdopodobny, że jak wiadomo ani kosynierzy, ani Bartosz Głowacki wybitniejszej roli w dalszej Insurekcji nie odegrali i dalsi chłopi do nich nie dołączyli. Wszystko razem przypomina jakieś dożynki spalskie z czasów sanacyjnych czy banderie Krakusów na przyjęcie cesarza Franciszka Józefa.

Ten sam typ Paradebauera, tyle że podbechtanego do mordowania swoich, znalazł nieco później swego klasycznego wyraziciela w Jakóbie Szeli, którego dwie skrajne wersje były ostatnio w obiegu: jedna z „Wesela” Wyspiańskiego jako krwawego upiora, druga z Uniwersytetu w Gaci jako chłopskiego herosa na użytek młodzieży z „Wici”. Ci sami poczciwcy, którzy oburzają się na „brązowanie” Szeli, wezmą mi napewno za złe „odbrązawianie” kosynierów racławickich i powiedzą, że nie należy rozwiewać tak „pedagogicznej legendy” [**]. W rzeczywistości Racławice przyniosły więcej szkody niż pożytku, gdyż zagnanie kosynierów z powrotem do pańszczyzny, odebranie ziemi rodzinie Bartosza itp. więcej zepsuło krwi i rozjątrzyło, niż przyniosła legenda o białej sukmanie. Jeszcze dziesięć lat temu wszystkie jady psychiczne, pozostałe po melodramacie racławickim, znalazły upust w powieści Kruczkowskiego pt. „Pawie Pióra”, która cieszy się wielkimi względami propagandy bolszewickiej.

Bilans Insurekcji kościuszkowskiej przedstawia się więc bardzo niewesoło. Racławice w niczym nie poprawiły losu chłopów, ani poprawy tego losu nie przyspieszyły, a tylko zatruły atmosferę na sto lat. W ogóle całe to powstanie, zrodzone w cieniu Świątyni Hirama, idzie od początku z lewej nogi, by skończyć tragicznym wydźwiękiem słów „Finis Poloniae”, nie wypowiedzianych przez Naczelnika pod Maciejowicami. Jako znaczny epizod powstania figuruje samosąd na ulicach Warszawy, znów ścisła kopia jakobińskiego Paryża, zorganizowana zapewne z wyżej wspomnianych sześćdziesięciu milionów nadsekwańskich pieniędzy. Bez względu na wartość moralną powieszonych wówczas osób (biskupa Massalskiego, kasztelana Czetwertyńskiego i innych, winnych i niewinnych) epizod ten jest dziwnie niestrawny dla Polaków, toteż bywa przemilczany przez masońską szkołę historyczną.

Insurekcja ponownie pomogła Francji uniknąć interwencji wojskowej zagranicy i stała się bezpośrednim powodem trzeciego rozbioru, który znów – jak przed tym rozbiór drugi – nie byłby nastąpił bez takiego z naszej strony bodźca. Kościuszko, przy najszczerszych i niekwestjonowanych przez nikogo dobrych chęciach i wielkim idealizmie, wbił ostatni gwóźdź do trumny Ojczyzny. Sam bardzo rychło, bo jeszcze w czasie niewoli w Rosji, błąd swój spostrzegł i do końca życia nad nim bolał. Siedząc we Francji a potem w Szwajcarii, mądry po szkodzie Polak,  Donkiszot bolejący nad grobem Dulcynei, odrzucał konsekwentnie wszelkie propozycje adeptów Hirama, by firmować ich dalszym poczynaniom na gruncie polskim. Odrzucił również – już u schyłku swego życia – propozycje władcy Rosji powrotu do ”niepodległej”  Polski z granicą na Bugu.

Adam Doboszyński

[*] Określenie „adept Hirama” nawiązuje do faktu, że pieczęć, którą na początku swojej insurekcji pieczętował się Tadeusz  Kościuszko, wyobrażała  – zamiast tradycyjnego Orła i Pogoni – „Świątynię Hirama”, który według legendy był budowniczym świątyni Salomona. Tę informację Doboszyński podaje za Ksawerym Pruszyńskim  [przyp.TG].

[**] Na temat pożyteczności czy szkodliwości „brązowania” zapisano sterty papieru. Sam kilkakrotnie się już w tej sprawie wypowiadałem. Na tym miejscu ograniczę się do stwierdzenia, że uważam za szkodliwe „odbrązawianie” bohaterów narodowych przez plotkarskie grzebanie się w ich życiu prywatnym, a w szczególności w ich przeżyciach erotycznych (jak to np. robił z upodobaniem śp. Boy-Żeleński), natomiast uważam za konieczne rozwiewanie zakłamań i złudzeń historycznych, wyzyskiwanych w bieżących rozgrywkach politycznych jako środka propagandy, w celu skłonienia Narodu do popełnienia ponownie tych samych błędów, za które już nie raz tak drogo płaciliśmy.

Przedruk za zgodą dr. Tomasza Gabisia, właściciela poratalu www.tomaszgabis.pl , 11 kwiecień 2014.

==========================================================================================================


Dr Jerzy Jaśkowski: Jaka ta inflacja duża, a dobrobyt mały!



Wnioski z historii cywilizacji bizantyjskiej:
Kiedy zatrudnienie na posadzie urzędniczej staje się celem,
kraj staje na krawędzi upadku.

Najważniejszym celem mediów jest kruszenie zaufania publicznego

Przez pierwsze dekady po 1944 roku jedynym wzorcem dla naszych umiłowanych przywódców [od czasu spędzanego przy wódce] byli sąsiedzi ze wschodu. Od 1990 roku, czyli od tzw. przemian, nastąpił zwrot o 180 stopni i obecnie jedynym wzorcem są „sąsiedzi” zza oceanu. I to wszystko pomimo faktu, że cywilizacja łacińska ma 2000 lat i że Polska od 1500 jest w strefie tej cywilizacji. A ta wschodnia, czy zachodnia, ma od 100 do 200 lat. Takie są skutki „Mordów Katyńskich”, czyli wymordowania polskiej inteligencji i zastąpienia jej przez absolwentów rozmaitej maści kursów.

Problemem jest fakt, że 99% ludności nad Wisłą zna Amerykę tylko i wyłącznie z seriali filmowych, mających się tak do rzeczywistości, jak pięść do oka. Już nie będę przypominał o tych wszystkich, których zmuszono do deportacji ekonomicznych, czy też politycznych. Nie będę wspominał o deportacjach XIX-wiecznych, o porzuconych przez pierwszy zaciąg Rothschilda do Ameryki Południowej, kontynuowany zaciekle w latach 20-tych ubiegłego wieku i o rodakach pozostawionych samym sobie przez rządy w Kraju.

Natomiast od 1990 roku, czyli od tzw. sterowanych, lub jak kto woli, farbowanych przemian, cała lokalna, ale obcokrajowa prasa podaje, jakie to kokosy czekają na ludzi za granicą. Aby wymóc planowany ruch ludności, zamyka się w tempie rekordowym zakłady pracy, sztucznie prowadząc do bankructwa, np. poprzez ustanawianie przywiezionych w teczkach dyrektorów, lub odgórne likwidowanie branży. Po co się mają sąsiedzi gimnastykować z konkurencją, kiedy grupy trzymające władzę w Kraju nad Wisłą mogą im to ułatwić, likwidując daną branżę.

W Polsce takie likwidacje centralne planowano i wykonano w majestacie prawa, na przykład z przemysłem stoczniowym, chemicznym itd. Pamiętam, jak spółka prywatyzacyjna Stoczni Gdańskiej dostała zgodę na zakup terenów, 3 dni przed zarejestrowaniem w Sądzie. Taki hojny był wojewoda Maciej  Płażyński. Sędzia, który to „załatwiał”, zaraz potem znalazł się w Izraelu.

Tak wiec znamy konsekwencje krajowe likwidacji miejsc pracy, ale nie wiemy, co nas czeka za granicą.

Słyszymy tylko ciągle powtarzane slogany o konieczności podwyższania wykształcenia. Nawet odgórnie zezwolono na istnienie aż 470 szkół, zwanych wyższymi, w 35 milionowym narodzie, kiedy sąsiedni 90-milionowy naród niemiecki ma tylko 80 szkół wyższych. Oni mają ok. 17 500 wynalazków rocznie a my, dzięki  Ministerstwu Nauki, aż 100.

Ogolna-liczba-pacjentow.jpg

Na pewno dla Rodaków nad Wisłą ciekawym będzie, co się dzieje z tak licznie wypuszczanymi absolwentami szkół wyższych w takich przodujących krajach, jak na przykład USA. Poniżej kilka danych statystycznych.

Studenci amerykańscy dzierżą pierwsze miejsce w  zadłużeniu u banksterów. Winni są bankom już 874 miliardów dolarów opłat za czesne. Dlatego są doskonałymi klientami i stąd reklamy nakłaniające do nauki i różnego rodzaju stypendia (kredyty).

W okresie 30 ostatnich lat koszt opieki medycznej wzrósł o 200 % w USA, a koszt czesnego aż o 400%. Widzimy podobne trendy w Polsce. Ale to wyjaśnia szybką zgodę Ministerstwa  i jego rozdawnictwo licencji na zakładanie wyższych szkół, pomimo ewidentnego braku w Polsce odpowiedniej kadry dydaktycznej.

Bezrobocie u absolwentów szkół wyższych poniżej 25 roku życia w tym przodującym kraju  wynosi już 9%. I MA TENDENCJĘ WZRASTAJĄCĄ.

Już 2 miliony absolwentów jest na bezrobociu.

To bezrobocie spowodowało gwałtowny, cudowny wprost, wzrost poziomu wykształcenia wśród kelnerów i kelnerek. Już 317 000 z pośród nich posiada wyższe wykształcenie.

Kolejnym notowanym rekordem jest fakt, że aż 206 000 studentów po colleagu [odpowiednik kursów pomaturalnych] ma zadłużenie ponad 40 000 dolarów.

Innym pozytywnym skutkiem takiego wzrostu wykształcenia jest fakt, że już 245 000 pracowników hipermarketów posiada wyższe wykształcenie.

Dodatkowym istotnym rekordem Stanów Zjednoczonych jest fakt, że zadłużenie kredytów studenckich rośnie z szybkością 2.853,88 dolarów na SEKUNDĘ.

Stany Zjednoczone posiadają także największą liczbę kasjerów z wyższym wykształceniem. Jest już ich 365 000.

Szybkość zmian społecznych jest także oszałamiająca. Jeżeli porównamy dane z 1992 roku z danymi z 2008 roku, w liczbie osób o zatrudnieniu niepełnym notujemy wzrost z 5.1 milionów, aż do 17 milionów. Jak wiemy, w Polsce dopiero raczkujemy w tym temacie.

Kolejnym rekordem jest posiadanie przez to państwo aż 18 000 dozorców parkingowych z wyższym wykształceniem. Nam jeszcze bardzo daleko do tego stanu.

Negatywnym skutkiem powyższych danych jest fakt, że tylko 36% studentów kończy studia w terminie.


Innym rekordem niepodważalnym jest fakt, że 85% studentów po studiach wraca do mamy i taty.

Wysokość posiadanych pieniędzy decyduje o jakości uczelni. Aż 44% studentów kończy uczelnie z czesnym do 9000 dolarów, a 28% studentów  uczelnie z czesnym 36 000 dolarów, lub większym.

Wartość kredytów czesnego rośnie w tempie 8% rocznie i podwaja się co 10 lat. To jest swoisty sukces banksterów.

Kolejnym niepodważalnym rekordem USA jest doniesienie, że aż 70 milionów Amerykanów jest na zasiłkach żywnościowych.

Tak więc, umiłowani przywódcy, do dzieła! Musimy dogonić czołówkę, jaką niewątpliwie jest to przodujące państwo. Przecież po to z naszych podatków opłacamy Ministerstwa Zdrowia, Oświaty i Nauki, aby bić rekordy.

Tylko czego?

Za:  http://www.batr.org/negotium/031412.html

Dr Jerzy Jaśkowski
kontakt:  
jerzy.jaśkowski@o2.pl

==========================================================================================================


O czym nie mówią główne polskojęzyczne dezinformatory.

 
Pamiętaj!

Zdecydowana większość tzw. polityków nie ma większego pojęcia o historii i ekonomi.
Uważają natomiast, że każda okazja jest dobra do zaistnienia, bez względu na głupoty, jakie się wygaduje.
Żaden polityk nie ponosi odpowiedzialności za swoje słowa i czyny.

 

Nie można na dłuższą metę wychowywać naród politycznie, bez przeprowadzenia „kańciastej” granicy pomiędzy pojęciami tak prymitywnymi jak: sojusznik i najeźdćca, wierny i zdrajca, swój i obcy, wróg czy agent” !.

 Józef Mackiewicz. 

Taka ludność cofa się w rozwoju do from plemiennych”. jj

 
Od grudnia ubiegłego roku jesteśmy zasypywani informacjami o tym, co dzieje się na Ukrainie. Przypomnę, że państwo to powstało dopiero po decyzjach z 1991/4 roku, za biurkami, lub, jak kto woli, stolikami osób trzymających władze. Granice jego wytyczono, podobnie jak w XIX wieku  państw – kolonii afrykańskich. Czyli jest to całkowicie sztuczny twór z mozaiką ludności z całego świata. W ostatnim czasie pojawiła się na tych terenach, dawniej zwanych Podolem, Wołyniem, Dzikimi Polami, czy po prostu województwami państwa polskiego, cała masa ludzi zupełnie nie związanych z tymi ziemiami.

Rys. altagreer.com

Rys. altagreer.com

Jak wykazałem w poprzednich pracach, na obecne 45 milionów mieszkańców Ukrainy, 35 – 40 milionów to ludność, która pojawiła się tam po II wojnie światowej. Poprzednich mieszkańców albo wymordowano albo zmuszono do deportacji, czy to karnych, czy ekonomicznych.

Po moich wcześniejszych publikacjach na temat „Ukrainy” i o braku jakichkolwiek podstaw do uznania istnienia jakiegoś narodu ukraińskiego, otrzymałem dodatkowe informacje, potwierdzające moje wnioski. Informacje te dotyczą struktury języka używanego w różnych częściach tych ziem.*

Obecny temat stał się modny i dlatego każdy z tzw. polityków, będących marionetkami ludzi trzymających władzę, stara się dorzucić swoje trzy grosze w kwestii tego, co się tam dzieje.

Proszę zauważyć, że żółte dziennikarstwo sprowadza się do tego, że kolejni zabierający głos dyskutanci usiłują wyjaśnić, co poprzednik miał na myśli. A to raz powołują się na słowa, rzekomo wypowiedziane przez prezydenta Putina, a to na słowa prezydenta Obamy. Co prawda trudno sobie wyobrazić, aby prezydent państwa 100, czy 300 milionowego zabierał głos w rozmaitych detalach, ale dla gazet jest to doskonały sposób na sianie dezinformacji.

Historia żółtego dziennikarstwa rozpoczęła się  ponad 82 lata temu, kiedy to Walter Duranty otrzymał nagrodę Pulitzera za artykuł odnośnie sytuacji w Sowietach. Artykuły były preparowane przez wydział, obecnie zwany Wydziałem A KGB. Produkował on artykuły dezinformacyjne, podsuwając je odpowiednim dziennikarzom, opłacanym jako agenci wpływu. Duranty podał światu zachodniemu informację o „Głodzie Ukraińskim”, czym wzbudził sympatię Zachodu do Sowietów.

Sowietów stworzonych przez Zachód, tj. dokładnie przez Niemiecki Wywiad - Lenin – alias Goldman  i Amerykańskie Banki - Trocki alias Bronstein. Nie jest to nic nowego. W Polsce UB, alias SB, czy Informacja Wojskowa, miały swoich agentów wpływu, vide Ryszard Kapuściński. Jak chcesz się przekonać, kto jest takim agentem, Szanowny Czytelniku, to sprawdź jak często dostaje oficjalne nagrody.  Generalnie tzw. nagrody są jawną formą wynagradzania „swoich”. Od ponad 150 lat  w ten sam sposób wynagradza się autorów, przydatnych do siania dezinformacji. Nawet ostatnio pewien agent chwalił się, że wygrywał w toto-lotka. I w ten prosty sposób wyjaśniał, skąd miał pieniądze, nie pracując.

Wracając do realiów.

Wbrew temu, co podaje prasa zagraniczna, dzienniki polskojęzyczne cały czas wprowadzają w błąd twierdzeniami, że to rzekomo Rosja i Putin są winni obecnej sytuacji i rozlewowi krwi. Pomimo faktu, że sekretarz Nuland sama przyznała, że CIA wydało ponad 5 miliardów na tą rewolucję. Pomimo faktu, że snajperzy byli szkoleni poza granicami Ukrainy. Pomimo faktu wykorzystywania wojsk ukraińskich w operacjach NATO, pomimo, że Ukraina do NATO nie należy. Koncerny prasowe w Polsce nadal usiłują zrzucić wszystko na Rosję.

Powtarza się cały scenariusz propagandowy z Gruzją i jej prowokacją. Do części polskojęzycznej prasy nadal nie dochodzi bowiem fakt, że to Gruzja, pod rządami Saakaszwili, realizowała plan CIA, prowokując sytuację w 2008 roku. Polacy niestety dali się w to wmanewrować. Podobna sytuacja była z legionami Dąbrowskiego na San Domingo. Nie jest to więc nic nowego. Także zupełnym milczeniem pominięto w lokalnej prasie fakt obecności dyrektora CIA, Brenana, w Kijowie, co podała prasa amerykańska 15 kwietnia 2014 r. Polskojęzyczna prasa nie podaje także takich faktów, jak prowadzenie akcji bojowych na Majdanie [po turecku rynek] przez tzw. Błękitne Hełmy Majdanu tj. byłych żołnierzy, prowadzonych przez oficerów sławnej Delty, a przedtem „pracujących” w batalionie rozpoznawczym Shualei Shimshon z Givati [siły obronne Izraela].

Stare przysłowie mów: jak nie wiadomo, o co chodzi, to wiadomo, że o pieniądze.

Ukraina, od czasu pierwszej pomarańczowej, czy goździkowej rewolucji, przeprowadzonej przez CIA i jej  podopiecznych,  dorobiła się zadłużenia wielkości 42% PKB. Jak wiemy, żadne specjalne inwestycje na tym terenie nie powstały, natomiast zakupy np. Stoczni Gdańskiej, czy hut w Polsce, służyły do wyprowadzania olbrzymich sum z państwa. Dług tylko zagraniczny Ukrainy wynosi już 137 miliardów dolarów. A tylko w 2014 roku Ukraina potrzebuje na spłatę tego długo aż 25 miliardów dolarów. Proszę zapamiętać tę liczbę.

Kto może obecnej Ukrainie dać takie pieniądze? Na pewno nie Rosja, która właśnie cofnęła poprzednie dotacje i domaga się zwrotu kwot zaległych za gaz i ropę. Niby to nie dużo, bo około 2,5 miliarda dolarów, ale dołożone do wymienionych 25…

Czy będąca na skraju bankructwa Europa może pomóc? Na papierze, oczywiście. Już podobno obiecała 15 miliardów dolarów. Problem w tym, że jak na razie, Unia zwana Europejską nie może sobie poradzić z deficytem państw tworzących tą Unię. I tak na skraju bankructwa jest nie tylko Grecja, Irlandia, czy Cypr, ale też Hiszpania, Włochy i Portugalia.

Dodatkowo wymaga podkreślenia fakt, że niemiecki Sąd Najwyższy kwestionuje bezpośredni skup obligacji. W takiej sytuacji UE nie bardzo ma skąd brać te środki dla Ukrainy.

Trudno, aby wymagać od Niemców utraty bardzo dobrych kontraktów długoterminowych z Rosją, na rzecz  hipotetycznych korzyści z handlu z Ukrainą. Przypomnę, że sam Siemens ma kontrakt na 80 miliardów euro, na sprzątanie rosyjskiego śmietnika atomowego. Do tego dochodzi ropa i gaz.

Pomoc ze strony USA jest więcej, jak hipotetyczna. Najlepszym dowodem jest przyznanie, po długich targach w Kongresie,  15 miliardów dolarów, na okres wielu lat. Trzeba  przypomnieć, że natychmiast po zainstalowaniu w Ukrainie nowej marionetki, całe złoto Ukrainy, ok. 50 ton wyleciało do USA. Poza tym Chevron podpisał z nowym rządem prawo do eksploatacji gazu na „naszym Podolu” na 99 lat. Jest tam podobno 40 bilonów m3 gazu. Taka ilość wystarcza całej Europie na ok. 50 – 100 lat.

Niektórzy optymiści podają, że Ukraina może dostać pożyczkę od MFW. Wypada  znowu przypomnieć, że MFW, to głównie USA. Jeżeli USA ma tak poważne trudności płatnicze, że duże miasta bankrutują, jak np. Detroit, a 60 innych czeka w kolejce na ogłoszenie bankructwa [wiąże się z tym m.in.
niewypłacanie wynagrodzeń i emerytur całej masie urzędników], to nie można się dziwić, że pomoc będzie iluzoryczna.

Muszą więcej zarobić na tym interesie, na mieszkańcach Ukrainy. Jeżeli zadłużenie USA wynosi już ponad 120 % PKB, to trudno przypuszczać, aby chętnie przyznano jakiekolwiek kwoty Ukrainie.

Jak widać z powyższej wyliczanki, przyznane kwoty nie opuszczą państw przyznających je. Wielkość przyznanych dotacji wynosi prawie tyle samo, co konieczność spłat rocznych zadłużenia Ukrainy. Czyli już widać, że żadnej pomocy dla Ukrainy nie będzie. Podobnie wyglądała sprawa rzekomej pomocy dla Haiti po trzęsieniu ziemi. Z obiecanych 5 miliardów dolarów, do kraju nie dotarła nawet przysłowiowe 100 dolarów. Wszystko ugrzęzło w bankach obsługujących zadłużenie.

Nawet jeżeli przyzna się jakieś tam kwoty Ukrainie, to na strasznych warunkach, takich jak sprywatyzowanie gazociągów, czyli jak w przypadku Polski, oddanie za bezcen, lub przeprowadzenie tzw. restrukturyzacji, znów podobnie jak w Polsce, oznaczającej masowe bezrobocie i likwidację zakładów przemysłowych, zaprzestanie dofinansowywania mediów, tj. prądu i gazu.

Wiemy dobrze, że oznacza to wzrost cen energii o 100, lub więcej procent. Wystarczy, że Rosja cofnie swoje ulgi, a gaz na Ukrainie podskoczy z 268 dolarów za 1000 m3, do 468. Przypomnę, że Rosja sprzedaje ten sam gaz dla krajów zachodnich średnio po ok. 200 dolarów, a dla Polski po ok. 400 dolarów za 1000 m3,  czyli jest to cena po uważaniu i czym bardziej dany kraj jest uzależniony od źródełka, tym cena może być wyższa. No, chyba że na odpowiednich stołkach siedzą agenci wpływu. A że odpowiednie osoby mogą mieć istotne znaczenie dla ceny zakupu gazu, czy ropy, świadczy kontrakt podpisany przez niejakiego Pola, z rządu SLD. Kontrakt ten opiewał na zakup gazu z Rosji, bez możliwości jego sprzedaży dalej, na 25 lat, w ilości 14.5 miliona m3, w sytuacji, gdy mamy swój gaz i nie możemy go eksploatować!

Oczywiście jest jeszcze żyzna ziemia ukraińska, ale jak się okazuje, już 3 miliony hektarów zakupili Chińczycy. Chyba że jest to typowa transakcja na słupa, podobnie jak wykupy ziemi popegeerowskiej w Polsce przez spółki niemieckie [w podobny sposób Niemcy wykupili już ponad 1 800 000 m3 mieszkań].

*”Słowo [Ukraina] nie jest nazwą państwowości i etniczności a język ukraiński jest sztucznym socjojęzykiem tak jak sztuczny język esperanto lub sztuczny jezyk syberyjski. Społeczne początki ukraińskiego socjojęzyka są w środowsku siczy kozackiej tyle że kozacy są wieloetniczną socjomutacją o nieustalonym rodowodzie genetycznym.
Język ukraiński albabetyzowano w drugiej połowie XIX wieku, nie pamietam precyzyjnie który to był rok i był spór alfabetyzować łacinka czy cyrylicą.
Mniemaniem  kozackich nacjonalistów alfabetyzacja łacinka byłaby polonizacją tego jezyka wiec wybrano cyrylicę i postanowiono skorzystać ze staro cerkiewno słowiańskiego.

Słowo „kozacy” zapisuję świadomie małą literą bo wielką zapisujemy nazwy etnicznosci tej plemiennej, narodowej i wielkich grup etnicznych jak Słowianie czy Indianie. Jezyk polski jest precyzyjny.
Coś takiego jak „naród” sowiecki czy ukraiński nie istnieje i nigdy nie będzie istnieć bo to jest socjomutacja.
W przypadku języka ukraińskiego jest też inny element, alfabetyzacja ten język był jeszcze w XIX w.  niepiśmienny i tak prymitywny że szukano sztucznej możliwości stworzenia języka,  porównanie jego z esperanto jest więc uzasadnione. Mr.Mask”

==========================================================================================================


Media dezinformacji a rzeczywistość.

 

za: grenkazimierz.info

za: grenkazimierz.info

Jak podają media głównego nurtu dezinformacji, toczy się otwarta wojna w okręgach donieckim, czy słowiańskim. Oczywiście, prasa zagramaniczna dla tubylczej ludności, podaje tylko informacje o złym KGB-iście Putinie i jego chęci dorównania innym tego typu osobnikom. A Ty, głupi ludku nad Wisłą, słuchaj i potakuj, a w razie czego wyślemy Ciebie w korpusie pokojowym, za 1000 dolarów, w taką akcję.

Tak proste wyjaśnienie oczywiście nic nie zobrazuje. Prawda jest o wiele bardziej ciekawa, aniżeli prezentowane w mass mediach, gonienie BMW przez całą warszawską policję, łącznie z aktorami, tj. chciałem napisać, komentatorami telewizyjnymi.

Jak ktoś obserwuje ten teatr marionetek zwany polityką, to za żadne skarby logiki tam znaleźć nie może. Ci sami osobnicy raz mówią to, a raz tamto, i to nie zawsze zgodnie z obowiązującą poprawnością polityczną. Jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że o pieniądze. Ale jeżeli politycy zaczynają oficjalnie brać, to się to nazywa łapówką i raczej, przynajmniej od pewnej wielkości, jest karalne.

Na marginesie, ostatnio sądy w Polsce uznają łapówkę rzędu 50 000 za drobne wykroczenie.

Przypatrzmy się więc zaangażowaniu personalnemu ludzi uchodzących za polityków, w akcji zwanej „Ukraina”.

Przypomnę tylko, że poprzedniczka Sekretarza Stanu USA, Johna Kerrego, kobieta tak walcząca o „wolność Kosowa”, pani Madelaine Albright [Marie Jana Korbel - ur.1937, Czechy] dochrapała się w tym „niezależnym” Kossowie własnej firmy. Oprócz tego, ma udziały w firmie Rothschilda – Helios.

Natomiast były Wiceprezydent USA w latach 2001 – 2009 Richard Bruce Cheney, znany jako Dick Cheney – „Dick”, oraz pani Condoleezza Rice, była Sekretarz Stanu USA, mają swoje firmy w irackich zasobach energetycznych, o które przecież tak walczyli. „Dick” był dyrektorem generalnym Halliburton [1993 -2001] o kapitale 7 725 000 000 $, jednego z największych koncernów naftowych. Pani Rice stała na czele komitetu Chevron do 2001 r. czyli Pustynnej Burzy – ataku na Irak, kolejnego potentata naftowego o kapitale 149 113 000 000 $. Szukanie rzekomej broni masowego rażenia w Iraku co prawda nie powiodło się, ale zdobycie firm, przy pomocy armii, udało się. Przecież bez tej armii, w chwili obecnej jedynej liczącej się na świecie, a opłacanej przez amerykańskiego podatnika, nie byłoby to możliwe. [ Fair Games 2010]

To, że armia USA jest jedyną liczącą się siłą, świadczą liczby, np USA ma ok. 17 000 samolotów, z tego część latającą już z prędkością 13.000 mil/h, a Rosja ok. 2000, z prędkościami rzędu 3000 km/h. USA posiada siły specjalne tzw. Space Forse, których nie posiada żaden inny kraj, itd. itd.

Wracając do interesów. W  krajach zwanych Europą Wschodnią ci, co powinni, siedzą w holdingu zwanym Burisma Holdings Limited. W radzie nadzorczej tego Holdingu ręka w rękę działają np. Hunter Biden (syn Wiceprezydenta USA Joe Bidena) i Aleksander Kwaśniewski alias …..alias………?,. Już sam musisz się domyśleć Szanowny Czytelniku, za jakie to usługi otrzymali takie stanowiska!

Burism Holdings jest w całości kontrolowana przez cypryjską spółkę Brociti Investments Limited, która należy do Mykoły Złoczewskiego, byłego ministrem ds. ekologii i zasobów naturalnych Ukrainy. Bursima Holding posiada jedno z największych pól gazu  – Yuzivska - właściciel Royal Dutch Shell.

Shell otrzymał obszar Słowiańki, część Kramatorskiego oraz miasta Krasnyj Łucz i Swatogorsk w regionie Donieckim, a także obszar Balakey i Izum w regionie Charkowa.

Shell ma olbrzymie doświadczenie w podpisywaniu takich umów. Przypomnę, że Shell na Podolu i Wołyniu siedzi od początków XX wieku. Umowa o eksploatacji wymienionych obszarów jest tak skonstruowana, że rząd Ukrainy, czyli  obecna hunta, musi na siłę odebrać grunty prawowitym właścicielom.

Walki w Słowiańsku są prowadzone dlatego tak zaciekle, ponieważ ten rejon został wybrany jako pierwszy do eksploatacji, a mieszkańcy dowiedzieli się o wywłaszczeniach. Innymi słowy bronią swej ojcowizny.

