Charles Baudelaire - "Pieśń jesienna"
Niebawem nas ogarnie wstrętny mrok i plucha.
Żegnaj, żywa jasności zbyt krótkiego lata!
Już jak przeczucie końca do mojego ucha
Łoskot zrzucanych polan z podwórza dolata.
Duszę spowija zima: gniew dyszący wściekle,
Dreszcze, trwoga, nienawiść i trud wymuszony,
I niczym słońce w swoim biegunowym piekle,
Serce się w blok zamienia zimy i czerwony.
Drżąc nasłuchuję stuku każdego polana:
Szafot wznoszony nie brzmi echem tak niemiłym.
Mózg mój jest niczym wieża, która od tarana
Niezliczonych uderzeń opada bez siły.
Ten monotonny łoskot coś mi przypomina...
Tak - to jest gwoździ w trumnę pośpieszne wbijanie.
Dla kogo? Wczoraj - lato, lecz niedługo - zima...
Ten tajemniczy hałas dźwięczy jak rozstanie.
Wyższy wymiar egzystencji...
Ostatnie promienie słońca lekko ogrzały moją twarz przynosząc ciału i DUSZY trochę pogody. Poczułam delikatne, prawie niewyczuwalne ukłucie. Zapomniałam o wszystkim- rozpłynęło się to co złe i to co dobre... Byłam czysta, czysta choć przez jedną chwilę... Marzenia tak spokojne i niewinne zalały moje myśli, pogrążyłam się w śnie. Odnalazłam tam spokój od tak dawna wyczekiwany, tak upragniony. Ogarnęło mnie szczęście - to zakazane, którego dotąd nie byłam godna. A wszystko przez tez plugawy, okrutny grzech... Czułam, że to nie może wiecznie trwać...
Błogi ptasi świergot; bezchmurne, lazurowe niebo i złoto pól- wszystko to zniknęło w jednej chwili. Znów nadeszła szara, gęsta mgła...
Naskrobała Virriel
audytorium...
Potok myśli zalewa mój umysł pulsując tak nieznośnie- głowa tak strasznie boli... Trudno mi samej z sobą wytrzymać, zaakceptować to jaką jestem, jaką się stałam. Trudno znieść ból wszelkiego rodzaju, ale zwłaszcza ten nie fizyczny... Są chwile kiedy nic już nie ma znaczenia, kiedy marze tylko o jednym... Coraz częściej wątpię w to, że potrafię cokolwiek zbudować. Dlatego nie ma już dla mnie miejsca w życiu bliskich osób- one mają swój świat i swoje problemy, którymi nie chcą się ze mną dzielić. Radość czy smutek- wszystko jedno, liczy się fakt iż nie warto mi o tym wspominać...Już nie jestem potrzebna... Tak bardzo pragnę wykrzyczeć wszystko co zżera moją duszę, lecz nie ma nikogo kto chciał by słuchać...
Naskrobała Virriel
Śnieżna rozetka...
Od lat zmagam się z własnym życiem, staram się, buduję, utrwalam... Jednak to co zbudowałam jest tak nietrwałe, ulotne, marne. Wszystko co mam, dostaję tylko na chwilę. Czuję się bardziej zagubiona niż kiedykolwiek. Dziś naprawdę nie wiem dokąd iść, czego chcę... Niczego już nie mogę być pewna. Walczę sama z sobą, wmawiam sobie, że coś jest dla mnie ważne, że to chcę robić, że potrafię. Nie chcę konfrontować się z rzeczywistością, bo kolejna trudna lekcja życia, może być nazbyt ciężka tym razem. Nie mam dość sił by walczyć, by zrozumieć. Za bardzo odczuwam, zbyt wiele rzeczy potrafi mnie zranić, wyprowadzić z równowagi. Sama dla siebie jestem zerem, choć czasami żałośnie miotam się by pokazać, że jest inaczej. Poniosłam wielką porażkę- jako dziewczyna i jako kobieta. Niewiele już dla mnie się liczy, niewiele rzeczy ma sens. Ogarnęła mnie beznadzieja, znużenie, brak chęci, zapału i nadziei... Wszystko we mnie umiera- dosłownie i w przenośni. Nie warta jestem niczego.
I choć wiele spraw przybiera pozytywny bieg, ja wciąż cofam się, zamykam w chorym kręgu wspomnień i lęków...
Naskrobała Virriel