Życie i twórczość Jerzego Andrzejewskiego
Jerzy Andrzejewski urodził się 19 sierpnia 1909 roku w Warszawie. Studiował filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim. W latach trzydziestych współpracował
z dziennikiem „ABC”, w którym ukazało się jego debiutanckie opowiadanie p.t. „Kłamstwa”; ponadto prowadził dział literacki tygodnika „Prosto z mostu”. Przed wojną opublikował zbiór opowiadań „Drogi nieuniknione” (1936r.), a następnie powieść „Ład serca” (1938r.), po ogłoszeniu której upatrywano w nim pisarza katolickiego. Nadzieje te nie spełniły się jednak, bowiem pisarz związał się po wojnie z obozem lewicy marksistowskiej. Wydano wówczas jego m.in. książkę „Partia i twórczość pisarza” (1952r), w której dał wyraz przekonaniu
o służebności pisarza wobec zadań natury ideologicznej. Rozczarowany praktyką polityczną lat stalinowskich przeszedł do obozu opozycji intelektualnej, co stało się źródłem cenzuralnych opóźnień jego utworów, m.in. „Apelacji”, „Miazgi”. Zmarł 19 kwietnia 1983 r.
w Warszawie.
Jego twórczość:
dramat „Święto Winkelrieda” (1946 r.),
„Popiół i diament” (1948 r.),
„Ciemności kryją ziemię” - napisał w okresie tzw. odwilży i po przełomie październikowym, kiedy to zanegowano politykę stalinowską, a czasy jej praktykowania uznano za okres błędów i wypaczeń (1956 r.),
„Bramy raju” (1960 r.),
„Idzie skacząc po górach” (1963 r.),
„Miazga” (1970 r. - wyd.1979 r.),
opowiadanie „Już prawie nic” (1979 r.).
„Popiół i diament”
Czas i miejsce akcji powieści.
Powieść „Popiół i diament” została wydana w 1948 roku Pierwotnie nosiła tytuł „Zaraz po wojnie”, co odnosiło się do czasu akcji utworu. Czas jest bardzo ważnym elementem struktury powieści, ponieważ dokładne jego określenie scala ze sobą odrębne dramaty bohaterów utworu; ponadto ułatwia odbiorcy tekstu rozeznać się w przebiegu wielowątkowej, prowadzonej równolegle, akcji. Komunikaty, ogłaszane w mieście przez megafony, podają dokładnie datę początku-„Wczoraj, 4 maja, o godz. 6 rano w kwaterze bojowej zawarto układ o kapitulacji”- kiedy do Ostrowca przyjechał inżynier Szczuka,
i końca zdarzeń powieściowych-„Dzisiaj, 8 maja, na gruzach stolicy Niemiec, Berlina, podpisany został przez Naczelne Dowództwo Niemieckie akt bezwarunkowej kapitulacji Niemiec”.
Akcja rozgrywa się w Ostrowcu Świętokrzyskim. Wiele scen powieści toczy się
w hotelu „Monopol”.
Powojenne dramaty „pokolenia kolumbów”.
W 1945 roku Armia Krajowa została rozwiązana i uznana przez komunistów za organizację przestępczą i nielegalną. Część jej żołnierzy ujawniła się, natomiast wielu przeszło do podziemia i walczyło z przedstawicielami nowej władzy. Wśród tych ostatnich znalazła się para przyjaciół: Andrzej Kossecki i Maciej Chełmicki, którzy otrzymują rozkaz zabicia sekretarza Komitetu Wojewódzkiego - Stefana Szczukę i sekretarza Komitetu Powiatowego PPR w Ostrowcu - Franciszka Podgórskiego. Jednakże, na skutek nieprzewidzianych wydarzeń, pomyłkowo ich ofiarami zostają robotnicy: „Smolarski. Członek Rady Załogowej. Stary towarzysz” i Gawlik - dwudziestojednoletni chłopak, który przed kilkoma tygodniami wrócił z robót w Niemczech. W Andrzeju rodzi się poczucie winy
„za spartaczoną robotę” i śmierć niewinnych osób. Wbrew swoim oczekiwaniom nie otrzymuje reprymendy od dowódcy - Wagi, który uważa, że jego wyrzuty sumienia nie są
w pełni uzasadnione. Na wątpliwości Kosseckiego stanowczo odpowiada, że likwidacja potencjalnie przyszłych przedstawicieli komunistycznej władzy państwowej, jest jedynym sposobem walki ze zniewoleniem nadciągającym ze strony radzieckiej.
Andrzej przekazuje ostateczny rozkaz zabicia Szczuki Maćkowi, który zobowiązuje się do samodzielnego jego wykonania. Uczestnik powstania warszawskiego, doświadczony, twardy, przyzwyczajony do dyscypliny zastanawia się nad sensem dalszej walki w momencie nawiązania bliższej znajomości z Krysią Rozbicką - zgrabną blondynką, barmanką pracującą w hotelu „Monopol”. Ich wspólna niezobowiązująca noc sprawia, że między kochankami zaczyna tlić się płomień namiętności, który stopniowo przeradza się w miłość, zaś w duszy Maćka rodzi się nadzieja na lepszą przyszłość - bez walki, ukrywania się, a przede wszystkim
u boku ukochanej dziewczyny, z którą może założyć rodzinę; swoją utracił podczas wojny -jego brat zginął w 1943 roku, a ojciec wyemigrował do Anglii. Pragnienie szczęścia
i spontaniczny wybuch miłości do Krysi sprawiają, że myśli żołnierza kierują się ku akcie, który zobowiązał się uczynić. Postanawia się wycofać, by móc w spokoju rozpocząć nowe życie. Tłumaczy Andrzejowi, że chce „skończyć z tym wszystkim” i „inaczej ułożyć sobie życie”, bo „to beznadziejne wszystko”. Przyjaciel wykazuje zrozumienie, ale uważa, że najważniejszą sprawą w życiu człowieka jest wierność przysiędze, samemu sobie oraz ideałom, jakim dotąd służył. Maciej decyduje się wykonać ostatni rozkaz - to cena za jaką, jak sądzi, będzie mógł się uwolnić od zobowiązań. Jego rozterki pogłębiają się podczas pogrzebu zamordowanych robotników, w którym uczestniczy. Wówczas zdaje sobie sprawę z tego, iż wierność i honor to pojęcia, którym służy się wbrew sobie; czuje się zagubiony, bowiem wrogiem nie jest już hitlerowski nazista, lecz rodak.
