Jak nagrać płytę nie wydając ani złotówki
Czy można zrealizować płytę na bazie legalnego oprogramowania nie wydając na niego ani złotówki? Przykład naszego rozmówcy pokazuje, że można i do tego z dobrym skutkiem.
Najnowsza płyta EMPI nosząca tytuł "Rainbow Of The Universe" jest najlepszym dowodem na to, że każdy, kto nie ma ochoty wydawać pieniędzy na drogie oprogramowanie muzyczne, może tworzyć muzykę z wykorzystaniem powszechnie dostępnych programów freeware bądź darmowych dodatków do pism komputerowych oraz Estrady i Studia.
Dlaczego zdecydowałeś się na pracę z darmowymi programami, skoro wszyscy wokół uważają, że tego typu software oferuje zazwyczaj zaledwie szczyptę możliwości pełnych wersji programów i nie nadaje się do bardziej zaawansowanych prac?
Każdy kto tak sądzi nie zna możliwości współczesnych programów freeware, wśród których można znaleźć prawdziwe perełki. Dla mnie osobiście motywacją było dane sobie słowo, że jak kiedyś zacznę sprzedawać swoją muzykę to będę używał wyłącznie legalnego software'u. I nie chodziło tu o wielkie pieniądze, za które mógłbym kupić Cubase czy Nuendo z zestawem wtyczek Waves i instrumentami z Native Instruments. To jest nierealne (i pewnie dlatego wielu użytkowników pirackich wersji mówi, że kupi je jeśli tylko zarobi na nie swoją muzyką). Nie tworzę muzyki w celach zarobkowych. Praca z legalnymi programami jest dla mnie raczej dodatkową satysfakcją niż obawą, że ktoś mógłby mnie posadzić za kratki za piractwo.
Bezpłatne instrumenty uruchomione pod kontrolą programu Jeskola Buzz. Widzimy programowy klon Nord Leada, czyli Synth1, LinPlug Alpha, sampler SampleTank w wersji Free oraz GalactiX i rewelacyjny Ganymed.
Czy naprawdę do wszystkiego da się znaleźć sensownie działające programy freeware?
Owszem. Najłatwiej jest z instrumentami VSTi, których jest naprawdę ogromna ilość, a wśród nich część naprawdę rewelacyjnych. Problemem jest jedynie program typu host, bo zazwyczaj są to naprawdę uproszczone aplikacje, nadające się co najwyżej do przetestowania wtyczek. Udało mi się jednak znaleźć coś, co daje niesamowite możliwości jako środowisko do tworzenia muzyki. Jest to freeware'owy program Jeskola Buzz, do którego programiści z całego świata napisali już ogromną ilość generatorów brzmień oraz efektów. W ogóle użytkownicy Buzza tworzą pewną subkulturę skupioną wokół strony www.buzzmachines.com. Jest to centrum wymiany doświadczeń, tam pojawiają się też najnowsze dodatki do programu oraz wszystkie nowości.
Co takiego oferuje ten program?
Wszystko czego dusza zapragnie! Obsługuje wtyczki VST i VSTi łącznie z automatyką, obsługuje sterowniki ASIO, obsługuje banki SF2, MIDI, zrzuca cały projekt między innymi do formatu WAV (z możliwością rozbicia na poszczególne ścieżki), MP3 czy OGG. Ma wbudowany sekwencer pracujący z podziałem na paterny w stylu trackerów - i to może być małym utrudnieniem dla osób przywykłych do obsługi okna piano-roll, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić, a skróty klawiszowe do wszystkich opcji umożliwiają po ich opanowaniu naprawdę szybką i sprawną pracę.
Mikser programu Buzz, który oprócz ładnego wyglądu oferuje szereg funkcji pozwalających na wygodną pracę z audio, łącznie z przygotowaniem materiału gotowego do wypalenia na CD-R.
Praca w stylu trackerów oznacza, że Buzz nie jest tak przyjazny jak powszechnie znane programy sekwencerowe.
Do Buzza podchodziłem dwa razy. Włączałem dema, pojawiały się jakieś klocki, coś tam migało, bzyczało i nie bardzo było wiadomo o co tam chodzi. Również gatunek muzyki prezentowany w utworach demonstracyjnych (np. techno czy d'n'b) sugerował, że nic innego w Buzzie zrobić się nie da, a ja za taką muzyką nie przepadam. Dopiero za trzecim razem postanowiłem, że tak łatwo się nie poddam i rozgryzę jak to działa. Od tej pory co jakiś czas zalewają mnie fale zachwytu nad możliwościami tego programu, które sukcesywnie odkrywają się przede mną. Wiadomo, że nie ma tam wizualnych fajerwerków jak w najnowszych produktach Steinberga w stylu kreślenia obwiedni myszką, ale przypominam, że Buzz jest dostępny za darmo!
