Rechot Słowackiego
słowa i muzyka: Jacek Kaczmarski 1999
Za rządów kniazia Jura Heretyka |
e H e |
(Którego lud zwał także Uśmiechniętym) |
a e H e |
W czasach gdy życia pęd oddech zatykał, |
e H e |
A powóz dziejów dziwne brał zakręty, |
a Fis H |
Gdy się z herezją borykał Watykan, |
e H e |
Choć ekumenizm głosił Ojciec Święty - |
a e H e |
Ja już nie żyłem od półtora wieku, |
a e |
Lecz nie do końca - krytykom na przekór. |
C a H e |
|
|
Kraj wyszedł właśnie z dżumy i powodzi, |
e H e |
Polak więc słaby jeszcze był i mokry. |
a e H e |
Kniaź - ewangelik katolików godził |
e H e |
I zadżumionych usiłował odkryć, |
a Fis H |
Żeby w narodzie mór się nie odrodził, |
e H e |
Bowiem z zarazy korzystały łotry |
a e H e |
I jak się w dziejach przydarzyło nieraz |
a e |
Rozkwitał chory, a zdrowy umierał. |
C a H e |
|
|
Wie, kto ratował kiedy tonącego, |
C G |
Że ratowany - ratownika dławi |
a Fis H |
I, kogo przed tym w porę nie ostrzegą |
C G |
Ten i sam tonąc - topielca nie zbawi; |
a Fis H |
Najprostszy morał pragnę wysnuć z tego: |
C G |
Trudniej człowieka niż państwo naprawić, |
a Fis H |
Więc, zgryźć nie mogąc twardego orzecha, |
a e |
Kto tonął - tonął, a kniaź się uśmiechał. |
C a H e |
|
|
A tam, gdzie sucho - wielkie trwały prace: |
e H e |
Puchły od płodów obfitości spichrze, |
a e H e |
Kute w krysztale podniebne pałace |
e H e |
Blask słońcu kradły w złotonośny m wichrze; |
a Fis H |
Lecz nie zamieszkał w nich, kto nie miał za co |
e H e |
I gniew ogarnął go na widok tychże, |
a e H e |
Więc rzucał warsztat, zaniedbywał rolę |
a e |
I z rozrzewnieniem wspominał niedolę. |
C a H e |
|
|
Wielu ubogich duchem i maluczkich |
e H e |
Dotąd nieznane olśniły błyskotki: |
a e H e |
Sztuką - kuglarskie były dla nich sztuczki, |
e H e |
Pięknem - konterfekt półnagiej kokotki, |
a Fis H |
Nauką - całkiem kosztowne nauczki, |
e H e |
A wiedzą - wróżby, bajeczki i plotki. |
a e H e |
Ci zapomnieli marząc o kokosach, |
a e |
Że ich królestwo - dopiero w niebiosach. |
C a H e |
|
|
Chciwy odmiany po wioskach i miastach |
C G |
Człek brał się za to, co najlepiej umiał; |
a Fis H |
Groszem publicznym pan starosta szastał |
C G |
(To dla plebana, to dla pana kuma), |
a Fis H |
Wyżej katedry rychło bank wyrastał |
C G |
Czyniąc tym zamęt w nieprędkich rozumach, |
a Fis H |
Gdy mszę niedzielną zamawiał w kościele |
a e |
Spasiony krzywdą wiernych Złoty Cielec. |
C a H e |
|
|
Pysznił się szatan swoim widowiskiem: |
e H e |
Karczemna burda - politycznym sporem, |
a e H e |
Wolność - przekleństwem, czystość - pośmiewiskiem, |
e H e |
Rubaszny czerep - cnót patrioty wzorem, |
a Fis H |
Własna głupota - niecnych obcych spiskiem, |
e H e |
Rozsądek - zdradą, a zdrada - honorem. |
a e H e |
Kto sprawiedliwy w tym dymiącym kotle - |
a e |
Widać nauczył się latać na miotle. |
C a H e |
|
|
Więc z lotu miotły dostrzeże przez chwilę |
e H e |
Kosmiczny zamiar wichrowej spirali: |
a e H e |
Owszem, tam w dole pogorzelisk tyle! |
e H e |
Co zapłonęło - musi się wypalić. |
a Fis H |
Zostaną w węglu łapy krokodyle, |
e H e |
A to, co człowiek wzniósł - to człowiek zwali; |
a H e |
Ten ślad jaszczurzy znaczy jego dzieje: |
a e |
Pełznie, więc dąży - dąży, więc istnieje. |
C a H e |
|
|
Ba! Nawet wampir od polskiej krwi tłusty |
C G |
Siedząc w pałacu carów namiestnika, |
a Fis H |
Niebieskooki, młody, złotousty |
C G |
Łabędzich szyi dziewic nie dotyka, |
a Fis H |
Przestrzega postu, chodzi na odpusty, |
C G |
I wojny z czosnkiem i Krzyżem unika. |
a Fis H |
Patrząc na niego przysiągłbyś łaskawco, |
a e |
Że się z krwiopijcy niemal stał krwiodawcą! |
C a H e |
|
|
Sny o wielkości srebrne są a kruche; |
e H e |
Polak dla siebie bywa niebezpieczny. |
a e H e |
I cóż, że wyśni odrodzenie Duchem, |
e H e |
Kiedy ten duch w nim - zgoła średniowieczny. |
a Fis H |
Niechaj więc łyka oślizgłą ropuchę, |
e H e |
Zwłaszcza, że w gębie nader wciąż waleczny, |
a H e |
A skoro życie jest snem - niech się we śnie |
a e |
Spełni, jak zechce... - nie budząc przedwcześnie! |
C a H e |