Hymn Słowackiego odresowany jest do Boga, bo tylko jemu gotowy jest powiedzieć wszystko. Podmiot liryczny wypowiada się w I osobie l.poj. , mamy więc doczynienia z liryką bezpośrednią. W swym monologu lirycznym osoba mówiąca wielokrotnie podkreśla, że jest smutna. Ten smutak spowodowały lecące bociany. Obudziła się wówczas nastalgia za krajem, wyobcowanie smutności, poczucie pustki. Podmiot liryczny nie potrafi przełamać w sobie tego przygnębienia mimo, że przed nim zachwycajacy pejzasz, budzący zachwyt, euforię w każdym człowieku ale nie w nim.
„Grób Agamemnona” jest fragmentem pieśni VIII „Podróży do Ziemi Świętej z Neapolu” stworzonej przez Juliusza Słowackiego w 1839 roku. W utworze tym zauważamy wyraźny podział na dwie części: pierwszą mówiącą o wewnętrznych przeżyciach autora zwiedzającego grób Agamemnona i o jego pojmowaniu poezji, drugą będącą rozrachunkiem z własnym narodem i z samym sobą,
w kontekście klęski powstania listopadowego, jak i związanej z nią utratą niepodległości przez Polskę. W związku z tematem pracy zajmę się teraz rozpatrzeniem sensu drugiej części utworu.
Osąd społeczeństwa polskiego w tym dziele zaczyna się od poetyckiej wizji Słowackiego, w trakcie której poeta widzi siebie pędzącego na rumaku przez grecką ziemię. Słowacki ukazuje tu swój strach przed zatrzymaniem się pod Termopilami bo, tak jak pisze: „(...)Tam być muszą tak patrzące twarze, że serce skruszy wstyd - w każdym Polaku.” I dalej: „Ja tam nie będę stał przed Grecji duchem - nie - pierwej skonam, niż tam iść - z łańcuchem.” W tych strofach wstydzi się za Polaków. Nie jest w stanie nawet porównać ich z walecznymi Grekami, którzy w obliczu zagłady ze strony Perskiej nie uciekli, nie oddali się do niewoli, lecz zginęli wszyscy pod Termopilami, stając się symbolem patriotyzmu i poświęcenia dla Ojczyzny. Polakom zaś zabrakło odwagi do walki z zaborcą rosyjskim o własną niepodległość. Przyszłość ich narodu przestała wielu z nich w ogóle obchodzić, czego następstwem stała się wielka klęska powstania listopadowego. Polska - spętana łańcuchem niewoli
i strachu - nie może stanąć godnie nad grobem walecznego Leonidasa i jedyne miejsce, które jej przysługuje, to pola Cheronei, skąd Grecy uciekli podczas decydującej bitwy z Macedończykami i gdzie ostatecznie utracili niepodległość. Wspominając bitwę pod Cheroneą Słowacki stawia nam przed oczami obraz oddziału Piotra Wysockiego biegnącego opustoszałymi ulicami Warszawy i wzywającego do walki o wolność. Niestety ich głosy odbijały się wtedy głuchym echem o szczelnie pozamykane okiennice budynków i nie pozostawiały żadnych śladów w sercach Polaków bojących się ponieść śmierci w obronie swojej Ojczyzny. Przerażająca jest perspektywa wołania garstki greckich wojowników, którzy - ponosząc śmierć pod Termopilami, a teraz powstając - mogliby zawołać: „Wielu was było?” Wielu nas było, wielu schowanych w swoich domach i obojętnych na los swojej Ojczyzny.
Słowacki również stara się odnaleźć przyczyny utraty niepodległości przez jego Naród. W mocnych słowach formułuje swoją opinię na ten temat:
"Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą;
Pawiem narodów byłaś i papugą,
A teraz jesteś służebnicą cudzą.”
W tej strofie poeta kładzie nacisk na niecne postępowanie szlachty polskiej, która zaprzedała swoje człowieczeństwo i stała się - marnym niekiedy - naśladowcą obcych kultur, zapominając o pięknie swojej własnej. Wysuwa tu także porównanie szlachty polskiej do słynnej mitologicznej koszuli ofiarowanej przez Dejanirę jej mężowi: Heraklesowi. Koszula ta, przesiąknięta zabitą przez Heraklesa krwią centaura Nessosa, mająca wrócić jej miłość męża, doprowadziła przez zazdrość do jego śmierci
w straszliwych męczarniach.
