Wszystko gra?
Agnieszka Rybak 29-11-2008
Kryzys finansowy i przetasowania polityczne w Polskim Radiu mogą pogrążyć Trójkę. Tymczasem po latach zapaści program nadawany z Myśliwieckiej odzyskał formę. Znów stał się rozgłośnią dla wymagających słuchaczy
Wojciech Mann, legenda Polskiego Radia, opowiada o audycji, którą robił wiele lat temu. Potrzebny był do niej głos inny niż Manna i siedzącego obok kolegi. Pomyśleli: zaprosimy strażnika. Pan ze straży przemysłowej, wtedy jeszcze umundurowany, nienawidził radiowców. Uważał za skandal, że gówniarze przychodzą, robią sobie żarty przed mikrofonem i jeszcze dostają za to pieniądze. - Zaprosiliśmy go do studia, usiadł. Miał powiedzieć tylko trzy słowa. Spocił się, mylił, nie rozumiał, o co chodzi. Patrzył na światełko, potem na rękę, potem na mikrofon. Liczyliśmy, że zarejestrujemy jego występ w trzy minuty, nagrywanie trwało minut 40. Wyszedł czerwony. I z szacunkiem powiedział do nas: „Pierd…, nie wiedziałem, że to taka ciężka robota” - opowiada Mann.
O losie rozgłośni i pracujących w niej ludzi teraz decydować mogą fachowcy pokroju strażnika z anegdoty. Bo publicznymi mediami od wielu lat zajmują się z umocowania politycznego przypadkowi ludzie.
Najnowsza odsłona ich działalności to przedstawiony przez zarząd Polskiego Radia plan oszczędnościowy. Cięcia kosztów mają zrekompensować brakujące 30 mln zł, których radio nie dostało z abonamentu. Pieniędzy zabrakło, bo na skutek ciągłych zapowiedzi zniesienia abonamentu coraz więcej osób przestaje go płacić.
Dla Programu III także przewidziano „niespodziankę” - przeniesienie z legendarnej siedziby przy Myśliwieckiej do głównego gmachu Polskiego Radia przy Malczewskiego oraz mniejszy budżet.
Projekt przygotował Robert Wijas, członek zarządu rekomendowany przez Samoobronę. Do władz radia dołączył w 2007 r. Wcześniej był m.in. korespondentem „Tygodnika Pomorskiego Zbliżenia”, dyrektorem marketingu i rzecznikiem prasowym.
Trzy lata temu, po zmianie ustawy medialnej przeprowadzonej przez Prawo i Sprawiedliwość, skończyła się w mediach publicznych władza SLD, UW i PSL. W nowej Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji zasiedli nominaci według nowego partyjnego klucza. PiS musiał podzielić się miejscami z ówczesnymi koalicjantami - Ligą Polskich Rodzin i Samoobroną.
Choć o tych partiach nikt już dziś nie pamięta, egzotyczna koalicja nadal funkcjonuje w radach nadzorczych publicznych mediów. Ponieważ rządzącej od roku Platformie Obywatelskiej nie udało się zmienić prawa, osoby wybrane z rekomendacji Samoobrony i LPR za obietnicę przetrwania mogą składać rządzącym ofertę: głosowanie przeciw PiS, by zmienić władze w mediach publicznych. Tak stało się 15 listopada, kiedy to głosami nominatów LPR i Samoobrony został zawieszony prezes Polskiego Radia Krzysztof Czabański. Wiadomość o planowanej rewolucji w radiu dotarła do pracowników Programu III kilka tygodni temu. Od tego czasu w trójkowej ekipie odczuwa się niepokój. Dziennikarze powtarzają: plan oszczędnościowy jest nie do przyjęcia. Stacja oddalona od głównego budynku Polskiego Radia o kilka kilometrów ma swój klimat. Jednak nawet kiedy własna siedziba pozostanie, problemy się nie skończą: - Jeśli redukcja sięgnie 30 proc. budżetu, wymusi radykalne zmiany. To znaczy, że musimy rezygnować z tego, co stanowi o bogactwie rozgłośni: zlikwidować niektóre audycje, a być może także zwalniać ludzi - mówi dyrektor Programu III Krzysztof Skowroński. A dziś Trójka tyle zarabia, ile wydaje. Jej bilans wychodzi na zero.
Kosmita w akcji
Kiedy dwa lata temu Skowroński został dyrektorem Trójki, zespół przyjął go ze sporą dozą nieufności. Na pierwszym zebraniu przyznał, iż nie słucha radia, którego szefem został. - Byłam pełna rezerwy, znałam go słabo z plotek i opowiadań - mówi Beata Michniewicz, publicystka polityczna Trójki. Jednak Skowroński, z wykształcenia filozof, mówiący o sobie, że należy do niedużego zbioru ludzi, którzy przeczytali „Ulissesa” i mają na ten temat coś do powiedzenia, okazał się wizjonerem. - Prowadzi radio w najbardziej niewiarygodny z możliwych sposobów i dziwię się, że to się wszystko trzyma kupy - mówi Michniewicz. Dziś nazywa Skowrońskiego kosmitą.
