KS. JAN TWARDOWSKI
Pytania na Drodze krzyżowej
Warto na Drodze krzyżowej postawić sobie pytania do rachunku sumienia. Czy jestem prawdziwy na drodze krzyżowej Pana Jezusa? Co to jest prawda?
Sąd
Czy wtedy, kiedy cierpię, dotknie mnie niesprawiedliwy wyrok, osądzi Piłat i rzuci w kąt, umywając ręce, potrafię mu przebaczyć?
Czy umiem modlić się za tych, którzy nie umieją przyjmować wyroku?
Krzyż
Gdy dotykam mojego krzyża, czy wiem, że nie jest to jeszcze największy krzyż, że są większe jeszcze krzyże niż mój?
Czy umiem uświadomić sobie, że inni cierpią znacznie bardziej niż ja?
Czy boli mnie cudze cierpienie, nieraz okrutniejsze od tego, które mnie spotkało?
Upadek
Ile razy upadam ze zmęczenia, służąc Jezusowi?
Matka
Jak to pięknie brzmi: spotkanie z Jezusem na drodze krzyżowej.
Może jednak często rozstajemy się z Nim na tej drodze, chcemy odejść od Niego, bo jest za trudny, za bolesny... Tymczasem mamy spotkać się z Nim na drodze naszego cierpienia.
Cokolwiek bolesnego na nas spadnie, pytajmy siebie: Czy w tej chwili spotykam się z Jezusem? Czy chcę tego spotkania?
Czy wtedy, kiedy jest mi w życiu bardzo trudno, szukam spotkania z Matką Boską na modlitwie?
Cyrenejczyk
Czy pamiętam, ile razy ludzie mi pomogli, wsparli mnie, dodali sił?
Weronika
Czy mam odwagę bronić kogoś, nawet narażając siebie na wiele niebezpieczeństw?
Upadek
Czy boli mnie duchowy upadek człowieka?
Czy boli mnie grzech moich bliźnich?
Niewiasty
Dlaczego płaczesz? Jaki jest powód twoich łez?
Czy płaczesz dlatego, że twoja duma została urażona?
Czy płaczesz dlatego, że jesteś zazdrosna?
Czy płaczesz dlatego, że się buntujesz? Może płaczesz komuś na złość? Może przez kokieterię?
Ile łez może nam zasłonić Pana Jezusa...
Upadek
Czy pamiętam, że są tylko dwie pewności w moim życiu? Pierwsza: jestem tylko narzędziem. Druga: mogę liczyć tylko na Boże miłosierdzie.
Obnażenie
Czy nie zakrywam swoich grzechów, a odsłaniam cudze?
Czy nie trąbię o cudzych grzechach, zakrywając swoje?
Czy nie obnażam cudzych tajemnic?
Czy jestem dyskretny?
Gwoździe
W polskim języku jest także powiedzenie, często powtarzane: „krzyż Pański”. Kojarzy się nam z nim coś nieznośnego, co chcemy z siebie zrzucić.
„Krzyż Pański” — czyli inaczej: krzyż Pana Jezusa.
To ten krzyż chcemy z siebie zrzucić.
Mówimy: krzyż Pański z tym sąsiadem! Krzyż Pański z takim mężem!
Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że potocznym powiedzeniem lekceważymy krzyż Pana Jezusa?
Wtedy, gdy adorujemy krzyż, całując go jako relikwię, postarajmy się wynagrodzić wszystkie zniewagi popełniane słowami, nawet przez pobożnych ludzi.
Śmierć
Czy pamiętam, że właśnie wtedy, kiedy czuję się zupełnie opuszczony przez Boga, mam wielką łaskę: jestem podobny do Jezusa na krzyżu, który sam przeżywał opuszczenie?
W ramionach Matki
Czy pragnę spełnić do końca swoje powołanie w wierze, nadziei i miłości?
Czy potrafię służyć Mu do końca w moim powołaniu?
Grób i zmartwychwstanie
Czy pamiętamy, że Bóg jest nieunikniony, a każdy z nas jest nieodwoływalny?
Bóg nie odwoła nas z tego życia. Powoła nas do drugiego, dalszego życia.
Wciąż jeszcze długa droga przed nami, nawet po śmierci, bo Nieunikniony spotka się z nieodwoływalnym.
* * *
Tyle pytań, ale Ty, Jezu, sam jesteś odpowiedzią bez pytania. Ty sam, niewinny i cierpiący, prześladowany, umarły i zmartwychwstały.
Ty sam jesteś odpowiedzią na pytanie postawione na początku: Co to jest prawda?
Z Kanonu mszy świętej
Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie, Boże, Ojcze wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała, przez wszystkie wieki wieków.
„Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie”
Dość łatwo mówić nam „przez Chrystusa”, przez którego wysłuchane są nasze modlitwy. Trudniej powiedzieć „z Chrystusem”, bo nie zawsze wiemy, czy jesteśmy z Nim, czy nie. Są kraje, w których żyją bogaci chrześcijanie, kaznodzieje ze złotymi zębami, a jubilerzy wyrabiają złote krzyżyki jak biżuterię, ludzie zaś modlą się: „Panie Jezu, bądź, ale żeby nigdy nie było krzyża!”. Mają Jezusa, ale nie chcą krzyża.
