Byron, Korsarz, Kain, Manfred,
[w:] tenże, Wybór dzieł, wstęp J. Żuławski, Warszawa 1986.
WSTĘP
wszystkie edycje - bez imienia poety, współcześni tylko Byron lub Lord Byron, on sam w młodości panieńskie nazwisko matki (Gordon), w ostatnich latach - żony (Noel).
czytany po Kongresie Wiedeńskim, w 1818 przekłady.
Mickiewicz: XII 1842, „On pierwszy pokazał ludziom, że (…) trzeba samemu tak żyć, jak się pisze”, pod jego wpływem długo Słowacki, Krasiński, Norwid i inni.
„antychryst” i „demoralizator” dla współczesnych, bez łamania w strofach konwencji metrycznych ła-mał pozostałe. Demonstrował poglądy, pasje. Układy wiedeńskie dla niego = szczyt upodlenia. Był za każdym zrywem zbrojnym protestu. Wspominał Kościuszkę. Wczesny romantyzm polski był „by-roniczny” - czyli politycznie bojowy, trzeźwy w stosunku do rzeczywistości, świadomy konkretnych narodowych celów, realistyczny.
poeta znany wcześniej, pierwsza wzmianka w prasie: „Pam. Warsz”, 1816, art. Rzut oka na literatu-rę angielską w ostatnich 20 latach.
bardzo sławny („Pewnego ranka zbudziła się w całym świecie sławny”) i bardzo pracowity.
pierwsi tłumacze: J. U. Niemcewicz, Karol Sienkiewicz, Władysław Ostrowski; po 1824: Ignacy Ku-łakowski, A. Mickiewicz, Tomasz Zan, Ludwik Spitznagel, Feliks Chlibkiewicz, Antoni Edward Ody-niec, Wanda Małecka, Henryk Dembiński, Dominik Lisiecki, S. Bo…, Zygmunt Krasiński, Aleksan-der Chodźko, (…) Edmund Bojanowski, Antoni Małecki i inni. Norwid (1860), Edward Porębowicz (1885), Jan Kasprowicz (1895), Antoni Lange (1899), Alina Świderska (1908), Zofia Reutt Witko-wska (1928), J. Żuławski (1960, 1977).
żaden z pisarzy obcych nie wrósł w literaturę polską tak głęboko.
biografia: ur. 22 stycznia 1788, Londyn; od 4 r. ż. w Szkocji z matką, 1798 tytuł lorda, do siedziby rodowej Newstead Abbey w hrabstwie Nottingham. 1801 elitarne Liceum pod Londynem (Harrow), miłosne wzruszenia. 1805 w Trinity College w Cambridge. 1806 tomik poezji Utwory ulotne, 3 na-stępne: Wiersze okolicznościowe, Godziny próżności, Wiersze własne i tłumaczone fala ostrej krytyki. Zjadliwa satyra: Poeci angielscy i krytycy szkoccy. 1809 podróż ku Pirenejom, Grecja, Tur-cja, 1811 powrót do Anglii. Śmierć matki. 1811 Przekleństwo Minerwy, Aluzje z Horacego, 1812 Walc, 2 pieśni Wędrówek…, 1813 Giaur, Narzeczona z Abydos, 1814 Korsarz, Lara, 1815 Oblę-żenie Koryntu, cykl Melodie hebrajskie, 1816 Parisina.Przyjażń z Tomaszem Moore'em i Walter Scottem. 1812 wprowadzony do Izby Lordów (głośne przemówienia). salony, afera miłosna z Caro-line Lamb. Ślub z Annabellą Milbanke 1814, wkrótce odchodzi od niego z córką, Adą. 1816 Gene-wa, 3 pieśni Wędrówek, liryki, Więzień Czyllonu, koncepcja Manfreda, Mediolan, Wenecja (Sten-dhal, Teresa Guiccioli), porządkuje sprawy finansowe, sprzedaje Newstead Abbey, zaczyna się dorabiać. Rawenna, Piza, Genua (pożegnanie z Teresą). 1817 Manfred, Żale Tassa, Beppo, 1817-1818 4 pieśni Wędrówek…, 1818 Mazeppa, od 1818 Don Juan, 1819 poemat Proroctwo Dantego, 1820 dramat Marino Fauero, 1821 satyra Wizja sądu, sielanka Niebieskie pończoszki, dramaty m.in. Kain, Niebo i ziemia, 1822 dramaty Werner, Niekształtny przekształcony, 1823 powieść poety-cka Wyspa, Wiek brązu. Płynie do Grecji. Niewola - demoralizuje i upadla (jak najgorzej o moralno-ści i cechach charakteru Greków). Zm. 19 kwietnia 1824. Ciało do Anglii, złożone w Newstead.
