Instytut
Pielęgniarstwa
Kierunek Pielęgniarstwo
Cierpienie i śmierć w życiu człowieka
Praca
z przedmiotu: Opieka paliatywna
Oświęcim 2013
Człowiekowi
towarzyszą różne przeżycia związane z jego egzystencją,
z
których jedne są bardziej akceptowane, inne niekiedy odrzucane.
Częstym przeżyciem
jest cierpienie, stąd człowiek stawia
sobie pytanie o jego sens i znaczenie.
Cierpienie
jest jednym z dominujących doznań życiowych. Choć niepojęte
i
jakże często trudne do udźwignięcia, splecione jest z życiem w
sposób nierozdzielny.
Jak daleko sięgamy w naszą historię,
zauważamy, że ludzkiej egzystencji nie wypełniały
tylko
radość i szczęście, ale naznaczały ją również braki, choroby
i cierpienia. Obecnie ludzkość także ugina się pod ciężarem
cierpienia; głodu i niedostatku, ograniczeń
i zniewolenia
[1].
Ból stanowi stały element naszej ludzkiej egzystencji. Nie jest jednak faktem samoistnym, ani też przypadkowym, chociaż bardzo często zdarza się niespodzianie. Cierpienie, jakiego człowiek doświadcza ma swoje konkretne przyczyny i aby poznać jego rolę należy sięgnąć głębiej do jego korzeni. Doświadczenie, jakie za sobą niesie cierpienie człowieka oznacza coś więcej, aniżeli tylko samo doznanie. Jest pewnym objawem, informacją, że coś w człowieku nie funkcjonuje tak, jak należy, daje sygnał, aby móc podjąć pewne kroki w jego zwalczeniu [1].
Źródeł
i przyczyn cierpienia może być wiele, składają się na nie
częściowo czynniki zewnętrzne i wewnętrzne. Czynniki zewnętrzne
stanowią nieodłączny element ludzkiego losu — już narodzenie
człowieka naznaczone jest stanem cierpienia. Niezamierzoną
przyczyną cierpienia bywa powszechne zjawisko choroby. Czynnikiem
nierozerwalnie związanym
z ludzkim cierpieniem jest starość
i wszystkie towarzyszące jej symptomy.
Wewnętrzną przyczyną cierpienia jest często świadomość
niedoskonałości własnej kondycji ludzkiej. Doświadczenia osobiste
potwierdzają, że intelekt człowieka jest ograniczony, wola
słaba,
a uczucia niekiedy zmienne i nietrwałe [2].
Człowiek
przyjmuje zawsze postawę wobec zła, bólu i cierpienia, jakie mu
się przytrafia. Najbardziej pierwotnym sposobem jest zwykła
ucieczka od negatywnych doznać. Drugim sposobem jest próba
pokonania, zwalczania zła. Ale istnieje jeszcze trzecia postawa
człowieka. Mianowicie pogodzenie się z cierpieniem. To sposób
zainicjowany przez samego Syna Bożego, który umarł na krzyżu..
Zdolność,
gotowość i moc brania na siebie skutków zła, które zabija,
staje się twórcza w tworzeniu nowej relacji z tymi, którzy
zabijają. Taka postawa stanowi specyficznie chrześcijańską
odpowiedź na zło. Nie jest ona przykrojona
do możliwości
naturalnych człowieka, lecz opiera się na mocy Chrystusa. Ci,
którzy przyznają się do Niego, są podobnie jak On, zorientowani
na gotowość brania zła na siebie. Chrześcijanin, dzięki
Ewangelii i mocy Chrystusa, ma siłę, aby walczyć ze złem,
które
jest skutkiem grzechu drugiego człowieka [2].
