Karmelitańska metoda modlitwy biblijnej
Jan Krawczyk OCD i Karmelitański Ruch Ewangelizacyjno - Modlitewny
Wprowadzenie
Od wielu już lat codziennie staram się na różne sposoby czytać i rozważać Słowo Boże. Przemierzałem je wzdłuż i wszerz jak Bieszczady czy Tatry, ale w każdej porze dnia czy roku, ciągle jest inne i ciągle zaskakuje swoją nieogarnioną głębią. Te samotne wędrówki po ścieżkach Bożego Słowa sprawiły, iż pewnego dnia zapragnąłem podzielić się z innymi sposobem, w jaki sam modlę się Biblią. Jako karmelita bosy, od nowicjatu nauczony byłem karmelitańskiego sposobu rozmyślania. Składał się on z pięciu punktów:
Przygotowanie dalsze do rozmyślania - polegające na chodzeniu w obecności Boga przez cały dzień, unikaniu grzechów i rozproszeń, a przede wszystkim na szukaniu i pełnieniu woli Bożej objawionej w Biblii, danej w Regule, Konstytucjach i programie dnia, docierającej przez przełożonych, wydarzenia i natchnienia Ducha Świętego.
Przygotowanie bliższe do rozmyślania - zaczynające się 15 minut przed modlitwą, kiedy to należało porzucić wszelkie zajęcia i przygotować ciało, umysł i duszę do modlitwy. Oprócz umycia rąk, założenia habitu (gdy wykonywało się pracę fizyczną), należało przypomnieć sobie temat rozmyślania, obudzić pragnienie spotkania z Bogiem, i krocząc do kaplicy prosić o łaskę dobrej modlitwy. Przygotowanie bliższe kończyło się znakiem krzyża, klęknięciem w kaplicy na swoim miejscu, wyobrażeniem obecnego przy mnie Chrystusa i wezwaniem na pomoc Ducha Świętego. Po modlitwie serca następowało czytanie tekstu.
Czytanie - najczęściej były to gotowe rozważania, podzielone tematycznie i na punkty, z gotowymi modlitwami do odmawiania, a nawet wnioskami dla życia. A więc czytałem o piekle i niebie, o cierpieniach dusz w czyśćcu, o Bogu Ojcu i o Jezusie, o Duchu Świętym i o Najświętszej Pannie, o sądzie i o przyszłym zmartwychwstaniu. Ten chleb powszedni był codziennie inny, zależnie od okresów liturgicznych, świąt i uroczystości, czy też czytań mszalnych. Czytanie to miało dostarczyć tematu do rozmowy z Bogiem, karmić duszę lub pogłębić poznanie tajemnic wiary.
Rozmyślanie - które następowało po czytaniu. Ta refleksja nad przeczytanym tekstem miała pogłębić zrozumienie darów, obietnic i miłości Bożej oraz pobudzić serce do miłosnej rozmowy z Bogiem żywym. Przyznam szczerze, iż lepiej szło mi umysłowe roztrząsanie znaczenia objaśnianych tajemnic. Rozmyślanie zaś, które miało być przygotowaniem do serdecznej rozmowy z Bogiem - pozostawiało mnie w oschłości i niemocy. Moje serce było zimne, a przecież następnym punktem rozmyślania była modlitwa.
Modlitwa wewnętrzna - modlitwa serca, wylanie uczuć przed Bogiem, po prostu rozmowa z Tym, o którym dowiedziałem się, że mnie kocha i tak wielkie przygotował dla mnie dary. I bywało niekiedy, iż poznając, jak bardzo Bóg mnie miłuje, z łatwością budziła się we mnie wdzięczność i spontanicznie płynęło z serca uwielbienie. Mówiłem wówczas, czy to w myślach, czy też w słowach, że Go kocham, że cieszę się Nim i Go uwielbiam. Kiedy indziej, przejęty skruchą i żalem za wielkie i liczne grzechy moje, pozostawałem przed Nim w uczuciu uniżenia i błagalnej prośby o zmiłowanie. Modlitwa serca - to ćwiczenie w miłości, okazywanie jej na wszelkie sposoby Chrystusowi, Ojcu i Duchowi Świętemu lub Najświętszej Pannie. Słowem - serdeczna rozmowa, wiele razy powtarzana, w słowach prostych, wprost z serca płynących. To jest właśnie główna część karmelitańskiej metody modlitwy myślnej, określonej przez św. Teresę jako poufne przebywanie z Bogiem. Toteż gdy Duch Święty raczył pobudzić moje serce, oddawałem się tej rozmowie przez większą część całego czasu modlitwy. Kończyłem ją trzema szybkimi krokami, by wejść w codzienne życie z Bogiem.
Zakończenie jako dziękczynienie - kiedy to okazywałem Mu wdzięczność, iż raczył mnie oświecić, mówić do mnie, być ze mną, działać we mnie uzdrawiając, pocieszając bądź umacniając mnie w wierności i cierpliwości; oddanie się - kiedy to nie tylko ofiarowałem Mu siebie na służbę i ponawiałem swoje śluby bycia posłusznym, czystym i ubogim, lecz konkretnie zawsze znalazłem coś, co było moimi małymi ofiarami ku Jego czci, pełnionymi przez resztę dnia, np. opanowanie języka, wzroku, wyrzeczenie słodyczy, odmówienia sobie jakichś dozwolonych radości czy przyjemności. Takie ofiary umacniały naszą wzajemną przyjaźń i miłość; prośba - na koniec błagałem Go, by w całym moim ubóstwie i nędzy nie tylko mnie przyjął, lecz i przyszedł mi z pomocą w moich potrzebach. Prośby te były konkretne i dotyczyły moich postanowień, walk wewnętrznych czy też trudności zewnętrznych. Bywało, iż niekiedy pomijałem dziękczynienie, oddanie się czy prośbę, bo trzeba było modlitwę kończyć, wspólnie odmawiając "Pod Twoją obronę".
W tak pojętej modlitwie trudno było mi jednak znaleźć miejsce na Pismo Święte. Niekiedy traktowałem je tak, jak każdą inną książkę do rozmyślań, innym razem jako pomoc do skupienia. Bardzo kochałem Biblię i wolałem ją bardziej niż wszystkie inne książki. "Umiłowałem ją nad zdrowie i piękność i wolałem mieć ją aniżeli światło, bo nie zna snu blask od niej bijący. A przyszły mi wraz z nią wszystkie dobra i niezliczone bogactwa. Cieszyłem się, gdy wiodły mnie jej słowa, a gdy prosiłem Stwórcę o radę, ona dawała mi zrozumienie" (por. Mdr 7, 7-14).
Z Pismem Świętym wyruszyłem na poszukiwanie mojej osobistej drogi. Czytałem, rozmyślałem nad przeczytanym fragmentem Pisma, chwilę porozmawiałem o tym z Bogiem i właśnie na tym kończyłem modlitwę myślną. Goniłem za złotymi myślami, jakimiś odkryciami znaczeń i idei zawartych w słowach, wymyślałem cudowne rzeczy na temat słów Pisma i zachwycałem się nimi. Jednak te duchowe "wykopaliska" z pomocą komentarzy do czytań nie zawsze wystarczająco karmiły mój umysł i serce. Trwanie wśród rozproszeń, oschłości i ciemności osładzałem odmawianiem różańca św. bądź koronki do Miłosierdzia Bożego. Czasem wracałem do moich dawnych książkowych lektur i tak po swojemu zagospodarowywałem sobie resztę czasu przeznaczonego na modlitwę.
Wkrótce zrozumiałem, że nie ilość wiedzy nasyca duszę, lecz głębokie jej odczuwanie i smakowanie. Zaczęło we mnie wszystko cichnąć. Bóg pociągał moją duszę do trwania w Jego obecności, w całkowitej beztrosce i milczeniu. Nasłuchując ciszy, dawałem się wychowywać milczeniu. Był to dar Boży. Coraz głębiej odczuwałem słodycz kochającego mnie Boga, który ogarniał mnie zewsząd. Wówczas to zauważyłem, że jedno lub dwa słowa z Ewangelii karmią mnie bardziej niż cały rozdział, a dusza moja nie ma w ogóle ochoty do zajmowania się czymś więcej lub czymś większym, a jedynie przebywania w jednym słowie, w jednym zdaniu, w jednym uczuciu przed Bogiem.
