BONES Zbrodnia włosy blond


BONES

Zbrodnia włosy blond

Prolog


Otworzyła drzwi. Była zmęczona, jednak nie miała ochoty na sen. Wiedziała czym to się skończy. Kolejnym koszmarem i zrozumieniem że to prawda. Ta sprawa nie przygnębiała jej, ona odbierała ochotę do życia, na świecie na którym dzieją się takie okropności. Koszmar na jawie zaczął się 3 tygodnie temu. Seryjny zabójca i 6 ofiar. 6 nikogo nie winnych dziewczynek, w wieku od 7 do 10 lat, które łączył tylko kolor włosów. 6 małych ciałek, na stole w prosektorium, 6 par rodziców, martwiących się o swoje dzieci i 6 par rodziców, wiedzących że nigdy nie zobaczą swoich dzieci. Sprawy zabójstw dzieci zawsze wprowadzały przygnębiający nastrój, w instytucie, jednak ta sprawa przewróciła życie Bootha, Brennan i zespołu do góry nogami. Jack i Angela nie flirtowali w każdej wolnej chwili, Booth nie szczerzył swoich równych i białych zębów, a Bones nie spała. Cały swój wolny czas przeznaczała dla instytutu, dla sprawy, aby jak najszybciej dopaść zabójcę i nie dopuścić do kolejnych morderstw. Ostatnie cztery doby, z przerwami na kąpiel i przebranie się w czyste ubranie, spędziła w instytucie. Krótkie półgodzinne drzemki, z głową opartą o biurko nie były zbyt krzepiące. Mimo to nie miała ochoty wracać do pustego mieszkania, bo wtedy wracały najgorsze myśli, przygnębienie, wtedy nie musiała starać się być silna, bo nie miała dla kogo. Niestety tej nocy, Booth wysłał ją do domu, z zakazem powrotu do instytutu, do godziny 8 rano. Nie dała by się spławić, jednak Seeley miał dość ciężki argument, a mianowicie jej chwilową stratę równowagi i gdyby nie on, miałaby szanse nabić sobie sporego guza na potylicy. W pokoju zabrzmiało pikanie elektrycznego budzika. Wybiła 4 nad ranem. Była zmęczona, jednak dłuższy sen nie wchodził w rachubę, postanowiła wziąć prysznic i wrócić do Jeffersonian.

***

Booth leżał w łóżku, na wznak. Była piąta nad ranem. Normalne o tej godzinie Seeley spał, swoim najtwardszym snem i najgłośniejsza orkiestra wojskowa defilująca przez jego sypialnie nie miałaby szans go obudzić. Ostatnio było inaczej. Nie potrafił spokojnie przespać nocy i nad ranem leżał, myśląc nad sprawą, sprawą tak trudną dla niego. Pamiętał, ciała, a raczej to co z nich pozostało, nie potrafił wyzbyć się tych obrazów z pamięci. Czuł się o wiele gorzej niż na początku swojej pracy w FBI, z Bones, czy nawet na początku służby wojskowej, kiedy zabijał jako snajper. Nie mógł pogodzić się ze śmiercią ostatniej dziewczynki. Zabrakło paru minut, góra pół godziny. Na oczach jego i Bones, ta niewinna dziesięciolatka wykrwawiła się na śmierć. Nie mogli nic zrobić. Pamiętał także twarz Brennan, kiedy pochylała się nad umierającym dzieckiem, bladą, napiętą. Ona chyba też przeżywała to tak jak on.

Piąta trzydzieści. Booth poczuł że nie ma sensu leżeć dalej bezczynnie, szczególnie wtedy kiedy seryjny morderca, jest na wolności. Wstał i ruszył w kierunku łazienki.

I
Instytut 6.30

Brennan, siedziała w swoim gabinecie. Na biurku, na którym zazwyczaj panuje ład i porządek, porozkładane były zdjęcia ofiar zażycia.

- Bones, co tu robisz? Miałaś wrócić później, jak się wyśpisz - zapytał Booth zaskoczony widokiem Brennan.