JAK WIĘC WIDZIMY, TERENAMI O KTÓRYCH MOWA, ZAINTERESOWANI SĄ BARDZO  OBECNI „POLITYCY”.

Politycy wysokiego szczebla, tacy, co to mogą wysłać szefa CIA, Johna O. Brennan do Kijowa, w celu koordynacji działań z wykorzystaniem tzw. Prawego Sektora, czy Majdanu, z regularnymi oddziałami strielców. Jak podała oficjalnie prasa i potwierdzili wysokiej rangi politycy Unii,  zwanej europejską, wydano na ten cel ponad 5 miliardów dolarów z kieszeni podatnika. Tzw. przemiana ustrojowa w Polsce w 1990 roku, czyli zniszczenie polskiego przemysłu, było znacznie tańsze, kosztowało tylko 100 milionów dolarów. Do niszczenia Ukrainy zaangażowano zaprzyjaźnione rządy. Podano oficjalnie, że szkolono np. tych „ochotników” w siedzibie policji polskiej w Legionowie pod Warszawą. Byli to tzw. studenci – stypendyści rządowi.

Do akcji używa się prywatnych ochraniarzy niejakiego  Igora Kolomojskiego i najemników Blackwater [150 najemników z filii Academy - Greystone], czy z Polski. Stąd być może oferowanie leczenia poszkodowanym w szpitalach MSW w Polsce, chociaż cywilne były znacznie bliżej granicy i są znacznie tańsze.

Chcąc wysiedlić mieszkańców np. Słoweńska, armia hunty użyła helikopterów, pojazdów opancerzonych, hałubic 122 mm, oraz słynnych wyrzutni Grad – nowoczesnej odmiany dawniejszych katiusz. Obszar rażenia tych wyrzutni, to 14,5 ha. Trudno się więc dziwić, że zabitych cywilów było znacznie więcej aniżeli wojskowych.

Do ostrzeliwania miast używano moździerzy, co także służyło powiększaniu strat wśród ludności cywilnej i sianiu grozy, zmuszającej do ewakuacji.

Używano snajperów do ostrzeliwania miast, tj. ludności cywilnej, w tym dzieci i kobiet.

Do bombardowania używano helikopterów z oznakowaniem ONZ, np. lotniska Kramatorsk. Prasa zachodnia podaje, że te helikoptery były pilotowane przez polskich najemników, ponieważ piloci ukraińscy odmówili latania w misjach bojowych  helikopterami z oznakowaniem ONZ.

Mamy więc odpowiedź, jakie to ładunki przewożono na Ukrainę pod osłoną polskich najemników, kierowanych przez amerykańskie służby wywiadowcze.

Wyjaśnia to także obecność np. A. Kwaśniewskiego w radzie  nadzorczej. Niestety wieści z zachodniej prasy nie są najlepsze. Podobno najemnicy uczestniczyli także w rozpylaniu gazów bojowych w Syrii, czy Iraku.

18.06.2014

Rozpowszechniane wszelkimi możliwymi sposobami jak najbardziej wskazane.

Dr Jerzy Jaśkowski

========================================================================================================

Dr Jerzy Jaśkowski: Rozpad państwa na przykładzie pism Ministerstwa Zdrowia. Eksperymenty medyczne na polskich dzieciach. (Część 2.)


W świecie, który utracił Wiarę,

nie można tracić „wiary” w medycynę.

Na marginesie cyrku medialnego z taśmami. Czy zauważyliście, Szanowni Czytelnicy, że wszelkiej maści komentatorzy, czy blogerzy, starają się usilnie zmienić temat? Wszystkie dyskusje skupiają się na taśmach, a nie na słowach: POLSKIE PAŃSTWO ISTNIEJ FORMALNIE. Powiedział to nie byle kto, ale jedna z osób najbardziej kompetentnych w tych sprawach, bo Minister Spraw Wewnętrznych. A on wie, co mówi, z racji funkcji.

Żadna „opozycja” nie porusza tego tematu, a przecież, jeżeli polskie państwo istnieje formalnie, a mówi to minister tego rządu, to oczywistym jest pytanie, dlaczego mamy, jako społeczeństwo, płacić tym osóbkom?

Dlaczego mamy utrzymywać kilkadziesiąt tysięcy darmozjadów administracji państwowej?

I ŻADNE BLOGI, SZEROKO GŁOSZĄCE WARTOŚCI PATRYIOTYCZNE, NAWET NIE ZAJĄKNĄ SIĘ O TYM PROBLEMIE. DLACZEGO?

PT CZYTELNIKU! MUSISZ SAM SOBIE ODPOWIEDZIEĆ, CZY MINISTER MIAŁ RACJĘ i jakie są dla ciebie wnioski z tego stwierdzenia, na przykład odnośnie brania udziału w cyrku, zwanym wyborami.

Przechodząc do tematu pisma Ministerstwa Zdrowia, potwierdzającego powyższą tezę.

Zawsze powtarzałem studentom, że wiara dotyczy religii, a w medycynie powinna dominować wiedza. Niestety, jak widzimy w życiu codziennym, w medycynie coraz bardziej dominuje „wiara”, a nie wiedza. Typowym przykładem jest pismo Ministerstwa Zdrowia, podpisane przez p. Cezarego Rzemka, podsekretarza stanu w tym Ministerstwie.

Pan ten zapomniał, że od 1997 roku można się odwoływać bezpośrednio do zapisów Konstytucji, nie zwracając uwagi na rozmaitej maści, mniej lub bardziej tajne procedury, zmieniające lekarzy w trybiki maszyny big-farmu, czyli sprzedawców wszelkiego rodzaj procedur.

Aktualnie typowym takim przykładem jest nagonka na p. prof. Chazana, za jego odmowę wykonania ministerialnej procedury. Gdyby jednak wykonał tą procedurę, to prawdopodobnie byłby oskarżony o współudział w „nielegalnym interesie” uśmiercania ludzi. Jak wiadomo, płody takie są potrzebne przemysłowi kosmetycznemu, czy spożywczemu.

Czyli, jak nie kijem, to pałką.

Jak podałem w części pierwszej, artykuł 31 Konstytucji brzmi;

Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa, lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.”

Natomiast art. 39 Konstytucji mówi wprost:

Nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, ani medycznym, bez dobrowolnie wyrażonej zgody

Otóż, bez wątpienia, podawanie dzieciom szczepionek w pierwszej dobie, czy nawet w pierwszym roku życia, jest eksperymentem.

jj-adhd-mowa-wzrok Wyjaśnienie dla Czytelnika nie obeznanego z biologią i medycyną, dlaczego szczepienie tak młodych organizmów jest typowym eksperymentem i dlaczego w literaturze światowej porównuje się te zabiegi do eksperymentów słynnego doktora Mengele z obozów koncentracyjnych.

Po pierwsze: nie wykonuje się żadnych badań potwierdzających, lub zaprzeczających, posiadaniu przez dziecko tzw. wrodzonej odporności. Każde dziecko otrzymuje z krwią matki pewien zasób przeciwciał. Niestety, z uporem godnym lepszej sprawy, konsultanci rządowi i różnego rodzaju eksperci medialni, pomijają ten podstawowy fakt milczeniem. Można tutaj podać konsultantów z neonatologii, czy konsultantów z pediatrii , gastrologii itd. prof A Radzikowskiego.

Trudno odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak postępują,  może z niewiedzy, a może inne są motywy ich działania.<

Mało tego, żaden z obecnych profesorów pediatrii nie protestuje przeciwko takiemu barbarzyństwu.

Jeśli bowiem niemowlak posiada przeciwciała przeciwko danej chorobie, to przeciwciała te będą zwalczały dopiero co wstrzyknięty zarazek, czyli powstaje normalna choroba. Każdy student medycyny już od 3. roku wie, że z mlekiem matki niemowlak uzupełnia swój zasób przeciwciał. Trwa to przeważnie do 6-9 miesiąca życia. Czyli podawanie w tym okresie jakiejkolwiek szczepionki jest normalnym błędem medycznym. Albo mówiąc wyraźniej, jest działaniem na szkodę pacjenta.

pastedGraphic__1__pdf Twierdzę  z całą odpowiedzialnością, że jest to działanie na szkodę niemowlaka, ponieważ  nie wykonano wcześniejszych badań, które mogłyby powiedzieć, czy szczepienie jest potrzebne, czy też nie. Jednocześnie nie prowadzi się żadnych badań, jakie powinny być prowadzone w czasie eksperymentu. To znaczy, nie ma prac oceniających, co się z takimi dziećmi dzieje w ciągu następnych 10, czy 20 lat; czy chorują częściej, na jakie choroby itd.

Tak więc Ministerstwo popełnia pospolity grzech zaniedbania. Na całe szczęście, w innych krajach takie badania się przeprowadza i możemy wykazać, że dzieci szczepione chorują wielokrotnie częściej, aniżeli dzieci nie szczepione.

Dlaczego tej powszechnej wśród specjalistów wiedzy nie posiadają współpracownicy podsekretarza stanu? Musisz sobie także na to pytanie sam odpowiedzieć, Drogi Czytelniku. Chyba, że założysz, że ktoś wpuścił pana wiceministra w przysłowiowe pokrzywy.

jj-scolioza-ucho-pluca W związku z faktem, że lekarzy przymusza się do tych procedur, strasząc karami finansowymi, całą odpowiedzialność za prowadzenie tego rodzaju nieudolnych eksperymentów spada na urzędników Ministerstwa Zdrowia i podległe mu instytucje.

Pomimo, że od 30 lat głosi się hasło medycyny opartej na dowodach, urzędnicy Ministerstwa wciąż ignorują wszelkie dowody na szkodliwość szczepionek.
Zalecają szczepienie dzieci przeciwko grypie, pomimo faktu, że szczepionka ta zawiera rtęć, w koncentracji 25 000 razy większą, aniżeli dopuszczalne stężenie rtęci w wodzie pitnej.
I tą rtęć wstrzykują bezpośrednio do mózgu dzieci, pomimo powszechnej wiedzy studenckiej, że bariera krew – mózg do 3 roku życia jest przepuszczalna dla toksyn.

Tak więc dwa podstawowe warunki nielegalnego eksperymentu zostały spełnione. Gwoli przypomnienia powtórzę je:

Nie bada się odporności - obecności przeciwciał u niemowlaka przed szczepieniem.
Nie wykonuje się żadnych analiz  u dzieci przed szczepieniami.

Po prostu traktuje się dzieci jak stado baranów, którym należy za wszelką cenę, łącznie z karaniem rodziców, wstrzyknąć coś, czego skład chemiczny nie jest podawany. Wystarczy sprawdzić to na stornie tzw. Narodowego Instytutu Zdrowia.

Pomimo tego wstrzykuje się dziecku zarówno drobnoustroje jak i toksyny: formaldehyd, rtęć, aluminium,  Polisorbat 80 i wiele innych.

Co powoduje aluminium świat medyczny wie od co najmniej ćwierć wieku:

Aluminium w szczepionce jest neurotoksyną uszkadzającą synapsy w mózgu.

Aluminium wspólnie z rtęcią zawartą w szczepionkach zwiększa wielokrotnie toksyczne działanie na mózg. Tak jest w szczepionkach przeciwko grypie.

Aluminium u osób starszym przyspiesza demencje mózgu oraz chorobę Alzheimera.

Aluminium ma niekorzystny wpływ na ekspresję genów, które wpływają na układ nerwowy i mogą być przyczyną nadciśnienia samoistnego. Obserwuje się występowanie nadciśnienia tzw. samoistnego w coraz młodszym wieku.

Aluminium wpływa na  powstawanie raka piersi. Wysoki poziom aluminium jest związany z zaburzeniami chorób nowotworowych. Występuje w takich przypadkach wysoki poziom cytokin zapalnych oraz innych substancji pro-zapalnych.

Aluminium  powoduje zaburzenia neurologiczne oraz makrofagię myofasciitis.

Aluminium jest wydalane przez nerki w sposób ograniczony. Niewydalone aluminium posiada powinowactwo do odkładania się w komórkach śródbłonka naczyń mózgowych, synapsach, co zaburza przekazywanie informacji, a klinicznie objawia się zaburzeniami funkcji poznawczych.

Aluminium  w większej dawce powoduje aż trzykrotne zwiększenie ryzyka występowania cukrzycy.

Udowodniono związek aluminium z rakiem piersi u kobiet.

Aluminium zakłóca wiązanie estrogenów, podstawowych hormonów kobiecych.

Na wszelki wypadek nie badano wpływu aluminium na rozrodczość tak zatruwanych dzieci płci żeńskiej.

Skład ilościowo-jakościowy przykładowych szczepionek. Czyli co i ile nam wstrzykują.

Skład ilościowo-jakościowy przykładowych szczepionek. Czyli co i ile nam wstrzykują.

Tabela pokazuje zawartość trucizn w wybranych szczepionkach.

Nie śledzi się skutków takiej działalności. Żadna z dziewcząt szczepionych przeciwko brodawczakowi nie odstała dokumentu, potwierdzającego rodzaj szczepionki i jej skład chemiczny. Żadna szkoła nie prowadzi dokumentacji szczepionych dzieci. Żadne dzieckonie miało badań, czy już nie posiada tego wirusa. Jest to więc działanie na szkodę młodego organizmu. Ministerstwo nie dysponuje żadnymi pracami naukowymi, zezwalającymi na tego rodzaju działania. Trudno się zresztą temu dziwić, jeżeli za ekspertów przyjmuje się np. prof .mgr L.Brydak, czy prof. A. Radziszewskiego.

Przykładem konkretnym jest zalecane stosowanie szczepionek przeciwko brodawczakowi ludzkiemu, pomimo faktu i powszechnej wiedzy u ekspertów, że:

Po pierwsze, szczepionka ta niczemu nie zapobiega. Praktycznie 99% zakażeń leczy się samoistnie. Hasło reklamowe, że jest to szczepionka zapobiegająca rakowi, nigdy nie zostało udowodnione i nawet teoretycznie będzie to można udowodnić dopiero za 30 lat. Przy braku dokumentacji tych chorych, będzie to jednak  niemożliwe.

Poza tym nie prowadzi się badań, czy dziecko nie jest już zakażone brodawczakiem, pomimo faktu, że w takim przypadku szczepienie jest zakazane.

I wreszcie, stosuje się tą szczepionkę w sytuacji powszechnej wśród specjalistów wiedzy, że 60% wszystkich zgłoszonych zgonów związanych ze szczepieniami dotyczy szczepionki Gardasil.

Zawartość aluminium w szczepionkach.

Zawartość aluminium
w szczepionkach.

Dlaczego więc Ministerstwo nie tylko dopuszcza do sprzedaży w Polsce tego rodzaju preparaty, ale jeszcze zachęca i wydaje zgodę samorządom na szczepienia?

Kolejne pytanie, na które musisz sobie sam, Czytelniku, odpowiedzieć.

Podobnie wygląda sprawa ze szczepieniami przeciwko WZW B. W  USA zanotowano w sumie już ok. 1500 zgonów po szczepieniu  WZW B. Jest to rzadka choroba u noworodków. W USA na 3 900 000 urodzeń zanotowano tylko 54 przypadki żółtaczki B. Ale zaszczepiono prawie 4 miliony niemowląt. Jeżeli w POlsce proporcje są podobne, to przy ok. 300 000 urodzeń rocznie, jest ok. 5 – 6 przypadków zachorowań. Ale z kasy społecznej do prywatnych kieszeni wypływa ok. 30 000 000 złotych rocznie. Jest się więc o co bić, nieprawdaż? I trzeba gnębić tych rodziców, którzy nie szczepią dzieci.

Najciekawsze jest to, że p. Cezary Rzemek jest z wykształcenia ekonomistą, mającym pilnować kasy Ministerstwa, a tutaj widać, jak lekką rączką wypuszcza do prywatnych firm miliony.

O tym, że szczepienie dzieci jest jednym wielkim eksperymentem, najlepiej świadczy brak jakichkolwiek instrukcji dla lekarzy, co należy robić, jeżeli wystąpią powikłania.

Zauważ Szanowny Czytelniku, że Ministerstwo, poprzez swoje procedury, ingeruje w sposób leczenia, sprowadzając lekarzy do trybików w maszynie. Ale w przypadku występowania powikłań, zachowuje dziwną bierność. Aby nie być gołosłownym, podam kilka przykładów.

Sam producent stwierdza, że po najczęściej stosowanej szczepionce u dzieci mogą wystąpić takie powikłania, jak drgawki, przeraźliwy krzyk, wybrzuszenie ciemiączka itd. W takiej sytuacji niezbędne jest wykonanie analizy krwi na białko stanu zapalnego CRP i wykonanie EEG, czyli badania mózgu, w celu wykluczenia stanu zapalnego.

Proszę o mail od matki, jeśli jakikolwiek lekarz w ogóle opisał w badaniu stan ciemiączka u dziecka z powikłaniem poszczepiennym. Albo wykonał EEG.

I mamy kolejny problem. Inne instytucje zajmujące się toksykologią ustanowiły, że dopuszczalna dzienna dawka aluminium wynosić może maksymalnie 25 mcg. Z jakiegoś bliżej nieznanego i ukrywanego przez szczepionkowców powodu, nigdzie nie wyjaśnia się, dlaczego w szczepionkach może być 10 do 20 razy więcej aluminium, czyli od 1000 do 2000%. I ci ”eksperci” jeszcze twierdzą, że to nie jest szkodliwe?

 

PS01. Pamiętaj, Matko, że to jest Twoje dziecko i powikłania Ty będziesz musiała leczyć.
Oni chcą tylko Twoich pieniędzy, bezpośrednio, czy pośrednio, wszystko jedno. jj

PS.02: Wśród piewców chwalących stosowanie szczepionek można podać takie nazwiska:
- prof.dr Jacek Wysocki – wykładowca i koordynator badań GSK,
- prof.dr Tomasz Niemiec – wykładowca i koordynator w firmie GSK, wykładowca w MSD,
- prof.dr Jan Kotarski – wykładowca i koordynator w firmie GSK i MSD,
- prof.dr Witold Kędzia – wykładowca i koordynator badań w firmie GSK i MSD,
- prof. dr Romuald Dębski – wykładowca w GSK,
- prof.dr Antoni Basta – wykładowca i koordynator badań w firmie GSK i MSD
- prof. dr Ewa Nowak-Markwitz – wykładowca w firmie GSK,
- prof dr Marek Spaczyński – wykładowca i koordynator badań w firmie GSK i MSD.

Jama 21.11.90

28.06.2014

Rozpowszechniane wszelkimi możliwymi sposobami jak najbardziej wskazane.

Dr Jerzy Jaśkowski

========================================================================================

Dr Jerzy Jaśkowski: Ebola – interes za 100 000 000 dolarów! (Część II.)


Kłamstwo musi być przedstawione jako prawda!

Dlatego mamy mas media”

Jak podałem w części pierwszej, wirusa Ebola „odkryto” dopiero w 1976 roku, w tym samym czasie, w którym odkryto wirusa H1N1, zwanego od 2009 roku świńskim. Co prawda dwa lata temu przewidywałem epidemię, czy wręcz pandemię Wirusa Zachodniego Nilu, „odkrytego” także w USA, w centrum US Army w Forcie Detrick, ale niestety, nie wszystkie dane dotyczące przekazywania pieniędzy były wówczas znane. Zamiast „epidemii” Wirusa Zachodniego Nilu mamy „epidemię” wirusa Ebola.

W USA jest modne nadawanie swojskim wirusom, czy bakteriom, nazw egzotycznych. Na przykład wirusa odkrytego w 1933 roku w Instytucie Rockefellera, nazwali wirusem Hiszpańskiej Grypy, rzekomo tej z 1918/19 roku. Jak wiadomo, epidemia ta wybuchła wśród żołnierzy amerykańskich, szczepionych przed wyjazdem na front do Europy. Przecież nie można było straszyć bogobojnego ludu nazwą „Wirus Fortu Detrick”.

Także wirusa H1N1 z 1976 roku, też z Fortu Detrick, dopiero w 2009 roku nazwano wirusem świńskiej grypy. W celu wzbudzenia większego zainteresowania sprawą, nazwano to pandemią, czyli 6 stopniem, najwyższym, zagrożenia światowego, w czym dzielnie uczestniczyli „polscy naukowcy”. Przypomnę, że ta wielka pandemia, którą ogłosiła p. Margaret Chan, przewodnicząca WHO, pochłonęła 18 osób w USA i 2 osoby spoza. WHO ogłosiło bowiem, że tylko w 20 przypadkach zgonów udowodniono istnienie wirusa H1N1. Proszę zauważyć, że normalnie w czasie tzw.  sezonu grypowego na świecie umiera ok. 300 000 do nawet 500 000 ludzi i żadne WHO, ani inne  instytucje tzw. Zdrowia Publicznego [jak staram się udowodnić, publiczne to mogą być domy, zwane powszechnie burdelami, a zdrowie jest zawsze indywidualną sprawą], nigdy w okresie ostatniego półwiecza nie ogłaszało epidemii. W Polsce ostatnia epidemia była na początku lat 70-tych ubiegłego wieku. Dwa pokolenia wstecz. I wybuchła zaraz po zaprzestaniu podawania dzieciom w szkołach tranu.

Amerykanie, szczepiąc swoich żołnierzy wyjeżdżających na misje pokojowe do Iraku, zwane Pustynna Burza, zafundowali sobie aż 283 000 poszkodowanych, z 600 000 biorących udział w tej wojnie. W celu odwrócenia uwagi bogobojnego ludka nazwali to ładnie: Syndrom Zatokowy. Problem polega na tym, że chorowali ludzie po szczepieniach,  nawet ci, co nie wyjechali do Iraku. Mieli te same objawy chorobowe. A Francuzi, którzy nie szczepili swoich żołnierzy, nie mieli Syndromu Zatokowego, a byli w Iraku.

W Polsce w 2007 roku także wybuchła epidemia wśród młodych ludzi przygotowywanych do misji. Wywieszono nawet fałszywą flagę, nazywając to zatruciem pokarmowym, w wyniku którego zmarło aż 16 zupełnie zdrowych, wszechstronnie przebadanych, mających wyjechać do Iraku młodych ludzi.

W okresie ostatnich 50 lat rozszerzono termin „broń biologiczna”, w związku z wynikami badań genetycznych. Obecnie do broni biologicznych zalicza się także sztucznie wywołane choroby. Co najmniej od początku lat 80-tych, kraje takie jak USA, czy Izrael, posiadają laboratoria, prowadzące wymienione eksperymenty. Wojsko stara się tak “dopasować” daną bakterię, lub innego pasożyta, aby atakował  ludzi posiadających określone geny. To właśnie jest przyczyną finansowania przez ośrodki wojskowe badań genetycznych na szeroką skalę, na przykład badań genetycznych piersi u Chazarów w szczecińskim. Przykładem są tutaj prace DARPA, agencji Pentagonu, zatrudniającej około 50 osób, ale dysponującej budżetem ponad 5 miliardów rocznie.

Wbrew obowiązującemu prawu międzynarodowemu, prace nad broniami biologicznymi trwają cały czas. Są one prowadzone przez tzw. prywatne firmy, finansowane przez wojsko. Te czarne budżety istnieją na całym świecie. W Polsce typowym oficjalnym przykładem są loty nieoznakowanych samolotów, rozsypujących nieznane dla polskich instytucji cywilnych i wojskowych chemikalia. Jednym z już widocznych skutków rozsypywania tych chemikaliów jest masowe znikanie pszczół. Polski budżet – czarny program – to kwota rzędu 30 - 50 miliardów złotych. Mniej więcej tyle samo, co kwota NFZ przeznaczona na leczenie.

Wracając do Eboli. 
Sytuacja wyjaśnia się powoli, gdy śledzimy uczestników tej epidemii iprzepływ pieniędzy. Wirus Ebola został wykryty w 1976 roku, właśnie w szpitalu w Afryce. Jak twierdzili przedstawiciele CDC, głównym miejscem „epidemi” były szpitale i kliniki.

W Sierra Leone, najbiedniejszym z  biednych afrykańskim państewku, działają pracownicy Uniwersytetu Tulane. Nie byłoby to nic dziwnego, gdyby nie fakt, że właśnie ten uniwersytet ściśle współpracuje z Fort Detrick, zajmującym się głównie bronią biologiczną, od prawie 100 lat.

Tulane Uniwersytet ściśle współpracuje z takimi tuzami w wirusologii jak: USA MRIID, USA Army Medical Instytut Chorób Zakaźnych, czyli naszym Fortem Detrick w stanie Meryland.

Naukowcy” pracowali także nad chorobą zwaną Gorączką Lassa. Tak się przypadkowo złożyło, że w roku 2009 [pamiętna data] otrzymali 7 milionów dolarów z Narodowego Instytutu Zdrowa [ nam także taki Instytut zafundowano], znanego skądinąd z eksperymentów na ludziach w Hondurasie czy Gwatemali. Oczywiście zupełnie przypadkowo, dzieci głównie z tych krajów [do tej pory 60 tysięcy] wpuszczono w bieżącym roku do USA, jako nielegalnych emigrantów. I nie deportowano, ale od razu rozwieziono do dużych miast.

Pracownicy Uniwersytetu Tulone mieli za te pieniądze testować nowe sposoby wykrywania Gorączki Krwotocznej i Gorączki Lassa. Badania te prowadzili prof. Robert Garry - mikrobiolog i prof. James Robinson - pediatra co wcale nie przeszkadzało mu eksperymentować na dzieciach. Udało im się podobno stworzyć ludzkie przeciwciała monoklonalne.

Prof. Robert Garry z Tulone Uniwersytetu otrzymywał finansowanie: „ na opracowanie nowych testów na wykrywanie gorączek krwotocznych”.
Właśnie Corgenix Medical Corporation, prywatna firma, największy na świecie producent rozmaitej maści testów, ogłosiła, że opracowała nowy, rewelacyjny zestaw testów do wykrywania gorączek krwotocznych. Zestaw ten opracowano za 3 800 000 dolarów przyznanych z National Institut of Health. W opracowaniu tych testów brały udział wymienione powyżej instytucje wojskowe.

Oczywiście zupełnym przypadkiem jest to, że specjalny oddział gorączki Lassa zbudowano w rządowym szpitalu w Kenema, stolicy Sierra Leone. W dodatku zbudował to ten biedny kraj, w którym jeszcze do niedawna nikt nie wiedział o krwotocznych gorączkach i dopiero specjaliści z USA im uświadomili, jakie to groźne. Zbudowano szpital dla dwudziestu chorych rocznie. A my mówimy, że dbamy o chorych. U nas kolejki są wieloletnie, dla setek, czy tysięcy chorych, a biedni Murzyni budują szpital dla 20 chorych rocznie. I kto tu dba o społeczeństwo?

Jak już pisałem, wirus Ebola, dziwnym losu zrządzeniem, wybrał sobie właśnie ten szpital w Kenema, jako swoje centrum zachorowań. Oczywiście zupełnie przypadkowo, od wielu lat pracują tam „naukowcy” z Uniwersytetu Tulone.

Już 8 października 2007 roku Uniwersytet ogłosił, że: „Prace nad nowym testem do wykrywania gorączki krwotocznej posuwają się zdecydowanie do przodu.”

Prof. R.Garry twierdził nawet publicznie, że ta niezwykła współpraca będzie miała zdecydowany wpływ na poprawę zdrowotności w Afryce, ale także wypełni lukę w obronie przed bioterroryzmem.

Badania kliniczne są prowadzone pod auspicjami Świtowej Organizacji Zdrowia w trzech wymienionych krajach: Sierra Leone, Gwinei i Liberii.

Moje pytanie długoletniego pracownika naukowego: a na kim oni testowali nowe testy, wykrywające wirusa gorączki krwotocznej, jak nie było chorych?

Przecież między bajki włożyć należy złośliwe gadanie ulicy, że wywołali tą chorobę, aby móc potem na biednych murzyniątkach prowadzić swoje testy. Dlatego robili to właśnie w najbiedniejszym kraju Afryki, słynnym z korupcji. Chociaż w dniu 23 lipca 2014 roku Ministerstwo Zdrowia Sierra Leone wysłało pismo do Uniwersytetu Tulane, aby zakończyli testy z wirusem Ebola.
Podobnie pielęgniarki pracujące w tym szpitalu zastrajkowały, nie chcąc współpracować z białymi. A zawsze praca z „białymi” była zdecydowanie lepiej płatna.
Przypomnij sobie, Szanowny Czytelniku, jak to Polacy się bili, aby pracować w zagranicznych firmach!

Wracając do Eboli, to jak się otrzymuje przeciwciała? A no to proste, wywołuje się chorobę, a jak ktoś przeżyje, to się mu upuszcza krew i izoluje przeciwciała. A że w tym przypadku około 50% ludzi umiera? No, ale możemy innych uratować! KIEDYŚ. A pieniądze dostajemy już dzisiaj.

Proszę pamiętać, że jeszcze niedawno Stephen Monroe, zastępca dyrektora Narodowego Centrum CDC z Atlanty, na którą to instytucję tak często powołuje się pani mgr prof.Lidia Brydak z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, podał, że zarazić się Ebolą można tylko poprzez krew, igły iniekcyjne, skalpele etc.

Jak ogłosił rząd USA, już we wrześniu można będzie rozpocząć testowanie nowej szczepionki przeciwko Eboli.

Pomimo, że Ebola „szaleje” w Afryce, nie jest to potencjalny rynek do sprzedaży szczepionki. W chwili obecnej 4 szczepionki są już przygotowane. Dlatego władze USA zdecydowały się na przewiezienie przynajmniej dwóch chorych do Ameryki. A nóż widelec uda się wywołać epidemię, a może nawet pandemię… No, nie musi od razu dużo ludzi umierać, wystarczy, że więcej aniżeli 20. Resztę załatwi WHO.

Sprawą szczepionek natychmiast zainteresował się znany informatyk B. Gates, jak wiadomo, specjalista od wirusów, i jego fundacja.