Pan Bóg
nie tylko zachęca nas do stawiania pytań o sens cierpienia, ale
równocześnie daje nam na nie odpowiedź. Z Pisma Świętego
dowiadujemy się, że największy dramat
w historii ludzkości
rozegrał się na samym początku jej istnienia. Adam i Ewa ulegli
pokusie złego ducha. Uwierzyli sugestii kusiciela, że
nieposłuszeństwo Bogu da im pełnię szczęścia. Przestali wierzyć
Bogu. Największą tragedią człowieka jest grzech, który niszczy
jego człowieczeństwo, zadając mu straszne cierpienie przez
zniewolenie siłami zła i śmierć ducha. Kiedy mówimy o grzechu
pierworodnym, to powinniśmy pamiętać, że to Adam i Ewa –
a
więc cała wspólnota ludzka powiedziała Bogu „nie” i zerwała
łączące ją z Nim więzy życia i miłości, pogrążając się w
cierpieniu i śmierci. Trzeba mieć świadomość, że cała ludzkość
jest wspólnotą na podobieństwo żywego organizmu, a wszyscy ludzie
powiązani są ze sobą więzami solidarności w dobrym i złym.
Koniecznym warunkiem uwolnienia człowieka
z niewoli zła jest
żal za grzechy i oddanie siebie do całkowitej dyspozycji Stwórcy
[3].
Umierając
na krzyżu, Bóg-Człowiek dobrowolnie doświadcza największego
zła
i cierpienia spowodowanego przez grzechy wszystkich ludzi.
Wyraża to w słowach:
„Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie
opuścił?” (Mk 15, 34). To sam Bóg doświadcza w
swojej prawdziwej ludzkiej świadomości cierpienia spowodowanego
największym złem, jakim jest odrzucenie Boga przez człowieka. W
ten sposób Bóg dociera swoją miłością wszędzie tam, gdzie
dotarła niszcząca moc grzechu. Jednoczy się z człowiekiem w jego
upadku, aby go podnieść, aby mu przebaczyć i obdarzyć go
wolnością, a cierpienie uczynić drogą zbawienia i dojrzewania do
miłości. W doświadczeniu niewyobrażalnego cierpienia
w
momencie śmierci Jezus najpełniej otwiera swoje człowieczeństwo
na miłość Ojca,
z całkowitym posłuszeństwem zawierza i
oddaje Mu siebie. W ten sposób przezwycięża wszelki grzech, który
jest zawsze nieposłuszeństwem stworzenia wobec Stwórcy.
Czyni
to w imieniu nas wszystkich [3].
Słusznie,
więc cierpienie jest odbierane jako przeszkoda, na drodze do
realizacji życia. Dlatego też głębsza refleksja nad cierpieniem
musi uwzględniać danie odpowiedzi na pytania o sens życia, o sens
i sposób realizacji siebie. Cierpienie w życiu człowieka nie jest
bowiem czymś, co może, ale nie musi być, jak jakikolwiek przedmiot
czy przymiot, np. posiadane dobra, pieniądze (czy ich brak) lub
jakaś cecha temperamentu. Ono po prostu jest obecne tam, gdzie jest
człowiek. Jest wpisane w egzystencję człowieka po grzechu, jako
nieodłączny
jego skutek [4].
Jan
Paweł II podkreśla, że „wraz z tym straszliwym brzemieniem,
mierząc się z całym złem odwrócenia od Boga, jakie zawiera się
w grzechu, Chrystus poprzez Boską głębię synowskiego zjednoczenia
z Ojcem doznaje w sposób po ludzku niewyrażalny
tego
cierpienia, jakim jest odłączenie – odtrącenie od Ojca, zerwanie
z Bogiem. Ale właśnie przez takie cierpienie dokonuje Odkupienia –
i może, konając, powiedzieć: „Wykonało się!” (J 19,30)”
[Jan Paweł II: Salvifici doloris, Watykan 1984, s18].