Szukałem w pismach Ojców Kościoła i świętych Karmelu. Zobaczyłem, jak bardzo miłowali oni Słowa Pańskie. Coraz bardziej wzrastałem w doświadczeniu czegoś prostego, a jednocześnie świętego. Gdy na mojej drodze Bóg postawił osoby duchowne i świeckie, spragnione Słowa Bożego, a zwłaszcza pouczenia o jakimś konkretnym, prostym sposobie rozważania tego Słowa, nie poprzestałem jedynie nazaprezentowaniu im klasycznej metody lectio divina, lecz także podzieliłem się swoim sposobem, którym od lat zgłębiałem Biblię. Wkrótce w ramach Karmelitańskiego Ruchu Ewangelizacyjno - Modlitewnego trzeba było pomóc w poznawaniu i ukochania Pisma Świętego także dzieciom. Prezentowaną metodę modlitwy biblijnej polubiły zwłaszcza dzieci i młodzież! Nazwaliśmy ją karmelitańską modlitwą biblijną, gdyż praktykowana jest w KREM-ie nie tylko przez członków Ruchu, lecz także w ramach spotkań modlitewnych i formacji biblijnej. Karmelitańska jest także i z tego powodu, iż praktykuję ją jako karmelita w oparciu o życie i pisma świętych Karmelu. Cokolwiek jest w niej dobrego, niech służy na chwałę Boga i dla zbawienia dusz ludzkich.
Cel karmelitańskiej modlitwy biblijnej
Modlitwa biblijna ma na celu wprowadzenie chrześcijanina w duchowe towarzyszenie Jezusowi i przeżywanie wydarzeń biblijnych sercem.
Kiedy pewnego dnia Jezus "wyszedł i zobaczył celnika imieniem Lewi, siedzącego w komorze celnej rzekł do Niego: Pójdź za Mną. On zostawił wszystko, wstał i chodził za Nim" (Łk 5, 27-28). Pójście za Jezusem oznaczało chodzenie z Nim, towarzyszenie Mu, upodobnienie się do Niego. Słowem - naśladowanie. Lewi naśladował Jezusa! Szedł tam, gdzie On; jadł to, co On. Spał tam, gdzie On i cieszył się tym, co Jezus. Wziął udział we wszystkich Jego przeciwnościach i cierpieniach. A żale, jakie ludzie mieli do Jezusa, spadły również na Jego towarzysza Lewiego! Podobnie zaszczyty i pochwały. I dziś, przez modlitwę i rozważanie Słowa Bożego oraz wypełnianie Go, mogę uczestniczyć w takim naśladowaniu Jezusa. Jezus wybrał i ustanowił apostołów, po to, "aby Mu towarzyszyli..."(Mk 3, 13-15). Zarówno dwunastu apostołów, siedemdziesięciu dwóch uczniów (Łk 10, 1), jak i cały ich poczet (Łk 6, 17) wybrał Jezusa po to, ABY GO NAŚLADOWAĆ. Nie tylko patrzyli na Niego, nie tylko słuchali Go, ale żyli tak jak On! Jezus wiedział, że tłumy przychodzą Go słuchać, lecz większość nie wypełnia Jego słów. On zaś pragnął, aby słuchali i wypełniali.
Przez trzy lata uczniowie patrzyli na Jezusa. Patrzyli na Jego twarz i ciało. Patrzyli na Jego ręce i styl życia. Widzieli, jak traktuje chorych, dzieci, kobiety i mężczyzn, opętanych i trędowatych. Patrzyli, jak je i śpi. Widzieli, jak się cieszy i smuci, płacze i drży. Patrzyli na Niego, jak wypędzał przekupniów i jak gniewał się na faryzeuszów. Słuchali dyskusji z faryzeuszami, a każde słowo, które Mistrz wypowiedział, odbijało się echem w ich sercach. To nie tylko Jezus wyjaśniał im wszystko na osobności - to oni sami rozmawiali i próbowali przeniknąć sens Jego nauk i tajemnice słów.
Zanim bowiem upodobni się swoje życie do Jego życia, trzeba najpierw:
- dobrze Go poznać i zachwycić się Jego stylem życia,
- oswoić się z Nim,
- uwierzyć, że bardzo kocha i poczuć się przez Niego kochanym,
- napatrzeć się na Niego i nasłuchać.
Czy uczniowie chcieli żyć tak jak On? Czy myśleli jak On? Czy czuli do ludzi i do siebie nawzajem to, co On? Czy bali się tego, co On i cieszyli się tym, co On? Ewangelie mówią, że przez trzy lata TOWARZYSZENIA Jezusowi nie w pełni zmieniło się życie uczniów. Jeśli uczniowie potrzebowali więcej niż trzy lata - my potrzebujemy znacznie więcej czasu na modlitwę i rozważanie Słowa Bożego, by umieć naśladować Chrystusa. Wybierając Jezusa w dniu chrztu świętego za swojego Pana i Zbawiciela, przyrzekaliśmy Mu naśladować Go. Wielu z nas - np. zakonnicy - zobowiązuje się ślubem do doskonałego naśladowania Chrystusa. Czy jest to możliwe bez długich i żmudnych godzin czytania, studiowania i przemadlania Słowa Bożego, skoro nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa? (św. Hieronim). Czy można naśladować Jezusa, nie znając ani Jego życia, ani nauki ani charakteru? Według czyich wreszcie nauk i słów kształtować będziesz swoje życie, skoro do czystego i stałego źródła życia duchowego, jakim jest Słowo Boże, zaglądać będziesz jedynie od czasu do czasu? Człowiek przecież nie żyje samym chlebem, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych (por. Mt 4, 40).
Słowo Boże to całe życie! To nie dodatek do licznych innych zajęć, studiów, duszpasterstwa, biznesu czy innych trosk. Św. Hieronim powiedział: "Niech inni mają dostatki, niech piją z naczyń kosztownych, niech się cieszą oklaskami ludzi, niech mają wielkie bogactwa i uciechy najwyszukańsze, a nasze rozkosze to rozmyślać o Prawie Pańskim we dnie i w nocy oraz do drzwi zamkniętych Boga pukać i chleb Trójcy Najświętszej przyjmować".
Karmelitańska modlitwa biblijna ma na celu dogłębne przeżywanie i smakowanie Słowa Bożego. Ma prowadzić do zrozumienia Pisma przez kontemplację, przez dowartościowanie Słowa Bożego. Stąd nacisk położony jest na początku modlitwy nie na pracę intelektu i zrozumienie, lecz powtarzanie i zapamiętywanie oraz pewien sposób medytacji, prowadzący do kontemplacji i modlitwy wewnętrznej. Dopiero po jej zakończeniu następuje powrót do lektury i medytacji jako interpretacji Słowa oraz wyciągnięcia wniosków dla życia.
Etapy karmelitańskiej modlitwy biblijnej
Modlitwa biblijna jest kroczeniem za Jezusem, za Jego Słowem i prowadzi nas przez pięć etapów:
1. Czytanie
2. Studium lub rozważanie
3. Medytowanie
4. Modlitwa wewnętrzna
5. Kontemplacja oraz czynienie Słowa
Wszystkie pięć faz modlitwy są ze sobą ściśle związane - jedna warunkuje zaistnienie drugiej i wszystkie pięć muszą mieć miejsce, jeśli chcemy owocnie czytać i rozważać Słowo Boże. Zwieńczeniem trudu zgłębiania Słowa Bożego nie jest praca magisterska czy doktorska, lecz postępowanie tak, jak mówi Bóg w swoim Słowie! Zanim zaczniesz żyć Słowem Boga, musisz je wpierw dobrze poznać, dobrze zrozumieć, przeżyć i wewnętrznie zasymilować, wskutek czego nastąpi przemiana twojego myślenia, odczuwania, pragnień i wreszcie całego zewnętrznego postępowania na co dzień. Nie możesz przeskoczyć tych etapów. Cierpliwości! "Owoc wydasz w swoim czasie!" (Ps 1).
