Anna Klim Życie w ukryciu


Jest to pierwsza wersja, za wszystkie błędy przepraszam i zapraszam do czytania. Jest to także niewielki fragment.

Prolog

Obudziło ją pukanie do drzwi, niedawno wróciła z pracy i zdrzemnęła się na chwile. Pukanie powtórzyło się. Wstała, nieco wystraszona. Odkąd Julka pojechała do internatu, rzadko kto ją odwiedzał. Julka! -pomyślała przerażona. Szybko podeszła do drzwi, otworzyła je szarpnięciem. Na progu stało dwóch policjantów

-O Boże! -wykrzyknęła -Co się z nią stało? -Zapytała zaciskając dłonie na klamce. Przez głowę przeleciało jej kilka strasznych obrazów. Najbardziej obawiała się tego, przez który Julia trafiła do niej. Dziesięć lat temu jej rodzice zginęli. Julia prawie też, siostra wyrzuciła ją z samochodu. Było to konieczne, ponieważ ścigał ich morderca. Bała się, że morderca dopadł jej siostrzenice

-Czy jest pani matką Julii Rękacz?

-Jej ciocią.- Odparła- Co się stało?

-Julia uciekła ze szkoły razem z kolega.

-Jak to uciekła? Z kim? I dlaczego mnie nie powiadomiono?- pytała. Zaprosiła ich gestem do mieszkania

-Z Danielem Kłosem. Jej współlokatorka widziała jak wychodziła z pokoju wczoraj wieczorem, około dwudziestej pierwszej

-Więc zniknęła wczoraj?- Zapytała, siadając ciężko na sofę. Była w szoku. Julka już drugi raz zwiała ze szkoły. Tylko, że wtedy nie nazywała się Julia, tylko Dominika. Od dziesięciu lat uciekają przed przeszłością i zmiana tożsamości, stały się ich sposobem na przeżycie

-Karolina nie widziała, żeby Julia wróciła, ale powiedziała tez że zasnęła zaraz po jej wyjściu. Dopiero podczas lekcji stwierdzono że Julii nie ma. Nie było też Daniela.

-Czy to jej pierwsza ucieczka, pani...?- zapytał drugi policjant

-Sara Rękacz. Tak, pierwszy raz zniknęła- Mówiła prawdę. Pierwszy raz uciekła, przynajmniej pod tym nazwiskiem- A co z tym chłopakiem? Może wcale nie uciekli razem- zasugerowała

-Dziesięć lat temu trafił do domu dziecka, został adoptowany przez pewne małżeństwo. Jego rodzice nie wiedzą gdzie on może być. Jednak uczniowie twierdza, że mogli uciec razem- Mówił Czarek Kaź. Przyglądał się kobiecie. Odkąd otworzyła drzwi jest przerażona. I coś ukrywa. Była wysoka, miała krótkie rude włosy i niebieskie oczy. A przede wszystkim była zmęczona i przestraszona. Może mąż ją bije i oddala dzieciaka do szkoły z internatem i teraz boi się policjantów. Boi się, że mąż dowie się o ich wizycie. - Czy pani mąż wie gdzie może być Julka?

-Nie mam męża- tego pytania nie spodziewała się usłyszeć- Nie wiecie gdzie ich szukać?

-Niestety nie. Na dworcach nikt nie widział ich. Czy Julia skarżyła się na cos? Może kogoś się bała?

-Nie, nic nie mówiła. -nawet nie zamierzała odpowiedzieć na drugie pytanie- Specjalnie wysłałam ją do tej szkoły. Andersen jest dobrą szkołą i nie mam powodu podejrzewać, że coś było źle.

-Czy Julia bała się kogoś?- Zapytał ponownie Czarek

-Pani Rękacz?

-Słucham? Zastanawiałam się właśnie gdzie mogła pojechać. Czy ktoś sprawdził jej laptop?

-Jeszcze nie. Nie możemy złamać hasła. Gdzie Julia chodziła wcześniej do szkoły?

-Może ja spróbuję z tym hasłem- Specjalnie zmieniła temat. Niech myślą o niej co chcą, ale nic im nie powie o przeszłości Julii. Gdy Julia odnalazła się po wypadku, powiedziała policjantom wszystko co się stało. Podała nawet rysopis mordercy, wszystko na marne ponieważ przez dziesięć lat nie odnaleźli sprawcy.

-Niech je pani poda- zaproponował Lucjan, drugi policjant

-Nie mogę, bo to kombinacja różnych znaków. Nawet znając je wszystkie można pomylić kolejność. Gdzie on jest?

-Mam go w samochodzie, zaraz wracam- powiedział Lucjan

-Napiją się panowie czegoś- Zapytała

-Tak. Kawy- odpowiedział Czarek

-Czy laptopem Daniela ktoś się zajmuje?- zapytała idąc do kuchni. Wstawiła wodę i zasypała kawę do kubków

-Tak, nie miał hasła. Tylko, że nie ma na nim nic użytecznego- odparł- Zazwyczaj jak dzieci zakładają hasło to chcą ukryć coś przed rodzicami. Skromne mieszkanie jak na uczennice Andersena- rzucił

-Dopóki pieniądze wpływają na konto szkoły nie powinno to nikogo obchodzić jak mieszkam- odparła ze złością.

-Co z poprzednią szkołą Juli?- zapytał ponownie. Zaczynała go już irytować tym ukrywaniem prawdy. Złapał ja za rękę i szarpnięciem odwrócił do siebie- Twoja siostrzenica zniknęła! Rozumiesz?! Może miała wypadek, może już nie żyje- Zauważył. że pobladła. Wiedział, trochę przeholował, ale nie wiedząc czemu chciał ją zmusić do jakiejkolwiek reakcji.

-Doskonale to rozumiem. Ale moja przeszłość nie ma nic z tym wspólnego.- Powiedziała lodowato- A tym bardziej jej poprzednia szkoła. Może uciekli bo chcą pobyć trochę sam na sam

-I popierasz to? -zapytał. Może ma racje, ale to nie znaczy że nie maja ich szukać. Są przecież tylko dziećmi- Popierasz to, że wyjechali gdzieś na szybki numerek? A jak się okaże, że zaszła w ciążę? Bedzie miała zmarnowane życie przez jeden wybryk.- wciąż pamiętał jak matka wykrzykiwała mu te słowa zanim zaczęła go bić. Gdy to się zaczęło miał pięć lat, ale wciąż pamiętał jej przepełniony goryczą glos. I przesiąknięty alkoholem pokój w którym mieszkali. Wtedy szczerze wierzył, że posiadanie dzieci jest przekleństwem. Gdy miał siedemnaście lat, postanowił uciec. Pamiętał co wykrzyczał jej, gdy chciała go ostatnim razem uderzyć

-Zmarnowałeś mi życie głupi bachorze! A teraz mnie zostawiasz? Ty niewdzięczny szczeniaku

-Sama zmarnowałaś sobie życie!- odkrzyknął jej- Mogłaś nie rozkładać nóg przed każdym kutasem, który ci zapłacił!

-Dałam ci życie!- Wykrzyknęła, rozmazując tusz do rzęs.

-W cuchnącym bagnie w które zamieniłaś swoje życie!- powiedział i wyszedł, trzaskając drzwiami.

Nie wiedział czemu przypomniało mu się to teraz, prawie po dwudziestu latach. Chociaż może to przez ich wiek. Też maja po siedemnaście lat

-Popieram wszystko co robi Julka żeby wieść normalne życie- powiedziała. Nie wiedziała czemu kłóci się z nim, coś ja korciło by nie przyznać mu racji- A jeżeli zajdzie w ciążę, co nie powinno cię obchodzić, zajmę się jej dzieckiem tak jak Julią. Bedzie kochane i nikt nie wyrzuci mu że jest pomyłką- dokończyła i zaparzyła kawę. Miała ochotę wylać ją na niego, ale byłaby to napaść na policjanta. Nagle rozległ się dźwięk telefonu. Drgnęła nerwowo i oparzyła się kawą.

-Cholera- rzuciła i odwróciła się. W drzwiach kuchni ujrzała drugiego policjanta, z laptopem pod pachą. -Kawa zrobiona, a na szafce stoi cukier i mleko. Proszę się częstować- powiedziała, mijając go. Weszła do pokoju i wyjęła telefon z torebki. - Julia! Co z tobą?- zawołała do telefonu. Na dźwięk jej głosu, obaj policjanci wyszli z kuchni- Nic ci nie jest?

-Nie, wszystko w porządku- usłyszała -wysłałam ci mejla w którym wszystko ci wyjaśniłam. Kocham cie, ciociu

-Ale- zaczęła, ale Julia przerwała połączenie. Natychmiast oddzwoniła do niej, ale odezwała się poczta głosowa. Odłożyła telefon i włączyła swojego laptopa. Czekając aż się załączy, przeszła obok policjantów do kuchni po kawę. Coś jej mówiło, że będzie potrzebowała kofeiny. I to dużo.

-Co powiedziała?- zapytał Czarek

-Zaraz- rzuciła. Podeszła ponownie do laptopa i zalogowała się na konto pocztowe. Dostała kilkanaście mejli, ale otworzyła tego ostatniego, od Julii i zaczęła czytać na głos.

"Kochana ciociu!

Wiem, że gdybym powiedziała Ci co chcemy zrobić, nigdy nie zgodziłabyś się na to. Dlatego wysłałam Ci mejla z opóźnieniem. Chodzi o przeszłość. Moją i Daniela. Kocham go! I dlatego musimy się dowiedzieć co stało się tamtej nocy. Ja sama wciąż tego nie rozumiem, ale jego rodzice też zginęli tamtej nocy. Jadę do domu, tam się wszystko wyjaśni.

Kocham Cie, Julia

PS. Po tym wszystkim wrócę do mojego prawdziwego imienia, tego po babci. A wiec kocham Cie. Mili"

-O Boże!- powiedziała przestraszona, wpatrując się w ekran. - Nie mogła tego zrobić, nie po tym wszystkim- szeptała

-O co w tym wszystkim chodzi?- zapytał Czarek

-Nie teraz. Musze jechać- powiedziała, złapała torebkę i kluczyki

-Nigdzie nie pojedziesz, dopóki nie wyjaśnisz o co chodzi- powiedział.

-Nie teraz do cholery. Wiem gdzie oni są. Jadę po nich.

Rozdział 1

-Ciociu!- Wykrzyknęła zdenerwowana Dominika- Nie chcę iść do kolejnej szkoły z internatem.

-Andersen jest prestiżową szkołą, dla najlepszych uczniów.

-Nic mnie to nie obchodzi! Kolejna szkoła pełna rozpuszczonych dzieciaków, którzy myślą, że wszystko mogą.- Mówiła. Chciała przekonać ciotkę, by pójść do szkoły publicznej. W końcu idzie już do liceum i chciałaby sama decydować o szkole.

-Julio, proszę cię, nie kłóć się ze mną.- Westchnęła zrezygnowana, próbując spakować ubrania dla siostrzenicy.

