Cytat, który jest kontrą dla Platona:
„Atoli mędrzec (...) nieistnienia nie uważa wcale za zło.”
Epikur, „List do Menoikeusa”
Odpowiedź Platona na pytanie o arché brzmi „dobro”. Jeśli dobro jest arche, to zło, jako przeciwieństwo dobra, jest an arche, czyli jest anarchią, nieporządkiem, wielością, rozpadem. Dobro jest więc porządkiem, jednym, całością, jakąś jednią, wolną od jakiegokolwiek rozpadu.
Wg powszechnego poglądu etyka Arystotelesa to tzw. etyka cnót. U Arystotelesa jest bardzo określona koncepcja cnoty. Arystotelesowska koncepcja cnót posiada pewne założenia. Arystoteles zakłada, że universum ludzkich zachowań, sposobu ludzkiego postępowania, poddaje się pewnej typologii, daje się uporządkować, tzn. pewne poszczególne działania mogą podpadać pod pewien ogólniejszy typ działań. Typ działań jest wyznaczony poprzez strukturę/materię tych działań, która jest wspólna dla danego typu działań. Przykład:
Ogólnym typem, strukturą wspólną dla wielu działań i upodabniającą jest może być dawanie. Ta podstawowa materia czynienia, jaką jest dawanie, Arystoteles zakłada, że jest w jakiś sposób mierzalna, jest mierzalną rozciągłością. Można mówić, że jest mało, więcej, dużo, bardzo dużo.
Mamy tu bieguny tej materii: niedostatek dawania i nadmiar dawania.
Niedostatek dawania jak i nadmiar dawania są złem. Jeżeli poszukujemy dobra (które przyjmuje nazwę cnoty) to musimy ujść niedostatkowi i nadmiarowi dawania, szukać właściwej miary. Zatem otrzymujemy trzy punkty:
|
szczodrość umiar w dawaniu
|
|
niedostatek w dawaniu skąpstwo |
|
nadmiar w dawaniu rozrzutność |
Niedostatek i nadmiar w dawaniu - skrajności, są złem. Obu przeciwstawia się szczodrość - dobro. Niedostatek i nadmiar są na poziomie zła. Na wyższym poziomie jest dobro.
Inny przykład: stawanie do walki, stawanie w boju. W niedostatku będzie to tchórzostwem, w nadmiarze - zuchwalstwem, a we właściwej mierze męstwem. Materia może się więc zmieniać, a schemat pozostaje ten sam.
W tej materii postępowania możemy mieć udział na 2 sposoby: czynny i bierny. Możemy mieć taki udział w dawaniu że dajemy, i możemy mieć takie udział że dostajemy, inny daje nam. A więc materia tego dawania się nam skomplikuje: będzie inaczej wyglądała w zależności od tego, czy ja daję, czy otrzymuję. Mamy stronę aktywną i pasywną tej samej materii.
Pasywny udział w dawaniu nazwijmy braniem. Nadmiar brania = chciwość. Proszę zwrócić uwagę: dla zdrowego rozsądku może nie być różnicy między skąpstwem a chciwością, a teraz widać, że to są dwie różne rzeczy. Skąpstwo jest niedostatkiem w dawaniu, a chciwość jest nadmiarem w braniu.
Niedostatek w braniu - co to może być? Jest bezimienny, ale musi być. Są ludzie, którzy mają jakąś niezdolność do przyjęcia czegokolwiek co dostają. Wg tego schematu ta niezdolność, która jest bezimienna, jest złem.
Branie jest więc tą samą materią co dawanie, tylko widzianą od strony pasywnej. W tej biernej wersji cnota jest ta sama - szczodrość.
Wróćmy do przykłądu stawania do walki. W postaci aktywnej materia, która wzięta we właściwej mierze jest męstwem, jest czymś takim, że ja jakby ruszam w świat i staję do walki. Mogę mieć za dużo tej odwagi i wtedy jestem zuchwały, albo mogę mieć za mało tej odwagi i jestem tchórzem. Właściwa miara = męstwo. To jest w aktywnej postaci. A w pasywnej? Pasywny udział nie wymaga tego, bym wyszedł z domu i wdał się w walkę ze światem. Siedzę w domu i wszystkiego się boję - jestem bojaźliwy. Szmer usłyszę i zaczynam drżeć. Tu nie chodzi o to, ze ktoś się na nic nie waży, tylko ktoś się trwoży byle czym, jest bojaźliwy. To jest nadmiar tej bojaźliwości. A z kolei niedomiar by polegał na tym, że dzieją się straszne rzeczy a ja sobie z tego nic nie robię.