Modlitwa biblijna angażuje całego człowieka i skłania go do wejścia w głąb swego sanktuarium, gdzie przebywa Chrystus. Sprawia, że Ewangelia staje się żywa, dotykalna i aktualna. Modlitwa ta uczy nas pokory i skruchy. Jej prostota kruszy wewnętrzną ukrytą pychę i odsłania naszą pustkę oraz duchową płytkość. Każdy rozpoczynający drogę modlitwy musi się pogodzić z faktem "że nigdy, przez całe życie, nie będzie nikim innym, jak tylko nowicjuszem" (Thomas Merton, Modlitwa kontemplacyjna, Poznań 1986, s. 32).
Etap pierwszy: czytanie
Czytanie ma na celu MODLITWĘ i przemianę ŻYCIA. Stąd wcześniej wybrany fragment Biblii czytamy bezinteresownie w obecności Boga. Zanim otworzysz Biblię, poświęć wystarczająco dużo czasu na to, by z wiarą wyobrazić sobie Jezusa stojącego tuż przy tobie i patrzeć na Niego. A więc:
Stań w obecności Boga. Zamknij oczy i odnajdź się w obecności Jezusa. Patrz na Niego. Św. Teresa od Jezusa mówi: "Niech dusza stanie w obecności Chrystusa, jakby Go na oczy widziała i niech trzyma się ustawicznie Jego towarzystwa. O, siostry niezdolne długo rozważać ani trzymać myśli bez ciągłych roztargnień - nie żądam od was wielkich o Nim rozmyślań, ani natężonej pracy rozumu, ani zdobywania się na piękne myśli i uczucia. Żądam tylko, byście na Niego patrzyły! Nawyknijcie do tego!" (Życie). Ta świadomość przebywania w obecności Boga winna nam towarzyszyć przez cały czas modlitwy biblijnej. Jeśli na którymś z etapów doznasz trudności, powróć do obecności Boga i czytania Pisma. Takie proste czytanie Biblii, złączone z cichą świadomością, że Bóg patrzy z miłością na ciebie, a ty zajmujesz się przez cały czas Jego sprawami i troszczysz się o Jego Królestwo, jest już wielką świętą modlitwą.
Proś o łaskę Ducha Świętego, aby jako najlepszy Nauczyciel i słodki Gość duszy otworzył przed twoim sercem bramy słowa. Każde ze słów Pisma jest zamknięte, zapieczętowane. Proś więc Boga, aby otworzył ci zamknięty sens słów Pisma i dał ci ich zrozumienie, aby przypomniał ci wszystko, co Jezus powiedział i co czynił. "Proś, a będzie ci dane" (por. Łk 11, 9).
Przeczytaj wybrany fragment Pisma po raz pierwszy. To pierwsze czytanie jest panoramiczne. Czytam, by mieć ogólne spojrzenie, o czym mówi ten fragment. Po jego przeczytaniu odpowiadam w myśli na poniższe pytania: O czym mówi ten fragment Pisma? Co w tym fragmencie jest najważniejsze? Co jest niejako sercem tego fragmentu? Zachowaj się jak ktoś, kto wychodzi na górę i stamtąd opowiada swojej duszy co widzi oraz gdzie i co się znajduje. Po takim wewnętrznym dialogu ze swoją duszą, zostawiam na boku lekturę i ponownie zanurzam się w obecności Boga, prosząc o łaskę Ducha Świętego.
Czytaj wybrany fragment po raz drugi. Tym razem, czytając ten sam tekst, staraj się to czynić uważnie, z maksymalną drobiazgowością, ze zrozumieniem i w wielkim pokoju. Nie trać z oczy świadomości obecności Bożej. Okaż Bogu, iż kochasz Jego słowo miłością wyjątkową. Okaż Mu, że nie szkoda ci czasu na zajmowanie się każdym słowem, które wyszło z Jego ust. Im bardziej odkryjesz dosłowne znaczenie i wartość słów, tym głębsza stanie się interpretacja duchowa. Powierzchowna lektura chwytała jedynie ogólny sens fragmentu, bez zatrzymywania się nad drobiazgami czy kluczowymi słowami. Teraz natomiast wejdź w lekturę cierpliwą, ciesz się i rozkoszuj każdym słowem, każdym zaimkiem, każdą kropką i każdym przecinkiem. Patrz nie tylko okiem duszy na Chrystusa, lecz także wpatruj się w czytane litery Pisma. Niech nic nie ujdzie twojej uwagi. Bądź jak ktoś, kto obchodzi znajomy sad i przypatruje się każdej jabłoni, liściom, drzewom, trawie itd. Bierz wszystko pod uwagę - porządek wyrazów, powtórzenia, łączenia, końcówki, kropki i przecinki. Nie pomijaj ani joty, ani kreski, lecz zbierz wszystkie choćby najmniejsze ułomki. Najmniejszy okruch Biblii jest smaczny i pożywny dla tego, który jest głodny Boga. Takie czytanie polega na rozłuszczaniu, rozgryzaniu i wchłanianiu kawałek po kawałku słów Pisma.
Po przeczytaniu jednego zdania, powróć wzrokiem i prześledź je od początku. Spożywaj niejako wzrokiem każde słowo. I tak czyń werset po wersecie aż dojdziesz do końca. Następnie zostaw tekst i znów zanurz się w obecności Boga, prosząc o łaskę Ducha Świętego. Zresztą możesz tak czynić po każdym wersecie lub po kilku. Następnie:
Czytaj wybrany fragment po raz trzeci, starając się już tym razem oglądać poszczególne słowa lub zdania jakby spełniały się w twojej duszy i na twoich oczach. Czytając, staraj się wyobrazić wydarzenia, miejsca, osoby czy obrazy, jakimi wyraża się Bóg w swoim Słowie. Takie czytanie podobne jest do pisania tekstu w myśli, takiego, jaki wyszedł spod pióra pisarza. Podziwiaj każde słowo i wszystko, co pod nim się kryje lub to, co ono przed tobą odkrywa. Podziwiaj, w jaki sposób Bóg się wyraził. Zastanawiaj się i zobacz dlaczego. Tekst czytany po raz trzeci wzbogaci cię licznymi skojarzeniami z innymi wersetami Biblii. Staraj się jedynie odczuć ich sens i znaczenie, lecz nie troszcz się ani o ich odnalezienie ani o ich zapamiętanie. Powstrzymaj się także od przedwczesnych wniosków. Bądź wolny i swobodny. Po tej lekturze Pisma zanurz się ponownie w cichej obecności Boga i proś o światło Ducha Świętego dla twojej duszy.
Etap drugi: studiuj Słowo Boże
W tym specyficznym rozważaniu nie chodzi o zdobywanie wiedzy egzegetycznej ani o wyciąganie wniosków teologiczno - moralnych. Należy zajrzeć do komentarzy lub innych pomocy naukowych w miejscach trudnych czy w wątpliwościach jedynie w ramach czytania, a najlepiej po przemodlonym słowie. Studiowanie to nie jest dowolnym rozmyślaniem nad przeczytanym fragmentem, nie jest jakąś refleksją lub wymyślaniem komentarzy do tekstów biblijnych. Jest to rozmowa z każdym słowem Boga, pytaniem i słuchaniem, jak nam odpowie. Jest to wnikliwe przyglądanie się wszystkiemu, co zawiera dany fragment. Postępuj jak dziecko, które zadaje najprostsze pytania o wszystko. Uniż się i odmień. Stań się jak dziecko i przyjmij słowo Boga w postawie dziecięcej. Jeśli czasem zdarza ci się żalić na to, iż Bóg nic do ciebie nie mówi - to może dlatego, że ty o nic Go nie pytasz. Pytaj Słowa, a ono odpowie ci. Pytaj i odpowiadaj nie swoimi słowami, lecz zdaniami Biblii.