-Mam na imię Dominika.- Rzuciła

-Od teraz nazywasz się Julia Rękacz.- Powiedziała- Co było nie tak w poprzedniej szkole? Przecież zaprzyjaźniłaś się z kimś, jak on się nazywał- Przerwała na chwilę, chcąc przypomnieć sobie imię przyjaciela Julii.- A już wiem, Tomek.

-Tomek był spoko.- Wymamrotała

-Więc dlaczego uciekłaś stamtąd?- Zapytała i przerwała pakowanie. Spojrzała na siostrzenicę i zobaczyła swoją siostrę. Poczuła ból w sercu, z tęsknoty za starszą siostrą. Julia była bowiem dokładną kopią Elizy. Miała długie, kręcone blond włosy i ciemne oczy. Odziedziczyła po niej również wydatne usta, skore do uśmiechu jak i również do pyskowania. Pamiętała kłótnie matki i siostry, powody były różne, ale Eliza zawsze stawiała na swoim. Gdy Eliza wyszła za Iwana, była najszczęśliwsza na świecie, ale zawsze znalazła czas dla młodszej siostry. Julia po Iwanie otrzymała wysoki wzrost, miała dopiero siedemnaście lat, a mierzyła już ponad metr siedemdziesiąt. Ale patrząc na Julię zawsze widziała zmarłą siostrę.

-Bo mam dosyć zamknięcia. Czułam się tam jak w więzieniu, w oknach kraty, a poza teren szkoły nigdy nie mogliśmy wychodzić. Rzadko cię widziałam…

-Wiem kochanie, zbyt rzadko cię odwiedzała, ale to nie powód do ucieczki.- Podeszła do Julii i ujęła jej dłonie.- Nigdy nie miałaś szansy by zaprzyjaźnić się z kimś, by poczuć się dobrze. Ale dobrze wiesz, że to konieczne…

-Ja po prostu nie chcę iść do kolejnej, prywatnej szkoły.

-Ale dlaczego?

-Bo prestiżowa szkoła to nie miejsce dla ludzi z tajemnicami. Zaczynają się pytania, o poprzednią szkołę, o odpowiednie znajomości, oczywiście odpowiednie dla nich.- Mówiła i czuła, że tym razem ciotka ją słucha i może zmieni zdanie.- W takich szkołach niewygodne dla bogaczy sprawy zamiata się pod dywan, a wszystkie osoby są hipokrytami. Myślą, że ich grzeszki nigdy nie ujrzą światła.

-Co masz na myśli?- Zapytała zaniepokojona. Kiedy dwa miesiące temu Julia zadzwoniła do drzwi, odchodziła od zmysłów. Dyrektora szkoły zadzwoniła do niej i poinformowała o ucieczce Dominiki, bo tak wcześniej się nazywała. Widziała wtedy zdecydowanie w jej oczach i determinację. Postanowiła, że nie wróci do Błękitnej Róży, bo tak nazywała się jej poprzednia szkoła. Pani Krużan, zapewniała, że w szkole jest perfekcyjny system alarmowy, że wielokrotnie włączał się przy wcześniejszych ucieczkach. Jednak tej nocy, gdy Dominka wymykała się z internatu, ten system zawiódł.

-Rafał zrobił mi zdjęcia.

-Uciekłaś przez zdjęcia?- Zapytała z niedowierzaniem.

-Nagie!- powiedziała z naciskiem.- Ubierałam się po prysznicu, gdy wszedł do łazienki. Zrobił kilka fotek, a następnego dnia były w Internecie.

-Przecież to przestępstwo. Co dyrektorka z tym zrobiła?- Zapytała- Bo chyba coś zrobiła…

-Nic. Zupełnie nic. Przecież Rafał to jej pupilek, on nie mógłby zrobić czegoś takiego. Nie chcę iść do kolejnej takiej szkoły. Dla takich jak on, prawo nic nie znaczy- Rzuciła- musiałam włamać się do jego komputera, by je usunąć. Ale niestety przyłapał mnie, gdy to robiłam

-Co zrobiłaś? Chyba nie użyłaś magii…?

-A nawet gdyby, to co? Powiedz mi co by się wtedy stało?- Mówiła zdenerwowana.- Wysyłasz mnie do szkoły z internatem, więc muszę robić to co konieczne.

-Nie rozumiesz, że gdyby ktoś zobaczył co robisz, byłabyś w niebezpieczeństwie? Masz dar, ale musisz nauczyć się z niego rozsądnie korzystać. Ludzie są okrutni, potrafią wykorzystać każdą…

-Myślisz, że tego nie wiem?- Przerwała jej- Nie wiedziałam, co chciał mi zrobić! Wystraszyłam się, że zrobi mi krzywdę. Pomyliłam formułę zaklęcia i skasowałam mu pamięć.

-To jakiego zaklęcia chciałaś użyć?

-No tego, ale chciałam wyczyścić wspomnienia związane ze mną, a usunęłam trochę więcej. Jakieś dwa miesiące.

. Proszę ciociu, ja chcę pójść do szkoły publicznej.

-Och, słonko…- Westchnęła zrezygnowana- Tylko w ten sposób mogę zapewnić ci minimum bezpieczeństwa. Roberto- powiedziała to imię z niesmakiem- łatwiej cię złapie właśnie w takiej szkole.

-Nie chcę się więcej przed nim ukrywać. Nie mogę nikomu ufać, w ten sposób nie da się żyć.

-Julia, wiem, że to niełatwe ale konieczne. Przez całe życie będziemy musiały ukrywać się. Robię to tylko dla ciebie

-Ciociu nie…

-Koniec dyskusji- Powiedziała stanowczo- Idziesz do Andersena.

Rozdział 2

-Długo jeszcze nie masz zamiaru odzywać się do mnie?- Zapytała Sara. Dojeżdżały właśnie do Akademii Andersena, a Julia nadal milczała. Od ostatniej rozmowy minął tydzień. Nie chciała rozstawać się z siostrzenicą w złości, ale Julia uparcie milczała.- Julia, proszę cię, przestań się boczyć na mnie. Akademia jest ostatnią prywatną szkołą do której idziesz.

-Naprawdę?- Wyrwało się Julii. Jej postanowienie nie odzywania się do ciotki, właśnie padło. Pewnie myśli, że wpadła na genialny pomysł.

-Tak.- Odpowiedziała i zjechała na pobocze. W końcu odezwała się do niej- pomyślała- Przecież niedługo kończysz osiemnaście lat i według prawa możesz sama decydować o sobie.

-Ach, więc to tak?- Zapytała z ironią- Osiemnastka na karku, więc spadaj?

-Julia, do cholery! Oczywiście, że nie!- Zdenerwowana wysiadła z samochodu. Trzasnęła drzwiami ze złością i zaczęła chodzić. Gdy Julia także wysiadła, dodała- Przecież wiesz, że kocham cię nad życie i zrobię dla ciebie wszystko. Więc to oczywiste, że w końcu pogodzę się z tym, że będziesz żyła na własny rachunek. Gdy skończysz osiemnaście lat, zaczniesz decydować sama, a ja zrobię wszystko, by ci pomóc. Pewnie będę krytykowała twoje decyzje, ale postaram się je zaakceptować.

-Przepraszam ciociu.- Powiedziała Julia i przytuliła ją mocno.- Kto wie, może zostanę tu do końca liceum

-Mam nadzieję, że tak. A co najmniej do końca roku szkolnego.

- Ale ciociu…- Zaczęła ze śmiechem.

-Weź po uwagę to, że zostało ci nie wiele.

W zgodzie ruszyły w dalszą drogę. Po paru minutach ukazał im się budynek. W niebo strzelały wieżyczki i mansardki z szarego kamienia, sam budynek jest wspaniałym przykładem stylu kolonialnego - ma wysokie, wąskie okna, majestatyczne kolumny. Wszystko to było nałożone na prosty trzypiętrowy dom z granitu ze schludnymi werandami i tarasami. Szyby w oknach lśniły jak tafla jeziora w letnim słońcu, po ścianie piął się bluszcz.

-Jest piękny- Szepnęła oszołomiona Julia. Zatrzymały się przed budynkiem i wysiadły. Julia wpatrywała się w niego. Zdążyły podejść do szerokich przeszklonych drzwi, gdy wyszła do nich starsza kobieta.

-Dzień dobry, nazywam się Weronika Kłos i jestem dyrektorką Akademii.- Przywitała się, uśmiechając się radośnie. Miała krótkie, jasnobrązowe włosy i zielone oczy. Około pięćdziesięcioletnia, wysoka i wysportowana.- Panie Sara i Julia Rękacz?

-Tak. Dziękuję za przyjęcie Julki do Akademii.- Powiedziała Sara.- Zwłaszcza, że rok szkolny już się zaczął i do końca semestru zostało niewiele czasu.

-Jak pani wie, Julia ma doskonałe oceny, dlatego nie wahałam się, czy ją przyjąć, czy nie.- Odparła- Zapraszam do środka, załatwimy wszystkie formalności i oprowadzimy Julię po szkole.

Weszły do szerokiego holu, ściany były pomalowane na złoto i wisiały na nich zdjęcia. Zatrzymała się przed jednym z nich. Przedstawiało pięć dziewczyn w strojach chirliderek, miały krótkie czerwone spódniczki i złote koszulki. Stały, obejmując się i uśmiechając szeroko. Wszystkie były wysokie i szczupłe. Data zdjęcia 20 czerwiec 1976.

-Wszystkie zdjęcia przedstawiają naszych absolwentów.- Powiedziała dyrektorka- Akademia powstała w 1960 roku i było to pierwsze liceum z internatem koedukujące. Na tym zdjęciu jestem ja i moje przyjaciółki. Miałam osiemnaście lat, gdy ukończyłam szkołę. Po dwudziestu latach wróciłam tu jako dyrektorka. W innych korytarzach wiszą obrazy absolwentów, albo stoją rzeźby. Wiele naszych uczniów zostało artystami.

Po załatwieniu formalności, dyrektorka oprowadziła je po budynku. Sale lekcyjne zajmują cały parter, jest ich dwanaście. Pokoje uczniów zajmują drugie i trzecie piętro. Pokój Julii był na trzecim piętrze w wieżyczce.

-To najmniejszy pokój- Powiedziała dyrektorka przepraszająco.

-Ale najładniejszy- powiedziała Julia. Pokój był półokrągły, pomalowany był na delikatny róż, stały w nim dwa łóżka i biurka. Były w nim dwa ogromne okna, zajmujące całą zaokrągloną ścianę, szafa zajmowała całą drugą ścianę.

-Na tym piętrze jest piętnaście pokoi trzyosobowych i dwa dwuosobowe, w wieży. Jest to piętro dziewczyn, chłopców na dole. Rozkład jest taki sam. Cisza nocna jest od północy.- Opowiadała. Widząc wyraz twarzy Julki, dodała- Wiem, w innych szkołach od dwudziestej drugiej.

