Z historii Rosji i Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej (3)
Jak Matka Boża uratowała Moskwę w 1941 roku
…. Matko prawosławnego ludu, obecność w Rzymie Twego świętego wizerunku kazańskiego mówi nam o głębokiej jedności między Wschodem i Zachodem, która wciąż trwa pomimo historycznych podziałów i błędów ludzi. (z Modlitwy do Matki Bożej Kazańskiej - Jan Paweł II, 25.8.2004 r. podczas przekazania Ikony do Rosji)
Słowo wstępne
Temat powyższy jest niezwykle ciekawy, dotyczy wydarzeń II Wojny Światowej, o których w zasadzie nic nie wiemy. W polskim Internecie jest prawie nieobecny. Znaleziono jedynie kilka informacji o opisywanych tu wydarzeniach. Przez kilka lat w rosyjskim Internecie pasjonowałem się tym tematem, śledziłem nowe wpisy i zachwycałem niepojętą Miłością Pana Boga i Bogurodzicy do nas, ludzi. W wielu opisywanych wydarzeniach wyłania się niezwykła macierzyńska Miłość naszej Niebieskiej Mamy, która spieszyła z pomocą do tych, którzy Ją o to prosili. Prosili w słowach niezdarnych, prostych, nie mając wiary, nie znając modlitw i …byli wysłuchiwani. Bardzo wzruszające są to opisy. W końcu pomyślałem, że trzeba tą wiedzą o cudownych wydarzeniach z czasów wojny w Rosji podzielić się z innymi, a nie zatrzymywać dla siebie. Niech wiedza o Miłości Matki Bożej i Jej Pomocy modlącym się Jej dzieciom dociera do jak najszerszego kręgu ludzi i przyczynia się do wzrostu naszej miłości do Królowej Nieba i Ziemi, do wzrostu czci, ufności i uwielbienia dla Niej i Pana Boga. Pamiętajmy też, że jest Ona tą samą Najświętszą Bogurodzicą czy to w wizerunku Matki Bożej Kazańskiej czy Matki Bożej Częstochowskiej, MB Tichwińskiej czy MB Ostrobramskiej, MB z Lourdes, Fatimy, Gwadelupe, czy w wizerunku MB Władimirskiej czy MB Augustowskiej… To jest ta sama Maryja, Matka Boga i nas wszystkich.
W systemie komunistycznym w ZSRR temat objawień, cudów, proroctw był zakazany. Jeszcze wiele lat po wojnie Cerkiew Prawosławna była prześladowana i tępiona, nie miała swoich wydawnictw, za rozpowszechnianie Pisma Świętego i literatury religijnej wsadzano na długie lata do więzień i łagrów. W 1966 roku zamknięto Peczerską Ławrę w Kijowie, zabroniono używać dzwonów cerkiewnych, wprowadzono obowiązkową rejestrację chrztów, zaczęły się sądowe procesy pozbawiające praw rodzicielskich wierzących rodziców, wprowadzono zaostrzone artykuły w kodeksie karnym za religijne wychowanie dzieci, za organizowanie zebrań religijnych, za rozpowszechnianie słuchów o cudach. Rozmowy o Cudzie w Bitwie o Moskwę były karane wyrokami sądowymi. Po „pierestrojce” i „głasności” (przebudowie i jawności) w latach Gorbaczowa sytuacja zmieniła się na korzyść. Zaczęły się pojawiać w druku materiały o najnowszej historii, pisane nie przez komunistycznych ideologów i posłusznych im zaprzedanych historyków, pisarzy, dziennikarzy, a przez ludzi, którzy osobiście doświadczyli okrucieństw wojny, którzy przez lata pisali do szuflady i dopiero w naszych czasach pojawiła się możliwość wydrukowania ich wspomnień, świadectw i zapoznania z nimi szerszego grona czytelników. Prawda zawsze wypłynie na wierzch, nigdy nie udawało się jej ukryć na zawsze. I Bogu niech za to będą dzięki!
Pytanie: „Jak Matka Boża uratowała Rosję?” jeszcze obecnie w wielu kręgach w Rosji wywołuje uśmieszki, i spotyka się nawet z ordynarnym szyderstwem. Jaka Matka Boża? Takie myślenie - to ciemnota, legendy średniowieczne, mity prawosławne - mówi się. Przecież zwycięstwo w II Wojnie Światowej zapewniło niespotykane bohaterstwo i męstwo żołnierzy niezwyciężonej Armii Czerwonej, bezprzykładny wysiłek ludzi pracy na tyłach oraz mistrzostwo dowodzenia sowieckich dowódców, generałów i marszałków. Pomija się już w wypowiedziach naszych czasów słowa, że zwycięstwo to zostało osiągnięte „pod przewodnictwem partii komunistycznej i dzięki geniuszowi Naczelnego Wodza Generalissimusa Józefa Stalina”.
Jedną z takich nowości wydawniczych jest książka znanego prawosławnego pisarza Mikołaja Błochina „Rubież” (2011 r.), który w ostatnim czasie został zakonnikiem w klasztorze na dalekim Wschodzie. Przeor Sreteńskiego (Oczyszczenia NMP) Klasztoru Archimandryta Tichon (Szewkunow) nazwał tę książkę „prawosławną wersją wojny”. Różni się ona zasadniczo od wszystkiego, co do tej pory napisano o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Sednem „wersji” jest twierdzenie, że zwycięstwo nad niemieckim faszyzmem zapewniły nie komunistyczna partia, nie Stalin, nie sowiecka broń, a Pan Bóg, Najświętsza Bogurodzica i prawosławni Święci po modlitwach wierzących ludzi.
I taką też wersję starano się przedstawić w niniejszym opracowaniu. W miarę pisania objętość jego powiększała się, dochodziły nowe tematy, informacje. Postanowiłem zatem zrobić dwie wersje:
- poszerzoną (na 51 stronach), z przedstawieniem sytuacji wojskowej, stosunku sił walczących stron i bardzo pobieżnych ocen współudziału Stalina i Cerkwi Prawosławnej w Dziele Bożej Pomocy Rosji,
- skróconą (na 28 stronach), bez danych o uzbrojeniu walczących stron oraz ocen współudziału Stalina i Cerkwi - dla tych, co niezbyt lubią czytać długich opracowań lub którzy nie są zainteresowani, np. wiedzą o uzbrojeniu i działaniach wojennych (tu pomyślałem o kobietach),
- oraz jeden rozdział opracowania (na 15 stronach) o tym, jak Matka Boża uratowała Moskwę, zawierający opisy cudów, które zaistniały w Bitwie o Moskwę i które być może zachęcą czytających do sięgnięcia po obszerniejsze opracowanie.
Zimą 1941 roku, kiedy Niemcy parli na Moskwę, Rosja stanęła na krawędzi katastrofy. Wtedy prawie nikt już nie wierzył w zwycięstwo. Wszędzie była panika, strach i zniechęcenie. W dokumentach rosyjskich podaje się, że 2 grudnia Niemcy byli osiem kilometrów od Moskwy, ale nie mieli już sił, by iść dalej. 8 km! Nie mieli sił… O tym będzie w dalszej części opracowania.
Z Moskwy ewakuowano urzędy centralne i ministerstwa, w zakładach, produkujących na potrzeby wojny, brakowało ludzi, ponieważ każdy, kto mógł i czym mógł starał się opuścić miasto. Na dworcach w dantejskich scenach ludzie usiłowali zdobyć miejsce w pociągach. Do Kujbyszewa ewakuowano mumię Lenina z mauzoleum. Hitlerowcom wydawało się, że wraz ze zdobyciem Moskwy zostanie osiągnięty ostateczny cel „Blitzkriegu” - rozgromienie Rosji.
Wydarzeniem, które miało dla Rosji, a może i dla całego świata ogromne znaczenie jest sprawa Ikony Kazańskiej Matki Bożej, która czczona w tym wizerunku, kolejny już raz uratowała Rosję od zagłady, tym razem przez modlitwy Metropolity Gór Libanu Eliasza (Ilji) Karama. Prawdziwych przyjaciół Rosja miała wtedy niewielu. W tym czasie również w Rosji byli ludzie wielkiej modlitwy, świątobliwi starcy - ojcowie klasztorów. Jednym z takich wielkich Świętych Cerkwi Prawosławnej XX wieku, ludzi wielkiej modlitwy, był Serafim Wyrycki (Серафим Вырицкий). Zachował się opis niezwykłego czynu modlitewnego tego ojca zakonnego z klasztoru o najsurowszej regule, który zajmuje szczególne miejsce nie tylko w historii Cerkwi, ale i w ziemskiej historii Rosji. Otóż ojciec ten w czasie wojny lat 1941-45 w ciągu tysiąca dni i nocy na kamieniu modlił się o ratunek dla Rosji, naśladując czyn swego niebiańskiego orędownika - czcigodnego Serafima Sarowskiego. Po wojnie, w 1947 roku, wspomniany wyżej Eliasz (Ilja) Karam, Metropolita Gór Libańskich, przyjechał do Rosji i opowiedział o tym, jak przez wstawiennictwo Matki Bożej została uratowana Rosja w czasie tej wojny. Przy czym Najświętsza Bogurodzica Sama odkryła Metropolicie imiona niektórych świątobliwych, przez modlitwy których Pan Bóg ulitował się nad Rosją. Spośród nich jako pierwszego Niepokalana wymieniła starca - ojca zakonnego Serafima Wyryckiego. Jednak w 1941 roku nikt nie mógł być pewny, że Stalin w trakcie realizacji „bezbożnej 5-latki” zechce wysłuchać chociaż jednego z tych świątobliwych starców. Być może, dlatego przewodnikiem Słowa Bożego został wybrany prawdziwy przyjaciel Rosji - Metropolita Eliasz.
