wykład 03 2008 10 21

Próbowałem pokazać, co się dzieje w myśleniu Sokratesa z owym delfickim „Poznaj samego siebie”. „Siebie” oznacza „siebie prawdziwego”, autonomistyczną, wewnętrzną rzeczywistość człowiek. Etyka staje się troską o to właśnie wnętrze - psyche, duszę. Rozróżnienie na człowieka wewnętrznego i zewnętrznego od razu pociąga za sobą wartościowanie - istotniejszy jestem ten ja wewnętrzny, to jestem ja prawdziwy, troszczyć powinienem się właśnie o tego siebie wewnętrznego.

„Gorgiasz”: Platon stawia tam kwestię, która zakłada również to rozróżnienie, ale zakłada je trochę inaczej, mianowicie w tej wersji pytania co gorsze założone są jak gdyby dwa zła. Na dalszych stronach „Gorgiasza” to rozróżnienie zła zostaje już explicite wyrażone i chciałbym to troszeczkę skomentować, albowiem miało to reperkusje w dziejach myślenia o złu.

Te dwa rodzaje zła to:

  1. zło, które czynię

  2. zło, którego doznaję

W historii oczywiście pojawiały się różne podziały zła. Chodzi o to, że ten podział został przyjęty dość powszechnie - explicite powtarza go św. Augustyn, w czasach nowożytnych m.in. JJR. Ten podział w pewnym sensie rości sobie prawo do zupełności. Jaki jest udział człowieka w złu? Zasadniczo możemy mówić o dwóch rodzajach - że człowiek czyni zło lub że doznaje zła.

Rozpowszechnienie się tego sposobu myślenia miło pewna paradoksalną konsekwencję: gdy ktoś sądził, że aktualnie nie czyni żadnego złą nikomu, ani że aktualnie żadne zło go nie dotyka, to taki człowiek mógł mniemać, że oto jest jak gdyby poza złem, nie ma żadnego udziału w złu. Takie przekonanie miało daleko idące negatywne etyczne konsekwencje: wydaje się bowiem, że naszym najprzemożniejszym udziałem w złu nie jest to zło które czynimy, ani nie jest to zło, którego doznajemy od innych, ale jest to zło, które drugi czyni trzeciemu a ja jestem przy tym. Owo bycie świadkiem zła wydaje się być najprzemożniejszym udziałem człowieka w złu. Świadek zła jest pośrednio sprawcą zła i również jest pośrednio tym, kto tego zła jakoś doznaje.

To jest interesująca uwaga, bo wydawało się, że to odniesienie do siebie które zapośredniczone jest przez odniesienie do drugiego, jest modelową strukturą sytuacji etycznej. Natomiast wniknięcie w to rozróżnianie zła (doznawane, czynione, zło którego jestem świadkiem) pokazuje, że być może taka relacja trójargumentowa w pełni zdaje sprawę z sytuacji etycznej. W przyszłości będziemy musieli to rozważyć.


Dzisiejszy temat: Platon. Będę starał się sproblematyzować to myślenie od strony radykalizacji zapytania etycznego.


„Bo przecież chodzi nie o byle co, ale o to jak właściwie żyć należy.”

Platon, „Państwo”, 352D


Platon jest znakomitym przykładem tego, co próbuję od początku dać do zrozumienia - że etyka nie jest jakąś wąską dyscypliną filozoficzną, obok wielu innych, gdzieś na marginesie filozofii. U Platona nie ma przecież etyki tak rozumianej. Nie jest też tak, ze Platon jest w ogóle poza myśleniem etycznym. Mówiąc najprościej, cała ta filozofia jest zarazem etyką. To nie jest tak, że etykę się gdzieś dołącza. Problem etyczny radykalnie rozważany jest wpisany w radykalne rozważania filozoficzne. Platon jest par excellence etykiem, tzn. to filozofowanie totalne jest równocześnie etyką.

