e. e. cummings
gdy już bóg się przestanie wtrącać w moje ciało
Z każdego oka drzewo będzie wyrastało
i zakołysze się wśród liści owoc
na którym świat zatańczy purpurowo
Między wargami zamiast dawnej pieśni
wiosna poczęta przez różę się zmieści
i panny co namiętność cierpią jak chorobę
będą kładły tę różę między piersi drobne
Moc moich palców pod warstwami śniegu
Przepłynie w ptaki rwące się do śpiewu
a moja miła pójdzie przez trawy i zioła
i ptasie skrzydła będą dotykać jej czoła
serce zaś moje cały ten czas będzie
Falą która to wzbiera się to w głębinie grzęźnie
tłum.Stanisław Barańczak
gdy Ledwie-
wiosna a świat opływa
w błogie błoto ten kulawy
sprzedawca baloników
gwiżdże daleki i malutki
a edzioiwojtek porzucają
zabawę w kulki i w piratów i
przybiegają pędem i jest
wiosna
gdy świat rozpływa się w zachwytach kałuż
ten stary
dziwak sprzedawca baloników gwiżdże
daleki i malutki
a basiaijadzia porzucają grę w klasy i skakankę
i przybiegają w podskokach i
jest wiosna
a
ten
kozłonogi
sprzedawca Baloników gwiżdże
daleki
i
malutki
tł. Stanisław Barańczak
O słodka spontaniczna
ziemio ileż to
razy
zaślepione
paluchy
lubieżnych filozofów szczypały
cię
i
trącały
,a sprośny kciuk
nauki szturchał
twe
piękno. Ileż
to razy religie brały
cię na swe kościste kolana
ściskając cię i
mocując się z tobą abyś poczęła
bogów
(ale ty
wierna
niezrównoważonemu łożu
swego rytmicznego kochanka
imieniem
śmierć
za całą odpowiedź
dla nich masz tylko
wiosnę )
E. E. Cummings "Godziny wznoszą się..."
godziny wznoszą się zrzucając z siebie gwiazdy i to jest
brzask
na ulicę nieba wkracza światło siejąc wokół wiersze
na ziemi zgaszono
świecę miasto
budzi się
z piosenką na
ustach ze śmiercią w oczach
i to jest brzask
świat
idzie przed siebie i morduje sny...
na ulicy gdzie mocni
ludzie harują na chleb
widzę brutalne twarze
zadowolonych odrażających zrozpaczonych okrutnych
[szczęśliwych
i to jet dzień,
w lustrze
widzę wątłego
człowieka
który śni
sny
sny odbite w lustrze
i to
jest zmierzch na ziemi
zapalono świecę
i to jest zmrok.
ludzie siedzą w domach
wątły człowiek leży w łóżku
miasto
śpi ze śmiercią na ustach z piosenką w oczach
godziny się zniżają,
odziewając się w gwiazdy...
po ulicy nieba kroczy noc siejąc wokół wiersze.
*** odsłoń okno
odsłoń okno
dobra kochasiu?
pada
czy to nie może
człowieka wnerwić ale
co nas to obchodzi no
nie kochasiu co się będziemy
przejmować deszczem
hę
kochasiu?
wiesztyco
żal
mi tych wszystkich
bidnych dziewczyn co to
wstają o bóg
wie jakiej porze co
dzień przez całe
życie
a tobie nie,
u-u, kochasiu
nie tak
ostro kotku
zamordujesz mnie
kto wie czy księżyc nie jest
balonem, co ulatuje z rześkiego miasta
w niebie, unosząc mnóstwo ładnych ludzi?
(i gdybyś ty i ja mogli
wsiąść do niego, gdyby ci ludzie
zabrali mnie i ciebie do swego balonu,
to wtedy
wzlecielibiśmy wraz z wszystkimi ładnymi ludźmi wyżej
niż domy i wieże i chmury :
lecielibyśmy szybując
coraz dalej i dalej szybując w rześkie
miasto, którego nikt dotąd nie zwiedził, gdzie
zawsze
jest
Wiosna)i każdy jest
zakochany i kwiaty zrywają się same
*** bliżej
bliżej: bądź tchem mojego tchu: swych rąk i nóg cierpiących
nie cofaj: niecierpliwie niech karmią się mym cierpieniem:
tygrysy twej słodyczy niech się skradają przez nieme
kwitnienie w którym nasze ciała na nowo się złączą:
głębiej: bądź krwią krwi mojej: spraw aby skokiem skulonym
nurkowały w radosnym ciele mej trwogi lamparty
białego snu: poszerzaj tunel przebity przez twardy
szpik ciemności: na wargach zaciętych wyrzeźb koronę
kwiatu szaleństwa który nieszczęścia płatkami dotknie
a w rozległych źrenicach lśniących obłędem cyzeluj
kształt płomienia rosnący zabójczo i zwrotnie.
