96 niono tekst układu, który w listopadzie został parafowany, a 7 grudnia 1970 r. podpisany.
W czasie odbywających się równolegle rozmów między przedstawicielami NRF z jednej strony a reprezentantami rządu ZSRR i Polski z drugiej przygotowano i przeprowadzono dwa spotkania między szefami rządów NRD i NRF, premierem Willi Stophem i kanclerzem Willy Brandtem. Pierwsze miało miejsce 19 marca 1970 r. w Erfurcie na terenie NRD, do drugiego doszło 21 maja 1970 r. w Kassel na terenie NRF. Nie jest moim celem szczegółowe scharakteryzowanie przebiegu obu tych spotkań. Wydaje się, iż w istocie rzeczy leżało, że spotkania te musiały się tak skończyć, jak się skończyły, to znaczy niczym konkretnym. Było raczej do przewidzenia, choćby na podstawie zasadniczego stanowiska Brandta w kwestii nieuznawania NRD jako zagranicy, jako podmiotu prawa międzynarodowego, z którym NRF gotowa by była nawiązać stosunki na podstawie prawa międzynarodowego, że zawiniony przez dawne bońsikie doktryny stan napięcia w swoistych antystosunkach panujących między obu państwami doprowadzi nie tyle do spotkania dwóch polityków, ile do zderzenia dwóch zasadniczo odmiennych w każdym szczególe koncepcji, postaw i programów. Realizm Brandta umożliwił wreszcie spotkanie na wysokim szczeblu szefów rządów, ale nałożone sobie samemu swoiste doktrynalne pęta przeszkodziły w rozwinięciu rzeczywistego dialogu między Brandtem i Stophem. Owa „akrobatyka pojęciowa" (państwo — tak, zagranica — nie), wynikająca zresztą z mitologicznego wręcz ujęcia kwestii „der deutschen Nation" widzianej jako „historyczna rzeczywistość" i „wspólna polityczna wola", nie służyła rozwinięciu konstruktywnego dialogu. NRD idąc na oba spotkania nie mogła przecież akceptować proponowanej przez NRF platformy rozmowy, która w intencji kanclerza zachodnicniemieckiego miała się sprowadzać do uzgodnienia pewnych praktycznych wspólnych kroków między Niemcami, „czasowo żyjącymi w separacji". Jakkolwiek strona zaohodnioniemiecka zadeklarowała chęć prowadzenia rozmów „bez dyskryminacji" i na zasadzie „pełnego równouprawnienia", to przecież w praktyce, gdyby przystać na formułę Brandta, dyskryminacja okazałaby się ewidentna. Jedyna korzyść obu spotkań była taka, że obie strony wzajemnie dokładnie poznały swoje róż-
ne, sprzeczne ze sobą koncepcje i uzgodniły, że po Erfurcie i Kas- 97 sel nastąpi „eine Denkpause", przerwa na przemyślenie całości spraw.