Parabola jaskini - przyjrzymy jej się teraz po to, by od razu zapytać etycznie. Ci osobliwy kajdaniarze (czyli my) są tam w jakiś sposób przedstawieni. Nas interesuje ten sposób przedstawienia, który ujawnia się w patrzeniu etycznym. Tak, jak człowiek jest tam przedstawiony, taka jest, wedle Platona, jego sytuacja w świecie. Jak przedstawiona jest sytuacja człowieka w świecie w owej paraboli jaskini, jeżeli spojrzeć na nią od strony etycznej, aksjologicznej, od strony wartości? Z pomocą jakich wartości Platon przedstawia naszą sytuację w świecie?

Być w świecie, tym świecie, oznacza dla nas: być w nieprawdzie i być zniewolonym. Patrząc z perspektywy aksjologicznej z pomocą wartości prawdy i wolności Platon przedstawia sytuację człowieka w świecie, naszą sytuację w naszym świecie. Być tu = być w nieprawdzie i być zniewolonym.

Co w tym tekście jest postulowane, co człowiekowi jest zadane? Wyzwolić się i zwrócić się, ruszyć w stronę prawdy. Naszym zadaniem jest wolność i prawda.

Jeżeli już identyfikujemy te dwie wartości, to jest rzeczą interesującą zapytać o relację pomiędzy nimi. Czy jest jakaś hierarchia? Mamy się wyzwolić żeby zmierzać ku prawdzie, czy te, jak czytamy potem w Ewangelii, „prawda nas wyzwoli”? Jaka jest relacja?

W tekście Platona bycie zniewolonym jest niejako równoczesne z byciem w nieprawdzie. Platon wyraża tę intuicję, że bycie w nieprawdzie i bycie zniewolonym są ze sobą ściśle skorelowane. Każdy tyran intuicyjnie o tym wie - jeśli chce trzymać lud w nieprawdzie, to musi też trzymać go w zniewoleniu (i na odwrót).

Na pytanie, która z tych wartości jest pierwsza, wyższa, nie jest łatwo odpowiedzieć. Będę się starał pokazać na którymś z następnych wykładów, że żadna. Przy pewnym sposobie myślenia o tego stopnia nie daje się prawdy od wolności oddzielić, że stanowią one jakąś jedność.


Cały język tej paraboli pokazuje, ze przestrzeń w której umieszczony jest człowiek jest zorganizowana wertykalnie. Ruch, który jest tam projektowany, jest ruchem ku górze. Mamy górę i dół. To oczywiście też wiąże się z wartościowaniem.

Jeżeli już ów myślący człowiek zdoła się wyzwolić i zwrócić w stronę prawdy, to co on robi? Kontempluje prawdę, popada w szczęśliwość? Nie. Staje wobec nowego zadania - zadania powrotu. To jest dalszy szczegół owej paraboli jaskini, który nie wydaje się tak istotny dla odczytania platońskiej teorii idei, i w związku z tym bywa przeoczany. Ale ten, który pozna prawdę, nie cieszy się nią już teraz na wieczność, tylko rozumie, że musi wrócić! Powrót jest trudny (u Sokratesa skończył się morderstwem sądowym). Ale powrót jest zadany. Filozof, który wyzwolił się z tych osobliwych więzów, którymi tu w świecie jesteśmy skrępowani, i który poznał prawdę, wraca - narażając się na śmieszność, szyderstwo, a nawet na śmierć. Dlaczego on wraca? Pod diabła on wraca? Żeby go zabili? Żeby z niego szydzili, bo nic nie kapuje z tego co oni mają w tym telewizorze, mówi o jakichś rzeczach niezrozumiałych i psuje nam zabawę? Po co on wraca?

Te pytanie zmierza do odsłonięcia podstawowego charakteru etycznego. Czym różni się ten, który się wyzwolił i zna prawdę? Jest pewna nierówność między nami a nim. On więcej rozumie, jest bardziej wolny. Ta różnica, że ktoś przewyższa innych rozumieniem, nakłada na niego odpowiedzialność. Poprzez tą nadwyżkę rozumienia, wolności, on staje się nie zbawiony, tylko jak gdyby obciążony nowym zadaniem - powinien wrócić i nawracać, tzn. próbować tych ludzi nakłonić do tego, żeby się odwrócili bo są fałszywie skierowani.

