ZWYCZAJE ŚWIĄTECZNE W DAWNEJ POLSCE
Dzisiaj na święta ubieramy choinkę, natomiast dawniej przynoszono do domów zielone gałązki drzew. Czasami splatano z nich wieniec, ozdabiano go orzechami, jabłkami i zawieszano u sufitu. Taką zieleń w izbie nazywano "podłaźnikiem".
Gospodarz przynosił do domu cztery snopki słomy i stawiał w czterech kątach pokoju. W miastach przynoszono do mieszkań siano i kładziono je pod obrus przykrywający wigilijny stół. Miało to przypominać o ubóstwie Świętej Rodziny.
O dniu wigilijnym mówiło się: "Ten dzień jaki, cały rok taki". Oznaczało to na przykład, że jeśli w Wigilię dziecko było niegrzeczne, to takie będzie przez cały rok. Dlatego od samego rana rodzice przypominali o tym swoim pociechom, a i same dzieci pilnowały swojego zachowania, by przypadkiem nie dostać od rodziców bury lub klapsa.
W dzień Bożego Narodzenia na wsi polskiej zapadała cisza. Nie wolno było hałasować, krzyczeć ani stukać. Nie grano też głośnej muzyki, by przypadkiem nie obudzić śpiącej Bożej Dzieciny.
Znane było powiedzenie: "Na świętego Szczepana rzucają owsem w kapłana". W tym dniu, po zakończonym nabożeństwie w kościele, ludzie obsypywali księdza ziarnami owsa. Czyniono to na pamiątkę śmierci świętego Szczepana, w którego rzucano kamieniami.