- Wyspałam się - mruknęła pod nosem

- Jakoś nie widzę, nie możesz pracować 24 godziny na dobę. - Zaczął Seeley, wychowawczym tonem

- Booth, ja chcę pracować, nie chce mi się spać, a Ty nie jesteś moim ojcem i nie masz prawa mi rozkazywać - wypaliła ze złością Bones.

- Nie jestem. - zaczął Booth, jednak nie było mu to przeznaczone, gdyż rozdzwoniła się, jego komórka.

- Zbieraj się, mamy kolejne ciało.

***

Dotarcie na miejsce, zajęło im dobrą godzinę. Ciało odnaleziono w lesie, poza D.C. Najpierw Booth, nie potrafił odnaleźć wjazdu do lasu, a kiedy już je odnaleźli, okazało się, że ostatnie deszcze zrobiły leśną drogę, nieprzejezdną. Nawet rządowy SUV, musiał skapitulować, z bagnem, będącym niegdyś drogą. Więc dalej musieli dojść piechotą. Nie był to jednak nieprzyjemna podróż, może oprócz, wybrudzenia się błotem. Chłodne poranne powietrze otrzeźwiło ich umysły i ostudziło głowy. Szczególnie Brennan, która poczuła potrzebę przeprosin Bootha, który faktycznie był niewinny, a dostał po uszach, rano w jej gabinecie.

- Booth, chciałam Cię przeprosić. - zaczęła.

- Nic się nie stało - odpowiedział jej dość nieprzekonywująco.

- Wiem, że się o mnie troszczysz i jestem Ci za to wdzięczna, ale czasami jest to dla mnie irytujące, szczególnie wtedy, kiedy nie trzeba mi pomocy.

- Myślę, że jest inaczej.

- Co jest inaczej? - zapytała, Brennan, nie rozumiejąc partnera

- Potrzebujesz pomocy. Myślisz, że nie widzę, co się z Tobą dzieje

- Booth - przerwała mu

- Nie Bones, nie przerywaj mi. Wyglądasz jak śmierć, chodzisz jak struta, nie widzisz nic poza pracą i nie dopuszczasz do siebie nikogo, kto mógłby Ci pomóc.

- Obiecałam sobie ostatnim razem, że żądne dziecko nie zginie przez tego mordercę i bardzo możliwe, że nie udało mi się spełnić tej obietnicy.

Zamilkli. Obydwoje dobrze wiedzieli, że to może być ich seryjny. Nie znali szczegółów, wystarczył im fakt, że ciało było małe. Powoli docierali do celu, oboje chcąc żeby nie było to dziecko. Niestety.

Ciało, a raczej to, co z niego zostało znalazła grupa dzieciaków, które w nocy urządziły sobie wycieczkę, do uznawaną za opuszczoną, fabrykę tartak. Wszystko zgadzało się ze wcześniejszymi zabójstwami, jednak tym razem, był to chłopiec. Kiedy Brennan zajmowała się oględzinami ciała, Booth starał się dowiedzieć coś od chłopców, którzy znaleźli zwłoki. Jednak było to bardzo trudne zadanie, ze względu na ich stan psychiczny. Psycholog, wezwany na miejsce zbrodni, nie pomagał, a wręcz przeszkadzał, zakazują Seeleyowi zadawania pewnych pytań.

Więcej nie mogli zrobić. Nadal nie wiedzieli nic, poza tym, że zabójca niedługo znowu się ujawni. Nie wiedzieli również jak szybko i w jak nieoczekiwany punkt uderzy.

***

Deszcz. Waszyngton skąpany w szarościach, pochmurny, nie zapraszał do zwiedzania, przez wycieczki szkolne, a widok za oknem, nie poprawia humoru, ale go pogarsza. Instytut. Jak zwykle oświetlony, jednak nieprzytulny, pełen ludzi, jednak nie ciepły i przyjazny. Przygnębiający nastrój, spowodowany pogodą, pogorszyło kolejne morderstwo. Seryjny nie dał o sobie zapomnieć, zresztą po takich zabójstwach, długo będzie o nim głośno.
Do gabinetu Bones, zakopanej w papierach wpadł Jack. Znali tożsamość chłopca, odnalezionego rano. Zadzwoniła do Bootha.