Na samym początku II Wojny Światowej (zwanej w Rosji Wielką Wojną Ojczyźnianą,) Patriarcha Antiochii Aleksander III, zwrócił się z apelem modlitewnym do chrześcijan na całym świecie o pomoc modlitewną i materialną dla Rosji. Po apelu Aleksandra III Antiocheński Metropolita Eliasz (Ilja) Karam zaczął się żarliwie modlić o ratowanie Rosji przed zagładą. Postanowił on prosić Matkę Bożą o otworzenie i wskazanie drogi ratunku dla Rosji. W tym celu zszedł on do kamiennej piwnicy klasztoru, w której nie było nic oprócz ikony Matki Bożej. Eliasz zamknął się w niej bez jedzenia i picia, nie spał, ale bez przerwy, gorąco modlił się przed Ikoną Matki Bożej. Codziennie rano Metropolicie przynoszono zestawienie z podaniem liczby zabitych na frontach i o tym, jak daleko doszli Niemcy. Wreszcie, po trzech dniach nieustannego czuwania, głodu i modlitwy objawiła mu się w słupie ognia Bogurodzica i powiedziała, że jako prawdziwy orędownik i przyjaciel Rosji, został on wybrany do przekazania narodowi rosyjskiemu Woli Bożej. Jeżeli wszystko, co zostało przez Pana Boga ustalone, nie będzie spełnione, to Rosja z pewnością zginie. Matka Boża przekazała Eliaszowi następujące warunki:
1. "W całym kraju powinny być otwarte świątynie, klasztory, seminaria i akademie duchowne
2. Kapłani powinni wrócić z frontu, łagrów i z więzień i zacząć pełnić służbę w świątyniach
3. Teraz przygotowuje się poddanie Leningradu - oddawać go nie można. Niech wyniosą cudowną Ikonę Matki Bożej Kazańskiej i przejdą z nią w procesji Drogi Krzyżowej wokół miasta, to żaden wróg nie stanie na jego świętej ziemi. Jest to miasto wybrane
4. Przed Ikoną Matki Bożej Kazańskiej należy odprawić nabożeństwo w Moskwie
5. Następnie ikona powinna być w Stalingradzie, poddawać którego wrogowi nie można
6. Ikona Kazańska powinna iść z wojskiem do granic Rosji
7. Kiedy wojna się skończy, Metropolita Eliasz powinien przyjechać do Rosji i opowiedzieć o tym, jak została ona uratowana"
Metropolita Antiocheński Eliasz skontaktował się z przedstawicielami Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i Rządem Radzieckim i przekazał im wszystko, co zostało podane w objawieniu. Stalin wezwał do siebie Metropolitów z Leningradu Aleksija i Siergija (Aleksego i Sergiusza) i obiecał wykonać wszystko, co przekazał Metropolita Eliasz, ponieważ nie widział żadnej szansy na uratowanie sytuacji. Sił, aby zatrzymać wroga, już nie było.
Ze stron internetowych i materiałów Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej wynika, ze wraz w wybuchem wojny 22.6.1941 r. zaprzestano propagandy antyreligijnej. Zmienił się radykalnie stosunek Stalina do Cerkwi i na jego polecenie też stosunek władz. Są informacje, że już w lipcu 41 r. nastąpiło pierwsze krótkie spotkanie Stalina z Metropolitą Siergijem, z którego, jak twierdzi się, obaj byli zadowoleni. Natomiast przed wojną, dobierając bibliotekę do swojej daczy (domu za miastem, gdzie mieszkał) Stalin napisał do wiadomości wykonawców te słowa: „Proszę, żeby nie było żadnej makulatury ateistycznej”. Powszechnie znany i wiarygodny jest fakt, że Stalin czasami lubił cytować Biblię, którą znał doskonale.
Od jesieni 1941 r. zamknięto antyreligijne organizacje, niektóre ateistyczne muzea, rozwiązano „Sojusz Wojujących Bezbożników”. Przed październikiem 1941 r. zaprzestano druku antyreligijnych wydawnictw, w tym słynnego czasopisma „Pod sztandarem marksizmu”. Zlikwidowano antyreligijną sekcję przy Instytucie Filozofii Akademii Nauk ZSRR, a Centralne Muzeum Historii i Ateizmu wyrzucono na ulicę.
Istotny zwrot państwa twarzą do religii nastąpił po spotkaniu Metropolity Siergija i Stalina w dniu 4 września 1943 r. na Kremlu. Stalin spotkał się z hierarchami Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Zezwolił na przeprowadzenie Soboru i wybranie Patriarchy we wrześniu 1943 roku i organizowanie życia cerkiewnego. Już po 4 dniach od spotkania na Kremlu zebrał się Sobór Arcybiskupi. Wielu Arcybiskupów, którzy w nim uczestniczyli, zostali dostarczeni do Moskwy z łagrów i zesłań. Dozorca Ołtarza Patriarchalnego Metropolita Siergiej został jednogłośnie wybrany Patriarchą Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Sobór wybrał także Święty Synod.
14 września 1943 r. Stalin podpisał rozporządzenie „O utworzeniu Rady do spraw Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej”, której Przewodniczącym został wyznaczony pułkownik NKWD G. Karpow. Stalin dał mu taką instrukcję: „Rada powinna realizować związki między rządem a Patriarchą. Sama Rada decyzji nie podejmuje, a o wszystkim melduje rządowi i od rządu przekazuje decyzje państwowe dla Cerkwi”. Rada ściśle śledziła, aby nie dochodziło do administracyjnego prześladowania Cerkwi przez władze miejscowe. Główny nacisk zestal zrobiony na przestrzeganie prawa o kultach religijnych.
Warto przytoczyć i taki fakt historyczny. Niedawno dokumentaliści Niemiec, Austrii i Francji wspólnie z rosyjską firmą „Ostankino” zrealizowali film pt. „Kreml od wewnątrz”, który w 2000 roku z powodzeniem długo był przedstawiany na Zachodzie. Jeszcze niedawno - mówi się w tekście poza kadrem - wydarzenia tego w Kremlu nie można było sobie wyobrazić. I rzeczywiście, osobisty ochroniarz Stalina wskazuje miejsce, gdzie w Wielkim Moskiewskim Pałacu jest maleńka cerkiewka. W czasach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, według jego słów, Józef Wissarionowicz często „spełniał tutaj swoje potrzeby duchowe”. Do kogo się modlił?
Wkrótce zostało otwartych 20 000 prawosławnych świątyń (wydaje się, że liczba ta obejmuje również świątynie otwarte na terytoriach okupowanych przez Niemców, wystarczy porównać tę liczbę z ilością świątyń w 1945 roku w całym ZSRR). Wtedy modliła się cała Rosja! Modlił się nawet Józef Stalin (są o tym świadectwa). Marszałek B. M. Szaposznikow, były carski generał, nie ukrywający swoich przekonań religijnych, całymi godzinami rozmawiał ze Stalinem i wszystkie jego rady (w tym, aby wojska ubrać w stare mundury carskiej armii z naramiennikami („pagonami”) zostały przyjęte. Marszałek A. W. Wasilewski, wg zalecenia Szaposznikowa został wyznaczony zamiast niego Szefem Sztabu Generalnego, był synem kapłana prawosławnego (popa) i jego ojciec jeszcze wtedy żył. Poczytamy o nim jeszcze przy opisie wydarzeń z bitwy o Königsberg (Królewiec).
Cerkiew pobłogosławiła Wielką Wojnę Ojczyźnianą narodu rosyjskiego i błogosławieństwo to zostało zatwierdzone w Niebie. Zakaz religii na pewien czas przestał obowiązywać, o zwycięstwo modliła się cała Rosja. Dla żołnierzy na froncie zwracanie się najwyższego dowództwa o pomoc Boga szybko przestało być tajemnicą. Ogromna liczba wyższych oficerów, nie wspominając o zwykłych żołnierzach, otwarcie modliła się przed bitwą. Wielu dowódców, a nawet sam marszałek Żukow, przed walką mówili: "Z Bogiem!". Opowiadają świadkowie, że marszałek Żukow pod obiciem na dachu swego samochodu woził przez całą wojnę kopię Kazańskiej Ikony Matki Bożej. Jeden oficer, który miał kontakt radiowy z pilotami podczas misji bojowych, opowiadał, że często słyszy w słuchawkach, jak piloci palących się rosyjskich samolotów krzyczeli: "Panie, weź z pokojem duszę moją!...”.
