ODCIĘCI OD KORZENI
Każda epoka ma swój koloryt emocjonalny. W średniowieczu trudno było o okolicę wolną od opętanych przez złe duchy, pod koniec XIX wieku plon kosiła histeria i do mody należało wyginać się do tyłu w łuk lub omdlewać. Dziś mamy czasy dojmującej samotności. Żyjemy w świecie "singli", samotnych staruszków, o których zapomniała rodzina, samotnych małżonków żyjących niby razem, a jednak osobno. Staliśmy się jak drzewa bez korzeni.
By znaleźć oparcie sięgamy do szamanizmu czy kultur dalekiego wschodu. Tymczasem wystarczy przypomnieć sobie jak wyglądały dwory, w których mieszkali nasi przodkowie. Ze ścian ich domostw patrzyły na potomnych zatroskane, zadowolone, godne, dumne lub władcze wizerunki antenatów. Wierzono, że każdy z portretów zawiera w sobie cząstkę duszy zmarłego, którego przedstawia. Wiara ta wywodziła się z faktu, że portrety te z reguły były portretami trumiennymi, nazywanymi tak dlatego, że wcześniej umieszczano je na trumnach w czasie wystawnych i trwających nieraz wiele dni ceremonii pogrzebowych. Wpatrujące się w naszych ziomków oblicza łączyły ze sobą dwa światy; ziemski i pozagrobowy. W scenie z Potopu Kmicic wpadłszy w szał niszczy portrety przodków. Zostaje za to potępiony – zadawał bowiem ciosy „prawdziwym osobom”, a nie jedynie pomalowanym blachom czy deskom.
Dziś ze ścian spoglądają na nas nowoczesne grafiki. Czujemy pustkę i samotność. Dla wielu olśnieniem w tym stanie ducha jest metoda Berta Hellingera.
Hellinger przypomina to, co zatraciliśmy. Bez kontaktu z przodkami nie można szczęśliwie funkcjonować. „Bez korzeni nie ma skrzydeł” - powiada. Uczy jak nawiązać z nimi kontakt.
Kim jest Bert Hellinger?
Urodził się w 1925 roku. Studiował filozofię, teologię i pedagogikę. Wstąpił do zakonu, w którym spędził 25 lat. Jako misjonarz wyjechał do Południowej Afryki gdzie 16 lat pracował wśród Zulusów, stykając się z innym wymiarem duchowości. Po powrocie do Europy został instytucjonalnym heretykiem. Zdecydował się na wystąpienie z zakonu i podjęcie gruntownego kształcenia psychoterapeutycznego – uczył się psychoanalizy, terapii pierwotnej Janova, Analizy Transakcyjnej, fascynowała go terapia Gestalt. Zgłębiał także psychoterapię systemową, w jego metodach widać elementy NLP oraz języka Ericksonowskiego.
Hellinger nie utknął w żadnym z kierunków terapeutycznych, samodzielnie brnął naprzód szukając tego, co w terapii działa najskuteczniej. Ma niewątpliwie naturę zdobywcy nowych kontynentów. Odważny, bezkompromisowy, przez niektórych postrzegany jako wręcz bezwzględny. Nie ma w sobie nic z terapeutów – pocieszycieli. Jego metoda pracy jest radykalna i w pewnym sensie autorytarna. Jednocześnie w pracy z klientem Hellinger ma postawę pełną empatii, mądrości szacunku i zwyczajnej miłości do drugiego człowieka
Aktualnie mieszka w Alpach. Pewnie trudno go zastać w domu sądząc po częstości warsztatów jakie 82 letni terapeuta robi w Europie, Azji i Ameryce. Pisze równie wytrwale jak i podróżuje; swoją koncepcję opisał w ponad 30-tu książkach.
Ustawienia systemowe.
Jak przekazać komuś, kto nigdy nie był zakochany paletę barw i doznań tego uczucia? Opowiadanie o ustawieniach jest podobne do mówienia o hipnozie, bioenergoterapii czy właśnie miłości.
Niemniej wejdźmy na salę, gdzie odbywają się warsztaty:
W kręgu siedzi około 30 osób.
- Nie mogę stworzyć trwałego związku z mężczyzną – mówi Alicja - około 40-to letnia atrakcyjna blondynka.