Maciek wykonuje zamach na Szukę w stanie głębokiego zamętu w myślach i sercu - po egzekucji zachowuje się niezbyt przytomnie. Zatrzymany przez patrol ucieka, ponieważ po raz pierwszy w życiu ma wyrzuty sumienia. Ginie nieprzypadkowo, a jego śmierć jest zaprzeczeniem bohaterskiego toposu śmierci: Chełmicki ginie w czasie ucieczki, tyłem do wroga, bez broni, na rozstaju dróg. Jest to symboliczna kara za zamordowanie człowieka, który nie był mu wrogiem.
Stefan Szczuka- portret dobrego komunisty.
Stefan Szczuka był synem ubogiego szewca. Dzięki swemu uporowi, ambicji
i pracowitości ukończył gimnazjum i wyjechał studiować chemię do Genewy, gdzie
zetknął się z ruchem socjalistycznym i jego reprezentantem - Kalickim. Po powrocie do Polski ich drogi rozeszły się. Kalickiego pochłonęła idea spółdzielczości - został specjalistą
w tej dziedzinie, posłem sejmowym i przewodniczącym Miejskiej Rady Narodowej; natomiast Szczuka związał się z partią komunistyczną. Ożenił się z Marią, w której znalazł wierną towarzyszkę życia.
Ze względu na swoje poglądy stale miał kłopoty z pracodawcami i musiał zmieniać pracę; spędził kilka lat w więzieniu. W czasie wojny przebywał w kilku obozach koncentracyjnych, a najdłużej w Gross-Rossen, gdzie zetknął się z sędzią Antonim Kosseckim - vel sztabowym Rybickim; jego żona trafiła do Ravensbruck. Po wojnie Szczuka pozostał wierny swym przekonaniom i włączył się w nurt walki politycznej. Awansował na I Sekretarza Komitetu Wojewódzkiego. Konsekwentnie „robił swoje”. Miał świadomość, że jego żona umarła,
a wraz z poczuciem ogólnego zepsucia społeczeństwa pogłębiała się jego tęsknota za Marią
i samotność. Umiera z rąk Macieja.
Pozostali przedstawiciele aparatu władzy:
Franciszek Podgórski
wierzy w idee socjalistyczną, z zawodu prawnik, który przed wojną był praktykantem w kancelarii Antoniego Kosseckiego;
Święcicki -
prezydent Ostrowca Świętokrzyskiego. Przed wojną był mało znanym dziennikarzem. W czasie wojny przebywał na terenie Związku Radzieckiego, skąd powrócił jako żołnierz I Armii Wojska Polskiego. Na balu w Monopolu okazuje się, że ma zostać ministrem propagandy. Karierowicz;
Franek Drewnowski -
sekretarz prezydenta miasta, który ma nadzieję, że awansuje wraz ze Święcickim. Karierowicz. Syn ubogiej praczki.
„Popiół i diament” jako powieść polityczna.
Jednym z głównych wątków utworu jest ukazanie procesu formowania się nowej władzy i nowej rzeczywistości w powojennej Polsce. Jednak w/w powieść nie daje pełnego
i obiektywnego obrazu tej rzeczywistości. W walce o władzę uczestniczą przedstawiciel PPR, reprezentowanie przez Szczukę i Podgórskiego, którzy wykreowani zostali na dobrych
i szlachetnych ideowców, ubolewających, że jeszcze muszą ginąć ludzie, by nastał sprawiedliwy ustrój; z drugiej strony występują młodzi żołnierze Armii Krajowej, którzy mają wiele wątpliwości, wahań między wiernością rozkazom a wyrzutami sumienia, wykonując wyroki na sekretarzach partii. Polska wojna domowa została sprowadzona do terroryzmu, bandyckiego strzelania do braci. Nie ma w powieści prawdziwej polskiej rzeczywistości.
Brak w niej obrazu zniszczeń, gwałtów, grabieży, które przyszły do Polski wraz z Armią Czerwoną. Żołnierze radzieccy „śpiewają tęskne pieśni”, siedzą na ławkach i grają na organkach. A co najważniejsze, nie przedstawiono tragicznej sytuacji akowców - mogli kontynuować walkę partyzancką albo ujawnić się i skazać na osadzenie w więzieniach, tortury, a nawet okrutną śmierć. Dylemat Maćka zaprezentowano jako wybór między miłością, studiami i spokojnym życiem a zamordowaniem niewinnego, walczącego o lepszą Polskę, rodaka. Śmierć Chełmickiego stała się niepotrzebną ofiarą - nie wybrał słusznej drogi, a więc zginął na śmietniku historii. Zatrzymany przez żołnierzy z pepeszami uciekał, bo miał wyrzuty sumienia. Słowa: „Człowieku, po coś uciekał?” są najbardziej fałszywe w całej książce. Maciej uciekał, ponieważ jako żołnierz AK musiał się schronić w oddziale partyzanckim, bo groziło mu uwięzienie, nawet gdyby nie zabił Szczuki. Śmierć na ulicy uchroniła go prawdopodobnie przed gorszym losem - wieloletniego więzienia ubeckiego. Tragiczną, ale jakże prawdziwą interpretację słów zawartych w utworze - „Człowieku, po coś uciekał?” - wypowiedział Sławomir Mrożek na łamach magazynu „Kultura” w 1983 roku:
„A ilu było wtedy ściganych tylko za to, że przez pięć lat walczyli z Niemcami nie jako komuniści, ale jako Polacy bez żadnych ideologicznych motywacji. Ilu zaszczuto, uwięziono, zamordowano -tylko dlatego, że byli objęci szerokim planem likwidacji wszystkiego co było
i mogło być Polską niezależną(...). Którzy, gdyby ich wtedy zapytano - w rzeczywistości, a nie
w książce - „Człowieku, po coś uciekał?” - odczuliby to pytanie jako cynizm, obelgę, szyderstwo...”.
