Testament pisany krwią na drzewie Krzyża


Testament pisany krwią na drzewie Krzyża

,,Ojcze odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią

 Potrzebna korekta naszych słów i czynów

  Drodzy czciciele Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa. Żyjemy w czasach wielkich mów. Powiem więcej musimy uciec i bagna wielości wypowiadanych, pisanych słów. Słowa straciło swoją wartość, jak niejeden banknot, straciło swoje piękno, swoją potrzebę i odpowiedzialność. Ludzie mówią i piszą wiele niepotrzebnych słów. Radio i telewizja mówi na okrągło niemal cała dobę, w kioskach nie mieszczą się gazety. Ten wielki dar mowy dany przez Stwórcę tylko człowiekowi nie tyle chwali Boga, ale wielokroć Boga obraża. Zauważamy nawet słowa nie na miejscu, ubliżające kulturze języka, godności człowieka.

Przemawiają wielcy tego świata na mównicach, katedrach, na placach. Apelują o pokój między ludźmi, między narodami, o jedność ludzkich serc, o sprawiedliwość, o lepsze, spokojniejsze życie. Z katedry ONZ, z podwyższeń sal sejmowych przemawiał Ojciec święty Jan Paweł II. Były już różne dekrety, ustawy, orędzia.

 Z ambony Krzyża przemówił Pan Jezus

  Wobec wielości ludzkich słów - słowa Pana Jezusa były proste, bardzo głębokie, nieliczne, a co najważniejsze - ostatnie. Mówi się często: siedem ostatnich słów, albo raczej siedem ostatnich zdań wypowiedzianych na Krzyżu. Niektórzy z uczonych nawet zastanawiają się, czy Pan Jezus dotknięty ogromem cierpienia nie był w stanie wypowiedzieć tyle słów. Jednak każde z tych wypowiedzianych ma dla nas wartość ogromną, niepokonalną. Jan Paweł II w jednym z przemówień zwrócił się do słuchaczy: ,,Winniście poznać Chrystusa do głębi, aby stać się w świecie Jego żarliwymi świadkami. Aby jednak poznać Chrystusa, musicie uważnie wsłuchać się w każde Jego słowo. ” A więc w każde Jego słowo ostatnie, jakoby testamentalne. Wydaje się, że już nikt nie spodziewał się wtedy, by jakieś słowa zabrzmiały z kazalnicy krzyża, by nastąpiło jakby ostatnie kazanie do ludu tak bardzo zróżnicowanego, krzykliwego, podzielonego. Słuchacze wcale nie zachwyceni Mówcą, poniekąd zawiedzeni i ambona niespotykana. Przecież prawie wszyscy uważali Nauczyciela już za przegranego, a każda obrona zdawała się być nie na czasie i bez najmniejszej nadziei. Nie było szans , ani sposobu by przekonać tylu nieprzyjaciół. A jednak te ostatnie, nieprzewidziane przez ludzi słowa zdały się poruszyć niebem i ziemią, zapaść jak ziarno głęboko w pamięć ludzką.

 Testament - to ostatnie słowa umierającego

Ostatnie słowa - tak fachowe, autorytatywne brzmią typowo jak dla człowieka umierającego są bardzo krótkie, znaczone przerwami dla uchwycenia tchu. Ludzie konający, wyczerpani z sił tuż przed śmiercią jeśli tylko jeszcze mogą - przekazują swoje życzenia, a dla spadkobierców są to życzenia jakby święte. Słowa te odbierane są z wielką uwagą, mocno zachowane w pamięci. Co czyni ktoś, kto wie, że niebawem umrze ? Jeśli kogoś kocha, chce mu wtedy przekazać swoją wolę swoje postanowienia . Im większy stanowiskiem człowiek - ty ważniejsze , cenniejsze są te ostatnie słowa. Król Kazimierz Jagiellończyk po diagnozie lekarskiej miał powiedzieć : więc mam tedy umierać ? Jak pięknie zacytował słowa Symeona Mikołaj Kopernik : Teraz o Panie, pozwól odejść słudze swemu w pokoju. Ludwik XVI : Wybaczam sprawcom mej śmieci i proszę Boga, by krew, która rozlejecie , nie spadła nigdy na Francję. Fryderyk Chopin do stojących przy jego łożu wyszeptał : Co oni tu robią ? Czemu się nie modlą ? Po ucałowaniu krucyfiksu wyrzekł : jestem już u źródeł szczęścia. Norwid do przyjaciela M. Zalewskiego powiedział: Przykryjcie mnie lepiej. Adam Mickiewicz na zapytanie przyjaciela, co ma przekazać dzieciom wyrzekł : Powiedz im, niech się kochają... zawsze...( Cytowane za Ks. Wiesławem Niewęgłowskim , Pod Krzyżem s. 49)

Pierwsze słowo z Krzyża

  W ciągu trzech długich godzin cierpienia w bezruchu, w ciszy umierający Pan Jezus mówi: ,,Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. To więcej, niż przebaczenie dla zabójców. To najpilniejsza prośba, to modlitwa Jezusowego Serca : Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk. 23,34) Pan Jezus nie tylko prosi o miłosierdzie, o przebaczenie winowajcom, ale ich usprawiedliwia : oni nie wiedzą, co czynią. Z pewnością miał tu na myśli powiedziane dawniej: biada wam, faryzeusze i uczeni w Piśmie, którzy dopuścili się jeszcze gorszych przewinień - ale nie wiedzą, co czynią .Nie pojęli tego, co dzieje się na Golgocie. Ten dobry Jezus, wyrósł przed nimi jakby drzewina, jakby korzeń z wyschniętej ziemi... teraz został przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy... wszyscyśmy pobłądzili jak owce - zawołał Prorok Izajasz - każdy z nas obrócił się ku własnej drodze, a pan zwalił na Niego winy nas wszystkich... a kto się przejmuje Jego losem ? Nikomu nie wyrządził krzywdy, a oręduje za przestępcami .

Ostatnie orędzie Chrystusa wygłoszone do ludzkości zaczyna się od tych słów: Ojcze przebacz... odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią. Amboną - kalwaryjski Krzyż, słuchającymi - lud palestyński nie bardzo życzliwy Skazanemu na śmierć . Treść słowa - prawda, przestroga i po części błogosławieństwo, usprawiedliwienie. To był testament - ostatnia wola konającego. Testament należy spełnić ! Ale kto go wykona ? - faryzeusze i uczeni - oni jeszcze głośniej bluźnili słudzy świątynni - drwili, żołnierze rzymscy - grali w kości, uczniowie spowici lękiem - ukryli się. Ten testament spełnią : płacząca Maria Magdalena, miłujący Jan, bolejąca Matka. Na nich tutaj można liczyć, oni trwają u stóp krzyża ! Każde słowo płynące z ust Chrystusa konającego przeznaczone są do wiecznego głoszenia światu jako niegasnącej pociechy. Słowa te jakby odbijały się echem po wzgórzach Góry Oliwnej, aby trafić do labiryntów ludzkich myśli, by z nadzieją miłosierdzia pocieszyć nawet spoczywających w grobach. Słowa te mają dotrzeć także w naszych czasach do biednych serc ludzkich decydujących się na pozostanie w miłości przy Zbawicielu.

 Pan Jezus umiłował nas do końca

  Doświadczony miłością i miłosierdziem Bożym święty Paweł przypomina nie tylko Galatom (2,20) alei nam wszystkim , że Zbawiciel umiłował nas do końca i wydał na nas samego Siebie. To nam się należały te więzy, policzkowanie, bicze i ciernie. Mógł nas zostawić w całej naszej nędzy. Nie ma większej miłości nad te, gdy ktoś oddaje życie za przyjaciół swoich ( J.15,13) W czasie Ostatniej Wieczerzy jakże wspaniałe padły słowa, gdy: Ojcze chce, aby ci, których mi dałeś byli ze Mną, aby oglądali chwałę moją, którą mi dałeś (por. J.17,24)

,, Ojcze odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią ”. Wydawało się, że zwyciężyli wrogowie Pana Jezusa. Dał się pojmać w Ogrójcu, uwięzić u Kajfasza, wlec po ulicach Jerozolimy przed trybunał pogan. Dał się ubiczować i cierniem ukoronować. Wymuszono na Piłacie wyrok śmierci. Teraz stoi na szczycie Golgoty, gdzie tracono największych złoczyńców... pośród łotrów zaliczony. Z tak wielkiego cierpienia na drzewie krzyża cieszą się wrogowie. Pospólstwo ma widowisko i okazję wołania o cud .Jeśli jest Synem Bożym niech zejdzie z krzyża, wybawi samego siebie - jako że innych wybawiał. Panie Jezu - dobrze żeś nie zeszedł ! Nie słuchałeś podszeptów złego ducha. W chwilach dostrzeganego zła, apostołowie chcieli , by spadł ogień z nieba i karał złoczyńców. Jakże mocna była odpowiedź Pana Jezusa : nie wiecie czyjego ducha jesteście. Syn człowieczy nie przyszedł gubić ludzi, ale zbawiać. Czyż sądzicie, że nie mógłbym prosić Ojca, a przysłałby mi 12 hufców anielskich , aby Mnie bronili ? ... Nie chcę śmieci grzesznika, lecz, aby się nawrócił i żył, aby się odwrócił od dróg swoich złych ( J 18,11).

Zamiast prośby o karę - płynie z ust Pana Jezusa prośba o miłosierdzie. Dobrem płaci za zło. Miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą... abyście byli synami Ojca waszego , który jest w niebie, który sprawia ,że słońce wschodzi nad dobrymi i złymi, deszcz dla sprawiedliwych i niesprawiedliwych (por. Mt 5,44) .

 Nasze zrozumienie słów i zastosowanie : Ojcze odpuść im, bo nie wiedza co czynią

Słowa te wyrzeczone z krzyża są znakiem przebaczenia dla każdego z nas. Misterium przebaczenia rozgrywa się nieustannie w sakramentach świętych, zwłaszcza w sakramencie pojednania. Co więcej - Pan Jezus stawia nam warunek: ,,Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. W książce ,,Ogniem i mieczem” Rzędzian domaga się wydania w swoje ręce Bohuna, któremu zaprzysiągł zemstę = Skrzetuski odpowiada: ,,Do Boskiej karzącej ręki, ty swojej nie przykładaj , aby się zaś i tobie nie dostało”. Na każdym kroku zdani jesteśmy na przebaczenie boskie i ludzkie. Źle byłoby z nami, gdyby Bóg wyciągał konsekwencje z każdego naszego grzechu. Na szczęście nie piekło stoi w centrum chrześcijaństwa lecz Boże miłosierdzie. Bóg przebacza nam przy każdej spowiedzi , bliźni zapominają, darują nam nasze winy. Ale jak wygląda nasza wdzięczność za to ? Ile w nas znajduje się rzetelnej poprawy ? Jak często nasze uśpione sumienie skłania nas do nowych grzechów ?

Gustaw Morcinek w książce ,, Serce za tamą” pisze, ze po wyjściu z hitlerowskiego obozu śmierci długo nie był zdolny do odmawiania modlitwy Ojcze nasz... do przebaczenia Niemcom, nie umiał przekroczyć granicy miłości i przebaczenia. To prawda, tylko człowiek duchowo silny potrafi przebaczać. Łatwiejsza jest sztuka pamiętania uraz, doznanej krzywdy od sztuki zapominania doznanych przykrości. Mądry ustępuje, ale prawdziwa mądrość mieści się w sercu , a nie w głowie. To serce musi umieć przebaczyć naszym winowajcom . Nasz ukochany Ojciec święty po zamachu na swoje życie w rozmowie w rzymskim więzieniu z Alim Agcą powiedział: Rozmawiałem z nim tak, jak rozmawia się z bratem, któremu przebaczyłem i do którego mam zaufanie. Zamachowiec odpowiedział potem: Żałuje swojego postępku i podziwiam papieża.