Chcąc w pełni wykorzystać możliwości programu Buzz należy posiadać komputer o sporej mocy obliczeniowej. W tym wypadku Athlon 1.7 XP przy wykorzystaniu całego szeregu generatorów i efektów obciążony jest w 35 procentach.
Których konkretnie instrumentów używałeś przy tworzeniu swojej najnowszej płyty?
Z początku używałem tylko generatorów Buzza, gdyż spośród ich ogromnej ilości bardzo dużo brzmi naprawdę zawodowo. Czułem jednak pewien niedosyt jeśli chodzi o perkusję (mimo kilku dostępnych zestawów generatorów perkusyjnych) zwłaszcza taką o charakterze popowym, a nie techno. Wreszcie fajną perkusję znalazłem w SampleTank Free oraz na płytce z brzmieniami, która kiedyś była załączona w EiS. Do SampleTanka pojawiają się co miesiąc po dwa nowe brzmienia i korzystałem z części z nich, zwłaszcza z takich "kosmicznych" padów. Jeden z utworów ("Beyond Range") zrobiłem wyłącznie na SampleTanku. W większości utworów można też usłyszeć brzmienia z GalactiX'a. Używałem też instrumentów Ganymed i FreeAlpha, a ostatnio zauroczył mnie Synth1, któremu też poświęciłem jeden cały utwór ("Under The Open Sky").
Jeśli chodzi o efekty, korzystam wyłącznie z Buzza. Jest tam dosłownie wszystko: pogłosy, echa, kompresory parametryczne, korektory, filtry, itd. - co tylko się komu zamarzy. Moim zdaniem jakościowo są one na wysokim poziomie. To co odróżnia je od wtyczek za kilkaset dolarów to przede wszystkim brak ładnego interfejsu. Oczywiście nie twierdzę, że mają algorytmy lepsze albo równe wtyczkom Waves czy TC Works, ale w moim wypadku dają one dokładnie taki efekt jakiego oczekuję, a o to przecież chodzi.
A co z obróbką audio?
Z początku robiłem tak, że zgrywałem poszczególne ścieżki z Buzza do plików WAV, które miksowałem w Samplitude 5.9 (darmowa wersja tego programu została opublikowana na EiS CD 09/2001 - przyp. red.). Było to jednak trochę uciążliwe, zwłaszcza że często pojawiał się jakiś nowy pomysł i dokonywałem zmian w plikach źródłowych. Potem okazało się, że dysponując bardzo wygodnym mikserem w Buzzie mogę zrobić absolutnie wszystko i otrzymać w efekcie końcowym finalny plik WAV do wypalenia na płycie. W rzeczywistości jeszcze taki plik edytuję w Samplitude dodając fady na początku i końcu - o ile jest taka potrzeba.
W tym miejscu muszę powiedzieć, że przydaje się mocny procesor. Z początku miałem Celerona 400 i szybko okazało się, że muszę bardzo oszczędzać na liczbie używanych instrumentów i efektów. Przy bardziej rozbudowanym utworze musiałem mutować część ścieżek, żeby pozostałe odtwarzane były bez czkawki (wykorzystanie procesora dochodziło do 100%). Dopiero przejście na Athlona 1.7 XP pozwoliło naprawdę rozwinąć skrzydła. Teraz zupełnie nie przejmuję się żarłocznością maszyn - nie zdarzyło mi się, żebym przekroczył 70% wykorzystania CPU, mimo że karta muzyczna go nie odciąża (SB Live).
Nawet wykonanie grafiki do płyty nie wymaga użycia drogich pakietów komercyjnych - bez problemu można to zrobić korzystając z bezpłatnej aplikacji GIMP, o możliwościach zbliżonych do programów typu Photoshop czy PhotoPaint.
Czy Buzz ma jakieś wady?
Ma kilka mankamentów, jednak nikną one w blasku jego zalet. Pierwsza sprawa to stabilność. Zdarza mu się dosyć często "wysypać". Co prawda zazwyczaj jest to wina jakiejś maszyny (często będącej w wersji beta, a nawet alfa), więc można z niej zrezygnować. Trzeba jednak wyrobić w sobie nawyk częstego klikania na ikonkę zapisu. To załatwia sprawę. Druga kwestia to fakt, że autor Buzza (Oskari Tammelin) stracił do niego kod źródłowy z powodu uszkodzenia dysku, więc sam Buzz nie jest rozwijany. Ale może dzięki temu wciąż jest darmowy. Najważniejsze, że powstają nowe instrumenty i efekty. Niewykluczone też, że programiści związani z Buzzem zrobią kiedyś nowy interfejs (pojawiały się już takie głosy na forum). Oczywiście ktoś, kto nagrywa wokale, żywe gitary czy perkusję raczej nie zrobi tego w Buzzie (no, chyba żeby się bardzo uparł). Za to twórcy muzyki instrumentalnej techno, d'n'b, industrial, el-muzyki, ambientu czy trance'u powinni spróbować się z nim zaprzyjaźnić.
Jaka wytwórnia wydała Twoją płytę?