W tym czasie zostały otwarte seminaria i akademie duchowne, otwarto Ławrę Trójcy Świętej pw. Św. Sergiusza (Siergija), Kijowsko - Peczerską Ławrę i wiele innych klasztorów. Postanowiono przenieść relikwie św. Aleksego (Aleksija), metropolity Moskiewskiego i Wszechrusi do katedry Objawienia Pańskiego, gdzie przez całą wojnę znajdowała się ta sama cudowna Ikona Matki Bożej Kazańskiej, która była z pospolitym ruszeniem w 1612 roku. Nadszedł czas powrotu Wiary na ziemię rosyjską, zgodnie z przepowiedniami rosyjskich świętych.
Kapłani, zwalniani z więzień, łagrów i odsyłani z frontu, rozpoczęli służbę w świątyniach. Ikona Matki Bożej Kazańskiej rozpoczęła zgodnie z poleceniem Bogurodzicy pochód po ziemi rosyjskiej. Towarzyszmy tym niezwykłym wydarzeniom pod Moskwą.
Bitwa o Moskwę
Kiedy Niemcy podeszli pod samą Moskwę, Stalin chciał opuścić stolicę, już był gotów pociąg do ewakuacji. 15.10.1941r. wydał rozporządzenie, aby zaminować wszystkie ważne obiekty i aby rząd sowiecki się ewakuował z Moskwy. Jest świadectwo z tych czasów, ze ziomek błogosławionej Matrony Moskiewskiej, niewidomej, (obecnie już świętej, kanonizowanej w 1999 roku w Cerkwi Prawosławnej), pracownik do spraw ekonomicznych (zaopatrzenia) na Kremlu, zaproponował w tym krytycznym momencie Stalinowi, żeby odwiedził tę starą kobietę. Powiedział Stalinowi: „Józefie Wissarionowiczu, jest tutaj jasnowidząca, która wszystko wie, co będzie”. „Dobrze, jedziemy do niej” - odpowiedział Stalin. I pojechali. Błogosławiona Matrona*/ powiedziała wodzowi, aby z Moskwy nie wyjeżdżał, ponieważ Niemcy Moskwy nie zdobędą i że Rosja zwycięży Niemcy.
Ikona Matki Bożej Kazańskiej Ikona Matki Bożej Kazańskiej
Z Sankt-Petersburga przekazana w 2004r. Rosji Ikona Matki Bożej Tichwińskiej
przez Jana Pawła II
Metropolita Gór Libanu Eliasz w rosyjskim Ikona św. Matrony Moskowskoj
kłobuku (kapicy mnisiej) w czasie pobytu
w Rosji w 1947 roku
W innym źródle mówi się, że w październiku 1941 roku Stalin jeździł do Carycyna do staruszki Matrony (Nikonowej), Świętej Prawosławnej, która powiedziała mu: „Czerwony kogut zwycięży. Zwycięstwo będzie z tobą. Z kierownictwa tylko ty jeden nie wyjedziesz z Moskwy”. („Opowieść o życiu staruszki Matrony”. Oprac. Z. W. Żdanow. Klasztor Świętej Trójcy w Nowym Gołutwinie. 1994 r. s.26-27). Tak też się stało. Stalin uwierzył Matronie, nie opuścił Kremla, nie wyjechał z Moskwy.
Wg innej wersji Matrona uderzyła piąstką w czoło wodza i powiedziała: „Moskwy nie oddawaj, pomyśl-pomyśl, a jak przyjdzie Aleksander Newski, to wszystkich za sobą poprowadzi”. I Stalin wydał marszałkowi Żukowowi rozkaz wykonania kontruderzenia w dniu 6 grudnia 1941 roku, właśnie w dniu, poświęconym pamięci Aleksandra Newskiego!.
I może jeszcze jeden przekaz związany ze Świętą Matroną, w którym mówi się, że: … „zimą 1941 roku Stalin zaprosił do siebie na Kreml duchowieństwo dla modlitw o wyjednanie zwycięstwa”.
I dalej: Po odwiedzeniu Św. Matrony Stalin w swym gabinecie usłyszał od Pana Boga takie słowa: „Otworzysz we Włodzimierzu Uspieński Sobór - pójdziesz do natarcia. Otworzysz inne świątynie - zwyciężysz Niemcy. Otwieraj świątynie, proście Boga o zwycięstwo”. Matka Boża również sugerowała w myślach Stalinowi, aby przywołał Marszałka Żukowa do Moskwy. I Stalin to wykonał.
Wydarzenia powyższe opisano we wspomnieniach zakonnicy Siergiji (Klimenko). („Przeszłość rozwija zwój…” Moskwa, Wyd-wo Patriarchii Moskiewskiej, „Błago”, 1998. s.118-119), w których mówi: … „w 1941 roku, kiedy Niemcy byli już w Chimkach, (przedmieście miasta) z Moskwy zamierzano wywieźć relikwie Świętego Księcia Daniela (Daniiła). Relikwie Św. Sergiusza (Siergija) Radoneżskiego zostały już wywiezione wcześniej przez Towarzystwo Historyczno-Archeologiczne w inne miejsce w celu przechowania. W nocy na 23 listopada (wg starego kalendarza) Książe (Kniaź) Daniił (Daniel) Moskiewski sam się objawił Stalinowi (przy Stalinie Kreml był w nocy oświetlony i wszyscy pracowali) i powiedział: „Jestem gospodarzem Moskwy, nie ruszajcie mnie, zostawcie, inaczej będzie z wami źle”. O tym, że Stalin widział Św. Kniazia Daniiła Moskiewskiego, opowiedział Archimandryta Jeremiasz (Lebiediew, 1885r. - 1.3.1953r.), skarbnik Patriarchy Aleksija.
Relikwie pozostawiono.
__________
*/ Św. Matrona Moskowskaja - (Matrona, niekiedy używa się imienia Maтрёна, Dimitrijewna Nikonowa) urodziła się w 1881 roku w Tulskiej Gubernii, na wsi, w pobliżu Pola Kulikowego, gdzie miała miejsce w 1380 roku słynna bitwa między wojskami ruskimi i tatarskiej Złotej Ordy. Rodzice byli wierzącymi chłopami, w rodzinie było czworo dzieci. Matrona była najmłodszą. Żyli w wielkiej biedzie. Matka, gdy była w ciąży, postanowiła oddać dziecko do przytułku księcia Golicyna w sąsiedniej wiosce Buczałki. Miała proroczy sen. Nienarodzona córka objawiła się matce jako biały ptak z ludzką twarzą, zamkniętymi oczami i usiadła jej na prawą rękę. Przyjmując sen za Znak Boży bogobojna kobieta odrzuciła myśl o oddaniu dziecka do przytułku. Córka urodziła się jako ślepa, ale matka bardzo ją kochała.O Bożym wybraństwie dziewczynki mówią takie fakty: gdy kapłan opuszczał dziecko podczas chrztu do wody, wszyscy obecni zobaczyli nad dzieckiem obłok przyjemnie pachnącego dymu; na dziecku był też cielesny, zewnętrzny znak - na piersi była wypukłość w kształcie krzyża, w miejscu, gdzie nosi się krzyżyk. Kapłan, który udzielał chrztu powiedział, że wiele miał chrztów, ale czegoś podobnego w swoim życiu nie widział i według niego to będzie wielka święta. Matrona była nie tylko ślepą, ona nie miała gałek ocznych, oczodoły były szczelnie zamknięte powiekami tak, jak u ptaka we śnie matki. Przyjaciółka matki wspomina, jak ta skarżyła się, że Matrona w wieku niemowlęcym w środy i piątki nie chciała ssać piersi, w te dni spała przez 24 godziny bez przerwy i obudzenie jej było niemożliwe. Byłby to nieopisany w żadnych źródłach fakt postu kilkumiesięcznego dziecka?
Dzieci wyśmiewały z Matrony i dokuczały jej, smagały ją pokrzywą, wiedząc, że i tak ich nie rozpozna. Wrzucały do jamy i z zaciekawieniem obserwowały, jak wydostaje się po omacku i idzie do domu. Dlatego Matrona przeważnie siedziała w domu. Gdy miała 7- 8 lat objawił się u niej dar przepowiadania i leczenia chorych. Bliscy zaczęli zauważać, że zna nie tylko ludzkie grzechy, przestępstwa, ale i myśli. Wyczuwała zbliżające się niebezpieczeństwa, przewidywała klęski żywiołowe i społeczne. Po jej modlitwach ludzie odzyskiwali zdrowie i pocieszenie w nieszczęściach. Zaczęli się schodzić i zjeżdżać chorzy i potrzebujący nie tylko z okolicznych wiosek i miast, ale i z innych zakątków Rosji. Leżący chorzy, których dziewczynka stawiała na nogi lub których uzdrowiła z nieuleczalnych chorób przynosili, przywozili i zostawiali rodzicom artykuły spożywcze i podarunki. Tak dziewczynka, zamiast stać się ciężarem dla rodziny, stała się jej główną karmicielką.