Między ustami domów falują pytania
szarych mgieł. Gwiazdy śmierdzą śmiercią. świt. Bez celu,
liryczny trup dziewczyny pozostanie
*** nearer
nearer:breath of my breath:take not they tingling
limbs from me:make my pain their crazy meal
letting they tigers of smooth sweetness steal
slowly in dumb blossoms of new mingling:
deeper:blood of my blood:with upwardcringing
swiftness plunge these leopards of white ream
this pith of darkness:carve an evilfringing
flower of madness on gritted lips
and on sprawled eyes squirming with light insane
chisel the killing flame that dizzily grips.
Querying greys between mouthed houses curl
thirstily. Dead stars stink. dawn. Inane,
the poetic carcass of a girl
Każda zła passa ma swój koniec
Miałem wujaszka imieniem
Sol, który był urodzonym nieudacznikiem i
prawie każdy mówił o nim, że nadawałby się
do operetki pewnie dlatego, że wujaszek Sol umiał
śpiewać McCann w wigilie Jak Wszyscy Diabli Się Schlał i to
mogło być lub nie przyczyną faktu, że mój wujaszek
Sol pozwolił sobie na ów najbardziej niewybaczalny
ze wszystkich użyjmy górnolotnego wyrażenia
luksusów to jest lub a
mianowicie na gospodarkę na roli i nie
trzeba tu nawet
dodawać
że farma wujaszka Sola
zbankrutowała bo kury
zżarły wszystkie sadzonki zatem
wujaszek Sol prowadził na swej farmie hodowlę
kur dopóki
kur nie zżarły skunksy po czym
mój wujaszek Sol
zaprowadził na farmie hodowlę
skunksów ale skunksy się przeziębiły i
wyzdychały więc
wujaszek Sol poszedł śladem
skunksów w bardzo subtelny sposób
mianowicie topiąc się w cysternie na wodę
ale ktoś, kto jeszcze za życia wujaszka Sola obdarował
go raz gramofonem marki Victoria i płytami i sprezentował mu
z okazji jego pomyślnego zejścia ze świata kapitalny
żeby nie powiedzieć wdechowy pogrzeb z
wysokimi chłopakami w czarnych rękawiczkach i z kwiatami i w ogóle i
pamiętam, że łzy się lały jak Missouri
kiedy trumna wujaszka Sola ruszyła chwiejnie bo
ktoś nacisnął guzik
(i zjechał w dół
mój wujaszek
Sol
i założył hodowlę robaków)
tł. Stanisław Barańczak
to naprawdę musi
być Fajne, nigdy nie
mieć ani krzty wyobraźni) albo nigdy
ale to nigdy nie myśleć o facetach których zwykle podziwiałeś (i te
ich szczupłe rajcowne babki co prawie nic na sobie nie
mają) jak tańczą tango
(podczas gdy człowiek próbuje
jedną nogą przydusić do ziemi pięć dych
zapłaty za robotę a drugą
kołysać kolebkę) to Musi być
przyjemne, nigdy nie mieć wątpliwości po co
włożyłeś na palec
obrączkę (gdy widzisz jak
twarz tej z którą się ożeniłeś staje się coraz bardziej
stara i zmęczona a ręce czerwienieją od
prania i zmywania) i nigdy, nigdy naprawdę nie zastanawiać się nad
powiedzmy zapachem
niemowląt i nad tym skąd
do cholery wziąć na to komorne i nad wszystkim innym i nigdy, nigdy
Nigdy nie stanąć przy żadnym oknie
nie mogąc zasnąć (i paląc nabite trocinami
papierosy w
środku nocy