Liberalizm prowokuje rozlew krwi?
Współczesny liberalizm, w który spływają dziś także inne liczne kierunki dekadenckie Zachodu, odkrywa coraz bardziej swoje szpetne oblicze społeczne, a raczej antyspołeczne. Głównym rysem tego oblicza jest właściwie przedstawianie Boga jako najwyższego wroga ludzkiej wolności. Ostatnio uwidoczniło się to boleśnie w umieszczeniu w pismach karykatury proroka Mahometa z bombą na głowie. Nie możemy tego pominąć milczeniem, gdyż nie chodzi tu tylko o jakiś incydent, lecz o główną puentę myśli zachodniej, mającą zniszczyć całą myśl klasyczną i całą dotychczasową tradycję ludzkości.
Bóg jako najwyższy "wróg" wolności
W myśli zachodniej dochodzi do głębokiego paradoksu: źródło wolności jest uznane za zniewolenie, wolność przeobraża się w niewolę, a najwyższą siłą stwórczą ma być nienawiść do Boga, do ludzi i do dobra wyższego rzędu.
Nie wolno mówić, że każdy liberał, zwłaszcza tylko np. gospodarczy, jest ateistą, ani tym bardziej że ateista jest człowiekiem złym. Bywa bowiem bardzo różnie. Przy tym polski język rozróżnia ateistę i bezbożnika. Ateista to człowiek, który nie jest osobiście przekonany co do istnienia Boga, a bezbożnik to ktoś, kto z emocją zwalcza Boga jako "osobistego wroga". I oto ateista może być - i bywa człowiekiem dobrym, szlachetnym, zwłaszcza jeśli wychował się na tradycji wysokiej religii danej kultury, jak np. u nas kiedyś Tadeusz Kotarbiński. Może być nawet i bardziej moralny niż niejeden wierzący. Natomiast bezbożnik jest zajadłym wrogiem Pana Boga, religii i Kościoła. Nie wiemy dokładnie, dlaczego tak się zdarza. I zachodzi obawa, że obecny liberalizm zachodni jest nie tylko ateistyczny, ale wręcz bezbożniczy, a stąd i tak gwałtownie napastniczy. Zdaje się on wywodzić nie z braku głębszej wiedzy, lecz z grzechu, bo właśnie grzech jest najbardziej nieprzejednanym wrogiem Boga. Pismo Święte przedstawia taki stan krótko: Kain zabił swego brata, Abla, a dlaczego go zabił? Bo jego czyny były złe, a Abla dobre i sprawiedliwe (1 J 3, 12). Liberałowie zatem zamiast rozwijać dobrą i "wolną wolność" i doskonalić siebie, atakują Boga i etykę religijną jako wroga, żeby niejako "bronić" swojej grzeszności.
Znieważenie proroka Mahometa
Ostatnio bezbożnictwo liberałów wyraziło się szczególnie w przypadku znieważenia proroka Mahometa (Muhammada) przez zamieszczenie w piśmie jego karykatury z bombą na głowie. Karykaturę tę opublikował jeden z liberalnych dzienników duńskich. Rysunek błyskawicznie powieliły liczne pisma francuskie, włoskie, czeskie i w ogóle niemal w całej Europie, a nawet i poza nią. W teorii miała to być jakaś forma zemsty za zamachy radykalnych muzułmanów. Tylko że właśnie liberałowie bezbożniczy za radykałów i fundamentalistów uważają również wszystkich chrześcijan, którzy w duszy i w życiu wyznają zdecydowanie wiarę religijną. Ciekawe jednak, że karykaturzysta duński powiedział, iż kazano mu to zrobić. Kto kazał? Jakieś niewidzialne siły w Europie? Inne pisma miały to robić rzekomo dla solidarności w obronie wolności słowa, a polskojęzyczna "Rzeczpospolita" podała, że "Wolność słowa nie jest prowokacją". To takie typowe wszechłgarstwo liberałów.