W każdym razie, że strony NRF przedłożono, w odpowiedzi na konstruktywny projekt układu o wzajemnym pełnym uznaniu i o zasadach współpracy zgłoszony przez NRD, 20-punktowy ramowy program możliwych kroków na drodze do zbliżenia, przy czym Brandt akcentował, że o kolejności tych kroków można z sobą rozmawiać. Ta sugestia pośrednio odrzucała postulat NRD, aby pierwszym krokiem był układ o pełnej normalizacji stosunków na powszechnie w prawie międzynarodowym stosowanych zasadach. Brandtowski katalog stwierdzał w punkcie pierwszym, że NRF i NRD, które na podstawie swoich konstytucji razem zmierzają do jedności narodu, dążyć będą w interesie utrzymania narodu do zawarcia układu regulującego ich wzajemne stosunki, poprawiającego możliwości kontaktu między ludźmi i usuwającego dotychczasowe dyskryminacje. Układ ten — zgodnie z punktem drugim katalogu — miał być ratyfikowany przez powołane do tego gremia ustawodawcze obu państw. Jak formułował punkt trzeci stosunki między obu partnerami miały się oprzeć na zasadach praw ludzkich, równouprawnienia, pokojowego współżycia i niedyskryminacji jako powszechnie obowiązujących reguł międzypaństwowego (zwischenstaatlicb.es) prawa. Obie strony — tak mówił punkt czwarty — rezygnują z groźby stosowania oraz stosowania siły i zobowiązują się do rozwiązania istniejących między nimi spornych problemów środkami pokojowymi, co obejmuje także poszanowanie terytorialnej integralności i granic. W punkcie piątym mowa była o respektowaniu niezależności i samodzielności stron we wszystkich kwestiach podlegających ich suwerenności (Hoheitsgewalt). Żadne z dwóch niemieckich państw nie może działać w imieniu drugiego lub zastępować go — stwierdzał punkt szósty. „Układające się strony oświadczają, że nigdy więcej z ziemi niemieckiej nie może rozpocząć się wojna" — brzmiał punkt siódmy. O niepodejmowaniu żadnych kroków mogących szkodzić pokojowemu współżyciu narodów mówił punkt ósmy. Dziewiąty poświęcony był „woli popierania kroków rozbrojeniowych". Przyszły układ — czytamy w punkcie dziewiątym — wyjść musi od skutków II wojny światowej i ze „szczególnej sy-
7 — J. Haitusz, Mitologia...
98 tuacji Niemiec i Niemców, którzy żyją w dwóch państwach, ale mimo to rozumieją siebie jako przynależących do jednego narodu (Nation)". Zobowiązania obu państw wobec czterech mocarstw, posiadających specjalne prawa wobec Niemiec i Berlina jako całości miały zgodnie z punktem jedenastym pozostać nietknięte. Dwunasty punkt mówił o respektowaniu porozumień czteromocarstwowych w sprawie Niemiec i Berlina. Respektowane miały być także powiązania powstałe między Berlinem Zachodnim i RFN. Zgodnie z dwunastym punktem obie strony miały się zobowiązać do popierania czterostronnych wysiłków w sprawie normalizacja warunków w Berlinie i wokół Berlina. Sprawdzeniu ustawodawstwa swoich krajów z punktu widzenia zniesienia dyskryminacji drugiej strony i ograniczeniu tego ustawodawstwa tylko do swojego terytorium — poświęcony był punkt trzynasty. Przyszły układ miał przynieść ułatwienia w podróżach z jednego kraju do drugiego i na odwrót — stwierdzał punkt czternasty. Następny, piętnasty punkt dotyczył kwestii łączenia rodzin. Przewidziana była współpraca przy załatwianiu problemów w przygranicznych powiatach — postulował punkt szesnasty. Zgodnie z punktem siedemnastym obie strony miały intensyfikować współdziałanie w dziedzinie komunikacji, łączności, informacji, kultury, sportu. Stosunki handlowe, które winny być dalej rozbudowane, podlegać miały dotychczasowym zasadom i porozumieniom — stanowił punkt osiemnasty. Wedle punktu dziewiętnastego przyszłego układu (względnie układów) oba rządy miały mianować pełnomocników w randze ministra i stworzyć specjalne placówki służbowe dla przedstawicieli tych pełnomocników. Zakres zadań i kompetencji pełnomocników i ich przedstawicieli miały być ustalone. W siedzibie rządów stworzy się warunki pracy dla pełnomocników oraz zapewni się niezbędne ułatwienia i przywileje. I wreszcie punkt dwudziesty: „Republika Federalna Niemiec oraz Niemiecka Republika Demokratyczna poczynią na podstawie układu, który między nimi ma być zawarty, przygotowania, aby uregulować swoje członkostwo i swoją współpracę w ramach międzynarodowych organizacji"13.