Na grobie Ks. Jerzego widnieją słowa : zło dobrem zwyciężaj. To prawdzie zwycięstwo - zwycięstwo przebaczenia. Ta nauka znalazła zastosowanie w życiu Kościoła od pierwszych wieków. W ślady Chrystusa wstępowali chrześcijanie. Św. Szczepan, pierwszy męczennik kamienowany przez Żydów wołał w czasie cierpienia : Panie, nie poczytuj im tego grzechu ! Św. Jan Gwalbert spotyka w Wielki Piątek w ciasnej uliczce zabójcę swojego brata - już wyciąga miecz by mu głowę rozpłatać, a wtedy wróg zsuwa się z konia, pada na kolana , składa ręce na krzyż, prosi o litość w imię Chrystusa ukrzyżowanego - Jan mu przebacza, za co Chrystus z ołtarza wyciąga do niego wdzięczne swe ręce.

 Niech nie kłamią nasze usta

  ... gdy mówią: Ojcze nasz... odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Bóg przebacza nam wiele razy - nie siedem, ale siedemdziesiąt siedem... w nieskończoność. A my ? Przebaczać, to nie wstyd - to zwycięstwo. Niech na koniec zostaną w sercu naszym słowa Zbawiciela: Tak i Ojciec mój niebieski uczyni wam, jeśli nie odpuścicie każdy bratu swemu z serc waszych (Mt. 18.23).

Kaci czekali od Pana Jezusa jęku i wymówek. Każdy przybijany do krzyża krzyczał z bólu. Krzyżowani przeklinali dzień swoich narodzin, przeklinali swoje matki, pluli na otaczających. Cicero wspomina, że był czas, że trzeba było obcinać skazańcom języki, aby nie doszło do okrutnych bluźnierstw. Nikt ze stojących obok krzyża nie spodziewał się modlitwy, wołania do niebios o miłosierdzie. Podobnie, jak niektóre drzewa w czasie ścinania obdarzają siekierę, która je kaleczy łagodną wonią. Boże Serce na drzewie miłości wydało ze swych głębin westchnienie, cicha modlitwę o zapomnienie krzywdy.: Ojcze odpuść im, bo nie widzą co czynią. Gdyby wiedzieli jak okrutną popełniają zbrodnię, jak okrutnie postępują, jak wielkiej dopuszczają się przewrotności, czyją Krew przelewają - nie czynili by tego. Tu nieświadomości i miłosierdzie zbawiają. Zawsze dobrowolny i świadomy grzech rani miłość, usztywnia kręgosłup, a kolanom odmawia zgięcia się przed dłonią, która rozgrzesza. Bądźmy podobni do chłopca klęczącego u stóp krzyża, który nie tyle widzi ból Ukrzyżowanego, ale czyta z Oblicza Chrystusa ogrom darowanej nam miłości. Amen.

Kazanie pasyjne 2 - Drugie Słowo Pana Jezusa na Krzyżu

,,Dziś ze Mną będziesz w raju”

Początek drogi Dobrego Łotra

  Istnieje opowiadanie, że kiedy św. Józef i Maryja uciekali przed Herodem do Egiptu z Bożą Dzieciną - zatrzymali się w przydrożnej gospodzie. Maryja poprosiła gospodynią o trochę wody, aby mogła wykapać Dzieciątko Jezus. Podano wodę, ale Maryja dostrzegła jakiś niepokój w oczach tej kobiety. Jak się później okazało - jej syn był chory na trąd, stąd czuła się bardzo nieszczęśliwa. Przyszła jej do głowy wspaniała myśl i rzekła do Maryi : czy mogę w tej samem wodzie wykapać mojego syna, chociaż go zanurzyć? Woda, w której był kapany Pan Jezus - przyniosła owemu chłopcu wyzdrowienie. Święta Rodzina udała się w dalszą drogę - młody Dyzma , bo tak było mu na imię wyrósł dorosłego mężczyznę z biegiem swoich lat. Ale przyszło następne nieszczęście, jak to przy gospodzie bywa -Dyzma stał się złoczyńcą, przysłowiowym łotrem.

Słowo, przydomek ,,łotr” nie przykleja się do byle kogo ! Może wielu z nas w codziennym życiu i dzisiaj używa tego słowa na określenie. Nie powiemy łotrze nawet zwykłemu przestępcy. Łotr, to już człowiek bardzo łzy, w języku obecnym , to rasowy przestępca, albo morderca. Jak mówi historia - ten biblijny łotr znów spotkał się z Panem Jezusem, tym razem na krzyżu, razem wspólnie dzielili dolę ukrzyżowanych.

Łotr Dyzma wisiał obok Chrystusa na krzyżu... po prawej Jego stronie. Nie wiadomo, czy wspomnienie jego matki - jeśli jeszcze żyła - przypomniało wydarzenie z dzieciństwa. Jednak coś zostało w tym złym człowieku - coś kazało mu tak przychylnie spojrzeć na Chrystusa. Wielka to musiała być łaska od Boga. Do współ kolegi wypowiada : my sprawiedliwie cierpimy, zasłużyliśmy na taką karę, ale On jest niewinny. Może to pierwsze spotkanie z małym Jezusem i my dzisiaj możemy połączyć z tym dialogiem na krzyżu ? Podróż do Egiptu jakby zaowocowała nawróceniem w ostatnich minutach życia tego ... łotra ? A może był nim kto inny, może ten pobity pod Jerychem który wpadł między zbójców ?

 Serce łotra napełniło się skruchą

  Sama świadomość, że się cierpi razem z Panem Jezusem, z naszym Odkupicielem przemienia człowieka, nawet złoczyńcę. Przyszedł czas nawrócenia. Podniósł może głowę do góry, spojrzał na umęczonego Chrystusa, odczytał tytuł jego winy, że uważał się za Króla - ogarnęła go nie tylko skrucha, ale i współczucie. W sercu pojawiła się świadomość swoich grzechów i niewinne oskarżenie Bożego Syna. Widocznie w sercu łotra nagromadziło się wiele wiadomości o Panu Jezusie, a z krzyża do jego duszy wpadła iskierka żalu i nadziei, zapłonął ogień wiary.

Łotr widzi krzyż - nie tylko swój, słusznie przygotowany - widzi TRON SKAZAŃCA - na Krzyżu Bożego Króla - a wtedy z serca złoczyńcy wraz ze współczuciem wyrywa się modlitwa - wezwanie do Króla skierowane : ,, Panie, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego Królestwa”.

Gdy przyjdziesz do Swego... Królestwa , do Twego Królu i Panie Królestwa. Nareszcie wśród urągań motłochu Pan Jezus został rozpoznany i wyznany... przez łotra . To bardo mocny akt męki Pana Jezusa. Z jednej strony koszmar grzechu, zgrzyt woli człowieka tonącego w złu z wolą Boga Wybawiciela. Na wadze losu ludzkiego bunt człowieka przeważony miłością i ofiarą Boga.

Żaden głos się nie podniósł , aby chwalić, wyznać Boga - jeno głos łotra, przestępcy w chwilach nawrócenia i żalu. To był krzyk wiary - tej wiary , w którego to wielkość i miłość wszyscy się wyparli. To było mocne wyznanie wiary, ale czy tylko łotra ? Gdyby wtedy na drogę krzyżowa i na Golgotę przyszedł wskrzeszony syn wdowy z Naim może by też wyznał , że wierzy w Królestwo Jezusa Chrystusa - w Jego Królestwo, które według niektórych się traci, kończy się !

Teraz na Kalwarii dzieją się rzeczy bardzo ważne - otwiera się Księga Odkupienia - pisana jakby w ostatnim akcie, jakby zakończenie - ale po Bożemu - z Chrystusem idziemy dalej.

Niezdolni do wyznania wiary na Golgocie

Nie wiem co na Golgocie wyznać mógłby Piotr. Wiemy że się ukrywał przed oczyma faryzeuszów i władz Jerozolimy o Sanchedrynu. On był na górze Tabor, widział przemienione Oblicze Zbawiciela - sam powiedział, że dobrze mu tam było. Słyszał nawet świadectwo Ojca z nieba: Ten jest mój Syn umiłowany....jednak obserwował wszystko na odległość, z daleka . Nie pomogło widzenie jaśniejącego jak słońce oblicza Nauczyciela, nie wzruszyły go białe, jak śnieg Jego szaty.

A ów ślepy z Jerycha, gdyby wtedy stanął na Kalwarii ? Ten, któremu oczy zostały otwarte na Boże światło być może odważnie wyznałby i poświadczył publicznie poznana Prawdę ! Patrzący na Chrystusa wobec jego słów na pewno nie dziwiliby się temu ! Byłoby to okazją dla uczniów, aby się wreszcie ocknęli, opamiętali w swoim postępowaniu jako przyjaciele Chrystusa. Może właśnie wtedy uwierzyliby faryzeusze i uczeni, że mają przed sobą Boskiego Zbawiciela ?

 Zanim śmierć zawiśnie na krzyżu

  Mówiąc po ludzku - w ostatnich minutach życia odbywa się głęboka spowiedź, ma miejsce serdeczny żal - krótka ale bardzo rzeczowa rozmowa i pierwsza kanonizacja na świętego. Padają słowa - dziś... ze MNĄ ... będziesz w raju ! Gdy klęska zaglądnęła już w oczy, gdy obok kohorty wojska i licznej publiki wykrzykującej aż do ochrypnięcia stoi tylko garstka wiernych ludzi - łotr otrzymuje rozgrzeszenie i prawo wejścia do nieba. Ten, który uznał Pana Jezusa jako swojego Pana, Króla, Wodza ludzkich serc - otrzymuje prawo wejścia do nieba. Tylko on , łotr z prawej strony krzyża .... dobry łotr , choć to dziwnie brzmi - zdolny był wyznać wiarę i stanąć u bram nieba.

Nawrócony łotr - ten ewangeliczny robotnik z godziny jedenastej, pracujący tylko jedną godzinę w Winnicy Pańskiej odbiera dziś godną chwałę patrona w wielu świątyniach lokalnych. W dawnej Polsce imię jego dość często dawano chłopcom na chrzcie świętym. Diecezja przemyska obrała go sobie jako patrona wielkiej wspólnoty. Jest przede wszystkim patronem tych, którzy w porę jeszcze nawracają się ze swoich grzesznych dróg życia do Boga. W kalendarzu liturgicznym we mszale znajdujemy jego wspomnienie 26 marca.

W chwili składania tego świadectwa wiary także i Pan Jezus w swojej dobroci odnosi zwycięstwo. Zbawiciel traci życie - zdobywając życie, zbawiając człowieka. Tego dnia nawet Herod i jego dwór, ani potęga całej Jerozolimy zebranej wokół Golgoty nie potrafiły zmusić Pana Jezusa do odezwania się, do dialogu z nimi, Rozmawia Pan Jezus z nowo nawróconym łotrem. Jakże głośno krzyczano, aby Pan Jezus zszedł z krzyża, a uwierzą Jemu, żeby przerwał milczenie, bronił się, aby uczynił jakiś cud - to wszystko było daremne. Ktoś powie: a szkoda - może gdyby na przykład zstąpił z krzyża, wybawił sam siebie od ukrzyżowania, od cierpień i śmierci krzyżowej - wielu by uwierzyło w Niego, porwałby lud za sobą. Pan Jezus jednak znał ich lepiej, wiedział, że to lud o twardym karku. Swoimi umęczonymi ustami, spieczonymi z pragnienia i z cierpienia wargami zwraca się tylko do gasnącego życia, przemawia do łotra i zbawia go.