I oto jest bardzo niepokojące, że u nas dwaj ministrowie, obrony narodowej i spraw wewnętrznych, wiedzieli o planowaniu zamieszczenia owej karykatury w "Rzeczpospolitej", ale - rzekomo - nie mogli temu zapobiec. Prosili pokornie redaktora naczelnego, by zaniechał publikacji, i na próżno, choć rząd ma 49 proc. udziału w tym norweskim piśmie w Polsce. I okazało się, że Norweg ma wolność w Polsce, a Polska nie ma wolności swego słowa. Jest też bardzo niepokojące politycznie, że minister Radosław Sikorski zdołał uprzedzić wszystkie polskie placówki za granicą, ale nie spowodował wstrzymania druku, choć od tego mógł zależeć w jakimś stopniu los Polski. Dobry jest ten nasz minister obrony narodowej, który dla jednego aktu bluźnierstwa gotów jest ściągnąć na Polskę gniew ponad miliarda muzułmanów na świecie. Rząd musiał mieć moc zatrzymania szalonych działań albo redaktor naczelny winien być aresztowany. Polska musi mieć minimum wolności swojego słowa. A może pan minister już nie czuje Polski, bo ma - jak mówiła prof. Anna Raźny - obywatelstwo angielskie i może też być liberałem.
Redaktor naczelny pisma duńskiego przeprosił muzułmanów i został usunięty ze stanowiska. U nas zaś wyrazy ubolewania złożył premier Marcinkiewicz i przeprosił ok. 30 tys. muzułmanów w Polsce, bardzo dobrych Polaków, a redaktor naczelny pisma "Rzeczpospolita" dokonał przeproszenia w diabelskiej formie: Przepraszam muzułmanów polskich, ale obiektywnie nie zrobiłem niczego złego. Tym liberałom to już wywróciła się cała logika. Zachowanie to przypomina biblijną grzesznicę: "Tak postępuje cudzołożnica: zjadła, obtarła swe usta i rzekła: 'źle nie zrobiłam' (Prz 30, 20). "Co z tą Polską?" - trzeba pytać nie tylko wybranych polityków i dziennikarzy, lecz także cały Naród.
Karykatura to nie przypadek
Pewne siły już od dłuższego czasu chcą doprowadzić do światowej wojny między islamem a chrześcijaństwem. Przy tym liberałowie i ateiści zachodni są przez muzułmanów odbierani jako w ogóle chrześcijanie. Jan Paweł II miał za cel swego pontyfikatu m.in. uniknięcie krwawych zderzeń między cywilizacją zachodnią a muzułmańską oraz między chrześcijaństwem a islamem. Szczególnie po 11 września 2001 r. chciał wytrącić miecze z rąk ludzi wierzących w Boga. Nasz Papież czynił to z dużym powodzeniem, choć jest to problem gigantyczny. Papież Benedykt XVI podejmuje to dzieło też z wielką mocą, choć większy nacisk kładzie na wyzwolenie Zachodu od radykałów i oszołomów liberalistycznych. Jednak podżegacze do wojny między islamem a chrześcijaństwem, dwiema największymi religiami świata, marzą coraz wyraźniej o zbudowaniu swojego raju na zgliszczach obu tych religii i nie ustają w najprzeróżniejszych prowokacjach. Oto dlaczego wreszcie nad przypadkiem bluźnierstwa wobec proroka Mahometa, dokonanego przez rzekomych chrześcijan, nie można przejść jak dotychczas do porządku dziennego:
l.Liberalizm coraz bardziej się radykalizuje i akt profanacji na tak właśnie szeroką skalę jest nie tylko wystąpieniem przeciwko czyimś subiektywnym i uczuciowym postawom wobec Proroka, lecz także znieważeniem samej osoby Mahometa, która ma prawo do czci, szacunku i honoru tak samo dziś, jak i za życia.