-Tak, to było najgorsze- przyznała

-Dlatego kilka lat temu zmieniłam regulamin. Zajęcia zaczynają się od dziesiątej, więc najpóźniej o dziewiątej musisz wstać na śniadanie. Na początku będzie ci trudno, ale jak już się zaaklimatyzujesz, poczujesz się dobrze. Po lekcjach nie musisz nosić mundurka. Za chwilę zawołam kilku chłopców, pomogą ci z bagażem. Masz jakieś pytania?

-Nie, chyba nie- odpowiedziała. Gdy wychodziła z pokoju, przypomniało jej się o co chciała zapytać- Przepraszam.- Zawołała, a gdy Weronka się odwróciła, zapytała- Czy będę mogła jeździć na deskorolce?

-Tak, wszędzie tylko nie w budynku. A i mów mi po imieniu, jak wszyscy.

Po tych słowach wyszła z pokoju.

-I jak? Podoba ci się szkoła?

-Budynek jest super, ale czy tak będzie to nie wiem. Chodźmy po moje rzeczy.

Zeszły po schodach i wyszły na zewnątrz. Przy samochodzie czekało już dwóch chłopaków, widocznie zadowolonych, że mogli zerwać się z lekcji.

-Jak myślisz, kto to będzie?- Zapytał niższy z nich. Jego brązowe włosy opadały mu na czoło i zawijały się w loczki na karku.

-Pewnie chłopak.- Odparł wyższy. Miał włosy takiej samej długości jak jego kumpel, tylko miały inny kolor. Były ciemno rude.

-Niee, sadzę, że to dziewczyna.

-A znasz jakąś dziewczynę, która jeździ na deskorolce? Zwłaszcza na takiej.

-E… Chyba nie.- Odparł zamyślony.

Julia cicho się roześmiała i powiedziała głośno:

-Ciociu, oni mnie obrażają

Obydwaj szybko odsunęli się od samochodu i Daniel powiedział

-Dyrektorka przysłała nas, byśmy pomogli z bagażami.

-Zbyt wiele tego nie ma, ale pomoc zawsze się przyda.- Powiedziała wdzięcznie Sara, spojrzała znacząco na siostrzenice i dodała- Prawda?

-Taa- Odparła. Głupek- pomyślała o Danielu. Szowinista! Już ona mu pokaże, że dziewczyna może być taka dobra jak chłopak. A ja jestem bardzo dobra.- Jestem Julia- przedstawiła się chłopakom

-Oli i Daniel-powiedział brązowowłosy.- Miło cię poznać

-Mi też- Uśmiechnęła się do niego i podała mu torbę z samochodu. Sama wzięła z niego laptopa i deskorolkę i dodała- Możemy iść.

Ruszyła razem z Olim

-Przepraszam za kuzyna- Powiedział

-Nikt nie będzie za mnie przepraszać- Zawołam za nimi.

Julia tylko się roześmiała i zaczęła wchodzić po schodach.

-Jesteście kuzynami?- Chciała się upewnić- W jakim stopniu?

-Nasze matki są przyjaciółkami.

-Więc nie jesteście spokrewnieni?

-To skomplikowane. Może kiedyś ci wyjaśnię.- Doszli do pokoju w wieży- Więc masz pokój z Karoliną?

-Nie wiem. Mam?

-Tak. Ona jest, jakby to powiedzieć, niezbyt miła. Nie będziesz miała z nią łatwo.

-Nie ona jedna ma trudny charakter- powiedziała, widząc jak Daniel wchodzi do pokoju.

-Może byś tak zabrał się za pozostałe rzeczy?- Powiedział do Oliego. Gdy Oliwer wyszedł, puszczając do niej oko, Daniel rzucił do niej- Więc może pokażesz co umiesz, księżniczko.

-Jako osoba inteligenta nie dam się podpuścić, więc daj mi spokój.

Powiedziawszy to, wyszła z pokoju. Zbiegła po schodach, mijając jakąś niską dziewczynę. Przy wejściu minął ją Oli, mówiąc- To już wszystko.

-Dzięki- Uśmiechnęła się do niego wesoło i pobiegła do cioci.

-Nie ma za co- Szepnął, oczarowany nią.

-Za pół godziny muszę jechać- Powiedziała Sara

-Tak szybko?- Zapytała smutna

-Niestety, jeszcze muszę pójść do pracy. Zobaczysz, te dwa miesiące szybko miną, niedługo święta i spędzimy razem dwa tygodnie.

-Wiem, ale nie lubię się z tobą żegnać.

-Ja też cię kocham- Powiedziała Sara

-Och, ciociu- rzuciła Julia i rzuciła się jej na szyję. Pociągnęła nosem i dodała- Ja też cię kocham.

-Idź po deskę i pokaż czego się nauczyłaś

Julia uśmiechnęła się i szybko pobiegła do pokoju. Przed drzwiami usłyszała głos jakiejś dziewczyny

-Co tu robisz?- Zapytała

-Przynosiłem rzeczy twojej nowej współlokatorki. Na pewno ucieszyłaś się słysząc tą nowinę.- Nie słysząc odpowiedzi, chciała wejść do środka, ale usłyszała ciąg dalszy- Karol, to nie moja wina. Pewnie niedługo przepłoszysz ją stąd , jak inne.

Nie byłabym tego taka pewna- pomyślała tylko i weszła do pokoju.

-A ty czego tu?- zapytała Karolina

-Cześć!- Zawołała radośnie- Jestem Julia. Na co tu jeszcze czekasz? Na napiwek?- Zapytała go zaczepnie. Wzięła deskorolkę i wyszła z pokoju. Punkt dla mnie- pomyślała. Ponownie wyszła z budynku i podeszła do cioci.

-Tomek pokazał mi jeden numer- Powiedziała i zaczęła pokazywać triki. Uwielbiała jazdę na deskorolce i rolkach. Była tak zajęta jazdą, że nie zauważyła jak Daniel wyszedł za nią i przyglądał się jej.

Jest całkiem nie zła, ocenił jej zdolności. Gdy wykonywała Flipa 360, ze zdumieniem uniósł brwi. Był zaskoczony tym, że jakieś dziewczynie udało opanować się ten trik i to tak dobrze, by zrobić go pięć razy pod rząd. Sam wciąż pamiętał ile razy wywalił się, gdy uczył się tego triku. Gdy tak stał i obserwował ją, dołączył do niego Oli.

-Jest świetna- Ocenił- I chyba lepsza od ciebie…

-Taa, nie zła.- Potwierdził.

-Daniel, brachu, masz konkurencję- Powiedział Marcin i klepnął go w plecy- Ale ją chętniej będę oglądał…

-Co powiedziałeś?!- Zawołał, wytrącając Julię z rytmu. Spadła z deski. Gdy wstała, zobaczyła spory tłumek przed szkołą. Stali sami chłopacy, było ich chyba z piętnastu- I to ma być konkurencja?

-Hej, piękna!- Zawołał jeden z chłopaków- Wyjedziesz za mnie?

-Jasne!- Odkrzyknęła- Ale najpierw kup mi brylant

-Wszystkie są takie same- Westchnął teatralnie- Tylko brylanty im w głowie.

-Nie tylko- Zawołała ze śmiechem i podeszła do ciotki- Zrobił to specjalnie- powiedziała do niej. Chłopacy, widząc, że pokazu już koniec, rozeszli się. Tylko Oli został

-Nic ci się nie stało?- Zapytała tylko

-Nic mi nie jest.- Odparła- Upadki są częścią nauki.

-Zawsze to mówisz.- rzuciła, przewracając oczami- Kto i co zrobił specjalnie.

-Daniel krzyknął i przez niego się zdekoncentrowałam.- Wyrzuciła

-Przesadzasz.- Powiedziała- Muszę już jechać.

-Och- pocałowała ciotkę w policzek i odprowadziła do samochodu.- Szerokiej drogi

-Do zobaczenia słonko.- I odjechała.

-Niezła fura- Powiedział Oli, odprowadzając czerwone Camaro wzrokiem

-Taa, fajna.- Rzuciła i odwróciła się do niego. Uśmiechnęła się i podniosła deskę.

-Dawno nie widziałem, by ktoś jeździł tak jak ty- Zaczął. Ruszyli do szkoły.- Długo się uczyłaś?

-Zaczęłam dopiero trzy lata temu- widząc jego zdziwienie, dodała- szybko się uczę.

-Więc masz pokój z Karoliną- Zaczął- Ona lubi robić różne dowcipy i niekoniecznie są śmieszne- Ostrzegł ją

-Podsłuchałam jej rozmowę z Danielem. Powiedział jej, że pozbędzie się mnie tak szybko jak innych- Przyznała. Usiedli na schodach prowadzących na trzecie piętro.

-Tak, to w ich stylu.

-Są parą?- Zapytała. Wstrzymała oddech czekając na odpowiedź. Oli się roześmiał

-Nie, nie są.- Odpowiedział- Za bardzo się nie znoszą.

-Ale powiedziałeś, że to w ich stylu- Powiedziała zdziwiona.

-Ale nie miałem tego na myśli. Mają zbyt podobne charaktery, więc gdyby byli razem, ciągle by sobie dokuczali.

-Oliwerze, czy ty nie masz przypadkiem jakiejś lekcji?- Zapytała Weronika. Oli natychmiast poderwał się na nogi i zawstydzony, pochylił głowę.

-Tak przypadkiem to mam.- Odpowiedział i odchodząc, pomachał jej.

-Przepraszam, to moja wina.- Stanęła w jego obronie- W ogóle nie pomyślałam, że ma teraz lekcję.

-Nie przepraszaj. To dobrze, że porozmawiał z tobą.

-W przeciwieństwie do Daniela? To chciała pani powiedzieć?

-Tak. Nie wiem dlaczego Daniel jest taki, ale to jego sprawa. A Oli jest miły, tak jak i inni.

-Tak, miałam już przedsmak tego.- Rzuciła. Zauważyła wtedy, że Weronika przygląda się jej od dłuższego czasu. - Czy ubrudziłam się czymś?- Zapytała zaniepokojona

-Nie- odparła z roztargnieniem Weronika.- Mogłabym przysiąc, że już gdzieś cię widziałam

-Nie sądzę- powiedziała słabo. Właśnie tego najbardziej się obawiała, że ktoś ją rozpozna.- Gdybym poznała panią, nie wyleciało by mi to z głowy.

-Hmm. Nieważne, jak przypomnę sobie to ci powiem.- Podsumowała- Idź się rozpakować, bo jutro nie będzie laby.

-Dobrze- uśmiechnęła się i odeszła.

Rozdział 3

Zamyślona weszła do pokoju i zauważyła, że nie będzie sama. Karolina siedziała na swoim łóżku i patrzyła na nią.

