ZZ Po prostu kolejne śniadanie


Po prostu kolejne śniadanie

Wyglądało na to, że wszystko wróciło już do normy. Harry Potter w końcu pokonał Voldemorta i zasadniczo wyleczył wszystkie doznane obrażenia.

No, może z wyjątkiem tych emocjonalnych.

W każdym bądź razie mieli już za sobą OWUTEMy, podobnie jak niegdyś SUMy, a do końca szkoły pozostały im tylko dwa tygodnie. Dwa tygodnie bezmyślnego snucia się po gmachu, rozmów i zabaw, podczas gdy pierwszoroczni umierali ze strachu na wieść o zbliżających się egzaminach.

Biorąc pod uwagę fakt, że z nieba lał się prawdziwy żar, wszyscy nauczyciele - oczywiście nie licząc Profesora Snape'a - postanowili prowadzić zajęcia na dworze, tuż przy jeziorze. Co prawa zbyt wielu rzeczy nie mogli ich już nauczyć, więc godziny te niewiele miały wspólnego z tradycyjnymi lekcjami. To było raczej coś w rodzaju nadzorowanego wypoczynku.

Ale taki stan rzeczy nikomu nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie. Nikt też nie podejrzewał, że wkrótce coś mogłoby zakłócić ten błogi spokój.

Nikt, oprócz Harry'ego Pottera i Draco Malfoya.

Piątkowe śniadanie zaczęło się dokładnie tak samo, jak każde od zakończenia OWTEMów. Wszyscy lekko przysypiali, mimo że zjawiali się na dole o stosunkowo późnej porze. Zazwyczaj tuż po tym, jak pierwszo i drugoroczni wymykali się, chcąc po raz ostatni powtórzyć materiał - wciąż mieli przed sobą testy. Pustkę po ich wyjściu stopniowo zapełniali siódmoklasiści. Stół Gryfonów w niedługim czasie przypominał wówczas krzykliwą mieszaninę radosnych głosów.

Nawet Hermiona śmiała się ze wszystkimi, zaciekle dyskutując na rozmaite tematy.
Po przeszło siedmiu latach mogła się wreszcie odprężyć, wpadając w dawny nastrój jedynie, gdy rozmowa dotyczyła ich przyszłości czy wyników OWUTEMów. Tylko Harry Potter siedział jak mysz pod miotłą, co całkowicie kolidowało z jego sposobem bycia. Już po śmierci Syriusza wyraźnie przycichł, a od kiedy trzy tygodnie temu wygrał pojedynek z Voldemortem, jeszcze rzadziej zabierał głos. Jednak dzisiejsza cisza nie miała nic wspólnego z tradycyjnym, ponurym milczeniem pod tytułem: „na nowo przetrawiam cały swój ból - lepiej trzymajcie się ode mnie z daleka”. Ta wynikała raczej z jakiegoś dziwnego, rozpraszającego go niepokoju.

Harry jak zaklęty wpatrywał się w drzwi, najwyraźniej na kogoś czekając, co nie uszło uwadze Hermiony.

- Harry, wszystko w porządku?

- Co? Och, tak. Absolutnie.

Spojrzała na niego podejrzliwie.

- Naprawdę - powiedział z naciskiem. - Po prostu... Nie mogłem w nocy spać.

- Och nie, kolejne koszmary?

Harry ledwo powstrzymał prychnięcie, wiedząc, jak wielki jest kontrast pomiędzy jego niesamowitym randez-vous z Draco wczorajszej nocy, a podejrzeniami Hermiony. Zamiast tego wzruszył nieznacznie ramionami.

- Nie. Nic z tych rzeczy. Zwyczajnie... no wiesz.

Westchnęła, nie wierząc w żadne jego słowo. Zdając się na Rona, Harry od przeszło dwóch lat wymykał się ze swojego dormitorium w czasie ciszy nocnej. Kiedyś chciała nawet poruszyć tę kwestię, lecz Potter tak się przy tym zjeżył, że nie wracała już do tego tematu. Na początku ona i Ron myśleli, że Harry się z kimś zwyczajnie spotyka, jednak porzucili tę koncepcję, przekonani, że żadna dziewczyna nie chciałaby przez dwa lata widywać się tylko w takich okolicznościach.

Poza tym, przecież powiedział by im o niej, prawda?