Czyń to zdanie po zdaniu, od początku do końca, np. studiujesz fragment Łk 15, 11-32. Z tego tekstu weźmy werset 20: "Wybrał się więc młodszy syn i poszedł do swego ojca. A gdy był jeszcze daleko ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go".
Przystępujemy więc po trzykrotnym przeczytaniu tekstu do studiowania. Zadaj więc pytania do tekstu w taki sposób, aby zdanie jak echo odpowiedziało ci samo. Może ci się to wydawać takie dziecinne i mechaniczne - pamiętaj jednak, że celem tego jest ciągle to samo: powtarzanie, smakowanie i zapamiętywanie słowa. Jeśli zechcesz się trochę potrudzić, odsłoni się przed twoją duszą cudowny i bogaty świat Biblii. Jeśli powściągniesz twoje pożądania, by więcej wiedzieć, by zdobyć mądrość tego świata, a wystarczy ci obecność Boga i Jego święte słowa, uspokoi się twój umysł, uciszy serce, a dusza spokornieje jak dziecko. Ciesz się więc każdym słowem jak Komunią świętą i oglądaj oczyma wyobraźni, to co powtarzasz ustami lub w myślach.
Spróbujmy. Czytamy zdanie: "Wybrał się więc młodszy syn i poszedł do swego ojca".
Pytam: Kto wybrał się i poszedł do swego ojca?
Odpowiada Słowo: Młodszy syn.
P: Co zrobił młodszy syn?
O: Wybrał się więc i poszedł do swego ojca.
P: W jakim celu wybrał się młodszy syn w drogę?
O: By pójść do swego ojca.
P: Dokąd poszedł młodszy syn?
O: Do swego ojca.
P: Do czyjego ojca wybrał się i poszedł młodszy syn?
O: Do swego ojca.
Gdy tak pytam i słucham odpowiedzi, nasunie mi się mnóstwo skojarzeń z innymi wersetami Pisma, z moim życiem lub życiem innych ludzi. To mogą być światła do lepszego zrozumienia słowa. Co więcej - budzi się z uśpienia mój umysł i serce. Np. pewien chłopak, medytując ten werset, zatrzymał się na słowach: "... poszedł do swego ojca". Już nie pytał dalej, ale zatrzymał się i powtarzał cały czas: "do swego, do swego ojca - wybrał się". On nie miał ojca; jego ojciec porzucił go, gdy miał 5 lat. Powtarzał i płakał, bo pomyślał: "Nie mam do kogo wrócić, nie mam domu". Pod koniec modlitwy usłyszał w sercu odpowiedź Boga: "Ja jestem twoim Ojcem. Mój dom jest twoim domem". Odzyskał nadzieję - był umarły, a znów ożył. A wszystko zaczęło się od jednego wersetu.
Pójdźmy dalej. Czytamy zdanie następne: "A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go".
P: Gdzie jeszcze był?
O: Daleko.
P: Kto go ujrzał, gdy był jeszcze daleko?
O: Jego ojciec.
P: Czyj ojciec ujrzał go, gdy był jeszcze daleko?
O: Jego (tylko jego ojciec mógł aż tak zapamiętać go, by z daleka go poznał).
P: Jak zareagowało serce ojca, gdy go ujrzał?
O: Wzruszył się głęboko (a więc niemal zapłakał, odczuł cały stan syna).
P: Jak się wzruszył?
O: Głęboko (a więc nie powierzchownie, nie płytko, nie krótkotrwale).
P: Co zrobił ojciec, gdy wzruszył się głęboko?
O: Wybiegł (a więc nie czekał, aż dziecko samo przyjdzie).
P: Dokąd wybiegł ojciec?
O: Naprzeciw syna (a więc ojciec wyszedł do syna, gdy zobaczył, że tamten wraca nawet nie wiedząc, z czym syn idzie).
P: Co zrobił ojciec jako pierwszy, gdy spotkał się z synem?
O: Rzucił mu się na szyję.
P: Na co się rzucił?
O: Na szyję (a więc przytulił go, objął, przygarnął).
P: Co zrobił ojciec, gdy rzucił się synowi na szyję?
O: Ucałował go.
P: Kogo ucałował ojciec?
O: Ucałował syna (a więc zanim cokolwiek syn zdołał uczynić i wypowiedzieć wobec ojca, ten pierwszy okazał mu, jak bardzo go kocha i że go przyjmuje).
W ten sposób, przechodząc werset po wersecie, ogarniasz całą zawartość tekstu. Każdy szczegół będzie ci znany. Jak ogrodnik znający swój ogród, tak i ty znał będziesz każdy zakamarek ogrodu Pisma. Takie studiowanie sprawia, że umysł budzi się z uśpienia i zaczyna przysłuchiwać się, a następnie rozmyślać nad powtarzanymi słowami, zwłaszcza gdy jesteś senny, otępiały, znużony. Takie studiowanie pomoże ci pobudzić do zainteresowania intelekt i serce. Zapisuj uwagi, podkreślaj, przepisuj słowa przy okazji studiowania. Uważnie rozmyślaj o tym, co powtarzasz; pamiętaj przed kim jesteś i przeżywaj słowa Boże na miarę własnej wrażliwości i łaski Bożej.
Etap trzeci: medytowanie
Po uważnym przestudiowaniu danego fragmentu powróć do wersetów, które bardziej poruszyły twoje serce, z którymi się jakoś utożsamiasz lub które intrygują cię - choć jeszcze nie wiesz dlaczego. Na medytację wybrać możesz jeden lub dwa wersety, ale równie dobrze możesz medytować cały fragment po kolei.
Jak medytować słowo? Przeczytaj jeden werset, jeśli jest długi - jego część. Powtórz go w myśli - słowo po słowie, tak jak jest napisane. Nie spiesz się; myśl o tym, co mówisz; słuchaj tych słów. Odczuj ich znaczenie i wartość, zobacz oczyma wyobraźni. Trwaj w obecności Jezusa, patrz na Niego i medytuj ustami lub w myślach. Przeczytaj zdanie i powtarzaj je wielokrotnie. Powtarzanie słów jest konieczne - przeciwdziała bowiem rozproszeniom! Pomaga się skupić wejść w głębię obecności Boga. Przechodź tak zdanie po zdaniu. Jeśli Bóg nie otwiera ci dziś żadnego słowa, przechodź do następnego. A gdy dojdziesz do końca fragmentu - zacznij medytację od początku.
Medytowanie polega na powtarzaniu i przysłuchiwaniu się Słowom!
W wielkim pokoju, bez cienia pośpiechu. Nie sądź, że musisz przemedytować cały fragment. Jeśli masz upodobanie pozostać przy jednym zdaniu - uczyń to. Powtarzaj słowo po słowie. Wracaj. Znów powtarzaj całe zdanie, aż się nauczysz go niemal na pamięć ! Smakuj w słowach, odczuwaj ich sens, wartość, wagę. To, co mówisz, spróbuj zobaczyć oczyma wyobraźni. Np. "ujrzał go z daleka... wybiegł" (patrz, jak idzie syn, jak biegnie jego ojciec, jak rzucił mu się na szyję; zobacz, jak ojciec obejmuje dziecko, jak płacze, jak jest wzruszony. Odczuwaj, słuchaj, wąchaj zapach szat syna i odzienia ojca.