 Dziś ze Mną będziesz w raju

  Z ambony Krzyża padają kolejne słowa, każde z nich na wagę złota. Tym razem słowa zwrócone do łotra. Zadziwia nas umęczony Chrystus, zaskakuje nas niespodzianką. Dziś ze Mną będziesz w raju.... Takich wspaniałych słów, takiej obietnicy nie usłyszała stojąca pod Krzyżem Maryja, ani stojący obok krzyża apostoł Jan. Nie powiedział tych słów także do nawróconej pokutnicy - Marii Magdaleny. Była to ostatnia modlitwa łotra, a może i pierwsza w życiu? Zakołatał raz, odważył się i otwarło się dla niego niebo. Postawił wszystko za wszystko. To jest sprawa nie do pojęcia ! Łotr zostaje świętym, otrzymuje wielka nagrodę - zbawienie wieczne. Nad przepaścią życia tego człowieka zajaśniała jeszcze jedna, ostatnia może już szansa i jej już nie zmarnował. Co to znaczy mieć blisko siebie samego Pana Jezusa ! Łotr wygrał życie, bo znalazł się blisko, razem ze zwycięskim Chrystusem, dołączył do Jego niebieskiej armii zbawionych. Ubogi Chrystus... obdarty z szat, cierpiący w cierniowej koronie na głowie podanej szyderczo w chwilach sądu nad Nim prowadzonego - dzieli teraz swoje zwycięstwo, dzieli się swoim bogactwem, pozwala łotrowi umierać bogatym. Dłonie miał przybite do drzewa krzyża, nie mógł nawet uczynić znaku rozgrzeszenia, a jednak otwiera bramy raju, zdobywa dla nieba nowe serce. Jeszcze jedna narzuca mi się tutaj myśl: Pan Jezus, jako swoja eskortę w drodze do nieba, do Ojca wybrał sobie nawróconego łotra, powiada: dziś ze Mną będziesz w raju. Kiedyś ktoś napisał: łotr był złodziejem, ukradł innym niebo - jak to było w rzeczywistości ?

 Rozmowa z łotrem - to cud Bożego miłosierdzia i szansa dla nas

  Przed naszymi oczyma i sercem stają Jezusowe przypowieści o zgubionej owcy, o marnotrawnym synu, opowieść o pokutującej Magdalenie, płaczącym Piotrze po swoim zaparciu się Mistrza. Dziś jeszcze jedna - o oczyszczonym z grzechów łotrze. Takich przykładów w naszej polskiej rzeczywistości jest bardzo wiele. Choćby czytając o minionym okresie zniewolenia przez komunizm, przeżycia w obozach koncentracyjnych, w syberyjskich łagrach. Łańcuch Bożego miłosierdzia jest bardo długi, dowodzi wielu nawróceń, oczyszczeń nawet wielkich grzeszników i jeszcze nie widać końca. Nie boje się tutaj powiedzieć, że Bogu bardziej zależy na naszym zbawieniu, jak nam samym osobiście . Tylko Bogu samemu jest wiadome, ile ogromnych łaski i miłosierdzia wyświadczył już ludzkości.

Księga życiorysów świętych jest bardzo obszerna i ciekawa. Oto kiedyś ukazał się Pan Jezus świętemu Hieronimowi - zapytał go, co mi dasz Hieronimie ? Odpowiedział : moje pisma. To za mało - powiedział Pan Jezus. Cóż Ci więcej mogę dać mój Panie ? pytał zmartwiony Hieronim, daję Ci moje życie pełne pokuty i trudów, moje wyrzeczenia i samotność - i to za mało ! Co wreszcie mogę Ci Boże dać ? Zaniepokojony Hieronim słyszy : DAJ MI TWOJE GRZECHY.

Kiedy na Golgocie łotr.. nygus skończony na pięć minut przed śmiercią występuje z prośbą o ułaskawienie - otrzymuje w obietnicy niesłychany dar - niebo. Zaprawdę, powiadam ci - dziś ze Mną będziesz w raju. Może to Jezusowe zdanie podrażniło ludzi na Golgocie, zwłaszcza ,,bogobojnych” faryzeuszy i uczonych w Piśmie .Przecież oni do końca nie uwierzyli w żaden raj pokonanego, skazanego na śmierć Nauczyciela. Dla nas - ludzi XXI wieku jest to cudowną lekcją: przypatrzenie się swoim słabościom, czasem i niewiernościom - potęga modlitwy - wielkie Boże miłosierdzie. Nie mówmy, że my już tak uczciwie żyjemy, pracujemy, męczymy się każdego dnia by zdobyć kawałek chleba, cierpimy nawet znosząc prześladowania dla wiary - a ten łotr tak łatwo zdobył prawo do bycia z Chrystusem w niebie . W drogę do Boga nigdy nie jest za późno.

 Prawda najmocniej przemawia na końcu

  Nie oburzajmy się na Boga. Ludzie wybrani do nieba na pewno nie będą oburzali się, nie będą oskarżali Pana Jezusa że jest zbyt dobry, łagodny, prowadzi do zbawienia nawet łotrów. Nie posądzajmy Pana Boga o niesprawiedliwość, nie patrzy złym okiem na to, ze Bóg jest aż tak dobry. Gdyby Ewangelista nie podsłuchał tej rozmowy Pana Jezusa z łotrem i nie zanotował w swej pamięci, a potem na kartach Nowego Testamentu - słów: dziś ze Mną będziesz w raju - o ile świat byłby biedniejszy i straszny !? Jak to dobrze, że człowiek jeszcze w ostatniej chwili, przed ostatnim tchnieniem nie zwątpi, wzbudzić może nadzieję powstania z gruzów i popiołów swojego grzesznego życia, aby dzięki okazanemu miłosierdziu otrzymać od Boga bilet do nieba.

Daj mi Hieronimie swoje grzechy ! Grzechy twoje nad śnieg wybieleją. Zdrowi nie potrzebują lekarza, ale ci, co się źle mają. Większa w niebie radość z jednego grzesznika, który się nawraca niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu, którzy nawrócenia nie potrzebują. Łotr nie jest jedynym grzesznikiem ! Grzesznikami jesteśmy wszyscy - ja i ty - każdy z nas. Często Bóg daje jeszcze jedna , jedyną, ostatnia szansę - bo nie chce śmierci grzesznika, lecz, aby się nawrócił i żył. Gdzieś w zakamarku serca drzemie jeszcze tęsknota za Bogiem, odrobina skruchy i żalu - jak iskierka gotowa zapłonąć i uwielbić Boga nawróceniem serca. Niech zachętą dla nas ludzi słabych, nerwowych, pełnych załamania będą słowa św. Franciszka Salezego: ,,Życie to czas, w którym szukamy Boga. Śmierć, to czas w którym Boga znajdujemy, a wieczność - to czas w którym Boga już na zawsze posiadamy”. Amen.

Kazanie pasyjne: Trzecie słowa z Krzyża

Matko, oto syn twój - Synu oto Matka twoja

Maryi od początku pisany ból

  Jedne z pierwszych słów w życiu człowieka, pierwsze wypowiadane przez dziecko, pierwsze w ustach rodziców: matka... syn... dziecko. Już widać tak musiało być, że Maryja od początku jej wejścia w historię zbawienia - musiała poznawać swoje matczyne powołanie od strony tajemnic Boga, trudu wychowania i oddania bezwarunkowego Bogu Ojcu. Już w Betlejem musiała z Józefem szukać ciepłego i bezpiecznego kąta na zamieszkanie. W wieku niemowlęcym poznają smak wygnania do Egiptu. W świątyni Jerozolimskiej z ust Symenona usłyszała proroctwo jakże bolesne: Oto Ten przeznaczony jest na powstanie i na upadek dla wielu, a serce Twoje przeniknie miecz boleści. W dwunastym roku życia Pana Jezusa - nie tylko musi wracać się z drogi pielgrzymowania, aby Go szukać wśród krewnych i znajomych. Znalazła Swojego Syna wśród nauczających w świątyni. Po odnalezieniu słyszy słowa z ust Pana Jezusa : Cóż jest, żeście Mnie szukali ? Czyż nie wiedzieliście, że w sprawach Ojca być powinienem ? W czasie pierwszego cudu w Kanie Galilejskiej nowa porcja tajemnicy :Zostaw to Mnie, Niewiasto. Jeszcze nie nadeszła godzina moja. W jednej z chat otoczony gromadą słuchających i przywoływany przez Maryję i uczniów znów jakże trudne do pojęcia słowa : Kto pełni wolę mojego Ojca, ten mi jest bratem, siostrą , matką.

 Na szczycie Golgoty - pod Krzyżem

  Pan Jezus zostawił Maryję samą na długie i trudne trzy lata. Wzajemnie wnikali w głębia słów matka, syn. To musiało być potrzebne to tego wszystkiego, co dopiero teraz ma nastąpić. Czy to łatwo odejść na trzy lata od kogoś, kogo się bardzo kocha ? Teraz stanie skamieniała z bólu już nie na trzy lata, ale na trzy godziny .Każda matka pochylona nad cierpiącym dzieckiem czuje te godziny jak wieki całe. U stóp Krzyża Matka stała... bolejąca... we łzach cała. Duszę Jej, co łez nie zmieści - pełna smutku i boleści - przeszył miecz.

Powiedziała swoje ,, tak” podczas zwiastowania - rozumiała to, jako wielka ofiarę z siebie. Jej :,, niech mi się stanie ” trwa nadal - trwa do końca choć rozumienie tego, co chowała w sercu swoim wcale nie było łatwe. Widać trzeba było dorastać do szczytu pełnienia woli Bożej stopień po stopniu. Często musiała wyrastać ponad siebie , aby unieść ciężary spadające na Jej ramiona.

Matce Bożej nic nie zostało oszczędzone. Zaznała tego wszystkiego, co jest aż nad to znane każdej ziemskiej matce. Kolejno zaglądało Jej w oczy ubóstwo, wygnanie, bezdomność, trud utrzymania rodzinnego domu, każdą przykrość przygotowaną Synowi przez Jego ziomków np. w Nazarecie, gdy chcieli Go strącić ze stoku góry, a potem nienawiść aż do ostatniej sekundy ziemskiego życia. Ludzka nienawiść i krzyki głęboko raniły Jej matczyne serce. Wydawało się, że otaczający Ją świat naprawdę już jest bez Boga.

 Domem dla Chrystusa stać się musiało bolejące serce Maryi

  Ile jest ludzi na świecie, tyle jest poglądów, zasad, sposobów na przeżycie bolesnych chwil. Bywało i tak, ze wielcy tego świata udowadniali, że Bóg nie ma nic do gadania, bo teraz jest świat wolności, szczęścia, tzw. humanizmu. W czasie pielgrzymki do Niepokalanowa ojciec przewodnik wspomniał moment z lat wojny, kiedy niemiecki żołdak kolbą zrzucił na ziemię figurę Matki Bożej Niepokalanej krzycząc na całe gardło: precz ! W jednej z kaplic w Licheniu jakże trudno pojąć i zrozumieć kobietę strzelająca i dziurawiącą Chrystusowy Krzyż.

Nie trzeba odnosić się do lat wojennych. Są domy i dzisiaj, w których usunięto krzyż, obraz Matki Bożej. W pewnym pensjonacie w Zakopanem kuracjusze w czasie swojego pobytu ręcznikiem zasłonili krzyż w swoim pokoju - aby Chrystus nie patrzał na grzeszne postępowanie.

Dom, rodzina, życie z którego usunięto Matkę ... dobro... szczęście... miłość. Bóg w swojej mądrości ominął domy wielkich tego świata, pałace królów i cesarzy - Łaską dotknął ten jeden dom, w którym był Boski Syn i Jego Matka. Zatrzymał się nad tym domem i wpisał weń testament Boskiej miłości aż po Krzyż. Ta wybrana Matka w każdym gwoździu dopatruje się woli Boga, gwoździ ludzkiej złości i woli odkupienia. Nie trudno odgadnąć co czuła ta Matka stojąca pod Krzyżem.