Mawiał, że człowiek powinien zrobić dla ludzkości coś więcej niż pisać wiersze”. „Wielkim celem ży-cia jest doznanie - aby czuć, że się istnieje, choćby nawet cierpiąc”. Najważniejszą rzeczą w poezji były dla niego poglądy, czyli to, co kształtuje dzieje osobistego życia. 2 niezmierne uczucia, o któ-rych mówił: umiłowanie wolności i wstręt do obłudy. Dla wrogów - burzycielem porządku. Zakom-pleksiony (deformacja stopy), pyszny (starożytny rodowód, lordostwo), dumny (odmawiał honora-riów, cedował je na przyjaciół). Lubił oczerniać sam siebie, rozpuszczać plotki. Zawsze stawał po stronie słabszych. Do określenia „romantyzm” odniósł się z sarkastycznym lekceważeniem. Nie pró-bował być żadnym nowatorem poetyckich form i poetyckiego języka. Adorował Miltoa, Alexandra Pope'a, kpił z romantycznych „poetów jezior”.
Don Juan = wzór dla Słowackiego w Beniowskim i dla Puszkina w Onieginie.
Byron jest skrupulatny i niby reporter dziejów, którym się przygląda, ma ambicję powoływania się w utworach na fakty, a przynajmniej opierania koncepcji utworów na historycznych przesłankach.
TEKST
KORSARZ. POWIEŚĆ, przeł. Antoni Edward Odyniec.
motto: „I sui pensieri in lui dormir non ponno” Tasso, gerusalemme liberata, Canto X („Myśli jego nie mogą w nim zasnąć”).
PIEŚŃ.
„Na modrych głębiach jasnej, morskiej wody / (…) buja duch swobody; / (…) Nam w dzikim życiu czuć wciąż, niespodzianie, / W każdym dniu nowość, rozkosz w każdej zmianie! / (…) Gdzie trwożni rozpacz - my tryumf znajdziem; / Gdzie słabi mdleją - my żyjem i czujem / (…) Nie strach nam śmier-ci - byle wprzód lub razem / (…) Nam łożem piasek lub trawa zielona. / (…) Po nas łzy płyną - krótko, ale szczerze”.
„Taka pieśń brzmiała na wyspie korsarzy”, opis, co robią (suszą sieci, wypatrują żagli, wypróbowują broń, piją, grają). Łup - „wódz niech myśli - im tylko przystało / Ufać, iść za nim i uderzać śmiało”. Każdy słucha wodza - „szyderczy uśmiech, wzrok i twarz surowa”. „Jadło - chleb suchy; napój - czy-sta woda. / Zbytkiem nieczęstym - owoc lub jagoda”.
„Z masztu czerwoną chorągiew ujrzeli”. Powraca z wyprawy ich łódź.
„Siedli wioślarze i pędzą do brzegu. / Wkoło na piasku tłum zebrany czeka”.
„Wieść się rozbiegła, tłum rośnie z pośpiechem”.
„Gdzie jest wódz? ważne przywozim nowiny”. Żuan (zaufany wodza) prowadzi. Zamek Konrada (wo-dza) wzbija się nad morze, jest na najwyższej górze, wokół bujne krzewy, pachnące kwiaty.
Przynieśli list od Greka szpiega, Konrad przeczytał i rozkazuje być gotowym do podróży - dziś za godzinę.
Posłuszni woli Konrada „dziwny ten człowiek dumy i milczenia, / Którego nigdy śmiechu ni westchnienia / Nikt z nich nie słyszał”. „Rządzi ich duszą”. Wzbudza cześć, posłuszeństwo „Potęgą myśli, duszy czarnoksięstwem”. „walczy ich ręką”. „Jest, było, będzie - to bieg świata tego, / Wielu pracować musi dla jednego”.
„Konrad nic w sobie nie ma nad człowieka”. Czarne oczy, twarz ogorzała, blada, wzniosła skroń, włos kruczy, krzepkość ramion, nieolbrzymi kształt. „Nieraz z brwi groźnych, z drżenia ust lub z czoła / Znać dumę”. „W szyderczym jego, chociaż głośnym śmiechu, / Jakby sam szatan śmiał się w jego echu, / Jest coś, co w sercach słyszących go ludzi / I gniew, i trwogę, i nienawiść budzi. / Wzrok jego gniewny zabija Nadzieję”.
„Z gry chyba rysów, z mieniącej się twarzy, / Poznasz namiętność”. „Patrz w jego wzroku na szaleń-stwo ducha!”.
„Zmienił on duszę, wprzód nim czyny swemi / Wyparł się nieba, wojnę wydał ziemi. / Z młodu (…) Mędrzec w swych słowach, lecz w czynach szaleniec (…) On przeklnął cnotę (…) I obrał sobie za swój cel na ziemi: / za winy kilku mścić się nad wszystkiemi”. Gardził dobrym, nienawidzony, zimny, dziki, hardy, nie dbał o miłość.