Hermiona zdawała sobie sprawę, że dręczą go koszmary i mimo że chciała, aby im o nich opowiedział - wierząc, że mówienie o złych snach przynosi później ulgę - wolała jednak nie naciskać.

Jedna rzecz pozostała w nim niezmienna - zawsze radził sobie ze wszystkim sam. Nie wiedziała jednak, że rzadko przebywał całkiem sam, a te wszystkie jego długie spacery kończyły się zawsze w Pokoju Życzeń, gdzie spotykał się wówczas z Draco.

Ale dowie się, ponieważ nie mieli już dłużej zamiaru ukrywać swojego związku przed światem. A ogłoszenie takiej nowiny dosłownie mroziło Harry'emu krew w żyłach.

Sala była już pełna. Wszyscy siódmoklasiści, z wyjątkiem Draco, zajęli swoje miejsca. Stół Ślizgonów - tak samo jak Gryfonów - przypominał jarmark, a siedząca przy nim Pansy Parkinson flirtowała nieprzyzwoicie z Goyle'm w dość podobny sposób, jak robiła to Hermiona w przypadku Rona.

- Zastanawiam się, gdzie jest Malfoy - rozmyślała Granger.

- Może umarł - zasugerował Ron, a w jego głosie można było wyczuć wyraźną nadzieję. Jak na zrządzenie losu, to właśnie ten moment wybrał sobie Draco, by pojawić się w drzwiach. Przystanął na moment. Spoglądał na przemian to na stół Slytherinu, gdzie Pansy uśmiechała się do niego promiennie, a Blaise machał zachęcająco ręką, to na skupisko złowrogich spojrzeń Gryfonów. Po chwili odnalazł wzrokiem Harry'ego, uśmiechając się przy tym i czując, że w tym momencie rozwiewają się ich wszystkie wątpliwości.

Harry również uśmiechnął się do niego zachęcająco, ignorując zdumiony wzrok Hermiony, gdy Ślizgon zwinnie wymijał pozostałych.

- Co cię tu sprowadza, Malfoy? - spytał przyjaźnie Harry.

Sala zamarła.

- Chciałem sprawdzić, jak się miewasz, Potter - odparł Draco, lecz tym razem bez cienia złośliwości. - Ktoś w końcu musi trzymać ten twój gryfoński zadek z dala od kłopotów - dodał, na co Harry nieznacznie się rozpogodził.

- Skąd pewność, że to musisz być właśnie ty?

- Wola opatrzności.

Mówiąc to, schylił się i złożył na ustach Harry'ego stanowczy pocałunek.

Wokół panowała śmiertelna cisza.

- Dzień dobry, Harry.

- Nawzajem, Śpioszku.

- Nie uważasz, że mógłbyś się jeszcze trochę posunąć?

Harry roześmiał się. Kiedy zszedł na śniadanie, upewnił się, że Draco będzie miał miejsce obok niego. Mimo to spektakularnie przesunął się, a Malfoy równie ostentacyjnie wcisnął się na czekający na niego pusty skrawek ławki, jak gdyby obydwaj znajdowali się w przynajmniej małej dziupli. Harry'emu wcale to jednak nie przeszkadzało.

- No więc, dobrze spałeś? - dopytywał się blondyn, sięgając po kiełbaski. Sprawiał wrażenie zupełnie nieświadomego widoku ogłuszonych Gryfonów.

- Starałem się uciec przed jakimś złym czortem, którego imię zachowam dla siebie. Wydawało się, że nie spocznie, dopóki mnie nie złapie.

- Musisz przyznać, że jestem niezły w te klocki.

- Nie powiem. Hermiono, mogłabyś podać sos pomidorowy?

Wyglądało na to, że go nie słyszy. Wciąż wpatrywała się zszokowana w Harry'ego i Draco.

- Wiesz co... - zaczął z namysłem Malfoy - Myślę, że powinieneś sprawdzić rodowód swoich kumpli. Nie wydaje ci się, że mają w sobie coś z gupika?

- A twoi z trolla?

Uwaga Harry'ego wydawała się dość trafna. Zważywszy, że Ślizgoni jako jedyni nie wyglądali teraz na spetryfikowanych. Przybrali natomiast postawę drapieżnika gotowego do ataku, lecz usiłującego wybrać, kogo - Draco czy Harry'ego - należy skonsumować w pierwszej kolejności.