Najważniejsze było pokazanie, że tu jest założone, ze universum ludzkich zachowań poddaje się pewnej typologii: jest jakaś ogólna struktura pewnego typu działań i ta struktura ma charakter ciągły i wymierzalny - można mówić „za mało”, „za dużo”, „w sam raz”.
Tak skonstruowana teoria cnoty jest porządną teorią, ale jest teorią o ograniczonym zasięgu. Czy naprawdę wszystkie nasze sposoby postępowania spełniają te warunki, że daje się wskazać materię, ta materia jest mierzalna i krańce są złem a ta właściwa miara wydobywa nas z poziomu zła i sytuuje nas gdzieś w górze w płaszczyźnie dobra?
Przykład: dochowywanie wierności. Może występować niedostatek w wierności - zdradliwość. Ale na czym miałby polegać nadmiar wierności? Można temu przykładowi zarzucić, że sama wierność jest już wartością, a nie materią której przysługuje niedostatek/nadmiar.
Inny przykład: miłość. Ktoś jest niezdolny do miłowania, występuje ewidentny niedostatek miłości. Ale czy może istnieć nadmiar miłości, i na czym polega właściwa miara w miłowaniu?
Inny przykład: zabijanie się. Czy jest jakaś właściwa miara w zabijaniu, niedostatek w zabijaniu, nadmiar w zabijaniu? A czy Arystoteles był na tyle nierozsądny że nie widział takich rzeczy? Oczywiście że widział. Arystoteles doskonale wie, że ta koncepcja jest ograniczona i nie jest w stanie skodyfikować całości ludzkiego życia. Teoria cnót w żaden sposób nie może występować jako Arystotelesa etyka, filozofia etyki! Mówiąc po wittgensteinowsku, jest tą małą etyką, etyką, którą można porządnie wyartykułować, jest racjonalna, ale jako taka ona musi milczeć o pewnych kwestiach bardziej zasadniczych. Te kwestie i tak są u Arystotelesa, ale trzeba ich poszukać.
„Etyka nikomachejska”:
„Ze wszystkiego, co jest ciągłe i podzielne, można wziąć pod uwagę część mniejszą, część większą i część równą.”
Czy wszystko jest ciągłe i podzielne, czy Arystoteles tak twierdzi? Nie. Tylko te rzeczy, które mają taki charakter, np. dawanie, w ich przypadku można mówić o części większej, mniejszej i równej.
„Nie każde jednak postępowanie i nie każda namiętność dopuszcza średnią miarę. Z samych bowiem już nazw niektórych z nich wynika, ze są czymś niegodziwym, tak na przykład radość z powodu niepowodzenia drugich...”
Nie ma tutaj właściwej miary. To jest coś złego samo w sobie, nie za względu na nadmiar czy niedostatek.”
„...bezwstydność lub zawiść, a spomiędzy sposobów postępowania cudzołóstwo, kradzież, morderstwo, wszystkie te i tym podobne namiętności i sposoby postępowania są przedmiotem nagany, ponieważ one same są niegodziwe, nie zaś ich nadmiar lub niedostatek.”
Dla Arystotelesa jest jasne, że są takie sposoby postępowania, które same z siebie są złe/dobre, a nie ze względu na właściwą miarę stają się takie. Mamy do czynienia z bardzo kardynalnymi kwestiami etycznymi, które znajdują się poza koncepcją cnót. Arystotelesowska koncepcja cnót nie może zastąpić etyki, może stanowić tylko jakiś jej fragment.
„Jednakowoż nie ma też nadmiaru ani niedostatku umiarkowania ani męstwa, ponieważ środek jest tu poniekąd czymś skrajnym i tak jak w odniesieniu do tamtych zdrożności nie istnieje ani umiar, ani nadmiar, ani niedostatek.”
Arystoteles mówi o dwóch kwestiach: o tym, ze niektóre sposoby postępowania są złe same z siebie, a niektóre są dobre same z siebie, niektóre zaś są już właśnie albo tą właściwą miarą, albo niedostatkiem bądź nadmiarem. Jak mamy niedostatek to nie można go znowu rozciągać i brać nadmiar niedostatku i niedostatek niedostatku.
Ta teoria daje się powielać, ale nie we wszystkich przypadkach, zwłaszcza nie w tych najbardziej interesujących. Jest jakieś zło samo w sobie i jakieś dobro samo w sobie - na czym ono polega? Teoria cnót nam nie daje na to odpowiedzi.
Powiedziałem o teorii cnót by dopiero rozpocząć wykład z etyki Arystotelesa :) Teraz przystąpię do próby zrozumienia projektu etyki, jaki znajdujemy u Arystotelesa.
Założenia metodologiczne.
Arystoteles proponuje coś, co jest zarysem metodologii tego namysłu etycznego. Chciałbym pokazać, że to jest myślenie praktyczne. Co to znaczy? To jest tak strasznie dużo, że my nie potrafimy tego przełknąć i nikt tego poważnie nie traktuje, ale Arystoteles w wielu miejscach tłumaczy na czym polega praktyczność namysłu etycznego.
Druga kwestia: ścisłość, z jaką my możemy ustalać to co tutaj ten namysł ustali.
Trzecia kwestia: problem uzasadniania. W jakim sensie można mówić o uzasadnieniu w etyce i czy to uzasadnianie samo może mieć jakiś sens?
Przy okazji pokażemy, w jakim sensie muszą być spełnione pewne warunki podmiotowe, żeby rozważanie etyczne mogło mieć miejsce. Wg Arystotelesa etyka jako namysł etyczny nie jest dla wszystkich.
Praktyczność namysłu etycznego.
„(...) słuchałby tych wykładów na próżno i bez korzyści, skoro celem ich jest nie poznanie, lecz działanie.”
Celem wykładów z etyki Arystotelesa jest nie poznanie, lecz działanie!
„(...) rozważania niniejsze mają — w przeciwstawieniu do wszystkich innych — cel nie teoretyczny (zastanawiamy się bowiem nad dzielnością nie dla poznania, czym ona jest, lecz po to, aby stać się dzielni (...).”
Namyślamy się nad tym, co to jest ten właściwy sposób bycia człowieka, nie po to, żeby poznać, bo mamy rozbudzoną ciekawość intelektualną, tylko dlatego, ze mamy z góry powziętą intencję stawania się dzielnymi. W tym kontekście to rozważanie ma sens.
„Czyż więc skoro się w ogólnych zarysach dostatecznie omówiło to zagadnienie i sprawę cnót, a także przyjaźni i przyjemności, czyż należy uważać, że cel, któryśmy sobie postawili, został Osiągnięty? Czy też, jak się to mówi, jeśli idzie o to, co czynić, celem nie jest roztrząsać, to wszystko i poznać, ale raczej czynić to? Tak więc w odniesieniu do dzielności etycznej celem jest nie poznać ją, lecz posiąść i usiłować posługiwać się nią czy też w inny jakiś sposób stać się etycznie dzielnym.”
To jest celem. Na tym polega praktyczność. W tym sensie etyka jest pewną mądrością praktyczną.
Problem ścisłości. Grecy byli zafascynowani tym rodzajem prawdy, jaką uzyskiwali matematycy. Ten rodzaj pewności poznania stawał się wzorem dla filozofów. Co w związku z tym z etyką?
„Co się tyczy opracowania naszego przedmiotu, to wystarczy może, jeśli ono osiągnie ten stopień jasności, na który ów przedmiot pozwala. Nie we wszystkich bowiem wywodach należy szukać tego samego stopnia ścisłości, podobnie jak nie we wszystkich tworach ręki ludzkiej. Tak też co do pojęć piękna moralnego i sprawiedliwości (...)”
Poszukiwanie w etyce ścisłości takiej jak w matematyce jest nieporozumieniem. Przedmiot namysłu rozstrzyga o tym, jaki stopień jasności możemy uzyskać. Jeżeli na siłę będziemy chcieli uzyskać większą jasność, to w jakiś sposób zmienimy ten przedmiot.