W związku z powyższym „Popiół i diament” jako powieść polityczna nie jest utworem obiektywnym, bo wyraźnie przyznaje słuszność komunistom; w ten sposób stała się ona powieścią interwencyjną, której celem było kształtowanie opinii publicznej, próba przekonania jej o słuszności nowego ładu i ukazanie tragicznej sytuacji jego przeciwników, przegranych żołnierzy AK.
Wpływ wojny na postawy moralne ludzi na podstawie losów rodziny Kosseckich.
Antoni Kossecki urodził się w ostatnim dziesięcioleciu dziewiętnastego wieku. Pochodził z drobnomieszczańskiej rodziny związanej z cukrowniczym miasteczku na Kujawach. Był najmłodszy z licznego rodzeństwa, które poza pracą w cukrowni i życiem rodzinnym nie miało innych zainteresowań. Ich ograniczony styl życia wyostrzył ambicję Antoniego-w wieku trzynastu lat opuścił „wilgotną i mroczną kamieniczkę” i udał się do Warszawy, gdzie został przyjęty na praktykanta do sklepu kolonialnego.
W zamian za pracę otrzymywał wyżywienie, ubranie i buty raz w roku oraz składane łóżko we wnęce małego pokoiku, który zajmowali trzej subiekci. Zobowiązany do wykonywania posług domowych, zrywał się wcześnie z łóżka, po czym czyścił trzem panom buty i ubrania, przynosił z podwórka wodę, przygotowywał herbatę, zamiatał i sprzątał, po czym zmierzał do pracy na godzinę szóstą. Trzy razy w tygodniu pracował do późnego wieczora, w pozostałe dni zwalniano go wcześniej, aby mógł uczestniczyć w wieczornych kursach handlowych.
Po trzech latach porzucił sklep, wynajął tanią stancje na Powiślu i po paru miesiącach uporczywego uczenia się wyrównał dotychczasowe braki w nauce i zdał egzamin do piątej klasy gimnazjum. Dopiero po tym fakcie powiadomił rodzinę o zmianach zaszłych w jego życiu. Ojciec od roku już nie żył, od matki otrzymał list z błogosławieństwem i dziesięć rubli - pierwsze i ostatnie pieniądze, które otrzymał, toteż przeważnie głodował.
„Był niezgrabnym, o zbyt długich rękach i szorstkiej czuprynie chłopakiem
w wyrośniętym i znoszonym mundurku. Nie umiał być lekkomyślny. Nie umiał być miły. Nie umiał się bawić. Nie miał przyjaciół. Nauka szła mu opornie. Jeśli się jednak czegoś nauczył, pamiętał to dobrze”. Mimo że nie wykazywał żadnych wybitniejszych, a nawet przeciętnych uzdolnień postanowił już w szóstej klasie gimnazjalnej zostać adwokatem. Dążył do wyznaczonego celu uparcie, do tego stopnia, że z powodu zbliżającej się matury nie przyjechał na pogrzeb matki. „Rodzinnego miasteczka nigdy więcej nie odwiedził. Nie interesował go los sióstr i braci”. W czasie studiów świadomy, że jego pamięć jest „średnia
i oporna”, a jego wymowa „raczej zła”, włożył wiele pracy w przezwyciężenie wrodzonych braków; borykał się również z dużymi trudnościami materialnymi „Ostatecznie po kilkunastu latach (...) doszedł do wyników, które zjednały mu opinię solidarnego adwokata, a później równie uczciwego i na zaufanie i szacunek zasługującego sędziego. Tę opinię cenił wysoko”. Gdy zdał magisterium, trwała wówczas pierwsza wojna światowa, rozpoczął praktykę w kancelarii jednego ze znanych warszawskich adwokatów. W okresie wyprawy kijowskiej został powołany do wojska - został lekko ranny i z szeregowca awansował na starszego żołnierza, otrzymał nawet odznaczenie. Na początku 1921 roku został zwolniony z wojska
i wrócił do swojej aplikantury. Wkrótce założył skromną, lecz własną kancelarie i ożenił się „rozsądnie i praktycznie” z Alicją Skorodyńską. Mieli dwóch synów - Andrzeja i Aleksandra, zwanego Alkiem. Do Ostrowca przenieśli się na cztery lata przed II wojną światową - ostatni rok mieszkali we własnej willi. Tam również dał się poznać Kossecki jako solidny, uczciwy
i rzetelny prawnik. Jednym z jego praktykantów był Podgórski, który uważał „dość wysokiego, barczystego, ciemnego blondyna” za „naprawdę porządnego, uczciwego człowieka”.
Gdy wybuchła II wojna światowa Antoni, wraz ze swoim szesnastoletnim wówczas synem Andrzejem, opuścił Ostrowiec i ukrył się w Warszawie. Przymusowa ucieczka sędziego zbiegła się z akcją wysiedlania Polaków z luksusowego osiedla, zamieszkiwanego również przez państwo Kosseckich. Wysiedlenie odbyło się w tempie błyskawicznym: mieszkańcom dano zaledwie trzy godziny na spakowanie tylko najniezbędniejszych rzeczy osobistych.
Przez kilka pierwszych miesięcy Alicja mieszkała „kątem u znajomych”, wkrótce została poinformowana o przypadkowym aresztowaniu męża. Tymczasem Andrzej „zdążył już się zadomowić w Warszawie; zarabiał i podobno się uczył”. Antoniego wywieziono do obozu koncentracyjnego w Gross-Roseu, natomiast wiadomości od Andrzeja, które otrzymywała Kossecka były coraz bardziej skąpe i rzadkie.
W Ostrowcu utworzono getto i przydzielono Alicji mieszkanie pożydowskie.
Za ostatnie oszczędności kobieta kupiła warsztat tkacki i zaczęła zarabiać na skromne utrzymanie. „Tak się w tych czasach działo, że korzyść jednych ludzi zawsze prawie dokonywała się kosztem czyichś strat. Bogactwo wzrastało na nędzy, uprzywilejowanie na krzywdzie”. Tymczasem osiedle szybko zamieniło się w dzielnicę niemiecką.
