60. ADAM WAŻYK. Poemat dla dorosłych - tematyka i znaczenie tekstu dla odwilży w polskiej poezji
Adam Ważyk, właściwie Adam Wagman (urodzony 17 listopada 1905 w Warszawie, zmarł 13 sierpnia 1982), polski poeta, prozaik, eseista, tłumacz.
Jeden z głównych twórców awangardy, w latach 1924-1925 był redaktorem "Almanachu Nowej Sztuki", współpracował ze "Zwrotnicą". W latach 1939-1941 przebywał we Lwowie, 1941-1943 w Kujbyszewie i Saratowie (ZSRR). W latach 1942-1945 był oficerem Ludowego Wojska Polskiego oraz kierownikiem literackim Teatru I Korpusu. W latach 1945-1949 pracował w Łodzi, w redakcji lewicowego tygodnika "Kuźnica". W latach 1950-1954 był redaktorem naczelnym miesięcznika "Twórczość", a w latach 1944-1945 sekretarzem generalnym Zarządu Głównego Związku Zawodowego Literatów Polskich. Po wybuchu II wojny światowej przebywał we Lwowie, w latach 1942-1944 w Polskich Siłach Zbrojnych w ZSRR. Wrócił do kraju z 1 Armią Wojska Polskiego.
W głośnym Poemacie dla dorosłych (opublikowanym w 1955 w "Nowej Kulturze") podjął próbę rozrachunku z epoką stalinizmu w Polsce. Chociaż początkowo Ważyk był zwolennikiem stalinizmu, w końcu odrzucił tę doktrynę i krytykował komunistyczne kierownictwo w powojennej Polsce. Poemat jest żywiołową krytyką doktryny komunistycznej w PRL. Zwłaszcza ostatnia, 15. część, ukazuje barwny obraz cierpienia i terroru w powojennej Polsce.
"(...) Są ludzie spracowani,
są ludzie z Nowej Huty,
którzy nigdy nie byli w teatrze,
są polskie jabłka niedostępne dla dzieci,
są dzieci wzgardzone przez występnych lekarzy,
są chłopcy zmuszani do kłamstwa,
są dziewczyny zmuszane do kłamstwa,
są stare żony wyrzucane z mieszkań przez mężów,
są przemęczeni, konający na zawał serca,
są ludzie oczerniani, opluci,
są odzierani na ulicach
przez zwykłych opryszków, dla których się szuka definicji prawnej,
są ludzie czekający na papierek,
są czekający na sprawiedliwość,
są ludzie, którzy długo czekają (...)."
Poemat odniósł natychmiastowy sukces i swoją jawną krytyką reżimu spowodował zamęt. Został uznany za najsilniejszą krytykę rządu komunistycznego opublikowaną w prasie kontrolowanej przez komunistów. Natychmiast po publikacji pracę stracił naczelny "Nowej Kultury" Paweł Hoffman; rząd wprowadził również inne zmiany w personelu tygodnika. Jednak Ważyk nie został zaaresztowany, chociaż ceną było zachowania milczenia. Stowarzyszenie Pisarzy Polskich zwołało oficjalne posiedzenie, na którym Ważyk miał zostać potępiony i wydalony, jednak poparcie wielu pisarzy sprawiło, że Ważyk pozostał członkiem Stowarzyszenia.
Pomimo wysiłków rządu, aby ocenzurować poemat, czytała go cała Polska. Po wyczerpaniu nakładu tygodnika jego cena na czarnym rynku osiągnęła zawrotną sumę 300 zł, podczas gdy w kiosku pismo można było nabyć za kwotę 1,20 zł. Dostępne były również ręczne kopie poematu. Publikacja przyniosła Ważykowi rozgłos, jako głos oporu był powszechnie chwalony nie tylko za wymowną krytykę reżimu, ale również za odwagę podzielenia się swymi uwagami ze społeczeństwem. Ważyk wraz z wieloma innymi pisarzami ostatecznie wystąpił z Partii w 1957 roku. poemat zakończony religijną suplikacją, litanią do partyjnego Bożyszcza, i zamówiony przez Biuro Polityczne, a konkretnie Romana Zambrowskiego, summa summarum, per saldo opłacał się Partii: za cenę oczywistości pozwalał się jej uwiarygodnić, przywdziać czapkę frygijską, wymienić tępych stalinistów na reformatorów-narodowców (ci wytrzymają dwa lata i znów dokręcą śrubę). Przy okazji spadło trochę włosów - by głowa pozostała na miejscu. Albowiem wszystkiemu winna jest chuć, nuda i wóda... Hotele robotnicze wielkich i śmiałych przedsięwzięć, socjalistycznych budów, choćby Nowej Huty pod reakcyjnym Krakowem, miejskie spelunki dworcowe, knajpy, cała ta "Polska nieczłowiecza" pozostawiona sobie, puszczona na żywioł (bo Partia nie może czuwać na każdym posterunku, kiedy trwa przy sterze w Centrali) - to wylęgarnie i rozsadniki rui, porubstwa i tarła podlanego charą:
W koszach od śmieci na zwieszonym sznurze
chłopcy latają kotami po murze,
żeńskie hotele, te świeckie klasztory,
trzeszczą od tarła, a potem grafinie
miotu pozbędą się - Wisła tu płynie.