Kiedy jesteśmy z Jezusem? Wtedy, kiedy idziemy z Nim ukrzyżowanym i dźwigającym krzyż.
Najtrudniej być „w Chrystusie”. Być w Nim znaczy być w niepozornej Hostii, w ciągłej ofierze, w oddawaniu swojego życia z miłości, być w sercu wiecznej mszy świętej i ofiarowywaniu wszystkiego Panu Bogu poprzez Jezusa.
„Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu”
Czy rozumiemy te słowa? Nieraz pewne wyrazy mówimy bezwiednie, jakby nam zamarzły. Jeden z uczniów Platona zanotował, że w jakimś kraju była tak sroga zima, że słowa zamarzały w powietrzu. Dopiero kiedy przyszła wiosna i wszystko stajało, zaczęto słyszeć wszystko to, co mówiło się zimą.
Może dziś słowa wymawiane po konsekracji jakby trochę zamarzły? Trzeba je odchuchać, odnaleźć żywą treść.
Co to znaczy: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu”?
Nigdy nie powiemy: głosimy śmierć Mahometa, Konfucjusza, Buddy, Platona. Żyli oni tak dawno, więc na pewno pomarli. Nikt nie powie: głoszę, że pada śnieg, deszcz; głoszę, że płynie rzeka. To są bowiem rzeczy oczywiste.
Z Ewangelii wiemy o tym, że Jezus umarł. Przebito Mu bok, pochowano Go w grobie.
Głosić można prawdę nieoczekiwaną. Co to znaczy, że głosimy śmierć Pana Jezusa? Może jest w tym straszny pesymizm, bo wydaje się nam, że Jezus umarł w świecie, umarł w Kościele i w niektórych ludzkich sercach?
Na Zachodzie często kościoły stoją puste. Nie ma powołań. Wydaje się, jakby Pan Jezus umarł w niektórych, nawet chrześcijańskich, duszach. Nikt jednak nie głosiłby takiego pesymizmu.
Głosimy śmierć Jezusa jako śmierć ludzką, ale całkiem inną od wszystkich śmierci na świecie. Nikt nie miał takiej śmierci. Chrześcijańscy męczennicy umierali na stosach, krzyżach, w paszczach zwierząt, ale te śmierci były zaledwie odblaskiem śmierci Jezusa. Męczennicy, którzy nie byli chrześcijanami, ginęli za naukę, przekonania, ale nie za to, za co zginął Jezus.
Śmierć Jezusa jest niezwykła, śmierć Boga-Człowieka, który umiera z miłości do Boga i ludzi. Głosimy tę niezwykłą prawdę niezwykłej śmierci, śmierci ludzkiej, prawdziwej, autentycznej, niepodobnej do żadnej innej. Śmierci wzniosłej i tak wielkiej, że sama podpowiada myśl o zmartwychwstaniu.
Kardynał Józef Ratzinger zapisał, że kiedy słyszy podczas pogrzebu Pasję Beethovena o męce Jezusa, czuje w tej muzyce wielką radość, pogodę, bo samo opowiadanie o wzniosłej śmierci podpowiada mu prawdę o zmartwychwstaniu.
„Wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”
Wierzymy, że Jezus zmartwychwstał, jest na co dzień z nami w komunii świętej, w eucharystii. Jest w głoszonym słowie Bożym. Jest tam, gdzie spotykamy się na wspólnej modlitwie. „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20).
Nasza wiara nie jest tylko teorią czy składem prawd, ale jest wiarą żywą. Wszyscy krążymy wokół Jezusa i chcemy Go zobaczyć. Jest w nas stała tęsknota za widzeniem Jezusa. Chcemy zobaczyć Go w chwale, bo widzimy w niepozornej szacie.
Kiedy zobaczymy Jezusa w chwale?
Przyjdzie moment, kiedy ukaże się sens cierpienia Jezusa, sens Jego śmierci, krzyża, wszystkich klasztorów, powołań kapłańskich i zakonnych, każdego umartwienia, samotności, upokorzenia, zniesionego w imię Pana Jezusa.
To jest chwała Jezusa. Zobaczymy ją, jak również zrozumiemy prawdziwy sens miłości.
Jak naprawdę jest z miłością? Nieraz ktoś poświęcony Bogu rozpacza, że przestał kochać Pana Jezusa. Mówi: „Nie kocham Boga, bo nie napływają mi łzy do oczu, kiedy się modlę. Nie kocham Boga, bo na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem czuję chłód w sercu. Kiedyś było inaczej. Co to się stało?”.
Miłość to trwanie przy Jezusie, przy wierze w chwilach niepogody, przy zgasłym słońcu. Trwanie w swoim powołaniu.
Przyjście Jezusa w chwale jest objawieniem miłości, która — wydawałoby się — nie jest miłością, tylko męką, cierpieniem. To trwanie przy Jezusie we wszystkich trudniejszych chwilach.
Powyższe fragmenty, wybrane i opracowane przez Aleksandrę Iwanowską, pochodzą z książki Przed spowiedzią świętą, która ukazała się nakładem Wydawnictwa W drodze.
1