Z lakonicznych informacji Alicja wiedziała tylko o tym, że jej mąż żyje. Alek stał się znacznie dojrzalszy. Parę tygodni po upadku powstania warszawskiego w mieszkaniu pani Kosseckiej pojawił się Andrzej. Wydał się jej „zawstydzająco obcy. Mało, nic prawie o sobie nie mówił, lecz ze swymi długimi butami, wychudzoną, pociemniałą twarzą, śmiechem cynicznym i ruchami (...) wniósł (do domu) niepokój tego całego obcego świata, w którym spędził kilka lat i którego wiele nadziei, wzlotów i klęsk musiał zapewne doświadczyć”. Gdy nadeszła nowa fala obław i aresztowań „zapadł się w głąb ostrowskich lasów”.
Wreszcie nadszedł koniec działań wojennych. Wykorzystując zamieszanie wynikające z przeprowadzanych ostatnich walk, Alicja przedostała się do swojej willi na osiedlu, aby oczekiwać i powitać członków rodziny, jakże zmienionych przez wojnę:
dylematy moralne Andrzeja Kosseckiego;
Antoni Kossecki
powrócił z obozu koncentracyjnego dwa dni przed rozpoczęciem akcji powieści. Zachowywał się niezrozumiale dla otoczenia. Wyraźnie unikał kontaktu zarówno z żoną jak i jakąkolwiek inną osobą; po wspólnych, przeważnie milczących posiłkach odchodził do swojego gabinetu, gdzie przez wiele godzin przebywał w odosobnieniu.
Nie dzielił się z Alicją swoimi doświadczeniami i uczuciami oraz odnosił się z niepojętym lekceważeniem w stosunku do jej trosk, zmartwień i cierpień, których zaznała podczas wojny. Kobieta usprawiedliwiała postępowanie męża zmęczeniem obozem, lecz w głębi serca czuła się zraniona i zawiedziona.
Na wieść o powrocie Antoniego z obozu, Podgórski odwiedził byłego pracodawcę - poinformował sędziego o sytuacji politycznej w kraju i etapach formowania się nowych warunków życia. Początkowo zlękniony wizytą, w trakcie rozmowy, Antoni poczuł się bezpieczny, przezwyciężył strach przed ewentualnym pytaniem o przeżycia obozowe
i, zdecydowany wyjawić swój problem, zapytał rozmówcę, czy znalazł się kiedyś w takiej sytuacji, że za cenę uratowania własnego życia musiał popełnić przestępstwo; po chwili zorientował się jednak, postąpił nierozważnie. Zaskoczony nieoczekiwanym pytaniem Podgórski odpowiedział, że nigdy nie był w takiej sytuacji, lecz gdyby do doprowadziłyby do jej powstania okoliczności, wolałby umrzeć, aniżeli splamić własne człowieczeństwo.
Po konwersacji dotyczącej istoty człowieczeństwa oraz kwestii życia za cenę innego życia, Franciszek stwierdził, że niezależnie od obowiązujących przepisów prawnych, zgodnie ze swoim poczuciem sprawiedliwości, skazałby - bez wyrzutów sumienia czy wątpliwości - oskarżonego X, który załamał się w obozie i aby siebie ocalić pozwalał się wykorzystywać Niemcom do haniebnych czynów w stosunku do swoich współtowarzyszy. Po jego deklaracji Kossecki „poczuł odprężenie napiętych nerwów”, a całe jego życie zdawało się nie znaczyć więcej aniżeli garść piasku ściśnięta w pieści. Podgórski umówił z Antonim swego znajomego, towarzysza z obozu, Szczukę. Po opuszczeniu przez niego mieszkania, Kossecki spojrzał na żonę takim wzrokiem, jakby jej nie zauważał; przeszedł obok niej, po czym - mimo nawoływań zaniepokojonej Alicji- zamknął się w gabinecie. Po chwili spostrzegł, że dygoce. Czuł w sobie przenikliwe, jadowite zimne, które nim trzęsło. To był strach.
Niezrozumiałe dla odbiorcy powieści zachowanie Kosseckiego zostaje wyjaśnione: Szczuka opowiada Podgórskiemu o sztubowym Rybnickiem - Kosseckim, który potrafił
w obozie „doskonale bić” współwięźniów i choć nikogo nie zabił własnymi rękami „przysłużył się niejednemu”. Wówczas dotarł do Franciszka rzeczywisty wydźwięk jego rozmowy z Antonim. Nabrał przy tym podejrzeń, że „taki człowiek” z pewnością będzie chciał uciec przed odpowiedzialnością za swoje zbrodnie. Jego obawy przerwał Szczuka zapewniając, że Rybnicki jest zbyt przywiązany do swoich osiągnięć, by je pozostawić.
W noc, przed finalnymi wydarzeniami, Antoniego nękały omamy -słyszał wrzaski bitego człowieka oraz ogarniał go nieuzasadniony chłód. Następnego dnia poczuł się znacznie lepiej i postanowił odwiedzić Szczukę.
„Wyprostowany, swoim dawnym, sprężystym krokiem” udał się do hotelu, po drodze uzasadniając swoje optymistyczne podejście do życia tym, że „świat wraca do normalnych obowiązków i zasad”; przeszłość należy zostawić „własnemu losowi (...) z cierpieniami ludzkimi i błędami ludzkimi”, a swoje niemoralne postępowanie usprawiedliwił tym, że wojna narzuciła własne kryteria moralności. Przekonany, że Szczuka podzieli jego poczucie rzeczywistości przybył do „Monopolu”, gdzie został powiadomiony o śmierci Stefana. Tam też spotkał Podgórskiego, który zakomunikował, że - opierając się na oświadczeniu swego zmarłego przyjaciela - oddał jego sprawę Urzędowi Bezpieczeństwa. Na wieść o tym Kossecki zaczął tłumaczył, że to wojna, która uaktywnia w człowieku najgorsze instynkty, jest winna jego przeżyciom i decyzjom; ona wykreowała odmienny system moralny. Wskazał, że jego proces nie przyniesie żadnej korzyści dla organów sprawiedliwości i życia społecznego - on sam jednak może uczynić wiele dobrego. Na jego argumenty Franciszek nie odpowiedział - przekazał go pułkownikowi Wronie. Pomyślał: „Nędza tego człowieka była przerażająca. Mógł być katem obozowym, posłusznym narzędziem w rękach zbrodniarzy. Mógł być również porządnym człowiekiem. Jednego tylko pragnął, zachować siebie. Za wszelką cenę. Za cenę zła i za cenę dobra. Życie żądało podłości - był podły. Życie wymagało obywatelskich cnót - miał je. Kim był właściwie?”.