„Należy więc być zadowolonym, jeśli, omawiając takie przedmioty i opierając się na takich przesłankach, wskaże się prawdę z grubsza tylko i w ogólnych zarysach i jeśli omawiając to, co tylko na ogół zachodzi, i wychodząc z przesłanek o takim samym charakterze, potrafimy też wysnuć tylko tego samego rodzaju wnioski. W ten sposób należy też oceniać wszelkie wywody: jest bowiem cechą człowieka wykształconego żądać w każdej dziedzinie ścisłości w tej mierze, w jakiej na to pozwala natura przedmiotu (...)”
„Trzeba też pamiętać o tym, o czym była mowa wyżej, i nie we wszystkich dziedzinach żądać tego samego stopnia ścisłości, lecz w każdej tylko w tej mierze, w jakiej na to pozwała natura przedmiotu, i o tyle, o ile to jest właściwe w danej rozprawie.”
Arystoteles wielokrotnie wraca do tej myśli, to jest dla niego oczywiste.
„Z góry zaś na to jedynie zgodzić się trzeba, że wszelkie zagadnienia praktyczne przedstawiać należy w ogólnym zarysie tylko, a nie w sposób ścisły, jak to już zresztą na początku powiedzieliśmy, że żądać należy zawsze opracowania zgodnego z naturą przedmiotu. Otóż kwestie dotyczące postępowania i tego, co pożyteczne, nie dopuszczają żadnych stałych określeń (...)”
„(...) w rozważaniach (...) dotyczących postępowania twierdzenia ogólne uboższe są w treść, te zaś, które dotyczą jednostkowych przypadków, więcej zawierają prawdy; wszak postępowanie odnosi się do przypadków jednostkowych, z którymi tedy trzeba być w zgodzie.”
Postępowanie odnosi się do przypadków jednostkowych. Twierdzenia ogólne tutaj są uboższe w treść. Nie można za wiele powiedzieć przez ogólne twierdzenia. To wszystko przekłada się praktycznie w konkretnym życiu, w konkretnym postępowaniu, jednostkowym postępowaniu.
Uzasadnianie:
Szczególnie w ostatnim stuleciu etyka popadła w obsesję uzasadniania: uzasadnić dobro, powinność - to jest zadanie profesorów etyki. To jest śmieszne. A jakie jest zdanie Arystotelesa? Co tu się da uzasadnić?
„Oczywiście, że my musimy zaczynać od tego, co jest nam znane. Dlatego trzeba, by ktoś, kto ma z korzyścią słuchać wykładów o tym, co moralnie piękne, sprawiedliwe i w ogóle o sprawach państwowych, był już wdrożony w dobre zwyczaje [JF: czyli już był etyczny, już posiadał minimum 'aksjomalności']. Punktem wyjścia bowiem jest to, że coś zachodzi, jeśli zaś ten będzie dostatecznie jasny, nie trzeba będzie wcale dodawać uzasadnienia, „dlaczego". Bo tak przygotowany słuchacz albo zna już zasady, albo z łatwością może je sobie przyswoić.”
Dobro jest założone. Zakłada się, że ja pragnę dobra jeśli w ogóle wkraczam w dziedzinę namysłu etycznego.
„Nawet podania przyczyny nie należy żądać w jednakowej mierze we wszystkich dziedzinach, lecz w niektórych wystarczy samo należyte wskazanie tego, że [coś zachodzi] (jak np. także w odniesieniu do najwyższych zasad); wszakże to jest pierwsze i jest punktem wyjścia.”
Punktu wyjścia się nie uzasadnia. Punkt wyjścia w etyce jest etyczny. Założona jest już zawsze jakaś wartość, założone jest minimum etyczności tego, który bierze udział w tym dyskursie. Nie jest możliwe takie rozważanie na gruncie absolutnie nihilistycznym. Przykład: ktoś chce zabić bezbronne dziecko. Można mu przedstawić wszystkie teorie etyczne, uzasadnienia itp., ale on i tak zawsze może powiedzieć „Co z tego?”. Jeśli ktoś jest na takim skrajnym stanowisku, to nie ma punktu zaczepienia.
Etyka jest więc dla tych, co spełniają ten pierwszy warunek. Tego warunku się już nie uzasadnia, nie dowodzi - jego się przyjmuje.
[dygresja: „Etyka nikomachejska” - nazwa od Nikomacha, syna Arystotelesa, który spisywał te wykłady.]