Przypomnę, że w latach 2011/12 w Indiach ten specjalista, tym razem od wirusa polio, dzięki zdecydowanemu i skutecznemu działaniu zwiększył liczbę zachorowań na tą chorobę z 200 do 41 500 przypadków rocznie, a niektórzy twierdzą, że nawet do 61 500 zachorowań wśród dzieci.
Aha, zapomniałem dodać, że przypadkowo oczywiście, pan B. Gates miał akcje tej firmy, co produkowała szczepionki, które zakupiło WHO.
Zapomniałem także podać, że w tym szpitalu rządowym w Kenema, w Sierra Leone, znowu zupełnie przypadkowo, mieści się laboratorium broni biologicznej USA, o pozimie bezpieczeństwa 2.
Dodam, że prof. James Robinson – pediatra, współpracuje w 4 dużych projektach z Fundacją M&B Gatesow i Sorosa, tego od demokracji w Europie postkomunistycznej, właściciela największej firmy leków generycznych Teva z Izraela.

Inny z naukowców pracujących w tym temacie, dr Pardis Sabeti, otrzymał stypendium Fundacji Sorosa. A kolejny „naukowiec” Stephen Gire, otrzymał 3-letnie stypendium z US Army  Medical Research Institute of Infectious Disease USA – MRIID. Pan dochtor wcześniej badał gorączkę Zachodniego Nilu i chorobę Deng. Zajmuje się głównie szkoleniem personelu wojskowego.

Cała ta sprawa przypomina inną z 2009 roku, kiedy to w firmie Baxter z Austrii, posiadającej 3 stopień bezpieczeństwa biologicznego, wyciekły 72 kg wirusa grypy. Tylko dzięki czeskiemu pracownikowi udało się nie dopuścić do epidemii. Jak podał Wikileaks, firma Baxter była zamieszana w badania militarne USA.

Z ostatniej chwili. Ministerstwo Zdrowia Sierra Leone kazało zamknąć oddział „Ebola”, z uwagi na rosnące zaburzenia miejscowej ludności. Stwierdzono także, że testy okazały się fałszywe, lub były fałszowane.

Pielęgniarki z Kenemala ogłosiły strajk bezterminowy, do czasu wycofania wszelkich śladów laboratorium broni biologicznej US Army ze szpitala.

Dyrektor WHO, Margaret Chan, [ Ach te Małgorzatki,  ta sama od pandemii świńskiej grypy, musiała się dobrze spisać, że jej kontrakt przedłużyli] przeznaczyła sto milionów dolarów na szczepionki przeciwko wirusowi Ebola i namawia do szczepienia wojska.

Zawsze pisałem, że na wojsku testuje się masę leków, ponieważ są tak mądrzy inaczej, że nie widzą negatywnych skutków tych testów. Łatwo z nimi dyskutować, jest to typowa piramida władzy i wystarczy przekonać jedną osobę.

PS1. Jeżeli w środkach masowej dezinformacji, znajdzie się jakiś „uczony”, który zacznie opowiadać dziwne rzeczy na temat tego wirusa, na przykład, że jest bardzo niebezpieczny, że żyje w nietoperzach itd.. to od razu będzie wiadomym jakie ośrodki reprezentuje. Przecież przez ostatnie 35 lat nic o wirusie nie było wiadomo, dopiero jak „szczepionka” pojawiła się na rynku to, ukazały się te rewelacje. To, że taki osobnik jest opłacany z Państwa podatków, nie będzie ulegało najmniejszej wątpliwości. Przecież w tym celu stworzono system przymusowych ubezpieczeń.

PS2. Obencie łatwo sprawdzić kto jest właścicielem prasy wydawanej w Polsce. Jak prasa straszy ebolem to od razu wiadomo kto za tym stoi. Także łatwo określić kto się chce „podczepić” do tych 100 milionów. Wystarczy posłuchać radia czy telewizji. Jak taki osobnik będzie straszył to wiadomodlaczego.

PS3. Proszę bardzo krytycznie podchodzić do informacji zawartych w tzw. niezależnych serwisach zdrowotnych, rozmaitej maści pocztach zdrowia, czy medycynach naturalnych. Zdecydowana większość spośród nich jest prowadzona przez firmy farmaceutyczne. Czasami wystarczy porównać dwa sąsiednie artykuły, wzajemnie sobie zaprzeczające.


==========================================================================================================


Państwo polskie nie istnieje – Minister Spraw Wewnętrznych


Wnioski z historii cywilizacji bizantyjskiej:

Kiedy zatrudnienie na posadzie urzędniczej staje się celem,
Kraj staje na krawędzi upadku.

Jak łatwo się zorientować, najważniejszym tematem dla polskojęzycznych mediów jest sprawa taśm podsłuchowych. Co to nie mówią rozmaitej maści celebryci, przedstawiani jako wybitni eksperci. Nawet tego słuchać nie wypada. Jak się chce posłuchać kabaretu, to lepiej u zawodowców, na przykład pana Janka Pietrzaka, czy SIARY.

Skoro jednak Pan Minister coś takiego powiedział, to musi mieć na to twarde dowody. Ja oczywiście żadnych twardych dowodów nie mam. Pośrednim przykładem może być co prawda sprawa trwałych smug na niebie, a właściwie koszty tego opylania mniej wartościowego ludku na Wisłą, rzędu 40 – 60 miliardów rocznie.

Ostatnio poznałem jeszcze jeden przykład, który może świadczyć, że nie wszystko jest różowe na Zielonej Wyspie.

Jeszcze dwa słowa dla niezorientowanych na temat chemtrails – czyli trwałych smugach.

Od 2003 roku rozpoczęto sypanie z polskiego nieba „szajsu”, którego skład jest super tajny dla społeczeństwa. Nawet organa rządowe, stworzone właśnie do ochrony środowiska, sprawiają wrażenie niezupełnie wiedzących, o czym mówią. Wolą się zajmować rzekomą epidemią, czy to ptasią, czy świńską.

Tymczasem od 2009 roku intensywność tych oprysków znacznie wzrosła. Widać to niemal każdego ranka, kiedy 4 do 6 samolotów sypie i sypie tym świństwem, zawierającym zarówno metale ciężkie, jak aluminium, stront, bar, ferromagnetyki, plastik i dużo więcej [vide pojęcie morgellons]. Na youtube jest kilkadziesiąt tysięcy filmów przedstawiających konsekwencje wdychania tego szajsu, a tzw. przedstawiciele polskich instytucji państwowych, typu Główny Inspektor Sanitarny, pracownicy Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, udają , że nic o tym nie wiedzą i dalej siedzą w XIX-wiecznej nauce o bakteriach i wirusach. Na pewno tak jest wygodniej.

Biorąc pod uwagę zarówno częstotliwość tych oprysków, jak i powierzchnię naszego kraju, koszt roczny sięga od 40 do 60 miliardów złotych i jak każdy może sprawdzić, nie istnieje w budżecie państwa, czyli oficjalnie wydawanym Dzienniku Ustaw. Jest to bezpośredni dowód na istnienie innego budżetu, dodatkowego, nie kontrolowanego przez ludzi z Wiejskiej.

Ludzie ci nie mają także pojęcia co tam się sypie. Co zresztą nie jest takie dziwne, jak się słucha różnych taśm, czy filmików. Ich zainteresowania odbiegają daleko od tematu trwałych smug.

Nawet oficjalnie powołane do obrony granic, także powietrznych, wojsko nie ma zielonego pojęcia o tym zjawisku.

Najlepiej są zorientowani pszczelarze, którzy właśnie od 2009 roku zaobserwowali, dotychczas nieistniejące w Polsce, zjawisko znikania pszczół CDC. W bieżącym roku, jak donoszą znajomi pszczelarze, znikło nawet 40 procent uli. Opustoszały. Mechanizm tego zjawiska został już opisany. Na pewno nie jest to sprawa pestycydów, nagłaśniana przez gazety. Między bajki należy włożyć te wszelkie dezinformacje na temat zatrucia pestycydami pszczół.

Dla ciekawskich podam, że smugi te tworzą fantastyczne zjawiska podczas wschodu słońca.

Innym takim przykładem, potwierdzającym wypowiedź pana Ministra, jest sprawa doręczeń sądowych. Otóż w tym roku Ministerstwo Sprawiedliwości, kosztem 500 000 000 złotych, oddało sprawę doręczania zawiadomieńsadowych w prywatne ręce. Nie byłoby to nic dziwnego, ale…

Po pierwsze, Poczta Polska dwukrotnie potwierdzała istnienie przesyłki sadowej w przypadku niezastania adresata tak zwanym avizo. Obecna instytucja dostarcza zawiadomienie tylko jeden raz.

Po drugie, obecna instytucja nie udziela informacji po terminie, o jaką sprawę chodziło – czyli nie podaje nazwy sądu. Uniemożliwia to wezwanemu sprawdzenie o co chodzi.

Już po 3 miesiącach wystąpiły liczne perturbacje z niedoręczaniem przesyłek. Zrobił się szum, który szybko został w prasie wytłumiony. Już to powinno nasunąć refleksje, co się za tym kryje.

No i wyszło szydło z worka. Powtórne doniesienia odwala za wymienioną firmę Policja. Czyli na odpowiednim szczeblu dwie instytucje, prywatna i państwowa dogadały się. Po co policjanci mają siedzieć i pilnować porządku, niech lepiej rozwożą wezwania. Mają zajęcie, nie nudzą się.

A że to obciąża podatnika? Że czy listonosz, czy nowy doręczyciel, byli wynagradzani połową pensji policjanta? A kogo to obchodzi?! Po co Policja ma śledzić złodziei, kiedy i tak potem sądy ich wypuszczają albo prokuratura umarza postępowanie. To już lepiej niech roznoszą listy. Sądy i prokuratura nie muszą tyle pracować.

Jak zgłosiliśmy złodziejstwo i rozkradanie zabytkowego dworku Fishera w Gdańsku, to prokuratura umorzyła sprawę. Koszt zniszczenia dworku to około 5 milionów złotych. Wiadomo, gdzie znajdują się skradzione materiały. A prokuratura nie widzi problemu!

Jak powiadomiliśmy o fakcie kradzieży materiałów budowlanych, z podaniem nazwisk złodziei, to prokuratura Gdańska także umorzyła sprawę. Jak sąd wznowił postępowanie, to przez 3 kolejne lata nie miała czasu przesłuchać 3 świadków. Tak wiec niech lepiej policjanci rozwożą listy, zamiast zajmować się przestrzeganiem prawa.

Przecież państwo istnieje formalnie.

Rozpowszechnianie wszelkimi możliwymi sposobami jest jak najbardziej wskazane.

Dr Jerzy Jaśkowski

===========================================================================================

Dr Jerzy Jaśkowski: Świńska grypa – Ebola – kompleks militarny, a farsa medyczna. (Część III.)


Pamiętaj:Leczenie jest zawsze sprawą indywidualną chorego.
Ustawy medyczne służą handlarzom i specsłużbom w lepszym zniewoleniu człowieka [politycznego/ekonomicznego]
W związku z tym, że epidemia ebola trwa 24 godziny przez siedem dni w tygodniu, co prawda w wydaniu medialnym, należy przybliżyć PT Czytelnikowi pewne fakty.

Od czasów cywilizacji greckiej, rzymskiej, 
zawsze leczenie chorych było sprawą osobistą chorego, lub jego rodziny.

Dopiero w cywilizacji bizantyjskiej w wydaniu pruskim, mniej więcej od 1871 roku stwierdzono, że na tzw. leczeniu można wspaniale zarabiać.

Stworzono więc „specjalizacje”, zwane zdrowiem publicznym. System jest bardzo prosty: okradanie robotnika, pracownika, jest przestępstwem. Ale wmówienie mu, że składka na ubezpieczenie zdrowotne jest jego zabezpieczeniem i doprowadzenie do dobrowolnych ubezpieczeń, już nie jest przestępstwem. Następnym krokiem było wprowadzenie ustawy o przymusie ubezpieczeń, czyli okradaniu w majestacie prawa.

Proszę zauważyć, że taki przymus ubezpieczeń jest egzekwowany energiczniej, aniżeli zadłużenia z innego powodu.

Jeżeli co miesiąc każdy pracujący musi oddać 50% swojego wynagrodzenia, to jest to w skali każdego kraju poważna kwota. Jest więc zrozumiałym, że wyciągają się chciwe ręce, aby z tego worka, zwanego ubezpieczeniem, wykraść jak najwięcej. Temu właśnie służą wszelkiego rodzaju tzw. ustawy zdrowotne.

Zauważ proszę, Szanowny Czytelniku, że nie ma żadnej ustawy o przymusie unieruchomienia złamanej nogi, czy operacji wyrostka robaczkowego. Natomiast specjalizacje, które służby specjalne wykorzystują jako źródło dodatkowego dochodu, czy to ekonomicznego, czy politycznego, zawsze kryją się za określonymi ustawami. Jak to podałem przed paroma miesiącami, psychiatria, czy psychologia, powstały tylko i wyłącznie dlatego, że starsi i mądrzejsi widzieli w nich możliwość prania mózgów mniej wartościowym ludkom tubylczym. Jest rzeczą powszechnie znaną, że żaden psychiatra, czy psycholog, nigdy nie był pociągnięty do odpowiedzialności za błędną diagnozę. A przecież tak naprawdę to diagnozy i opinie tych specjalistów są podstawą wydawania wyroków sądowych. Znam osobiście przypadki, kiedy to „wybitny zespół” specjalistów przyznał dziecko matce, naprawdę chorej kobiecie, a nie ojcu. Kobieta ta po 2 tygodniach w napadzie szału zamordowała to dziecko. Sąd nawet nie kazał oddać wynagrodzenia za tak błędną opinię.

Stąd właśnie w Polsce nowa ustawa o leczeniu chorób psychicznych i oddaniu jurysdykcji w ręce określonych służb. Ustawa ta powstała rzekomo po wypadku wypuszczenia na wolność człowieka, który kogoś tam zabił, a był rzekomo psychicznie chory. Więc z jednej strony mieliśmy pomyłkę sądową, ponieważ skazano wariata, zamiast go leczyć. Mogło też być odwrotnie, wykorzystano pretekst do zamykania ludzi na czas nieokreślony, bez wyroków sądowych. Nie jest to specjalnie trudne w lokalnym wymiarze sprawiedliwości, ponieważ co rusz słyszymy o wieloletnim przetrzymywaniu w więzieniach śledczych ludzi bez wyroku sądowego. I nikt nie ponosi za to odpowiedzialności. Co jest bezpośrednim dowodem istnienia tylko formalnego naszej państwowości.

Dlatego stworzono aż  ok. 300 chorób psychicznych, aby każdego można było dopasować. Jeszcze 80 lat temu znano ich tylko 30!  Stąd pojęcia takie jak „bezobjawowa schizofrenia”, lub „pomroczność jasna”.

Podobnie wygląda sprawa z tak zwanymi epidemiami. Jak to udowadniałem w artykułach dotyczących grypy, odry, czy krztuśca, eksperci zdrowia publicznego uzasadniają swoje wynagrodzenia wydawaniem fikcyjnych opinii. Przykład z czasów ptasiej grypy z 2007 roku. Naprawdę zdechły dwa łabędzie pod Toruniem. Nie zanotowano żadnych innych padnięć dzikich ptaków. Główny Inspektor Sanitarny wyprowadził z kasy 50 000 000 złotych na rzekomą walkę z wirusem. Wybito kilka milionów kur. Straty dodatkowe, to kilkanaście milionów złotych. O wiele groźniejsze było wprowadzenie na rynek polski innych producentów drobiu z zagranicy.

Sprawa świńskiej grypy była już naświetlana wystarczająco jasno. Przypomnę, że Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego, a konkretnie p. mgr prof. L.Brydak, natychmiast po zmianie definicji pojęcia „epidemia”, podniosła ceny badań wirusologicznych o ponad 50%.

Okazuje się, że moje wcześniejsze informacje na temat „epidemii wirusa ebola” nie były zbyt dokładne. SPRAWA WIĄŻE SIĘ ZE ZNACZNIE WIĘKSZYMI KWOTAMI.

Po pierwsze: armia amerykańska już na początku bieżącego 2014 roku zaczęła rozwozić po wszystkich stanach specjalne zestawy do badania wirusa eboli. Skąd oni wiedzieli, że za pół roku  rozpocznie się prasowa epidemia wirusa?

Po drugie: kolejnym pytaniem bez odpowiedzi jest podpisanie przez prezydenta Obamę zmodyfikowanego rozporządzenia jeszcze z czasów GW Buscha, dekretu nr 13295, dotyczącego zwalczania tzw. epidemii. Jak państwo widzicie, nawet w tak demokratycznym kraju prezydent rządzi za pomocą dekretów.

Otóż nowe rozporządzenie daje służbom medycznym prawo zamykania i izolacji każdej osoby, u której rozpozna się objawy zakażenia, choćby takie, jak kaszelek, katarek, czy podwyższoną temperaturę. Czas izolacji nie został określony. Służby medyczne mogą używać broni elektromagnetycznej, tj. szokerów – paralizatorów do obezwładniania opornych, w celu ich izolowania, lub podania szczepionki.

Proszę się nie dziwić. „Ludzie na Wiejskiej” podobną ustawę wysmażyli jednogłośnie już rok wcześniej.

Po trzecie: naukowcy z Fortu Direct, specjaliści od broni biologicznej, cały czas przebywali w Sierra Leone. Wirus Ebola został uznany za broń biologiczną, podobnie jak wąglik. Dr Peter W. Walsh z Uniwersytetu  w Cambridge podał: „wirus Ebola jest idealną bronią biologiczną”. Pamiętam, to straszenie sekretariatu Prezydenta Stanów Zjednoczonych, w którym to specjalny zespół „obronny” wychwytywał listy z zawartością wąglika. Prezydent USA otrzymuje  ok. 10 000 listów dziennie, a owi specjaliści od wąglika potrafili bezbłędnie wybrać z pośród tej fury te, które zawierały ”wąglika” Sami przecież tak twierdzali.

Przypomnę, że wirus  Eboli z 1976 roku miał śmiertelność ok. 36%, a dopiero obecnie ma śmiertelność rzędu 60%, chociaż gazety straszą nawet 90%.

I tutaj mamy pierwszy objaw schizofrenii. Najpierw wszyscy wielcy epidemiolodzy twierdzą, że zakazić się można tylko poprzez skaleczenie i krew, a potem gazetowi eksperci, wypowiadają kwestie całkowicie różne, tj. że można się zakazić w dowolny sposób. Nawet przez seks. Czyli odkryto nową chorobę weneryczną? Kiedy kłamią?

Kolejne pytanie bez odpowiedzi brzmi: na jakiej podstawie Departament Obrony, słynne DOD, zapłacił 140 000 000 dolarów firmie Tekmira Ebola, na opracowanie szczepionek przeciwko temu wirusowi. Przecież po pierwsze DARPA, czyli słynna instytucja zaawansowanych technologii Defence Advanced Research Projects Agency, już 2 listopada 2010 roku ogłosiła ustami Cheryl Pellerina, że opracowała szczepionkę przeciwko grypie świńskiej. Szczepionka jest rewelacyjna, przynajmniej z reklam, ponieważ produkowana jest na liściach tytoniu i pozwala na produkcję około 10 000 000 dawek w ciągu miesiąca. Poprzednio potrzeba było na to 9 miesięcy. Co prawda nikt nie wie jak się zachowa RNA roślin w ustroju człowieka i jaki będzie efekt, ale wiadomo, że wojsko stało się jednym z głównych producentów szczepionek. Dlaczego więc wyprowadza 140 milionów dolarów do innej firmy? DARPA została założona przez 2 generałów i 3 bankierów, lub odwrotnie, w roku 1958, jako prywatna instytucja, działająca pod skrzydłami Pentagonu. Firma liczy około 50 pracowników i posiada budżet 5 miliardów [według różnych witryn liczba pracowników wzrasta do 100, plus 140 technicznych].

Projekt Blue Angele był opracowany dla świńskiej grypy. Zakładał wprowadzenie stanu wojennego, w którym podawanie szczepionki będzie obowiązkowe. Czyli jak nie ma wroga, to się go tworzy. A BĘDZIE TO WIRUS. Jest to doskonały wróg, ponieważ jest niewidoczny i nikt nie może kwestionować zaleceń WŁADZY [J.Fedorowicz].

Po drugie, firma Tekmira Ebola, jako swojego głównego partnera biznesowego podaje firmę Monsanto, a za nią stoi przecież znany nam Dupoint.

Po trzecie, dlaczego pokazuje się zespoły epidemiologiczne w strojach z filmów sci-fi, kiedy oficjalnie dyrektor CDC twierdzi, że zarazić się można tylko przez kontakt z krwią i skaleczenie?

Po czwarte, jeżeli jednym ze znanych standardów postępowania w chorobach zakaźnych jest izolacja, to dlaczego Rząd USA przywozi chorych na ebola z Afryki, gdzie Rząd USA posiada odpowiednie szpitale, na przykład w Kenanam, do Stanów Zjednoczonych? Pisałem o tym w części 2.

Obecnie, wbrew twierdzeniom różnych ekspertów żółtego dziennikarstwa, w USA umiera z powodu zakażeń szpitalnych 70 000 ludzi. I jak się okazuje, Rząd nie umie temu zaradzić.

Po piąte, dlaczego taki „wirusolog” jak B. Gates, natychmiast się zaangażował w finansowanie tych szczepionek? Przecież w latach 2011/12 jego szczepionka przeciwko polio, stosowana w Indiach, spowodowała epidemię 47 500 zachorowań dzieci na poliomyelitis [niektórzy twierdzą, że na 61 500], podczas gdy bez szczepionki chorowało tylko około 200 dzieci rocznie. B.Gates & ferajna należy do grupy otwarcie wołającej o depopulację ludności na świecie.

Po szóste, dlaczego Narodowy Instytut Zdrowia – NIH - dał dr Thomasowi Geisbergowi , prof. Uniwersytety w Teksasie [ Medical Branch] 26 000 000 dolarów dotacji na leczenie człowieka lekami i szczepionką Takmira Pharmaceuticals  przed wirusem Ebola?
Dr Dirk Haussecker stwierdził wprost, że wdrożenie leczenia TKM – Ebola już obecnie, nie tylko przyniosłoby korzyści dla deweloperów, tj. sprzedawców tych preparatów, ale miałoby znaczenie dla walki z terroryzmem.

Jeżeli standardem postępowania jest izolacja chorych i kwarantanna dla podejrzanych, to dlaczego tylko w tym roku przewieziono z Hondurasu, czy Gwatemali, ponad 60 000 dzieci w wieku do 11-13 lat, bez zachowania kwarantanny? Przecież te dzieci nie były szczepione na nic, czyli stanowiły olbrzymie niebezpieczeństwo epidemiologiczne dla całego kraju, według CDC i pokrewnych instytucji.

Po siódme, dlaczego pomimo, że szczepionki nie były przetestowane, chcą zacząć je stosować w imię wyimaginowanego „prawa zezwolenia współczucia”, czyli, że lepiej dać cokolwiek aniżeli nic.

Biorąc pod uwagę opublikowany dokument o finansowaniu przez rząd USA eksperymentów na ludziach, poprzez zarażanie na przykład kiłą i nieleczenie tych ludzi, czy wstrzykiwanie pierwiastków promieniotwórczych ciężarnym kobietom, należy krytycznie patrzeć na podawane w prasie informacje. Przypomnę, że cała prasa należy do 6 wydawców. Czyli wystarczy, że 6 panów usiądzie na dwóch kanapach i zdecydują, co wolno pisać, a o czym nie należy wspominać na całym świecie. Oczywiście dzisiaj można to nazwać videokonferencją. Każdy siedzi na swoim fotelu z nosem przed ekranem.

Staram się, jak u Hitchcocka, najciekawsze zostawić na końcu. A co jest najciekawsze?

Otóż okazuje się, że wirus ten jest opatentowany jako „EBO BUN” nr patentu: CA2741523A1!!!

Powyższy patent jest zarejestrowany także jako: US 20120251502 A1, numer zgłoszenia :US 13/125890, Numer PCT/US 2009/062079. Zgłoszenie danych: 24 października 2008. Wynalazca: Jonathan S.Towner &4.

Jeszcze ciekawsze jest to, że właścicielem patentu jest firma jak najbardziej rządowa, opłacana przez podatnika i mająca chronić społeczeństwo, czyli słynne CDC, na które tak często powołują się krajowi urzędnicy, w rodzaju pracowników Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego w Warszawie.

Wnioskodawcami patentu są: Rząd Stanów Zjednoczonych, reprezentowany przez Sekretarza Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej, Centrum Kontroli Chorób.

Wynalazek dostarcza ludzkiego Ebola – hEbola- wirusa oznaczonego jako Bundibugyo EboBun, złożony w CDC w Atlancie Georgia, w dniu 26 listopada 2007 roku.

Co to oznacza?

Że bez zgody Rządu USA żadna firma na świecie, żaden kraj, nie może ani opracować testów na te wirusy, ani rozpocząć nawet badań nad lekarstwem na wywoływaną przez nie chorobę.

to się właśnie nazywa monopolem. Jak twierdzi D. Rockefeller, walka z konkurencją jest głupotą.

Brytyjski wirusolog, dr Ben Neuman, z Uniwersytetu of Reading, stwierdził jednoznacznie, że „musi być bardzo duży nacisk społeczny, aby rządy dały pieniądze na szczepionki, liczba chorych jest za mała [ok. 20 rocznie] by firmy zdecydowały się na finansowanie takich projektów”. Dr B.N. dodał także: „Ponieważ wirusy łatwo mutują, aby szczepionki były używane, musi to być prawdziwy koktajl leków”.

Obecna sytuacja jest dobrze przedstawiona jest w filmie „V jak wendeta” z 2006 roku. Oczywiście chodzi o fabułę, a nie scenariusz.

P.S. Jeżeli ebolą nie można zarazić sie drogą kropelkową to dlaczego ta maskarada: unifiedserenity

======================================================================================================================================================================================

Tworzenie kolejnych mitów


Propaganda polityczna to sztuka czynienia innych nielubianymi”H.Tissot

Najlepszym przykładem na to, że można wyprać mózgi tzw. historykom, jest porównanie prac na ten sam temat z przed 100 laty, z obecnymi. Na modny obecnie temat terenów zwanych Ukrainą, a dawniej Podolem, Dzikimi Polami, rozmaitej maści użyteczne trole zapisują całe tony papieru. Zdecydowana większość tych prac opiera się na podręcznikach Marksizmu i Leninizmu, używanych w szkołach specjalnych, zwanych WUML-ami. Nie można zapomnieć, że cenzurę tych podręczników prowadzili już od lat 40-tych Ozajasz Szechter z żoną Heleną Michnik.  Wystarczyły więc dwa pokolenia prania mózgów, aby osiągnąć dzisiejszy efekt Gazety Wyborczej i jej podobnych.

Zrealizowano dokładnie plan DuPointa, opisany w liście do generała Waszyngtona [Biblioteka Kongresu USA]. Oświata państwowa jest indoktrynacją. Żadna szkółka niedzielna, ani oświata domowa, nie zmieni nastawienia ucznia, szkolonego 5 godzin dziennie, przed 6 dni w tygodniu.

Prace prof. Feliksa Konecznego sprzed 100 lat, dotyczący wiedzy na temat Dzikich Pól, Podola itd. są cenne i zdecydowanie bardziej wartościowe, aniżeli te produkowane obecnie. A to z prostego powodu. Obie wojny spowodowały zniszczenie większości bibliotek i archiwów polskich i zawierających polskie zbiory. Na przykład Bibliotekę Raczyńskich w Poznaniu.

W Polsce po 1945 roku mieliśmy jeszcze 75 000 dworków. Każdy dworek miał dużą bibliotekę, gromadzoną przez pokolenia. Obecnie dworków zostało koło 5000, najczęściej w rękach nowouryszy. Książki palono. Powiadał w naszym Muzeum „Sybir pro memento” uczestnik takiego palenia książek, jak to w latach 1951 – 53 palono przywiezione do Biblioteki PAN, na ul. Wałowej w Gdańsku,  książki z Biblioteki Rapaswhile.

Poniżej przytaczam parę fragmentów z „Dziejów Rosji”  Feliksa Konecznego. Pierwsze wydanie ukazało się w 1921 r.

Tak więc prace prof. F. Konecznego są zdecydowanie lepiej oparte na dokumentach, a zatem bardziej wiarygodne, aniżeli to, co masowo produkują starsi i mądrzejsi. Oczywiście trzeba pamiętać, że prace pisane w zaborze austriackim były recenzowane przez urzędników miłościwie panującego „cysorza”.

Po drugie, autorzy ówcześni pisali bardzo poprawnie politycznie, czyli unikali przytaczania niezbyt chwalebnych faktów. I oczywiście nie mogli źle pisać o rodzinie „cycorza”.

Cytuję:

Dalekie wyprawy żeglarskie były od dawna kwestią ekonomicznego bytu dla południowej Skandynawi; znała też cała Europa zachodnia normandzkich twórców państw nadmorskich, “wikingów”, których rodzonych braci nazwano na Podnieprzu “waregami” ,”Rusami”. Nawiedzali oni od dawna krainy nad Dźwiną zachodnią i Newą, lecz tylko sporadycznie, bo nawet dotarłszy w okolice jeziora Ilmenu, niewielkie odnosili z tych wypraw korzyści. Dowiedziawszy się atoli, że gdzieś dalej na południu są kraje bogate, do których wszystkie te ludy północne dostarczają futer, nie spoczęli, aż rzecz tę zbadali bliżej i pozbierali informacje w szeregu wypraw eksploracyjnych, podróży, przedsiębranych w celu odkryć geograficznych nad Dniepr, Don, Morze Czarne i Wołgę. Stwierdzili, że jezioro Ilmen stanowi klucz do wszystkich dróg wodnych tej strony świata, jako położone na rozstajach, łączących Morze Bałtyckie z Czarnem i Kaspijskim, Skandynawję z Carogrodem i kalifatami Azji muzułmańskiej. Około roku 850 zaczynają się systematyczne najazdy Waregów, celem opanowania górnych biegów Dniepru i Wołgi. Chodziło Rusom o to, żeby osiąść bliżej początków złotodajnych dróg wodnych, przyczem ostatecznym celem zamierzonej ekspansji było “złote miasto”: Carogród. Zaczyna się “put iz Warjag w Greki”, mająca stanowić hasło dwu następnych wieków.