Na stacji kolejowej
panna Jadzia w bufecie
taka ładna, kiedy poziewa,
taka ładna, kiedy nalewa...
UWAGA! WRÓG PODSUWA CI WÓDKĘ!
Tu na pewno będziesz otruty,
panna Jadzia ściągnie ci buty,
taka ładna, kiedy poziewa,
taka ładna, kiedy nalewa...
UWAGA! WRÓG PODSUWA CI WÓDKĘ!
Wygląda na to, że Sandauer miał rację, uważając, że i partia, i Ważyk (piszący o nowej nędzy proletariatu w luksusach Nieborowa) sprytnie się zaasekurowali, uderzając się zawczasu "możliwie głośno - w cudze piersi". A jednak parę fragmentów Poematu... budzi czulsze uczucia. I dziwna sprawa, dotyczą one wszystkie owej "rzeczy nadwiślańskiej", która - nieoczekiwanie, tym razem na miejscu, w kraju spełnień sprawiedliwości ludowej, nie na wygnaniu - zaboli poetę tak podskórnie, głęboko warszawskiego, raz jeszcze dotknie go do żywego.
To nie lud wszedł do śródmieścia naprawdę, nie suwerenny gospodarz kraju, by w zmienionych warunkach ustrojowych dopełniła się sprawiedliwość dziejowa, ale abstrakcyjni architekci z pracującym pod dyktando partyjnych decydentów Józefem Sigalinem na czele. Zniszczą oni pospołu, poza pieczołowicie restaurowaną Starówką, esencję, substancję miasta, jego niepowtarzalny klimat i koloryt. By uczcić nową konstytucję przepadnie duża część Marszałkowskiej z przyległościami, a na nie szanującym śródmiejskiej przestrzeni kamiennym placu staną olbrzymie abstrakcyjne kandelabry - po nic, dla nikogo. Wyburzy się i zniweluje całe kwartały centrum, z takimi rarytasami, jak choćby kawiarenka Fogga w ruinach Marszałkowskiej 119 (otwarta już w marcu 1945) czy, naprzeciwko, stare, eleganckie kino "Stylowy" przy Marszałkowskiej 112, do którego śladem bohaterów swych wczesnych powieści, Albina Karcza i Elżbiety Terencikówny, często zachodził Ważyk przed i po wojnie. Nic z tego nie zostanie dla wspomnień, dla zamyśleń, dla czułości... Wszystko wchłonie, zagarnie monstrualny plac z kamienną trybuną, podobno największy w Europie, zwany placem Defilad, który po latach życie (zawsze takie samo) zabuduje parkingami i prowizorką bazarowej tandety, jak inną "chlubę Warszawy", Stadion Dziesięciolecia. W środek placu zostanie wetknięty zupełnie abstrakcyjny, rodem ze Wschodu, bajkowy Pałac z iglicą i attyką, z gigantycznymi kolumnami i takimiż robociarzami na kamiennych płaskorzeźbach - jedyna w swoim rodzaju realizacja snu o potędze, bogactwie i równości społecznej.
