Mikołaj Rej
FIGLIKI
(wybór)
JAKO ŻONA NA POGRZEBIE OMDLAŁA
Kiedy pana grzebiono, pani narzekała:
"Czegożem ja, sirota nędzna, doczekała!" -
Kiedy ją hamowali, tu się wydzierała,
A gdy go w grób kładziono, na ziemi leżała.
Potym, gdy grób zakryto, sąsiadek pytała:
"Cóż się wam zda: dobrzem li tak była omdlała?
Rada bym była lepiej, wieręm nie umiała,
Prze Bóg wystrzec mię było bom wtym nie bywała!" -
Gdy ksiądz śpiewał pasyją, więc baba płakała.
Umie li po łacinie, druga ją pytała:
"Płaczesz, a to wiem pewnie, nie rozumiesz czemu
I ten twój płacz podobien barzo k szalonemu".
Rzekła baba: - "Iżci ja płaczę nie dlatego,
Lecz wspominam na swego osiełka miłego,
Co mi zdechł. Prosto takim, by ksiądz, głosem ryczał,
I takież na ostatku czasem cicho kwiczał".
MIESZCZANIE, CO SIĘ SPOWIEDALI
Mieszczanie gdy się poście księdzu spowiadali,
Iż są cudzołożnicy, wszyscy powiedali.
Ten rzekł: - "A skądże tych pań tak wiele miewacie,
Podobno, lżę wzajem sobie oddawacie?
Bo też mało nie wszytki panie powiedały,
Iż też z cudzymi mężmi zachowanie miały.
A tak gdyż wam nie krzywda, idźcież z miłym Bogiem!
I mnąc czasem nie gardzą, kapłanem ubogiem".
POLAKOWI KUCHARZA OBIESILI
Polak przez włoską ziemię jadąc kęs pozostał,
Kucharza dla gospody naprzód sobie posłał.
Kucharz jadąc na drodze zbroił coś dobrego,
Że go wnet obiesili, jako podróżnego.
Pan po tym, jadąc w drogę, swą barwę obaczy,
Rzecze: - "Wierę, pan Matusz nasz to wisieć raczy!
Wej, przedsię naszy górą, chociaj w cudzej ziemi.
Ale my tę gospodę, co zjednał, miniemy".
CO ŻONĘ KAZAŁ DAĆ WILKOWI ZA POKUTĘ
Chłopi wilka żywego w jamie ułapili,
Jaką mu mękę zadać, społu się radzili.
Jeden rzecze: - "Żebyście to źle uczynili,
Byście go bez pokuty w tych grzechach zabili".
A ci się go radzili, co za pokutę dać.
Ten rzekł: - "Nie możecie go iście lepiej skarać.
Dajcie za moje żonę, nie trzebać mu więcej.
Pewnieć odpokutuje niż do roku pręcej".
DO TEGO, CO CZYTAŁ
Rozumiem temu jednak, że cię co ruszyło,
Bo co zeszło na statku, śmiechem się zakryło.
Odpuść, bracie! Swojać rzecz, coć by się nie zdało,
Gdyż się i to, i owo społu pomieszało.
Widzisz takie rozumy, co tak świat zbiegały,
Że nie wiem, czego by już wszędy nie zmacały.
Więc też ci nieukowie, co pisma nie mają,
Gdy nie mogą mędrować, niechajże wżdy bają,
Bo komu inochody nie stawa, więc grędą,
A baby, gdy lnu niemasz, niech konopie przędą.
A niechaj narodowie wżdy postronni znają,
Iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają!
Wszak widamy u sławnych, chociaj nie Polacy,
Pisali też leda co, chudzi nieboracy.
A o Polakoch sobie ledwe tam bajali,
Iż też są jako ludzie, którzy je widali.
Jeślibyś też z niełaski na lewo szacował,
Masz papir, napisz lepiej - ja będą dziękował.
Boby to własna sztuka szyrmirza każdego
Miała być: okazać co na szkole nowego.
Gdyż to jest z przyrodzenia cudze sprawy ganić,
Jako by rzekł: umiałbych ja to lepiej sprawić.
Dzierżę, iż materyją możesz lepszą sprawić,
Ale ją ośmią wirszów trudno masz wyprawić.
Skosztujże, miły bracie, wszak papir niedrogo!
A jeśliże nie umiesz, nie szacuj nikogo!
Bo wiesz, iżeć i za to napisana cena,
Kto gani, nie dowiedzie: talionis poena!