Wśród setek osób startujących w 35-Harpaganie w Łęczycach naszej Redakcji udało się zupełnie przypadkowo porozmawiać z jednym z uczestników biegu.
Jesteś tylko numerkiem
Adam Mirowski: Czego spodziewałeś się na Harpaganie i czym cię zaskoczył?
Darek Kubicki: Spodziewałem się że będzie trudniejsza trasa. Poczułem większą rywalizacje, jak doszliśmy do 40 km. Czułem że jest szansa na to, iż uda mi się przejść i bardzo chciałem dojść do końca. Myślałem, że będę w stanie zapomnieć o bólu, który towarzyszył mi od 2 km, kiedy zaczęła mnie boleć noga. Na pierwszym punkcie miałem otarte pachwiny i musiałem na następnym posypać się Altą (talk przeciw odparzeniom). Nie zaskoczyły mnie te wszystkie utarcia, ale ból łydek, który nie pozwalał mi się wyprostować po rajdzie. Podobał mi się organizacja biegu, bo po tym co czytałem na forum spodziewałem się, że będzie to przygotowane na gorszym poziomie. Na koniec biegu grochówki było ile dusza zapragnie, co było dużym plusem(razem z kiełbaską).
AM: Jak wyglądały twoje przygotowania?
DK: (Śmiech) Poszedłem do apteki, kupiłem sobie elektrolity, potem spotkałem się z Remikiem i kupiliśmy jeszcze Taurynę na zmęczenie. Tak wyglądało moje przygotowanie. Do ostatniego dnia nie wiedziałem czy pojadę.
AM: Nasunęły ci się po biegu jakieś wnioski, odnośnie przygotowań?
DK: Więcej chodzić, kupić odpowiednie obuwie i zacząć znacznie wcześniej się przygotowywać, najlepiej już w maju (następny bieg jest w październiku).
AM: Masz jakieś uwagi odnośnie organizacji Harpagan?
DK: Moim zdaniem wadą organizacji było błędne mierzenie odległości między punktami kontrolnymi., które nawet po azymutach były większe niż według rozpiski, czyli trasa liczyła więcej niż 100 km.
AM: Czy lepiej samemu patrzeć w mapę, czy wystarczy iść za tłumem?
DK: Na początku sądziłem, że warto ufać wszystkim, którzy idą do pierwszego punktu. Wygląda to jak pielgrzymka. Po niedługim czasie nasz GPS (Adam) zorientował się, że grupka ludzi (ok. 80 osób) poszła w zupełnie nie tą stronę, a potem wracali. Trafiłem na 9 pkt na starszą kobitkę wiek 55 lat z synem wiek ok. 30 lat. Zaczęliśmy szukać razem 9 pkt. Wyszło na to, że to oni znaleźli dobrą drogę. Z 9pkt do 10 pkt były 4 km, pokonałem je w 1 h 40 min. Okazało się że babcia w ogóle nie wie gdzie jesteśmy. Ja ufając im nie patrzyłem na mapę i również nie wiedziałem, gdzie jestem. Po długim spacerze znaleźliśmy się jakimś cudem na pkt 10. W ten sposób straciłem dużo czasu i energii ufając innym ludziom. Jeżeli chodzi o topografię, umiesz liczyć, patrz na mapę.
AM: Czy bieg doprowadził cię do skrajnego zmęczenia?
DK: Harpagan w ogóle mnie nie zmęczył fizycznie, nie wiem czy to zasługa Tauryny, psychicznie to już inna bajka. Nie chciałem się poddać po pierwszej pętli, ale stopy dały tak popalić, że czułem jakby buty trekingowe były narciarskimi. Na drugą pętle zmotywowało mnie do wyjścia fakt, że Harpagan odbywa się tylko 2 razy w roku i minie sporo czasu zanim jeszcze raz będę się tak czuć i szkoda było mi położyć się w samochodzie spać. Pomyślałem, że trzeba powalczyć do końca. To że wyglądałem jak pół nieboszczyk to zasługa tylko tego, że nie spałem w sumie 40 godzin.
AM: Masz jakieś przemyślenia odnośnie używanego sprzętu?
DK: Czołówka, bez tego nie da się obejść. Ja osobiście byłem ze swojej zadowolony. Miałem Petzla Tactice, dodam że nie była wodoodporna. Czapka, mi się nie przydała, mam organizm, który się szybko grzeje, po drugie noc była ciepła. Kurtka też mi się nie przydała, zimno mi nie było, bo ciągle chodziliśmy i nie było kiedy zmarznąć. Nawet jak padał kapuśniaczek to szedłem w polarze. Przydatną rzeczą jest bielizna termoaktywna. Ja miałem koszulkę tego typu, dzięki temu miałem suchutko. Mój plecak Janysportu się nie sprawdził, bo wyciągał mi koszulkę i przecierał plecy. Miałem plecaka z cordury (jako plecy). To nie jest chyba najlepszy wybór. Warto wybrać dobrą bieliznę, najlepiej slipy, bo bokserki obcierają. Kijki trekingowe są dobre, ale dopiero po dłuższym chodzeniu wspomagają, gdy się już opada z sił. Skarpety, na początku miałem trekingowe i z odpowiednią ilości alty się sprawdziły. Buty, od nich zależy to, czy się przejdzie. Miałem wybór między dużymi trekingami, a adidasami i wybrałem treki ze względu na podpowiedź organizatora, że jest dużo wody w lesie. Myślę że lepszymi butami byłyby już mokre adidasy, bo treki przy tej trasie się nie sprawdzały. Były za ciężkie i nierozchodzone.
AM: Co najbardziej ci się podobało w całej imprezie?
DK: Najbardziej mi się podobała liczba ludzi (500 osób), duch rywalizacji i to że na starcie wszyscy są równi. Nikt nikogo nie zna, jesteś tylko numerkiem. Będę chciał tam jeszcze raz jechać by się sprawdzić. Tym razem lepiej się przygotuję (w ogóle, nie tylko podczas wizyty w aptece). Każdy tam jedzie dla siebie.
AM: Co jest dla ciebie ważniejsze, przejść Harpagan, czy być pierwszym?
DK: Teraz chciałbym przejść, a dopiero na którymś z kolei walczyłbym o miejsce, aby poprawić swój wynik.
AM: Co myślisz na temat braku nagród dla najlepszych, oprócz tytułu Harpagana?
To jest fajna sprawa, że nie ma nagród za zajęcie miejsca. Są one losowane, więc każdy ma szansę ją zdobyć.
AM: Lepiej iść samemu, czy w grupie?
DK: Jak mówi staropolskie porzekadło „w kupie siła”. Jak z nią idziesz czujesz siłę i czuje się rywalizacje. I to jest taki motor napędzający całą grupę. Odpowiedni dobór ludzi do niej może być kluczem do zwycięstwa. Rywalizuje się nie tylko z innymi, a w zasadzie głównie z samym sobą. Walczyć z własną słabością to najtrudniejsza rzecz.
Wywiad przeprowadził
Pwd Adam Mirowski