Słowacki mówi tu także o sobie, motywując cel stworzenia tego utworu: „(...)Choć wiem, że słowa te nie zadrżą długo w sercu - gdzie nie trwa myśl nawet godziny: mówię - bom smutny - i sam pełen winy.” Mówiąc prawdę o narodzie, wytykając ludziom ich błędy poeta chce naprawić swój błąd, którym było brak jego udziału w powstaniu. Upokarza sam siebie, a tym samym następnym pokoleniom wskazuje drogę ku wolności. Nie boi się tego wszystkiego mówić, nie boi się przekleństwa, gdyż wie, że: „(...) Nie masz władzy przekląć - Niewolnico!” Myślę, że są to najmocniejsze i najbardziej trafne słowa tego utworu. Polska - zniewolona. Polska - Niewolnica.
Mimo bólu i rozgoryczenia, przelanego na papier w tym wierszu, dla Polski jest jeszcze nadzieja. Poeta w swojej następnej poetyckiej wizji mówi o jej powstaniu, o powstaniu nagiej, nowej, nie zawstydzonej niczym, a więc nieśmiertelnej Polski. Będzie ona taka potężna, iż „ludy przelęknie.” Jednak aby to nastąpiło Polak ponownie musi stać się patriotą.
Wiersz „Rozłączenie” został napisany przez Juliusza Słowackiego 20 lipca 1983 roku. Autor znajdował się wtedy w Szwajcarii, nad jeziorem Leman. Początkowo sądzono, iż adresatką jest przyjaciółka Juliusza, Maria Wodzińska. Jednakże da się wyczuć intymną relację pomiędzy osobą mówiącą, a odbiorcą. To sprawia, iż nie mógł być do niej adresowany z racji na brak tego rodzaju relacji między nimi, o której będzie w kolejnej części tekstu.
Zatem musi być to być kochanka, bądź jak niektórzy sądzą matka autora tekstu.
Już z pierwszej zwrotki wiemy, że obydwie postacie są rozłączone, „lecz jedno o drugim pamięta”. Następnie użyta jest metafora gołębia smutku, który miałby latać pomiędzy nimi i przynosić wieści.
I jak widać dobrze spełnia swą rolę, ponieważ sam autor przyznaje:
„Wiem, kiedy w ogródku,
Wiem kiedy płaczesz w cichej komnacie zamknięta.”
Wie zawsze co się dzieje z tą ukochaną osobą, nawet gdy jest zamknięta w odosobnieniu.
W dalszych częściach utworu widać powiązania uczuciowe. Autor zapewnia, że zna osobę, do której się zwraca doskonale. Nawet do tego stopnia, że:
„Tyś mi widna jak gwiazda, co się tam zapala,”
Jest dla niego oczywistym co w danej chwili ona odczuwa i myśli. Dlatego później pisze, że pamięta jej dom , ogród, a nawet każde drzewo. Także, jak malować oczyma wyobraźni, jej oczy i postać.
„Wiem, gdzie malować myślą twe oczy i postać,
Między jakimi drzewy szukać białej szaty”
Jednak wie, że mimo że on może wyobrazić sobie skrawki z jej życia, to ona nie może wiedzieć, gdzie on przebywa, co robi. Według Słowackiego na próżno jej szukać wszystkich tych rzeczy, których on , jako podróżnik, jako pielgrzym, jest świadkiem. Widać to w fragmencie:
„Ale ty próżno będziesz krajobrazy tworzyć,
Osrebrzać je księżycem i promienić świtem:”
Już w następnym strofach autor inteligentnie przechodzi do opisu krajobrazu, który ukazuje się przed jego oczami. Pokazuje go nawiązując do swojej odbiorczyni. Jakby podziwiał go, ale zależało mu na tym, żeby i ona zobaczyła krajobraz, jakby było mu żal, że jej z nim nie ma.
Na samym początku porównuje jezioro do odwróconego i zwalonego nieba.
„Nie wiesz, że trzeba niebo zwalić i położyć
Pod oknami, i nazwać jeziora błękitem.”
Później wspomina o górach. Wspomniane kolory; jasny oraz szafirowy pokazują majestat, oraz nieziemskość owych skał. Pokazują, że zrobiły na nim wielkie wrażenie. Wręcz możnaby przyznać im ponadnaturalne cechy.
„Potem jezioro z niebem dzielić na połowę,
W dzień zasłoną gór jasnych, w nocy skał szafirem;”
Dalej Juliusz kontynuuje swój podziw. Zwykłą być może dla tubylców ulewę porównuje do włosów wieńczących skałom głowy. Wręcz porównuje do księżyca określonego kirem, w jakby żałobnym nastroju.
„Nie wiesz, jak włosem deszczu skałom wieńczyć głowę,
Jak je widzieć w księżycu odkreślone kirem.”
We fragmencie:
„Nie wiesz, nad jaką górą wschodzi ta perełka,
Którąm wybrał dla ciebie za gwiazdeczkę-stróża?”
Okazuje się, że aby czuć, że ktoś opiekuje się kobietą, podmiot liryczny wybrał sobie gwiazdę, świecącą mu na niebie i przypominającą o tej pierwszej. Jednak mimo wszystko ona nie wie która to z wielu, których sama widzi na niebie.
„Nie wiesz, że gdzieś daleko, aż u gór podnóża,
Za jeziorem - dojrzałem dwa z okien światełka.
Przywykłem do nich, kocham te gwiazdy jeziora,
Ciemne mgłą oddalenia, od gwiazd nieba krwawsze,
Dziś je widzę, widziałem zapalone wczora,
Zawsze mi świecą - smutno i blado - lecz zawsze...”
Słowacki wspomina o dojrzanych, „gdzieś daleko, aż u gór podnóża” okien świecących z oddalonego domu. Widocznie przypominają podmiotowi lirycznemu o czasach gdy był jeszcze z kochanką - razem jak dwa światełka w oddali. Nie są przepełnione szczęściem, ani nawet żadnym pozytywnym uczuciem. Świecą „smutno i blado”, lecz mimo to „zawsze”.
Mimo pozorów, światełka te dają jednak jakąś satysfakcję.
Słowacki kończy słowami:
„Lecz choć się nigdy, nigdzie połączyć nie mamy,
Zamilkniemy na chwilę i znów się wołamy
Jak dwa smutne słowiki, co się wabią płaczem.”
Miejsce pobytu podmiotu zostało zobrazowane w sposób wyrazisty.
Osoba mówiąca zdaje sobie sprawę, że nigdy już nie połączy się z adresatką utworu i skazana jest na wieczną tęsknotę. „Jak dwa smutne słowiki, co się wabią płaczem.”
Każda strofa jest wręcz przesycona smutkiem, żalem i tęsknotą.
Utwór jest napisany formą listu. Dowodem tego jest występowanie zwrotów w pierwszej i trzeciej osobie; „wiesz”, „ty”, „mi”, „ciebie”.
Obraz jaki kształtuje się, czytając wiersz nie jest opisem czysto fotograficznym. Jest taki jak go widzi autor. Zatem jest subiektywny. Jest jedyny i niepowtarzalny. Przez to widzimy wewnętrzne uczucia bohatera.
Znaleźć tu można wzmacniające obraz metafory. Na przykład „włosem deszczu”, czy też „malować myślą twe oczy”. Wyróżniają się też epitety („gołąb smutku”, „łza różowa”).
Są też anafory, czyli „Wiem” i „Nie wiesz”, porównania („Tyś mi widna jak gwiazda”) oraz rymy np. ”jeziora - wczora, krwawsze - zawsze”.
Tworzy go osiem zwrotek, z których każda ma cztery wersy. Każdy wers natomiast ma po trzynaście sylab.
W utworze występuje nieszczęśliwa miłość, bohaterowie są ludźmi wrażliwymi, wiedzą, że nigdy do siebie nie dotrą.
Wszystko rozgrywa się na tle majestatu gór, jeziora, nieba czyli przyrody.