Ludy słowiańskie i fińskie około Ilmenu zawarły sojusz przeciw Waregom, lecz bezskutecznie. W latach 859-862 rozstrzygnęła się walka na rzecz Rusów i żaglowe łodzie “wareskie” spuszczono po raz pierwszy już i na Wołgę. Tak zaczyna się historia tych krajów od wojen handlowych. Nie rolnik, lecz kupiec nadaje tu piętno historyczne.

Waregowie pragnęli zdobyć sobie państwo nad Bosforem, a Podnieprze miało dla nich wartość i znaczenie jedynie jako “droga do Grecji”. Wśród wschodnich Słowian zakładali tylko stacje wojenne i handlowe, a cała ich działalność posiadała wszelkie cechy świadomej tymczasowości. Oni też sami pozostali tylko drużynami, skupionymi około pewnych grodów, w nieustannym pogotowiu do wypraw. Jedna z drużyn wareskich podążyła Dnieprem aż do krańców osadnictwa, tj. do Kijowa i wydarła tamtejsze krainy zwierzchnictwu chazarskiemu. Stąd już pomiędzy r. 860 a 865 odbyła się pierwsza wyprawa wareska pod Carogród. Inna drużyna, zająwszy w r. 862 Nowogród nad Ilmenem pod wodzą Rusa R u r y k a, wybierała się również na Kijów – lecz dopiero w 20 lat potem, w r. 882, znalazły się wszystkie stacje wareskie około Ilmenu i wzdłuż Dniepru pod jednym wspólnym kierunkiem. Dokonał tego następca Ruryka, Oleg (879-912), wierny opiekun nieletniego jego syna i dziedzica, Igora (912-945). Oleg wyprawiał się na Bizancjum w r. 907, wymusił gruby okup i nader korzystny traktat handlowy. Największą wyprawę urządził Igor w r. 941 w 10.000 łodzi żaglowych, ale porażon “ogniem greckim”, sam ledwie zdołał się ocalić ucieczką w 10 łodzi. Powrócił na wody Bosforu w trzy lata potem z nową walną wyprawą i wziął okup, lecz musiał przystać na traktat handlowy na warunkach gorszych, niż za pierwszym razem.

Dwa razy ulegała wśród tego “droga do Grecji” zamknięciu, zatarasowana przez dzicz koczowniczą. Raz w r. 884, gdy na stepy na południe od Kijowa przesiedliła się większość Madiarów z nad Wołgi i Kamy, co jednak trwało zaledwie sześć lat, gdyż dzicz Madiarska przeniosła się na niziny węgierskie, sprowadzona przez cesarza niemieckiego przeciw państwu wielkomorawskiemu. Drugim razem zajęli stepy południowe w r. 915 wyparci przez Chazarów z nad morza Kaspijskiego Pieczyngowie, lud turański. Po niedługim czasie sprzymierzył się z nimi Igor przeciw Bizancjum. Dzięki Rusom nawiązały się tedy stosunki pomiędzy dorzeczem Dniepru a cesarstwem greckim.

Wpływy chrześcijańskie poczynają skutkiem tego działać, aż wdowa po Igorze, Olga (945-964), zjechała w r. 957 do Konstantynopola i przyjęła tam chrzest – w obrządku grecko-katolickim. (schizmy jeszcze nie było). Obstawał jednak przy pogaństwie syn jej, Światosław (964-973), który dwa razy wyprawiał się na półwysep bałkański (967, 969), dwa razy zdobywał i tracił państwo bułgarskie, a zginął od Pieczyngów (pozyskanych tymczasem przez Bizancjum) podczas przygotowań do trzeciej wyprawy (973).

Wyprawy Światosława stanowiły pierwsze zetknięcie się Słowiańszczyzny wschodniej z południową; niosły zaś nadto zarodek zetknięcia i z zachodnią Słowiańszczyzną: Waregowie dowiedzieli się w Bułgarji, którędy sprowadzano na półwysep bałkański z Zachodu “srebro i konie”. Zainteresowali się poddunajskim szlakiem handlowym, łączącym Europę środkową z półwyspem bałkańskim, i poczęli badać sprawę, którędy mogliby mieć do tego traktu dostęp od Kijowa. Szlak ów miał kilka odgałęzień ku północy. Najbardziej wschodnie z nich wiodło przez wąwóz dukielski w Karpatach na ziemię polskiego ludu Lachów [ Lendzian -jj]. Siedziby jego, sięgające mniej więcej od Sanu do Strypy i górnego Bugu, stanowiły jakby południowe przedłużenie Mazowsza. Ani Mazowszanie, ani Lachowie nie należeli jeszcze do państwa piastowskiego, pogrążeni w pierwotnym bycie plemiennym pod drobnymi książątkami grodowymi. Nie było też jeszcze od wschodu bezpośredniego sąsiedztwa z osadnictwem wschodnio-słowiańskim, gdyż z jednej strony z prawego brzegu Bugu koczowała Jaćwież, z drugiej zaś nad górną Prypecią i najbardziej zachodnimi jej dopływami nie było zgoła osad ludzkich.

Wśród słowiańskiej ludności odbywała się praca misjonarska również w obydwóch obrządkach. Aż do Pieczyngów zapędził się słynny św. Bruno z Kwerfurtu [ http://w.kki.com.pl/pioinf/przemysl/dzieje/bruno/bruno.html ], misjonarz z poręki polskiej, wielbiciel Bolesława Wielkiego. Znaczną część dorzecza Prypeci, Turowszczyznę, nawracał biskup kołobrzeski, Reinbern. Różnica obrządku nie stanowiła na dworze kijowskim najmniejszej przeszkody. Biskupi ci mieli wspólniczkę “łaciństwa” w księżniczce szwedzkiej, żonie Jarosława, syna Włodzimierzowego, a jednak w niej właśnie znaleźli przeciwniczkę – nie z wyznaniowych tedy względów, lecz z politycznych. Chodziło o sprawę następstwa po Włodzimierzu. Miał do tego słuszne prawa synowiec Włodzimierzów, Światopełk, który zyskał oparcie w potężnym władcy Słowiańszczyzny zachodniej, będąc od r. 1012 zięciem polskiego Bolesława Wielkiego. Włodzimierz wolał oczywiście przekazać Kijów synowi Jarosławowi, niż synowcowi – i Światopełk znalazł się w więzieniu wraz z żoną. Bolesław ujął się za córką, a zwycięska jego wyprawa roku 1013 miała istotnie ten skutek, że gdy we dwa lata potem nastąpiła śmierć Włodzimierza, władcą Kijowa został Światopełk. Ale Jarosław nie dał za wygraną i sprzymierzył się przeciw polskiemu władcy z Henrykiem II niemieckim. Pokonany został na głowę. Bolesław zajmuje w r. 1018 Kijów i stojąc u szczytu powodzenia… opuszcza jednakże sprawę zięcia, powraca do Polski, a Światopełka pozostawia własnemu losowi. Ten pobity przez Jarosława w r. 1019, ucieka i nie pojawia się już na widowni dziejowej.

Bolesław Wielki porzucał sprawę zięcia z widoczną świadomością i z własnej woli. Gdyby był chciał, mógł był utrzymać go przy Kijowie. Wszak władał tym grodem i czuł się tam panem; czuł się władcą od Łaby po Dniepr, skoro z Kijowa wyprawiał dwa poselstwa, do obydwóch cesarzy: do “rzymskiego” cesarza Henryka II w Niemczech i do Bazylego II w Carogrodzie, ogłaszając się ich sąsiadem, prosząc o przyjaźń, a grożąc w razie nieprzyjaźni.

Panowanie wareskie nie miało w tym okresie (ani nawet za Jarosława) granic terytorialnych, określonych choćby mniej więcej; nie ciągnęło się bowiem bez przerw przez zwarte terytoria, lecz szerzyło się jakby skokami, przeskakując znaczne przestrzenie, od jednej stacji wojenno-handlowej do drugiej. Zachodzą poważne wątpliwości, czy w połowie XI wieku obejmowało ono już wszystkie krainy Podnieprza, oddalone bardziej od znaczniejszych dróg wodnych.

Na południe sięgało panowanie Włodzimierza i Jarosława do rzeki Suły (poza którą koczowali Pieczyngowie, a następnie Połowcy), na lewym zaś brzegu Dniepru tylko do Rusi. Poza Podnieprzem była stacja wareska od czasów jeszcze Ruryka w Rostowie; Włodzimierz założył ich kilka na zdobytej ziemi Lachów, a Jarosław dodał trzy nowe: stację stałą w Jurjewie (Dorpat) po zachodniej stronie jeziora Czudzkiego i dwie niestałe, zrazu przez lato tylko utrzymywane, w dwóch ogniskach ludów fińskich: w Suzdalu wśród Mery i w Muromie wśród Mordwy. Kraje pośrednie pomiędzy Sułą a Muromem nie były znane Waregom ani nawet jeszcze z początkiem XI wieku. Granice panowania były tym wątpliwsze, że wojny, prowadzone przez Rurykowiczównie miewały na celu zdobyczy terytorjalnych. Chodziło tylko o wymuszenie coraz lepszych warunków handlowych, o złamanie danego monopolu u ościennych i ściągnięcie nowego działu handlu na targowicę kijowską czy nowogrodzką, o zdobycie nowej drogi handlowej, stanowiącej dotychczas wyłączność Chazarów, czy Bułgarów nadwołżańskich itp. Tak na przykład Światosław, zdobywszy w r. 965 całe państwo Chazarów, nie zatrzymał ani skrawka ziemi, poprzestając na tem, że zmusił ich przepuszczać kupców przez Don; państwo zaś chazarskie istniało nadal.

Pojęcie zwierzchności terytorjalnej nad ziemią samą było zgoła nieznane wschodniej Słowiańszczyźnie owych czasów. Ziemia stawała się własnością tego, kto ją pierwszy osiedlił, obrobił, począł wyzyskiwać łowami, rybołówstwem, bartnictwem. Książę nie miał w tej dziedzinie życia żadnego prawa wyższego. Na równi z kimkolwiek mógł obrobić ziemię pustą i, zająwszy ją z tego tytułu, zostawał właścicielem ziemskim, jako prywatny właściciel-gospodarz, lecz bynajmniej nie z racji zwierzchnictwa państwowego. Podobnież zwierzchność wareska nad Słowianami była zwierzchnością bez pierwiastka państwowego. Najazd ich nie był zdobywaniem ziemi na Słowianach, lecz tylko wymuszaniem utrzymania i danin. Waregowie nie pragnęli bynajmniej własności ziemskiej. Drużynnik książęcy wareski stawał się nieraz kupcem, lecz rolnikiem w tym okresie żadną miarą! Drużynnicy pozostali żywiołem ruchomym, załogującym po grodach na utrzymaniu książęcym. Nie o założenie państwa szło Waregom, lecz o życie cudzym kosztem i o bogacenie się. Już za Olgi powstały około jeziora Ilmenu specjalne targowiska książęce, nazwane “pogostami”, ponieważ przybywali tam “goście”, tj. kupcy obcy. Przez długie wieki trwał też we wschodniej Słowiańszczyźnie handel na rachunek książęcy.

Władza książęca wobec ludności słowiańskiej ograniczała się do spraw o powinność wojskową i wybieranie daniny. Jeniec wojenny stanowił wyłączną własność księcia; można go było użyć do robót przymusowych, lub sprzedać kupcom wschodnim. Waregowie nie zajmowali się ani rządem, ani administracją – a zgoła już mylnem jest mniemanie, jakoby wnieśli byli do Słowiańszczyzny wschodniej feudalizm. Panowanie Rurykowiczów było wspólnotą rodową, nie rozdzieloną, lecz tylko podzieloną na udziały, z których żaden nie ma być przywiązanym dziedzicznie do pewnej gałęzi rodu. Starosta rodowy dzierży Kijów, inni zaś otrzymują gród bardziej lub mniej intratny, stosownie do miejsca, zajmowanego w hierarchii rodowej. Każdy Rurykowicz przechodził tedy kolejno, stopniowo na coraz wyższy szczebel hierarchii w rodzie i na coraz intratniejsze księstwo. Żaden książę nie był związany na stałe z żadnem księstwem, ani materialnie, ani moralnie; żadna dzielnica nie była mu gniazdową, dziedziczną z dziada pradziada. Jeden tylko zachodził wyjątek: komu zmarł ojciec przed dziadkiem, stawał się “izgojem” (wykolejeńcem), tracił prawo do postępu w hierarchji rodu i grodów i musiał poprzestać wraz z całym już dalszym swem potomstwem na ojcowiźnie, jaką ona była w chwili śmierci ojca. Wyjątkowo więc tylko w udziałach izgojów (np. Połock) mogła się wytwarzać jakaś tradycja dynastyczna i wyrabiać jakieś ustalone stosunki państwowe. Starosta rodowy, książę kijowski, posiadał w zasadnie władzę patriarchalną nad krewniakami, lecz nie był zgoła ich zwierzchnikiem państwowymNie było żadnego “wielkiego księcia kijowskiego”, ani nawet tytuł wielkoksiążęcy nie był znany. Żaden książę dzielnicowy nie płacił daniny księciu kijowskiemu.

achodzi tu różnica zasadnicza pomiędzy dziejami Słowiańszczyzny wschodniej a Europy zachodniej i środkowej. Wszystkie narody europejskie zaczynały od organizacji państwowej, narzuconej sobie przez zdobywczą dynastię – poczem następuje walka społeczeństwa o wpływ na państwo, aż dochodzi się do państwa, opartego na społeczeństwie. Ale Waregowie całkiem państwa nie tworzyli i okres wareski nie jest wcale narzuceniem państwa społecznościom wschodnio-słowiańskim.  O ile zaś miałoby się uważać panowanie ich za państwową stronę dziejowego życia Słowiańszczyzny wschodniej, dojdzie się do nieznanego Zachodowi widoku: odsłoni się rozbieżność społeczeństwa a państwa. Nie mogło nie być rozbieżności takiej tam, gdzie marzeniem dynastii było porzucić kraj opanowany. Wszak Rurykowicze pragnęli rzucić Podnieprze, a zdobyć sobie państwo na Bałkanie, wyzyskać podwładne ludy słowiańskie do celu, nie mającego żadnego związku z interesami społeczeństwa, a nawet pozostającego z niemi pod niejednym względem w jaskrawym przeciwieństwie.

Sprzeczności tej objawem jest też ustanowienie stolicy w Kijowie, mieście posiadającym do tego najmniej warunków. Okoliczne krainy były ubogie, a zamożność Kijowa polegała nie na produkcji, lecz na pośrednictwie tylko tranzytowym: położony przytem na granicy osiedlenia i narażony na napady Pieczyngów, miał położenie jak najkłopotliwsze. Ale dynastia zrobiła stolicę z Kijowa, bo był najdalszą stacją południową ich “drogi do Grecji”. Pierwszeństwo Kijowa oparte było na zamiarze zdobycia Carogrodu, a potem Cerkiew urobiła z niego “macierz grodów ruskich” ze względu na Ławrę Peczerską.

Wśród coraz ostrzejszego współzawodnictwa nowych i starych ognisk handlowych utracił Nowogród W. swój handel morski i możność ekspansji handlowej ku zachodowi, gdyż nie zdążył opanować wybrzeża czudzkiego w Estonji. Hegemonię handlowa dzierżyli tu “Warjagowie z gockiego brzegu”, tj. kupiectwo z wyspy Gotlandji, (której stolica, Wisby, uchodziła za najbogatsze po Konstantynopolu miasto chrześcijaństwa).

Miało się to zmienić, odkąd kupcy bremeńscy odkryli w r. 1159 ujście i dolny bieg Dźwiny zachodniej, i odtąd handel niemiecki staje do współzawodnictwa. Gdyby w owych czasach – pod koniec wieku XII – powiodło się było Nowogrodowi złamać w sojuszu z niemieckimi miastami handlową hegemonię “gocką”, byłaby się Ruś północna otwarła dla cywilizacji zachodnio-europejskiej już pod koniec XII wieku – gdyż nastąpiłoby parcie ku wybrzeżom Estonii, skutkiem czego Bałtyk byłby się stał morzem także ruskiem.

Okno do Europy” było wybite już za czasów Andrzeja Bogolubskiego, ale on sam zabił je, osłabiając Nowogród wojną, która właściwie nie ustawała odtąd nigdy, przerywana niedługimi tylko niejako rozejmami. Nowogrodowi zależało odtąd tym bardziej na tym, żeby nie dopuścić do wytworzenia się na Zalesiu znaczniejszej siły państwowej. Kombinował najrozmaitsze sojusze podczas długoletniej wojny miast, zataczającej coraz szersze kręgi na Smoleńsk, Witebsk, Połock, Druck, Rjazań, Rostów i Włodzimierz n/Kl.

Rola książąt w tej wojnie mieszczańsko-handlowej zeszła do kondotierstwa w obronie lokalnych interesów kupieckich; coraz też częściej zdarzało się, że książę, zmieniwszy swe “kniażenie”, walczył kolejno za wręcz przeciwne sprawy. Tak na przykład Nowogrodzianie, potrzebując teraz wybitnego wojownika, powołali do siebie na “księcia” Mścisława Chrobrego ze Smoleńska, miasta wówczas sobie wrogiego. Wśród zmiennego szczęścia wojennego stawał się zrazu sprzymierzony z Nowogrodem W. Rjazań zwierzchnikiem Zalesia, gdy tymczasem brat Bogolubskiego, Michał, ledwie samą tylko Moskwę zdołał zająć. Niebawem atoli najmłodszy z braci Bogolubskiego, Wsewołod – zwany dla licznego potomstwa “Dużem Gniazdem” (Bolszoje Gniezdo) – stał się pogromcą Rjazania i jedynowładcą Zalesia. Książę ten nie posiadał ani przedsiębiorczości, ani zmysłu politycznego, ale miał dziwne szczęście. Dał się we znaki Nowogrodowi: zajął mu ważny “prigorod”, Torżek i uwiódł mieszkańców do Suzdalszczyzny – zaczynając w ten sposób owe sztuczne wędrówki ludów, urządzane przemocą przesiedlania, które miały stać się taką swoistą cechą dziejów Rosji…”

Koniec cytatu.
Podkreślenia jj

Z ciągiem dalszym tej interesującej historii Słowiańszczyzny Wschodniej można się zapoznać w „Dziejach Rosji”, wydawnictwo Antyk.

I proszę teraz porównać ten tekst z tekstami umieszczonymi w tzw. polskich wydaniach, po 1945 roku historii Rosji. Stąd takie zakłamanie na temat tego biurkowego tworu, jakim jest obecna Ukraina, pod prezydenturą obywatela izraelskiego „Króla Czekolady”. Jest to jednocześnie dowód wprost na to, kto kieruje prasą i masmediami w POlsce.
Jest to także powód do tego, by krytycznie zapoznawać się z piśmiennictwem ostatnich dwóch pokoleń.

PS. Prof. F.Koneczny trzyma się tutaj wiedeńskiego „zezwolenia” na początki historii tych rejonów. Historia słowiańszczyzny wschodniej i środkowej jest dużo starsza. W rejonie Przemyśla - ośrodku Lędzian - znaleziono złoty medal cesarza rzymskiego Walensa (364-378 r n.e.). Medale takie były bite tylko dla cesarza, który wręczał je dwa razy w roku jako nagrody dla najbliższego otoczenia, zwycięskim wodzom, głowom państw współpracujących z imperium. Trudno przypuszczać, aby taki medal  został „sprzedany na aukcji” komuś innemu, aniżeli jednej z wymienionych osób. Znaleziono także osadę z czasów rzymskich, wraz z przedmiotami codziennego użytku oraz naczyniami liturgicznymi chrześcijaństwa obrządku wschodniego [schizmy nie było jeszcze]. Tak więc istnieją dowody materialne na „życie państwowego” na tych terytoriach co najmniej 1000 lat wcześniejsze aniżeli pokazuje to obecna „historia”.

Rozpowszechnianie wszelkimi możliwymi sposobami jest jak najbardziej wskazane.

Dr Jerzy Jaśkowski

===========================================================================================



Dr Jerzy Jaśkowski: Dealerzy grypy w natarciu. Kolejne zgony po szczepionkach.


Jak donosi prasa „medyczna” Medexpres, z 25 sierpnia 2014 roku, szczepionkarski przemysł straszenia ruszył do natarcia. Przypomnę, że ostatni rok nie był najlepszy dla sprzedawców szczepionek. Pomimo usilnej reklamy w prasie i telewizji, sprzedaż nie zachwyciła. Zysk był dużo mniejszy, aniżeli spodziewany. Dlatego obecnie, jeszcze w czasie wakacji, już pojawiło się 500 000 szczepionek przeciwko chorobie zwanej ogólnie grypą. Wiadomo,  zbliża się szybkimi krokami jesień. Słońce zmniejsza operowanie, więc wystąpi niedobór witaminy D. Spadnie odporność i wzrosną zachorowania na choroby wirusowe górnych dróg oddechowych.

Jednocześnie rozpoczęcie roku szkolnego, a więc powrót dzieci z wakacji, pozwoli na mieszanie się wirusów. Czyli ułatwi zakażenie.

Przypomnę, że pomimo, iż od 100 lat wiadomo, że w naszej szerokości geograficznej występuje niedobór witaminy D, rząd przed 40 laty,  sprytnie wycofał się z podawania tranu w szkołach i przedszkolach. Nie reagują także Izby Lekarskie, ani żadne Towarzystwa Pediatryczne, Geriatryczne etc., czy konsultanci. Dlaczego dzieci mają być zdrowe!? Jakbyśmy zarabiali?

Stąd wszelkiego rodzaju prywatne instytucje w rodzaju szumnie brzmiącej nazwy: „Instytut Oświaty Zdrowotnej Fundacji Haliny Osińskiej”, z przewodniczącym „Rady Naukowej” tej jednostki, panem prof. Adamem Antczakiem, zaczynają od straszenia grypą.

Po pierwsze, fundacja to jest masa majątkowa, więc kto tak naprawdętę fundację finansuje?

Po drugie, pojęcie „instytut” oznacza jednostkę badawczą. Nie wiadomo co, gdzie i za jakie pieniądze bada ta instytucja.

Po trzecie, sprowadzono szczepionki. Jakiej firmy i na jakie wirusy przygotowanej?

Wiadomo, że w obiegu jest koło 200 wirusów, powodujących bardzo podobne objawy chorobowe. Nie wiadomo nawet, na ile i na jakie wirusy jest przygotowana ta sprowadzona szczepionka. Nie wiadomo, co zawiera. Przypomnę, że szczepionka sprowadzona w ubiegłym roku zawierała nadal rtęć, pomimo informacji o jej toksycznym działaniu.

Szczepionki zawierają także aluminium, pierwiastek wysoce toksyczny dla układu nerwowego, w ilości kilkaset procent przekraczającej dopuszczalne normy.

Przypomnę, że w związku z monopolem wydawniczym, przeciętny obywatel nie ma zupełnie dostępu do merytorycznej informacji. Kartele farmaceutyczne wykupują hurtowo reklamy  w wydawnictwach, pod warunkiem nieprezentowania materiałów przeciwnych produktom, wytwarzanym przez koncern. Było to wyjaśniane wielokrotnie przez redakcje czasopism medycznych.

Głównym monopolistą w Polsce jest Elsevier, występujący pod nazwą Urban & Partner, spółka z Wrocławia. Głównym reklamodawcą jest także Medycyna Praktyczna, finansowana przez GlaukoShmitKline, Novartis i inne koncerny produkujące szczepionki.

Wiadomo, że o przyjęciu do druku danej publikacji naukowej decyduje dział marketingu. Stąd tyle informacji w internecie pochodzi od naukowców, którzy nie zgadzają się z cenzurą.

Przechodząc do tematu.

Nie ma żadnego związku pomiędzy szczepieniem, a ochroną przed grypą. Udowodniły to publikacje Cohrane Library. Skuteczność szczepionki przeciwgrypowej wynosi 1%, czyli w granicach błędu statystycznego. U osób starszych, po 50 roku życia, wartość szczepionki przeciwko grypie jest taka sama, jak mycie rąk.

Po myciu rąk nikt jednak nie obserwował powikłań.

Podobnie nie ma żadnego znaczenia szczepienie dzieci. A dr Tomajłoć udowodniła, że  ludzie szczepieni przeciwko grypie, w kolejnych latach chorują kilkakrotnie częściej i ciężej znoszą chorobę.

Poniżej podam dane statystyczne  USA dotyczące zachorowań na grypę i związek zgonów ze szczepieniami.  Broniąc się przed zarzutami jednostronności, podaje dane dotyczące zachorowań na grypę  z USA z 3 pokoleń. Podaję więc dane z kraju posiadającego statystyki nie skażone „komunizmem”. Liczby mówią same za siebie.

Populacji USA w kolejnych latach a śmiertelność na grypę.

- 1940 roku było 132 122.446 mieszkańców, na grypę zmarło 20157 osób
- 1956 roku         168 903.031 mieszkańców, na grypę zmarły 2323 osoby
- 1974 roku          213 863 928 mieszkańców, na grypę zmarły 2201 osoby.

Wprowadzenie szczepionki z Fortu Detrick, w 1976 roku, spowodowało skok zgonów.
 - 1976 roku          218 035 164 mieszkańców, na grypę zmarło 7877 osób.

Po szybkim wycofaniu szczepionki przeciwko grypie obserwowano:
- 1979 r.                225 055 487 mieszkańców, na grypę zmarły 604 osoby.
- 1995 r.                262 803 276 mieszkańców, na grypę zmarło 606 osób

Wprowadzenie kolejnej szczepionki w 2009 roku, w związku ogłoszeniem fikcyjnej pandemii[???]
- 2009 r.                   306 771 529 mieszkańców, na grypę zmarło 2918 osób.

Po wycofaniu się władz z pandemii, w następnym roku zmarły tylko 494 osoby .

Są to zgony z powodu grypy i innych chorób wirusowych, grypopodobnych. Z powodu samego wirusa AH1N1 zmarło w USA w 2009 roku 18 osób. W przeliczeniu na liczbę ludności w Polsce zmarły więc 2 osoby. Niestety, ośrodek „grypy” pani mgr prof. Lidii Brydak nadal nie umie rozdzielić grypy, choroby wirusowej, od chorób bakteryjnych dróg oddechowych i podaje wszystko razem. Nie umie także podać, ile osób wśród chorujących było zaszczepionych, a ile nie. Na wszelki przypadek, w ustawie z 2012 roku zastrzegli sobie szczepionkarze niepublikowanie danych statystycznych. Są te dane nie tylko generalnie tajne, ale nawet po opłaceniu zamówienia mogą być nieudostępnione pod byle pretekstem. Ustawa odwołań od decyzji odmownych nie przewiduje.

Cała nagonka, „pandemii grypy świńskiej” i zastraszenia społeczeństwa, z wyjątkiem napędzenia strachu i „zmuszenia” rządów do zakupu nikomu, z wyjątkiem producentów, niepotrzebnych szczepionek, zysku nie przynosi.

Przemysł szczepionkarski zarobił/b> na tym kilka miliardów dolarów. Sama Wielka Brytania zakupiła 100 milionów dawek szczepionki, chociaż populacja wynosi tylko 56 milionów obywateli. W następnym roku były ciężkie wygibasy urzędników ministerstw rozmaitych, jak rozchodować te szczepionki.

Musiały tutaj zadziałać silne pozamerytoryczne powiązania. Część tych powiązań ujawniła się w tzw. sprawie dr Wakefielda.

O całej hecy przygotowanej przez wakcynologów z dr Wakefieldem i roli tego żółtego dziennikarstwa z „jeleniem”  w roli głównej, pisałem już kilka razy.

Według Oxfordzkiego Podręcznika Medycyny Klinicznej, grypa jest chorobą, która nie wymaga specjalnego leczenia. No, może zwiększenie konsumpcji koniaku, wódki, lub grogu wieczorami, przez kilka dni pobytu w domu. Powikłania się zdarzają, ale głównie u osób niedożywionych i lekceważących objawy.

Szkoda więc czasu i papieru na  dyskusję.

Przypomnę tylko, że szczepionki przeciwko grypie nie są badanew kierunku wywoływania raka, ani w kierunku skutków przewlekłych dla dzieci. Szczepionka zawiera aluminium i rtęć, dwa wysoce toksyczne dla mózgu pierwiastki. Przypomnę, że do 3 roku życia bariera krew – mózg jest przepuszczalna dla toksyn.

Tak więc, Rodzicu, najpierw pomyśl. No, chyba że chcesz babcię szybciej ubezwłasnowolnić, to możesz to zrobić legalnie, fundując jej co roku szczepienia. Szybciej wystąpi demencja.

Dodam, że udowodniono, iż po szczepieniach grypowych następuje 700% wzrost poronień samoistnych u kobiet. Oczywiście, nie ma to nic wspólnego z teorią spiskową o depopulacji. ROBI SIĘ TO PO PROSTU W TROSCE O NASZ ZUS, KTÓRY MOŻE ZBANKRUTOWAĆ. [PMID 21945263, PMID 18599489, PIMD 17643770].

CDC z Atlanty, na które tak często powołuje się „nasza” pani mgr prof. Lidia Brydak, podało informację o 3587 poronieniach poszczepiennych, a więc znowu depopulacja. Ciekawe dlaczego ta ważna i istotna informacja nie figuruje na stronach Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego? Czyżby nie tego narodu dotyczyła?

Trzeba podkreślić, że w 2009 roku naciągnięto społeczeństwo Wielkiej Brytanii na ponad miliard funtów, przeznaczonych na zakup nikomu niepotrzebnych szczepionek.

W Polsce podobno 3% społeczeństwa było mądrych inaczej i także się zaszczepiło. Policzmy: biorąc populację w Polsce, równą 35 000 000 [reszta za granicą], to 3% wynosi ponad milion osób. Tak więc firmy szczepionkarskie wyprowadziły z kraju co najmniej 30 000 000 złotych.