Zaczynał w Radiu Zet. Był wychowankiem jego twórcy Andrzeja Woyciechowskiego, po którym przejął poranne rozmowy. Po konflikcie z szefem Zetki Robertem Kozyrą - w 2000 r. - odszedł z rozgłośni, a z nim część zespołu. Przez pół roku prowadził poranne rozmowy w Trójce, z którą także się musiał rozstać. W zespole nie widział go szef anteny Witold Laskowski. Skowroński znalazł swoje miejsce w telewizji, miał autorskie programy polityczne.
- Dwa lata temu prezes Czabański zapytał, czy potrafię zrobić dobre radio. Przyjąłem propozycję - mówi o swoim udziale w medialnej rewolucji, która rozegrała się dwa lata temu. Rewolucja polityczna w Polskim Radiu szła w parze ze zmianą koncepcji.
Poprzednia ekipa, chcąc ratować publiczną rozgłośnię przed odpływem słuchaczy, próbowała Trójkę „ukomercyjnić”. Znikały audycje tworzące klimat starej Trójki, pojawiały się playlisty. Serwisy informacyjne zaczęto przedstawiać z podkładem muzycznym, a nawet zakazano używania nazwy Program III Polskiego Radia. Pojawiło się magiczne słowo „formatowanie” - stacji wyznaczono rolę radia towarzyszącego. Miała grać w urzędach i nie przeszkadzać w pracy paniom z biura.
Jednak zmiana formatu radia nie zaowocowała odzyskaniem utraconych na początku lat 90. słuchaczy. Przeciwnie - Trójka zaczęła tracić tych, którzy pamiętali rozgłośnię z jej najlepszego okresu, gdy była radiem dla inteligencji. W 2002 r. odbył się nawet symboliczny pogrzeb. W proteście przeciw zmianom stowarzyszenie sympatyków dawnej Trójki urządziło happening. Za trumną w kondukcie żałobnym szło około tysiąca osób.
Skowroński postanowił odwrócić proces formatowania Trójki. Zaproponował odzyskanie dawnego stylu, przywrócenie ambitnych programów oraz elitarnej rozrywki.
Podkreśla, że o pierwszych zmianach w Trójce zdecydował powrót do źródeł - czyli spotkanie z legendą rozgłośni Wojciechem Mannem. Mann zgodził się prowadzić piątkowe poranne audycje „Zapraszamy do Trójki” (program zaczyna się o 6 rano), pocieszając się, że o tej porze nie będzie miał kłopotów z dojazdem do pracy, bo w mieście nie ma wtedy korków.
Jednocześnie Skowroński wprowadzał rewolucyjne zmiany bez użycia rewolucyjnych metod. W Trójce - w przeciwieństwie do innych anten publicznego radia - nie było zwolnień dziennikarzy, czyszczenia „gomułkowskich złogów”, listy osób niepożądanych, których nie należy zapraszać na antenę, odsuwania niewygodnych dziennikarzy i prezenterów.
Sposób Skowrońskiego na dobre publiczne radio był prosty. Ponownie pozyskał do współpracy ludzi, którzy budowali legendę Trójki. Odgrzebał w stacji pochowanych ludzi z ukrytym potencjałem. Sięgnął po nieszablonowych dziennikarzy z innych mediów. Dał im wolną rękę i pozwolił działać. Obecna Trójka to zbiór osobowości. Co nazwisko, to styl. Są legendy: Wojciech Mann, Grzegorz Wasowski, Piotr Kaczkowski, Piotr Baron, Piotr Metz, a także Agnieszka Szydłowska, Artur Orzech, Piotr Stelmach, Marcin Kydryński, Wojciech Cejrowski. Z Radia Roxy przenieśli swą audycję Waglewscy - Wojciech i jego syn Bartek.