-Dyrektorka przysłała mnie, żeby ci pomóc.- powiedziała

-Dzięki, ale nie potrzebuję pomocy.- Powiedziała. Podeszła do bagaży i postawiła laptopa na biurku. Wróciła do łóżka, na którym chłopacy poustawiali jej walizki, i otworzyła jedną z nich. Wyjmowała ubrania i wkładała do szafy. Opróżniła dwie walizki i otwierała właśnie trzecią, gdy Karolina powiedziała

-Po co ci tyle ubrań? Przecież i tak będziesz nosić mundurek.

-Tylko podczas lekcji- rzuciła- Nie powiesz mi chyba, że cały czas nosisz mundurek.

-Nie- prychnęła- Mam kilka par dżinsów i parę bluzek, ale to wszystko. Tyle mi wystarczy

-Na randkę też pójdziesz w dżinsach? Czy spódniczce od mundurka?- Zażartowała. Spojrzała na nią, przerywając rozpakowywanie.

-Nie chodzę na randki.- Powiedziała ze złością. Podniosła się, podeszła do okna i usiadła na ławie pod nim. Wyglądała przez nie chwilę i odwróciła się z powrotem do pokoju.- Zbyt dużo muszę siedzieć przy książkach, nie mam czasu na randki.

-Przepraszam, że to powiedziałam. Gdzie mogę poustawiać buty? Chyba będę musiała trzymać je pod łóżkiem.- Odpowiedziała sobie na pytanie.

-Ich też masz całą masę?- Zapytała zaczepnie

-Prawdę mówiąc mniej niż bym chciała. Ciotka mnie pakowała, więc wybrała tylko te, które się jej mniej podobały. Więc pewnie zacznie nosić te co zostawiła. A buty to moja słabość.- Dodała

-Możesz schować je do trzeciej szafki, jest pusta.

-Naprawdę? Dzięki- Powiedziała uśmiechając się. Karolina odwzajemniła jej uśmiech i patrzyła jak wyjmuje buty. A było na co popatrzeć, Julia miała dziesięć par butów. Miała trzy pary tenisówek, oczywiście w krzykliwych kolorach, z tą parą co miała na nogach, było ich cztery. Żółte i czerwone japonki. Reszta butów to wysokie szpilki i kozaki na koturnach. Najbardziej spodobały jej się bardzo wysokie, fioletowe szpilki i czerwone kozaki na koturnie.

-Mama zabrania mi nosić takie wysokie obcasy.- Powiedziała w końcu Karolina. Wstała i zaciekawiona podeszła do niej.- Jaki masz rozmiar?

-Trzydzieści osiem. Moje ulubione szpilki od Jimmy Choo- Powiedziała, gdy Karolina wzięła fioletowe szpilki. Przysiadła na łóżku i przymierzyła je. Wstała niepewnie i zrobiła parę kroków.

-Ile one mają?- Zapytała.- Czuję się taka cholernie wysoka

-Jedenaście centymetrów.

-O jeju.- Usiadła i szybko je zdjęła.- Trochę za wysoko

-Radziłaby koturny- Powiedziała, podając jej sandały na koturnach- Wygodniej się chodzi. Bo wiesz, w szpilkach trzeba umieć chodzić.

-Więc sugerujesz, że ja nie umiem?- Powiedziała urażona.

-Wyluzuj się. Nie każdy umie chodzić w szpilkach. -Po tych słowach Karolina wyszła, trzaskając drzwiami. Co ja powiedziałam- zastanawiała się. Jejku, jaka obrażalska.

Następnego ranka obudziła się o ósmej, wypoczęta i rześka. Uśmiechając się szeroko, wstała, wzięła ubrania i poszła do łazienki. Wyszła na korytarz i spotkała dwie dziewczyny, wychodzące z łazienki.

-Ty jesteś Julia?- Zapytała szatynka i wyciągnęła dłoń- Jestem Klaudia, a to Monika. Mój brat mówił, że jeździsz na deskorolce.

-Tak, od trzech lat. Miło mi poznać.- Powiedziała i podała dłoń Monice- A wy też jeździcie?

-Tylko na rowerach, lubimy się ścigać.

-Klaudia i Monika, dwie papużki nierozłączki- Powiedział sarkastycznie Daniel.- Czyżby szykowała się kolejna przyjaciółeczka?

-To piętro dziewczyn i nie możesz tu przychodzić kiedy ci się spodoba.- Powiedziała Klaudia. Widać było, że ona jest bardziej wygadana od Moniki. Gdy Daniel podszedł, Monika wsunęła się za Klaudię. Może to z powodu jej wyglądu, typowa szara myszka w okularach.- Poznałaś już klasowego dupka?- Zapytała Julię

-Raczej szkolnego, ale poznałam- odpowiedziała- Dziewczyny, miło was poznać ale muszę się ubrać.- Powiedziawszy to, weszła do łazienki. Kolejne starcie z Danielem i kolejny punkt dla mnie-pomyślała. Zaraz jednak zaczęła się zastanawiać, jak on będzie chciał się na niej odegrać. Bo wygląda na takiego, który nie przepuści żadnej złośliwości. Ale co ma być to będzie. Ubrała się i zrobiła delikatny makijaż i wyszła z łazienki. Zeszła na śniadanie przed Karoliną i usiadła z Moniką i Klaudią.

-Uważaj na niego- ostrzegła Klaudia- Pewnie obmyśla już plan zemsty.

-Czekam na to z niecierpliwością- rzuciła, posyłając Danielowi zimny uśmiech.

-I jak piękna, wyjdziesz za mnie?- Usłyszała głos Marcina, który usiadł obok niej na krześle

-A gdzie brylant?- Zapytała, posyłając mu szeroki uśmiech

-Siostra ratuj.- szepnął do Klaudii- Pożycz kolczyki

-To mój brat Marcin- rzuciła Klaudia

-Domyśliłam się- Powiedziała patrząc na nich.- Uderzające podobieństwo w kształcie oczu i kolorze włosów jest wystarczającą podpowiedzią. Bliźniacy.

-Zgadłaś- Powiedział zaskoczony Marcin i ukradł z jej talerza bułkę.

-Rzadko zgaduję.- Odparła, uśmiechając się tajemniczo i wstała od stołu.- Do zobaczenia.

Poszła na trzecie piętro do pokoju, umyła zęby i zeszła na parter. Postanowiła pozwiedzać i obejrzeć zdjęcia absolwentów. Nie była jednak długo sama, bowiem dołączył do niej Oliwer.

-Cześć- Powiedział, uśmiechając się.

-Hej.- Odparła. Stała pod zdjęciem zrobionym w 1980 roku, było na nim dziesięć osób, pięć dziewczyn i pięciu chłopaków. Ubrani byli w wybrudzone stroje koszykarskie. Stali z uniesionymi wysoko rękami, w geście zwycięstwa. U ich stóp stał puchar.

-Co roku organizowane są zawody koszykarskie. Najpierw wybierani są najlepsi, a później Weronika ściąga pozostałe drużyny.- Mówił- Jestem tu pięć lat, od gimnazjum, i od tamtej pory nie było żadnej dziewczyny w drużynie. Żadna się nie zgłosiła

-To co kiedyś dla dziewczyny było, no nie wiem, zaszczytem albo wielką możliwością dziś jest niczym. Mają inne zainteresowania, którym nie jest sport.- Powiedziała

-Masz rację- Powiedziała Weronika- Lubisz grać?

-Czy lubię?- Roześmiała się- Uwielbiam i na pewno zgłoszę się do drużyny.

-Zmykajcie na lekcje- powiedziała z uśmiechem. Gdy odeszli, zaczęła sama wędrować i oglądać zdjęcia. Była pewna, że wcześniej już widziała tu twarz Julii. Dochodziła do kolejnego pokoju, gdy zawołał ją woźny.

Pierwszą lekcją była matematyka. Weszła do klasy z Oliwerem i zobaczyła, że połowa ławek jest już zajęta. Pięć minut przed dzwonkiem, a prawie wszyscy siedzą już na swoich miejscach- pomyślała. Oliwer wziął ją za rękę i poprowadził do swojej ławki. Usiadła obok niego, w trzeciej ławce.

-Nie przeszkadza ci to?- Zapytał

-Nie, miło z twojej strony, że pomagasz mi.- Odpowiedziała z uśmiechem- Z doświadczenia wiem, że w połowie semestru klasy podzielone są już na pewne grupki i są one hermetyczne. Komuś nowemu, trudno dostać się do nich, a i innym też. Chociaż w internacie panują trochę inne zasady, nowym jest jeszcze ciężej.

-W ilu szkołach byłaś?

-Nie zliczę w ilu. Czasami po miesiącu, musiałyśmy się z ciocią przeprowadzić. Byłyśmy w ciągłym ruchu. Najdłużej w jednej szkole byłam dwa lata.

-Czyli nie miałaś żadnych przyjaciół? To smutne.- pomyślał o Danielu. On też nie ma przyjaciół, też często zmieniał szkoły. W końcu trafił do mojej rodziny i zaprzyjaźnił się ze mną, z przymusu.

-Wiesz to nie do końca tak. Nawet jak przez miesiąc mieszkasz z kimś w jednym pokoju, to w końcu poznajesz trochę tą osobę i lubisz ją, albo nie.

-Niby racja, ale…- Zaczął, ale przerwał mu dzwonek na lekcję.- Tęsknisz za kimś?

-Tylko za kilkoma osobami- Odpowiedziała.

-No i jakimi ploteczkami wymieniliście się?- Zapytał Daniel, przerywając im rozmowę.- Jakie buty są modne w tym sezonie?

-Tylko takie, którymi mogę kopnąć cię w tyłek.- Rzuciła słodko Julia. W tej chwili do klasy wszedł nauczyciel. Był to grubiutki, starszy pan z szopą siwych włosów. Wyglądał jak święty Mikołaj.

-Dzień dobry, dzieci. Mam wam przekazać, że od dziś będzie z nami nowa uczennica, nazywa się- Zaczął i spojrzał na karteczkę przyczepioną do dziennika.- A tak, Julia Rękacz. Wstań dziecko i pokaż się klasie.-Mówił rozglądając się za nową twarzą.

Julia wstała i niepewnie rozejrzała się po klasie. Nie lubiła jak wpatrywali się w nią.

-Cześć-Rzuciła

-Widzę, że znalazłaś się doborowym towarzystwie.- Powiedział, patrząc na Daniela i Oliwera.- Tylko nie zbałamućcie jej zbyt szybko.- Wszyscy się roześmiali. Tym kawałem rozpoczęli lekcję.- To na początek do tablicy Marcin, zrobisz to zadanie.

Marcin podszedł do tablicy i zaczął pisać. Przerabiali właśnie funkcję trygonometryczne i po kolei, ławkami, podchodzili do tablicy. Gdy doszli do Julii, nauczyciel ją ominął. Nikomu to nie przeszkadzało, nikomu, oprócz Daniela.

-Teraz Oli.- powiedział Sławek

-Ej, to nie fair!- wykrzyknął Daniel- A nowa?