Cierpienie Ważyka w drugiej (z piętnastu) sekwencji Poematu... zdaje się głębsze niż nieukontentowanie rezultatem globalnego planu odbudowy stolicy, zdaje się wykraczać poza architektoniczny grymas i estetyczny dyskomfort starego warszawiaka, papierowego inteligenta ("inteligencika"), sentymentalnego pięknoducha. To wyrwanie miastu serca, ta bezduszna, straszliwa abstrakcja, to lekceważenie Życia, ten gigantyczny humbug beztrosko utrwalony w trwałym materiale - przeraża i źle rokuje na przyszłość. Zły gust obnaża zło głębsze, fundamentalne, rzutuje na ontologię i antropologię polityki i każe się zastanowić nad elementarnym wyborem drogi, nad koniecznością przewartościowań i ceną odstępstwa. Ornamentacyjne zaklinanie partii w wygłosie nie ma tu nic do rzeczy. Nieludzkość Systemu, arogancja Władzy krzyczą z kamieni... Na szczęście nie do tych, którzy nie mają wyboru, punktu odniesienia, systemu wartości, którzy nie mają czego z czym porównać...
2.
Place się wiją jak kobry,
domy się pysznią jak pawie,
dajcie mi stary kamyczek,
niech się odnajdę w Warszawie.
Stoję jak słupnik bezmyślny
na placu pod kandelabrem,
chwalę, podziwiam, przeklinam
na kobrę, na abrakadabrę.
Zapuszczam się jak bohater
pod patetyczne kolumny,
co mi tan kukły Galluxa
wymalowane do trumny!
Tu młodzi chodzą na lody!
Ach, wszyscy tu bardzo młodzi,
pamięcią sięgają ruin,
dziewczyna wkrótce urodzi.
Co wrosło w kamień, zostanie:
patos pod rękę z tandetą,
tu będziesz uczył się liter,
przyszły warszawski poeto.
Kochaj to zwykłą koleją,
inne kochałem kamienie,
szare i wzniosłe prawdziwie,
w których dzwoniło wspomnienie.
Place się wiją jak kobry,
domy się pysznią jak pawie,
dajcie mi stary kamyczek,
niech się odnajdę w Warszawie.
Niezależnie od swojej genezy, Poemat dla dorosłych miał dla Ważyka znaczenie terapeutyczne. Pozwolił mu głębiej rozpoznać się w sobie i w sytuacji społeczno-politycznej kraju, rozpoznać wstępnym bojem - z reakcji, recepcji i liczby ożywionych dyskusji - mocne i słabe strony władzy, nastroje i oczekiwania społeczne, realne szanse przeobrażeń. Lekko dwuznaczny i niedoskonały artystycznie utwór byłego enkawudzisty-politruka, herolda socrealizmu i budowniczego Polski Ludowej paradoksalnie dokonywał - niezależnie zresztą od intencji autora zamieszania - i wyłomu w Systemie, tego, co Andrzej Bobkowski nazwał plastycznie "pożarem w burdelu", a tym samym przygotowywał przełom Października. Dla systematycznie i metodycznie zakłamywanych propagandą każdy podmuch prawdy, nawet kwalifikowanej, skurczonej, półamatorskiej, poetycko zawoalowanej, ale w y d r u k o w a n e j - był kruszeniem betonu, "walką o oddech", "wybiciem okna w nie przewietrzanym od lat pokoju". Koleją rzeczy później, gdy już pionierzy odwilży pójdą na odstrzał (natychmiast po publikacji Poematu... stracił pracę szef "Nowej Kultury" Paweł Hoffman; dokonano także roszady personalnej w redakcji tygodnika, powstałego - warto przypomnieć - z połączenia "Odrodzenia" z ortodoksyjnie marksistowsko-stalinowską "Kuźnicą") lub popadną w niełaskę, wybiorą milczenie - następni w szeregu, bardziej ośmieleni, na rozpoznanym polu zrobią swoje lepiej, radykalniej, może uczciwiej. Bardziej krzykliwi i widoczni, często sprytniejsi, z wiatrem historii w nozdrzach odetną wszystkie kupony i okryją się sławą koryfeuszy przemian.Jako uważny w młodości czytelnik Ewolucji twórczej Bergsona (wspomina o tym w Kwestii gustu) Adam Ważyk miał świadomość osiągania przeciwległego brzegu - skokiem. Poemat dla dorosłych latem 1955 roku był takim gwałtownym i ryzykownym, pomijającym wszelkie łagodne, dobrze przygotowane przejścia skokiem z "zamordysty" w "odwilżowca". Była to gra niebezpieczna, surfing na wysokiej politycznej fali, tak wysokiej, że na Węgrzech eksploduje krwawym powstaniem. W Polsce napięcie rozeszło się po kościach; zostało widać w porę i dobrze skanalizowane, a aparat władzy wyposażony we właściwe "wentyle bezpieczeństwa". Poemat... Ważyka odegrał w tym niepoślednią rolę; co więcej, za jednym zamachem rehabilitował i uwiarygodniał pisarza, odwracał kierunki i wektory, stawiał partyjnego twórcę i propagandzistę po stronie narodu, czynił wyrazicielem woli zbiorowej i męczennikiem prawdy. Ważyk gwałtownie poszedł w górę; rósł w cenę do tego stopnia, że płacono ponoć 300 złotych za egzemplarz "Nowej Kultury" z 21 sierpnia (było to przebicie dwustupięćdziesięciokrotne, jako że standardowy egzemplarz kosztował 1,20 zł). Krążyły również liczne ręczne odpisy Poematu... (bagatela, piętnaście fragmentów!) jakby na dowód głodu rzeczywistości w słowie pisanym, gotowości do ofiar na rzecz prawdy gorzkiej, cząstkowej, ale nareszcie wypowiedzianej, ujawnionej, objawionej.