2.Chrześcijanie są przeciwko wszelkim profanacjom i bluźnierstwom we wszystkich religiach, bo w postawie bluźnierczej wobec islamu kryje się również jakieś przyzwolenie na bluźnierstwo przeciw Jezusowi, Matce Bożej i Trójcy Świętej, co zresztą pojawia się i osobno w różnych liberalistycznych mediach, filmach i innych sztukach. A wrogowie Pana Boga atakują chrześcijaństwo dużo bardziej gwałtownie, bo wykorzystują łagodność chrześcijan i nieraz mówią bezczelnie: musicie nam wszystko wybaczyć, bo tak każe Ewangelia. Tego rodzaju bezczelność jest spotykana dziś niezwykle często u dziennikarzy, którzy - w pewnej części - są raczej napastnikami niż informatorami. Zresztą u nas zazwyczaj ich pracodawcy płacą im więcej za propagandę liberalizmu niż za informacje.
3.Akty bluźniercze ze strony liberałów nie są bynajmniej przypadkowe, lecz wynikają z programu systemowego. Dość wspomnieć, że nawet Brytyjska Izba Gmin 1 lutego br. odrzuciła wniosek rządu brytyjskiego, by bluźnierstwa religijne traktować tak samo, jak rasizm. Co to oznacza? A no, że rasizm jest wyjęty spod prawa wolności, natomiast ataki na religię, słowne i artystyczne, są dobre, a nawet są wyrazem najwyższej wolności i obowiązkiem wykształconego i "postępowego" człowieka. Podobnie uczą liberałowie francuscy, że Bóg i religia to najcięższe zniewolenie, które należy zwalczać. Francuski filozof André Gluckman wezwał teraz wszystkie "demokratyczne" dzienniki do powielania karykatur Mahometa. Następnie karykatury poparli Reporterzy bez Granic (RSF). Podobnie czynią niezliczone rzesze dziennikarzy całej Europy i Ameryki. Paradoks ten jest jeszcze głębszy, ambasady i rządy Danii, Norwegii, Włoch i innych krajów żądają od rozeźlonych demonstrantów muzułmańskich, by nie protestowali przeciwko bluźnierstwu, by "wyjaśnili", o co chodzi, a wreszcie domagają się odszkodowań za niszczenie ambasad. To samo powtarzają różne komisje ONZ i Rada Europy. Wielu uważa, że chodzi tylko o motywy czysto polityczne, np. że podżega Iran. W ogóle zafałszowanie jest totalne, a wypływa ono z nieuznawania wartości religijnych.
4.Ataki na religię, nienawiść do niej, poniżanie jej nie są działaniem prywatnym, lecz według liberałów mają być czymś w rodzaju prawa, które winno być przez państwa szczególnie chronione. Dlatego bardzo wielu dziennikarzy nie solidaryzuje się z przeprosinami, jakie muzułmanom składają rządy. Rządy te zresztą są uważane przeważnie za fasadowe. Rzeczywiście, w Europie, no i w Polsce, zrobiło się coś takiego, że o wielu najistotniejszych sprawach już nie decydują rządy, lecz różne koncerny, korporacje, finansjery, banki. W każdym razie rządy nie są przez dziennikarzy traktowane zbyt poważnie i media czują się sędziami rządów, jakby jakimiś wysłańcami swoich "bogów z wysoka".
Bo i po to są prywatne media i wielkie pieniądze. Od tych to "bogów" co bardziej aktywne dzienniki otrzymują rzekomo "prawo i wolność" profanowania religii. Smutne jest i to, że również u nas znajduje się coraz więcej duchownych, którzy nie rozumieją, co się dzieje, i plotą w telewizji różne androny, które ich samych całkowicie poniżają. Moda intelektualna, choćby i niedorzeczna, jest w czasie swego apogeum nie do odparcia przez słabszych.