„Gdyby więc same argumenty wystarczały do tego, by uczynić ludzi prawymi, to istotnie, jak mówi Teognis, przynosiłyby wiele, i to niemałych korzyści i należałoby zabiegać o zdobycie takich argumentów; faktycznie jednak zdają się one posiadać wprawdzie moc zachęcającą i pobudzającą tych młodzieńców, których sposób myślenia jest godny człowieka wolnego, i mogą charakter z urodzenia szlachetny i prawdziwego miłośnika piękna moralnego utwierdzić w posiadaniu dzielności etycznej, nie są jednak zdolne zachęcić szerokiego ogółu do doskonałości etycznej. Ludzie bowiem na ogół z natury słuchają nakazów nie wstydu, lecz tylko strachu, a od złych postępków powstrzymuje ich nie to, że przynoszą one hańbę, lecz obawa kary; bo kierując się namiętnościami gonią za tym, co im sprawia rozkosz, i za wiodącymi do niej środkami, a unikają przeciwstawiających się jej cierpień i nie mają nawet wcale pojęcia o tym, co moralnie piękne i prawdziwie przyjemne, ponieważ nigdy tego nie zakosztowali. Jakie więc argumenty mogłyby wpłynąć na takich ludzi, by zmienili swe postępowanie ? Nie jest przecie rzeczą możliwą, a w każdym razie jest niełatwą, wyperswadować komuś to, co zakorzenione jest głęboko, w jego charakterze. Należy więc może być zadowolonym, jeśli mając wszelkie po temu warunki, by stać się człowiekiem prawym, posiądziemy przynajmniej jakąś część dzielności etycznej.”
„W ogóle zdaje się, że namiętności nie ustępują przed argumentami, lecz tylko przed siłą. Trzeba więc, by argumenty trafiły już poniekąd na charakter pokrewny dzielności etycznej, który miłuje to, co moralnie piękne, a nienawidzi tego, co haniebne.”
„(...) szeroki bowiem ogół ulega raczej konieczności aniżeli argumentom i kieruje się względem na karę raczej aniżeli na to, co moralnie piękne.”
„(...) do człowieka bowiem prawego i szukającego w życiu tego, co moralnie piękne, będą trafiały argumenty, człowieka zaś złego, który dąży tylko do przyjemności, należy karać przez wyrządzanie mu przykrości, tak jak się karze zwierzęta pociągowe.”
Etyka jest dla tych, którzy pragną być etycznymi, którzy już pragną dobra, natomiast dla reszty potrzebna jest policja :)
Taki jest u Arystotelesa punkt wyjścia. Z jednej strony etyka jest absolutna, a z drugiej ma ona ograniczony zasięg funkcjonowania, działania, przekonywania, otwierania, wzmacniania - mianowicie tylko do tych, którzy spełniają te wstępne warunki.
„Jeśli więc, jak już o tym poprzednio była mowa, człowiek, który ma być dzielny etycznie, powinien być starannie wychowywany i przyzwyczajany do tego, co dobre, i jeśli ma spędzać życie na godziwych zajęciach i ani wbrew swej woli, ani zgodnie z nią nie czynić nic złego, to jest to możliwe dla ludzi żyjących w myśl nakazów jakiegoś rozumu i jakiegoś właściwego porządku, który by posiadał odpowiednią moc (...)”
„Niewykształcony więc ogół objawia naturę zgoła niewolniczą, wybierając tryb życia odpowiedni dla bydła (...)”
Trzeba powiedzieć jeszcze o jednym założeniu, które jest założeniem wszelkiego namysłu etycznego. Tym założeniem jest wolność. Jeżeli ktoś nie zakłada wolności, nie doświadcza wolności, to w ogóle nie otwiera się przestrzeń etyczna. Arystoteles miał tego świadomość.
Arystoteles dokonuje takich wartościowań, że to co działa jest doskonalsze od tego co nie działa. Jeżeli jakiś byt potrafi podejmować działanie, to jest bytem doskonalszym.
Dalej, jeżeli jakiś byt jest wolny, to jest bytem doskonalszym od tego co nie jest wolne.
Arystoteles mówi wprost, tyle że nie stawia jeszcze problemu wolnej woli.
Warunkiem tego dobra, które należy odnieść do człowiek, jest wolność rozumiana jako wolność wyboru. „Metafizyka”:
„Dobro i zło są to jakości szczególnie charakterystyczne dla jestestw żywych, a zwłaszcza tych, które mają zdolność wolnego wyboru.”
