CZY DZIECI MOGĄ RZĄDZIĆ ŚWIATEM
Kiedyś, bardzo dawno temu, wszystkie dzieci na świecie postanowiły, że będą rządzić i wybiorą prezydenta.
- Mamy dosyć rządów dorosłych! - mówiły"
- Nic nam nie wolno! - krzyczało jakieś dziecko.
- My chcemy naszego prezydenta!
I zaczęły wszystkie krzyczeć. Dorośli nie mogli znieść tego krzyku, więc pozwolili dzieciom wybrać prezydenta i rządzić.
- Znudzi im się - mówili.
Ale dzieci wcale tak nie myślały. Miały przed sobą wspaniałą wizję świata, w której dzieciom można było robić wszystko. Tak więc wybrały prezydenta, a miała nim być dziewięcioletnia Zosia. Dzieci zrobiły głosowanie i najwięcej głosów zdobyła właśnie Zosia, bo ją wszyscy lubili. Następnego dnia Zosia wprowadziła się do domu, który raczej trzeba by nazwać willą, ba, pałacem. Kiedy już zdążyła się zadomowić, do pałacyku weszły dzieci. Zośka mianowała je na różne ważne stanowiska. Na przykład posłem został jedenastoletni Tikom - Murzynek z Afryki, premierem Tańczący Gołąb - dziewięcioletni Indianin, a ministrami: Tomek - jedenastoletni Polak, Szan-Tude - ośmioletni Japończyk, Kate - siedmioletnia Angielka. Tak więc teraz pozostało już tylko rządzić. Dzieci bardzo niecierpliwiły się, więc prezydent Zosia kazała jak najszybciej zwołać naradę.
- Uwaga! Niech wszyscy słuchają! - zawołała Zosia. - Musimy wydać jakąś ustawę, reformę albo rozkaz, bo dorośli powiedzą, że źle rządzimy, a tego chyba nie chcecie?
- Nie! - odpowiedziały chórem wszystkie, dzieci.
- No więc, co rozkażemy? Ja proponuję, żeby wszystkie dzieci mogły robić, co im się podba, i żeby nikt ich nie upominał i nie zwracał im uwagi.
- Tak!!! - wszystkie dzieci jednogłośnie przyjęły propozycję.
Tak więc zapadła decyzja. Dzieci postanowiły, że jeszcze dzisiaj po południu prezydent Zosia pojedzie na Wielki Plac i ogłosi nową ustawę, która brzmi: "Dzieci mogą robić wszystko". I tak się stało. Dorośli nie wiedzieli nic o tym, bo zaproszono tylko dzieci. Wielki helikopter zrzucał wszędzie listy z podpisem prezydenta i kiedy dzieciom czegoś zabraniano, wtedy one pokazywały taki list i już mogły robić wszystko, co im się podoba.
Skutki nie były zbyt pozytywne, bo odtąd dzieci mogły brać ze sklepów to, co chciały, nie płacąc za towar, psuć wszystko i wagarować, a jeśli już chodziły regularnie do szkoły, to psociły, rozrabiały, a co gorsza - w ogóle nie chciały się uczyć. Wkrótce we wszystkich szkołach zabrakło kredy, bo dzieci deptały ją dla zabawy, a wszyscy nauczyciele zrezygnowali z pracy, bo mieli dosyć szkoły i niegrzecznych dzieci. Po odejściu personelu dzieci były same w szkole i nikt ich nie pilnował. Zmieniło się całkowicie pojęcie "szkoła". Przedtem było to miejsce pracy, skupienia i nauki, a podczas rządów dzieci szkoła służyła jedynie do niszczenia i psucia. Wkrótce dorośli musieli zamknąć szkoły, bo groziły zawaleniem, ale dzieci i tak tam chodziły, bo przecież było im wolno wszystko. Choć to smutne, to wiele dzieci wyszło z domu i nigdy już nie wróciło, bo zostały przygniecione głazami z zawalonej szkoły lub odcięte od świata lawiną cegieł i kamieni. Pozamykano większość sklepów, gdyż sprzedawcy mieli dosyć niewdzięcznej pracy, wiele fabryk przestało funkcjonować, bo dzieci popsuły wszystkie urządzenia.
Ostatnio jakieś dziecko poszło do fabryki oranżady i chciało się napić. Przedziurawiło więc rurę, którą płynęła oranżada. Udało się. Oranżada wyciekła, ale potem nie można jej było zatamować. Zalała wszystko, ale dzieci były bardzo zadowolone, bo mogły pić ją nawet przez sen. W końcu jednak znudził im się słodki napój i wysłały do prezydenta list z prośbą o zlikwidowanie fabryk oranżady. Fabrykanci i pracownicy bardzo się ucieszyli i doznali wyraźnej ulgi, bo sami chcieli już zamknąć fabryki.
Kiedy nareszcie opanowano powódź, dzieci zażądały lodów. Wyprodukowano je na życzenie, ale na całym świecie zabrakło prądu, bo mały łobuz poprzestawiał przewody elektryczne, a jeśli nie ma prądu, to też lodówki, chłodziarki i zamrażarki nie działają. Wszystkie lody się więc roztopiły. Dzieci wpadły w histerię, a ulice kleiły się od roztopionych lodów. I następna heca dzieci nie ominęła. Zabrakło cukierków! Ostatnio były zjadane w ogromnym tempie, a fabrykom i cukierniom zabrakło cukru.
Biedna Zosia miała już wszystkiego dosyć i nie chciała dłużej sprawować urzędu prezydenta. Wszyscy posłowie i ministrowie też zrezygnowali. W końcu dorosłym udało się przywrócić świat do normy, ale Ziemia nigdy już nie była i nie będzie taka piękna jak przed owymi pamiętnymi rządami dzieci. A więc, czy dzieci mogą rządzić światem? Oj, chyba nie.
Anioł Stróż Czerwiec 2001