Jednak krytycy koncepcji Skowrońskiego zwracają uwagę, że stacja traci kontakt z młodymi słuchaczami. Pierwotnie pomyślana była dla ludzi między 20 a 40 rokiem życia, teraz częściej słuchają jej starsi, powodowani dawnym sentymentem. Autorzy proponujący muzyczne eksperymenty do Trójki trafili jeszcze za poprzedniej dyrekcji. Dziś miejsca dla nich jest mniej. - Myślę, że Krzysztof Skowroński wprowadził zmiany sprytne, najbardziej udało mu się to od strony PR, co wykorzystał dla własnych potrzeb - ocenia Alina Dragan, wieloletnia korespondentka z Amsterdamu, dziś poza Trójką, prowadząca branżowy portal RadioNewsLetter. Jej zdaniem stacja od lat była krytykowana, wszyscy wiedzieli, że zmiany są potrzebne, nikt jednak nie miał pomysłu, w jakim kierunku. Poprzednicy obecnego dyrektora na początku eksperymentowali, ale w pewien sposób wykreowali bardziej nowoczesny wizerunek stacji. Jednak to Skowroński rzucił hasło powrotu do źródeł, z przywróconym w części „odżinglowaniem”. Zagrano na sentymencie słuchaczy, którzy ciągle mieli do radia pretensję o starą, dobrą Trójkę. Czy zmiany wprowadzone przez Skowrońskiego zaspokoiły ich oczekiwania? Nadal nie wiem, kto jest docelowym słuchaczem tej stacji. W jakim jest wieku? - pyta Dragan.
Być może, by pozyskać młodszych Piotr Baron, ulubiony prowadzący słuchaczy, od lat mający poranki w Trójce, został przesunięty do znacznie trudniejszego pasma - między godziną 9. a 12. A w paśmie porannym swoją szansę wykorzystał Marcin Łukawski - do tej pory dyżurny. Na antenie częściej zaczął pojawiać się Krystian Hanke, który ma świetną chemię z Łukawskim. Nawiązują do najlepszych tradycji słynnych trójkowych duetów. Koncepcja anteny jest ciągle wypracowywana: - Wspólnie z dyrektorem zastanawialiśmy się, co zrobić, bym czuł się jak najlepiej na antenie i bym miał słuchaczom coś ciekawego do przekazania - opowiada prezenter muzyczny Artur Orzech.
…tam wióry lecą
Trójka poradziła sobie z kryzysem, gdy w ubiegłym roku odszedł z niej twórca „Listy przebojów Programu Trzeciego” Marek Niedźwiecki. Po „Niedźwiedziu” listę przejął Piotr Baron, który czasem pod nieobecność twórcy pełnił honorowe zastępstwo. - Bałem się swoistej klątwy, bo Marek silnie naznaczył listę swoją osobowością - opowiada Baron. Dziś już wie, że fani go zaakceptowali. A jest to jedno z najlepiej wyedukowanych muzycznie środowisk. Przed programem, podczas jego trwania i tuż po nim forum listy aż wrze. Słuchacze potrafią wytknąć, że o 38 sekund skrócił jakąś piosenkę i żądać w tej sprawie wyjaśnień. - Bardzo mi pomogli - przyznaje Baron.
Odejście Niedźwieckiego do dziś dla wielu jego kolegów, a także słuchaczy, pozostaje niewytłumaczalne.
- Był traktowany z należną atencją. Dla niego wymyśliliśmy prowadzenie listy z Australii od 9. rano do 12. Miałem wrażenie, że sprawiło mu to przyjemność. Dla niego powstał pomysł 25 płyt na 25-lecie Listy Przebojów. Planowaliśmy koncert - przekonuje Skowroński.
Jednak Grzegorz Miecugow - dawny dziennikarz Trójki, dziś w TVN - twierdzi, że Niedźwiecki czuł się marginalizowany. Zmieniano mu godziny audycji, niektóre skracano, co odbierał jako lekceważenie. Choć nigdy nie powiedział publicznie, że odchodzi z powodu zmian w Trójce, nigdy także nie zdementował tych informacji. „Niedźwiedzia” na antenie brakuje. Brakuje także Magdy Jethon z jej niekonwencjonalnymi wywiadami - jej nie układała się współpraca z nowym wydawcą.
Ale Skowroński wprowadził, jak to określa, planowanie pionowe. Do stałej ramówki radia dorzuca tematy dnia - takie jak cykl programów „Trójka przekracza granice”. Pierwszy program robiony z Wiednia okazał się sukcesem. Słuchacze chcieli wiedzieć, czym na co dzień żyje stolica Austrii, jakie upodobania i przyzwyczajenia mają jej mieszkańcy.
Okazało się, że im większy projekt, tym chętniej znajdują się sponsorzy. Przed ostatnimi wyborami w USA nie było żadnego problemu, by pozyskać do współpracy firmy i instytucje gotowe współfinansować miesięczne podróże po stanach czterech dziennikarzy. W ciągu dnia kilka razy łączyli się ze słuchaczami, by opowiadać o życiu zwykłych Amerykanów. - Gdyby nie zmiana kursu dolara Polskie Radio za całą tę akcję zapłaciłoby 12 tys. zł. To znacznie mniej, niż gdyby reporterzy wybrali się do Ciechocinka - mówi Skowroński.