Pozwól działać wyobraźni, która przez ciągłe powtarzanie tego samego słowa, przyniesie ci odpowiedni obraz, skojarzenie, sugestie, a twojemu sercu odpowiednie uczucia. Tak medytując cały fragment, wyłowisz jedno zdanie, które pociąga cię najmocniej. W miarę takiego głośnego, wielokrotnego powtarzania, zaczynasz w swojej wyobraźni widzieć to, co mówisz, tworzysz niejako żywy obraz tego wydarzenia. Powtarzając nadal zobaczysz, że Duch Święty przy skojarzeniu podsunie ci inne fragmenty Biblii, które poszerzą twoje zrozumienie powtarzanego wersetu. W czasie powtarzania przyjdzie moment, że będziesz pragnął zatrzymać się i kontemplować to, co odsłoniło się twemu sercu i w milczeniu będziesz patrzył lub zaczniesz mówić do Boga. Sam nie spostrzeżesz, jak powtarzany fragment stał się twoją osobistą modlitwą. Tak pojęta medytacja Słowa prowadzi niepostrzeżenie do modlitwy i kontemplacji, bazuje bowiem na już przeczytanym lub studiowanym fragmencie pod tchnieniem Ducha Świętego sam tchnął w twoje serce. W przypadku rozproszeń mów wtedy głośniej Słowa Boże.
Oto przykład. Wybierz fragment, np. J 4, 1-26. Przeczytaj go 2-5 razy, podkreślając zdania, które cię poruszają. Spośród tych kilku zdań, wiele razy powtórzonych, niech pozostanie jedno, które - sam nie wiesz jeszcze dlaczego - pociąga cię najmocniej, np. J 4, 10: "O! Gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto mówi ci: Daj mi się napić prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej".
Powtarzaj tylko tych kilka wybranych słów, aż zrodzi się spontaniczna modlitwa. Wtedy już nic nie powtarzaj. Wtedy albo patrz na Jezusa, albo mów z Nim, albo Go słuchaj, albo płacz, raduj się, śpiewaj. (Tak wchodzisz w etapy najważniejsze: modlitwę wewnętrzną i kontemplację). Módl się np. tak: "Panie! Nie znałem dotąd Twojego daru, Twojej hojności! Myślałem, że mnie nie lubisz; myślałem, że tylko żądasz czegoś ode mnie! Tak! Mało lub wcale nie znam Cię, nie wiem, jaki jesteś! Daj mi poznać Twoją hojność, daj mi odczuć, kim jesteś, abym spontanicznie Cię prosił i otrzymał!"
Jeśli ktoś jest spragniony, niech przyjdzie do Mnie i pije ... Jeśli ktoś jest spragniony, niech przyjdzie do Mnie i pije ... Jeśli ktoś jest spragniony ...
Po dłuższej chwili dostatecznie rozsmakujesz się w tych słowach. Poczujesz się nimi nasycony, namaszczony ich dotykiem. I oto przyszedł czas na przerwanie medytacji i rozpoczęcie modlitwy wewnętrznej. Albo spontanicznie mówiąc do Pana, przed którym stoisz, albo przez zachowanie pełnej uwielbienia ciszy - módl się. Kiedy przepełnia cię łaska i uczucia wywołane w tobie powtarzaniem słów Ewangelii - módl się.
Możesz więc postępować w ten sposób: "Jeśli ktoś jest spragniony... Czy rzeczywiście o tym myślałeś, Panie? Czy jestem gotów podać każdemu żyjącemu człowiekowi wodę? Wystarczy jedynie, bym był spragniony - i już mogę przyjść do Ciebie...?" Albo możesz mówić tak: "Panie, jestem spragniony, więc przyszedłem do Ciebie... Przychodzę niepewnie, gdyż w przeszłości odszedłem już od Ciebie, a Ty nie zwilżyłeś mojego gardła... Czym jest ta tajemnicza woda żywa, o której mówisz?"
Przeżyj to wszystko sercem, wyobraźnią, umysłem. Św. Teresa mówi: "Starałam się, o ile to było w mojej możności, przedstawić sobie we mnie obecnego Jezusa Chrystusa... rozważając, jakiś szczegół Jego życia, wyobrażałam sobie jakby się spełniał we wnętrzu duszy mojej" (św. Teresa od Jezusa, Życie 7). Patrz oczyma wyobraźni na osoby, miejsca, gesty, ludzi, Jezusa... (Jacy są, jak są ubrani? Co mówią? Co czują?). Odnajdź tam siebie (kim jesteś - widzem, uczniem, grzesznikiem czy przyjacielem? Jak się tam znalazłeś?) Posługuj się wyobraźnią. Proś, by Bóg poruszył ją do spraw Boskich :
- słuchaj głosów, odczuwaj obecność ludzi,
- patrz na Jezusa, co i jak mówi,
- wąchaj zapach,
- dotykaj: witając się, żegnając, jedząc, ciągle powtarzając Słowa Pisma,
- po prostu - przeżywaj!
Taka kontemplacja wyobrażeniowa winna kończyć się spotkaniem z Jezusem, rozmową, byciem przy Nim. Powinna z niej wypłynąć spontanicznie modlitwa serca, adoracja, kontemplacja lub prośba. Modlitwa to bowiem przebywanie z Bogiem, który kocha cię i mówi do ciebie - tutaj i teraz! Medytacja więc przechodzi w modlitwę serca, a ta w uciszoną kontemplację, miłosne patrzenie na Boga.
Samo powtarzanie świętych Słów Boga jest modlitwą. Tak modlił się w najtrudniejszym momencie swego życia sam Jezus: powtarzając te same słowa (Mt 26, 44; Mk 14, 39). Czynił to przez trzy godziny. Nie potrzebujesz czynić nic innego tylko powtarzać. Powtarzanie jest zresztą treścią całego naszego życia. Powtarzamy każdego dnia pozdrowienia, pacierze, mycie się, ubieranie, spanie i posiłki, powtarzamy psalmy i Msze św. - tak również powtarzajmy Słowa Pisma, poszukując ich głębszego sensu.
Oczywiście, że często będziesz rozproszony. Zawsze jednak powracaj do powtarzania i przysłuchiwania się powracającym jak fala morska słowom Pisma. Możesz to nawet czynić w rytm oddechu. Podziel medytowany werset na małe części. Wsłuchaj się w rytm swoich wdechów i wydechów, a następnie w czasie wydechu wypowiedz w myślach niewielką frazę medytowanego wersetu. Jeśli tą fazą jest słowo "Abba, Ojcze" (Mk 14, 36) spróbuj na wdechu wypowiedzieć "Ojcze", a na wydechu "Abba". Czyń to, wznosząc serce ku Ojcu za pośrednictwem tych słów. Nie czyń tego jedynie mechanicznie - to zbyt mało. Módl się!
Pamięć w służbie modlitwy
Gdy czytamy pisma św. Jana od Krzyża, św. Teresy od Jezusa, św. Teresy od Dzieciątka Jezus czy bł. Elżbiety od Trójcy, uderza nas niezwykła swoboda cytowania Biblii i to często ze wszystkich jej ksiąg. Święty Jan od Krzyża potrafi cytować różne fragmenty Pisma, a w jego komentarzach da się wyczuć, że Biblię zna On niemal na pamięć. Medytacja biblijna sprawia, że przez modlitewne powtarzanie wersetów nauczysz się niemal na pamięć tekstów biblijnych. I nie trzeba się wzbraniać przed trudem wyuczenia się na pamięć Słów Boga. Chodzi przecież o to, aby Boże Słowa pozostawały w sercu, były wpojone, zachowywane na długie godziny i dni, rozważane na wzór Maryi w głębi duszy. Początkowo medytacyjne uczenie się na pamięć będzie wymagać wysiłku, ale przyniesie jednak wielką korzyść w swoim czasie. Wysiłek ten idzie w kierunku uaktywnienia intelektu, uczucia, pragnień, aby lepiej zrozumieć, pokochać i zapamiętać to, co czytamy i powtarzamy. Nie nauczysz się, jeśli nie zrozumiesz! Zapomnisz szybko, jeśli nie pokochasz Tego, który pisał i mówi do ciebie Słowami Pisma.
Medytując, staraj się zrozumieć i znaleźć w wersetach coś, co przykuje twoją uwagę. Medytacja biblijna ma na celu również wprowadzenie tekstu Pisma Świętego do pamięci, by przyswoić sobie jego zawartość i pozwolić się przeobrazić słowu, któremu udzieliliśmy gościny w naszym umyśle. Medytacja biblijna prowadzi do oczyszczenia naszego umysłu, wyobraźni i serca oraz ukształtowania nas na podobieństwo czystości Bożego Słowa.
Aby to jednak było możliwe, ważne jest utrzymanie trzech podstawowych kroków:
Skup uwagę na każdym szczególe tekstu. Czyń to tak, jakbyś uczył się tekstu na pamięć - słowo po słowie. Aby zapamiętać wszystko, trzeba najpierw wszystko zauważyć.
Podziel tekst i wyodrębnij poszczególne elementy. Aby dobrze zapamiętać długi tekst, należy podzielić na mniejsze cząstki znaczeniowe, następnie pogrupować je, uporządkować i wyliczyć według jakiejś przyjętej kolejności.
Spróbuj mnożyć skojarzenia nasuwające się do tekstu. Szukaj zdań zawierających to samo słowo lub ideę - oczywiście w pamięci. Aby dobrze zapamiętać, należy dobrze połączyć wersety z tymi, które już się zna.
Koniecznie się módl i umartwiaj pożądania, zwłaszcza te, które dotyczą chciwości, ciekawości i przyjemności. Nie zdołasz nic zapamiętać, jeśli twoje myśli będą zniewolone obcymi Słowu rzeczami.
Jaki jest sekret medytacji biblijnej? Jest on zarazem prosty i wymagający: nauczyć się na pamięć litery tekstu świętego, aby następnie zgłębić jego sens przez chodzenie z nim i kontemplację. Tak czyniła Maryja, zachowując w pamięci każde słowo i wydarzenie oraz rozważając je w swoim sercu. Jeśli będziesz uczył się Biblii, rozumiał czytany tekst i przyjmował go z miłością - upajać się będziesz jego mistycznym i moralnym smakiem. Niech nigdy nie wygasa twoja chrześcijańska pamięć, pamięć biblijna. Dzięki niej zawsze i na każdym miejscu będziesz mógł się modlić i wzrastać w poznaniu oraz miłowaniu Boga.
Usuń wszelkie troski i myśli ziemskie, staraj się ze wszystkich sił oddawać nieprzerwanie świętej lekturze, tak, by to nieustanne rozważanie przeniknęło na koniec twoją duszę i ukształtowało ją na swój obraz. Z tej przyczyny powinieneś gorliwie uczyć się na pamięć tekstów Pisma Świętego i powtarzać je w myśli jak najczęściej, a nawet ustawicznie. W miarę takiej medytacji odkryjesz głęboko ukryty sens słów, jeśli nie w czasie modlitwy, to w czasie pracy, odpoczynku czy nocnej modlitwy. W miarę takiej medytacji odnowi się twój duch, a Biblia zmieni swoje oblicze. Im bardziej stawał się będziesz człowiekiem duchowym, tym bardziej także Biblia z pisma ziemskiego stawać się będzie dla ciebie pismem duchowym, Bożym. Powstrzymuj swoją niecierpliwą chęć oglądania natychmiastowych owoców i z wytrwałością rozważaj Prawo Boże (Ps 1) - początkowo na modlitwie, a później nieustannie.
Przede wszystkim ucz się zapominać o wszystkim, co nie jest Bogiem. Bez trudu zapamiętasz i pokochasz słowa Boga, jeśli zapomnisz o wszystkim i o sobie samym. Nie chciej więc zatrzymać w pamięci niczego, co nie ma związku z Bogiem. Konsekruj swoją pamięć, wyobraźnię i fantazję przez Słowo Boga. Oddaj się Jemu jednemu i zapomnij o wszystkim. Św. Jan od Krzyża uczy nas, że każdy ma pamiętać tylko o tym, co jest potrzebne dla wypełnienia woli Bożej. Poznaje ją między innymi w Biblii. Poza tym może żyć w świętym zapomnieniu - oddając się tylko miłości. Mówi on o tym w Pieśni duchowej:
"dusza ma Tobą zajęta jedynie
całe moje jestestwo Twa służba pochłania!
Nie strzegę już stada i nie mam innego starania,
zajęciem moim jest słodycz kochania..." (PD 28, 1)
Ciało, dusza i wszystka jej zdolność - komentuje strofę św. Jan - zajmują się tylko sprawami, które odnoszą się do służby jej Oblubieńca. Nie szuka już własnej korzyści, nie idzie za swymi upodobaniami i nie zajmuje się innymi rzeczami czy sprawami obcymi i dalekimi od Boga. W odniesieniu też do samego Boga zajęciem jej jest miłość... Wszystkie starania wkłada w praktykę miłości Bożej. Każde uzdolnienie mojej duszy i ciała, pamięć, rozum i wola, zmysły wewnętrzne i zewnętrzne, pożądania części zmysłowej i duchowej, wszystko porusza się dla miłości i w miłości. Wszystko, co czynię, czynię z miłości i wszystko, co cierpię, cierpię z odczuciem miłości... Wszystko powiększa jej miłość i upodobanie w Bogu. Także i samo ćwiczenie się w modlitwie oraz obcowanie z Bogiem... jest już całą praktyką miłości (por. PD 28, 2-9).
Etap czwarty: modlitwa wewnętrzna serca
Jest ona owocem prostej medytacji i przeżywania Ewangelii. Jest to modlitwa spontaniczna, "wprost z serca płynąca" - jak mówi św. Teresa. Jest to wylanie uczuć, przebywanie przy Bogu, zapatrzenie się w Niego, rozmowa z Nim.
Po czytaniu, studiowaniu i medytowaniu, masz wspólny temat do rozmowy z Bogiem. Masz o czym z Nim rozmawiać. Czujesz, że zawiązuje się między wami żywa więź. To właśnie jest serce modlitwy chrześcijańskiej, cel i sens całego trudu. Po to właśnie jest czytanie, studiowanie, medytowanie i kontemplacja wyobrażeniowa, aby całym sercem przylgnąć do Boga. Św. Teresa mówi: "Modlitwa bowiem wewnętrzna nie jest to, zdaniem moim, nic innego, jeno poufne i przyjacielskie z Bogiem obcowanie i wylana, po wiele razy powtarzana rozmowa z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje. Prawda, że ty może Go nie miłujesz... jednak, pomnąc jak wiele tobie zależy na przyjaźni Boga i jak wielce On ciebie miłuje, przemagaj samego siebie i znoś tę ciężkość, jaką ci sprawuje dłuższe obcowanie z Tym, który jest tak różny od ciebie" (Życie 8, 5)
Modlitwa wewnętrzna jest to więc:
- poufne i przyjacielskie przebywanie z Bogiem,
- rozmowa wielokrotnie powtarzana, wylana, czyli serdeczna, pełna czułości.
Św. Teresa kładzie duży nacisk w modlitwie wewnętrznej na:
- stawienie siebie w obecności Jezusa, jakby widziało się Go oczyma ciała,
- przyuczanie się do coraz gorętszego rozmiłowania w Jezusie,
- trzymanie się Jego towarzystwa wszędzie, a zwłaszcza w czasie modlitwy,
- spontaniczną, nie schematyczną rozmowę z Nim.
Dla św. Teresy jest to bardzo ważne, by słowa, które mówimy do Boga były proste, wprost płynące z serca. Taki sposób św. Teresa uważa za doskonały i szybko przynoszący owoce. "Może stawiać siebie w obecności Chrystusa, jakby go widziała na oczy i przyuczać się powoli do coraz gorętszego rozmiłowania się w świętym Człowieczeństwie Jego, i trzymać się ustawicznie towarzystwa Jego; z Nim rozmawiać i prosić Go o pomoc w potrzebach swoich i skarżyć się Jemu w utrapieniach swoich, i cieszyć się z Nim w pociechach swoich, by snadź dla tych pociech o Nim nie zapomniała: a w tych swoich rozmowach niech się nie wysila na sztucznie ułożone modlitwy, ale w prostych słowach niech Mu mówi, co czuje, czego pragnie, czego potrzebuje. Jest to doskonały sposób do wysokiego w krótkim czasie postępu, i kto usilnie stara się o to, aby zawsze pozostawał w tym najdroższym towarzystwie, korzystał z niego ile zdoła i naprawdę umiłował tego Pana, któremu tyle zawdzięczamy, ten, zdaniem moim, daleko już postąpił" (Życie 12, 2).
"...jeżeli uczujecie w sobie potrzebę przemówienia do Niego i wylania przed Nim serca, mówcie i owszem, tylko w słowach prostych wprost z serca idących, bo On tylko takie ceni..." (Droga doskonałości 26, 6).
Ten czas modlitwy serca, a w jej następstwie kontemplacji, najmocniej będzie oddziaływał na nasze życie. Bóg bowiem wysłuchuje prostej, szczerej i ufnej modlitwy, a nie uczonych wywodów (nie dziwi zatem fakt, że w wielu grupach modlitewnych, w których praktykuje się ten sposób modlitwy spontanicznej, wprost z serca płynącej, dzieją się wspaniałe cuda Bożej dobroci).
Czas modlitwy serca i kontemplacji powinien zajmować większość czasu całej modlitwy. Na początku jednak praca umysłu i wyobraźni będzie trwać długo, aż do chwili, w której medytacja i kontemplacja Słowa Bożego będzie poruszać spontanicznie twoje serce.
Etap piąty: kontemplacja
Cała praca umysłu i serca ma na celu wejście w kontemplację. Św. Jan od Krzyża poucza nas, że wszystkie te wyobrażenia, odczucia i przeżywania są stopniami schodów, prowadzącymi do komnaty uciszenia: "Te rozważania, formy i sposoby rozmyślania są konieczne... by pomnażać się w miłości i wzmacniać duszę przez zmysły. Trzeba - mówi on - przejść wszystkie stopnie rozważań, form i pojęć, by dojść do zjednoczenia, odpocznienia i najwyższego dobra" (por. DK II 12, 5). Kontemplacja jest celem chrześcijańskiego życia i wszelkiej modlitwy. Nieszczęściem jest, jeżeli ktoś wmówi sobie, iż nie jest powołany do kontemplacji. Jeżeli uważasz, że kontemplacja nie jest dla ciebie to stwierdzasz, że nie dla ciebie jest miłość Boża i niebo. Kontemplacja bowiem polega na miłowaniu, na kosztowaniu odrobiny niebiańskich słodyczy.
Do kontemplacji, która jest czystym darem, trzeba się przygotować. Droga do przyjęcia Bożego daru kontemplacji prowadzi przez umieranie dla siebie, umieranie w milczeniu, na kolanach, pozwolenie Bogu, by nas ogołocił, wypalał, oczyszczał. Kontemplacja to proste patrzenie z miłością na Boga, bycie przed Nim w wielkiej ciszy, milczeniu i samotności. Ta cisza to spokojne radowanie się Bogiem. Płynie z miłości. Dochodzi się do niej przez trud czytania, studiowania, medytowania, modlitwy serca, by wreszcie przejść do dóbr bardziej duchowych, wewnętrznych i niewidzialnych. Musisz pamiętać, iż nawet najgłębsze medytacje i najsłodsze modlitwy serca, piękne rozmyślania i kontemplacje ewangeliczne są czymś zewnętrznym, powierzchownym wobec ukrytej świętości i istoty Boga.
Sam Bóg zaprasza cię do wejścia w głębię swojej istoty przez pragnienie czegoś bardziej delikatnego, wewnętrznego niż praca wyobraźni, intelektu czy serca. Sam Bóg zaprasza cię do odpoczynku "pozostawania w ukojeniu i spoczynku przed Jego obliczem" (DK II 12, 6). Kontemplacja nie polega na jakichś szczegółowych analizach, medytacjach czy wyobrażeniach. U jej bram porzucasz to wszystko, by oddać się jednemu, ogólnemu spojrzeniu na Boga lub na to, co medytowałeś. Pozostajesz w jednym słowie, w jednym uczuciu, w jednym pragnieniu.
Pamiętaj, że nie możesz cały czas modlitwy zapełniać tylko twoją pracą. Nie możesz tylko ty działać. Jeśli się trudzisz czytaniem, studiowaniem, medytacją i angażujesz serce w miłości - to w jakim celu? Św. Jan od Krzyża mówi: "Jak zatrzymują się i ustają nogi po ukończeniu drogi - tak i twoja dusza winna spocząć i otworzyć się na przyjmowanie darów Bożych: miłości, pokoju, światła, umocnienia" (DK II 12, 6). "Gdyby wszystko było biegiem, nie byłoby końca biegu. Gdyby wszystko było środkiem, któż i kiedy mógłby się cieszyć osiągnięciem celu?" (DK II 12, 6). Jeśli więc dusza twoja zapragnie pozostać w spokoju i odpocznieniu wewnętrznego ukojenia - pozwól jej. Napełnij się pokojem i orzeźwieniem Bożym. Nie niepokój się i nie usiłuj powracać do rozważań, rozstrząsań i medytacji. Kontemplacja jest celem drogi - celem modlitwy biblijnej. Rozważania te były środkiem, prowadzącym do tej komnaty odpoczynku. Właściwym miejscem duszy jest pokój Boży. Bądź z Bogiem. Nie czyń nic - tylko bądź! Kochaj Go istnieniem. Przemawiaj do Niego ciszą. Niech zamilknie twoje ciało i pogrąży się w bezruchu, niech umilkną twoje myśli i zbiorą się jak pisklęta pod skrzydła dobrego Boga. Nawet, gdy nie rozumiesz jeszcze "tajemnicy owej nowości", jaką jest kontemplacja, nie pozwól wmówić sobie, że jesteś bezczynny i opieszały. Uspokój się i nie staraj się już rozważać, rozmyślać, czy mówić do Boga. Napełnisz się bowiem oschłością i uznojeniem, a nie otrzymasz pociechy i pokrzepienia ducha.
"Ucz się trwać przy Bogu z uwagą i skupieniem miłosnym w owym spokoju, nie dbając o wyobraźnię i jej działanie... Jeśli zaś coś działasz, nie czyń tego z wysiłkiem ani przez wytężone rozważanie, lecz ze słodyczą miłości, więcej pozwalając Bogu, by cię poruszał niż ty sam, byś działał" (por. DK II 12, 8).
Kontemplacja to miłosne i proste poznanie Boga. Czasem sam Bóg daje je nagle, a czasem pogrąży cię w niemożności rozważań, by w tych ciemnościach pokrzepić duszę. Gdy nie będziesz mógł rozważać "powinieneś nauczyć się trwać w miłosnej uwadze na Boga, z całkowitym spokojem umysłu, choćby ci się zdawało, że nic nie czynisz. Wtedy to w krótkim czasie przeniknie twą duszę boskie odpocznienie wraz z przedziwnym i wzniosłym poznaniem Boga. Unikaj więc niepotrzebnych słów, wyobrażeń i rozmyślań. Nie niepokój duszy i nie wyrywaj jej z zadowolenia i pokoju ku temu, co budzi jej niechęć i odrazę. Pamiętaj, że wiele czynisz, jeśli uspokajasz swą duszę i utrzymujesz ją w odpocznieniu bez jakiegokolwiek działania i pożądania. Uspokójcie się i we Mnie Boga uznajcie" (Ps 45,11; por. DK II 15,5).
Pierwsze cztery etapy modlitwy biblijnej są bardziej zewnętrzne, namacalne i dostosowane do naszej zmysłowej natury. Duch zaś postępuje po stopniach rzeczy zmysłowych, dotykalnych, by wejść do mieszkania spraw czysto duchowych i otrzymać dar kontemplacji. Namaszczenie kontemplacji sprawia sam Duch Święty. Jest ono delikatne i wzniosłe. Sam bowiem Bóg może jedynie wprowadzić w stan kontemplacji. Kiedy daje ci jej pragnienie, nie wolno stawiać oporu.