Dlaczego z tej różnicy w rozumieniu wolności wynika pewne zobowiązanie? Warto sobie to pytanie zadać. Prawda nas zobowiązuje - z tą prawdą powstaje nowe zadanie, które można nazwać odpowiedzialnością za innych, za tych, którzy nie rozumieli, którzy pozostają w zniewoleniu.


W paraboli jaskini można więc znaleźć trzy podstawowe wartości: prawdę, wolność i odpowiedzialność. Można zaryzykować twierdzenie, że całe dzieje filozofowania, tego które nie zapomina o człowieku, ciągle pyta o niego, czyli jest zarazem etyczne, skupione są wokół tych trzech wartości. Będę starał się pokazać, że najpierw tryumfuje prawda, w czasach nowożytnych zaczyna tryumfować wolność, a w czasach współczesnych zaczyna tryumfować odpowiedzialność (rozumiana jako pojęcie ontologiczne, a nie prawne czy moralne).

Wszystkie te trzy wartości występują już razem w tej paraboli jaskini. Powiedziałem, że przestrzeń jest tu zorganizowana wertykalnie. To zorganizowanie oznacza jakieś wartościowanie. Jest jakaś góra, która jest wartościowana pozytywnie, i dół - wartościowany negatywnie.

Takie przedstawienie sytuacji człowieka w świecie prowadzi do konkluzji: ten świat nie jest prawdziwym światem, tu nie ma prawdy. Ta konstatacja ma daleko idące skutki. To nie jest prawdziwy świat - ale my w tym świecie żyjemy i tylko w tym świecie żyjemy. Czy idąc za tym obrazem i tak rozumiejąc nasze bycie w świecie nie postponujemy od razu tego bycia w świecie?


Wracam do tego wartościowania. To, że symbolika góry i dołu jest taka, że góra jest jak gdyby ze znakiem dodatnim, a dół ze znakiem ujemnym - dlaczego to tak jest? Dlaczego góra jest lepsza od dołu? Myśl zdająca sprawę z najbardziej podstawowego gestu wartościującego Platona (i nie tylko Platona):


„Wszystko co niszczeje i umiera jest ZŁE; co wytrzymuje i trwa jest DOBRE.”

Platon, „Państwo”, 608E


Wszystko co przemija, jest skończone - jest złe, a co nie przemija jest dobre. To co czasowe, co powstaje i ginie jest złe, to co aczasowe jest dobre. Dlaczego? Dlaczego skończoność ludzka, śmiertelność jest złem, a nieskończoność jest dobrem? To jest podstawowe założenie aksjologiczne Platona (i nie tylko). Platonowi wydaje się ono być absolutnie oczywiste. A nam?

Sprawa jest dosyć kłopotliwa, bo jeśli jesteśmy śmiertelni, to ocena jest jednostronna. Trzeba by zapytać nieśmiertelnych co myślą o swojej nieśmiertelności.

Guliwer znalazł się na wyspie, na której ludzie nie umierali - nie byli szczęśliwi, Wcale nie pragnęli tej nieśmiertelności. Strasznie trudno jest być nieśmiertelnym. Być wiecznie tym samym, nie móc przestać być sobą, nie móc umrzeć :) Próbuję uruchomić wyobraźnię i zobaczyć co może myśleć nieśmiertelny.

Ci ludzie, którzy żyją długo, często wcale nie pragną nieśmiertelności. Są zmęczeni sobą. Rozumieją, że śmierć przynależy do życia, że życie jest dynamizmem który ma za warunek skończoność.

Jeżeli mamy to podstawowe wartościowanie, że mamy:



nieskończoność


wieczność

niezmienność


skończoność


przemijanie


zmienność



to u Platona to wszystko to co u góry jest lepsze. Jeżeli przyjmiemy to podstawowe założenie to nasze dalsze myślenie będzie już ukierunkowane przez te założenie.