- Booth

- Znamy tożsamość chłopca, którego znaleziono rano, to Tony McKeane. Przyjedź po mnie, podam Ci adres.

- Bones nie musisz jechać

- Ja chcę - Booth miał już coś powiedzieć, jednak przypomniał sobie ich poranną kłótnie i postanowił nie pchać się tam gdzie go nie chcą ale obserwować z odległości.

- Będę za 5 min.

***

Jechali, a ich towarzyszką była cisza. Nie grało radio, nie nawijał Booth, nie rozważała niczego z antropologicznego punktu widzenia, Bones, było słychać tylko równomierny odgłos silnika. Brennan zastanawiała się nad sprawą. Coś jej nie pasowało. Przez 3 tygodnie odnaleziono 6 ciał. W środę 3 września znaleziono ciało pierwszej8-letniej dziewczynki, która zmarła na wskutek wykrwawienia, a zabójca pozostawił na kości jej przedramienia dwie pionowe kreski, utworzone nożem. 7 września odnaleziono kolejne ciało, dziewczynka, 9 lat, wykrwawienie, ślad na kości.

11 wrzesień, kolejna dziewczynka, 10 lat, tak jak pozostałe wykrwawienie, ślady na kości 14 wrzesień, dziewczynka, 7 lat, wykrwawienie ślad na kości. 17 wrzesień kolejna ofiara, 10 lat, przyczyna zgonu i cechy szczególne morderstwa jak u reszty. 20 wrzesień dziewczynka 7 lat, reszta jak u pozostałych. Ostatnie zabójstwo było najbardziej emocjonalnie ciężkie dla niej. Śmierć człowieka, ta widziana na własne oczy, czy tylko poznana, jest ciężkim przeżyciem. Brennan i Booth mają z nią styczność codziennie. Jednak śmierć dziecka, to inna psychologia. Nikomu nic nie winne dzieci powinny spokojnie wychowywać w spokojnych rodzinach czując rodzinne ciepło, a nie zimną ziemie.

Cechami wspólnymi wszystkich zbrodni były: znak na kości, blond włosy, wszystkie ofiary pochodziły z bogatych rodzin, jednak nie tych najbogatszych i mieszkały w południowo-wschodniej części D.C, jednak nie uczęszczały do jednej szkoły. Nie pasowało jej zabójstwo Tonyego. Nie dość, że był to chłopiec, na dodatek 3 ofiara w tygodniu, a to łamało „harmonogram” mordercy. Mijali właśnie plac zabaw i Brennan do głowy wpadł interesujący pomysł. Jednak szybko opuścił on jej głowę gdyż zauważyła, że Booth nerwowo spogląda w lusterko i co jakiś czas gwałtownie skręca w uliczki. Po obejrzeniu się do tyłu zrozumiała. Ktoś ich śledził. Sportowy, srebrny Mercedes, który mógłby w mgnieniu oka wyprzedzić ich SUV-a.

- Mamy towarzystwo - oznajmił dla pewność Seeley, w razie jakby Bones nie zrozumiała.
Przyśpieszył, jednak jak można było się spodziewać kierowca Mercedesa, również to uczynił. Na liczniku SUV-a było już grubo ponad setkę. Wjechali na kawałek prostej drogi i w momencie srebrny Mercedes znalazł się na po prawej stronie samochodu agenta. Kierowca opuścił szybę i strzelił serię naboi z karabinku szturmowego m16. Para jadąc a w SUV-ie, w ostatniej chwili zdążyła schować się przed pociskami, jednak na skutek tego Booth stracił panowanie nad samochodem, a ten przy prędkości nieznacznie przekraczającej 100km/h wpadł na drzewo stojące nieopodal szosy.

II

Otworzyła oczy. Głowa bolała ją, czuła jakby ta miała za chwilę pęknąć. Bardzo chciało jej się spać, jednak starała się powstrzymać.