W wieku kilkunastu lat miała możliwość podróżowania z córką miejscowego obszarnika do różnych znanych klasztorów, miast i świętych miejsc w Rosji, a nawet za granicę, np. do Jerozolimy. Zachował się przekaz o spotkaniu Matronuszki ze Świętym Janem Kronsztadzkim (Иоанном Кронштадским), który poprosił zgromadzone tłumy, aby się rozstąpiły przed podchodzącą 14-letnią Matroną do podwyższenia przed ikonostasem i powiedział: „Matronuszka, chodź, chodź do mnie. Oto idzie moja zmiana - ósmy słup Rosji”. Potem przez chwilę ze sobą rozmawiali. Znaczenia słów Św. Jana Kronsztadzkiego o 8-ym słupie i treści rozmowy Matrona nikomu nie wyjaśniła.
W 17-ym roku życia odmówiły jej posłuszeństwa nogi i do końca życia przez 50 lat pozostawała w pozycji siedzącej. Nigdy nie narzekała, pokornie niosła swój krzyż, dany przez Boga. Przepowiedziała będąc w młodym wieku rewolucję 1917 roku, opowiadała jak będą rabować i niszczyć cerkwie, gnębić naród rosyjski, dzielić ziemie.
Gdy bliska jej osoba współczuła, że Matrona nie widzi piękna otaczającego świata, ta odpowiedziała: „Bóg pewnego razu otworzył mi oczy i pokazał świat oraz Dzieła Swoje. I słoneczko widziałam i gwiazdy na niebie, i wszystko, co jest na ziemi, piękno ziemskie: góry, rzeki, zieloną trawę, kwiaty, ptaki…”.
Od 1925 roku przebywa w Moskwie kątem u różnych ludzi, bez zameldowania, cudem unikając aresztu. W tym czasie uratowała wielu ludzi od śmierci duchowej. Życie jej przebiegało jednostajnie: w dzień - przyjęcia ludzi, w nocy - modlitwa. Nigdy nie kładła się spać: leżała zwinięta na boku i drzemała, z głową na zaciśniętej pięści.
Miała dar bilokacji, duchowo przebywała w różnych miejscach, przestrzeń dla jej duchowego wzroku nie istniała. Często mówiła, że przebywa na polach walk, pomaga rosyjskim żołnierzom. Wszystkim zapowiedziała, że do Tuły Niemcy nie wejdą. I tak się stało.
W 1940 roku zapowiedziała wybuch wojny. Uczyła nie osądzać bliźnich, poddawać się Woli Bożej, żyć z modlitwą, jak najczęściej nakładać na siebie i otaczające przedmioty znak krzyża, zagradzając w ten sposób działanie złych sił. Radziła przystępować jak najczęściej do Spowiedzi i Komunii Świętej. Uczyła, aby boleści znosić z cierpliwością. Aby nie interesować się kapłanami i ich życiem, nie zwracać uwagi na sny, bo sny są czasem od złego ducha. W 1941 roku odwiedzał ją Stalin, (opisy kontaktów ze Świętą podaliśmy wyżej). Przed śmiercią mówiła: „Wszyscy, wszyscy przychodźcie do mnie i opowiadajcie jak żywej wszystko o swoich boleściach, a ja będę was słyszeć, i widzieć, i pomagać wam. Wszystkich, kto będzie się zwracał do mnie o pomoc, będę spotykać przy ich śmierci, każdego. I wszyscy, którzy powierzą siebie i swoje życie memu wstawiennictwu do Pana Boga, uratują się”.
Odeszła do Pana 2 maja 1952 roku. Po śmierci jej mogiła na Cmentarzu Daniłowskim stała się jednym ze świętych miejsc prawosławnej Moskwy, dokąd ze wszystkich krańców Rosji i z zagranicy przyjeżdżają ludzie ze swymi chorobami i kłopotami i są wysłuchiwani. Uzdrawiające właściwości ma piasek z jej grobu.
W 1999 roku Rosyjska Cerkiew Prawosławna uznała ją za świętą i godną czci w Diecezji Moskiewskiej, a w 2004 roku została zaliczona (kanonizowana) do grona świętych całej Rosji.
Sytuacja Moskwy była rzeczywiście beznadziejna. Poniżej zamieszczamy historię o powołanym przez Stalina do obrony Moskwy Marszałku Żukowie. Jest to świadectwo Siergieja Krawcowa, uczestnika walk o Moskwę: „Droga na Moskwę była otwarta. W tej tragicznej sytuacji na Dowódcę Frontu Zachodniego Naczelne Dowództwo Armii Czerwonej skierowało generała armii G. Żukowa. Przybył on do niewielkiego miasteczka, gdzie rozmieszczony był sztab armii. Spotkał się z pilotem, który podał mu wiadomość o przerwaniu obrony na szosie możajskiej i o desancie niemieckiej kolumny składającej się z transporterów opancerzonych, ciężarówek z żołnierzami i 54 czołgów, które parły prosto na Moskwę. Po wejściu do sztabu Żukow zwrócił się do obecnych dowódców: „Przygotować desant!”. „Nie ma spadochronów” - powiedział jeden z pilotów. „Przygotować desant” - powtórzył Żukow i powiedział: „Gdy jechałem tutaj, widziałem maszerujący tylko co przybyły świeży pułk Sybiraków niedaleko lotniska, zatrzymać go i skierować do samolotów”. „Bracia!” - zwrócił się Żukow do rekrutów: - „Kolumna niemieckich czołgów przerwała naszą obronę i szybko będzie w Moskwie. Nie mogę wam rozkazać wykonania tego zadania, ja proszę was… Potrzebni tylko ochotnicy. Podaję zadanie, równego któremu nie było w historii wojen i chyba nie będzie… W koszącym locie, nad samą ziemią należy zrzucić desant w głęboki śnieg przed kolumną czołgów i zatrzymać ją. Trzeba będzie skakać bez spadochronów - ich nie ma… Ochotnicy! Trzy kroki naprzód!” Cały pułk wykonał trzy kroki. Nie pozostał ani jeden żołnierz. „Z Bogiem! Takich żołnierzy nie ma w żadnej armii świata. I nigdy nie będzie!”… I Żuków nisko pokłonił się żołnierzom. Gdy ostatni samolot oderwał się od ziemi, Żukow ścisnął małą ikonę Matki Bożej, którą nosił ze sobą od samego początku wojny i wyszeptał słowa modlitwy. Potem się przeżegnał i ciężkimi krokami skierował do samochodu. Siadając, powiedział kierowcy: „Nie mogę sobie wyobrazić ani Amerykanina, ani Anglika, ani nawet Niemca, który dobrowolnie skacze bez spadochronu”.
Historia szokująca, niemożliwa do wymyślenia, więc tym bardziej można przyjąć, że jest prawdziwa. Nigdzie, w żadnych źródłach nie ma wzmianki o ciągu dalszym tej historii. Czy zwariowany pomysł marszałka przyniósł powodzenie i w jakim stopniu przyczynił się do obrony Moskwy? Ilu rezerwistów zdołało wylądować bez spadochronu z lecących samolotów? A ilu połamało nogi lub straciło życie? I czy zatrzymali kolumnę, w której było 54 czołgów, mając tylko broń osobistą, czyli automaty „pepeszki” lub powszechnie używane jednostrzałowe karabiny Mosina.
A jednak jest ciąg dalszy tej historii. W Internecie rosyjskim znaleziono powieść Nikołaja Szachmagonowa pt. „ Wściekłość szlachetna” (Николай Шахмагонов „ЯРОСТЬ БЛАГОРОДНАЯ” - pоман), w której opisano przebieg tego desantu. Z małymi poprawkami: wg autora na Moskwę posuwała się kolumna 60 czołgów (a nie 54) i że pomysłodawcą desantu bez spadochronów był Stalin ze swym osobistym pilotem Gołowanowem, tym samym, który dokonał 3-krotnego oblotu granic Moskwy z Ikoną Matki Bożej Tichwińskiej na pokładzie. Desant Możajski (taką nazwę otrzymał) wykonano w 2-ch rzutach po 15 samolotów, z których każdy zabierał 30 żołnierzy z rusznicami przeciwpancernymi (po dwóch żołnierzy na jedną rusznicę), granatami ppanc. i bronią osobistą. Podczas „desantowania” (z samolotów lecących na wysokości 5-10 m) straty wynosiły około 20%. Z pierwszego rzutu z 450 żołnierzy od razu zabiło się 90-ciu. Ile czołgów zostało podbitych - nie wiadomo. Autor pisze, że wiele. Jednak desant ten zatrzymał na pewien czas kolumnę, co umożliwiło przerzucenie artylerii. Następnie wspólnymi siłami artylerii i piechoty Niemcy zostali odrzuceni na pozycje wyjściowe, straciwszy 51 czołgów, 60 samochodów ciężarowych i 5 pułków piechoty. Nie wiadomo, czy liczba ta stanowi wspólną ilość zniszczonych czołgów przez desant i artylerię. W książce wspomina się jeszcze, że reszki ocalałych czołgów, spychając palące się samochody i czołgi na bok, uciekały z pola walki. Jeszcze ciekawostka. W 1946 roku w Niemczech wyszła książka o doświadczeniach wojsk powietrzno-desantowych. Wskazano w niej na możliwość dokonywania w krytycznych sytuacjach desantów bez spadochronów do głębokiego śniegu z samolotów lecących na bardzo małej wysokości.