Stanowisko NRD zawarte zostało w przesłanym już 18 grud-
18 Tamże, s. 86, C. Schmidt w debacie nad BLN.
nią 1969 r. na ręce prezydenta Heinemanna projekcie układu 99 o podjęciu równoprawnych stosunków między obu krajami. Streszczając go, a z uwagi na potrzebę porównania poglądów obu stron wydaje się to nieodzowne, wskazać trzeba na sformułowanie artykułu pierwszego, który miał stanowić, że oba państwa zgadzają się na ustanowienie normalnych, równoprawnych stosunków, wolnych od wszelkiej dyskryminacji i na podstawie powszechnie uznanych zasad i norm prawa międzynarodowego. Stosunki między obu krajami oprzeć się miały na zasadach równości, poszanowania integralności terytorialnej, nienaruszalności granic, niemieszania się w wewnętrzne sprawy i wzajemnych górzyści. Obie strony — zgodnie z artykułem drugim — uznać miały swój obecny stan terytorialny w istniejących granicach jako nienaruszalny, przy czym deklarować miały także uznanie granic powstałych w wyniku II wojny światowej, szczególnie granic między NRD i NRF oraz granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej. Zobowiązanie do wyrzeczenia się siły i do załatwienia wszystkich sporów środkami wyłącznie pokojowymi miało wejść w skład artykułu trzeciego, który nadto żądał, aby obie strony wyrzekły się wszystkich środków i przedsięwzięć, a także ustaw i innych aktów normatywnych stanowiących dyskryminację wobec strony drugiej. O rezygnacji z brond jądrowej obu stron, uczestnictwie w rozbrojeniu i działaniu na rzecz rozbrojenia, także o wyrzeczeniu się posiadania czy magazynowania broni chemicznych i biologicznych mowa była w artykule czwartym. NRD i NRF, jak postulował artykuł piąty, miały podjąć stosunki dyplomatyczne i ustanowić w miejscu siedzib rządowych — w Bonn i Berlinie — ambasady, korzystające ze wszystkich praw i przywilejów zgodnie z konwencją wiedeńską z 18 kwietnia 1961 r. Specjalny artykuł szósty, bardzo krótki w formule: „stosunki na terenach częściowych uregulowane zostaną w oddzielnych porozumieniach" — dotyczył najwidoczniej kwestii berlińskiej. Niemniej artykuł siódmy stawia tę kwestię jeszcze raz, nawołując by obie strony „poszanowały status Berlina Zachodniego jako samodzielnej politycznej jednostki" i na tej podstawie uregulowały z Berlinem Zachodnim swoje stosunki. O niezwłocznym podjęciu starań obu państw w celu przyjęcia ich do ONZ, a także o działaniach służących uzyskaniu poparcia innych państw w tym względzie mówił artykuł
100 ósmy, dziewiąty zaś, końcowy przewidywał lO^letnią ważność układu i jego ratyfikację14.
To, że były elementy wspólne — widać na pierwszy rzut oka. Równie wyraźne były jednak i pewne istotne różnice. Najważniejsze polegało jednak na tym, że NRD, konsekwentnie nadal dyskryminowana przez NRF, obstawała przy tym, by zasadniczy układ o podjęciu równoprawnych stosunków stanowił krok pierwszy, podczas gdy Brandt — w gruncie rzeczy — zmierzał do stopniowego regulowania poszczególnych elementów i — niejako w nagrodę za „dobre sprawowanie" NRD — ukoronowania sprawy zbliżenia zasadniczymi porozumieniami, na zasadach, nota bene, swojej „akrobatyki pojęciowej". Wydaje się, iż poza wszystkimi, aspektami uniemożliwiającymi porozumienie przy ocenie tego erfurcko-kasselskiego epizodu uwzględnić należy czynnik czasu. Na konkretne rezultaty było po prostu za wcześnie. Można zaryzykować twierdzenie, że bez pomyślnego zakończenia trwających od stycznia aż do maja (z przerwami) i kontynuowanych jeszcze w sierpniu 1970 r. rozmów radziecko-zachodnioniemiec-kich — mowy być nie mogło o rzeczywistym i rzeczowym dialogu między obu państwami niemieckimi.