Tadeusz Borowski precyzyjnie przedstawił w swoich opowiadaniach życie w obozach koncentracyjnych, gdzie więźniowie - będący ofiarami okrutnej ideologii nazistowskiej -skazani byli na nieludzkie warunki egzystencji (prymitywne nieocieplane miejsce pobytu -baraki, brud, choroby, braki żywieniowe) i współistnienie śmierci. Poczucie zagrożenia, stosowany przez oprawców terror fizyczny i psychiczny, w połączeniu z nadzieją na zaprzestanie działań wojennych wytworzyły w nich nowy kierunek myślenia, który zrodził się pod wyraźnym kierunkiem hitlerowców - przeżyć za wszelką cenę, choćby nawet ludzkiego życia. Produkt „obozowej edukacji” stawał się jednostką pozbawioną godności
i jakichkolwiek ludzkich odruchów, a przede wszystkim „marionetką' w rękach właścicieli. Dramat więźniów obozów polegał na tym, że aby przetrwać każda jednostka musiała podporządkować się „regułom gry”, gdyż przeciwstawienie się funkcjonującym zasadom, wyraźna opozycyjność do kolejnych etapów „lagrowania”, dążenie do uratowania własnego bytu kończyło się dla „piewcy” dobroci, współczucia czy litości zazwyczaj śmiercią, obdartą z patetyzmu.
Niejednokrotnie twórcy literatury lagrowej podkreślali, że nie należy osądzać osób, które przeżyły piekło lagru, gdyż wszelkie kryteria moralności obowiązujące na terenie obozu ulegały stopniowemu niszczeniu; ponadto należy pamiętać o ludziach, którzy dzięki swojej postawie udowodniły, że tryumf zła nigdy nie nadejdzie.
Osoba sięgająca po „Popiół i diament” i znająca zarys fabuły najpewniej przewidywała, iż został w powieści wyeksponowany dramat wewnętrzny jednego z głównych bohaterów; autor zilustrował jego „namiętne” wyrzuty sumienia, pytania natury filozoficznej, a męki najprawdopodobniej dały ujście w tragicznym zakończeniu. Nic podobnego, bowiem problem „zlagrowania”, któremu uległ Antoni Kossecki został przedstawiony w zupełnie innym, nieoczekiwanym świetle.
Historia losów Kosseckiego, kolejny etapy jego życia, wydarzenia wojenne, a także te, które rozegrały się zaraz po wojnie pozwalają na negatywną ocenę postępowania Antoniego. Taką też autor zawarł bezpośrednio w wypowiedzi wewnętrznej Podgórskiego.
Kossecki to człowiek, który bezgranicznie poświęcił się dążeniu do osiągnięcia satysfakcjonującego stopnia kariery zawodowej i statusu społecznego. Silne pragnienie samorealizacji i chęć zaspokojenia ambicji sprawiły, że - w wieku 13 lat - opuścił dom rodzinny, którego już nigdy nie odwiedził. Nie interesował go los licznego rodzeństwa, nawet pogrzeb matki nie był wydarzeniem zasługującym na chwilę refleksji. Gdy zrealizował swoje życiowe plany i został sędzią również nie wykazał zainteresowania rodziną. W jego duszy brakowało choćby zalążka głębszych uczuć: Alicję poślubił z wyrachowania; wydanie na świat jego dwóch synów, zaspokajanie przez nią jego emocjonalnych potrzeb czy heroiczne scalanie członków rodziny przed, w trakcie i po wojnie nie nauczyły go kochania. Tylko jego świat był centralnym punktem jego uczuć - dał temu świadectwo szczególnie po powrocie
z obozu, gdy jego stosunek do żony i synów był „zimny” i lekceważący. Skrajny egoizm
i mechaniczne dążenie do celu zasiały w nim ziarna, które wydały plony podczas drugiej wojny światowej - sędzia został aresztowany i przewieziony do obozu koncentracyjnego
w Gross-Rosen, gdzie znalazł sobie miejsce w hierarchii więźniów jako gorliwy współpracownik katów, który „doskonale bił” i „przyczynił się do śmierci niejednego” współwięźnia - stając się „pomocnikiem” zła powtórnie zrealizował swoje pragnienie: tym razem przeżycia za wszelką cenę, tym bardziej, że zakorzenione w nim wyobcowanie, odizolowanie od społeczeństwa sprawiły, że brak więzi emocjonalnych ze społecznością obozową były dla niego czymś naturalnym.
Po powrocie do domu początkowo nękały go wyrzuty sumienia i „chłodny” lęk przed odpowiedzialnością, lecz jego „cierpienia” zanikły już po kilku dniach - ich miejsce zajęły wytłumaczenie swojego postępowania i działanie zmierzające do uniknięcia odpowiedzialności za czyny popełnione przez niego w obozie. Popełnił jednak błąd - pewność siebie i powrót do rodzinnej willi doprowadzają do przypadkowego spotkania ze współwięźniem i aresztowania przez Urząd Bezpieczeństwa;
Aleksander Kossecki
należy do najmłodszego pokolenia „zarażonych śmiercią”, które również reprezentują: Marcin Bogucki, Jurek Szretter, Felek Szymański i Janusz Kotwicz. Chłopcy, mający zaledwie po kilkanaście lat, zazdroszczą starszej młodzieży uczestnictwa w bezpośrednich działaniach wojennych, które w ich mniemaniu było fascynującą przygodą. Pragną zasmakować podobnych wrażeń, toteż zakładają „zakonspirowaną organizację”, w ramach której postanawiają zebrać pieniądze na zakup broni, by mieć możliwość otwartej konfrontacji z wrogiem. Ich postępowanie jest ściśle związane z sytuacją rodzinną - rodzice zajęci walką o przetrwanie nie zajmowali się dziećmi, nie kontrolowali tego, co robili poza domem. Członkowie grupy wywodzą się
z różnych środowisk i mają zróżnicowane warunki materialne: Marcin jest półsierotą, którego wychowuje matka - krawcowa; Janusz został przez ojca - zajmującego się drobnym handlem i reklamą - zaangażowany do nielegalnego handlu walutą, swoją rzekomą dojrzałość pragnie podkreślić uczestnicząc
w nocnych zabawach i współżyjąc z kobietami; Felek wychowywany jest przez babkę pracującą w hotelu „Monopol”. Zgrupowaniem dowodzi Jurek Szretter, który podczas niedawnych jeszcze zabaw w Indian nosił przezwisko Wysoki Sokół. Jego sucha, pociągła twarz jest odzwierciedleniem jego wnętrza - to bezwzględny chłopak dążący do koncentracji w swoich rękach władzy absolutnej; najbardziej agresywny w grupie stał się produktem wojennego rozprężenia moralnego i nazistowskiej ideologii, wyrażającej się przywódczymi ambicjami i pogardą dla ludzkiego życia. On również nie zawahał się zamordować jednego z kolegów.