Do czasów Pierestrojki znana była historia 28 Panfiłowców z 316 Dywizji Piechoty gen Iwana Panfiłowa, którzy 16.11.1941 r. w czasie walk o Moskwę, na którą szła kolumna niemieckich czołgów w liczbie 54 zniszczyli 18 niemieckich czołgów i zabili 70 żołnierzy. Gdy skończyły się pociski do armat przeciwpancernych, sowieccy żołnierze przywiązywali do pasa wiązki granatów ppanc. i rzucali się pod gąsienice. Wszyscy polegli, ale natarcie Niemców powstrzymali. To wtedy miało paść owo słynne zawołanie komisarza kompanii: „Rosja jest wielka, ale cofać się nie ma dokąd - za nami Moskwa!”. O wydarzeniu tym uczono w szkołach, był też wpis o tym w 6-tomowej Historii Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. W czasach Pierestrojki ujawniono, że była to historia nieprawdziwa, wymyślona przez korespondenta gazety. Chodziło o to, aby podnieść morale żołnierzy sowieckich. Zastanawia liczba 54 czołgów, tyle samo występuje w poprzedniej historii.
We wspomnieniach generała Reinehardta załączony jest list oficera z niemieckiego sztabu, adresowany do krewnego w Niemczech. Opisuje w nim ogólny nastrój niemieckich wojsk w tym czasie: „Dziesięć minut temu wróciłem ze sztabu naszej dywizji piechoty, do której zawoziłem rozkaz o ostatnim natarciu na Moskwę. Za kilka godzin natarcie to rozpocznie się. Widziałem ciężkie działa, które przed wieczorem zaczną ostrzeliwać Kreml. Widziałem pułk naszej piechoty, który jako pierwszy przejdzie po Placu Czerwonym. To już koniec, dziadku. Moskwa jest nasza, Rosja jest nasza. Rano napiszę do ciebie z Moskwy” (wg W. Kożinow. Rosja. Wiek XXIII (1939-1064). Moskwa. 1999. s.88). Do wojsk zostały dostarczone ordery za zdobycie Moskwy i specjalne umundurowanie dla uczestników Defilady Zwycięstwa. Generał Halder, Szef Sztabu Wermachtu winszował już Hitlerowi: „Sieg, mein Führer, Sieg!“ („Zwycięstwo, mój Wodzu, Zwycięstwo!“).
29 listopada Hitler ogłosił w radio o zajęciu Moskwy i że wojna w zasadzie została już wygrana. Szosa Wołokołamska była odkryta, nie broniona i niemieccy motocykliści bez przeszkód dojeżdżali do przedmieść miasta. W jednym z artykułów rosyjskich opisano, że do Moskwy wkroczył batalion niemieckich czołgów, który następnie się wycofał. Czemu się wycofał? Czemu za nim nie poszły inne czołgi? Znany pułkownik SS Otto Scorzenny (ten, który dokonał brawurowego uwolnienia uwięzionego Mussoliniego) w swoich wspomnieniach pisze, ze przez lornetkę z dzwonnicy cerkwi obserwował życie na ulicach wewnętrznych rejonów Moskwy. Do Czerwonej Polany (16 km od Moskwy) Niemcy dostarczyli 300 milimetrowe działa, które mogły z powodzeniem ostrzeliwać Kreml.
Wyżej wspomnieliśmy, że po odwiedzeniu Św. Matrony Stalin w swym gabinecie usłyszał od Pana Boga takie słowa: „Otworzysz we Włodzimierzu Uspieński Sobór…” I oto w tych dniach na początku grudnia wysyła on telegram do Włodzimierza, aby otwarto Sobór Uspieński. Równocześnie wydaje Marszałkowi Żukowowi rozkaz wykonać kontruderzenie w dniu 6 grudnia 1941 roku, właśnie w dniu pamięci Aleksandra Newskiego. W tym też czasie, 8 grudnia, Ikona Matki Bożej Tichwińskiej 3-krotnie oblatuje na samolocie granice Moskwy. W źródłach cerkwi Prawosławnej nie ma jednoznacznego stwierdzenia: kiedy Ikona Matki Bożej Kazańskiej została obniesiona dookoła Moskwy. Należy jednak przypuszczać, że zarówno Cerkiew jak i Stalin nie ośmieliliby się zignorować polecenia Bogurodzicy, przekazanego przez Metropolitę Eliasza. Polecenie oblotu Ikony Matki Bożej Tichwińskiej wydał osobiście Stalin. O Ikonie Tichwińskiej Matka Boża w Libanie nic nie mówiła.
W opublikowanych wspomnieniach Walentyna Gieorgijewicza Władimirowa, który w czasie wojny ochraniał rząd i mieszkańców przed bandami dezerterów i kryminalistów, którzy zalali miasto. Wspomina on: … „pewnego razu, gdy stałem na warcie przy Wrotach Borowickich, obok przejechał samochód z trzema kapłanami z brodami i krzyżami. Potem wyjaśniło się, że samolot „Douglas” wystartował z Ikoną Kazańskiej Matki Bożej i 3-krotnie obleciał Moskwę. Następnie odbyła się procesja Drogi Krzyżowej z Ikoną Kazańskiej Matki Bożej wokół pozycji obronnych”.
Możemy tutaj natychmiast sprostować, że na samolocie Douglas była na pewno Ikona Matki Bożej Tichwińskiej, a nie Kazańskiej (mówił o tym sam generał Gołowanow, który pilotował samolot). Ale wypowiedź powyższa potwierdza fakt, że Ikona Kazańskiej Matki Bożej była też obniesiona dookoła Moskwy. Tak jak w Leningradzie. W Moskwie Ikona Kazańska Matki Bożej znajdowała się w Soborze Objawienia Pańskiego na Kremlu, skąd później przewieziono ją do Stalingradu. Na innych portalach prawosławnych wspomina się, że Stalin wydał polecenie dokonania oblotu Ikony Matki Bożej dookoła granic Leningradu, Moskwy oraz Stalingradu. I żadnego z tych miast Niemcy mimo wielkich wysiłków nie zdobyli. Może Stalin chciał, aby dwie cudowne Ikony Matki Bożej Kazańskiej i Tichwińskiej broniły Moskwy?. Bo wtedy moc działania Bogurodzicy byłaby podwojona? A przecież to była ta sama Bogurodzica, Maryja, na jednym i drugim wizerunku.
Zatem 8 grudnia cudowna Ikona Tichwińska obleciała samolotem „Douglas” dookoła Moskwy. Samolot pilotował osobisty pilot Stalina, późniejszy marszałek wojsk powietrznych Aleksander Gołowanow. O tym niezwykłym locie Aleksander Gołowanow opowiadał jeszcze żyjącym obecnie świadkom. Jeden z nich, pisarz prawosławny Mikołaj Błochin, obecnie kapłan, zakonnik, tak napisał o tym locie: „Ten lot był jednym z najbardziej niezwykłych lotów w burzliwym życiorysie odważnego pilota. Pogoda wówczas była absolutnie nielotna. Huraganowy, porywisty wiatr z zamiecią i temperatura minus 50 st. C uniemożliwiały zarówno start jak i lądowanie. Ale eliminujący wszelkie zastrzeżenia rozkaz Stalina i jego pełna ufność w sukces niezwykłego lotu, zaszczepiły optymizmem również pilota. Cudownej Ikonie na pokładzie samolotu towarzyszyli kapłan prawosławny i trzy śpiewające kobiety, zakonnice. W czasie tego trudnego lotu hałasu silników prawie nie było słychać, chociaż pracowały one bez zarzutu całą mocą. Za to bardzo dobrze pilot zapamiętał śpiewanie akafistu (litanii prawosławnej). Pilot dokonał 3-krotnego oblotu granic Moskwy”. I Matka Boża Moskwę uratowała.
Stwierdzenia o tym, że siły nieprzyjaciela wyczerpały się, nie są zgodne z rzeczywistością. Sztab Generalny Armii Czerwonej nie miał złudzeń. Jak wynika z materiałów, opublikowanych w Niemczech po wojnie, przewaga Wermachtu była wtedy 1,5 krotna w sile żywej i technice. Dlatego Naczelne Dowództwo Armii Czerwonej wydało na początku grudnia dyrektywę o kontrataku wcale nie z powodu, że Niemcy osłabli, lecz z obawy, aby wróg nie podjął kolejnych prób przerwania linii obrony, podobnych do tego z 1-go grudnia, który o mało co nie okazał się katastrofą dla sowieckich wojsk i Moskwy. Naczelne Dowództwo miało nadzieję, że uda się przez kontruderzenie wyprzedzić kolejne natarcie przeciwnika i zlikwidować niebezpieczeństwo, zagrażające Moskwie. Sztab Generalny stale w swych działaniach uwzględniał fakt przewagi wojsk niemieckich. Niebezpieczeństwo było tek wielkie, że Dowództwo nie czekało na pełne przybycie rezerw i wojska dosłownie z marszu zostały skierowane rano 6 grudnia do kontruderzenia.