5.Takie "solidarne" i szerokie publikowanie karykatur Mahometa, ten sam sposób uzasadniania wskazują, że liberalizm ma swoją sferę sterowaną, ideologiczną i imperialistyczną. Jest to jakaś nowa mutacja oświecenia, rewolucji francuskiej, a nawet ma też coś z marksizmu. Zmierza ona do nowego porządku życia głównie przez swawolę, rozbicie, podział ludzi na ogromnie uprzywilejowanych przez siłę i los oraz na nieszczęśliwych i nędzarzy. Przy tym centralne ośrodki liberalne, mimo głoszenia rzekomego pluralizmu, sobie tylko przypisują dostęp do prawdy, chcą mieć swoje jedynowładztwo, same tylko chcą kształtować całość życia, narzucają różnymi drogami swój światopogląd i czynią się monarchistyczne i nieomylne, choć same zależą ściśle od przeważnie ukrytych oligarchów bogaczy. Ma być tak, że wszystko wolno mediom liberalnym, oczywiście poza zdradą i nieposłuszeństwem wobec swojego, przeważnie ukrytego, mocodawcy i pracodawcy prywatnego.
Wszystko to uwidacznia się coraz bardziej również w Polsce, nie tylko w sprawach zasadniczych, słabo przez przeciętnego Polaka obserwowanych, jak ustrój, gospodarka, kultura, etyka, samoświadomość, wychowanie itd., lecz także w drobnych sprawach, dostrzeganych przez każdego. Na przykład od Okrągłego Stołu było niedopuszczanie Polaków do swojego głosu, zwłaszcza do własnych mediów publicznych, a stąd te wściekłe ataki na media Ojca Dyrektora Rydzyka: zasadzki prawne, ataki medialne, prowokacje, oszczercze, a nagradzane przez złoczyńców filmy, a nawet wyraźne zasadzki. Nie ma wprost końca tej wściekłości. Coś analogicznego jest czynione także wobec partii i rządu, które nawiązały kontakt z polskością, z historią narodową, ze wsią polską, z wolnością prostego obywatela, no i z Kościołem. A już do piekielnego wybuchu dochodzi w sytuacji, kiedy polska sfera państwowa spotyka się, choćby tylko dialogicznie, ze sferą kościelną, katolicką. Liczni tamci ludzie zachowują się tak, jak drapieżnik, któremu ofiara, czyli Polska, wyrywa się ze szponów.
Tak dłużej nie może być. Tego normalny Polak nie może wytrzymać. Normalnemu człowiekowi nie mieści się w głowie, dlaczego podpisanie paktu stabilizacyjnego między partiami patriotycznymi nie mogło być transmitowane w pierwszym rzędzie właśnie przez media patriotyczne? Skąd ten nacisk na władze kościelne, żeby wydawały niezrozumiałe dla katolików polskich oświadczenia? Dlaczego naszą świadomość mają kształtować wrogie nam ośrodki zagraniczne, a nie nasze? Albo nie może ujść bezkarnie ohydna prowokacja obcego duchowi polskiemu dziennikarza, który przebiera się za duchownego i "bada", czy minister katolik i współpracujący z mediami patriotycznymi, jest ludzki czy nieludzki? To jest sianie nieufności i do władz patriotycznych, i do duchowieństwa, bo odtąd sutanna może oznaczać prowokatora. Czy państwo jest chaosem bezradnym wobec takich złośliwości? Za co premier przeprasza dziennikarzy, przecież nie ogół? Dziennikarze powiadają, że na auta rządowe idą ich podatki. A my, Polacy, musimy płacić podatki na dziennikarzy, nawet tych, którzy zwalczają Polskę? A czy ojciec Rydzyk i jego media nie płacą? Tak! Rząd, w tym przypadku minister rolnictwa, ma być "dla obywatela", ale nie dla patrioty, a tym bardziej dla katolika? Toż to rozumowanie według kodu przewrotnej logiki liberalizmu, dla którego główną zasadą jest zysk tylko dla siebie.