Podczas spotkania członków „organizacji” każdy przyniósł część składki przeznaczonej na zakup broni (Alek np. ukradł pieniądze matce) - z wyjątkiem Marcina, który wyznał że nawet gdyby udało mu się zdobyć potrzebną kwotę to przeznaczyłby ją na kupno butów dla siostry; dowódca zadecydował, że brakującą kwotę sfinansuje najbogatszy z członków; protest Janusza zakończył się „systematycznymi, równymi” uderzeniami „chłodnego i opanowanego jak zawsze” Jurka wymierzonymi w młodego handlowca; ten upokorzony i rozgoryczony ostentacyjnie rzucił Jurkowi twarz banknoty oraz podarł dolary, wówczas Szterter sięgnął do kieszeni spodni i dwoma wystrzałami z rewolweru pozbawił go życia. Tylko Marcin zareagował krzykiem: „Co myśmy zrobili?”, pozostali nie wykazali skruchy czy wyrzutu
z powodu dokonanego mordu, lecz zaczęli zbierać rozrzucone pieniądze i zastanawiać się, co uczynić z ciałem. Słowa Marcina: „Ja nie wiem, co wy czujecie. Nie chcę wiedzieć. To okropne wszystko. Zastanówcie się. Leży zabity człowiek, nasz kolega, a wy, jakby nic się nie stało, liczycie pieniądze, rozmawiacie” oddają powagę i grozę tragicznej sytuacji.
Najmłodsze pokolenie jest niewrażliwe i bezwzględnie okrutne. Imponuje mu władza, siła i pieniądze. Wszechobecna śmierć i brak troski ze strony rodziców osłabiły ich zdolność do odróżnienia dobra od zła. Tylko jeden z reprezentantów pokolenia uświadomił sobie, że wojna to nie zabawa, lecz śmierć i ludzkie cierpienie. Nie zdąży jednak przekazać kolegom właściwych prawd moralnych, gdyż zabierze go śmierć.
Tytuł powieści.
Tytuł i motto utworu: „Coraz to z ciebie, jako z drzazgi/ Wokoło lecą szmaty zapalone; / Gorejąc nie wiesz, czy stawasz się wolny, / Czy to, co twoje, ma być zatracone? /
Czy popiół tylko zostanie i zamęt, / Co idzie w przepaść z burzą? - czy zostanie / Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament, / Wiekuistego zwycięstwa zaranie” - jest fragmentem dramatu Cypriana Kamila Norwida „Za kulisami”. Zwracają one uwagę na problematykę powieści, dotyczącą spraw psychologicznych i moralnych: nad Polską i światem przeszła burza wojny; spaliła i przeorała wszystko. Dzień zwycięstwa przyniósł gorzką radość, ale i pytanie pełne zadumy: co dalej? Zadaje je sobie każdy z bohaterów powieści. Jedni wyszli z wojny poranieni, ale czyści jak Szczuka; inni ulegli zlagrowaniu jak Antoni Kossecki; przed Andrzejem i Maćkiem stają dramatyczne pytania, jak ocalić to, w co wierzyli, wobec nowej zaskakującej rzeczywistości; Alek, Jurek, Felek mają wypaczoną psychikę, zaś Drewnowski
i Święcicki wykorzystują zamęt czasów powojennych, by zrobić karierę.
Zarysowują się pytania o przyszłą Polskę: gdy wyłoni się z pożogi wojennej czy pogrąży się w zamęcie, czy ocaleją diamenty wartości? Bez względu na to, jakie padały odpowiedzi, były to pytania niezwykle ważne...
Polonez w „Monopolu” na tle tradycji tańca w literaturze polskiej.
Starożytność.
Taniec był składnikiem ceremonii i rytuałów opiewających boga urodzajów
i wiecznej beztroski-Dionizosa; za pośrednictwem tańca wyznawcy kultu Dionizosa jednoczyli się oraz wyrażali swoje emocje i uczucia.
Średniowiecze.
„Danse macabre” oznacza „taniec śmierci” - jest to często uprawiany w epoce motyw: rysunek lub słowo przedstawiające dialog śmierci ze zwykłym człowiekiem bądź śmierć zapraszającą do tańca przedstawicieli różnych stanów, np. „Rozmowa Mistrza Polikapa ze Śmiercią”, co oznacza, iż śmierć jest wszechobecna, wszechwładna i dotyczy każdego człowieka - bez względu na posiadany majątek, pochodzenie czy status społeczny;
Romantyzm.
Koncert Jankiela w „Panu Tadeuszu” Adama Mickiewicza jest odzwierciedleniem faktów historycznych polskiego romantyzmu. Polonez ilustruje dwa szczególnie ważne wydarzenia (zarazem rozpoczynające
i kończące słynny koncert), a mianowicie;
uchwalenie Konstytucji 3-go Maja w 1791 roku: muzyka radosna i skoczna, wprowadza podniosły i optymistyczny nastrój, który ogarnia każdego
z uczestników; przerywa ją fałszywy akord symbolizujący złowieszcze, tajemnicze znaczenie konfederacji targowickiej;
powstanie „Mazurka Dąbrowskiego” zwiastuje nadchodzącą radość
i szczęśliwą przyszłość - odzyskanie niepodległości: muzyka patetyczna, pełna ciepłego optymizmu, tryumfalna - pojednanie całego narodu;
Młoda Polska i literatura powojenna.