Terapeuta pyta krótko o historie jej związków oraz o losy rodziny, z której kobieta pochodzi. Alicja spośród osób na sali wybiera dwie kobiety i mężczyznę; mężczyzna będzie reprezentował jej ojca, kobiety matkę oraz samą Alicję. Wybrane osoby stają na środku i mają „wczuć się” w swoje role.
W tym momencie następuje najbardziej zagadkowy, rzec można magiczny moment ustawień. Reprezentanci w efekcie niewytłumaczalnego procesu uzyskują dostęp do informacji dotyczących realnych osób, które „odgrywają”. Odczuwają emocje, wzajemne relacje, niekiedy dolegliwości fizyczne jakie są czy były (bo dotyczy to też osób zmarłych) udziałem konkretnych osób z określonej, nieznanej im rodziny. Zjawisko to nazwano „wiedzącym polem”. Próbuje się je tłumaczyć za pomocą biologicznej teorii pól morfogenetycznych Ruperta Sheldrake'a , przywołuje się koncepcje nieświadomości zbiorowej Junga. Nie da się jednak ukryć, że fenomen ten jest niewyjaśniony.
Wróćmy na scenę. „Żona” próbuje nieśmiało zwracać się ku „mężowi”, ten patrzy w przestrzeń przed sobą. Reprezentantka Alicji czuje się zagubiona i samotna, szuka kontaktu z ojcem , ten wygląda na nieobecnego.
Terapeuta pyta Alicję o rodziców, ich los, poprzednie związki. Alicja przypomina sobie, że ojciec miał przed matką narzeczoną która zmarła na białaczkę. Terapeuta dostawia reprezentantkę narzeczonej. Jej pojawienie się budzi z uśpienia „ojca”. „Ojciec” i „narzeczona” zwracają się ku sobie, wyglądają na bardzo bliskich sobie.
- Ciągnie mnie do tej kobiety jak magnes – mówi reprezentantka Alicji nie mogąc oderwać wzroku od „narzeczonej”.
Okazuje się, że Alicja w głębi swej duszy, nie będąc tego świadoma utożsamiała się ze zmarłą narzeczoną. Dała sobie nawet na bierzmowaniu imię Anna – takie jak nosiła ta kobieta. Wówczas nie robiła tego świadomie, czuła tylko, że to imię jest jej w dziwny sposób bliskie. Teraz ze łzami w oczach stoi zaskoczona. Terapeuta wprowadza Alicję do ustawienia, jej reprezentantka zrobiła już swoje, pomogła odsłonić to, co było zakryte.
- „Całkiem mi się pomieszało…. pomyliłam siebie z tobą” mówi Alicja patrząc z miłością na reprezentantkę narzeczonej, z trudem utrzymuje wzruszenie.
-Pokłoń się głęboko przed jej losem – mówi terapeuta.
Powiedz :”Szanuję twój los”. Alicja czuje, że te proste słowa sprawiają głęboką ulgę. Oddycha głęboko. Czuje, że spada jej z serca ogromny ciężar. Ciężar, z którym jednocześnie trudno się rozstać... Przez tyle lat była tak blisko tej nieznanej sobie kobiety…
- „Uznaję, że zrobiłaś miejsce dla mojej matki i dla mnie” – wypowiada kolejne sugerowane przez terapeutę słowa.
- „Z tobą nie mam bezpośrednio do czynienia. Jestem tylko dzieckiem. Dorosłe sprawy, zostawiam wam dorosłym”. „Proszę, patrz przyjaźnie, gdy pójdę do swojej matki”. Słowa brzmią jak magiczne formuły. Jednocześnie Alicja odczuwa, że są niezwykle trafne i oczyszczające.
Teraz Alicja jest w stanie pierwszy raz w swoim życiu popatrzeć i poczuć się przy swoich rodzicach po prostu jak dziecko. Wreszcie może dostrzec swoją matkę i zbliżyć się do niej. Bez tego ruchu dziewczyna nie może stać się kobietą. Alicja czuje się wolna. Teraz w swoim sercu może znaleźć miejsce dla innego mężczyzny. Wcześniej go nie miała. Identyfikując się z Anną była wierna jednemu mężczyźnie – swemu ojcu.