Wiele piłek — jedna gra
j Było to w każdym razie bardzo jasne dla Willy Brandta. Przy-znał to w wywiadzie udzielonym francuskiej telewizji, gdzie stwierdził, że „można założyć, iż bardziej znormalizowane stosunki z Moskwą ułatwią także rozmowy z Berlinem wschodnim"15. Również nie miał Brandt żadnych wątpliwości co do tego, że nie może się dać wciągać, jak to usiłowała robić chadecja, w żadne rozważania o „Wiedervereinigung". Reporterom telewizji amerykańskiej oznajmił: „Mam wątpliwości, gdy słyszę to określenie, zwłaszcza pierwszą jego część: wieder. Owe »wieder« wywołuje wrażenie, jakby można było pewne rzeczy cofnąć do jakiegoś dawnego stadium. A to właśnie nie nastąpi. W żadnym wypadku. Wierzę w jedność mojego narodu (meines Yolkes), ale nieko-
« „Neues Deutschland", 18 XII 1969.
» Dokumentation, t. VI, Brandt w wywiadzie dla francuskiej telewizji, l VII 1970.
niecznie urzeczywistniona ona zostanie w ramach jednego pań- 101 stwa narodowego. Istnieją inne możliwości"16. Żadna z tych możliwości nie może się obracać przeciw interesom i woli ZSRR. Realista Brandt, jeśli chciał odnieść sukcesy w swojej polityce, dokładnie zdawał sobie z tego sprawę. Po gromkich przemówieniach Straussa czy Guttenberga w debacie nad polityką zagraniczną i niemiecką pod koniec lutego 1970 r. kanclerz wypowiedział następujące słowa: „Gdy posłucha się tutaj niektórych mówców, to może powstać wrażenie, jakby możliwości niemieckiej polityki w dziedzinie stawiania żądań Związkowi Radzieckiemu wynikały z takiej wielkomocarstwowej roli republiki federalnej, która jest znacznie większa od pozycji USA". Ponieważ rząd jego dąży do znalezienia rozwiązań, do otwarcia nowych możliwości — musi uwolnić się od formuł i „szukać otwartej rozmowy z Moskwą, Warszawą i Berlinem wschodnim"17.
18 Tamże, s. 118, Brandt w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji, 17 I
1970.
17 Tamże, s. 158, Brandt w debacie nad polityką zagraniczną w Bundestagu, 25 II 1970.
W niektórych komentarzach z wiosny roku pierwszego — roku 1970 — pojawiało się porównanie aktualnej bońskiej aktywności na wielu przecież kierunkach z bismarckowską grą , wielu piłkami naraz. Bez względu na to, co myśleli ci, którzy się tym porównaniem posługiwali, faktem było, że rzeczywiście jeszcze nigdy polityka bońska nie była w kierunku wschodnim tak aktywna. A do tych trzech wymienionych dziedzin dodać trzeba, chociaż to bezpośredniego związku z Bonn nie miało, trwające od marca 1970 r. rozmowy czterech ambasadorów wielkich mocarstw na temat Berlina Zachodniego. Słowem wszystko, co przez tyle lat trwało w zastygłych sprzecznościach między NRF z jednej strony a państwami socjalistycznymi z drugiej, co blokowało zmniejszenie napięcia między Wschodem i Zachodem i tym samym uniemożliwiało znalezienie rozsądnego wyjścia z zachodnio-berlińskiego worka, znalazło się tej wiosny w wielkim ruchu. I to, jak z uczuciem zadowolenia podkreślał Brandt na zjeździe swojej partii w Saarbruecken 13 maja 1970 r., dzięki aktywności rządu federalnego. Chodzi o to — podkreślał — aby wreszcie samemu współkształtować bieg spraw. Ale jeśli ktoś chce przesu-