Przedstawiciele różnych orientacji politycznych spotykają się na bankiecie
w „Monopolu”, gdzie dokonuje się ich symboliczne pojednanie. Autor nadaje tej scenie wymiar satyryczny: w alkoholowej atmosferze wychodzą najbardziej odrażające cechy postaci-najbardziej groteskowe stają się kreacje Słomki, Pieniążka, Drewnowskiego i Kotowicza.
Ten ostatni wpada na pomysł odtańczenia poloneza kończącego bankiet. Zmęczeni i pijani muzycy fałszywie grają Poloneza A-dur Chopina. Uniesiony entuzjazmem Kotowicz, widząc w wydarzeniu historyczny moment, ustawia do tańca pary: minister nowego rządu Święcicki z hrabiną Różą Puciatycką, hrabia Puciatycki z piosenkarką Hanką Lewicką, wiceprezydent miasta Weychert z tancerką Lodą Kochanowską itp. - mieszają się orientacje polityczne, klasy społeczne (np. hrabia Telczyński pije z ubekiem Wroną) i grupy zawodowe; tańczą, jakby nic się nie zmieniło, jakby nie było rewolucji, wojny, jakby nadal miał trwać marazm ułatwiający nieuczciwe interesy, umożliwiający maskowanie głupoty i fałszu pod przykrywką krzykliwego patriotyzmu.
Polonez w hotelu „Monopol” można porównać do chocholskiego tańca („Wesele”), który jest symbolicznym wyrazem uśpienia narodu, nie gotowego do podjęcia walki
o wolność narodu. Zgromadzeni w dworku Gospodarza goście i chłopi uzbrojeni w kosy daremnie czekają na czarodziejski dźwięk złotego rogu, a potem przy dźwiękach muzyki Chochoła pogrążają się w letargicznym seansie, bezsensownym tańcu. Scena tańca
w „Popiele i diamencie” jest ukazana w sposób komiczny i nie oznacza pojednania stanów - ucztujących łączą doraźne interesy, a nie troska o los narodu. I tak jak chocholi taniec trwa, gdyż wiosna jeszcze nie nadeszła, tak wymowa tańca w „Monopolu” nie zawiera w sobie oczekiwania czy optymizmu- zainicjowany przez wodzireja okrzyk „Niech żyje Polska” brzmi jak pusty frazes, a nawet bluźnierstwo.
„Ciemności kryją ziemię”
Tytuł powieści.
Tytuł i zarazem motto utworu ma znaczenie metaforyczne i pochodzi z III części „Dziadów” Adama Mickiewicza, z wypowiedzi Konrada: „Zaszło Słońce wołają astronomy
z wieży,/Ale dlaczego zaszło, nikt nie odpowiada,/ Ciemności kryją ziemię i lud we śnie leży.
/ Lecz dlaczego śpią ludzie, żaden z nich nie bada. /Przebudzą się bez czucia, jak bez czucia spali”. Ciemność spowijająca jest symbolem panowania zła i nieprawości oraz bezsilności ludzi wobec zła. Tytuł wprowadza ocenę okresu stalinowskiego - przedstawia go jako czas mroczny i haniebny.
Powieść analizuje działania stalinizmu; pokazuje metody, jakimi posługiwała się władza propagująca tę ideologię oraz ukazuje rozterki jednostek zaplątanych w sieć mrocznych machinacji rządu; ponadto stara się odpowiedzieć na pytania dręczące ludzi żyjących współcześnie: czym jest czystość etyczna idei, czy warto bezgranicznie poświęcać się w jej imię, czym jest dobro?
Czas, miejsce akcji i kompozycja utworu.
Akcja powieści rozgrywa się w średniowiecznej Hiszpanii (1485-1498) i obejmuje czasy działania Świętej Inkwizycji. Już jej początek-„Zapisuje autor starej kroniki, że Wielki Inkwizytor” - sugeruje, że utwór jest piętnastowieczną kroniką hiszpańską; zatem pośrednio funkcję obiektywnego narratora spełnia kronikarz, który przytacza daty i wydarzenia historyczne (np. walki Hiszpanów, wyprawę Kolumba) oraz wykorzystuje treści innych kronik. Jednakże tak naprawdę powyższe zabiegi literackie mają na celu stworzenie pozorów, iż jest to powieść historyczna; chociaż - za sprawą nie rozbudowanego tła historycznego, skromnego obrazu tamtejszych realiów obyczajowych - nie spełnia ona kryteriów gatunku, to jej konstrukcja i stylizacja służy uniwersalizacji przesłania utworu i „odwróceniu” uwagi od parabolicznej wymowy powieści.
Metody działania systemu totalitarnego w powieści.
Święta Inkwizycja była sądem kościelnym powołanym do oceny prawowierności katolików i karania tych, którzy ją łamali. W średniowieczu sądy te sprawowali dominikanie, za czasów kontrreformacji - jezuici. W XIII wieku instytucja ta przekształciła się w groźny oręż przeciw wrogom duchowieństwa i Kościoła.
Metody, jakimi posługiwała się inkwizycja w walce z heretykami, nasuwają skojarzenia ze sposobami działania władzy komunistycznej. Podstawową formą funkcjonowania obu organizacji był terror ludności. W powieści podróżującemu Torquemedzie towarzyszyły lęk i przerażenie mieszkańców miejscowości, do których czcigodny ojciec przybywał wraz ze swym wojskiem: zamierał ruch na ulicach, zamykano sklepy, ukrywali się zwłaszcza (zwykle swobodnie handlujący na miejskich placach) Żydzi. Nawet władze świeckie obawiały się stanąć przed Wielkim Inkwizytorem. Wszyscy się bali, bo „nie należy mówić myślami”. Strach wynikał z okrucieństwa sędziów kościelnych i ich metod działania, nie mających wiele wspólnego ze sprawiedliwością.: ich oskarżenia były najczęściej bezpodstawne, ofiarami byli niewinni ludzie, którzy ściągnęli na siebie czyjąś nieżyczliwość bądź nienawiść czy choćby zwrócili na siebie uwagę. Podstawą oskarżenia stanowiły często nie podpisane i nie sprawdzone donosy, których motywami były m.in. lęk, cele prestiżowe i korzyści materialne W trakcie przesłuchań zeznania były wymuszane na oskarżonym torturami lub długotrwałym zadawaniem pytań tak sformułowanych, żeby padła odpowiedź zgodna z oczekiwaniami przesłuchującego. Takie przewrotne badanie oskarżonego zmierzało zwykle nie tylko do przyznania się przez niego do winy, ale również do wymuszenia na nim zeznań obciążających innych ludzi, w wyniku czego śledztwo zataczało coraz szersze kręgi.