Pan Jezus świadom zbliżającej się śmierci, robi to, co czyni każdy dbały o rodzinę mężczyzna na łożu śmierci. Powierza Matkę swojemu najwierniejszemu przyjacielowi. Jego słowa zawierają sens o wiele większy i sięga bardzo głęboko w życie. Pan Jezus spojrzał na Matkę swoją, zwracając się do Niej mówi Niewiasto. Jest rzeczą znamienną, zwracając się z ambony Krzyża zwraca się do Matki - Niewiasto, jakby dotykając powszechnego macierzyństwa, matczynej czułości, najgłębszych więzów serca.

 Opatrznościowa rola Maryi - Matki

  Teraz z Krzyża Nowy Adam - ukazuje wymiary nowej rodziny, której On jest głową. W której Maryja Matka - Nowa Ewa ma szczególne zadanie opiekuńcze dla wszystkich wyznawców Syna - dzieci tej wielkiej rodziny. Maryja w godzinie umierającego Syna staje w nowym świetle, w nowej postaci Matki. Pod Krzyżem skuloną w bólu Maryję Syn Jej widzi już oczyma chwały, miłości i wyniesienia. Jego wielki szacunek i uprzejmość niczym nie zostały naruszone. Maryja podnosi z westchnieniem oczy ku górze, jakby chciała zapytać o coś, w tym słyszy spokojne słowa synu - oto Matka twoja. Czemu tylko do Jana te słowa odnosimy - bo wszyscy inni uczniowie pouciekali. Maryja i Janem powstaje jakby nowa więź - opiekuńczej jedności i całą ludzkością.

Oddał nam - nie tylko Janowi wszystko, co miał najdroższego - swoja Matkę. Teraz nie ma już nic. Nie ma nic i nikogo. Już może odejść . Życie oddaje Ojcu - w Jego ręce, Matkę - Kościołowi, swoja suknie - wrogom, a niebo - łotrowi. Teraz patrzy na dwa swoje klejnoty: na matkę swoja i umiłowanego Jana . Kocha ich bardzo, nade wszystko i dlatego powierzył ich jedno - drugiemu równocześnie : syna swej Matce, Matkę w opiekę w opiekę Przyjacielowi. Odtąd uczeń wziął Ją do siebie. Jakby wśród cierpień Krzyża rodzi się syn, znów doświadcza bólów macierzyństwa. Rodzi nie tylko Jana - rodzi swoje dzieci nadal. Ma swoje dzieci nadal przez Krew Chrystusa także zrodzone w bólu u stóp Krzyża.

Ewa straciła miano matki wszech żyjących - Maryja przez posłuszeństwo i ofiarę otrzymuje miano Matki ludzkości. Jesteśmy dziećmi jednej Matki - Pan Jezus nasz Brat. Maryja się nie wzbrania, ale jest całkowicie otwarta i gotowa przyjąć wolę Boga. Raz jeszcze wypowiada : niech mi się stanie... Oto ja służebnica Pańska - przyjmuje Jana i wszystkich, którzy przyjdą za swoje dzieci.

 A co z Janem? Janowi przychodzi stanąć w miejsce Pana Jezusa, jakby utożsamić się z Nim. Maryja ma w Janie rozpoznać swojego Syna, Jan w Maryi dostrzec swoją Matkę. Pan Jezus nie powiedział : kochaj go jak syna, ani uważaj Ją za Matkę. Oto synu Matka twoja - Matko, oto twój syn. Odtąd Maryja będzie żyła u innych swoich dzieci . Od tego wieczoru jakby nie ma domu własnego, ale stanie się Panią wielkiego domu - Kościoła, Matką Kościoła. Jej obecność będzie obecnością krzepiącą , bliską i wspomagającą. Podziwiać tu trzeba Jej odwagę w takim momencie, stojąc u stóp Krzyża na którym oddaje w zbawczej męce życie tak bliski Jej sercu Chrystus. Może nie obyło się bez ludzkich docinków np. idź sta Matko Króla, Matko oszusta, Matko Mesjasza ! Jan teraz służy po męsku Matce - jest Jej oparciem. 

Jaka ma być nasza odpowiedź na słowa testamentu Pana Jezusa ?

  Ma być taka sama - jak odpowiedź apostoła - Jana : Od tej godziny... wziął Ją do siebie. Do siebie - to nie znaczy, że wziął Ją tylko do swego domu ale i do swojego serca, do swoich myśli i pamięci, w swoje codzienne życie. Ktoś tak ładnie powiedział, że Pan Jezus w tym momencie ustanowił kult maryjny. U stóp Krzyża na początek to szczególne zawierzenie człowieka Bogurodzicy, które w historii , w ciągu wieków na różne sposoby będzie wyrażane i podejmowane. Pozostaje nam czerpać od Niej : przykład Jej życia, naśladować Jej wiarę, nadzieję i miłość. Uczyć się od Niej cierpliwości, pokory, wierności i wytrwałości, doskonałości chrześcijańskiej, po prostu uczyć się od Niej wszystkiego , jako od wspaniałej matki.

Skoro tak wiele zawdzięczamy naszym kochanym ziemskim mamom, skoro one są tak wielkie i kochane dla nas - co powiedzieć Tej - danej nam na Krzyżu miłości i miłosierdzia. Jak wspaniale wyraził te myśli Władysław Bełza w wierszu o matce. Napisał : Bo gdy cię wszyscy opuszczą na świecie, gdy ginąc ci przyjdzie marnie - jeszcze wtedy - zbłąkane dziecię serce cię matki przygarnie. Spojrzenie matki, uczucia matki - serce matki - to słowa obfite w treść. Ta Matka z nieba, która tak wiele może, Jej Syn, który Jej nigdy nie odmówił - nie odmówi i teraz, gdy zajdzie taka potrzeba. Ta Matka wie, że potrzebujemy Jej szlachetnego, czułego serca. Dziecko boi się nocy, ale odważnie stąpa, gdy czuje splecione ręce matki. Koło nas tyle mroków, zwątpień, odejścia z Boskich dróg, kuszenia nowoczesnością płytką i zbrudzoną moralnie. Muszę sobie sam odpowiedzieć :

 Czy jestem przy tej Matce ? Czy rozmawiam z tą Matką

  Ta Matka brzydzi się grzechem. Mam pamiętać : Chrystus nie zawiódł się na Niej - nie wstydził się nigdy swojej Matki . Ona nie mówi wiele. Wśród skromnych słów zostawiała nam tak proste słowa : zróbcie wszystko, co wam Syn mój każe. Na pamięć przychodzi mi smutne zdarzenie, zwierzenie matki, która nie mogła spokojnie przejść obok obrazu czwartej stacji Drogi Krzyżowej - spotkanie Matki z Synem. To krótkie spotkanie przywoływało jej na pamięć własnego syna, który odszedł z rodzinnego domu w tzw. cały świat i nie wracał. Ile się namyślała i wypłakała aby go tylko odzyskać żywym, by jak Maryja spojrzeć dziecku w oczy i pokazać jak kocha i jak ją

boli, to co się stało. A my od tych Gorzkich Żali spojrzymy na swoją matkę, której tak wiele zawdzięczamy w dotychczasowym życiu i na tę stojąca pod Krzyżem - nam oddaną i po Janowemu weźmy Ją do siebie. Amen.

Kazanie pasyjne 4

Boże mój, Boże czemuś Mnie opuścił

Oczy Chrystusa i serce zwrócone ku niebu

Od kilku tygodni trwamy przy Chrystusie u stóp krzyż. Z Jego wysokości Pan Jezus zawieszony pomiędzy ziemią a niebem wypowiada testamentalne słowa. Są one bardzo krótkie, ciche, ale ogromne głębokie w treści i ważne. Trzy pierwsze zdania kierował nasz Zbawiciel do osób szczególnie upodobanych, wybranych przez siebie. Kieruje swoje miłosierdzie do Ojca o przebaczenie dla nieprzyjaciół, aby im odpuścił grzech, bo nie wiedzą co czynią. Przebacza dobremu ... łotrowi widząc jego żal i skruchę. Wreszcie wzajemnie obdarza opiek a i troska Matkę i swego ucznia.

Teraz oczy Umęczonego Skazańca kierują się ku niebu. Są jakby skargą pełną największego bólu zdawać by się mogło opuszczonego przez wszystkich , nawet przez niebo . Jakże wymowne to słowa : Boże mój, Boże czemuś Mnie opuścił. Gdy Pan Jezus odezwał się po raz czwarty z Krzyża ciemności pokryły ziemię.

Oczy ludzkie, przedziwne oczy człowieka w dal zapatrzone, dla których na horyzoncie schodzi się w serdecznym uścisku niebo z ziemią - raz w poświacie księżyca, to znów w postaci zachodu i ciemności zaczyna w cierpieniu nie mieć końca. Druga taka linia dla ludzkich ócz ciągnie się wtedy, gdy się intensywnie wpatrzą w ostatni moment, na granicę życia i śmierci. To jakby wielki krzyż ludzkiego spojrzenia Boga-Człowieka. Co wtedy może myśleć człowiek z bliska śmierci ? Oczy wtedy bywają szeroko otwarte, aby się zamknąć na zawsze, wchłonąć w siebie całą treść świata, a potem śnic lub bolec na wieki. Oj, gdyby one mogły wtedy wszystko utrwalić, wypowiedzieć, zachować dla potomności !?

 Co wtedy czynią oczy Boga?

  Ile wyrazu musza mieć oczy Boga, które widza prawą i lewą stronę ludzkich faktów, powłokę i jej podszewkę, oczy zamykające pod swoja powieką czas i wieczność, ducha i materię, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość ? W takim momencie usta wola milczeć dyskretnie, mówią tylko twarz i oczy, a największą boleść przeżywa serce, które chce ogarnąć cały świat. Słowa z pogranicza życia i śmierci są właśnie testamentem, są wyłowione uchem, aby nawet najmniejszej sylaby nie stracić. Każde słowo to treść, skupienie życia , to program, albo modlitwa.

 Ludzkie oczy na Kalwarii szukają sensacji

  Golgota - Góra Trupiej Czaszki nie budziła politowanie. Przybysze przyzwyczaili się do egzekucji, do krzyków, swarów i nędzy. Tym razem kalwaria stałe się areną życia i śmierci, stała jakby pośrodku życia miasta. Nawet w nocy nie było spokoju. Włóczono się po sądach. Nie wiosna, ale gwar i brutalny krzyż wyrwał z szarej codzienności wszystkich mieszkańców. Wszystkie drogi prowadziły do tej jednej krwawej, krzyżowej - bardziej niż na piątkowe rozważania w kościele. Tam w Jerozolimie stopy ludzkie zatarły czerwone ślady krwi i rysę ciągniętego krzyża. To tak, jak w żywym organizmie: żyły prowadzą do tętnic, a tętnice do serca. TO Boże Serce zawsze kochające ludzi nad wszystko niebawem ma się zatrzymać, będzie przebite mieczem żołdaków.

 Chrystus nigdy się nie żalił

Ewangelia jedynie wspomina łzy nad Jerozolimą, łzy u grobu Łazarza. Pan Jezus był bardzo męski, dojrzały, ale bolesna skarga jakby wymknęła Mu się teraz z ust : Eloi... Eloi... Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił... To skarga Serca, któremu już brakło krwi, do normalnego życia. Może wielu wolałby zostawić Pana w spokoju, niech zemrze w spokoju ze skargą na ustach, bo jej i tak nikt nie usłyszy i nie pomoże ! Świat i tak pozostanie sobą, nadal inny, tryskający życiem, młody, roześmiany, lekceważący, zapracowany, patrzący z podniesionym dumnie czołem do góry. A ten świat jakby drugi, ten wierzący w dobro, w sprawiedliwość zdaje się być spłoszonym, gdzieś wraz z Piotrem i z innymi pozostał w ukryciu, obserwuje zza rogu ulicy, albo unikający spotkania, by nie dać się zauważyć, wciągnąć w krzyżowanie innych ludzi. Jedni sami odeszli z drogi, nie mogli już dłużej patrzyć .. mówili już dość tego, nie mogę !!!