Podmiot liryczny jak już wspomniałem jest podróżnikiem, pielgrzymem, szukającym poznania własnego wnętrza poprzez poznanie natury. Dlatego właśnie wiersz jest typowy dla epoki romantyzmu.
Juliusz Słowacki, zaliczany do polskich wieszczów narodowych, urodził się
w 1809 roku w Krzemieńcu. Po śmierci ojca wychowywała go jego ukochana matka, która miała na niego ogromny wpływ. Przez wiele lat kształcił się i podróżował, lecz wojna zmusiła go do emigracji. W 1838 roku wyjechał, więc do Paryża. Dwa lata później Słowacki, chorując na gruźlicę (chorobę wówczas nieuleczalną),w przeczuciu zbliżającej się śmierci (choć zmarł dopiero 3 kwietnia 1849 roku) napisał jedno ze swych najsłynniejszych dzieł pt.: „Testament mój”.
Utwór ten ma formę testamentu poetyckiego, czyli utworu stylizowanego na testament. Tematem tego liryku są przemyślenia i wskazania, które poeta pragnie pozostawić Polakom w niewoli, aby kierowali się nimi po jego śmierci. Tytuł sugeruje, iż utwór ten jest zapisem ostatniej woli poety, w którym podsumowuje swoje życie, twórczość i swą służbę ojczyźnie. Podmiot liryczny można utożsamić
z samym Juliuszem Słowackim, ponieważ mówi on w pierwszej osobie liczby pojedynczej,
np.: „żyłem, cierpiałem, płakałem”. Jest to liryka bezpośrednia. Autor w formie metafor i aluzji, przedstawia wiele istotnych faktów ze swej biografii, takich jak wyjazd do Paryża w czasie powstania listopadowego czy też tęsknota za pozostawioną
w Polsce matką.
„Testament mój” jest wierszem rytmicznym o regularnej budowie. Liczy dziesięć czterowersowych zwrotek - jest to więc wiersz stroficzny. Pojawiają się tu rymy dokładne, żeńskie, krzyżowe np.: wami - duchami, zdobi - przerobi, kaganiec - szaniec. W utworze tym występują zdania wykrzyknikowe i pytające, wiele w nim pauz i wielokropków, co zwiększa wieloznaczność wypowiedzi.
Ważną rolę w tym utworze odgrywają epitety, które Słowacki użył, aby jak najbardziej wiarygodnie opisać niezwykle podniosły sens tego utworu np.: „biedne serce”, „szlachetny”, „obojętny”. Występują tu również pytania retoryczne, które tworzą wokół poety klimat zadumy nad samym sobą: „Kto drugi tak bez świata oklasków się zgodzi / Iść... taką obojętność, jak ja, mieć dla świata?”. Znajdują się tu również liczne, rozbudowane przenośnie o znaczeniu symbolicznym np.: „kaganiec oświaty” - (kaganek oświaty) podniośle: krzewić oświatę, uczyć; czy tez „zjadacze chleba” - przeciętni, zwykli ludzie. Jednak dominującą rolę pełnią w tym liryku sugestywne i bogate metafory, które idealnie odzwierciedlają znaczenie poety („sternika duchami napełnionej łodzi”), poezji („siła fatalna”) czy też ogromnego poświęcenia dla tej poezji („twardą bożą służbę”).
Dwuwiersz: „A póki okręt walczył - siedziałem na maszcie, A gdy tonął - z okrętem poszedłem pod wodę...” jest alegorią, nawiązują do wydarzeń z powstania listopadowego (1830 - 1831 rok) i wojny polsko - rosyjskiej (również zakończonej klęską Polaków). Prawdopodobnie Juliusz Słowacki zaczerpną porównanie Polski do tonącego okrętu z kazań Piotra Skargi.