Z zachowanych rozmów Żukowa ze Stalinem wynika, że rozmawiano wyłącznie o tym, jak zatrzymać przeciwnika i utrzymać Moskwę. Potwierdza to dyrektywa Naczelnego Dowództwa o zadaniach kontruderzenia. Uderzenie miało iść w trzech kierunkach: na północ i południe od Moskwy oraz na skrzydło i tył wojsk Guderiana. Zadanie kontruderzenia było jedno: zatrzymać nieprzyjaciela. To minimum i maksimum. W dyrektywie nie ma ani jednego słowa o podejmowaniu natarcia.
Sukces kontruderzenia przekroczył wszelkie oczekiwania. Moskwa została cudownie uratowana. Rozgromienie niemieckich wojsk pod Moskwa - to był prawdziwy cud, który nastąpił dzięki modlitwom wiernych i wstawiennictwu Matki Bożej. W cerkwiach wierni nieustannie się modlili o uratowanie Rosji i modlitwa została wysłuchana, mnóstwo świętych rosyjskich i Sama Królowa Niebios przyszli na pomoc wojsku rosyjskiemu. Nastąpił cud: wojska niemieckie zatrzymał straszny mróz, dochodzący do minus 52 st. C oraz bardzo obficie padający śnieg. Dla Niemców była to prawdziwa klęska. Niemcy nie byli przygotowani na tak ekstremalne warunki pogodowe. Zamarzało wszystko: technika, paliwo, smary, ludzie. Nie można było uruchomić silników i trzeba było porzucać technikę (czołgi, samochody). Rozpoczęło się cofanie Niemców na całym froncie pod Moskwą. Niemcy uciekali w panice, pędzeni przerażeniem, rzucając broń; to była pierwsza poważna klęska Wehrmachtu, uznawanego dotąd za niezwyciężonego. Na drogach zalegały stosy porzuconej techniki bojowej i nikt z rosyjskich generałów nie mógł pojąć, co się wydarzyło. Przecież nic nie przeszkadzało Niemcom wejść do Moskwy po szosie Wołokołamskiej.
Dlaczego Niemcy uciekali w panice, pędzeni przerażeniem, rzucając broń?. Dlaczego nikt z rosyjskich generałów nie mógł pojąć, co się wydarzyło? Przecież wykonując kontruderzenie siły rosyjskie były 1,5 krotnie słabsze. Nikt przy zdrowych zmysłach nie rozpoczyna operacji ofensywnej nie mając przewagi liczebnej. Nie mając przewagi, można tylko zorganizować dobrą obronę, okopać się i bronić. Więc co się stało?
Niech odpowiedzią na te pytania będą wypowiedzi starych niemieckich generałów, którzy w piszą w swych pamiętnikach następujące słowa: „Nas Madonna nie wpuściła do Moskwy. Widzieliśmy Ją na obłokach z Aniołami i cofnęliśmy się”. Tak, to siła Boża zatrzymała Niemców.
Sytuację tę, która wytworzyła się po kontruderzeniu 6-go grudnia 41r., najlepiej przyrównać do walki bokserów na ringu. Otóż pierwszy bokser (Niemcy) cały czas ma inicjatywę, atakuje, zadając ciężkie ciosy. Drugi (Rosja) wciąż się cofa, słania się na nogach i tylko od czasu do czasu wyprowadza cios kontrujący, aby uprzedzić przeciwnika, by ten nie zadał nokautującego ciosu. Pierwszy bokser jest już pewien swego zwycięstwa. I oto nagle po zadaniu kontry przez słabszego boksera, ten drugi, mający zdecydowaną przewagę po wszystkich rundach, rzuca się do lin, zeskakuje z ringu i z wielkim strachem i przerażeniem na twarzy ucieka z miejsca walki. Wszyscy są zaszokowani i zdumieni: sędziowie, trenerzy, kibice i ten, prawie pokonany bokser. Nie mogą pojąć, co się stało?.
My wiemy, co się stało, dzięki wspomnianym pamiętnikom niemieckich generałów. Szkoda, że w historiografii Cerkwi Rosyjskiej nie podano dotąd szczegółowego opisu tego cudu. Miejmy nadzieję, że niedługo to nastąpi. Coraz więcej ukrytych prawd wychodzi na światło dzienne.
W wydanej w 2005 r. książce pt. „Przeszłość rozwija zwój…” zakonnicy Siergiji (Klimenko, 1901-1994, lekarza-ftyzjatry i filologa z wykształcenia) tak pisze o tym Cudzie Objawienia Matki Bożej: …” Poczytajcie historię wojny: 23 listopada (wg starego kalendarza), w dniu Święta pamięci dostojnego Księcia Aleksandra Newskiego, rozpoczęło się nasze natarcie i rozpoczęło nasze zwycięstwo. Rozgromienie Niemców pod Moskwą - to prawdziwy cud. Wojskowi mówią: jak myśmy zwyciężyli, tego pojąć nie możemy. … Niemcy nagle zawrócili do tyłu i pobiegli. A potem od niemieckich jeńców dowiedzieli się, że widzieli oni Matkę Bożą (Madonnę) i Ona pokazała im kierunek na zachód”.
8 grudnia Ikona Tichwińska obleciała 3-krotnie Moskwę, a 9-go grudnia wyzwolono Tichwin. (Паламарчук П.Г. Сорок сороков. Т. 1. М. 1992. С. 16) (wg Pałamarczuka P.G. „Czterdzieści czterdziestek” tom.1, Moskwa, 1992 r. s.16). Z lotem Ikony oraz tym miastem związane są kolejne niezwykłe cuda. Postaramy się w tym miejscu wymienić i w skrócie opisać te cudowne wydarzenia.
a)- niebywałe o tej porze roku mrozy (do minus 52st.C) i obfite opady śniegu. A jeszcze przed tym niezwykle obfite deszcze i nie do przebycia błoto na bezdrożach Rosji. „Wróg pokonany” - ogłosił Hitler na początku miesiąca października 1941 roku. Za naszymi wojskami jest terytorium 2-krotnie przekraczające wielkość Reichu w 1933 roku”. Niemcy nadal nacierali, ale już w wysiłkiem - po rozmokłych od jesiennych deszczy potwornych rosyjskich drogach, z tonącą w błocie techniką. Przed połową października okres błota się skończył i pierwsze mrozy oznajmiły o nadejściu zimy. Wydawało się, że teraz czołgi i środki transportowe będą mogły po zmrożonej ziemi poruszać się bez przeszkód. Ale rozpoczął się cud mrozu i śniegu. Gwałtownemu oziębieniu towarzyszyły obfite opady śniegu. Cud ten jest przypisywany Świętemu prawosławnemu Barłaamowi Hutyńskiemu, który żył 800 lat temu. Niezwykle silny mróz pod Moskwą nastał właśnie w dniu Barłaama Hutyńskiego (Варлаама Хутынского) 19 listopada. Mróz o sile minus 52 st.C wmroził w ziemię żołnierzy niemieckich oraz ich czołgi. Taki cud mógł się wydarzyć tylko w wyniku modlitw tego Świętego, nazywanego na Rusi „rządcą pogody” («управителем погоды»). Swego czasu urządził on mróz w … lipcu. Rozmnożyła się wtedy ogromna ilość „kleszczy”, które objadały rośliny i zanosiło się, że zniszczą cały urodzaj. Barłaam Hutyński pomodlił się i naraz spadł śnieg i nastał mróz. Ale niewielki, minus 2-3 stopnie C. Zboża wytrzymały ten mróz, ale „kleszcze” wyzdychały. Potem wyszło słońce, śnieg się roztopił, woda z niego nasyciła ziemię, a zdechłe owady stały się nawozem W wyniku tego urodzaj był 3-krotnie wyższy niż zwykle. (Przyp. A.L.- nie wiadomo, co to były za owady, te szkodniki, nazywane „kleszczami”).
Stalin, który czytał żywoty świętych, oczywiście zrozumiał, że „rządca pogody” może w listopadzie urządzić taki mróz, od którego Niemcy pod Moskwą wymrą jak „kleszcze” 800 lat temu. Nie wiadomo, czy Stalin modlił się do Świętego. Ale w pierwszej kolejności rozkazał otworzyć świątynię Barłaama Hutyńskiego.
b)- cuda z silnikami czołgowymi. Jak wspomniano, 19 listopada temperatura spadła do minus 52 st. C. W wyniku tego w wojskach Guderiana pod Tułą udało się uruchomić zaledwie 50 czołgów, a u Höpnera pod Moskwą jeszcze mniej. 4-ta Armia Höpnera została przerzucona spod Leningradu i skierowana na Moskwę. I prawdopodobnie zajęłaby stolicę Rosji, gdyby nie nastały te silne mrozy.
Stalinowi doniesiono w tym czasie, że wszystkie sowieckie czołgi uruchomiono i on doskonale zrozumiał, Kto chroni Moskwę. Przecież uczył się w seminarium.