Popularność poematu Ważyka graniczyła z cudem. Ale cud się już więcej nie powtórzył, nie tylko z winy Partii, która "usadziła" apostatę, zmusiła do milczenia i pokazała, gdzie jego miejsce i jaka działka do obróbki (wspomnienia, tłumaczenia, antologie, pisma teoretycznoliterackie. Ważyka, dowiodły mądrości postalinowskiej partii - większej niż mądrość Gomułki i jego nowszych towarzyszy, wysyłających w grudniu 1970 wojsko do społecznego pożaru, by go ugasić ogniem z broni maszynowej?
W warszawskich fabryk robotnicy zagrozili strajkiem na wypadek aresztowania autora. Ważyka karcił premier Józef Cyrankiewicz, ale w kuluarach mówił z dumą, że motto do jednej z części "Poematu" ("Dziś nasze niebo nie jest puste") pochodzi z jego wystąpienia. Urzędowa wykładnia brzmi: "Poemat dla dorosłych" jest antyhumanistyczny, antyludowy, antyrobotniczy, antypartyjny. Partia szykuje się do kontrofensywy. Adam Ważyk zostaje wezwany z wakacji przed oblicze towarzysza Jakuba Bermana, odpowiedzialnego w Biurze Politycznym za kulturę. Berman chce, aby Ważyk złożył samokrytykę, apeluje do jego "partyjnego sumienia", mówi o tysiącach młodych ludzi, którzy nie śpią przez niego po nocach, o setkach listów wyrażających oburzenie. Poemat dla dorosłych<< to słowa wyjęte spod serca milionów. "Dynamika >>Poematu dla dorosłych<< - mówił wiele lat później sam Ważyk - tłumaczy się chyba tym, że rozbijałem mitologię, w którą sam przedtem wierzyłem. Gdybym w nią nie wierzył, to, jak sądzę, nie byłoby dynamiki, byłoby biadolenie". Oczywiście nieprzypadkiem pojawia się w "Poemacie" Nowa Huta. To przecież miejsce pisarskich pielgrzymek w tamtych latach. Pierwszy zaczął, jeszcze z potrzeby duszy, nie z rozdzielnika, Tadeusz Konwicki. Jesienią 1949 r. jego antyinteligencki bunt kazał mu się zaciągnąć do budującej się Nowej Huty na robotnika ziemnego. Dostał szpadel, gumiaki, pryczę w dwudziestoosobowej sali. Spędził tam pięć miesięcy. Nie było żadnego sprzętu mechanicznego; zamiast koparek ustawiali w wykopie co dwa metry pomosty i jeden drugiemu szpadlem przerzucał ziemię. Plonem jego wyprawy stała się uhonorowana Nagrodą Państwową książeczka "Przy budowie", wielka pochwała kolektywu i współzawodnictwa pracy, w której ani przez moment nie ujawnia się wielki talent pisarski Konwickiego. Niemal nie było poety, który nie zmierzyłby się z tematem Nowej Huty. W latach 1950-51 wysyłano tam - na wzór trójek murarskich - trójki pisarskie. W książce "Budujemy" trzech autorów obok Tadeusza Konwickiego i Witolda Zalewskiego jest Wiktor Woroszylski z poematem "Świt nad Nową Hutą" dedykowanym ochotniczym brygadom zetempowskim. w "Poemacie dla dorosłych" chłopcy latający kotami po murze, te grafinie pozbywające się miotu to przecież nowohucka młodzież.Nie tylko zaangażowani pisarze, ale często i ci, którzy nie byli zwolennikami systemu, doceniali niektóre jego osiągnięcia: powszechną edukację, reformę rolną, industrializację, której symbolem była Nowa Huta. Ważyk przyłożył pięścią w mit. Siła "Poematu" - napisze Michał Głowiński - tkwiła w tym, że wydrukował go na pierwszej stronie partyjny naczelny, przeszedł przez cenzurę partyjnego cenzora i, jak się okazało, partyjny Ważyk nie był odosobniony, bo popierał go partyjny Andrzejewski, partyjny Woroszylski, partyjny Jastrun.