Pozostały pod krzyże tylko jakby dwa kwiaty Matka i uczeń. Ale i oni nic nie mogą mówić! Zostaje samotna, zdradzona miłość. To ona opuszczona teraz pyta, dlaczego opuścili Mnie wszyscy i Ty Boże ?! Zmęczony Kwiat Boski opada cicho w dół opuszczony, czekający, Mu Go włożyli w pogrzebowy wieniec.

 A na naszych oczach ?

  Ileż na naszych oczach cierpienia ? Niejedna matka w samotna, ciemną noc, rozmawia ze śmiercią, lub czołga się u nóg śmierci wijąc się z bólu i opuszczenia ! prosząc dziecko o pomoc, ale dziecko udaje że nie słyszy ! Boi się często szyderczego uśmiechu lub odpowiedzi , a co mnie to obchodzi, umieraj ! Wydaje się wtedy, że szczęście do innych się uśmiecha, że innym to dobrze, ale nie nam... Jak dobrze, że ten cierpiący, opuszczony człowiek ma jeszcze Boga w sercu, tego Towarzysza życia i śmierci, z którym łatwiej przeżywać te ciężkie chwile, często ostatnie tu na ziemi. Nie czas zaglądać do naszych szpitali, przychodni, izb Pogotowia Ratunkowego, zwłaszcza w ostatnich miesiącach w Łodzi i nie tylko, do Domów Złotej Jesieni, do prostych ludzkich izb.

Można by powiedzieć , że w obliczu cierpień Chrystusa martwa natura, cała przyroda okazała więcej wrażliwości niż kamienne serca ludzi. Słońce jakby nie chciało patrzeć na tak okrutne, oczywiste fakty, na niszczenie sprawiedliwości. Piszą Ewangeliści, że mrok ogarnął ziemię słońce się zaćmiło ( według ówczesnych pojęć) , silny wiatr targał chmurami wśród grzmotów i mroku. Ciemność nieba pochłonęła wszystko, mimo, że był to dzień. Ziemia się zatrzęsła oznajmiając bliska śmierć Chrystusa. Ale to jeszcze nie koniec. Trzy godziny konania trwały jak wieki długie i niespokojne. Opatrzność posługiwała się zjawiskami natury dla okazania gniewu Bożego, jakby wstydząc się tego, co czynią ludzie ogarnięci ciemnością ducha. Podobnie jak w Ogrójcu w takiej scenerii Pan Jezus zawołał : Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił. Słowa powiedziane w języku aramejskim, którym Pan Jezus się posługiwał były odwołaniem do myślenia w głowach uczonych i oskarżycieli obecnych na Golgocie. Może to cos im dało do myślenia ?

 Echo , reakcja obecnych na te słowa Pana Jezusa

  Zawołano, Eliasza woła. Zobaczymy , czy przyjdzie Go zdjąć z Krzyża.... poczekajcie, zobaczymy... czy Go ocali ? Zadziwiająca to była skarga, niestety bez właściwej odpowiedzi. Nie pomogło dla zatwardzialców to donośne wołanie Pana Jezusa. Wtedy i dzisiaj ludzie skarżą się na ludzi, dzieci na rodziców, rodzice na dzieci. Tutaj jednak Bóg żali się na ludzi... Syn Boży użala się na Boga - to może jest rzeczą niepojętą. Co prawda Pan Jezus nie był opuszczony przez Ojca, na pewno zdawał sobie sprawę będąc doskonale zjednoczonym z Bogiem. W chwili tej bolesnej skargi nie zachodziło jakieś rozdwojenie - to była wielka boleść udręczonego Serca, boleść ludzkiego, człowieczego cierpienia, człowieczego, okropnego stanu ducha.

To był znak jedności z nami, gdy my ludzie w cierpieniu, opuszczeniu, w duchu wiary przezywamy agonię cierpienia, aby dodać nam sił, ukojenia w podobnej sytuacji. W tym stanie ducha ani nawet modlitwa, ani żaden szlachetny trud nie darzą człowieka radością. Na ustach pojawia się prześladujące pytanie : dlaczego tak... dlaczego ja, a nie kto inny, za co, po co to wszystko, czy warto ?

 Ciemności i skarga Pana Jezusa niech nas nie dziwi - wtedy widzimy siebie samych

Boleść, opuszczenie nie będą obce każdemu z nas. Zdarzą się nawet ludziom najwierniejszym. Wiąże się to z oschłością duchową, brakiem odczucia łaski Bożej, wewnętrznej pociechy, pociągu do praktyk religijnych, gdy przychodzi utrapienie i przemęczenie, ciemność nocy, przemęczenie psychiczne, nerwowe, zagubienie wewnętrzne, przemęczenie , nadmiar bodźców zmysłowych czyli choroby naszych czasów.

A gdy nam się to przydarzy - co robić ? - więcej zbliżyć się do Boga, zawołać swoja serdeczną modlitwa Boga, bardziej oddać się praktykom religijnym. Wtedy łatwiej przezwyciężymy trud i niechęć. Trzeba paść na kolana przed ołtarzem, uklęknąć u kratek konfesjonału na szczerą rozmowę z kapłanem, oddać się Bohu w opiekę. Stan oschłości może też być dla kogoś karą Bożą za dotychczasowe niedbalstwo i oziębłość, zaniedbania religijne w życiu sakramentalnym. Wtedy już nie ja , ale Bóg do mnie ma prawo skierować skargę, zarzut czemu Go opuściłem. Jak muszą być bolesne dla sumienia odejście od Boga, tzw. letniość wypowiedziana ustami Boga. Bóg dla nas cierpi, oddaje życie - nam lekko odchodzi się na własne ścieżki przynajmniej do czasu, dopóki nie zajrzy w oczy cierpienie. Bóg nie opuszcza - to Boga opuszcza zniechęcony, niedbały człowiek. Cierpienia zaś Boga są konsekwencją moich opuszczeń, moich grzechów. To nam trzeba rozumieć, jak często my opuszczamy Boga !

Ojciec św. Jan Paweł II odwiedzając rannych w szpitalu po trzęsieniu ziemi we Włoszech 1980 roku powiedział do chorych: Nie mogę wam przynieść nic więcej, poza moją obecnością, lecz w tej obecności wyraża się wszystko, to znaczy, że w tej obecności obecny jest sam Bóg.

 Do czego zaś zdolny jest człowiek ?

  Naród może zginąć z głodu, gdy innym wiedzie się bardzo dobrze. Brat powstaje przeciw bratu, wywołuje wojny. Pola makowe staja się łanami śmierci dla narkomanów. Serca staja się skamieniałe nawet przy otwartym grobie matki. Przy ukrzyżowanym Chrystusie przyroda zapłakała i zadrżała - a ludzie ani drgnęli ! Słońce odmówiło swego blasku nawet wtedy, kiedy powinno świecić. Jak słońce chowa się za chmury, kryje się przed nami - tak schowało się Oblicze Ojca, kiedy Boski Syn przyjął na siebie grzechy świata, który wybrał życie bez Boga.

W czasie niemieckich łapanek żołnierz niemiecki wydziera z rąk matki maleństwo, aby je rozbić o mur i wyrazić swoją wyższość. Polak - z Małopolski donosi Niemcom, że gospodarze wsi dostarczyli chleb partyzantom - spalono całą wieś, a uciekające dzieci rzucano żywcem w ogień. Tylko w piwnicy za dużym obrazem ukryła się babcia z małą dziewczynką.

Ale czy tylko Niemcy byli bez Boga ? Ile książek można by spisać o Polakach bez Boga. Nadal i nad Polska roku 2002 unosi się Chrystusowa skarga: Boże mój, Boże mój czemuś Mnie opuścił. Ofiarujmy dziś nasze modlitwy za tych, co odrzucają Boga, za tych, którzy wątpią w Boga i za trwających w obojętności wobec Boga Chrystus umiera nie tylko za ateistów, ale i za tych, którzy w to ciemne południe uwierzyli w Niego. Cierpiał za tych, którzy znają Boga, a żyją gorzej niż zwierzęta, za błądzących i za zdradzających. Za tych, których serca są twarde, jak kamień, zimne jak lód, za żyjących uciechami tego świata 0 bo jak powiadają : żyje się raz !

 Mamy dać odpowiedź na trudne pytania

  Nie pytajmy : dlaczego tyle zła na świcie, dlaczego Bóg kogoś nie wysłuchał, dlaczego pełne szpitale, a na drogach tyle wypadków.? Dlaczego sierotom zabrakło matki... ? To już nie obojętność, to duchowe zwyrodnienie, nie leczona lekkomyślność i głupota . Pan Jezus zna nasze cierpienia, zanurza je w swoim bólu, ale błaga krwawiącym sercem nie przysparzajmy Mu cierpień, bo gdy przyjdzie nasz ostatni dzień - jak trudno będzie zawołać : Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił. Amen.

Kazanie pasyjne 5

 

Piąte słowa w testamencie Pana Jezusa: < PRAGNĘ >

Dokument z pieczęcią Krwi

  Od wieków ludzie posługują się różnymi dokumentami. Druki przechodzą z rąk do rąk. Od czasu do czasu wkradają się do urzędu dokumenty nie ważne, np. bez podpisu, bez pieczęci! Zazwyczaj pieczęć ma kolor czerwieni. Dzisiaj na piątym spotkaniu pod Krzyżem na Golgocie, aby dostrzec dokument podpisany Krwią Najświętszą Pana Jezusa. Chodzi tutaj o testament a majestatem śmierci. Człowiek w momencie, gdy czas graniczy z wiecznością sięga chcąc nie chcąc w nieskończoność. Nie jest zdolny, lub nie widzi potrzeby, aby roztrząsać sprawy małej wagi, a osłabła już bólem mowa dzieli wielkie słowa na sylaby.

Każde z ostatnich słów zdaje się być programowym, wydawaniem dyspozycji, poleceń, a jeśli jest bardzo ważny - dla ważności potrzebny jest podpis Krwią pisany. Ten krwawy ślad w życiu Pana Jezusa kreślony jest już od pretorium Piłata nie na karcie papieru, ale tym razem na ,,nieludzkiej” ziemi. Podpis bardzo rozległy, jak treść testamentu.

 Inne spojrzenie na Boga przez oskarżający tłum

  Bóg oglądany oczyma interesu ludzkiego już tutaj nikogo nie ujmuje. Pan Jezus... Nauczyciel... Cudotwórca przytłoczony do Krzyża - już krwawi. Krew sączy się nie kroplami, ale strugami. Z każda chwilą zaczyna jej ubywać w wymęczonym organizmie. Wraz z siłą gaśnie nadzieja wytrwania. Teraz Bóg staje się niewytłumaczalny, tajemniczy. Patrząc na Jego cierpienia trudno mówić o ludzkiej miłości. Do kielicha goryczy przelewa się jeno Miłość Boża, a z nią przelewa się miłosierdzie, przebaczenie. Kto umie jeszcze wnioskować, patrzeć na obfitość cierpienia przekonuje się, że miłość Boża jest najtrwalsza, nie zdziera się , nie zraża się nawet bliskością śmierci.

Otwierając następną stronę opieczętowanego Krwią testamentu pełni napięcia umysłu - ze wstrzymaniem oddechu czytamy bardzo krótkie słowo: PRAGNĘ ! 