„Nikt nie zły całkiem: i w duszy Konrada / Jedno tajemne słodsze czucie włada. / (…) W nim na-wet miłość wolę przezwycięża”. Póki blisko - nie zaćmi smutkiem zmiennej fortuny igrzysko. Mimo iż z każdej cnoty zboczy - przeciw tej niczym nie wykroczył.
„Straszna wieść! [Konrad] (…) Źle wróży serce, ale się nie boi (…) Dziś trzeba zwyciężyć lub zginąć (…) Losie mój, losie! czuję dłoń twą groźną. / Zbaw, jeśli możesz - jeszcze nie za późno!”.
„Tak dumał w sobie, aż idąc ponury / Doszedł do wieży na wierzchołku góry”. Jego Ptak piękno-ści nuci zza kraty pieśń: „Przyjdź, gdy ja umrę, do mej mogiły, / Pomódl się za mnie, łzę wylej po mnie! / Tej tylko myśli znieść nie mam siły, / Że ty, mój luby, zapomnisz o mnie!”. Medora wyznaje, że jej serce jest pełne bólu. Konrad bogaty, znajdą milszy kraj, nieba łagodniejsze. „Igrasz z mym sercem / I ono ci wybaczy / Lecz z takich żalów blisko do rozpaczy!”. Konrad: odpływają, „Bez żadnej zniskąd pociechy prócz ciebie, / Bez celu w życiu, bez nadziei w niebie, / W duszy się mojej tak wiąże i splata / Miłość dla ciebie z nienawiścią świata”. Medora prosi, by dzielił z nią dziś wieczerzę. On obiecuje jej wrócić, mówi, że niestraszne są wrogi, ma być o niego spokojna i spędzać czas z żonami towarzyszy. „Łkając, na szyi zawisła rękami (…) On nie śmiał podnieść, nie śmiał znieść widoku / Bladości w twa-rzy i rozpaczy w oku”. Zaniósł na łoże. „Dreszcz przebiegł serce: uczuł, że dla niego / Prócz niej na świecie nic nie ma miłego. / Dotknął ust - zimne; spotkał wzrok - wpół zgasły”. Wyszedł.
Płacze Medora. „W bladych jej rysach, jak w twarzy z kamienia, / Tchnie dziki wyraz wiecznego cierpienia”. Odszedł.
Biegł do portu. „Prawego męża / Płacze niewiast miękczy, ale nie zwycięża”. Widzi okręt, czół-na, czerwoną chorągiew, nie waha się już. „Żar w jego oczach, dzikość w jego duszy, / Uczuł sam sie-bie - nic go już nie wzruszy”. „rzadko słodycz w parze z jego duszą”. „On depce miłość, by mieć pos-łuszeństwo”.
Żuan dał miecz, płaszcz, trąbkę. Pedro odebrał papier z rozkazami (ma przekazać Anzelmowi), ma podwoić straż. Za 3 dni wrócą. Ganzalwowi odkrywa cel i środki wyprawy. „Tymczasem w żagle dął wiatr pożądany (…) Sto wysp minęli”. Konrad na pokład zgromadził swych ludzi (…) Rozmawia zimno, choć o krwi rozmawia”.
PIEŚŃ. „Conoceste i dubiosi desiri?” Dante - Inferno.
„W zatoce Koron las masztów się leży, / Na zamku Koron lampy błyszczą z wieży, / Tam Seid basza częstuje żołnierzy. / Święci swój tryumf - jutro spodziewany (…) Wzdłuż brzegu wszędzie śmiech, muzyka, wrzawy”.
„Seid śród gości spogląda wesoły”. Piją mokkę (kawę), wokół dym cybuchów (fajek), tańczą almy (tancerki).
Niewolnik-stróż informuje o przybyciu derwisza, zbiega korsarzy. „Twarz jego bada z postów, nie z obawy (…) Długa, powiewna rozpuszczona szata / Obwija piersi”.
Przybysz mówi o porwaniu go, gdy płynął z Scio do portu Skalanowy. Radzi, by zaatakować, bo nie są zbyt czujni, skoro on uciekł. Derwisz chciał odejść, ale basza wstrzymał, chce go wypytać, każe jeść. Nie chce jeść - odpycha sól (zgody znak), jego pożywieniem - jak mówi - polne zioła, woda - napojem. Nie może jeść przy innych. Nagle - pożar, pali się flota. Basza rozkazuje pojmać przebrane-go szpiega, Giaura i zabić (szpieg = Konrad). Szpieg zerwał szatę - „Pancerz na piersiach, szabla błyszczy w dłoni!”. Gotów do walki. Wszyscy się boją. „Strach uolbrzymił siłę przeciwnika”. Zbójcy wyparli bramy pałacu i idą za głosem trąbki Konrada. Seid ucieka, lecz musi zginąć.