Ile więc czołgów było wtedy pod Moskwą u Niemców i Rosjan? Z 800 czołgów Guderiana udało się uruchomić 50. Na 60 czołgów generała Katukowa uruchomiono wszystkie. W ten sposób wyrównały się siły przeciwników, nawet powstała niewielka przewaga u Rosjan. Ktoś powie: no tak, ale konstrukcja silników czołgów rosyjskich była dostosowana do silnych mrozów, a niemieckich nie była. Jak wytłumaczyć wtedy taki fakt: Niemcy mieli wiele czołgów rosyjskich, które przechwycili na początku wojny i używali je z powodzeniem jako własne, tylko zamiast gwiazd na pancerzach wymalowali krzyże. Otóż tych czołgów Niemcom również nie udało się uruchomić. A po stronie rosyjskiej dokładnie takie same czołgi uruchomiły się wszystkie.
c)- fatamorgana (halucynacja) z widokiem 200 rosyjskich czołgów przed miastem Tichwin. Wystąpił wtedy klasyczny cud, podobny do tego, który był w roku 1591, kiedy chan Bora Gazy Girej doszedł do Moskwy i zajął Góry Worobiowe (Wróblowe). Wtedy po modlitwach Cara Fiodora Iwanowicza do Najświętszej Bogurodzicy, Tatarzy zobaczyli wielkie wojsko rosyjskie, którego w rzeczywistości nie było. Wystraszyli się i uciekli. Kiedy zapytano wziętego do niewoli jeńca: dlaczego uciekali, ten odpowiedział: „Jak było nie uciekać, skoro na nas takie wojsko nacierało”. „Ale jego nie było” - odpowiadali Rosjanie. „Było, było” - uparcie głosił tamten.
Coś podobnego wydarzyło się pod Tichwinem 350 lat później. Generałowi Buschowi, dowódcy 16-tej Armii doniesiono, że naciera na nich doskonale widocznych 200 rosyjskich czołgów. W rzeczywistości, w 4-tej Armii, która stała naprzeciw Buscha i którą dowodził gen. Miereckow, nie było ani jednego czołgu. Kiedy Busch usłyszał o natarciu „rosyjskiej armady”, nieoczekiwanie rozkazał bez walki opuścić miasto Tichwin, aby potem obejść go z obu stron i zamknąć w „worku”. Miereckow zgłupiał, kiedy mu doniesiono, że Niemcy dobrowolnie wycofują się z Tichwina. Wprowadził wojska do miasta i zorganizował obronę. O tym, jak Niemcy uciekali od „dwustu rosyjskich czołgów” opowiadała rosyjskim zwiadowcom miejscowa kobieta. Zapytana, skąd znała język niemiecki, odpowiedziała, że w czasie jak wojska rosyjskie uciekały na Wschód, wszyscy tutaj dowiedzieli się, co znaczy: „zwei hundert russische panzer” (dwie setki rosyjskich czołgów). Nie ulega wątpliwości, że ta masowa halucynacja, podczas której Niemcy widzieli 200 nacierających czołgów rosyjskich i która doprowadziła do wyzwolenia miasta, nastąpiła po modlitwach Matki Bożej.
d)- dwa cuda podczas lotu samolotu „Douglas” z Ikoną Matki Bożej Tichwińskiej
Na początku opisu Bitwy pod Moskwą w skrócie podano relację pisarza prawosławnego Mikołaja Błochina (obecnie kapłana, zakonnika) o starcie samolotu „Douglas” z Ikoną Matki Bożej Tichwińskiej podczas wyjątkowo złej, nielotnej pogody. Natomiast w swym wywiadzie Błochin opisuje dokładnie ten lot. Opis tego lotu podajemy zgodnie z jego wypowiedzią w wywiadzie. O szczegółach lotu usłyszał on sam bezpośrednio z ust pilota Aleksandra Gołowanowa, Głównego Marszałka Sił Lotniczych Rosji w obecności jeszcze czterech innych osób na hipodromie: ojca i matki pisarza, którzy pracowali na hipodromie, generała - pułkownika Michaiła Gromowa i Wasilija Stalina, syna Wodza, który był dowódcą Sił Lotniczych Okręgu Moskiewskiego w stopniu generała - dywizji. Otóż Wasilij Stalin potwierdzał historię o oblocie Moskwy z cudowną Ikoną, o której opowiadał Gołowanow. Prawdopodobnie słyszał o tym od ojca lub jego bliskich współpracowników. Gołowanow był prawdziwym komunistą, nie podatnym na religijne „opium”, jednak opowiadał o tym, co się stało, jako o Cudzie Bożym. Gdy otrzymał od Stalina rozkaz wykonania lotu wokół Moskwy, to bardzo się zdziwił, bo była silna zamieć, na kilka metrów nie było nic widać. Ale Stalin powiedział, że pogoda jest bardzo dobra, a będzie jeszcze lepsza. I powiedział przy tym następujące zdanie, które było kluczem do opisywanych wydarzeń: „Barłaam Hutyński jak już raz urządził, to jeszcze urządzi”. Potwierdza to, że Stalin wiedział o pomocy, którą kiedyś okazał Rosji ten Święty. Lecieć nie można było absolutnie, nie było nic widać. Ale rozkaz, to rozkaz. Gołowanow postanowił nie brać nawigatora, który i tak był niepotrzebny, skoro nie było żadnej widoczności. Jak się samolot rozbije, to lepiej, gdy tylko on zginie. Na pokład wszedł kapłan z Ikoną i trzy kobiety z chóru cerkiewnego. Gołowanow powiedział do kapłana, że lot jest nieprzewidywalny. Na to kapłan odpowiedział: „Jak to, przecież z nami jest Królowa Niebieska!”. I poprosił, aby silniki podczas lotu nie huczały tak głośno, bo to przeszkadzać im będzie w śpiewie. Gołowanow na to tylko się roześmiał. Wystartował i nagle zauważył, że w samolocie jest niezwykle cicho. Patrzy: silniki pracują pełną mocą, a hałasu prawie nie ma, stało się tak, jak prosił kapłan. To byłby pierwszy cud, eliminujący hałas silników. Bardzo dobrze było słychać głosy kapłana i śpiewających kobiet: „Królowo moja Najdobrotliwsza, Nadziejo moja, Bogurodzico…” («Царица моя преблагая, надежда моя, Богородице...»). A z Kremla rozległ się głos Stalina przez radio w samolocie: „Sasza, (zdrobnienie imienia Aleksandra, pilota), zrób głośniej…”. Stalin lubił śpiewy cerkiewne, o tym mówili jego bliscy.
Niezwykłe są dalsze słowa Gołowanowa. Mówi on: „Patrzę, a przez przednią szybę samolotu mam wspaniały widok, dookoła zamieć, a przed samolotem widać wszystko aż do horyzontu.” W sposób cudowny pilot widział, dokąd leci, przez „jasny tunel”, do którego nie przenikała zamieć. Zamieć szalała poza granicami tego „promienia”, dlatego z ziemi samolot był niewidoczny i nikt nie mógł go zestrzelić. To tak jak w nocy reflektory jadącego samochodu oświetlają tylko wycinek terenu na drodze jazdy. Może ten drugi cud „jasnego tunelu” czy „świetlistego promienia” miał na myśli Stalin, mówiąc o dobrej pogodzie podczas tego lotu? Ale skąd o tym wiedział, oto jest pytanie?
Pilot bez przeszkód trzykrotnie okrążył granice Moskwy. Marszałek Gołowanow, który przedtem był poza religią, stwierdził, że ten lot, w tak okropną pogodę - to był prawdziwy Cud Boży.
e)- objawienie się Matki Bożej na Niebie w otoczeniu Aniołów. Cud ten jest niewątpliwie największym cudem z opisywanych. Widziały go tysiące żołnierzy niemieckich. Spowodował on paniczny strach w ich sercach, porzucenie broni i bezładną ucieczkę z pola bitwy. W opisach dziesiątków podobnych cudów, związanych z objawieniem się Mieszkańców Nieba, podkreśla się właśnie niekontrolowany, paniczny strach. Żołnierze, mimo dobrze znanych im rozkazów o czekającej ich karze śmierci za wycofanie się z linii obrony lub porzucenia broni, w chwili zaistnienia Cudu z ukazującymi się Osobami Chrystusa, Matki Bożej czy Świętych nie myślą o rozkazach i kierują się jedynym pragnieniem, aby jak najszybciej i jak najdalej uciec od tego Zjawiska.
Może jeszcze jeden cud, dotyczący już nie spraw całej Rosji, ale żołnierzy i ich rodzin. Przed zmianą polityki wobec Cerkwi, w Moskwie jedną z nielicznych świątyń był Sobór Jełochowski, w którym parafianie modlili się do Męczennicy Św. Fiokły (św. Tekli) o to, aby dzieci, bracia, mężowie, którzy poszli na wojnę, wrócili do domu żywi. I ci, za których się modlono, rzeczywiście wrócili - wszyscy co do jednego, nikt z parafian nie otrzymał zawiadomienia o śmierci. W 80-ch latach o tym opowiadał pisarzowi Błochinowi świadek tego cudu protojerej Siergij, który na jesieni 1941 roku zaproponował swoim duchownym dzieciom, aby się modlili do Świętej Tekli. Teraz ci ludzie i sami tego już nie ukrywają.