Pragnienie Serca Zbawiciela

  Testamenty czynią sądom, notariuszom przeróżne niespodzianki. Takim jest też piąte słowo. Pragnę ! - czego ? Może to jakieś niedomówienie ? szukanie napoju ? Tak zrozumieli najbliżsi obok Krzyża. Przygotowali więc wino z mirrą, aby ugasić pragnienie Konającego. Chrystus nie przyjął tego napoju podanego nie wiadomo z jaka intencją ! Pragnę ... cierpieć ? - cierpienia już było aż nadto . Pragnę ... sprawiedliwości ... nie, bo Bóg jest sam największą sprawiedliwością. Pragnę ... chwały Bożej ... nie, bo Bóg sobie chwały miotełka nie zgarnia - wystarczyła Mu chwała aniołów, miliardów gwiazd we wszechświecie i to wszystko, co dla piękna świata uczynił.

A może Pan Jezus pragnie piękna w człowieku ? piękna twojej, mojej duszy ? Może pragnie szczęścia człowieka ? Tak - sam umierając, pragnie szczęścia dla ludzi. Ten, który przeszedł przez ziemię wszystkim dobro czyniąc, płakał nad grobem Łazarza, płakał zad niewierną Jerozolimą, który wzruszył się boleścią wdowy z Naim po śmierci syna, który nigdy nie mijał chorych, głodnych, spragnionych, który sycił także głód prawdy w duszy ludzkiej teraz w ostatnim tchnieniu zabiega o szczęście dla ludzi. Czy jesteśmy tutaj, dzisiaj na Gorzkich Żalach podziwiać tak wielka miłość Boga, miłość najczystszą, bezinteresowną.

W ciągu kilkunastu bolesnych godzin Męki Pańskiej jeden tylko raz słyszymy z ust Pana Jezusa skargę na dolegliwość fizyczną. Trudno się dziwić tej skardze, temu pragnieniu tak bardzo ludzkiemu po bezsennej nocy, w upale dnia, w krańcowym wycieńczeniu dźwiganiem krzyża w upływie krwi i w stanie śmiertelnej gorączki. Od Ostatniej, skromnej Wieczerzy przecież nic nie miał w ustach.

Dlaczego dopiero teraz woła Pan Jezus o napój do stojących obok ?

  W głośnej powieści , a potem w filmie pt. ,,Ben Hur” jest scena, gdzie do Chrystusa zbliża się szlachetny, litościwy człowiek , aby podać Skazanemu naczynie z wodą. Ewangelie o tym milczą, jedynie tradycja - ale czy rygorystyczni żołnierze pozwolili by na to ? Święty Jan chce nam wytłumaczyć (J. 19,28) - Pan Jezus był świadom , że wszystko już się dokonało, co było w Pismach teraz skarży się jakby słowami psalmu 22 : Moje gardło suche, jak skorupa, język mój przywiera do podniebienia. Żołnierze rzymscy mieli zwyczaj podawać skazańcom w takich chwilach ocet winny rozcieńczony wodą... jakoby napój orzeźwiający wśród ludzi Wschodu. Być może ktoś w tłumie miał jaki napój przy sobie, na przykład przyjaciele Pana Jezusa, dobroczynne kobiety okazujące na drodze współczucie. Podania napoju musiał dokonać ktoś z żołnierzy, gdyż tylko oni mieli dostęp do Krzyża. Tym spełnia się jeszcze jedno proroctwo mesjańskie zapisanie w psalmie 69 : ,,Gdy byłem spragniony, poili mnie octem”.

Dla Pana Jezusa nawet ta udręka była niczym wobec duchowego pragnienia, jakie w tych chwilach męki szczególnie odczuwał. Przypomnę : było to pragnienie szczęścia dla człowieka, odkupienia i zbawienia dusz. Powiedział kiedyś sławny kaznodzieja ludowy Ks. K. Antoniewicz: jedna dusza ludzka jest w oczach Boga więcej warta niż miliony światów. Dla jeden duszy Pan Jezus był gotów zstąpić na świat i podjąć się męki i śmierci krzyżowej. Święty Augustyn pyta tutaj i sam sobie odpowiada : Czegoż pragniesz Panie Jezu ? wina ze szczepu ? czy wody ze strumienia ? Pragnieniem Twoim jest zbawienie moje !

 Wielokrotnie powtarzane słowo: ,,pragnę” w Ewangelii

  Nie zapominajmy o wołaniu Pana Jezusa w czasie Jego publicznego nauczania: Przyszedłem rzucić ogień ( miłości ) na ziemię i tak bardzo pragnę, aby on już zapłonął (Łk 12,49) Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaje udręki, aż się to stanie ( Łk 12,50)... Błogosławieni, którzy pragną...(Mt 5,6)

I my, ludzie XXI wieku odczuwamy wielorakie pragnienia . Ludzie pragną sprawiedliwości w naszym życiu społecznym, pragną znaleźć prace, szybko i pomyślnie ukończyć szkołę, czegoś się dorobić, może coś wygrać, pragną awansować na stanowisku. Rodzice, zwłaszcza starsi pragną dobrego słowa od dzieci, więcej serca, zrozumienia, chociaż skromnej opieki, spokoju w rodzinie.

Te wszystkie nasze pragnienia Chrystus zanurza w kielichu swojej męki i goryczy umierania. My często narzekamy na otaczające nas zło - lecz granica między dobrem, a złem przebiega przecież nie między ludźmi, ale w poprzek naszego serca.

Pragnę - powiedział Pan Jezus i umarł z pragnieniem niezastąpionym . Zaspokojenie Jego pragnienia jest już naszym zadaniem, naszym pragnieniem. Mamy w swoim sercu urzeczywistnić te zamierzenia , ideały, prawdę - za które cierpiał i umierał Pan Jezus. Może ktoś tutaj powie - Panie Jezu, to za dużo na nas , to zbyt trudne, ale po dłuższym zastanowieniu się nad tym, zauważymy, że nasza cierpliwość, opanowanie, wstrzemięźliwość, ustępliwość - mogą zastąpić wiele naszych pragnień. Nam narzekającym , uskarżającym się na brak perspektyw, horyzontów na przyszłość, brak wybiegu w dal, rozmachu wszerz stanie się drogą otwartą w głąb duszy. Podpowiada nam tu Aleksander Fredro : dusza ludzka jest jak woda, im ciaśniej, tym wyżej sięga.

 Co robić wobec Chrystusowych i naszych pragnień ?

  Pragnienia materialne zajmują dziś pierwsze miejsce w naszych sercach. Często dokucza nam bieda , ludzkie kłopoty i przywary. Choroby nasze i naszych bliskich. Chcemy znaleźć coś na przetrwanie. Ten, który pragnął w godzinach ukrzyżowania, zdolny jest uśmierzyć wszystkie nasze pragnienia. Takim pragnieniom wyszedł On naprzeciw, gdy wołał: jeśli ktoś jest spragniony, niech przyjdzie do Mnie i pije (J.7,37) by czerpać ze zdrojów zbawienia (Iz 12,3) . Tymi zdrojami, źródłami są sakramenty święte - siedem źródeł. Po przyjściu do nich, spełnieniu wymaganych warunków jak należy zaspokoimy własne pragnienia, ale i łagodzić będziemy pragnienia umierającego Pana Jezusa.. Błogosławieni, którzy łakną i pragną... albowiem oni będą nasyceni...

Podczas Mszy św. pogrzebowej Matki Teresy w Kalucie - 13 września 1997 roku - na stadionie nad ołtarzem wznosił się krzyż i napis I thirst - (Pragnę) - mogliśmy to zobaczyć w telewizji - wiemy dlaczego to słowo tak pasowało do życia i działalności Matki Teresy, kandydatki na ołtarze. Błogosławiona Aniela Salawa w swoim dzienniczku zapisała: Pragnę, żebyś Chryste był uwielbiony, jak jesteś wyniszczony..

 Postanowienie na drogę

  Nie zapominajmy, maleńka studzienka miłosierdzia ludzkiego, jeszcze nie do cna wyschnięta. Pan Jezus daje teraz szansę człowiekowi, aby ludzka pomocna ręka stała się miejscem na małe miłosierdzie, które rodzi się z Wielkiego Miłosierdzia, zawieszonego na Krzyżu. Pragnienie Boga sprowadziło na ziemię. Było tak wielkie, że nie uwzględniało kosztów własnych. Pragnienie, aby być kochany przez człowieka zaprowadziło Chrystusa na Krzyż. Umarł dlatego, ze bardzo kochał. Miłość uczyniła Jego życie bardzo skomplikowanym. Pan Jezus dał na przykład, wszedł w ciemność, aby człowiek ujrzał światłość wielką. Ciemność ta była wielka, bolesna i głęboka, owładnęła Boskiego Syna .On pragnął z powodu nas i całym swoim życiem mówi o ty, nadal. Pragnę, aby serce twoje poznało Moją miłość, abyś całym sobą głosił Moje miłosierdzie światu, chce je wylać na ludzi. Pozwólcie mi wejść w wasze życie, aby ludzie zrozumieli, ze otrzymali życie z Mojej miłości i do miłości przyprowadzającej ludziom tego co Boskie. Pragnę, aby ludzie żyli lepiej i zawsze wierni Mojej nauce. Niech przyjdą do Mnie wszyscy obciążeni, a Ja ich pokrzepię... we Mnie źródło szczęścia - Ja orzeźwię was.

Znany pisarz rosyjski wspomina - gdy pewnego dnia wychodząc na ulice miasta - nie wziął z sobą pieniędzy. Spotkał żebraka... popatrzył po kieszeniach .. wzruszył się - zapomniałem - odrzekł. Na to żebrak odpowiedział; Pan dał mi więcej, niż ci, którzy wrzucają mi kopiejki do pudełka - pan zobaczył we mnie człowieka.

Tajemnica Bożego Serca dotykająca każdego człowieka zdaje się ciągle - przez prawie dwa tysiące lat pozostawać księga otwartą - słowo z Krzyża - w niej zapisane: PRAGNĘ - trzeba nam czytać, rozumieć i odpowiadać w codziennym życiu. Amen.

Kazanie pasyjne 6 - (Niedziela Palmowa)

 

Szóste słowo z Krzyża: < WYKONAŁO SIĘ >

 

Koniec pracy wieńczy dzieło

  Pracy ludzie szukają. Z pracy się utrzymują. Pracą się cieszą. Do pracy stworzył nas Bóg, abyśmy pracując, czyniąc sobie ziemię poddaną umieli się cieszyć jej owcami. Mimo, ze wskutek grzechu pierworodnego ziemia rodzi na m osty ci ciernie, w pocie czoła zdobywamy chleb dźwigając jarzmo nieposłuszeństwa Bogu - uwieńczamy dzieło radością i szczęściem. Przysłowie rzymskie powiada, że koniec wieńczy dzieło.

Często oglądamy w telewizji sukcesy ludzkiego trudu - zawieszone wianki na wiązaniu dachowym po skończonej pracy, przecinanie wstęgi na otwartych nowych mostach, poświęcanie obiektów. Na ustach wszystkich ludzi brzmią słowa : udało się, było trudno, zrobiliśmy, wykonało się... To znak radości i triumfu. Uczniom daje się dyplomy, na znak ukończenia pomyślnie studiów, pielgrzymi radują się dotarciem do wymarzonego Sanktuarium. Im większa była praca, im żmudniejsza droga - tym większe zadowolenie, że się przezwyciężyło trudności, że się dotarło do celu.

Całe życie ludzkie jest pracą. Każdemu z nas Bóg powierza pewne zadanie, życiowe posłannictwo. Św. Paweł pisze do Koryntian: My wszyscy musimy się okazać przed Bogiem... według tego, co uczynił - dobre albo złe (Por. II Kor 5,10)

 Pan Jezus najwierniej spełnił swe posłannictwo zlecone przez Ojca

  Boski Zbawiciel zstąpił z nieba jako najposłuszniejszy Syn Ojca. Wszedł między lud ukochany dzieląc z nim trudy i znoje - jak woła kolęda. Pracował i trudził się dla chleba , dzielił się dobrem z innymi. Aż przyszedł czas zakończenia dzieła przebłagania Ojca w niebie i wynagrodzenie za ludzie grzechy na ołtarzu Krzyża. I na tym ołtarzu Krzyża - podwyższony miedzy ziemią a niebem wypowiada przedostatnie słowo: Wykonało się. Jego życiowe dzieło mówiąc po ludzku - osiągnęło swój cel - z uwagi na cierpienie i śmierć, trudno nazwać je radosnym - Jednak z uwagi na pojednanie, nasze odkupienie - przyniosło ono dla nas najwyższe szczęście.

Była godzina trzecia po południu - jak u nas koniec pracy. W Jerozolimie przygotowywano się do obchodów święta Paschy. Wszystko trzeba było skończyć przed zachodem słońca. Zanim zagrają święte trąby, w strojnej kapie po schodach wejdzie arcykapłan - ogłosi święto - na ołtarzu Ofiary Nowego Testamentu Boski Arcykapłan wypowiada słowa: ,,wykonało się”. Dzieło zbawienia dobiega końca. Św. Augustyn powie potem, po wiekach : ,,Ciążył Krzyż Ciału, .Ciąży na Krzyżu Ciało”. W jednym i drugim ciążeniu jest ciężar miłości.

Zdaje się mówić światu : Wykonało się, jestem u kresu. Uczyniłem wszystko, co miałem uczynić, oddałem wszystko, co miałem najdroższe. Jestem u kresu. Wiem, że w tym moim dziele koniec nie istnieje - powracam do Ojca, który mi zlecił to dzieło do wykonania. Godzina dla której przyszedłem już upłynęła.

U stóp Krzyża - matka, Jego początek. Krzyż - ziemski koniec. Matka - Krzyż - niebo to zamknięte koło. Żołnierze zdają się też wołać : zadanie wykonane ! Dla wrogów Chrystusa - była to manifestacja - dla nas zwycięstwo, usuwanie niewoli grzechu, otwarcie nieba. Pan Jezus nie przyszedł wyjaśniać, ale wykonać do końca swoją misję. Tego domagała się miłość, sprawiedliwość i pokój. Teraz wszystko stało się proste - dla wrogów - Nauczyciel już nie będzie groźnym, podburzającym lud - dla całej ludzkości zbawcze dzieło dopełnione, Pan Jezus stanął na podium zwycięzcy. Wypowiedzianym słowom na domiar złego trzeba było Zbawicielowi znosić obelgi, przeżyć musiał obnażenie z szat, wulgarność żołdactwa. Pan Jezus w Betlejem urodził się nagi, na Golgocie umierał niemal nagi jak zapaśnik w ostatniej walce z szatanem .Mimo, że Pan Jezus niewiele wypowiedział słów wisząc na Krzyżu - dokonał jednak bardzo dużo.

Gdy usta milczą - Serce płonie ostatnim żarem miłości

  W Ewangelii raczej istnieje małomówność Pana Jezusa. Znacznie więcej powiedzieli na przykład Mahomet, Zaratustra. Ponieważ Zbawiciel powiedział niewiele słów to każde słowo ma nieskończoną wagę, ogromną wartość i siłę. Tu obecność i czy znaczą więcej niż wypowiedziane słowa. Każdy z nas, gdziekolwiek zauważy krzyż - zdaje sobie doskonale sprawę, że on przemawia więcej niż słowa. To znaczy, że wśród nas obecny jest Chrystus.

Gdy Pan Jezus użalił się na swoje pragnienie - w odpowiedzi podano Mu gąbkę nasyconą octem . Ale, gdy nie skosztował podanego napoju : rzekł wykonało się - stwierdzając wypełnienie proroctwa mesjańskiego - aktem miłości kończy swoje dzieło, wykonał je dobrowolnie, świadomie składając życie w ofierze zbawczej. Wypowiedziane słowa chcą nam dopowiedzieć, ze wykonał to wiernie, nawet w małych rzeczach. W znanej nam pieśni wielkopostnej śpiewamy to krótko: co o Mnie pisano - to wszystko wykonam.

Wykonało się - to urzędowe stwierdzenie Zbawiciela - wielkie słowa - cel osiągnięty. Starzec Symeon, gdyby dożył tej chwili powiedziałby jeszcze raz : Teraz o Władco mogę już odejść, bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów.

Gasnące życie odbijające się w spojrzeniu, w biciu Serca musiało ogarniać lękiem obecnych na Golgocie ... pozostaje tylko wydać ostatnie tchnienie, ale śmierć jest już tylko o krok. Ofiara całopalna złożona - dar przyjęty - Pan Jezus może odejść, jako umęczony, ale wierny Pracownik. Na początku dziejów ziemi - przy stwarzaniu poszczególnych istot mówił, że wszystko było dobre, teraz można jeszcze powtórzyć : dobrze uczynił wszystko (MK 7,37)

 Co o Mnie pisano, to wszystko wykonam

  Kiedy przychodzi na nas jakieś nieszczęście, ktoś ginie na drodze w wypadku samochodowym, umiera przedwcześnie, lub doczekał sędziwego wieku ludzie powiadają - to było mu pisane. Każdemu z nas, cos jest pisane, przeznaczone za wolą Bożą spełnienie nakreślonym przez Boską Opatrzność zadanie, plan , droga życiowa , powołanie, obowiązki stanu czy zawodu.

To zadanie ktoś spełnia, wykonuje wiernie lub zaniedbuje, zawodzi Boga, lekceważy.

Zmarnowanie powołania, powierzonego przez Boga zadania nigdy nie będzie przynosiło radości. Ze wstydem przed Bogiem trzeba będzie się przyznać: niestety - nie wykonałem. Staniemy się jak uczeń bez promocji do następnej klasy z ta różnicą, że klasę można powtarzać, a życia niestety nie ! Każdemu z nas jest pisane być dobrym chrześcijaninem, być na rekolekcjach, pojednać się z Bogiem i z bliźnimi - odpowiedź musi paść w oznaczonym czasie : wykonałem, nie wykonałem !

Wrócę do budowy domu tu na ziemi. Jeżeli wali się budowa dopiero co postawiona, bo został zawiniony jakiś szczegół fachowy. Plany zatwierdzono, wykonanie zaakceptowano, robotę urzędowo odebrano, ale za przegapienie, zlekceważenie jakiegoś przepisu, nakazu trzeba będzie porządnie odpowiedzieć, zwłaszcza, gdy dojdzie do większego nieszczęścia.

 W sprawach naszego zbawienia - nie ma rzeczy małych

  To prawda, że Bóg w budowaniu naszego domu w Jego Królestwie wyraża się jasno, konkretnie i obowiązkowo. Tu nie ma żartów. Nie jest dozorcą czuwającym nad nami 0 jest raczej współpracownikiem, jednym z Mistrzów naszego życia duchowego. Pomaga nam, radzi , kształtuje nasze serce, wzbogaca naszą wolę w uczynność, cierpliwość, ufność, tak potrzebną wytrwałość, odpowiedzialność, daje natchnienia.

Mówi się czasem, że praca jest modlitwą, a modlitwa pracą. Tu nie ma miejsca na rozproszenia, brak czujności, lekkomyślność. Wykonało się, a nie odfajkowało się czy brzydziej mówiąc - odwaliło się . Nasze życie, nasze zbawienie - to zbyt poważne sprawy - tu nie czynimy czegoś dla oklasków ludzi. Pan Jezus w godzinach męki dokonał dzieła niesłychanego, wielkiego. Zwykle po śmierci mówią o kimś, że był dobry fachowiec, złota raczka, wspaniały człowiek.

Bóg chce mieć nas dobrymi i wiernymi już tu na ziemi

  Kiedy Ludwik Solski dochodził swoich lat zapytano go, w czym leży sekret jego aktorstwa, wielki aktor odpowiedział : nigdy nie lekceważyłem małych ról. Dobrze byłoby dla nas osobiście aby każdego dnia przed pójściem spać, przy pacierzu wieczornym postawić sobie pytanie : co wykonało się w moim życiu w ciągu całego dnia ? Z wiernością w parze powinna iść nasza wytrwałość . Wytrwałość nawet w cierpieniu to tajemnica wielkich osiągnięć. Niewytrwałość zaś jest przyczyna wszelkich załamań. Powiedzmy sobie strzeże - my tutaj obecni w kościele - ile w naszych sercach było wielkich słów , zrywów, płomiennych początków, obietnic wobec Pana Boga, rodziców, przełożonych, ile postanowień, obietnic, a nawet może i ślubowań. Nie potrzeba było bohaterstwa, wielkich wysiłków, aby zadanie , przyrzeczenie spełnić. Nie było nawet zagrożeń, przeszkód - a jednak - nie wykonało się ! Pan Jezus stawiał nam przed oczy pewne zagrożenia np. ucisk, prześladowanie, szykany, wrogość otoczenia - ale kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony A więc trwać i wytrwać , nawet na własnym krzyżu. Nigdy zadanie nie będzie ponad nasze siły, bo do pomocy będą jeszcze siły Chrystusa, Jego pomocna dłoń.

Jan Paweł II w kościele Św. Krzyża w Warszawie nawiązując do trwania apostołów w Wieczerniku, gdzie mieli uzyskać moc z wysoka dla dalszego wytrwania w powołaniu zachęcał do jedności z Bogiem przez sakramenty święte. Trzeba nam nieustannie korygować nasza drogę przez ziemię, wypełnić wszystko, co nam pisane z nawiązką, porządnie.

Skończyło się Chrystusowe dzieło - wykonało się ! Nasze jeszcze z woli Bożej trwa - Bóg nie skąpi nam swojej pomocy. Kiedy przyjdzie na nas godzina słabości - nie zapominajmy, gdzie nasza pomoc, do kogo mamy iść - przystąpmy wtedy do stóp Krzyża , powiedzmy Chrystusowi całą prawdę, poprośmy jak wielu podobnych nam ludzi o pomocna dłoń , aby dzieło nam pisane dokonać jak On w czasie swojego ziemskiego życia. Amen.

Kazanie pasyjne 7 - ostatnie słowo z Krzyża

 

,,Ojcze w Twe ręce powierzam ducha mego

 

Dziś jedyny dzień w roku - w którym człowiek woli milczeć

  Każdy człowiek, choćby prowadził życie skromne, przeciętne, nieciekawe, a nawet nędzne - ma jedną chwilę trudną do określenia, wielka i tajemniczą. Jest to chwila własnej śmierci. Powie ktoś, po co o tym mówić - to temat nie lubiany. Wystarczy, gdy się napatrzymy na tych, co umierają, na tych co koło umierających chodzą, albo o tych z rutyną ... ubiegających się o karty zgonów z zakładów pogrzebowych.

A jednak właśnie te ostatnie chwile są takie ważne, takie wymowne, wiele znaczące, a nawet decydujące o całej wieczności. Są to chwile szczęśliwe dla jednych ludzi, dla drugich nieszczęśliwe, pełne grozy i koszmaru. O śmierci spokojnie czyta się w katechizmie za młodu, gdy katecheta zapyta - deklamuje się, że jest rozłączenie duszy od ciała. Łatwiej się mówi o śmierci innych - dla wszystkich chyba bardzo trudno uwierzyć we własną śmierć. Śmierć, to moment, czyn nieobliczalnej doniosłości. Szczęśliwy ten, kto w momencie zgonu może z wiarą powtórzyć za Panem Jezusem: ,,Ojcze w Twe ręce składam ducha mego”.

 Pierwszy Wielki Piątek

  Dzień w historii zbawienia - tak, jak tutaj i dziś - Wielki Piątek - Pan Jezus zawołał donośnym głosem, resztkami sił , aby niebo i ziemia zdołały usłyszeć : Ojcze, w ręce Twoje oddaje ducha. Każda ludzka śmierć znajduje swój wzorzec w śmierci Chrystusa, jest oddaniem ducha Temu, który nas stworzył dla nieśmiertelności - słowa Jana Pawła II. Ostatnie słowo Zbawiciela przekazuje tylko jeden Ewangelista - św. Łukasz (23,46). Zaznacza przy tym,, ze słowa te były wypowiedziane donośnym głosem. Donośnie, mocno powiedziane słowa rozbrzmiewają przez wszystkie wieki aż do skończenia świata. Odważę się powiedzieć, że musiał to być okrzyk bojowy, okrzyk zwycięski, okrzyk Człowieka, który pierwszy zatknął sztandar na szczycie świata, na progu wieczności śmierci nadal inne wymiary, inną treść i znaczenie. Stał się pierwszym, nie jako tym, który prowadzi innych do bram nieba.

Po słowach skierowanych do Ojca - skłania głowę. Na krotko , bo na trzy dni oddał ciało Ziemianom, a ducha Ojcu w niebie. Wszystkie słowa wypowiedziane na ołtarzu Krzyża były wezwaniem do bezgranicznej ufności i zawierzenia Bogu . Aktem ufności kończy się życie Tego, który przyszedł na świat, by w sercach ludzkich przywrócić porządek, zakorzenić, ugruntować dobro, głębie wiary i zaszczepić ufność w nieskończone miłosierdzie Boże. Moc tej śmierci na wpłynąć na każdego człowieka dobrej woli nauczyć godnie odchodzić z tego świata. Umierając świadomie i dobrowolnie , dają życie w ofierze Niebu - łamie przeszkody, kłodę zastawiającą od wieków drogę do zbawienia. Ofiara zadość czyniąca została złożona w sposób doskonały.

Ten fakt ofiarowania Bogu swego życia gruntuje w nas poczucie godności dzieci Bożych, darzy nas wewnętrznym pokojem, nie dopuszcza do skarg i narzekania. Człowiek ma swego Rzecznika u Boga, nie czuje się nieszczęśliwym, pokrzywdzony, ograbionym z sil, z wolności. Jest daleki od paniki, gdy teraz pomyśli o swojej śmierci. Śmieci może patrzeć prosto w oczy. Pan Jezus nauczył nas sztuki umierania, nauczył nas przeżywania tego trudnego momentu, jakby zasypiania, przechodzenia godnie po nagrodę u Boga. To prawda, że każda chwila w naszym życiu powinna być przemyślana, zbawcza, zgodna z Największą Mądrością. To znaczy mamy żyć po Bożemu i umierać po Bożemu. Jakże inaczej wyglądałoby życie, gdybyśmy umieli naprawdę uwierzyć Bogu. Wszystko wtedy miałoby swój sens, znaczenie i wartość, nasza radość i dni smutku, nasza nędza, nasza wielkość i nasze upadki. Nit wtedy nie pyta dlaczego mam ja cierpieć, dlaczego tak, a nie inaczej w życiu mi się układa, dlaczego wypadło mi żyć w takich czasach. Sami sobie odpowiedzmy na to pytanie - ile razy każdy z nas stawiał Panu Bogu to pytanie : dlaczego ja, dlaczego Mnie ?

 

Chrystus odsuwany wraz z Krzyżem

 

Obecnie świat przeżywa nie tylko kryzys materialny. Stokroć gorszym jest kryzys ducha. Położył człowiek ufność w sobie samym, w swojej wynalazczości , ale owa technika, wynalazczość obraca się przeciwko niemu samemu. Życie miało stać się bardziej proste, a staje się okrutne, nie tylko nie docenione, ale złowieszcze. Na drogach tysiące wypadków - bo mamy wspaniałe, sprawne samochody. W zakładach różnego rodzaju nie tylko zwolnienia, ale poniewieranie godności Boga i człowieka - moc napadów, rabunków i morderstw. Owoce dyskotek trudne tutaj do wymienienia. Bóg nie tylko odsunięty, ale wyrzucony z serca człowieczego razem z krzyżem. Śmiertelnie zmęczony człowiek na wzburzonych falach przeciwności życiowych wyczerpuje się, już nie wytrzymuje i pada na dno zniechęceń, zwątpienia. Jego słabość wtedy wykorzystuje przeciwnik robiąc brudną robotę.

Bóg tchnął w duszę człowieka dech życia, swoją godność, pragnienie dobra, ale przed śmiercią fizyczną następuje zubożenie ducha, duchowy paraliż - a niejeden chrześcijanin - jest z nim tylko z nazwy. Powiedzmy sobie szczerze - ile razy w kancelariach parafialnych wynikają problemy pogrzebowe ... bo : co ksiądz chce, przecież był ochrzczony... i co było dalej ? Najczęściej rodzina oskarża księdza ogłaszając swoje zwierzenia redakcji gazet !

 Chrystusowa śmierć zadość czyniąca i pouczająca

  Mnóstwo ludzi wielkich, mądrych, świętych - wysławia śmierć. Jednak więcej jest tych, którzy uważają śmierć za katastrofę, okrutną, nieludzką. Jedni i drudzy maja tutaj trochę racji. Czym jest śmierć - zależy od tego jak się żyje i jak się umiera. Bywają ludzie, którzy umierają z przekleństwem na ustach, inni w rozpaczy w sercu, jeszcze inni z powagą, spokojem, z odwagą Bożą po dobrze spełnionej robocie. Jedni nadal podkreślają, że śmierć jest karą i przekleństwem. Ale i jest faktem, że od śmierci Chrystusa każda śmierć dla chrześcijanina jest aktem świętym.

Chrystus Dobry Pasterz swojej Owczarni zrobił wszystko , aby swoich wiernych, di których posłał Go Ojciec - doprowadzić do odkupieńczych zdrojów łaski. Jakby przytaknął na koniec, wyznał z westchnieniem - że nie wszyscy skorzystali z jego cierpienia i łaski - wstrząśnięty dreszczem i największym bólem pochylił głowę ku sercu, jakby kielich goryczy przechylił do ostatniej kropli. Wiemy, że droga ku śmierci i przez nią nie jest drogą prostą, ale trzeba też wiedzieć że człowiek, który w życiu wnika w głąb z Bogiem w sercu - śmierć potrafi rozumieć , do niej się przygotować, traktować ją poważnie i godnie przejść przez jej wrota.

Pan Jezus odszedł, bo trzeba było odejść. Odszedł wtedy, kiedy trzeba było odejść. Jego Oblicze zostało zasłonięte, ale wyciągnięte , otwarte ręce. Udowodnił wszystkim ludziom, że Bóg potrafi umrzeć, jak człowiek. Na Golgocie ciało swoje zwraca ziemi z której pochodzi... duszę oddaje Temu, do którego należy - Bogu Ojcu.

Dzisiaj w Wielki Piątek - adorując Krzyż - popatrzmy jeszcze raz na śmierć Pana Jezusa. Ucałujmy święte członki w milczeniu. Śmierć jest milczeniem, a milczenie wołaniem wieczności. Oto ścieżka przez dolinę śmierci do życia . Na niej sam Bóg wychodzi człowiekowi na spotkanie

 Naukę Krzyża zabierzmy z sobą w dalsze życie

  Musimy kiedyś przejść ta drogą. Każdy kto przyszedł na świat - z niego odejść musi. Oby nikt z nas nie przechodził ta droga sam. O ile lepiej przechodzić nią razem z Tym, który już nią przeszedł - z Chrystusem. Tylko z Nim. Nic innego po prostu nie pozostaje. Trzeba nie bać się śmierci, trzeba nie być jej niewolnikiem. Jak często dopiero śmierć ludziom otwiera oczy, przypomina sens życia - ale to zdecydowanie za późno.

Pewien profesor - filozof do swoich braci studentów powiedział bardzo krotko: przyjdzie na nas śmierć, bo polityka bez zasad, postęp bez serca, bogactwo bez pracy, nauka bez etyki, religia bez wiary i kult bez rozumu nas nie uszczęśliwi. Niech i ten dzisiejszy Wielki Piątek i te ostatnie słowa Chrystusa na ołtarzu Krzyża czegoś wreszcie nas nauczą. Od czasu Golgoty ludzie się rodzą, pracują, odpoczywają i umierają, mijają wiosny, lata i jesienie, więdną kwiaty i trawy, odlatują ptaki, spadają gwiazdy, wybuchają wulkany a człowiek zaprzyjaźniony z Bogiem, żyjący w imię Chrystusa będzie trwał jak góra. Będzie trwał i żył życiem Bożym, pełnym, choć trudnym. Ktoś nazwie to życie głupim, nieudanym, naiwnym, ale ten się śmieje, kto się ostatni śmieje. Życiem. O wartości pracy - decyduje owoc, bogactwem siewu jest dorodne ziarno. Dla człowieka ufającego Bogu, nie będzie i nie może być prawdziwej klęski.

Uczestniczymy dziś w Liturgii Wielkiego Piątku. Wprowadzeni na Golgotę XXI wieku z Umęczonym Chrystusem padniemy na kolana, wysłuchamy Janowego opisu Męki i śmierci naszego Zbawiciela, podejdziemy do Krzyża z wielkim szacunkiem i czcią całując Święte Rany. Mam nadzieję, że nawet największy grzesznik nie usłyszy z miłującego Serca i obolałych ust słów powiedzianych wcześniej do Judasza : Przyjacielu, po coś przyszedł. W zadumie staniemy na warcie przy Grobie Pańskim, ale nich dręczy nas poszukiwana odpowiedź na bardzo istotne pytanie czy wrócimy dzisiaj z uroczystości lepsi, mocniejsi, bardziej wierni Bogu ? Owszem chcielibyśmy - ale od czego to zależy ?

Pomyślmy nad słowami Adolfa Fierla wziętymi z Księgi Krzyża (s. 304)

Nie Cię Piłat, o Chryste, przybił w drzewo tych krzyży - jeno ja sam, com nie chciał do krwi Twojej się zbliżyć. I nie lud Cię krzyżował rozkrzyczany, żydowski - jeno duch mój, co nie chciał wierzyć, żeś Ty Boski Syn.... Krzyżują Cię w swych sercach, które mówią - zgiń, bliźni krzywdą Twoją i bólem dzień po dniu.... Nie Cię Piłat o Chryste w drzewo Krzyża przybija, lecz ta dusza człowiecza, grzeszna, pusta, niczyja, lecz świat, który Ci urąga, zamiast miłować bez granic. Amen.

               

21



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Cejrowski Władze miasta pozwoliły na ojszczanie krzyża
PLAN WYDARZEŃ BITWY POD GRUNWALSEM NA PODSTAWIE KRZYŻAKÓW
pokoloruj tylko owoce rosnące na drzewie, wszystko do przedszkola, OWOCE I WARZYWA
Działalność paramilitarnych band rozbójniczych na pograniczu krzyżacko litewskim w XIV wieku
Wiszą na drzewie trzy leniwce i kłócą się
TESTAMENTY I PRZYSPOSOBIENIE W PIGULCE NA II KOLOS Olga J
na drzewie zawisl waz
na drzewie zawisl waz
Domek na drzewie Alen K K
Kokpit na drzewie dezinformacja rodzin
kropki ptak na drzewie renifer
ćwiczenia na bóle krzyża
J Śliczyńska Zapiski w dawnych księgach inwentarzowych zakonu krzyżackiego m in o zasobach arsenałó
Wiosną na drzewie się zieleni

więcej podobnych podstron