Blondyn wzruszył ramionami.

- Nigdy nie miałem pewności co do niektórych - oświadczył spokojnie, napotykając oskarżycielskie spojrzenie Pansy.

- Panie Potter, panie Malfoy! Co ma znaczyć to karygodne przedstawienie?!

Za nimi stał Profesor Snape.

- Jakie przedstawienie, profesorze? - spytał Harry, obracając się w stronę Snape'a. Niestety, w tym samym momencie uczynił to również Draco, co zaowocowało przykrym zderzeniem.

Rozległo się głośne „ Ałć!” i „ Potter!”, a po chwili chłopcy zawzięcie rozmasowywali bolące miejsce na głowach. Spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać.

Profesor Snape był zgorszony.

Wyraz jego twarzy stłumił wszelkie sączące się po sali szepty. Teraz oprócz śmiechu głównych podejrzanych nie było słychać nawet brzęczenia muchy.

- Biedny Harry, czy Draco ma pocałować, aby przestało boleć? - Malfoy wczuł się w rolę niańki, lecz jego ton wcale nie brzmiał szyderczo, co z powodzeniem mógł niegdyś opatentować. Przypominało to bardziej przyjacielskie docinki.

Większość była tym faktem po prostu przerażona.

- Skończ, Malfoy! - fuknął Harry, wcale nie wyglądając przy tym na zirytowanego. Na potwierdzenie swych słów, otoczył chłopca ramieniem i przyciągnął go do siebie najbliżej, jak tylko mógł, przez co ten wylądował mu praktycznie na kolanach. Spojrzeli w górę na profesora Snape'a, nie mogąc przestać chichotać.

- Pan wybaczy, profesorze - powiedział Draco w charakterystyczny dla siebie sposób, który - aż do teraz - był dla Snape'a czymś w rodzaju szyfru. Lecz tym razem na nic się to nie zdało. W tej chwili nawet Severus Snape zdawał sobie sprawę, że coś się zmieniło.

- Co tu jest grane? - warknął. Harry i Malfoy natychmiast otrzeźwieli.

- Jemy śniadanie, profesorze - stwierdził Gryfon.

- Gryffindor traci dziesięć punktów dzięki twojej zuchwałości, Potter!

- Severusie... - zaczął rzeczowo profesor Dumbledore. Snape nie zwracał na niego uwagi.

- CO ma znaczyć to... odrażające zachowanie?!! - wycharczał jedynie. Harry'emu zaczynało to już działać na nerwy.

- Z jakiej racji miałoby być odrażające? - wycedził lodowato.

- Okazuj mi należyty szacunek, gdy się do mnie zwracasz, Potter. Jestem twoim nauczycielem! Niezależnie, jak bardzo ja lub ty jesteśmy tym faktem zgorszeni.

- Będę się do ciebie zwracał, jak mi się żywnie podoba! - odciął się Harry.

- Harry... - ostrzegł go Draco.

- Gryffindor traci pięćdziesiąt punktów! - zagrzmiał Snape.

- Za co? - zaoponował gniewnie Malfoy. W sali przybywało chichoczących z tego powodu uczniów. Severus zignorował go.

- Co tu jest grane? - zamiast tego powtórzył po raz drugi.

- Nie uważam, aby nasze zachowane sugerowało, że coś „ jest grane” - zauważył Draco. - Po prostu postanowiłem zjeść śniadanie ze swoim chłopakiem.

- Chłopakiem? - Profesor Snape wyglądał, jakby ta rewelacja lada chwila miała zwalić go z nóg. Na usta Harry'ego wpełzł niezwykle zadziorny uśmieszek, przypominający ten należący niegdyś do Malfoya, zaś blondyn w odpowiedzi uniósł nieco kąciki warg.

- Harry i ja jesteśmy ze sobą. Już od jakiegoś czasu, uściślając. Ile to już, Harry? Półtora roku?

- Bardziej dwa lata.

- Może i masz rację. Tak więc, obudziłem się dzisiaj z rana i nagle przyszła mi do głowy pewna myśl: widuję się już z Harrym od dwóch lat, a jeszcze nigdy nie jadłem z nim śniadania, nawet po wspólnie spędzonej nocy.