-Ta nowa ma imię- Powiedziała do niego Julia. Wstała chcąc pójść do tablicy, ale Sławek zaprotestował.

-Nie, nie musisz nic robić dla widzimisię Daniela.

-Ale nie mam nic przeciwko temu. On ma rację, to nie fair.

-Chciałem dać ci czas na zaaklimatyzowanie się, ale skoro nalegasz, to chodź.

Julia wstała i przechodząc koło Daniela, pochyliła się ku niemu i powiedziała

-Palant.- Podeszła do tablicy, zapisała równanie i po paru sekundach znała już rozwiązanie. Zapisawszy je, odeszła od tablicy i usiadła obok Oliwera. Czuła jak wszyscy patrzą na nią, niektórzy z podziwem, a inni ze zdziwieniem. Uśmiechnęła się tryumfalnie do Daniela i skupiła na zadaniach. Po dzwonku na przerwę, szybko wstała i wyszła, nie patrząc na Daniela.

-Czemu tak jej nie lubisz?- Zapytał ze złością Daniela.

-Tylko ją testuję.- Odparł i wyszedł.

Tak naprawdę sam nie wiedział, dlaczego tak jej dokucza. Coś pchało go do tego. Podejrzewał, że to przez jej wygląd, chociaż znał wiele pięknych dziewczyn. Ale Julia miała coś w sobie, coś co go pociągało. Była wysoka, wysportowana i wszystko miała na swoim miejscu. Długie, blond włosy kręciły się i sięgały połowy pleców. Na lekcje zaplotła je w warkocz, ale pamiętał jak wyglądała rano. Była lekko potargana, miała na sobie fioletową, sięgającą prawie do kolan koszulkę na ramiączkach, więc podejrzewał, że nie ma nic pod spodem. Na twarzy nie miała żadnego makijażu, choć na lekcję podkreśliła tylko oczy i pomalowała usta szminka. W wyzywającym, czerwonym kolorze, aż chciało się całować te usta. Oczy miała szare, prawie czarne i wydawały się wszystko widzieć. Aż miło patrzeć, jak zapala się w nich ogień. Podchodził właśnie pod klasę do francuskiego, gdy ją ponownie zobaczył, stała do niego tyłem. Podkusiło go i podchodząc najciszej jak umiał, zdjął jej gumkę z włosów. Szybko się rozplotły, zasłaniając jej twarz. Odwróciła się do niego i powiedziała.

-Mogłam się tego spodziewać, szczeniackie zachowanie pasuje do ciebie jak ulał. Oddaj mi ją.- Zażądała. Chciała związać ponownie włosy

-Może gdybyś przeprosiła…

-Niby za co- Aż ją zatkało. To on od samego początku jej dokuczał, obrażał ją. Puściła włosy i opierając ręce na biodrach, chciała dodać- To ty powinieneś przeprosić mnie

-Idziesz na francuza?- Zapytał Adam.

-Tak, ty też?

-Przerwałem wam…- zaczął

-Tak.- Odparł ze złością Daniel

-Nie- rzuciła jednocześnie Julia- ja już skończyłam. Wchodzisz?- Zapytała i ruszyła do klasy.

Adam wszedł zaraz za nią i usiadł obok niej.

-Chłopacy mówili, że dałaś wczoraj niezły popis na desce. Marcin z wrażenia ci się oświadczył

-Tak- roześmiała się- a ponieważ nie miał brylantu, musiałam mu odmówić. Nie widziałam cię tam.

-Siedziałem w kozie.

-Więc to nie jest idealna szkoła?- Zapytała, udając zaskoczenie. Adam zawtórował jej śmiechem.

-Niestety nie- szepnął konspiracyjnie.

-Dzień dobry- powiedziała nauczycielka. Była to trzydziestopięcioletnia szatynka

-Dzień dobry pani- Odpowiedziała cała klasa

-Niektórzy już pewnie wiedzą, że mamy nową uczennicę. Julia wstań

-Cześć- Mruknęła

- Zajmiemy się czasownikami. Podejdź do tablicy i odmień zgubić się

Czasowniki akurat umiała więc szybko odmieniała

-Dobrze, usiądź. Następny Marcin- Powiedziała do spóźnionego Marcina- Odmienisz spóźnić się.

Po kolejnych pięciu lekcjach na które na nieszczęście chodził też Daniel, poszła na trzecie piętro do pokoju. Przebrała się zielone dżinsy i różową bluzkę, założyła pantofle na obcasach i wyszła z pokoju. Postanowiła wymknąć się poza teren szkoły i pozwiedzać okolicę. Szybko podeszła do bramy i patrząc czy nikt nie idzie za nią wyszła za nią. Chciała choć przez chwilę pobyć sama i pomyśleć o Danielu. Denerwował ją sam fakt, że jej nie lubi. Wiedziała, że nie każdy musi za nią przepadać, ale żeby aż tak. To jednak lekka przesada.- rozmyślała, idąc powoli drogą prowadzącą przez las. Mogłam założyć tenisówki, nie musiałabym się martwić o buty. Jednak szła dalej, potrzeba samotności była zbyt wielka. Przystanęła na chwilę i odetchnęła głęboko. Jesień w pełnej krasie, na drzewach zostało jeszcze dostatecznie dużo liści, by nie przepuszczać promieni słonecznych. Na ziemi też leżało ich sporo, by utworzyć kolorowy dywan. Czerwone i żółte liście leżały na zielonkawej trawie, schyliła się i zebrała je i roześmiana podrzuciła. Uwielbiała jesień właśnie z tego powodu, tych kolorów. Jednak bardziej cieszyła ją wiosna, bo wtedy wszystko się odradza. Silniejsze i wytrwalsze. Tak jak ona, po każdym wypadku, była wytrwalsza, silniejsza a przede wszystkim mądrzejsza. Uniosła dłoń, chuchnęła na nią i bezgłośnie powiedziała

-Niech z oddechu mego powstanie kwiat najpiękniejszy na świecie. Niech to będzie radosny i pachnący goździk…

Uśmiechnęła się szeroko na widok pojawiającego się kwiatu. Prosta sztuczka i gdyby ciotka dowiedziała się o tym, była by zła. Ale widok goździków zawsze poprawiał jej humor. A poza tym nikogo tu nie było, więc mogła sobie na to pozwolić. Z kwiatem w ręce szła dalej, aż zobaczyła ogrodzenie. Zaciekawiona, podeszła bliżej i zobaczyła stado koni.

-Och, jakie jesteście piękne- zawołała. Podeszła do płotu i patrzyła oczarowana. Były różnego umaszczenia, ale najpiękniejszy z nich był biały jak śnieg źrebak.- Chodź mały, podejdź do mnie.- Mówiła. Zrobił parę kroków do płotu, po czym przystanął. Odwróciła się i zobaczyła Daniela

-One nigdy nie podchodzą do płotu.- Powiedział, przystając obok niej. Patrzył na nią i nie mogąc się powstrzymać, dodał- Wyglądasz pięknie.

-Czy mi się wydaje, czy powiedziałeś mi komplement?- zapytała zaczepnie- On przyszedłby, gdyby nie ty.- Niech w mej kieszeni zalśni dojrzałe, zielone jabłuszko.- pomyślała. Nie zamierzała rezygnować, chciała by koń podszedł do niej. Z uśmieszkiem wyjęła z kieszeni jabłko i zawołała ponownie- Chodź, masz.

Wyciągnęła dłoń, źrebak podszedł do ogrodzenia. Podała mu jabłko i zaczęła głaskać.

-Niewiarygodne- powiedział z podziwem Daniel. Wyciągnął dłoń, chcąc także go pogłaskać, gdy koń się odsunął.- Ej

-Widocznie ciebie nie lubi.- Roześmiała się. Gdy jednak zobaczyła jego minę, przewróciła oczami i złapała go za rękę. Prąd, który przeszedł pomiędzy ich dłońmi, wstrząsnął nimi. Momentalnie wypuściła jego dłoń. Odskoczyli od siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. Dreszcz wstrząsnął ciałem Julii- Ja…- Zaczęła, ale przerwał jej

-Ja…

-No dobra- westchnęła głęboko- to było dziwne.

-Trochę.- Odparł. Tym razem od złapał ją za rękę. Ponownie ta sama iskra przeskoczyła między nimi. Wciąż trzymając ją za rękę, zbliżył ją do końskiego grzbietu. Tym razem stał nieruchomo, pozwalając się głaskać.- Od pół roku próbowałem przekonać któregoś z nich by podszedł. Żaden się nie odważył.

-Do zwierząt trzeba mieć odpowiednie podejście- powiedziała, puszczając jego rękę. Źrebak natychmiast się odsunął od niego. Postanowiła zrobić to co koń, odeszła.

-Ej, gdzie idziesz?- zawołał za nią i zrównał się z nią. Zauważył, że w butach na obcasie była tego samego wzrostu co on.

-Jak najdalej od ciebie.- odparła ze złością- Wyszłam, bo chcę być sama. Jak się okazuje, tutaj jest to trudne.

- W takim razie idź- najeżył się i odszedł od niej.

Zadowolona szła dalej, z przyjemnością wystawiając twarz na powiew wiatru. Po piętnastu minutach, znalazła przewrócone drzewo. Przysiadła na nim i myślała o tym co się wydarzyło. Co to było- zastanawiała się. Powróciło do niej pragnienie, które wtedy poczuła. Po raz pierwszy poczuła takie silne pragnienie. Jej serce zaczęło szybciej bić, marzyła tylko o pocałowaniu go. Przecież go nawet nie lubię- pomyślała rozzłoszczona- i nie chcę polubić. Nie zauważyła, gdy zrobiło się ciemno i nagle zadrżała. Ciemno i zimno- myślała, rozcierając ramiona. Jak mogłam być taka nieostrożna. Wstała w pospiechu, upuszczając kwiat. Spojrzała na zegarek.- Jak to możliwe, że zrobiło się tak późno?- Zastanawiała się wystraszona. Dziewiętnasta godzina. Gdzie się podziały te cztery godzin? Szła szybko do internatu, przemarźnięta i głodna. Tylko słaby blask księżyca oświetlał jej drogę, bała się, że się zgubi, ale po upływie pół godziny, znalazła drogę do szkoły. Po kolejnych piętnastu minutach, była już w szkole. Wbiegła po schodach do ciepłego budynku. Szybko poszła na trzecie piętro, do pokoju, by założyć coś ciepłego. W drzwiach pokoju zderzyła się z Karoliną, wychodzącą właśnie z niego.

-Weronika cię szukała- rzuciła tylko i już jej nie było. O cholera- pomyślała. Na bluzkę założyła czekoladowy golf i wyszła z pokoju. Na półpiętrze spotkała dyrektorkę

-Mamy tu pewne zasady i jedną z nich jest mówienie gdzie się wychodzi i wracanie do dziewiętnastej. Gdzie byłaś młoda damo?

-Ja- zająknęła się- przepraszam. Spacerowałam i straciłam poczucie czasu.