Na skutek w/w działań „płonęły stosy, żelazne łańcuchy dusiły heretyków, którzy się
w ostatniej chwili pokajali, setki mniejszych grzeszników zsyłano na galery”. Ludzie masowo się oskarżali, nikt nie był pewien życia i mienia. Karzące ramię inkwizycji sięgało również po zmarłych, a ich rodziny pozbawiano majątku i przywilejów. „Tak zatem wzrastała wśród ludzi pobożność i szerzył się jej wierny cień - strach”. Znikały odwaga i szlachetność, szerzyły się nikczemne postępki, zawiść i fałszywe donosicielstwo. Nikt nie miał odwagi stanąć w obronie niewinnych ofiar. Wręcz przeciwnie - działalność aparatu kusiła poczuciem władzy i gwarantowała lękliwość, zatem skupiała coraz większe grono osób. Największą cnotą było posłuszeństwo wobec przełożonych, które „nie na tym polega, żeby się od wypowiadania swego zdania uchylać, lecz na tym polega, aby sądy wyżej postawionych odgadywać i potwierdzać”.
Każdy mógł stać się podejrzanym i oskarżonym, niejednokrotnie kat stawał się ofiarą na zasadzie mechanizmu koła zaporowego - „nawet kamienie dzisiaj mają języki i uszy”.
W/w systemy nie funkcjonowałyby, gdyby nie „ludzie systemu” - ideowcy oraz ci, którzy upatrywali w systemie wygodę i korzyści (konformiści).
Prawa, wg których należało postępować by dobrze służyć systemowi:
„Prawdę trzeba szerzyć nie słowem, lecz czynem”;
„Któż się ośmieli twierdzić, że Królestwo Boże można zbudować bez cierpień, krzywd i ofiar?”;
„Należy być bezwzględnym w przestrzeganiu prawa”;
„Wszystkie nasze czyny, myśli i pragnienia należą do Kościoła”;
„Człowiek jest nędzny i jego strach, jest nie tylko potrzebny, ale konieczny”;
„Miłość jest słabością, nie mieści się w naturze walczącej prawdy”;
„Słowa mogą zdziałać coś tylko wtedy, jeśli miecz czynu stoi za nimi dalej niż
o krok”;
„Nigdy nie zrezygnujemy z tego, co nasze”;
„Gdyby pewnego dnia zabrakłoby winnych, musielibyśmy ich stworzyć”.
Charakterystyka bohaterów.
Poza obnażeniem metod działania systemów totalitarnych, powieść ukazuje dwie postaci - Tomasza Torquemeda i Diego Momente - i przemiany psychiczne, które w nich zachodzą.
Ewolucja |
|
Tomasz Torquemeda |
Diego Momente |
Faza pierwsza |
|
Faza fanatyzmu |
|
Wielki Inkwizytor to człowiek, który bezinteresownie poświęcił się idei zaprowadzenia Królestwa Bożego na ziemi. Wyznaje zasadę, że cel uświęca środki, dlatego w swym działaniu jest bezwzględny, stanowczy i bezlitosny w stosowaniu ściśle określonych metod i zasad postępowania. Jest fanatykiem idei prawdy wojującej. Jest przekonany, że zło należy niszczyć i zwyciężać, stąd jego modlitwa: „Panie, nie pozwól, aby słabła w nas |
Młody, szczery i wrażliwy młodzieniec jest pełen sprzeciwu wobec okrucieństw inkwizycji. Jego bunt opiera się na przekonaniu, że należy kierować się ewangelicznym nakazem miłości do bliźnich oraz uczuciami z nim związanymi - wyrozumiałością i litością. Widzi zło, wynikające z działalności sądów kościelnych. Ma czyste serce - nienawiść budzą w nim jedynie oprawcy inkwizycyjni, dla których nie znajduje wybaczenia. Bohater, swą niewinną żarliwością, zjednuje sobie Wielkiego Inkwizytora - Diego stanowi dla niego wyzwanie i dobry materiał na swojego następcę. |
Faza druga |
|
Faza zwątpienia |
|
Z upływem lat jego oczy tracą blask - stają się coraz częściej nieobecne. Jego słowa: „A jeśli pomyłką jest to wszystko” są świadectwem narastających niepokojów sumienia i wątpliwości. |
Pod wpływem argumentacji silnej osobowości, którą niewątpliwie jest Torquemenada, wspólnych dyskusjach światopoglądowych |
Faza trzecia |
|
Faza potępienia idei i uznania klęski |
Faza uznania idei |
Inkwizytor podupada na zdrowiu. Jego myśli pęta diabeł, który szydzi z niego oraz wyjawia, że to on jest twórcą idei w którą tak bezkrytycznie wierzył. Torquemenada uświadamia sobie, że stworzył system oparty na szaleństwie zła i terroru. Postanawia przed śmiercią wydać dekret rozwiązujący Świętą Inkwizycję i przywracający prawa i godność ofiarom. Wykonawcą swych zamierzeń czyni Diega, po czym umiera. |
Diego stopniowo utożsamia się z inkwizycją - jej władzą i dominacją. Jednoczy się |
Tomasz Torquemenada jest postacią tragiczną, bowiem uświadamia sobie, że jego działania były zbrodnią, mrocznym szaleństwem; zmarnował życie swoje i wielu niewinnych osób w imię fałszywej idei. Umiera z przekonaniem o nicości swojego życia i ze świadomością, że zło nie zostanie naprawione, gdyż w twarzy swego następcy widzi wściekłość i nienawiść. Postać niejednokrotnie porównuje się do Lenina, który w obliczu śmierci prosił, by nie oddawano władzy w ręce Stalina.
Losy głównych bohaterów powieści stanowią ostrzeżenie przed bezgranicznym podporządkowaniem się ideologii. Pisarz zaprezentował jak może ulec wypaczeniu nawet słuszna w swoich założeniach idea; w jakim stopniu, zamiast służyć ludziom, ich dobru
i szczęściu może stać się ona nadrzędnym celem, w imię której można poświęcać życie ludzi.