To nieprzypadkowo jest w „Metafizyce”. Jest wiele miejsc w „Etyce nikomachejskiej”, gdzie Arystoteles mówi, że to wymaga rozważania gdzie indziej, czyli na gruncie filozofii pierwszej. Jeżeli mamy więc rozpocząć wykład z etyki Arystotelesa, to musimy zacząć od kwestii metafizycznych.
Arystoteles mówił o czterech zasadach, przyczynach wszechrzeczy: materialnej, formalnej, sprawczej, celowej. Które z tych przyczyn dla postawienia problemu dobra, problemu sposobu bycia człowieka, jest miarodajna, jest istotna? Przyczyna celowa. Ową pierwszą zasadą, jaka jest przyczyna celowa, jest dobro. Arystoteles mówi tu podobnie jak Platon (arché=dobro), tyle że on zauważa jeszcze te trzy pozostałe przyczyny.
Dobro na różnych poziomach będzie miało charakter przyczyny celowej. To dobro, które jest dobrem porządku substancji, to dobro, którym jest pierwszy nieruchomy poruszyciel, jak również to dobro w porządku jakości, którym jest dobra jakość życia ludzkiego - to też jest przyczyna celowa.
Przyczyna formalna też będzie miała pewne etyczne znaczenie.
Nas interesuje świat bytów tzw. złożonych, powstających i ginących, przemijających. Człowiek jest takim bytem i jako taki jest bytem złożonym. Interesuje nas też jakoś pojęcie człowieka jako złożenie materii i formy, bo ta forma może być również pojęta jako robiona przez człowieka, jako 'do zrobienia', ale zasadniczo te pojęcie bytu jest pojęciem bytu statycznego i nas będzie mniej zajmowało.
Zostawmy więc na razie na boku rozumienie bytu jako złożenia materii i formy. Nas będzie interesowało to złożenie, które uchwytuje to pojęcie bytu, które odnosi się do dynamizmu, do bytów dzielących się. Teoria która pozwala zrozumieć byt dziejący się to teoria aktu i możności. Ta teoria metafizyczna ma kardynalne znaczenie dla rozumienia tego czym jest człowiek i dla rozumienia problemu etycznego radykalnie a nie marginalnie postawionego.
Czym jesteśmy? Jesteśmy złożeniem. Czego? Możności i aktu. Co to znaczy? To znaczy, że jesteśmy złożeniem tego, czym możemy być, i tego, ze stajemy się tym, czym mogliśmy być. Nieustanne przechodzenie z możności do aktualizacji jest nie byciem człowiekiem, ale stawaniem się człowiekiem. Człowiek nie jest, człowiek się staje. Nie da się zrozumieć człowieka, jeśli będziemy opisywali czym on jest.
Ja nie tyle jestem tym czym już jestem, a bardziej mnie określa to czym jeszcze nie jestem a mogę być, bo to wyznacza mój dynamizm, mój kierunek stawania się. Ta możność jest czymś określonym, zadanym, otwierającym przyszłość. To jest mówione nie językiem Arystotelesa, ale jest mówione na gruncie tego ujęcia bytu jakim jest ujęcie poprzez złożenie aktu i możności.
Żeby zrozumieć czym jest np. ziarno, to nie wystarczy zbadać ile waży, jaki ma kolor itd.., ale trzeba zrozumieć, że te ziarno jest w możności stania się drzewem.
Człowiek - byt dynamiczny, stający się; np. człowiek nie jest sprawiedliwy, człowiek staje się sprawiedliwym, może pozostawać sprawiedliwym albo może przestawać być sprawiedliwym - to jest ciągle aktualizacja pewnej możności i jest dalsza możność. Jak już nie ma żadnej możności to mnie nie ma. Ruch, przechodzenie z możności do aktu - to jest nasze życie.
Czym jest nasza możność myślana ogólnie, a czym rozumiana indywidualnie?
Jeśli teraz mamy zadać podstawowe pytanie, pytanie o dobro, to jesteśmy już trochę przygotowani. Wiemy, że trzeba najpierw to pytanie postawić na gruncie metafizyki, a nie etyki. Wiemy, że to dobro odniesione do człowieka będzie w jakiś sposób spożytkowywało teorię aktu i możności, teorię stawania się człowiekiem.