- Co się stało? Gdzie jest? Gdzie Booth? - Nie znała odpowiedzi na początkowe pytania, jednak opowiedz na ostatnie pytanie, leżała bezwładna, na siedzeniu obok, zaraz potem potrafiła odpowiedzieć na drugie pytanie. Była w rozbitym samochodzie, a obok niej leżał nieprzytomny Booth. Miał zakrwawioną twarz, rozbity nos i łuk brwiowy. Chciała sprawdzić mu puls, jednak gdy tylko ruszyła prawą ręką, poczuła falę niesamowitego bólu w ramieniu i kości promieniowej. Kiedy pierwszy największy ból powoli ustępował, próbowała nadal zbadać puls swojego partnera. Tym razem jednak lewą ręką. Pod palcami czuła ciepło jego ciała i... ulga. Poczuła dość silne i miarowe pulsowanie. Żyje, to dla niej było teraz najważniejsze. Oparła głowę o fotel, próbując ustalić co teraz trzeba zrobić. Nie dano jej jednak długo się zastanawiać, ponieważ zauważyła strużkę szarego dymu, wydobywającego się z pod maski samochodu. Szybko starała się otworzyć drzwi, jednak te były zablokowane. Przechyliła się do Bootha i starała się otworzyć tamte. Po pierwszej próbie otworzenia normalnie, która niestety nie poskutkowała, Bones spróbowała sposobem partnera. Już po pierwszym kopniaku drzwi lekko ustąpiły. Teraz pozostało już tylko wydostać się ze samochodu i wyciągnąć z niego Seeleya. Jednak już pierwszy punkt jej planu był bardzo trudny do spełnienia. Z jej jak podejrzewała wybitym barkiem i złamaną ręką bardzo trudno było wygramolić z wraku, szczególnie że 50 % przestrzeni w wyjściu zajmował jej partner. Z minuty na minutę strużka dymu przerodziła się w już o wiele większą strugę. Musiała się śpieszyć, ponieważ samochód mógł w każdej chwili wybuchnąć. Kiedy już udało jej się wydostać z pułapki, czekało na nią teraz najtrudniejsze zadanie. Przeniesienie Bootha w bezpieczne miejsce. Brennan nie była osobą słabą fizycznie, jednak Seeley nie należał do mężczyzn niskich i kiepsko zbudowanych i przy w pełni sprawnych rękach miałaby duże problemy z próbą przetransportowania Bootha. Teraz jednak nie miała wyboru. Lewą ręką starała się sprawdzić czy nie ma żadnych złamań. Nic nie wyczuła. Złapała go pod żebra i powoli wyciągnęła z samochodu. Kolejny sukces. Teraz musiała przenieść go w bezpieczne miejsce, jednak już po niecałym metrze drogi osłabła. Kiedy upadek był już nieunikniony poczuła czyjś silny chwyt, który przytrzymał ją w pionie i uwolnił od ciężaru jej partnera. Chwilę później przyjechała karetka i FBI. W natłoku wydarzeń nie przyjrzała sie jej wybawicielowi.


***

Siedziała na zimnym, białym korytarzu szpitalnym czekając na jakiekolwiek informacje na temat zdrowia Bootha. Lekarze zszyli jej rozcięcia, nastawili bark i założyli specjalne usztywnienie. Przepisali także tabletki, w razie ostrego bólu. Postanowiła jednak że nie ma potrzeby wykupywać ich. Teraz żałowała swojej decyzji. Szpitalną ciszę przerwało szybkie i głośne stukanie obcasów szpilek, o podłogę.

- Tempe - teraz wiedziała kto przełamał tę przeraźliwą ciszę. Ten głos mógł należeć tylko do jednej osoby.

- Angela.

- Jak się czujesz? Co się stało? Co z Boothem? - zasypała ją gradem pytań.

- Lekarz jeszcze nie wyszedł, więc nie wiem. - przerwała nagle widząc otwierające się drzwi.

- Panie z rodziny pana Seeleya Bootha?

- Nie. - zaczęła Bones

- Tak, ona jest dziewczyną Seeleya - przerwała jej Ange.

