Kiedy sławetna V b - postrach wszystkich nauczycieli wpadła z impetem do klasy, przywitał ją niecodzienny widok. Ławki połączone, krzesła dookoła, na pulpitach kolorowe pisma. - Proponuję wam dzisiaj pracę w grupach - zaczęła pani Skierkowicz, zwana w skrócie Skierką.
To oczywiście propozycja z tych „nie do odrzucenia" -mruknął pod nosem Grzesiek. Coś, jakby cień uśmiechu, przemknęło przez twarz polonistki.
Przyniosłam kilka młodzieżowych czasopism - mówiła dalej - i chciałabym bardzo usłyszeć wasze opinie na ich temat
Oczywiście pozytywne - prowokował dalej klasowy zawadiaka.
Niekoniecznie, ale byłoby dobrze, gdybyście potrafili powiedzieć, co wam się w nich podoba, a co nie i czego oczekiwali byście jako czytelnicy.
Zaszeleściły przewracane strony.
O, nie! - jęknął Kuba - przecież to dla maluchów. Jakieś wierszyki, bajeczki, dobrze że kolorowanek nie ma.
A w tym naszym wszystko na poważnie -wydęła wargi Iwona. - Artykuliska jakieś takie tasiemcowe, nawet się nie chce zaczynać.
Jacek w ekspresowym tempie przejrzał całą leżącą przed nim gazetę, zatrzymując oko jedynie na ciekawostkach motoryzacyjnych. Ktoś parsknął śmiechem, bo czytał właśnie ostatnią stronę, tę z dowcipami.
- Ogólnie, nic ciekawego - podsumował bezlitośnie Grzesiek.
- Wygląda na to, że nie podoba się wam żadne z tych pism - zauważyła spokojnie Skierka.
Grzesiek poczuł się jak ryba w wodzie.
No, bo kogo tak naprawdę obchodzi jakiś tam amatorski teatr czy ekologiczne trucie - wymachiwał trzymaną w ręku gazetą.
Jak trucie, to chyba nieekologiczne - zauważył przytomnie Maciek.
Prawdę mówiąc, spodziewałam się takich opinii - przerwała dyskusję Skierka. - A wiecie dlaczego? Bo krytykować najłatwiej. Oczywiście wydaje ci się Grzesiu, że redagowanie ciekawego pisma to dziecinnie prosta sprawa i ty zrobiłbyś to dziesięć razy lepiej.
- No pewnie - Grześ najwyraźniej postanowił nie dać się
zbić z tropu.
- W takim razie... spróbuj.
Tego się nie spodziewał. - Oczywiście nie musisz pisać wszystkiego sam -uśmiechnęła się pocieszająco polonistka. - Na następną środę każdy przyniesie jakiś tekst do twojej gazety. Może to być recenzja ciekawej książki albo filmu, felieton na temat dyskotek szkolnych, albo artykuł o świnkach morskich. Daję wam zupełnie wolną rękę. Tych tekstów nie będę oceniać, ale wszystkie uważnie przeczytamy. Może uda się stworzyć z nich coś naprawdę interesującego. Kto wie?
Ewa Stadtmiiler
Dominik 1(1999) s. 22