Wniosek jest jeden: w Bitwie o Moskwę wystąpił Cud Boży (i to nie jeden!). Wojska rosyjskie otrzymały Pomoc Bożą. Dzięki tej Pomocy Niemcy przegrali bitwę o miasto, chociaż wszyscy oni wierzyli w bliskie zwycięstwo. A dowódcy sowieccy zrozumieli, że dla zwycięstwa nad wrogiem należy przerwać prześladowania Cerkwi, która będzie tę Pomoc u Boga wyjednywać. Oto dlaczego Stalin gwałtownie zmienił stosunek Państwa do Cerkwi. W wyniku tego naród rosyjski otrzymał najpewniejszą broń - możliwość wyznawania prawosławia, które we wszystkich czasach zapewniało Rosji zwycięstwo nad wrogami.
Tego tematu jednak dotąd cała historiografia sowiecka w ogóle nie podejmowała. Mało tego, dokonywano wiele prób, aby obalić historię o tym, że na rozkaz Stalina był dokonany oblot Moskwy z Ikoną Tichwińską. Również obecnie wielu pseudohistoryków neguje pomoc Nieba dla Rosji w czasie wojny. Nawet wysocy dostojnicy cerkiewni biorą w tym udział, aby ośmieszyć te wydarzenia, zasiać do nich nieufność, podważyć fakty historyczne i świadectwa świadków. Niektóre z przedstawianych argumentów są wręcz śmieszne. Na przykład, twierdzi się, że opisywane spotkanie Stalina z przedstawicielami Cerkwi już w lipcu 1941 roku jest nieprawdą, albowiem odnaleziono dokument o takim kontakcie, ale pochodzący dopiero z 1943 roku. A przecież wiadomo, że Stalin często nie pozwalał wykonywać z ważnych, tajnych narad (tym bardziej z przedstawicielami Cerkwi!) żadnych notatek czy protokołów. Powinni też pomyśleć o tym, że po śmierci Stalina do boju ruszyli czyściciele dokumentów historycznych w archiwach. Tak było za czasów Chruszczowa i Breżniewa i tak jest do dziś. Chodziło o to, aby zwycięstwo w wojnie przypisać Partii Komunistycznej, genialnym dowódcom, generałom i Naczelnemu Wodzowi oraz dzielnym i odważnym żołnierzom sowieckim. Twierdzi się do dziś, że cuda - to są mity prawosławne, bajki, legendy średniowieczne. Neguje się np. pomoc Patriarchatu Libanu, podjętą dla ratowania Rosji, neguje się sam przyjazd Metropolity Eliasza, jego pobyt w Moskwie i Leningradzie. Wyśmiewa się 52 stopniowe mrozy w listopadzie 41 roku, przytaczając „dowody” w postaci wpisów w pamiętnikach Guderiana, że zanotował on mróz tylko minus 35 stopni, ale nie podają daty, kiedy ten wpis był dokonany. Krytykuje się działania Boga, że duże mrozy dokuczały też żołnierzom sowieckim, albo po co były mrozy 20-25 stopni np. w Odesie, dalekiej od rozgrywanej Bitwy o Moskwę, gdzie ludzie zamarzali od zimna, nie przyzwyczajeni do takich mrozów. Pan Bóg powinien był działać wybiórczo: mrozić Niemców, a nie szkodzić Rosjanom.
W wywiadzie z pisarzem prawosławnym Mikołajem Błochinem wspomniano o sakralnym posiedzeniu Naczelnego Dowództwa (z 18 na 19 października 1941 r.). Właśnie na tym posiedzeniu zdecydowano o radykalnej zmianie stosunku Partii do Cerkwi. Po posiedzeniu Stalin ogłosił, że nigdzie nie wyjedzie z Moskwy i że „będziemy otwierać świątynie i Bóg nam pomoże”. Jego najbliżsi współpracownicy byli w szoku, gdy o tym usłyszeli, gdyż do tej pory oni prześladowali Cerkiew właśnie na jego rozkazy. Raptowna zmiana polityki wobec Cerkwi wywołała straszne zdenerwowanie w partyjnych szeregach. Kiedy czytali w „Prawdzie” artykuł Stalina, w którym zażądał on w żadnym przypadku nie zamykać świątyń, to nie wiedzieli, co robić: czy wykonywać partyjne decyzje o wykorzenieniu religii jako „opium narodu”, czy zgodnie z nowym wezwaniem Wodza, zaprzestać prześladowań Cerkwi?. Wiedzieli bowiem, że jeżeli Stalin coś postanowił, to na pewno to zrealizuje. I co teraz mają robić oni, którzy jeszcze niedawno wysadzali w powietrze świątynie i rozstrzeliwali kapłanów, wygłaszali na zebraniach płomienne mowy o szkodliwości „opium narodu”. Czymże jest teraz religia - „opium”, czy też nie jest? Ale kiedy nastąpiły liczne prawosławne cuda, to nawet wrogowie Cerkwi zaczęli „odzyskiwać” wzrok.
W 1947 roku Stalin spełnił swoją obietnicę i w październiku zaprosił Metropolitę Eliasza do Rosji. On bał się niewykonania poleceń Matki Bożej, ponieważ wszystkie proroctwa, które mu przekazano, spełniły się. Przed przyjazdem gościa Stalin zawezwał Metropolitę Aleksija, który w tym czasie był już Patriarchą, i zapytał: „Czym może odwdzięczyć się Metropolicie Eliaszowi Rosyjska Cerkiew?”. Patriarcha zaproponował podarować Ikonę Kazańskiej Matki Bożej, krzyż z kosztownościami i panagię*/, ozdobioną drogocennymi kamieniami ze wszystkich obszarów kraju, żeby cała Rosja uczestniczyła w tym darze. Według polecenia Stalina najbardziej wytrawni jubilerzy wykonali panagię i krzyż.
______________
*/ „panagia” - mały obrazek (ikonka, do kilkunastu cm wysokości) z metali szlachetnych (złota lub srebra lub też pokryty tymi metalami), ozdobiony drogocennymi kamieniami z wizerunkami Osób Boskich, Matki Bożej lub Świętych, noszony przez wysokich dostojników cerkiewnych (Patriarchów, Arcybiskupów, Metropolitów) na łańcuchu na piersiach.
Metropolita Eliasz przybył do Moskwy, gdzie powitano go bardzo uroczyście. Wręczono mu ikonę, krzyż i panagię. „Jestem szczęśliwy, - powiedział Metropolita Eliasz - było mi dane stać się świadkiem odrodzenia Wiary Prawosławnej na Świętej Rusi i zobaczyć, że Pan Bóg i Matka Boża nie zostawiły waszego kraju, a przeciwnie - zaszczyciły ją szczególną Życzliwością. Z wielką wdzięcznością przyjmuję te dary od całej ziemi Rosyjskiej, jako pamiątkę o ukochanym przeze mnie kraju i jego narodzie. Życzę wam, moi drodzy, i mam nadzieję, że według słów wielkiego Świętego ziemi Rosyjskiej - wielebnego Serafima Sarowskiego - w środku lata zaśpiewacie „Chrystus Zmartwychwstał!. Jakaż wielka radość będzie na całej ziemi”.
W tym samym czasie rząd sowiecki nagrodził go Premią Stalinowską za pomoc Rosji w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Wysokość jej wynosiła 100.000 rubli. Była to wtedy wielka kwota. Metropolita Eliasz przyjęcia Premii odmówił tłumacząc, że mnichowi pieniądze nie są potrzebne i sam przekazał 200 tys. dolarów, zebranych w Libanie, na pomoc dzieciom - sierotom, których rodzice zginęli podczas wojny. Z Moskwy Metropolita Eliasz pojechał do Leningradu. Do ZSRR przyjeżdżał w sumie 5 razy.
Opracował i tłumaczył:
Andrzej Leszczyński
8 grudnia 2012 roku
Wykorzystana literatura i elektroniczne źródła informacji
Как была спасена Россия в Великой Отечественной войне 1941 - 1945 годов.
Jak została uratowana Rosja w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941-1945.
Война, Церковь, Сталин и великий молитвенник за Русь Православную митрополит Гор Ливанских Илия (Карам)
Автор Сергей Фомин
Кому молился Сталин в годы войны
Легенда Великой Отечественной: Богоматерь спасла Москву
«Минувшее развертывает свиток...» Монахиня Сергия (Клименко)
„Przeszłość rozwija zwój…” Zakonnica Siergija (Klimenko) ZAO „Prawosławnaja Inicjatiwa”, 2005
Явление Святого князя Даниила Сталину
Николай Блохин: «Я вижу в этом только волю Божию…»
Mikołaj Błochin: Widzę w tym tylko Wolę Bożą (wywiad z 6 maja 2012 r.
Храм-памятник битве под Москвой 1941 года
Блаженная Матрона Московская
Житие блаженной старицы Матроны
О святости Сталина. Блаженная Матрона и Сталин
Как святая Матрона «благословила» Сталина
Książka, Autor: Анна Чуднова „Вам поможет святая блаженная Матрона Московская
Чудотворные иконы на Руси. Гришечкина Наталья Васильевна
Глава 3. Знамения о России в годы Великой Отечественной войны http://www.bibliotekar.ru/rusIcon2/39.htm
Николай Владимирович Блохин „РУБЕЖ” - роман
14