Konrad słyszy jęk niewiast pali się harem. Wzywa do obrony, bo i oni mają żony. „Śmierć nieść mężczyznom - lecz pomóc kobiecie!”. Z resztą ratuje kobiety. Najpiękniejsza w objęciach Konrada = pani haremu, niewolnica baszy.
„Krótko wódz spojrzał na wdzięki Gulnary”. Seid widzi, że uciekają przed garstką wrogów - czuje wstyd. Chcą się zemścić lub zginąć. Zwycięzcy walczą teraz o życie. „Wróg ciaśniej otacza”.
Kobiety - bezpieczne. „Tkwi w jej [Gulnary] pamięci wybawca z płomienia, / Dźwięk jego głosu, blask jego spojrzenia. / Dziw jej, że zbójca, śród boju dzikości, / Zdał się być czulszym niż Seid w mi-łości”. Chce go zobaczyć.
Widzi go, jak zacięcie walczy. Zachwiał się, upadł i go pojmano. Jeszcze ma wzrok pogardliwy, twarz obojętną.
Jutro ma być wbity na pal na gór szczycie. Strażnicy odeszli, został sam w kajdanach, w ciemnicy.
„Noc, wojna, zamęt w myślach jego duszy. / (…) Całe swe życie czuje, widzi w sobie. / (…) Przesz-łość się czerni jak otchłań bezdenna, / Przyszłość jak chmura gromami brzemienna”. wszystko sobie przypomina - złe czyny, myśli, chęci.
„W warownej izbie na najwyższej wieży / Okuty Konrad na posłaniu leży”. „Duma sam w sobie: strach, zgryzotę przemógł”. Jest jedna myśl, która go dręczy - jak przyjmie te wieści Medora? W koń-cu zmęczony, usnął spokojnie.
„Śpi - uśmiech w ustach, łza lśni spod powieki”. Przyszła Gulnara, gdy basza zasnął, zdjęła mu sygnet, okazał strażnikom - wpuścili.
Zdziwiona, że ten śpi. „Chcę mu pomóc, nie dbam o sąd ludzi”. Konrad się przebudził.
„Korsarzu! pal twój gotów, lecz ma władza / Często gniew baszy i wyrok złagadza”. Chce, musi go zbawić. Ale na razie odłoży wykonanie wyroku do jutra. Konrad nie chce uchodzić w więzienia jak zbieg podły, powróci bez chwały. „W życiu mym dotąd jedyne pociechy / Były: mój okręt, mój miecz, jej uśmiechy / I Bóg mój niegdyś! Przeszłość to daleka. / Jam się go z młodu, dziś on mnie wyrzeka”. Gulnara dowiaduje się, że Konrad już kocha inną. Ten ją ratując myślał, że ocala lubemu. Ona prag-nęła kochać i jest zdolna do tego, ale czuje, że wprzód trzeba być wolną, ona niewolnica. Udaje czu-łość. „Nie umrzesz dzisiaj, okupię cię drogo”.
„Poszła, jak przyszła, jako sen przelotny”.
„Wczora pan morza, wódz dzielnych zastępów! / Dziś jeniec wrogów, może pastwa sępów”.
PIEŚŃ. „Come vedi - ancor non mabbandona” Dante - Inferno.
Zachód słońca - dygresja dotycząca Grecji.
„O! ziemio grecka! o kraju uroczy! / (…) Twą była wyspa mojego korsarza - / Wyzwól ją z jarzma, którym wróg znieważa”.
Słońce zaszło. Minął 3 dzień. Anzelmo wrócił z wyprawy, nie spotkał okrętu Konrada. Medora wypa-truje powrotu ukochanego, wyszła nawet na brzeg. Powróciła łódka z towarzyszami Konrada. Nie pyta - zgadła. Pyta, gdzie grób. Informują, że jest jeden, który widział - Konrad porwany. Zemdlała. Poszli szukać Anzelma, by go powiadomić.
Rada. Konrada chcą „Albo go zbawić, albo pomścić godnie”.
Seid w haremie duma. U stóp - piękna niewolnica. Radzi mu, by uwolnił Konrada w zamian za jego bogate łupy (będzie łatwą zdobyczą, a tak towarzysze uciekną ze skarbami). Basza tymczasem kazał myśleć w seraju nad wynalazkiem, który wzmoży mękę, ból, a życie przedłuży. nie chce puścić giau-ra. Widzi, że Gulnara czuje coś do Konrada. „przeklęta godzina, / Gdy cię uniosło ramię poganina!”. „w głębi jej duszy / Zawziął się zamiar - (…) / Ujdzie z nim z więzów lub zginie w katuszy!”.
Konrad zniósł tajne męki: głos w ciszy, który zdaje się być ostatnim w życiu + samotność + brak przyjaciela + jęk, łzę, która skazi męstwo, wrogom zjedna tryumf.
Minął dzień, dwa, trzy, nie widać Gulnary. Przeszedł dzień czwarty. W nocy burza. „Uczuł sa-motność i serce zatwardził”.