Jest to wiec wątpliwej jakości postępowanie.

Dodatkowo trzeba przypomnieć, że w szczepionkach przeciwko grypie jest rtęć i aluminium, odpowiedzialne za uszkodzenia Centralnego Układu Nerwowego oraz skwalen, odpowiedzialny za bezpłodność.

Zapomniałem dodać, że szczepionka przeciwko grypie powoduje też narkolepsję, nieodwracalne, ciężkie uszkodzenie mózgu.
Z ostatniej chwili [ z opóźnieniem znalazłem].
Jak podaje praca opublikowana w International Journal of Medicine z 2011 roku, szczepionka przeciwko grypie powoduje zapalenie układu krążenia, zwiększając ryzyko poważnych wydarzeń sercowych, takich jak zawał serca.

Szczepionka powoduje też:
Wzrost agregacji krwinek, mogący doprowadzić do zawału, lub zatoru mózgu.
Zaburzenia autonomicznej regulacji pracy serca.
Zaburzenia rytmu serca, co jest jednym ze wskaźników chorób serca.

Szczególnie niebezpieczne jest podawanie szczepionki dzieciom i niemowlętom. W przypadku pojedynczej szczepionki białko CRP – wskaźnik zapalenia – wzrasta u 70% dzieci, w przypadku kilku szczepionek, aż u 85% szczepionych.

OSTRZEŻENIE.

Jak Szanowni Czytelnicy pamiętacie, swego czasu „wybitni specjaliści od grypy” namawiali do używania nowoczesnych leków przeciwgrypowych, w rodzaju Tamiflu, Oseltamimvir [Zanamivir]. Jednak jak to udowadnia praca z BMJ, lek ten:
1. Skraca czas choroby o 16.8 godziny.
2. Nie wpływa na liczbę hospitalizacji.
3. Wpływ leku na powikłania w rodzaju zapalenia płuc, nie został potwierdzony.
4. Przyjmowanie leku związane jest z powikłaniami w rodzaju: wymioty, nudności, bóle głowy, zaburzenia czynności nerek, serca oraz zaburzenia psychiczne.

Wniosek:
Za jedne 200 złotych możesz być zdrowszy o 16 godzin wcześniej, aniżeli za 20 złotych.
Po to mamy specjalistów, aby nas do tego publicznie przekonywali.

Lekarze omawianej pracy stwierdzają, że po przeanalizowaniu 168 000 stron prac naukowych i raportów, mają poważne zastrzeżenia co do rzetelności tych raportów, które nie budzą zaufania.
Dlaczego ten lek w ogóle wszedł do sprzedaży?<
Ponieważ  sekretarz obrony USA, Donald Rumsfeld, był w 1997 roku publicznie prezesem spółki Gilead. Firma ta sprzedała prawa własności firmie Roche w 1996 [do 2005 roku].

Pan D. Rumsfeld zarobił na akcjach spółki 5 000 000 dolarów.

Lek początkowo był przygotowany do leczenia ptasiej grypy. Ale wirus ptasiej grypy nie lubił ludzi. W roku 2002 pan D. Rumsfeld przesiadł się do administracji prezydenta Busha, na stanowisko sekretarza obrony i od razu zakupiono dla wojska 2 000 000 dawek tego leku, a dla społeczeństwa dodatkowe 20 000 000 dawek, po 100 dolarów za dawkę.

Mogę tylko dodać, że w POlsce sprzedawano to to za 60-70 dolarów.

Pan D.Rumsfeld przyczynił się także do biegania polskiej policji za kurami w 2007 roku, z powodu rzekomej epidemii ptasiej grypy.

Proszę teraz poszukać w internecie tych wszystkich specjalistów, którzy namawiają do zakupu tych preparatów, a będziecie mieli Państwo łańcuszek powiązań.

Przypomnę, że leczenie grypy to koszt około 20 złotych, a nie 200 zł plus 300zł na badanie wirusa. Tak skubie się naiwnego mieszkańca kraju.

Oczywiście, wszystko to robi się w trosce o nasze zdrowie. Tak przynajmniej twierdzą wakcynolodzy i specjaliści Zdrowia,  nomen omen, Publicznego.

PS1. Jak podały media, na przykład onet.pl z 14 lipca 2014 roku, w Argentynie zmarło 12 dzieci, na których testowano szczepionkę przeciwko pneumokokom, czyli pospolitej bakterii, w XIX wieku zwanej dwoinką zapalenia płuc. Praktycznie od dwu pokoleń ta bakteria nie stanowi medycznego problemu. Pisałem o tym wcześniej. Testowanie odbyło się w najbiedniejszej prowincji Santiago del Estero. Testy zatwierdzono gdy ministrem zdrowia w Argentynie był brat faceta odpowiedzialnego za badania, niejaki Enrique Smith. Oczywiście jest to tylko przypadek i nie ma on znaczenia w jakości i rzetelności prowadzonych badań. A że dzieci zmarły? Dzieci od zawsze umierają, z tej, czy innej przyczyny.

Jak podała dr Maria Marchew, wybrano tą prowincję i Argentynę, ponieważ przeprowadzanie eksperymentów tego rodzaju w Europie i Amerycejest zakazane!!! Dr Enrique Shmith, brat ministra, za jedno dziecko zakwalifikowane do badania, podobno miał otrzymać 8000 dolarów. W każdym bądź razie, ani ta najbiedniejsza prowincja, ani personel prowadzący badania pieniędzy tych nie otrzymali. A w Polsce nadal się testuje pod nazwą „zapisanie do programu”.

PS2. Kolejne powikłania po szczepionce, tym razem odrowej. 50 uczniów prywatnej szkoły w Mingorze musiano odwieść do szpitala. 3 dni wcześniej z podobnego powodu do szpitala odwieziono 25 uczniów ze szkoły w Dalan.
Oczywiście jak zapewniają władze, nie ma to żadnego związku ze szczepieniami. Wszystko wygląda na 
zbiorową histerię.
Skąd my to znamy?

===========================================================================================



Dziesięciu królów inaczej – 3

Opublikowano: 11.09.2014 | Kategorie: HistoriaPublicystyka

Archeolodzy robią podstawowy błąd, oceniając wiek wykopaliska na podstawie warstw ziemi. Czym głębiej, tym warstwa starsza. Odwołam się do powodzi z 1997 roku. Jeżeli krowa ze Śląska przeniesiona falą powodziową wylądowała na Wolinie i została przysypana mułem, a po wielu latach zostanie znaleziona i w jej żołądku będą resztki roślin górskich, to znaczy, że te rośliny rosły na wybrzeżu (fakt autentyczny)? Prościej mówiąc, nie wiemy, w jaki sposób powstawały warstwy w danej okolicy, więc nie możemy oceniać na tej podstawie co jest starsze, co młodsze. Nawet stosunkowo dokładne badania C-14 w ocenie wieku do 5000 lat, często nie są przeprowadzane z powodów ekonomicznych (tak twierdzą).

W ogóle, w archeologii stosunkowo rzadko stosuje się badania chemiczne, czy izotopowe, do oceny na przykład składu zapraw murarskich. W Polsce przyjmuje się, za propagandą pruską, że zamki na Warmii i Mazurach budowli Krzyżacy, chociaż sami Krzyżacy piszą, że odkupywali je od lokalnych właścicieli. Tzw. grupy rekonstrukcyjne pokazują prastarych Słowian jako mieszkających w kurnych chatach, a jeszcze w XIX wieku z morza na Wolinie wystawały kamienne kolumny greckie. Kolumny te rozebrały władze pruskie do budowy portu w Szczecinie. Piszą o tym XIX-wieczne podręczniki. Kapitanowie rzymskich statków podają w swoich księgach okrętowych, że płynąc na wschód od Danii Długim Morzem (obecnie nazywanym Bałtykiem) widzieli liczne miasta i twierdze. Trudno zakładać, by kapitanowie znający Rzym z milionem mieszkańców, czy Konstantynopol, ponad milion, nie umieli rozróżnić wioski, od miasta. Podobnie hełmy wikingów z rogami nigdy nie istniały w rzeczywistości. Nie znaleziono ani jednego takiego hełmu w wykopaliskach. Udowodniono, że są wytworem Hollywood z 1936 roku. Nie przeszkadza to nadal produkować takie gadżety, widziane w grupach rekonstrukcyjnych. A nasi politrucy po 1945 roku włożyli to wszystko między nieudowodnione bajki. I tak zostało, że kultura techniczna przybyła dopiero z Krzyżakami. Podobnie między bajki włożono sprawę, że „myszy zjadły Popiela”, a Karol Szajnocha dokładnie 100 lat wcześniej wyjaśnił, że pojęciem „mysses” nazywano w tamtym okresie najazdy wikingów. Było ich koło 11, między innymi 3 w Polsce, ale i Norymbergę „myszy” zjadły. W Polsce oprócz Kruszwicy, także księcia w Wyszogrodzie „myszy” zjadły.

Najdziwniejsze jest to, że podręczniki dla Polaków, po polsku wydawane w państwie pruskim, datowały pierwszego władcę Polski – Leszka, na 520-549, a „polskie” po 1945 roku wycięły z historii te 500 lat. Dlatego ściśle tajna instrukcja z 2 czerwca 1947 r. (K.AA/OC 113 INSTRUKCJA NK/003/47) zabrania drukowania reprintów dokumentów. Można było mniej wartościowym tubylcom tylko omówienia tych dokumentów przedstawiać. Dotyczyło to całej Europy okupowanej przez Sowietów. Przypomnę tylko, że Sowieci powstali dzięki 10 000 000 marek w złocie Otta Warburga, ministra spraw wewnętrznych Cesarstwa Pruskiego i 20 000 000 dolarów w złocie jego brata, bankiera z Wall Street, wraz z kompanami Leibą Khunem i Oppenhaimerem. (Zbrodnia na Morzu Białym 1940). Ukraina obecnie powstaje dzięki 5 miliardom dolarów. Cóż inflacja. Tak więc wszelkie dywagacje o komunistach, bolszewikach itd, są wypocinami eunuchów intelektualnych. Tzw. bolszewicy to były roboty wykonawcze, głowy znajdowały się zupełnie gdzie indziej. Że nadal tak jest, udowadnia wypowiedź generała niemieckiego z 2009 roku, twierdzącego, że w chwili powstania Niemieckiej Republiki Federalnej kanclerz i prezydent musieli podpisać zobowiązanie, że cała oświata i wszelkiej maści mass media będą do 2099 roku pod kontrolą USA. Jakie to ma znaczenie, można się przekonać porównując skutki kontroli przez sowietów polskiej oświaty, tylko przez dwa pokolenia. A tutaj w Niemczech aż 7 pokoleń będzie indoktrynowanych. W Niemczech mogą się ukazywać wspomnienia żołnierzy poszczególnych dywizji z okresu II wojny światowej, w nakładach kilkuset egzemplarzy dla członków tych oddziałów. Tylko! A my mówimy, że u nas jest cenzura!

Tak więc wracając do historii, istniała cywilizacja oparta na widocznych ruinach kołowych miast. Opis Platona jest opisem tylko literackim. Mniej więcej tak samo dokładnym, jak Kroniki Długosza, opisujące na podstawie klerykalnych dokumentów historię Polski z przed 500 lat. Nie można zapomnieć, że żaden z Piastów nie stanął na wysokości zadania, aby utworzyć znane na zachodzie wyższe szkoły, zwane uniwersytetami. Wszelkie dokumenty pisali u nas obcokrajowcy. A wiarygodność ich może być wątpliwa. Wystarczy przytoczyć takiego Kallimacha, szpiega co najmniej 3 dworów. O innych agentach nie wspomnę. To, że ówcześni ludzie opływali morza i oceany, nie jest żadną tajemnicą. Bogactwa wykopalisk aż nadto dobitnie potwierdzają ten fakt. Już koło 3 wieku naszej ery wojownicy indiańscy w Peru nosili uzbrojenie samurajów z XVI-XVII wieku.

Wydaje się jednak co najmniej wątpliwe sugerowanie tych samych znaczeń pojęciom z różnych epok. Pan Bulza porównuje znaczenie malowideł z okresu babilońskiego z VII wieku p.n.e., do sumeryjskich z okresu 3000 lat wcześniejszego. Pojęcia się zmieniają w znacznie krótszym okresie. Przed 100 laty określenie osoby płci żeńskiej mianem kobieta mogło spotkać się z policzkiem, bowiem oznaczało prostytutkę. Osobę taką nazywano kobita. Starsi i mądrzejsi dokonali zmiany i dzisiaj jest odwrotnie.

Podobnie budowanie teorii na R. Polańskim, czy innych tego rodzaju „autorach”, jest kolejnym nieporozumieniem. Oni wykonują tylko zalecenia służb, takie jak wyżej podałem. Chodzi o zajęcie czasu ludkowi mniej wartościowemu i przekazanie informacji, przyzwyczajanie do nowych treści. Jest to Orwell w całej pełni. Przykładem może być tworzenie tzw. Centralnych Banków Narodowych, jako dowodu samodzielności kraju. Tworzy się wszelkie atrybuty samodzielności, w rodzaju Rady Polityki Pieniężnej (mianowanej, a nie wybieranej). A prawda jest taka, że obecnie już ponad 140 banków „centralnych narodowych” należy do konsorcjum, formowanego przez Rothschilda, byłego patrycjusza Frankfurtu, poddanego księcia Hesji – kuzyna Habsburgów. Żaden kraj na świecie nie może drukować pieniędzy dowolnie. Dlatego stworzono te wszelkie banki centralne i międzynarodowe. Potem opowiada się bajki dla dzieci o tym, kto to rządzi. Opisuje się czyny Cezara i jego tragiczną śmierć, ale nie podaje się, że nastąpiła ona z powodu bicia na szeroką skalę własnej monety. Tym czynem doprowadzić mógł do upadku wielkich banków. To, że banki posługują się seryjnymi mordercami opisałem wcześniej. Nawet w tak wielkim i demokratycznym Państwie jak USA, każdy prezydent, który chciał tworzyć własny pieniądz, ginął. Tak zamordowano i Lincolna i Kennedy’ego. W ostatnim roku zginęło 12 wysoko postawionych pracowników najpoważniejszych banków. Być może za dużo wiedzieli.

Z polskiej historii można przytoczyć niewyjaśnione zgony Stefana Batorego, czy Władysława IV. Przyjmowanie opowiadań Browna czy Baigneta o rodowodzie Merowingów jako faktów, jest co najmniej dziwne, jeżeli nie śmieszne. Ponieważ ani wcześniej, ani później, nikt nie potwierdził tej opowieści. To, że pewni ludzie dorabiają sobie życiorysy, możemy prześledzić na Radziwiłłach, czy innych litewskich „książątkach”. Ale co to ma wspólnego z faktami? Facet, ktory władał mniej więcej obszarem powiatu dorabia sobie życiorys. Nie jest to nic dziwnego vide hrabia K… To, że pewne symbole były przejmowane przez różne grupy, jest faktem bezspornym. Takim przykładem jest liczba 12 plemion Izraela, 12 rycerzy okrągłego stołu, 12 apostołów, czy 12 doradców Bolesława Chrobrego. Biorąc pod uwagę rozpiętość wieków pomiędzy tymi opisami, można po prostu przyjąć, że im się podobało nawiązywanie do wybitnych w owym czasach zdarzeń.

Trudno też robić jakieś karkołomne założenia w związku z hakenkrojcem i symbolem słońca Ariów. Podobnie wmówiono banderowcom, że ich znak firmowy, czyli trizub, pochodzi od pierwszych kniaziów Rurykowiczów. Tak naprawdę jest to znak, jakim cechowali bydło żydowscy Chazarzy – tamgas. Te wszelkie bałamutne opieranie się na opisach rozmaitej nacji pośredników tradycji są niepoważne. Niestety duża część z pośród nich to użyteczne trolle. Jak podała prasa obecnie 99% gazet w Polsce drukuje wydawnictwo niemieckie. Pani Bławatny była agentem wywiadu brytyjskiego. Pisze o tym w swoich pamiętnikach adwokat hinduski z Pretorii, zwany później Gandhim. Gandhi podaje, jak to się spotkał w Londynie z odpowiednimi przedstawicielami służb, w restauracji wegetariańskiej pani Bławatny. Taka przykrywka jest doskonała. W owym czasie wegetarianizm był w powijakach, więc przez większość czasu lokal był pustawy. Wegetarianizm stał się modny dwa pokolenia później. Podobnie tzw. loża masońska saska spotykała się pod „Bachusem”, rzekomo na orgiach pijackich. Dziwnym trafem na spotkaniach byli tylko wysocy oficerowie armii saskiej, później zarządzający Polską. Na tych spotkaniach wymyślono w 1692 roku tę blaszkę zwaną Orłem Białym, o którą się tak biją niektóre gremia. Przypomnę, Polska za Piastów, czy za Jagiellonów, żadnych blaszek nie uznawała. Mało tego, jeszcze w 1654 roku Sejm uchwalał ustawy karania gardłem tych zdrajców, którzy przyjmą od obcych odznaczenia, Podobnie trudno się zgodzić z twierdzeniem p.St. Bluzy, uważającego barona Pierre de Coubertina za twórcę współczesnych olimpiad, ponieważ tak podają poprawne politycznie dezinformatory, zwane encyklopediami. Coubertin był agentem wywiadu francuskiego, wyznaczonym do realizacji pewnego zadania. Po wojnie prusko-francuskiej 1871 roku i ciężkim laniu, jakie dostała Francja, łącznie z olbrzymią kontrybucją, sztab generalny zaczął myśleć. Oczywistym było dla wszystkich, że najbardziej zawiodła informacja, na przykład o wyposażeniu armii pruskiej. W celu zdobycia tej informacji Francja użyła najlepszej broni, jaką zawsze dysponowała, tj. miłości francuskiej. Do dania dzisiejszego, idąc od placu Pigal w dół ulicą Budapeszteńską, widzimy całe koszary prostytutek. Tak więc sztab francuski zaprzągł do roboty te setki panienek. Ale jak dotrzeć z nimi do przeciwnika. Najlepszym sposobem są oczywiście igrzyska sportowe. Stąd idea olimpiad i podrzucania panienek przed i po zawodach chłopcom w pikelhałzach. Opisują to dokładnie autorzy francuscy w książce pt: „Historia wywiadów”.

Podobnie szeroko swego czasu nagłaśniany bandyta, zwany Józefem Światło, prawdziwe nazwisko Izaak Fleischfarb, był od 1947 roku agentem brytyjskim. Jego postępowanie, o którym mogliśmy się dowiedzieć dopiero po 1990 roku, na przykład wbijanie butelek w pochwy torturowanych kobiet, widocznie się nie bardzo podobało ówczesnym przełożonym z MI-6 i sprzedali go Amerykanom. Światło, pracując na dwóch etatach, jako agent NKWD i CIA, brał udział w przygotowaniu tzw. Października, jako spiker radia WOLNA EUROPA, czyli wywiadu CIA. A potem, jako szanowany profesor amerykańskich uniwersytetów, uczył kolejne pokolenia Amerykanów, aż do lat 1970. historii komunizmu. Znał ją przecież z autopsji. I proszę zauważyć, że ani po 1970 roku, czyli w czasie odwilży genseka Gierka, ani później, nikomu z tzw. władz polskich nie przyszło do głowy zażądać ekstradycji tego bandyty. Dziwić się nie należy, że pokolenie wychowane przez Światło i jemu podobnych, brały udział w tajnych więzieniach i torturach. Dorabianie do tego ideologii nie uchodzi. Po prostu jest nie na miejscu.

Autor: dr Jerzy Jaśkowski
Nadesłano do „Wolnych Mediów”


===========================================================================================

Polska 52 stanem Stanów Zjednoczonych

Opublikowano: 18.09.2014 | Kategorie: PolitykaPublicystyka

Od chwili, gdy jeden z najważniejszych ministrów tego wesołego baraku nad Wisłą ogłosił publicznie, że Polska istnieje formalnie, pojawiło się parę ciekawych artykułów w prasie zagranicznej. Co prawda, dla śledzących od co najmniej 25 lat sytuację w Kraju, nie ulegało to wątpliwości, ale co publiczne, i to przez ministra od jawnych i tajnych operacji, to publiczne, i już obecnie nikt nie powinien mieć wątpliwości, że pojęcie „Polska” istnieje na papierze. Przecież taki minister to jest jeden z nielicznych przedstawicieli rządu, znających i jasne i ciemne strony medalu. Jak wiadomo, kurs nauki historii nie tylko nie uległ zmianie po 1990 roku, ale jeszcze bardziej został okrojony. Te wszelkie wydmuszki od propagandy Wumlowskiej nadal zajmują swoje „honorowe” miejsca w „nauce”, vide p. prof. Bauman, i nic nie wskazuje, by coś się miało zmienić. Nie ma wiec podstaw, aby sądzić, że zakres nauki uległ zmianie. Wszak to właśnie tzw. uczelnie najbardziej protestowały przeciwko lustracji. To, że taka sytuacja nie przeszkadza także innym, świadczy postawa episkopatu, któremu także to nie przeszkadza. Wszak to episkopat bronił się przed lustracją, jak ks. Kordecki z Częstochowy. Piszę celowo o tzw. episkopacie, ponieważ nie wiadomo, kto naprawdę jest biskupem, a kto tylko pracownikiem na etacie biskupa. A że nikt z tego koła nie protestuje przeciwko takiej sytuacji, znaczy się, że jest ona wszystkim wygodna. Dlatego też opowiada się różne baśnie na temat ostatnich 300 lat historii, zgodnie z instrukcjami, otrzymywanymi z ośrodków zagranicznych.

Proszę na spokojnie przemyśleć:

1793 – powstanie kościuszkowskie przeprowadzone za 50 000 franków otrzymanych z Paryża – strata kilkudziesięciu tysięcy najbardziej wartościowych młodych ludzi,

1795 – tzw. Legiony Dąbrowskiego – kolejna strata paru tysięcy ambitnych obywateli,

1805-1815 – kolejne kilkadziesiąt tysięcy najbardziej dojrzałych obywateli wymordowano, ci co nie wyginęli musieli uciekać z Kraju,

1831 – powstanie listopadowe za podpuszczeniem angielsko-pruskim, strata 55 000,

1846-1848 – prowokacje służb specjalnych, zwane Wiosną Ludów – strata koło 20 000,

1863-1865 – powstanie styczniowe z podpuszczenia prusko-angielskiego, strata 100 000 obywateli,

1904-1905 – służba w armii moskiewskiej na Kaukazie, wojnie japońskiej itd., to strata kilkudziesięciu tysięcy,

1914-1918 – strata od 1,5 do 2 milionów obywateli,

1918-1920 – wojny bolszewickie, strata koło 200 000 samych mężczyzn,

1939-1954 – strata kilkunastu milionów obywateli,

1990-2014 – celowo wywołana emigracja ekonomiczna, czyli strata 3 milionów obywateli.

Do tego trzeba dodać tzw. samoistne aborcje, powodowane między innymi szczepieniami DiPerTe. Dane demograficzne z początku lat 60. ubiegłego wieku mówiły, że w 2000 roku Polska będzie liczyła 55-60 milionów mieszkańców. Wielcy tego świata przestraszyli się i w 1970 roku tzw. Klub Rzymski opublikował Raport, w którym podał możliwość wzrostu ludności w Polsce do liczby 15 300 000. Polskę, jak wiadomo, reprezentowały wybitne umysły, takie jak na przykład Kołakowski, oficer Informacji Wojskowej, biegający z TT po Uniwersytecie. Policzmy, jak te kobiety miały „nadążyć z porodami”, po takiej hekatombie ofiar? Nie wspominam o stratach materialnych. Proszę zauważyć, że tzw. inteligencja, od uczelni poczynając, w ogóle nie zabiera głosu w tych demograficznych kwestiach i ich wpływie na rozwój państwa. Natomiast wszelkiej maści partyjki cały czas trąbią o konieczności męstwa przeciw Moskalowi, czyli przygotowują do kolejnych strat.

Przejdę teraz do artykułu J. W. Deana z 13 września „Veterans Today”, pod podanym wyżej tytułem. Autor zaczyna od pisma Ministra Spraw Zagranicznych, czyli naszego maturzysty z Bydgoszczy, z dnia 2 lutego 2014 roku: „Popieramy radykalne działania Prawego Sektora i innych grup bojowników o demokrację i użycie siły przez demonstrantów są uzasadnione. (…) Ta pozycja jest uczciwa i my ją szanujemy.”

Autor pokazuje, jak Polska została przejęta przez USA, jako baza destabilizacji regionu. Polscy politycy i „polskie” media przygotowują Polaków do roli mięsa armatniego, w razie eskalacji konfliktu na Ukrainie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie skala tego zjawiska w Polsce. Jak pisze J.W. DEAN, cenzura w polskiej prasie wygląda dokładnie tak, jak to było w czasach komunizmu. Jednak tym razem, zamiast sowieckiej, mamy amerykańską okupację. Nie jest to specjalnie dziwne, ponieważ podano oficjalnie, że 99% prasy jest w rękach jednego niemieckiego wydawnictwa. A z kolei w 2009 roku podano, że cała oświata i mass media niemieckie do 2099 roku są pod kontrola amerykańską. Nic, co kwestionuje politykę amerykańską, nie może pojawić się w mediach głównego nurtu. Nie ma także żadnego problemu, aby publikować największe bzdury na temat Rosji, z hasłami wzywających do wojny z Rosja włącznie. Każdy, kto pisze inaczej, jest oskarżany o bycie agentem Putina i nazywany zdradziecką szumowiną. Te same hasła są realizowane przez dwie główne partie proamerykańskie: Platformę zwaną Obywatelską i PiS. Ta rusofobia jest napędzana przez całą armię pracowników tzw. kultury, w kraju i zagranicą. Dziwnym trafem, w tym samym czasie, we wszystkich mediach, ukazuje się masa rozmaitego rodzaju piosenek, haseł negatywnie oceniających Rosję, oraz na gwałt powstają audycje i filmy o roli Sowietów-Moskali w niszczeniu Polski. Zły agent KGB Putin jest głównym celem kpin prozachodnich gazet i telewizji. Ameryka jest pokazywana w roli Santa Causa, czyli św. Mikołaja, rozdającego prezenty, Myszki Miki, czy Coca-Coli. Żadnych informacji o mordowaniu przez drony ludności w Pakistanie, Afganistanie, Iraku, czy Libii, lub Jemenie i Somalii nie ma. Podobnie, jak nie było prawie żadnych prawdziwych informacji o wojnie w Jugosławii, za to cała masa dezinformacji o Serbach. Jest oczywiście zupełnym zbiegiem okoliczności, że syn wiceprezydenta USA, Joe Bidena, zaraz po przewrocie „demokratycznym” na Ukrainie, zasiadł w radzie nadzorczej Burisma, największego ukraińskiego producenta gazu. Oczywiście jest także zupełnym przypadkiem to, że w tej samej radzie siedzi były prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski-Stolzman. A co, nie mogą zarabiać? Demokracja jest przecież najważniejsza. A będąc członkiem rady Dyrektorów największego koncernu gazowego, znacznie łatwiej walczyć o demokrację. Jak pisze J.W. Dean, propaganda antyrosyjska rozprzestrzenia się po całym kraju przez odpowiednich polityków, z „naszym” ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim na czele, tym, co to podniósł swoją pozycję poprzez światową maksymę: „robił loda Amerykanom za nic”.

Polska występuje w roli podobnej, do roli Turcji, we wspieraniu działań Ameryki. Tak jak Turcja walczy z reżimem panującym w Syrii, to dodatkowo walczy z reżimem panującym na Białorusi, całkiem niezłymi kwotami koło 100 000 000 zł oraz ze złym czekistą Putinem. Jak zacytowałem pismo Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Polska popiera neonazistowski Prawy Sektor.

Autor podaje, jak to widać także na YouTube, że ambicje i działania prawego sektora przewyższają brutalnością nawet swoich idoli z nazistowskiego (niemieckiego) Sonderkomando Dirlengawera. Ironią tej sytuacji jest fakt, że Polska szkoli ludzi, którzy oddają hołd człowiekowi [Banderze], który w czasach II wojny światowej zaczął oczyszczać (mordować) Ukrainę z Polaków. Wypada przypomnieć, że za mordy ludności cywilnej na terenach okupowanych, zgodnie z konwencjami międzynarodowymi, jest odpowiedzialna strona okupująca, w tym konkretnym przypadku, za mordy i działalność UPA, odpowiedzialna jest III Rzesza i jej spadkobiercy.

Przypomnieć należy, że szkolenie przyszłych upowców odbywało się w latach trzydziestych: Bandera w Gdańsku, a Mielnik w Wiedniu. Szkolenie obejmowało: zarządzanie tłumem, cele identyfikacji, taktyka przywództwa, zarządzenie behawioralne w stresujących warunkach, ochrona przed gazami policji, budowa barykad i zajęcia strzeleckie i kursy snajperskie. Kursy prowadzone w Legionowie dla „studentów” w 2013 roku, miały ten sam zakres. Nazwisk oficerów, szkolących przyszłych neonazistów za pieniądze polskiego podatnika, na wszelki wypadek nie ujawniono.

Tzw. „polska elita” to bardzo obliczalna i cyniczna grupka destabilizująca Ukrainę i Białoruś. Sytuacja byłaby niebezpieczna, gdyby Polska była krajem suwerennym, a nie poligonem doświadczalnym USA. Jak podał prezes Narodowego Banku Polskiego, a wcześniej specjalny Komisarz w Iraku, Marek Belka, członek CFR: „Polska jako kraj praktycznie nie istnieje”. Minister wie, co mówi. 90% banków w Polsce jest zagranicznych i ponad 70% dużych przedsiębiorstw. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Już teraz Polacy są robotami we własnym kraju, ale poprzez odpowiednie obniżenie poziomu edukacji i wprowadzeniu grantów na uczelniach, jeszcze to do nich nie dotarło. Wśród polityków rosyjskich istnieje przekonanie, że nie ma żadnego sensu prowadzenie rozmów z Polską, lepiej od razu dzwonić do Waszyngtonu. Zakres podporządkowania poszczególnych instytucji państwowych, służb specjalnych, tego, co pozostało z wojska i różnych środowisk politycznych Stanom Zjednoczonym, sprawia, że moje wcześniejsze ostrzeżenia o „okupacji USA” okazały się prawdziwe. To jeszcze nie jest okupacja o charakterze wojskowym, ale od dłuższego czasu zarządzanie mediami i decyzjami politycznymi (plus służbą zdrowia). Wytworzony klimat polityczny sprawia, że ludzie, którzy w II Rzeczypospolitej, czy w Polsce Ludowej siedzieliby na ławie oskarżonych za zdradę stanu, nadal cieszą się nie tylko swobodą, ale uchodzą za elity.