- Draco! - zaprotestował Potter, jednak bez większego przekonania, słysząc, jak po sali przelewa się fala głuchych parsknięć. Malfoy uśmiechnął się, w żaden inny sposób nie dając po sobie poznać, że zrozumiał protest.

- Wracając do rzeczy; Czarny Pan odszedł, mój ojciec tkwi w Azkabanie, a my za parę tygodni opuszczamy szkołę. Czy mogłaby nadarzyć się lepsza okazja? - zatrzymał się na chwilę. - Profesorze? Dobrze się pan czuje? Zrobił się pan zielony.

Rozległ się głuchy odgłos ciała uderzającego o podłogę - Mistrz Eliksirów zemdlał. Harry i Draco spojrzeli na siebie, po czym po raz drugi dzisiejszego dnia wybuchli głośnym śmiechem. Następnie po prostu wzruszyli ramionami i powrócili do jedzenia.

- Granger? Mogłabyś w końcu podać ten sos pomidorowy?

Hermiona po raz kolejny nie odpowiedziała. Obserwowała całe zajście z przebłyskiem histerii w oczach. Natomiast Ron Weasley zaczął stopniowo dochodzić do siebie. A dokładniej, na tyle udało mu się opanować szok, by móc wyrazić swoje wzburzenie.

- Harry! - syknął - Co on tu robi?

- Wydaje mi się, że to powinno być już dla ciebie jasne. - wyjaśnił łagodnie Potter.

- Czemu siedzi przy stole Gryffindoru?!

Harry westchnął.

- Ponieważ jest moim chłopakiem, Ron. No wiesz. Chłopak. Związek.

Rudzielec sprawiał wrażenie, jakby ktoś zdzielił go obuchem w łeb. Harry załamał się nad głupota swoich kolegów, po czym ponownie spróbował wrócić do napoczętego jedzenia.

- Wiesz co, Harry... - głowił się Draco - czasami nie mogę wyjść z podziwu, jak udało ci się przetrwać, będąc otoczonym przez bandę takich topornych idiotów.

-Może dlatego, że jestem jednym z nich? - zasugerował Potter.

-Nie sądzę.

Ron powoli wychodził ze stanu odrętwienia, częściowo z powodu poniżenia, jakim było nazwanie go topornym idiotą.

- Ale Harry... - powiedział w taki sposób, jakby przemawiał do dwuletniego dziecka. - On. Jest. Ślizgonem.

Nastąpiła krótka pauza, kiedy brunet żuł jedzenie, przybierając przy tym lekko zdziwiony wyraz twarzy. Spojrzał na przyjaciela.

- No i?

Cały stół Gryffindoru chóralnie wyraził swoją dezaprobatę. Potter przyjrzał im się, speszony.

- Nie widzę w tym żadnego problemu. Na przykład, kiedy Hermiona chodziła z tym Krukonem...- Ron jęknął teatralnie, a Harry zrozumiał, że to nie najlepszy przykład, aby obronić swoją sprawę - ...on jadł tu cały czas.

- Ale on był...

- ...Krukonem!

- ...Miły!

- ...Hetero!

Wykrzyczały rozmaite usta siedzących przy stole osób. Spojrzenie Harry'ego stwardniało nieznacznie.

- Rozumiem. - To było wszystko, co miał im do powiedzenia.

- Harry! - Ron wykonał ostatni desperacki krok. - Przecież ojciec Malfoya był Śmierciożercą!

Ale Potter nie wydawał się być tym faktem specjalnie zgorszony.

- I?

Kolejny grupowy jęk przeszedł przez stół. Draco zdecydował, że musi wziąć sprawy w swoje ręce.

- Spójrzcie, wiem, że wszyscy martwicie się o to czy... - Ponad pięćdziesiąt jadowitych spojrzeń skoncentrowało się na jego twarzy - … czy zamknę się teraz.

- Ludzie, dlaczego zwyczajnie nie powiecie mi, w czym tkwi problem? - poprosił Potter. - Może będę umiał jakoś go rozwiązać. Chodzi o to, że to Ślizgon? Że to Draco Malfoy? Że to facet? Albo że Profesor Snape leży nieprzytomny za stołem?

- Wszystko razem! - zezłościł się Ron. - A nawet więcej. Harry, proszę powiedz mi - powiedz nam wszystkim - że to jakiś chory żart! Malfoy nie może być twoim... ch... chł...ch.. twoim...