O północy stąpanie. Anioł Stróż. Krok bardziej drżący, twarz bledsza. Oznajmia: umrzesz, ale jest sposób. „Pomimo twych zbrodni, ja czuję / Wielkość twej duszy; (…) Kocham cię! Nie mów, ja wiem, że daremnie. (…) Jeśli chcesz działać (…) / weź ten sztylet - pójdź, a będziesz wolny!”. Prze-kupiła straże i uczynią, co zechce. „Nigdy zbrodnią się nie wyda / Śmierć prześladowcy. Pójdź, zabij Seida!”. „Skrzywdził mię, zelżył - pomszczoną być muszę”. Nie miała odwagi prosić o odroczenie wy-roku: „Na on tylko czas tej zwłoki łożył, / By tobie cierpień, mnie żalu przymnożył. / Mnie też on grozi”. „Kocham ciebie - poprzysięgłam zbawić. (…) Teraz jam twoją! chcę twój los podzielać, / Słuchać, co każesz, i pełnić w pokorze. (…) Pierwsza to miłość - i nienawiść pierwsza!”. Mówi, że ma iść, w porcie czeka łódź Majnotów, tylko musi zabić Seida, który śpi w izbie, przez którą muszą przejść. Konrad od-mawia: „Przyszliśmy z mieczem, nie z nożem - ten, czyja / Dłoń niewiast broni, śpiących nie zabija!”. Namowy Gulnary bezskuteczne. Ostatecznie postanawia sama to uczynić.
Nie czekając odpowiedzi - wyszła. Konrad zebrał w ręku łańcuch i poszedł trzymając się ręką ścian; pusto i ciemno, czuje woń poranku. Znalazł się na krużganku, wschód. Słyszy szelest. Nie zabiła, ale oszalała. Na czole: kropla krwi.
„Żądne cierpienie w całej swojej sile / Nie przeraziło, nie wstrząsnęło (…) Jako ta plama, ta kropla zbrodnicza! / W niej zgasł mu urok pięknego oblicza”.
Każe mu iść, łódź czeka, kupione straże pójdą za nimi. „Wszyscy chcą z twoją połączyć się rzeszą”.
Słudzy (Murzyni i Grecy) na rozkaz zdjęli okowy. Wszyscy wyszli za miasto, przyspieszają bie-gu.
Wsiedli do łodzi i odpłynęli ciesząc się. Konrad wspomina Gonzalwa, braci, „tryumf”, klęskę, więzy, kochankę. Podnosi wzrok i widzi - Gulnarę, zbójczynię.
Gulnara płacze, klęka i prosi o przebaczenie. „Cóż by się z tobą stało bez mej zbrodni? (…) Ta noc straszliwa, ta mię obłąkała!”.
Konrad wini siebie. Zobaczyli zbrojną łódź. Konrad poznał atak swoich. Wszedł na okręt, poczuł możność walki.
Dowiedzieli się o Gulnarze. „Kryjąc uśmiechy, z podziwieniem w oku / szepcą i ku niej spoglą-dają z boku - A na (…) / Krwi się nie bała, ich wzroku się boi! / Milczy”.
Konrad czuł „Wstręt dla jej zbrodni, lecz żal dla niedoli”. Niebo ją ukarze, on niezdolny. „Wielka jej zbrodni, lecz on przez nią wolny! / Ona dla niego poświęciła siebie”. Ujął jej rękę, odezwał się. Rzu-ciła mu się w ramiona”.
„Brzegi swej wyspy ujrzeli o zmroku”. W porcie - zgiełk.
Konrad nie widzi światła na wieży. Z niecierpliwości wyskakuje z łódki i płynie wpław. Puka, lecz nie ona otworzyła, sługa milczy. Sam poszedł w ciemności(lampa z rąk wypadła).
„Śmierć ją jak dziecię do snu utuliła”.
„Nie pytał o nic, cóż nada pytanie?”.
„Dusza Konrada łamie się z cierpieniem (…) płakał jak dziecię (…) nikt łez nie widział”. Otarł, wyszedł.
„Serce w nim było tkliwe, lecz skrzywdzone, / Strute zbyt wcześnie, zbyt drażnione, / Poszło ku złemu”.
„Ranek - południe - nie widać Konrada. / samotność jego szanuje gromada. (…) Wódz znikł! (…) Noc - jego nie ma; szukali noc cała (…) Dzień nastał, przy brzegu postrzegli / zerwany łańcuch, gdzie barka strać zwykła. / Uszedł! z nim piękna niewolnica znikła. (…) Żeglują w pogoń! (…) Minęło wiele tygodni, miesięcy - / Konrad nie wrócił, nie powrócił więcej! (…) Długo się wierna smuciła gro-mada; / Jemu nikt grobu, pomnika nie święci: / Została tylko długich lat w pamięci / Imię korsarza i po-wieść smucąca / jedynej cnoty, a zbrodni tysiąca”.