Jak podaje J.W. Dean, głównym celem V kolumny amerykańskiej w Polsce jest promocja amerykańskich i zachodnich wartości, propagowanie nienawiści do Rosji. Strategia ta jest widoczna na co dzień gołym okiem. Codziennie politycy i piewcy mediów zachęcają do dostarczania broni na Ukrainę. Ostatnio nawet Minister Spraw Wewnętrznych pochwalił się, że za darmo nie tylko odda, ale i przewiezie sprzęt policyjny. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby wcześniej nie narzekano, jak mało sprzętu posiada krajowa policja i jak w związku z tym trudno walczyć z przestępstwami, mniej, lub bardziej zorganizowanymi. Przykład z własnego doświadczenia z FRECH: mieliśmy 3 kradzieże, złodziei schwytano, ale policja gdańska przez 4 lata nie może przesłuchać świadków, a prokuratura gdańska opracować aktu oskarżenia.

Cały czas głoszone są ostrzeżenia o możliwości napaści Rosji na Polskę. Nawet generałowie, którzy już dawno zatracili wiedzę o technice wojskowej (np. broni elektromagnetycznej czy antymaterii), zabierają głos w sprawach politycznych i nawołują do uzbrojenia i posłania ochotników na Ukrainę. Ukraińscy neonaziści spełniają podobną rolę jak Al-Kaida i inne tego rodzaju organizacje islamskie. Polska otwarcie popiera hitlerowski rząd na Ukrainie. Polska nawet nie kwestionuje sensowności tego działania. USA ożywia sytuację na Ukrainie kosztem głupiej i gospodarczo i politycznie zniszczonej Polski. Autor twierdzi jednoznaczne, że to nie USA, czy NATO, poniosą straty w czasie rzeczywistego konfliktu. To polskie społeczeństwo będzie mięsem armatnim w tej grze. Będzie to sytuacja podobna do 1939 roku, kiedy to pan Beck, na plecenie USA, zmienił o 180 stopni opcję i wdał się w wojnę z Niemcami, siłami polskiego społeczeństwa, a samemu uciekł z kraju.

Nowy rodzaj wojny, który prowadzą Stany Zjednoczone, polega na walce za plecami. Przejawia się to poprzez wsparcie finansowe wciąż drukowanego papierka, zwanego dolarem. Poprzez wykorzystywanie sojuszników i wprowadzanie destabilizacji kraju. Widzimy to na każdym odcinku. W przypadku Ukrainy, sojusznikami są neonaziści. W Polsce, partie rządzące: PO i PiS. Jak widać, jest to najbardziej skuteczna i najtańsza strategia. Ocenę, czy „polscy politycy” są idiotami, dyletantami, czy chcą zniszczyć kraj, jak podczas II wojny światowej, pozostawia autor czytelnikom. Podobnie wypowiadają się cytowani przez autora politycy innych krajów. Co będzie z Polską? „Nic nie będzie. Los państw Bałtyckich i Polski jest przesadzony. Zostaną zmiecione, NIC nie będzie.”

W 2009 roku Departament Obrony USA i Instytut Gallupa podpisały specjalne porozumienie, dotyczące badania opinii publicznej w różnych częściach świata, aby wykorzystać zdobytą wiedzę w kształtowaniu kampanii politycznych w tych krajach. Projekt ma na celu skuteczne obalanie rządów. Zgodnie z założeniami „Programu 2020″, kluczową pozycją jest tworzenie cyberprzestrzeni, za pomocą Facebook i Tweeter.

Kto kształtuje opinię publiczną w Polsce?

Wanda Rapaczyńska z CFR – były prezes Agora Publishing Polska, największy wydawca,

Marek Belka z CFR – prezes Narodowego Banku Polskiego, zależnego od Konsorcjum Rothschilda, posiadającego ponad 30% akcji,

Andrzej Olechowski z CFR – agent wywiadu, założyciel PO, wiceprzewodniczący WSO.

Jim W. Dean nie wie, dlaczego Polska pełni rolę „powstańca – z przyzwyczajenia, czy z dezinformacji”.

Członkowie NATO, którzy na swoim terenie nie mają baz NATO, są poza szarą strefą drugorzędności. Jest jasne, że nie wszyscy członkowie NATO są sobie równi. Pierwsza klasa to W. Brytania, Niemcy, Włochy. Tylko te kraje będą bronione w razie ataku. Pohukiwania aktorów polskiej sceny politycznej tyle są warte, co klaskania klakierów w teatrze. Wojska polskie i krajów bałtyckich nie są w stanie obronić swoich krajów. Polska praktycznie nie ma armii, te leopardy kupione od Niemiec z 2 pociskami z lat 1970., to dobre na defilady, ale nie do walki, podobnie jaj 20 000 czynnych żołnierzy.

Reasumując, Polska ma strukturę kraju kolonialnego:

tylko 3 z ponad 60 banków są jeszcze polskie,

wśród 100 największych firm, tylko około 30 jest polskich,

firmy zagraniczne płacą o 400% mniejsze podatki, aniżeli w swoich krajach,

emigracja – wyjechało ponad 2 000 000 ludzi,

ponad 2 000 000 to stan bezrobocia,

dług przekroczył 4 000 000 000 dolarów,

100 000 000 000 zysku wywożą ROCZNIE SPÓŁKI DO SWOICH KRAJÓW.

Widać wyraźnie, że statek „Polska” jest od dawna bez kapitana. Stany Zjednoczone przejęły ster, w celu wywołania dochodowej wojny. O tym pisałem w innym artykule.

Jeszcze jeden wniosek się nasuwa. Tak zwane „polskie służby specjalne” nie istnieją w formie ustawowej. Od 1944 roku, kiedy to z bagnetami Dywizji Kościuszkowskiej przyszła Informacja Wojskowa, pracują one dla innych ośrodków, aniżeli krajowe. W Polsce zajmowały się i zajmują tylko nastrojami ludków nad Wisłą. W razie konieczności, ich pacyfikowaniem. Tak zwane „przejęcie władzy” trwało od 1980 roku do 2006, kiedy to ostatni generał szkoły moskiewskiej odszedł ze stanowiska, To absolutnie nie znaczy, że stracił władzę. Ten czas wystarczył do spacyfikowania kraju przez na przykład CIA.

Autor: dr Jerzy Jaśkowski
Nadesłano do „Wolnych Mediów”

BIBLIOGRAFIA

1. http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/214057-mjr-bauman-swieta-krowa-wymiaru-sprawiedliwosci-w-polsce-rusza-proces-tych-ktorzy-protestowali-przeciw-staliniscie

2. http://wpolityce.pl/kultura/212730-duch-mjr-baumana-wstepuje-we-wroclawskie-klony-chinskich-hunbejwinow

3. http://natemat.pl/65719,profesor-z-przeszloscia-czyli-klopoty-z-biografia-zygmunta-baumana

4. http://wiadomosci.onet.pl/nauka/profesor-zygmunt-bauman-odpiera-oskarzenia-o-plagiat/790k7

5. http://prawy.pl/z-kraju/3359-kim-jest-zygmunt-bauman-oto-tajny-ubecki-dokument

6. http://www.youtube.com/watch?v=_JFfL5dz8Pw

7. http://de.wikipedia.org/wiki/Burisma_Holdings

8. http://wyborcza.pl/1,75478,15957696,Kwasniewski_wsrod_dyrektorow_spolki_gazowej_zwiazanej.html

9. http://racjapolskiejlewicy.pl/kwasniewski-sztolcman-chronil-walese-leiba-kohne-na-podstawie-list-siemiatkowskiego-powinni-kretacze-stanac-przed-trybunalem-stanu/5161

10. http://racjapolskiejlewicy.pl/kwasniewski-sztolcman-sprzedal-nas-koszernym-bankom-czyli-swoim-i-niema-dyplomu-magistra-bo-jest-uczciwy/5199

11. http://davidicke.pl/forum/zdzislaw-kwasniewski-izaak-stolzman-t11405.html

12. http://pl.wikipedia.org/wiki/Oskar_Dirlewang

13. http://pl.wikipedia.org/wiki/Council_on_Foreign_Relations

14. http://www.wprost.pl/ar/469369/Armia-aktualizuje-dane-o-wlascicielach-duzych-aut-Moga-zostac-przejete/

15. http://www.wprost.pl/ar/469306/Waszczykowski-Stajemy-sie-przedmurzem-Niech-NATO-finansuje-polska-armie/

==================================

Osteoporoza, czyli ogłupianie lekarzy – 2

Opublikowano: 21.09.2014 | Kategorie: PublicystykaZdrowie

Jak powstała choroba zwana osteoporozą?

Trochę matematyki. Dlaczego wybrano akurat gęstość kości u kobiet 30-letnich? Trudno to uzasadnić. Jeżeli bowiem przyjmiemy za 100%, wartość u kobiet 30-letnich, to w naturalny sposób, po menopauzie szczególnie, może gęstość kości spaść o około 30%. I nie powinno to budzić żadnego niepokoju. Jeżeli spojrzymy na swoje mięśnie w wieku 30 lat i potem po 60-ce, to kowbojami jesteśmy tylko we własnych myślach, a wnuki już wołają „dziadek”. Świetnie zaśpiewał to Zenon Laskowik. Szkoda, że nie znają tego urzędnicy ochrony zdrowia i ci wszyscy eksperci i konsultanci od zdrowia publicznego.

Czyli utrata masy kostnej z wiekiem, tak jak utrata masy mięśniowej, jest czynnikiem zupełnie naturalnym i fizjologicznym. Podobnie zresztą, jak zaburzenia pamięci. I nie ma specjalnych powodów do leczenia tego stanu. Z mojej praktyki wynika, że w okresie ostatnich 40 lat nie było żadnych leków, które naprawdę poprawiałyby pamięć, czy turgor mięśni, z wyjątkiem ćwiczeń. No i oczywiście nie wolno konsumować statyn, które obniżając cholesterol, obniżają także sprawność mózgu. Matematycznie, biorąc podwójne odchylenie standardowe z krzywej Gaussa, to wszystkie wyniki pomiędzy 16% gęstości, a 84% gęstości, są prawidłowe. Maksymalna wielkość będzie dotyczyła około 50% badanych To dlaczego każą przyjmować leki ludziom, którzy mają odchylenie 2D? Czyli aż 16% młodych kobiet już ma osteopenię. No tak, ale w tej samej grupie znajdują się również kobiety po 60. roku życia. To dlaczego leczy się te stare, a nie te młode i nie zapobiega chorobie? Gdyby zastosować te definicje w korelacji z wiekiem, to już 16% młodych ludzi ma osteopenię, a w wieku 50 lat będzie to już 33%, a w wieku 60 lat – 60% będzie miało osteoporozę albo osteopenię. Fajny rynek zbytu, nieprawdaż? Czyli zwykła matematyka szkoły średniej przeczy uczonym profesórom, nie wspominając o urzędniczynach. Idźmy dalej. A kto powiedział, że te drogie densytometry są odpowiednio dla danego kraju kalibrowane. Przecież jeżeli były przeznaczone do afrykańskich, lub azjatyckich państw, to mają zupełnie inne logarytmy. Przynajmniej powinny mieć. Gęstość kości zależy przecież od rodzaju pożywienia. Picie mleka z kartoników jest bezwartościowe, a picie od „krowy” zapobiega osteoporozie. A kto wie, w jaki sposób można kalibrować te aparaty? W obserwowanych przeze mnie pracowniach nic o kalibracji nie słyszeli. A kto powiedział, jaką dawkę szkodliwego promieniowania rentgenowskiego otrzymuje taka osóbka podczas badania i jak często wolno je powtarzać? Przypomnę, że prawdopodobieństwo raka piersi u kobiet wzrasta o 10%, na każde 10 mammografii.

Przypomnę, że nie udowodniono korelacji gęstości radiologicznej, z wytrzymałością kości. Może być odwrotnie. Czym bardziej gęsta kość, czyli czym więcej zawiera wapna, tym łatwiej pęka pod byle uderzeniem. Nie jest to przypuszczenie, ale fakt zbadany na zębach. Czym więcej fluoru zawierają zęby, tym łatwiej pękają i częstsza jest próchnica. Można by tak jeszcze długo i dużo. Zastanawia jedno. O tym, że witamina D jest niezbędna dla kości, wiadomo od stu z górą lat. Do lat 70. ubiegłego wieku dawano dzieciom jeszcze w szkołach tran prawdziwy, nie te zajzajery smakowe. Od ponad 25 lat straszy się ludzi słońcem, a wiec świadomie ogranicza się ilość witaminy D w organizmie. No muszą przecież do cholery chorować, bo nie sprzedam towaru. Żółtych dziennikarzy mamy pełno. Po tym „krótkim” wstępie przedstawię artykuł z „polskich reklamówek medycznych”. „Osteoporoza – główna przyczyna niepełnosprawności i zgonów” czy „Cichy złodziej kości – Światowy Dzień Osteoporozy 2013″ ze strony Medexpress.pl. Na spotkaniu redakcyjnym zebrało się szacowne grono: prof. Roman Lorenc z CZD, Witold Tłustochowicz – Konsultant Krajowy, dr Jerzy Gryglewicz – Uczelnia Łazarskiego, Grzegorz Kubielas – Główny Specjalista NFZ. Spotkanie miało miejsce w Redakcji Służby Zdrowia. Prowadzącej redaktorki z litości nie wymienię. Musi kobiecina zarabiać. Już pierwsze zdanie poraża: „W Polsce na osteoporozę choruje około 3 000 000 ludzi.” Co prawda szacowni rozmówcy nie przedstawili żadnych badań, potwierdzających swoje dane, ale to przecież w reklamówce nie ma znaczenia. Przekładając z polskiego na nasze wychodzi, że co 10 osoba choruje na osteoporozę. Czy już czujesz ten zysk, Szanowny Czytelniku? A teraz poważnie. Musimy odjąć dzieci i młodzież, czyli jakieś 15 milionów, to znaczy, że nie co dziesiąta, ale co piąta osoba powinna być chora. To też jest zysk. No, wypada jeszcze odjąć tych przed 40. rokiem życia, którzy nie chorują. Ludzi pracujących w Polsce jest około 18 milionów, czyli przed wiekiem osteoporozy jest jakieś 10-14 milionów. Czyli w sumie, w grupie podejrzanych jest jakieś 5 milionów ludzi. To znaczy, że praktycznie co druga osoba powinna być chora i leczyć się z powodu złamań chronicznych i w ogóle być w gipsie. No tak, ale jeżeli „nasi eksperci” przyszli do redakcji, to znaczy, że nie byli w gipsach, a przecież należą do grupy tych 3 000 000 chorych. Mało tego, żaden nie pochwalił się własnym wynikiem badania. Żaden nie podał swojego poziomu witaminy D-3. Nieprawdaż, że to ciekawe? Wy jesteście chorzy i musicie się leczyć, ale nie my. My się nie będziemy tymi świństwami truć. A tym bardziej w gipsy ubierać.

Tak, jak u Hitchcocka, czym dalej w dyskusji, tym straszniej. Pan prof. Lorenc, przypominam, że pracuje w Zakładzie Medycyny Doświadczalnej, twierdzi (na jakiej podstawie?), że 74% ludzi ze złamaniami nie ma wdrożonego leczenia osteoporotycznego. Dalej idzie p. prof Tłustochwicz twierdząc, że u każdej osoby z badaniem densytometrycznym, potwierdzającym ubytek gęstości, należy wdrożyć leczenie. Odsyłam na początek artykułu, jaka jest wartość badania densytometrii. O co w tym wszystkim chodzi? Wynika to z zakończenia artykułu. Ministerstwo powinno refundować leki!!! To jest w czerwcu. Nic dodać, nic ująć. Może warto by tylko sprawdzić powiązania w Urzędzie Skarbowym. Kolejna nagonka. Tym razem w wykonaniu pana Igora Radziewicz -Winnickiego, podsekretarza stanu w Ministerstwie nie wiadomo dlaczego, zwanym Zdrowia. Wywiad ten był opublikowany na stronie Medexpress.pl dnia 11.09.2014 r. Pan Minister traktuje osteoporozę jako wyzwanie stojące przed Ministerstwem. Pan Minister twierdzi: „Sukcesywnie rozszerzmy wskazania i rozszerzmy paletę terapeutyczną na listach refundowanych leków, służących do leczenia osteoporozy”. Tak opieramy się na opiniach specjalistów z Agencji Oceny Technologii Medycznych. Tak, tak ,to ci sami ludzie, którzy namawiają do szczepienia dzieci przeciwko rzekomemu rakowi szyjki macicy, czyli chorobie, na którą szczepionka w ogóle nie była badana.
więcej…

Czyli, po pierwsze, normalny proces starzenia zmieniono na chorobę.

Po drugie, narada czerwcowa w gazecie zaowocowała refundacją leku we wrześniu.

Po trzecie, żaden z tych specjalistów nie powiedział o konieczności suplementacji witaminą D, szczególnie dzieci i młodzieży oraz osób starszych.

Po czwarte, żadna z osób nie wystąpiła o refundację badania poziomu witaminy D – tzw. 25OHD – przez NFZ. Badanie kosztuje, w zależności od regionu od 70 do 120 złotych. Czyli praktycznie leży poza zasięgiem większości emerytów i rencistów, z których zdecydowana większość otrzymuje około 1100 zł. Nie piszę o dawniejszych pracownikach służb.

Długotrwała suplementacja sztuczną witaminą D bez kontroli laboratoryjnej może być szkodliwa i wymaga co 4-6 miesięcy kontroli poziomu 25OHD we krwi.

Po piąte, żaden z tych specjalistów nie wystąpił przeciwko reklamie tzw. ochronnych kremów, utrudniających wytworzenie się witaminy D pod wpływem słońca – byłoby to sprzeczne przecież z zasadami sprzedaży. Żaden z specjalistów nie wystąpił z krytyką zakazu opalania się w południe.

Widzisz więc, Szanowny Czytelniku, że takich mamy specjalistów, jakich nauka radziecka nam wyprodukować pozwoliła. Żaden specjalista od kości i ruchu nie wystąpił z krytyką tego płynu, sprzedawanego w kartonikach pod nazwą „mleko”. A wystarczy 10 – 15 minut 2-3 razy w tygodniu poćwiczyć na przykład na orbitreku. Wiadomo, że kości wzmacniają się poprzez ruch a nie tabletki. Wystarczy wypić kubek mleka od krowy dziennie. No ale w takiej sytuacji nie można być „gazetowym” ekspertem.

Pamiętaj: Ustawy w medycynie potrzebne są tylko banksterom finansującym przemysł. Każde nagłe zainteresowanie urzędników jakąś chorobą jest uwarunkowane naciskiem firm produkujących leki.

Autor: dr Jerzy Jaśkowski

Należy dodać, że aby wapń gromadził się w kościach i zębach a nie w tkankach miękkich (nazwa wapniak skądś się przecież wzięła) potrzebna jest odpowiednia ilość magnezu. Im człowiek starszy tym większe zapotrzebowanie na magnez, a tym samym mniejsze na wapń. Żeby z kolei odwapnić tkanki miękkie na rzecz kości, potrzebna jest odpowiednia ilość boru,którego w naszej diecie jak na lekarstwo.
Witamina D jak najbardziej potrzebna w dużych dawkach.
Ale nie zgodzę się z Autorem, że starość musi nas dopaść w postaci słabych mięśni i łamliwych kości już w wieku 50 czy 60 lat.

===================================


Szwedzki grzyb atomowy

Opublikowano: 23.09.2014 | Kategorie: Nauka i technikaPublicystyka

W tym formalnie istniejącym kraju, o czym Szanowni Czytelnicy wiedzą, znalazły się grupki ludzi, które chcą oskubać pozostałych obywateli, pod pretekstem budowy elektrowni atomowych. Ma to to kosztować tyle samo, ile wydaje się rocznie na leczenie wszystkich Polaków.

Kwota na leczenie jest tak mała, że powoduje kilkuletnie kolejki do specjalistów. Nie powinno to nikogo dziwić, ponieważ jeszcze w stanie wojennym przeznaczaliśmy 10,5% PKB na służbę zdrowia, a po reformie Balcerowicza – Sorossa dostajemy już tylko koło 6% PKB. Podam tutaj za panem J. Bereźnickim z 11.09.2014 r., że statystyczny obywatel jest obciążany 60% składki na ZUS, tzw. statystycznego wynagrodzenia, co czyni kwotę 2379,60 zł. Do tego dochodzi 270 złotych tzw. składki zdrowotnej. Zwykłe mnożenie daje nam astronomiczne sumy, jakimi dysponuje ten poborca przymusowych podatków, jakim jest ZUS. Statystyczny Polak rocznie musi płacić ponad 28 000 złotych, czyli mnożąc tą kwotę przez liczbę pracujących, czyli koło 16 000 000 osób, daje nam to ponad 440 000 000 000 złotych. A emerytów mamy jakieś 5 000 000, czyli na emerytury, znowu średnio, statystycznie wydajemy ponad 120 miliardów. 60 miliardów idzie na leczenie, czyli krakowskim targiem będzie to 200 miliardów. A na co idzie reszta? I proszę zauważyć, że wszelkiej maści użyteczne trolle, występujące w rolach ekspertów, twierdzą, że ZUS musi zbankrutować?

Można także liczyć inaczej. Mamy 5 milionów emerytów i 16 milionów pracujących, czyli 1:3. Średnia emerytura to 1700 zł, a średnia pensja to 3700 zł, czyli 5400:1700. Fizycznie nie ma możliwości bankructwa. Ale, jeżeli ONI planują podział Ukrainy, a tam na 42 miliony ludzi jest aż 14 milionów emerytów. Z tego 8-9 ma być przyłączonych do Polski. Czyli nagle będzie u nas 5+9=13 milionów emerytów! Do tego trzeba dodać 2 miliony naszych bezrobotnych i 4 miliony z Ukrainy, to będzie stosunek 1 pracujący do jednego emeryta. No, w tej sytuacji ZUS musi upaść. Po prostu tzw. eksperci przygotowują lud do tego, że emerytury będą gwałtownie obniżane. Lud, słuchając codziennie tych bzdur, przyzwyczai się i przyjmie to bez buntów. A dopóki ZUS ma nadwyżki, to można z tych sum finansować na przykład budowę elektrowni atomowej, czy tzw. misje pokojowe. Już pisałem, że definicja rządu w krajach istniejących formalnie nie jest taka, jak w krajach prawdziwych. Tutaj rząd, to grupa ludzi, która ma trzymać resztę z przysłowiową mordę i zbierać podatki. Każde zamieszki generują koszta. A koszta obniżają zysk właścicieli. Stąd ta dezinformacja. Już to przechodzimy w przypadku tzw. podatku katastralnego. 20 lat temu nikt nie słyszał nawet o czymś takim. A teraz okazuje się, że wszystko gotowe, czekają tylko na właściwy moment wprowadzenia. Czyli tylnymi drzwiami wprowadzi się podwójne opodatkowanie. Wniosek jest prosty: likwidacja klasy średniej.

Jak staram się uświadamiać, oświata i nauka polska nie istnieją od co najmniej 30 lat. Stąd grupy związane z wojskiem już w 1982 roku wpadły na pomysł budowy elektrowni atomowej (wpadły znacznie wcześniej, ale w styczniu 1982 obwieściły to ludowi). Straciliśmy na tym interesie 5-10 miliardów ówczesnych dolarów. Nigdy żadna komisja nie przeprowadziła bilansu, gdzie i na co się te pieniądze rozeszły. Wiadomym jest natomiast powszechnie, że każdy pieniądz, jak nie ma stałego dopływu, to się rozpływa. Jest rzeczą zrozumiałą, że po 20 latach została podszewka w kieszeni. Stąd nacisk na budowę nowego gruzowiska. Jeżeli jesteśmy 52 stanem USA, co podaje prasa amerykańska, to wiadomo, że będzie budował Westinghausen i General Electric. A oni już na pewno wyciągną z ludzisk odpowiednie sumy, przy pomocy żółtego dziennikarstwa. No a przy okazji dadzą zarobić krajowym wydmuszkom.

Przecież ŻADNA Z OSÓB zaangażowanych przy budowie atomu nie posiada licencji budowniczego elektrowni atomowej. Jako dowcip można przypomnieć, że tzw. inżynierowie z Żarnowca, jadąc na wycieczkę do elektrowni bratniej w Sowietach, w ogóle nie zostali wpuszczeni za płot. Przez 2 tygodnie siedzieli w hotelu robotniczym i wrócili, jako rzekomo przeszkoleni. Politechnika Gdańska, która prowadziła te kursy, nie miała ani jednego pracownika, który byłby zatrudniony na budowie elektrowni atomowej. Osobiście znałem dwóch inżynierów, którzy mieli licencje, jeden mieszkał w Wejherowie i posiadał licencję nr 4 ZSRR, był głównym inżynierem budowy 2 radzieckich elektrowni atomowych. Drugi mieszkał w Redłowie i pracował na budowie elektrowni w USA. „Nasza” nauka nie była zainteresowana ich wykorzystaniem. W Gdańsku zajęcia prowadził na przykład fizyk doc. Andrzej Januszajtis, opierając się na skrypcie sowieckim z lat 1950. Wiem to od niego, ponieważ się chwalił, że jest autorem skryptu z „zakresu ochrony radiologicznej”. Obecnie nie jest lepiej. Ministrem tego bałaganu jest pani, Hanna Trojanowska która była na kilkumiesięcznych stażach w MAEA. Wiem po jej odpowiedziach na zadawane pytania, że nie ma pojęcia o temacie. Ale pieniądze z ogłupionego ludu tubylczego wyciągnąć można. Pan Grab zarabia ponoć ponad 100 000 złotych miesięcznie czyli 2-4-letnią pensje przeciętnego Polaka w jeden miesiac.

Najlepszym dowodem na to, że nie posiadaliśmy i nie posiadamy kadry, jest fakt posiadania takich tuzów „polskiej atomistyki” jak prof. Hrynkiewicz z Krakowa, odznaczony orderem Czerwonego Sztandaru, czy Liniecki z Łodzi, lub Z. Jaworowski i A. Strupczewski. Jaworowski przed śmiercią chyba nawrócił się, ponieważ występował w Radio Maryja, a jest, jak sam twierdzi, bezpośrednio odpowiedzialny za trucie polskich dzieci podaniem jodu po Czarnobylu 18 000 000 ludzi. Do dnia dzisiejszego mamy problemy z tymi chorymi. Cała ta ferajna od atomu wpajała do głów ludowi nad Wisłą informacje na przykład takie, że elektrownie atomowe buduje się tylko dla dobra ludzkości, a nie dla otrzymania plutonu dla wojska. Tym, co demaskuje całą tą propagandę, jest historia atomu w Szwecji. Szwecja, bliski sąsiad Danii i Niemiec, doskonale już w latach 1930. znała prace, dotyczące możliwości wykorzystania atomu. Szwedzi współpracowali jeszcze przed I wojną światową z Instytutem Kaisera. Już w latach 1940. wiedzieli o możliwości wykorzystania atomu do tworzenia bomby atomowej. Szwecja posiadała dwa wyjątkowe atuty. Po pierwsze, nieograniczony dostęp do uranu. Po drugie, pomoc naukowców z Niemiec. Szwecja przez całą wojnę współpracowała z Niemcami. Jeszcze w maju 1945 roku statki z wolframem (materiał strategiczny) z Argentyny spokojnie płynęły do Szwecji przez cały Atlantyk, kontrolowany przez aliantów, z ładunkiem dla Niemiec. Wiadomo, neutralne statki nie były zatapiane na Atlantyku.

Poniżej, w skrócie, historia szwedzkiego atomu:

1945 – Utworzenie Defense Research Establishment i FOE.

1946 – AB rozwija atomistykę.

1951 – Budowa cywilnych i wojskowych urządzeń atomowych.

1953 – FOE tworzy program budowy 10 bomb atomowych.

1954 – FOE, rozpoczęcie wydobycia uranu w Kvarntorp w Narke. Reaktor w KTH pod Sztokholmem rozpoczyna produkcję plutonu do bomby atomowej.

1955 – Komisja Energii Atomowej zatwierdza program atomowy.

1956 – Rozpoczęto wybuchy doświadczalne pod kryptonimem Syriusz. Były 3 detonacje: 600 funtowa, 6 tonowa i 60 tonowa. Każda tona TNT, to równoważność 600 kg bomby atomowej.

1957 – 28 sierpnia – kolejny program detonacji pod kryptonimem VEGA. Eksplodowano ładunki równoważne 5 i 36 TNT.

1956 – Parlament szwedzki zatwierdza wykorzystanie „dla pokoju” elektrowni atomowych i produkcji plutonu.

1957 – FOE buduje laboratorium plutonu Ursvick, na północny zachód od Sztokholmu, projekt Agest – produkcja plutonu zostaje zakończony w 1962 roku,

1959 – Zakłady Foe w Grindsjon, Nynashamm na południe od Sztokholmu, rozbudowano do produkcji elementów broni jądrowej. Szwecja posiada już więcej, aniżeli 5 kg plutonu. Rozpoczyna produkcję bomb.

1963 – Testy broni atomowej.

1966 – Zaczynają się pytania o celowość budowy bomb atomowych w parlamencie.

1972 – Teoretyczne zakończeni programu atomowego.