-Spacerowałaś sama, po nieznanym terenie przez cztery godziny?! Czy ty straciłaś rozum? Ciemno, zimno? A gdyby coś ci się stało?- Prawie krzyczała. Piętro niżej zebrało się kilka osób i bezczelnie podsłuchiwało. Niezbyt często widują przyjaźnie nastawioną dyrektorkę, jak tak krzyczy. A właściwie to widzieli ją tylko raz w tym stanie, gdy pewien uczeń w środku nocy wymykał się i złamał nogę. Dopiero po kilku godzinach został znaleziony.- Bój się Boga dziewczyno, pewnie przemarzłaś na kość i jutro będziesz kichała. Po kolacji natychmiast do mnie- powiedziała i rozejrzała się.- Ty Daniel też. A teraz biegiem na kolację.

Wszyscy poszli do jadalni. Usiadła razem z Marcinem, Moniką, Klaudią i Adamem.

-Wiemy co ty zrobiłaś, wszyscy to słyszeli- zaczęła Klaudia- ale co zrobił Daniel?

-Właśnie?- Zawtórowała jej Monika

-A skąd mogę to wiedzieć?- Zapytała retorycznie- przecież mnie nie było.

-Jak się dowiesz to daj znać- powiedział Adam i zaczął wstawać.

-Poczekaj- rzuciła i złapała go za rękę- Nikt go tu nie lubi?- Zapytała

-Raczej on nie lubi nikogo- odpowiedział- A przez to trudno jest go polubić.

-Daniel to dupek.- powiedziała Monika i wstała. Odeszła od stolika razem z Adamem.

-Mnie nie pytaj- powiedział Marcin, gdy spojrzała na niego.- Od samego początku jest taki i nikt nie wie dlaczego.

Zadzwonił jej telefon, wyjęła go pewna, że dzwoni ciotka z burą za zaklęcia, ale wyświetlił się numer nieznany.

-Nie odbierzesz?- Zapytał Marcin. Gdy podniosła na niego wystraszony wzrok- Julka!

-Tylko jedna osoba ma ten numer telefonu.

-I jesteś pewna, że to nie jest ciotka?

Spojrzała na niego zaskoczona. Domyślił się, że mówiła o ciotce.

-Nie, to nie ona.

-Daj, odbiorę.- Zabrał jej telefon z ręki i odebrał- Halo

-Poproszę Julkę do telefonu. Dzwoni Tomek.

-Tomek?- zapytała szeptem. Miała nadzieję, że się przesłyszała. Gdy Marcin skinął głową, wzięła od niego telefon i powiedziała- Przepraszam, jakiś czas temu, ktoś straszył mnie przez telefon.

-Nie martw się, jest ok.- Powiedziała Klaudia. Julia uśmiechnęła się słabo i odeszła od stolika.

-Tomek? Stało się coś?- Zapytała zaniepokojona

-Nie wiem- odpowiedział- ty mi to powiedz.

Z telefonem przy uchu wyszła przed szkołę, by nikt nie podsłuchał

-Co mam ci powiedzieć?

-Jesteś w Akademii, tak?

-Przecież ci powiedziałam, że ciotka wysyła mnie tu.

-Więc pewnie słyszałaś już o corocznym meczu? W koszykówkę?

-Tak, mam zamiar zgłosić się do drużyny. Powiedz w końcu o co chodzi?

-To niedługo się spotkamy. Jestem w drużynie i przyjedziemy na mecz do Akademii.

-Cholera jasna!- rzuciła- Rafał też?

-Tak. Nie zapomniałaś o czymś Dominiko? Teraz jesteś Julia i tylko ja to wiem.

-Nie pomyślałam o tym.- szepnęła- W tym wypadku nie mogę się zgłosić.

-Możesz. Tylko na mecz z nami, ktoś będzie musiał cię zastąpić.

-W ogóle nie mogę się zgłosić. Pomyśl tylko, wy znaliście mnie jako Dominika, ale byłam w tylu szkołach, pod tyloma różnymi imionami…

-Cholera, masz rację. Wyobrażam sobie zapowiedź, kto wchodzi na boisko. A teraz nasz najnowszy nabytek, Julia Rękacz. Wchodzisz ty i rozpoznają cię jako Dominikę, Aleksandrę i inne.

-A tak bardzo chciałam utrzeć mu nosa- szepnęła

-Komu?- zapytał

-Takiemu jednemu palantowi. Podobny do Rafała, tylko nie tak okrutny… chyba.- Usłyszała chrząknięcie za plecami. Szybko się odwróciła i zobaczyła Daniela.

-Palant przyszedł- powiedział Daniel głośno. Tomek go usłyszał i zapytał

-To on? Lepiej uważaj.- ostrzegł

-Zmądrzałam od czasów Rafała. Muszę kończyć- Powiedziała do telefonu.- Daj znać kiedy przyjeżdżacie, żebym mogła zejść niektórym z oczu i do zobaczenia.

-Pa- usłyszała i się rozłączyła.

-Czy to z nim szłaś dziś na randkę?- Zapytał- Powinien cię odprowadzić- powiedział z odrazą

-Odwal się ode mnie- warknęła i chciała wejść do środka. Złapał ją za rękę, przygotowany na wstrząs i zatrzymał ją. Julia nie była przygotowana na to i szarpnęła się do tyłu.- Zapłacisz mi za tego palanta- wycedził

-Palat, dupek i palant- zawołała podniesionym głosem.

-Uważaj, ty mała czarownico- szepnął jej do ucha. Szarpnął ją za włosy, odchylając głowę do tyłu i zbliżając usta do jej ust- Lepiej uważaj

Rozdział 4

Zawładnął jej ustami w brutalnym pocałunku. Wyczuwała w nim złość, ale i pożądanie. Zanim zdążyła pomyśleć, by go odepchnąć, jej usta odpowiadały na jego pocałunki. Gdy poczuła jego zęby na wardze, szarpnęła głowę do tyłu, chcąc się cofnąć, ale nie pozwolił jej na to. Sprawiał jej ból, uniosła rękę, żeby go odepchnąć, gdy zalało ich światło z holu. Na słowa dyrektorki, odskoczyli od siebie

-Do mojego gabinetu.- Powiedziała- Już.

Julia odepchnęła go i wbiegła do środka, tłumiąc łzy. Pod drzwiami do gabinetu dyrektorki przyłożyła dłoń do drżących warg. Oddychała szybko, na dźwięk kroków, próbowała się opanować. Opuściła dłoń i czekała. Po chwili nadeszła dyrektorka, razem z Danielem. Wchodząc do pokoju nie spojrzała na Daniela. Czekała co powie im Weronika. Chciała jak najszybciej znaleźć się w pokoju i płakać.

-To czego byłam przed chwilą świadkiem, jest nie dopuszczalne, Danielu.- Zaczęła- Ja jestem wyrozumiała, ale tylko do czasu. Gdyby ktoś inny was zobaczył, nie skończyłoby się to tylko na kozie.

-Przecież nic nie zrobiłem- powiedział spokojnie

-Dojdziemy zaraz do tego. Dlaczego nie poinformowałeś mnie, że wiesz gdzie jest Julka?

-Coś ty jej nagadała?- Zapytał Julię. Szarpnął ją za ramię, by spojrzała na niego

-Odwal się- warknęła

-Danielu- powiedziała groźnie Weronika. Puścił jej ramię. Spojrzała na Julię z uniesionymi brwiami

-Przepraszam- sapnęła ciężko- chciałam powiedzieć daj mi spokój- zwróciła się do Daniela.

-I nikt nie musiał mi nic gadać. Widziałam was.- Kiwnęła głową w kierunku okna. Gdy spojrzeli nie widzieli nic poza ciemnością- Zapewniam was, że stąd jest doskonały widok na stadninę i łąkę gdzie są konie. Uspokoiłam się, widząc was jak rozmawiacie i idziecie w jedną stronę. Po chwili ty- Mówiła do Daniela- wróciłeś do szkoły sam.

-I co z tego? Przecież nie jestem jej niańką.- Powiedział bezczelnie

-Nie, nie jesteś- Przyznała mu rację.- Ale znasz zasady, a Julka nie. Znasz także teren, a ona nie. Mogło się jej coś stać. Mogła się przewrócić, mógł gonić ją wilk. Mogła zostać także napadnięta.- wprawdzie nie podnosiła głosu, ale tak się wydawało. Jej słowa zaczęły do niego trafiać, ale jak zwykle miał odpowiedź na wszystko.

-Mogła by nie nosić tych wysokich obcasów- zaczął wyliczać arogancko- wilka by obłaskawiła i nikt by jej nie napadł. Przecież takie rzeczy nie zdarzają się u nas.-ciągnął tym samym tonem.- A poza tym jej chłopak mógł ją odprowadzić.

-Ty arogancki, bezczelny typie.- Wybuchła Julia- Tak się składa, że te buty są moimi ulubionymi, wszystkie zwierzęta mnie uwielbiają i jeśli jeszcze raz podsłuchasz moją rozmowę telefoniczną, to gorzko tego pożałujesz.

-Taak? A niby jak?- zapytał. Zanim Julia zdążyła mu odpowiedzieć, Weronika powiedziała

-Takich słów możecie używać przy kolegach, a nie w moim gabinecie. I trochę innym tonem, moje dzieci.

-Za to na pewno nie zamierzam przepraszać.- Powiedziała Julia i wyszła, trzaskając drzwiami. Daniel miał ochotę zrobić to samo, ale nawet nie zdążył zrobić kroku, gdy rozzłoszczona dyrektorka powiedziała

-Jeśli zrobisz choć krok w stronę drzwi, nie dopuszczę cię do kwalifikacji i uziemię w kozie do końca roku. Nie dość, że karygodnie zaniedbałeś zasady szkole, to jeszcze dobre wychowanie. Porzucać dziewczynę po środku lasu, zmuszać ją siłą do pocałunku? Co się z tobą dzieje? Przemyśl to i do swojego pokoju.- Powiedziała otwierając mu drzwi- A i jeszcze od jutra przez dwa tygodnie, przychodzisz tu- Zawołała za nim

W czasie gdy dyrektorka dawała Danielowi karę, Julia wbiegła do pokoju. Karolina siedziała na łóżku i uśmiechała się wrednie.

-Pierwszy dzień i już na dywaniku? Rób tak dalej, to niedługo wylecisz- Powiedziała- A ja nie będę musiała się ciebie pozbywać

-Jesteś większą idiotką niż Daniel.- Odparła ze złością- Mnie nie wyrzucą.

-Julia, Julia. Jeszcze nic nie widziałaś.

Nie odpowiadając na jej zaczepkę, wzięła ubrania i wyszła z pokoju. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, popłynęły jej łzy. Starała się opanować szloch, ale nie mogła. Poszła do łazienki, a gdy się rozbierała, weszła do środka Klaudia

-Julka, co się stało?- Zawołała. Szybko podbiegła do niej i założyła jej szlafrok.- Trzęsiesz się. Zimno ci?