EMPI HOME Studio - sam jestem sobie wytwórnią! Po zrobieniu muzyki przyszła pora na grafikę. Czy trzeba do tego celu używać Photoshopa albo Corela w najnowszej wersji? Nie! Do grafiki też są świetne programy freeware. Do wygenerowania przestrzeni kosmicznych na okładkę płyty użyłem programu POV-Ray, do trójwymiarowych napisów programu Xara 3D2 zamieszczonego w pełnej wersji w jednym z pism komputerowych. Całość zaś złożyłem w GIMP'ie - to taki kultowy freewarowy program graficzny z przeogromnymi możliwościami (znajdziecie go na naszym krążku w katalogu programy ools - przyp. red.).
Ponieważ muzyka elektroniczna nawet w takim lekkim wydaniu jak na mojej płycie nie ma szans na masowe zainteresowanie, jedynym rozsądnym wyjściem było wydać ją na płytach CD-R. Tłoczenie bowiem to minimum 500 szt., co daje koszt rzędu kilku tysięcy złotych do zainwestowania z góry. Oczywiście koszt jednostkowy płyty będzie niższy, ale kwota do wyłożenia na wstępie jest dla wielu zaporowa. Wypalając płyty samemu robi się dokładnie taką ilość na jaką jest zapotrzebowanie, sukcesywnie dopalając nowe egzemplarze jeśli są nowe zamówienia. Niektórzy ludzie uważają, że jak płyta nie jest tłoczona to nie warto nawet o niej mówić. Naprawdę tego nie rozumiem. Pod względem jakości brzmienia tłoczenie nic nie poprawia. Natomiast w kwestii wizualnej wszystko zależy jak się ktoś do tego przyłoży. Widziałem płyty CD-R, które miały okładkę w postaci zwykłej kartki z czarno białego ksero, a w środku był krążek z napisem np. Verbatim (i nie były to piraty!). Są jednak dostępne specjalne nalepki na krążki, które można zadrukować używając kolorowej drukarki atramentowej. Również używając takiej drukarki można na specjalnym papierze przygotować piękną okładkę. Można też zamówić grafikę w drukarni drukującej na kolorowej laserówce małe nakłady (www.drukujtaniej.pl). Na stronie A3 uda się zmieścić dwa zestawy - podwójny przód i tył. Efekt jest rewelacyjny, a cena naprawdę niewielka. Myślę, że dziś każdego stać na zrealizowanie i wydanie własnej płyty. I wcale nie trzeba używać do tego pirackich kopii profesjonalnych programów muzycznych i graficznych tłumacząc się, że na oryginały nas nie stać.
Przed pojawieniem się płyty w sklepie trzeba jeszcze zarejestrować ją w Zaiksie. Jak to wyglądało w Twoim przypadku?
Moja płyta raczej nie pojawi się w sklepie. Sprzedaję ją bezpośrednio drogą wysyłkową w odpowiedzi na zamówienia z internetu. Dzięki temu mogę ją sprzedać tanio, a klient nie musi dawać zarobić pośrednikom. Z Zaiksem sprawa nie jest taka oczywista. Najpierw trzeba przygotować do każdego utworu tzw. fortepianówki. W najprostszej postaci to jest nutowy zapis linii melodycznej oraz linii basowej z zaznaczonymi akordami (ew. plus tekst). Następnie trzeba się skontaktować z Zaiksem (namiary na www.zaiks.org.pl) i poprosić o zestaw formularzy do przyjęcia utworów pod ochronę. Razem z formularzami przyjdzie pocztą umowa. Trzeba ją dokładnie przeczytać, żeby mieć pełną świadomość konsekwencji jej podpisania. Ja osobiście dotarłem do tego etapu i po przeczytaniu umowy zrezygnowałem z rejestracji. Jeśli ktoś się jednak zdecyduje, to odsyła wypełnione formularze wraz z zapisami nutowymi utworów i czeka na zatwierdzenie. Po zatwierdzeniu (bądź nie, np. jeśli się okaże, że tytuł utworu już istnieje) jesteśmy chronieni, czy tego chcemy czy nie, przez minimum 5 lat, a jak byśmy się kiedyś chcieli z tego wycofać, to obowiązuje 3-letni okres wypowiedzenia. Trzeba pamiętać, że wydawca płyty musi od każdego wyprodukowanego egzemplarza odprowadzić do Zaiksu tantiemy (11% ceny płyty) nawet jeśli wydawcą jest... autor muzyki! Jeśli natomiast ktoś chce, aby jego płyty posiadały błyszczący hologram ZPAV, to rejestracja w Zaiksie wcale nie jest do tego konieczna. Trzeba zwrócić się do Zaiksu z listą utworów, a po sprawdzeniu czy nie figurują one na liście utworów chronionych Zaiks kieruje sprawę do ZPAV'u o wydanie hologramów (cena 1 hologramu ok. 20 groszy). Jest tylko jeden mały haczyk - trzeba mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą.