Wiersze o Aniołach 2


Wiersze o Aniołach cz.2

 

Anioł milczenia

Z lutnią, po której złote struny biegą,
Klęczę na rąbku szaty Najwyższego,
I białe czoło obracam w tę stronę,
Kędy wirują globy rozpędzone.
Przejrzystą dłonią wygładzam etery,
Echem miarkuję rozśpiewane sfery,
By nie przerywać ciszy majestatu…
I — pokój… pokój… pokój! szepcę światu.

Byłem, gdy z myślą Bóg rozmawiał własną.
Byłem gdy w służbę wziął jutrzenkę jasną,
Byłem gdy z mgławic, co mu zdobią szaty
Strząsał dzień biały i słoneczne światy.
W pierwszem zwierciedle błękitnego morza
Jam się przeglądał, zanim weszła zorza,
I zanim z pąków wytrysnął rój kwiecia,
Ja w rąbku niosłem pokoju stulecia.

Tam, kędy z okiem opuszczonem stoję,
Dogrzmieć nie mogą ziemi niepokoje;
Żywiołów burze ja trzymam w granicy,
Bom jest skinieniem wszechmocnej prawicy.
Kiedy nad zakres do przyszłości biegą
Harde pytania: „poco? i dlaczego”?
Ja w białych palcach wstrzymuję zasłonę,
Którą od dzisiaj jutro oddzielone.

Między błysk gromu a grzmot stopę stawię,
I rosą polnym kwiatom błogosławię.
Na skrzydłach moich wioskę twą kołyszę,
Smutnych łzy liczę i westchnienia słyszę…
W ciszy twych gajów, w poranki majowe,
Tęsknem dumaniem poświęcam twą głowę
I ducha twego prowadzę po niebie,
Byś „siadł i zamilkł i wzniósł się nad siebie”.

Ja płaszcz królewski rzucam na ramiona
Milczącej nędzy, co w ukryciu kona,
A dłoń wychudłą podnosząc z barłogu,
Samemu tylko spowiada się Bogu.
Ja balsam daję na palące rany,
Ja dźwigam z tobą ból niepodzielany,

Ja tułaczowi pot ocieram z czoła
I z samotnikiem zasiadam u stoła.

Mędrca mądrością jestem i rozwagą,
Myślicielowi daję prawdę nagą;
A jako źródło, bijące od wieka,
Wzmagam, oczyszczam, podnoszę człowieka…
Jam jest wymową grobów i cmentarza,
Urokiem nocy, powagą ołłarza;
Jam jest rapsodem dziejowym ruiny,
Pociskiem wzgardy i rumieńcem winy.

Kto mnie ukochał, znalazł skarb pogody,
Pokoju ducha i ciszy i zgody;
Zgiełkliwa zgraja pierzcha i ucieka
Od milczącego w zadumie człowieka.

Ja jestem słońcem, pod którego żarem
Dojrzewa zamysł, i jam jest ciężarem,
Którego słabi podźwignąć nie mogą…
Jestem potęgą, której zdeptać nogą
Nie podołają najwięksi mocarze…
Ja jestem siłą, co zniewagę karze…

Jam broń niewinnych i pomsta straszliwa,
Od której zbrodzień tajny dogorywa.

Nad popiołami żwyciężonych grodów
Otrząsam z skrzydeł nadzieje narodów,
Lecących w próżnię, jak wymietna plewa,
Którą wiatr przed się drażni i rozwiewa…
W bladych klęsk ślady postępuję krwawe,
Z nędznym skazańcem jednę dzielę ławę;
Na zgliszczach śpiewam Hiobowe pienia,
I jestem czarną chorągwią zniszczenia.

Najbliższy Panu i najmilszy Panu,
Ja z perłą padam na dno oceanu,
I z ciszą morską odbywam narady,
Których z przestrachem słucha sternik blady.

Nad bojowiskiem wyciągam ramiona,
Jestem modlitwą tego, który kona
I jestem krzykiem matki, gdy przybieży
Odszukać syna wśród trupów żołnierzy,

I krew jej ścinam, i wstrzymuję tętna,
I na niej żywej — trupa kładę piętna.
A przy kurhanie, co zamknął dzień czynu,
Ja staję w miejsce pomników, wawrzynu,
I tam, gdzie zimny dziejopis nie słucha,
Stepom skon mężnych podaję do ucha.

Pod krzyżem Zbawcy, gdy wiara i miłość
Rzuciły w żalu Golgoty pochyłość,
Kiedy odchodził setnik do bram miasta,
Gdy włos stargany wiązała niewiasta,
Gdy noc zgłuszyła żołnierstwa okrzyki,
A echa piły rozgwar ciżby dziki;
Jam został jeden i słyszałem z drżeniem
Jęk Boga… Ziemio! módlmy się milczeniem!

Maria Konopnicka

Anioł Czułości 

Lekko zabarwione usta,
Kolorem czerwonym miłości.
W dziesiątkę trafiasz w me gusta,
Jesteś Aniołem czułości.
Zawsze piękna i młoda,
Szczęśliwa czasu nie liczysz.
Płyniesz przez życie jak woda,
Spokojnie i mile to ćwiczysz.
Jesteś podporą mojego życia,
Na gorsze dni miłym pocieszeniem.
I choć wiele dni do przebycia,
To i tak jesteś ukojeniem.
Nie mogę wyrazić mego szczęścia,
W tym wierszu próbuję to zrobić.
Mądrość wpajam z tego przejęcia,
Niechaj ma miłość zacznie ten wiersz zdobić.
O Aniele, stróżu mój,
Tak jak cień nie opuszczasz mnie.
Kiedy trzeba pójdę w bój,
Bo dla Ciebie grzechem nie.
Niechaj miłość nasza trwa,
Ponad lata wieki całe.
Niechaj miłość nasza ma,
Wszystkie chwile nawet małe.
Anioł czułości w duchu radości,
Przetacza się przez życie me.
Do miłości mam skłonności,
Zapatrzony w oczy twe.
mazardu

O istnieniu aniołów

Bielą oddechu wyróżniały się wśród istot.
Aurą szczęścia i siły.
Razu pewnego zwątpiono w ich istnienie
odebrano im skrzydła
a szarość przesłoniła ich jasny uśmiech.
Spytał ktoś kiedyś:
„I co z tymi aniołami co za ludzkich stróżów robią?”
Potępione, wszystkie…
Ludzie wątpią,
niewarci tego co stróż im ofiarować usiłuje,
patrzą przed siebie nie widząc prawdy,
nagiej,
bolesnej.
Grono upadłych z każdym dniem rośnie,
nie widzisz ich łez?
Żłobiących leje w ich kamiennych już twarzach?
Smutna rzeczywistość.
Śmierć aniołom stróżom pisana.
Tucca

 

 

Zima Aniołów

W załomie muru
z żebraczą miską w dłoni
przysiadł w słońcu Anioł Pierzasty.
Bose stopy pod suknią skulił,
bezdomny.
Wyśmiewały go inne anioły
puszyste, dostatnie
zapracowane i leniwe,
bardzo męskie
i te z rozwianymi lokami,
przefruwające wyniośle
w ogromnie ważnych sprawach
Wstyd! Żebrzący anioł!
Anioł Pierzasty przymknął oczy,
A dziecinne aniołki
pulchnymi raczkami
skubały mu pierzaste skrzydła.
Biały puch sypał się na chodniki, wieże i balkony…
A ludzie mówili - patrzcie, śnieg pada.

Halina Porębska

Zagubione anioły

Błąkają się po świecie
Niespokojne dusze
Mijamy się codziennie
Nie słysząc nawet
Trzepotu białych skrzydeł
Czujemy wzajemną
Obecność w powiewie
Błękitnego oceanu
Czasem się wzruszamy
Śmiejemy się szczerze
W płomieniu pamięci
Zamykamy pokornie oczy

Zbigniew Barteczka

Upadły Anioł

Upadły Anioł.
Czy wiesz co znaczy to słowo
Czy wysłannika niebios z opuszczoną głową
A może kogoś, kto chciał mieć ciągle więcej
A teraz nie ma już skrzydeł lecz zakrwawione ręce
Upadły Anioł
Może tak się człowieka odznacza
Którego nikt nie kocha, uwagi na niego nie zwraca
Lecz wystarczy podać mu rękę
By się podniósł i nie upadł więcej
Upadły Anioł
A może to człowiek
Któremu źli ludzie zerwali aureolę
I oderwali skrzydła, by wrócić już nie mógł
Do nieba, by znowu pomagać bliźniemu
Upadły Anioł
Może to być każdy z nas
Gdy upadniemy i nie możemy wstać
Czy ktoś pomoże, poda nam dłoń
Byśmy mogli powstać i uwierzyć w to
Że każdy ma w sobie Upadłego Anioła

Liska

Pomóż

Aniele! pomóż!
Spojrzałam w kałużę
O świcie
Odbijał się w niej wątły blask
Wschodzącego słońca
Daj mi siłę
Tak jak ono
Co rozświetli
Nawet ponurą kałużę
Pierwszymi promieniami
Rozświetl serca ludzi
Zimnych i nieczułych
Rozświetl ich twarze
Uśmiechem
Niech z każdym oddechem
Wiedzą że żyją…
Żyją w tobie
To wszystko
O co dziś proszę
Tylko tyle
Zajmie ci to tylko chwilę
A mi wieki zajęło
To podanie
Do Nieba…

groszek

Błękitny anioł

Błękitna suknia
Błękitne skrzydła
Błękitne oczy
W dłoni błękitny kwiat
Czy to człowiek?
Nie, to anioł
Co nieba błękitem wita cały świat.

Aniołek

Widziałam niedawno aniołka
Chciał mi pomóc zapanować nad gniewem
Lecz ja go odrzuciłam
Próbując samej rozwiązać łamigłówkę
Ludzkich serc
Jednak on się nie poddał
Zobaczyłam go znowu
W białym szatach
Znowu chciał mi pomóc
Bym zrozumiała swój błąd
Za każdym razem go widzę
Kiedy robię coś źle
Teraz mu już pozwalam
Poprowadzić mnie
Potrafię docenić
Mojego aniołka

 

Anioł polski
Cisza taka że słychać
szum skrzydeł ponad nami
anioły nad Kanoniczą
latają stadami
Oderwał się od braci
jeden anioł blady
i kołuje nad nami
w myśl swojej zasady
Prowadzi nas anielsko
aż w stronę Wawelu
bo to anioł swojski
a tych nie ma wielu
Anioł polski i pański
w zielonym mundurze
w głowie mu majowo
a jednak nas urzekł
Aniele polski aniele swojski
ulotny stróżu nasz
Aniele polski aniele swojski
bądź z nami jak najdłużej
i trzymaj swą straż
i trzymaj swą straż…

Adam Ziemianin

Anioł

Stał
Patrzył
Na ludzkie zło
Jak mogli?
Myślał
Widząc
Zniszczony świat
Po białym policzku
Spłynęła łza
Ze skrzydeł
Oderwało się
Białe pióro
Było ich już
Tak mało
Przez ludzi
Którzy nie potrafili
Uszanować świata
Który otrzymali
W darze

Anya

 

 

Mój Anioł Stróż

Mój Anioł
Mój Stróż
Widziałam jego skrzydła
Słyszałam jego szept
Lecz udawałam
Że mnie to nie obchodzi
A teraz
Skrzydła czarne
Nie białe
Od mych grzechów
Ciemne
Na zawsze
Głos
Już nie szept
Lecz krzyk
Wołanie o pomoc
To przeze mnie
A nie stać mnie
Nawet na łzę

Anya

Uwierz w Anioły
Bo one są w twych snach
Uwierz w Anioły
Bo one wierzą w nas
Uwierz w Anioły
Żyją puchowym dniem
Uwierz w Anioły
One uratują Cię
Uwierz w Anioły
Choć dookoła tyle jest zła
Uwierz w Anioły
Bo tym Aniołem jestem ja

groszek

Mój Anioł

Tuli mnie co wieczór
do snu
Mój Anioł
Opowiada mi do snu
piękne bajki
Mój Anioł
Chroni mnie codziennie
przed złem
Mój Anioł
Pociesza mnie
gdy jestem smutna
Mój Anioł
Jest przy mnie
W chwili mojej samotności
Jest zawsze przy mnie
Choć tak często
Nie zdaje sobie sprawy
Z jego kojącej obecności
Która tak mi pomaga

Anioł gotycki

W ołtarzu ciemnej katedry
stanął Anioł gotycki
wyniosły i ascetyczny,
rzeźbione w drewnie smukłe palce
złożył w modlitewnym geście
opuszczonymi powiekami zakrył oczy,
uduchowiony.
Szata w nieskazitelnych fałdach do samej spływa ziemi,
a wąskie stopy unoszą w powietrzu
niematerialne ciało.
Spokojnie przesuwa się słoneczne światło
poprzez płaszczyzny witraża,
wydobywa z mroku wypukłości
drewnianych rzeźb,
połysk polichromii,
postacie świętych
i twarz anioła…
Nagle, niczym słoneczny promień
spod powiek błysnęło spojrzenie
zielonych oczu,
a skrzydła uniosły się i zaszumiały
jak kiedyś szumiała gałęziami wierzba nad strumieniem,
gdy jeszcze była drzewem
a w jej cieniu pasły się owce
i odpoczywali strudzeni wędrowcy.
Zaśmiał się gotycki anioł
na wspomnienie dni, pełnych słonecznego blasku
I nocy księżycowych
przepływających ponad drzewem,
które było nim.
Poznało go słonce i przez chwilę pieściło,
jak dawniej, kiedy jeszcze
ukryty w wierzbowym pniu
podglądał zakochanych.

Halina Porębska

 

 

MÓJ ANIOŁ OD WIERSZY
Znalazłam białe pióro,
Leżało rankiem na ławie.
To anioł z nieba przyfrunął
Na chwilę rozmowy przy kawie.
Przycupnął sobie gdzieś w kącie
Czekając aż się obudzę.
Wyrwał swe pióro gorące
Wiedząc, że z wierszem się trudzę.
Potem w ekspresie kuchennym
Zaparzył dwie małe kawy
I z wdziękiem anielsko zwiewnym
Postawił na blacie ławy.
Rozmowny był to cherubin,
Minuty płynęły nam szybko
A białe pióro , co zgubił,
Wierszem spisało to wszystko.

Uwierz w anioły!
One są blisko,
choć o tym nie wiesz.
Niewidzialne, niezauważone,
czasami nawet niedocenione.
Cierpliwie czekają, by rozłożyć swoje skrzydła,
założyć aureolę.
By ci pomóc, kiedy tego potrzebujesz,
a kiedy zwątpisz,
przywrócić ci nadzieję.
Uwierz w anioły,
one mają swoją misję na ziemi.
Są magiczne i nieodgadnione.
I ty możesz być aniołem dla kogoś…
I ty możesz uczynić cuda…

Widziałam Anioła

Siedział smutny
Na murku w parku
Patrzył na ziemię pod sobą
Zbliżyłam się
Co Ci jest, Aniele?, zapytałam
On spojrzał ma mnie smutno
I uśmiechną się do mnie przez łzy
Nic nie powiedział
Wziął tylko moją dłoń
I poprosił
Bym usiadła obok
Bo nikt już o Nim nie pamięta

Mój anioł
mieszka na skrzyżowaniu dróg
dobra i zła
albo na krańcach otchłani
pomiędzy płaczem a zachwytem…
mój anioł nie czuje bólu
tylko lekki strach przed nim…

wierzę w czyste skrzydła
mojego anioła…
on jest podobny do mnie
ma włosy do ramion
ma ciepłe ręce…

jesteśmy prawie tacy sami
tylko że ja chcę być nim
a on chce być przy mnie
jesteśmy jak bracia syjamscy
jedno serce w dwóch ciałach…
różni nas tylko kolor oczu po zachodzie słońca…

Cisza, pustka dookoła,
Sam w mieście mroku…
Wygnany na zawsze,
Bezpodstawnie, bezlitośnie…
Za moją inność,
Przerażałem…
Czy to była moja wina,
Że nie byłem taki jak Wy?
Zbyt piękny, doskonały…
Me skrzydła,
Ma twarz,
Me oczy…
Nieskalana dusza…
Straciłem wszystko,
Przez nich…
Skrzydła uwalane błotem,
Ciało naznaczone ranami…
Zbrukana niewinność,
Zdradzona wiara…
Zakładam płaszcz,
Odwracam wzrok,
Odchodzę ku nocy…
Kiedyś Anioł Radości,
Moja dusza rozdarta,
Anioł Ciszy,
Anioł Pokory,
Anioł Smutku,
Anioł Bólu,
Anioł Milczenia…
Wiele nowych imion,
Zostaną tylko rany duszy…

Są anioły na ziemi
całe w bieli
skrzydła gdzieś pochowały
w szafie na dnie
ludzką postać przyjęły
by nie różnić się niczym
ale serca nie skryją
wiem że żyją
ciepłym głosem przemawiają
dłoń podają
tylko po to by pokazać jak żyć dalej
w zamian nie chcą nic dla siebie
tak niewiele im potrzeba
a nam serca biją mocniej
usta znów się uśmiechają
te anioły nadzieję nam dają…

 

 

Anioł Stróż

Prawdziwy Anioł Stróż dawno nie mieszka w niebiosach.
Nikt mu skrzydeł nie złoci ani nie trefi mu włosów.
Ma czujne oczy i ręce, musi brać nocne zmiany.
Prawdziwy Anioł Stróż jest bardzo zapracowany.
Nie nosi aureoli, zna wszystkie ulice Ziemi
Naprawia ludzkie dusze i strzeże boskich tajemnic.
O świcie szuka na niebie rydwanów anielskich trębaczy.
Wspomina łąki błękitne, wzdycha i wraca do pracy.

 

 

 

Anioł z mojego kościoła

lubię tego anioła
z rumieńcem
wciąż zdrowym
późno barokowym
który od początku
zamieszkał z nami
na dole ambony
choć żadne
ma tam wygody
jego oczy choć złocone
patrzą w naszą stronę
gdy podtrzymuje
arkę proboszcza
z której gdy trzeba
padają również
i gorzkie słowa
czasem twarz jego
ból ziemski
wykrzywi na chwilę
czasem gdy nikt
nie patrzy
machnie skrzydłem
jakby chciał powiedzieć:
w górę serca!

 

Anioł Wędrowny
Nocą białą, styczniową
Anioł szedł puszystopióry
Skrzydłami owinięty,
niebieskie oczy otwierał szeroko
Na świat, białosrebrzyście rzeźbiony
Wielki był i pleczysty,
a ponad głową sterczały mu końce
pierzastych skrzydeł.
Duże stopy w śniegu zanurzał bezgłośnie
Bo pod anielskimi skrzydłami śnieg nie skrzypi.
Długo tak szedł, drogą
między opustoszałymi domami,
słuchając sztormowego morza.
Chętnie by przysiadł,
w gwiaździste niebo popatrzał,
na dziwował się cudom białych drzew.
Domy spały, na zimę porzucone,
rozłożyste, zamknięte.
Jeden tylko, drewniany,
otwarty stał, a w jego niziutkich drzwiach
dojrzał Anioł sylwetkę Rzeźbiarza
w czarnym kapeluszu,
z wygasłą fajką w dłoni.
Przystanął zdziwiony.
Spotkały się spojrzenia oczu niebieskich i brunatnych.
Rzeźbiarz zdjął czarny,
wielki kapelusz i szerokim gestem zaprosił Anioła.
Czy nie masz ognia do fajki - zapytał?
Siedli obaj na wysokim progu,
biały Anioł i ciemny Rzeźbiarz.
Anioł skinął ręką i z nieba spłynęło
światełko prosto do fajki Rzeźbiarza,
a potem przysiadło u jego stóp
w małej lampce.
Długo siedzieli obaj w milczeniu.
Bezgłośnie snuły się opowieści,
na przemian anielskie i malarskie.
Od tej pory, co noc z nieba spływa
Anioł Pierzasty i siada na progu
chatki obok Rzeźbiarza.
Nigdy nie czują się samotni.
Marzą o wiośnie,
kiedy to Rzeźbiarz pomaluje
liście wszystkim drzewom,
a skrzydła Anioła przemieni w tęczę,
aby mógł go widzieć z daleka.
Kiedy znów nastaną zimowe noce,
będą siadywać na progu,
przy migającym światełku.
Może Anioł też zacznie palić fajkę,
Jeśli będziesz w Karwieńskich Błotach zimą,
patrz uważnie,
zobaczysz migoczące przy ziemi światełko
i cień Rzeźbiarza w czarnym kapeluszu.

 

Goście z nieba
Przyleciały do miasteczka
jesienne anioły
jeden chyba całkiem dziki
drugi oswojony
Pierwszy w lot za barem
stanął i już piwo leje
drugi bardziej jest zmęczony
i rzadziej się śmieje
Gości z nieba nam potrzeba
bo bez gości wielka bieda
może znajdą jakiś sposób
i pomogą wyjść z chaosu
Może znajdą jakąś radę
aby nasze twarze blade
choć trochę się rozchmurzyły
trzeba nam anielskiej siły
Piwo z pianką dla każdego
pierwszy anioł stawia
anioł drugi zaś do pracy
wyraźnie namawia
Pierwszy zaraz ma kolejkę
bo każdy chce piwo
u drugiego
całkiem pusto
i czuć popeliną
Gości z nieba nam potrzeba
bez aniołów straszna bieda
może znajdą jakiś sposób
i pomogą wyjść z chaosu
Może znajdą jakąś radę
by dogadać się z sąsiadem
jak nie radę to pożyczkę
na aniołów wszyscy liczą
Piwo w głowie zaszumiało
więc chwalą anioła
a drugiego nie chcą słuchać
i fora ze dwora
Odleciały już z miasteczka
jesienne anioły
więc w miasteczku zima mieszka chyba do tej pory
Gości z nieba nam potrzeba
i cud by się przydał
a na razie śnieg się kładzie
i wciąż trzyma zima
Ludzie drzemią dziś w miasteczku
bo aniołów brakło
w sen zimowy by zapadli
lecz boją się zasnąć.
Adam Ziemianin

 

Anioły Czasu
Stworzony został idealny świat
Gdzie wszystkie istoty żyły jednako
Lecz był potrzebny wszystkim ktoś taki
Kto ustaliłby zasady
Życia w tym raju
Zarządzał pojęciem względnym
Przemijania i trwania
I zawładnął, nie rządząc
By każdy żył
Wolny
Gdy słońce wzeszło
Rozpoczęło się powstanie
Jednego z władców czasu
Uformowany ze światła
Stworzony z miłości
Do każdego stworzenia
Otworzył oczy barwy świata
A słońce wzeszło wyżej na niebo
Rozłożył skrzydła
Wtapiając się
W nienaruszone istnienie
Anioł…
Każde pióro
Pokazywało wszystko
A jednak nic
Bo czas jeszcze nie powstał
Do końca
Jeszcze władców nie było obojga
Czekał więc Anioł
Na towarzysza
Zapadł zmrok
I ukazał się
Okryty swoimi skrzydłami
Barwy płomieni
Otworzył oczy
A ich miliony
Zabłysły na niebie
W odpowiedzi na zawołanie
Anioła równowagi
Anioła zła
Władca, a jednak chciał zniszczyć
Anioł, a jednak potwór
Zakochany w nicości
Lecz nie znający miłości
Oddany doszczętnie niszczeniu
Nie chciał innych mieszkańców
Rozłożył skrzydła
Szykując się
Do słów
Wypowiedzianym w świat
Który miał skonać
Zostawiając tylko zgliszcza
Raju
Patrzył na to
Anioł dobra
Nie wierząc, że ktoś
Mógłby się na to odważyć
Otworzył usta
Tworząc zaklęcie
Ofiary
Tracąc skrzydła
Żebyśmy mogli pozostać
Oddając duszę
By zapanowała równowaga
Oboje zamknęli oczy
A wrota raju
Zostały zamknięte
Bo już nikt się nie podjął
Rządzić czasem
I gdy kiedyś
Nienawiść i zazdrość
Zawładną nami
Świetlisty Anioł powróci
Otwierając drzwi raju
Dla tych wybranych
Którzy potrafili
Żyć bez czasu

 

Anioł zimowy

Na aniele czapka
z ciepłej wełny gore
Anioł z gór się urwał
jeszcze przed wieczorem
Niosło go Beskidem
nosiło po lesie
Lecz wrócił w Bieszczady
teraz ogrzać chce się
Aniele grudniowy
zimny do połowy
Zostań trochę z nami
zagrzej sobie nogi
Aniele styczniowy
zmiłuj się nad nami
Jeszcze zdążysz poznać
niebieskie polany
Na aniele czapka
z anielskim pomponem
Anioł chce odlecieć
jeszcze przed wieczorem
Dalej jednak siedzi
trochę zagadkowy
Czapki z miękkiej wełny
nie zdejmuje z głowy
Aniele lutowy
zimny do połowy
Zostań trochę z nami
już puszczają lody
Aniele marcowy
zmiłuj się nad nami
Zdążysz jeszcze odwiedzić
niebieskie polany
Anioł się zasiedział
do następnej zimy
Jest taki niebieski
a my się cieszymy
Zawsze to z aniołem
raźniej chyba bywa
Zwłaszcza gdy za oknem
trzyma tęga zima

 

Leci anioł
skrzydłami okrywa ludzkie myśli
Wznosi moje ciało ponad ciemną ziemię
Zabiera smutek i wyzwala radość
Jego wolność to wiatr
Natchnienie to miłość
Lecę z aniołem odnaleźć dobre myśli
Wirujemy z milionem gwiazd
które uśmiechają się złocistym blaskiem
Czuję nie odpartą chęć zatrzymania czasu
i pozostania tu z nim na zawsze
Mój Ty aniele stróżu, zawsze przy mnie stój
Zabieraj od złego i wznoś ku dobru
tak aby każdy dzień kończył się chwilą
podróży do mych marzeń

 

Anioł mojej duszy
Pochylasz się nade mną…
Dotykasz białego czoła swoją ciepłą dłonią
i tym samym okrywasz mnie płaszczem utkanym z marzeń…
Niczego się nie lękam,
bo trwasz przy mnie…
zawsze
Jesteś częścią tego co nieśmiertelne
Jesteś Aniołem…
Aniołem mojej duszy…
Więc wejrzyj w nią swymi gwieździstymi oczami,
roztop ten kryształowy mur mojego serca,
w którym lśni „Jezioro Łez”…
Nie pozwól by znowu wezbrało…
Zostań
na zawsze…
Bo przecież jesteś częścią tego, co nieśmiertelne…
Jesteś aniołem…
Aniołem mojej duszy…

 

Pada śnieg

Aniołki w niebie porządki dziś robią
Sypią śniegiem wokół nas
Tak, że śnieg kłania nam się w pas
Drzewa szadzią pokryte
Wyglądają jak umyte
Trawnik cały zaśnieżony
Chyba jest on obrażony
Że tam w górze
Trzepią, czyszczą, polerują…
Ile oni śniegu magazynują?
Aniołki kochane, drogie, lubiane
Zostawcie coś śniegu na okres świat
Bo chcemy mieć śliczny nasz biały kąt.

 

Anielski konduktor
Uśmiecha się do mnie
Ostatni dzień mojego życia…
Obserwuje mnie bacznie
Swym podejrzliwym wzrokiem…
Wyciąga pióro z teczki
I wypisuje mandat…
Za brak biletu do raju…

 

Anioł biały

Na ziemię spadł
z niebios śmiertelny.
Strzeliste skrzydła,
owiane lekkością,
okryły mnie
swą nieskazitelnością.
Zasypiam w piórach
na każdym pocałunek.
Aniele, czemuś Ty
porzucił swój sprawunek?
Czemu zostawiłeś święty
żywot wieczny w niebie?
Ja tylko zgrzeszyłam,
chciałam tylko Ciebie.
Ty zaś niewinny
Twoje usta różane -
Moje krwią okryte,
już dawno zapomniane.
Ty nie znasz bólu,
samotności kątów -
Ja walczę z wrogością,
uciekam od Sądu…
Nie pójdę do Nieba
nie będę Aniołem
lecz zwykłym człowiekiem,
marnym popiołem.

 

TO NIE WINA ANIOŁA!
On tylko niósł
spod rozgrzanych luf
gniew nagromadzony w ogromnej czarze
zemstę czarnych wdów.
On tylko wypełniał
to swoje zadanie
gdy nienawiść się wylała
na dzieci w Biesłanie.
Gdy wybuchło piekło
gdy zwalił się dach
otworzył niebo, nad szkoły ołtarzem
by ofiarę Bóg
wziął
z niewinnych dusz
nim umilknie huk…
nim opadnie kurz…
a tłum dookoła
rwał włosy na głowie
Lecz to nie wina Anioła!
… on tylko zbierał
to
co zasiał człowiek…


Anna Wojdecka

 

Anioł śmierci

Kiedy przyjdziesz po mnie
przybrany purpurową szatą
wspomnień
Kiedy przyjdziesz po mnie
poplamiony krwią niewdzięcznych
istot
Kiedy przyjdziesz po mnie
z skrzydłami poszarpanymi
przez czas
Kiedy przyjdziesz po mnie
całunem śmierci częstując
wzruszony
Kiedy przyjdziesz po mnie
z nieba troskliwego Ojca
będę czekała…

 

 


Redesign i przekodowanie: Agencja reklamowa - 96dpi



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
WIERSZE O ANIOŁACH(1), Anioły, angelologia
WIERSZE O ANIOŁACH(3), Anioły, angelologia
Wiersze o Aniołach(3), • PDF
WIERSZE O ANIOŁACH
WIERSZE O ANIOŁACH(1), Anioły, angelologia
WIERSZE O ANIOŁAC1
Wiersze o Aniołach 1
Wiersze dr Haliny Porębskiej o aniołach, • PDF
wiersze tuwima
Chadda Sarwat Pocałunek anioła ciemności 01 Pocałunek Anioła Ciemności
Osip Mandelsztam Wiersze
+le%9cmian+boles%b3aw+ +wiersze+wybrane 52RWPQJSPV3GXGTUE7QA4446RJVPT2XSKPEIAXY
Na dzień dobry, Wiersze
CIEMNOŚĆ TERAZ PANUJE, Wiersze Teokratyczne, Zakańczające wieczorne czaty
WASZE POWIEKI, Wiersze Teokratyczne, Zakańczające wieczorne czaty
RÓWNOWAGA, Wiersze

więcej podobnych podstron