Jednocześnie reprezentant ojca Alicji dopiero pożegnawszy się ze zmarłą narzeczoną może dostrzec swoją żonę. Matka Alicji też czuła, że dostała swojego męża niejako kosztem ofiary zmarłej narzeczonej i nie miała odwagi w pełni zaangażować się w małżeństwo. Teraz, gdy wszyscy widzą, że zmarła Anna patrzy na nich przyjaźnie – miłość w rodzinie może płynąć na nowo.
W czym tkwi sedno ustawień?
Istota sprowadza się do idei: nic w przyrodzie nie ginie oraz nikt nie jest samotną wyspą.
Spójrzmy wstecz na naszych przodków - czyż nie stoją ich za nami tłumy! W naszych żyłach płynie krew niepoliczonej ilości ludzi. Ludzi, którzy kochali się, kłócili, a nawet mordowali, smucili, czegoś bali, mieli na coś nadzieje, pomagali innym… Cała gama uczuć, doznań, doświadczeń. Całkiem jak w naszych poplątanych duszach. A co w nas samych doskwiera nam najsilniej? Otóż to, czemu nie mamy odwagi stawić czoła, czego się boimy i od czego uciekamy. Znany mechanizm gruszki bokserskiej: im silniej w nią walisz pięścią, tym mocniej w ciebie uderza.
Podobnie dzieje się w naszych rodzinach. Członkowie rodziny – żyjący lub zmarli – jeśli zostali wyrzuceni poza nawias naszego klanu, w pewnym sensie nie dają nam spokoju i ciągle upominają się o należne im miejsce wśród swoich.
O kim z rodziny wolimy nie pamiętać? O tym, którego los budzi w nas dużą złość, strach, smutek. Czyli na przykład o osobie, która zmarła tragicznie lub młodo, szczególnie o zmarłych dzieciach, o kimś, kto był nieuleczalnie chory, niepełnosprawny, kto był przestępcą, kto wiele stracił, kto odebrał sobie życie, kto z jakichś powodów opuścił rodzinę… Brak akceptacji – zarówno dotyczący jakiegoś aspektu nas samych, jak i dotyczący członka rodziny – zawsze nas osłabia, a odrzucona sprawa lub człowiek domaga się swego.
Gdy rodzina nie zgadza się na los któregoś ze swoich członów, wówczas osoba z kolejnego pokolenia musi niejako tą sprawę załatwić. Robi to oczywiście zupełnie nieświadomie. I właśnie w tej dynamice Hellinger upatruje przyczyny rozmaitych dręczących nas kłopotów. Gdy chorujemy, jesteśmy nieszczęśliwi, nie możemy stworzyć udanego związku, z dużym prawdopodobieństwem dzieje się tak, by mogło się dokonać swoiste wyrównanie za los odrzuconego członka rodziny. Tak, jakbyśmy nieśli dalej jego problem.
I tak jak psychoanaliza wydobywa na światło dzienne ciemną, odrzucona stronę naszego wnętrza, tak ustawienia hellingerowskie wydobywają odrzuconych członków rodziny. Uznanie ich, dostrzeżenie ich z szacunkiem dla ich losu powoduje, że już nikt nie musi dźwigać ich bólu. Dręczące nas problemy czy objawy odchodzą, bo przestają już pełnić swoją rolę „strażnika pamięci”.
Idea bliska egzorcyzmom. Dusza uszanowana może odejść spokojnie.
Ustawienia Hellingera mają w sobie wiele z misterium.
Niektórych to pociąga, innych przeraża.
Niewątpliwie koncepcja Hellingera osadzona jest w wierze w Siłę Wyższą. Hellinger nazywa ją Duchem.
Psychologia a duchowość.
Pojawia się pytanie: czy koncepcja Hellingera jest wiedzą psychologiczną? Sam Hellinger uważą, że jego teoria mieści się w obrębie fenomenologii jako metody filozoficznej. „Obserwuję rzeczywistość i moje pomysły dostosowuję do tego co mi się ukazuje” -mówi. Stąd jego koncepcja podlega nieustannej modyfikacji. Przykładowo - dopóki nie miał młodej żony, twierdził, że związki z dużą różnicą wieku są skazane na niepowodzenie. Odkąd takową pozyskał, wykreślił ten akapit ze swoich rozważań...