Adresatami tego liryku są najbliżsi przyjaciele („Niech przyjaciele moi”), matka („I tej, która mi dała to serce”), a także cały naród, do którego mówi: „Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei / I przed narodem niosą oświaty kaganiec; A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei, / Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!...” Strofa ta jest również przykładem poezji tyrtejskiej, niepodległościowej, nawołującej do walki o ojczyznę i sprawiedliwość. Zarówno ta zwrotka, jak i ostatnia - dziesiąta, jest przykładem motywu przesłania do przyszłych pokoleń (w „Testamencie moim” można wyróżnić cztery takie motywy). Słowacki mówi w nich o roli swej poezji, którą nazywa „siłą fatalną”. Zna wartość swego rzemiosła - wówczas niedocenianego. Uważa, że będzie ona kształtowała w przyszłości ludzkie wartości... „Aż was, zjadacze chleba - w aniołów przerobi.” (czyli osoby światłe, idealne, wykształcone, świadome swej narodowości).
Wers: „Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!...” prawdopodobnie zainspirował Aleksandra Kamińskiego, który napisał książkę pt.: „Kamienie na szaniec”, opisującą wydarzenia z lat 1939 - 1943.
Spośród wspomnianych wcześniej motywów, można wyróżnić również motyw żałobny, czyli nawiązujący do pogrzebu, śmierci, a także życia po niej. Pojawia się on w piątej i szóstej strofie. Autor zwraca się w nich do swych przyjaciół z prośbą
o oddanie jego serca Salomie - matce Słowackiego, a także wspomnienie go czasem.
We fragmencie: „I zapiją mój pogrzeb - oraz własną biedę: Jeżeli będę duchem - to się im pokażę, Jeśli Bóg uwolni od męki - nie przyjdę...” podmiot liryczny obiecuje przyjaciołom, iż postara się ich odwiedzić po śmierci, jeśli jego męczeńska dusza będzie błąkać się po ziemi; jednak jeżeli Bóg uwolni go od męki, to nie zjawi się u nich. Autor nawiązuje w tych wersach do drugiej części dzieła Adama Mickiewicza pt.: „Dziady”, gdzie autor wskazuje na współistnienie i bezustanne przenikanie się świata żywych i świata zmarłych, w co od wieków wierzyli i wierzą prości ludzie.
Kolejnym motywem wyróżniającym się w „Testamencie moim” jest motyw oceny twórczości Słowackiego, który pojawia się m.in. w czwartej strofie, gdzie autor porównuje swą twórczość do twórczości ojców literatury polskiej, takich jak Kochanowski czy Rej w słowach: „Że płaszcz na moim duchu nie był wyżebrany, Lecz świetnościami dawnych moich przodków świetny.” Zwrotka ósma
i dziewiąta, również nawiązują do tego motywu. Mówiąc: „(...) srogą spełniłem, twardą bożą służbę...
I zgodziłem się tu mieć - niepłakaną trumnę.” Słowacki wyraża swój żal, spowodowany samotnością. Nie ma nawet nikogo, kto mógłby zapłakać nad jego trumną, gdyż całkowicie poświęcił się poezji.
Zapewne najbardziej widocznym motywem tego utworu jest samoocena życia podmiotu lirycznego i jego podsumowanie, które można zauważyć w pierwszej, drugiej, ósmej i dziewiątej strofie. Autor zaznacza w nich, że całe jego życie, nawet najmłodsze lata związane były z ojczyzną i jej historią: „Żem dla ojczyzny sterał moje lata młode.”
„Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica / Ani dla mojej lutni - ani dla imienia;”
W powyższych słowach Słowacki opisuje swój żal, z powodu braku potomka, który kontynuowałby jego ród i któremu mógłby przekazać swą ogromną wiedzę związaną z „rzemiosłem poetyckim”, które metaforycznie nazywa lutnią. Uważa też, ze jego imię „przeszło niby błyskawica” i nikt nie zwrócił na niego uwagi. Słowacki nie dba jednak o poklask i uznanie ludzi, bo zna wartość swej twórczości i to mu wystarcza. Ma jedynie nadzieje, że kiedyś ludzie docenią jego potęgę i talent.
Uważam, że „Testament mój” to nie tylko podsumowanie życia poety, ale także wezwanie do porzucenia rozpaczy i podjęcia walki o odzyskanie przez Polskę niepodległości. Myślę, że stara się on rozbudzić w ludziach nadzieje i patriotyzm, uświadamiając, że siła narodu tkwi w grupie, a nie
w jednostce.