-Dlaczego to tak boli?- zapytała- Dlaczego to zrobił?

-Pójdę po Weronikę

-Nie!- Zawołała- Nie musisz.- Wzięła głęboki oddech

-Powiesz co cię boli?

-To nie taki ból. On zmusił mnie do pocałunku. Dlaczego to zrobił?

-Daniel?- Zapytała. Gdy Julka skinęła głową, zaśmiała się cicho.- Jego nikt nie zna, a tym bardziej nikt go nie rozumie. Jest nieprzewidywalny.

-W taki razie dlaczego to tak mnie boli? Znalazł doskonały sposób by się odegrać…

-Odwzajemniłaś pocałunek?- Zapytała. Julia spojrzała na nią- No co?

-Tak i spodobało mi się. To jest chyba w tym wszystkim najgorsze

-Już nic nie rozumie- powiedziała zdezorientowana

-Zrobił to tylko ze złości, wkurzyłam go i to go popchnęło do pocałowania mnie.- Wyjaśniła. Wstała uspokojona i zdecydowanym ruchem wytarła łzy z policzków- Dzięki, że mogłam pogadać z tobą. Gdybyś nie przyszła, ryczałabym pewnie przez godzinę, a jutro miałabym murowany ból głowy.

-Polecam się na przyszłość. Wszystko już ok?- Zapytała

-Tak. Postaram się nie przejmować Danielem.- Powiedziała i ściągnęła szlafrok. Stanęła pod prysznicem, odkręcając wodę. Myjąc włosy, wpadła na świetny pomysł. Jeszcze udowodnię temu dupkowi na co mnie stać- myślała. Ubrała się i ponownie poszła do pokoju. Zadowolona, że Karoliny nie ma w pokoju, położyła się, chcąc poczytać. Przed przyjazdem do szkoły, kupiła sobie kilka książek. Czytając pierwszy rozdział „Zawodu Wiedźma” śmiała się w głos. Po chwili zasnęła.

Rozdział 5

Znalazła się w środku koszmaru. Tylko, że to nie był tylko koszmar. Wciąż pamiętała swoje przerażenie i zapach krwi. Potworne wspomnienia nie chciały zniknąć, pojawiały się w jej snach. W zwolnionym tempie jechała z rodzicami samochodem, udawała, że śpi. Uwielbiała słuchać przekomarzających się rodziców. Perlisty śmiech matki, przerwał potężny huk. Podnosząc się, otworzyła oczy i z przerażeniem patrzyła na płonące auto, stojące na przed nimi. Ojciec chciał wysiąść z samochodu, by ugasić pożar, gdy zobaczył jak ktoś przechodzi koło niego.

-Ty szczeniaku! Gdzie jesteś?- Usłyszała jak ktoś woła. Na dźwięk tego głosu, skóra ścierpła jej na ramionach. Tata wrzucił wsteczny bieg, chciał odjechać. Nagle przednia szyba pękła i wszystko pokryła krew.

-Sylwek! Co się stało?- wołała przestraszona

-Liz- wycharczał. Samochód powoli odjeżdżał- Zabierz Mili i uciekajcie.

-Nie zostawię cię- powiedziała płacząc. Morderca zbliżał się do nich. Szarpała ojca za ramię

-Kocham was- wyszeptał. Eliza wysiadła i wyciągnęła Mili z samochodu. Zaczęły biec w stronę lasu, gdy upadła.

-Mamusiu?- wyszeptała

-Uciekaj.

Posłusznie pobiegła do lasu. Schowała się do dziury w drzewie i siedziała zapłakana. Usłyszała czyjeś kroki i skuliła się jeszcze bardziej.

-Wyłaź smarkaczu!- wołał- Nic ci nie zrobię, zaprowadzę do taty.

Obudziło ja szarpanie.

-Julka!- wołała wystraszona Karolina. Przebudził ją krzyk Julii, gdy podeszła do jej łóżka, zobaczyła, że dziewczyna ma szeroko otwarte oczy. Pomyślała, że wycięła jej żart. Pomachała jej przed oczami, a one nie zareagowały- Cholera jasna! Obudź się w końcu.

-Co?- zapytała, ciężko dysząc. Koszulę nocną miała mokrą od potu, policzki od łez. Nie mogła złapać oddechu.- Krzyczałam?

-Tak. Wystraszyłaś mnie.- Mówiła.- Wrzeszczałaś.

-Co się stało?- Do pokoju wpadła Klaudia z kijem bejsbolowym, w wojowniczej pozie. Za nią weszła Monika i Majka.

-Nic, śnił mi się koszmar.- Powiedziała

-Dobrze się czujesz?- Zapytała Monika- Jesteś cała mokra

-Nic mi nie jest.- Zapewniła. Znowu otworzyły się drzwi i wpadło kilka innych dziewczyn.

-Nikomu nic się nie stało?- Pytały jedna przez drugą.

-Nic, to tylko koszmar- powiedziała Karolina

-Jakby mi śnił się taki koszmar przez tydzień nie szłabym spać.- Powiedziała Diana

-I sama wywoływałbyś koszmary- rzuciła złośliwie Karolina- Dziewczyny koniec przedstawienia. Nie wiem jak wy, ale ja chciałabym jeszcze trochę pospać.

Diana otworzyła drzwi i stanął w nich Marcin, Adam i Oliwer.

-Boże!- wykrzyknął Marcin- Mordowali tu kogoś?

-Ha ha, bardzo śmieszne braciszku- powiedziała Klaudia- Julce śnił się koszmar

-Jej też?- Zapytał Oli- Danielowi też się coś śniło, ale przebudził się na twój krzyk.

-Chociaż komuś wyszło to na dobre- rzuciła Julia. Spojrzała po twarzach zaniepokojonych przyjaciół i zerknęła na zegarek.- O rety, trzecia! Przepraszam, że was obudziłam.

-Nie musisz przepraszać- powiedział Adam.

-Co to za zbiorowisko?- Zapytała Weronika- Środek nocy a tu cały internat na nogach, kto to widział?

-Julce śnił się koszmar.- Wyjaśnił Adam

-To was tłumaczy, bo ja też słyszałam ten krzyk.- Spojrzała na Julię i dodała- Dobrze się czujesz?

-Tak- westchnęła- przepraszam za krzyki.

-Skoro wszystko w porządku, to do swoich pokoi.- Odwróciła się i odeszła.

Rozległo się chóralne dobranoc i wszyscy poszli do siebie. Julia, wiedząc, że nie zaśnie, postanowiła pójść ponownie pod prysznic. Wzięła czystą koszulę nocną i wyszła z pokoju. Podeszła do lustra i zobaczyła bladą dziewczynę ze strachem w oczach. Blond włosy posklejane w strąki i przyklejona koszula do ciała. Z ulgą zmywała z siebie przerażenie. Serce wciąż biło jej szybciej, a gdy zamknęła oczy ponownie widziała zastrzelonych rodziców. Szybko otworzyła oczy i po raz kolejny pragnęła wymazać z pamięci te obrazy.

Rozdział 6

Następnego dnia z trudem wstała z łóżka. Gdy po kąpieli wróciła do pokoju, położyła się i czytała. Zmęczenie dało znać o sobie około szóstej i zasnęła. Trzy godziny później zadzwonił budzik. Zwlekła się z łóżka, wyszła z pokoju i skierowała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic, założyła mundurek i szare buty na obcasach. Zamaskowała cienie pod oczami, pomalowała rzęsy i usta i wyszła z łazienki. Zaplatając włosy zeszła na śniadanie. Po drodze spotkała Daniela, który powiedział

-Brawo. Zrobiłaś przedstawienie na całą szkołę, tak się darłaś, że obudziłabyś martwego.

-Nic dziwnego, skoro mi się śniłeś…- odparła

-Tak, twoja twarz potrafi wywołać koszmary- powiedział Marcin, który podszedł właśnie do nich- Nie to co moja. I jak się czujesz, piękna?

-O wiele lepiej.- rzekła z uśmiechem- Chodźmy na śniadanie, jestem głodna jak wilk.

Po zajęciach i zrobieniu pracy domowej, przebrała się w wygodny dres i tenisówki, wzięła deskorolkę i poszła trochę poćwiczyć. Zaplecione włosy, spięła w kok i zaczęła jazdę. Wykonując Ollie, ponownie zobaczyła Daniela.

-Czy ty mnie prześladujesz?- Zapytała. Zatrzymała się i spojrzała na niego. Daniel przyglądał się jej. Miała na sobie czerwoną koszulkę i tenisówki, zielone spodnie, kilka kosmyków wymknęło się i otaczały jej twarz. Pierwszego dnia jeździła w dżinsach, a dziś w dresie i widział różnicę. W dresie miała większą swobodę ruchów, ale i tak wyglądała jak jakaś modelka.- Daniel?

-Co?- odparł zamyślony, a gdy pstryknęła na niego palcami, dodał- Dyrektorka cię woła. Nieźle

-Jak na dziewczynę? To chciałeś powiedzieć?- podniosła deskorolkę z ziemi i nie oglądając się za siebie, poszła do szkoły. Zapukała do drzwi, a gdy usłyszała, że ma wejść, weszła.

-Wołała mnie pani?

-Tak, wczoraj nie dokończyliśmy rozmowy- odpowiedziała, patrząc na nią znacząco.- Daniel już wie, a teraz ty też się dowiesz. Od dziś przez dwa tygodnie po lekcjach, przychodzisz tu.

-Razem z nim?- zapytała

-Tak. Jeżeli choć raz opuścisz kozę, nie dopuszczę cię do kwalifikacji.

-Ona i tak rezygnuje- powiedział Daniel- Prawda? Więc od razu może stąd wyjść.

-Masz nie miły zwyczaj podsłuchiwania, wiesz?

-Rezygnujesz?- Zapytała Weronika. Głos miała lekko zawiedzony

-Nie- odparła patrząc na Daniela.- Za nic nie odpuszczę

-Więc już to uzgodniliśmy- powiedziała dyrektorka.- Teraz możecie przynieść zeszyty i zrobić lekcje.

-A mogę przynieść książkę? Poczytałabym trochę…

-Masz zrobić lekcje, nie słyszałaś?- Zapytał Daniel

-Już zrobiłam- powiedziała i wyszła. Usłyszała jak Daniel też wychodzi. Nie patrząc za nim, wbiegła po schodach na trzecie piętro.- Idiota- rzuciła, gdy weszła do pokoju. Wzięła drugą część książki, telefon i zeszła na parter. Usiadła w kącie i zaczęła czytać. Po chwili wszedł Daniel i usiadł przy biurku. Przechyliła książkę, żeby móc go obserwować. Patrzyła jak otwierał zeszyt i nic nie pisał. Siedział tak z dziesięć minut i nie napisał nic.