Ważyk kończył swój "Poemat" słowami:
Upominamy się na ziemi (...)
o jasne prawdy, o zboże wolności,
o rozum płomienny,
o rozum płomienny,
upominamy się codziennie,
upominamy się Partią.
Jeżeli nawet, sądząc z tego, co mówił później, już wtedy w partię nie wierzył - co by znaczyło, że ostatni akt został dopisany na użytek cenzury i politycznych decydentów - to właśnie ten fragment powodował, że z "Poematem" mógł się identyfikować Lechosław Goździk i wielu innych: robotników, studentów, nauczycieli. Nie chcieli burzyć systemu, chcieli go reformować i uważali, że trzeba to robić od środka, więc partia jest najwłaściwszym miejscem. Parzy jak wstyd Odtąd już partia podejrzliwie przypatrywać się będzie wierszom Ważyka. Wiersze, które oddał do druku w "Twórczości", trafiają najpierw do Wydziału Kultury KC, a ten rozsyła je w czerwcu 1956 roku imiennie do towarzyszy Edwarda Ochaba, Władysława Matwina, Jerzego Morawskiego, Edwarda Gierka, Jerzego Albrechta, Franciszka Mazura. Są wśród nich "To alkoholizm demoralizuje młodzież" ("Czy Bóg nie lepszy niż dogmat bez Boga?/ I Bóg oszuka, ale nie na szynce") i "Zapałka": Przygotowany dzięki staraniom redaktorki PIW-u Ireny Szymańskiej malutki tomik Ważyka z "Poematem dla dorosłych" i innymi wierszami czasu odwilży, w wywalczonym z trudem w cenzurze nakładzie pięciu tysięcy egzemplarzy, rozchodzi się jesienią 1956 r. w ciągu kilku godzin. Gdy tylko skończy się odwilż, "Poemat" szybko znajdzie się na indeksie. Nie będzie mógł wejść do wyboru wierszy Ważyka z 1966 r. «Od "Poematu dla dorosłych", w którym poeta opisuje, jak wygląda prawdziwe życie w socjalistycznej krainie szczęśliwości, a także daje wyraz swojemu rozczarowaniu ideologia, zaczyna się w Polsce czas odwilży. W "Poemacie dla dorosłych" warszawski inteligent jedzie do miasta przyszłości i przekonuje się, że propagandowy obraz to jedno wielkie kłamstwo. Rzeczywistość wygląda inaczej niż na plakatach. W nowym, wspaniałym mieście panuje chaos. Ozdobione attykami, rozplanowane według wizji Le Corbusiera bloki to suma ludzkiego piekła. - Dziś jest podobnie. Nowa Huta jest symbolem polskich blokowisk - mówi Stokfiszewski. Ważykowa panna Jadzia to dziś np. ekspedientka z osiedlowego sklepu, mająca za sobą tragiczne przeżycia. Artystka z "Poematu" przypomina współczesnych młodych artystów plastyków, snujących się całymi dniami bez celu po mieście. Według krytyka, aktualny jest opisywany przez Ważyka konflikt między przywiązaniem ludzi do tradycyjnych wartości, takich jak religia, rodzina, a wymogami: kiedyś ideologii, dziś rynku. Powieść Orwella pt."Rok 1984" oraz wiersz Adama Ważyka pt."Poemat dla dorosłych" dotyczą tego samego tematu-ustroju totalitarnego. Oba teksty przedstawiają obiecującą przyszłość o której marzą ludzie opisani w obu utworach. W wierszu starają się oni zbudować "nowe Eldorado", natomiast w powieści Orwella mieszkańcy posłuszni Partii wierzą i żyją chcąc zbudować świat bez problemów ekonomicznych, świat pozbawiony wojen oraz wszelkich niedorzeczności. Oba teksty ukazują dążenia ludzi do uzyskania świetlanej przyszłości. W wierszu A.Ważyka jest