Kontemplacja ta pojawia się już wtedy, gdy Bóg w czasie medytacji lub modlitwy wewnętrznej namaszcza twoją duszę "bardzo delikatnym olejkiem poznania miłosnego, pogodnego, spokojnego, samotnego i bardzo dalekiego od zmysłów i od tego, co można pojąć. Nie możesz wówczas rozważać, ani rozmyślać o jakimś przedmiocie, ani znaleźć zadowolenia w ziemskich lub duchowych rzeczach. Czujesz, że Bóg cię pociąga ku sobie i pragniesz pozostać w spoczynku oraz samotności" (ŻPM III 43). Pozwól więc działać Bogu w swej duszy i zgódź się, aby On miał coraz więcej do powiedzenia w twoim życiu duchowym.
Nie wolno pod pozorem próżnowania, marnowania czasu zabierać się za czytanie, medytację bądź rozmowę wewnętrzną, gdy Bóg pociąga cię do kontemplacji. Kontemplacja to nie są przywidzenia i głupstwa. Duch Święty został nam przecież dany, byśmy kosztowali dary Boże, byśmy smakowali po części to, co w pełni należeć będzie do nas w niebie.
Gdy Bóg wprowadza cię w kontemplację, ustaje ochota i możność działania wyobraźni, pamięci czy uczuciowości. W kontemplacji bowiem zmienia się układ sił. Teraz "sam Bóg działa i mówi skrycie do duszy samotnej i milczącej. Po dojściu do tego cichego skupienia, do którego każda dusza zmierza, należy w nim pozostać. Głównym działającym, prowadzącym i pobudzającym cię do kroczenia w tym kierunku jest Duch Święty. Gdy więc On namaszcza cię łaska kontemplacji, kieruj się do coraz większej samotności, uciszenia i wolności ducha. Chociaż ty nic wówczas nie czynisz, a przynajmniej coraz mniej, to wiedz, iż Bóg coraz bardziej w tobie działa. Staraj się wówczas wyrzekać wszystkiego, a pragnąć tylko Jego samego. Ucisz, karć i opanuj wszelkie pożądania smaku i radości, czy to z darów cielesnych, zmysłowych czy duchowych. Coraz bardziej pogrążaj się w całkowitym ubóstwie ducha" (por. ŻPM III 44-53).
Bóg jest większy od twojego rozumu, od twojego serca i pamięci. Jest niepojęty i niedostępny. Dlatego tylko jakiś etap drogi możesz przejść z pomocą rozumu i serca, by następnie porzucić te oparcia, a zanurzyć się w czystej wierze, ufności i miłości. "Zdarza się czasem - mówi św. Jan od Krzyża - że dusza widząc, że nic nie robi, stara się coś czynić i w ten sposób rozprasza się, napełnia oschłością i niesmakiem, podczas gdy poprzednio kosztowała słodyczy i pokoju, i ciszy duchowej, jaką Bóg napełniał ją skrycie. I zdarza się czasem, że Bóg usiłuje utrzymać ją w tym cichym odpocznieniu; ona zaś usiłuje z pomocą wyobraźni i rozumu działać sama i wtedy jest jak dziecko, które, gdy matka chce je wziąć w ramiona, krzyczy, upiera się iść samo, a w rezultacie ani samo nie idzie, ani matce iść nie pozwala... Dusza będąca w tym odpocznieniu powinna wiedzieć, że chociaż nie czuje, iż idzie naprzód i coś czyni, postępuje jednak dużo szybciej niż gdyby szła o własnych siłach, bo sam Bóg unosi ją w swych ramionach. Mimo, że idzie naprzód krokami Bożymi, tych kroków nie odczuwa" (ŻPM III 66).
Ponieważ w kontemplacji działa przede wszystkim Bóg, stąd idziemy po drogach świętości szybciej i zyskujemy więcej. Bóg, który działa w duszy, w milczeniu, nie pozwala nam wiedzieć, co i jak czyni. "Niech więc dusza pozostanie w rękach Boga, a nie polega na samej sobie i nie oddaje się (bezmyślnie) w ręce trzech ślepców (kierownika duchowego, siebie i szatana), bo gdy w Bogu będzie trwała... bezpieczna pójdzie ku wyżynom" (ŻPM III 67). Spełnią się wówczas słowa św. Jan od Krzyża z Nocy ciemnej:
"W noc jedną pełną ciemności
Udręczeniem miłości rozpalona
O wzniosła szczęśliwości!
Wyszłam niepostrzeżona
Gdy chata moja była uciszona".
Zawsze powinieneś pragnąć kontemplacji - mawiał św. Bernard i starać się tak żyć, aby umieć ten dar przyjąć, gdy Bóg zechce ci go udzielić. Modlitwa kontemplacyjna może być czasem umierania. Trwanie przed Bogiem w milczeniu nie jest pójściem za przyjemnością lub sielanką, lecz z Jezusem Ukrzyżowanym. To wybór - wybór Ukrzyżowanego, wybór ubóstwa, czystości, posłuszeństwa, cierpienia i trudu. Już po godzinie trwania w ciszy, w milczeniu i samotności dadzą o sobie znać roztargnienia, niechęć do bycia tu i teraz, zmęczenie, senność, ociężałość, tępota... Ujawni się cała słabość, grzeszność i "niepobożność". Milczenie i modlitwa wydobędzie każdy fałsz, każde udawanie, wszelkie pozory i gesty "na pokaz". Aby trwać nadal przed Bogiem w ciszy i milczeniu, nie doświadczając niczego poza swoją słabością i cichym miłowaniem Boga, bez żadnych pociech, zapałów i wzniosłych uczuć, trzeba zdecydować się na umieranie. Kto pragnie kontemplacji, winien pragnąć także umierać dla siebie i dla świata. Kontemplacja bowiem ma nas rozmiłować i upodobnić do Jezusa Ukrzyżowanego. Modlitwa biblijna jest bowiem szkołą zarówno kontemplacji, jak i życia kontemplacyjnego.
Zakończenie modlitwy biblijnej
Kończymy spotkanie z Bogiem bądź to modlitwą ustną, bądź to modlitwą serca, lub też przeczytaniem medytowanego tekstu Biblii. Dziękczynienie, prośba, uwielbienie i ofiarowanie siebie Bogu staną się po tak przeżytej modlitwie spontaniczną reakcją serca.
Jeśli masz jeszcze trochę czasu, zaraz po modlitwie wyciągnij wnioski dla swojego osobistego życia. Jeśli wzywają cię obowiązki, na refleksję taką znajdź czas w innej porze. Przejście od modlitwy do zastosowania w życiu Słów Bożych musi być poprzedzone refleksją. Odpowiedz więc na konkretne pytania w związku z przemodlonym fragmentem: Czego Bóg pragnie mi udzielić? Co chce On uczynić w moim życiu? Jak On postępuje, jak się zachowuje, czego pragnie i co jest dobre, a co złe w Jego oczach? Najpierw pytaj o serce, zamiary i czyny Boga, a następnie: Czego Bóg pragnie ode mnie? Co chce, abym zmienił w swoim życiu, myśleniu, odczuwaniu, zachowaniu? W czym jestem podobny do Chrystusa, a w czym brak podobieństwa?
Uczyń konkretne postanowienie wobec Boga i staraj się być Mu wiernym.
Wykaz skrótów:
Dzieła św. Jana od Krzyża:
DK - Droga na Górę Karmel;
NC - Noc Ciemna;
ŻPM - Żywy Płomień Miłości;
PD - Pieśń Duchowa.
Dzieła Św. Teresy od Jezusa:
Ż - Życie;
DD - Droga doskonałości;
TW - Twierdza wewnętrzna.
19
19