Dusza jest nieśmiertelna. Jako taka powinna być więc także niezmienna. A tymczasem będąc wcielona dusza posiada jakieś dzieje, coś się z nią dzieje, ulega pewnym perturbacjom.

W górze, gdzie jest prawda, jest świat niezmienny, nieskończony, aczasowy, wieczny, nieprzemijający. Jaka jest sytuacja człowieka?

Człowiek = węzeł tego co ziemskie, dołowe, i tego co boskie, górne. Jest pomostem, jest pomiędzy. Może wznosić się w górę poprzez miłość prawdy, lub osuwać się w dół żyjąc w coraz większym fałszu.


Arystofanes w „Uczcie” - mit o połówkach: człowiek dawniej miał cztery ręce, cztery nogi, dwie twarze itd. i popadł w pychę, pragnął stać się bogiem i zaczął budować schody do nieba. Kim jesteśmy wg tego mitu? Jesteśmy połówkami. A dlaczego? Za karę. Co to znaczy? Nasze istnienie jest wg tego mitu istnieniem karnym. Być tu, na tym świecie, to znaczy od razu, a priori być ukaranym. Nasze istnienie, jeszcze przed chrześcijaństwem, już jest splamione grzechem pierworodnym, grzechem pychy. Bogowie nas rozcięli i powstały połówki. Ta połówka może zapomnieć o tym, że jest istnieniem karnym, My cały czas czujemy, że jesteśmy niepełni, jednostronni, niecałkowici. Ogarnięci jesteśmy pragnieniem spełnienia, stania się całością. Przeżywamy połowiczność, jest nam źle. Szukamy kogoś, z kim dopiero będziemy tworzyli całość.

Ten mit zdaje sprawę z pewnego myślenia o człowieku. Być człowiekiem to być czymś w połowie, czymś niecałym, czymś co ma wspomnienie jakiejś całości, jakiejś pełni i kto po omacku próbuje szukać, stawać się bardziej całym, bardziej jednym. Ale nasz 'grzech' ciągle nas drąży, ciągle jest w nas pełno pychy i ciągle pragniemy być jak bogowie, budujemy schody do nieba. A więc jesteśmy też ciągle zagrożeni - ta egzystencja jest nie tylko karna i egzystencjalnie połowiczna, ale jest też zagrożona dalszym karaniem - będziemy jeszcze bardziej rozćwiartowani (u Arystofanesa: będziemy mieć jedną nogę i jedną rękę)., fragmentaryczni, niecali.

W tym micie chodzi o tęsknotę, nostalgię, bo mamy wspomnienie tego że mieliśmy jakąś pełnię. Ten mit dobrze zdaje sprawę z egzystencjalnej sytuacji człowieka w świecie, jeśli odrzucić warstwę anegdotyczną.

Badacze myśli greckiej: Sokrates otworzył pewne kwestie, ale z jednej strony nie dał im podstaw, a z drugiej nie dotarł do ostatecznych konkluzji. Chodzi o to, że Sokrates nie zajął jednoznacznego stanowiska w kwestii eschatologicznej. Platon zajmuje to stanowisko, daje podstawy. Danie tych podstaw może oznaczać nie tylko dopowiedzenie etyki, wykończenie jej w sensie pozytywnym, ale również wykończenie jej w sensie negatywnym (tak jak mówimy: „wykończył kogoś”).

Mitów eschatologicznych u Platona jest wiele. „Fedon”:


„(...) trzeba robić wszystko, co można, żeby zdobyć w życiu dzielność i rozum. Bo nagroda piękna, a nadzieja wielka.”