2011 – Na Uniwersytecie w Geteborgu nadal są prowadzone badania z chemii jądrowej.

Szwecja od 2004 roku przewoziła pewne ilości plutonu do Karoliny Południowej, do Savannah River, gdzie USA posiada już 13 000 kg plutonu i do Wielkiej Brytanii. Reszta pozostała w Szwecji. Ab SVAFO, odpowiedzialne za przechowywanie szwedzkiego plutonu, zbudowało specjalne laboratorium do przechowywania i pakowania plutonu. Postaram się szerzej opisać szwedzkie doświadczenia nuklearne w okresie późniejszym.

Problem jednak nie polega na tym, aby lekarz udostępniał podstawową wiedzę z tej dziedziny studentom politechniki. Przecież mamy i utrzymujemy z podatków obywateli całe stada fizyków w specjalnych instytutach. Na żadnej rządowej placówce nie ma śladu informacji, o najbliższym naszym sąsiedzie, i jego dokonaniach w dziedzinie „atomu”.

Przypominam, że ten sąsiad nadal posiada całe pociągi zrabowanych z Polski dzieł sztuki. Czyżby posiadanie bomb atomowych działało „uspokajająco” na „elity” w Polsce? Po drugie, jeżeli chwalimy Oppenheimera, rzekomego twórcę bomby atomowej, to dlaczego nie możemy poznać prawdziwych autorów budowy tej bomby? Na marginesie, Oppenheimer jest bardzo luźno związany z budową bomby atomowej przez USA. Pracował co prawda przez kilka miesięcy w 1944 roku przy projekcie Manhattan (pracowało przy tym projekcie 80 000 ludzi), ale już w 1944 roku został wyrzucony za powiązania z komunistami. Amerykanie pierwszy eksperyment przeprowadzili 9 miesięcy później. Podobnie ani słowa o prof. Stanisławie Ulmie, ze Lwowa, dla tych którzy nie wiedzą to POLSKA, jedynym w owych czasach matematyku, który wiedział jak „to się robi” z atomem. I tak to państwo miłujące pokój zabawiało się atomem. Brak jest prac określających skutki takiej zabawy na przykład dla Lapończyków. No ale kogo to obchodzi…

Autor: dr jerzy Jaśkowski

=====================================

Urojone wojny – 1

Opublikowano: 26.09.2014 | Kategorie: PolitykaPublicystykaZdrowie

Wbrew tym wszystkim użytecznym trollom, dawniej zwanym użytecznymi idiotami (Lenin alias Goldman), zasady działania państwa uległy zasadniczym zmianom w okresie ostatnich co najmniej 100 lat. Obecnie państwo, to obszar ziemi, zaludniony przez rozmaitej maści ludzi, których jedynym zadaniem jest produkcja i dostarczanie dochodu. Najlepiej, aby takie obszary nie posiadały więcej jak 5-10 milion ludzi. Łatwiej takie obszary pacyfikować. Do nadzoru tego mniej lub bardziej wesołego baraku, jak mówi p.Pietrzak, wyznacza się nadzorców, zwanych politykami. Ta grupa ludzi nosi nazwę rządu. Oczywiście, awaryjnie trzyma się dublerów, jak się który zapije, lub ulegnie wypadkowi, albo trafi na seryjnego zabójcę.

Jak twierdził jeden z najlepiej poinformowanych ludzi, gen Kiszczak, do pilnowania tych 37 milionów w PRL- u wystarczało koło 750 nadzorców. Potwierdził to M. Kozłowski, pierwszy minister SW po 1990 roku, podając, że otrzymał listę 750 agentów centralnych od gen. Kiszczaka, ale nie przywiązywał do niej wagi. Ot, taki dziennikarski kaprys. Pan Kozłowski był przecież dziennikarzem m.in. „Tygodnika Powszechnego”, tuby SB. Przypomnę, że w 1992 roku biskup krakowski zdjął imprimatur tej gazecie. Tak więc tacy aktorzy sceny politycznej mają jedno zadanie: jak najwięcej wydusić z poddanych, w demokratyczny oczywiście sposób, przy najmniejszych kosztach własnych. Przypomnę, że za strasznego Hitlera płaciliśmy podatek w wysokości 33%, najwyższy w Europie, a obecnie w podobno wolnym i demokratycznym kraju, płacimy w sumie niemal 80%. I bez specjalnego wysiłku intelektualnego możemy stwierdzić, że ani tzw. prawica, ani środek, nie mówiąc o lewicy, nie protestuje przeciwko temu. Wskazuje to jednoznacznie, że podział na partie i partyjki jest umowny. Potwierdza to fakt, że aktorzy sceny politycznej dowolnie się przemieszczają pomiędzy partyjkami. Innymi słowy, jest to teatr tylko dla poddanych.

Co robi taki rząd, jak mu się wszystko wali? Otóż najlepszym wyjściem jest wojna. Dlatego, że wojna wymazuje wszelkie rejestry i księgi. Wojna to doskonały reset komputerowy. No tak, ale po 1945 roku mieliśmy już kilka wojen. Pierwszą, ale i najdłuższą, była tzw. Zimna Wojna. W praktyce istniała ona oczywiście tylko na papierze gazetowym, w celu ogłupiania poddanych. No trzeba było w jakiś sposób przymusić ich do wytężonej pracy i oskubać z dorobku. W całym okresie tzw. zimnej wojny, zarówno Wschód jak i Zachód, czyli rzekomi komuniści z rzekomymi kapitalistami, systematycznie ustalali ceny diamentów, złota i ropy, czyli najważniejszych surowców. Wszystko, co dobre, się kończy. Trzeba było zmienić śpiewkę, ponieważ poddani się przyzwyczajali. USA wymyśliło wojnę z terroryzmem. Podstawy wojny z terroryzmem były takie same, jak zimnej wojny. Nikt terrorysty nie widział, nikt go nie słyszał, ale wydatki pozwalające skubać poddanego zawsze się znajdywało. Ta wojna z terroryzmem pozwoliła Stanom Zjednoczonym oskubać swoich poddanych w taki sposób, że wydatki na uzbrojenie USA stanowią obecnie ponad 50% wydatków reszty świata. Jednak jak długo można było tego Osama bin Laden (pseudonim CIA – płk Tim Osman) szukać? Szczególnie, jeżeli już od kilku miesięcy nie żył. No to wymyślono wojnę z Al-Kaidą i rzekomym posiadaniem broni atomowej przez Irak. I znowu różne wydmuszki widziały ponoć tą broń, ale dzielni chłopcy z Zielonych Beretów, tudzież innych kohort mundurowych, z osławionym CIA, Mossadem, czy MI-6, niczego przez 10 lat nie znalazły w biednym Iraku. Poddani zaczynali się denerwować. Szczególnie, że żywności zaczynało brakować i była coraz droższa.

W USA już 46 milionów ludzi utrzymuje się z kartek żywnościowych. Wiadomo, wojsko, aby walczyć, musi mieć żarcie i buty – czyli samochody. A samochody muszą mieć paliwo. Takie brygady pancerne sowieckie zużywały w Afganistanie tyle ropy, że zmniejszono dostawy do Polski o prawie 50% i nadzorcy tego wesołego baraku w owym czasie, zwani huntą, musieli wprowadzić kartki na paliwo. W USA kartek na paliwo jeszcze nie wprowadzono, ale galon podrożał znacznie. Co zatem wymyślili aktorzy wyznaczeni do kierowania poddanymi? Wymyśli walkę z epidemiami. Tak naprawdę, to zupełnie nie ma znaczenia jak się ta epidemia nazywa. Przecież głupi ludek i tak się nie połapie, a wirusa i tak nikt nie zobaczy. Jednym słowem, krakowskim targiem pomiędzy rozmaitymi gremiami, wybrano do dalszej obróbki wirusa Ebola. Tak dokładnie to nie wiem, kto ten przetarg wygrał i na jakich zasadach. Dlaczego między gremiami? A co ty sobie myślisz, Czytelniku? Wiesz, ilu chętnych jest do brania Twoich pieniędzy, zwanych przymusowym ubezpieczeniem?

Przykładowo w maleńkiej Polsce sam rząd wydaje ponad 90 000 000 złotych na szczepienia, nikomu do niczego niepotrzebne. Prawdopodobnie osoby prywatne na niskim poziomie edukacji, zwane nowobogackimi, plus samorządy, wydają drugie tyle. Dla porównania, na leczenie nowotworów rząd przeznacza mniej więcej tyle samo. No bo jak już ktoś ma raka, to po co go leczyć? I tak musi umrzeć. Nie chcę być źle zrozumiany. Jeżeli na nowotwory umiera w Polsce ponad 140 000 ludzi, a koszt leczenia jednego przypadku wynosi rocznie ponad 200 000 złotych, to wiadomo, że te kwoty przeznaczane przez NFZ starczają na jakiś tam procent chorych. Stąd te kolejki do śmierci. Stąd dyskusje o eutanazji, mniej, lub bardziej przymusowej. Trzeba przyzwyczaić poddanych, aby w interesie partii umierali przed terminem. Stąd te karty podsuwane chorym w szpitalach o wstrzymywaniu się od reanimacji.

W związku z tym faktem i coraz większymi i częstszymi wypowiedziami użytecznych trolli o walce z wirusem ebola, przypomnę trochę historię tej „epidemii”. O tym, że jest to walka na śmierć i życie świadczą fakty. Prezydent USA Obama, w chwili obecnej najważniejszy jawny człowiek na świeci, wysyła aż 3000 marines do Sierra Leone do walki z tym wirusem. Wiadomo, najlepiej walczy się z wirusem za pomocą M-16, czy AK-47, no można także za pomocą napalmu, czy żółtego deszczu, jak w Wietnamie, czy Afganistanie. Ale te środki świadczą jednoznacznie, że do sprawy podchodzi się poważnie. Zupełnie bez znaczenia jest fakt, że jak do tej pory żaden z tak reklamowanych w mass mediach głównego nurtu dezinformacji wirusów, nie spełnia postulatów KOCHA. Przypomnę, że postulat Kocha jest dowodem istnienia wirusa. Czyli trzeba coś wyizolować z materiału zakaźnego, rozmnożyć to i zaszczepić zwierzę, aby miało takie same objawy, jak zwierzę pierwotne, z którego wyizolowano materiał zakaźny. Obecnie z bliżej niewiadomych powodów nie realizuje się tego postulatu. Sam musisz się domyśleć, Szanowny Czytelniku, dlaczego? Obecnie znani wirusolodzy po prostu patrząc w zdjęcia mikroskopu elektronowego widzą coś, czego nie widzieli i nazywają to wirusem. A potem to już pieniądze idą same. Zastrzegam się, że nie ja to wymyśliłem. Cały wiek XX, to walka z nieistniejącymi chorobami wirusowymi. Zaczęło się wszystko od epidemii w 1918 roku.

Słynna epidemia z 1918 roku, wybuchła wśród żołnierzy amerykańskich, zaszczepionych przed wyjazdem na front. Dzielni chłopcy przekazali zarazki ładnym panienkom we Francji. A ładne Francuzeczki przekazały to swoim rodakom, mniej ładnym, a ci już zupełnie nieładnym żonom. Dalej to już poszło jak po maśle. We wszystkich podręcznikach z lat 20. ubiegłego wieku brak jakiejkolwiek wzmianki o okrutnej grypie. Wręcz autorzy tych podręczników piszą, że grypa nie wymaga specjalnego leczenia. Wystarczą środki napotne, uzupełnianie płynów. Lekarze wiedzieli już, że wirus jest przekazywany ze śliną i drogą kropelkowa, dlatego wskazana była izolacja. Po raz pierwszy nazwa „hiszpańska grypa” pojawiła się po prawie 20 latach w 1936 roku w nomen omen Instytucie Rockefellera. No przecież nie mogli nazwać tego grypą Fortu Detrick – czyli centrum broni biologicznej. Była istotna różnica w objawach klinicznych pomiędzy prawdziwą grypą, a tym zakażeniem poszczepiennym. W grypie występowały powikłania. Antybiotyków jeszcze nie było i umierali najczęściej ludzie starsi. W tej „grypie” z Fortu Detrick umierali ludzi młodzi, pomiędzy 20, a 40 rokiem życia.

1940 – kolejna rewelacja Instytutu Broni Biologicznej Fortu Detrick, szczepiąc żołnierzy wyjeżdżających na front, spowodowali zgon 60 000 młodych chłopców.

1976 – Fort Detrick – „przypadkowy” wyciek wirusa AH1N1 – oczywiście szczepionka, tym razem, była już gotowa. Niestety, szczepienia znowu przyniosły zgony i musiano się błyskawicznie wycofać z masowych szczepień. A pieniądz był tuż tuż.

2009 – wycieka z Fortu Detrick po raz drugi wirus A1H1N, szybko przezwany świńska grupą. Po co ludziki mają kojarzyć, że to już było. Dzięki reklamie zarobiono kilka miliardów dolarów na szczepieniach. Wirus okazał się niegroźny, w USA zmarło 18 osób, zamiast planowanych 90 000 (na 320 000 000 ludzi).

Po 4 latach okazała się ta akcja grypowa całkowitym oszustwem, w które była zamieszane masa instytucji urzędniczych, typu WHO, czy nasz Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego (jakiego narodu? Polska była zawsze wielonarodowa) z p. prof. magister L. Brydak na czele. To tylko gwoli przypomnienia, że nic nie wymyślam.

A teraz trochę historii z kolejną epidemia zwaną ebola. Poniżej mapa Afryki z zaznaczonymi kolejnymi liczbami krajami, w których „wybuchała” ta epidemia. Jak możesz się zorientować, Szanowny Czytelniku, wirus ebola skakał sobie po kilka tysięcy kilometrów swobodnie, nikogo nie zarażając, a potem zupełnie samoistnie znikał, bez żadnej szczepionki. Oczywiście, chorowali biedni robotnicy z dżungli. Tak się dziwnie to działo, że zawsze w pobliżu byli dzielni żołnierze.

1976 – Jak oświadczył wysokiej rangi urzędnik WHO, 17 września w Sudanie odkryto nieznaną chorobę nazwaną ebola. W tym samym roku choroba wystąpiła w Kongo, tj. Zairze. Wygasła samoistnie 13 października, bez żadnej szczepionki. Ot, taki sobie kaprys wirusa. Oczywiście o tym, że to nieznana choroba, wiedział odkrywca, czyli biedny lekarz z placówki w dżungli. Oczywiście, przewidujący urzędnicy WHO byli na miejscu. Ogłoszono JEDEN przypadek w Sudanie.

1979 – ogłoszono 32 przypadki w Sudanie. Zachorowania wystąpiły w tych samych obszarach, co poprzednio. Jak zwykle, urzędnicy WHO BYLI NA MIEJSCU. Nie mają co robić i siedzą w afrykańskiej dżungli, czekając na nowe choroby.

1994 – zanotowano 52 zachorowania w Gabonie. „Epidemia”, podobnie jak poprzednie, wygasa samoistnie, tj. jest bez pomocy urzędników WHO.

1995 – kolejna „epidemia” w Zairze, zachorowało 315 osób. Dodatkowa informacja WHO – wirus rozprzestrzenia się w obszarach leśnych. A od pracowników leśnych przechodzi do pracowników służby zdrowia.

Jak zapewne wiesz, Szanowny Czytelniku, w obszarach leśnych Konga pracownicy służby zdrowa siedzą na każdym drzewie i tylko czekają na chorych. Jak mi opowiadał kolega, który z różnych powodów pracował w Afryce, to ośrodki zdrowia znajdują się średnio kilka/kilkanaście dni drogi od wioski. Przy tym podawanym gwałtownym przebiegu choroby, żaden chory nie doszedłby do żadnego punktu medycznego. Nie wspominając, że pielęgniarka w takim punkcie nie mogłaby zrobić ani testów ani określić choroby. To samo mówią misjonarze znający te kraje. Innymi słowy, WHO ma szczęście być w tym miejscu, w którym powinno być, na wysuniętej placówce, czekając na chorobę.

2000 – kolejna „epidemia”, tym razem w Ugandzie. Zachorowało 425 osób. Znowu dziwnym trafem epidemia wygasła samoistnie.

2001 – epidemia w Gabonie.

2002 – epidemia w Zairze. Podobnie jak wszystkie w okresie tych 30 lat, wygasła samoistnie.

2007 – cisza z ebolą przez 5 lat. Nowa epidemia w Ugandzie, parę tysięcy km dalej. Zmieniono nazwę i nazwano ją epidemią Bundubungo. Lepiej brzmi.

2014 – kolejna epidemia prasowa, po 5 latach ciszy medialnej.

Autor:drJerzyJaskowski Jaśkowski
Nadesłano do „Wolnych Mediów”

=======================================

Oskarżają Amerykanów o wywołanie epidemii eboli

Opublikowano: 26.09.2014 | Kategorie: Wiadomości ze świata

Gazeta „Liberian Daily Observer”, która jest największą gazetą w Liberii, opublikowała na pierwszej stronie artykuł zatytułowany: „Ebola, AIDS wyprodukowane przez zachodnie firmy farmaceutyczne i Departament Obrony USA?” Artykuł oskarża USA o stworzenie epidemii ebola w ramach programu wykorzystującego Afrykę jako poligon doświadczalny dla broni biologicznej.

W artykule czytamy:

Miejsca w całej Afryce oraz w Zachodniej Afryce, przez lata były wykorzystywane do badań nad nowymi chorobami, szczególnie ebola.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i kilka innych agencji ONZ, brało udział w wyborze i zachęcaniu krajów afrykańskich do udziału w badaniach/testach, promowaniu szczepień realizujących różne badania.

2 sierpnia 2014 artykuł pt. „Afryka Zachodnia: Co naukowcy zajmujący się bronią biologiczną robią w strefie objętej ebola?” Jona Rappoporta z „Global Research” wskazał problem przed jakim stoją afrykańskie rządy.

W tym i innych sprawozdaniach problematyczne, są m.in. instytucje:

Medyczny Instytut Chorób Zakaźnych Amerykańskiej Armii (USAMRIID), który jest znanym ośrodkiem badań wojny biologicznej, znajdującym się w Fort Detrick w stanie Maryland,

Tulane University w Nowym Orleanie, USA, zwycięzca grantów badawczych, w tym dotacji ponad 7.000.000 dolarów z Narodowego Instytutu Zdrowia (NIH) w celu finansowania badań nad wirusową gorączką krwotoczną Lassa,

Centrum Kontroli Chorób (CDC, agencja USA),

Lekarze bez Granic (znany również z jego francuskiej nazwy, Medicins Sans Frontiers),

Tekmira, kanadyjska firma farmaceutyczna,

brytyjski GlaxoSmithKline,

Szpital Rządowy Kenema w Kenema, Sierra Leone.

Raporty przekazują historie na temat amerykańskiego Departamentu Obrony (DoD) finansującego badania nad ebola na ludziach. Badania były przeprowadzone zaledwie kilka tygodni przed wybuchem eboli w Gwinei i Sierra Leone. W raportach czytamy dalej, iż DoD przyznał kontrakt o wartości 140 000 000 USD, firmie Tekmira, kanadyjskiej firmie farmaceutycznej, w celu prowadzenia badań nad wirusem ebola.

Prace badawcze obejmowały wstrzyknięcie i wystawienie zdrowych ludzi na działanie śmiercionośnego wirusa ebola. Stąd, DoD jest wymieniony jako współpracownik w „pierwszym na ludziach” badaniu klinicznym ebola (NCT02041715), które rozpoczęło się w styczniu 2014 na krótko przed zgłoszeniem epidemii Ebola w Afryce Zachodniej w marcu. Niepokojąco, wiele raportów również stwierdza, że rząd USA posiada wirusowe laboratorium badawcze bioterroryzmu w Kenema, mieście będącym epicentrum wybuchu Ebola w Afryce Zachodniej.”

"Afryka Zachodnia: Co naukowcy zajmujący się bronią biologiczną robią w strefie objętej ebola?" Jon Rappoport z Global Research wskazał problem przed jakim stoją afrykańskie rządy.

W tym i innych sprawozdaniach problematyczne, są m.in. instytucje: 
(a) Medyczny Instytut Chorób Zakaźnych Amerykańskiej Armii (USAMRIID), który jest znanym ośrodkiem badań wojny biologicznej, znajdującym się w Fort Detrick w stanie Maryland; 
(b) Tulane University w Nowym Orleanie, USA, zwycięzca grantów badawczych, w tym dotacji ponad 7.000.000 dolarów z Narodowego Instytutu Zdrowia (NIH) w celu finansowania badań nad wirusową gorączką krwotoczną Lassa; 
(c)CentrumKontroliChorób(CDC)[agencjaUSA]"
(d) Lekarze bez Granic (znany również z jego francuskiej nazwy, Medicins Sans Frontiers); 
(e) Tekmira, Kanadyjska firmafarmaceutyczna; 
(f) Brytyjski GlaxoSmithKline; i 
(g) Rządowyszpital Kenema w Kenema,SierraLeone.


Raporty przekazują historie na temat amerykańskiego Departamentu Obrony (DoD) finansującego badania nad ebola na ludziach. Badania były przeprowadzone zaledwie kilka tygodni przed wybuchem Ebola w Gwinei i Sierra Leone. W raportach czytamy dalej, iż 
DoD przyznał kontrakt o wartości 140.000.000 dolarów dolarów, firmie Tekmira, kanadyjskiej firmie farmaceutycznej, w celu prowadzenia badań nad wirusem ebola [lekiem TKM-Ebola].

Na podstawie: thegatewaypundit.com
Źródło: 
PrisonPlanet.pl======================================

=======================================================



Generał major Darryl A. WILLIAMS, dowódca US Army Afrika z 3000 korpusu, jest już gotów do walki na śmierć i życie z wirusem. Jak podano, jest wspomagany przez specjalistów ze znanego już nam Fortu Detrick - Centrum Broni Biologicznej US Army. Wydatki na walkę z tą straszną epidemią ocenia się na miliard dolarów. Cała masa użytecznych troli, od biologów poprzez aktorów, na politykach kończąc, występuje w massmediach głównego nurtu dezinformacji, nawołując do walki zbrojnej.

To jest ważne, na co przeznacza się te pieniądze?

A no na zakup specjalnych ubrań ochronnych z nadciśnieniem. Wiadomo, żadnej epidemii nie było, a stare się zleżały i trzeba kupić nowe. To, że wirus przenosi się tylko za pomocą krwi i płynów ustrojowych, czyli na przykład spermy i takie ubrania nic nie dają, nie ma znaczenia. Trzeba wymienić stare, a każdy pretekst jest dobry. Przecież głupi ludek i tak o tym nie wie.

Przypomina to dokładnie tzw. pomoc dla Jugosławii, w czasie wojny 1995 roku. Okazało się, że tylko 10% zrzutów pomocowych trafiło do zainteresowanych. Nie podano nigdy, ile paczek uległo uszkodzeniu podczas transportu z magazynów na lotniska itd. Wiem, co mówię. W stanie wojennym w Polsce także portowcy i kolejarze ładowali transporty farby do Sowietów. Co i raz taka beczka z farbą spadała i wypadały puszki z szynką. No przecież jak farba” się rozlała to jej już ładować z powrotem nie można było. W pomocy jugosłowiańskiej” także nie podano, jaki procent z właśnie likwidowanych magazynów armijnych załadowano na samoloty. Wiadomo, koszt likwidacji magazynów jest duży. A kto policzy rzeczy wysłane?
Podobnie wojsko polskie likwidowało swoje biblioteki. Zamiast przekazać do szkół, księgozbiory oddawano na makulaturę.

Dlaczego USA wysyła armię?
Pewnie dlatego, że w Sierra Leone wiedzą, że na ebola chorowały tylko osoby leczone w szpitalu, przy którym był wybudowany w 1976 roku oddział z Fortu Detrick. Oddział ten wybudowano specjalnie za 12 000 000 ówczesnych dolarów [chyba ze 100 000 000 obecnych]! Jak podawano to wcześniej, prezydent Sierra Leonne zabronił dalszych eksperymentów z ebolą. Personel szpitala zastrajkował i żądał zniszczenia szpitala. Wybuchły zamieszki. Podobne zamieszki wybuchły w Gwinei. Demonstranci obrzucali tak skutecznie personel medyczny, że zabito trzech lekarzy biorących udział w akcji ebola i dziennikarzy im towarzyszących. Jeden z dziennikarzy uciekł i przekazał informację o tym wydarzeniu.

Dodatkową ciekawostką jest użycie Joint Task Force - JTF – CS, podległych rozkazom United Northern Command, z siedzibą w Fort EUSTIN. JTF-CS został utworzony w 1990 roku zgodnie z ustawą kongresu z 1998 roku, Nunn-Lugar-Demenickiego, stworzonej w celu zapewnienia szybkiej reakcji rządu federalnego i reagowania na ataki terrorystyczne. Przypominam, że WTC będzie dopiero za 3 lata. Narodowy Plan Reakcji wszedł w życie w grudniu 2004 roku. Został zastąpiony w dniu 22 marca 2008 roku przez FEMA. Problem polega na tym, że te plany nie przewidywały działań poza granicami USA. No ale co my się będziemy tam tym przejmować. Ostatnio pan premier Sierra Leone przestał się wypowiadać na temat eboli, a jego miejsce przejął dowódca sil zbrojnych tego kraiku. Wiadomo, wojskowi się szybciej porozumieją. Po co jakiś cywil w tym gronie.

Co powinieneś wiedzieć, Szanowny Rodaku, jako mieszkaniec 52 stanu?
   Pamiętaj prawo Newtona: masa zawsze ciągnie w dół!             
   Dlatego nigdy nie wyobrazisz sobie, 
   tego co rząd może wymyśleć przeciwko Tobie.


Przede wszystkim to, że prezydent Obama podpisał w dniu 6 lipca 2012 roku dekret, umożliwiający w przypadku zagrożenia przejęcie władzy nad wszystkimi środkami komunikacji, łącznie z internetem. Dokument ten przyznaje DEPARTAMENTOWI BEZPIECZEŃSTWA WEWNĘTRZNEGO prawo do pobierania z prywatnych serwerów informacji i zamykanie serwerów. Lepiej więc ściągaj potrzebne informacje na własny dysk i utwórz dysk zapasowy albo wręcz pisz potrzebne notatki na papierze.

Prasa amerykańska ogłosiła ALERT: Rząd Federalny może przejąć i zamykać wszelkie strony internetowe, które nie popierają, czy nie promują szczepionek i leków przeciwko epidemii, na przykład Ebola. A takie działania, jak widać, są bardzo niebezpieczne dla producentów szczepionek. Ta ogłoszona Światowa Wojna z Ebolą jest napędzana zorganizowaną kampanią strachu.

16 września 2014 roku prezydent Obama wyraźnie stwierdził: „To rozprzestrzenia się szybciej i gwałtowniej, niż sadziliśmy. Jeżeli nie zatrzymamy wybuchu, to mogą być setki i tysiące zakażonych. Spowoduje to głębokie implikacje społeczne i gospodarcze oraz zakłóci poważnie bezpieczeństwo nas wszystkich.”

Pan Prezydent nie mówi tego bezpodstawnie. Odpowiednie trole cały czas urabiają społeczeństwo. Na przykład dyrektor Centrum Badań Chorób Zakaźnych i Polityki Uniwersytetu w Minessocie, dr Michael Osterholm, stwierdził, że istnieje poważne ryzyko, że wirus przekształci się i zdobędzie możliwość zakażania drogą powietrzną.

Jak wiadomo, pomimo różnych mutacji w okresie ostatnich 40 lat, nic takiego nie zaobserwowano. W ogóle historia wirusologii nie zna takiego przypadku. Dowodami wprost były epidemie gazetowe, ogłaszane przez WHO i siostrzane instytucje lokalne, w czasie ptasiej i świńskiej grypy. Odpowiedni pijarowcy głosili to samo i okazało się, że to zwykłe oszustwo. Wirus nie posiada żadnego powinowactwa do komórek układu oddechowego. Co oczywiście nie oznacza, że nie będzie prób inżynierii genetycznej na stworzenie takowego powinowactwa.

Dr Horowith w 1998 roku już powiedział, że Ebola jest celowo zmodyfikowanym organizmem broni biologicznej. Potwierdza to przedstawiona na początku artykułu historia rozwoju tego wirusa. Jak podano mimochodem, od 1970 roku Fort Detrick prowadzi w Afryce badania broni biologicznej, pod pozorem szczepień i poprawy zdrowia czarnej ludności. Nie jest to nic dziwnego, ponieważ rządy dziwnie reagują w sprawach tzw. zdrowia publicznego. Jak możemy to sami sprawdzić, od ćwierćwiecza rząd, rzekomo opierający się na wytycznych WHO, tworzy specjalne ustawy, karzące ludzi nie poddających się  szczepieniom. Z drugiej strony, pozwala na trucie ludności fluorem. Wiadomo do 1940 roku, że fluor jest jedną z najgorszych trucizn. Fluor uszkadza układ nerwowy, powoduje raka, osłabia odporność. BMJ już w 1993 podał, że fluor uszkadza układ rozrodczy, nawet w bardzo małych dawkach powodując bezpłodność. Tak się dziwnie składa, że pomimo tej wiedzy ani komuniści, ani obecni kapitaliści, oczywiście w trosce o nasze zdrowie, nie zakazują sprzedaży past do zębów z fluorem i podawania tabletek z fluorem dzieciom. Jak podałem wcześniej, jest to jeden z bezpośrednich dowodów na to, że żadnej zimnej wojny nie było. Chodziło o zysk koncernów farmaceutycznych, produkujących te pasty do zębów. W POlsce nadal działają setki gabinetów stomatologicznych oferujących fluorkowanie. 

Pomimo, że metoda ta została ostro skrytykowana i nie ma żadnych podstaw naukowych, ani Ministerstwo, ani PZH, czy Izby Lekarskie, nie czynią żadnych kroków w celu zakazu stosowania tego trucia.