MANFRED, przeł. Józef Paszkowski.
motto: „Jest wiele rzeczy w niebie i na ziemi, / O których mędrcom nie śniło się nawet”, Szekspir Ham-let.
OSOBY:
Manfred.
Strzelec.
Opat z miasteczka St. Maurice
Manuel.
Herman.
Królowa Alpów.
Ariman.
Nemezis.
Siostry Przeznaczenia.
Duchy.
Scena: w górnych Alpach, częścią w zamku Manfreda, częścią wśród gór.
AKT.
scena - galeria gotycka. Północ.
Manfred: „Sen mój (…) jest ustawnym kołowaniem myśli; / Wtedy oko wewnętrzne się zatapia; / No-szę żyjących i kształt, i oblicze; / Dobrzem czynił ludziom dobregom też doświadczył; / Nic mię nie trwoży”. Przyzywa duchy. przybywają: 1. z zamku chmur, 2. duch gór i skał, 3. z morza, duch fali, 4. z kraju, 5. jeździec, pan burz i zamieci, 6. z ciemnego nocy mroku. 7. z gwiazdy. Duchy pytają, cze-go chce. Manfred: „Chcę zapomnienia”. Nie mogą mu tego dać. Nie mają tego. Mogą dać władzę, panowanie, długie życie. Manfred: „Ja niczego nie chcę / Krom zapomnienia, zapomnienia siebie!”. Duch: „Możesz umrzeć”. Manfred każe, aby przed odejściem najpotężniejszy z duchów pokazał się, w jakiej chce, postaci. Duch 7. = kobieta. Manfred pada bez przytomności. Słychać głos, zaklęcie: „piekło miej w jestestwie twem! (…) Ni sen tobie, ni śmierć tobie / Nie przyniesie ulgi w grobie”.
scena - Góra Dziewica. Ranek. Manfred na skałach.
Manfred: „Coś mię pociąga w przepaść, a jednakże / W nią się nie rzucam - widzę pod nogami Niebezpieczeństwo, nie cofam się wszakże; / Mózg mi wiruje - jednak silnie stoję. / Słabość to zbrodnia ostatnia”. Przelatuje orzeł; słychać w dali fujarkę; ukazuje się Strzelec. Strzelec opisuje Manfreda: „Ubranie jego ozdobne, a postać szlachetna, / Spogląda dumnie jak prosto zrodzony / Góral”.
Manfred nie zauważa Strzelca i mówi dalej: „Tak być podobnym jodle stoczonej robactwem, co czu-je, że się rozpada. / ruńcie śnieżne lawiny, zgniećcie mię, zdruzgoczcie!”. Strzelec ostrzega, że Manfred może spaść. Prosi, by ten zszedł. Manfred nie słucha. Strzelec ratuje go przed samobójst-wem: „Stój szaleńcze! nie plam / Twą krwią występną tej czystej doliny!”. Schodzą razem z trudnoś-cią ze skał w stronę chaty.
AKT.
scena - chata w Berneńskich Alpach.
Strzelec częstuje Manfreda winem. Manfred: „W winie krew”. Strzelec (starszy) próbuje go uspo-koić. Manfred: czy czas jest dla niego miarą istnienia? To czyny stanowią epoki. Strzelec, widząc szaleństwo Manfreda, nie chce go puścić. Manfred: „ciężkie przytłacza mnie brzemię. A co ja zno-szę, / Nie zniósłby we śnie nikt, śpiąc by oddał ducha. / Nigdy nie zabiłem nieprzyjaciela, ale uścisk mój zabijał. Żegna się i odchodzi.
scena - dolina w Alpach. Wodospad.
Manfred czerpie dłonią trochę wody, rozpryskując wymawia zaklęcie. Przybywa Królowa Alpów, zna go i czekała na niego. Manfred opowiada swa boleść: unikał ludzi, „Lecz za to w pustkach było ma uciechą / Oddychać mroźnym szczytów gór powietrzem”. „Z wiedzą rosło / Pragnienie wiedzy i siła, i rozkosz / Z wyższych dociekań”. Dalej mówi o swej „jedynej”, podobnej do niego, ale delikat-niejszej. „Jam ją kochał silnie - / I - jam ją zabił. (…) serce me przebiło / Jej serce!”. Dla Manfreda samotność nie jest samotnością. Męczą go furie. Królowa Alpów pomoże mu, jeśli obieca jej posłu-szeństwo. Manfred odmawia i Królowa przepada (= znika).
Manfred: „jesteśmy lalki czasu i słabości / Dnie cieką na nas i ściekają. Żyjem / w przesycie życia i obawie śmierci”. Choć pierwszy raz czuje w sercu strach (dreszcz), chce spełnić krok najostatniej-szy.
scena - szczyt Góry Dziewicy.
- nocą krążą po śniegu siostry przeznaczenia + glosy zewnątrz.
scena - pałac Arimana, ten na tronie w otoczeniu duchów.
chór duchów - o potędze Arimana. Wchodzą siostry przeznaczenia i Nemezis, które są Arimanowi podległe. Manfred wchodzi. nie chce pokłonić się Arimanowi. 1. siostra przeznaczenia - „On do mnie należy!”. Manfred chce, by przywołali zmarłą Astartę; ta ukazuje się. Manfred: „Przebacz mi albo przeklnij”. Astarta milczy. Manfred prosi, przypomina, opisuje, co czuje. Duch: „Twoje doczes-ne cierpienie / Jutro się skończy. Żegnaj!”, znika. Manfred dziękuje za wyświadczoną łaskę. Odcho-dzi.
AKT.
scena - komnata w zamku Manfreda.
Herman zapowiada przybycie opata z St. Maurice. Ten mówi o plotkach dotyczących Manfreda (= obcuje z mieszkańcami krain podziemnych). Prosi, by pojednał się z Kościołem Niebem. Man-fred: „Śmiertelnik żaden nie będzie moim pośrednikiem. (…) Nic nie wypłoszy z ducha wieczystego / Pożerających uczuć własnych grzechów, / Zbrodni i cierpień samoistnej kary. / Żadna niedola, któ-rą przyszłość kryje, / Nie może srożej potępić człowieka / Jak on sam siebie”. „Już jest za późno”. Chciałem całe ludy oświecić, biec naprzód, ale / Nie potrafiłem sam siebie poskromić, /Bo kto chce władać, pierwej służyć musi”. Odchodzi.
Opat stwierdza, że byłby to „wspaniały utwór boski” i podąża za nim.
scena - inna komnata.
Manfred podziwia zachód słońca. „Już zaszło. Dalej! Czas za nim pospieszyć”.
scena - wzgórze. W dali zamek Manfreda. Taras przed wieżą. Mrok.
Herman i Manuel mówią - dawniej = lepiej. Manuel zaczął opowiadać o wydarzeniach pod wieżą, ale przyszedł opat.
scena - wnętrze wieży.
Manfred sam: „Naturo! w ciebie duch mój się przelewa / Po nocnej ciszy; bo nocy oblicze / Zawsze mię bardziej niż ludzkie nęciło / I w gwiazd mruganiu, w lubej samotności / Mowy tamtego uczyłem się świata”.
wchodzi opat. Manfred chce go uratować, prosi, by odszedł. pokazuje opatowi szpetną postać pow-stającą z ziemi (duch piekła). Duch każe Manfredowi iść z nim. ten odmawia. Nawet gdy ukazują się inne duchy, nie chce iść. Szydzi, pomiata i gardzi duchami. Czuje, że nie do nich należy. „Nie byłem sługą - nie jestem twym łupem - / Samego siebie byłem niszczycielem”. Duchy znikają.
Manfred umiera, trzymając dłoń opata. „Konanie, starcze, nie jest trudną rzeczą”. Opat: „Umarł - duch jego uleciał ze świata - / Dokąd? drżę myśląc - lecz tu już go nie ma!”.
KAIN. MISTERIUM, przeł. Józef Paszkowski.
OSOBY:
Adam.
Kain.
Abel.
Anioł Pański.
Lucyper.
Ewa.
Ada.
Sella.
AKT.
scena - wewnątrz raju. Wschód słońca. Przyniesienie ofiary.
uwielbienie Boga za to, co stworzył. Kain milczy. „Najlepiej czynię,, gdy milczę!”. Nie ma za co dzię-kować i o co prosić. Ewa: „zakazany owoc już zaczyna dojrzewać”. Adam i Ewa, złożywszy ofiarę, odchodzą. Abel, Sella, Ada po chwili też. Kain sam. Rozprawia o Bogu, swym losie.
ktoś się zbliża (Lucyper) pod postacią anioła. Kain czuje trwogę. Pan duchów mówi, że w Kainie jest nieśmiertelna cząstka. Kain: „jeszczem dotychczas / Nie znalazł żadnej czującej istoty. / Tym lepiej: wolę z duchami obcować!”. Mówią o dniach w raju, zerwaniu owocu…, o śmierci, o Stwórcy. Duch oświeci Kaina, jeśli ten odda mu pokłon. Kain - nie składał go Bogu, to i temu nie chce. na to Lucyper: kto nie klęka przed Stwórcą, jemu hołd składa.
wchodzi Ada. Chce z Kainem iść wypocząć. nie chce, by szedł z tym złym duchem. Lucyper każe wybierać Kainowi między miłością a wiedzą. Kain, choć Ada prosi - miłość - „niczego nie kocham”. Ada mówi, że nie może być szczęśliwą sama, samotność zdaje jej się grzechem. Lucyper mówi o łzach milionów istot ziemskich; o tym, że Kain powróci (ze wszystkich ludzi on jeden), ażeby zalud-nił tamten świat niemy i ten. Kain nie cofa słowa i podąża za duchem.
AKT.
scena.
Kain zdziwiony - stąpa w powietrzu i nie upada. Lucyper chce pokazać światy, poza tym światem; „dzieje przeszłych, obecnych i następnych światów”. Kain chce tu skonać, nie chce płodzić tworów, które mają cierpieć i umrzeć, zdaje mu się to rozplenianiem śmierci, mnożeniem mordu. Chce też uczuć przedsmak nieśmiertelności. Lucyper: miałeś go, w cierpieniu. Kain chce widzieć istoty zmar-łe. Znikają w chmurach.
scena - Hades.
Kain widzi państwo śmierci, mary (niepodobne do istot, które dotychczas spotkał). Lucyper: „Oto masz przeszłość!”. Kain chce tu zostać, skoro ma tu wrócić. Lucyper: najpierw musiałby przekro-czyć podwoje śmierci. zamieszka tu nie prędzej, niż nadejdzie jego godzina. Lucyper: „Śmierć mo-że wiedzie do najwyższej wiedzy; / Jedyną będąc pewnością”. Kain w wiedzy szukał drogi do szczęścia. jego zdaniem dobre Bóg postąpił z ojcem, zakazując zdradnego drzewa. On pragnie dobrego. Dla Kaina najpiękniejsza Ada: „Przy niej nie pomnę na ziemię i niebo”. Kain chce zoba-czyć dom Jehowy i Lucypera. Zobaczy jeden z nich na wieki w odpowiedniej chwili. Lucyper: „A te-raz odwrót uczynim ku ziemi, / Gdzie masz rozmnażać nędzny ród Adama, / Jeść, pić, pracować, drżeć, śmiać się i płakać, / Spać i umierać”. Przez to, co pokazał Kainowi duch, Kain poznał siebie: „Ja jestem niczym”. Kain stwierdza też, że mimo dumy Lucypera, jest ktoś wyższy od niego. Lucy-per: „On jest zwycięzcą, ale nie wyższym”. Wracają na ziemię.
AKT.
scena.
Kain i Ada podziwiają śpiącego synka, Enocha. Ada cieszy się, że Kain wrócił (nie było go 2 godzi-ny). Kainowi wydaje się, jakby minęły lata. Kain wie, że jest niczym; skoro rodzice zgrzeszyli, niech oni - jego zdaniem - umierają. Jego ofiara nie zdoła nasycić / Nienasyconą życiobójcy żądzę. Ada: „Kto wie, / Czy pojednawcza takowa ofiara / Nie zbawi kiedyś ludzkości”.
podczas nieobecności brata Abel zbudował 2 ołtarze na ofiarę.
Kain mówi o brudzie pracy, wolałby, żeby jego dziecko uniknęło tego cierpienia, nie rodząc się. Bu-dzi się dziecko. Kain na prośbę Ady błogosławi je. Nadchodzi Abel. Ada z dzieckiem odchodzą. Kain mówi o tym, co widział. Abel widzi w bracie nienaturalny blask. Kain nie chce złożyć ofiary. Abel namawia go, prosi, by wybrał sobie ołtarz. Ofiara bale - trzód pierworodztwa i ich tłustości. Kaina - owoce. Rozpalają ogień na ołtarzach. Abel klęka, ofiarowuje dary, modli się. Kain po nim, stojąc, modli się. Ogień na ołtarzu Abla - jasny płomień do nieba. Tuman wiatru przewraca ołtarz Kaina, owoce - na ziemi. Abel prosi brata, by się modlił, zrobił nową ofiarę. Kain chce zburzyć oł-tarz krwi. Abel go powstrzymuje. Kain każe bratu uciekać, by nie popłynęło więcej krwi. W uniesie-niu uderza Abla głownią z ołtarza, zabijając go.
Sella wchodzi, zauważa Abla. Pyta, czemu Kain nie obronił go przed napastnikiem. Woła rodziców. Ewa poznaje, że to zbrodnia Kaina. Przeklina go. Odchodzi. Adam i Sella też. Kain wygnany. Ada chce iść z mężem i z dziećmi. Nadchodzi Anioł Pański. „Grunt twoją dłonią uprawiany nie wyda plo-nu; / będziesz odtąd zbiegiem i bezustannym tułaczem na ziemi”. Anioł napiętnował czoło Kaina, znak ten potępi na zawsze czyn równy jego. Znika.
Ada żegna Abla. Z Kainem udaje się na Wschód Edenu; tylko pustynia dla niego odpowiednia. Od-chodzą.
dedykacja: Sir Walterowi Scottowi to misterium Kaina dedykuje jego zobowiązany przyjaciel i wierny służba, autor.
9