Pierwsze zdanie „Etyki nikomachejskiej”: „(...) trafnie określono dobro jako cel wszelkiego dążenia.” Przyjęte tu jest określenie dobra jako celu wszelkiego dążenia. Co to znaczy?
Mamy rozmaitość dążeń. Dajmy na to, że X dąży do celu P, a Y dąży do celu nie-P - możliwa sytuacja. To co, dobro może być wewnętrznie sprzeczne? Ludzie dążą do różnych celów, często wzajemnie się wykluczających - czy to wszystko jest dobro? Jak rozumieć to określenie wstępne?
Można tak, że dzięki temu, że jest dobro, jest wszelkie dążenie. Gdyby nie było dobra, jakiejś intuicji dobra, przedstawienia sobie dobra, to nie byłoby żadnego dążenia. Jutro rano w tym kraju 400 mln ludzi wstanie i zacznie się krzątać - jeden pójdzie na zajęcia, inny do pracy, jeszcze inny postanowi leżeć w łóżku. Ale nimi wszystkimi będzie kierowało jakieś dobro, jakaś wizja dobra! Chociażby taka, że najpiękniejsze jest lenistwo i dzisiaj nic nie robię :)
Czy Arystoteles chce powiedzieć, że dobro jest czymś, co sprawia, że jest wszelkie dążenie? To górowanie dobra u Platona, które sprawiało, że w ogóle jest poznanie, jest prawda, byt, tutaj sprawia, że w ogóle jest dążenie. To, że ja coś przedsiębiorę, ma gdzieś u podstawy jakieś dobro, które ja sobie trafnie lub mniej mniej trafnie przedstawiam. Gdyby nie było tego dobra, to nie byłoby żadnego dążenia, nam by się nic nie chciało.
Prawdopodobnie należy więc te zdanie rozumieć w ten sposób, że dobro jest przyczyną celową wszelkiego dążenia. Jeżeli to zdanie rozumieć w ten sposób, to musimy teraz się przyjrzeć samym tym dążeniom, temu, gdzie kategorialnie umieścić ot dobro.
Arystoteles wiele razy podkreśla, ze nie ma jednej idei dobra, nie da się dobra podciągnąć pod jedną ideę. Chodzi o to, że czymś innym będzie dobro w porządku substancji, a czymś innym w porządku przypadłości. Czymś innym będzie dobro w porządku przypadłości jakości, czymś innym w porządku przypadłości ilości, czymś innym w porządku przypadłości relacji, stosunku. Za każdym razem można mówić o dobru, ale ono jest inaczej pomyślane. Dobro w porządku substancji, byt-dobro, to primus motor (pierwszy poruszyciel). On jest tą przyczyną celową która wszystko porusza, tą kosmiczną atrakcją do której wszystko dąży. Ale o nie jest tą jakością dobra, o którą chodzi w postępowaniu ludzkim. To dobro, o które chodzi w postępowaniu ludzkim, jest dobrem w porządku przypadłości jakości - bycie człowiekiem w sposób dobry. To jest jakość dobra, która określa sposób bycia człowieka. Arystoteles na różne sposoby będzie podkreślał, że przedmiotem namysłu etycznego jest to, co może być inaczej i to „inaczej” zależy od nas. Przedmiotem naszego zastanawiania się jest to co zależy od nas, modyfikacja działania zależna od nas, sposób działania zależny od nas. Nie zastanawiamy się nad tym, co od nas nie zależy, nie zastanawiamy się, na gruncie mądrości praktycznej, nad tym, co nie może być inaczej. Zastanawiamy się nad tym, co od nas zależy - nad jakością naszego życia. Dobro, o które będzie chodziło w etyce, jest dobrem w porządku kategorii jakości. Będziemy się zastanawiali czym jest dobro rozumiane jako jakość.
Nie ma jednego dobra - to jest kardynalna myśl Arystotelesa. Ale kiedy mówimy o dobru, to musimy mówić o dobru jednoznacznie, musimy wiedzieć, o jakim dobru mówimy.
„Dobro i zło są to jakości szczególnie charakterystyczne dla jestestw żywych, a zwłaszcza tych, które mają zdolność wolnego wyboru.”
Dobro i zło charakteryzuje człowieka, charakteryzuje jego jakość.