Ten świat jest podporządkowany tamtemu światu. To życie, nieprawdziwe życie, jest podporządkowane tamtemu życiu. My mamy tu żyć tak, żeby tam być szczęśliwym, żeby tam uzyskać nagrodę. Platon chcąc uzasadnić zwrot etyczny uruchamia wymiar eschatologiczny. To jest moment, który w intencji Platona ma wzmocnić stanowisko, ale być może właśnie je kompletnie wykłada. Etyka, która składa tego rodzaju obietnice, nie jest etyką - jest czymś innym.

Jeżeli tu nie ma prawdziwego życia, to tu nie ma też etyki - tu może co najwyżej być interes eschatologiczny.


Tzw. platonizm to przede wszystkim teoria idei. To nie jest banalna teoria. Jest oczywiste, ze istnieje coś takiego jak idea trójkąta i ja natrafiam na pewien opór myśląc ją - albo ją uchwycę i wtedy rozumiem co to jest trójkąt, albo jej nie uchwycę. Nie mogę sobie sam wymyślić co to jest trójkąt. To jest jakaś materia (inteligibilna), jest zastaną przeze mnie rzeczywistością, którą ja „oczami duszy” mogę zrozumieć. Nie mogę sobie dowolnie pomyśleć czegoś, co posiada jakąś własną określoność. Ta teoria jest więc filozoficznie nader istotna.

Są ludzie (np. neokantysta Rudolf Hermann Lotze), którzy wypatrzyli w ideach Platona wartości.

Idee są wielokrotnie (u Platona, ale też np. u Realego) przedstawiane jako wzorce. Na początku jest wzorzec - jeśli rzemieślnik, np. stolarz chce zrobić stół, to musi najpierw zrozumieć czym jest stół, poznać ideę stołu. Jeśli więc z sensem można na gruncie tej teorii mówić o idei człowieka (Platon sam o tym mówi), to czy ta idea jest również wzorcem? I kto jest rzemieślnikiem?


Pod koniec VI księgi „Państwa” jest pewien podział bytów. Platon wyróżnia cztery rodzaje bytu. Każdemu z nich przysługuje inny stopień prawdy i inna władza poznawcza:


ŚWIAT WIDZIALNY

ŚWIAT IDEALNY

┌─────────────────┴───────────────────┐

┌─────┴─────┐

cienie, obrazy odbicia

„rzeczy”

idee „niższe”

idee wyższe

┌────────────┴────────────┐

┌─────┴─────┐

┌───┴───┐

┌┴┐










„rzeczy” - tu są te rzeczy, które właśnie mają cienie, odbicia itp., tu np. jest drzewo, realne drzewo. To drzewo jest jedno, ale może mieć nieskończoną ilość cieni, odbić, wizerunków. Cienie → rzeczy: jest to przejście z wielości do jedności.

Świat idealny = świat myśli, uchwytywany rozumem.

Stosunek pomiędzy światem odbić a światem rzeczy to jest ten sam stosunek, co między światem widzialnym a światem idei! Wielość odbić → jedna rzecz; wielość rzeczy → jedna idea.


Idee wyższe. Są aczasowe, niezmienne, charakteryzują się jednością. Czym różnią się od idei niższych? Kiedy mówimy o ideach niższych, to możemy się posługiwać jakimiś przedstawieniami, które je symbolizują, jakimiś rzeczami widzialnymi. Wszystkie idee geometryczne, matematyczne itp. tu właśnie przynależą. Myślę, że drzewo też tu przynależy. Można się tu posługiwać przedmiotami, które w jakiś sposób odbijają te idee.

Przykład idei wyższej: idea sprawiedliwości. Nie można tu pokazać na jakiś symbol, rysunek. Możemy sobie pokazać jedynie jakiś czyn sprawiedliwy, który się dzieje, ale nie mogę w żaden sposób np. narysować sprawiedliwości.