Papież dodaje również „Można powiedzieć,
że jest to
cierpienie „zastępcze”, nade wszystko jednak jest ono
odkupieńcze. (…) W Jego cierpieniu grzechy zostają zgładzone
właśnie dlatego, że On jeden, jako Jednorodzony Syn, mógł je
podjąć, wziąć na siebie, z tą miłością ku Ojcu, która
przewyższa zło wszelkiego grzechu, unicestwia niejako to zło w
duchowej przestrzeni stosunków pomiędzy Bogiem
a ludzkością
i wypełnia tę przestrzeń dobrem” [an Paweł II: Salvifici
doloris, Watykan 1984, s 18].
Patrząc
z wiarą na krzyż Chrystusa, odkrywamy, że każde cierpienie, a
szczególnie
to najbardziej bezsensowne i
niewinne, staje się drogą zbawienia,
gdy cierpiący człowiek zjednoczy się z cierpieniem Chrystusa,
bezgranicznie ufając i powierzając się Jego miłosierdziu.
Wtedy człowiek odkrywa w swoim cierpieniu wielki dar i łaskę, gdyż
zdaje sobie sprawę, że współuczestniczy z Chrystusem w zbawieniu
świata, a obecne cierpienia
są tylko drogą prowadzącą do
wiecznej radości w niebie: „Skoro wspólnie z Nim cierpimy,
to
po to, by też wspólnie z Nim mieć udział w chwale. Sądzę
bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z
chwałą, która ma się w nas objawić”
[Rz 8, 17-18] .
Samo
cierpienie nie czyni jednak człowieka mądrym, jak mawiał
Arystoteles. Chrześcijanin określając cierpienie jako zło, nie
gloryfikuje go, ale podejmuje próbę przezwyciężania. Odgrywa ono
bowiem również pewną rolę w planach zbawczych Boga,
a
zwłaszcza poddaje próbie wiarę i wierność. Nie musi jednak być
skutkiem grzechu osobistego. Człowiek zatem świadomy kruchości
swojej egzystencji, usilnie przeciwdziała następstwom choroby i
opóźnia procesy starzenia. I chociaż tego nie chce, to wie,
że
musi umrzeć [4].
Ludzie
cierpiący stają się podobni do siebie nie tylko poprzez
doświadczenie zła fizycznego lub moralnego, ale również poprzez
pytanie o jego przyczynę. Człowiek
nie znajdując na nie
odpowiedzi, najczęściej przeżywa poczucie winy i ma świadomość
życiowej przegranej. Ten „kompleks niższości” wzmacniany jest
pozostawionym w pamięci śladem własnych win, nierozwiązanych
problemów i konfliktów z otoczeniem.
Chory stopniowo dopuszcza
wątpliwość do swojego serca, że Bóg go nie kocha.
Ta
obojętność rani człowieka najbardziej i wobec niej czuje się on
bezradny [4].
Jakże
często można spotkać się z rozpaczą rodziców umierającego
dziecka, nieprzygotowanych na tego rodzaju cios. Doświadczają oni
przecież niezrozumiałego
dla siebie bólu utraty sensu ich
miłości, którego nie potrafi złagodzić nikt z ludzi. W naszej
kulturze ludzie boją się śmierci fizycznej, ponieważ nie jest ona
rozumiana oraz wydaje
im się, że jest ona ostatecznym kresem
życia. Poza reakcjami fizjologicznymi myślenie
o śmierci
fizycznej wywołuje ukryty głęboko lęk i obawę lub przerażenie
śmiercią. Śmierć nie jest tylko
biologicznym zanikiem akcji serca i elektrycznych impulsów
biegnących
przez mózg i centralny układ nerwowy. Wnika ona w
życie każdego z nas jako zagrożenie
(tj. śmierć
psychologiczna, w której obawa przed śmiercią zagraża tożsamości
i kreatywności danej osoby) lub jako spełnienie (tj. śmierć
duchowa, w której ta sama obawa wywołuje przemianę naszego
stosunku do celu życia i śmierci) [5].