W tradycji psychologii istnieje myśl fenomenologiczna; jako taką postrzega się koncepcję C. Rogera czy logoterapię V. Frankla. Ale czy oprócz nazwy mają one coś wspólnego z podejściem Hellingera? Otóż różnica jawi się tu podstawowa. Psycholodzy zajmują się tym, co mieści się w obszarze umysłu ludzkiego, Hellinger szukając rozwiązań sięga do działania Absolutu .
Duchowość ma swoje miejsce w psychologii – według wspomnianego V. Frankla wiara w Boga pozwala dostrzec wartość egzystencji, a tym samym odnaleźć najgłębsze poczucie sensu. Doświadczenia duchowe analizował z ogromną finezją K.G. Jung – podkreślał jednak przy tym , że jego analiza dotyczy tego, w jaki sposób w naszej psychice reprezentuje się Siła Wyższa. Podobny stosunek do kwestii duchowości zajmował nurt psychologii transpersonalnej. Jednak nNikt z psychologów nie mówił o Bogu samym w sobie. Ten teren psychologowie zdecydowanie zostawiali teologom. Zostawiali, do czasu, aż… nie pojawił się Hellinger .
Hellinger a sprawa polska…
Wchodzenie podejścia hellingerowskiego na teren Polski jest zjawiskiem godnym analizy socjologicznej. Pierwsze duże warsztaty w Polsce Bertowi Hellingerowi organizowała Ewa Foley – Pierwsza Dama polskich środowisk związanych z rozwojem psychiczno-ezoterycznym. Z takiego też środowiska wywodziły się pierwsze osoby robiące w Polsce samodzielnie ustawienia.
Z czasem, osobliwie wprost proporcjonalnie do rosnącej popularności i liczebności osób na warsztatach Hellingera (zaznaczyć warto, że nie są to warsztaty tanie), ustawieniami zaczęli interesować się psycholodzy zajmując wobec zjawiska postawy nader skrajne.
Jedni uznali Hellingera za apodyktycznego guru, a ustawienia za zabieg zagrażający. Oczywiście zagrażający pacjentom... Gdyby grzebnąć głębiej wyłoni się zagrożenie nie mniej bolesne; psycholog, też człowiek… nie lubi gdy ktoś mu się wtrąca do monopolu na rozumienie człowieka, gdy ktoś uzurpuje sobie prawo do tłumaczenia jak funkcjonuje rodzina, a już szczególnie, gdy tego kogoś słuchają tłumy, jakich prawdopodobnie żaden rodzimy akademicki guru nie zdołałby zgromadzić.
Inni – z kategorii bardziej otwartej na zjawiska nieodgadnione - zachowując wobec ustawień postawę mniej lub bardziej przyjazną uznali zjawiska wydarzające się w tej metodzie jako wychodzące poza zakres ich kompetencji psychoterapeutycznych i włożyli całość zagadnienia do szuflady pod tytułem „ciekawe, ale nie dla nas”.
Na tym nie koniec - wśród psychologów znaleźli się i tacy, którzy uznali, że któż lepiej od psychologa potrafi radzić sobie z fenomenem ustawień. Co lepsza, uznali, że li tylko psycholog (ewentualnie psychiatra) jest w mocy poruszać się w skomplikowanych zawiłościach pola morfogenetycznego i rozpoznawać skąd i jak płynie energia… Zapadł oficjalny werdykt: tylko osoby z wymienionym wykształceniem przyjmowane będą na szkolenia sygnowane przez oficjalną stronę internetową Berta Hellingera. Otwarłam oczy ze zdumieniem.
Psycholog ma monopol na wyczuwanie energii…?
Będąc młodym psychologiem… (młodym duchem) sięgam usilnie pamięcią w moją edukację i praktykę psychoterapeutyczną… no i nie znajduję szkolenia… w zakresie wyczuwania energii, podążania za strumieniem energetycznym czy ruchem Ducha, poruszania się w rzeczywistości, gdzie nie ogranicza mnie czas i przestrzeń, wczuwania się w zmarłe osoby. Nigdy też jako psychoterapeuty nie uczono mnie, by wchodzić w odmienny stan świadomości by uzyskać najtrafniejsze rozwiązanie (tak niewątpliwie pracuje sam Hellinger).
Owszem znam dobrze i stosowałam systemową terapię rodzin, znam psychodramę – bo te teoretycznie spośród metod psychologicznych najbliższe są ustawieniom. I zdecydowanie stwierdzam, że bliskość ta jest bardzo niewielka, a różnica podstawowa. Ustawienia poruszają się w przestrzeni duchowości i energii (bioenergii?), psychoterapia klasyczna operuje w przestrzeni psyche.