Dyrektorowi wolno mniej
W burzliwych politycznie czasach stacja znalazła równowagę. Podchodzi do wydarzeń z dystansem. Był jednak moment, w którym wydawało się, że polityka zdominuje antenę. Dzień po ujawnieniu taśm Renaty Beger dyrektor Skowroński wkroczył o poranku do studia, by skomentować nocne wydarzenia wywołane emisją programu „Teraz my”.
Zespół odebrał to w ten sposób, że co prawda dyrektor nie zwala na nikogo politycznych zleceń, ale sam bierze je na siebie. Skowroński zaś tłumaczy: - Wychowałem się w Radiu Zet, które na początku lat 90. było medium otwartym. Każdy mógł wejść do studia i coś powiedzieć. Nie mam telewizora, więc ze sprawą taśm zapoznałem się, przychodząc do pracy o poranku. Podczas lektury doszedłem do wniosku, że relacje z gazet nie zgadzają się ze stenogramem. Tą myślą chciałem się publicznie podzielić. Zapytałem prowadzącego program Wojciecha Manna, czy mogę coś do słuchaczy powiedzieć. Dopiero później zrozumiałem, że dziennikarz ma prawo wejść do studia, a dyrektor nie, bo dyrektorowi nie można odmówić - opowiada Skowroński.
Michał Karnowski, który po przyjściu Skowrońskiego dostał w radiu szansę prowadzenia porannych wywiadów, okazał się dociekliwym i nienapastliwym rozmówcą.
Beata Michniewicz, publicystka od lat zajmująca się w Trójce polityką, prowadzi popołudniowy „Puls Trójki”, a oprócz tego nowe dwugodzinne sobotnie pasmo publicystyczne - „Śniadanie w Trójce” najpierw z politykami, potem z publicystami z gazet. - W soboty politycy często wyjeżdżają na spotkania z wyborcami - mówi Michniewicz. Zaproszeni goście jednak nie odmawiają, lubią atmosferę tych dyskusji. Michniewicz zapewnia, że nikt nie narzuca jej, kogo ma zapraszać i o czym rozmawiać. - Staram się zapraszać osoby wyraziste, o skrystalizowanych poglądach - mówi.
Publicystyczną sobotnią serię kończy „Raport o stanie świata” dziennikarza „Rzeczpospolitej” Dariusza Rosiaka. Nowe pasmo okazało się strzałem w dziesiątkę - słuchacz może spokojnie wyspać się w sobotni poranek, wyskoczyć po zakupy, a potem posłuchać komentarzy na aktualne tematy.
Mieć fioła na punkcie misji
Zmiany dało się odczuć na antenie. - Nie straciliśmy słuchaczy, zmienia się tylko grupa docelowa - mówi Skowroński. Badania pokazują, że słuchalność powoli rośnie. Z 5,8 proc. od sierpnia do października 2007 r. do 6,4 w tym samym czasie tego roku. Więcej mają tylko stacje komercyjne - RMF FM (22,2 proc.) i Radio Zet (18,6 proc.) oraz Program I PR (12,7 proc.).
Słuchacze Trójki to przy tym grupa szczególnie atrakcyjna dla reklamodawców. W tym roku dochód ze sprzedaży reklam wzrósł o 31 proc.
Wszystko to można ulepszyć lub zepsuć. Trójka ma wiernych słuchaczy. Inteligentnych i zaangażowanych. Świadczą o tym telefony i e-maile od słuchaczy, wnikliwe komentarze, zabawne puenty. Wielu podkreśla, że Program III to dla nich coś znacznie więcej niż tylko rozgłośnia.
Bo w którym radiu w środku nocy na forum może rozgorzeć dyskusja nad walorami i brakami programu Michała Owczarka? Kto, jak nie Piotr Stelmach, naraża się mającym stałe przyzwyczajenia słuchaczom i proponuje „Offensywę” - muzykę wygrzebywaną z piwnic, garaży, nieraz na taśmach demo. Kogo może doprowadzić do furii doborem repertuaru w „Programie alternatywnym” Agnieszka Szydłowska?
Młodzi prezenterzy mają, jak mówią, fioła na punkcie misji. Chcą pokazywać to, co jest lekceważone przez media komercyjne, a nawet starszych trójkowych kolegów.
Grzegorz Miecugow, dziennikarz, który wyrósł w Trójce, ale zrezygnował z jej słuchania, gdy radio szło w kierunku komercjalizacji, ocenia, że Skowroński poszedł we właściwym kierunku. Lubi słuchać Trójki w weekendy, choć słucha nie tylko tej stacji. - Krzysztof wraca do tego, co było esencją Trójki. Gdy włączy się radio, wiadomo, jaka to rozgłośnia. Za to mu chwała. Jeszcze bardziej bym szedł w kierunku radia rozpoznawalnego przez głosy i muzykę inną niż gdziekolwiek indziej. Czy jednak politycy dadzą mu na to czas?