ona przedstawiona jako "nowe Eldorado", ktore miało być obietnicą na lepsze życie. Mieszkańcy z małych miejscowości wyruszają z nadzieją na lepsze jutro budować nowy sytem-komunistyczny, którego symbolem w tekście jest huta: "Ze wsi, z miasteczek wagonami jadą/ zbudować hutę, wyczarować miasto,/ wykopać z ziemi nowe Eldorado". Prości uczestnicy wyprawy nie są do końca świadomi do czego zostali powołani, ślepi biegną, wierząc że osiągną lepsze życie. Wizja świata przedstawionego w wierszu jest negatywna, opis wielkiej migracji oraz czasów systemu komunistycznego jest sprzeczny z naszym aktualnym życiem. ludzi łączy nieznany cel oraz intensywność z jaką pragną odbudować świat. Zadanie jakie mają wykonać jest dla nich niezrozumiałe i pełne pokus. Prości ludzie, którzy zostali przedstawieni w wierszu A.Ważka wychowali się w tradycji oraz religii chrześcijańskiej o czym mogą świadczyć wersy: "wielka migracja, skundlona ambicja,/ na szyi sznurek-krzyżyk z Częstochowy". Metafora kolokwialna ukazuje tutaj pochodzenie ludności biorącej udział w odbudowie i poszukiwaniu nowej przyszłości. Nie wykształceniu, biedni, jednak dorastali w dobrych tradycjach, zostali wychowywani zgodnie z etyką, teraz borykają się z pokusami i próbują rozpustnego życia: "na szyi sznurek-krzyżyk z Częstochowy/ trzy pietra wyzwisk, jasieczek puchowy/ maciora wódki i ambit na dziewi". Ukazany w wierszu kontrast służy do uwydatnienia niezrozumiałości celu jaki ma osiągnąć społeczeństwo "nowego Eldorado". Świat wartości powoli niknie, przestaje istnieć a wraz z nim wszelkie przejawy miłości. Kwestie rodzinne zarówno w wierszu A.Ważyka, jak i w powieści Orwella zostają oddalone. Dobrym przykładem tego w książce jest szkolenie młodych kapusiów na potrzeby Partii. Małe dzieci uczą się najnowszych sztuczek podsłuchiwania lub "szpiegowania" swoich rodziców, również w wierszu wartości rodziny zanikają: "(...) a potem grafinie/ miotu pozbędą się-Wisła tu płynie". Innym podobieństwem w obydwu tekstach może być także stosunek do miłości fizycznej. Zarówno w wierszu, jak i w powieści jest on negatywny. A.Ważyk w swoim poemacie napisał: "żeńskie hotele, te świeckie klasztory/ trzeszczą od tarła, a potem grafinie/ miotu pozbędą się-Wisła tu płynie". W wierszu A.Ważyka natomiast ludzie uporczywie dążą do zbudowania ich przyszłości, myślą że swoją postawą szybko osiągną cel: "Wielka migracja przemysł budująca/ (...)/ w węglowym czadzie, w powolnej męczarni,/ z niej się wytapia robotnicza klasa./ Dużo odpadków. A narazie kasza". Szczegolnie konie cytatu może charakteryzować ową klasę, zawiera on wizję aktualnego świata połączoną z kontrastem-wcześniejszą nadzieją na przyszłość. Szanse na budowę "nowego świata" maleją, autor wyraźnie dyskryminuje tę grupę ludzi jako "budowniczą" nowej przyszłości. Tekst przejawiają dążenia społeczeństw do stworzenia nowego, lepszego świata. Wizja "różowej" przyszłości przysłania realistyczny cel, który powinien zostać osiągnięty. Sprawia to, że mieszkańcy wiejscy, niewykształceni obywatele na ślepo chcą zmienić wizerunek aktualnego świata. Intensywnie myślą o przyszłości.