-Z czym masz problem?- Zapytała Weronika. Ona też go obserwowała. Zabrała mu sprzed oczu zeszyt i zaczęła czytać. Odwróciła stronę, by zobaczyć co robił wcześniej. Spojrzała mu w oczy i zwróciła się do Julii.- Wyjdziesz na chwilę?

-Hm?- widząc uniesione brwi dyrektorki, powiedziała- A, tak.

Wstała i wyszła. Usiadła na podłodze po turecku i czytała dalej. Tu nie będzie rozpraszał jej żaden chłopak. Musiała przyznać, że Daniel jej się podoba. Teraz przypomniała sobie jak ją pocałował. Najpierw ze złością, ale przede wszystkim ze złości… Nie był to jej pierwszy pocałunek, ale on zapadł jej w pamięć. Wciąż czuła jego twarde i nieustępliwe wargi, jego język i dotyk na ręce. Nie wiedziała czemu, jego dotyk tak boli, to dziwne uczucie, jakby przeszył ją prąd. Ale wtedy, gdy ją całował nie czuła tego bólu. W ogóle nic nie czuła, oprócz jego ust. Przymknęła oczy, pragnąc by jeszcze raz ją pocałował, by jej dotykał.

-Nie śpij- Daniel trącił ją. Gdy zarumieniona, otworzyła szeroko oczy, zobaczył w nich pragnienie. Bezwiednie oblizała usta. Przykucnął obok niej i wziął za rękę. Przygotowany był na wstrząs, jaki czuł za każdym razem, gdy ją dotykał, ale nie poczuł go. Przez parę sekund patrzyli na siebie, trzymając się za ręce. Usłyszeli chrząknięcie i poderwali się szybko na nogi.

-Co tak długo?- zapytała Weronika

-Ja chyba przysnęłam- powiedziała Julia. Była lekko zagubiona we własnych uczuciach, nie lubiła Daniela, ale podobał się jej i chciała by ją całował. Ponownie weszła do gabinetu i usiadła. W gabinecie panowała cisza, Daniel i Weronika coś pisali a Julia czytała. Co jakiś czas za drzwiami rozlegały się kroki, ale nikt nie wszedł do środka.

-Skąd do diabła mam wiedzieć ile wynosi Pi do sześciu miejsc po przecinku? Przecież tego nikt nie wie- wymamrotał Daniel

-Ja też nie wiem.- powiedziała dyrektorka- Poszukaj w książce, powinno gdzieś być

-3,141592- odpowiedziała Julia, czytając dalej.

-Rzeczywiście- powiedział Daniel- A dalej wiesz?

-Do dziesiątego miejsca. A co? 3,1415926535.

-Masz komputer zamiast mózgu?- Zapytał, zgryźliwie Daniel

-Dowcip roku, ha ha.

-Ile jest 261 do kwadratu?- Zapytała Weronika

-68121. Coś jeszcze?- Odparła Julia. W tym momencie otworzyły się drzwi i do środka zajrzał woźny.

-W piwnicy pękła rura i zalewa ją. Trzeba zakręcić główny zawór.

-Już idę.- Powiedziała. Spojrzała na nich i rzuciła- Nie zabijcie się. Niedługo wrócę.

-Czy ty nie masz innych ubrań, w których nie wyglądałabyś jak modelka?- zapytał z ironią. Julia spojrzała na swój dres i odpowiedziała

-O co ci chodzi? Ubieram się tak jak lubię.

-Wczoraj miałaś szpilki, dziś rano inne, a teraz tenisówki… Ile ty masz tych ubrań?- Zapytał. A przede wszystkim dlaczego tak seksownie w nich wyglądasz?

-A ty chodzisz cały czas w tym samym? Lubię różnorodność w ubraniach, ale mundurki to ograniczają- Powiedziała ze złością. Wstała i zaczęła chodzić po pokoju. Jak on w ogóle mógł mi się spodobać?- Pytała w myślach, kłóci się ze mną o byle co, dokucza. I poucza w sprawach mody.- Nie lubię nosić cały czas tego samego i będę ubierać się jak mi się podoba.

-Uważaj, bo kiedyś skręcisz sobie kark od noszenia zbyt wysoko głowy.- Ostrzegł ją. Stanął tuż obok niej- Ubierasz się jak jakaś damulka i patrzysz na wszystkich z góry.

-Nie wiem, jak to się stało, że kłócimy się o moje ubrania. I nie, nie na wszystkich, tylko na ciebie, palancie.- Rzuciła wyzywająco. Ze złości złapał ją za ramię i syknął

-Już raz cię ostrzegałem- przyciągnął ją do siebie i pocałował.

Rozdział 7

Czekała tylko na to, by poczuć ponownie jego usta. Objął jej usta gniewnym, gwałtownym pocałunkiem. Odpychała go, lecz on bezlitośnie nalegał, rozchylając językiem jej wilgotne wargi. Pozwoliła mu na to. Sprzeciwiała się jego sile, lecz zarazem dziwnie ją ona podniecała. Zarzuciła mu ręce na szyję i unosząc się na palcach przywarła do niego, odpowiadając na jego pocałunki. Pocałunek sprawił, że kolana się pod nią ugięły, a ciało zadrżało z rozkoszy.

-Pragnę cię- wyszeptała pomiędzy pocałunkami

-Teraz, zaraz- szeptał. Dłonią objął jej szyję, później zsunął ją na pierś.- Serce bije ci jak oszalałe

-Tylko dzięki tobie- odszepnęła. Zanurzyła dłonie w jego włosach i zacisnęła lekko. Objął jej pośladki, unosząc ją do góry. W ten sposób wyraźnie poczuła jego erekcję. Zaplotła nogi wokół jego bioder i ocierała o jego ciało.

-Torturujesz mnie- wydyszał- rób tak dalej…

Przesunął usta na jej szyję, więc odchyliła się lekko do tyłu. Obrysował językiem jej ucho, przygryzł delikatnie. Wrócił do jej ust, tym razem delikatnie, muskał je. Zadrżała z rozkoszy. Językiem rozchylił jej usta i powoli wsunął do środka.

-Możecie…- zaczęła dyrektorka, otwierając drzwi. Zaniemówiła na ich widok. Odsunęli się od siebie. Gdyby nie była odpowiedzialna za ich zachowanie, roześmiała by się. Mieli tak samo zaskoczony wyraz twarzy.- Mój Boże- pomyślała- gdybym nie weszła, pewnie kochaliby się na moim biurku. Julia rozplotła nogi i Daniel ją odstawił. Twarz Julii zrobiła się czerwona jak burak, z zażenowania zaczęła się jąkać.

-Ja, my…

-Możecie już iść- Powiedziała zmęczona. Trzeba coś z tym zrobić- pomyślała.- Tylko co?

Po wyjściu z gabinetu Julia powiedziała

-Musimy porozmawiać.

-Tak, o tym.- odparł Daniel i wciągnął ją do pustej klasy. Przycisnął ją do ściany i ponownie pocałował.- I o tym- Zsunął rękę na jej tyłek i przyciągnął do siebie. Gdy otarła się o jego pobudzoną męskość, oparł się o nią czołem.- Tak, o tym też.

-Pragniemy się- powiedziała rzeczowo.

-Kiedy?- Zapytał- A przede wszystkim gdzie?

-Och- odparła z drżeniem. Oparła głowę o jego klatkę piersiową.- Nie możemy

-Dlaczego?

-Niby gdzie?- Odpowiedziała pytaniem.- Przecież nie mamy sami pokoi. Nie mamy jak.

Rozdział 8

Gdy Julia szła do pokoju, zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz, uśmiechnęła się, odebrała i zaczęła schodzić na dół. Wyszła przed budynek i powiedziała

-Cześć Tomek.

-Hej śliczna.- usłyszała- Już wiem kiedy przyjedziemy na mecz.

-Kiedy?

-Tydzień po Nowym Roku. Może zostałabyś u ciotki dłużej?- zaproponował

-Nie zostanę i wezmę udział. Wpadłam na pewien pomysł, zrealizuję go przed świętami i nikt mnie nie pozna

-Julka, jeśli chcesz utrzeć mu nosa w ten sposób- zaczął

-Nie o to chodzi. Po prostu chcę zagrać, a to są tylko mecze międzyszkolne.

-Nie myślisz logicznie- przerwał jej ze złością.- Pamiętasz co stało się dwa lata temu?

-Doskonale pamiętam- odpowiedziała i zadrżała na wspomnienie napaści. Mimowolnie potarła bliznę na żebrach- Wtedy odbywały się międzynarodowe zawody sportów ekstremalnych. Kamery z całego świata śledziły każdy mój krok.

-A co jeśli on przyjedzie na mecz? Jeśli jego syn przyjedzie?

-Syn Roberta nie żyje- odparła głucho- Zginął w wypadku samochodowym.

-Nie wiedziałem.- Powiedział i przymknął oczy- Ale to nie ty?- zapytał, gdy taka myśl pojawiła się w jego głowie

-Nie!- Zawołała- Inaczej już dawno bym nie żyła.

-Ale, ale skąd ty to wiesz?

-Ciotka włamała się do danych policyjnych. Tydzień później nie żył sprawca. Roberto sprawnie załatwił sprawę.

-Mój Boże- szepnął Tomek- Myślisz, że ci odpuścił?

-Nie- ponownie zadrżała. Przypomniał się jej sen. Spojrzała na drzwi, które się właśnie otworzyły. Stał w nich Daniel. Uśmiechnęła się do niego promiennie i zobaczył ogniki w jej oczach- On nigdy nie zrezygnuje. Muszę kończyć. Zobaczymy się niedługo.

-Ok, pa.- Odpowiedział Tomek i się rozłączył. W tym czasie podszedł do niej Daniel. Obrzucił spojrzeniem jej sylwetkę, a Julia objęła go za szyję. Musnął jej usta w delikatnym pocałunku. Bawił się jej włosami i całował coraz goręcej. Przygryzła mu łagodnie wargę i zaraz w delikatnej pieszczocie przejechała po niej językiem.

-Jak ty mnie rozpalasz- szepnął. Przesunął dłońmi wzdłuż jej boków, do piersi i z powrotem w dół. Trzymał je na jej biodrach, przyciągając ją jeszcze bardziej do siebie. Czuła jego erekcję i otarła się o nią. Zadrżał w odpowiedzi.

-Weźcie zimny prysznic- powiedziała Weronika. Gdy odskoczyli od siebie, dodała- Osobno



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Anna Klim Życie w ukryciu(1)
Anna Klim Życie w ukryci u(1)
Anna Klim Życie w ukryciu(1)(1)
Anna Klim Dla Oli
Anna Klim Marzenie
Anna Klim (1)
Anna Klim (2)
Anna Klim Sen
Anna Klim Nie ma już Cię
Anna Klim Przyjaciółko
Anna Klim Nie obchodzisz mnie
Anna Klim Tylko Ty
Anna Klim ONA
Anna Klim Nic poza nami
Anna Klim ( )
Anna Klim Marzenie
Anna Klim Sen

więcej podobnych podstron