Jeśli już szukalibyśmy edukacji będącej sensownym wstępem do nauki ustawień, to pewne - choć oczywiście nie wystarczające - umiejętności znajduję w cyklu szkoleniowym dla bioenergoterapeutów czy w rozmaitych liniach związanych z rozwojem duchowym.
Sam Hellinger na temat swojej pracy wypowiada się następująco; „Pojmuję psychoterapię jako opiekę nad duszą . Robię coś dla duszy drugiego człowieka, by nawiązał kontakt ze swoimi siłami. Ma to w sobie coś religijnego, duchowego.”
Hellinger twierdzi, że jest empirystą – obserwuje fakty dziejące się w ustawieniach, następnie buduje teorię. Niewątpliwie tak jest, aczkolwiek metodologia Hellingera nie poprzestaje na prostym wnioskowaniu z faktów. Przypomina w tym Junga, który uchodzić chciał za empirystę, ale bardziej szczery i bliższy prawdy był, gdy pisał w liście do Helene Kieler: „Psychologia analityczna służy nam wyłącznie do znalezienia drogi prowadzącej ku doświadczeniu religijnemu i pozwalającej na zrealizowanie naszej pełni. (…) Psychologia analityczna może nauczyć nas postawy ułatwiającej kontakt z rzeczywistością transcendentną.”
Co dalej z ustawieniami?
Przez lata przywykliśmy do funkcjonowania w obiegu oficjalnym oraz drugim - podziemnym. Na przykładzie ustawień mogliśmy z rozrzewnieniem powspominać dawne czasy…Ci, którzy z dużym powodzeniem w Polsce jako pierwsi robili ustawienia z racji braku stosownego wykształcenia zmuszeni byli przenieść się do podziemia. Przed nimi pojawiające się „oficjalne” ośrodki szkoleniowe jak również oficjalna strona internetowa zatrzasnęły swe podwoje. Paradoks tym większy, że cała idea ustawień oparta jest na założeniu: „problemy pojawiają się, gdy następuje wykluczenie z systemu i gdy nie uszanuje się, tych, którzy byli wcześniej”.
Co na to sam Hellinger?
Hellinger kilkakrotnie przyjeżdżał do Polski. Przyglądał się wszystkiemu z niewątpliwym cechującym go głębokim spokojem wewnętrznym. Kończąc swój ostatni warsztat w Krakowie bardzo wyraźnie przedstawił swoją wizję rozwoju ustawień. Według niego zawężenie ustawień do psychoterapii źle robi tej metodzie. Zajmować nimi może się każdy, kto rzetelnie wykonuje swoją pracę, a jednocześnie ma potrzebę rozwoju, chce coś zmienić, ulepszyć w swoim życiu. A niechże piekarz, inżynier czy nawet psycholog, jak z czymś mają kłopot wspomogą się tą metodą.
Aby rozpropagować ideę ustawień jako metody samorozwoju otwartej dla wszystkich zainteresowanych trwają prace nad stroną internetową WWW hellinger.com.pl . Wkrótce zapraszamy. Znajdą się tam między innymi informacje o funkcjonujących już w Polsce ośrodkach szkolących w ustawieniach osoby chętne poznać metodę, która pomoże im lepiej żyć. Prowadzi je na przykład niemiecki psychoterapeuta Heiko Hinrichs. Na rozpoczynającym się najbliższym szkleniu spotkają się nie tylko psycholodzy, ale i prawnicy, trenerzy biznesu, pielęgniarki…
Metoda ustawień, to nie tylko technika, raczej sposób myślenia o świecie, pewna filozofia życia. Jest to postawa akceptacji rzeczywistości, spokojnej zgody na przemijalność, cierpliwości i wzajemnego respektu, a jednocześnie dyscypliny wewnętrznej i głębokiej miłości do tego co wokół nas, jakiekolwiek by to było.
Ustawieniami systemowymi mogą zajmować się jedynie ci, którym bliska jest refleksja J.B. Haldane: „Wszechświat nie jest dziwniejszy od tego, jak go sobie wyobrażamy – jest dziwniejszy od tego, jak możemy go sobie wyobrazić”.
autor; Agnieszka Gąsierkiewicz