- Chłopakiem? - podpowiedział Draco. Ponownie ściągnął na siebie pięćdziesiąt morderczych spojrzeń.

- Khem... no tak... - umilkł gwałtownie.

- W sumie... - zaczął Harry, kompletnie ignorując wszelkie przejawy niezadowolenia, które kierowane były ku niemu i Draco z każdej możliwej strony. - … nie przepadam za tym określeniem.

- Jakim określeniem?

- Chłopak. To takie... no nie wiem, dziewczęce.

- Z ust mi to wyjąłeś. Co myślisz o... bratniej duszy? - Harry'ego przeszył gwałtowny dreszcz.

- Wybraniec? - podsunął Malfoy, uśmiechając się przy tym znacząco.

- Ugh! Że jak? Mam chodzić dookoła i przedstawiać cię jako Draco Malfoya - Wybrańca?

- Z pewnością ma to coś wspólnego z tym pierścieniem.

Harry jęknął.

- Nie powinienem nigdy zapoznawać cię z mugolskimi filmami.

- Kompan? - drążył dalej Ślizgon.

- Nie jesteśmy w domu starców!

- Druga połowa?

- Wzięliśmy już ślub?

- A może partner?

- Tak już lepiej. Pomieszanie gejostwa z wielkomiejskim szykiem.

- Harry, my jesteśmy gejami. No i mieszkamy w mieście.

- Masz rację.

- To w takim razie życiowy partner?

Harry zamilkł.

- Życiowy partner - powtórzył, próbując oswoić się z nowym wyrażeniem. Po chwili skinął głową. - Może być.

Ich rozmowę przerwał głuchy dźwięk.

Kolejny.

Ron Weasley spoczywał sztywny na podłodze.

- Ałć! - skomentował całą sytuację Draco. - Te kamienie wyglądają całkiem solidnie.

Gryfon wzruszył ramionami.

- Wyjdzie z tego.

- A więc mamy remis - jeden Ślizgon i jeden Gryfon - podsumował Malfoy. - Na kogo stawiasz teraz?

Potter wskazał na stół Slytherinu.

- Parkinson przypomina ducha.

Draco zachichotał.

- Spójrz na McGonagall!

Jej usta tworzyły w tej chwili najcieńszą linię, jaką Harry kiedykolwiek widział.

- Równie dobrze może paść na Granger. - Wskazał palcem siedzącą naprzeciwko nich dziewczynę, która do tej pory sprawiała wrażenie zakneblowanej.

- Czyli obstawiasz kogoś z Gryffindoru?

- Ślizgoni są bardziej zahartowani- zapewnił blondyn.

Lecz jak się okazało, mylili się obaj. Rozległ się trzeci dzisiaj głuchy odgłos, przypominający plasknięcie, i Hanna Abbott wylądowała na kamiennej posadzce.
Malfoy uśmiechnął się z zadowoleniem.

- Mówiłem ci, że nigdy nie była tobą zainteresowana!

Potter jedynie przewrócił oczami.

- Hermiono? - spróbował ponownie. - Sos pomidorowy?

Nadal brak jakiejkolwiek reakcji.

Dlatego też Harry westchnął i postanowił sam po niego sięgnąć.

KONIEC

7



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kuchnia francuska po prostu (odc 14) Racuchy o smaku pomarańczy
po prostu zyj
Kuchnia francuska po prostu (odc 04) Chrupiące bezy
Kuchnia francuska po prostu (odc 17) Pizza z owocami morza
Po prostu BĄDŹ DOBRY
Po prostu wlasny serwer internetowy ppwsin
Po prostu PageMaker 7 id 364216 Nieznany
Kuchnia francuska po prostu (odc 15) Pieczona wieprzowina z miodem i przyprawami
Blek Flirtuj Po prostu
Kuchnia francuska po prostu (odc 02) Croque monsieur
Kuchnia francuska po prostu (odc 17) Podstawowy beszamel
Po prostu odszedł, Fan Fiction, Dir en Gray
Kuchnia francuska po prostu (odc 04) Różowe kawałki rabarbaru
Po prostu CorelDRAW 11 ppco11
Kuchnia francuska po prostu (odc 13) Tosty z anchois
Po Prostu Photoshop 7 CE (2)
Po prostu Pajaczek 5 NxG

więcej podobnych podstron