Mimo
że pewne rytuały związane z umieraniem wydają się być bolesne,
pełnią jednak określoną funkcję. Umacnia się związek między
ludźmi, którzy dzielą moment zetknięcia się ze śmiercią i
pożegnania. Zostaje zrobiony pierwszy krok, dzięki kontakt między
osobą umierającą a innymi ułatwia się. Ludzie doświadczający
straty mają pewność, że nie muszą sami stawiać tego kroku.
Biorąc pod uwagę zdrowie psychiczne, jest niezwykle ważne,
by
smutek mógł być wyrażony i przepracowany. Żałoba jest
procesem, który nie może dokonywać się w samotności, musi
zachodzić w kontakcie z innymi [5].
Pogrzeb
jest bardzo istotnym zdarzeniem, wyznaczającym początek procesu
żałoby. Powinien być interpretowany bardziej w kontekście
funkcji, jaką pełni dla żałobników,
a nie dla
zmarłego. Znaczenie procesu żałoby rodziny oraz znajomych jest
ważniejsze
od życzeń zmarłego. Jeśli umierająca osoba
wyraża swoje ostatnie życzenie w stosunku
do rzeczy
mających nastąpić po jej śmierci, jest niezbędne, by omówić je
na czas.
Wspólne
omówienie oczekiwań umierającego, dokonanie razem ustaleń
pomaga zmniejszyć uczucie dyskomfortu u żałobników. Pogrzeb ma
też ogromne znaczenie dla ,,stworzenia sieci kontaktów
międzyludzkich”,
dzięki
czemu łatwiej znaleźć pomoc. Obecność rodziny
i
znajomych sprawia, że nie czujemy się pozostawieni sami ze swoim
smutkiem.
Pogrzeb
stanowi często początek odnowienia związków, w których możemy
doświadczyć wsparcia. Już podczas uroczystości
pogrzebowej możemy liczyć na takie wsparcie. Zgromadzeni na
pogrzebie
mogą też zasugerować jakieś konkretne działania [6].
Dla niektórych regularna wizyta
na cmentarzu jest sposobem zachowania związku
ze zmarłym.
Jest to miejsce, gdzie mogą się wygadać, zbliżyć do swojego
smutku. Otoczenie zwykle odradza zbyt częste wizyty na cmentarzu,
gdyż istnieje przekonanie, że w ten sposób pielęgnuje
się ból i smutek. Przezwyciężenie żałoby nie jest jednak
możliwe
bez doświadczania
bólu i smutku. Ważne, by znaleźć własne tempo pracy z żałobą,
co wiąże się też z częstotliwością odwiedzania grobu. Trzeba
też zastanowić się, czy takie odwiedzanie działa faktycznie
uzdrawiająco [6].
Jedno
jest pewne życie ludzkie nie jest usłane różami. Cały czas
towarzyszy
mu cierpienie i śmierć, który jest elementem
narodzin. Nieważne gdzie będziemy żyć i tak nie unikniemy tego,
co ma nas spotkać. Życie na przestrzeni wieków składa się z tych
samych elementów, zdobywamy te same doświadczenia, co ludzie żyjący
przed nami. Świat się zmienia, a nasze życie podlega tym samym
prawom od początku świata.
Nic
nie jest w stanie przywrócić
zmarłego, ale może prawdziwe pocieszenie polega na przekonaniu
o
jego niewidocznej obecności.
Spis piśmiennictwa:
Christie Nils, Granice cierpienia, Warszawa 1991.
http://adonai.pl/cierpienie/?id=47 Dostęp:23.05.13r.
http://www.milujciesie.org.pl/nr/temat_numeru/tajemnica_cierpienia.html Dostęp: 23.05.13r.
http://www.hospicjum.waw.pl/phocadownload/Etyka/PoszukujacSensuCierpieniaIZycia_2009.pdf Dostęp: 23.05.13r.
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/smierc_zaloba_zycie.html Dostęp: 23.05.13r.
Manu Keirse, Smutek, strata, żałoba, Radom 2004