A co znaczy wysuwanie ciągle w telewizji na plan pierwszy ludzi nierozumujących po polsku i już zgranych w przeszłości? Co ma znaczyć 21 punktów zgłoszonych przez SLD, parodiujących w gruncie rzeczy punkty "Solidarności", a tym razem zmierzające do "wyzwolenia się" od władz polskich i patriotycznych? Skąd się biorą takie rzeczy, jak podżeganie do buntu studentów na początku wygranej PiS? Atakowanie rządu za niezrealizowanie obietnic już zaraz po paru dniach urzędowania? Rozsiewanie ciągłych plotek o zmianach w rządzie? Podburzanie sędziów, prokuratorów i adwokatów przeciwko wzmocnieniu dyscypliny i wymiaru sprawiedliwości? Grożenie "obywatelskim nieposłuszeństwem" właściwie za to tylko, że rząd ma wątki patriotyczne i religijne? Prowokowanie trudności politycznych z Białorusią i z Rosją? Zachęcanie wszystkich zawodów do licznych emigracji zarobkowych? Protesty przeciwko każdej ustawie rządowej? Napuszczanie ciągłe duchownych i świeckich na media polskie i patriotyczne? Podstępne i obłudne wspieranie katolików liberalnych przeciwko Kościołowi prawowiernemu...? I takich spraw jest dużo więcej. Przy tym wielu dziennikarzy, niestety, występuje w roli niejako napastników publicznych, niszcząc chwalebne imię dziennikarza jako takiego. A przy tym jeszcze owi źli uchwalają sobie wolność i niekaralność, nawet w przypadkach ohydnych kłamstw. Ba! Często żądają za to dla siebie wysokich nagród. W rezultacie sam rząd się ich boi.
O wolność od "wolności" ateistycznej
W myśli nowożytnej występuje dziwna, żywa oscylacja w pojmowaniu człowieka i jego życia: od jednej skrajności do drugiej. Jest to zapewne skutek odchodzenia od idei Boga. Przede wszystkim zachwiany jest zdrowy rozsądek, moralność i wielostronność myślenia. Na przykład dla oświecenia człowiek to tylko sam rozum, nic więcej, dla romantyzmu zaś liczy się tylko uczucie ludzkie, nie rozum, dla idealistów człowiek to jedynie myśl i świadomość, dla materialistów to tylko zestaw komórek, dla nazizmu to namiętności, gwałt i krew, dla hedonizmu dziś człowiek to jedynie seks, dla technicyzmu z kolei człowiek jest "niezłym" komputerem, a wreszcie dla liberalizmu człowiek to tylko swoboda, swawola i burzenie zastanego świata. Dlaczego nawet wielki uczony, a za nim twórca kultury, ideolog, tak często traci zmysł całości życia, zdrowy rozsądek i zwyczajną mądrość? O takim człowieku mówili kiedyś w mojej wsi: tak zmądrzał, że aż zgłupiał.
Niektórzy Ojcowie Kościoła uważali, że nawet prosty, nieuczony człowiek religijny i posłuszny Bożym Przykazaniom osiąga wielką mądrość życiową. Jest to może i pewne uproszczenie, jednak w miarę jak społeczeństwa oddalają się od religii, zwłaszcza chrześcijańskiej, to ich elity tracą jakąś równowagę duchową, roztropność i szerokomyślność. Nie szukają one pełniejszej prawdy o człowieku i jego życiu, lecz uciekają się do systemów zawężonych, okaleczonych i często dziwacznych, a przede wszystkim prowadzących do niepokojów, różnych tarć społecznych, a nawet i do rozlewu krwi. Takie swoiste stwardnienie umysłowe rzekomej wolności łatwo przechodzi też w stwardnienie sumienia. Bardzo jest też źle, że dla wielu wierzących, którzy chcą żyć jedynie z łaski rządów i laickich elit, Kościół staje się siłą rzeczy drogocennym i szacownym, ale czysto antycznym i niepotrzebnym na co dzień meblem w społeczeństwie.
Dlatego od obecnego, mądrego rządu domagamy się, żeby całą tę sytuację społeczeństwa, państwa i w pewnym sensie również Kościoła w jego wyrazie doczesnym odważnie zmienił na lepsze, choćby natrafiał na największe trudności ze strony "misjonarzy" wszystkich złych systemów.
ks. prof. Czesław S. Bartnik
4