Druga cecha odróżniająca idee wyższe od idei niższych: idee niższe są pewnymi punktami wyjścia, założeniami, od których wychodząc zmierzamy niejako w głąb. Na początku mamy np. ideę trójkąta, linii, punktu itp., a na końcu mamy np. konkretne twierdzenie. Wychodząc od tych podstawowych idei na drodze rozumowania idziemy w głąb i dochodzimy do bardziej szczegółowych twierdzeń, idei. Wychodząc od idei niższych idziemy w głąb w stronę większej szczegółowości. Jeżeli natomiast wmyślamy się np. w ideę sprawiedliwości, to nie poruszamy się w głąb, nie dochodzimy do jakiejś większej szczegółowości - wtedy poruszamy się w górę i dochodzimy na koniec do owego jednego, które wieńczy wszystko, które jest dobrem.


Czy dobro jest bytem? Nie, dobro jest czymś ponad bytem. Tak jak słońce (jako pierwsze źródło światła) sprawia, że ja mogę w ogóle widzieć to co jest do wiedzenia w świecie widzialnym, tak idea dobra sprawia, że oczy mojego rozumu, mojej duszy, mogą widzieć idee, np. ideę sprawiedliwości, albo pojąć czym jest trójkąt.

Ale to idzie dalej. Ja drzewo nie tylko widzę dzięki słońcu, ale to drzewo jest dzięki słońcu. I tak samo: ja sprawiedliwość czy trójkątność samą nie tylko pojmuję dzięki temu światłu wewnętrznemu, ale one dzięki temu światłu wewnętrznemu.


Jeśli sformułujemy teraz problem etyczny, to natrafiamy na dwa problemy:


Po pierwsze: gdzie jest idea człowieka - w ideach niższych czy wyższych? Idea człowieka jest wzorce. Zatem jeżeli ja zrozumiem ideę człowieka, człowieczeństwa, 'człowieczość', czym ona jest sama w sobie, to mogę teraz kształtować siebie na podobieństwo tej idei (tak jak stolarz robi stół). Najpierw uchwytujemy rozum jakąś ideę i dzięki temu potrafimy ją jak gdyby wcielić w tworzony przedmiot - każdy rzemieślnik robi coś takiego (Demiurg też). Ale teraz co z człowiekiem? Czy mam sobie stawić przed oczy tę ideę człowieka uchwyconą rozumem i potem robić z siebie człowieka? Dlaczego? Jeśli przedstawiam sobie ideę trójkąta i rozumiem czym jest trójkątność, to wraz z tym rozumieniem ja nie przeżywam żadnego imperatywu aby robić trójkąty. Jeżeli natomiast chciałbym narysować trójkąt, to ja rozumiejąc czym jest trójkąt mógłbym go trafnie narysować.

Jeżeli rozumiem ideę człowieka, które jest wzorcem do stawania się człowiekiem, to dlaczego ja mam być człowiekiem? Ta idea ma w sobie coś, czego nie ma idea trójkąta! Jeżeli rozumiem (tak jak rozumiał rozumienie Sokrates) czym jest sprawiedliwość, to ja ją mogę robić. Ale w intencji Sokratesa (i Platona) ta idea jest taka, że ten kto ją rozumie ma wolę czynienia sprawiedliwości.

Jest kłopot, bo te idee właściwie nie interweniują w świat realny. To jest zupełnie inna rzeczywistość. A teraz się okazuje, ze one mają jakąś moc wpływania na nas, określania nas - nie bezpośrednio, bo ta idea sprawiedliwości sama nic nie może, dopóki my się nie zaangażujemy; ona nie ma własnej woli, my musimy dopiero użyczyć jej własnej woli.

Czym są te wyższe idee? Jak je zrozumieć w taki sposób, że one są nie tylko wzorcami w sensie trywialnym, tylko takim, że jak ktoś zrozumie ideę człowieka to pragnie stawać się człowiekiem?


Cały czas tym myśleniem rządzi wartość prawdy. Co to znaczy być prawdziwym człowiekiem? To znaczy upodabniać się, kształtować się na obraz owej idei człowieka. Mamy klasyczny problem adekwatności.