O tym, że przygotowania do Światowej Wojny E” ruszyły pełną parą świadczą artykuły instytucji politycznych, takich jak CFR. Wyraźnie widać, że dostali polecenie. W wydaniu z 18 września Laure Garell Senior Fellow Global Health opowiada dyrdymały na temat wirusologii i epidemiologii, wyraźnie pod fałszywą flagą strachu. Celem jest interes. Jest to wyraźnie widoczne w masmediach, ponieważ taki znany informatyk jak Bill Gates dał lekką rączką 50 milionów dolarów ONZ i CDC, w imię walki z Ebolą. Na partnerów tej walki wybrano Narodowy Instytut Zdrowia, ten sam, co robił doświadczenia z kiłą i innymi chorobami zakaźnymi na mieszkańcach Ameryki Południowej i nie tylko. Innym wspólnikiem do tych pieniędzy jest US Army Medical Instytut USAMRIID. Amerykanie są jak zwykle bardzo dokładni i postanowili wybudować aż 1700 miejsc szpitalnych [łóżek] w Afryce. Na same worki do ciał oraz ubiory ochronne postanowili wydać 23 800 000 dolarów. A przecież sami mówili, że ebola nie przenosi się drogą powietrzną. To dlaczego wydają miliony na nadciśnieniowe ubiory?

Nie bój nic, Szanowny Podatniku. Całość, to o wiele większe kwoty. Wstępnie planuje się wydać 987 800 000 dolarów. Na tyle pragną te gremia naciągnąć podatników. Nie ma żadnej wątpliwości, że krajowy rząd nad Wisłą weźmie w tym udział. Widać to wyraźnie po stopniowaniu informacji gazetowo – telewizyjnych, także dla lekarzy. Prasa zachodnia podaje, że wojskowe zamrażarki są pełne broni biologicznej: „Setki dodatkowych fiolek, liofilizowanych [wysuszonych] egzotycznych patogenów zostały wykryte w laboratoriach rządowych Narodowego Instytutu Zdrowia”. O tym, że prace nad broniami biologicznymi trwają cały czas, świadczy kariera sowieckiego zbiega, dr Konstantego Alibiekowa, pierwszego zastępcy Dyrektora Broni Bilogicznej w latach 1988 - 1992, który uciekł do USA. Departament Obrony korzysta z jego wiedzy. 

Historia ostatnich 100 lat, na całym świecie powtarzana, udowodniła, że w żadnym wypadku nie można ufać aktorom sceny politycznej zebranym w rządach. Obecnie widać, że to właśnie instytucje rządowe, takiej jak CDC, wytwarzają jak najwięcej strachu i sieją panikę. Urzędnicy otrzymali prawo zatrzymywania i izolowania każdego podejrzanego o zakażenie. Podkreślam: „podejrzewają”. Już obecnie głośno się krzyczy o szczepieniu niesprawdzoną szczepionką. Przypominam, że producenci szczepionek nie ponoszą żadnej odpowiedzialności prawnej, ani finansowej, za powikłania poszczepienne. Także instytucje rządowe nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za wybór szczepionki do przymusowych szczepień - żadna z polskich instytucji ani w 1973 roku, po wywołaniu epidemii polio, ani w 1996 roku, po zgonach po szczepionce koreańskiej. Nikt nie został ukarany.

Dziwnym trafem, nie wspomina się też, że dobrym środkiem przeciwko wirusowi ebola są ziołagoldenseal echinacea purpurea.

Tak więc z jednej strony ebola jest genetycznie przygotowaną bronią biologiczną, a z drugiej strony, przy okazji można zarobić. Cholerę na Haiti także przywlekło ONZ. Z licznie deklarowanej pomocy rozmaitych rządów i organizacji podobno niewiele dotarło do poszkodowanych. A podobno znaną od czasów biblijnych profilaktyką przed epidemiami jest kwarantanna. Gdyby naprawdę chodziło o walkę z wirusem, wystarczyłoby zamknąć niebo nad Sierra Leonne, także dla samolotów wojskowych, i wirus, podobnie jak w poprzednich epidemiach, wygasłby samoistne. Przecież trudno sobie wyobrazić, aby ci mieszkańcy najbiedniejszego kraju Afryki [PKB poniżej 500 dolarów rocznie], posiadali jakiekolwiek prywatne samoloty i sami latali do Europy, czy Ameryki. Bieda jest taka, że w czasie ogłoszonego w zeszłym tygodniu stanu wyjątkowego i zakazu opuszczania mieszkań, ludzie wychodzili z mieszkań w poszukiwaniu żywności, ponieważ byli za biedni, aby kupić sobie żywność na 3 dni. Dlaczego wprowadzono zakaz opuszczania mieszkań? Ponieważ odpowiednie służby chodziły po mieszkaniach i aresztowały wszystkie osoby podejrzane o zakażenie. No tak, ale gdyby ogłoszono kwarantannę dla tego regionu, to starsi i mądrzejsi by nie zarobili. A takie Chiny nałożyły właśnie na GSJ prawie 500 000 000 kary za łapownictwo. I gdzie ten biedny koncern ma to sobie odbić?



PS. Pamiętaj, Szanowny Czytelniku! Tam, gdzie pojawia się dobroczyńca B.Gates, tam, jak sam to powiedział, chodzi o depopulację. Od lat 70. ubiegłego wieku podaje się w szczepionce DePerTe przeciwciała przeciwko ludzkiej gonadotropinie hCG. W jakim celu? Ano po zapłodnieniu te przeciwciała powodują tzw. samoistne poronienia [Autorzy z Uniwersytetu w Edenburgu RJ Atken i wsp. BMD t49, 1993. Podobne prace podał Lancet 16 maja 1992 r.] A wszystko zaczęło się od pana Kissingera i jego Studium Bezpieczeństwa Narodowego Memorandum 200 z 1974 roku. Ale to inna historia. Wracając do szczepionki. Dlatego tak często się ją powtarza i straszy matki koniecznością „przypominania” dawki po każdym zadrapaniu. I jak Państwo widzicie, żadnej agencji zdrowia publicznego ani izbom lekarskim to nie przeszkadza.

PS. 2 Twardy dowód że wszystko jest uzgodnione na szczytach. Przecież do walki z epidemią nie potrzebne jest wojsko tylko lekarze, pielęgniarki etc. Prezydent Obama wysłał armię, nie czekając nawet na pozory czyli zaproszenie przez prezydenta Sierra Leone. Sowieci jednak zachowywali pozory. Zawsze otrzymywali najpierw prośbę o pomoc. Wysłanie tak silnego korpusu do Afryki, bez nawet fikcyjnego zaproszenia świadczy jednoznacznie, że Afryka jest nadal kolonią. W związku z tym, że żaden z komentatorów nie ruszył tego tematu świadczy to o .........[wpisać właściwe słowo].

PS 3 Pisałem już, że internetowe strony o medycynie alternatywnej są prowadzone w większości przez firmy farmaceutyczne. Wniosek z „epidemii” eboli. Jeżeli strona internetowa straszy epidemią, to jest to strona  z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością prowadzone za pieniądze Big -Farmu.
P.S 4 Twardym dowodem potwierdzającym moje spostrzeżenia, że od 1917 roku nigdy nie było zatargów USA -  Rosja i jest to tylko gra dla ludków w kraju nad Wisłą i nie tylko, jest poniższa mapa. Są to radary wczesnego ostrzegania zainstalowane w Rosji. ŻADEN NIE JEST SKIEROWANY NA NATO I EUROPĘ. Czyli Rosja absolutnie jest pewna braku zainteresowania NATO wschodem. Wschód jest zagrożeniem tylko dla myślących inaczej Troli.



Dr Jerzy Jaśkowski SFMRM    Kontakt do autora: jjaskow@wp.pl


Generał major Darryl A. WILLIAMS, dowódca US Army Afrika z 3000 korpusu, jest już gotów do walki na śmierć i życie z wirusem. Jak podano, jest wspomagany przez specjalistów ze znanego już nam Fortu Detrick - Centrum Broni Biologicznej US Army. Wydatki na walkę z tą straszną epidemią ocenia się na miliard dolarów. Cała masa użytecznych troli, od biologów poprzez aktorów, na politykach kończąc, występuje w massmediach głównego nurtu dezinformacji, nawołując do walki zbrojnej.

To jest ważne, na co przeznacza się te pieniądze?

A no na zakup specjalnych ubrań ochronnych z nadciśnieniem. Wiadomo, żadnej epidemii nie było, a stare się zleżały i trzeba kupić nowe. To, że wirus przenosi się tylko za pomocą krwi i płynów ustrojowych, czyli na przykład spermy i takie ubrania nic nie dają, nie ma znaczenia. Trzeba wymienić stare, a każdy pretekst jest dobry. Przecież głupi ludek i tak o tym nie wie.

Przypomina to dokładnie tzw. pomoc dla Jugosławii, w czasie wojny 1995 roku. Okazało się, że tylko 10% zrzutów pomocowych trafiło do zainteresowanych. Nie podano nigdy, ile paczek uległo uszkodzeniu podczas transportu z magazynów na lotniska itd. Wiem, co mówię. W stanie wojennym w Polsce także portowcy i kolejarze ładowali transporty farby do Sowietów. Co i raz taka beczka z farbą spadała i wypadały puszki z szynką. No przecież jak „
farba” się rozlała to jej już ładować z powrotem nie można było. W „pomocy jugosłowiańskiej” także nie podano, jaki procent z właśnie likwidowanych magazynów armijnych załadowano na samoloty. Wiadomo, koszt likwidacji magazynów jest duży. A kto policzy rzeczy wysłane?
Podobnie wojsko polskie likwidowało swoje biblioteki. Zamiast przekazać do szkół, księgozbiory oddawano na makulaturę.

Dlaczego USA wysyła armię?
Pewnie dlatego, że w Sierra Leone wiedzą, że na ebola chorowały tylko osoby leczone w szpitalu, przy którym był wybudowany w 1976 roku oddział z Fortu Detrick. Oddział ten wybudowano specjalnie za 12 000 000 ówczesnych dolarów [chyba ze 100 000 000 obecnych]! Jak podawano to wcześniej, prezydent Sierra Leonne zabronił dalszych eksperymentów z ebolą. Personel szpitala zastrajkował i żądał zniszczenia szpitala. Wybuchły zamieszki. Podobne zamieszki wybuchły w Gwinei. Demonstranci obrzucali tak skutecznie personel medyczny, że zabito trzech lekarzy biorących udział w akcji ebola i dziennikarzy im towarzyszących. Jeden z dziennikarzy uciekł i przekazał informację o tym wydarzeniu.

Dodatkową ciekawostką jest użycie Joint Task Force - JTF – CS, podległych rozkazom United Northern Command, z siedzibą w Fort EUSTIN. JTF-CS został utworzony w 1990 roku zgodnie z ustawą kongresu z 1998 roku, Nunn-Lugar-Demenickiego, stworzonej w celu zapewnienia szybkiej reakcji rządu federalnego i reagowania na ataki terrorystyczne. Przypominam, że WTC będzie dopiero za 3 lata. Narodowy Plan Reakcji wszedł w życie w grudniu 2004 roku. Został zastąpiony w dniu 22 marca 2008 roku przez FEMA. Problem polega na tym, że te plany nie przewidywały działań poza granicami USA. No ale co my się będziemy tam tym przejmować. Ostatnio pan premier Sierra Leone przestał się wypowiadać na temat eboli, a jego miejsce przejął dowódca sil zbrojnych tego kraiku. Wiadomo, wojskowi się szybciej porozumieją. Po co jakiś cywil w tym gronie.

Co powinieneś wiedzieć, Szanowny Rodaku, jako mieszkaniec 52 stanu?
  
Pamiętaj prawo Newtona: masa zawsze ciągnie w dół!             
   Dlatego nigdy nie wyobrazisz sobie, 
   tego co rząd może wymyśleć przeciwko Tobie.


Przede wszystkim to, że prezydent Obama podpisał w dniu 6 lipca 2012 roku dekret, umożliwiający w przypadku zagrożenia przejęcie władzy nad wszystkimi środkami komunikacji, łącznie z internetem. Dokument ten przyznaje DEPARTAMENTOWI BEZPIECZEŃSTWA WEWNĘTRZNEGO prawo do pobierania z prywatnych serwerów informacji i zamykanie serwerów. Lepiej więc ściągaj potrzebne informacje na własny dysk i utwórz dysk zapasowy albo wręcz pisz potrzebne notatki na papierze.

Prasa amerykańska ogłosiła ALERT: Rząd Federalny może przejąć i zamykać wszelkie strony internetowe, które nie popierają, czy nie promują szczepionek i leków przeciwko epidemii, na przykład Ebola. A takie działania, jak widać, są bardzo niebezpieczne dla producentów szczepionek. Ta ogłoszona Światowa Wojna z Ebolą jest napędzana zorganizowaną kampanią strachu.

16 września 2014 roku prezydent Obama wyraźnie stwierdził: „
To rozprzestrzenia się szybciej i gwałtowniej, niż sadziliśmy. Jeżeli nie zatrzymamy wybuchu, to mogą być setki i tysiące zakażonych. Spowoduje to głębokie implikacje społeczne i gospodarcze oraz zakłóci poważnie bezpieczeństwo nas wszystkich.”

Pan Prezydent nie mówi tego bezpodstawnie. Odpowiednie trole cały czas urabiają społeczeństwo. Na przykład dyrektor Centrum Badań Chorób Zakaźnych i Polityki Uniwersytetu w Minessocie, dr Michael Osterholm, stwierdził, że istnieje poważne ryzyko, że wirus przekształci się i zdobędzie możliwość zakażania drogą powietrzną.

Jak wiadomo, pomimo różnych mutacji w okresie ostatnich 40 lat, nic takiego nie zaobserwowano. W ogóle historia wirusologii nie zna takiego przypadku. Dowodami wprost były epidemie gazetowe, ogłaszane przez WHO i siostrzane instytucje lokalne, w czasie ptasiej i świńskiej grypy. Odpowiedni pijarowcy głosili to samo i okazało się, że to zwykłe oszustwo. Wirus nie posiada żadnego powinowactwa do komórek układu oddechowego. Co oczywiście nie oznacza, że nie będzie prób inżynierii genetycznej na stworzenie takowego powinowactwa.

Dr Horowith w 1998 roku już powiedział, że Ebola jest celowo zmodyfikowanym organizmem broni biologicznej. Potwierdza to przedstawiona na początku artykułu historia rozwoju tego wirusa. Jak podano mimochodem, od 1970 roku Fort Detrick prowadzi w Afryce badania broni biologicznej, pod pozorem szczepień i poprawy zdrowia czarnej ludności. Nie jest to nic dziwnego, ponieważ rządy dziwnie reagują w sprawach tzw. zdrowia publicznego. Jak możemy to sami sprawdzić, od ćwierćwiecza rząd, rzekomo opierający się na wytycznych WHO, tworzy specjalne ustawy, karzące ludzi nie poddających się  szczepieniom. Z drugiej strony, pozwala na 
trucie ludności fluorem. Wiadomo do 1940 roku, że fluor jest jedną z najgorszych trucizn. Fluor uszkadza układ nerwowy, powoduje raka, osłabia odporność. BMJ już w 1993 podał, że fluor uszkadza układ rozrodczy, nawet w bardzo małych dawkach powodując bezpłodność. Tak się dziwnie składa, że pomimo tej wiedzy ani komuniści, ani obecni kapitaliści, oczywiście w trosce o nasze zdrowie, nie zakazują sprzedaży past do zębów z fluorem i podawania tabletek z fluorem dzieciom. Jak podałem wcześniej, jest to jeden z bezpośrednich dowodów na to, że żadnej zimnej wojny nie było. Chodziło o zysk koncernów farmaceutycznych, produkujących te pasty do zębów. W POlsce nadal działają setki gabinetów stomatologicznych oferujących fluorkowanie. 

Pomimo, że metoda ta została ostro skrytykowana i nie ma żadnych podstaw naukowych, ani Ministerstwo, ani PZH, czy Izby Lekarskie, nie czynią żadnych kroków w celu zakazu stosowania tego trucia.

O tym, że przygotowania do „
Światowej Wojny E” ruszyły pełną parą świadczą artykuły instytucji politycznych, takich jak CFR. Wyraźnie widać, że dostali polecenie. W wydaniu z 18 września Laure Garell Senior Fellow Global Health opowiada dyrdymały na temat wirusologii i epidemiologii, wyraźnie pod fałszywą flagą strachu. Celem jest interes. Jest to wyraźnie widoczne w masmediach, ponieważ taki znany informatyk jak Bill Gates dał lekką rączką 50 milionów dolarów ONZ i CDC, w imię walki z Ebolą. Na partnerów tej walki wybrano Narodowy Instytut Zdrowia, ten sam, co robił doświadczenia z kiłą i innymi chorobami zakaźnymi na mieszkańcach Ameryki Południowej i nie tylko. Innym wspólnikiem do tych pieniędzy jest US Army Medical Instytut USAMRIID. Amerykanie są jak zwykle bardzo dokładni i postanowili wybudować aż 1700 miejsc szpitalnych [łóżek] w Afryce. Na same worki do ciał oraz ubiory ochronne postanowili wydać 23 800 000 dolarów. A przecież sami mówili, że ebola nie przenosi się drogą powietrzną. To dlaczego wydają miliony na nadciśnieniowe ubiory?

Nie bój nic, Szanowny Podatniku. Całość, to o wiele większe kwoty. Wstępnie planuje się wydać 987 800 000 dolarów. Na tyle pragną te gremia naciągnąć podatników. Nie ma żadnej wątpliwości, że krajowy rząd nad Wisłą weźmie w tym udział. Widać to wyraźnie po stopniowaniu informacji gazetowo – telewizyjnych, także dla lekarzy. Prasa zachodnia podaje, że wojskowe zamrażarki są pełne broni biologicznej: „
Setki dodatkowych fiolek, liofilizowanych [wysuszonych] egzotycznych patogenów zostały wykryte w laboratoriach rządowych Narodowego Instytutu Zdrowia”. O tym, że prace nad broniami biologicznymi trwają cały czas, świadczy kariera sowieckiego zbiega, dr Konstantego Alibiekowa, pierwszego zastępcy Dyrektora Broni Bilogicznej w latach 1988 - 1992, który uciekł do USA. Departament Obrony korzysta z jego wiedzy. 

Historia ostatnich 100 lat, na całym świecie powtarzana, udowodniła, że w żadnym wypadku nie można ufać aktorom sceny politycznej zebranym w rządach. Obecnie widać, że to właśnie instytucje rządowe, takiej jak CDC, wytwarzają jak najwięcej strachu i sieją panikę. Urzędnicy otrzymali prawo zatrzymywania i izolowania każdego podejrzanego o zakażenie. Podkreślam: „
podejrzewają”. Już obecnie głośno się krzyczy o szczepieniu niesprawdzoną szczepionką. Przypominam, że producenci szczepionek nie ponoszą żadnej odpowiedzialności prawnej, ani finansowej, za powikłania poszczepienne. Także instytucje rządowe nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za wybór szczepionki do przymusowych szczepień - żadna z polskich instytucji ani w 1973 roku, po wywołaniu epidemii polio, ani w 1996 roku, po zgonach po szczepionce koreańskiej. Nikt nie został ukarany.

Dziwnym trafem, nie wspomina się też, że dobrym środkiem przeciwko wirusowi ebola są zioła
goldenseal echinacea purpurea.

Tak więc z jednej strony ebola jest genetycznie przygotowaną bronią biologiczną, a z drugiej strony, przy okazji można zarobić. Cholerę na Haiti także przywlekło ONZ. Z licznie deklarowanej pomocy rozmaitych rządów i organizacji podobno niewiele dotarło do poszkodowanych. A podobno znaną od czasów biblijnych profilaktyką przed epidemiami jest kwarantanna. Gdyby naprawdę chodziło o walkę z wirusem, wystarczyłoby zamknąć niebo nad Sierra Leonne, także dla samolotów wojskowych, i wirus, podobnie jak w poprzednich epidemiach, wygasłby samoistne. Przecież trudno sobie wyobrazić, aby ci mieszkańcy najbiedniejszego kraju Afryki [PKB poniżej 500 dolarów rocznie], posiadali jakiekolwiek prywatne samoloty i sami latali do Europy, czy Ameryki. Bieda jest taka, że w czasie ogłoszonego w zeszłym tygodniu stanu wyjątkowego i zakazu opuszczania mieszkań, ludzie wychodzili z mieszkań w poszukiwaniu żywności, ponieważ byli za biedni, aby kupić sobie żywność na 3 dni. Dlaczego wprowadzono zakaz opuszczania mieszkań? Ponieważ odpowiednie służby chodziły po mieszkaniach i aresztowały wszystkie osoby podejrzane o zakażenie. No tak, ale gdyby ogłoszono kwarantannę dla tego regionu, to starsi i mądrzejsi by nie zarobili. A takie Chiny nałożyły właśnie na GSJ prawie 500 000 000 kary za łapownictwo. I gdzie ten biedny koncern ma to sobie odbić?
PS. Pamiętaj, Szanowny Czytelniku! Tam, gdzie pojawia się dobroczyńca 
B.Gates, tam, jak sam to powiedział, chodzi o depopulację. Od lat 70. ubiegłego wieku podaje się w szczepionce DePerTe przeciwciała przeciwko ludzkiej gonadotropinie hCG. W jakim celu? Ano po zapłodnieniu te przeciwciała powodują tzw. samoistne poronienia [Autorzy z Uniwersytetu w Edenburgu RJ Atken i wsp. BMD t49, 1993. Podobne prace podał Lancet 16 maja 1992 r.] A wszystko zaczęło się od pana Kissingera i jego Studium Bezpieczeństwa Narodowego Memorandum 200 z 1974 roku. Ale to inna historia. Wracając do szczepionki. Dlatego tak często się ją powtarza i straszy matki koniecznością „przypominania” dawki po każdym zadrapaniu. I jak Państwo widzicie, żadnej agencji zdrowia publicznego ani izbom lekarskim to nie przeszkadza.

PS. 2 Twardy dowód że wszystko jest uzgodnione na szczytach. Przecież do walki z epidemią nie potrzebne jest wojsko tylko lekarze, pielęgniarki etc. Prezydent Obama wysłał armię, nie czekając nawet na pozory czyli zaproszenie przez prezydenta Sierra Leone. Sowieci jednak zachowywali pozory. Zawsze otrzymywali najpierw prośbę o pomoc. Wysłanie tak silnego korpusu do Afryki, bez nawet fikcyjnego zaproszenia świadczy jednoznacznie, że Afryka jest nadal kolonią. W związku z tym, że żaden z komentatorów nie ruszył tego tematu świadczy to o .........[wpisać właściwe słowo].

PS 3 Pisałem już, że internetowe strony o medycynie alternatywnej są prowadzone w większości przez firmy farmaceutyczne. Wniosek z „
epidemii” eboli. Jeżeli strona internetowa straszy epidemią, to jest to strona  z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością prowadzone za pieniądze Big -Farmu.
P.S 4 Twardym dowodem potwierdzającym moje spostrzeżenia, że od 1917 roku nigdy nie było zatargów USA -  Rosja i jest to tylko gra dla ludków w kraju nad Wisłą i nie tylko, jest poniższa mapa. Są to radary wczesnego ostrzegania 
zainstalowane w Rosji. ŻADEN NIE JEST SKIEROWANY NA NATO I EUROPĘ. Czyli Rosja absolutnie jest pewna braku zainteresowania NATO wschodem. Wschód jest zagrożeniem tylko dla myślących inaczej Troli.
Dr Jerzy Jaśkowski SFMRM    Kontakt do autora: jjaskow@wp.pl

==============================================================================================================================================


ŻYDZI W KOŚCIELE KATOLICKIM.

 

OTO HIERARCHOWIE ŻYDOWSCY POLSKIEGO EPISKOPATU

1- Papież Jan Paweł II czyli Karol Wojtyła urodzony z matki Żydówki chazarskiej nazwiskiem Katz Emilia
Arcybiskup Metropolita Warszawski, Prymas Polski Kardynał Józef Glemp pochodzenie żydowskie,
jego brat nazywa się Glemb, komunista, partyjny pułkownik LWP (w 1989 r. kandydował z listy PZPR);
Arcybiskup Warszawski Bronisław Dąbrowski pochodzenie żydowskie;
Arcybiskup Tadeusz Gocłowski pochodzenie żydowskie;
Arcybiskup Józef Kowalczyk pochodzenie żydowskie;
Arcybiskup Kardynał Franciszek Macharski Finkelstein pochodzenie żydowskie;
Arcybiskup Józef Michalik pochodzenie żydowskie;
Arcybiskup Henryk Muszyński Jaks pochodzenie żydowskie;
Arcybiskup Edmund Piszcz pochodzenie żydowskie;
Arcybiskup Marian Przykucki pochodzenie żydowskie;
Arcybiskup Bolesław Pylak pochodzenie żydowskie;
Arcybiskup Jerzy Stroba pochodzenie żydowskie;
Arcybiskup Ignacy Tokarczuk pochodzenie żydowskie;
Arcybiskup Wojciech Zięba pochodzenie żydowskie;
Arcybiskup Damian Zimon pochodzenie żydowskie;
Arcybiskup Władysław Ziółek pochodzenie żydowskie;
Biskup Roman Andrzejewski pochodzenie żydowskie;
Biskup Bohdan Bejze pochodzenie żydowskie;
Biskup Jan Chrapek Kohn pochodzenie żydowskie;
Biskup Bronisław Dembowski Winkiel pochodzenie żydowskie;
Biskup Czesław Domin pochodzenie żydowskie;
Biskup Edward Frankowski narodowość polska;
Biskup Stanisław Gądecki Hartmann pochodzenie żydowskie;
Biskup Sławoj Leszek Głódź Izaak Nowin pochodzenie żydowskie;
Biskup Kazimierz Górny pochodzenie żydowskie;
Biskup Władysław Jędruszów pochodzenie ukraińskie;
Biskup Zygmunt Kamiński narodowość polska;
Biskup Piotr Libera pochodzenie żydowskie;
Biskup Edward Malerski pochodzenie żydowskie;
Biskup Jan Mazur narodowość polska;
Biskup Wiesław Mering pochodzenie żydowskie, Tajny Współpracownik SB Lucjan;
Biskup Stanisław Napierała narodowość polska;
Biskup Alfon Nossol pochodzenie niemieckie;
Biskup Stanisław Nowak pochodzenie żydowskie;
Biskup Alojzy Orszulik pochodzenie żydowskie;
Biskup Juliusz Paetz pochodzenie żydowskie;
Biskup Tadeusz Pieronek Mosze Michlis pochodzenie żydowskie (członek antypolskiej,
powiązany z masonerią i światową finansjerą żydowską Fundacji Stefana Batorego);
Biskup Tadeusz Rakoczy pochodzenie żydowskie;
Biskup Kazimierz Rakoczy pochodzenie żydowskie;
Biskup - Kazimierz Romaniuk pochodzenie żydowskie;
Biskup Tadeusz Rybak pochodzenie żydowskie;
Biskup Edward Samsel pochodzenie żydowskie;
Biskup Andrzej Suski pochodzenie żydowskie;
Biskup Jan Szlaga pochodzenie niemieckie;
Biskup Stanisław Szymecki narodowość polska;
Biskup Andrzej Śliwiński pochodzenie żydowskie;
Biskup Adam Śmigielski narodowość polska;
Biskup Jan Drutwa pochodzenie ukraińskie;
Biskup Marian Świerzawski narodowość polska;
Biskup Szczepan Wesoły pochodzenie żydowskie;
Biskup Jan Wieczorek pochodzenie żydowskie;
Biskup Wojciech Zięba pochodzenie żydowskie;
Biskup Józef Życiński Reitfstein pochodzenie żydowskie;
ks. Franciszek Cybula pochodzenie żydowskie (ks. kapelan i spowiednik w Kancelarii
byłego Prezydenta (Wałęsy), agent SB, TW pseudonim Franko;
ks. prof. Romuald Weksler-Waszkinel Jakub Weksler pochodzenie żydowskie;
ks. prof. Józef Tischner Blumstein pochodzenie żydowskie
ks. Adam Bijak Klotzer pochodzenie żydowskie (polonofob);
ks. Adam Boniecki Aaron Ajngold pochodzenie żydowskie (polonofob);
ks. Michał Czajkowski pochodzenie żydowskie (, wieloletni agent UB/SB Tajny Współpracownik pseudonim Jankowski
o. Jan Góra (ten od Lednicy) Griemschpann pochodzenie żydowskie;
ks. Roman Indrzejczyk pochodzenie żydowskie;
ks. Zbigniew Kamiński pochodzenie żydowskie (członek KOR);
ks. Leon Kantorski pochodzenie żydowskie (proboszcz z Podkowy Leśnej,
ks. Wiesław Lauer pochodzenie żydowskie, wikariusz generalny kurii gdańskiej, Tajny Współpracownik pseudonim Szwejk:
ks. Stanisław Musiał pochodzenie żydowskie, (członek rady Fundacji Judaica, członek redakcji "żydokomunistycznego"(oryginalna pisownia) Tygodnika Powszechnego,













Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jaśkowski teksty
teksty z serwisow www prezentacje org
Cwiczenie nr 8 Teksty id 99954
Idzie dziewczę po lesie, Teksty piosenek, TEKSTY
Dzień Babci i Dziadka teksty życzeń, BABCIA I DZIADEK
04 - SUKNIE KOLOROWE, Teksty piosenek
W Betlejem przy drodze, TEKSTY POLSKICH PIOSENEK, Teksty piosenek
DOVIDJENJA CVIJETE MOJ Drazen Zecic, Teksty bałkańskie
JER LJUBAV NIJE ZA MENE. Baruni, Teksty bałkańskie
Kres wątpliwości- Ajahn Chah, Buddyzm, Teksty
08-Rechot Słowackiego, J. Kaczmarski - teksty i akordy
20-Dzieci Hioba, J. Kaczmarski - teksty i akordy
Przedszkolak zuch, Teksty piosenek przedszkolnych
Zagadka, smieszne teksty
TEKSTY DLA CUDZOZIEMCÓW, dokumenty, śmieszne teksty

więcej podobnych podstron