W Tu-154 było pięć czarnych skrzynek,
nie - cztery
W rządowym tupolewie, który rozbił się pod Smoleńskiem było pięć czarnych skrzynek, nie - cztery (jak podawała "Gazeta Wyborcza"). Z informacji do których dotarł reporter TOK FM, wynika, że piątym rejestratorem było urządzenie o nazwie K3 63, które w czasie katastrofy uległo zniszczeniu.
- Jest to mechaniczny rejestrator wydrapujący na folii plastikowej z małoobrazkowego filmu fotograficznego podstawowe parametry lotu - tłumaczy Tomasz Tuchołka z firmy ATM produkującej czarne skrzynki.
Taśma z urządzenia zwykle przydaje się do sprawdzenia stanu samolotu po dużo mniej poważnych zdarzeniach, np. po różnego rodzaju twardych lądowaniach. - Na podstawie zapisu można wtedy stwierdzić, czy po drobnej weryfikacji samolot będzie nadawał się do dalszej eksploatacji, czy też trzeba przeprowadzić poważniejsze badania i sprawdzić, czy coś tam się np. nie nadłamało - dodaje ekspert.
W przypadku takich katastrof jak pod Smoleńskiem, podobne rejestratory są nieprzydatne, bo praktycznie zawsze ulegają zniszczeniu.
"Gazeta Wyborcza" podała dziś, że prezydencki samolot miał cztery, a nie trzy rejestratory lotu. "Żaden nie stracił danych, choć czwarty rejestrator nie był zabezpieczony przed zniszczeniem. I dlatego nie był uważany za skrzynkę. Jest to urządzenie rosyjskie starego typu, zapisywało dane eksploatacyjne tupolewa. Polacy uzupełnili je rejestratorem nowszej generacji, który jest teraz analizowany w Polsce. Zbierał te same dane, co stary rejestrator rosyjski" - czytamy w "Gazecie".
Źródło: Tokfm.pl