Reasumując: na gruncie platońskiej teorii idei, szczególnie mając na uwadze to co Platon nazywa ideami wyższymi, wmyślanie się w ten problem prowadzi do idei człowieczeństwa jako idei przewodniej, która przewodzi człowiekowi w jego stawaniu się człowiekiem, jak również do szerszego problemu podstawowych wartości (np. sprawiedliwość - nie jest to taka idea jak idea trójkątności). Człowiek, który posiada zdolność widzenia swiata idei, jest w to wszytsko uwikłany. Jest odniesiony do idei człowieczeństwa, jest odniesiony też do idei takich jakl sprawiedliwosć, dzielność, wierność itp.


Na szczycie tej hierarchii jest dobro, dobro jest arche, tym co pierwsze, jednym. Ale dobro nie jest bytem - jest czymś ponad bytem. Mamy z jednej strony porządek, hierarchię bytu, a z drugiej porządek prawdy. Istnienie się stopniuje: od takich bytów jak odbicie w wodzie (to jakoś jest, ale bardzo słabo) do tych bytów które mają najwięcej rzeczywistości. po stronie poznania mamy z kolei stopniowanie prawdy: prawda o tym świecie cieni jest tak samo migotliwa jak te rzeczy; idąc ku górze mamy coraz więcej prawdy.

Platon 'domyślony' do końca prowadzi do czegoś, co bywa nazywane ujarzmieniem prawdy i bytu przez dobro - niektórym jawi się to jako skandal. Jak to jest, że prawda i bycie są poddane dobru? Szczególnie oburza to spostponowanie prawdy - przecież jest ona przeżywana jako wartość absolutna. Dopiero z czasem pojawili się filozofowie, którzy zaczęli tu stawiać znaki zapytania:

pi pierwsze, nie jest prawdą, że wszyscy dążymy do prawdy - większość z nas woli pozostać w nieprawdzie. Po drugie, dlaczego w ogóle pragnąć prawdy? Takich pytań nie da się zadać wcześniej - wartość prawdy się bardzo zabsolutyzowała, trudno pytać dlaczego prawda a nie nieprawda.

Niezależnie od tego że Starożytność intronizowała prawdę jako wartość nadrzędną, to jednak domyślana do końca metafizyka Platona pokazuje, że prawda jest poddana dobru, jest możliwa dzięki dobru i jest czymś, co, jak gdyby, chodzi w jarzmie dobra.


Omawiane teksty są znane - ale patrzymy na to co znamy trochę inaczej. Metafora jaskini objawia nam pewną stronę etyczną, aksjologiczną. Jeszcze raz staje przed nami genialność tego tekstu - całe myślenie o człowieku, które jest zarazem etyką, mieści się w tym projekcie: prawda, wolność, odpowiedzialność. Ale oczywiście nie wiemy co to jest prawda, nie wiemy co to jest wolność, a najbardziej nie wiemy co to jest odpowiedzialność. Gorzej: nie wiemy że nie wiemy. Np. powszechnie się uważa że wiemy co to jest odpowiedzialność - ale w gruncie rzeczy nie wiemy.


Jeśli Państwo nie macie pytań, to idziemy. Gdzie? Ku idei człowieka :)


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
IS wyklad 03 16 10 08 MDW id 22 Nieznany
Wykład 1- 8.03.2008, stosunki pracy w administracji publicznej
1 Wyklad 6 03 2008
wyklad 3 6.03.2008, Administracja UŁ, Administracja I rok, Ustrój organów ochrony prawnej
wyklad 3 7.03.2008, Administracja UŁ, Administracja I rok, Wstęp do prawoznawstwa
Wykład 03 [19.10.05], Biologia UWr, II rok, Zoologia Kręgowców
2008 Metody obliczeniowe 02 D 2008 10 1 21 28 5
2008 Metody obliczeniowe 03 D 2008 10 1 22 5 47
Podstawy finansow i bankowosci - wyklad 03 [25.10.2001], Finanse i bankowość, finanse cd student
Z Wykład 03 2008(1)
2008 10 21
wykład 04 2008 10 28

więcej podobnych podstron