- Stan pana Bootha jest ciężki, ale stabilny. Ma obrzęk mózgu i dlatego będziemy utrzymywać go w stanie śpiączki farmakologicznej.

Widząc jednak minie Brennan dodał.

- Proszę się nie martwić. Jesteśmy dobrej myśli.

Mina Tempe nadal nie wskazywała nic dobrego.

- Może się pani z nim zobaczyć. Tylko proszę nie zbyt długo.

Lekarz skinął głową i wycofał się z korytarza. Teraz Angela postanowiła wkroczyć do akcji jako pocieszycielka.

- Słyszałaś co powiedział lekarz? Są dobrej myśli.

- Słyszałam bardzo dobrze. Obrzęk mózgu, śpiączka farmakologiczna. To są suche fakty, a nie dobre czy złe myśli jakiegoś lekarza.

- Idź do niego. Ludzie w śpiączce podobno potrzebują wsparcia innych.

- Wątpię czy to prawda.

- Idź - Ange popchnęła ją.

Temperance niepewnie podeszła do drzwi. Po chwili zastanowienia postanowiła wejść. Zobaczyła go, leżącego bezwładnie na łóżku. Podłączonego do masy aparatury, kontrolujących czynności życiowe Bootha. Jego twarz była blada. Wyglądał jakby spał. Twarda klatka piersiowa unosiła się rytmicznie. Usiadła na krześle, obok. Położyła swoją dłoń na jego wielkiej ręce. Czuła przenikające przez jej palce ciepło, ciała Bootha.
-Seeley, przepraszam. Przepraszam. Powiem Ci coś, czego pewnie nigdy więcej ode mnie nie usłyszysz. Nie mówiłam często że kogoś kocham, a jeżeli zdarzało się, to nie były to szczere uczucia. Nie powiem teraz że Cię kocham, bo nie wiem czy to prawda. Zawsze zaprzeczałam miłości, jednak nie wiem czy to prawda. Nie mdleje na twój widok, nie przechodzą mnie ciarki, kiedy patrzymy sobie w oczy, nie drżę kiedy przypadkowo, bardziej lub mniej dotykamy się. Jednak, kiedy jestem z Tobą, niezależnie czy w terenie, nad zwłokami, czy w knajpce, oblewając kolejne sukcesy, czuję się lepiej, czuję się szczęśliwa? Nigdy nie powiem Ci tego prosto w twarz, bo boję się odrzucenia, bo boję się że to zniszczy naszą przyjaźń. Obiecaj mi jedno, nie zostawisz mnie teraz samej, pomożesz złapać tego zwyrodnialca, obiecujesz? - zamilkła, jakby oczekując na odpowiedź. Jednak jej nie otrzymała.

- Wracaj do żywych, Seeley. - pogłaskała go po wierzchniej stronie ręki. Wstała i wyszła.

6



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Anna Klodzinska Dwa wlosy blond
Dwa wlosy blond
Kwalifikacja prawna zbrodni katynskiej
De Sade D A F Zbrodnie miłości
Ofiary zbrodniarzami
Konwencja w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa eng
ZBRODNIA I ZBRODNIARZ, matura, matura ustna, MOTYWY, WORD
Włosy-Żel do włosów z siemienia lnianego, ZDROWIE-Medycyna naturalna, Kosmetyki naturalne
Rozmarynowy tonik do włosów, FRYZJERSTWO,KOSMETYKA, fryzjerstwo, Włosy
Odżywka bananowa do włosów, FRYZJERSTWO,KOSMETYKA, fryzjerstwo, Włosy
Odżywka nabłyszczająca i wzmacniająca włosy, FRYZJERSTWO,KOSMETYKA, fryzjerstwo, Włosy
Odżywka imbirowa do włosów, FRYZJERSTWO,KOSMETYKA, fryzjerstwo, Włosy
Zbrodni i kary Fiodora Dostojewskiego
Jak zregenerować włosy zniszczone
włosy rodzaje
Odpowiedzialność Lady Makbet za zbrodnię jej męża
Skóra i włosy
Attribution of Hand Bones to Sex and Population Groups

więcej podobnych podstron